„
Praca
... zwiedzanie ... przyjemności ... ”
Wczesny,
blady i dość zimny świt. Nasi przyjaciele wstali już jakiś czas
temu, zjedli już śniadanie i teraz szykują cztery smoki do
podróży. Tymi smokami są oczywiście Eragros i Arygros oraz
Vuotario i Wind. Mają one zakładane uprzęże, koce i siodła z
przymocowanymi wielkimi koszami.
Wszyscy
są ubrani w długie spodnie i bluzy na długi rękaw, gdyż właśnie
jest najzimniejsza pora dnia.
-
Czeka nas długa podróż - stwierdził Deti.
-
E tam jak da rade się przespać to ujdzie... - odparła ziewając
Diuna.
-
To jak się dzielimy smokami? - zapytał z ciekawością Hachi.
-
Hmm.... na Vuotario na pewno leci Kurai i Rina... Diuna ze mną na
Eragros ... Kiazu i Deti na Arygros ... A Otachi i Hachi na Wind... -
odpowiedział Myo.
-
No ja nie wiem czy Otachi i Hachi na jednym smoku do dobry pomysł...
- stwierdziła Kiazu.
-
Właśnie oni się pozabijają o to który ma prowadzić? - dodała
Diuna.
-
E tam ... już wylosowane ... ja jadę w tą stronę ... a Hachi
będzie prowadził w drodze powrotnej. - odpowiedział Otachi z
uśmiechem.
-
No i to się nazywa braterska zgoda... - dodała Kiazu.
-
Przyniosłam Wam drugie śniadanie. - wtrąciła nagle uśmiechająca
się Tonea, z koszykiem piknikowym.
-
Dzięki Mamo - odpowiedział Deti przejmując koszyk.
-
I tak pewnie będziemy musieli wstąpić do "Aurera Kikido"
- wtrącił Myo, uśmiechając się.
-
Długa droga przed Wami więc to raczej nieuniknione. - odpowiedziała
Tonea.
************
-
Mamo, gdzie są moi bracia i neczanie? - spytała Indi.
-
Już dawno pojechali po karmę dla smoków - odpowiedziała spokojnie
Tonea haftując.
-
Po karmę? To dzisiaj nie będą pracować z nami i odnawiać las?
Dlaczego?
-
Przez to co ostatnio się działo ... dla większego dobra nie
powinni spotkać się z Joe...
************
Bystre
słońce już świeci mocno na niebie, ale nadal jest stosunkowo
wcześnie. Czyste błękitne niebo rozciąga się we wszystkich
możliwych kierunkach. Wspaniałe wielkie zielone przestrzenie
rozciągają się aż po horyzont. Heyvanlar z lotu wygląda
niezmiernie kolorowo i urokliwie. Piękne lasy, łąki, rzeki,
jeziora i niewielkie góry aż zabierają dech w piersiach. Raz na
jakiś czas na horyzoncie pojawiają się niewielkie miasteczka pełne
kolorowych domków, oraz wielkie miasta pełne szkła, szarości i
czarności. Nagle na horyzoncie pojawiała się naprawdę wielka góra
w kształcie jednorożca stojącego na tylnych nogach. Z jego prawej
nogi, z miejsca tuż przed kopytem płynie dość szeroki wodospad,
który jest początkiem wspaniałej rzeki. Cały jednorożec jest
brązowo szary od ziemi i kamieni z których jest zrobiony. Jedynie
jego grzbiet, ogon i grzywa są porośnięte drzewami i innymi
zielonymi roślinami. Natomiast jego róg zrobiony jest z jakieś
czarnej skały. Całość wygląda niezwykle majestatycznie.
-
Whoa patrzcie jaka czadowa góra. - Stwierdziła Rina pokazując
przed siebie.
-
O kurcze, wygląda jak koń! - stwierdziła z podziwem Kiazu.
-
Raczej jednorożec ... ma czarny róg. - wtrącił Myo.
-
Zajebista góra - powiedział podekscytowany Otachi.
-
Normalnie szczena opada. - stwierdził Hachi
-
Ciekawe komu się chciało coś takiego wybudować? - zapytała
Diuna.
-
W sumie to matce naturze, ona to stworzyła i aby było śmieszniej
ta góra jest dokładnie połową naszej drogi nad morze .... -
odpowiedział Deti.
************
Nasi
przyjaciele odpoczywają na niewielkiej polance, wśród wysokiej
trawy. Smoki leżą sobie odpoczywając po wielu godzinach lotu i
jednocześnie zbierają siły na dalszy lot. Drugie śniadanie szybko
się rozpłynęło.
-
Pyszne było, ale się kończyło... - stwierdził Hachi.
-
W sumie to dzisiaj mamy w miarę odpoczynek.... - odparł Otachi.
-
E tam ... już mnie pupa boli od tego jeżdżenia ... - wtrąciła
Diuna.
-
Leni się i jeszcze narzeka... - stwierdził Deti,
-
I jak tu takiej dogodzić? - zapytał Myo.
-
Prościej niż myślisz ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Hehehe ... dokładnie wystarczy zapewnić telewizor i kanapę. -
wtrącił Hachi.
-
O to to.... - odparła radośnie Diuna.
-
Widzisz? - stwierdziła Kiazu.
-
Hehe ... no widzę jednak nie wiele trzeba. - odpowiedział Myo.
************
-
Patrzcie, patrzcie widać jakąś wielką wodę. - stwierdził
radośnie Otachi.
-
Gdzie? - spytała Kiazu.
-
Tam na horyzoncie - odpowiedziała radośnie Hachi.
W
tym momencie oczom wszystkich ukazała się przejrzysta, lśniąca i
niebieska tafla wody. Sprawia ona wrażenie wielkiej i nieskończonej.
Jeszcze nie słychać jej szumu, gdyż nasi bohaterowie są za
daleko, ale wiatr już niesie jej wspaniały zapach.
-
No to jesteśmy na miejscu. - stwierdził Deti z zadowoleniem.
-
Wspaniałe miejsce. - dodał Otachi z podziwem.
-
Szybko zleciało... - stwierdził radośnie Hachi.
************
Szeroka
piaszczysta plaża o wspaniałym złocistym kolorze. Po jednej
stronie mamy wysoki kamienny mur, na którym stoi piękne kamienne
miasto o cudownym piaskowym kolorze. Po drugiej jej stronie jest
wspaniałe morze delikatnie wpływające na plaże. Srebrzysto
niebieskie fale cicho szumią i podmywają łapy spacerujących
smoków. Zostawiane przez nich ślady na mokrym piasku szybko nikną
pod cieniutką wodną falą. Lekka bryza idealnie ochładza w ten
upalny dzień.
-
Jak tu przyjemnie... możemy tu zostać? - spytała nagle Diuna.
-
Hmmm... nie... - odparł złośliwie Myo.
-
No weź nawet na chwile? - odparła Diuna.
-
Nie Leniuszku, mamy napięty harmonogram .... - odparł Myo.
-
Właśnie i czeka nas jeszcze trening na pokaz u Króla. - wtrącił
Deti.
-
No właśnie pokazy ... zapomniałam o nich ... - odpowiedziała
Diuna.
-
Hej a może potrenujemy później tu na plaży? - zapytała nagle
Kiazu.
-
O tak to fajny pomysł - stwierdził radośnie Hachi.
-
Najlepszy możliwy - dodał równie radośnie Otachi.
-
Hehe ... no dobra ... - stwierdził Deti uśmiechając się.
-
Spoko.... jeszcze będziecie tego żałować. - dodał Myo szczerząc
kły.
-
Czemu nie polecimy? - zapytał nagle Hachi.
-
Wiesz Stary smoki muszą odpocząć i tak się mniej męczą...
odparł Deti.
Nagle
na na horyzoncie na plaży pojawiła się spora łódź, będąca
całkowicie na piasku. Kiedy nasi przyjaciele podjechali bliżej to
okazało się iż do dziobu tej łodzi przywiązane są liny tworzące
huśtawkę, na której bujają się i bawią dzieciaki.
-
Pomysłowe ... - stwierdziła Rina.
-
Potrzeba matką wynalazków. - odparł Myo.
-
Przyznam, że to niecodzienny widok - dodał Otachi.
************
-
Szkoda, że Kiazu tu nie ma... - stwierdziła Indi
-
Przynajmniej dobrze się pracuje ... nie gadacie przez cały dzień -
odparł Joe.
-
Niby tak, ale wiesz ja ich naprawdę lubię... a zwłaszcza Kiazu.
-
Żartujesz chyba ... po co Ci oni?
-
Nie nie żartuje ... wiesz nie patrze na to kim są ale to jacy są
... wiesz oni nie są tacy źli ... po za wyglądem nie różnią się
od nas niczym ... wiesz są na prawdę spoko ... nie trzeba być furą
aby być fajną istotą. - odparła z uśmiechem Indi.
************
Wszystkie
kosze zostały już zapakowane przeróżnymi rybami, innymi owocami
morza oraz mięsem.
-
Jak chcecie je dowieść tak aby się nie popsuły? - spytała Kiazu.
-
Normalnie ... Myo je schłodzi swoją mocą a ja za pomocą wiatru
zamknę je hermetycznie. - stwierdził Deti.
-
I spokojnie dojadą i będą nawet świeże - dodał Myo uśmiechając
się.
-
Sprytne ... - odparła Kiazu.
Nagle
dało się słyszeć jakieś podniesione głosy dochodzące z
restauracji obok.
-
CO TO JEST!?
-
Mysz ..
-
JAK TO MYSZ!?
-
No ... taki gryzoń ...
W
tym monecie wszyscy wyszli na zewnątrz zobaczyć co się dzieje.
Zaraz po wyjściu ich oczom przed restauracją ukazała się dwójka
kłócących się mężczyzn oraz zdechła mysz leżąca między nimi
na ulicy przed wejściem. Obaj są dobrze ubrani, jeden jest furą
wilka i jest bardzo spokojny, a drugi jest furą psa z oklapniętymi
uszami i bardzo krzyczy.
-
NO ALE CO ONA TU ROBI!?
-
Leży ...
-
CO ONA ROBI W RESTAURACJI!? JEJ TUTAJ NIE POWINNO WOGÓLE BYĆ!
-
O przepraszam, lecz restauracja zaczyna się tutaj. - odparł jeden z
mężczyzn pokazując ręką granice restauracji według której mysz
leżała już po za jej granicą.
-
Eh ... tyle krzyku o jedną mała mysz ... - stwierdziła ze
zdziwieniem Diuna.
-
Wiesz ten który krzyczy jest inspektorem, który wystawia zezwolenia
na prowadzenie restauracji ... - odpowiedział Myo.
-
I ta mała mysz może okazać się powodem do jej zamknięcia. -
dodał Deti.
-
Hehe ... to chyba jeszcze trochę potrwa. - stwierdził Otachi.
-
No na pewno oni się dopiero rozkręcają ... - dodał Hachi śmiejąc
się.
************
-
Słuchajcie teraz pojedziemy "Aurera Kikido", w końcu
zasłużyliśmy na porządny posiłek. - stwierdził Myo.
-
Dobra myśl Bro, kiszki to już mi marsza grają. - dodał Deti.
-
O TAK! - wykrzyknęli radośnie Hachi, Otachi i Kiazu.
Praktycznie
wszyscy już siedzą na swoich smokach i są gotowi do drogi
powrotnej. Tak naprawdę miejscami zamienili się tylko Hachi z
Otachim, gdyż Diuna rozłożyła się już wygodnie jako pasażer a
Kiazu ogólnie stwierdziła, że jest stanowczo za głodna aby
prowadzić, a Rina jeszcze nie wsiadła. Natomiast Kurai siedzi już
na magmowo-ognistym smoku i wyciągnięta lewą ręką w kierunku
wodnej neczanki. Jest on gotowy do pomocy przy wchodzeniu na
Vuotario.
-
Kurai ... czy mogłabym spróbować poprowadzić? - zapytała
nieśmiało dziewczyna.
Na
te słowa elektryczny neczanin przesunął się do tyłu, delikatnie
potakując głową. Następnie znowu wyciągnął lewę rękę w
formie pomocy. Rina uśmiechnęła się i podała mu swoją prawą
rękę. W tym momencie Kurai delikatnie uniósł ją do góry i tak
dziewczyna usiadła na na smoku jako prowadzący.
-
No jedna odważna - stwierdził Otachi uśmiechając się.
-
I to jeszcze ta najbardziej nie pozorna. - dodał Hachi.
-
Nie wiem czy to dobry pomysł... - wtrącił Myo.
-
Spokojnie zaufaj jej ... - odparła Diuna.
-
Właśnie w razie co Kurai tam też jest... - dodała uśmiechnięta
Kiazu.
Rina
zaczerwieniła się, chwytając za lejce. Tym czasem smok potrząsnął
głową tak, że całe jego ciało się trzęsło.
-
Łoł ... - wzdrygnęła się Rina.
-
Spokojnie ... aby dobrze jeździć na smoku musisz być dużo
bardziej spokojna niż na inuma czy jednorożcu... smoki dużo
bardziej reagują na emocje i na każe nawet najdrobniejsze zawahanie
... - stwierdził Kurai usztywniając trochę lejce.
W
tym momencie Vuotario uspokoił się, ale nadal coś mu nie pasowało
i kręcił niezadowolenie głową. Jednak nie robił tego aż tak
gwałtownie jak przed chwilą.
-
Słuchaj zamknij na chwilę oczy i weź kilka głębokich oddechów
... Ty i smok to jedno ... jego spokój to Twój spokój ... twoje
oczy to jego oczy ... - kontynuował Kurai.
Rina
posłusznie wykonała te polecenia. Reszta z uwagą śledziła jej
poczynania. Po dłuższej chwili smok jakby ją zaakceptował i
przestał się szamotać. W tym momencie wodna neczanka otworzyła
oczy, a smok swobodnie ruszył do przodu.
-
No nie źle ... Vuotario nie przepada za kobiecymi jeźdźcami. -
stwierdził z podziwem Deti.
-
Nawet Indi potrafi zwalić. - dodał Myo.
-
Dobrze teraz napnij trochę nogi i odchyl się lekko do tyły... -
powiedział Kurai.
Kiedy
Rina tak właśnie zrobiła, to smok rozprostował skrzydła i uniósł
się w powietrze, mocno uderzając skrzydłami. Tym czasem
elektryczny neczanin kontynuował dalej:
-
Teraz rozluźnij nogi, ale nie odchylaj się do przodu... cały czas
bądź luźna ... przesuwając się delikatnie na boki dasz smokowi
znać w którą stronę ma skręcić ... im gwałtowniejszy ruch
wykonasz tym gwałtowniej on zareaguje...dalej postępujesz jak przy
inuma....
W
tym momencie Rina lekko dotknęła smoka piętami, więc on powoli
ruszył do przodu. Reszta smoków też już była w powietrzu gotowa
do drogi.
-
Łał Siostra druga jazda i już jesteś w powietrzu. - stwierdził z
podziwem Hachi.
-
Nam to zajęło dłużej za nim dostaliśmy zgodę na lot... - dodał
Otachi.
-
Heh ... jak mamy jechać na farmę to nie miała innego wyboru. Po za
tym to jest absolutnie banalne. - wtrąciła leniwie Diuna.
-
Powiedziała ta co nawet nie spróbowała... - odparł Hachi.
************
Całkiem
spory budynek o biało piaskowych ścianach, kafelkowej białej
podłodze. Wszędzie poustawiane są czarne stoliki, czerwone kanapy
i fotele. Na wprost wejścia są ustawione dwie kasy, do których
stoją całkiem spore kolejki. Sprzedają tam różne rzeczy mięsa,
ryby, owoce, warzywa, sałatki, surówki, owoce morza. Jest tam
dokładnie wszystko co dusza zapragnie.
-
To co bierzemy? - zapytał Deti.
-
Nie wiem a tym w ogóle da się na jeść? - odparł Hachi.
-
O tak, dają naprawdę spore porcje smacznego jedzenia. -
odpowiedział Myo uśmiechając się.
-
Spoko my stawiamy. - dodał Deti.
-
Jesteście pewni? Przy Kiazu to się da zbankrutować ... -
dopowiedziała niepewnie Diuna.
-
Hehehe ... damy rade. - odparł Myo
Nagle
po podłodze przebiegło coś dużego i czarnego. Po chwili okazało
się, że to wielki szczur. Tuż za zwierzakiem biegnie czarna kocia
fura z krótkimi zielonymi włosami, wykrzykując:
-
WRACAJ NO TU!
Następnie
szczur wrócił z powrotem na zaplecze, a fura za nim. Cześć gości
wyszła, część się roześmiała z zaistniałej sytuacji, a część
nawet tego nie zauważyła zaistniałej sytuacji.
-
Yyyyyyy ... możemy zmienić lokal? - spytała z przerażeniem i
obrzydzeniem Diuna.
-
Słuchaj, może to dla Ciebie szok ale w tej restauracji podają
nawet szczury i wszystko tutaj jest świeże ... ten po prostu musiał
uciec. - odpowiedział Deti.
-
Przestań Diuna, idziemy jeść i koniec. - wtrącił Otachi.
-
Jak nie chcesz tu jeść to możesz głodować, ale nawet ja wiem, że
lubisz sobie dobrze podjeść. Nie marudź dziewczyno to nic złego.
- dopowiedział Hachi.
-
E tam nie potrzebuje ... - odparła Diuna. W tym momencie dało się
usłyszeć głośne burczenie w brzuchu, po czym Diuna dodała - No
dobra to co polecacie?
************
Nasi
przyjaciele siedzą przy jednym wielkim stole na półokrągłej
czerwonej kanapie i rozmawiając zajadają się pysznościami. Nagle
Hachi podwędził Diunie ostatnią kiełbaskę.
-
Ej to moje ... - stwierdziła Diuna z wyrzutem.
-
Już nie ... - odparł Hachi zjadając łup.
-
To była moja kiełbaska. - powiedziała Diuna grożąc pięścią.
-
Oj tam myślałem że już nie jesz ... - odparł Hachi szczerząc
kły.
W
tym momencie Hachi rzucony psychiczną mocą uderzył o ścianę. Po
chwili ziemisty neczańczyk rzucił w siostrę włócznia, a ta
odbiła ją księżycem który trzyma w dłoni, a następnie ruszyła
w pogoń za bratem krzycząc:
-
ODDAWAJ MOJĄ KIEŁBASKĘ!
-
Przecież i tak jej już nie jadłaś. - bronił się Hachi.
Nagle
oboje wybiegli na teren przed restauracją wyzywając się, krzycząc
i rzucając się różnymi rzeczami. W tym czasie reszta naszych
bohaterów jadła i rozmawiała jak gdyby nic się nie działo.
-
Pyszne jedzenie ... - stwierdził Otachi.
-
No i nawet całkiem syte - dodała Kiazu.
-
Chyba weźmiemy sobie coś na wynos, bo czeka nas jeszcze długa
droga. - stwierdził Deti.
-
Dobra myśl, ciekawe czy dostaniemy jakąś zniżkę? - wtrącił
Myo.
W
tle cały czas słychać krzyki i huki walki.
************
Piękne
krajobrazy rozchodziły się po horyzoncie w blasku zachodzącego
słońca. Delikatny ciepły wiaterek dawał ukojenie za równo
podróżnikom jak i smokom.
-
Hmmm... jakie wspaniałe powietrze ... - stwierdziła radośnie Kiazu
rozkładając szeroko ręce i zamykając oczy.
-
Tylko nie spadnij. - odparł Deti z uśmiechem.
-
Matko jak wy dajecie rade tak długo jeździć? - narzekał Hachi.
-
No mnie już od dawna cztery litery bolą... - dodał Otachi.
-
Kwestia przyzwyczajenia i wyrobienia ... Jak chcecie to w sumie
możemy zrobić przerwę.. - odparł Myo.
-
E tam ... nie wiem na co tak narzekacie mi tam całkiem wygodnie. -
wtrąciła Diuna wylegująca się na grzbiecie smoka.
-
No jakbym tak leżał to też by mi wygodnie było... - odpowiedział
Hachi.
-
To się leń ... ja Ci nie zabronię - odparła Diuna.
-
A może dla odmiany to Ty poprowadzisz smoka? - zapytał Myo.
-
Hmmm... nie .... zasłużyłam na odpoczynek. - odpowiedziała
leniwie Diuna.
-
A czym to się tak zmęczyłaś? - zapytała Kiazu.
-
No wstałam rano ... potem się leniłam ...
-
A to jak wiemy jest strasznie męczące... - wtrącił Hachi.
-
O to to ... no a potem mieliśmy trening na plaży i takie tam ...
zasłużyłam na odpoczynek. W sumie możemy gdzieś odpocząć -
kontynuowała Diuna.
-
No dobra to wylądujmy tam na polanie... koło strumienia -
stwierdził Deti pokazując, które miejsce ma namyśli.
************
-
Dzisiaj całkiem leniwie było ... - stwierdziła radośnie Diuna.
-
Dla kogo leniwie dlatego leniwie ... - odparł Hachi.
-
Dobra, koniec odpoczynku, jeszcze daleka droga przed nami. - wtrącił
Deti wyciągając liny z koszy.
-
Widzę, że czytasz w myślach Bro... Rina teraz niech prowadzi Kurai
dobrze? - dopowiedział Myo.
-
No spoko ... - odparła zdziwiona dziewczyna.
W
tym momencie Deti i Myo przywiązali liny do swoich smoków jak i do
Wind.
-
A to po co? - spytał zdziwiony Otachi.
-
Dla bezpieczeństwa ... zaraz będzie całkiem ciemno ... a z całym
szacunkiem wy dwaj nie jesteście na tyle gotowi aby jeździć po
ciemku ...- odpowiedział Myo.
-
Dzięki tym linom Wind będzie reagować zarówno na komendy jak i
będzie grzecznie lecieć za nami. Zero ryzyka, że się zgubicie czy
że coś innego się stanie.. - dodał Deti.
-
Rozumiem, całkiem sprytne.... - odparł Hachi.
-
Hmm... Diuna pomóż mi ... - stwierdziła nagle Kiazu.
-
JA!? - odpowiedziała bardzo zdziwiona Diuna.
-
Tak Ty! ... słuchaj zrób ze mną małe ogniki aby oświetlić nam
drogę.- odpowiedziała Kiazu.
-
A trzeba było tak od razu.... - odparła Diuna przymykając lekko
oczy.
W
tym momencie wkoło naszych przyjaciół pojawiła się masa
niewielkich światełek przypominających i zachowujących się jak
świetliki oraz masa czerwonych ogników. Razem na pewno będą
doskonale oświetlać drogę.
-
Świetny pomysł... - stwierdziła Rina z uśmiechem.
-
No proszę i Diuna nawet się do czegoś przydała. - wtrącił
Hachi.
-
Ej ... jestem najpotrzebniejszym członkiem drużyny. - odparła
Diuna.
-
Tak, Tak Leniuszku ... jesteś. - dopowiedział Myo.
-
No a nie? - spytała Diuna.
-
Oczywiście, że jesteś ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
************
Piękne
przejrzyste niebo z milionem wspaniałych gwiazd. Chłodny zimny
wietrzyk wspaniale orzeźwia. Świetliki zrobione przez Diunę i
Kiazu doskonale oświetlają drogę. Całość scenerii tworzy
całkiem romantyczny klimat pełen zachwytów i uniesień. Neczanki
siedzą z przodu mimo iż nie prowadzą. Diuna w cieple czasami
przysypia, jednak Myo ją przebudza, głownie dlatego iż kiedy
neczanka odpływa w świecie snów to znikają świetliste świetliki.
Kiazu świetnie się bawiła swoimi płomykami, zapalając tu i tam
nowe, oraz poruszając nimi tak aby imitowały żywe świetliki. Ta
prosta zabawa sprawiała o dziwo sprawiała jej wiele radości.
Natomiast Hachi, Otachi i Bliźniacy rozmawiają o wszystkim i o
niczym, co i raz się śmiejąc.
-
Ja pamiętam jak któregoś dnia prowadziliśmy wideo rozmowę, z
Volaure u Indi w pokoju bo to było jedyne spokojnie miejsce w
domu.... - stwierdził Myo.
-
Tak, też to pamiętam ... i jakoś po chwili rozmowy do pokoju
weszła Indi w samym ręczniku.... - dodał Deti.
-
Na wstępie uprzedziliśmy ja że prowadzimy video rozmowę. - dodał
Myo.
-
W tedy ona trzasnęła drzwiami, nie wiele się tym przejmując ... -
dopowiedział Deti.
-
A Volaure powiedział, że "Panowie, Młodociane mnie naprawdę
nie interesują ...." ... Heh w tedy jeszcze nie wiedzieliśmy o
co chodzi dopiero jak dodał, że "Indi, proszę ubierz się"
- stwierdził Myo.
-
Dopiero wtedy zobaczyliśmy iż nasza siostra przytrzasnęła sobie
ręcznik i że stoi totalnie naga, podczas video rozmowy. -
dopowiedział Deti.
-
Hehe... niezła wtopa - wtrącił Hachi śmiejąc się pod nosem.
-
No całkiem poważna, ale dzisiaj sama też się z tego śmieje. -
odparł Myo.
-
Chociaż wtedy to się prawie nie spaliła ze wstydu. - dodał Deti.
W
tym samym czasie Kurai delikatnie odchylił Rinie włosy, a neczanka
aż zadrżała i opuściła aparat fotograficzny na swoje kolana. Jej
oczy zrobiły się duże i nie spokojne, a jej twarz zaczęły zdobić
wspaniałe czerwone rumieńce. Okazuje się, że elektryczny
neczańczyk pieścił jej szyje drobnymi długimi całusami.
Począwszy od lewego policzka a skończywszy na jej lewym ramieniu,
powolne i spokojne buziaki powodują wspaniałe ciepłe i przyjemne
ciarki rozchodzące się po całym ciele dziewczyny.
-
Hej Rina zrobiłaś dzisiaj jakieś fajne zdjęcia? - zapytała nagle
Kiazu.
W
tym momencie Kurai zaprzestał tego co robił do tej pory, a Rina
odparła łamiącym się głosem i uśmiechając się:
-
Co? ... a tak ... Jasne ... podczas tego lotu wśród "świetlików"
też robię.
-
Super, nie mogę się doczekać kiedy je obejrzę. - odparła
zadowolona Kiazu.
-
Ostatnie jest dobre. - stwierdził chłodno ale stosunkowo przyjaźnie
Kurai.
-
Mówisz o tym? - zapytała Rina pokazując zdjęcie.
Srebrno-biało
włosy neczaniń zajrzał ukochanej przez ramie, a następnie
potakująco kiwnął głową, a Rina powiedziała:
-
Rzeczywiście szyło lepiej niż sądziłam...
-
To jutro czekam na chwalenie się fotami. - odparła Kiazu z
uśmiechem.
************
Późny
wieczór. Smoki są już rozładowane, nakarmione i napojone.
-
Nie wiem jak wy ale ja jestem mega głodny i idę przeszukać
kuchnie. - stwierdził Deti z uśmiechem i zacierając ręce.
-
Idę z Tobą Bro ... a wy idziecie? - zapytał Myo.
-
JASNE! - Wykrzyknęli radośnie Kiazu, Otachi i Hachi.
-
No dobra ... w sumie czemu nie ... - odpowiedziała Diuna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz