czwartek, 27 listopada 2014

Epizod 97


Legenda jako punkt zaczepienia”


Pokój Riny. Wodna neczanka leży na brzuchu na podłodze, a na jej łóżku leży Diuna. Dziewczyny przeglądają jakieś czasopisma i rozmawiają.
- Ej Rina i co z tymi poszukiwaniami stwora dla mnie? - spytała Diuna.
-Szczerze dość marnie ... przepraszam ... - odpowiedziała speszona Rina.
- A ponoć to ja się lenie ... a Hachiemu znalazłaś stwora praktycznie od razu ... - odpowiedziała jej siostra z pretensjami.
- Przepraszam ... szukałam naprawdę ... z Hachim to był totalny przypadek ... ciężko jest znaleźć jakiś trop ... na świecie jest masa różnych dziwnych miejsc i ogromna ilość tajemniczych stożeń ... ciężko stwierdzić, że to może być to a nie inne... po za tym mam trochę rożnych zajęć ...
- Aha akurat ... przecież pracujesz w klinice u Hetto i całe dnie siedzisz w jakiś dziwnych kolorowych tabelkach przypominających grę... zawsze kiedy potrzebujesz to masz wolne ... skoro nie możesz czytać podczas obijania się w klinice to może chociaż weźmiesz dzień wolny i poszukasz mi wreszcie mojego stworzenia?
- Przepraszam ... ja naprawdę go szukam ... - odpowiedziała bardzo speszona Rina.
- Diuna daj jej spokój... - wtrąciła Kiazu wchodząca bez pukania. Kiedy usiadła wygodnie na podłodze mówiła dalej - I tak będziesz miała bestie prędzej niż ja...
- Jasne, Twoje pewnie siedzi w jakimś wulkanie i grzecznie czeka i pewnie ona już wie nawet gdzie. Mam racje? - odparła Diuna.
- W wulkanie raczej na pewno go nie ma ... jedyne czynne wulkany są na Desteoms i Bromano ... ale od lat są one ... że tak powiem "oswojone" i ich energia, lawa i magma są perfekcyjnie wykorzystywane .... jeśli żyło w nich jakieś stworzenie to już na pewno go tam nie ma ... - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Ej to dla niej już szukałaś a dla mnie nie? - odparła Diuna.
- To nie tak szukałam ... naprawdę ... ale ognista bestia kojarzy się z wulkanami więc mimo chodem to sprawdziłam ...- odpowiedziała speszona Rina.
- Diuna wrzuć na luz, widzisz, że dziewczyna się stara czepiasz się o nie wiadomo co ... ciągle czyta różne książki i inne takie ... zobacz nawet teraz pod czasopismami ma książkę z tajemniczymi miejscami. Nie gorączkuj się tak ... jeśli ktoś tu się powinien denerwować to ja ... słuchaj Rina daj jej tą książkę niech sama szuka ... - wtrąciła Kiazu.
-Nie ...no dobra przepraszam ... ale zwierzaka dla Hachiego tak szybko znalazłaś.... - odparła spokojnie Diuna.
- To był przypadek.... - dodała speszona Rina, po czym dopowiedziała śmielej - A widziałyście już te fajne botki w tym numerze i super kieckę w tym?
- Jeszcze nie ... pokaż... - stwierdziły zgodnie siostry dobierając się do kolorowych czasopism.
- ufff...


************

Kiazu dzisiaj ma niezwykła sesje w swojej pracy. Dzisiaj ma robione zdjęcia do reklamy biżuterii i ma robione zdjęcia typu beauty. Są to zdjęcia, które mają na celu pokazanie modelki w atrakcyjny, jak najlepszy sposób i z fashion (czyli są wykorzystywane do promocji kosmetyków do makijażu, biżuterii, okularów). Tego typu zdjęcia zawsze pokazują twarz modelki z bliska, więc makijaż i fryzura w takich sesjach są szczególnie ważne. Mimo podobieństwa to to nie są zdjęcia portretowe. Mają one zasadnicza różnicę. Zdjęcia portretowe osoby takie jakie są naprawdę, beauty natomiast pokazuje osoby w taki sposób jaki chcemy, żeby wyglądały w danej chwili. A co za tym idzie zupełna zmiana fryzury i makijaż, który bardziej nadaje się na bal przebierańców niż na zwykły dzień. Kiazu siedzi na wprost fotografa ze swoim hipnotyzującym spojrzeniem. Jej piękne grafitowe włosy są spięte w sztywnego kucyka, który wygląda zupełnie jakby był zrobiony na mokrych włosach. Jej inne uszy, lekko wystają spod jej włosów, jednak nikt nie zwraca na nie uwagi. Ma mocny brązowo-niebiesko-biały makijaż, a jej oczy są iście kocie i bardzo podkreślone. Całości dopełniają lekko otwarte usta w kolorze mocnego różu wpadającego w czerwień. Dziewczyna ma swoją prawą rękę ma delikatnie opartą o swój policzek. Rękę tą zdobią trzy wymyśle pierścienie z białego złota oraz kilka w miarę prostych bransoletek.
- Kiazu skarbie, wiem że potrafisz być bardziej uwodzicielska... o to to ... SUPER! ...


************

Przedpokój w mieszkaniu dziewczyn. Wodna neczanka zakłada buty i sprawia wrażenie, że szykuje się do wyjścia. Ubrana jest ona w granatowe spodnie jeansowe o długich i dzwonowatych nogawkach. Do tego ma zwykłego, prostego i luźnego niebieskiego T-shirta na krótki rękaw.
- Wychodzę... - stwierdziła nagle Rina.
- O gdzie idziesz? - spytała Diuna, wychodząc z kuchni i popijając sok.
- Zaprosiłem ją na Zekeren. - wtrącił Volaure, który właśnie się pojawił w przedpokoju.
W tym momencie Rina przywitała się z księciem, tak jak ona to zawsze robi.
- Aha ... Siostra pamiętasz, że masz chłopaka? Ciekawe czy wie, że wychodzisz z nim ... myślę że jakby ktoś mu tak przypadkiem o tym powiedział to nie byłby zachwycony ... - odparła Diuna.
- Pamiętam ... - odpowiedziała Rina, następnie wyjęła z kieszeni telefon i powiedziała - Proszę ... jak chcesz to zadzwoń do niego ...
- Nie dzięki. - odparła Diuna, podchodząc do księcia. Następnie przywitała się z Volaure pocałunkiem w policzek, po czym udała się z powrotem do kuchni mówiąc z lekka pretensją w głosie - Ciekawe rzeczy robisz zamiast szukać bestii dla nas ...
- Mała chcesz lecieć z nami? - wtrącił książę.
- Nie dzięki, później idę do pracy.
- Co ją ugryzło? - zapytał Volaure.
- Później Ci powiem ... - odparła speszona Rina.
Księże jednak nic nie odpowiedział. W tym momencie oboje znikli z przedpokoju.

************

- Ah jakie to super uczucie spać wreszcie do południa. - powiedział Otachi przeciągając się w kuchni dziewczyn.
- O tak to naprawdę genialne uczucie. Dobrze że Kronos dał nam kilka dni spokoju, bo ma do załatwienia jakieś smocze sprawy. - dodał Hachi siedzący przy stole.
- Szkoda, że Kurai też znikł na te kilka dni. - dopowiedział Otachi.
- E tam ja się nawet ciesz, żadnego trenera na karku. - wtrąciła Diuna siedząca również w kuchni.
- A właśnie Diuna, kiedy obiad? - zapytał Otachi.
- Nie wiem Rina gdzieś sobie polazła z Volaure, więc pewnie jak sami ugotujemy. - odparła Diuna.
- Heh, lipa ... czyli Rina jest na Zekeren... no spoko ... macie coś do jedzenia? - stwierdził Otachi.
- A nie wiem ... ale raczej nic ciekawego ... zresztą sam zobacz.... - odpowiedziała Diuna.
- Dobra ja zobaczę - stwierdził Hachi, udając się do lodówki.
Kiedy ją tylko otworzył uśmiechnął się radośnie i powiedział:
- Nie no Rina jest zajebista....
- Niby czemu? - spytała Diuna.
- W lodówce jest przygotowane śniadanie dla nas ... jakieś przekąski oraz obiad dla nas wszystkich ... a i jest nawet jakiś deser i drugie trzy drugie śniadania do pracy... - odparł Hachi stawiając wielką tacę z kanapkami na stole i już się jedną zajadając.
- Przyznam, że tego się nie spodziewałam- odparła z podziwem Diuna.


************

- I dlatego się złości, a ja naprawdę nią mam już pomysłu gdzie szukać bestii dla niej i dla reszty ... - stwierdziła nieśmiało Rina, idąc białym korytarzem koło palącego księcia.
- Rozumiem, wiesz bestie żywiołów można znaleźć w naprawdę dziwnych miejscach. Może znajdziesz coś ciekawego w naszych księgach. - odparł Volaure, po czym się zaciągnął wypuścił wolno dym i kontynuował - hmmm... bestii z mocami psychicznymi szukałbym na pewno w jakiś jaskiniach ... ewentualnie w suchych ciemnych miejscach ... te bestie kojarzą mi się z wężami, pająkami, nietoperzami ... No nic .. to tutaj, nasza mała biblioteka jest tu za tymi drzwiami.
W tym momencie elektroniczne drzwi otworzyły się i zapaliło się w pomieszczeniu światło. Po środku niewielkiego pokoju stał stolik z komputerem, a przed nim stał wygodny fotel. w tym pomieszczeniu nie ma okien, a wszystkie ściany pokryte są tapetą, która symuluje półki pełne książek.
- Komputer? - spytała ze zdziwieniem Rina.
- Owszem, są na nim w formie elektronicznej wszystkie książki jakie posiada Zekeren, oraz zaawansowany program do szukania.
- Przyznaje, że tego się nie spodziewałam... dzięki ... - odparła Rina.
- Baw się dobrze, przepraszam Aniołku ja muszę już iść, jak byś czegoś potrzebowała to daj znać.
- Dobrze... dzięki książę ...
W tym momencie Volaure wyszedł a Rina zasiadła do komputera.


************

- Hej jest ktoś w domu? - spytała głośno Kiazu, zamykając za sobą drzwi.
Neczanka jednak nie dostała odpowiedzi. mieszkanie było totalnie puste. Nie wiele myśląc dziewczyna zdjęła buty i udała się do swojego pokoju. Tam na posprzątanym biurku znalazła czystą szklankę, która przytrzymywała kartkę papieru. Po chwili Kiazu podeszła bliżej i wtedy okazało się, iż jest tam coś napisane, wzięła więc ją w rękę i zaczęła czytać w myślach i udając się do kuchni :
- Kiazu! Ja jestem na Zekeren i przeglądam tamtejsze księgi, może coś znajdę na temat bestii żywiołów. Hachi, Otachi i Diuna, zapewne są już w pracy. W lodówce zostawiłam obiad i deser dla Ciebie....
W tym momencie Kiazu spojrzała do lodówki i nie znalazła w niej niczego co by przypominało jaki kol wiek obiad.
-
Jakby jednak te głodomory zjadły wszystko, to w chłodziarce jest odłożona porcja specjalnie dla Ciebie.... Kochana ... jak zawsze myśli o wszystkim ... Aha Volaure powiedział, że jak masz ochotę wpaść na Zekeren to spoko tylko, że on dzisiaj nie ma za dużo czasu, ale w wolnej chwili może po Ciebie wpaść... a następnie nas odstawić ... Hmm... czemu by nie całkiem fajna myśl, tak połazić po sklepach na Zekeren i pokupować ciuchy i takie tam ... hmm... ale najpierw pycha obiadek!


************

Rina siedzi przed komputerem już kilka godzin i bardzo uważnie czyta jakieś książki.
- I jak idzie? - odezwał się nagle głos zza jej pleców.
Zaczytana neczanka aż podskoczyła do góry, następnie gwałtownie się odwróciła. W tym momencie jej oczom ukazał się uśmiechający się przyjaźnie książę.
- Nie strasz mnie tak ... - odparła dziewczyna.
- Przepraszam Aniołku, znalazłaś coś ciekawego?
- Niestety nie ...
- Wiesz co, trochę o tym myślałem i mam pewien pomysł ... mogę coś wpisać?
- Jasne ... - odparła Rina wstając.
- Nie, nie ... spokojnie siedź .... - odpowiedział szybko książę następnie stanął za neczanką i tak, że ona siedziała zarumieniona między jego ramionami.
Po chwili książę, jakimś dziwnym i nie znanym pismem wpisał w wyszukiwarkę jakaś frazę i rozpoczął szukanie.
- Volaure, czy mogę wiedzieć co napisałeś? - spytała Rina uważnie obserwując jak książę sprawnie porusza się po stronach zapełnionych dziwnym pismem, które przypomina jakieś szlaczki czy inne węże.
- Owszem, możesz napisałem 'Rajski Ptak" w języku z Zekeren.- odparł władca.
- Hmmm....?
- Przypomniała mi się pewna ... hmm... nazwijmy to legenda .... i jej szukam ...
- Aha ... brzmi co najmniej tajemniczo ...
- Lubie tajemnice .. - odparł zaczytany książę z uśmiechem, a po chwili dodał uradowany - Mam znalazłem to jest to ...
- Wybacz nie umiem czytać tych waszych wężyków esów floresów .... - odpowiedziała ze zdziwieniem i zmieszaniem Rina.
- O przepraszam Aniołku, uleciało mi z pamięci .... już Ci tłumacze... Tu jest napisane, że na planecie zwanej Beluora jest Kryształowy pałac w którego podziemiach jest kryształowa jaskinia. Ponoć kiedyś mieszkał tam władca, któremu spełniał się każdy sen. Wszystko co mu się śniło pojawiało się w grocie pod jego wielkim pałacem z tym zastrzeżeniem, że w momencie jak się pojawiało to stawało się czystym kryształem. Ponoć temu władcy przyśnił się kiedyś rajski ptak, który pojawił si w centralnej części jaskini, był on chlubą tego władcy i według doniesień jest tam więcej magicznych stworzeń niż gdzie kol wiek indziej na świecie.
- Hmmm... możliwe ale ten bogacz pewnie nas nie wpuści na teren swojego pałacu.
- Władca i jego świta nie żyją, zostali zamieni w kryształ, planeta jest opustoszała i ponoć nawiedzona. Nie wiem ile jest prawdy w tej całej historii, ale myślę że możecie zajrzeć na Beluora i tam poszukać bestii żywiołów.- odparł książę z uśmiechem.
- Łał to brzmi naprawdę super... ale ... ale czy to wszystko nie jest martwe?
- Może, a może nie. Wiesz taka jedna Sumi, która widziała przyszłość kiedyś miała wizje ... "Życie zaklęte w trumnie jakby ze szkła, po wieki będzie silne... księżyc, magia, żywioły cztery i ptak rodem z najskrytszego raju dadzą nowe życie po za szklanym więzieniem" ...
- Hmm... myślisz, że to może być o tamtej grocie?
- Owszem, jestem przekonany, że możecie to sprawdzić, nawet jeśli nic tam nie będzie to i tak zobaczycie naprawdę ciekawe miejsce. - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
- No spoko dzięki za pomoc. - odparła radośnie Rina przytulając się do władcy.
- Spoko, podziękujesz jak coś tam znajdziecie. - odparł książę mrugając okiem.
- Chyba wiem co masz na myśli ...
- No proszę jaki domyślny Aniołek - odparł Volaure szczerząc kły, po czym dodał - To co jak znajdziecie tam coś wartego uwagi to po powrocie popieścisz mnie tak jak na imprezie ok?
- No spoko ... umowa stoi ...
- To mam nadzieje że znajdziecie tam coś wartego uwagi.. Hmmm... O ile dobrze pamiętam to Kurai teraz powinien załatwiać jakieś sprawy ze smokami ... Mam racje?
- Tak, nie będzie go przez kilka może kilkanaście najbliższych dni.
- Szkoda, to przekaż mu proszę jak wróci, że czekam na niego. Dobrze?
- Spoko …
- No to wychodzi na to że to ja mam was tam podrzucić.
- No jakoś tak o ile to nie będzie problem ...
- Problem jaki problem, ściągnę Twoje rodzeństwo tutaj,a potem na Beluora. W miedzy czasie ustawie tam kurs.
- Fajnie ... jesteś wielki wiesz?
- Oj tam oj tam ... to co idziemy po Kiazu a potem coś zjeść?
- Oki ... - odparła radośnie Rina.


************

Długim białym korytarzem idzie radośnie Kiazu. ubrana jest w czerwoną, krótką i obcisłą sukienką z dobrze dopasowanym, sztywnym gorsetem. Dodatkowo ma czarną torebkę na lewym ramieniu oraz czarne szpilki na naprawdę sporym obcasie. Jest ona obładowana masą toreb z przeróżnych sklepów odzieżowych. Nagle coś złapało ją za prawą rękę i usłyszała znajomy głos.
- Pani pozwoli.
Dziewczyna gwałtownie się odwróciła, pościła zakupy i uśmiechnęła się przyjaźnie. Jej oczom ukazał się elegancko ubrany mężczyzna o ciemnych, granatowo szarych włosach z niebieskimi przebłyskami oraz z pięknymi i bardzo przyjaznymi oczami o cudownym brzoskwiniowym kolorze. Ubrany jest on w elegancki czarny frak. A w prawym ręku trzyma laskę z okrągłą buławą.
- Yay ... Siemasz! Jak miło Cię widzieć. - stwierdziła nagle radośnie Kiazu.
- Witam, również miło Cię zobaczyć. - odparł przybysz całując neczankę w prawą dłoń, a po chwili kontynuował - Pozwolisz proszę, że przejmę te zakupy od Ciebie?
- Jasne spoko, co Cię sprowadza na Zekeren, czyżby kolejny turniej?
- Nie tym razem nie, przyjechałem typowo bez celu. A nowy turniej interesujący dla mnie zaczyna się chyba jakoś w przyszłym miesiącu. Teraz trwa chyba jakiś turniej dla młodzików, czy coś takiego.
- O jak to brzmi dla młodzików, z tego pewnie każdy starszy ode mnie co?
- Zaiste pewnie tak.
- Zobaczysz zdobędę odpowiedni wiek i wystartuję a potem wygram w pięknym stylu.
- Heheh ... Tego Ci życzę, chociaż najpierw musisz zdobyć wspaniałego rumaka i nauczyć się jeździć.
- Ciiiii ... szczegóły ... szczegóły ... - odparła Kiazu mrugając okiem.
- No tak, w sumie racja. - odparł przybysz z uśmiechem, a następnie dodał - Słuchaj Kiazu sama przyjechałaś na Zekeren?
- Nie, Rina jest jeszcze ze mną.
- Rina? Wybacz nie kojarzę imienia.
- Nagroda, Ona była nagrodą na turnieju podczas którego się poznaliśmy.
- Ah, to to mówi mi znacznie więcej. Czyli to prawda że to Kurai ją wygrał.
- Tak i to w pięknym stylu.
-Pewnie tak, przyznaje że zbieram się aby obejrzeć nagranie z tej finałowej walki, ale brak czasu doskwiera, lecz któregoś dnia na pewno ja obejrzę cała.
- A nie oglądałeś jej wtedy?
- Niestety nie było mi dane.
- A no tak. Teraz sobie przypominam, zostałeś ciężko ranny podczas półfinałowej walki.
- Tak dokładnie, nie rozmawiajmy proszę o tamtej walce.
- Spoko... rozumiem bolesna sprawa.
- To gdzie Cię odprowadzić z tymi zakupami?
- Hmmm... do hali restauracyjnej... Tej gdzie zabrałeś kiedyś mnie i Diunę.... umówiłam się tam z Volaure i Riną, może chcesz się przyłączyć?
- Nie chciałbym przeszkadzać, ale chętnie odprowadzę.
- Oj tam jakie przeszkadzać, napisze do nich SMS i po kłopocie.- stwierdziła Kiazu śmiejąc się i mrugając okiem.
- Skoro tak to chętnie skorzystam. - odparł przybysz z uśmiechem.

************

Wspaniała restauracja utrzymana w ciepłych przyjaznych kolorach - brązu, czerni, bieli i tak zwanej "kawy z mlekiem". Duży okrągły stół przykryty śnieżnobiałym obrusem a w koło niego wielka i wygodna, okrągła czarna kanapa wbudowana w jasnobrązową ramę. Przy tym stole zasiada już luzacko Volaure , a na wprost niego siedzi Rina. Natomiast po prawej stronie księcia zasiada Ery, obok której zasiada Sachiner. Po chwili do stolika podeszła Kiazu, ze swoim towarzyszem.
- ERY! - Wykrzyknęła radośnie Kiazu rzucając się przyjaciółce na szyję.
- KIAZU! - odparła równie radośnie druga wybiegając za stolika.
Obie dziewczyny radośnie piszczały i skakały. W między czasie jej towarzysz podszedł do stolika i postanowił przywitać się z resztą.
- Witam panowie.
- O siemasz Stary co za spotkanie, proszę siadaj. - stwierdził książę podając rękę przybyszowi.
- Cześć. - stwierdził przez zęby Sachiner, również podał rękę przybyszowi.
Jednak zaraz po uścisku dłoni, Sachiner ukradkiem wytarł swoją rękę w obrus. Następnie elegancki przybysz podszedł do Riny i delikatnie się pokłonił, wziął dziewczyną za prawą rękę i pocałował jej dłoń. Wszystko to zrobił z taką to z wielką elegancją i bardzo dystyngowanie, a następnie powiedział:
- Droga Pani jestem Carmen.
- Rina... - odparła dziewczyna czerwieniąc się.
Po chwili biesiadnicy przesiedli się trochę i tak na jednym brzegu siedzi Rina, obok niej Sachiner, dalej, Ery, Kiazu, Volaure i na drugim brzegu siedzi Carmen.

************

- Rina znalazłaś coś ciekawego? - spytała nagle Kiazu.
- Chyba tak... - odparła nieśmiało Rina.
- No dawaj ... powiedź coś więcej. - ciągnęła Kiazu
- Rajskiego Ptaka ... - odparła Rina.
- Przepraszam, że się wtrącam Panienko ale mówisz, że znalazłaś rajskiego ptaka? - wtrącił Carmen.
- Nie do końca.... w sumie to ...
- Daj spokój Carmen przecież wszyscy dobrze wiemy, że to majestatyczne zwierze po prostu nie istnieje. Nikt go nigdy nie widział, a tym bardziej nie posiadał. - wtrącił stanowczo Sachiner.
- Ponoć był taki który go miał. - odparł księże.
- Bajka jakich wiele, nie sądzę aby to była prawda. - dodał Sachiner.
- Ale przyznaj padalcu, że sam pałac istnieje. - wtrąciła Ery.
- Ropuszko, nikt Cię o zdanie nie pytał, ale przyznaje istnieje. - odparł Sachiner.
- A co będziesz robić jakieś zdjęcia czy coś? - spytała nagle Ery.
- Pewnie tak... - odpowiedziała speszona Rina.
- Zdjęcia? - zapytał Carmen.
- Tak Kiazu opowiadała, że Rina amatorsko zajmuje się fotografią i takie tam, więc założyłam że chce zrobić mu zdjęcie. - odpowiedziała z uśmiechem Ery,a potem powiedziała - Słuchaj nie liczyłabym na to, polecam kryształowy pałac bo myślę, że zdjęcia będą przednie ale na rajskiego ptaka bym nie liczyła, nie sądzę aby on istniał.
- A jak by istniał? - spytała Kiazu.
- Phi ... nie liczył bym na to... - wtrącił Sachiner.
- Stul paszcze ryjówko. - skarciła inkuba Ery, a potem dodała - Jakby istniał to pewnie byłby potężną bestia dla kogoś władającego wiatrem.
- A ja uważam, że nie był by dobrą bestią. Ponoć to właśnie Rajski Ptak dał moc królowi Beluory tę senną moc, spełniania snów czy czegoś takiego. - wtrącił Carmen.
- Nie sądzę aby był on tak głupi aby zaryzykować taką rzecz, w końcu ponoć jest tam zaklęty w kryształ. - dodała Ery.
- E tam, ja uważam, że jeśli jest tam jakieś pomnik ptaka to został on zbudowany ręcznie i bez jakiej kol wiek duszy. Wszystko to to jedna wielka ściema - wtrącił Sachiner.
- Ja tam byłam zwiedzać i w pałacu na pewno są kryształowe posągi przeróżnych ogromnych zwierząt, ale przyznaje że żadnego ptaka nie widziałam - stwierdziła Ery.
- No widzisz żmijko, pewnie czułaś się tam jak w domu wśród tych wszystkich węży pająków i innych robali. - stwierdził Sachiner.
- Haha. Ty mi lepiej powiedz jak stamtąd uciekłeś, bo jestem pewna że jesteś największym obrzydlistwem jakie kiedykolwiek widziałam. - stwierdziła złośliwie sukub.
- Ropuszko,też Cię kocham. - odparł Sachiner.
Ery oburzyła się na te słowa i między tą dwójką nawiązała się kłótnia na całego, ale utrzymana w ich niepowtarzalnym klimacie. Nie zwracając na to uwagi reszta rozmawiała dalej.
- Z tym się zgodzę, są tam piękne posągi. Słyszałem, że są tam kobry, wielkiego koty i inne wspaniałości. Będziesz miała dużo ciekawych zdjęć, chociaż to co opowiadają o Beluora to tylko legenda aby ściągać ciekawskie istoty. - stwierdził Carmen.
- Pewnie tak ... - odpowiedziała nieśmiało Rina.

************

- Przyznaję, że ubrana w zwyczajne ciuchy jest stanowczo mniej kusząca ... ale jej oczy są naprawdę powalające i wręcz oszałamiające ... mógłbym w nie patrzeć godzinami ... to ja powinienem ją wygrać ... i już dawno powinienem zasmakować jej energii ... przecież mogę to zrobić teraz ... wszyscy się dobrze bawią więc na pewno nikt nie zwróci uwagi jak ukradnę jej trochę energii... - rozmyślał Sachiner uważnie przyglądając się Rinie, jak i innym biesiadnikom. Dziewczyny radośnie chichotały i rozmawiały z księciem i Carmenem. Nagle Sachiner zauważył coś dziwnego. Volaure nie przerywając rozmowy, lewą ręką, która była oparta o stół, jakby groził inkubowi palcem. - Tak, problemem jest książę. "- Bądź grzeczny, i pamiętaj im dalej się posuniesz podczas jakiego kol wiek gwałtu na Zekeren, tym dalej posunę się i ja. A tego chyba nie chcesz?" - W tym momencie inkub się delikatnie zatrząsł. Tak doskonale do pamięta i nadal wzburza w nim obrzydzeniem. - Przyznaję chciałbym skosztować ten świat i zobaczyć jak smakuje ... jednak nie chce mieć z nim do czynienia... Jednak pomarzyć sobie o tej energii zawsze mogę... tego nie może mi zabronić.

************

Mimo późnego wieczoru imprezowicze bawią się w najlepsze. Wszyscy przenieśli się do jednej z komnat księcia, który czasami znikał gdyż wzywały go jakieś ważne sprawy. Jednak mimo jego braku Sachiner był grzeczny i niczego nie kombinował chociaż cały czas uważnie obserwował Rinę. Cała noc minęła imprezowo i spokojnie. Rano Volaure tak jak obiecał przeniósł na Zekeren, Diunę, Otachiego i Hachiego.
- Czyli jakaś stara legenda ma być naszym punktem zaczepienia w szukaniu bestii żywiołów? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- Na to wychodzi...- stwierdziła Rina.
- Diuna nie narzekaj, lepszy taki punkt zaczepienia niż żaden. - wtrącił Otachi.
- No w sumie racja ... może coś tam będzie ... - odparła z lekkim zrezygnowaniem Diuna.

************

Późnym rankiem większość neczan jeszcze śpi. Każde z nich miało bezsenną noc, a co za tym idzie chcą się przespać zanim dolecą na Beluora. Volaure od rana gania po spotkaniach, a Rina w tym czasie, przygotowała śniadanie dla wszystkich i poszła do biblioteki szukać jeszcze jakiś informacji. Siedzi przy zgaszonym świetle przed komputerem, który daje jedyny jasny blask w pomieszczeniu. Nagle do pomieszczenia wpadł blask z korytarza, za nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wchodząca osoba zapaliła światło i powiedziała:
- O przepraszam, nie wiedziałem, że zajęte.
- Spoko, już skończyłam. - odparła neczanka, wyłączając to co przeglądała i odwracając się.
W tym momencie jej oczom ukazał się przystojny ale dość chudy mężczyzna średniego wzrostu o pięknych brązowych oczach w odcieniach jasnego piwa i zadbanych, ulizanych blond włosach. Przybysz poza oczami ma typowo aralska urodę. Jest ubrany w eleganckie czarny spodnie wyprasowane w kant oraz krwistoczerwoną koszulę, na krótki rękaw.
- Ooo ... cześć - stwierdziła zaskoczona Rina.
- O Witaj, nie spodziewałem się tu Ciebie. Nadal szukasz ciekawych miejsc na zdjęcia.
- Mniej więcej tak... wybacz Sachiner muszę już lecieć ... - odpowiedziała speszona neczanka.
- A gdzie się tak śpieszysz? - zapytał z ciekawością Sachiner.
- Na walkę smoków ... niedługo się zacznie ...
- E tam nic ciekawego, młodziki walczą. Pewnie tam niektórzy mają potencjał ale młodziki nie są ciekawi ...
- Być może ... ale nigdy nie widziałam walki smoków... a teraz mam okazję taką zobaczyć - odpowiedziała bardzo nieśmiało Rina.
- W takim układzie, życzę abyś się nie rozczarowała. Może Cię doprowadzić na zawody? - zaproponował szarmancko Sachiner.
- Skoro chcesz ... - odpowiedziała niepewnie i nieśmiało Rina.

************

Kiazu leży sobie wygodnie na wielkim łóżku. Nieopodal niej na tym samym łóżku jeszcze śpi Diuna. Po chwili ognista neczanka leniwie się przeciągła i następnie wstała. Ubrana jest w jakiś zwykły zielony T-shirt, który jest na nią stanowczo za duży. Po chwili wyszła z sypialni, poszła do łazienki, następnie do kuchni, wzięła naszykowane śniadanie, a następnie usiadła na kanapie i włączyła stojący przed nią telewizor. Kiedy przerzucała kanały, nagle do pokoju wszedł zaspany Hachi, który podszedł do Kiazu i siadając próbował zabrać siostrze jedną z kanapek.
- Ej to moje! - stwierdziła neczanka zabierając talerz.
- No weź, głodny jestem. - odparł Hachi ziewając.
- To weź sobie z lodówki ... są tam jeszcze dwa talerze.
- Na serio?
- Tak na serio, jeśli nie znajdziesz tam kanapek, to oddam Ci połowę swoich.
W tym momencie Hachi wstał i poszedł do kuchni, wziął z lodówki kanapki a następnie wrócił i spytał:
- Wiesz może gdzie jest Otachi?
- Nie wiem ... Rina też gdzieś poszła ...
- Ciekawe gdzie się podziewają?
- A bo ja wiem ... o zobacz w telewizji jest jakaś walka smoków ... ale to nikt kogo znamy...
- O rzeczywiście ... na żywo ... dziwne ... aaa no faktycznie ..
- Co?
- Słyszałem, że odbywają się tak zwane walki młodzików.
- Hmm... to pewnie tam jest nasze rodzeństwo.
- Pewnie tak... Słuchaj Kiazu jak się zapatrujesz na tę cała szklaną grotę?
- Kryształową jaskinie?
- O no właśnie ...
- W sumie myślę że warto tam pojechać. Może znajdziemy tam już wszystkie bestie jakich nam brakuje ... a może zobaczymy tylko kryształowy pałac ...
- Mówisz i tak dobrze i tak dobrze ...
- Pewnie w pierwszym wypadku wszyscy będziemy mieć wzmocnione bronie, a w drugim będę mieć sesje zdjęciową w kryształach. - odparła radośnie Kiazu.
- W sumie racja, ja uważam, że tam coś czeka na nas przygoda. - dodał Hachi szczerząc kły.


************

Na trybunach siedzi Otachi, Rina i Sachiner. Pierwsza dwójka uważnie ogląda starcie młodzików, inkub natomiast nadal obserwuje wodną neczankę. Nagle spory smok o czerwono-wiśniowym kolorze przeleciał tuż nad trybunami. Podmuch wiatru wywołany skrzydłami bestii był bardzo odczuwalny wśród publiczności.
- Łał to było super - stwierdziła z podziwem Rina.
W tym momencie zielono-niebieska kula energii zaczęła lecieć w kierunku widzów. Oczywiście odbiła się od bariery obronnej, ale huk był naprawdę mocny i głośny.
- Błąd nowicjusza. Nigdy nie atakuje się przeciwnika nad publicznością. Teraz jego przeciwnik może go bez trudy zaatakować a tamten nie będzie miał czasu na jaką kol wiek reakcje. - stwierdził nagle Sachiner.
- Myślałem, że nie oglądasz walki - odparł Otachi.
- Wiesz, lecącego smoka mimochodem musiałem zobaczyć.
- Łał ale fajna walka. Ten koleś na tym czerwono-wiśniowym smoku nieźle sobie radzi ... Ten na tym żółto-zielonym wydaje się być onieśmielony ... ale myślę że ma szanse wygrać. - wtrąciła Rina.
- Widać dziewczyno, że się nie znasz. On nie ma najmniejszych szans na wygraną. Popełnia błąd za błędem i błędem pogania. - odparł Sachiner, który wreszcie zaczął obserwować walkę.
- Być może... ale jeździec się delikatnie uśmiecha pod nosem i mam wrażenie, że coś kombinuje.- odparła Rina.
- Siostra ...
- Dobra, to może się założymy, jak ja wygram to spełnisz moje jedno życzenie - wtrącił pewnie Sachiner.
- A jak ja wygram? - spytała nieśmiało Rina.
- Nie ma takiej opcji abyś to y wygrała, ale jeśli o dziwo wygrasz, to ja spełnię jedno Twoje życzenie. - odpowiedział Sachiner.
- Rina, uważaj on może zażądać naprawdę wszystkiego... - wyszeptał Otachi, siostrze na ucho.
- Wiem ... - odparła cicho dziewczyna.
- No widzę, że się boisz więc nie jesteś pewna wygranej swojego faworyta. - wtrącił pewnie inkub.
- Dobrze zatem zakład stoi .... - odpowiedziała Rina stosunkowo pewnie.
W tym momencie podała inkub i neczanka podali sobie ręce, a Otachi "przeciął" ich zakład. Tym czasem smoki latały i unikały bezpośredniego starcia. Czerwono-wiśniowa bestia wystrzeliła nagle wielka ognista kulę. Przeciwnicy jednak zrobili unik a następnie jeździec w wystrzelił wielką zielono-niebieską kulę. Ognista bestia bez większego trudu odbiła tę energię swoim skrzydłem. Fala uderzeniowa dotarła aż do publiczności, która skandowała imię swojego ulubieńca. Nagle Rina złapała się gwałtownie za swoją kieszeń wyjęła z niej dzwoniący telefon.
- Tak słucham ... ( Rińcia? ... Rany co to za hałas ... mniejsza ... słuchaj dolatujemy już do Beluora..) ... aha ... za chwilę przyjdziemy ... ( powiedź jej że ma się, że już i koniec ... Oj Siostra nie...) ...
Rina jednak nie odpowiadała i zmieszana zaczęła wstawać. W tym momencie Otachi zabrał komórkę siostrze i powiedział stanowczo do słuchawki.
- Słuchaj skończy się ta walka i przyjdziemy.
A następnie się rozłączył i oddał Rinie telefon. Kiedy to na arenie pojawiła się wielka eksplozja. Gęsty czary dym przykrył całą arenę i skutecznie zasłonił widok, a odgłosy walki ucichły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz