"Zapomniany
szlak"
Piękny
słoneczny i sympatyczny poranek. Ciepłe promienie słoneczne
leniwie wpadają do mieszkania dziewczyn, a delikatny wiaterek który
wpada przez otwarty balkon nieznacznie rusza firankami. Z radia leci
jakaś muzyczka, Rina krząta się po kuchni robiąc śniadanie, a
przy stole w kuchni siedzi reszta jej rodzeństwa. Nagle do kuchni
weszła Neko mówiąc:
-
Siema wszystkim ....stanowczo wole Ineeven.
-
Cześć Neko ... - odparła reszta, a Diuna dopowiedziała:
-
To się tam przeprowadź na stałe...
-
E tam tęskniłabyś ... - odparła Neko.
-
Za Tobą? .... Phi ... pomogę Ci się nawet spakować ... -
odpowiedziała Diuna szczerząc kły.
-
Dobrze. - stwierdziła Neko z lekkim fochem i wychodząc arogancko.
-
Oj przestań Neko ... ona żartuje. - wtrąciła chichocząca Kiazu.
-
No właśnie... chodź do nas. - dodał śmiejąc się Otachi.
W
tym momencie rozległo się głośne pukanie do drzwi, a Hachi
stwierdził:
-
Dobra ja otworze.
Jak
powiedział tak zrobił. Poszedł do przedpokoju otworzyć drzwi.
-
To jakie plany na dzisiaj? - spytała entuzjastycznie Diuna.
-
Może Tochi Neko? - odparła Kiazu.
-
O jedziecie do domu fajnie. - wtrąciła wchodząca dziewczyna. Jest
ona brunetą o zadziornych, zielonych oczach. Ubrana jest w białą
sukienkę na ramiączka.
-
Cześć Trehe... - stwierdzili zmieszanie neczanie.
-
Siema siema... kurcze nigdy nie byłam w w Tochi Neko, ponoć jest
ono nad jeziorem w górach i ma stare kamienice i jakiś ośrodek
turystyczny. Heh fajnie fajnie ... - stwierdziła przybyszka,
siadając i biorąc Neko na kolana.
-
A co Cię do nas sprowadza? - zapytała Diuna.
-
A tak wpadłam na chwile, a gdzie Wasza druga kotka? Ta taka biała?
- odparła Trehe.
-
Któż to wie ... - odparł Hachi.
-
Dobra to szykujcie się na wyjazd do domu, wpadnę kiedy indziej. -
odpowiedziała brunetka, po czym wstała i wyszła krzycząc- Na
razie.
-
Narka ... - odparli zgodnie neczanie.
Po
chwili Hachi, który zamknął za nią drzwi wrócił do kuchni
mówiąc:
-
Szalone dziewczę...
-
Ona mnie irytuje ... - odpowiedziała Kiazu.
-
Tiaa ... dobrze, że uznała że Tochi Neko to miasto. - dodała
Diuna.
-
Hmm... bo jest ... - wtrąciła Rina podając śniadanie.
-
No rzeczywiście, od początku nie ukrywaliśmy, że jesteśmy z
Tochi Neko. - odparł Otachi.
-
Czekajcie. - wtrąciła Kiazu wybiegając z kuchni.
Po
bardzo krótkiej chwili ognista neczanka wróciła do kuchni z
laptopem. Wpisała w niego hasło "Tochi Neko" i przejrzała
wyniki, a następnie powiedziała:
-
Słuchajcie to tylko jakieś 6-7 godzin pociągiem stąd i jest tak
jak mówiła Trehe.
-
To może pojedziemy dzisiaj tam, w końcu mamy wolny weekend. -
odparła Diuna.
-
W sumie czemu nie. - dodał Hachi.
-
No to postanowione dzisiaj jedziemy do Tochi Neko. - stwierdziła
radośnie Kiazu.
-
Ale najpierw pyszne śniadanie! - skwitował z uśmiechem Otachi.
-
Dobra to w między czasie zarezerwuje jakiś nocleg dla nas i kupie
bilety na pociąg. - wtrąciła Rina przejmując laptopa.
-
Świetna myśl - dodała Diuna.
************
-
Otachi, mogę na chwile klucze do Waszego mieszkania? - zapytała
Rina.
-
Przecież je masz... - odparł Otachi szczerząc kły, po czym dodał
- A co chcesz iść sama w te czeluści?
-
Tak, chce na chwilę wejść do pokoju Kurai'a .... - odparła
nieśmiało Rina.
-
Liścik?
-
Nom ...
-
No spoko, ale lepiej będzie jak pójdę z Tobą, w końcu nie
wiadomo co się kryje w naszym pokoju.
-
No to prowadź mój obrońco ...
-
Tat ta ra dam ... Otachi super bohater wkracza do akcji. - odparł
neczanin z wyciągniętą prawą ręką wysoko do przodu i udając
lecącego super bohatera, a następnie "wyleciał" z
mieszkania dziewczyn. Po chwili Rina śmiejąc się pod nosem wyszła
za nim. Na korytarzu akademika Otachi złożył ręce tak by udawały
pistolet, którym mierząc i się skradając sprawdzał czy teren
jest czysty.
************
Nasi
bohaterowie już od dłuższego czasu jadą pociągiem, Zajmują cały
przedział. W otwartym oknie stoją Hachi i Otachi radośnie się
przekrzykując i pokazując widoki za oknem. Na jednym z wygodnych
siedzeń śpi Neko zwinięta w kłębek. Obok niej leży sobie
leniwie Diunie. Na wprost niej siedzi sobie Rina, obok której leży
Kiazu, mająca głowę na kolanach siostry i robiącą coś na
laptopie. W tle cały czas słychać sympatyczna muzykę, która nie
zagłusza rozmów.
-
Patrz sarna! - Wykrzyknął nagle Hachi.
-Gdzie?-
zapytał Otachi.
-
No tam....jeszcze ją widać - odpowiedział ziemisty neczanin.
-
No rzeczywiście... - odparł Otachi.
-
Plus dwa?
-
Tak plus dwa, ale zobaczysz to ja wygram.
-
Znowu gracie w "spostrzegawczość na punkty"? - wtrąciła
Kiazu.
-
Tak! - odpali radośnie Bracia, po czym Otachi stwierdził:
-
A tam jest koń!
-
Jak dzisiaj liczą się punkty? - spytała Diuna.
-
Hmm... wszystkie zwierzęta plus jeden, sarna plus dwa ... - odparła
Rina...
-
I coś niezwykłego plus pięć - wtrącił Otachi.
-
Heh, na to ostatnie nie liczyłabym na ziemi. - odparła Kiazu.
-
Oj tam Oj tam ... wystarczy, że spojrzymy na Was ... - dopowiedział
Hachi szczerzą kły.
-
Ha Ha Ha ... bardzo śmieszne - skwitowała Diuna.
-
Normalnie ubaw po pachy. - dodała Kiazu.
************
Po
długich godzinach jazdy nasi przyjaciele w końcu dotarli na
miejsce. Stoją oni na niewielkiej stacji, która przypomina bardziej
ubitą ziemie niż stację kolejkową jaką znamy. Po środku peronów
znajdują się jedynie tablice z napisem "Tochi Neko", a w
koło nich znajduje się mieszany las, dzięki temu zaraz po wyjściu
z pociągu w podróżnych uderza świeży i wspaniały leśny zapach.
-
Łał piękny las, ale to wygląda na okolice gdzie diabeł mówi
dobranoc. - stwierdziła Diuna.
-
E tam ... nie mówi bo tu jeszcze nie trafił. - dodał Hachi.
-
No jak się rozbijacie po takich fajnych miejscach to chyba muszę
zacząć jeździć z Wami. - wtrąciła Neko przeciągając się.
-
Zapomnij... - odparła Twardo Diuna, po czym dodała - swoją drogą
a gdzie reszta?
-
Rozmawiają z jakimś staruszkiem o tam... - odparł Hachi pokazując
ręką.
Rzeczywiście
w miejscu gdzie pokazywał Stała Rina, Kiazu i Otachi wraz z
niewielkimi walizkami na kółkach i rozmawiają z lekko siwawym
mężczyzną o dość zadziornym wyglądzie.
-
A tak ... musicie iść tędy przez las tą ubitą drogą ... a na
rozwidleniu skręcić w prawo... na końcu tej drogi znajduje się
VillaDeMorena. - odpowiedział grubiańskim głosem mężczyzna.
-
Dziękujemy panu za pomoc. - odparła Rina.
-
Proszę. - odpowiedział rozmówca a następnie pośpiesznie odszedł.
-
Hej! Chodźcie już wiemy jak iść. -zawołał głośno i donośnie
Otachi.
W
tym momencie Hachi, Diuna i Neko podeszli do reszty, a następnie
wszyscy ruszyli drogą wskazaną przez mieszkańca z okolicy.
************
Neczanie
idą i idą i dość nie mogą. Hachi z Otachim ganiają się po
lesie w polu widzenia. Natomiast dziewczyny idą ścieżką z
dodatkowymi dwoma walizkami.
-
Idziemy już z godzinę ... chyba się zgubiliśmy. - narzekała
Diuna.
-
Heh ... no to żadnego diabła na pewno tam nie ma. - dodała Kiazu.
-
Dobra nie narzekajcie tak już, dajcie te walizki. - stwierdził
Hachi z uśmiechem, po czym przejął z bratem wszystkie walizki.
-
Nie sądzisz, że coś knują? - spytała szeptem Diuna.
-
No pewnie już nie daleko, albo coś chcą nabroić. - odpowiedziała
szeptem Kiazu.
-
Musimy ich mieć na oku. - odparła podejrzliwie Diuna.
W
między czasie Rina zwolniła na chwilę podeszła do pobliskiego i
rozłożystego drzewa. Następnie podskoczyła i złapała się
najniższej gałęzi, na której można się rozkręciła i wskoczyła
na wyższe partie drzewa. Potem już już było łatwo wdrapać się
praktycznie na szczyt.
-
Już nie daleko, widać czarno-czerwony dach i góry. - powiedziała
nagle głośno Rina.
-
No tak i wszystko jasne czemu zabrali wszystkie walizki. -
stwierdziła Kiazu.
-
Eh, wiedziałam, że za tym musiało się coś kryć. - dodała
Diuna.
************
W
końcu po długiej podróży nasi przyjaciele dotarli na miejsce.
Zaraz po wyjściu z lasu ich oczom ukazał się duży piętrowy dom,
ze spiczastymi czerwonoczarnymi daszkami oraz wspaniałymi białymi
ścianami. Na parterze ganek zdobiony jest przez klimatyczne
drewniane łuki oraz latarenki jakby z innej epoki. Całość wygląda
zadbanie, wyniosło a jednocześnie bardzo domowo. Zaraz za tym
sporym budynkiem piękne szare kamienne góry pną się wysoko do
chmur, a przed nim znajduje się spora i czytelna tablica z napisem
VillaDeMorena.
-
No to opłacało się tu dotrzeć - stwierdziła Kiazu.
-
Taaa, ale cały dzień na podróży. - dodała Diuna.
-
E tam, narzekasz jak zawsze. - odparł Hachi.
-
Nie wiem jak Wy ale ja chętnie bym coś zjadł. - wtrącił Otachi
szczerząc kły.
-
Dobra! - odpowiedzieli radośnie wszyscy.
Następnie
udali się do recepcji. Po wejściu ich oczom ukazało się ciepłe
drewniane pomieszczenie w jasnych odcieniach brązu, z czerwonym
dywanem po środku. Na lewo od wejścia są dwa fotele przykryte
puchatymi białymi skórami. Natomiast po lewo znajduje się recepcja
lekko ukryta za drewnianą, ciemnobrązową ścianką, a tam przy
biurku siedzi młoda kobieta o krótkich, kręconych
żółto-pomarańczowych włosach i o błękitno-zielonych oczach.
Ubrana jest w czerwony mundurek z złotymi wstawkami.
-
Witam Państwa w VillaDeMorena, czym mogę państwu służyć? -
zapytała recepcjonistka.
-
Witam, jestem Rina Ryu ... robiłam dzisiaj rano rezerwacje dla 5
osób i kota ... - odparła nieśmiało wodna neczanka.
-
A tak, pamiętam Państwo Ryu. proszę za mną. - odparła
recepcjonista wstając za biurka.
Następnie
poprowadziła gości schodami na aż na samą górę domu i otworzyła
jedynie drzwi na poddaszu. W tym momencie oczom wszystkich ukazał
się przestronny ale nie za duży pokój, w którym po prawo od
wejścia znajduje się kominek obudowany kamieniem, stojący między
parą czarnych drzwi,na wprost którego znajdują się dwa fotele
przykryte fioletowym obiciem, stojące na skórze jakiegoś
zwierzaka. Natomiast po środku znajduje się duża biała kanapa z
fioletowymi poduszkami, zwrócona w lewą stronę pomieszczenia. A
tam, dokładnie na wprost znajduje się duży czarny płaski
telewizor, obudowany czarnym regałem z książkami. wszystkie ściany
wpadają w delikatny fiołkowy kolor, a podłoga wydaje się być w
lekko różowawym odcieniu.
-
O to Wasz pokój. Tu na wprost wejścia jest jeszcze wyjście na
taras. Obok drzwi wejściowych znajduje się łazienka. Drzwi obok
kominka prowadzą do dwóch sypialni. Czy odpowiada państwu ten
pokój?
-
A czy można zobaczyć sypialnie? - spytała Kiazu.
-
Ależ oczywiście proszę. - odparła recepcjonista otwierając drzwi
do jednej z sypialni.
Tuż
po otwarciu drzwi oczom wszystkich ukazał się spory pokój o
pomarańczowych ścianach. Na lewo od wejścia znajdują się trzy
drewniane szerokie łózka oddzielone od siebie szafkami nocnymi, na
których stoją lampki. po prawo natomiast jest wielka szafa
zajmująca całą ścianę. Wszystkie meble są utrzymane w ciernym
brązie a podłoga jest sympatycznie żółta.
-
O to i ona, druga jest bliźniacza tyle że posiada dwa łóżka. Czy
odpowiada Państwu ten pokój?
-
Tak, jak najbardziej. - odparła Diuna.
-
Dobrze, zatem ja jestem Wiktoria i jeśli będą państwo czegoś
potrzebować to wystarczy zadzwonić. - odpowiedziała recepcjonista,
wręczając klucze i wychodząc.
************
-
To co robimy? - zapytał Otachi.
-
No właśnie dziewczyny chyba nie przyjechaliśmy taki kawał tylko
po to aby siedzieć w pokoju? - dodał Hachi.
-
Może pójdziemy się przejść po okolicy? - zaproponowała Rina.
-
Ja jestem za, może znajdziemy jakiś sklep czy coś. - odpowiedziała
Kiazu.
-
No dobra niech Wam będzie, ale zaraz będzie ciemno, jest w końcu
koło 20:00 - dodała Diuna.
-
Oj tam Wiktoria mówiła że tu nie daleko jest miejsce przygotowane
na ogniska, zawsze możemy tam pójść, a zwiedzać rano. - odparł
Otachi.
-
No i to brzmi już lepiej. - odpowiedziała Diuna.
************
W
mieszkaniu dziewczyn w akademiku dało się usłyszeć otwieranie
zamka. Po chwili ktoś wszedł do mieszkania i zapalił światło w
przed pokoju. W tym momencie okazało się już Kurai wrócił do
domu. Mała Yuri latała po całym mieszkaniu, jednak nie znalazła w
nim nikogo. Neczanin zdjął buty i udał się do kuchni, a tam
podszedł do lodówki i zobaczył przyczepiona do jej drzwi kartkę.
Jednak najpierw Kurai nakarmił małego koto smoka, a dopiero później
wziął kartkę w rękę i zaczął czytać:
-
Kurai! W sobotę koło południa pojechaliśmy do Tochi Neko (tego
miasta na ziemi...) i planujemy wrócić w nocy z niedzieli na
poniedziałek ... planowo na dworcu głównym w Mizurian będziemy
koło 4:00 rano ... (tak nawiasem pewnie jesteś głodny ... w
lodówce na dole zostawiłam coś smacznego dla Ciebie...)
W
tym momencie neczanin wyjął sobie jedzenie, odgrzał je i jedząc
czytał dalej:
-
Pewnie skorzystałeś z posiłku więc smacznego .... Jak coś Neko
pojechała z nami ... aha jak byś wrócił wcześniej to u mnie w
pokoju na biurku leży bilet na pociąg ... odjeżdża z dworca
głównego o 21 z minutami a na miejsce dociera koło 2:00 ... hmmm
.... a tak zatrzymaliśmy się w pensjonacie VillaDeMorena....
Po
chwili Kurai założył buty, wziął Yuri i bardzo pośpiesznie
wyszedł z mieszkania.
************
Wielkie
migoczące, żółto- pomarańczowo-czerwone ognisko po środku
zielonej polany jest widoczne z daleka. Neczanie siedzą sobie
wygodnie przy ognisku i wesoło rozmawiają. Neko natomiast ciągle
chodzi w koło i nie może sobie znaleźć miejsca. Co chwila
podnosi się obrażona i przenosi się na inne miejsce. W końcu
wskoczyła na kolana Diuny i spytała z pretensją:
-
Dobrze się bawisz?
-
Ale co? W sensie na ognisku? Tak dobrze ....- odpowiedziała Diuna.
-
A możesz mi przestać dokuczać?
-
JA? Przecież Ci nic nie robię.
-
Jak to nie co chwila mnie trącasz, kopiesz w cztery litery, targasz
pod włos i inne takie!
-
Co? - odparła z mocnym zdziwieniem Diuna.
-
No wiesz co siostra, my wiemy, że jej lubisz dokuczać ale dzisiaj
to mogłabyś jej odpuścić co? - wtrącił Otachi.
-
I jeszcze niewiniątko udaje, siostra wszyscy dobrze wiemy, że nie
musisz się podnosić aby jej dokuczać - dodał Hachi.
-
Ale ja naprawdę jej nic nie zrobiłam...- odrapała zdziwiona Diuna.
W
między czasie Neko odeszła od Diuny i usiadła nieopodal ogniska i
myjąc się powiedziała groźnie:
-
Jasne! Jeszcze raz a zoba.... miaaaaaaaaaaaaaaaaaaauuuu .....
W
tym momencie Neko z płonącym ogonem uciekła w las.
-
NEKO CZEKAJ! - wykrzyknęła Rina ruszając za Neko.
-
DIUNA OSZALAŁAŚ!? - stwierdziła Kiazu.
-
Nie no siostra przegięłaś, gaś ten ogień trzeba ją znaleźć. -
dodał Otachi.
-
Ale ja nic ...
-
Jasne jasne, dobra ja zgaszę. - wtrącił Hachi zalewając ognisko
wodą z pojemników i zasypując ją ziemią.
Kiedy
ognisko zgasło, reszta neczan ruszyła za siostrą i burą kotką.
************
Wiktoria
siedzi przy swoim biurku i wypełnia jakieś papiery.
-
Hmmm ... chyba się zasiedzieli przy tym ognisku ... a niech
siedzą ... oby mi tylko lasu nie spalili ...
************
Nasi
przyjaciele biegną przez ciemny las, który sam w sobie jest jest w
miarę rzadki w tej okolicy to na dworze jest już noc. Piękny
księżycowy rogal świeci wysoko na niebie.
-RINA!?
-NEKO!?
-NEKO!?
Wołają
na zmianę neczanie poszukując i siostry i kotki. Po dłuższej
chwili Diuna wpadła na pomysł aby przywołać świetlne
świetliki,aby oświetlały drogą. Ich plus jest taki iż wyglądają
znacznie naturalniej niż ogniki Kiazu.
-
Brawo Diuna! - stwierdziła nagle Kiazu.
-
A dziękuje. - odarła dumnie Diuna.
-
No rzeczywiście masz być z czego dumna. - dodał Hachi.
-
Ej patrzcie! - krzyknęła nagle Kiazu stojąco na jakieś krawędzi.
Wszyscy
pośpiesznie tam podbiegli, ich oczom ukazała się głęboka dziura.
A kiedy świetliki w nią wleciały to okazało się również, że
jest bardzo głęboka. Nagle dało się usłyszeć przytłumione
krzyki:
-
DIUNA! .... KIAZU! .... HACHI!
.... OTACHI!
-
To chyba dziewczyny. - stwierdziła Diuna nasłuchując.
W
tym momencie świetliki wreszcie dotarły na dno, a oczom wszystkich
ukazała się Rina z Neko na rękach, stojąca na jakiś torach. a
obok nich szalały poprzerywane kable z których, aż się iskrzy.
-
RINA, DOBRZE SIĘ CZUJESZ? - spytał Otachi.
-
TAK, ALE NIE DAM RADY WYJŚĆ!
NEKO JEST NIEPRZYTOMNA!-
odparła Rina.
-
TRZYMAJ SIE IDZIEMY DO CIEBIE! - dodał Hachi.
Panowie
szybko ogarnęli linę ze swoich symboli,której jeden koniec
spuścili w dół a drugi przywiązali do pobliskiego drzewa.
Pierwszy zaczął schodzić Otachi, tuż zanim Kiazu, Diuna i Hachi.
-
UWAŻAJCIE NA PRZEWODY! -
stwierdziła Rina.
-
SPOKO! - odkrzyknął Otachi.
Nagle
lina puściła i wszyscy zaczęli spadać z dużą prędkością w
dół. Otachi w ostatniej chwili zrobił poduszkę z powietrza, która
zamortyzowała upadek neczan.
-
No to na górę już nie wrócimy. - stwierdził Hachi z wyrzutem.
-
Myślałam, że wasza lina jest mocniejsza... - odparła złośliwie
Diuna.
-
Bo jest ... ktoś ją przeciął... - stwierdził Hachi pokazując
jeden koniec liny.
-
Ale przecież do tego trzeba użyć albo mocy albo symbolu. -
stwierdziła Kiazu.
-
To znaczy, że to był sabotaż... - wtrąciła Diuna.
-
Dobra tym zajmiemy się później, czas się stąd wydostać. -
stwierdził Otachi.
-
Ciekawe gdzie jesteśmy? - zapytała Kiazu.
-
To mi wygląda na jakiś tunel stary tunel pociągu ... albo starą
linie metra .... - wtrąciła Rina.
-
Możesz mieć racje, instalacja ... tory ... - odparł Hachi.
-
Dobra to w którą stronę? - spytała Diuna.
-
Pomyślmy ... jedna strona zawalona trochę kamieniami z
elektrycznymi kablami pod napięciem...
-
Ci słyszeliście to? - wtrącił Otachi.
-
Jakby warczenie ... - dodał Hachi.
-
Z tego lekko zawalonego tunelu... - dopowiedział Otachi.
W
tym momencie neczanie zamilkli i zaczęli nasłuchiwać. Przez chwilę
rzeczywiście było słychać jakieś dziwne odgłosy warczące
odgłosy. Jednak szybko zamilkły.
-
E wydawało się Wam - stwierdziła Diuna.
Nagle
zaczęło delikatnie kropić, a już po chwili naprawdę mocno lać.
Nie wiele myśląc nasi przyjaciele schowali się w głębiej w
tunelu. Udali się w drugi możliwy tunel.
-
No to decyzja podjęta. - stwierdziła Kiazu, ruszając przodem.
************
W
okrągłym tunelu panuje delikatny i przyjemny dla oka półmrok.
Wystarcza do tego zaledwie parę świetlików, a neczanie mogą w
miarę swobodnie widzieć to co ich otacza. Idą oni po torach
sugerujących ich jednak poruszają się w metrze, gdyż tory mają
dodatkową szynę w mocnym i jaskrawym pomarańczowym kolorze.
Betonowe grube ściany są otoczone kablami i rurami. Przed neczanami
jak i za nimi jest głęboka przeszywająca mroczna ciemność.
Minuty
ciągnęły się w nieskończoność... W nieprzeniknionej ciszy
uśpionego metra dało się słyszeć jedynie oddalające się echo
dudniącej ulewy. Rina zostawała dość mocno z tyłu. Po chwili
Otachi zatrzymał się i kiedy siostra do niego doszła to zapytał:
-
Rina w porządku?
Wodna
neczanka jednak nic nie odpowiedziała. W tym momencie Otachi złapał
jednego świetlika i przyświecał na siostrę, aby dokładnie ją
obejrzeć. Okazuje się iż wodna neczanka ma krwawiącą pionową
ranę pod lewym kolanem.
-
Rina czemu nic nie powiedziałaś? - zapytał Otachi z wyrzutem.
-
Bo nie chciałam abyście się martwili. - odpowiedziała speszona
neczanka.
Na
te słowa neczanin wytworzył swój symbol, piłka doskonale objęła
całe kolano dziewczyny i szybko dopasowała się do jej nogi
(zarówno kształtem jak i w miarę kolorem), usztywniła ją, a
przede wszystkim zatamowało płynącą krew.
-
Powinno starczyć do powrotu do domu i jest mało widoczne.... A
teraz chodźmy. - stwierdził Otachi zabierając Neko z rąk Riny.
Po czym dodał znacznie głośniej. - Ej poczekajcie chwile!
-
Dziękuje .... - stwierdziła Rina.
W
tym momencie reszta się zatrzymała i poczekała na resztę
rodzeństwa.
************
Kurai
siedzi sobie wygodnie w pociągu. Ma cały przedział dla siebie.
Yuri zwinięta w kłębek śpi mu na kolanach, a on założonymi
rękami ogląda przesuwające się nocne krajobrazy. Nagle drzwi
przedziału otworzyły się. Neczanin odwrócił się i zobaczył
ubranego na niebiesko mężczyznę.
-
Dobry wieczór, bilety do kontroli. - stwierdził konduktor.
-
Proszę... - stwierdził Kurai wyciągając swój bilet z tylnej
kieszeni.
-
O Tochi Neko, rzadko jeżdżą tam turyści, zazwyczaj tylko
miejscowi. .... Polecam nową część miasta.... W starej pozostała
już tylko VillaDeMorena i pięknie zarośnięta okolica ... eh, to
była straszna katastrofa ... ale za to w nowej części jest co
zwiedzać. Jak bym miał polecić nocleg to polecił bym właśnie
VillaDeMorena, chociaż stamtąd jest wszędzie daleko, ale naprawdę
warto odwiedzić to miejsce. No nic inni pasażerowie czekają.
Dobrej nocy życzę. - odparł konduktor wychodząc i zamykając za
sobą drzwi przedziału.
************
Ciemny
mroczny tunel, w prześwicie na powierzchnię widać dziwne podłużne
cienie, które delikatnie i dość cicho poruszają się. Wydają się
jakby węszyć i nasłuchiwać. Nagle jeden z tajemniczych cieni
warknął, na następnie jakby całe stado cieni zerwało się do
biegu i z nikło w ciemnym, wręcz czarnym tunelu metra.
************
-
Hmm... przez chwilę naprawdę srogo lało ... pewnie moi
przybysze nadal się dobrze bawią na ognisku ... swoją drogą
dziwny są ... niby neczanie a zupełnie nic nie wiedzą o tym
miejscu... widać niczego już nie uczą młodych ... heh ... nie mój
cyrk nie moje małpy ...
************
Czarny,
mroczny i ciemny tunel z każdą kolejna chwilą wydaje się nie mieć
końca. W
nieprzeniknionej ciszy uśpionego metra dało się słyszeć jedynie
echo kroków, które przenikają przez głuchy bez dźwięk tego
pomieszczenia. Nagle jedyne źródło światła od tak znikło i
zrobiło się przenikliwie ciemno.
-
Ej no Dina co Ty wyprawiasz? - stwierdził Hachi.
-
Nie wiem co się dzieje one powinny świecić ... - odpowiedziała
zdziwiona Diuna.
-
Dobra mniejsza ... - wtrąciła Kiazu, przywołując swoje ogniki.
Pojawił
się jeden, drugi trzeci ognik. Z każdym robiło się przyjemnie
jasne. Nagle płomyczki Kiazu gasły, zupełnie jak ktoś by je
zdmuchiwał czy jak kol wiek inaczej gasił. Aż wkrótce ostał się
tylko jeden malutki, dzięki któremu panował dość mocny półmrok.
Natomiast ognista neczanka nie była wstanie przywołać już
następnego, gdyż od razu znikał. Po chwili nawet ten jeden ostatni
znikł zupełnie. Znów zapanowała ciemność.
-
Diuna dobrze się bawisz? - spytała z pretensją Kiazu.
-
Ale to nie ja ... - broniła się Diuna.
-
Dobra dziewczyny uspokójcie się, damy radę i w ciemności. -
wtrącił Otachi.
-
Właśnie, teraz trzeba stąd wyjść ... a ciemność to nie problem
nasze oczy szybko się do niej przyzwyczają. - dodała Rina.
-
W sumie racje ... -odparła Kiazu ruszając do przodu.
Rzeczywiście
ich oczy szybko zaczęły się przyzwyczajać do ciemności i
początkowo mogli dostrzec niewielkie zarysy swoich rąk. Wkrótce
jednak mrok stał się niczym teatr cieni bez światła. Neczanie bez
trudu zaczęli widzieć delikatne kształty siebie czy tego co ich
otacza. Byli wstanie widzieć, choć wszystko co widzieli było
podrostu różnymi odcieniami czarnego. Zapełnię jakby ktoś
pokolorował metro na różne odcienie mroku. I tak ciemność czarna
jak najczarniejsza noc stała się wręcz ich sprzymierzeńcem. Po
dłuższej chwili marszu w zupełnych ciemnościach dotarli jakby do
stacji. Po ich lewej stronie pojawił się zarys peronu, dość mocno
zniszczonego przez czas.
-
Hmmm.... chyba to metro od bardzo dawna jest nie czynne ... -
stwierdziła Kiazu.
-
To mi przypominana jakaś stację, może wejdziemy na górę i
zobaczymy czy da się nią wyjść. - dodała Diuna.
-
A wiesz, że to całkiem dobry pomysł. - odparł Hachi wspinając
się na stację.
Po
chwili wszyscy się na niej znaleźli i udali się w kierunku mocno
poobijanych schodów, a następnie udali się na górę. Kiedy weszli
na górę to okazało się iż całe metro jest zasypane, kamieniami
i ziemią.
-
No to trzeba iść dalej metrem. - stwierdził Otachi.
-
Poczekajcie postaram się coś z tym zrobić.- odparł Hachi.
Następnie
skupił się, zamykając przy tym oczy. Jego włosy delikatnie
zaczęły się targać zupełnie jakby wiatr bawił się jego
łaciatymi włosami. Po chwili kamienie zaczęły rozchodzić się na
boki i dzięki temu powoli zaczynało się tworzyć przejście.
************
Nagle
echo krzyków przetoczyło się po cichej stacji i rozeszło się po
tunelach. Był to dźwięk mrożący krew w żyłach. Coś się tym
bardzo zainteresowało i pędem pobiegło, przed siebie.
************
Stacja
na której są nasi przyjaciele spowiła się duszącym gęstym
pyłem. Przysłaniającym skutecznie widok.
-Ehu
...Ehu ... Ehu .... wszyscy cali? - spytała głośno Rina, kaszląc
i klęcząc na kamiennej posadzce.
-
Tak! - odparli zgodnie wszyscy.
Po
chwili cały dym i kurz opadł i wszystko znów było "widoczne".
Okazuje się iż całe schody są zawalone ziemią, która aż się
wlewa na stację.
-
To się chyba nazywa zawał ... - stwierdził Otachi.
-
Dokładnie. - odparł Hachi.
-
No to chyba tędy nie przejdziemy. - wtrąciła Diuna.
-
A no nie... i co teraz? - spytała Kiazu.
-
Hmm... chyba czas na to aby pójść dalej w tunel. Może uda się
nam wydostać jakimś pracowniczym przejściem czy czymś.... -
odpowiedziała Rina.
-
To chyba najlepszy pomysł jak dotąd ... - odparła Kiazu wstając i
wytrzepując się.
Po
chwili ognista neczanka poczuła coś mokrego i śliskiego na swojej
łydce. Nieprzyjemny dotyk szedł po woli do góry.
-
Diuna to nie pora na takie żarty. - stwierdziła nagle Kiazu, jakby
strzepując to co ją dotykało.
-
Ale ...
-
Wrrrrrau ...
-
"Wrau"? - spytał zdziwiony Hachi.
W
między czasie Kiazu odwróciła się gwałtownie. Jej oczom ukazały
się błyszczące czerwone ślepia oraz jakiś podłużny cień,
sprawiający wrażenie, że to coś czworonożnego z ogonem. Nie
czekając na jakąkolwiek reakcje neczanka wystrzeliła w to co ją
zaczepiało, swoją ognistą kulą. Na dosłownie chwile zrobiło się
jasno. Oponent spadł z piskiem z peronu. W tym momencie na peron
wskoczyło znacznie więcej tych dziwnych cieni.
-
Diuna przestań się bawić i gasić moje płomienie, to nie pora na
to. - wtrąciła stanowczo Kiazu, próbująca wykrzesać płomienie.
Nagle
udało się. Ognista neczanka przywołała sporo swoich ogników.
Natomiast Diuna przywołała swoje świetliki. Nagle na stacji stało
się jasno, a oczom wszystkich ukazały się dziwne warczące
stworzenia. Czarno-szare, średniej wielkości stworki o czerwonych
oczach i niespotykanych rozdziawionych paszczach, długich językach
i ogonach, poruszające się na dwóch łapach, szczelnie otaczają
neczan. Mordy tych bestii przypominają spory równoramienny trójkąt
pięknie wykończony ostrymi zębami. Przy dwóch dolnych szczękach
są dodatkowe jakby pazury. Bestie szybko otoczyły neczan i groźnie
warczały.
-
Co to u diabła jest? - spytał nagłe przerażony Hachi.
-
Nie wiem ale to nie wygląda przyjaźnie. - stwierdziła Kiazu.
-
A może jednak są przyjazne ... w końcu jeden Cie nawet polizał. -
odparła Diuna.
-
Fuuuuu.... no właśnie dla tego przyjazne nie są. - odpowiedziała
Kiazu drżąc.
Nagle
jeden potwór rzucił się na ognistą neczankę. W ostatniej chwili
Rina odrzuciła go swoim wodnym atakiem. W tym momencie Kiazu
otoczyła siebie i swoje rodzeństwo wysoką i grupą ścianą ognia
mówiąc:
-
Dzięki... jakieś pomysły co dalej?
************
Ciepły
i jasny pokój utrzymany w żółciach i pomarańczach. Jest w nim
pełno książek, regałów, pali się w nim nawet kominek i wygląda
jak taki domowy salonik. Wiktoria siedzi sobie w wygodnym czerwonym
fotelu przykryta brązowym kocem i popijając wino czyta jakąś
książkę. Natomiast koło niej, na ziemi, leży duży brązowo-żółty
pies o pomarszczonej i mocno pofalowanej skórze. Spokojnie mógł
startować na miano najbrzydszego psa na świecie. Nagle zwierze
uniosło głowę i wyraźnie czegoś nasłuchiwało. W tym momencie
recepcjonistka spojrzała na swojego pupila. Jego smoczy pysk wydaje
się być bardzo skupiony, a jego lekko położone, spiczaste uszy
delikatnie drżały, a cudowne zielone oczy patrzyły nieruchomo w
przestrzeń. Po chwili stworzenie to wstało i zaczęło się domagać
wyjścia.
-
Co jest Koira? - spytała Wiktoria, a kiedy zwierze zaczęło
delikatnie drapać w drzwi, zaczęła mówić dalej. - Zwykle sama
nie chcesz wychodzić.... Jednak skoro chcesz to Cię wypuszczę ...
Tylko uważaj Ci nowi pensjonariusze są jacyś dziwnie nie skumani.
************
Neczanie
dzielnie walczą z atakującymi ich bestiami. Każde z nich urywając
swoich ataków stara się trzymać potwory na odległość. Jednak te
stworzenia po wszystkich, nawet tych bardzo silnych atakach
najzwyklej w świecie stają na nogi, otrzepują się i dalej uparcie
atakują.
-
Skubane szybkie są. - stwierdziła nagle Kiazu wypuszczając kolejną
kulę ognia.
-
I zwinne. - dodała Diuna chowająca się za swoją tarczą.
-
I normalnie nie do zabicia. - dopowiedział Hachi, krojąc mieczem
jednego z napastników.
-
Wredne skubane paskudy. - odparł Otachi walczący, plecami do
również walczącej Riny.
Wietrzny
neczanin z wodną neczanką dobrze współpracują ze sobą broniąc
siebie na wzajem. Rina, która ma nieprzytomną kotkę na rękach
oraz usztywnione jedno kolano, dobrze daje rade i o dziwo nadal ma
"opatrunek" zdobiony przez brata. Widać nie znikł bo,
ktoś nie wiedział, że jest w ogóle założony.
Po
dłużej chwili wszyscy schronili się pod ognisto-psychiczną
tarczą.
-
Beznadzieja. - stwierdziła Kiazu.
-
I to jaka.... -dodał Otachi, wywołując silny wiatr który
porozrzucał bestie po dosłownie całej stacji, ale daleko od nich.
-
Szkoda że nasze ataki zupełnie nic im nie robią. - dodał Hachi.
-
Może odrzucimy je i pobiegniemy w tunel? - zaproponowała Diuna.
-
I co dalej? ... Nie wiadomo co nasz czeka w tym tunelu, a dodatkowo
Hachi i ja nie będziemy mogli już w ogóle używać mocy ... -
odpowiedziała Kiazu.
-
W sumie racja - odparła Diuna.
W
tym momencie bestie ponowiły atak, całe stado strasznych dwunożnych
potworków wskoczyło na półokrągłą barierę Następnie zaczęły
w nią drapać swoimi ostrymi pazurami. Otachi ponownie odepchnął
stwory tak daleko jak tylko się dało, a Hachi i Rina dodatkowo
wzmocnili tarczę. Dobrze, że to zrobili, bestie bardzo szybko
wróciły i próbują się wśliznąć pod tarcze. Teraz są znacznie
bardziej agresywne i bardziej agresywne, niż dotychczas.
************
W
jednym wagonie pociągu, w wąskim korytarzu rozmawiają dwaj
pracownicy kolei.
-
Słuchaj zatrzymujemy się dzisiaj na Tochi Neko? - spytał nagle
jeden.
-
Tak, raczej tak. Ani Wiktoria ani Ukhilavi
nie dzwonili, że odbywa się coś co uniemożliwia nam zatrzymanie
się tam. - odparł spokojnie drugi.
-
A to dobrze, tym pociągiem jedzie z nami koleś, który jedzie
właśnie do Tochi Neko.
-
Wiktoria zazwyczaj uprzedza o gościach, a ja nic nie słyszałem o
kolesiu w nocnym. Słyszałem że rano jechała tam do niej piątka
turystów, którzy chyba nie wiedzą co i jak i wybrali "milej"
usytuowany pensjonat, więc dzisiaj się nic nie odbywa. A ten pewnie
jedzie do nowej części Tochi Neko, jakby nie patrzeć nowa część
miasta jest dobrym miejscem turystycznym.
-
Rozumiem, ale w razie co jak będziemy się zbliżać do terenu
starego Tochi Neko, wypuszczę Contego i umieszczę po jednym w
każdym wagonie.
-
Dobry pomysł, ale mów ciszej o Contego. W tym przedziale pali się
światło więc ktoś tam jest.
-
Spokojnie światło jest przytłumione więc pewnie tam śpią. A co
do Contego to i tak nie będą wiedzieli co to.
-
Racja Stary.
************
-
I co teraz? - spytała Diuna.
-
Nie wiem, ale te bestie zrobiły się tak zażarte, że tarcza zaraz
padnie. - stwierdził Hachi.
-
A nasze Ataki nic nie dają. - dodał Otachi.
-
Normalnie już po nas. Zakończymy żywot rozszarpani przez jakieś
dziwne bestie w ciemnym tunelu metra. - dopowiedziała dość
poważnie Kiazu.
Z
każą sekundą bariera słabła, może nawet nie z braku sił tylko
z poczynań rozwścieczonych i wygłodniałych stworzeń, które
wręcz rozrywały tarcze na kawałki. Pole energii już po raz
kolejny wygląda jak potłuczone lustro, które lada chwila rozpadnie
się w drobny mak. Nagle stała się przeciwna rzecz. Rozwścieczone
bestie zaprzestały ataku i jak oszalałe zaczęły kręcić głowami
skowycząc jak by kto je ze skóry obdzierał.
-
Co jest? - spytali zgodnie neczanie.
W
tym momencie na stacje wparowało duże ciemnie stworzenie, które w
panującym półmroku przypominało dużego psa. Zwierze szybko
stanęło przed tarczą i zaczęło warczeć. Nagle to co przybyło
wydało z ciebie potężne grube i donośne warknięcie, po czym
rozdziawiło paszczę. Atakujące do tej pory zwierzęta, zaczęły
jeszcze bardziej przeraźliwie piszczeć, po czym w panice i
pośpiechu uciekły ze stacji. Kiedy ostatnie wrogie stworzenie,
uciekło dostatecznie daleko przybyłe stworzenie z pocieszną min
usiadło przodem do tarczy.
-
A to co tym razem? - spytała z mocnym zdziwieniem Diuna.
-
Jakiś pies ...- odparł Otachi.
-
Wygląda dziwnie jak na psa - dodała Kiazu oświetlając stworzenie.
W
tym momencie oczom wszystkich ukazała się brązowo-żółta bestia
o smoczym, ale dość przyjaznym pysku. Stworzenie swym wyglądem
przypomina dużego psa o pofałdowanej skórze.
-
Pierwszy raz widzę tak brzydkiego psa... - stwierdziła z pogardą
Diuna.
-
Trzymaj... - wtrąciła nagle Rina, wręczając siostrze nieprzytomną
Neko.
Następnie
wodna neczanka zwolniła swoją tarcze i podeszła do tarczy. Po
chwili Hachi i Otachi zwolnili też swoje bariery, a Diuna
powiedziała z pretensją:
-
Zwariowaliście? Przecież nie wiemy co to ...
-
Oj przestań w końcu nas ocaliło... - odparła Kiazu opuszczając
swoja tarcze.
-
Heh ... -westchnęła Diuna niwelując również swoją obronę.
Natomiast
Rina zrobiła wolne, ale spokojne dwa kroki a następnie stanęła.
Po chwili zaczęła zachęcać przybysza aby sam do niej podszedł.
Nie trzeba było długo czekać jak zwierzak wstał, podszedł do
niej i zaczął ją obwąchiwać. Neczanka pozwalała mu na to, i po
paru minutach zaczęła delikatnie głaskać ową bestie po
jej klatce piersiowej. Nagle stworzenie otwarcie zaczęło się
przymilać i domagać wszelakich pieszczot.
-
Spoko jest przyjazna .... - wkrótce stwierdziła Rina z uśmiechem.
-
Uff... to dobrze... - odparł Hachi.
-
Szkoda, że ten Twój zwierzęcy magnetyzm nie zadziałał na tamte
bestie... - odparła Diuna z dezaprobatą a jednocześnie podziwiając
jak nie znajoma bestia leży na plecach i domaga głaskania się po
brzuchu wesoło merdając. Nagle zwierzak wstał i nadal radośnie
merdając zaczął zachowywać się dziwnie, odbiegał na pewną
odległość a potem wracał i tak w koło.
-
Dobra, mam wrażenie że to chce abyśmy poszli za nim.... -
stwierdziła Kiazu.
-
Bo chce ... chodźmy za nim.... - odparła Rina idąc za zwierzakiem.
-
Bez obrazy ale chcesz zaufać obcemu potworkowi i chcesz abyśmy za
nim poszli? - wtrącił zaskoczony Hachi.
-
W sumie nie mamy lepszego wyjścia niż udać się za tym zwierzakiem
... - odpowiedziała Kiazu, udając się za siostrą.
-
Skoro Rina mu ufa to ja też. - dodał Otachi, który również
zaczął iść.
Wkrótce
wszyscy z powrotem udali się w ciemny tunel, delikatnie go
oświetlając. Wszyscy oni ruszyli w przeciwnym kierunki niż ten z
którego przyszli.
************
Przy
biurku w recepcji siedzi sobie luzacko jakiś chłopaczek o
żółto-niebieskich włosach sięgających zapewne do ramion,
upiętych w sztywnego kucyka i o wręcz oliwkowych oczach. Dodatkowo
ma on lekko opaloną skórę i mimo delikatnej cery bez trudu można
odgadnąć jego płeć.
-
O już jesteś to dobrze. - stwierdziła nagle Wiktoria z lampką
wina w dłoni.
-
Już od dawna jestem... - odparł chłopaczek.
-
Spoko, ja idę spać .... aha moja mała gdzieś biega, była dzisiaj
bardzo niespokojna ... a no tak przyjechała dzisiaj piątka gości,
zameldowałam ich w dachówce ...
-
Tak tak widziałem ... wszystko inne też widziałem ... zaraz Koira
biega?
-
No tak ... pewnie poszła do ogniska i przywitać się z naszymi
gośćmi ... aha oni wydają się być nie kumaci tego miejsca ...
chociaż są neczanami ... heh ... trzeba będzie z nimi pogadać jak
zostaną na dłużej ...
-
To oni nic nie wiedzą? - spytał lekko speszony chłopaczek.
-
Tak i niech na razie tak zostanie.
-
Spoko ....
-
AAaaa no tak dzwonił jeszcze kierownik nocnego, jakiś typek jedzie
po nas. Weź któregoś Contego i wyjdź po niego na stacje ...i
zaprowadź tam gdzie będzie chciał... zresztą sam dobrze wiesz jak
działać przy nocnym....
-
Tak wiem ... pociąg będzie o 1-2?
-
Mają być o pierwszej ...
-
To ja się będę zbierał...
-
Tak tak ...
************
Po
dłuższej wędrówce przez tunel nasi przyjaciele dotarli to dużego
prostokątnego pomieszczenia. Kiedy Diuna i Kiazu trochę lepiej je
rozświetliły to się okazało iż nasi bohaterowie dotarli do
ogromnej zajezdni, w której na torach stoi parę długich, brudnych
i docelowo białych wagonów metra. Niektóre maja powybijania
światła i są w dość opłakanym stanie, inne wyglądają trochę
bardziej przyjaźnie. Jednak ale całe to pomieszczenie wygląda
bardzo mrocznie, gdyż zdarzają się nawet pajęczyny i inne ponure
rzeczy.
-
Straszna ta zajezdnia.... - stwierdziła Diuna.
-
Normalnie jak z horroru jakiegoś.- dodała Kiazu.
-
Dobra to co teraz? - spytał dociekliwie Hachi.
-
Ten psismok chce abyśmy szli dalej. - odpowiedziała spokojnie Rina.
Rzeczywiście
brązowo-żółta bestia szła miedzy wagonami pokazując drogę
dalej. Nagle Neko delikatnie uchyliła swoje oczy, potem je ponownie
zamknęła. Po dłuższej chwili obudziła się wreszcie i z
przerażeniem zaczęła wbijać pazury w Diunę, aż w końcu
wyszarpała się i schowała się pod koszulką Hachiego. To co
zobaczyła nie było miłe. Brudna, szara szyba spowita półmrokiem
a w niej zniekształcone odbicia naszych bohaterów.
-
Spokojnie Neko, to tylko stary pociąg. - stwierdził Hachi,
wyciągając przerażoną kotkę spod swojego T-shirt.
W
pewnym momencie dało się słyszeć odległy trzask metalu. Po
cichej zajezdni i tunelu rozległ się niesamowity i mrożący krew w
żyłach hurgot. Wszyscy momentalnie podskoczyli. Natomiast
maksymalnie wystraszona Neko drapiąc zaczęła się wręcz wbijać w
brzuch Hachiego, co sprawiały mu sporo bólu. Jednak sam nie był
wstanie jej wyjąc.
-
Neko spokojnie ... - stwierdziła spokojnie i cicho Rina, chociaż
serce waliło jej jak oszalałe to musiała zachować spokój. Po
chwili neczanka podeszła do brata i delikatnie zaczęła wyciągać
kotkę nadal uspokajając ją swoim głosem - Ciiiii .... spokojnie
... Nekusia nie denerwuj się ... nic się nie dzieje ... to stara
zajezdnia ... może po prostu odpadł jakiś fragment blachy odpadł
... no już ...
-
Albo znowu wróciły tamte potwory.... - wtrąciła Diuna.
-
Siostra nie pomagasz ... - odparł Hachi.
Kiedy
Rina już prawie wyjęła przerażoną kotkę, Diuna za pomocą
swoich mocy uniosła Neko w powietrze mówiąc:
-
Dobra koniec tego cyrku idziemy dalej ...
Po
dłuższej chwili zupełnej ciszy, w której każdy najcichszy krok
wydawał się być hałasem, nasi przyjaciele po przez istny labirynt
zajezdni dotarli pod białe drzwi z niewielką klamką. W
przeciwieństwie do wszystkiego innego ona wydają się być
niewiarygodnie czyste.
-
Hmm... i co teraz? - spytała Diuna.
-
Zwierzak pokazuje abyśmy szli dalej.... - odparła Rina.
-
Tyle, że one są zamknięte - stwierdził Hachi ciągnąć za
klamkę.
W
tym momencie bestia niespodziewanie warknęła groźnie. Nagle dało
się usłyszeć jak zamek w drzwiach się otwiera. Hachi ponownie
pociągnął na klamkę, a drzwi otworzyły się. Niespodziewanie w
otartym pomieszczeniu panował przyjemny dla oka półmrok. Po chwili
neczanie dostrzegli, że to pomieszczenie
jest długim i wąskim korytarzem, w którym mogły swobodnie minąć
się dwie osoby. Jedyne źródło światła dobiegało z otwartych
drzwi, z prawej strony. Na ścianie po lewej, wisiały trzy korkowe
tablice z ogłoszeniami. Smuga światła z otwartego pomieszczenia
padała prosto na środkową z nich. Pozostałe z nich pozostawały w
półmroku. Kujący wręcz bez dźwięk został brutalnie przerwany
przez buczenie jarzeniówki.
-
No proszę światło ... - stwierdziła odkrywczo Diuna.
-
To dziwne.... ale nasze świetliki również się przydadzą ... -
dodała Kiazu.
************
Ciemna
ale gwieździsta noc. Wszędzie w koło jest zupełnie ciemno.
Mroczne, czarne zarysy drzew delikatnie uginają się pod naciskiem
wiatru. W tle słychać przyjemne i kojące odgłosy nocy. Gdzieś
zahuczy sowa ... gdzieś grają koniki polne... gdzieś nawet jest
szemrząca woda delikatnie zagłuszana przez rechot żab. Nagle
wszystkie te dźwięki zostały zagłuszone przez głośny turkot, a
po chwili na horyzoncie pojawiły się wręcz oślepiające światła.
-
O już jedzie ... - stwierdziła osoba stojąca na stacji.
Nie
trzeba było długo czekać, aż wielka maszyna wtoczyła się na
stacje. Przenikliwy pisk hamulców, mocno drażnił uszy. Pociąg
stanął, a na stacji zapanował delikatny półmrok. Z wielkiej
maszyny wysiadł młody mężczyzna o biało srebrnych włosach, z
workowatym plecakiem i jakimś białym zwierzakiem na ramieniu.
Natomiast osoba czekająca na stacji podeszła bliżej mówiąc:
-
Witaj przybyszu, pozwól że ... Ku ... Ku ... Ku ...
W
tym momencie rozległ się głośny gwizd pociągu gotowego do
odjazdu, a ociężała maszyna ruszyła i szybko odjechała
zabierając jedyne źródło światła.
-
Ku ... Ku ....
-
No wykrztuś to wreszcie! - wtrącił stanowczo neczanin.
-
KURAI! Ty jesteś Kurai! - wydusiła wreszcie stojąca na stacji.
-Yuri
... światło ... - stwierdził spokojnie i w miarę uprzejmie Kurai.
Na
te słowa mały biały koto-smok, rozbłysł intensywnym, białym ale
nie oślepiającym światłem. Yuri bez trudu oświetliła zarówno
swojego towarzysza jak okolice. To spowodowało, że oczom neczanina
ukazał się mężczyzna o żółto-niebieskich włosach, spiętych w
sztywnego kucyka, o takim samym wzroście co elektryczny neczanin.
-
Ty jesteś poszukiwany i skazany na wyrok śmierci! - prawie
wykrzyczał wystraszony czekający.
-
Już od dawna nie. - odparł spokojnie Kurai.
-
Jasne akurat Ci uwierzę...
-
To zadzwoń do Generała Rudego ... albo nie lepiej od razu zadzwoń
do samej królowej i się zapytaj.... W końcu każdy inny może
kłamać....
-
Yyyyyyy... no dobra póki co Ci uwierzę ... ale rano to sprawdzę
...
-
Jak sobie chcesz Ukhilavi ... widzę, że nadal prowadzicie "kursy
przetrwania".... - odparł spokojnie Kurai spoglądając na
dziwnego psa z pofałdowaną skóra.
-
Nie sądziłem, że mnie jeszcze pamiętasz ...
-
Mam lepszą pamięć niż myślisz....
Ukhilavi
głośno przełkną ślinę, a następnie z lekkim przerażeniem
powiedział:
-
Dobrze ... to co przyjechałeś tu na "kurs"?
-
Szukam VillaDeMorena ...
-
To... To nasz ośrodek ... teraz nosi taką wymyślną nazwę ...
-
Rozumiem ... to prowadź ... - odparł chłodno Kurai głaszcząc
psowatego zwierzaka.
-
Tak spoko ...
************
Diuna
i Otachi znajdują się w pomieszczeniu które
z całą pewnością jest szatnią. Pod ścianami stają rzędy
pozamykanych, metalowych szafek. Po środku stoi kilka drewnianych
ławek. Wszystko wygląda zupenie jak stereotypowa szatnia.
Psychiczna neczanka rozsiadła się wygodnie na jednej z twardych
ławek, natomiast Otachi przeszukiwał pomieszczenie. Nagle zauważył
iż jedna jest otwarta. Niewiele myśląc wietrzny neczanin zaczął
przeglądać jej zawartość.
-
Co robisz? - spytała Diuna.
-
A oglądam co jest w otwartej szafce... - odparł Otachi.
-
Od dzisiaj będę zamykać swój pokój na klucz, aby Twoja ciekawość
tam nie dotarła.
-
Oj tam ... oj tam ...
-
Dobra jest tam coś ciekawego?
-
I kto tu jest ciekawy? ... Hmmm... znalazłem zielone, materiałowe
spodnie, na oko to mój rozmiar,
ale okropne i plakietkę z napisem "Oskar"... to już chyba wolę te zielone spodnie.
ale okropne i plakietkę z napisem "Oskar"... to już chyba wolę te zielone spodnie.
-
Hehehe .... no to skarby jak się patrzy ... - naśmiewała się
Diuna.
-
O! są jeszcze szlugi ...
-
Fajnie szkoda tylko, że nie palę...
-
Oj tam nie narzekaj...
-
Nie mów mi, że zabrałeś te śmieci?
-
A po co mi one? Byłem tylko ciekawy co jest w środku. - odparł
Otachi szczerząc kły i przymykając szafkę.
************
-
A co tam u Hashi i Yorokobi? Nadal są na służbie u królowej?
Wiktoria dawno ich nie widziała, ja zresztą też ... - stwierdził
nagle Ukhilavi idąc ciemną drogą, oświetloną jedynie przez Yuri.
-
Tak, nadal są ... Hashi ma teraz dużo na głowie a Yorokobi jeszcze
więcej ... - odparł Kurai.
-
Heh ... Słyszałem, że Yorokobi wyszła za mąż ...
-
Jak wiesz to po co pytasz?... - odparł chłodno i stanowczo Kurai
-
Spokojnie ... nie lubię siedzieć w ciszy kiedy z kimś idę ...
Pokoje zarezerwowane, ale mamy tylko piątkę ... no teraz
szóstkę... o ile tamci jeszcze żyją ... heheh ...
-
Co masz na myśli? - zaciekawił się Kurai.
-
A są w tunelach naszego metra ...
-
Sami tam weszli?
-
Taaak.... - odparł niepewnie Ukhilavi.
-
Ukhilavi coś przede mną ukrywasz, nie lubię tego.
Żółto-niebiesko
włosy chłopak gwałtownie, głośno i z przerażeniem połknął
ślinę a następnie powiedział:
-
No wiesz ... dotarli się do linii metra ... myślałem, że po to tu
przyjechali ... nie dawno się dowiedziałem, że jednak nie powinni
... więc miałem wyjść z Castle po turystę ... odstawić go w
bezpieczne miejsce a potem miałem zajrzeć do metra ...
-
To właśnie Twój plan uległ zmianie, teraz idziemy do metra. -
odparł stanowczo Kurai.
-
Skoro, tak stawiasz sprawę. - odpowiedział przerażony Ukhilavi
wyciągając telefon. Kiedy go już włączył i wszedł w
odpowiednią aplikacje to powiedział:
-
Hmm... są tutaj ... możemy wyjść po nich tutaj ... ale to linia
numer 2 ... nie mam zamiaru tam wchodzić ...
-
Ależ oczywiście, że masz zamiar ... idziesz tam ze mną i koniec.
-
Ale ... heheh ...tam jest .... - wydukał nerwowo Ukhilavi
W
tym momencie Kurai delikatnie się naelektryzował. Cienkie pioruny
otoczyły całe jego ciało, a lodowe spojrzenie wręcz mroziło krew
w żyłach.
-
A nic takiego ... spokojnie ... wdech wydech ... luzik Stary ...
spokojnie... oczywiście że z Tobą tam wejdę.... - Na te słowa
cała elektryczność znikła, a Ukhilavi mówił dalej - heheh ....
Słuchaj myślałem, że Ciebie nikt nie obchodzi ...
-
To moi przyjaciele ... dawaj ruszaj - odparł stanowczo Kurai.
-
Przyjaciele? ...heheh ... mam przejebane ....
-
Mówiłeś coś? ...
-
Nie nic .... - stwierdził bardzo nerwowo Ukhilavi ruszający szybkim
tempem ścieżką prowadzącą w las.
************
W
tym samym czasie Rina(z Neko na rękach), Hachi i Kiazu stoją przed
już dobrze oświetlonymi korkowymi tablicami i bardzo uważnie je
oglądają. Na dwóch skrajnych tablicach widnieją dwie duże cyfry.
po lewo jest to 5 a po prawo 2. Oprócz tego wisi naprawdę sporo
dziwnych rzeczy. Jest na przykład kolorowy plan całego metra z
zaznaczonymi stacjami, liniami i jakimiś czerwonymi punktami.
-
To już wiemy, że na pewno jesteśmy metrze. - stwierdził Hachi.
-
Gdzieś między linią numer 5 a 2 ... hmm... pewnie tu ... - dodała
Kiazu pokazując palcem na podłużną "stację" która
łączy ze sobą właśnie te dwie linie z napisem "Giełda".
-
To ma nawet sens... intrygują mnie te czerwone punkty - odarł
Hachi.
-
Hmmm... to chyba są zaznaczone wyjścia ... - wtrąciła Rina.
-
Może ... - odpowiedziała niepewnie Kiazu.
-
W sumie to mogłoby mieć ręce i nogi. Zobaczcie jedna czerwona
kropka jest zaraz za stacją "Krasnoludków" .... - odparł
Hachi.
-
To długo nam zajął taki kawałek, ale w sumie mieliśmy starcie z
tymi dziwnymi stworkami. - stwierdziła Kiazu.
-
Tak patrzę, że "najbliższa czerwona kropka jest na stacji
"Giełda samochodowa". - odparł Hachi.
-
E to wystarczy iść tędy w górę na "Foksia" a potem już
prosto na giełdę. - dodała Kiazu uśmiechając się.
-
Ej patrzcie tam jest rysunek przedstawiający naszego przewodnika. -
stwierdziła Rina pokazując zdjęcie na którym znajdowało się
kilka takich dziwnych zwierząt, podpisane jako "Contiego".
-
Contiego? - spytała Kiazu.
-
To przyjazne stworzenia obronne, które doskonale znają metro... -
odpowiedziała Rina.
-
Siostra a niby skąd to wiesz? - zapytał Hachi.
-
Przeczytałam o tutaj... - odparła Rina pokazując na niewielką
urwaną kartkę z boku tablicy.
-
Hmmm.... znają metro. Nasze osobniki wabią się Koira ... - czytał
Hachi.
-
Wof .... - szczeknęło nagle zwierze.
-
Tak wiec ten słodziak ma na imię Koira. Niestety więcej się o
nich nie dowiemy. - dodała Rina.
-
Patrze to co nas goniło na linii numer 5 nosi nazwę "Zniwe"
- wtrąciła Kiazu.
-
"Bla bla bla ... Stworki średniej wielkości. Mają bardzo
dobry słuch – potrafią usłyszeć najmniejszy szmer z odległości
jednej stacji. Bardzo szybkie. Polują w niewielkich stadach.
Przyciąga je hałas. bla bla "... to dlatego nas napadły po
tym rumorze który narobiliśmy. - dodał Hachi.
-
Raczej, który Ty zrobiłeś ... - powiedziała Kiazu.
-
Dobrze ja zrobiłem. Ale Ty też gadałaś... - odparł Hachi.
-
Heh ... więcej informacji nie zdobędziemy ... reszta kartek albo
jest podarta .. albo pozostało po nich tylko puste jasne miejsce....
- wtrąciła Rina.
-
Potworki jakie potworki? - spytała nagle Neko.
-
Spokojnie ... z nami Ci nic nie grozi ... - odparła spokojnie Rina.
************
-
Wejdziemy przez giełdę. Mam nadzieje, że są sprytniejsi niż mówi
Wiktoria i pójdą w kierunku tej stacji. Jak nie to misja ratunkowa
zajmie naprawdę wiele czasu .... A wolałbym aby Wiki się nie
dowiedział, że buszowaliśmy w metrze .... Tak będzie lepiej ...
-
Chyba dla Ciebie ...
-
Jasne, że dla mnie ... ale spoko spoko ... będę z Tobą
współprac... Ciebie boję się tylko odrobinę bardziej od
Wiktorii ....
************
Rodzeństwo
wyszło z przejścia pracowniczego na linię numer 2 , a następnie
udało się w lewo. Prosto na stację "Foksia". Mroczny
długi tunel zdaje się jakby nie miał mieć końca. Zaraz po
wyjściu Diuna przywołała zaledwie pięć świetlików, które nie
oślepiały swoim blaskiem, tylko dawały przyjazne światło.
-
No dobra to ruszamy. - wyszeptała dziarsko Kiazu.
-
Myślę, że Koira nas obroni przed tymi całymi "Zniwe"
więc możemy rozmawiać normalnie. - odparł Hachi.
-
No w sumie.... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
-
Hmm.. tu machnie zupełnie inaczej niż w tamtych zaduszonych
pomieszczeniach. - wtrąciła nagle Diuna.
Rzeczywiście
stęchły zapach korytarzy metra znikł, a zastąpił go delikatny,
słodki zapachem, który neczanom skojarzył się z ich ulubionymi
perfumami....
-
Zdecydowanie wole ten zapach ... - dodał Otachi rozpływając się
od unoszącego się zapachu.
-
Możemy już iść? - wtrąciła niepewnie Neko.
-
Tak .. Tak ... - odparła Diuna w błogostanie.
************
-
Wiedziałeś że do wszystkich naszych punktów są wydeptane
ścieżki? Tak często odwiedzamy te miejsca, a czasem nawet w
większych grupach. Naprawdę mam nadzieje, że ta piątka jeszcze
żyje ... heheh ... a tak na serio to czemu Ci na nich zależy?
-
Mówiłem to moi przyjaciele ...
-
Jasne, z dziewczyn to nawet niezłe dupy. Dossak byłby zadowolony
mając je na turnieju.
W
tym momencie Kurai naelektryzowaną pięścią uderzył w drzewo tuż
przed nosem towarzysza, który aż zamarł ze strachu. Nagle wielkie
drzewo z hukiem runęło na ziemie, łamiąc gałęzie kilku
pobliskich drzew.
-
Heheh ... - zaśmiał się bardzo nerwowo Ukhilavi.
-
Po pierwsze, nie obrażaj moich przyjaciół... po drugie nie wtrącaj
się w turniej nie znając go od wewnątrz ... a po trzecie teraz
grzecznie mi powiesz wszystko co wiesz!- stwierdził chłodno, wręcz
lodowato oraz stanowczo i spokojnie Kurai.
-
Ja ... heheh ... a nie powinniśmy się spieszyć?
-
Ukhilavi! - warknął Kurai, z nadal elektryzującą się pięścią.
-
Dobrze, dobrze powiem wszystko ... tylko mnie nie krzywdź ... Ta
piątka przyjechała tutaj pod wieczór ... myślałem ze oni
przyjechali to na nasz "kurs" bo po cóż by innego tu
przyjeżdżali ... najpierw dokuczałem takiej burej grubej kotce,
która przyjechała z nimi ... wtedy dowiedziałem się, że jedna z
dziewczyn ma moce podobne do moich .... wszyscy myśleli że to ona
... heheh ... ta bura kotka im uciekła a oni pobiegli za nią ...
naprawdę myślałem ze oni migają się od wejścia do
metra....heheh ....
-
Do rzeczy ... - wtrącił lodowato ale spokojnie Kurai.
-
Tak, tak ... już ...za pomocą swoich mocy wrzuciłem te burą kotkę
do dziury prowadzącej do tunelu metra.... Ta taka z długimi włosami
skoczyła za nią ... potem przybiegła reszta ... cykali się wejść
w końcu zrzucili linę z symboli .... którą przeciąłem kiedy
wszyscy na niej byli aby narobili hałasu i znaleźli się w miejscu
docelowym ... potem chwile im jeszcze podokuczałem hamując moce aby
nie mogli sobie rozświetlić pomieszczenia ... a potem lekko
skłóconych zostawiłem ich tam a sam wróciłem do VillaDeMorena i
naprawdę nie wiem co więcej się z nimi działo i co teraz się
dzieje.... błagam nie bij ... - odparł rozpaczliwie Ukhilavi
zasłaniając się rękami i kucając.
-
Nie zamierzam... wsiadaj... - odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Wsiadaj? - zapytał zdziwiony Ukhilavi.
W
tym momencie jego oczom ukazał się neczanin siedzący na swoim
biały motorze.
-
Ale maszyna ....
-
Nie gadaj tylko wsiadaj ...
-
Dobra ... widzę, że pamiętasz, że teleport w starej części
Tochi Neko nie działa. Jedź prosto a przy takiej spiczastej skale
skręć w prawo....
************
Półmroczne
metro w którym nasi przyjaciele powoli podążają do przodu.
Wszędzie nadal się unosi przyjemny i delikatny zapach. Nagle
świetliki przywołane przez Diunę znikły. Ciemność spowiła cały
wielki tunel jak i neczan.
-
Heh ... bardzo śmieszne Diuna ... to już stało się z lekka
nudne... - stwierdził nagle Hachi.
-
Właśnie ... nawet nie będę zapalać swoich płomyczków ... nie
będę marnować energii na taką zabawę.... nasze oczy szybko
ogarną te ciemność... - dodała Kiazu.
************
Niewielka
polana otoczona mrocznymi i bujającymi się drzewami. Po środku
niej znajduje się zaparkowany motocykl, oparty o niego Kurai z Yuri
na ramieniu. Obok nich siedzi lekko zdyszane Contego. Przed nimi kuca
Ukhilavi i rysuje coś na ziemi.
-
Tak wiem nie przypomina to stacji ... wejście jest ukryte aby nikt
sam tam nie wlazł. Co prawda całe metro znajduje się w tak zwanej
starej części miasta ale bezpieczeństwa nigdy za wiele. Gdzie
nigdzie są ruiny tam znacznie łatwiej się ukrywa wejścia. -
stwierdził beztrosko Ukhilavi.
Kiedy
dziwny znak pełen fal i kół był już gotowy, recepcjonista wyjął
z pod swojej zielonej koszulki neczański symbol w kształcie ostro
zakończonego latawca i przyłożył go do ziemi. W tym momencie
cześć ziemi się odsunęła i odsłoniła tym samym mroczne schody
w dół.
-
Gotowe... o to i zejście na stacje Giełda Samochodowa... słuchaj
... za nim tam wjedziemy musisz wiedzieć że na tej stacji zbiegają
się dwie linie metra 8 i 2 ... My mamy zejść do dwójki i udać
się w kierunku krańca "Złota" ... na ósemce jest wielki
nazwijmy to wąż ... mniejsza o niego .. to co spotkamy w
interesującej nas linii jest nie wyobrażalne ... to chyba jedno z
najgorszych stworzeń, które żyje w naszym metrze... Tam na dole
musisz zaufać Castle ... i modlić się abyśmy dali rade przeżyć
... te bestie potrafią ...
************
Głuche,
mroczne i nieprzeniknione metro. Delikatne kroki stawiane przez
neczan wydają się być wręcz bezdźwięczne. Nagle po ciemnym
tunelu rozniósł się przeraźliwe krzyki. Jakby kogoś co najmniej
obdzierano ze skóry. Był to dźwięk mrożący krew w żyłach.
Przestraszeni neczanie, aż podskoczyli do góry, a ich serca zaczęły
walić jak oszalałe. W
nieprzeniknionej ciszy uśpionego metra dało się jednak usłyszeć
jedynie oddalające się echa przenikliwych krzyków. Po chwili oczom
bohaterów ukazały się szybkie poruszające się cienie.
-
Co to jest? - spytała mocno wystraszona Rina.
-
Nie wiem ... ale sobie już poszło ... - dodała lekko drżącym
głosem Diuna.
-
Coś dziwnego dzieje się w tym metrze. Co tam mogło się stać? Te
krzyki ... - wtrącił łamiącym się głosem Hachi.
Neczanin
jednak nie uzyskał odpowiedzi. Minuty zdawały się ciągnąć w
nieskończoność... a z każdą sekundą nasi bohaterowie zdawali
się być coraz bardziej nerwowi i niespokojni.
************
-
Jak
ciemno... Tunel przede mną jest taki ciemny i ciasny... Jak duszno,
nie mogę oddychać... Ledwo udaje mi się złapać oddech... Tylko
spokojnie Ukhilavi, tylko spokojnie. Nie ma się co denerwować. To
tylko zwykły tunel, którym nic nie ma..... Nie ma co panikować ...
To wcale nie jest straszny, ciemny korytarz, w którym nie widać na
metr a na dodatek dochodzą do nas dziwne dźwięki... ale spokojnie
Castle jest z Tobą ... nie ma co się bać ... - przerażony i
spanikowany Ukhilavi rozmawia do siebie na głos w ciemnym tunelu
metra.
- Irytujesz mnie ... - wtrącił
spokojnie Kurai z rękami w kieszeniach spodni i z lekko jarzącą
się Yuri na ramieniu.
TRZASK ...
- Hyyy ... co to było? -
wymamrotał przerażony recepcjonista, chowający się za Kurai'em.
-
Pewnie nic ... opanuj się trochę w końcu pracujesz tu na co
dzień.... a my nie weszliśmy jeszcze do tunelu....
- Linie numer 2 omijam szerokim
łukiem ... panicznie się boje nawet jak mam kilka Contego przy
sobie.... swoją drogą ten elektryczny łańcuch jest potrzebny?
- Owszem, bez niego już dawno byś
zwiał.
- Ja? Skądże znowu ... bez niego
nawet był tu nie wszedł ... Nie boisz się tego miejsca?
- Hmm... nie ... tu jest wręcz
całkiem przyjemnie ... no może po za tym intensywnym zapachem ...
no ruszaj się ... którędy teraz?
- Dziwny jesteś.... W prawo ...
************
Wokół
panowała ciemność. O dziwo jedynie w głębi tunelu majaczyła
delikatna poświata dochodząca z terenu stacji. Jedyny odgłos, jaki
słyszeli, to wzmocnione przez echo odgłosy ich kroków. Ta cisza
była wręcz nienaturalna, jakby w każdym cieniu czaił się coś,
co mógłby ich zaatakować. Rodzeństwo neczan pełne nerwów
zbliżało się do peronu, gdzie wciąż włączone było delikatne
światło z jednej palącej się lampy.
-
Dziwne tam jest światło ... - stwierdził Otachi.
-
Lepiej dla nas ... - odparła Kiazu.
Ten
etap był najgorszy, tutaj mogli zostać łatwo dostrzeżeni i
zaatakowani przez coś co mogło nadal się kryć w ciemnościach.
Gdy pomału i po cichu wchodzili na zrujnowany peron, serca
podchodziły im do gardeł. Każdy cień wydawał się czyhającym na
nich potworem. Ciemne, surowe kafelki tworzyły w ciemności wzory,
od których mógł się włos zjeżyć na głowie. Po chwili bardzo
ostrożnie wdrapali się na peron i przekradli na ciemne schody.
Tutaj panowała już nieprzenikniona ciemność. Nawet gdyby coś się
tu znajdowało, i tak by go w porę nie dostrzegli. Nagle okazało
się iż i ta stacja jest zasypana grubą warstwą ziemi.
-
Tu też zawalone ... - stwierdziła Diuna.
-
Chyba pomyliliśmy stacje i musimy iść dalej. - dodała Kiazu.
-
No chyba tak... - odparł Hachi.
Cała
rozmowa toczyła się dość bez emocjonalnie. Po chwili cienie na
stacji zaczęły się poruszać zupełnie jakby coś tam było. Nagle
straszliwy potwór skoczył na naszych przyjaciół. Wystraszeni
neczanie krzyknęli. W tym momencie okazało się, że nic ich
jednak nie zaatakowało.
************
Ukhilavi
z zamkniętymi oczami grzecznie podąża za Kurai'em. Same
przerażające dźwięki go przerażają, więc kolega nawet nie ma
zamiaru ich otwierać. Nagle recepcjonista wpadł na elektrycznego
neczanina i przewrócił się na ziemie.
-
Ej co jest? ... - zapytał Ukhilavi otwierając oczy.
W
tym momencie zobaczył elektryzującego się Kurai'a, którego nawet
Yuri się bała, ba nawet Castle schował się za swoim panem i
trząsł się ze strachu. Wyładowania wywoływane przez neczanina
strzelały po całym dostępnym tunelu. Metalowe tory i rury są
doskonałym nośnikiem tej mocy.
-
Ale intensywny zapach....na szczęście to nie ma mnie póki co na
celowniku. Pewnie dlatego że miałem zamknięte oczy i boje się
totalnie wszystkiego ... chyba nie jestem dla niego wyzwaniem ... to
dobrze ale po nim przyjdzie kolej na mnie... - stwierdził drugi
neczanin zatykając nos i osłaniając się niebiesko-fioletową
tarczą.
Po
dłuższej chwili Kurai ruszył stanowczo do przodu, ciągnąc za
sobą towarzysza przerażonego i mocno spanikowanego towarzysza.
-
Ej .. stój ...
Nagle
coś trzasło a z sufitu zaczęła lecieć woda. Po chwili wszystkie
postacie były przemoczone do suchej nitki. Kurai przestał się
elektryzować, a dziwny zapach zupełnie znikł. W tym momencie
okazało się, że Contego przebiło jedną z rur doprowadzających
wodę.
-
Świetna robota Castle - stwierdził rozdygotany Ukhilavi, a
następnie zapytał - Kurai w porządku?
-
Tak ... - odparł spokojnie Kurai.
-
Nie wiem co zobaczyłeś, ale mam wrażenie że wszyscy w koło bali
się bardziej niż Ty ...
-
Życie ...
-
Na prawdę mnie przerażasz ... zacząłem się nawet zastanawiać
czy nie bardziej niż ta linia ...
-
To dobrze, bo może dzięki temu w końcu się ruszysz ...
-
Ruszam się ruszam ... strach mnie paraliżuje wiesz o tym? ... Nie
... nawet nie próbuj nic robić ... już wstaje ... Ale ciemno tam w
oddali ...
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA - głośny i przeraźliwy krzyk
rozniósł się po głuchym metrze.
-
To musi być prawdziwe ....ała ... stój ... daj mi chociaż
wstać.... ała ...
************
Przeraźliwa,
spowita w półmroku człekokształtna bestia z długimi pazurami,
chudym szaro-fioletowym ciałem, jaszczurczym ogonem, dużych
czarnych oczach i strasznej mordzie. Siedzi ona na dużym
brązowo-szarym kamieniu. Prawej szponiastej dłoni trzyma głowę
przestraszonej Riny, natomiast drugą trzyma tak jakby mierzył
szponami prosto w gardło neczanki, a każdy najdrobniejszy ruch
miałby się skończyć przeszyciem jej na wylot.
-
RINA! - krzyknęła Kiazu robiąc krok ze swoją halabardą.
-
Stój... - stwierdził Otachi łapiąc siostrę za ramie
W
tym momencie maszkara fuknęła groźnie i prawie wbiła swoje szpony
w ciało przerażonej neczanki.
-
Jak się zbliżymy to to zrobi jej krzywdę...- powiedział Hachi.
-
Ale musimy coś zrobić. - odparła Kiazu.
Nagle
potwór niczym z najczarniejszych otchłani koszmarów, swoim długim,
mokrym i obślizgłym językiem przejechał po karku i szyi swojej
ofiary. Zupełnie jakby chciał ją zjeść. Kiedy wodna neczanka
bała się już nawet pisnąć, a jej wielkie przestraszone oczy
prawie z niej wyskoczyły, stwór dotarł językiem pod sam jej
policzek. Następnie swoimi ostrymi jak brzytwa zębami "delikatnie
przegryzł jej skórę tuż za kością policzkową. Wystraszona i
zapłakana dziewczyna aż podskoczyła, lecz to był dopiero
początek. Bestia wbiła swoje zęby mocniej i zaczęła powoli i
drastycznie ciągnąć za fragment skóry. Tym samym odsłoniła
mięśnie dziewczyny a z jej napiętej szyi zaczęła cieć czerwona
krew. Wodna neczanka przeraźliwie krzyknęła. Zadany jej ból wręcz
rozrywał ją od środka. Nagle maszkara oderwała sobie spory
fragment jej skóry i zjadła ze smakiem. W tym momencie rozszalała
Kiazu ruszyła do ataku głośno krzycząc:
-
ZOSTAW JĄ!
O
dziwo bestia odrzuciła swoją ofiarą o ścianę. Następnie
fuknęła, warknęła groźnie i stanęła do walki. Ognista
halabarda wręcz rozpalona do czerwoności z dużą szybkością
uderzała w potwora, a raczej ścierała się z jego długi pazurami.
Powstały przy tym brzęk roznosi się po głuchym metrze.
************
-
Miło że się zatrzymałeś.... ciężko mi było trzymać mokrą
chusteczkę kiedy mnie ciągnąłeś ... - stwierdził przerażony
Ukhilavi podnosząc się z podłogi tunelu metra.
Kiedy
tylko wstał to ukradkiem stanął obok Kurai'a z świecącą Yuri na
ramieniu i spojrzał na peron. W tym momencie zobaczył jak czwórka
z piątki neczan walczy ze sobą broniami żywiołów, a dzięki
ognistej halabardzie na stacji panuje dość mocny półmrok.
-
Heheh ... jeszcze żyją ... ale sierdo się do nich dopadł ... -
powiedział z lekką ulgą Ukhilavi, po czym dodał - pewnie ta piąta
już nie żyje ... nie widzę jej jakoś ...
W
tym momencie Castle wskoczył na peron i wbiegł w ciemność, a
Kurai, który dokładnie rozglądał się po stacji spytał:
-
Ta lampa na środku peronu działa?
-
Tak, ale nie dostaniesz się do włącznika, jest on na górze
schodów ... a aby tam się dostać musiał byś przejść zarówno
koło tych walczących jak i koło sierdo które na bank gdzieś tu
są ... ej co jest?
Nagle
duża lampa zaczęła błyskać aż w końcu rozbłysła jasnym
światłem. Dzięki temu cała stacja była oświetlona.
-
No tak ... Ty akurat nie musisz podchodzić...
Gdy
światło w pełni rozbłysło na peronie oczom przybyszów ukazał
się ciemny dotąd kąt stacji. Znajdowała się tam leżąca na
ziemi, trzymająca się za gardło, płacząca Rina. Neko która
szarpała neczanką i coś do niej mówiła, dwa Contego stojące
przed nimi i warczące na trzy człekokształtne stworzenia o długich
pazurach i czerwonych oczach, które są zbyt zajęte aby zauważyć
półmrok.
-
Ukhilavi przyda się na coś i ....
-
Ale tam są aż trzy sierdo ... heheh .... - wtrącił wystraszony
Ukhilavi...
-
Słuchaj zrobimy tak ...
************
Przerażona
Neko chowa się za wodną neczanką i szturcha ją mówiąc:
-
Co tu się dzieje wszyscy powariowali, Rina wstawaj koniec tych
żartów! Rina rusz się ... te bestie zaraz nas pożrą no dalej
wstań i walcz. Rina no nie wygłupiaj się ...
Nagle
na stacji opustoszałego metra, między odgłosami walczenia,
warczeniami i fukami dało się usłyszeć nieprzyjemny pisk podobny
do dźwięku jaki wydają paznokcie jeżdżące po tablicy, tyle że
znacznie gorszy i na wyższych falach. Wszystkie stworzenia zaczęły
wyć i zatykać uszy. W tym momencie okazało się iż Kurai czubkiem
swojego elektrycznego ostrza jeździł po kafelkach, na ścianie. Za
nim podążał przerażony Ukhilavi, który szybko dostał się do
węża strażackiego i powiedział:
-
W razie potrzeby zbić szybkę .... tak to jest chyba odpowiednia
potrzeba.
Następnie
zbił szybkę i oblał wodną neczankę, Neko, Contego, sierdo i
fragment peronu... i w tym momencie zabrakło wody w wężu.
-
Ups ...
-
Heh ..
************
Zapłakana
i oszołomiona wodna neczanka, otworzyła swoje przerażone i
zamglone oczy. Za pierwszym razem gdy je otworzyła ujrzała ujrzała
rozmywające się postać ciemnego potwora. Pisnęła. Po chwili
poczuła mocne pluśnięcie wodą w twarz i z przerażeniem otworzyła
oczy po raz drugi. W tym momencie zobaczyła nad sobą chłopaka o
srebrno-biało włosach, cudownych oczach, wręcz nie do opisania i
złotym kolczykiem w jego lewym uchu.
-
Kurai... - stwierdziła pewnie od razu dziewczyna po czym dodała
łamiącym się i roztrzęsionym głosem, łapiąc się za szyję. -
Jakiś potwór obdarł ... o nie obdarł .. sen? ... dała bym ...
-
Cii... jestem przy Tobie ...- odparł spokojnie Kurai obejmując
ukochaną.
Wodna
neczanka z ulgą wtuliła się w jego ramiona.
-
Heheh ... normalnie mam omamy .... za dużo gazu ... sorry ale czy
ktoś mógł by mi pomóc? - wtrącił przerażony Ukhilavi
utrzymujący niebiesko-fioletową tarcze nad wszystkimi neczanami i
przyjaznymi stworzeniami, a rozwścieczone sierdo próbują rozerwać
ją na strzępy.
W
tym momencie Kurai wspomógł jego tarcze swoją energia.
-
Kto to jest? ... Co .. co to ...to mnie jadło! - wykrzyknęła
przerażona Rina.
-
Jakby jadło to byś z nami nie rozmawiała to była halucynacja ...
- odparł nerwowo Ukhilavi.
-
Rina, zalej wodą wnętrze drugiej tarczy i spaw aby na stacji padał
deszcz... - wtrącił stanowczo Kurai.
-
Ale tam jest moje rodzeństwo ... zaraz oni ze sobą walczą ....-
odparła zdezorientowana Rina.
-
Proszę!
Na
te stanowcze słowa dziewczyna mocno się speszyła, ale zrobiła to
co miała. Nie trzeba było długo czekać a wnętrze drugiej tarczy
po szczyt wypełniło się wodą, i na całej stacji zaczął padać
deszcz. W tym momencie zatopiona bariera dosłownie na chwilę
znikła, lecz nie było jej na tyle długo że woda z niej wylała
się na peron jak i na tory metra. Natomiast neczanie klęczeli na
ziemi i się krztusili. Po dłuższej chwili delikatny zapach znikł
zupełnie a powietrze zrobiło się świeże, a wszystkie omamy
znikły.
-
Co się dzieje? - zapytała oszołomiona Kiazu.
-
Pamiętam, że byliśmy w jakimś zamkniętym metrze.. - dodał
Hachi.
-
I że ....
-
Rina została rozszarpana przez jakąś bestie. - wtrącił z
przerażeniem Otachi.
W
tym momencie rodzeństwo nerwowo zaczęło się rozglądać po
stacji.
-Tam!
- stwierdziła Diuna pokazując na drugą barierę która jest
atakowana przez trzy przerażające bestie, znacznie różniące się
od tych które spotkali w poprzedniej linii metra. Nagle obie
psychiczne bariery zostały połączone wodnym tunelem. Rodzeństwo
bez wahania przebiegło przez nią i wpadło Rinie w ramiona.
-
Rina, jak dobrze że jesteś.... - stwierdził Otachi.
-
A to kto? - spytała podejrzliwie Diuna.
-
heheh ... wybacz Złotko przyjemności potem ... teraz czas pokonać
te bestie ... - odpowiedział nerwowo nieznajomy.
-
Myślałem, że te stwory boją się Contego.. - wtrącił Hachi.
-
Bo boją się ... długa historia ... tu aby się ich bały musiało
by być ich tyle co neczan.... heheh ... teraz czeka nas walka ... -
odparł bardzo zestresowany Ukhilavi.
************
Neczanie
bardzo długo nie mieli żadnego pomysłu na jaką kol wiek walkę.
Napastnicy w pewnym momencie przestali atakować jedynie siedzieli w
koło swoich ofiar i cierpliwie czekali. Każde nawet najmniejsze
osłabnięcie tarczy obronnej zwracało ich uwagę. Ukhilavi
szczętnie wyciszył tarczę, dzięki temu do jej środka nie
dobiegają przerażające odgłosy sierdo, ale i bestie nie słyszą
naszych bohaterów.
-
Heheh ... już po nas ... a nawet jak wyjdziemy z tego żywi to
Wiktoria mnie zabije ... heheh... nie no muszę ich jakoś wyciągnąć
z tego ... - mamrotał przerażony recepcjonista pod nosem.
-
Jak sobie z nimi radzicie jako strażnicy? - spytał nagle Kurai.
-
heheh ...- zaśmiał się nerwowo Ukhilavi, a następnie powiedział
- ja sobie z nimi nie radze ... nigdy nie wchodzę tu sam... zawsze
idzie z nami co najmniej cztery Contego.... ja się panicznie ich
boje ... nasze bestie je przeganiają ... a czasem jak któryś za
bardzo kozaczy to Wiki twardo uderza takowego młotem przez łeb i
uciekają ... ale to się zdarza rzadko, zazwyczaj do nas nie
podchodzą ...
-
Zaraz ...czekaj co powiedziałeś? - wtrąciła Kiazu.
-
Że to się zdarza rzadko, zazwyczaj do nas nie podchodzą ...
-
Wcześniej ...
-
No że Wiki uderza je swoim młotem przez głowę... - odpowiedział
Ukhilavi.
-
To nie będzie łatwe ale chyba mam pewien pomysł.... - odparła
Kiazu z uśmiechem małej kombinatorki.
************
Hachi,
Otachi i Kiazu jeden na jednego walczą z trzema straszliwymi
potworami. Ostrza ich broni żywiołów co chwila ścierają się z
długimi pazurami sierdo. Obie walczące strony są bardzo
zdeterminowane. Z każdym kolejnym ciosem starcie się robi coraz
bardziej zajadłe. Rina stoi lekko z boku, schowana w półmroku i
pilnuje aby na stacji panował wilgotny klimat, aby stwory nie mogły
korzystać, że wszystkich swych mocy. Razem z nią jest Neko oraz
Yuri otaczająca całą trojkę tarczą. Natomiast w przeciwnym
ciemnym koncie Ukhilavi i Diuna trzymają Contego aby póki co nie
wtrącały się do walki.
-
Tym ona powinna się zajmować a nie ja ... - stwierdziła nagle
Diuna.
-
Mówisz o tym fajnym płomyczku czy o tej uroczej kropelce? - zapytał
z ciekawością Ukhilavi.
-
No o jak to mówisz "Kropelce", a o kim by innym... a swoją
drogą widziałam, że obserwujesz je obie...
-
Pomyliłaś się nie obserwuje ich obu ...tylko wszystkie trzy damy
...
-
Mnie też?
-
No tak ...
-
TY ŚWINIO!
-
EJ ... jestem facetem ... po za tym żadna z Was nie jest w moim
typie... ale lubię sobie popatrzeć.
-
Świnia ... czekaj już wiem tak naprawdę pewnie boisz się podejść
i zagadać...
-
Nie z tym akurat nie mam problemu, boję się tylko sierdo... no i
Wiki .. i Kurai'a...
-
Sranie w banie, na pewno nie zarwiesz to "Kropelki"
-
Wolałbym płomyczka ...
-
E tam ... płomyczek to łatwizna, po za tym ma chłopaka ... a
kropelka jest za nieśmiała ...i wolna ... więc to dopiero jest
wyzwanie .... ale Ty i tak nawet do niej nie podejrzysz.... nie
odważysz się ... nawet założę się że nie podejdziesz do niej a
tym bardziej nie zrobisz czegoś więcej...
-
Phi to będzie banalne... z spłoszoną dziewczyną jest znacznie
łatwiej niż z tymi temperamentnymi ... Już Ty byłabyś większym
wyzwaniem niż kropelka....
************
Neczanie
już dość długo walczą z rozwścieczonymi koszmarami. Rozpalona
do czerwoności halabarda jest świetna do starcia z potworami. Nie
dość że je pali to jeszcze doskonale trzyma je na odległość.
Ani sierdo ani Kiazu nie zamierzali sobie dać spokoju i odpuścić.
Bracia neczanki również sobie dawali nieźle rade. Chociaż dla
wszystkich było tu już bardzo męczące starcie. Nagle na pole
walki wparowały contego łapiąc dwie z trzech bestii za karki i
mocnymi szarpnięciami, przechyliły sierdo do tyłu także
przerażające bestie zderzyły się bardzo mocno swoimi głowami.
Obie te bestie złapały się za swoje głowy i z przeraźliwym
piskiem uciekły ze stacji. W tym czasie Hachi i Otachi uśmiechając
się przybili sobie "piątkę". Natomiast stwór z którym
walczył Kiazu nadal nie odpuszczał. Nagle coś go uderzyło mocno w
tył głowy. W ten sposób zdezorientowana bestia upadła na ziemie.
W tym momencie okazało się Kurai uderzył ją rękojeścią od
swojej katany.
-
Szybko poszło. - stwierdziła dumnie Diuna.
-
I dobrze... - stwierdziła Kiazu.
-
Dobra zmywajmy się stąd póki ich nie ma. - wtrącił przerażony
Ukhilavi.
************
Miedzy
Contego, neczanie idą ostrożnie przez tunel metra. Kilka świetlików
dawała niewiele światła i cały czas byli otoczeni przez ciemność.
Każde z nich doskonale zdaje sobie sprawę, że muszą stąd szybko
wyjść. Nagle w głębi tunelu ujrzeli nikłe światełko.
Błyszczało przez jakiś czas, przemieszczało się powoli, po czym
znikło równie nagle, jak się pojawiło.
-
Widzieliście to? ... - zapytał Otachi.
-
Chyba powinniśmy przyśpieszyć. One nas chyba śledzą.... - odparł
przerażony Ukhilavi idący na końcu stawki.
-
Chłopak dobrze gada, dobrze by było wreszcie wyjść. - dodał
Hachi.
************
Mroczna
stacja o okrągłym, podniszczonym suficie i zdemolowanych schodach
na górę. Zmęczeni neczanie wchodzą powoli po schodach. Nagle
Ukhilavi źle stanął, zachwiał się i poleciał do tyłu, łapiąc
się wszystkiego w zasięgu ręki. Po chwili z hukiem upadł na ziemi
i dało się usłyszeć również głośne:
-
Ała ....
W
tym momencie Diuna, Hachi i Otachi zaczęli się śmiać. Natomiast
Kiazu odwróciła się, a jej oczom ukazał się nieznajomy towarzysz
leżący na Rinie.
-
Przepraszam Złotko... zrobiłaś sobie coś? - spytał Ukhilavi
lekko się podnosząc.
Zarumieniona
wodna neczanka nic mu nie odpowiedziała, tylko pokręciła przecząco
głową, nie patrząc mężczyźnie w oczy. Ten nagle uśmiechając
się pod nosem zaczął się delikatnie zbliżać do leżącej nie
ruchomo dziewczyny. Z każdą sekundą był coraz bliżej i bliżej.
Było widać po nim, że doskonale wie czego chce. Nagle Ukhilavi
poczuł mocne szarpnięcie do tyłu, które mocno i stanowczo go
odciągnęło. W tym momencie za jego pleców do Riny podszedł
Kurai, który pomógł jej wstać, przepościł przodem, a następnie
ukucnął przed siedzącym na ziemi kolegą i powiedział chłodno:
-
Nawet nie próbuj...
-
Ale czemu przecież jest wolna ... - odparł trzęsący się jak
osika Ukhilavi.
-
Skąd ten wniosek?
-
Ta dziewczyna od świetlików mi tak powiedziała ...
W
tym momencie Kurai spojrzał chłodno na Diunę, pokręcił lekko i z
dezaprobatą głową i powiedział:
-
Oszukała Cię... Dobrze Ci radzę zostaw to dziewczę w spokoju...
rozumiesz?
-
T...T... tak ... - wydukał przerażony Ukhilavi.
************
Po
dłuższej chwili dość szybkiej ucieczki z metra nasi przyjaciele w
końcu wyszli na przejrzyście zieloną, niewielką polankę, która
otoczona jest wspaniałymi wysokimi drzewami. Do uszy wszystkich
dociera przepiękny śpiew ptaków a słońce, które raczej
stosunkowo niedawno wstało, ogrzewa ich twarze przemiłym ciepłem.
Orzeźwiający zapach lasu idealnie dopełnia świat jakże inny od
tego gdzie neczanie spędzili ostatnie kilkanaście godzin.
-
Ach wreszcie słoneczko - powiedziała szczęśliwa Kiazu przeciągać
się w ciepłych promieniach.
-
O tak ... szkoda, że prawdopodobnie je prześpimy. - dodała Diuna
ziewając.
-
Wreszcie z dala od sierdo... - stwierdził Ukhilavi szczerze się
uśmiechając.
-
A właśnie Ziom, kim jesteś? - wtrącił Hachi.
-
Jak się nazywasz? - dodał z zaciekawieniem Otachi.
-
Skąd znasz Kurai'a? - dopowiedziała Diuna.
-
Ej ... spoko ... powoli .... Nazywam się Ukhilavi Darajiryu ...
-
Ja jestem Kiazu, to Diuna, Hachi, Otachi i Rina.... - przedstawiła
wszystkich ognista neczanka.
-
Miło mi Was poznać ... podobnie jak Wy jestem neczaninem ... a
Kurai'a z nam z dawnych lat ... i głownie ze słyszenia, bądź
widzenia ... Jedna z moich sióstr przyjaźni się z jego najstarszą
siostrą ... chodziły nawet razem do szkoły ... Z reszta ja też
znam ją lepiej niż jego ... Mieszkam w VillaDeMorena i jestem
jednym ze strażników tego metra ... moja rodzina od wieków robi w
nim powiedzmy kursy i szkolenia dla wojowników czy po prostu
niegrzecznych dzieci ...
-
Ok, to wiele wyjaśnia ... - odparł Otachi.
-
A my byliśmy "niegrzecznymi dziećmi"? - wtrąciła Kiazu.
-
Nie ... wy byliście moją pomyłką.... - odparł Ukhilavi.
-
POMYŁKĄ? - wykrzyknęli neczanie.
-
To że mało nie zginęliśmy porównujesz tylko do pomyłki?!-
odparła zirytowana Kiazu.
-
Heheh ... daj mi wytłumaczyć dobrze? ... - spytał nerwowo
Ukhilavi.
************
-
Bardzo Was przepraszam, że tak wyszło ... - powiedział Ukhilavi.
-
Heh no trudno nic na to nie poradzimy - odparła Kiazu.
-
A czemu widzieliśmy takie dziwne rzeczy? - spytał Otachi.
-
Sierdo wytwarzają zagęszczony gaz halucynogenny ... one tak
naprawdę żywią się głownie strachem ... co prawda uwielbiają
również mięso ale strach to główny ich pokarm ... jednak są
naprawdę straszliwie łakome ... Więc jeśli widzieliście jakieś
dziwne rzeczy to przez nie ...
-
Rozumiem ... To naprawdę wiele wyjaśnia ... - odparła Diuna.
-
Osobiście linię numer 2 nazywam zapomnianym szlakiem .... aha i
błagam Wiktoria nie może się o tym dowiedzieć. - odpowiedział
Ukhilavi.
- O czym nie mogę się
dowiedzieć? - spytała Wiktoria stojąca w drzwiach wilii.
- O niczym.. - wymamrotał
Ukhilavi.
- Aha ... Zaraz Ty tam z tyłu nie
pamiętam Cię z wczoraj. Pokaż się... - stwierdziła stanowczo
Wiktoria.
W tym momencie jej oczom ukazał
się elektryczny neczanin z małym białym koto-smokiem na ramieniu.
- Rozumiem, planowałeś ukrywać
tego przestępcę pod moim dachem? Zaraz wezwę straże, nie
wywiniesz się! - stwierdziła właścicielka VillaDeMorena
wyciągając telefon z kieszeni.
- Ej ... Wiktoria, on został
uniewinniony ... - wtrąciła Kiazu
- Mnie nie oszukasz ... - odparła
Wiktoria wybierając numer, następnie przystawiła komórkę do ucha
i po chwili powiedziała: Witam, z tej strony Wiktoria Darajiryu
pilnie proszę z generałem....
- Heh ... nie wiem jak wy ale ja
idę się zdrzemnąć ... - stwierdził Otachi wchodząc do budynku.
- Czekaj idę z Tobą ... - dodał
Hachi.
Diuna i Kiazu też weszły do
budynku, a Wiktoria dopiero została połączona:
- Generał Rudy? .... (no
tak) ... W ośrodku VillaDeMorena mam skazańca.... (niby
kogo?)... Kurai Nozaryu ... (Wiki
żartujesz prawda? on od bardzo dawna jest uniewinniony...)
... Naprawdę? ... (Naprawdę,
heh i tylko po to dzwonisz do sztabu tak wcześnie rano?) ...
- speszona dziewczyna nic już jednak nie odpowiedziała tylko szybko
się rozłączyła. Następnie krzyknęła i spytała: - Ekh .... to
co tam u Hashi?
- Dobrze, ma dużo na głowie ...
- odparł chłodno Kurai, po czym dodał - Czy mogę się w końcu
zameldować?
- Yyyyyyy... tak oczywiście ...
zapraszam ... - odpowiedziała Wiktoria serdecznie zapraszając gości
do środka.
Następnie usiadła za swoim
biurkiem w recepcji i zajrzała do komputera.
- Hmmm ... tak mam ostatnią
jedynkę ... na drugim piętrze ... Ukhilavi Cię zaprowadzi... -
powiedziała nagle recepcjonistka.
- Dobra i tak mam po drodze ... a
potem idę spać! - odparł Ukhilavi.
- Jak zawsze ...- odpowiedziała
ze znudzeniem Wiktoria. Po czym dodała - Aha Pani Rino, mam jeszcze
z panią parę formalności do wykonania ...
W tym monecie zarówno wodna
neczanka jak i Kurai zatrzymali się.
- Tak słucham? ... - odparła
lekko zdezorientowana Rina.
- Proszę podejść to zajmie parę
minut ... Ukhilavi co tak stoisz zaprowadź gościa do pokoju.
Na te słowa Rina podeszła do
recepcjonistki, a pozostali dwaj neczanie udali się na górę.
- Tak?
- Dobrze to proszę mi powiedzieć
...
************
Długi
korytarz ozdobiony drewnianą boazerią i czerwonym dywanem z duża
ilością drzwi. Ukhilavi prowadzi przez niego Kurai'a i z stara się
z nim rozmawiać.
-
Biedna dziewczyna ... Obawiam się że Wiktoria szybko jej nie puści
... słuchaj będziesz łaskaw mi powiedzieć co widziałeś pod
wpływem gazu? ... - powiedział dość pokornie Ukhilavi.
-
Wystarczy, że ja wiem ... - odparł stanowczo Kurai.
-
Dobra luz ... to tutaj... - odparł recepcjonista, otwierając czarne
drzwi. Na końcu korytarza.
W
tym momencie ich oczom ukazał się średniej wielkości pokoik o
jasnych kremowo-żółtych ścianach. Po lewej stronie od wejścia
stoi rozłożone łóżko przykryte niebiesko-fioletową pościelą.
natomiast po prawej stronie stoi biała sofa z poduszkami w kolorze
pościeli a przy niej drewniany stolik i szafka. W górnym rogu nad
kanapą znajduje się płaski telewizor. Na ścianie gdzie są drzwi
wejściowe stoi duża dwudrzwiowa szafa oraz drzwi do prowadzące do
łazienki. Całości dopełniają pomarańczowe zasłony i szara
wykładzina na całej powierzchni pokoju.
-
Tak więc prezentuje się Twój pokój ... w łazience jest wanna ...
co więcej? ... posiłki dla naszych gości są w restauracji na dole
za recepcją w cenie pokoju ... a o to klucz ... hmmm... to chyba
wszystko ... - powiedział Ukhilavi po dłuższej chwili milczenia,
wręczając Kurai'owi klucz do pokoju.
Natomiast
Yuri zleciała z ramienia elektrycznego neczanina i wygodnie się
ułożyła na poduszce, lezącej na łózko
-
Spoko ... - odparł elektryczny neczan wchodząc do pokoju i rzucając
swój plecak na łóżko.
-
Kurai, no weź myślałem, że na robię w gacie ze strachu. Co wtedy
zobaczyłeś?
-
Żegnam ... - odparł Kurai wręcz trzaskając drzwiami przed nosem
Ukhilavi.
A
następnie zdjął koszulkę, rzucił ją na łóżko i udał się do
łazienki, rozpinając pasek od spodni.
************
Zmęczeni
całonocną przygodą w opuszczonym metrze, neczanie smacznie śpią.
Jedynie Wiktoria pracuje w recepcji pracuje w recepcji, oraz Kurai,
stojący u siebie na balkonie. Jest on w samych spodniach, kończący
się wycierać po kąpieli, a dokładniej zielonym ręcznikiem
wyciera swoje srebrno-białe włosy. Ciepłe promienie słoneczne
grzeją jego nagi umięśniony tors, a złoty i jeszcze mokry symbol
pioruna pięknie błyszczy w południowym słońcu. Nagle w jego
pokoju rozległo się delikatne, a zarazem głośne pukanie do drzwi.
Po chwili elektryczny neczanin wszedł do pokoju, rzucił ręcznik na
swoje łóżko i poszedł je otworzyć. Kiedy tylko to robił jego
oczom ukazała się Rina, ubrana w luźnego żółtego T-shirt oraz
krótkie czarne spodenki, które kończą się mniej więcej z długą
koszulką. Dodatkowo dziewczyna jest boso i z rozpuszczonymi włosami.
-
Hej ... mam nadzieje, że Cię nie obudziłam ... i że nie
przeszkadzam ... - powiedziała Rina, lekko ziewając i czerwieniąc
się, po czym nieśmiało dodała - eem ... jakoś nie mogę usnąć
... kiedy tylko ...
W
tym momencie Kurai złapał wodną neczankę za jej lewą rękę,
szybko wciągnął do swojego pokoju, zamknął drzwi, a następnie
oparł ją o nie i bardzo namiętnie pocałował. Serce dziewczyny
bije jak oszalałe. Neczanin zrobił to bardzo stanowczo i
zdecydowanie, lecz za razem delikatnie. Po dłuższej chwili ich usta
rozłączyły się, a neczanin delikatnie oparł się swoim czołem o
jej czoło, puszczając jednocześnie jej rękę.
-
Kurai ... - wyszeptała z błyszczącymi oczami neczanka.
-
Nie bój się ... jestem przy Tobie ... przy mnie nic Ci nie grozi...
- odpowiedział spokojnie Kurai, delikatnie głaszcząc ukochaną po
policzku i patrząc jej głęboko w oczy.
************
Hachi
i Dina siedzą na dużej białej kanapie z fioletowymi poduszkami i
oglądają telewizję.
-
Reszta dziewczyn jeszcze śpi? - spytał nagle Hachi lekko ziewając.
-
Kiazu tak, Rina nie wiem gdzie jest. - odparła Diuna.
-
Co mnie obgadujecie? - wtrąciła Kiazu ziewając i wychodząc z
sypialni.
-
A nic zastanawiałem się czy prześpisz cały piękny dzień czy
jeszcze uda nam się gdzieś pójść. - odparł Hachi.
-
Hmmm... Czyżby Otachi i Rina znowu gdzieś razem zniknęli? -
spytała Kiazu z ciekawością.
-
Albo .... albo zarywa do Wiktorii ... chyba ma wielka słabość do
niej... - odpowiedziała Diuna.
-
Czy musicie tak hałasować? - zapytał Otachi ziewając i wychodząc
z sypialni.
-
To skoro wszyscy wstaliśmy to chyba czas na śniadanie. - stwierdził
Hachi.
-
Śniadanie? Raczej obiad. - odparła Kiazu.
-
Mniejsza o większość ... jedzenie .... - dodał radośnie Otachi.
-
Dobra to kto idzie po Rinę? - spytała Diuna.
-
Sama przyjdzie ... - odparła Kiazu.
-
Dobra to ja pójdę. - odparła Diuna wychodząc.
-
Ale Diuna...
Trzask
drzwi przerwał wypowiedź Otachiego.
-
Heh ... - westchnęli zgodnie wszyscy.
************
Diuna
bardzo szybko wywiedziała się w recepcji, gdzie znajduje się pokój
Kurai'a. Bez trudy odnalazła wskazy pokój. W ten kiedy prawie
podeszła pod odpowiednie drzwi, usłyszała dziwne dźwięki i
rozpaczliwe krzyki, dochodzące z pokoju do którego zmierzała.
-
To strasznie boli ... chyba jest za głęboko ... proszę nie tak
mocno ....
Psychiczna
neczanka niewiele myśląc z hukiem wyważyła czarne drzwi i
wtargnęła do pokoju. W tym momencie jej oczom ukazała się leżąca
na kanapie Rina, twarzą do okna i na brzuchu, oraz kucającego
Kurai'a koło jej lewej nogi, która ma sporą, pionową i ropiejącą
ranę pod kolanem.
-
CO TU SIĘ DZIEJE!? - zapytała stanowczo Diuna.
-
Po pierwsze kultura nakazuje zapukać ... - odparł chłodno Kurai.
-
Ni....
-
JASNE! PRZYŁAPAŁAM CIĘ! - wtrąciła krzycząca Diuna.
-
Po drugie albo przestań krzyczeć albo wyjdź. - kontynuował
chłodno neczanin, a następnie spokojnie dodał - Proszę gotowe,
tylko nie nadwyrężaj jej póki co.
-
Dziękuję ... - odparła Rina podnosząc się.
-
On CI zdobił KRZYWDĘ a TY MU jeszcze DZIĘKUJESZ? - wtrąciła zła
Diuna.
-
Ale....
-
Nie ma ALE! ... zabieram Cię stąd! - powiedziała Diuna łapiąc
siostrę za rękę.
Kurai
bez trudy jednym szybkim ruchem wyrwał Rinę z rąk neczanki. W tym
momencie do pokoju wszedł Otachi.
-
Heh ... dobrze, że za Tobą poszedłem ... - stwierdził Otachi, a
następnie dodał - Diuna nie krzycz tak, w całym pensjonacie Cię
słychać ... chcesz aby nas stąd wyrzucili czy co?
-
Nie wtrącaj się, on jej zrobił krzywdę ... - odparła Diuna.
-
W takim układzie powiedz co takiego jej robiłem. - wtrącił
chłodno Kurai.
-
No coś strasznego ... słyszałam jej krzyki, które wskazywały że
próbowałeś ją co najmniej wykorzystać a potem widziała te
straszliwą ropiejącą ranę. - odparła ze złością Diuna.
-
Jeśli chodzi o ranę pod kolanem to Rina rozwaliła sobie kolano,
jak spadała do metra, wiem bo sam ją opatrywałem... - wtrącił
Otachi.
-
No dobra a te krzyki? - spytała Diuna.
-
W nodze utknął mi jakiś kawałek metalu przez który rana zaczęła
się paskudzić ... Kurai, aby móc mnie uleczyć musiał wyjąć
najpierw to ustrojstwo ... a to bolało... - odpowiedziała speszona
Rina.
-
Widzisz siostra najpierw rozpoznaj się w sytuacji a potem działaj...
- stwierdził Otachi.
-
No dobra... jeszcze Wam udowodnię że on ją krzywdzi.- odparła zła
Diuna a następnie wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami.
-
Ehm ... sory za nią ... chyba ma trudne dni ... i jest jakaś
dziwnie nerwowa .... nie przejmuj się tym ... - stwierdził
zdołowany Otachi, a następnie optymistycznie dodał uśmiechając
się - Chodźcie ... śniadanko wzywa...
************
Diuna
siedzi samotnie na swoim łóżku w sypialni. Reszta neczan jest na
śniadano-objedzie w restauracji na dole. Nagle do sypialni weszła
Rina, zawahała się chwile na progu, a następnie wzięła głęboki
oddech, następnie podeszła do siostry i usiadła koło niej.
-
Heh ... tak wiem pewnie uważasz mnie za dziwną.... - powiedziała
w końcu Diuna.
-
Wcale nie ... wiesz na Twoim miejscu pewnie zrobiła bym to samo ...
- odpowiedziała bardzo przyjaźnie i spokojnie Rina.
-
Jasne wyważyłabyś drzwi i nawrzeszczała na Moyoshiego ...
-
Hmm... jeśli chodziło by o Twoje bezpieczeństwo to tak ... wiesz
... myślę że jakbym miała stanąć w waszej obronie to stanęłabym
bez zawahania ... jesteście dla mnie najważniejsi na świecie i
bardzo Was kocham ...
-
Może ... ale zrobiłam z siebie idiotkę ...
-
Nie prawda ... nie zważając na nich chciałaś się poświęcić
dla mnie ... i stanąć w mojej obronie ...bo troszczysz się o mnie
i mnie kochasz ... i pewnie zrobiłabyś to też dla reszty ...
-
O nie Hachiego nie kocham ... niech spada ... dureń jeden ...
-
Uwierz mi na słowo jego też kochasz ... - odparła Rina z
uśmiechem.
-
Mówisz?
-
Tak jestem tego pewna ...
-
Wiesz ... to powiem Ci, że nawet możesz mieć racje ...
-
No widzisz ....
-
Ale to nie zmienia faktu że głupio podstąpiłam .. kto wie jakby
się to skończyło gdyby nie przyszedł Otachi ... ja naprawdę
myślałam że on Ci robi coś strasznie złego ...
-
Domyślam się ... moje krzyki mogły sprawiać takie wrażenie ...
ale on mnie nie skrzywdzi ... jestem tego bezgranicznie pewna ...
-
Skąd to wiesz?
-
Wiesz ja mu po prostu ufam ... i chodź peszy mnie jego stanowczość
i czerwienie się często ... to wiem, że mnie nie skrzywdzi ...
-
A co jeśli któregoś dnia to zrobi?
-
Nie zrobi ....
-
Ale jakby to co wtedy?
-
To wtedy na pewno mnie obronicie ... - odpowiedziała Rina z
uśmiechem i przytulając się do siostry.
-
Na mnie możesz liczyć... hmmm ... postaram się mu zaufać ...
chociaż o nie będzie łatwe ... gdyż chyba w ogóle go nie znam
... swoja dragą ciekawie by było jak by tam wpadła Kiazu a nie ja.
-
Hmmm.... chyba spaliłaby pół pensjonatu ....
-
E tam cały ....
-
Hmmm... zakładam optymistycznie, że połowę udałoby nam się
uratować ...
-
Hehehe i tak byśmy nie mogli się tu więcej pokazać.... ale byłoby
znacznie zabawniej ... heheh ... następnym razem wyśle Kiazu ...
będzie lepiej ... narwana Kiazu będzie znacznie lepsza niż ja... w
demolowaniu - odparła Diuna z uśmiechem.
************
Neczanie
siedzą przy prostokątnym i długim stole restauracyjnym i kończą
jeść. Nagle do restauracji wszedł Ukhilavi wziął krzesło z
sąsiedniego stolika, i usiadł na nim przodem do oparcia i spytał
ziewając:
-
Już się wyspaliście?
-
Ciebie można spytać o to samo - stwierdził Hachi.
-
Wiesz przyjechaliśmy pozwiedzać miasto ... więc zamierzamy iść
do nowej części Tochi Neko... - wtrąciła Kiazu.
-
To w sumie mogę Wam posłużyć za przewodnika i tak nie mogę spać
... - odparł Ukhilavi.
-
Niby czemu? - zainteresował się Otachi.
-
Powiedzmy, że moja wredna siostra postarała się o to aby nasz
"Uszak" nie dał mi spać. - odpowiedział Ukhilavi.
-
Ke? ...
-
Eh, mamy królika, urocze stworzenie, jednak jeśli moja siostra go
nie wygłaszcze wieczorem to ona potem rano nie daje mi spać
domagając się jej zainteresowania. - stwierdził Ukhilavi.
-
Heheh ... dobre ... zaczynam ja lubić... - odparła Kiazu z
uśmiechem.
-
Pewnie byście się świetnie dogadywały ... a właśnie gdzie
światełko i kropelka?
-
Diuna szybko zjadła i gdzieś poszła, a Rina poszła za nią. -
odparł Otachi.
************
Ziemskie
Tochi Neko jest niezwykle malownicze i bardzo niezwykłe na swój
prosty sposób. Wąsie uliczki otoczone kolorowymi kamienicami,
które na parterze mogą się popisać różnorodnością, knajp,
restauracji czy też sklepów. Każda z nich posiada również po dwa
balkony na pierwszym jak i na drugim piętrze. Wszystkie one
porośnięte są różnorodnymi kwiatami i wszelaką zielenią.
Utrzymane są one w lekko gotyckim stylu, ale są przyjemne dla oczu.
Przez środek miasteczka płynie niewielka rzeczka o przejrzystej
wodzie, a w samym centrum miasta, w środku okrągłego rynku,
natrafia na drewniane i bardzo starodawne młyńskie koło, które
powoli obraca się, pchane przez wodę. Przez liczne okoliczne lasy,
rzeczkę i pobliskie morze powietrze wydaje się być świeże, a
wręcz nawet oczyszczające. Nasi przyjaciele siedzą w cieniu dużych
błękitnych parasoli, na białych, finezyjnych, metalowych krzesłach
dwóch okrągłych stolikach, utrzymanych w tym samym stylu co
krzesła. Jest tak gorąco, że dziewczyny ubrane są w przewiewne
sukienki na ramiączka. U Kiazu jest ona czerwona i kończy się
zaraz za jej pupą, a dopełniają ją czarne szpilki i torebka.
Diuna ma zieloną sukienkę do połowy ud oraz buty na obcasie i
torebkę w przyjemnym fioletowym kolorze, którzy dobrze pasuje do
reszty. A co do Riny to ma błękitną sukienkę do kolan oraz
sandałki i torebkę w nie jaskrawym żółtym kolorze. Natomiast
panowie w połowie mają na sobie krótkie spodenki i w połowie
jeansy na długą nogawkę a do tego mają zwykłe T-shirt. Hachi ma
zieloną koszulkę i niebieskie spodenki, a Otachi dokładnie na
odwód. Ukhilavi ma granatowe jeansy i fioletową koszulkę, a Kurai
ma i jedno i drugie w ciemnym granatowym kolorze. Wszyscy oni wesoło
rozmawiają i dobrze się bawią w swoim towarzystwie. Nagle Dina
zobaczyła dużego motyla, o skrzydłach w pięknym pomarańczowym
kolorze i uroczych białych kropkach.
-
Woow ale duży motyl. - stwierdziła Diuna z podziwem i fascynacją.
-
Widziałam go ... od dłuższego czasu poluje na niego i czekam jak
usiądzie na czymś fajnym. - odparła Rina obserwując motyla z
przygotowanym aparatem.
w
tym momencie wspaniały motyl, jak gdyby nigdy nic usiadł między
palcem wskazującym a kciukiem, prawej dłoni Kiazu, która dopiero
wtedy go zauważyła, ale nie ruszała się aby go nie spłoszyć.
Wodna neczanka nie czekała ani chwili i zaczęła robić mu zdjęcia.
Najpierw samemu motylowi a następnie zrobiła Kiazu i jemu mała
sesje zdjęciową. Po dłuższych pary minutach motylek odleciał
sobie.
-
Swoją drogą Płomyczku mam nie odparte wrażenie, że skądś Cię
znam... - wtrącił dociekliwie Ukhilavi uważnie przyglądając się
Kiazu.
-
Jestem pewna, że Cię nie spotkałam wcześniej ... - odpowiedziała
Kiazu.
-
Hmmm... a może widział gdzieś Twoje zdjęcie? - dodała Diuna.
-
No to by było prawdopodobne ... w końcu jesteś w różnych pismach
i innych rzeczach. - dopowiedział Otachi.
-
Gazetach? Jesteś celebrytką? - docieka Ukhilavi
-
Hmm... nie do końca jestem modelką.... - odparła dumnie Kiazu.
-
Czad! Mogę sobie zrobić z Tobą zdjęcie? - zapytał z entuzjazmem
i uśmiechając się Ukhilavi.
-
No pewnie.... - odparła Kiazu z uśmiechem, po czym przesiadła się
bliżej recepcjonisty.
Rina
zrobiła im zdjęcie zarówno swoim aparatem jak i telefonem
psychicznego neczanina.
-
O wielkie dzięki... - stwierdził uśmiechnięty Ukhilavi, oglądając
zdjęcie.
-
Spoko nie ma problemu... - odparła uśmiechnięta Kiazu.
-
Swoją drogą co Wy na to aby wyjechać stąd dopiero rano? - zapytał
Otachi.
-
W sumie można, chyba większość z Nas ma jeszcze wolne. - odparła
Diuna.
-
A Ty Rina? - zapytał Hachi.
-
Ja mam trochę raportów więc równie dobrze mogę zrobić je
wieczorem. - odparła wodna neczanka.
-
Świetnie! - odparła Kiazu.
************
-
Płomyczku, od pewnej istotki słyszałem, że masz chłopaka... -
stwierdził Ukhilavi idąc obok Kiazu malowniczymi uliczkami Tochi
Neko.
-
Tak, mam ....
-
Nie jest on zazdrosny o Twoją prace?
-
Nie ... on mi pozwala na dużo większe odchyły niż praca jako
modelka ...
-
A to ciekawe, a mogę wiedzieć kto jest Twoim wybrankiem?
-
Pewnie, to żadna tajemnica... on ma na imię Amis Youngryu i jest
...
-
Kapitanem neczańskich wojsk ...
-
O widzę, że go znasz....
-
No proste, akurat z racji wykonywanego zawodu znam większość
wyższych wojskowych różnych krain ... chociażby ze słyszenia ...
no powiem Ci dziewczyno,że wysoko mierzysz ...
-
E tam zawsze dałoby się wyżej.... - odparła Kiazu pół żartem
pół serio i śmiejąc się.
-
No w sumie racja ...
-
Słuchaj Ukhilavi, czemu tak zależy Ci abyśmy zostali to do
wieczora? Wiesz no miejsce jest spoko i w ogóle ale jakoś nie chce
mi się chodzić bez celu.... - wtrąciła Diuna.
-
W Tuż za miastem jest most który tuż po zmroku staje się naprawdę
warty zobaczenia. - odparł Ukhilavi.
-
Jakiś Ty tajemniczy... - odparła Diuna.
-
E tam ...po prostu nie chce abyśmy za szybko uciekli. - dodała
Kiazu śmiejąc się.
************
Nasi
przyjaciele podczas zachodu słońca udali kawałek za miasto. Tam
zobaczyli szeroką i dość spokojnie płynącą rzekę i most
łączący oba jej brzegi. Już na pierwszy rzut oka widać że jest
to most inny niż normalnie, gdyż jest on sprytnie połączony z
wodospadem. Sam ten widok już jest niezwykły, jednak od razu gdy
zaszło słońce to okazało się iż w nocy jest on podświetlony
dużą ilością kolorowych świateł. Co daje zapierający dech w
piersiach widok. Cienkie strugi kolorowej wody pięknie wyglądają
już nawet w szarym niebie nocy.
-
Śliczne... - stwierdziła Diuna z podziwem.
-
Czadowe, nie sądziłem, że zwykły most może być czymś tak
niezwykłym - dodał Otachi.
-
Zaskakujące ... - dopowiedział Hachi.
-
Rina może zrobisz mi tutaj sesje do portfolio? - spytała nagle
Kiazu.
-
No spoko ... - odparła zafascynowana Rina.
-
Super! - odparła radośnie Kiazu.
-
Hej Kropelko czy mogę po pozować z nią? - wyszeptał Ukhilavi
Rinie na ucho.
Wodna
neczanka się lekko speszyła i odpowiedziała na głos:
-
Spytaj się proszę Kiazu ... to od niej zależy ...
-
No dobra ... Płomyczku mogę z Tobą po pozować? - ponowił pytania
Ukhilavi.
-
Jasne, ale też chce parę zdjęć solo. - odpowiedziała Kiazu.
-
Diunka, użyczyłabyś mi proszę parę Twoich wspaniałych
świetlików? - spytała nagle nieśmiało i z trochę łamiącym się
głosem Rina.
-
No spoko, skoro są wspaniałe to chętnie je przywołam. - odparła
Diuna.
************
-
Czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że kolega recepcjonista
próbuje zaimponować dziewczyną? - spytał nagle Hachi siedzący
obok brata pod drzewem.
-
Na to wychodzi ... - odparł Otachi.
-
On jest bawi Damkiem, dobrze się czuje w towarzystwie kobiet i
wydaje mu się że jest niczym Casanowa - wtrącił Kurai siedzący
na drzewie.
-
Niczym? Chyba dobrze mu idzie.... - stwierdził Hachi.
-
Tyle, że nawet Kiazu się mało co interesuje jego zalotami i
wyczynami. - odparł Kurai.
-
W sumie racja, Kiazu - kociak na facetów, dobrze się z nim bawi ale
nie interesuje się nim jak obiektem pożądania - dodał Otachi.
-
Teraz jak o tym mówisz, to nawet jestem skłony przyznać iż macie
racje. - dopowiedział Hachi.
-
Heh... a ja bym zjadł kolacje i poszedł spać ... - zmienił temat
Otachi.
-
Zabiorę Was w jedno miejsce, gdzie można się napić i zjeść a
potem wrócimy do pensjonatu. - wtrącił Ukhilavi.
-
A Ty nie powinieneś iść do pracy? - zapytał dociekliwie Hachi.
-
Nie dzisiaj siedzi tam, mój ojciec ... - odpowiedział Ukhilavi.
-
No skoro tak to prowadź Wać Pan jak Panie skończą... - odparł
Otachi.
************
Nasi
przyjaciele odwiedzili jedna z knajpek w nowej części miasta. Tam
najedli się i trochę wypili,a co poniektórzy trochę za dużo,
chociaż przy zmęczeniu nie wiele trzeba by odpłynąć. W tej
chwili podążają oświetlonym przez świetliki ścieżką w lesie
prowadzącą prosto do VillaDeMorena. Kiazu, Ukhilavi i Diuna idą na
czele pod ręce i wyśpiewując wesołe piosenki. Kiedy w końcu
doszli pod pensjonat, wcale nie było tak późno jak mogłoby się
wydawać.
-
No dziewczyny ... Mam wyborny "Montreklasiw" .... więc
może dacie się zaprosić jeszcze na jakieś wino u mnie? - spytał
nagle pewnie Ukhilavi.
-
Kuszące, ale ja pasuje przystojniaczku. Te nie grzeczne dziewczynki
już powinny udać się na spoczynek. - odparła Kiazu, wchodząc do
pensjonatu.
-
A ja całkiem chętnie. - wypaliła Diuna.
-
Jasne, jasne ... takie diablice jak Ty tym bardziej już dawno grzeją
łóżko - wtrącił Hachi ciągnąc siostrę do domu.
-
Ale to moje ulubione wino... - odparła wyrywająca się Diuna.
-
Oj ... jak mi przykro ... - stwierdził Hachi zamykając drzwi i
dalej ciągnąc siostrę.
-Heh,
a gdzie Kropelka? - spytał po chwili Ukhilavi.
-
Jakiś czas temu między pozostałymi dziewczynami weszła do
pensjonatu z Kurai'em ... ja też będę leciał ... dobranoc
Ukhilavi.
************
-
Kurai ... czy .... czy mogę ... - dukała Rina.
-
Oczywiście ... - wtrącił Kurai, całując ukochaną w czoło, a
następnie zabrał do swojego pokoju w pensjonacie.
************
Noc
minęła dość szybko i spokojnie. O dziwo nawet wystraszona Rina
przespała cała noc. Rano nasi przyjaciele wstali całkiem
wypoczęci, niektórzy na lekkim kacu, jednak to wcale im nie
przeszkadza w zjedzeniu ogromnego śniadania. Więc neczanie siedzą
przy prostokątnym i długim stole restauracyjnym, który przykryty
jest pięknym śnieżnobiałym obrusem i jedzą zupę mleczną oraz
kanapki i inne śniadaniowe rarytasy.
-
Ale tu jest wspaniale ... - stwierdziła Kiazu rozkosznie się
przeciągając.
-
Szkoda, że nie możemy zostać tu na dłużej... - dodała Diuna.
-
No my jutro mamy już zaplanowane całe popołudnie w odmętach
czterech ścian kasyna. - stwierdził Otachi.
-
Swoją drogą, Hachi co mi wczoraj zrobiłeś? - spytała nagle
Diuna.
-
Ja? Absolutnie nic... - odparł Hachi.
-
To dziwne dam sobie głowę uciąć że coś mi zrobiłeś i to
wrednego ... Odebrałeś mi jakąś wielką przyjemność tylko nie
mogę skojarzyć jaką ... - kontynuowała dociekliwie Diuna.
-
Za dużo gadasz, jak na kogoś kto ma tak mało
do powiedzenia ... a po za tym jakbym zobił coś tak wrednego to
uwierz mi pamiętałbym o tym aby móc Cię gnębić. - odparł
Hachi, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Otachi również
zaczął szczerzyć radośnie kły.
-
Ej ... co mi żeście zrobili? - spytała w panice Diuna.
-
Nic absolutnie nic ... nie mamy pojęcia o czym możesz mówić ... -
odpowiedział Otachi.
-
Siostra popadasz już w paranoje ... to dobrze ale nadal jest
stanowczo za mała. - dodał Hachi.
-
HA HA HA, bardzo śmieszne... - odparła Diuna, wracając do jedzenia
śniadania.
Zaraz
po śniadaniu neczanie wraz z Yuri i Neko poszli na pociąg powrotny
do domu. Ich podroż była długa, szalona, pełna śmiechu i muzyki.
Hachi i Otachi znowu grali w swoją wspaniałą grę podróżną.
Kiedy tylko przekroczyli próg pokoju dziewczyn, wiedzieli że ich
weekendowy wypad właśnie dobiegł końca i trzeba będzie wrócić
do normalnego życia. Jednak na pewno nigdy nie zapomną tego co
przeżyli i czego doświadczyli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz