niedziela, 23 listopada 2014

Epizod 24


„Na ratunek ...
walczyć można wszędzie...”

Nie minęło dużo czasu od ostatniej walki wiec nasza paczka regenerowała siły aby móc normalnie funkcjonować. Po tej niezwykle wyczerpującej walce tak naprawdę po raz pierwszy poczuli co o jest siła grupy i co to jest prawdziwe zmęczenie. Nauczyli się również ważnej rzeczy a mianowicie iż siła to nie wszystko i czeka ich jeszcze bardzo wiele ciężkiej pracy.
Po walce z Boginkami nasza paczka wracała spacerkiem do domu gdy nagle pojawiła się Miryoku, która z przerażeniem oznajmiła:
- Kochani moi mamy kłopoty ... Boginki wykorzystują reakcję organizmu Kurai’a na „Krego” urządzenie poskramiające wojowników i wyzwały go na pojedynek....
Na to Kiazu:
- Kurai sobie doskonale z nimi poradzi ... ale te dwie szaleją a więc idziemy... choć nie mamy już sił na walkę to trzeba te dwie utemperować ... Miryoku prowadź
Na te słowa Miryoku przeniosła ich na miejsce walki, jednak było już za późno. Kurai leżał na ziemi i się nie ruszał. Wyglądał tak jakby nie żył. Wszyscy wprost nie mogli uwierzyć w to co ukazało się ich oczom. Zapłakana Kiazu podbiegła do niego krzycząc:
- Kuraaaaaaiiiiiiiiiiii !

Po chwili tuliła już go do siebie. Łzy leciały ciurkiem. Tak naprawdę płakała również Rina lecz ona starała się to ukryć. Podeszła do Kiazu wzięła ją za rękę i gdy ta wstała to bardzo mocno się do niej przytuliła. Nagle odezwała się Diunka:
- Hej patrzcie on się elektryzuje a więc musi żyć!
W tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Kurai’a, a Miryoku powiedziała:
- On rzeczywiście żyje ale jest nie przytomny i wkrótce może zginąć. To że się elektryzuje to może oznaczać tylko jedno. A mianowicie iż on nadal walczy. Za długo miał na sobie „Krego” i przez to Boginki bez problemu zagościły w jego wspomnieniach i jego podświadomości.
Na to Diuna:
- To skoro tam walczą to jemu nic się nie stanie więc możemy iść do domu i odpocząć
Po chwili ciszy Miryoku powiedziała:
- Mylisz się świetlista panienko. One przejęły władze w jego świecie. Jeśli on tam polegnie na placu boju to zginie w rzeczywistości. Trzeba znaleźć się w bezpiecznym miejscu.
W tym momencie wszyscy znaleźli się w akademiku. Kurai leżał na łóżku w salonie dziewczyn a wszyscy stali w okol a Miryoku mówiła dalej:

- Jest jeden sposób aby go uratować ... przeniosę jedno z was do miejsca tej walki ... i ta osoba wydostanie go z tamtego świata....  to są głownie jego wspomnienia ... tam może się wydarzyć wszystko...
Na to Kiazu bez wahania powiedziała:
- No dobra to ja pójdę i wreszcie skopie te dwie przemądrzałe paskudy i zrobię z nimi porządek!
Miryoku wiedziała iż w tej chwili ważna jest każda minuta i nie ma czasu na jaki kolwiek błąd. Nagle powiedziała:
- Wybacz Kiazu ale Ty nie możesz iść... Twoja moc przyda nam się utaj a poza tym jesteś najbardziej zmęczona ze wszystkich... Pójdzie Rina ... Ona zużyła najmniej mocy i najmniej się nam tu przyda w opanowywaniu jego iskrzenia.
Na te słowa wszyscy się zdziwili. Każdy wiedział iż Kiazu może wykrzesać z siebie bardzo dużo energii. Kiazu była jedyną która mogła by wyjść zwycięsko z tego boju. Po chwili zastanowienia Kiazu powiedziała:
- Siostra nie zawiedź nas liczymy na Ciebie ....
Po tych słowach przytuliła się do Riny a Miryoku powiedziała:

- Dobra dziewczyny szkoda czasu ... trzeba działać natychmiast!
W tym momencie Kiazu puściła Rinę a Miryoku przeniosła ją do nieznanego jej świata. Zaraz po zniknięciu Riny. Diuna otoczyła Kurai’a polem siłowym i wraz z resztą paczki trzymała go. Kiazu z całej siły trzymała prawą rękę Kurai’a, Diuna lewą. Panowie natomiast trzymali mu nogi, gdyż strasznie się rzucał. Tak naprawdę nie wiedział że to co dzieje się w jego umyśle jest działaniem boginek. On nie wiedział nawet  co się tak naprawdę dzieje.
W tym czasie kiedy większość paczki robiła wszystko co było w ich mocy aby Kurai nie zrobił komuś przez przypadek krzywdy, Rina tułała się po pięknym słonecznym lesie. Nie wiedziała co to było za miejsce. Drzewa były róż no kolorowe. Miała warzenie iż spaceruje po wczesnym jesiennym lesie podczas wspaniałej pogody. Choć czuła się fantastycznie to pamiętała jednak iż musi odnaleźć Kurai’a i ciąży na niej wielka odpowiedzialność, której tak naprawdę nie wie czy podoła.
Nagle usłyszała znajomy śmiech. Tak głośny i demoniczny że aż przeszywał ją do szpiku kości. Po chwili dotarło do niej iż ten śmiech należy do Hashi. Bez wahania pobiegła w kierunku z którego dobiegał śmiech. Nie wiedziała gdzie jest i co zobaczy ale to nie było ważne.
Po chwili jej oczom ukazały się unoszące się w powietrzu  Boginki, które szykowały się do ataku. Na ziemi tuż pod nimi  było małe dziecko, mające góra z 5 lat. Nie widziała wyraźnie tego dziecka gdyż znajdowało się ono w cieniu.
Długo nie myśląc podbiegła do tego dziecka, ukucnęła przed nim, prawą ręką wykonała ruch od ziemi w górę. Zaraz za jej ręką pojawiała się woda, a kiedy jej ręka wylądowała nad jej głową to woda zamarzła. Osłona wodna wykonała swoje zadanie gdyż przyjęła w całości atak Yorokobi.
Rina nie czekając aż woda do końca zamarznie. Wzięła dziecko na ręce i odskoczyła na pobliskie drzewo. Tam posadziła dzieciaka na gałęzi i powiedziała:

-No no to już tak nisko upadłyście iż walczycie z dziećmi?
Zapadła cisza. Po chwili jednak Hashi powiedziała:
- Dziecko jak dziecko ale sądzę iż Ty ludzi nie poznajesz .... W sumie to myślałam iż później tu dotrzecie.
Te słowa zadziwiły Rinę. Odwróciła się w kierunku dziecka które przed chwilą uratowała. Z przerażeniem zauważyła iż to dziecko wygląda jak Kurai. Nie dość że wygląda jak On to, jeszcze jest nim. Nagle przez głowę przeszły jej słowa Miryoku:
-....  to są głownie jego wspomnienia ... tam może się wydarzyć wszystko...
W tym momencie mały Kurai zeskoczył z drzewa i gdy tylko wylądował na ziemi to zaczął się elektryzować. W tym samym czasie reszta paczki zmagała się z utrzymaniem jego mocy na wodzy. Jego elektryzowanie się było dużo silniejsze w realnym świecie niż w świecie jego wspomnień.

W miedzy czasie Rina jak i Kurai zdarzyli już porządnie oberwać i to nawet kilku kro tnie. Kurai leżał na ziemi a Rina ostatkiem sił stawiała kolejną osłonę. Po chwili spytała:
- Co wam tak zależy aby On zginął;>
W tym momencie boginki zaprzestały ataku a Yorokobi powiedziała:
- Gdyby nie on to wy byście już dawno nie żyli, a wtedy my mogły byśmy przygotowywać się do wojny a nie trenujemy teraz taką bandę dzieciaków, która nam nie pomorze...
Dalej Hashi:
- Widzisz złotko on po prostu nam psuje plany, więc żegnajcie.
W tym momencie Yorokobi wystrzeliła wielką lodową kule. Rina bez wahania postawiła obronę. Nie miała już siły na jaki kolwiek atak a osłony zabieramy stosunkowo mało energii. Obrona to tak naprawdę jedyne co jej zostało. Boginki strzelały na przemiennie nie dając dziewczynie nawet chwili oddechu.
Po dłuższej chwili takiego ataku dziewczyna wiedziała już iż nie da rady dłużej opierać się ich atakom więc powiedziała:
- Kurai uciekaj .. Ty nie możesz zginąć ... Ucieeeeeeeeeeeeeekaaaaaaaajjjjjjjjjjjj!
Po tych słowach dziecko, które nie zna jeszcze pojęcia przyjaźni oddania czy jakiego kolwiek uczucia, wychowane w samotności, uznało iż powinno uciec. Kurai podniósł się z ziemi i zaczął biec przed siebie. Jednak po chwili biegu się zatrzymał. Nikt nie wie co się zrodziło w jego głowie. Pewne było jedynie to iż postanowił wrócić. Nagle pojawiły się dwie błyskawice. Które choć nie były silne to trafiły w boginki i sprawiły iż te zaprzestały ataku. W tym momencie oboje znikli. Kurai resztką dziecięcych sił zdołał przenieść ich daleko w bezpieczne miejsce. W mgnieniu oka byli już bezpieczni. Rina klęczała na ziemi i z trudem łapała oddech. W tym samym czasie Kurai w realnym świecie przestał się i elektryzować i rzucać. Reszta paczki była również zmęczona. Wszyscy toczyli jeden wielki bój. Po dłuższej chwili Rina była już wstanie normalnie usiąść. Gdy tak siedziała, Dziecko podeszło do niej i rzuciło się jej na szyje i bardzo mocno ja przytuliło. Ona też objęła Kurai’a. W realnym świecie przeżywali jednak chwilę grozy. Dla nich Kurai nie żył. Kiazu wtulała się w zimne ciało Kurai’a mówiąc:
-Nie umieraj!
W tym samym czasie Rinka szła z małym Kurai’em na rękach mówiąc sobie w myślach:
- Kiazu nie płacz idziemy do domu ...
Po chwili w świecie realnym stało się coś bardzo dziwnego. W Kurai’a jakby weszło z powrotem życie. Nagle zacisnął oczy poczym je otworzył i z przerażeniem usiadł na łóżku. W tym momencie wszyscy się rzucili na niego z radości. Wszyscy no może nie wszyscy. Rina bardzo się cieszyła z tego iż Kurai żyje, jednak uznała iż nie ma tam dla niej miejsca i postanowiła obserwować cała sytuację z boku. Nagle Kurai znikł a Miryoku powiedziała:
- No tak ta samotna dusza musi dojść do siebie po ostatnich przeżyciach ... Zresztą wszyscy zasłużyliśmy na odpoczynek.
Zmęczenie bardzo mocno dawało się im we znaki. Wszyscy mieli tylko jedno w głowie. Aby położyć się spać i odpocząć. Długo nie trzeba było ich namawiać na odpoczynek. Po chwili wszyscy smacznie odsypiali ostatnie przeżycia.
Tym czasem siostry Kurai’a znowu narzekały. Yorokobi mówiła:
- I znowu się nie udało ... już byli nasi jeszcze chwila i oboje by zginęli.
Na to Hashi:
-Gdybanie nic nie da musimy dopracowywać bardziej nasze plany! ... Na nim ciąży wyrok śmierci i ja osobiście dopilnuję tego aby został wykonany!
Śmiech. Ma w sobie to coś że przeszywa aż do szpiku kości i na pała niepokojem. Boginki opanowały go już do perfekcji demoniczności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz