niedziela, 23 listopada 2014

Epizod 28





„Męski trening .... czy panowie dadzą rade;>

Niestety nastał kolejny dzień. Gdyby to był weekend to nasza paczka mogłaby swobodnie odespać wydarzenia kilku ostatnich dni. Na szczęście zbliżał się koniec roku szkolnego, więc dzisiaj szli na dużo późniejsza godzinę i maja tylko wf oraz trening.
Słoneczko świeciło. Zapowiadał się naprawdę piękny dzień. Pierwsza wstała Yuri, której znudził się już pobyt w pokoju Riny.. Mały smoczek musząc się ukrywać spędzał tam bardzo wiele czasu. Jednak co rano Yuri miała się zachowywać jak kociak aby móc wyjść swobodnie na spacer. Co rano więc z nie cierpliwością czekała na ten moment. Smoczek opracował nawet system aby postawić na swoim i przyśpieszyć tę upragnioną chwilę. Maleństwo zaczynało piszczeć i chrobotać pazurkami o drzwi.
Po dłuższej chwili Rinka wstała, otworzyła soczkowi drzwi i pół przytomna poszła do łazienki a potem do kuchni. Kiedy otworzyła lodówkę to spostrzegła iż w domu nie ma nic, nawet odrobiny mleka dla Yuri. Dziewczyna postanowiła iż nie pozostaje jej nic innego jak ubrać się i pójść do sklepu na zakupy. Zrobiła to dość szybko i kiedy zakładała już buty to wstała Diunka. Zaspana dziewczyna nie wiedziała co się zbytnio dzieje. Poszła do łazienki, a kiedy z niej wyszła to dopiero zauważyła swoja siostrę i powiedziała zaspanym głosikiem:
- Hej Rina .....<w tym momencie się przeciągnęła> .... gdzie się wybierasz tak z rana?
Na to Rina:
-Yo ...wiesz w domu nic nie ma i trzeba iść po zakupy...
Diuna jak każda zaspana osoba potrzebowała chwili aby przetrawić każdą informację. Po dłuższej chwili ciszy powiedziała:
-Ok. .... poczekaj na mnie to pójdziemy razem
Od razu po tych słowach, nie czekając nawet na odpowiedź poszła do siebie aby się ubrać. Po chwili wyszła i obie poszły do sklepu. Yuri zachowywała się tak jakby była najszczęśliwszym smoczkiem na ziemi. Biegała wszędzie, jednak jednocześnie pilnowała się dziewczyn. Aby dojść do sklepu wystarczyło przejść tylko za plac zabaw jakieś kilka metrów. Jak dziewczyny doszły do sklepu to do środka weszła tylko Rina. Diuna natomiast wzięła Yuri na ręce.
Minęła dość dłuższa chwila zanim Rina wyszła ze sklepu., trzymając dwie wyładowane torby pełne dobroci. Diunka puściła Yuri na ziemię i wzięła jedna torbę. Dziewczynom w sumie nie śpieszyło się do akademika. Głownie dla tego iż mały smoczek musiał się trochę wybiegać. Nagle Diuna zagadała:
- Yuri się bardzo do Ciebie przywiązała ... Chodzi za Tobą jak cień pilnując Cię na każdym kroku ... co masz takiego w sobie iż Ona tak mocno się przywiązała do Ciebie? ....
Na to Rina:
- W sumie ni wiem czemu ... smoczki mnie lubią i tyle ... o popatrz kto zmierza ku nam z naprzeciwka..
W tym momencie Diuna spojrzała przed siebie. Jej oczom ukazali się panowie, a Diuna powiedziała:
- No, no co to się stało iż wstaliście przed południem?
Na to Hachi:
-Głód postawił nas na nogi ....
Po tych słowach oba przywitali się z siostrami i zabrali im zakupy, a Otachi powiedział:
-Myślę iż na pewno stworzycie z tego jakieś pyszne śniadanko
Na to Diuna:
-Łakomczuchy jedne .... w sumie to dobrze trafiliście ....
Panowie sprawiali wrażenie jakby chcieli swoim zachowaniem zarobić na jakieś smakowite kaski. Po powrocie do akademika rozpakowali nawet zakupy. Nie ukrywam iż ich siostry były pod wielkim wrażeniem. Chociaż ostatnio takie zachowanie wchodziło im coraz bardziej w nawyk.
Dziewczynki szalały w kuchni tworząc śniadanie godne królów, a Panowie grzecznie czekali w salonie tak aby nie przeszkadzać. Po chwili po akademiku unosiły się wspaniałe zapachy, które obudziły Kiazu. Nie wiadomo kiedy panienka znalazła się przy kuchennym stole gotowa do posiłku. Nagle Otachi powiedział:
- Ta dziewczyna chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać
Na to Hachi:
- Stary zaskakiwanie swoja droga jak się nie pośpieszymy to zaraz już nić dla nas nie zostanie i będziemy mogli obejść się smakiem ....
Co racja to racja. Kiazu potrafiła wchłonąć niebywałe ilości jedzenia. Tak więc panowie doskonale wiedzieli co robią. Wszystkim śniadanie bardzo smakowało, znikło nawet szybciej niż się pojawiło. Po śniadaniu Diuna powiedziała:
-Ahhh.... jakie pyszności .... kto dzisiaj zmywa?
Na te słowa Kiazu:
-O kurcze tego mi brakowało na zaliczeniu ... dla tak wspaniałych posiłków naprawdę warto żyć ... hmm... chyba moja kolej ale sprawdź na grafiku bo nie jestem pewna ...
Na to Diuna:
-heh ....gdyby chciało mi się ruszyć to bym nie pytała p
Na te słowa Otachi wstał od stołu i podszedł do lodówki aby przeczytać rozkład. Po chwili jechał już palcem po grafiku i mówił:
-hmmm .... dzisiaj ... to rzeczywiście kolej Kiazu...
Na to Ona:
-eh jak mus to mus .... trzeba się zebrać w sobie i do dzieła ....
Po czym wstała pozbierała wszystko ze stołu, odkręciła wodę i pomału przygotowywała się do zmywania. Nagle Otachi wstał i powiedział:
-Kiazu zostaw to ... zasłużyłaś na odpoczynek my pozmywamy za Ciebie ...
Na to Hachi:
-No dobra ale ja wycieram ...
Mówiąc to odciągnęli Kiazu od zlewu i grzecznie wyprosili dziewczyny z kuchni, a sami zajęli się zmywaniem i sprzątaniem po śniadaniu.

Po pewnym czasie cała piątka poszła do szkoły na zajęcia. Przebrani i gotowi do akcji siedzieli pod salą gimnastyczną. Po chwili przyszła Wolfomi i powiedziała:
-Dzisiaj nie wchodzimy na salę lecz idziemy na pobliski stadion na biegi. Myślę iż przyda wam się dużo ruchu po obijaniu się ostatnie kilka dni.
Na te słowa Otachi cicho powiedział do Hachiego:
-Kto się lenił ten się lenił...
W tym momencie trenerka odwróciła się do nich i powiedziała:
- Dodatkowe dwa okrążenia dobrze wam zrobią .....
Wolfomi odnotowała to w swoim notesie i następnie udała się wraz z klasą na pobliski stadion znajdujący się w nie dużej odległości od szkoły miedzy akademikami. Po dotarciu na miejsce trenerka powiedziała:
-Przed bigami przyda wam się porządna rozgrzewka ....kto by tu mógł poprowadzić rozgrzewkę? ...
zastanawiając się obserwowała cała klasę, która stała w dwuszeregu. Nagle powiedziała:
- Rina wystąp ....
Kiedy dziewczyna wyszła to trenerka zauważyła jej zabandażowane ręce. Zmierzyła ją wzrokiem i powiedziała:
-Eh.... dzieciaki, dzieciaki pozabijacie się kiedyś ... znowu trenowaliście sami? .... tyle razy mówiłam .... dobrze że do biegania nie będą Ci potrzebne ręce .... swoja drogą musisz je mieć bardzo słabe skoro znowu masz je nadwyrężone ... nie dawno też miałaś kontuzję....jak tak dalej pójdzie to będę musiała usunąć Cię z reprezentacji bo będziesz za słaba aby godnie reprezentować naszą szkołę....
W tym momencie Rina spuściła głowę i nic jej nie odpowiedziała. Z pełną premedytacją postanowiła przemilczeć tę sytuację. Kiazu już chciała coś powiedzieć wrednego ale Aiyo weszła jej w słowo mówiąc:
- Trenerko to ja mogę poprowadzić rozgrzewkę
Na to Wolfomi:
- Nie Shitau poprowadzi rozgrzewkę...
Na to przerażony facet:
- Nie no Pani trenerko nie dzisiaj .... może innym razem ...
Wolfomi:
- Co to znaczy innym razem? .... Bez dyskusji prowadzisz rozgrzewkę i koniec!
Shitau stwierdził iż nie będzie bardziej denerwował trenerki i z wielką nie chęcią wziął się za rozgrzewkę.

W tym samym czasie w innym miejscu na ziemi Boginki rozmawiały ze sobą. Były dość poważne.
Yorokobi:
-Hashi jak sądzisz Oni są już gotowi?
- Może i są ...-odparła- ... ale wiem jedno stali się zbyt pewni siebie ...
-Przydało by się ich utemperować ....
- Heh ... Wkrótce dostana nauczkę ... już ja tego dopilnuję
-Pamiętam jak jeszcze tak niedawno byli bezbronnymi kociakami, którym tylko wygłupy w głowie a teraz mamy przed sobą wojowników którzy i tak muszą się jeszcze wiele nauczyć ....
- Czas nie jest po naszej stronie ... gdy by On się nie wtrącił to już od dawna byli by gotowi na złożenie pokłonu Królowej ... a przez niego jeszcze tułają się po ziemi jak prawdziwe wyrzutki ....
- Masz racje .... ale co poradzić .... w końcu to my nie wywiązałyśmy się z zadania ...
- Nie do końca Yorokobi, nie do końca ... jeszcze wszystko będzie po naszej myśli i wyjdziemy zwycięsko z tej potyczki ... jeszcze nas popamiętają ... buhaha ....
-Hashi choć na nas już pora ....
-Do diabła już tak późno .... jak ten czas szybko leci ...
Po tych słowach obie przeniosły się w nieznane. Boginki jak zwykle coś knują, jednak ich zamiary są owiane tajemnicą. Boginki jak boginki.... Czasem jednak myślę iż najgorsze demonice mogłyby się przy nich schować a każde Ikino Jiroki (piekielne stworzenie) to milutkie stworzenie nie mogące nikomu zrobić krzywdy. Rozmawiając obserwowały naszą paczkę przez odbicie z chmur. ( W chmurach pojawiła się przestrzeń w której widziały obraz praktycznie jak w TV). Widziały jak dzieci biegają i ganiają się pełne radości.

Gdy było już po WF to większość klasy była już wolna. W sumie mało osób chodziło już do szkoły, ale na niektórych przedmiotach frekwencja dopisywała. W szkole zostały tylko drużyny. Według planu mieli mieć jeszcze trening. Zapewne jeden z ostatnich przed wakacjami.
Ci co zostali usiedli przy białych stolikach na podwórku przed głównym wejściem do szkoły. Dziewczyny okupywały jeden stolik a panowie drugi (jakoś nie chciało im się słuchać babskich pogawędek o facetach i miłostkach). Po chwili Aiyo powiedziała:
- Kiazu nie pędzisz do swojego nowego faceta?
Na to Kiazu:
- Nie .. bo chwilowo jestem wolna wyzwoloną kobieta
Nagle na plac wszedł Kurai. Kiazuńcia nie wiele myśląc rzuciła mu się na szyję z piskiem:
-Kiuraaaaaaiiiii .....
W tym momencie oczy wszystkich siedzących zwróciły się w kierunku w którym pobiegła Kiazu. A Nazomi powiedziała:
-Dobre pojęcie chwilowo ....
Na to Yujo:
- Wydaje mi się iż już gdzieś widzieliśmy kolegę .... kto to?
Po chwili zastanowienia Hachi powiedział:
- Na pewno go znacie .... Koleś startował w tych samych zawodach co my tyle że indywidualnie...
Na to Aiyo:
- Aaaaaa.... no rzeczywiście .... szkoda że to ciacho jest już zajęte ....
Po chwili Nazomi:
-Co leprze ciacha są już schrupane .... szkoda ....
Na to Otachi:
- Kolesia jednak lubimy ...tak więc przepraszamy na chwilę...trzeba go ratować pu ki jest jeszcze co ratować p
Po tych słowach wstali i udali się do Kurai i Kiazu. Długo dziewczyna na nim nie wisiała, gdyż On wziął ją ręce i upuścił na zimie. Kiedy reszta tam doszła to Kiazu była uroczą żabą na ziemi. Panowie postanowili ją podnieść a następnie przytrzymać. W tym momencie Diuna powiedział:
- Co tym razem Cię sprowadza?
Niestety Kurai nic jej nie odpowiedział tylko odwrócił się do nich tyłem i zaczął iść w kierunku wyjścia z terenu szkoły, a Kiazu wyrwała się panom i pobiegła za nim. Tak więc reszta ekipy również postanowiła udać się za nim. Kiedy tylko stali się nie widoczni dla osób siedzących przy stoliku, cała szóstka znikła. Kurai przeniósł ich w dziwne miejsce. Była oświetlona polana. Zdawało się jakby znaleźli się w morzu trawy. Znajdowało się tam jedno bardzo stare drzewo rzucające jedyny cień. Nagle Hachi powiedział:
- Co to za pustkowie?....co to do diabła ma znaczyć?
Po chwili ciszy Kurai powiedział:
- Od jakiegoś czasu jesteście wręcz pewni i jesteście pokonać każdego.... Wyzywam was dwóch na pojedynek .... A wy macie się nie wtrącać ...
W tym momencie przyjął postawę do walki. Ekipa nie wiedziała co się zbytnio dzieje. Nagle Kiazu powiedziała:
- Nie dasz rady ich pokonać przecież jest ich dwóch ...Czy Ty wiesz co robisz?
Cisza... Po dłuższej chwili Otachi powiedział:
- Dobra ja przyjmuję wyzwanie ....
Na to Hachi:
-Ja też ale pod jednym warunkami ... dasz z siebie wszystko ..
Kurai bez chwili zastanowienia kiwnął głową w geście iż się zgadza na te warunki. Walkę czas zacząć. Od samego początku zaczęło się ostro. Hachi i Otachi zaczęli od kloharon ... niby delikatnie ... właśnie niby bo ostatnio ten atak do delikatnych nie należał. Kurai jednak bez problemu uniknął jednego jak i drugiego ciosu. Nie użył nawet swoje mocy. Przez dłuższy czas walka wyglądała tak jakby tylko Hachi i Otachi atakowali a Kurai unikał ich ciosów od czasu do czasu się broniąc. Podczas gdy ta zacięta walka się toczyła to dziewczyny siedziały pod drzewem i rozmawiały dość uważnie obserwując to co się dzieje. Nagle Diuna powiedziała:
-Ciekawe kto wygra?
Na to Kiazu:
- Jak to nie wiesz kto Hachi i Otachi normalnie go rozniosą i zrobią mu krzywdę .... no ale sam się prosił ... w sumie to nawet boi się ich zaatakować ....
Po chwili ciszy Rina:
-Moim zdaniem nie to że się boi .... zauważcie iż Kurai przyjął taktykę defensywną ...
Na to Kiazu:
- No właśnie bo się boi ...
-Nie ... –odparła Rina- ... z tego co zauważyłam to Kurai nie używa w ogóle mocy .... a to oznacza, że jej nie marnuje... a Nasi Bracia marnują ją nadto ....
Na to Diuna:
- Mówisz jakieś głupoty .... nie da się wygrać nie atakując ....walka jest przesadzona .... Kiazu weź podkręć atmosferę ....
Kiazu uśmiechnęła się a w jej ręku pojawiła się kula ognia. Po chwili ją rzuciła w kierunku walczących i powiedziała:
-Z miła chęcią
Jej ognista kula przeleciała tuż obok walczących. Nie trafiła jednak w nikogo. Po tym mini ataku Kiazu miała już dwie ogniste kule w rękach. Nagle zaczęła z nimi tańczyć. Kule ruszały się tak jak Ona tego chciała. Co jakiś czas jedna kula leciała w kierunku walczących a na jej miejscu pojawiała się nowa. Chcąc nie chcą te kule czasem trafiały w Hachiego i Otachiego. Kurai bez trudu unikał wszelkich ataków. Po chwili do walki dołączyła się również Diuna. W tym momencie już była 5 na jednego. Każde z walczącego rodzeństwa używała swoich najpotężniejszych ataków. Dzięki czemu walka była bardzo widowiskowa.
Walka toczyła się bardzo długo. Rodzeństwo z minuty na minutę coraz bardziej słabło, a Kurai sprawiał wrażenie jakby dopiero zaczął walczyć. Po dłuższej chwili cała piątka leżała na ziemi i nie miała już siły na nic. Nie byli wstanie się nawet podnieść. W tym momencie Rina stanęła miedzy nimi a Kurai’em i powiedziała:
-Dobra lekcja .... ale na dzisiaj już wystarczy....
W tym momencie Kurai włożył ręce do kieszeni i powiedział:
-Jest jeszcze jedno do zrobienia ....
Po tych słowach minął Rinę i podszedł bliżej jej rodzeństwa. Wyjął lewą rękę i zamknął oczy. Wszystkich otoczyły świecące kule, kule które po chwili ich uleczyły. Kiedy wszyscy wstali Kurai spytał:
- Wniosek?
Na to Kiazu:
- Byliśmy zbyt pewni siebie i to nas zgubiło...
Diuna:
- Walczyliśmy po to aby wygrać ale nie rozplanowaliśmy pokładów energii....
Dalej Otachi:
- W ogóle się nie broniliśmy ... skupiliśmy się atakowaniu ....
Na to Hachi:
- Długa walka zabrała nam cała energię ...
Po chwili ciszy Kurai powiedział:
-Dobrze a czego to was miało nauczyć?
Na to Kiazu:
-Musimy zmienić styl walki .... defensywa jest równie ważna jak atak.... do tej pory udawało nam się wygrywać ale każda kolejna walka coraz bardziej nas wykańczała ... Zamiast pokonywać przeciwników z łatwością to co raz częściej wygrywaliśmy fartem a nie umiejętnościami ....
Na to Diuna:
- Za namową boginek rozwijaliśmy się tylko mentalnie ....każdy ich trening uczył nas tylko ataku i tego jak mamy się bronić .... a przecież te zdobyte umiejętności można wykorzystać inaczej ....
Nagle Kurai się uśmiechnął i powiedział:
- A więc jesteście gotowi ...
Na to Otachi:
- Gotowi na co?
W tym momencie wszyscy nagle znaleźli się w akademiku. Pełni przeczucia iż naprawdę było warto warto przegrać. Nie zawsze trzeba wygrywać. Ich styl walki musiał ulec zmianom. Doskonale o tym wiedzieli i byli gotowi aby zrobić wszystko aby stać się lepszymi wojownikami. Kiedy już wiedzieli jakie popełniają błędy to ich zadaniem było je zniwelować.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz