poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 39


„...Niemożliwe? A jednak ...

Pozostała część podróży minęła bardzo szybko i przyjemnie dla niektórych. Wspaniały statek zacumował właśnie w porcie. Hachi i Otachi schodzili z pokładu bujając się i podśpiewują sobie:
  • Narwale, Narwale pływają sobie w ocenie...
Wszystkim towarzyszy dobry humor. Zaraz po zejściu na stały ląd oczom całej paczki pokazało się kilka domów. Nie wielkie portowe miasteczko było całe pokryte śniegiem i lodem, ale biło od niego przyjazne ciepło. Tuz za widoczną linią miasteczka były potężne i wyniosłe mury zamku. Głowna portowa ulica prowadziła prosto w otwartą okazałą bramę, która była dokładnie pośrodku muru łączącego dwie okrągłe wieże. Niezwykle malownicza okolica, wspaniały kamienny zamek okryty śniegowym puchem robił wrażenie i to dużo większe niż neczański pałac.
  • Zapraszam w moje skromne progi. - oznajmił radośnie Ankara wskazując ręką na zamek.
  • Whoa to są skromne progi? - Spytał z niedowierzaniem Otachi.
Ankara tylko się przyjaźnie uśmiechnął i poprowadził gości spacerowym krokiem, w kierunku zamku. Nasi bohaterowie oglądają z zafascynowaniem lodową krainę. Niby lód i śnieg, ale wygląda bajecznie i niewiarygodnie. Wszystko tam jest zupełnie nowe dla młodych neczańczyków. Nigdy w życiu nie byli nigdzie indziej poza Tochi Neko i ziemią. To wspaniały nowy świat, który właśnie otworzył swoje wielkie wrota przed nimi. Są bardzo podekscytowani. Nagle drogę zagrodziły im dziwaczne ptaki, stąpające po ziemi. Były niewielkie,owalne i rozbrykane. Wszystkie są czarne na głowie, plecach i malutkich płaskich skrzydełkach, które przypominają płetwy, oraz z śnieżnobiałymi brzuszkami. Natomiast ich upierzenie nie przypomina piór ale bardziej futerko. Poruszają się dość niezgrabnie na dwóch płetwowatych nóżkach kiwając się na boki. Tuż za nimi biegł mały chłopiec o brązowych włosach zasłaniających oczy. Jest on dużo lżej ubrany od reszty. Co jakiś czas gwiżdże i pogania te dziwaczne ptaki gałązką z soczyście zielonymi liśćmi.
  • Ależ dziwaczne ptaszki. - powiedział ze zdziwieniem Otachi.
  • Yey Anki przecież to pingwiny! - oznajmiła radośnie Rina.
  • Dokładnie Panienko, widzę, że dużo wiesz o zwierzętach. - odpowiedział Ankara.
  • W domu oglądam sporo programów przyrodniczych – stwierdziła z uśmiechem Rina.
  • Anki. -wtrąciła się Diuna. - Skąd w tej skutej lodem krainie liściasta gałązka?
  • Gratuluję, spostrzegawczości Panienko. - odpowiedział Ambasador z uśmiechem. - Na Iniveen mamy wiele szklarni gdzie hodujemy rośliny i zwierzęta.
  • To ciekawe, z każdą chwilą jaką tu spędzamy mam wrażenie że ta planeta to potęga. - wtrącił się Hachi.
  • To już wiesz drogi Chłopcze, czemu Tochi Neko tak zależało na przyjaźni z nami.- dopowiedział Anki.
  • O to pewnie macie też jakieś zaawansowane machiny bojowe – powiedział z ekscytacją i zaciekawieniem Hachi.
  • Iniveen jest pokojowo nastawione do innych nacji... - odparł przyjaźnie i z uśmiechem Ambasador.
  • Szkoda …. - przerwał Hachi z lekkim rozczarowaniem.
Po chwili doszli pod mury ogromnego zamku. Z bliska okazuje się, że zamek ambasadora Ankary jest przeogromny i masywny. Zaraz za wielka bramą znajdował się długi lodowy korytarz. Całość jest pokryta lodem. Pośrodku jest rozłożony czerwony dywan, a po jego bokach znajdują się przeróżne rzeźby z lodu. Wszystko doskonale ze sobą współgra. Patrząc na te wspaniałe pomieszczenie ma się wrażenie iż to nie jest lód tylko najszczerszy kryształ.
  • O kurcze Anki jakie wspaniałe kryształy. - Stwierdziła z błyskiem w oku Kiazu.
  • Wybacz Panienko, nie wszystko złoto co się świec. - odparł Ankara
  • Że co? - spytała Kiazu.
  • Anki miał na myśli – wtrąciła się Diuna. - że nie wszystko jest tym czym się wydaje się być.
  • Zobacz. - powiedziała Rina kładąc rękę Kiazu na jednej z rzeźb. - to tylko lód.
  • O rzeczywiście to jest lód. - stwierdziła ze zdziwieniem Kiazu. - ale jak to?
  • Widzisz Panienko, lód i śnieg są jak nieoszlifowany diament. W dobrych rękach mogą się stać czymś wyjątkowym i niezwykłym. - odparł z uśmiechem Ankara.
  • Niesamowite – wtrącił się z fascynacją w oczach Hachi.
Na końcu długiego lodowego korytarza była kolejna masywna brama. Była metalowa i mało zdobiona. Kiedy podeszli bliżej to przejście powoli i głośno otworzyło się. Okazało się, że ta wielkie masywne wrota są też bardzo grube. Zaraz po otwarciu naszych bohaterów oślepiło bardzo mocne białe wręcz oślepiające światło. Nagle dało usłyszeć się potężny huk zamykanej bramy. Miało się wrażenie jakby cały zamek miał się zawalić od tego hałasu. Brama zamknęła się równie szybko jak się otworzyła. Po dłuższej chwili oczy naszych bohaterów przyzwyczaiły się już do tego światła. Wtedy zobaczyli wspaniałą komnatę. Bardzo dobrze oświetlone wnętrze, jest przewiewne i bardzo kolorowe, ale przyjemne dla oczu. Doskonale dobrane barwy i zapachy bawią się naszymi zmysłami. Na jej środku stał syto zastawiony stół. Przy nim nie było krzeseł, ale sterty kolorowych poduszek.
  • Kochani, rozgośćcie się.- powiedział uśmiechnięty Ankara, zapraszając gestem do stołu.
  • To wszystko dla Nas? - Spytał Otachi.
  • Tak, Młodzieńcze. Czujcie się jak u siebie w domu. - odpowiedział Ambasador.
  • Yeah, dzięki Anki jesteś wielki. - wtrącił Hachi.
Panowie ścigali się z Kiazu do stołu. Widać po nich, że już bardzo zgłodnieli. Tymczasem Rina odstawiła koszyk a następnie go otworzyła. Yuri i Neko też miały co jeść. Koło stołu znajdowały się miseczki z jedzeniem dla nich. W tym momencie do każdego z bohaterów podeszła postać w białej szacie i zasłoniętymi twarzami. Postacie te wzięły od gości ciepłe wierzchnie ubranie, które w tej komnacie nie było im już potrzebne. Szybko się dało zorientować, że owe postacie to najzwyklejsi służący, którzy sprawnie wypełniali swoje obowiązki. Po chwili wszyscy siedzieli już przy stole. Pośrodku stołu siedział Anki, a po jego lewej stronie siedziała Kiazu, Otachi i Hachi. Natomiast po jego prawej stronie siedzi Diuna,Rina oraz doktor Hetto. Dzięki temu mógł mieć Neko na oku. Pięknie pachnące potrawy pobudzają wszystkie zmysły.
Po chwili wesołego ucztowania, jeden ze służących podszedł do Ankary i powiedział mu coś na ucho. Ambasador pokiwał znacząco i przytakująco głową. Następnie wstał i powiedział:
  • Wybaczcie moi mili obowiązki wzywają.
  • Czy to znaczy, że koniec imprezki? - spytał dociekliwie i otwarcie Hachi.
  • Oczywiście, że nie. Bawcie się dobrze moi mili. Niebawem do Was powrócę. - odpowiedział z uśmiechem Ankara.
  • No skoro tak, to dobra – odparł Hachi, jedząc jakiś kawałek mięsa.
Po tej krótkiej konwersacji Ambasador wyszedł z pośpiesznie z komnaty. Miało się wrażenie, że naprawdę coś bardzo ważnego odwiodło go od tej wspaniałej uczty.
  • Hetto, nurtuje mnie jedno pytanie. - powiedziała Diuna.
  • No słucham – odparł Hetto spoglądający ukradkiem na Kiazu.
  • Czemu wszyscy odnoszą się do swojego władcy po imieniu?
  • No właśnie. - wtrącił się Otachi.
  • Jak to wam ładnie trafnie powiedzieć. - zastanowił się pod nosem weterynarz, a następnie powiedział już głośno. - Nie jestem dyplomata więc ciężko mi to ubrać w słowa. Wiecie my naprawdę mamy wielki szacunek do naszego władcy. Anki bardzo dobrze nami rządzi. Zawsze doradzi, służy nam pomocą. Mu mu odwdzięczamy się tym samym. Tak naprawdę nasz władca jest naszym przyjacielem. Podziwiam w nim to, że zawsze traktuje każdego na równi sobie. Nie ma równych i równiejszych. Autentycznie wszyscy jesteśmy sobie równi. Anki jest wspaniałym przyjacielem. A my naprawdę odnosimy się do niego z ogromnym szacunkiem i respektem. Co prawda są sytuacje kiedy nie zwracamy się do Anki per Ambasadorze. Kiedy zakłada maskę, to oznacza, że wszystko co się dzieje jest oficjalne i rangi państwowej. Zawsze kiedy zakłada maskę to nikomu nawet nie przejdzie przez myśl powiedzieć do niego inaczej niż per Ambasadorze. To naprawdę dobry układ między nami. Niestety większość władców się zawsze wywyższa i stawia się ponad swoim ludem. A Anki jest zawsze z nami...
Nasi bohaterowie słuchają z zaciekawieniem doktora, który trochę się plącze w tym co mówi. Pomimo tego w jego głosie czuć ciepło. Bardzo przyjacielsko wyraża się o swoim władcy i czuje się, że to wszystko co mówi to mówi naprawdę szczerze. Nie przedstawia swego władcy pozytywnie ze strachu, ale dlatego że rzeczywiście ma taki stosunek do niego.
Po chwili na Sali pojawiła się orkiestra i zaczęła grać. Wspaniała orientalna muzyka jest doskonałym ukoronowaniem obrazu sali, jak i zapachu potraw. Kiazu od razu dała się porwać w wir muzyki. Udało się jej wyciągnąć prawie całą ekipę. Przy stole została jedynie Rina i Hetto, którzy wymieniali między sobą różne poglądy na temat zwierząt. O dziwo Kiazu, nie jest o to zazdrosna. W sumie dostała już to co chciała, a po za tym jej siostra to dla niej żadna konkurencja. Wszyscy wspaniale się bawili na tej mini dyskotece. Muzyka była raz szybsza a raz wolniejsza, ale zawsze porywała do tańca. Nogi, aż same chodziły. Nic więc dziwnego, że po niedługim czasie nawet Rina i Hetto dali się wyciągnąć na parkiet.
- No, no co za niespodzianka okazuje się, że nasz doktorek się całkiem nieźle rusza. – stwierdziła mimochodem Diuna.
-Dokładnie. – Odparła zapatrzona w niego Kiazu, po chwili dodając z uśmiechem – Ciekawe jak się rusza Anki?
- Hola, nie za dużo byś chciała na raz? – odpowiedziała z przekorą Diuna.
- Hmmm…. Nie – odparła Kiazu, puszczając oczko z uśmiechem.
- Ty, patrz Amis idzie – nagle stwierdziła Diuna rzucając spojrzenie za Kiazu.
Na te słowa dziewczyna od razu się odwróciła mówiąc:
- Gdzie?... gdzie? – rozejrzawszy się dodała. – HA HA HA bardzo śmiesznie.
-Oj nie złość się to przecież niewinny żarcik – odparła szybko Diuna.
- Co jest dziewczyny? Miła zabawa nie? – wtrącił się nonszalancko Hetto.
- A dobrze, dobrze – odparła rozbawionym głosem Kiazu.
- Tylko tak trochę dziwnie się bawić be gospodarza. – dodała Diunka.
- Anki, od jakiegoś czasu znika o tej porze. Zaraz powinien wrócić. – odparł weterynarz.
Dziewczyny nie zdążyły o nic więcej zapytać, gdyż lekarz szybko wrócił do stołu, gdzie Neko objada się jakimiś smakołykami. Natomiast muzyka zmieniła się na wolniejszą. W tym momencie jedne z bocznych drzwi komnaty otworzyły się. Wszedł przez nie ambasador mówiąc:
- Kochani, mam dla Was niespodziankę.
W tym momencie wszystkie oczy były skierowane na Ankarę. Zaraz po tych słowach do komnaty weszła postać ubrana w luźne i długie, ciemno granatowe spodnie oraz luźną bluzę z kapturem, sięgającą do prawie do kolan w tym samym odcieniu. Nagle postać zatrzymała się odwróciła się przodem do naszych bohaterów i zdjęła kaptur z głowy. Rozległ się jeden wielki pozytywny krzyk:
- KURAI !
Wszyscy nasi bohaterowie jak jeden mąż podbiegli do Kurai’a. Na czele drużyny biegła Rina z łzami szczęścia w oczach. Reszta podąża tuż za nią, lecz widać, że specjalnie daje jej pierwszeństwo. Srebrno-biało włosy chłopak rozłożył ręce z uśmiechem. Nie minęła chwila jak na jego szyi zawisła prze szczęśliwa Rina.
-Stęskniłam się za Tobą.– powiedziała radośnie dziewczyna.
- Cieszę się, że jesteś, bo ja za Tobą również – odpowiedział jej Kurai.
Po tych słowach, postawił Rinę na ziemię i pocałował ją w usta. W tym momencie pozostała część drużyny również dołączyła się do uścisku. Powstało jedno wielkie, pozytywne i przyjacielskie przytulanie.
- To się nazywa miła niespodzianka. – skwitował Hetto.
- Wiedziałem, że się ucieszą. – odparł z szerokim uśmiechem Anki.


************




Mały, skromny gabinet z pustymi gładkimi ścianami, wyglądający jakby był w stanie surowym. Pośrodku niego stoi jedynie niewielki stół i dwa krzesła. Z sufitu wystaje przewód na którego końcu przyczepiona jest żarówka. Patrząc na to ma się wrażenie, iż wisi ona na „słowo honoru”. Oprócz tego na prost drzwi było widać niewielkie okienko nie dające właściwie nic światła.
Przy stole siedziała zniesmaczona królowa Sansha, która robiła różne dziwne miny. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
  • Proszę – odparła szybko spięta królowa.
Już po chwili drzwi otworzyły się a do pokoju wszedł Ambasador Ankara w swojej wspaniałej masce.
  • Zapraszam, zapraszam. Czekałam na Pana Ambasadora. Proszę spocząć. - stwierdziła ze zdenerwowaniem Królowa. Ankara na te słowa odsunął delikatnie krzesło i usiadł bez słowa. A królowa kontynuowała. - Przepraszam, że przyjmuję tak zacnego gościa w takich tragicznych a wręcz nie ludzkich warunkach, ale moi nieudolni słudzy jeszcze … - jak oni tak mogą! - wtrąciła ciszej – nie odnowili sali tronowej a to zimne i niechlujne pomieszczenie jest jedynym przeznaczonym do przyjmowania gości poza sala tronową. Jest ono w takim opłakanym stanie bo moja wspaniała sala tronowa zawsze wystarczała.
  • Nie szkodzi, dobre interesy można robić wszędzie. - odpowiedział spokojnie Ambasador. - Przejdźmy więc do rzeczy – szybko dodał aby zestresowana królowa, zniesmaczona własnym gabinetem nie przerwała mu w pół słowa. - Sprawa przedstawia się tak: Tochi Neko oddaje mi pod opiekę Kurai'a i gwarantuje mu prawa Białego Anioła … oczywiście chciałbym prosić o spisanie tego na piśmie w trzech kopiach wraz z królewskimi pieczęciami, a ja jako władca Iniveen podpiszę już skorygowany przez nas wcześniej Pakt między naszymi Państwami.
  • Dobrze, dobrze … tak pamiętam o zmianach … zgadzam się na to pod każdym względem - powiedziała zestresowana Królowa, zastanawiając się w myślach - matko aż w trzech kopiach! Niech mu tam będzie, ten pakt jest dla mnie bardzo ważny. Po chwili dodała na głos. - Panie Ambasadorze tylko dlaczego zależy Panu tak bardzo na tym CA?
  • Ta sprawa Cię nie dotyczy Królowo, uznajmy, iż zdejmuję z Twoich barków jego widok przez jakiś czas. - odparł spokojnie jak zawsze Ankara.
  • To wspaniałomyślne z Pańskiej strony – odpowiedziała zakłopotana królowa, która wiedziała, że powód wymieniony przez władce Iniveen jest bardzo trafny. Nie chciała bowiem go oglądać przez jakiś czas.
  • Zapomniał bym, Szanowna Królowo przypominam, iż złamanie którego kol wiek postanowienia zrywa nasz pakt.
  • Nie zapomnę o tym Panie Ambasadorze. Poza tym gdzież bym śmiała. Gdybym miała chęć nie dotrzymać, któregoś warunku to na pewno nie pozwoliłabym go wpisać do paktu – odparła ze stycznym i wymuszonym uśmiechem królowa.
Tak naprawdę, złościło ją to, że Ankara zażądał wpisania do warunków paktu całej wzmianki o Kurai'u. Ten jeden mały wpis pogrzebał jej niecne plany pozbycia się CA, więc chcąc nie chcąc musiała się pogodzić z tym, że od dzisiaj Kurai jest pełnoprawnym obywatelem Tochi Neko. Co wcale łatwe dla niej nie było. Na całe szczęście spełniające się marzenie, jakim było podpisanie paktu z Iniveen łagodziło jej zniesmaczenie.


************


Puk …. Puk … Puk … rozległo się głośne pukanie do drzwi.
  • Proszę – odezwał się znajomy głos.
Po tych słowach drewniane drzwi bezdźwięcznie otworzyły się, a do komnaty wszedł Ankara, który tym razem był już bez maski. Chwilę po przekroczeniu progu powiedział:
  • Witaj Młodzieńcze.
  • Witaj – odparł, odwracający się Kurai. - Co Cię do mnie sprowadza?
  • Widzisz drogi Młodzieńcze, mam bardzo dobre wieści. -odpowiedział Ankara. - Gwarantuję, że królowa nie złamie postanowienia o zrobieniu z Ciebie pełnoprawnego obywatela Tochi Neko.
  • Miłe wieści … - odparł Kurai. - ale mam wrażenie, że nie to Cię do mnie sprowadza.
  • Masz rację. Mam do Ciebie prośbę. Pojedz ze mną na Iniveen.
  • Za to co dla mnie zrobiłeś nie śmiał bym odmówić …
  • Wysłuchaj mnie proszę, bo chciałbym abyś wiedział co Cię tam czeka.
Kurai nic nie odpowiedział, ale było widać po nim, że będzie słuchał bardzo uważnie. Natomiast Anki kontynuował:
  • Proponuję Ci nietypowy trening. Ty się dzięki temu rozwiniesz, a Iniveen zyska zapas elektryczności. Zastanawia Cię o co chodzi? Widzisz Iniveen to bardzo dobrze rozwinięte Państwo, jednak mamy problemy energetyczne. Stare Agregatory nie zdają już egzaminu a nowe są tak pojemne że wiecznie są prawie puste i obecnie nasze systemy odrobinie wariują, gdyż dostają informację od agregatora, że jest prawie pusty a jest w nim wystarczająco energii. Nasi naukowcy przedobrzyli sprawę i teraz mamy przez to problemy. Twoim zadaniem byłoby ich naładowanie do granic ich możliwości. Kiedy tylko o Tobie usłyszałem, a potem zobaczyłem Twój potencjał i moc, stwierdziłem, że tylko Ty możesz nam pomóc. Gwarantuję, że nie będziesz tylko trenował mocy elektrycznej ale również i ciało. Jeśli pozwolisz to chciałbym trenować z kimś takim jak Ty.
  • Hmmm.... W sumie dawno nie trenowałem … i to będzie dla mnie zaszczyt. - odparł z uśmiechem Kurai.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz