„...Niemożliwe?
A jednak ... ”
Pozostała
część podróży minęła bardzo szybko i przyjemnie dla
niektórych. Wspaniały statek zacumował właśnie w porcie. Hachi i
Otachi schodzili z pokładu bujając się i podśpiewują sobie:
- Narwale, Narwale pływają sobie w ocenie...
Wszystkim
towarzyszy dobry humor. Zaraz po zejściu na stały ląd oczom całej
paczki pokazało się kilka domów. Nie wielkie portowe miasteczko
było całe pokryte śniegiem i lodem, ale biło od niego przyjazne
ciepło. Tuz za widoczną linią miasteczka były potężne i
wyniosłe mury zamku. Głowna portowa ulica prowadziła prosto w
otwartą okazałą bramę, która była dokładnie pośrodku muru
łączącego dwie okrągłe wieże. Niezwykle malownicza okolica,
wspaniały kamienny zamek okryty śniegowym puchem robił wrażenie i
to dużo większe niż neczański pałac.
- Zapraszam w moje skromne progi. - oznajmił radośnie Ankara wskazując ręką na zamek.
- Whoa to są skromne progi? - Spytał z niedowierzaniem Otachi.
Ankara
tylko się przyjaźnie uśmiechnął i poprowadził gości spacerowym
krokiem, w kierunku zamku. Nasi bohaterowie oglądają z
zafascynowaniem lodową krainę. Niby lód i śnieg, ale wygląda
bajecznie i niewiarygodnie. Wszystko tam jest zupełnie nowe dla
młodych neczańczyków. Nigdy w życiu nie byli nigdzie indziej poza
Tochi Neko i ziemią. To wspaniały nowy świat, który właśnie
otworzył swoje wielkie wrota przed nimi. Są bardzo podekscytowani.
Nagle drogę zagrodziły im dziwaczne ptaki, stąpające po ziemi.
Były niewielkie,owalne i rozbrykane. Wszystkie są czarne na głowie,
plecach i malutkich płaskich skrzydełkach, które przypominają
płetwy, oraz z śnieżnobiałymi brzuszkami. Natomiast ich
upierzenie nie przypomina piór ale bardziej futerko. Poruszają się
dość niezgrabnie na dwóch płetwowatych nóżkach kiwając się na
boki. Tuż za nimi biegł mały chłopiec o brązowych włosach
zasłaniających oczy. Jest on dużo lżej ubrany od reszty. Co jakiś
czas gwiżdże i pogania te dziwaczne ptaki gałązką z soczyście
zielonymi liśćmi.
- Ależ dziwaczne ptaszki. - powiedział ze zdziwieniem Otachi.
- Yey Anki przecież to pingwiny! - oznajmiła radośnie Rina.
- Dokładnie Panienko, widzę, że dużo wiesz o zwierzętach. - odpowiedział Ankara.
- W domu oglądam sporo programów przyrodniczych – stwierdziła z uśmiechem Rina.
- Anki. -wtrąciła się Diuna. - Skąd w tej skutej lodem krainie liściasta gałązka?
- Gratuluję, spostrzegawczości Panienko. - odpowiedział Ambasador z uśmiechem. - Na Iniveen mamy wiele szklarni gdzie hodujemy rośliny i zwierzęta.
- To ciekawe, z każdą chwilą jaką tu spędzamy mam wrażenie że ta planeta to potęga. - wtrącił się Hachi.
- To już wiesz drogi Chłopcze, czemu Tochi Neko tak zależało na przyjaźni z nami.- dopowiedział Anki.
- O to pewnie macie też jakieś zaawansowane machiny bojowe – powiedział z ekscytacją i zaciekawieniem Hachi.
- Iniveen jest pokojowo nastawione do innych nacji... - odparł przyjaźnie i z uśmiechem Ambasador.
- Szkoda …. - przerwał Hachi z lekkim rozczarowaniem.
Po
chwili doszli pod mury ogromnego zamku. Z bliska okazuje się, że
zamek ambasadora Ankary jest przeogromny i masywny. Zaraz za wielka
bramą znajdował się długi lodowy korytarz. Całość jest pokryta
lodem. Pośrodku jest rozłożony czerwony dywan, a po jego bokach
znajdują się przeróżne rzeźby z lodu. Wszystko doskonale ze sobą
współgra. Patrząc na te wspaniałe pomieszczenie ma się wrażenie
iż to nie jest lód tylko najszczerszy kryształ.
- O kurcze Anki jakie wspaniałe kryształy. - Stwierdziła z błyskiem w oku Kiazu.
- Wybacz Panienko, nie wszystko złoto co się świec. - odparł Ankara
- Że co? - spytała Kiazu.
- Anki miał na myśli – wtrąciła się Diuna. - że nie wszystko jest tym czym się wydaje się być.
- Zobacz. - powiedziała Rina kładąc rękę Kiazu na jednej z rzeźb. - to tylko lód.
- O rzeczywiście to jest lód. - stwierdziła ze zdziwieniem Kiazu. - ale jak to?
- Widzisz Panienko, lód i śnieg są jak nieoszlifowany diament. W dobrych rękach mogą się stać czymś wyjątkowym i niezwykłym. - odparł z uśmiechem Ankara.
- Niesamowite – wtrącił się z fascynacją w oczach Hachi.
Na
końcu długiego lodowego korytarza była kolejna masywna brama. Była
metalowa i mało zdobiona. Kiedy podeszli bliżej to przejście
powoli i głośno otworzyło się. Okazało się, że ta wielkie
masywne wrota są też bardzo grube. Zaraz po otwarciu naszych
bohaterów oślepiło bardzo mocne białe wręcz oślepiające
światło. Nagle dało usłyszeć się potężny huk zamykanej bramy.
Miało się wrażenie jakby cały zamek miał się zawalić od tego
hałasu. Brama zamknęła się równie szybko jak się otworzyła. Po
dłuższej chwili oczy naszych bohaterów przyzwyczaiły się już do
tego światła. Wtedy zobaczyli wspaniałą komnatę. Bardzo dobrze
oświetlone wnętrze, jest przewiewne i bardzo kolorowe, ale
przyjemne dla oczu. Doskonale dobrane barwy i zapachy bawią się
naszymi zmysłami. Na jej środku stał syto zastawiony stół. Przy
nim nie było krzeseł, ale sterty kolorowych poduszek.
- Kochani, rozgośćcie się.- powiedział uśmiechnięty Ankara, zapraszając gestem do stołu.
- To wszystko dla Nas? - Spytał Otachi.
- Tak, Młodzieńcze. Czujcie się jak u siebie w domu. - odpowiedział Ambasador.
- Yeah, dzięki Anki jesteś wielki. - wtrącił Hachi.
Panowie
ścigali się z Kiazu do stołu. Widać po nich, że już bardzo
zgłodnieli. Tymczasem Rina odstawiła koszyk a następnie go
otworzyła. Yuri i Neko też miały co jeść. Koło stołu
znajdowały się miseczki z jedzeniem dla nich. W tym momencie do
każdego z bohaterów podeszła postać w białej szacie i
zasłoniętymi twarzami. Postacie te wzięły od gości ciepłe
wierzchnie ubranie, które w tej komnacie nie było im już
potrzebne. Szybko się dało zorientować, że owe postacie to
najzwyklejsi służący, którzy sprawnie wypełniali swoje
obowiązki. Po chwili wszyscy siedzieli już przy stole. Pośrodku
stołu siedział Anki, a po jego lewej stronie siedziała Kiazu,
Otachi i Hachi. Natomiast po jego prawej stronie siedzi Diuna,Rina
oraz doktor Hetto. Dzięki temu mógł mieć Neko na oku. Pięknie
pachnące potrawy pobudzają wszystkie zmysły.
Po
chwili wesołego ucztowania, jeden ze służących podszedł do
Ankary i powiedział mu coś na ucho. Ambasador pokiwał znacząco i
przytakująco głową. Następnie wstał i powiedział:
- Wybaczcie moi mili obowiązki wzywają.
- Czy to znaczy, że koniec imprezki? - spytał dociekliwie i otwarcie Hachi.
- Oczywiście, że nie. Bawcie się dobrze moi mili. Niebawem do Was powrócę. - odpowiedział z uśmiechem Ankara.
- No skoro tak, to dobra – odparł Hachi, jedząc jakiś kawałek mięsa.
Po
tej krótkiej konwersacji Ambasador wyszedł z pośpiesznie z
komnaty. Miało się wrażenie, że naprawdę coś bardzo ważnego
odwiodło go od tej wspaniałej uczty.
- Hetto, nurtuje mnie jedno pytanie. - powiedziała Diuna.
- No słucham – odparł Hetto spoglądający ukradkiem na Kiazu.
- Czemu wszyscy odnoszą się do swojego władcy po imieniu?
- No właśnie. - wtrącił się Otachi.
- Jak to wam ładnie trafnie powiedzieć. - zastanowił się pod nosem weterynarz, a następnie powiedział już głośno. - Nie jestem dyplomata więc ciężko mi to ubrać w słowa. Wiecie my naprawdę mamy wielki szacunek do naszego władcy. Anki bardzo dobrze nami rządzi. Zawsze doradzi, służy nam pomocą. Mu mu odwdzięczamy się tym samym. Tak naprawdę nasz władca jest naszym przyjacielem. Podziwiam w nim to, że zawsze traktuje każdego na równi sobie. Nie ma równych i równiejszych. Autentycznie wszyscy jesteśmy sobie równi. Anki jest wspaniałym przyjacielem. A my naprawdę odnosimy się do niego z ogromnym szacunkiem i respektem. Co prawda są sytuacje kiedy nie zwracamy się do Anki per Ambasadorze. Kiedy zakłada maskę, to oznacza, że wszystko co się dzieje jest oficjalne i rangi państwowej. Zawsze kiedy zakłada maskę to nikomu nawet nie przejdzie przez myśl powiedzieć do niego inaczej niż per Ambasadorze. To naprawdę dobry układ między nami. Niestety większość władców się zawsze wywyższa i stawia się ponad swoim ludem. A Anki jest zawsze z nami...
Nasi
bohaterowie słuchają z zaciekawieniem doktora, który trochę się
plącze w tym co mówi. Pomimo tego w jego głosie czuć ciepło.
Bardzo przyjacielsko wyraża się o swoim władcy i czuje się, że
to wszystko co mówi to mówi naprawdę szczerze. Nie przedstawia
swego władcy pozytywnie ze strachu, ale dlatego że rzeczywiście
ma taki stosunek do niego.
Po
chwili na Sali pojawiła się orkiestra i zaczęła grać. Wspaniała
orientalna muzyka jest doskonałym ukoronowaniem obrazu sali, jak i
zapachu potraw. Kiazu od razu dała się porwać w wir muzyki. Udało
się jej wyciągnąć prawie całą ekipę. Przy stole została
jedynie Rina i Hetto, którzy wymieniali między sobą różne
poglądy na temat zwierząt. O dziwo Kiazu, nie jest o to zazdrosna.
W sumie dostała już to co chciała, a po za tym jej siostra to dla
niej żadna konkurencja. Wszyscy wspaniale się bawili na tej mini
dyskotece. Muzyka była raz szybsza a raz wolniejsza, ale zawsze
porywała do tańca. Nogi, aż same chodziły. Nic więc dziwnego, że
po niedługim czasie nawet Rina i Hetto dali się wyciągnąć na
parkiet.
-
No, no co za niespodzianka okazuje się, że nasz doktorek się
całkiem nieźle rusza. – stwierdziła mimochodem Diuna.
-Dokładnie.
– Odparła zapatrzona w niego Kiazu, po chwili dodając z uśmiechem
– Ciekawe jak się rusza Anki?
-
Hola, nie za dużo byś chciała na raz? – odpowiedziała z
przekorą Diuna.
-
Hmmm…. Nie – odparła Kiazu, puszczając oczko z uśmiechem.
-
Ty, patrz Amis idzie – nagle stwierdziła Diuna rzucając
spojrzenie za Kiazu.
Na
te słowa dziewczyna od razu się odwróciła mówiąc:
-
Gdzie?... gdzie? – rozejrzawszy się dodała. – HA HA HA bardzo
śmiesznie.
-Oj
nie złość się to przecież niewinny żarcik – odparła szybko
Diuna.
- Co
jest dziewczyny? Miła zabawa nie? – wtrącił się nonszalancko
Hetto.
- A
dobrze, dobrze – odparła rozbawionym głosem Kiazu.
-
Tylko tak trochę dziwnie się bawić be gospodarza. – dodała
Diunka.
-
Anki, od jakiegoś czasu znika o tej porze. Zaraz powinien wrócić.
– odparł weterynarz.
Dziewczyny
nie zdążyły o nic więcej zapytać, gdyż lekarz szybko wrócił
do stołu, gdzie Neko objada się jakimiś smakołykami. Natomiast
muzyka zmieniła się na wolniejszą. W tym momencie jedne z bocznych
drzwi komnaty otworzyły się. Wszedł przez nie ambasador mówiąc:
-
Kochani, mam dla Was niespodziankę.
W
tym momencie wszystkie oczy były skierowane na Ankarę. Zaraz po
tych słowach do komnaty weszła postać ubrana w luźne i długie,
ciemno granatowe spodnie oraz luźną bluzę z kapturem, sięgającą
do prawie do kolan w tym samym odcieniu. Nagle postać zatrzymała
się odwróciła się przodem do naszych bohaterów i zdjęła kaptur
z głowy. Rozległ się jeden wielki pozytywny krzyk:
-
KURAI !
Wszyscy
nasi bohaterowie jak jeden mąż podbiegli do Kurai’a. Na czele
drużyny biegła Rina z łzami szczęścia w oczach. Reszta podąża
tuż za nią, lecz widać, że specjalnie daje jej pierwszeństwo.
Srebrno-biało włosy chłopak rozłożył ręce z uśmiechem. Nie
minęła chwila jak na jego szyi zawisła prze szczęśliwa Rina.
-Stęskniłam
się za Tobą.– powiedziała radośnie dziewczyna.
-
Cieszę się, że jesteś, bo ja za Tobą również – odpowiedział
jej Kurai.
Po
tych słowach, postawił Rinę na ziemię i pocałował ją w usta.
W tym momencie pozostała część drużyny również dołączyła
się do uścisku. Powstało jedno wielkie, pozytywne i przyjacielskie
przytulanie.
- To
się nazywa miła niespodzianka. – skwitował Hetto.
-
Wiedziałem, że się ucieszą. – odparł z szerokim uśmiechem
Anki.
************
Mały,
skromny gabinet z pustymi gładkimi ścianami, wyglądający jakby
był w stanie surowym. Pośrodku niego stoi jedynie niewielki stół
i dwa krzesła. Z sufitu wystaje przewód na którego końcu
przyczepiona jest żarówka. Patrząc na to ma się wrażenie, iż
wisi ona na „słowo honoru”. Oprócz tego na prost drzwi było
widać niewielkie okienko nie dające właściwie nic światła.
Przy
stole siedziała zniesmaczona królowa Sansha, która robiła różne
dziwne miny. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę – odparła szybko spięta królowa.
Już
po chwili drzwi otworzyły się a do pokoju wszedł Ambasador Ankara
w swojej wspaniałej masce.
- Zapraszam, zapraszam. Czekałam na Pana Ambasadora. Proszę spocząć. - stwierdziła ze zdenerwowaniem Królowa. Ankara na te słowa odsunął delikatnie krzesło i usiadł bez słowa. A królowa kontynuowała. - Przepraszam, że przyjmuję tak zacnego gościa w takich tragicznych a wręcz nie ludzkich warunkach, ale moi nieudolni słudzy jeszcze … - jak oni tak mogą! - wtrąciła ciszej – nie odnowili sali tronowej a to zimne i niechlujne pomieszczenie jest jedynym przeznaczonym do przyjmowania gości poza sala tronową. Jest ono w takim opłakanym stanie bo moja wspaniała sala tronowa zawsze wystarczała.
- Nie szkodzi, dobre interesy można robić wszędzie. - odpowiedział spokojnie Ambasador. - Przejdźmy więc do rzeczy – szybko dodał aby zestresowana królowa, zniesmaczona własnym gabinetem nie przerwała mu w pół słowa. - Sprawa przedstawia się tak: Tochi Neko oddaje mi pod opiekę Kurai'a i gwarantuje mu prawa Białego Anioła … oczywiście chciałbym prosić o spisanie tego na piśmie w trzech kopiach wraz z królewskimi pieczęciami, a ja jako władca Iniveen podpiszę już skorygowany przez nas wcześniej Pakt między naszymi Państwami.
- Dobrze, dobrze … tak pamiętam o zmianach … zgadzam się na to pod każdym względem - powiedziała zestresowana Królowa, zastanawiając się w myślach - matko aż w trzech kopiach! Niech mu tam będzie, ten pakt jest dla mnie bardzo ważny. Po chwili dodała na głos. - Panie Ambasadorze tylko dlaczego zależy Panu tak bardzo na tym CA?
- Ta sprawa Cię nie dotyczy Królowo, uznajmy, iż zdejmuję z Twoich barków jego widok przez jakiś czas. - odparł spokojnie jak zawsze Ankara.
- To wspaniałomyślne z Pańskiej strony – odpowiedziała zakłopotana królowa, która wiedziała, że powód wymieniony przez władce Iniveen jest bardzo trafny. Nie chciała bowiem go oglądać przez jakiś czas.
- Zapomniał bym, Szanowna Królowo przypominam, iż złamanie którego kol wiek postanowienia zrywa nasz pakt.
- Nie zapomnę o tym Panie Ambasadorze. Poza tym gdzież bym śmiała. Gdybym miała chęć nie dotrzymać, któregoś warunku to na pewno nie pozwoliłabym go wpisać do paktu – odparła ze stycznym i wymuszonym uśmiechem królowa.
Tak
naprawdę, złościło ją to, że Ankara zażądał wpisania do
warunków paktu całej wzmianki o Kurai'u. Ten jeden mały wpis
pogrzebał jej niecne plany pozbycia się CA, więc chcąc nie chcąc
musiała się pogodzić z tym, że od dzisiaj Kurai jest pełnoprawnym
obywatelem Tochi Neko. Co wcale łatwe dla niej nie było. Na całe
szczęście spełniające się marzenie, jakim było podpisanie paktu
z Iniveen łagodziło jej zniesmaczenie.
************
Puk
…. Puk … Puk … rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Proszę – odezwał się znajomy głos.
Po
tych słowach drewniane drzwi bezdźwięcznie otworzyły się, a do
komnaty wszedł Ankara, który tym razem był już bez maski. Chwilę
po przekroczeniu progu powiedział:
- Witaj Młodzieńcze.
- Witaj – odparł, odwracający się Kurai. - Co Cię do mnie sprowadza?
- Widzisz drogi Młodzieńcze, mam bardzo dobre wieści. -odpowiedział Ankara. - Gwarantuję, że królowa nie złamie postanowienia o zrobieniu z Ciebie pełnoprawnego obywatela Tochi Neko.
- Miłe wieści … - odparł Kurai. - ale mam wrażenie, że nie to Cię do mnie sprowadza.
- Masz rację. Mam do Ciebie prośbę. Pojedz ze mną na Iniveen.
- Za to co dla mnie zrobiłeś nie śmiał bym odmówić …
- Wysłuchaj mnie proszę, bo chciałbym abyś wiedział co Cię tam czeka.
Kurai
nic nie odpowiedział, ale było widać po nim, że będzie słuchał
bardzo uważnie. Natomiast Anki kontynuował:
- Proponuję Ci nietypowy trening. Ty się dzięki temu rozwiniesz, a Iniveen zyska zapas elektryczności. Zastanawia Cię o co chodzi? Widzisz Iniveen to bardzo dobrze rozwinięte Państwo, jednak mamy problemy energetyczne. Stare Agregatory nie zdają już egzaminu a nowe są tak pojemne że wiecznie są prawie puste i obecnie nasze systemy odrobinie wariują, gdyż dostają informację od agregatora, że jest prawie pusty a jest w nim wystarczająco energii. Nasi naukowcy przedobrzyli sprawę i teraz mamy przez to problemy. Twoim zadaniem byłoby ich naładowanie do granic ich możliwości. Kiedy tylko o Tobie usłyszałem, a potem zobaczyłem Twój potencjał i moc, stwierdziłem, że tylko Ty możesz nam pomóc. Gwarantuję, że nie będziesz tylko trenował mocy elektrycznej ale również i ciało. Jeśli pozwolisz to chciałbym trenować z kimś takim jak Ty.
- Hmmm.... W sumie dawno nie trenowałem … i to będzie dla mnie zaszczyt. - odparł z uśmiechem Kurai.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz