poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 44





Walka vs ciekawość”


Monumentalna rozświetlona wielka sala pełna wspaniałych złotych kolumn i z wspaniale wykończonym srebrno kryształowym sufitem. Jest to pomieszczenie na tyle duże aby spokojnie się mieściły tam smoki. Pomiędzy kolumnami znajdowały się bariery energetyczne które uniemożliwiają na wydostanie się smoków oraz aby ktoś nie pożądany przy nich nie majstrował. Hachi i Otachi nie mogli uwierzyć własnym oczom,a Kurai prowadził ich środkiem jak gdyby nigdy nic.
- Łoooo to to są stajnie smoków. - stwierdził nagle zafascynowany Hachi.
- Legowiska. - poprawił go Kurai.
W tym momencie Otachi przykleił się do jednej z barier i podekscytowany powiedział:
- Whoaaaa jaki wielki cudowny smoka.
Nagle smok się rozjuszył i mocna pachnął dymem i zaszarżował w kierunku barriery. Otachi aż odskoczył w panice i schował się za Kurai'a i powiedział:
- Całe życie przeleciało mi przed oczami.
- Spokojnie on Ci nic nie zrobi. - odparł chłodno Kurai.
- ufff... oglądamy smoki … oglądamy smoki … oglądamy smoki – podjarał się Otachi
- Możemy obejrzeć je wszystkie i one nam nic nie zrobią. - spytał z ciekawością i fascynacją Hachi.
- One nie mogą się przedrzeć przez barriery a my nie możemy do nich wejść. Przed każdym legowiskiem są czytniki DNA i tak na przykład do Kronosa mogę wejść tylko ja i Kronos może wyjść tylko ze mną pod warunkiem wyczytania naszej walki. - odparł Kurai.
- Czyli każdy jeździec smoka karmi go i zajmuje się nim sam? - spytał Otachi oglądający z fascynacją i podnietą smoki.
- Zaprowadzisz nas do Kronosa? - wtrącił euforycznie Hachi.
- Tak, to zmniejsza ryzyko wykluczenia przez rywali.... zaprowadzę … - odpowiedział Kurai.
Hachi i Otachi radośnie biegali od jednego legowiska do drugiego przekrzykując się. Robili naprawdę bardzo dużo hałasu. Byli tak zafascynowani wszystkim, że nawet małe dzieci mogłyby im pozazdrościć, że same aż tak nie potrafią się cieszyć.
Kurai jednak zdawał się ich nie słyszeć. Idąc pogrążał gdzieś myślami. To była straszliwa przeszłość. Idąc przez główny korytarz legowisk słyszał straszliwe rzeczy. Słyszał głosy rozrywanych ciał i tryskającej krwi, krzyki z bólu jak i porykiwania smoków które bawiły się czyimiś zwłokami kogoś kogo właśnie rozszarpały. Przewijały się też odgłosy brutalnych bójek, gwałtów, ryki torturowanych smoków, łamanie kości, płonący ogień, walące się ściany i stropy, jakieś dziwne szemrane rozmowy. Masa krzyków, wrzasków, ryków oraz hałasu. Przerażające, aż włos się jeży na głowie. Takie głosy z pewnością nie jednego by mogły zdrowo wystraszyć. Przeszłość skrywa wiele tajemnic, ale takiej przeszłości nikt nie chciałby pamiętać a co dopiero w niej uczestniczyć. Kurai jednak szedł bez emocjonalnie dalej.



************


Rozświetlony pokój o ciemno granatowych ścianach, pośrodku którego stała duża biała tablica z jakimiś napisami, które były doskonale czytelne. Przed nią stała póki co pusta stylowa czarna kanapa. Po chwili do owego pokoju wszedł książę a tuż za nim nasza paczka. Volaure stanął przy tablicy, Kurai oparł się o ścianę za kanapą, a reszta rozsiadła się wygodnie na kanapie. Nie minęła chwila a książę odezwał się:
- Zaprosiłem Was do tego pokoju, aby opowiedzieć Wam trochę zarówno o zawodach jak i uczestnikach.
- Czy Kurai nie powinien być teraz gdzie indziej? - spytała trochę arogancko Diuna.
- Nie Kurai ma walkę dopiero pojutrze rano – odpowiedział Volaure.
- Dopiero … a co mamy robić do tego czasu? - spytał Otachi.
- Jak coś macie wolny wstęp na wszystkie walki, więc możecie je oglądać, ale równie dobrze możecie korzystać ze wszystkiego co oferuje mój statek. - odparł książę.
- CZAD! - stwierdzili radośnie Hachi i Otachi.
- Chciałem zacząć od czegoś innego, ale zacznijmy od tego co jest na tablicy.
Tablica jest podzielona na pół, po lewo widniało wielkie „A” a po prawo wielkie „B”, a pod spodem widnieją napisy, wypisane dość starannym czytelnym pismem.
- Po pierwsze co musicie wiedzieć o zawodach to to, że mamy szesnaście par zawodników podzielonych na dwie grupy po osiem par. Każda walcząca para to jeździec i smok. Nie może startować ani sam smok ani sam jeździec. Na arenie są oni nowiem jednością. Co za tym idzie kiedy chociaż jeden z nich jest niezdolny do walki to drużyna nie może dalej walczyć. Jasne póki co?
- Tak.- odpowiedzieli zgodnie Ci co siedzieli na kanapie.
- Świetnie. - po chwili ciszy Volaure dodał. - Tak, więc lecimy dalej. Aby móc wziąć udział w edycji mistrzowskiej każdy uczestnik musi mieć minimum trzy puchary z normalnych zawodów. Jak łatwo się domyśleć nie ma tu słabych zawodników i można liczyć na niezłe widowisko. Trzeba brać wszystkich na poważnie.
Dziewczyny raczej nie słuchają tego co mówi książę, zbyt bardzo były w niego zapatrzone. Swoimi pięknymi oczami obserwowały każdy nawet najdrobniejszy ruch księcia, w zdychając. Natomiast chłopaki i owszem słuchają. A Hachi i Otachi chłoną tę wiedzę jak gąbki i są zaciekawieni wszystkim co opowiada Volaure.
- Słuchajcie moli mili czy będzie Wam przeszkadzać jeśli zapalę? - spytał książę.
- Nie no spoko. - odparł Hachi.
Tygrysi furra zapalił papierosa, zaciągnął się i powiedział:
-Dobra teraz Wam powiem kto bierze udział w walkach. W grupie „A” mamy tak:
* Pannę Eryakana, która woli jak nazywać ją Ery w raz ze smoczyczą Alassielą tworzą zgrany choć niepozorny duet. Mają 4 puchary zwykłe.
* Shachiner ze smokiem Mishel mają na swoim koncie 5 pucharów ze zwykłych zawodów i 1 puchar mistrzowski. Trzeba uważać na tego typa. Włada ogniem i trucizną. Chwila nie uwagi można przegrać walkę przez zatrucie.
* Raikaremi wraz ze smokiem Tinybe mają 4 puchary zwykłe i 1 mistrzowski.
* Rainah i smok Carnilon zdobyli w swojej karierze 4 puchary zwykłe i 2 mistrzowskie.
* Myo i Eragros mają 5 pucharów zwykłych.
* Dlener i Gorom oraz Molinak i Brokar maja po trzy puchary zwykłe i po 1 pucharze mistrzowskim. Bardzo Starzy zawodnicy, których dawno nie widzieliśmy na turnieju. Dopóki się nie zgłosili to myślałem nawet że już nie żyją …. myślę, że ściągnęła ich tu nagroda …
* ostatnia drużyną w grupie „A” jest Kurai wraz z Kronosem. Chłopaki mają na swoim koncie aż 9 pucharów mistrzowskich i 2 puchary zwykłe.
- Łał Kurai wymiatasz – powiedział z podziwem Otachi.
- Kiedy to wszystko zdobyłeś? - spytał z ciekawością Hachi, odwracając się do Kurai'a.
- Kiedyś …. - odparł wymijająco Kurai.
- Dobra Aniołki nie zbaczajcie z tematu, pogadacie o tym później a teraz skupcie się. Grupa „B” - wtrącił stanowczo Volaure.
Panowie ponownie skupili wzrok na tablicy, książę mówił dalej:
- Grupa „B” jest równie mocna i niebezpieczna co grupa „A”. Mamy w niej tak:
* Rex'a i smoka Zaaran, którzy mają cztery puchary zwykłe.
* Carmen i Melplant, drużyna która sprawia wrażenie bardzo pokojowej, ale nie można jej lekceważyć. Mają cztery puchary zwykłe i jeden pucha mistrzowski.
* Deti wraz z Arygros to dobrze skalibrowany duet. Mają pięć pucharów zwykłych.
* Moodki i Marakas to taneczna para, ale potrafi walczyć. Maja 3 puchary zwykłe i 1 puchar mistrzowski.
*Suod i Bieno są młodzi, jeszcze się uczą ale i tak waleczni. Mają 3 puchary zwykłe.
* Skymol i Modzi oraz Akime wraz z Kora to dwie najsłabsze drużyny. Mają po trzy zwykłe puchary ale bardzo mało doświadczenia.
* i została najgorsza drużyna z nich wszystkich Darkaril wraz ze smokiem Moradą to maszyny do zabijania. Trzeba na nich bardzo uważać. Mają na swoim koncie sześć pucharów zwykłych i dwa mistrzowskie. Z tymi dwoma to nie przelewki.
- Ten Darkaril? - spytał stanowczo Kurai
- Tak dokładnie ten. - powiedział Volaure gasząc papierosa.
Dziewczyny nadal wodziły wzrokiem za wspaniałym księciem. Wygląda to bynajmniej tak jakby podobał się on obydwu paniom. Nagle Kiazu wstała z kanapy i podeszła do Volaure pociągająco biodrami. Uwodzicielsko oparła się o księcia i chciała go pocałować, a on o dziwo uchylił się pocałował ją delikatnie w policzek i powiedział:
- Przepraszam Cie Piękna, jak dobrze wiesz uwielbiam całowanie i przytulanie, ale teraz nie jest czas na przyjemności. Najpierw „wykład” a potem to co przyjemne. Dobrze?
Książę mrugnął okiem do dziewczyny.
- Ok – odpowiedziała troszkę speszona Kiazu i usiadła na swoim miejscu.
- Lubisz to? - spytała Diuna.
- Tak, lubię, ale …
- Kochasz Kiazu? - wtrąciła bardzo szybko i dociekliwie Diuna.
- Nie to jest tematem naszego spotkania. - Volaure przypalił kolejnego papierosa i mówił spokojnie dalej. - Ale odpowiem Ci Aniołku na to pytanie. Nie nie kocham Kiazu. Wiesz jestem takim dziwnym typkiem, dla którego pocałunek nic nie znaczy … uwielbiam pocałunki … tak samo przytulanie się i inne rozwinięte tego formy … a to oznacza, że mogę się przytulić i pocałować każdego kto tylko tego chce... obojętne dla mnie czy to będzie facet czy dziewuszka... obiecuję, że pogadamy o mnie innym razem, a teraz Piękna czy mogę wrócić do tematu naszego spotkania?
Książę ponownie puścił oko. Volaure doskonale wie jak uwodzić. Drobne gesty działają doskonale. Diuna prawie się rozpłynęła ale wydukała z siebie:
- Tak jasne oczywiście.
- Dobrze, tak więc turniej mistrzowski trwa średnio koło dwóch tygodni. Rina przez ten czas będzie przebywać w bezpiecznym krysztale, w którym jest w czymś w rodzaju hibernacji.
- To bezpieczne? - zapytał z troską Otachi.
- Powiem tak, póki jest w krysztale to nic jej nie grozi. Tam nawet włos z głowy jej nie spadnie. Jednak … - książę głęboko się zaciągnął i po chwili mówił dalej. - Jednak czasem bywa tak, że po wyjściu niektóre osoby bardzo źle znoszą wybudzenie, ale spoko nie martwcie się. Osobiście dopilnuję aby wróciła do Was cała i zdrowa. Macie moje słowo.
- Trzymam Cię za słowo. - Wtrącił Kurai.
- Od czego to zależy? - o dziwo spytała Diuna.
- Szczerze jest bardzo wiele czynników. Nie wdawałbym się w szczegóły. Spoko, naprawdę nie masz się co martwić, znasz mnie nie od dzisiaj i wiesz że dotrzymuję słowa. - odparł z uśmiechem Volaure.
- Wiem …. - powiedział Kurai.
- Świetnie idąc dalej w temacie to jak już mówiłem macie wstęp na każdy mecz. Jeśli chcecie możecie obejrzeć je wszystkie. Zazwyczaj odbywają się dwie walki dziennie. Jedna rano a druga wieczorem. Czasem zdarzają się trzy mecze w ciągu dnia ale nie na mistrzowskich zawodach. Aha właśnie kreci się tu bardzo dużo różnych stworzeń, uważajcie na siebie. Co prawda staram się aby było tu bezpiecznie ale zdarzają się zwolennicy dawnego władcy i jego metod na udane zawody.




************




Późnym popołudniem nadszedł czas na pierwszą walkę smoków. Tłumy widzów nie mogły doczekać się już walki. Arena pozostawała pusta. Nagle światło zgasło i rozległ się donośny i wyraźny głos:
- Walki czas zacząć. Tegoroczna walka inauguracyjna odbędzie się między Myo i smokiem Eragros!
W tym momencie zapaliły się cztery reflektory które zostały skierowane w lewą stronę areny. Po chwili w świetle ukazał się wielki biały smok z niebieskimi skrzydłami, uszami i rogami na głowie. Piękne zadbane smoczysko ryknęło groźnie. Na szyi miał grubą metalową obrożę, od której odchodzą dwa grube łańcuchy. Eragros wygląda bardzo okazale. Jego jeździec siedzi mu na karku trzymając zwieńczenie łańcuchów. Jeździec wyglądał na skoncentrowanego. Ma on blond włosy z czarnymi końcówkami, które sięgają trochę za uszy. Są one w młodzieńczym nie ładzie. Ma piękne szmaragdowo zielone oczy, które doskonale pasują do jego zielonego t-shirt i ciemno zielonych krótkich spodenek. Na szyi nosi wilczy kieł. Całość jego wyglądu dopełniało ciało pokryte szaro biało czarnym futerkiem Kolega jest furrą lemura katta. Dzięki temu ma czarne okrągłe uszy i wspaniały długi ogon w paski.
Brawa i wiwaty były bardzo głośne i pełne radości. Po chwili ponownie odezwał się głos:
- A demonem Rainah'em i smokiem Carnilon!
Jak zaczarowane reflektory skierowały się na drugą stronę areny. Stał tam potężny smok, wyglądający jak paker udający się na siłownie. Ma on świecące łuski które przechodzą od zielonego poprzez morski aż do niebieskiego. Jego skóra przypomina tafle wody, która odbija światło w słoneczny dzień. Jego łuski są bardzo ładnie wyfroterowane i nabłyszczone. Ten smok obroże od której odchodzą dwa łańcuchy, ale tym razem są one złote delikatne. Jego grzbiecie dosiada zadbany i elegancki mężczyzna. Ma dość krótkie czerwone włosy. Oczywiście zadbane. Ma nieskazitelną cerę oraz zielone błyszczące oczy. Jego piękne i delikatne dłonie trzymają łańcuszki. Na sobie ma rozpiętą luźną szarą marynarkę i białą koszulę bez rękawów pod spodem. Na szyi ma szalik w szkocką kratę. Do tego ma czarne dopasowane i długie spodnie. Niby proste połączenie ale wbrew pozorom jest bardzo stylowe i pełne klasy.
W tle cały czas słychać wiwaty i głosy publiczności. Nagle cała arena została oświetlona, a komentator powiedział z radością:
- Powodzenia zawodnikom! Niniejszym walkę czas zacząć!
Rozległ się głośny gong. Tyle wystarczyło aby wojownicy ruszyli do ataku. Obie drużyny są tuż nad ziemią i mogą patrzeć sobie w oczy. Zaczęło się spokojnie. Eragros leciał powoli ale zdecydowanie na przeciwnika. Carnilon wyglądał tak jakby nie robiło to na nim wrażenia. Nagle zielono niebieski smok odchylił lekko głowę do tyłu, a następnie z paszczy wystrzelił mu gruby i mocny wodny bicz. Biało niebieska bestia zrobiła stylowy unik okrążając atak. Następnie zawisł w powietrzu i uderzył skrzydłami powietrze. Powstał silny wiatr który przesunął przeciwnika odrobinę do tyłu. Nagle Rainah odezwał się aroganckim głosem pełnym pogardy:
- I to miał być niby atak? No proszę cię już nawet morska bryza wieje mocniej.
Po chwili zaczął spokojnie padać śnieg. Było to o tyle dziwne, że nad walczącymi nie ma nieba. Gdzieś hen wysoko znajduje się sufit statku. Stało się więc jasne, że ten biały puszysty zimny opad to sprawka Myo. Nagle zerwał się silny wiatr, a śnieg przybrał postać lodowych kryształków. Nie minęła nawet chwila jak wszystko to skierowało się w stronę drużyny przeciwnej. Jednak oni po prostu wisieli w powietrzu. Ten wspaniały atak już prawie do nich dosięgnął, kiedy nagle tuż przed Carnilonem i Ranahem pojawiła się wodna zapora. Atak Eragrosa i Myo okazał się nieskuteczny, a Rainah mówił dalej:
- Phi tylko na tyle was stać? Myślałem, że to edycja mistrzowska a nie trening dla początkujących. N ….
W tym momencie biało niebieski smok wyłonił się z ich wodnej zapory i rzucił się na drugiego smoka. Eragros jednym szybkim ruchem złapał przeciwnika. Jego wielkie białe zęby wbiły się w tętnice Carnilona. Prawą łapą trzymał jego pysk aby nie mógł wykonać żadnego ataku. Lewą łapą natomiast trzymał przednie łapy przeciwnika. W ułamku sekundy zielono niebieski smok znalazł się unieruchomiony na ziemi. Przeciwnik całkiem nieźle docisnął go do ziemi i mimo jego szamotań nie mógł się on wyplątać z tego uścisku. Zęby wietrznego smoka nie są wstanie przebić łusek wodnego smoka. Łuski każdego smoka to doskonała obrona lepsze niż najlepsze zbroje. Trzeba się naprawdę namęczyć aby ją przebić.
Kiedy wodna bestia rozpaczliwie się szamotała próbując się uwolnić, jej właściciel jak gdyby nigdy nic dotknął ręką ziemi i powiedział:
- Jak zwykle wszystko na mojej głowie....
Błysło zielone oślepiające światło. Kiedy blask znikł okazało się, że Myo i jego towarzysz są skrępowani jakimś dziwnym bluszczem. Wiszą w powietrzu, i im bardziej się szamoczą to ta wielka roślina bardziej się zaciska.
- Hahahahah, tak to się robi głąby. - wtrącił pewny siebie demon. Szybko dodając. - Ale łatwo poszło, dobra Carnilon czas na nasz ostateczny atak.
W tym momencie smok ruszył jak oszalały w kierunku skrępowanych wrogów. Publiczność zamarła myśląc, że to już koniec. Wszystko już jasne Demon i jego smoczy sługa przejdą dalej.
Nagle stało się coś bardzo dziwnego, kiedy rozwścieczony wodny smok przeleciał koło jeńców, aby zająć dogodniejszą pozycję do ataku, roślina jego pana się roztrzaskała. W ostatniej chwili Myo zdążył zamrozić całą roślinę. Dzięki temu stała się bardzo krucha, a on i jego przyjaciel stali się wolni. Co prawda drugi smok zdążył zaatakować, ale niestety spudłował. Ożywiona publika ponownie skandowała imiona swoich idoli.
- Juuuuuuhuuuu ale świetna zabawa no nie stary? - wrzasnął radośnie Myo.
- Whaaaaaar. - odparł mu radośnie Eragros.
Gdzieś na trybunach Hachi i Otachi z pasją oglądają tą walkę. To dla nich fascynująca nowość. Oczy świeciły im jak dzieciom na widok ulubionych cukierków. To co się dzieje na arenie przekracza ich najśmielsze wyobrażenia. Ich rozdziawione buzie doskonale to ukazują.
- Te mrówki zaczynają mnie denerwować Carnilonie. Zamiast się poddać oni ciągle próbują nas pokonać. Czyż to nie urocze. - powiedział sarkastycznie demon.
- Te Rainah szacunek dla przeciwnika został w smoczym legowisku? - spytał Myo.
- Proszę cie taki pomiot jak ty nie dorasta mi do pięt. W tym turnieju są dwie osoby które mają minimalne szanse na pokonanie mnie, ale ty do nich nie należysz. - odparł arogancko Rainah.
Wspaniały wodny smok ustawił się tak, że jego piękne łuski wręcz oślepiająco odbijały światła reflektorów. Powstał efekt podobny do tego co który dzieje się nad wodą w słoneczny dzień. To wspaniałe zagranie rzeczywiście wyłączyło ich rywali z gry.
- Aua moje oczy. Brachu nie patrz w to światło od tego można oślepnąć. - powiedział oślepiony Myo.
Lemurowata furra zupełnie na oślep postawiła lodową tarczę. Po chwili okazało się, że tarcza jest na tyle gruba iż może zasłonić oślepiający blask przeciwnika. Jednak nagle coś owinęło się koło prawej nogi Eragrosa. To kolejna roślinna pułapka demona. Gruby bluszcz, który sprawiał wrażenie żywego szybko ściągnął na ziemie wietrznego smoka wraz z jego jeźdźcem na ziemie. Potężne cielsko bestii uderzyło z hukiem na ziemie. Ruszające się ramie bluszczu ponownie podniosło swoją ofiarę do góry, a następnie ponownie brutalnie rzuciła nimi o ziemię. Kamienie, ziemia, kłęby kurzu i dymu unosiły się coraz wyżej w powietrze. Za każdym rzutem huk był coraz głośniejszy. Kiedy „roślina” uznała, że już wystarczy, to rzuciła nimi ostatni raz o ziemię, następnie puściła ich. Dym i piach doszczętnie przysłaniały arenę, cała publika ponownie zamarła, a rozchichotany Rainah powiedział:
- No i po kłopocie. - po chwili złośliwie dodając -Te sędzia ogłaszaj, że wygrałem.
Dym nadal unosił się nad ziemią. Sędzia cierpliwie czekał aż dopadnie do końca. Po dłuższej chwili wszystko opadło a Arena znowu stała się przejrzysta. W ziemi były dwa głębokie otwory powstałe podczas ostatniego ataku. Okazało się iż oba są puste. Wietrzny smok i jego pan zniknęli. Po chwili oczy wszystkich skierowały się wysoko ku górze. Ponad światłami panowała ciemność. Nagle z tej ciemności wyłonił się Myo wraz ze swoim towarzyszem. Eragros popędził na przeciwnika, jego szybkość jest oszałamiająca. Nie minęła nawet chwila gdy bestia stała się ledwo widoczną smugą. Smok nie tylko władał wiatrem, w tym momencie stał się wiatrem. Zdezorientowany przeciwnik rozglądał się po całej arenie. Rainah przestał widzieć swojego przeciwnika od czasu do czasu czuł jedynie wiatr, a jego smok nerwowo atakował jak tylko poczuł nawet łagodne muśnięcie wiatru. W rezultacie pluł woda na oślep.
- No gdzie ta łamaga się podziała? - powiedział zły demon.
W tym momencie Rainah poczuł jak ktoś go dotyka i usłyszał ledwo słyszalny szept:
- Lodowa furia …
Demon nie mógł się już ruszyć nawet o milimetr. Myo który doskonale wykorzystał chwile słabości przeciwnika znienacka pojawił się za nim i go zamroził. Pewny siebie demon stał się wspaniałą kostką lodu. Carnilon jak zorientował się co się dzieje zaczął zachowywać się jak wściekły byk na rodeo który próbuje zrzucić swojego ujeżdżacza. Bestia szamotała się, jednak nie mogła się pozbyć nieproszonego gościa. Dodatkowo z każdym chwilą dostawał coraz to nowe ciosy od Eragrosa. Niewidoczny przeciwnik wspaniale sobie radzi z atakami znienacka.
Po chwili wodny smok tak się rozszalał, że lemurowata furra musiał opuścić rywala i wrócić na swojego smoka. Doskonałe zgranie czasu sprawiło, że jego wietrzna bestia była dokładnie tam gdzie była potrzebna. Carnilon szalał dalej. Nagle jego jeździec spadł z niego na ziemie. Tymczasem Myo i Eragros ponownie wywołali zamieś śnieżną. Temperatura na arenie znacząco spadła. Kiedy Rainah leżał nieruchomo na ziemi, jego smok starał się go uwolnić za pomocą swoich wodnych ataków. Jednak z każdym kolejnym atakiem jego pana pokrywała coraz grubsza warstwa lodu.
Po chwili Myo zamknął oczy skupił w sobie energie, następnie wyciągnął przed siebie ręce z otwartymi dłońmi i krzyknął:
- LODOWA FURIA!
Na białej już od opadów arenie zaczęła pojawiać się gruba warstwa lodu. Nie minęła nawet chwila jak cała arena została pokryta lodem. Wkrótce nawet Carnilon zaczął pokrywać się lodem, do momentu jak wolna została tylko jego paszcza.
W tym momencie sędzia główny przerwał walkę mówiąc:
- Ogłaszam, żę pierwszą walkę tegorocznego turnieju mistrzowskiego wygrywa MYO waz ze smokiem ERAGROSEM.
Tłumy oszalały skandując imiona zwycięzców. Wszech ogarniająca radość była niezmiernie zaraźliwa. Myo stanął na swoim smoku i podniósł triumfalnie ręce w górę.
-HUUURAAAAA! - krzyknął radośnie zwycięzca.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz