poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 40




„ ...Dae Cheetah … cień geparda …



Neko zachowywała się dzisiaj dziwniej niż zwykle. Cały czas łasiła się do Diuny i łaziła a nią krok w krok. Szerze pomału zaczynało już ją to irytować. Zachowywała się tak jak by Diuna była jej całym światem i nic innego poza nią nie istniało.
- Możesz przestać w końcu za mną łazić? - powiedziała ze złością Diuna.
- Ale dobrze mi przy Tobie - odparła Neko.
- Mam Cię już dzisiaj dość!!
- Oj nie przesadzaj przytulanie się do Ciebie jest takie wspaniałe. Jesteś ciepła i milutka … no i taka wygodna... Lepiej mnie pogłaszcz zamiast narzekać.
- Zaraz krzywdę jej zrobię!!
- Diuna daj spokój – powiedziała Kiazu.
- Bądź dla niej bardziej wyrozumiała. Jest w ciąży, hormony jej buzują i sama nie wie co robi. - dopowiedziała Rina.
- Ale ona już przegina! - odparła Diuna ze złością.
Mijały minuty, ale dla zdesperowanej Diuny ten czas dłużył się jak długie godziny. Jednakże Diuna z każda minuta stawała się coraz bardziej poirytowana, a Neko stawała się coraz bardziej niespokojna i natarczywa, co chwila chwila próbowała wejść jej na kolana. Praktycznie co chwila na zmianę szturchała je łapą i próbowała na nie wejść. Po dłuższej chwili zrezygnowana Diuna poddała się błaganiom Neko i wpuściła ją na kolana.... i to był błąd … Gdy tylko Neko ułożyła się wygonie na kolanach to odeszły jej wody płodowe i zaczęła rodzić.
- AAAAaaaaaaa.... zabierzcie ją ze mnie! - krzyknęła Diuna.
- Niestety jest już za późno pierwszy kociak już wychodzi. - powiedział z troską Hetto.
Zrobilo się zamieszanie. Wszędzie było słychać przeraźliwe miauczenie Neko. Poród to wielki i bardzo wyczerpujący wyczyn. Być może ją bolało i chciała sobie ulżyć krzykiem, a może po prostu krzyczała aby dać sobie więcej siły. Któż to wie.
Nagle jak gdyby nigdy nic Diuna powiedziała:
- Słyszałam że kotki podczas porodu szukają jakiegoś cichego ustronnego miejsca, gdzie nikt jej nie będzie przeszkadzał...
- Tak masz racje tak jest w większości wypadków, ale niektóre kotki zwłaszcza te mało doświadczone dożą do kontaktu z opiekunem. - odpowiedział jej Hetto, który właśnie wyjmował pierwszego kociaka.
- JA JEJ WŁAŚCICIELKĄ!!! Przecież ja jej nie znoszę – odparła niezadowolona Diuna.
- Widocznie jesteś dla niej kimś wyjątkowym. - powiedziała z przekąsem Kiazu.
- Hahaha bardzo śmiesznie …
Po niespęłna godzinie trzy, ślepe i bezbronne małe kociątka były już na świecie. Zmęczona Neko Spała rozłożona na kanapie, a przy jej sutkach maluszki ssały swoje pierwsze mleczko.
- Awww jakie one są słodziutkie – powiedziała słodkim głosikiem Kiazu.
- Są ładniejsze od swojej mamusi … jak widać wdały się w tatusia – odpowiedziała z przekąsem Diuna.


************


Wreszcie w domu. Rina przestawiła koszyk, w którym na Iniveen podróżowała Neko wraz z Yuri, do swojego pokoju. Po niedługiej chwili z koszyka wyszła Neko.
  • Dziewczyny to ja spadam …
  • A Pani dokąd się wybiera?! - Diuna brutalnie przerwała Neko kwestie.
  • Jak to gdzie? Na miasto – odparła jak gdyby nigdy nic Neko.
  • Masz teraz trójkę małych kociaków, nie powinnaś się nimi zająć? - kontynuowała poirytowana Diuna.
  • Dzieci nie zając nie uciekną. Zabawa to moje prawdziwe życie. - powiedziała Neko. Stwierdziła to takim tonem jakby nic złego nie robiła, a jej zachowanie było bynajmniej normalne.
Po tych słowach wyszła z domu. Diuna już miała złapać Neko, ale w tym momencie wpadła uradowana Kiazu, która złapała Diunę za ręce i krzyczała radośnie:
  • Maleńka szykuj się. Amis i Moyoshi będą tu lada chwila i zabiorą nas na Tochi Neko.
  • Świetnie! - powiedziała Diuna, która chyba zapomniała już o Neko. Dziewczyna odruchowo obejrzała swój wygląd i dodała z uśmiechem. - Ja już gotowa.
Zanim Kiazu zdążyła cokolwiek powiedzieć. Pojawili się chłopcy, przystojni jak zawsze, którzy bez zbędnych słów zabrali dwie piękności na Tochi Neko. Rina została sama w domu, wraz z świeżo urodzonymi kociakami i Yuri. Po chwili postanowiła wziąć koszyk z potomstwem Neko i postawić go obok siebie na kanapie.
  • Ale Wam się mamusia trafiła maluszki. - powiedziała do kociąt, po chwili dodając – no trudno, dobrze chociaż, że macie odpowiedzialna resztę rodzinki.
Po tych słowach położyła ciepły wełniany kocyk w rogu kanapy, tak aby nic co zostanie położone na tym kocyku nie mogło spaść. A następnie bardzo ostrożnie wyjęła z koszyka małą kudłatą, piszczącą kuleczkę. Jest to czarno-biała kotka, która ma czarną główkę, ale pyszczek i dolna część policzków są białe, tak jak i całe gardziołko, brzuszek i przednie łapki. Tylne łapy od zewnątrz są czarne, tak jak cały grzbiet i ogon. Przy narodzinach to maleństwo otrzymało imię – Shurkiami.
Gdy tylko kociak znalazł się na puchatym kocyku to pojawiła się Yuri, która położyła się obok maleństwa dokładnie tak jak powinna zrobić to jej matka.
  • Czas na kolejnego maluszka – powiedziała Rinka, wyjmując kolejną piszczącą kuleczkę.
Tym razem jest to brązowo szary kociak w czarne prążki. Czubek główki miał jasno brązowy, a następnie ten kolor przechodził płynnie w coraz bardziej szary odcień i tak końcówki łapek, kociątko ma ciemno szare. Całości dopełniały czarne tygrysie prążki przeplatające całe ciało małego kotka. Ten „przystojny” kociaczek to chłopiec o imieniu – Shantis.
I tak w koszyczku został już ostatni potomek Neko. Rina wyjęła go równie ostrożnie jak pozostałe kociątka. Tym razem kociak jest śnieżno biały z burymi uszkami. To również chłopiec, który otrzymał imię – Shenka.
Wszystkie kociaki jeszcze w tym okresie są mniej więcej równe oraz jak każdy kociak w tym wieku, mają jeszcze zamknięte oczka i dość ulizaną sierść. Z czasem ich sierść się zmieni i będzie bardziej puszysta. I co najważniejsze, że są w 100% zależne od matki.
Tak naprawdę zaraz po tym jak Neko porzuciła swoje młode to Yuri instynktownie się nimi zajęła. Wyglądało to nawet tak jakby to Yuri była ich prawdziwą mamą a nie Neko.
Kiedy Yuri je starannie wylizywała na mięciutkim posłaniu, to Rina poszła do kuchni aby przygotować pokarm dla maluchów. Dostała bowiem jeszcze na Ineeven od Hetto, witaminy i różne mieszanki pokarmowe, które po dodaniu do zwykłego zagrzanego mleka doskonale imitowały kocie mleko. Po chwili mieszanka dla maluchów była już gotowa.



************

Wieczorem, gdy kociątka już spały wtulone w Yuri po swojej kolacji, nasza piątka siedziała w salonie i oglądała telewizje. Nagle pośrodku salonu pojawił się niewysoki stary mężczyzna z długą białą brodą i pokrytą zmarszczkami twarz wzbogaconą wspaniałymi zielono szafirowych oczami, które lśniły różnorodną zielenią. Miał on długą szatę zakrywającą jego ciało. Natomiast w prawym ręku trzymał długą laskę (większą od niego) zakończoną srebrną głową geparda o błyszczących niebieskich oczach.
- Kim jesteś? - spytał Otachi.
- Jestem szamanem imieniem Dae Cheetah. -odpowiedział spokojnie przybysz, trochę ochrypniętym starczym głosem.
- Patrzcie no demony już się nam po domu bezkarnie wałęsają. - odparła groźnie Diuna.
- Trochę szacunku dla starszych młoda panno – powiedział Dae Cheetah.
W tym momencie w ich pokoju pojawiła się Yorokobi, która od razu powiedziała:
- Przedstawiam Wam czcigodnego szamana Dae Cheetah.
- Że kto? - spytał Hachi.
- Czcigodny szaman Dae Cheetah. - powtórzyła Yorikobi.
- Miło nam … a po co tu przybył? - spytała z ciekawością Kiazu.
- Kurai mówił, że Neko urodziła młode. - odparła Yorokobi.
- A co ma piernik do wiatraka? - spytała Diuna.\
- Czcigodny szaman Dae Cheetah odkrywa moc w neczanach. Neko na nasze nieszczęście też jest neczanką i mimo że ona urodziła się w bez mocy to wcale nie oznacza iż jej młode nie będą posiadać mocy. - odpowiedziała Hashi, która w międzyczasie się pojawiła.
- To gdzie są te trzy maluchy – spytał po chwili Dae Cheetah.
- Tutaj – odparła Rina wręczając mu je.
Szaman bardzo uważnie się im przyjrzał. Dwa kociaki nie interesowały go zbytnio. W ogóle nie interesowali go dwaj chłopcy Shenka i Shantis, ale za to Dae Cheetah bardzo zainteresował się Shurkiami.. Po chwili powiedział:
- U tych dwóch chłopców jest nie wielka moc. Prawdopodobnie całe życie spędzą jako koty. Jednak nie wykluczone, że ich ścieżka jest zupełnie inna. Zobaczymy co pokażą obroże.
W tym momencie przesunął ręką nad tymi dwoma kociakami, a na ich szyjach pojawiły się granatowe obroże jednak bez żadnych symboli. Natomiast Szaman mówił dalej:
- Jeśli obroże odpadną jak otworzą oczy to będzie oznaczać brak mocy. Jeśli jednak pojawią się symbole to przybędę tu znowu.
- Mistrzu, a co z tą małą kotką? - Spytała Yorokobni.
- Jak ma na imię to młode dziewczę?
- Shurkiami.
- Ah... Shurkiami. To piękne imię. Ta młoda dama to inna historia. Czuje w niej niebywałą moc. Potężną, ale bardzo pokojową. W niej jest potencjał galaktyk. Ona będzie kimś wielkim. Kiedy otworzy oczy pojawię się ponownie i opowiem o jej przyszłości. A teraz czas już na mnie... - powiedział spokojnie Szaman, a następnie zniknął.
Powiało tajemnicą, i nie pozostaje nic innego jak poczekać na to jak rozwinie się akcja.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz