poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 49




Zatruty wiatr i schłodzony ogień ”



Ciemny, zaduszony pokój z uchylonymi drzwiami przez które wpada trochę światła. Dzięki temu w pomieszczeniu panuje chłodny i urokliwy pół mrok. Zza uchylonych drzwi słychać jakieś głosy i rozmowy. Jednak rozmawiające postacie są chyba w znacznej odległości od drzwi gdyż nie słychać ich wyraźnie. W pokoju w którym panuje półmrok widać jedynie ciemne zarysy mebli. Po chwili jakaś postać cicho przemknęła przez pokój. Widać jak cień podchodzi do różnych zarysów mebli. Ma się wrażenie iż czegoś poszukuje i nie chce aby kto kol wiek o tym wiedział. Nagle drzwi się otworzyły się bardziej i w tym momencie ktoś zajrzał do pokoju, wpuszczając więcej światła. Rozejrzała się po pokoju, jednak nie zobaczyła niczego podejrzanego, więc zamknęła za sobą drzwi. Przez tą krótką chwile cały pokój i wszystkie zakamarki były oświetlone. Lekki podmuch wiatru powstały podczas zamykania drzwi przeleciał łagodnie po pokoju odświeżając go nie co. Tyle wystarczyło ukrytej postaci aby zobaczyć gdzie leży to czego szuka. Bez żadnego problemu niewidoczny tajemniczy cień przemykał cicho po zupełnie ciemnym pokoju. Sekrety tego pokoju pozostają jego sekretami. Jedna szybka akcja i nie ma już w tej komnacie niczego wartościowego. Złodziej znikł szybciej niżeli się pojawił. I tak mroczny i ciemny pokój pozostał już zupełnie pusty.



************


Sachiner siedzi sobie wygodnie i dość dumnie w fotelu przed kominkiem i popija czerwone wino z średniej wielkości kieliszka do wina. Jedynym światłem w pokoju jest palący się kominek. Jego myśli błądzą po odmętach jego świadomości i nakręcają go na danie z siebie wszystkiego.
- Kurcze, szkoda iż nagroda zamknięta jest w tym zakichanym krysztale. Już dawno pochłonąłbym już nie jedną dawkę życiodajnej energii. W sumie jest jeden plus, mogę bawić się wspaniałym polowaniem i wysysać przeróżne energie. Ha w sumie też bym tak robił. No chyba, że energia nagrody okazałaby się bardzo smaczna, to stałaby się moim głównym energodawcą. Cóż pozostaje ją wygrać aby spróbować. Hmmm... jak ją wygram i jej energia będzie zacna i będzie doprowadzać mnie do ekstazy to będę spijał nie ustanie jej energię pilnując aby szybko nie zginęła. Będzie mnie żywić do końca swojego życia. A co jak się okaże marna i nie lepsza od innych? Eh, wtedy pożywię się nią a następnie odsprzedam ją komuś za solidną sumkę oraz energię. Tak, to byłby interes stulecia. Obie opcje są na swój sposób bardzo obiecujące. Osobiście wolałbym tę pierwszą, ale ta druga też nie jest zła. Na dobrą sprawę ona nie może mieć nie dobrej energii, w końcu książę się na tym zna, więc na pewno jest bardzo warta mojej uwagi. Jutro rano walka z jakimś gnojkiem. Bez problemu go pokonam. Ten szmaciarz nie jest godzien nawet na czyszczenie mi butów a co dopiero aby wygrać. Phi... Banda dzieciaków myśli, że turniej smoków to zabawa. W turnieju jest dwóch zacnych wojowników, ale oni nie umywają się do mojej potęgi. Nikt poza mną nie ma możliwości wygrania. Zdobyłbym sobie jakąś wyjątkowo zacną energię, może zapoluje sobie na księcia? Jego energia na pewno jest ciekawą mieszankę pełną niespodzianek. Jednak on wcale nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Nawet jakby doszło do pojedynku to i tak bym go wygrał, ale poco sobie brudzić ręce i marnować czas na jakieś pojedynki, skoro na Zekeren są setki tysięcy różnych istot. O kurcze blee … o czym ja w ogóle myślę! Fuj! Jego energia może nawet i kusząca, ale tak z facetem o bleee. To jest obrzydliwe. Może powinienem zapolować na te koleżaneczki Ery? Ciekawy pomysł. Obie są neczankami, więc nawet jak ich energia byłaby niezdatna do niczego to i tak byłyby ciekawą odmianą. To na pewno będzie proste, te dwie pewnie mało o nas wiedzą, a poza tym są przyjaźnie nastawione więc nie będę musiał się namęczyć a zyskam dawkę energii. Intryguje mnie nagroda. Musi być naprawdę zacna. Idioto ona jest zacna chociażby na to kim jest. Musi mieć też zacną energię. MUSI!
- Czy życzy sobie Pan więcej wina. - odezwał się nagle sługa Sachinera.
- Idioto jak śmiesz mi przerywać?
- Przepraszam Panie, zauważyłem, że kieliszek jest prawie pusty i chciałem tylko wiedzieć czy przynieść panu więcej wina?
- Po co?
- Myślałem, że chce Pan pić?
- Heh.Nie, to znaczy po co jeszcze tu stoisz skoro chciało mi się pić dziesięć minut temu. Schłodzone czerwone wino. - powiedział chłodno i stanowczo ale spokojnie Sachiner pstrykając palcami. Przerażony sługa szybko wybiegł po butelkę schłodzonego wina dla swojego Pana.



************


- Witam Państwa na pierwszej walce ćwierćfinałowej. (tłumy zaczęły wydawać radosne okrzyki). W ten piękny i jakże emocjonujący poranek zmierzą się Myo ze smokiem Eragros. (światła oświetliły tę parę, a ich kibice dali o sobie znać) z Sachinerem i jego smokiem Mishelem!
Tym momencie reflektory oświetliły prawą część areny. A tam stał wielki czerwony smok z czarnymi wstawkami. Ma zadbane łuski i spojrzenie pełne pogardy, oraz, co raczej nie spotykane, czarną muszkę na szyi. Na jego grzbiecie siedzi jegomość w garniturze. Jego ładnie uczesane krótkie blond włosy błyszczą odbijając światło, a jego brązowe spojrzenie jest równie pełne pogardy co spojrzenie jego sojusznika. Po chwili Sachiner uśmiechnął się szarmancko i biel jego zębów, aż błysnęła przy kontakcie ze światłem. Praktycznie wszystkie Panie na trybunach, aż się rozpłynęły i zaczęły efektownie piszczeć i skandować jego imię. Można powiedzieć, iż Sachiner jest ulubieńcem damskiej części widowni, zwłaszcza jak rozsiewa urok. A co do tej pary to obaj wyglądają bardzo dumnie i dystyngowanie.
- Patrz Mishel z jakim dzieciuchem przyszło nam walczyć. On nawet nie wie co to znaczy dobry smak. - powiedział Sachiner tak aby usłyszał go jego towarzysz, a następnie dodał głośniej. - Słuchaj, czyżbyśmy trafili do przedszkola?
Czerwona bestia potrząsnęła przecząco ale stanowczo głową i wydała nieprzyjemny ryk.
- To co robią tu dzieci? A tak nawiasem... Dzieciaku masz już dwadzieścia jeden lat?
- Ukończyłem je dawno temu drogi kolego.
- Tak, powiedziałbym, że masz co najwyżej szesnaście. Ile wiosen sobie liczysz?
- Mam 28 lat.
- Huhuhuhu. No proszę. – zaśmiał się arogancko Sachiner. - Przysiągłbym, że sfałszowałeś dowód aby dostać się do turnieju dzieciaku. Mniejsza, Ty dzieciaku nie masz z nami szans. Wygram bez problemu a Ty nawet nie będziesz godny czyszczenia moich butów.
- Zobaczymy kto komu będzie czyścił buty! - odpysknął lekko poddenerwowany Myo.
- Proszę Cię, szkoda mi energii na walkę z Tobą. Nie jesteś wart nawet splunięcia mego smoka. No ale cóż poradzić, Mishel atak eksplodującej kuli.
Inkub pstryknął palcami, tak jak to miał w zwyczaju, a jego smok naprężył każdy swój mięsień, odchylił głowę mocno do tyłu i zaczął pluć niezliczoną ilością kul ognia. Eragros ze swoim partnerem zgrabnie omijali ataków. Jednak kule ognia nie znikały tak jak to się zwykle dzieje. Nagle kule otoczyły przeciwników, rozjarzyły się do białości a następnie wybuchły. W ostatniej chwili Myo ze swoja bestią zdążyli postawić lodowo-wietrzną tarcze. Jednak atak przeciwników skruszył ja bez problemu na kawałki, ale atak praktycznie nie doszedł do chłopaków.
- Uff... było blisko. - powiedział cicho i z ulgą Myo



************


- Ej Ery znasz Sachinera nie od dzisiaj nie? - spytała Kiazu.
- Tak znamy się bardzo długo a co?
- Bo widzisz zastanawiam się ile prawdy jest w jego przechwałkach?
- Słuchaj zgodzę się, że Sachiner ma bardzo wysokie ego oraz jest bardzo władczy, ale uwierz mi iż ma też swoją sil i nie jest łatwym przeciwnikiem.
- No to Myo nie będzie miał łatwo.
- Wiesz obaj maja szansę na wygraną. I szczerze mam nadzieje, że wygra Myo.
- Myślałam, że Sachiner to twój kolega?
- Tak, ale ten gbur i prostak nie zasługuje na wygraną. Szkoda, że to ja nie mogę mu skopać czterech liter.
- Heheh, no spoko, ale wiesz przynajmniej ma rzesze wiernych fanek. - odparła z uśmiechem Kiazu. - A swoją drogą on się czepia Myo, że jest niby za młody na turniej, a my słyszeliśmy, że w turnieju brali udział i młodsi od nich o co chodzi?
- Wiesz odkąd obecny książę przejął władze wprowadził ogranicznik wiekowy i tak aby startować w turnieju trzeba mieć ukończone 21 lat. Natomiast Dossak przyjmował każdego na turniej, nawet małe dzieci. Swoją drogą w jego armii też było pełno dzieciaków, a teraz najmłodszy żołnierz jakiego widziałam ma w granicach 16 lat. Wiesz dzieciaki łatwo zastraszyć ale i one mają wiele zalet. Bynajmniej stary władca tak uważał.
- Aha, znowu różnica między turniejami.
- Nom, dokładnie. Uwierz mi, że jest ich sporo.



************


Zacięta walka nadal się toczy. Myo wraz ze swoim towarzyszem są nieźle brudni i już nieźle poturbowani, jednak nadal dają radę. Sachiner ze swoim smokiem bardzo arogancko podchodzą do całej walki, są również bardzo pewni siebie. Ataki Mishel'a są mocne i praktycznie nie chybiają, więc jego pan póki co nie musi brudzić sobie rączek.
- Normalnie totalna strata czasu. Poddaj się i będzie po wszystkim. - odezwał się Sachiner.
- Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. - odpysknął Myo z lekkim uśmiechem.
- Uważaj bo się wystraszę. Co taki gnojek jak Ty może mi zrobić?
Eragros stał się niewidzialnym wręcz nie widzialnym wiatrem. Nie widzialnym, nie znaczy wcale, że był nie wyczuwalny. Z całej powierzchni areny unosił się pył, piasek i jakieś nie wielkie kamienie. Z każdą sekundą wiatr robił się coraz silniejszy. Po chwili zaczęło się robić również chłodniej. Nagle okazało się iż pada śnieg. Sachiner posadził swojego smoka na ziemi aby ten nie musiał walczyć z rosnąca na sile zamiecią, po czym powiedział głosem pełnym pewności siebie:
- Proszę Cię i to niby ma mnie pokonać? Dzieciaku ogarnij się, nawet nie zdołasz mnie dotknąć.
W tym momencie rozległ się głos rywala dochodzący zewsząd.
- Nie mam zamiaru Cię dotykać to by było bardzo nie rozsądne. Doskonale wiem, że jesteś trujący.
- O brawo widzę, że dziecko odrobiło grzecznie lekcje,a teraz się bawi. Dobra nic nie warte stworzenie poddaj się nie masz szans!
W tym momencie Mishel rozpaczliwie zawył. Coś go najwidoczniej zraniło, tylko co skoro niczego tu nie ma? Czy aby na pewno niczego? Zamieć śnieżna zmieniła się w śmiercionośną broń. Ostre jak brzytwa kawałki lodu, piasku i kamieni raz za razem uderzały a to w czerwonego smoka, a to w jego pana. U ognistej bestii wywoływały one jedynie silny nieprzyjemny dotyk powiązany z lekkim bólem, natomiast u Sachinera cięły my skórę i ubranie. Nagle inkub cały zapłonął mówiąc:
- Wystarczy już tego dobrego!
Ogień pięknie palił lodowe pociski. Jednak piasek zmieniał się w coś w rodzaju naostrzonego szkła. I ten został zraniony jeszcze kilka razy. Nagle ponownie odezwał się Myo, którego głos sprawiał wrażenie dochodzącego zewsząd:
- No wielki Pan jednak musi ruszyć tyłek jak chce z nami wygrać.
- ZAMKNIJ SIĘ MIERNOTO!- wykrzyknął wkurzony Sachiner.
Przeciwnik popełnił błąd gdyż właśnie odsłonił całe swoje ciało. Wiatr nabrał na sile. Eragros z olbrzymią prędkością przeleciał koło Sachinera i jego smoka. Jest on praktycznie nie widoczny. Czerwona bestia musi się bardzo mocno zaprzeć na nogach aby nie polecieć z tym podmuchem. Mishel wbił nawet swoje ostre pazury w ziemię. Pomimo wszelkich starań i tak przesuwał się do tyłu. Jego pan jednak nie miał tyle szczęścia. Nie mogąc oprzeć się tej sile przeleciał on przez całą arenę uderzając o kilka skał. Nagle wiatr ustał, a inkub niesiony ostatnim tchnieniem wiatru uderzył mocno w ziemię, a następnie przetoczył się po niej kilkanaście metrów.



************


- Trzymaj.
- Widzę, że znalazłeś. Były jakieś problemy?
- Żadnych.
- Hehe, widzę, że nie wyszedłeś z wprawy. O tak to jest ten. Dzięki, wiedziałem, że na Ciebie zawsze można liczyć.
- Nie ma sprawy.



************


- DAWAJ MYO! - krzyk Detiego siedzącego na trybunach na pewno dotarł do walczącego brata.
- Kurcze mało się znam, ale ta walka jest już na wyższym poziomie. - wtrącił Otachi.
- O tak, obaj dają bardzo dużo z siebie. - odparł Deti.
- Whoa, taki czad w ćwierć finale to co będzie dalej? - dopowiedział Hachi.
- Zabawa zaczyna się rozkręcać. - odpowiedział Deti.
- Swoją drogą Deti, władasz wiatrem no nie? - spytał nagle Otachi.
- Tak, dokładnie tak jak i Ty. Hmm... Chciałbyś może małego sparingu?
- O tak byłoby super! - odparł radośnie Otachi.
- Spoko, to zapraszam Was obydwu na jakiś fajny sparing jak Myo, odpocznie po walce.
- Czaders! - odparli jednogłośnie i radośnie Hachi i Otachi.
- Uprzedzam, że to będzie sparing tylko na moce, ok? - spytał z uśmiechem Deti.
- Spoko, hmm... taki sparing w stylu turnieju? - dopytał z ciekawości Hachi.
- Można tak powiedzieć, będziemy tworzyć dwuosobowe zespoły, na zasadach turnieju. - odparła Deti.
- Zapowiada się bardzo ciekawie. - odpowiedział radośnie Otachi.
- Wariaci. - stwierdził Deti uśmiechając się.
- Nie więksi od Was. - powiedział równie u kąśliwie Hachi również uśmiechając się.
W tym momencie wszyscy zaczęli się przyjacielsko śmiać i podśmiewać.


************


Dwie potężne bestie siłują się ze sobą. Oba smoki są niezwykle szybkie w powietrzu co daję kolorowy spektakl widzom. Biało-niebiesko-czerwono-czarna kula toczyła poje ponad głowami skandujących tłumów. Raz lodowa aura była silniejsza, a raz ognista. Nagle jakby wielka kometa spadła z niezwykłą szybkością na ziemię. Na wysokość kilkudziesięciu metrów uniosły się tumany kurzu. Przez cały ten dym, nie widać ani kto unosi się nadal w powietrzu, ani kto leży na ziemi. Mijały minuty a napięcie rosło. Ziemno-piaskowa zasłona powoli zaczęła opadać, jednak nadal nic nie ujawniała. Nagle zawiał silny wiatr, a kotara z piasku rozmyła się jak ulotny sen. W powietrzu, bardzo wysoko unosiła się jedna z drużyn. Niestety jeszcze nie widać, która z nich. Po chwili latająca drużyna zaczęła bardzo powoli opadać na niższe pułapy. Na ziemi natomiast jest wielka dziura. Cała publiczność zamarła w oczekiwaniu na wynik. Kiedy nagle z dziury wyszli chwiejnym krokiem, na miękkich nogach Myo i jego smok. Po chwili Myo upadł nieprzytomny na pysk swojego przyjaciela. W tym momencie rozległ się głos komentatora:
- Proszę Państwa pierwszą walkę ćwierćfinałową wygrywa SACHINER I SMOK MISHEL!
Zamarłe tłumy nagle ożyły i zaczęły radośnie skandować i szaleć. Deti podbiegł do brata i oparł go na swoim ramieniu aby wynieść go z areny. W tym momencie Myo się obudził i powiedział ledwo dysząc:
- Przegrałem... ja przegrałem...
- Tak przegrałeś bracie.
- Przegrałem, ale jestem szczęśliwy, że skopałem mu dupę.
- O tak skopałeś i to z klasą.
Sachirer świętował zwycięstwo. Jemu też się dość porządnie oberwało. Już nie wygląda na zadbanego eleganckiego faceta tylko niczym obdarciuch i najgorszy dziadyga z ciemnego zaułka. Jednak jego fanki nadal widziały w nim wspaniałego amanta.



************



Kurai wszedł do komnaty przejściowej między pokojami naszych bohaterów i zobaczył tam Hachiego i Otachiego stojących na wprost siebie i machających szybko rękami. Widać było jedynie, że to jakiś dziwny układ i, że wykonują go bardzo szybko. Nagle odezwał się zadowolonym głosem Hachi przerywając ich zabawę:
- Świetnie idzie nam co raz lepiej. Jak się człowiek wprawi to wcale nie jest takie trudne.
- Dokładnie, o cześć Kurai! Chciałbyś się może nauczyć zajebistego powitania? - spytał radosny Otachi.
- A zresztą, niech Wam będzie. - odparł Kurai zamykając drzwi i wkładając ręce do kieszeni.
- Oj Stary nie daj się prosić. - stwierdził Hachi.
- Ale Hachi, on się zgodził. -wtrącił Otachi.
- No stary dawaj to nie jest trudne i możemy tak się zacząć witać będzie fajnie. - ciągnął dalej Hachi.
- Stary mówiłem Ci ON SIĘ ZGODZIŁ – powiedział dosadnie Otachi.
- Co? - spytał z niedowierzaniem Hachi.
- Kurai się zgodził. - odpowiedział Otachi.
- A ...Aha.. to spoko. - odparł zakłopotany Hachi.
Po chwili Kurai podszedł do nich, a Hachi i Otachi ponownie stanęli przodem do siebie, wzięli głębokie oddechy i Otachi powiedział:
- No dobra no to jedziemy.
- Na początku zaczniemy powoli abyś mógł wszystko obczaić. - wtrącił Hachi.
Na początek podali sobie normalnie rękę, po czym przerodziło się to w przyjacielskie złapanie za nadgarstki. Następnie przejechali swoją dłonią po dłoni partnera do momentu możliwości zahaczenia swoimi palcami o palce partnera oraz zgrabnie przeszli w pięści. Kiedy powstały już obie pięści przybili pionowymi pięściami raz od góry raz od dołu, po czym stuknęli się pionowo kosteczkami, następnie stuknęli się kosteczkami w poziomie, przybili poziomą „piątkę” wewnętrznymi dłońmi, potem przybili ja zewnętrzną stroną dłoni. Następnie pół kolistym ruchem przesunęli ręce nad swoje prawe ramiona z wyciągniętymi kciukami. Tak jakby łapali stopa. Teraz robią już to szybciej a Otachi mówi:
- szufla, graba, hak, przybicie pięściami góra dół, kufelek, żółwik, „piątka”, „backhand”
- To proste, dobra teraz Ty spróbuj. - stwierdził nagle Hachi odwracając się do Kurai'a.
Zaczęli powoli i tym razem to Hachi mówił:
- szufla, graba, hak, przybicie pięściami góra dół, kufelek, żółwik, „piątka”, „backhand”
- Kurai, całkiem nieźle. A teraz spróbujcie szybciej. - stwierdził mile zaskoczony Otachi.
Po chwili przyspieszyli tempo. Zarówno Hachi jak i Kurai doskonale dawali rade.
- Łał szybko załapałeś. - powiedział z niedowierzaniem Hachi.
- Wystarczyło mi tylko odświeżyć pamięć. - odparł chłodno Kurai.
- Jak to? - spytał zadziwiony Otachi.
- To powitanie wymyślił Volaure z bliźniakami i wrotce tylko Oni się tak witali. Widziałem je nie raz i nie raz robiłem, lecz od lat nie używałem, a i za czasów świetności tego powitania nie robiłem go za często.- powiedział rzeczowo Kurai.
- No tak, mogliśmy się tego domyśleć. Deti mówił, że też tego nie używali od wieków. Przypomniało im się o tym powitaniu jakoś nie dawno i nauczyli i nas. - odparł Hachi.
- To jak Kurai będziesz się z nami od dzisiaj tak witał? - spytał radośnie i z uśmiechem Otachi.
- W sumie mogę. - stwierdził Kurai z typowym dla niego chłodem.
- Super to od dzisiaj to będzie też nasze tajne powitanie. - odpowiedział radośnie Hachi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz