„Zatruty
wiatr i schłodzony ogień ”
Ciemny,
zaduszony pokój z uchylonymi drzwiami przez które wpada trochę
światła. Dzięki temu w pomieszczeniu panuje chłodny i urokliwy
pół mrok. Zza uchylonych drzwi słychać jakieś głosy i rozmowy.
Jednak rozmawiające postacie są chyba w znacznej odległości od
drzwi gdyż nie słychać ich wyraźnie. W pokoju w którym panuje
półmrok widać jedynie ciemne zarysy mebli. Po chwili jakaś postać
cicho przemknęła przez pokój. Widać jak cień podchodzi do
różnych zarysów mebli. Ma się wrażenie iż czegoś poszukuje i
nie chce aby kto kol wiek o tym wiedział. Nagle drzwi się otworzyły
się bardziej i w tym momencie ktoś zajrzał do pokoju, wpuszczając
więcej światła. Rozejrzała się po pokoju, jednak nie zobaczyła
niczego podejrzanego, więc zamknęła za sobą drzwi. Przez tą
krótką chwile cały pokój i wszystkie zakamarki były oświetlone.
Lekki podmuch wiatru powstały podczas zamykania drzwi przeleciał
łagodnie po pokoju odświeżając go nie co. Tyle wystarczyło
ukrytej postaci aby zobaczyć gdzie leży to czego szuka. Bez żadnego
problemu niewidoczny tajemniczy cień przemykał cicho po zupełnie
ciemnym pokoju. Sekrety tego pokoju pozostają jego sekretami. Jedna
szybka akcja i nie ma już w tej komnacie niczego wartościowego.
Złodziej znikł szybciej niżeli się pojawił. I tak mroczny i
ciemny pokój pozostał już zupełnie pusty.
************
Sachiner
siedzi sobie wygodnie i dość dumnie w fotelu przed kominkiem i
popija czerwone wino z średniej wielkości kieliszka do wina.
Jedynym światłem w pokoju jest palący się kominek. Jego myśli
błądzą po odmętach jego świadomości i nakręcają go na danie z
siebie wszystkiego.
-
Kurcze, szkoda iż nagroda zamknięta jest w tym zakichanym
krysztale. Już dawno pochłonąłbym już nie jedną dawkę
życiodajnej energii. W sumie jest jeden plus, mogę bawić się
wspaniałym polowaniem i wysysać przeróżne energie. Ha w sumie też
bym tak robił. No chyba, że energia nagrody okazałaby się bardzo
smaczna, to stałaby się moim głównym energodawcą. Cóż
pozostaje ją wygrać aby spróbować. Hmmm... jak ją wygram i jej
energia będzie zacna i będzie doprowadzać mnie do ekstazy to będę
spijał nie ustanie jej energię pilnując aby szybko nie zginęła.
Będzie mnie żywić do końca swojego życia. A co jak się okaże
marna i nie lepsza od innych? Eh, wtedy pożywię się nią a
następnie odsprzedam ją komuś za solidną sumkę oraz energię.
Tak, to byłby interes stulecia. Obie opcje są na swój sposób
bardzo obiecujące. Osobiście wolałbym tę pierwszą, ale ta druga
też nie jest zła. Na dobrą sprawę ona nie może mieć nie dobrej
energii, w końcu książę się na tym zna, więc na pewno jest
bardzo warta mojej uwagi. Jutro rano walka z jakimś gnojkiem. Bez
problemu go pokonam. Ten szmaciarz nie jest godzien nawet na
czyszczenie mi butów a co dopiero aby wygrać. Phi... Banda
dzieciaków myśli, że turniej smoków to zabawa. W turnieju jest
dwóch zacnych wojowników, ale oni nie umywają się do mojej
potęgi. Nikt poza mną nie ma możliwości wygrania. Zdobyłbym
sobie jakąś wyjątkowo zacną energię, może zapoluje sobie na
księcia? Jego energia na pewno jest ciekawą mieszankę pełną
niespodzianek. Jednak on wcale nie jest taki głupi na jakiego
wygląda. Nawet jakby doszło do pojedynku to i tak bym go wygrał,
ale poco sobie brudzić ręce i marnować czas na jakieś pojedynki,
skoro na Zekeren są setki tysięcy różnych istot. O kurcze blee …
o czym ja w ogóle myślę! Fuj! Jego energia może nawet i kusząca,
ale tak z facetem o bleee. To jest obrzydliwe. Może powinienem
zapolować na te koleżaneczki Ery? Ciekawy pomysł. Obie są
neczankami, więc nawet jak ich energia byłaby niezdatna do niczego
to i tak byłyby ciekawą odmianą. To na pewno będzie proste, te
dwie pewnie mało o nas wiedzą, a poza tym są przyjaźnie
nastawione więc nie będę musiał się namęczyć a zyskam dawkę
energii. Intryguje mnie nagroda. Musi być naprawdę zacna. Idioto
ona jest zacna chociażby na to kim jest. Musi mieć też zacną
energię. MUSI!
-
Czy życzy sobie Pan więcej wina. - odezwał się nagle sługa
Sachinera.
-
Idioto jak śmiesz mi przerywać?
-
Przepraszam Panie, zauważyłem, że kieliszek jest prawie pusty i
chciałem tylko wiedzieć czy przynieść panu więcej wina?
-
Po co?
-
Myślałem, że chce Pan pić?
-
Heh.Nie, to znaczy po co jeszcze tu stoisz skoro chciało mi się pić
dziesięć minut temu. Schłodzone czerwone wino. - powiedział
chłodno i stanowczo ale spokojnie Sachiner pstrykając palcami.
Przerażony sługa szybko wybiegł po butelkę schłodzonego wina dla
swojego Pana.
************
-
Witam Państwa na pierwszej walce ćwierćfinałowej. (tłumy zaczęły
wydawać radosne okrzyki). W ten piękny i jakże emocjonujący
poranek zmierzą się Myo ze smokiem Eragros. (światła oświetliły
tę parę, a ich kibice dali o sobie znać) z Sachinerem i jego
smokiem Mishelem!
Tym
momencie reflektory oświetliły prawą część areny. A tam stał
wielki czerwony smok z czarnymi wstawkami. Ma zadbane łuski i
spojrzenie pełne pogardy, oraz, co raczej nie spotykane, czarną
muszkę na szyi. Na jego grzbiecie siedzi jegomość w garniturze.
Jego ładnie uczesane krótkie blond włosy błyszczą odbijając
światło, a jego brązowe spojrzenie jest równie pełne pogardy co
spojrzenie jego sojusznika. Po chwili Sachiner uśmiechnął się
szarmancko i biel jego zębów, aż błysnęła przy kontakcie ze
światłem. Praktycznie wszystkie Panie na trybunach, aż się
rozpłynęły i zaczęły efektownie piszczeć i skandować jego
imię. Można powiedzieć, iż Sachiner jest ulubieńcem damskiej
części widowni, zwłaszcza jak rozsiewa urok. A co do tej pary to
obaj wyglądają bardzo dumnie i dystyngowanie.
-
Patrz Mishel z jakim dzieciuchem przyszło nam walczyć. On nawet nie
wie co to znaczy dobry smak. - powiedział Sachiner tak aby usłyszał
go jego towarzysz, a następnie dodał głośniej. - Słuchaj,
czyżbyśmy trafili do przedszkola?
Czerwona
bestia potrząsnęła przecząco ale stanowczo głową i wydała
nieprzyjemny ryk.
-
To co robią tu dzieci? A tak nawiasem... Dzieciaku masz już
dwadzieścia jeden lat?
-
Ukończyłem je dawno temu drogi kolego.
-
Tak, powiedziałbym, że masz co najwyżej szesnaście. Ile wiosen
sobie liczysz?
-
Mam 28 lat.
-
Huhuhuhu. No proszę. – zaśmiał się arogancko Sachiner. -
Przysiągłbym, że sfałszowałeś dowód aby dostać się do
turnieju dzieciaku. Mniejsza, Ty dzieciaku nie masz z nami szans.
Wygram bez problemu a Ty nawet nie będziesz godny czyszczenia moich
butów.
-
Zobaczymy kto komu będzie czyścił buty! - odpysknął lekko
poddenerwowany Myo.
-
Proszę Cię, szkoda mi energii na walkę z Tobą. Nie jesteś wart
nawet splunięcia mego smoka. No ale cóż poradzić, Mishel atak
eksplodującej kuli.
Inkub
pstryknął palcami, tak jak to miał w zwyczaju, a jego smok
naprężył każdy swój mięsień, odchylił głowę mocno do tyłu
i zaczął pluć niezliczoną ilością kul ognia. Eragros ze swoim
partnerem zgrabnie omijali ataków. Jednak kule ognia nie znikały
tak jak to się zwykle dzieje. Nagle kule otoczyły przeciwników,
rozjarzyły się do białości a następnie wybuchły. W ostatniej
chwili Myo ze swoja bestią zdążyli postawić lodowo-wietrzną
tarcze. Jednak atak przeciwników skruszył ja bez problemu na
kawałki, ale atak praktycznie nie doszedł do chłopaków.
-
Uff... było blisko. - powiedział cicho i z ulgą Myo
************
-
Ej Ery znasz Sachinera nie od dzisiaj nie? - spytała Kiazu.
-
Tak znamy się bardzo długo a co?
-
Bo widzisz zastanawiam się ile prawdy jest w jego przechwałkach?
-
Słuchaj zgodzę się, że Sachiner ma bardzo wysokie ego oraz jest
bardzo władczy, ale uwierz mi iż ma też swoją sil i nie jest
łatwym przeciwnikiem.
-
No to Myo nie będzie miał łatwo.
-
Wiesz obaj maja szansę na wygraną. I szczerze mam nadzieje, że
wygra Myo.
-
Myślałam, że Sachiner to twój kolega?
-
Tak, ale ten gbur i prostak nie zasługuje na wygraną. Szkoda, że
to ja nie mogę mu skopać czterech liter.
-
Heheh, no spoko, ale wiesz przynajmniej ma rzesze wiernych fanek. -
odparła z uśmiechem Kiazu. - A swoją drogą on się czepia Myo, że
jest niby za młody na turniej, a my słyszeliśmy, że w turnieju
brali udział i młodsi od nich o co chodzi?
-
Wiesz odkąd obecny książę przejął władze wprowadził
ogranicznik wiekowy i tak aby startować w turnieju trzeba mieć
ukończone 21 lat. Natomiast Dossak przyjmował każdego na turniej,
nawet małe dzieci. Swoją drogą w jego armii też było pełno
dzieciaków, a teraz najmłodszy żołnierz jakiego widziałam ma w
granicach 16 lat. Wiesz dzieciaki łatwo zastraszyć ale i one mają
wiele zalet. Bynajmniej stary władca tak uważał.
-
Aha, znowu różnica między turniejami.
-
Nom, dokładnie. Uwierz mi, że jest ich sporo.
************
Zacięta
walka nadal się toczy. Myo wraz ze swoim towarzyszem są nieźle
brudni i już nieźle poturbowani, jednak nadal dają radę. Sachiner
ze swoim smokiem bardzo arogancko podchodzą do całej walki, są
również bardzo pewni siebie. Ataki Mishel'a są mocne i praktycznie
nie chybiają, więc jego pan póki co nie musi brudzić sobie
rączek.
-
Normalnie totalna strata czasu. Poddaj się i będzie po wszystkim. -
odezwał się Sachiner.
-
Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. - odpysknął Myo z
lekkim uśmiechem.
-
Uważaj bo się wystraszę. Co taki gnojek jak Ty może mi zrobić?
Eragros
stał się niewidzialnym wręcz nie widzialnym wiatrem. Nie
widzialnym, nie znaczy wcale, że był nie wyczuwalny. Z całej
powierzchni areny unosił się pył, piasek i jakieś nie wielkie
kamienie. Z każdą sekundą wiatr robił się coraz silniejszy. Po
chwili zaczęło się robić również chłodniej. Nagle okazało się
iż pada śnieg. Sachiner posadził swojego smoka na ziemi aby ten
nie musiał walczyć z rosnąca na sile zamiecią, po czym powiedział
głosem pełnym pewności siebie:
-
Proszę Cię i to niby ma mnie pokonać? Dzieciaku ogarnij się,
nawet nie zdołasz mnie dotknąć.
W
tym momencie rozległ się głos rywala dochodzący zewsząd.
-
Nie mam zamiaru Cię dotykać to by było bardzo nie rozsądne.
Doskonale wiem, że jesteś trujący.
-
O brawo widzę, że dziecko odrobiło grzecznie lekcje,a teraz się
bawi. Dobra nic nie warte stworzenie poddaj się nie masz szans!
W
tym momencie Mishel rozpaczliwie zawył. Coś go najwidoczniej
zraniło, tylko co skoro niczego tu nie ma? Czy aby na pewno niczego?
Zamieć śnieżna zmieniła się w śmiercionośną broń. Ostre jak
brzytwa kawałki lodu, piasku i kamieni raz za razem uderzały a to w
czerwonego smoka, a to w jego pana. U ognistej bestii wywoływały
one jedynie silny nieprzyjemny dotyk powiązany z lekkim bólem,
natomiast u Sachinera cięły my skórę i ubranie. Nagle inkub cały
zapłonął mówiąc:
-
Wystarczy już tego dobrego!
Ogień pięknie palił lodowe pociski. Jednak piasek zmieniał się w coś w rodzaju naostrzonego szkła. I ten został zraniony jeszcze kilka razy. Nagle ponownie odezwał się Myo, którego głos sprawiał wrażenie dochodzącego zewsząd:
Ogień pięknie palił lodowe pociski. Jednak piasek zmieniał się w coś w rodzaju naostrzonego szkła. I ten został zraniony jeszcze kilka razy. Nagle ponownie odezwał się Myo, którego głos sprawiał wrażenie dochodzącego zewsząd:
-
No wielki Pan jednak musi ruszyć tyłek jak chce z nami wygrać.
-
ZAMKNIJ SIĘ MIERNOTO!- wykrzyknął wkurzony Sachiner.
Przeciwnik
popełnił błąd gdyż właśnie odsłonił całe swoje ciało.
Wiatr nabrał na sile. Eragros z olbrzymią prędkością przeleciał
koło Sachinera i jego smoka. Jest on praktycznie nie widoczny.
Czerwona bestia musi się bardzo mocno zaprzeć na nogach aby nie
polecieć z tym podmuchem. Mishel wbił nawet swoje ostre pazury w
ziemię. Pomimo wszelkich starań i tak przesuwał się do tyłu.
Jego pan jednak nie miał tyle szczęścia. Nie mogąc oprzeć się
tej sile przeleciał on przez całą arenę uderzając o kilka skał.
Nagle wiatr ustał, a inkub niesiony ostatnim tchnieniem wiatru
uderzył mocno w ziemię, a następnie przetoczył się po niej
kilkanaście metrów.
************
-
Trzymaj.
-
Widzę, że znalazłeś. Były jakieś problemy?
-
Żadnych.
-
Hehe, widzę, że nie wyszedłeś z wprawy. O tak to jest ten.
Dzięki, wiedziałem, że na Ciebie zawsze można liczyć.
-
Nie ma sprawy.
************
-
DAWAJ MYO! - krzyk Detiego siedzącego na trybunach na pewno dotarł
do walczącego brata.
-
Kurcze mało się znam, ale ta walka jest już na wyższym poziomie.
- wtrącił Otachi.
-
O tak, obaj dają bardzo dużo z siebie. - odparł Deti.
-
Whoa, taki czad w ćwierć finale to co będzie dalej? - dopowiedział
Hachi.
-
Zabawa zaczyna się rozkręcać. - odpowiedział Deti.
-
Swoją drogą Deti, władasz wiatrem no nie? - spytał nagle Otachi.
-
Tak, dokładnie tak jak i Ty. Hmm... Chciałbyś może małego
sparingu?
-
O tak byłoby super! - odparł radośnie Otachi.
-
Spoko, to zapraszam Was obydwu na jakiś fajny sparing jak Myo,
odpocznie po walce.
-
Czaders! - odparli jednogłośnie i radośnie Hachi i Otachi.
-
Uprzedzam, że to będzie sparing tylko na moce, ok? - spytał z
uśmiechem Deti.
-
Spoko, hmm... taki sparing w stylu turnieju? - dopytał z ciekawości
Hachi.
-
Można tak powiedzieć, będziemy tworzyć dwuosobowe zespoły, na
zasadach turnieju. - odparła Deti.
-
Zapowiada się bardzo ciekawie. - odpowiedział radośnie Otachi.
-
Wariaci. - stwierdził Deti uśmiechając się.
-
Nie więksi od Was. - powiedział równie u kąśliwie Hachi również
uśmiechając się.
W
tym momencie wszyscy zaczęli się przyjacielsko śmiać i
podśmiewać.
************
Dwie
potężne bestie siłują się ze sobą. Oba smoki są niezwykle
szybkie w powietrzu co daję kolorowy spektakl widzom.
Biało-niebiesko-czerwono-czarna kula toczyła poje ponad głowami
skandujących tłumów. Raz lodowa aura była silniejsza, a raz
ognista. Nagle jakby wielka kometa spadła z niezwykłą szybkością
na ziemię. Na wysokość kilkudziesięciu metrów uniosły się
tumany kurzu. Przez cały ten dym, nie widać ani kto unosi się
nadal w powietrzu, ani kto leży na ziemi. Mijały minuty a napięcie
rosło. Ziemno-piaskowa zasłona powoli zaczęła opadać, jednak
nadal nic nie ujawniała. Nagle zawiał silny wiatr, a kotara z
piasku rozmyła się jak ulotny sen. W powietrzu, bardzo wysoko
unosiła się jedna z drużyn. Niestety jeszcze nie widać, która z
nich. Po chwili latająca drużyna zaczęła bardzo powoli opadać na
niższe pułapy. Na ziemi natomiast jest wielka dziura. Cała
publiczność zamarła w oczekiwaniu na wynik. Kiedy nagle z dziury
wyszli chwiejnym krokiem, na miękkich nogach Myo i jego smok. Po
chwili Myo upadł nieprzytomny na pysk swojego przyjaciela. W tym
momencie rozległ się głos komentatora:
-
Proszę Państwa pierwszą walkę ćwierćfinałową wygrywa SACHINER
I SMOK MISHEL!
Zamarłe
tłumy nagle ożyły i zaczęły radośnie skandować i szaleć. Deti
podbiegł do brata i oparł go na swoim ramieniu aby wynieść go z
areny. W tym momencie Myo się obudził i powiedział ledwo dysząc:
-
Przegrałem... ja przegrałem...
-
Tak przegrałeś bracie.
-
Przegrałem, ale jestem szczęśliwy, że skopałem mu dupę.
-
O tak skopałeś i to z klasą.
Sachirer
świętował zwycięstwo. Jemu też się dość porządnie oberwało.
Już nie wygląda na zadbanego eleganckiego faceta tylko niczym
obdarciuch i najgorszy dziadyga z ciemnego zaułka. Jednak jego fanki
nadal widziały w nim wspaniałego amanta.
************
Kurai
wszedł do komnaty przejściowej między pokojami naszych bohaterów
i zobaczył tam Hachiego i Otachiego stojących na wprost siebie i
machających szybko rękami. Widać było jedynie, że to jakiś
dziwny układ i, że wykonują go bardzo szybko. Nagle odezwał się
zadowolonym głosem Hachi przerywając ich zabawę:
-
Świetnie idzie nam co raz lepiej. Jak się człowiek wprawi to wcale
nie jest takie trudne.
-
Dokładnie, o cześć Kurai! Chciałbyś się może nauczyć
zajebistego powitania? - spytał radosny Otachi.
-
A zresztą, niech Wam będzie. - odparł Kurai zamykając drzwi i
wkładając ręce do kieszeni.
-
Oj Stary nie daj się prosić. - stwierdził Hachi.
-
Ale Hachi, on się zgodził. -wtrącił Otachi.
-
No stary dawaj to nie jest trudne i możemy tak się zacząć witać
będzie fajnie. - ciągnął dalej Hachi.
-
Stary mówiłem Ci ON SIĘ ZGODZIŁ – powiedział dosadnie Otachi.
-
Co? - spytał z niedowierzaniem Hachi.
-
Kurai się zgodził. - odpowiedział Otachi.
-
A ...Aha.. to spoko. - odparł zakłopotany Hachi.
Po
chwili Kurai podszedł do nich, a Hachi i Otachi ponownie stanęli
przodem do siebie, wzięli głębokie oddechy i Otachi powiedział:
-
No dobra no to jedziemy.
-
Na początku zaczniemy powoli abyś mógł wszystko obczaić. -
wtrącił Hachi.
Na
początek podali sobie normalnie rękę, po czym przerodziło się to
w przyjacielskie złapanie za nadgarstki. Następnie przejechali
swoją dłonią po dłoni partnera do momentu możliwości zahaczenia
swoimi palcami o palce partnera oraz zgrabnie przeszli w pięści.
Kiedy powstały już obie pięści przybili pionowymi pięściami raz
od góry raz od dołu, po czym stuknęli się pionowo kosteczkami,
następnie stuknęli się kosteczkami w poziomie, przybili poziomą
„piątkę” wewnętrznymi dłońmi, potem przybili ja zewnętrzną
stroną dłoni. Następnie pół kolistym ruchem przesunęli ręce
nad swoje prawe ramiona z wyciągniętymi kciukami. Tak jakby łapali
stopa. Teraz robią już to szybciej a Otachi mówi:
-
szufla, graba, hak, przybicie pięściami góra dół, kufelek,
żółwik, „piątka”, „backhand”
-
To proste, dobra teraz Ty spróbuj. - stwierdził nagle Hachi
odwracając się do Kurai'a.
Zaczęli
powoli i tym razem to Hachi mówił:
-
szufla, graba, hak, przybicie pięściami góra dół, kufelek,
żółwik, „piątka”, „backhand”
-
Kurai, całkiem nieźle. A teraz spróbujcie szybciej. - stwierdził
mile zaskoczony Otachi.
Po
chwili przyspieszyli tempo. Zarówno Hachi jak i Kurai doskonale
dawali rade.
-
Łał szybko załapałeś. - powiedział z niedowierzaniem Hachi.
-
Wystarczyło mi tylko odświeżyć pamięć. - odparł chłodno
Kurai.
-
Jak to? - spytał zadziwiony Otachi.
-
To powitanie wymyślił Volaure z bliźniakami i wrotce tylko Oni się
tak witali. Widziałem je nie raz i nie raz robiłem, lecz od lat nie
używałem, a i za czasów świetności tego powitania nie robiłem
go za często.- powiedział rzeczowo Kurai.
-
No tak, mogliśmy się tego domyśleć. Deti mówił, że też tego
nie używali od wieków. Przypomniało im się o tym powitaniu jakoś
nie dawno i nauczyli i nas. - odparł Hachi.
-
To jak Kurai będziesz się z nami od dzisiaj tak witał? - spytał
radośnie i z uśmiechem Otachi.
-
W sumie mogę. - stwierdził Kurai z typowym dla niego chłodem.
-
Super to od dzisiaj to będzie też nasze tajne powitanie. -
odpowiedział radośnie Hachi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz