„Finał...”
-
Witamy Państwa na ostatniej walce tego turnieju!
Tłumy
szalały, wiwatowały i skandowały, a sam Stadion pęka w szwach, aż
dziw bierze, że pomieścił aż tyle istot. Finałowa walka
przyciągnęła naprawdę bardzo, bardzo dużo istot wszelakiej
maści. W sumie nic w tym dziwnego.
-
W dzisiejszej walce finałowej walczyć będą DARKARIL i smok MARADA
…
W
tym momencie światło się zapaliło a na arenie pojawił się
olbrzymi ciemnofioletowy smok z brązowymi rogami i skrzydłami oraz
czarnym brzuchem. Dzisiaj jednak jego wygląd był inny od tego jaki
miał w poprzednich walkach. Na okazję walki finałowej został
ubrany w piękną zbroję koloru złota. Przepiękny hełm, chroniący
całą górną część mordy, napierśnik który osłania jego tors,
oraz złota kula z kolcami na ogonie wyglądają bardzo
majestatycznie i groźnie za razem. Na jego grzbiecie oczywiście
siedzi Darkaril, który nie ma na sobie zbroi.
-
Kontra KURAI i smok KRONOS!
Marada
głośno i groźnie zawarczał, a pozostała część areny została
rozświetlona. W tym momencie oczom kibiców ukazał się czarny
smok z ciemniejszymi skrzydłami, rogami, uszami oraz końcówką
ogona. Ten smok również został przyodziany w zbroję. U Kronosa
jednak jest ona srebrna i znajduję się ona jedynie na torsie i jego
głowie, nie ma żadnej dodatkowej broni na ogonie. Na jego grzbiecie
oczywiście siedział Kurai, w swoim normalnym stroju do walki. Tłumy
szalały jak nigdy wcześniej kibicując swoich faworytów. Zaraz po
przedstawieniu zawodników, sędziowie podeszli do Darkarila i zdjęli
mu obydwie bransolety zaznaczając przy tym, iż ma czekać na
początek walki, bo inaczej zostanie zdyskwalifikowany.
-
Drodzy Państwo zapowiada się piękne starcie. Przypominamy, że
nagrodą jest neczanka wody. No ale czas zacząć starcie. 3 …. 2
….
************
-
WOW pierwszy raz widzę aby smoki miały na sobie zbroje. -
stwierdził Otachi.
-
Smoki zawsze mają zbroje w finale. - odparł Myo.
-
Czy te zbroje nie powinny być z czegoś mocniejszego niż zwykły
metal i złoto? - spytała Diuna.
-
Nie są tym za co je bierzesz. Wszystkie zbroje dla smoków są
wykonane z tytanu. Są lekkie ale i za razem bardzo wytrzymałe no i
dostępne w wszelakich kolorach. Te tutaj różnią się jedynie
kolorem i wzorem. - odpowiedział Deti.
************
Volaure
szedł spokojnym krokiem przez białe korytarze Zekeren, Na rękach
trzymał nieprzytomną Rinę. Parę chwil temu wyjął ja z
kryształu, więc dziewczyna nadal jest pod jego działaniem. Ubrana
jest niebiesko złoty biustonosz bez ramiączek w kształcie muszli.
Do tego na biodrach zatrzymuje się jej suknia na całą długość
jej nóg. Po obu stronach ma rozporki na całej długości. Jest na
boso Do tego ma uplecione dwa warkocze i delikatny makijaż w
kolorach morsko wodnych. Wygląda niezwykle olśniewająco, ale i
bezbronnie. Po chwili marszu książę dotarł do swojej loży
znajdującej się nad areną. Zaraz po wejściu położył ją
delikatnie na kanapie, opierając jej głowę na wspaniałych
poduszkach. Kanapa ustawiona jest pod skosem, tak że jej połowa
jest odwrócona w stronę wielkiego okna. Władca oparł się o
futrynę okna tak, że widział zarówno nagrodę jak i to co dzieje
się na arenie.
************
Darkaril
uderzył potężnym strumieniem ognia. Kronos nie czekał, na to aby
atak ich dosięgnął, tylko zaatakował swoim ognistym oddechem.
Dwie potężne ogniste energie spotkały się pośrodku areny tworząc
wielką ognistą kulę, która przesuwała się raz w kierunku
Darkarila a raz w kierunku Kronosa. Nagle demon zapłonął, a jego
atak dostał dodatkowej mocy. W tym momencie szala mocno przesunęła
się na jego korzyść. Czarna bestia na ułamki sekund zaprzestała
ataku, wzięła szybki i głęboki oddech a następnie ponownie
uderzyła, za nim atak do nich doszedł. Kiedy obie energie się
ponownie ze sobą zderzyły wywołały potężna eksplozję. Obie
walczące drużyny niesione siłą eksplozji zostały przesunięte
lekko do tyłu. W tym momencie rażąca światłość spowiła całą
arenę i rywali. Kibicie również zostali porażeni jasnością
wywołaną eksplozją.
************
-
Whoa, chłopaki się nie patyczkują. - stwierdził Hachi.
-
Nie wiarygodne. Walka ledwo się zaczęła, a oni od razu walczą na
poważnie. - odparł Otachi.
-
Tak naprawdę obaj się dopiero rozkręcają. - wtrącił Myo.
-
Jeszcze wszystko przed nami. - dopowiedział Deti.
************
Lekko
rozmazany obraz nie układający się w całość. Ciemność.
Ponownie rozmazany obraz. Ciemność. Kujące w oczy światłość i
nagła ciemność. Teraz rozmazany obraz nabiera kształtów. Rina
usiadła a jej oczom ukazał się oświetlony pokój, wielkie okno i
jakaś nieznana postać, która nadal zostaje nie wyraźna. Po chwili
ponownie zamknęła oczy
-
Widzę, że się w końcu obudziłaś.
-
Yhy - odparła otwierając oczy. W tym momencie jej oczom ukazał się
książę.
-
Kim Ty jesteś gdzie ja jestem! - wykrzyknęło przerażone dziewczę
wbijając się w oparcie kanapy i obejmując się.
-
Spokojnie Aniołku, nie bój się. Ja jestem Volaure, a Ty moja droga
jesteś w jednej z moich komnat.
-
Co ja tu robię i dlaczego jestem prawie naga!?
W
tym momencie książę zdjął swoją bluzę i wręczył jej mówiąc
z uśmiechem:
-
Widzę, że nie przepadasz, za takimi strojami. Proszę załóż ją.
Rina
ze strachem w oczach założyła bluzę w trupie czachy, zapięła
się i powiedziała:
-
Dziękuję. To dość krępujący strój.
-
Dobrze zacznijmy od początku. Jestem Volaure. - odparł książę
podając jej prawą rękę.
Dziewczyna
podała mu swoją dłoń mówiąc:
-
Ja jestem Rina.
-
Miło Cię poznać Aniołku. Teraz mogę Ci wszystko opowiedzieć,
ale obiecaj mi proszę, że zachowasz spokój dobrze.
Rina
kiwnęła potakująco głową. W księciu było coś takiego, że mu
ufała, ale nadal czuła się nie pewnie. Obudziła się w jakimś
dziwnym miejscu gdzie nie zna nikogo a ni niczego.
************
Marada
mocno trzymał Kronosa za łapy i leciał z nim pionowo w dół, ze
znaczną szybkością. Czarna bestia uderzyła z wielka siłą o
ziemie, a Darkaril uśmiechnął się pod nosem. Podmuch uderzenia
był odczuwalny nawet na trybunach. Kurz i pył chwilowo przysłoniły
arenę, jednak nie na długo. Nagle potężny piorun uderzył w
demona i jego wierną bestie. Ciemno filetowy smok unosił się
niewzruszony. Jego władca potrząsnął jedynie głową po czym
powiedział śmiejąc się złośliwie:
-
Ty gówniarzu, myślałem że przyszedłeś tu walczyć a nie mnie
łaskotać.
Nagle
coś z wielką siłą uderzyło w demona, co spowodowało jego
spadnięcie ze grzbietu Marady. W tym momencie potężny lodowy
promień zamroził Darkarila. Wkrótce wielka lodowa zaczęła się
rozmrażać i tak za nim dotarł do ziemi roztopił się zupełnie.
Demon odbił się od ziemi i podskoczył tak wysoko że jego bestia
swobodnie mogła zabrać go z powrotem na swój grzbiet. Lecąc
wyglądał jak wielka ognista kometa. W momencie jak usiadł ponownie
na swoim towarzyszy został porażony kolejnym mocnym piorunem. Ten
atak był znacznie mocniejszy. Demonowi przez chwilę zrobiło się
ciemno przed oczami. Potrząsnął mocno głową chcąc się ocucić,
lekko się spoliczkował i następnie powiedział:
-
No to było dobre gówniarzu, ale to za mało aby mnie pokonać.
************
-
Rozumiem … Szkoda, że nie mogę obejrzeć walki.
-
To dla Twojego dobra Aniołku, uwierz mi tak będzie lepiej. A
kibicować możesz i bez oglądania walki.
-
Też racja. Mogę zadać Ci krępujące pytanie?
-
Oczywiście.
-
Nigdy wcześniej nie widziałam kogoś takiego jak Ty … przepraszam
za określenie ale „czym” Ty jesteś?
Księże
uśmiechnął się i powiedział:
-
Jestem w połowie tygrysią furrą co widać na pierwszy rzut oka a w
połowie jestem inkubem.
-
Łał, to niezwykłe. Czy przez to zrobisz mi krzywdę. - odparła
Rina wtulając się w kanapę.
-
Nie, nie … spokojnie nic Ci nie zrobię. Słuchaj mogę zapalić?
-
yyyy... tak jasne...
W
tym momencie władca zapalił papierosa i powiedział:
-
Słuchaj Aniołku z inkuba odziedziczyłem w sumie nie wiele. Mam moc
leczenia tak mocna jak posiadają inkuby i sukuby pełnej krwi. I tak
samo jak one mogę leczyć jedynie pocałunkiem w usta, bądź w
policzek. Co więcej raz na jakiś czas muszę wchłoną czyjąś
energię gdyż łapie mnie coś w rodzaju „głodu”. Inkuby i
sukuby potrzebują ja regularnie, a ja tylko sporadycznie. Nie
posiadam za to możliwości zmiany kształtu.
-
Hmmm... to z Ciebie taka bardziej przyjazna wersja?
-
Tak, można tak powiedzieć. - odpowiedział książę z uśmiechem.
************
Nagle
arenę przeszył odgłos pękającej stali. To pancerz
ciemnofioletowej bestii, a dokładniej jego napierśnik został
poważnie uszkodzony. Sapiąca Bestia zrzuciła z siebie resztki
napierśnika na ziemie. Po chwili okazało się że hełm Kronosa
pękł na pół. Czarna bestia potrząsnęła głową i wtedy obie
połówki roztrzaskanego hełmu również spadły na ziemie. Obie
bestie ryknęły groźnie. W tym momencie wielka elektryczna kometa
ruszyła w kierunku przeciwników. W ostatniej chwili demon
wystrzelił swoją ognistą kometę. Kiedy te dwie energie spotkały
się powstała kolejna potężna eksplozja. Tyle że tym razem tuż
przed Darkarilem i jego smokiem.
************
-
One... one pękły. … - stwierdził przerażony Otachi.
-
Myśłałem, że tytan est nie zniszczalny. … - odparł równie
przerażony Hachi.
-
O rany julek! - powiedział podniesionym głosem i nutka przerażenia
Deti.
-
To był zajebisty atak. Gdyby nie zbroje mogłoby być dość cienko
ze smokami. - odparł Myo.
************
-
… Tak bardzo wiele się zmieniło … Aniołku co jest?
Rina
nie odpowiadała, siedziała z zamkniętymi oczami. W tym momencie
władca dotknął ją za ramie mówiąc:
-
Hej Aniołku słyszysz mnie?
Nie
słyszała, jedynie osunęła się na gest księcia. Okazuje się, że
dziewczyna jest nieprzytomna. Władca dotknął jej czoła, a
następnie policzka i dłoni. Rina w bardzo szybkim tempie traciła
ciepło. Jej klatka piersiowa prawie się nie ruszała, ale jeszcze
oddychała. Z każdą sekundą dziewczyna robiła się coraz bardziej
blada, wręcz prawie przezroczysta i było z nią coraz gorzej. Nie
wiele myśląc książę złapał ja za policzki, nachylił się ku
niej, a następnie pocałował ją delikatnie i jednocześnie
stanowczo. Kiedy ich usta się nic jeszcze się nie działo. Po
chwili pocałunek przerodził się w głęboki i namiętny w ten
cały pokój rozbłysnął biało-żółto-czerwonym światłem.
Magia księcia potrzebowała chwili, aby w pełni zadziałać. Ich
pocałunek trwał przez dłuższą chwilę. Po czym władca odsunął
się, nadal trzymając swoje dłonie na policzkach Riny. W tym samym
czasie oślepiające światło znikło. Nagle dziewczyna zaczęła
pomalutku otwierać oczy. A Volaure odsunął się od niej.
-
Dobrze się czujesz Aniołku? (Blisko
było … praktycznie musiałem użyć magi wskrzeszania ….)
-
Tak … chyba … głowa mnie trochę boli … i mam jakieś mroczki
przed oczami ...
-
Nie przejmuj się to skutek uboczny przebywania w krysztale.
-
No spoko … kurcze nie pamiętam jak się skończyła Twoja
historia...
-
Bo jeszcze jej nie dokończyłem … - odarł z uśmiechem książę.
************
Marada
rycząc i warcząc machał przednimi łapami jak opętany, jednak nie
do końca na oślep. Okładał przeciwnika mocnymi ciosami po pysku.
Czarna bestia próbuje się bronić, ale rywal naciera bardzo mocno.
Nagle Kurai przesunął się lekko do przodu. W tym samym czasie
Kronos uchylił się od ciosu przeciwnika. Ostre jak brzytwa pazury
Marady ominęły pysk czarnej bestii, a cała arena rozbłysła
oślepiającym biało- żółto- czerwonym światłem. Wyprowadzony
wcześniej atak zahaczył jednak o lewy bok neczańczyka rozcinając
mu nie tylko koszulkę, ale i skórę. W tym momencie ciemnofioletowe
smoczysko zostało porażone potężnym wyładowaniem elektrycznym, i
jednoczenie na dokładkę oberwał po pysku potężnym uderzeniem
ogona, natomiast blask znikł. To wszystko spowodowało, że Marada
nie dość,że zaprzestał ataku to jeszcze jego hełm rozpadł się
na kawałki. W tym samym czasie Darkaril zaatakował Kurai'a wielką
ognistą kulą w zraniony bok. Neczanin syknął z bólu, a
ciemnofioletowy smok zamachnął się porządnie i również
zaatakował swoim ogonem. Tyle, że nadal uzbrojonym. To jednak nie
przeszkodziło Kronosowi w obronie. Złapał on oburącz ogon
przeciwnika i mocno nim rozkręcił. Powstało nawet małe tornado.
Nagle czarny smok wypuścił rywali, a Ci z niewiarygodną szybkością
uderzyli o ziemie, przetaczając się po niej. Uniosły się tumany
kurzu, które przysłoniły na chwilę całą arenę.
-
Kurai, poczułem Twoją krew. Dasz rade? - odezwał Kronos grubym,
ciężkim, surowym i charyzmatycznym głosem.
-
Ta...tak dam rade …. to... to tylko zadrapanie … - odparł
ciężko Kurai, trzymając się za lewy bok.
-
Uleczyć Cię? - spytał z nutką troskliwości Kronos.
-
Nie, nie marnuj energii ona jeszcze się nam przyda …. Uważaj
Stary podnoszą się.
************
-
To było mocne! - stwierdziła nagle Ery.
-
Tak ale Kurai chyba został ranny. - odparła Kiazu.
-
Jeszcze wszystko się może zdarzyć. - wtrącił Deti.
************
Darkaril
siedział na swoim smoku i przypalał krwawiącą, głęboką ranę,
na prawym przedramieniu. Rana zapaliła się i ogień przedzierał
się przez mięśnie aż do kości. Po chwili rana przestała krwawić
i wyglądała już bardziej jak świeża blizna a nie otwarta rana. W
tym momencie ruszył na przeciwnika. Jego szybka bestia spotkała się
z równie szybką bestią. Smoki latają z niewiarygodną szybkością
uderzając się i ścierając. Są tak szybkie, że widownia prawie
nic nie widzi. Na dokładkę temu wszystkiemu towarzyszą wybuchy,
eksplozje, wyładowania i ognie. Walka naprawdę nabrała bardzo
szybkiego tępa.
************
-
O kurcze prawie nic nie widzę! - stwierdził Hachi.
-
Są niewiarygodnie szybcy. - odparł Otachi.
-
WOW! To był dobry atak!
-
Ty patrz teraz … whoa...
-
A zobacz to ...łoooooł …
************
Nagle
Kronos po raz kolejny zadrapał ciemnofioletowego smoka. Tym razem
jego ostre pazury przebiły się przez twarde smocze łuski. Marada w
ostatniej chwili zdążył zamknąć oko, gdyby nie to właśnie by
je stracił, a tak ma tylko krwawiącą ranę w poprzek lewego oka.
Bestia ryknęła przeraźliwie łapiąc się łapą za zranione
miejsce. W tym momencie Kurai uderzył w przeciwników potężna
elektryczna kulą, która nie dość, że poraziła przeciwników to
jeszcze odepchnęła ich na sporawa odległość. Tuz po tym atakiem
Kronos uderzył w rywali ogniem. Darkaril i jego smok zostali
nieznacznie porażeni, ale mimo to demon bez problemu odbił ognista
kulę.
************
Rina
przestała się już bać, chociaż bardzo chciała by oglądać
walkę. Niestety nie może, gdyż Volaure obiecał Kurai'owi iż nie
pokarze jej tej walki. Na szczęście się nie nudzi. Cały czas
rozmawia z księciem na przeróżne tematy. Ich rozmowa toczy się
otwarcie. Pod pewnym względem oboje są podobni do siebie. Umieją
słuchać i budzą zaufanie. Momentami ich rozmowa przybiera tonu
jakby znali się latami, jakby ktoś wszedł w tej chwili do komnaty
nie uwierzyłby, że poznali się dzisiaj rano.
************
Zrobiło
się nieznośnie gorąco. Cała ziemia na arenie zmieniła się w
wielkie bulgoczące, czerwono-pomarańczowe morze lawy. Teraz miejsce
walki wygląda jak krater wulkanu zbliżającego się do erupcji.
Wszystko wrze i strzela ognistymi kulami. Nagle lawa zaczęła
zachowywać jak woda i wielka fala ruszyła w kierunku czarnego smoka
i jego towarzysza. Kronos wziął bardzo głęboki oddech i
wystrzelił w lawę potężnym lodowym promieniem. Jednak lód zanim
dotarł do lawy stał się wodą. Wkrótce para wodna zaczęła
przysłaniać widok. W tym samym czasie Kurai uderzył w przeciwników
potężnym piorunem. Cała arena rozbłysła mocnym światłem. Na
szczęście dla widzów została przytłumiona przez wodną parę i
mglę. Przez dłuższą chwilę nie było nic widać. Za to dało się
słyszeć ryczenie smoków i odgłosy bijatyki. Nagle dało się już
coś zobaczyć, gęsta szara para wodna przysłaniała nadal obraz,
lecz co i rusz dało się zobaczyć potężny błysk, następnie
walczące cienie, które szybko znikały spowite mgłą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz