poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 56




Finał...”


- Witamy Państwa na ostatniej walce tego turnieju!
Tłumy szalały, wiwatowały i skandowały, a sam Stadion pęka w szwach, aż dziw bierze, że pomieścił aż tyle istot. Finałowa walka przyciągnęła naprawdę bardzo, bardzo dużo istot wszelakiej maści. W sumie nic w tym dziwnego.
- W dzisiejszej walce finałowej walczyć będą DARKARIL i smok MARADA …
W tym momencie światło się zapaliło a na arenie pojawił się olbrzymi ciemnofioletowy smok z brązowymi rogami i skrzydłami oraz czarnym brzuchem. Dzisiaj jednak jego wygląd był inny od tego jaki miał w poprzednich walkach. Na okazję walki finałowej został ubrany w piękną zbroję koloru złota. Przepiękny hełm, chroniący całą górną część mordy, napierśnik który osłania jego tors, oraz złota kula z kolcami na ogonie wyglądają bardzo majestatycznie i groźnie za razem. Na jego grzbiecie oczywiście siedzi Darkaril, który nie ma na sobie zbroi.
- Kontra KURAI i smok KRONOS!
Marada głośno i groźnie zawarczał, a pozostała część areny została rozświetlona. W tym momencie oczom kibiców ukazał się czarny smok z ciemniejszymi skrzydłami, rogami, uszami oraz końcówką ogona. Ten smok również został przyodziany w zbroję. U Kronosa jednak jest ona srebrna i znajduję się ona jedynie na torsie i jego głowie, nie ma żadnej dodatkowej broni na ogonie. Na jego grzbiecie oczywiście siedział Kurai, w swoim normalnym stroju do walki. Tłumy szalały jak nigdy wcześniej kibicując swoich faworytów. Zaraz po przedstawieniu zawodników, sędziowie podeszli do Darkarila i zdjęli mu obydwie bransolety zaznaczając przy tym, iż ma czekać na początek walki, bo inaczej zostanie zdyskwalifikowany.
- Drodzy Państwo zapowiada się piękne starcie. Przypominamy, że nagrodą jest neczanka wody. No ale czas zacząć starcie. 3 …. 2 ….


************

- WOW pierwszy raz widzę aby smoki miały na sobie zbroje. - stwierdził Otachi.
- Smoki zawsze mają zbroje w finale. - odparł Myo.
- Czy te zbroje nie powinny być z czegoś mocniejszego niż zwykły metal i złoto? - spytała Diuna.
- Nie są tym za co je bierzesz. Wszystkie zbroje dla smoków są wykonane z tytanu. Są lekkie ale i za razem bardzo wytrzymałe no i dostępne w wszelakich kolorach. Te tutaj różnią się jedynie kolorem i wzorem. - odpowiedział Deti.


************

Volaure szedł spokojnym krokiem przez białe korytarze Zekeren, Na rękach trzymał nieprzytomną Rinę. Parę chwil temu wyjął ja z kryształu, więc dziewczyna nadal jest pod jego działaniem. Ubrana jest niebiesko złoty biustonosz bez ramiączek w kształcie muszli. Do tego na biodrach zatrzymuje się jej suknia na całą długość jej nóg. Po obu stronach ma rozporki na całej długości. Jest na boso Do tego ma uplecione dwa warkocze i delikatny makijaż w kolorach morsko wodnych. Wygląda niezwykle olśniewająco, ale i bezbronnie. Po chwili marszu książę dotarł do swojej loży znajdującej się nad areną. Zaraz po wejściu położył ją delikatnie na kanapie, opierając jej głowę na wspaniałych poduszkach. Kanapa ustawiona jest pod skosem, tak że jej połowa jest odwrócona w stronę wielkiego okna. Władca oparł się o futrynę okna tak, że widział zarówno nagrodę jak i to co dzieje się na arenie.


************

Darkaril uderzył potężnym strumieniem ognia. Kronos nie czekał, na to aby atak ich dosięgnął, tylko zaatakował swoim ognistym oddechem. Dwie potężne ogniste energie spotkały się pośrodku areny tworząc wielką ognistą kulę, która przesuwała się raz w kierunku Darkarila a raz w kierunku Kronosa. Nagle demon zapłonął, a jego atak dostał dodatkowej mocy. W tym momencie szala mocno przesunęła się na jego korzyść. Czarna bestia na ułamki sekund zaprzestała ataku, wzięła szybki i głęboki oddech a następnie ponownie uderzyła, za nim atak do nich doszedł. Kiedy obie energie się ponownie ze sobą zderzyły wywołały potężna eksplozję. Obie walczące drużyny niesione siłą eksplozji zostały przesunięte lekko do tyłu. W tym momencie rażąca światłość spowiła całą arenę i rywali. Kibicie również zostali porażeni jasnością wywołaną eksplozją.


************

- Whoa, chłopaki się nie patyczkują. - stwierdził Hachi.
- Nie wiarygodne. Walka ledwo się zaczęła, a oni od razu walczą na poważnie. - odparł Otachi.
- Tak naprawdę obaj się dopiero rozkręcają. - wtrącił Myo.
- Jeszcze wszystko przed nami. - dopowiedział Deti.


************


Lekko rozmazany obraz nie układający się w całość. Ciemność. Ponownie rozmazany obraz. Ciemność. Kujące w oczy światłość i nagła ciemność. Teraz rozmazany obraz nabiera kształtów. Rina usiadła a jej oczom ukazał się oświetlony pokój, wielkie okno i jakaś nieznana postać, która nadal zostaje nie wyraźna. Po chwili ponownie zamknęła oczy
- Widzę, że się w końcu obudziłaś.
- Yhy - odparła otwierając oczy. W tym momencie jej oczom ukazał się książę.
- Kim Ty jesteś gdzie ja jestem! - wykrzyknęło przerażone dziewczę wbijając się w oparcie kanapy i obejmując się.
- Spokojnie Aniołku, nie bój się. Ja jestem Volaure, a Ty moja droga jesteś w jednej z moich komnat.
- Co ja tu robię i dlaczego jestem prawie naga!?
W tym momencie książę zdjął swoją bluzę i wręczył jej mówiąc z uśmiechem:
- Widzę, że nie przepadasz, za takimi strojami. Proszę załóż ją.
Rina ze strachem w oczach założyła bluzę w trupie czachy, zapięła się i powiedziała:
- Dziękuję. To dość krępujący strój.
- Dobrze zacznijmy od początku. Jestem Volaure. - odparł książę podając jej prawą rękę.
Dziewczyna podała mu swoją dłoń mówiąc:
- Ja jestem Rina.
- Miło Cię poznać Aniołku. Teraz mogę Ci wszystko opowiedzieć, ale obiecaj mi proszę, że zachowasz spokój dobrze.
Rina kiwnęła potakująco głową. W księciu było coś takiego, że mu ufała, ale nadal czuła się nie pewnie. Obudziła się w jakimś dziwnym miejscu gdzie nie zna nikogo a ni niczego.


************


Marada mocno trzymał Kronosa za łapy i leciał z nim pionowo w dół, ze znaczną szybkością. Czarna bestia uderzyła z wielka siłą o ziemie, a Darkaril uśmiechnął się pod nosem. Podmuch uderzenia był odczuwalny nawet na trybunach. Kurz i pył chwilowo przysłoniły arenę, jednak nie na długo. Nagle potężny piorun uderzył w demona i jego wierną bestie. Ciemno filetowy smok unosił się niewzruszony. Jego władca potrząsnął jedynie głową po czym powiedział śmiejąc się złośliwie:
- Ty gówniarzu, myślałem że przyszedłeś tu walczyć a nie mnie łaskotać.
Nagle coś z wielką siłą uderzyło w demona, co spowodowało jego spadnięcie ze grzbietu Marady. W tym momencie potężny lodowy promień zamroził Darkarila. Wkrótce wielka lodowa zaczęła się rozmrażać i tak za nim dotarł do ziemi roztopił się zupełnie. Demon odbił się od ziemi i podskoczył tak wysoko że jego bestia swobodnie mogła zabrać go z powrotem na swój grzbiet. Lecąc wyglądał jak wielka ognista kometa. W momencie jak usiadł ponownie na swoim towarzyszy został porażony kolejnym mocnym piorunem. Ten atak był znacznie mocniejszy. Demonowi przez chwilę zrobiło się ciemno przed oczami. Potrząsnął mocno głową chcąc się ocucić, lekko się spoliczkował i następnie powiedział:
- No to było dobre gówniarzu, ale to za mało aby mnie pokonać.



************

- Rozumiem … Szkoda, że nie mogę obejrzeć walki.
- To dla Twojego dobra Aniołku, uwierz mi tak będzie lepiej. A kibicować możesz i bez oglądania walki.
- Też racja. Mogę zadać Ci krępujące pytanie?
- Oczywiście.
- Nigdy wcześniej nie widziałam kogoś takiego jak Ty … przepraszam za określenie ale „czym” Ty jesteś?
Księże uśmiechnął się i powiedział:
- Jestem w połowie tygrysią furrą co widać na pierwszy rzut oka a w połowie jestem inkubem.
- Łał, to niezwykłe. Czy przez to zrobisz mi krzywdę. - odparła Rina wtulając się w kanapę.
- Nie, nie … spokojnie nic Ci nie zrobię. Słuchaj mogę zapalić?
- yyyy... tak jasne...
W tym momencie władca zapalił papierosa i powiedział:
- Słuchaj Aniołku z inkuba odziedziczyłem w sumie nie wiele. Mam moc leczenia tak mocna jak posiadają inkuby i sukuby pełnej krwi. I tak samo jak one mogę leczyć jedynie pocałunkiem w usta, bądź w policzek. Co więcej raz na jakiś czas muszę wchłoną czyjąś energię gdyż łapie mnie coś w rodzaju „głodu”. Inkuby i sukuby potrzebują ja regularnie, a ja tylko sporadycznie. Nie posiadam za to możliwości zmiany kształtu.
- Hmmm... to z Ciebie taka bardziej przyjazna wersja?
- Tak, można tak powiedzieć. - odpowiedział książę z uśmiechem.


************

Nagle arenę przeszył odgłos pękającej stali. To pancerz ciemnofioletowej bestii, a dokładniej jego napierśnik został poważnie uszkodzony. Sapiąca Bestia zrzuciła z siebie resztki napierśnika na ziemie. Po chwili okazało się że hełm Kronosa pękł na pół. Czarna bestia potrząsnęła głową i wtedy obie połówki roztrzaskanego hełmu również spadły na ziemie. Obie bestie ryknęły groźnie. W tym momencie wielka elektryczna kometa ruszyła w kierunku przeciwników. W ostatniej chwili demon wystrzelił swoją ognistą kometę. Kiedy te dwie energie spotkały się powstała kolejna potężna eksplozja. Tyle że tym razem tuż przed Darkarilem i jego smokiem.


************

- One... one pękły. … - stwierdził przerażony Otachi.
- Myśłałem, że tytan est nie zniszczalny. … - odparł równie przerażony Hachi.
- O rany julek! - powiedział podniesionym głosem i nutka przerażenia Deti.
- To był zajebisty atak. Gdyby nie zbroje mogłoby być dość cienko ze smokami. - odparł Myo.



************

- … Tak bardzo wiele się zmieniło … Aniołku co jest?
Rina nie odpowiadała, siedziała z zamkniętymi oczami. W tym momencie władca dotknął ją za ramie mówiąc:
- Hej Aniołku słyszysz mnie?
Nie słyszała, jedynie osunęła się na gest księcia. Okazuje się, że dziewczyna jest nieprzytomna. Władca dotknął jej czoła, a następnie policzka i dłoni. Rina w bardzo szybkim tempie traciła ciepło. Jej klatka piersiowa prawie się nie ruszała, ale jeszcze oddychała. Z każdą sekundą dziewczyna robiła się coraz bardziej blada, wręcz prawie przezroczysta i było z nią coraz gorzej. Nie wiele myśląc książę złapał ja za policzki, nachylił się ku niej, a następnie pocałował ją delikatnie i jednocześnie stanowczo. Kiedy ich usta się nic jeszcze się nie działo. Po chwili pocałunek przerodził się w głęboki i namiętny w ten cały pokój rozbłysnął biało-żółto-czerwonym światłem. Magia księcia potrzebowała chwili, aby w pełni zadziałać. Ich pocałunek trwał przez dłuższą chwilę. Po czym władca odsunął się, nadal trzymając swoje dłonie na policzkach Riny. W tym samym czasie oślepiające światło znikło. Nagle dziewczyna zaczęła pomalutku otwierać oczy. A Volaure odsunął się od niej.
- Dobrze się czujesz Aniołku? (Blisko było … praktycznie musiałem użyć magi wskrzeszania ….)
- Tak … chyba … głowa mnie trochę boli … i mam jakieś mroczki przed oczami ...
- Nie przejmuj się to skutek uboczny przebywania w krysztale.
- No spoko … kurcze nie pamiętam jak się skończyła Twoja historia...
- Bo jeszcze jej nie dokończyłem … - odarł z uśmiechem książę.


************

Marada rycząc i warcząc machał przednimi łapami jak opętany, jednak nie do końca na oślep. Okładał przeciwnika mocnymi ciosami po pysku. Czarna bestia próbuje się bronić, ale rywal naciera bardzo mocno. Nagle Kurai przesunął się lekko do przodu. W tym samym czasie Kronos uchylił się od ciosu przeciwnika. Ostre jak brzytwa pazury Marady ominęły pysk czarnej bestii, a cała arena rozbłysła oślepiającym biało- żółto- czerwonym światłem. Wyprowadzony wcześniej atak zahaczył jednak o lewy bok neczańczyka rozcinając mu nie tylko koszulkę, ale i skórę. W tym momencie ciemnofioletowe smoczysko zostało porażone potężnym wyładowaniem elektrycznym, i jednoczenie na dokładkę oberwał po pysku potężnym uderzeniem ogona, natomiast blask znikł. To wszystko spowodowało, że Marada nie dość,że zaprzestał ataku to jeszcze jego hełm rozpadł się na kawałki. W tym samym czasie Darkaril zaatakował Kurai'a wielką ognistą kulą w zraniony bok. Neczanin syknął z bólu, a ciemnofioletowy smok zamachnął się porządnie i również zaatakował swoim ogonem. Tyle, że nadal uzbrojonym. To jednak nie przeszkodziło Kronosowi w obronie. Złapał on oburącz ogon przeciwnika i mocno nim rozkręcił. Powstało nawet małe tornado. Nagle czarny smok wypuścił rywali, a Ci z niewiarygodną szybkością uderzyli o ziemie, przetaczając się po niej. Uniosły się tumany kurzu, które przysłoniły na chwilę całą arenę.
- Kurai, poczułem Twoją krew. Dasz rade? - odezwał Kronos grubym, ciężkim, surowym i charyzmatycznym głosem.
- Ta...tak dam rade …. to... to tylko zadrapanie … - odparł ciężko Kurai, trzymając się za lewy bok.
- Uleczyć Cię? - spytał z nutką troskliwości Kronos.
- Nie, nie marnuj energii ona jeszcze się nam przyda …. Uważaj Stary podnoszą się.



************

- To było mocne! - stwierdziła nagle Ery.
- Tak ale Kurai chyba został ranny. - odparła Kiazu.
- Jeszcze wszystko się może zdarzyć. - wtrącił Deti.



************

Darkaril siedział na swoim smoku i przypalał krwawiącą, głęboką ranę, na prawym przedramieniu. Rana zapaliła się i ogień przedzierał się przez mięśnie aż do kości. Po chwili rana przestała krwawić i wyglądała już bardziej jak świeża blizna a nie otwarta rana. W tym momencie ruszył na przeciwnika. Jego szybka bestia spotkała się z równie szybką bestią. Smoki latają z niewiarygodną szybkością uderzając się i ścierając. Są tak szybkie, że widownia prawie nic nie widzi. Na dokładkę temu wszystkiemu towarzyszą wybuchy, eksplozje, wyładowania i ognie. Walka naprawdę nabrała bardzo szybkiego tępa.



************

- O kurcze prawie nic nie widzę! - stwierdził Hachi.
- Są niewiarygodnie szybcy. - odparł Otachi.
- WOW! To był dobry atak!
- Ty patrz teraz … whoa...
- A zobacz to ...łoooooł …



************

Nagle Kronos po raz kolejny zadrapał ciemnofioletowego smoka. Tym razem jego ostre pazury przebiły się przez twarde smocze łuski. Marada w ostatniej chwili zdążył zamknąć oko, gdyby nie to właśnie by je stracił, a tak ma tylko krwawiącą ranę w poprzek lewego oka. Bestia ryknęła przeraźliwie łapiąc się łapą za zranione miejsce. W tym momencie Kurai uderzył w przeciwników potężna elektryczna kulą, która nie dość, że poraziła przeciwników to jeszcze odepchnęła ich na sporawa odległość. Tuz po tym atakiem Kronos uderzył w rywali ogniem. Darkaril i jego smok zostali nieznacznie porażeni, ale mimo to demon bez problemu odbił ognista kulę.


************

Rina przestała się już bać, chociaż bardzo chciała by oglądać walkę. Niestety nie może, gdyż Volaure obiecał Kurai'owi iż nie pokarze jej tej walki. Na szczęście się nie nudzi. Cały czas rozmawia z księciem na przeróżne tematy. Ich rozmowa toczy się otwarcie. Pod pewnym względem oboje są podobni do siebie. Umieją słuchać i budzą zaufanie. Momentami ich rozmowa przybiera tonu jakby znali się latami, jakby ktoś wszedł w tej chwili do komnaty nie uwierzyłby, że poznali się dzisiaj rano.


************

Zrobiło się nieznośnie gorąco. Cała ziemia na arenie zmieniła się w wielkie bulgoczące, czerwono-pomarańczowe morze lawy. Teraz miejsce walki wygląda jak krater wulkanu zbliżającego się do erupcji. Wszystko wrze i strzela ognistymi kulami. Nagle lawa zaczęła zachowywać jak woda i wielka fala ruszyła w kierunku czarnego smoka i jego towarzysza. Kronos wziął bardzo głęboki oddech i wystrzelił w lawę potężnym lodowym promieniem. Jednak lód zanim dotarł do lawy stał się wodą. Wkrótce para wodna zaczęła przysłaniać widok. W tym samym czasie Kurai uderzył w przeciwników potężnym piorunem. Cała arena rozbłysła mocnym światłem. Na szczęście dla widzów została przytłumiona przez wodną parę i mglę. Przez dłuższą chwilę nie było nic widać. Za to dało się słyszeć ryczenie smoków i odgłosy bijatyki. Nagle dało się już coś zobaczyć, gęsta szara para wodna przysłaniała nadal obraz, lecz co i rusz dało się zobaczyć potężny błysk, następnie walczące cienie, które szybko znikały spowite mgłą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz