poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 60



Shurkiami”

Krople deszczu delikatnie uderzają o okno, szumiąc i sprawiając, że pierwszy poranek na ziemi jest strasznie usypiający. Nagle po całym mieszkaniu dziewcząt rozległo się głośnie stukanie. Tak głośnie, że nadawało spać. Nie minęła nawet chwila jak zaspane dziewczyny weszły do pokoju. Pośrodku salonu stał niewysoki stary mężczyzna z długą białą brodą i pokrytą zmarszczkami twarz wzbogaconą wspaniałymi zielono szafirowych oczami, które lśniły różnorodną zielenią. Miał on długą szatę zakrywającą jego ciało. Natomiast w prawym ręku trzymał długą laskę (większą od niego) zakończoną srebrną głową geparda o błyszczących niebieskich oczach.
- Siemasz Dae Cheetah. - stwierdziła Kiazu ziewając.
- Więcej szacunku do starszych, młoda damo.
- Wybacz, witaj czcigodny Dae Cheetah. - wtrąciła Rina.
- Tak, lepiej. To gdzie jest ta mała kotka?
- Już ją przynoszę, zechciej chwile poczekać. - odparła Rina udając się do swojego pokoju.
- A nie chciałbyś zobaczyć wszystkich? - wtrąciła Diuna.
- Nie sadzę, już wcześniej mówiłem, że dwa pozostałe koty są bez mocy.
W tym momencie Rina weszła do pokoju z mała czarno-białą kotką. Szaman podszedł do niej i wziął mała za grzbiet. Dokładnie się jej przypatrzył, następnie zdjął jej opaskę.
- Nieee.... - krzyknęła Kiazu.
Nagle całe pomieszczenie wypełniło się białym rażącym światłem i zapanowała dziwna pusta cisza. Po chwili biały pokój zaczął wypełniać się dźwiękiem.
- INETE KE RAMONE DUBI KASKARIKANE MOTARE ETO....
Po chwili jakby wiatr zdmuchnął jasność. Kiedy dziewczyny otworzyły oczy okazało się, że koło szamana stoi mała dziewczynka z zamkniętymi oczami oraz biało-czarnymi, lekko falowanymi włosami sięgającymi jej do ramion. Na sobie ma prostą sukienkę do ziemi. Tak na oko kilkuletnia.
- Kim ona jest? - spytała dociekliwie Diuna.
- To Shurkiami. - odparł Dae Cheetah.
W tym momencie mała dziewczynka otworzyła oczy, które już nie były puste. Teraz są bursztynowo-złote z refleksami w barwie brązowego szkła. Bił od nich niesamowity blask.
- Przecudne. - stwierdziła z podziwem Kiazu.
- Nadaję ci imię Dae Shurkiami i od tej pory jestem twoim mistrzem – stwierdził szaman.
- Tak mistrzu. - odparła słodkim ale trochę piszczącym głosem dziewczynka.
- Czym ona jest? - spytała nagle Diuna.
- Raczej KIM młoda damo. To dziecko ma moce takie same jak ja. Ona jest szamanem i od dzisiaj będę ją szkolił do tej roli.
- Ale jakim cudem? Co zresztą dzieciaków? - pytały zaskoczone dziewczyny.
- Widocznie jej ojcem jest ktoś silny, lecz to tylko jeden z powodów. Znaczenie też ma data urodzenia, ustawienie planet jak i to że już nadszedł czas na to abym zaczął szkolić swojego następce. Po 6 tysiącach lat w końcu przydałaby mi się jakaś pomoc. Ona jest równowagą tworząca ten świat. Jej rodzeństwu spokojnie możecie znaleźć ziemski dom jak i zatrzymać róbcie z nimi co chcecie, są bez najmniejszej wartości.
- Przepraszam mistrzu za swoją zuchwałość, ale czy mogę zostać z nimi jeszcze trochę? - wtrąciła Shurkiami.
- Dobrze możesz zostać na ziemi do wieczora i ani chwili dłużej rozumiesz?
- Tak Mistrzu.
- Pamiętaj, kiedy słońce zajdzie przyjdę po Ciebie.
- Czcigodny szamanie może zechciałbyś z nami zjeść śniadanie?- wtrąciła nieśmiało Rina.
- Nie dziękuję, ale miło że pomyślałaś o starym człowieku.



************

- Cześć dziewczyny Wy już na nogach? - spytał beztrosko zmęczonym głosem Otachi wchodzący do mieszkania.
- Tak jakoś wyszło, a Wy ledwo co wstaliście i już jesteście zmęczeni. - odpowiedziała Diuna.
- A może tak najpierw śniadania a docinki później? - odparł Hachi.
- Zaraz Wam coś przygotuje.
- Ciociu czy mogę Ci pomóc przy śniadaniu? - stwierdziła radośnie Dae, podbiegając do Riny.
- Oczywiście …
- A to kto? - spytał zdziwiony Otachi.
- Rinka skończyłaś już moje portfolio? - przerwała jej Kiazu, wchodząca do łazienki.
- To Shurkiami. - odparła Diuna.
- Zaraz Ci przyniosę to sama ocenisz dobrze? - odpowiedziała Rina.
- Żartujesz?! -wtrącił Hachi.
- Jasne. - odparła Kiazu.
- Nie nie żartuje … później Wam opowiemy. - odpowiedziała Diuna.
- Eh … szybko załatwię te sprawę i zajmiemy się śniadaniem dobrze?
- No dobrze …
- No chyba, że nakłonisz wujków i ciocie.
- O nie ja ich nie wpuszczę do kuchni – wtrąciła protestująca Diuna.
- No weź jesteśmy głodni. - odparł Hachi.
- No dobra skoro nie możecie poczekać 5 minut, to zrobię Wam to śniadanie. - odpowiedziała Diuna.


************


- Świetne siostra. Dzięki Tobie mogę iść bez obaw do pracy. O a to jest boskie,a to super. - powiedziała bardzo radośnie Kiazu oglądając zdjęcia w portfolio.
- Dzięki.
- Swoją drogą spędziłaś noc z chłopakami?
- Nie … skąd ten wniosek?
- Wyglądasz równie zmarnowanie co oni.
- Przypadek....
- Pracujesz dzisiaj?
- Mam trochę raportów i innych papierów do wypełnienia dla Hetto, ale jestem w domu.


************

- Diunka szybciej, jesteśmy bardzo głodni. - narzekał Hachi.
- Nie marudź bo wcale nie będzie. - odpowiedziała Diuna.
- Ciociu myślę, że wujkowie mieli ciężką noc. - wtrąciła Shurkiami z braćmi na ramionach.
- O tak na pewno, śniło im się że od miesięcy głodują.
- Kurcze ten sen miał być tajemnicą. Skąd wiedziałaś? - spytał Hachi.
- Znam Was leniuchy..
- Pracowita mróweczka się odezwała. - odciął się Hachi.
- Nie drąż przecież robię Wam Śniadanie. Zauważyliście, że zrobiło się nagle ciepło?
- Może … - stwierdził Otachi.


************

- Ciociu, Ciociu mogę iść z Tobą do pracy?
- Nie, wybacz mam taka prace, że nie mogę Cię wziąć. - odpowiedziała Diuna wychodząc do pracy.
- Jak się nie zanudzisz to możesz iść ze mną jak chcesz. - wtrąciła z uśmiechem Kiazu.
- Super będę modelką! - odparła bardzo radośnie Dae.
- Tak skarbie, będziesz modelką. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Na pewno nie będziesz miała przez to kłopotów? - spytała Rina, po czym dodała. - Wiesz nie ma problemu aby została ze mną w domu. Co prawda chłopaki śpią w salonie, ale u mnie w pokoju może się swobodnie bawić...
- Spoko Siostra, tu się puści oczko tam się zakręci biodrami, będzie dobrze. Wiesz w końcu Mała jest ostatni dzień na ziemi nie?- odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i puszczając oko, potem dodała – wiesz wyszło piękne słońce to pewnie będziemy mieli jakąś sesje na dworze.


************

Plener sesja fotograficzna. Kiazu jest ubrana w zwykłą białą sukienkę. Siedzi na trawie obok niej bawią się dwa kociaki i mała dziewczynka. Shurkiami zrobiła wielkie wrażenie na fotografie i obsłudze planu. Więc zrobili dzisiaj specjalne sesje o motywach matka z córką, siostry, zabawa i wielu innych. Mała się doskonale bawi i robi nie lada furorę. Pogoda zresztą też robiła. Momentami było nadzwyczajnie gorąco, a słońce wydawało się wręcz palić, a momentami padał deszcz o delikatnych i ciepłych kroplach, które mile koją i pieszczą zmysły. Wspaniałe zapachy kwiatów, deszczu i słońca mieszały się nie ustanie, odurzając i orzeźwiając jednocześnie.
- Świetna sesja! Doskonale! Dziewczyny tylko tak dalej! Kiazu jesteś świetna, bez błędnie hipnotyzujesz i przyciągasz samym spojrzeniem. Brawo! - stwierdził entuzjastycznie fotograf.


************

- Cześć Wszystkim!
- Siemasz Kiazu wróciłyście w sam raz na obiad. - odparła Diuna.
- Wiecie co ta mała jest fantastyczna, skoda, że nie mogłaby zmami zostać na zawsze. - odparła bardzo radośnie Kiazu.
- Po obiedzie wracasz do pracy? - spytała nagle Rina.
- Nie dzisiaj, mam już wolne. Więc mogę spędzić z Wami popołudnie w jakiś bardzo miły sposób. -odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.



************

W salonie dziewczyn jest istna i niesamowita zabawa. Kociaki, Yuri oraz Hachi, Otachi i Shurkiami pod postaciami kotów szaleją. Siłują się, ganiają i biegają za piłką. Jest otwarty balkon więc doskonale widać jak pogoda nadal wariuje w zrozumiały tylko dla siebie sposób.
Wszyscy bawią się na równi i bardzo intensywnie. W tym czasie dziewczyny siedza na kanapie i pijąc soki rozmawiają.
- Może pod wieczór zrobimy sobie piknik na plaży nad jeziorem? - spytała nagle Kiazu.
- Fajna myśl, można by pójść tam wcześniej i skąpać się jeszcze w promieniach słońca, a potem zrobić wielkie ognisko. Tyle że chciałabym wcześniej zrobić zakupy. - odpowiedziała Diuna.
- O zakupy też mogą być fajne idę z Tobą. W sumie mała też możemy z nami zabrać, jak będzie chciała iść. Ale jezioro też jest fajna myślą.- odparła promiennie Kiazu.
- To może wy pójdziecie na zakupy jak mała się skończy bawić, a ja z chłopakami urządzimy imprezę na plaży w naszym miejscu. Nie wiem za jakieś 2-3 godziny byśmy się tam spotkali. - wtrąciła Rina.
- Mówisz o tej małej zatoczce? - dopytała Diuna.
- Tak, tak gdzie jest taki piękny wręcz biały piasek. - odpowiedziała Rina.
- Tam jest zajebiście. Ja jestem jak najbardziej zza! - wtrąciła Kiazu.
- Mi też to pasi. Tylko żeby pogoda nam tego nie popsuła.- odparła Diuna.
- Co prawda wariuje, ale na dworze jest bardzo przyjemnie. - odpowiedziała Kiazu.


************

Piękna biała plaża, o błękitno-lazurowej wodzie. Delikatny orzeźwiający wiaterek, prawie nie zauważalnie porusza liśćmi pobliskich drzew. Cichy szum wody, nie dość iż uspokaja i koi to jeszcze zachęca do odpoczynku nad wodą. Hachi i Otachi chodzą po lesie, lecz w miarę nie daleko obozowiska i zbierają gałęzie, patyki i chrust potrzebne do rozpalenia ogniska. W tym czasie Rina rozłożyła wielki koc mogący pomieścić całą drużynę, oraz rozpakowywała kosz piknikowy. Nagle pojawił się Kurai, który podszedł do Riny dając jej małego całusa w usta na powitanie.
- Już po pracy?
- Można tak powiedzieć...
- Chciałbyś zjeść teraz czy poczekasz na piknik? Chłopaki zbierają opał na ognisko, czekamy jeszcze na Kiazu, Diunę i Shurkiami. Powinny być w miarę nie długo ...
- Poczekam … Na długo została?
- Do zachodu słońca, znaczy jak tylko słońce zajdzie to Dae Cheetah po nią przybędzie.
- Łaskawy się zrobił na stare lata …
- O siema Kurai. - wtrącił radośnie Otachi.
Po chwili obaj panowie podeszli do niego i przywitali się z nim powitaniem z Zekeren. Nie trzeba było długo czekać i cały piknik był już przygotowany. Jednak dziewczyn nadal nie było. Otachi postanowił zadzwonić do Kiazu.
- Siemasz siostra no to my czekamy …. aha …. dobra spoko …. ok … dobra …
- I co? - spytał Hachi.
- Zajrzały jeszcze do domu zostawić rzeczy, ale już idą. - odpowiedział Otachi.


************

Wszyscy siedzą swobodnie na kocu, co i rusz coś podjadając oraz rozmawiając.
- Strasznie długi ten dzisiejszy dzień nie? - Zauważyła nagle Diuna.
- No masz racje, czas jakoś wolno płynie. Mam wrażenie jakby było już znacznie później, a słońce jeszcze całkiem wysoko. - odpowiedział Hachi.
- Hmmm... nie mam zegarka ale słońce już chyba powinno zachodzić … wtrącił Otachi.
Nagle nad wodą pojawił się oślepiający blask. Kiedy światło znikło oczom wszystkich ukazał się lewitujący Dae Cheetah, który po chwili powiedział groźnie:
- DAE SHURKIAMI.
- Tak mistrzu? - odparła dziewczynka chowając się za Riną.
- Natychmiast oddaj słońce...
- Nie wiem o czym mówisz mistrzu …..
- Chcesz z nimi zostać na zawsze, prawda? Uwięziłaś słońce wysoko na niebie, tak aby nigdy już nie zaszło. W ten sposób chciałabyś odwlec moje przybycie. Mam racje?
- Tak mistrzu … - odparła cichutko spłoszona dziewczynka.
- Uwolnij słońce.
W tym momencie słońce zaczęło zachodzić, praktycznie zachód się już pomału kończył i wreszcie zapadła mrok.
- Tak lepiej młoda Szaman. A teraz Twoja kara.
- Ej, Starcze zostaw ja co? To jeszcze dziecko … - wtrąciła się, stanowczym głosem Kiazu.
- Młoda damo dla własnego dobra nie wtrącaj się. Młoda Szaman zasłużyła na kare. - odparł Dae Cheetah który swoja magią uniósł spłoszone dziewczę do góry. Po chwili Shurkiami została otoczona wielka świetlistą kulą. Nie minęła nawet chwila jak szamanka skryła się za światłem i zaczęła nie miłosiernie krzyczeć.
- ZOSTAW JĄ! - krzyknęła nagle Kiazu.
Dae Cheetah bez emocjonalnie robił dalej swoje, w ogóle nie przejmując się otoczeniem. Kiazu i reszta niby próbowali coś zrobić jednak gęsta aura szamana uniemożliwiała im użycie mocy.
- PRZEPRASZAM! MISTRZU PRZEPRASZAM!
W tym momencie światło znikło, jednak szamanka nadal pozostawała w kuli. Po chwili okazało się iż jest ona cała zapłakana.
- Mistrzu przepraszam. Przepraszam z całego serca. Nigdy więcej Ci się nie sprzeciwie. - powiedziała szczerym piskliwym głosikiem.
Po dłuższej chwili ciszy czar prysł a Szaman powiedział:
- Dobrze, dam Ci jeszcze jedną szanse, ale już ostatnią.
- Nie zawiodę Cię mistrzu.
Nagle oboje znikli, atmosfera rozluźniła się a wspaniałe ognisko dawało już jako jedyne światło. Uwolnione słońce zdążyło już w pełni zajść.


************

- Dziwaczny typ, jak on w ogóle tak śmiał! - stwierdziła nagle poirytowana Kiazu.
- Do diabła jak on mógł być taki brutalny w stosunku do dziecka? - dopowiedziała zła Diuna.
- On jeszcze nie był brutalny. - wtrącił spokojnie Kurai.
- Aha to jeszcze nie było brutalne? Pogięło Cię? - odpowiedziała mu Diuna.
- Świat szamanów jest bardzo rygorystyczny. Pierwszego swojego następcę zabił bez słowa wyjaśnienia. Następną następczynię zamienił w kocią furre, do której nikt przy zdrowych zmysłach się nie zbliża. Kolejnego następce oślepił za kare, a jej nic nie zrobił jedynie nastraszył. Ona zrozumiała swój błąd i szczerze go przeprosiła i obiecała posłuszeństwo, to ja uratowało. Trzeba się słuchać swojego mistrza i nie można wykorzystywać mocy dla swoich korzyści. - odparł chłodno Kurai.
- A co tamci zrobili? - spytał dociekliwie Otachi.
- Dużo gorsze rzeczy, nie myście o tym. Ogromna moc to nie tylko dar ale i obowiązek nad którym trzeba panować. Ona stała się równowaga świata i musi ponosić konsekwencje swoich czynów. To była próba. Każde z nich przechodziło próbę czy są godni miana szamana, Shurkiami ją zdała więc ma bardzo duże szanse przejąć pałeczkę po Dae Cheetah. A to wielki zaszczyt. - odpowiedział Kurai.
- I tak uważam że koleś mocno przesadził. - odparła Diuna.
- A mi będzie jej po prostu bardzo brakowało. - wtrąciła Rina.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz