poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 50


"Eryakana vs. Kurai"

Średniej wielkości sala treningowa. Ma mocne czarne ściany, chyba są zrobione z obsydianu. Jednak w pomieszczeniu jest jasno, dzięki ukrytym gdzie nie gdzie lampom. Po chwili na salę weszli bliźniacy i nasi przyjaciele. Maja na sobie luźne dresowe spodnie o długich nogawkach oraz T-shirtach.
- Myo jesteś wstanie brać udział w sparingu? - spytał grzecznie Hachi.
- Wiesz widzieliśmy walkę jak potrzebujesz więcej odpoczynku to spokojnie możemy przełożyć naszą zabawę. - dopowiedział Otachi.
- Nie no spoko. Już jest dobrze. Na Zekeren jest masa bardzo dobrych medyków. - odparł Myo rozciągając się.
- Heheheh, jesteśmy twardsi niż wyglądamy. - dopowiedział Deti.
- Szkoda, że przegrałeś. - stwierdził smutno Otachi.
- Nie przejmuj się, ja i tak jestem szczęśliwy, że porządnie skopałem mu dupę. - odpowiedział Myo ze szczerym i wielkim uśmiechem od ucha do ucha.
- Hehehhe, a właśnie swoją drogą czemu ta sala jest taka dziwna? - spytał Hachi.
- To specjalna sala do sparingów na moce. - odpowiedział Deti.
- Dobra my tu gadu gadu a sparing czeka. Jesteście gotowi? - wtrącił Myo.
- Tak! - odparli zgodnie pozostali.
W tym momencie lodowa mgła ruszyła w kierunku neczanów, jednak Hachi postawił ziemistą zaporę, a Otachi rozwiał mgłę swoim wiatrem. Po chwili tarcza opadła, bliźniacy są już gotowi do kolejnego ataku. Myo postawił ogromna lodową ścianę wielkości przekroju całej sali. W tym czasie Deti rozpętał wichurę napierającą na lód. Nie trzeba było długo czekać, a ściana popękała na drobne kawałki. W tym momencie w kierunku neczaninów leciały ostre lodowe pociski niesione przez wiatr. Nasi przyjaciele zrobili kilka efektownych salt, obrotów i uników a następnie Hachi uniósł trochę kamieni i bujał nimi tak aby lodowe odłamki rozbijały się o skały. Po chwili Otachi swoim wietrznym atakiem zmiótł wszystko i rozbił o ścianę. Doskonały moment na atak. Hachi wykorzystał sytuację i zamknął przeciwników w ziemnej kuli. Bynajmniej tak im się wydawało. Nagle Myo stanął za Otachim a następnie go dotknął i powiedział:
- Lodowa furia.
W tym momencie Otachi zaczął zamarzać, jednak jego brat nie zostawił tak tej sprawy. Hachi rzucił w przeciwnika kamiennymi włóczniami. Jedna prawie uderzyła jednego z bliźniaków, ale w ostatniej chwili zdążył się uchylić. Kolejna włocznia rozbiła lód spowijający Otachiego. W tym czasie Deti za pomocą wietrznego ataku rozwalił swoje ziemiste więzienie mówiąc z uśmiechem:
- No całkiem nie źle.
- No to rozgrzewkę mamy już za sobą. - wtrącił z uśmiechem Myo.

************

Na łóżku, w przyciemnionym pokoju, leży rozanielona i kompletnie naga dziewczyna. Jest przykryta kocem i leży na brzuszku. Pod pachami ma zwinięta poduszkę Dzięki temu leży lekko uniesiona i ma zakryte swoje wszelkie wdzięki. Ma ona długie zielone włosy troszkę w nieładzie oraz piękne i błyszczące brązowe oczy o butelkowym odcieniu. Do tego ma długie spiczaste uszy i skórę w kolorze pięknej opalenizny. Jej uroda wskazuje na to iż jest leśna elfką albo w jej żyłach płynie ich krew.
- Już musisz iść? - spytała aksamitnym i jedwabistym głosikiem dziewczyna. O maślanych oczach.
- Przykro mi Chiki, mam bardzo wiele obowiązków. - powiedział książę zapinając pasek od spodni.
- No weź, na pewno nie masz jeszcze chwili czasu? - spytała zawiedziona elfka.
W tym momencie Volaure założył podkoszulek i zakrył tym samym swój piękny nagi tors. Po chwili odwrócił się do znajomej ukucnął przy łóżku i pocałował ją dość namiętnie. Pocałunek trwał przez chwilę, a Chiki zdążyła wkręcić się na nowo. Nagle przerwał gwałtownie pocałunek i powiedział:
- To tyle Chiki na więcej nie mam już czasu.
- Jesteś paskudny. - powiedziała pół żartem pół serio Chiki.
- Jak chcesz to mogę wcale nie przychodzić. - odparł książę.
- Co? Nie! Ja nic nie mówiłam. - odpowiedziała szybko elfka.
- Heheheheh. Na razie Mała. - odparł śmiejący się władca.
Po tych słowach mrugnął do niej okiem, zabrał swoją bluzę i wyszedł w pośpiechu.

************

Wielka sala ze sporym okrągłym stołem pośrodku. Przy stole siedzi sześciu kapitanów armii Zakeren, a pod wielką czarną tablicą stoi palący książę. Nagle tablica zaświeciła się i w tym momencie okazało się, że tablica jest w rzeczywistości wielkim telebimem. Kiedy połączenie zostało nawiązane, książę odwrócił się w kierunku obrazu, wypuścił dym, a następnie prawą rękę (w której zresztą trzymał papierosa) położył płasko na klatce piersiowej i lekko się ukłonił, a następnie powiedział z pełnym szacunkiem:
- Witam Ambasadorze.
- Witam, z kim mam przyjemność?
W tym momencie władca schowałw dłoni swojego papierosa, po czym wyprostował się, pokazując tym samym swoją twarz i powiedział:
- Jestem Księże Volaure, władca Zekeren.
- A tak coś słyszałem od swoich ludzi, iż Zekeren ma władce. Widzę, że jesteś bardzo młody jak na władce. Co księcia do mnie sprowadza?
- Przez ostatnie 5 lat polityka Zekern zmieniła się diametralnie. Jednakowoż zakazane w wielu krajach turnieje smoków nadal się u nas odbywają, ale na cywilizowanych zasadach.
- Tak, słyszałem coś o tym.
- W granicach kilku najbliższych dni zbliżymy się do galaktyki Oio Z1280, stąd moje pytanie czy możemy przelecieć przez tą galaktykę? Pańskie wpływy Ambasadorze są tutaj bardzo silne i aby móc swobodnie tu podróżować potrzebujemy Pańskiej zgody.
- Drogi książę przemyślę tę sprawę i umówię kolejną video konferencję.
- Oczywiście Ambasadorze. - powiedział Volaure kłaniając się lekko.
W tym momencie połączenie się zakończyło. A jeden z kapitanów spytał:
- Książę dlaczego nie możemy po prostu wlecieć tam siłą? Jesteśmy uzbrojeni po zęby i damy im rade bez problemu. My jesteśmy potęgą dzięki Tobie. Nikt nie da nam rady.
- Oszalałeś idioto? To jeden z najpotężniejszych władców, jaki stąpa po wszechświecie i nie chcemy mieć z nim na pieńku. Sojusze z odpowiednimi ludźmi są bardzo ważne. Tak jesteśmy potęgą, ale to nic nie znaczy. Któregoś dnia znajdzie ktoś silniejszy od nas i bez sprzymierzeńców przestaniemy istnieć. ROZUMIESZ? - powiedział stanowczo i groźnie książę.
- Ta...tak Panie. - wyjąkał przerażony kapitan.
Władca ponownie włożył papierosa do ust, zaciągnął się a następnie wolno wypuścił dym. Po chwili oparł się o stół i powiedział:
- Dobra, to wracamy do tematu spotkania. Zacznijmy od waszych raportów.

************

Obsydianowa sala treningowa. Wieje w niej szaleńczy wiatr. Po jednej stroni sali stoi Otachi, po drugiej zaś Deti. Obaj walczą ze sobą potęgą wiatru. Nagle z mieszanki ich mocy powstało przeogromne tornado, które wchłonęło całą czwórkę. Po kilku szaleńczych rundach w środku cyklonu wszystko niespodziewanie ucichło. Nasi bohaterowie uderzyli w ściany i opadli na ziemie. Po chwili wszyscy położyli się zmęczeni na plecach. Nagle wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Po dłuższej chwili Hachi powiedział radośnie :
- Wow to był czad!
- No ba. -stwierdził równie radośnie Myo.
Cała czwórka jest bardzo zmęczona, brudna, w poniszczonych ubraniach, ale bardzo szczęśliwa. Sparing był dla nich wspaniałą zabawą.

************

- Witamy na ostatniej ćwierćfinałowej walce grupy A! (tłumy szalały) W prawym narożniku piękna i jakże niebezpieczna Eryaka wraz ze smokiem Alassielą!
W tym momencie światła oświetliła jedyna damską ekipę w turnieju. Smoczyca jest cała różowa z czerwonymi rogami i skrzydłami oraz żółtym brzuchem. Na głowie ma diamentowy diadem, na ogonie fioletową kokardkę, a na jej grzbiecie siedzi równie cukierkowa właścicielka. Ery ma na sobie różowo-brokatową bluzeczkę zasłaniającą jedynie jej piersi oraz czerwono-brokatową miniówę ledwie zakrywającą jej majtki. Poza tym na głowie również ma wspaniały diadem. Obie cukierkowe damy są umalowane i bardzo zadbane. Nie jeden mógłby rzec, że są pięknym kontrastem do smoczego turnieju. Obie na pewno przyciągają nie jedno spojrzenie.
- A w lewym narożniku powitajmy Kurai'a wraz ze smokiem Kronosem!
W tej chwili druga część areny została oświetlona. Wszystko stało się gotowe do zaczęcia walki. Po chwili Ery odwróciła się do widowni i rozesłała parę całusków do publiczności mówiąc radośnie:
- Jesteście wspaniali, też was kocham!
Nagle cukierkowa para zapłonęła i nie minęła nawet chwila, kiedy obie panie miały już na sobie ogniste zbroje. W tym momencie Obie odwróciły się do przeciwników a Ery powiedziała:
- Nie chce mi się z wami bawić, jedziemy z tym koksem!
Zaraz po tym stwierdzeniu panie ruszyły z wielką szybkością na przeciwników. Kronos i Kurai z łatwością ominęli atak, Jednak kiedy cukierkowy duet znalazł się za nimi to wykonały kolejny atak. Na arenę zaczął spadać deszcz wielkich i szybkich ognistych kul. Przypominają one swym wyglądem potężne meteory. Szybki, mocny i precyzyjny atak. Zupełnie jakby Ery chciała pokazać na co je stać. Całą arenę pokrył ciemny dym. Cukierkowa drużyna nie czekając na atak przeciwników zaatakował kolejnym efektownym atakiem. W około różowej bestii pojawiło się masę ognistych błyszczących punkcików, które po chwili przerodziły się w ogromną ognistą kulę, która powoli ruszyła w kierunku areny. Ognista kula mknie rozchylając dym który nie zdążył opaść po poprzednim ataku. Po chwili powstała wielka eksplozja, która wywołała bardzo silna falę uderzeniową. Nawet sprawczynie tego ataku zostały przesunięte wiatrem.
- No i to by było na tyle. Moja droga chyba mamy nowy rekord. - powiedziała z Uśmiechem Ery do swojej partnerki.
Smoczyca ryknęła radośnie potrząsając głową.
- Szkoda tylko, iż ukruszyłam sobie pazurka.

************

- O kurcze szybka jest. - stwierdził z podziwem Hachi.
- No, to już wiem dlaczego tak szybko wygrała w poprzedniej rundzie. -stwierdził Otachi.
- Twarda babka bez kitu i zna parę fajnych „sztuczek”.- dopowiedział Hachi.
- Oby Kurai dał jej rade.
- Dobrze gadasz. Ona łatwa nie będzie, pomimo tego że wygląda jak lizak.
- Hehehhehe.... Lizak prędzej landrynka.
- Hehehhe … Różowy cukierek z pazurkami.

************

Komnata w której trwa zebranie. Całe spotkanie znacznie się przeciągało. Władca Zekeren jednak wcale nie zamierzał opuścić walki. Więc zarządził przerwę na czas trwania starcia. Wszyscy siedzieli wygodnie w fotelach. Kapitanowie rozmawiali o starciu robiąc zakłady i ekscytując się tym co się dzieje na arenie. Volaure pozwala im na takie zachowanie i luz, siedzi luzacko na swoim fotelu i „popala” lizaka. Tak jeszcze ma ich kilka.. Uważnie ogląda zmagania, jednak nic nie mówi. Jedynie uśmiecha się pod nosem. Tak jakby go bawiła cała ta sytuacja.

************

Nagle dym opadł i odsłonił arenę, która okazała się pusta. Alassiel podfrunęła niżej, aby jej partnerka i ona mogły się dokładnie rozejrzeć. Na ziemi jednak nie znajdowało się zupełnie nic. Jedyne co znajdowało się na ziemi to mnóstwo dziur po ich atakach.
- HA rozwaliłam ich w pył! Nic po nich nie zostało! - powiedziała radośnie Ery zrzucając swoją zbroję. Po chwili jej smoczyca również zrzuciła ognisty pancerz. Cukierkowy skład świętował właśnie niepotwierdzone przez sędziów zwycięstwo, kiedy nagle sukub wrzasnęła:
- AAAAAAaaaaaaaaaa....
Po czym zaczęła się szamotać. Zachowuje się zupełnie tak jakby coś chłodnego a wręcz zimnego dotykało jej rozgrzanego ciała.
- JAKIE TO ZIMNE, ZABIERZCIE TO! - krzyknęła dziewczyna wzdrygając się.
Nie trzeba było długo czekać jak jej smoczyca zaczęła się zachowywać równie dziwacznie co ona. Nikt nic nie widział, więc w oczach publiczności zachowywały się co najmniej jak wariatki. Nagle dziwne zachowanie ustało. Zdezorientowana para rozglądała si, jednak nic nie zwróciło ich uwagi. Kiedy się ponownie rozgrzały, znowu zaczęły mieć ważnie zimnego dotyku, który dotyka je w najgorętszych miejscach. Poza nieprzyjemnym i irytującym uczuciem nic złego im się nie dzieje.
Obie panie wzdrygają się i złoszczą się coraz bardziej. Nagle oczy cukierkowej drużyny zaświeciły się i na ich ciele ponownie pojawiła się ognista zbroja.
- NIE WIEM CO SIĘ DZIEJE ALE DOSYĆ JUŻ TEGO! - krzyknęła zła Eryakana.
Alassiela złowieszczo ryknęła, po czym parsknęła i wypuściła dym nozdrzami. Jak widać obie się nieźle zdenerwowały.

************

- Dziwna walka. - stwierdził Hachi.
- Kurai praktycznie jeszcze nie zaatakował jej a ona dostaje jakiegoś dziwnego amoku. - odparła Kiazu.
- Heheheh...to zapewne cześć większej strategi. -wtrącił Deti.
- Najgorsze jest to, że panowie gdzieś sobie znikli, nie rozumiem tego skro ich tu nie ma to czemu walka nie jest zakończona?- stwierdziła z lekką pogardą Diuna.
- To, że czegoś nie widać to nie znaczy, że tego nie ma. -stwierdził z uśmiechem Myo.
- Skoro tak mówisz. - odparła z niedowierzaniem Diuna.

************

Cukierkowa drużyna nadal szalała, kiedy nagle z ich prawej strony,lekko z góry, pojawił się potężny lodowy promień wychodzący z pyska Kronosa. Ogniste zbroje wystarczyły aby atak roztopił się przed dostaniem się do nich. Ery uśmiechnęła się szeroko mówiąc:
- Proszę Cię gdzie z lodem na ogień? Zobacz nawet nie przebił się przez moją zbroję.
Kurai nic jej nie odparł, a Kronos na ułamki sekund przerwał swój atak, wziął głęboki oddech i wystrzelił kolejnym lodowym promieniem. Ten atak był zdecydowanie mocniejszy i tym razem przebił się przez ognisty pancerz i obie panie nieznacznie oberwały. Wściekła Ery i jej równie zła smoczyca wzmocniły swoją aurę i tak ognista aura sięgała znacznej wysokości. Czarna bestia chwilowo zaprzestała ataku. Po chwili wystrzelił dużo silniejszym lodowym promieniem, który chybił i nawet się nie otarł o ognistą aurę. W tym momencie Eryaka wybuchła śmiechem.
- HAHAHAHAHAHA! Nawet nowicjusze aż tak nie chybiają, masakra, weź się poddaj i oszczędź sobie wstydu. HAHHAHAHAAHAH!
Męska drużyna wcale się nie przejęła jej słowami. Kronos ponownie zaatakował lodowym promieniem. Tym razem ten atak został otoczony tarczą z piorunów. Ten atak wymagał od przeciwniczek stanowczo więcej uwagi. Smoczyca postawiła ognistą tarczę i lodowy atak rozbił się o nią a elektryczność rozeszła się po tarczy i również znikła. Sukub się roześmiała, jednak panowie nie próżnowali. Czarny smok zaczął posyłać krótkie serie lodowych ataków otoczonych mocą Kurai'a. Atak męskiej drużyny działał, przez tarczę i ogniste ataki cukierkowej drużyny, przebijał się raz lód jaz elektryczność. To irytowało obie panie. Ognista aura wzrosła, a panowie nie zaprzestawali ataku. Nagle wielka wodna fala spadła na Alassiele i jej panią, gasząc tym samym ich tarcze, aurę jak i zbroję. W tym momencie Kronos podleciał do różowej bestii i za pomocą lodowego promienia zasklepił jej pysk tak aby nie mogła zaatakować ogniem. W tym samym czasie Kurai zaatakował obie wyładowaniem elektrycznym. Zdezorientowana, zaskoczona i przemoczona Ery nawet nie zareagowała. Kiedy dosięgnął je atak neczańczyka było już za późno. Różowa smoczycza szamotała się bezradnie, jej partnerka jedynie głośnie pisnęła, po czym opadła bezwładnie na ciało swojej bestii. Po chwili rozległ się głos:
- Proszę Państwa tę walkę wygrał KUARI i smok KRONOS.
Tłumy oszalały z zachwytu. Nasi bohaterowie siedzący na trybunach zaczęli radośnie szaleć i cieszyć się.

************

Legowiska smoków. Kronos leży na ziemi swojego leża, a Kurai szczotkuje jego ciało. Razem z nim byli tam Hachi i Otachi, którzy stali nieopodal wejścia.
- Kurai, Kurai a skąd wytrzasnąłeś wodę? - Spytał nagle Otachi.
- Pamiętacie „chybiony” atak Kronosa? - odpowiedział pytaniem Kurai.
- No, tak. To nie wyglądało jakoś epicko. - odparł Hachi.
- Atak był tylko pozornie nie trafiony. Dzięki niemu powstała olbrzymia lodowa kula nad naszymi przeciwnikami, poza zasięgiem ich aury. Kiedy panie się coraz bardziej denerwowały i co raz bardziej irytowało je nasze zachowanie kula nadal była poza ich zasięgiem. W momencie kiedy skupiła cała swoja uwagę na nas i naszych marnych atakach to Kronos gwałtownie obniżył kulę …
- Która gwałtownie się roztopiła i wywołał tym samym wodospad. Tak? - wtrącił uradowany Otachi.
Kurai nic im nie odpowiedział, jedynie potakująco kiwnął głową, a Hachi stwierdził:
- Sprytne. Drobne ataki z lodu doskonale je rozpraszały i nawet jak by jakaś zimna kropla na nie spadła to nie zauważyły by tego.
- Bo były zbyt zajęte wszystkim innym. - dodał Otachi z uśmiechem.


************

Późny wieczór. Carmen prowadził Diunkę pod rękę. Idą jednym z białych korytarzy Zekeren.
- Pozwól Panienko, iż odprowadzę Cię do pokoju. - powiedział zatroskanym głosem Carmen.
- Dobrze, chyba tak będzie lepiej. - odparła speszona Diuna.
Jest ona w lekko poszarpanym ubraniu i z włosami w nieładzie. Nie wygląda najlepiej. Przez chwilę szli w ciszy, kiedy nagle ponownie odezwał się Carmen:
- Diuna, powinnaś to zgłosić. To co się wydarzyło nie powinno się stać.
- Jasne widocznie staże miały coś lepszego do roboty. - odparła.
- Słuchaj to nie tak. Na sali treningowej można używać mocy. To dla tego nikt nie zareagował. Chociaż w sumie w pewnym momencie to co się tam działo bardziej przypominało sparing niż cokolwiek innego.
- Masz racje, ale nie mogę tego powiedzieć, to by znaczyło, że jestem słaba i sama się o to prosiłam.
- Nie to nie tak, Panienko pójdę z Tobą. Będzie dobrze.
Po dłuższej chwili Diuna tylko kiwnęła potakująco głową.
- Carmen … - powiedziała nagle.
- Słucham Panienko.
- Dzie... dziękuję …. gdyby nie Ty to nie wiem jak to by się mogło skończyć.
- Nie ma problemu, nie myśl teraz o tym. Chodźmy do księcia.
- Myślisz, że przyjmie Nas o tej godzinie?
-Na pewno.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz