"Eryakana
vs. Kurai"
Średniej
wielkości sala treningowa. Ma mocne czarne ściany, chyba są
zrobione z obsydianu. Jednak w pomieszczeniu jest jasno, dzięki
ukrytym gdzie nie gdzie lampom. Po chwili na salę weszli bliźniacy
i nasi przyjaciele. Maja na sobie luźne dresowe spodnie o długich
nogawkach oraz T-shirtach.
-
Myo jesteś wstanie brać udział w sparingu? - spytał grzecznie
Hachi.
-
Wiesz widzieliśmy walkę jak potrzebujesz więcej odpoczynku to
spokojnie możemy przełożyć naszą zabawę. - dopowiedział
Otachi.
-
Nie no spoko. Już jest dobrze. Na Zekeren jest masa bardzo dobrych
medyków. - odparł Myo rozciągając się.
-
Heheheh, jesteśmy twardsi niż wyglądamy. - dopowiedział Deti.
-
Szkoda, że przegrałeś. - stwierdził smutno Otachi.
-
Nie przejmuj się, ja i tak jestem szczęśliwy, że porządnie
skopałem mu dupę. - odpowiedział Myo ze szczerym i wielkim
uśmiechem od ucha do ucha.
-
Hehehhe, a właśnie swoją drogą czemu ta sala jest taka dziwna? -
spytał Hachi.
-
To specjalna sala do sparingów na moce. - odpowiedział Deti.
-
Dobra my tu gadu gadu a sparing czeka. Jesteście gotowi? - wtrącił
Myo.
-
Tak! - odparli zgodnie pozostali.
W
tym momencie lodowa mgła ruszyła w kierunku neczanów, jednak Hachi
postawił ziemistą zaporę, a Otachi rozwiał mgłę swoim wiatrem.
Po chwili tarcza opadła, bliźniacy są już gotowi do kolejnego
ataku. Myo postawił ogromna lodową ścianę wielkości przekroju
całej sali. W tym czasie Deti rozpętał wichurę napierającą na
lód. Nie trzeba było długo czekać, a ściana popękała na drobne
kawałki. W tym momencie w kierunku neczaninów leciały ostre lodowe
pociski niesione przez wiatr. Nasi przyjaciele zrobili kilka
efektownych salt, obrotów i uników a następnie Hachi uniósł
trochę kamieni i bujał nimi tak aby lodowe odłamki rozbijały się
o skały. Po chwili Otachi swoim wietrznym atakiem zmiótł wszystko
i rozbił o ścianę. Doskonały moment na atak. Hachi wykorzystał
sytuację i zamknął przeciwników w ziemnej kuli. Bynajmniej tak im
się wydawało. Nagle Myo stanął za Otachim a następnie go dotknął
i powiedział:
-
Lodowa furia.
W
tym momencie Otachi zaczął zamarzać, jednak jego brat nie zostawił
tak tej sprawy. Hachi rzucił w przeciwnika kamiennymi włóczniami.
Jedna prawie uderzyła jednego z bliźniaków, ale w ostatniej chwili
zdążył się uchylić. Kolejna włocznia rozbiła lód spowijający
Otachiego. W tym czasie Deti za pomocą wietrznego ataku rozwalił
swoje ziemiste więzienie mówiąc z uśmiechem:
-
No całkiem nie źle.
-
No to rozgrzewkę mamy już za sobą. - wtrącił z uśmiechem Myo.
************
Na
łóżku, w przyciemnionym pokoju, leży rozanielona i kompletnie
naga dziewczyna. Jest przykryta kocem i leży na brzuszku. Pod
pachami ma zwinięta poduszkę Dzięki temu leży lekko uniesiona i
ma zakryte swoje wszelkie wdzięki. Ma ona długie zielone włosy
troszkę w nieładzie oraz piękne i błyszczące brązowe oczy o
butelkowym odcieniu. Do tego ma długie spiczaste uszy i skórę w
kolorze pięknej opalenizny. Jej uroda wskazuje na to iż jest leśna
elfką albo w jej żyłach płynie ich krew.
-
Już musisz iść? - spytała aksamitnym i jedwabistym głosikiem
dziewczyna. O maślanych oczach.
-
Przykro mi Chiki, mam bardzo wiele obowiązków. - powiedział książę
zapinając pasek od spodni.
-
No weź, na pewno nie masz jeszcze chwili czasu? - spytała
zawiedziona elfka.
W
tym momencie Volaure założył podkoszulek i zakrył tym samym swój
piękny nagi tors. Po chwili odwrócił się do znajomej ukucnął
przy łóżku i pocałował ją dość namiętnie. Pocałunek trwał
przez chwilę, a Chiki zdążyła wkręcić się na nowo. Nagle
przerwał gwałtownie pocałunek i powiedział:
-
To tyle Chiki na więcej nie mam już czasu.
-
Jesteś paskudny. - powiedziała pół żartem pół serio Chiki.
-
Jak chcesz to mogę wcale nie przychodzić. - odparł książę.
-
Co? Nie! Ja nic nie mówiłam. - odpowiedziała szybko elfka.
-
Heheheheh. Na razie Mała. - odparł śmiejący się władca.
Po
tych słowach mrugnął do niej okiem, zabrał swoją bluzę i
wyszedł w pośpiechu.
************
Wielka
sala ze sporym okrągłym stołem pośrodku. Przy stole siedzi
sześciu kapitanów armii Zakeren, a pod wielką czarną tablicą
stoi palący książę. Nagle tablica zaświeciła się i w tym
momencie okazało się, że tablica jest w rzeczywistości wielkim
telebimem. Kiedy połączenie zostało nawiązane, książę odwrócił
się w kierunku obrazu, wypuścił dym, a następnie prawą rękę (w
której zresztą trzymał papierosa) położył płasko na klatce
piersiowej i lekko się ukłonił, a następnie powiedział z pełnym
szacunkiem:
-
Witam Ambasadorze.
-
Witam, z kim mam przyjemność?
W
tym momencie władca schowałw dłoni swojego papierosa, po czym
wyprostował się, pokazując tym samym swoją twarz i powiedział:
-
Jestem Księże Volaure, władca Zekeren.
-
A tak coś słyszałem od swoich ludzi, iż Zekeren ma władce.
Widzę, że jesteś bardzo młody jak na władce. Co księcia do mnie
sprowadza?
-
Przez ostatnie 5 lat polityka Zekern zmieniła się diametralnie.
Jednakowoż zakazane w wielu krajach turnieje smoków nadal się u
nas odbywają, ale na cywilizowanych zasadach.
-
Tak, słyszałem coś o tym.
-
W granicach kilku najbliższych dni zbliżymy się do galaktyki Oio
Z1280, stąd moje pytanie czy możemy przelecieć przez tą
galaktykę? Pańskie wpływy Ambasadorze są tutaj bardzo silne i aby
móc swobodnie tu podróżować potrzebujemy Pańskiej zgody.
-
Drogi książę przemyślę tę sprawę i umówię kolejną video
konferencję.
-
Oczywiście Ambasadorze. - powiedział Volaure kłaniając się
lekko.
W
tym momencie połączenie się zakończyło. A jeden z kapitanów
spytał:
-
Książę dlaczego nie możemy po prostu wlecieć tam siłą?
Jesteśmy uzbrojeni po zęby i damy im rade bez problemu. My jesteśmy
potęgą dzięki Tobie. Nikt nie da nam rady.
-
Oszalałeś idioto? To jeden z najpotężniejszych władców, jaki
stąpa po wszechświecie i nie chcemy mieć z nim na pieńku. Sojusze
z odpowiednimi ludźmi są bardzo ważne. Tak jesteśmy potęgą, ale
to nic nie znaczy. Któregoś dnia znajdzie ktoś silniejszy od nas i
bez sprzymierzeńców przestaniemy istnieć. ROZUMIESZ? - powiedział
stanowczo i groźnie książę.
-
Ta...tak Panie. - wyjąkał przerażony kapitan.
Władca
ponownie włożył papierosa do ust, zaciągnął się a następnie
wolno wypuścił dym. Po chwili oparł się o stół i powiedział:
-
Dobra, to wracamy do tematu spotkania. Zacznijmy od waszych raportów.
************
Obsydianowa
sala treningowa. Wieje w niej szaleńczy wiatr. Po jednej stroni sali
stoi Otachi, po drugiej zaś Deti. Obaj walczą ze sobą potęgą
wiatru. Nagle z mieszanki ich mocy powstało przeogromne tornado,
które wchłonęło całą czwórkę. Po kilku szaleńczych rundach w
środku cyklonu wszystko niespodziewanie ucichło. Nasi bohaterowie
uderzyli w ściany i opadli na ziemie. Po chwili wszyscy położyli
się zmęczeni na plecach. Nagle wszyscy zaczęli się głośno
śmiać. Po dłuższej chwili Hachi powiedział radośnie :
-
Wow to był czad!
-
No ba. -stwierdził równie radośnie Myo.
Cała
czwórka jest bardzo zmęczona, brudna, w poniszczonych ubraniach,
ale bardzo szczęśliwa. Sparing był dla nich wspaniałą zabawą.
************
-
Witamy na ostatniej ćwierćfinałowej walce grupy A! (tłumy
szalały) W prawym narożniku piękna i jakże niebezpieczna Eryaka
wraz ze smokiem Alassielą!
W tym momencie światła oświetliła jedyna damską ekipę w turnieju. Smoczyca jest cała różowa z czerwonymi rogami i skrzydłami oraz żółtym brzuchem. Na głowie ma diamentowy diadem, na ogonie fioletową kokardkę, a na jej grzbiecie siedzi równie cukierkowa właścicielka. Ery ma na sobie różowo-brokatową bluzeczkę zasłaniającą jedynie jej piersi oraz czerwono-brokatową miniówę ledwie zakrywającą jej majtki. Poza tym na głowie również ma wspaniały diadem. Obie cukierkowe damy są umalowane i bardzo zadbane. Nie jeden mógłby rzec, że są pięknym kontrastem do smoczego turnieju. Obie na pewno przyciągają nie jedno spojrzenie.
W tym momencie światła oświetliła jedyna damską ekipę w turnieju. Smoczyca jest cała różowa z czerwonymi rogami i skrzydłami oraz żółtym brzuchem. Na głowie ma diamentowy diadem, na ogonie fioletową kokardkę, a na jej grzbiecie siedzi równie cukierkowa właścicielka. Ery ma na sobie różowo-brokatową bluzeczkę zasłaniającą jedynie jej piersi oraz czerwono-brokatową miniówę ledwie zakrywającą jej majtki. Poza tym na głowie również ma wspaniały diadem. Obie cukierkowe damy są umalowane i bardzo zadbane. Nie jeden mógłby rzec, że są pięknym kontrastem do smoczego turnieju. Obie na pewno przyciągają nie jedno spojrzenie.
-
A w lewym narożniku powitajmy Kurai'a wraz ze smokiem Kronosem!
W
tej chwili druga część areny została oświetlona. Wszystko stało
się gotowe do zaczęcia walki. Po chwili Ery odwróciła się do
widowni i rozesłała parę całusków do publiczności mówiąc
radośnie:
-
Jesteście wspaniali, też was kocham!
Nagle
cukierkowa para zapłonęła i nie minęła nawet chwila, kiedy obie
panie miały już na sobie ogniste zbroje. W tym momencie Obie
odwróciły się do przeciwników a Ery powiedziała:
-
Nie chce mi się z wami bawić, jedziemy z tym koksem!
Zaraz
po tym stwierdzeniu panie ruszyły z wielką szybkością na
przeciwników. Kronos i Kurai z łatwością ominęli atak, Jednak
kiedy cukierkowy duet znalazł się za nimi to wykonały kolejny
atak. Na arenę zaczął spadać deszcz wielkich i szybkich ognistych
kul. Przypominają one swym wyglądem potężne meteory. Szybki,
mocny i precyzyjny atak. Zupełnie jakby Ery chciała pokazać na co
je stać. Całą arenę pokrył ciemny dym. Cukierkowa drużyna nie
czekając na atak przeciwników zaatakował kolejnym efektownym
atakiem. W około różowej bestii pojawiło się masę ognistych
błyszczących punkcików, które po chwili przerodziły się w
ogromną ognistą kulę, która powoli ruszyła w kierunku areny.
Ognista kula mknie rozchylając dym który nie zdążył opaść po
poprzednim ataku. Po chwili powstała wielka eksplozja, która
wywołała bardzo silna falę uderzeniową. Nawet sprawczynie tego
ataku zostały przesunięte wiatrem.
-
No i to by było na tyle. Moja droga chyba mamy nowy rekord. -
powiedziała z Uśmiechem Ery do swojej partnerki.
Smoczyca
ryknęła radośnie potrząsając głową.
-
Szkoda tylko, iż ukruszyłam sobie pazurka.
************
-
O kurcze szybka jest. - stwierdził z podziwem Hachi.
-
No, to już wiem dlaczego tak szybko wygrała w poprzedniej rundzie.
-stwierdził Otachi.
-
Twarda babka bez kitu i zna parę fajnych „sztuczek”.-
dopowiedział Hachi.
-
Oby Kurai dał jej rade.
-
Dobrze gadasz. Ona łatwa nie będzie, pomimo tego że wygląda jak
lizak.
-
Hehehhehe.... Lizak prędzej landrynka.
-
Hehehhe … Różowy cukierek z pazurkami.
************
Komnata
w której trwa zebranie. Całe spotkanie znacznie się przeciągało.
Władca Zekeren jednak wcale nie zamierzał opuścić walki. Więc
zarządził przerwę na czas trwania starcia. Wszyscy siedzieli
wygodnie w fotelach. Kapitanowie rozmawiali o starciu robiąc zakłady
i ekscytując się tym co się dzieje na arenie. Volaure pozwala im
na takie zachowanie i luz, siedzi luzacko na swoim fotelu i „popala”
lizaka. Tak jeszcze ma ich kilka.. Uważnie ogląda zmagania, jednak
nic nie mówi. Jedynie uśmiecha się pod nosem. Tak jakby go bawiła
cała ta sytuacja.
************
Nagle
dym opadł i odsłonił arenę, która okazała się pusta. Alassiel
podfrunęła niżej, aby jej partnerka i ona mogły się dokładnie
rozejrzeć. Na ziemi jednak nie znajdowało się zupełnie nic.
Jedyne co znajdowało się na ziemi to mnóstwo dziur po ich atakach.
-
HA rozwaliłam ich w pył! Nic po nich nie zostało! - powiedziała
radośnie Ery zrzucając swoją zbroję. Po chwili jej smoczyca
również zrzuciła ognisty pancerz. Cukierkowy skład świętował
właśnie niepotwierdzone przez sędziów zwycięstwo, kiedy nagle
sukub wrzasnęła:
-
AAAAAAaaaaaaaaaa....
Po
czym zaczęła się szamotać. Zachowuje się zupełnie tak jakby coś
chłodnego a wręcz zimnego dotykało jej rozgrzanego ciała.
-
JAKIE TO ZIMNE, ZABIERZCIE TO! - krzyknęła dziewczyna wzdrygając
się.
Nie
trzeba było długo czekać jak jej smoczyca zaczęła się
zachowywać równie dziwacznie co ona. Nikt nic nie widział, więc w
oczach publiczności zachowywały się co najmniej jak wariatki.
Nagle dziwne zachowanie ustało. Zdezorientowana para rozglądała
si, jednak nic nie zwróciło ich uwagi. Kiedy się ponownie
rozgrzały, znowu zaczęły mieć ważnie zimnego dotyku, który
dotyka je w najgorętszych miejscach. Poza nieprzyjemnym i irytującym
uczuciem nic złego im się nie dzieje.
Obie
panie wzdrygają się i złoszczą się coraz bardziej. Nagle oczy
cukierkowej drużyny zaświeciły się i na ich ciele ponownie
pojawiła się ognista zbroja.
-
NIE WIEM CO SIĘ DZIEJE ALE DOSYĆ JUŻ TEGO! - krzyknęła zła
Eryakana.
Alassiela
złowieszczo ryknęła, po czym parsknęła i wypuściła dym
nozdrzami. Jak widać obie się nieźle zdenerwowały.
************
-
Dziwna walka. - stwierdził Hachi.
-
Kurai praktycznie jeszcze nie zaatakował jej a ona dostaje jakiegoś
dziwnego amoku. - odparła Kiazu.
-
Heheheh...to zapewne cześć większej strategi. -wtrącił Deti.
-
Najgorsze jest to, że panowie gdzieś sobie znikli, nie rozumiem
tego skro ich tu nie ma to czemu walka nie jest zakończona?-
stwierdziła z lekką pogardą Diuna.
- To, że czegoś nie widać to nie znaczy, że tego nie ma. -stwierdził z uśmiechem Myo.
- To, że czegoś nie widać to nie znaczy, że tego nie ma. -stwierdził z uśmiechem Myo.
-
Skoro tak mówisz. - odparła z niedowierzaniem Diuna.
************
Cukierkowa
drużyna nadal szalała, kiedy nagle z ich prawej strony,lekko z
góry, pojawił się potężny lodowy promień wychodzący z pyska
Kronosa. Ogniste zbroje wystarczyły aby atak roztopił się przed
dostaniem się do nich. Ery uśmiechnęła się szeroko mówiąc:
-
Proszę Cię gdzie z lodem na ogień? Zobacz nawet nie przebił się
przez moją zbroję.
Kurai
nic jej nie odparł, a Kronos na ułamki sekund przerwał swój atak,
wziął głęboki oddech i wystrzelił kolejnym lodowym promieniem.
Ten atak był zdecydowanie mocniejszy i tym razem przebił się
przez ognisty pancerz i obie panie nieznacznie oberwały. Wściekła
Ery i jej równie zła smoczyca wzmocniły swoją aurę i tak ognista
aura sięgała znacznej wysokości. Czarna bestia chwilowo
zaprzestała ataku. Po chwili wystrzelił dużo silniejszym lodowym
promieniem, który chybił i nawet się nie otarł o ognistą aurę.
W tym momencie Eryaka wybuchła śmiechem.
-
HAHAHAHAHAHA! Nawet nowicjusze aż tak nie chybiają, masakra, weź
się poddaj i oszczędź sobie wstydu. HAHHAHAHAAHAH!
Męska
drużyna wcale się nie przejęła jej słowami. Kronos ponownie
zaatakował lodowym promieniem. Tym razem ten atak został otoczony
tarczą z piorunów. Ten atak wymagał od przeciwniczek stanowczo
więcej uwagi. Smoczyca postawiła ognistą tarczę i lodowy atak
rozbił się o nią a elektryczność rozeszła się po tarczy i
również znikła. Sukub się roześmiała, jednak panowie nie
próżnowali. Czarny smok zaczął posyłać krótkie serie lodowych
ataków otoczonych mocą Kurai'a. Atak męskiej drużyny działał,
przez tarczę i ogniste ataki cukierkowej drużyny, przebijał się
raz lód jaz elektryczność. To irytowało obie panie. Ognista aura
wzrosła, a panowie nie zaprzestawali ataku. Nagle wielka wodna fala
spadła na Alassiele i jej panią, gasząc tym samym ich tarcze, aurę
jak i zbroję. W tym momencie Kronos podleciał do różowej bestii i
za pomocą lodowego promienia zasklepił jej pysk tak aby nie mogła
zaatakować ogniem. W tym samym czasie Kurai zaatakował obie
wyładowaniem elektrycznym. Zdezorientowana, zaskoczona i przemoczona
Ery nawet nie zareagowała. Kiedy dosięgnął je atak neczańczyka
było już za późno. Różowa smoczycza szamotała się bezradnie,
jej partnerka jedynie głośnie pisnęła, po czym opadła bezwładnie
na ciało swojej bestii. Po chwili rozległ się głos:
-
Proszę Państwa tę walkę wygrał KUARI i smok KRONOS.
Tłumy
oszalały z zachwytu. Nasi bohaterowie siedzący na trybunach zaczęli
radośnie szaleć i cieszyć się.
************
Legowiska
smoków. Kronos leży na ziemi swojego leża, a Kurai szczotkuje jego
ciało. Razem z nim byli tam Hachi i Otachi, którzy stali nieopodal
wejścia.
-
Kurai, Kurai a skąd wytrzasnąłeś wodę? - Spytał nagle Otachi.
-
Pamiętacie „chybiony” atak Kronosa? - odpowiedział pytaniem
Kurai.
-
No, tak. To nie wyglądało jakoś epicko. - odparł Hachi.
-
Atak był tylko pozornie nie trafiony. Dzięki niemu powstała
olbrzymia lodowa kula nad naszymi przeciwnikami, poza zasięgiem ich
aury. Kiedy panie się coraz bardziej denerwowały i co raz bardziej
irytowało je nasze zachowanie kula nadal była poza ich zasięgiem.
W momencie kiedy skupiła cała swoja uwagę na nas i naszych marnych
atakach to Kronos gwałtownie obniżył kulę …
-
Która gwałtownie się roztopiła i wywołał tym samym wodospad.
Tak? - wtrącił uradowany Otachi.
Kurai
nic im nie odpowiedział, jedynie potakująco kiwnął głową, a
Hachi stwierdził:
-
Sprytne. Drobne ataki z lodu doskonale je rozpraszały i nawet jak by
jakaś zimna kropla na nie spadła to nie zauważyły by tego.
-
Bo były zbyt zajęte wszystkim innym. - dodał Otachi z uśmiechem.
************
Późny
wieczór. Carmen prowadził Diunkę pod rękę. Idą jednym z białych
korytarzy Zekeren.
-
Pozwól Panienko, iż odprowadzę Cię do pokoju. - powiedział
zatroskanym głosem Carmen.
-
Dobrze, chyba tak będzie lepiej. - odparła speszona Diuna.
Jest
ona w lekko poszarpanym ubraniu i z włosami w nieładzie. Nie
wygląda najlepiej. Przez chwilę szli w ciszy, kiedy nagle ponownie
odezwał się Carmen:
-
Diuna, powinnaś to zgłosić. To co się wydarzyło nie powinno się
stać.
-
Jasne widocznie staże miały coś lepszego do roboty. - odparła.
-
Słuchaj to nie tak. Na sali treningowej można używać mocy. To dla
tego nikt nie zareagował. Chociaż w sumie w pewnym momencie to co
się tam działo bardziej przypominało sparing niż cokolwiek
innego.
-
Masz racje, ale nie mogę tego powiedzieć, to by znaczyło, że
jestem słaba i sama się o to prosiłam.
-
Nie to nie tak, Panienko pójdę z Tobą. Będzie dobrze.
Po
dłuższej chwili Diuna tylko kiwnęła potakująco głową.
-
Carmen … - powiedziała nagle.
-
Słucham Panienko.
-
Dzie... dziękuję …. gdyby nie Ty to nie wiem jak to by się mogło
skończyć.
-
Nie ma problemu, nie myśl teraz o tym. Chodźmy do księcia.
-
Myślisz, że przyjmie Nas o tej godzinie?
-Na
pewno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz