poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 58



Nareszcie koniec i wielka impreza… ”

Kurai jest u siebie w sypialni i kończy zapinać koszulę na długi rękaw w odcieniu niebieskiego tanzanitu o szklistym połysku. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, więc on podszedł do nich i otworzył je. Jego oczom ukazał się księże, który spytał paląc:
- Możemy pogadać?
Neczańczyk wyszedł do niego, zamknął za sobą drzwi, a następnie oparł się o futrynę. Obaj panowie znajdują się w salonie będącym w półmroku. Po chwili książę powiedział:
- Słuchaj Stary na wstępnie Ci powiem, że Rina prawie zeszła. Żadna dziewczyna do tej pory nie zniosła tak źle wizyty w krysztale jak ona. Praktycznie musiałem użyć magii wskrzeszenia, a co za tym idzie pocałowałem ją.
- Widziałem, blask twojej aury dotarł aż na arenę. - odparł chłodno Kurai.
- Spoko, ale wolałem byś dowiedział się o tym ode mnie. Po dwa widziałem paskudna ranę na Twoim lewym boku, wyleczyłeś ją?
Neczańczyk nic mu nie odpowiedział, jednak książę doskonale wiedział co oznacza to milczenie.
- Dobra pokazuj ją.
W tym momencie Kurai rozpiął koszulę i zsunął ja z lewego ramienia tak że zatrzymała się na jego łokciu a cały jego lewy bok był w pełni widoczny. Oczom księcia ukazał się paskudna rana sięgająca od mostka, aż prawie po biodro. Praktycznie cała była bardzo głęboka i w opłakanym stanie. Jest czarno fioletowa z brunatnymi plamami. W około rany jest rozległe zaczerwienienie oraz bąble.
- Uleczyć Cię?
- Jak chcesz …
Władca zaciągnął się kiwając potakująco głową, a następnie oparł się na prawym ręku i odchylając lekko głowę w lewo wypuścił dym z ust. W tym momencie zaczął się zbliżać do ust przyjaciela i nagle delikatnie musnął swoimi ustami, usta Kurai'a. Po chwili Volaure przekręcił głowę towarzysza w jego prawo i pocałował go w policzek. O dziwo cmoknięcie było długie. Nagle władca rozbłysnął i wkrótce światło skupiło się w miejscu pocałunku, W tym momencie książę odsunął się i powrócił do palenia. Natomiast światło spłynęło po policzku Kurai'a,a potem po jego szyi. Zupełnie jak kropla wody. Następnie światło spłynęło na środek mostka, a tam rozbłysło żółtopomarańczowym blaskiem i znacznie zwolniło. Zachowywało się ono jakby zjadało jego ranę. Po dłuższej chwili rana rozpłynęła się i znikła całkowicie.
- No teraz wygląda znacznie lepiej. - powiedział nagle książę.
- Dzięki. - odparł Kurai podając prawą rękę.
Volaure bez wahania podał mu rękę mówiąc:
- Nie ma problemu, a właśnie słuchaj Darkaril podobnież wynajął kogoś kto ma odzyskać dla niego nagrodę. Więc uważaj.
- Wiesz coś więcej?
- Niestety nie. Jednak jutro będę już wiedział.


************

W sypialni Kiazu, całe rodzeństwo śmiało się i szalało tocząc wielką wojnę na poduszki. Pierze lata wszędzie. Wszyscy się przy tym doskonale bawią. Po dłuższej zabawie wszyscy rozsiadli się po pokoju i zaczęli rozmawiać. Nagle do pokoju wszedł Kurai w rozpiętej koszuli. Zamkną za sobą drzwi i idąc zmienił się w kota. Następnie położył się na kolanach Riny, a ona uśmiechnęła się i zaczęła go głaskać. Delikatnie drapała go za uszkiem, po pyszczku, trochę po nosku i trochę po szyi. Nie trzeba było długo czekać a Kurai zaczął mruczeć przez sen olewając wszystko inne.
- Dał z siebie wszystko, zasłużył na odpoczynek. - stwierdził Otachi.
- Strasznie długo go nie było po walce. - odparła z niechęcią Diuna.
- Wiesz musiał zadbać o Kronosa, o to by jego uleczyć, nakarmić i inne takie. Sam też raczej musiał się uleczyć. Wiesz? - odpowiedział jej Otachi.
- Dobra co nie zmienia faktu, że strasznie długo, go nie było. - stwierdziła Diuna.
- Dobrze Cię znowu widzieć. - wtrącił nagle Hachi.
- O tak siostra straszliwie się stęskniliśmy za Tobą. - dopowiedział Otachi.
- Siostra, oddasz mi później tą bluzę którą masz? - wtrąciła znienacka Kiazu.
- Wybacz, nie jest moja … powinnam oddać ja właścicielowi....- odparła Rina.
- No dobra. A swoją drogą wiesz, że tu na statku jest zajebiste ciacho? - stwierdziła Kiazu.
- O tak, muszę przyznać, że nawet ja uważam iż jest niezły. - wtrąciła Diuna.
- Mówiłyście to już kilka razy … - odpowiedziała Rinka.



************


Późnym rankiem w nowoczesnej komnacie księcia trwała już wielka impreza na zakończenie turnieju, dla uczestników i ich gości. Jest masa znajomych twarzy. Deti i Myo oblegają konsolę. Sachiner i Ery wywijają na swobodnie na parkiecie, Rex siedząc na wielkiej półokrągłej kanapie opowiadał śmieszne anegdotki i pokazuję zdjęcie swojego dziecka. Na imprezie nie zabrało nawet Carmena, przez chwilę była z nim wideo konferencja ze szpitala. Czuje się już nieźle ale nadal musi przebywać w komorze. Wszyscy się dobrze bawią. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Volaure poszedł otworzyć z papierosem w dłoni, a impreza trwała dalej. Kiedy tylko otworzył drzwi jego oczom ukazała się Kiazu, Diuna Rina, Kurai, Hachi i Otachi. Wszyscy wyglądali pięknie. Książę nie zdążył co kol wiek powiedzieć a Kiazu rzuciła mu się na szuję, dając szybkiego całusa w usta, po czym pobiegła się bawić, a władca w końcu powiedział:
- No siema kochani, wbijajcie.
Diunka przywitała się z nim buziakiem w policzek i również poszła się bawić. Następna weszła Rinka ubrana w czarne spodnie do kolan i brzoskwiniową bluzkę na krótki rękaw. Przywitał się z nią buziakiem w policzek, a ona przytuliła się do niego i powiedziała z uśmiechem:
- Cześć Volaure, dziękuję za bluzę.
W tym momencie oddała mu bluzę, książę oddał ją jej i powiedział ze szczerym uśmiechem:
- Od dzisiaj jest Twoja, zatrzymaj ją proszę na pamiątkę. Potraktuj ją jak prezent.
- O! Dzięki! - Odparła zaskoczona.
Z Panami powitanie poszło już gładko, bowiem wykonali to wspaniałym powitaniem jakie powstało na Zekeren.



************


Rinka siedzi na barierce przecudnego tarasu otoczonego szkłem. Za nią niezliczone miliardy migoczących gwiazd i planet na wspaniałym ciemnym kosmicznym niebem. Niezwykły i zabierający dech w piersiach widok. Przed nią stoi Kurai. Wyglądają jakby rozmawiali już od dłuższego czasu.
- Rina ….
- Tak ….
- Jesteś sensem mojego życia i Kocham Cię najbardziej na świecie. - powiedział w końcu, głaszcząc ją prawą dłonią po policzku. Dziewczynie zaświeciły się oczy, a po chwili odparła dość nieśmiało:
- Ja Ciebie … ja Ciebie też bardzo kocham.
W tym momencie ich usta splotły się w namiętnym pocałunku. Rozkoszna chwila, która zdawała się trwać wieczność. Po dłuższej chwili ich rozpalone usta rozłączyły się, a Kurai oparł się swoim czołem o jej czoło smyrając jej nosek swoim noskiem. Nagle na taras wparowała Kiazu mówiąc:
- Rina proszę ratuj.
W tym momencie Kurai lekko się odsunął od Riny, która powiedziała:
- Kiazu co się stało?
- Przepraszam, że przeszkadzam ale w Tobie moja jedyna nadzieja, później Ci wytłumaczę, a teraz chodź ze mną szybko! Proszę!
Na te słowa Rina zeskoczyła z barierki i za niemą zgoda Kurai'a udała się z Kiazu do salonu.
A tam Kiazu zaczęła wołać radośnie:
- Mam, mam 8 osób!
- Brawo. - odparł z podziwem Sachiner, po czym dodał – Dobrze a teraz druga część.
- Spoko, spoko daj nam chwilę. - odpowiedziała Kiazu.
W tej chwili ósemka osób plus Kiazu stanęli w kręgu i zaczęli się naradzać. Są tam Hachi, Otachi, Deti, Myo, Ery, Volaure, Diuna i Rina. Po chwili narady, drużyna była już gotowa, wszyscy stanęli na środku parkietu, tak że Kiazu była w środku, a reszta stała na przemiennie. Nagle Kiazu dała znak ręką i poszła muzyka. Z głośników zaczęło lecieć „Dale a tu cuerpo alegria a Macarena
Que tu cuerpo es pa' dale alegria y cosa buena Dale a tu cuerpo alegria a Macarena Eh Macarena! Dale a tu cuerpo alegria a Macarena Que tu cuerpo es pa' dale alegria y cosa buena Dale a tu cuerpo alegria a Macarena Eeee Macarena! (...)
Kiedy Tylko dało się usłyszeć muzykę to drużyna zaczęła tańczyć, tak jak się tańczy makarenę. Prawa ręka do przodu dłonią do dołu, za nią w ten sam sposób lewa, potem odwracamy rękę dłonią do góry i powtarzamy z drugą ręką. Następnie ręce kładziemy na krzyż na ramionach, potem ręce na głowę, później ręce na krzyż na biodrach, a następnie ręce normalnie na biodra i zejście kręcącą pupą do kucek i wyskok w górę. Wszystko robili w rytm muzyki, powtarzając dalej sekwencję ruchów, jednak kiedy doszli do rąk na głowie to muzyka zmieniła się na zupełnie inną piosenkę. „Śpiewają teraz wszyscy wa aa Duzi oraz niscy lalala Razem my w rytmie tej melodii .. tańcz z nami tańcz i klaszcz w obie ręce, bujaj bioderkami więcej ciągle więcej, daj ponieść się ruszaj się jak w transie to jest taniec caramelldansen (...)”. Jak tylko ruszyła nowa melodia to cała drużyna zrobiła sobie z rąk coś w stylu psich uszek i zaczęła wypinać biodra raz w lewą raz w prawą stronę. Całość była rytmiczna i dobrze zgrana. Następnie robili to mniej więcej to co kazał tekst piosenki, a mianowicie klaszcząc w dłonie robili na przemian krok w prawo i krok w lewo. Po chwili nagle melodia znowu się zmieniła i na melodie kankana. Cała drużyna wkręciła się w odstawiany pokaz więc bez trudy zatańczyli kankana zaczynając od prawych nóg. Nagle muzyka się urwała i wszystkie dziewczyny zrobiły po szpagacie a panowie podskoczyli do góry. W tym momencie rozległy się gromkie i ciepła brawa, a Sachiner powiedział:
- No brawo mała wywiązałaś się z zadnia w pięknym stylu.
Kiazu zaczęła się cieszyć, a Rina spytała:
- Hej Diuna o co chodziło?
- Wiesz gramy tu w butelkę i Kiazu, po wskazaniu przez butelkę wybrała wyzwanie. Sachiner wymyślił jej że ma zebrać osiem osób w ciągu 3 minut a następnie zatańczyć układ taneczny. - odparła radośnie Diuna.
- Hehe to wiele wyjaśnia.



************


Ciemna sala konferencyjna z włączonym ekranem czekającym na wideo konferencję. Po chwili na Ekranie pojawił się sam Ambasador Ankara, z twarzą zakrytą maską.
- Witaj Ambasadorze. - powiedział spokojnie i z pełnym szacunkiem książę.
- Witam książę. Stało się coś, iż prosiłeś o pilny kontakt?
- W pewnym sensie owszem, mój a właściwie domniemam, że to nasz wspólny przyjaciel, chciałby z Tobą porozmawiać.
W tym momencie z cienia wyłonił się Kurai, mówiąc:
- Witam Ambasadorze Ankaro.
- Ah witaj Kurai, bardzo miło Cię widzieć. Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Panie, czy zechciałbyś przyjąć nas na Ineeven?
- Oczywiście, że tak. Tu na Ineeven zawsze jesteście mile widziani. Zaraz rozkażę przygotować komnaty dla Was. Czy księże też zaszczyci nas swoją osobą?
- Tylko na chwilę drogi Ambasadorze. - odpowiedział władca.
- Dziękuje. - wtrącił Kurai.
- Drogi przyjacielu nie ma za co dziękować. Kiedy mamy się was spodziewać?
- Jakoś dzisiaj wieczorem powinniśmy wylądować na Ineeven.
- Zatem wszystko będzie już gotowe na Wasz przyjazd.


************


- Słuchaj dowiedziałem się, że Darkaril wynajął Tokage, aby przyprowadził mu Rinę. - stwierdził książę idąc.
- Co to za jeden? - spytał Kurai, też idąc.
- Jest on pół demonem ninja. Doskonały assasin, który zawsze wykonuje zlecenia. Walczy między innymi mieczem i łatwo się nie poddaje. Zawsze zbiera informacje o swym przeciwniku, żeby wykorzystać je przeciwko ofierze. Nie szanuje życia, ale uważa, że każde życie ma swoją cenę.
- Czy to nie on ma ciągłe starcia z Rexem?
- Owszem to dokładnie on. Wbrew pozorom trzeba strasznie na typa uważać. Bywa bardzo brutalny i Darkaril ponoć zaznaczył mu jedynie iż nagroda turnieju ma do niego trafić żywa, wiesz nie ważne w jakim stanie ważne by żyła.
- Rozumiem.


************

- Dobra Złośniczko co wybierasz prawda czy wyzwanie? - stwierdził u kąśliwie Sachiner.
- Podejmę wyzwanie Miernoto. Nie dasz rady mnie zagiąć gryzipiórku. - odparła Ery.
- Moja kochana żmijko, zachowaj swój jad na później, jeszcze Ci się przyda. - odparł inkub, po czym dodał – Co by Ci tu wymyślić ropuszko aby Ci dogryźć? Hmm... pomyślmy … Nie tego nie bo to ja będę miał przesrane.... a może … nie to jest słabe … już wiem na początek zmień swoje oczy tak aby miały kolor fioletowy...
W tym momencie Ery zamknęła na chwile swoje oczęta. Kiedy je otworzyła nie przypominały już jej poprzednich oczu, są teraz całe fioletowe z jaśniejszymi refleksami. Były wręcz krystalicznie fioletowe w odcieniu pięknego ametystu.
- Już! Zero problemu. Co dalej Partaczu? - powiedziała pewna siebie Ery.
- Nieźle, a teraz zmień kolor włosów na Szary, ale żeby był ładny.
Sukub pomyślała przez chwilę, a następnie zaczęła przemianę. Jej piękne blond włosy, począwszy od czubka głowy aż po same końcówki zmieniły się w szare. Mają one kilka odcieni, porozrzucanych po całej głowie. Przypominają trochę majestatyczne wilcze futro. Po obu przemianach dziewczyna wygląda naprawdę bardzo ciekawie i o dziwo z klasą.
- Niewiarygodne, zrobiłaś cudo z szarego. Jestem pod wrażeniem Jędzuniu. - stwierdził z podziwem Sachiner.
- Ha! Nie zagniesz mnie Ty wredoto.
- Moja droga, Twoja ukąśliwość jest jak miód na moje uszy. Na razie całkiem nieźle sobie radzisz, teraz czas na ostatnią metamorfozę. Do tego wszystkiego dorzuć jeszcze leśnego elfa.
- Neh, nie lubię się w nie zmieniać, ale zaraz Ci szczęka opadnie.
W tym momencie Ery otoczyła się biała aurą, która po chwili sprawiła, iż dziewczyna stała się nie widoczna. Nagle aura opadła, a oczom wszystkich ukazała się dziewczyna, trochę wyższa od sukubicy w poprzedniej formie, szpiczastych uszach i przecudownej karnacji w brązowym kolorze w odcieniu kawy z mlekiem. Całość wspaniale się uzupełniała i była doskonale do siebie dopasowana.
- HA! Mówiłam, że mnie nie zagniesz! - stwierdziła radośnie Ery.
- Aha, droga Zołzuniu zapomniałem wspomnieć, iż masz tak zostać do końca imprezy, bez względu na wszystko.
- Dobra nie ma problemu, Mendo wredna.


************

Butelka została rozkręcona po raz kolejny. Początkowo wirowała bardzo szybko tworząc piękne koło, potem stopniowo zaczęła zwalniać. Po chwili zatrzymała się szyjką w kierunku kolejnego delikwenta.
- No Mała prawda czy wyzwanie? - spytała Ery.
- Hmmm....
- Weź wyzwanie będzie więcej zabawy. - wtrąciła Diuna.
- Mówisz … no dobrze to wybieram wyzwanie. - odpowiedziała niepewnie Rina.
- Wyzwanie mówisz, dobra niech będzie to co przygotowałam dla Kiazu. Po pierwsze masz przyprowadzić Volaure tu na tę półokrągłą sofę a następnie masz go dopieścić.
- Że … co …? - odparła zaczerwieniona Rina.
- No nie ważne jak to zrobisz, ale masz sprawić, że księciu będzie dobrze, na oczach wsyzstkich.
Rina siedziała przez chwilę spłoszona.
- No Żmijko chyba wygrasz, ona nie da rady wykonać tego zadania.
- Ery, a nie dało by się wymyślić innego zadania dla niej? - spytała broniącym tonem Kiazu.
- No dalej Mała ruszaj się. - odparła Ery.
W tym momencie do Riny podszedł Kurai, który powiedział jej coś na ucho.
- Mówisz ….
Kurai kiwnął potwierdzająco głową.
- Dobrze … podejmuję wyzwanie … - powiedziała Rina wstając.
Wszyscy grający śledzili ją wzrokiem, co dodatkowo ją stresowało. Po chwili podeszła do władcy, który rozmawiał z kimś w kuchni paląc papierosa. Stała przez dłuższa chwilę.
- Coś się stało Aniołku? - zagaił pierwszy książę.
- Volaure, czy … czy mógłbyś pójść ze mną na półokrągłą kanapę? - odpowiedziała nieśmiało i czerwieniąc się.
- Hmm... chyba masz jakieś wredne wyzwanie co?
Dziewczyna jedynie kiwnęła nieśmiało potakująco głową.
- Spokojnie, pozwolę Ci zrobić ze mną wszystko co Ci wymyślili. Nie bój się. No cóż nie przeciągajmy tego, chodź idziemy na kanapę. - odparł książę gasząc papierosa.
Po chwili oboje się udali na kanapę.
- I co teraz?
- Usiądź proszę na niej i oprzyj głowę o oparcie … - odpowiedziała nadal się czerwieniąc Rina.
Władca bez słowa wykonał posłusznie polecenie. Chociaż on nie utrudnia jej i tak już trudnego i wiele wymagającego od niej zadania. Usiadł luzacko na kanapie a po chwili dziewczyna podeszła do księcia od tyłu i powiedziała:
- Zamknij proszę oczy … i czy … mogę dotknąć Twojej twarzy?
Kiedy książę wykonał grzecznie i to polecenie mówiąc:
- Jasne nie krępuj się, oddaje się w Twoje ręce Aniołku.
Wszystkie oczy z zaciekawieniem śledziły jak rozwinie się akcja. Rina zrobiła głęboki oddech nadal się czerwieniąc. Po chwili dotknęła bardzo delikatnie policzków księcia. Następnie przejechała delikatnymi opuszkami palców po podbródku władcy. Potem wędrując po szyi dodarła z powrotem do jego policzków. Minęło troszkę czasu a Volaure mimochodem zaczął mruczeć niczym kot. W tym czasie Rina delikatnie go głaskała i smyrała, a książę mruczał co raz głośniej.
Po paru minutach dziewczyna przestała.
- Misiaku czujesz się dopieszczony? - spytała nagle Ery.
- O taaak, to było super. - odarł zrelaksowany i dopieszczony książę.
- No Mała widzę, że wykonałaś zadanie. Nie wiem jak to zrobiłaś ale dobrze sobie poradziłaś.
- Dzięki. - odparła troszkę śmielej Rina uśmiechając się.


************

- Może oddałabyś już księciu bluzę... - powiedziała Kiazu.
- Dostałam ją … - odparła Rina.
- To może mi ja oddasz? - spytała Kiazu uśmiechając się.
- Wybacz Siostra, nie bardzo … prezentów się nie oddaje …
- Kurcze polowałam na te bluzę prawie dwa tygodnie, a Ty ja masz od tak.
- Przepraszam....
- No już … Heh mam siostrę farciare. - odparła Kiazu przytulając siostrę, Po czym dodała – A tak nawiasem w pięknym stylu wygrałaś ostatnie wyzwanie. Dobrze widziałam, że podtopiłaś z Volaure tak jak postępujesz z Yuri, kociakami i czasem nami?
- Tak dokładnie …
- Jak na to wpadłaś? To było genialne … Właśnie a co wyszeptał Ci Kurai? - spytała Kiazu uśmiechając się i ze straszną ciekawością w głosie.
- Ogólnie Kurai powiedział mi abym była spokojna i stwierdził abym przypatrzyła się Volaure i podeszła do sprawy od innej strony. Wtedy zobaczyłam wymyśliłam, że może skoro wygląda trochę jak kot i może i odczuwa jak kot … i dalej już poszło …
- Fantastycznie, siostra jesteś genialna. - odparła uradowana Kiazu.


************


- No brawo Żmijko, wytrzymałaś całą imprezę, mimo naszej gry.
- Przyznaje, było ciężko, ale jak Widzisz Ropucho to ja jak zwykle wygrałam! No dobra czas wrócić do normy.
- Nie czekaj.
- Co proszę? Hej co Ty sobie wyobrażasz, że będę takk paradować do końca życia? Umowa była do końca imprezy, a ona się już skończyła!
- Ehm... Chciałem powiedzieć iż …. Wielkim zawodem dla mnie byłoby jakbyś została tak do końca życia z przerwami na polowania. W końcu to taka marna forma, że jakbym miał się z Tobą pokazać publicznie to spaliłbym się ze wstydu.
- Że niby ja! Od dzisiaj zawsze przy Twoim towarzystwie będę w tej formie. Nie zagniesz mnie.
- O nie jak możesz skazywać mnie na to Ty Robaku!
- Z wielka przyjemnością Wredoto, A tak na serio?
- Tak na serio wyglądasz cudownie moja żabko.
- Aha, znowu za dużo wypiłeś? Chodź odstawie Cię zanim wpadniesz w jakieś tarapaty.


************

Piękne białe przestrzenie wspaniale dopełniają się z miłym dla oka półmrokiem. Nagle na horyzoncie pojawiło się światło. Wielki czarny statek wylądował na pionowo na śniegu, nie niszcząc przy tym latarni oświetlających przestrzeń. Po chwili wielka metalowa klapa opadła na ziemię, otwierając tym samym wejście na statek. W tym momencie do klapy tworzącej obecnie pomost podszedł Ambasador Ankara, tym razem bez maski, oraz jeden z jego sługów.
- Witam Ambasadorze. - powiedział Volaure z szacunkiem.
- Witaj książę, nie musisz być taki oficjalny drogi książę. Kiedy nie noszę maski to mów mi proszę Anki. - odparł ambasador wyciągając przyjaźnie dłoń.
- Oczywiście. To w takim układzie mów mi proszę Volaure. - odparł książę podając rękę.
- ANKI! - wykrzyknęła znienacka Kiazu, rzucając się ambasadorowi na szyję.
- Witaj Kiazu.
Kiedy neczanka zeszła z szyi tego władcy, to natychmiast odwróciła się do drugiego i przyciągając do do siebie po czym cmoknęła go porządnie w usta.
- To na razie książę, wpadaj tak często jak będziesz wstanie. - powiedziała Kiazu.
W tym momencie pośpiesznie podszedł do niej sługa ambasadora, który wręczył jej ciepłą kurtkę. Kiedy ona się ubierała to ze statku wyszła Diuna, Hachi i Otachi. Panowie pożegnali się z księciem „powitaniem” z Zekren mówiąc:
- To na razie księże, siemasz Anki.
- Witam, panowie o to kurtki dla was.
- Nara. - stwierdziła Diuna całując Volaure w policzek. Po czym przywitała się z Ankim podobnie jak Kiazu mówiąc radośnie – Hejka Anki.
Po tym słowach również założyła ciepłą kurtke. Nagle obie panie zaczęły piszczeć, a Hachi i Otachi zaczęli się śmiać.
- Co zimny śnieżek? - powiedział chichocząc Otachi.
- Zimne! - wrzeszczały obie.
- My jeden wy zero.- wtrącił Hachi.
W tym momencie obie zaczęły ich gonić rzucając w nich śnieżkami. Panowie uciekali i też w nich rzucali i tak rozkręciła się fantastyczna wojna na śnieżki. Reszta towarzystwa również się śmiała.
- Do zobaczenia Volaure. - powiedziała Rina przytulając się do księcia.
- Na razie Aniołku.
- Cześć Anki. Mogę zobaczyć Yuri?
- Miło Cię znowu zobaczyć, oczywiście jest w gabinecie Hetto wraz z kociakami i bardzo się stęskniła.
- Yey …czy mogę? - odparła radośnie.
- Jak najbardziej – odparł Anki z uśmiechem.
Po tych słowach dziewczyna pobiegła do pałacu. W tym samym czasie Kurai, żegnał się z Volaure. Początkowo pożegnał się z nim tak jak poprzednicy. Jednak książę przyciągnął go do siebie i po męsku przytulił na tak zwanego niedźwiedzia, mówiąc:
- Do zobaczenia Bracie.
- Na razie Bracie. - odparł Kurai przybijając z władca grabę.
Pożegnali się jak starzy dobrzy przyjaciele. Jak bracia jednej krwi. Następnie neczańczyk podszedł do ambasadora i podał mu rękę. Ankara uścisnął mu dłoń mówiąc:
- Witaj w „domu”. Widzę, że macie mi wiele do opowiedzenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz