„...
Burza ognia …. ”
Smocze
leże. Jest w nim trochę siana, ale prześwituje przez nie kamienna
posadzka. Na prawo od wejścia leży wielka sterta siana. Kronos
leżał na podłodze przykuty grubymi łańcuchami. Jeden potężny
łańcuch ma na szyi a drugi na prawej łapie. Takie rozwiązanie
bardzo krępuje ruchy. Kurai stał przed czarną bestią i głaskał
ją po pysku. Nagle do leża wpadł Volaure, złapał szybko Kurai'a
za ramie i mówiąc:
-
Milcz i zaufaj mi.
Rzucił
go w stertę siana stojąca przy wejściu. I tak obaj leżą na
sianie, neczańczyk na plecach a nad nim, okrakiem leżała tygrysia
furra. Volaure opierał się na prawym ręku, zasłaniając ty samym
swojego towarzysza. Oczy tygrysa były puste o żółtobiałym
zabawieniu. Po chwili Volaure nachylił się bardziej. Nie trzeba
było długo czekać aby ich usta stuknęły się. Tygrysia furra
zahamował się na chwilę i tylko na chwilę. Po chwili bardzo
namiętnie pocałował przyjaciela prosto w usta, zamykając przy tym
swoje oczy. Kurai natomiast leżał bez ruchu, z otwartymi oczami i
pozwalając mu na to wszystko. Minęła całkiem spora chwila jak
obydwaj zaczęli bić niesamowitym blaskiem. Oślepiająca jasność
spowiła całe smocze leże. Nagle rozległ się donośny krzyk:
-
Kapitanie, Kapitanie!
W
tym momencie światłość znikła a usta towarzyszów rozdzieliły
się.
-
Kapitanie, nie widziałeś może Kurai'a?
-Nie
widziałem. Spadaj stąd! - odpowiedział Volaure lekko się unosząc,
nadal z białymi oczami.
-
Ale...
-
POWIEDZIAŁEM ZJEZDZAJ STĄD! - Wykrzyknął groźnie i stanowczo
kapitan.
-
Stary widzisz, że kapitan jest teraz zajęty. Na pewno go nie
widział. - powiedział drugi strażnik.
Kiedy
obaj tylko znikli z pola widzenia, kapitan powrócił do tego co
robił przed chwilą. Tym razem pocałunek bym równie namiętny lecz
o wiele dłuższy. Światło powstałe przy nim było znacznie
jaśniejsze od poprzedniego. Po dłuższej chwili Volaure przestał,
przekręcił się przez prawe ramie, a następnie położył się na
plecach tuż obok Kurai'a mówiąc:
- ŁAŁ, to było mocne.
- ŁAŁ, to było mocne.
W
tym momencie neczańczyk usiadł, a Volaure powiedział:
-
Stary, nie wstawaj przez chwilę. Możesz mieć zawroty głowy. Wow,
jesteś pewien, że nie masz w rodzinie inkubów? Tego pocałunku na
pewno żaden inkub by się nie powstydził.
Po
chwili Kurai wstał i podał rękę towarzyszowi, aby pomóc mu
wstać, mówiąc:
-
Chyba nie to Cię do mnie sprowadza?
-
Oczywiście, że. Ścigają Cie, musisz się ukryć do czasu
następnej walki. Nie możemy tu dłużej zostać chodźmy do mnie,
tam nie będą Cię szukać.
************
Cała
arena jest teraz czarno-szara, gdyż jest nie niej gruba warstwa
zastygłej lawy. Jest w niej również masę dziur i wgłębień.
Zacięta walka pełna zniszczeń, ran i wszystkiego innego toczy się
już kilka godzin. Żaden z przeciwników nie ma zamiaru odpuścić.
Obydwa smoki nie maja już od dawna zbroi. Bestie są dodatkowo
rozdrażnione przez unoszący się zapach wszechobecnej krwi.
Darkaril ma kilka małych ran i siniaków, oraz parę nowych blizn,
pachnących jeszcze krwią. Jego smok Marada prawie stracił oko i ma
podrapane całe ciało, a z niektórych ran kapie delikatnie krew.
Ich przeciwnicy są w równie złym stanie. Kronos ma szramę po
lewej stronie szyi na całej jej długości, na szczęście rana nie
jest głęboka, oraz masę siniaków i drobnych zadrapań. Natomiast
Kurai ma masę drobnych ranek i zadrapań, oraz poważną ranę na
lewym boku, która bardzo boli i utrudnia niektóre ruchy. Walka z
sekundy na sekundę staje się coraz bardziej brutalna, a agresja
smoków zaskakuję czasem nawet i najwierniejszą publikę. Co prawda
Darkaril i Marada chcieli by być jeszcze bardziej brutalni ale ich
przeciwnicy nie dają się łatwo podejść. Mimo że walka toczy się
już od tak długiego czasu publiczność nadal dzielnie kibicuje
swoim faworytom.
************
-
Tak to było. Od tamtego czasu poluje aby skraść kolejny pocałunek
od niego. I tak przerodziło się w tą naszą niewinną zabawę. -
powiedział książę, szybko dodając. - Wiesz, wtedy byłem na
straszliwym głodzie. Dwa dni wcześniej złapał mnie głód jednak
nie miałem nawet chwili by go nasycić. Postawiłem jego dobro ponad
swoje. Heh … wtedy nie zamierzałem tego robić, chciałem jedynie
udawać, ale głód wygrał i nie mogłem się opanować. On musiał
o tym wiedzieć inaczej by mi nie pozwolił.
-
Pewnie masz racje., udało Ci się skraść później jeszcze
jakiegoś? - spytała spokojnie Rina.
-
Niestety nie, ale tamten pamiętam doskonale. Normalnie całe moje
ciało przeszły ciepłe ciarki, które miały własne ciarki. -
odpowiedział Volaure z uśmiechem.
-
Miłe wspomnienie?
-
O tak, ale spokojnie nie musisz się niczego obawiać, nas łączy
przyjaźń, w sumie jest dla mnie jak młodszy brat. Wtedy
potrzebowałem energii natychmiast i dostałem ją. Wspaniała,
sycącą, aksamitną i niezwykle smakowitą energie. Nigdy wcześniej
ani później takiej nie „jadłem”.
-
Niestety ja nie „żywię” się energią więc muszę wierzyć Ci
na słowo. Ciekawa sprawa z tym biseksualizmem …. większość
facetów by się strasznie obrzydziła na coś takiego … a Tobie to
nie robi najmniejszej różnicy …
-
Wiesz po prostu interesują mnie obie płcie i nie preferuje żadnej
konkretnej. A Tobie to przeszkadza?
-
Nie …. w sumie nie … nie ruszają mnie takie rzeczy … nie
odstrasza mnie to … i w pełni to akceptuję ….wiesz to nic złego
być biseksualistą ... a jeśli chodzi o Kurai'a to doskonale
rozumiem, że byłeś wtedy na straszliwym głodzie i inaczej nie
mogłeś wtedy już zdobyć energii … skoro On Ci na to pozwolił
to wszystko jest w porządku. - odarła Rina uśmiechając się
lekko.
-
Aniołku jesteś naprawdę wspaniała. I uwierz mi na słowo nie mam
zamiaru psuć tego co jest między Wami. - odpowiedział z wielkim
uśmiechem Volaure.
-
Dziękuję. Walka jeszcze trwa?
-
Tak, trwa. Obie drużyny walczą bardzo na serio.
-
Długo jakoś...
-
Wiesz Aniołku to jest finał, a on może trwać naprawdę bardzo
długo.
-
A mogę zobaczyć chociaż fragment?
-
Wybacz Aniołku, ale jeszcze nie teraz, przykro mi póki co nie
pokaże Ci walki.
-
No spoko. - odparła ze zrozumieniem rozczarowana Rina.
************
Wielkie ogniste meteory uderzają
raz po raz w ziemie. Obie drużyny manewrują wśród nich wykonując
wspaniałe akrobacje, jednocześnie atakując i unikając ataków
przeciwników. To co dzieje się na arenie przypomina taniec wojenny
ognia, elektryczności, lodu i ziemi przeplatany meteorami. Prawie
cała arena płonie wysokim ogniem, który raz naprzemiennie jest
gaszony przez wodę powstałą z lodu to podjudzany przez wiatr
wywołany przez latające smoki.
-
(
ta walka zaczyna mnie już porządnie wkurwiać.) TE
GÓWNIARZU NADZEDŁ TWÓJ KONIEC! - wrzasnął Darkaril wykonując
kolejny atak.
W tym momencie Marada wystrzelił
wielką ziemistą kulę, która nagle pochłonęła przeciwników.
Kiedy tylko zostali zamknięci w kuli Darkaril wystrzelił w nich
wielkim promieniem lawy. Nie minęła nawet chwila kiedy cała kula
była otoczona czerwoną płynna lawą.
- No to po wszystkim. I TO JA
WYGRAŁEM BUAHAHAHHAHA! DAWAĆ MI TU NAGRODE!
Nagle lawowa kula eksplodowała, a
po arenie rozeszła się para i wielki lodowy promień leciał w
kierunku ciemnofioletowej bestii. Darkaril osłonił go ognistą
zaporą. W tym momencie arena po raz kolejny została przysłonięta
przez parę i mglę, przez które nagle przebił się potężny
ognisty promień otoczony elektrycznością. W ostatniej chwili demon
wystrzelił swój ognisty promień. Kiedy tylko promienie zetknęły
się, to powstała wielka, potężna i oślepiająca eksplozja o
dużej sile rażenia. Fala uderzeniowa jaka przy tym powstała
zwaliła obu jeźdźców na ziemie. Obaj przetoczyli się praktycznie
bezładnie po ziemi. Lecąc Darkaril wystrzelił w kierunku rywali
wielka ognista kulę. Kurai w odpowiedzi wystrzelił wielką
elenktyczną kulę. Kiedy te dwie kule zetknęły się ze sobą to
powstała kolejna potężna eksplozja. W tym momencie Kronos osłonił
Kurai'a swoimi skrzydłami. Drugi wybuch spowodował iż fala
uderzeniowa zbierała swe żniwo ba arenie. Na szczęście nie
dostała się na trybuny, gdyż sędziowie otoczyli je bardzo mocną
barierą ochronną.
************
-
Hmmm... najbardziej niezwykły smok jakiego widziałam, był wielki i
złoty z
srebrnymi wąsami, rogami i grzbietem, który jakoby oplatał swym
wężowym ciałem księżyc. Jego łuski przepięknie błyszczały w
świetle pełni... Był wprost wspaniały … - opowiedziała z
zachwytem w głosie Rina.
- No no,widziałaś legendarnego
smoka dusz.
- Nawet nie wiedziałam, wiesz
szukałam o nim informacji w różnych książkach, jednak nic nie
znalazłam.... może Ty coś o nim wiesz?
- Szczerze Aniołku wiem o nim
tyle, że pokazuje się bardzo rzadko, symbolizuję równowagę,
nadzieje i szczerość i ponoć tym co go widzieli przynosi szczęście
i wiedzie do prawdziwej miłości. Po za tym wiem, że podczas
wielkiej wojny między białymi i czarnymi aniołami, zaatakowały go
wtedy białe anioły. Toczył z nimi zacięte boje. Myślałem, że
został przez nich wtedy zabity. Jednak jak widać udało mu się
uciec. Nie wiem czemu neczańska armia a nim walczyła tylko tyle
informacji o nim jest na Zekeren. Polecam przejrzeć neczańskie
podziemia i ukryte tam księgi. W bibliotece na Tochi Neko są
wszystkie księgi zakazane ze wszelkich zakątków. Wtedy dowiesz się
więcej.
- Hmm... kurcze zaintrygowałeś
mnie … dzięki za te informacje … o ile Kurai mnie wygra …
- Spokojnie Aniołku, nawet jak
nie to odzyskamy Cię w inny sposób zobaczysz. Posłuchaj Ani Kurai
a ni ja nie pozwolimy na to abyś dostała się w ręce tego brutala.
- Dziękuję … Volaure a Ty
jakiego najbardziej niezwykłego smoka widziałeś?
- Oj Aniołku widziałem setki
tysięcy smoków. A to podczas turniejów, a to podczas przebywania
na Tochi Neko, a to na innych wspaniałych smoczych legowiskach.
Widziałem je we wszelkich barwach i odcieniach oraz w przeróżnych
kształtach. Hmm... ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie.
Pamiętam, że kiedyś widziałem małą białą samiczkę smoka, nie
było w niej nic niezwykłego poza jej wspaniałymi oczami. Miała
ona oczy w kolorach tęczy, które sprawiały wrażenie pustych.
- ŁAŁ, musiały być
nadzwyczajne.
- Dokładnie, a na pewno bardzo
hipnotyzujące.
************
Dyszący demon trzymał swoja
wielką i potężną łapą swojego przeciwnika za gardło. Jego
wielka i masywna dłoń trzyma rywala tak mocno iż nie jest prawie
stanie oddychać. W tym samym czasie potężna ciemnofioletowa
bestia, która ryczała dysząc, stała prawą tylną łapą na
plecach drugiej bestii, wgniatając go w ziemię swoim całym
ciężarem. Jednocześnie ciągnął go za skrzydła tak jakby miał
je wyrwać. Czarna bestia przeraźliwie ryczała nie mogąc się
nawet szamotać. Tymczasem Darkarilowi zapłonęła lewa dłoń. W
tym momencie przybliżył swoją rękę do rany neczańczyka i zaczął
ją przypalać. Arenę spowiła woń palonego mięsa, a Kurai
straszliwie krzyczał z bólu, próbując rękami rozluźnić uścisk
wroga. Demon uśmiechnął się. Nagle srebrno-biało włosy chłopak
cały się za iskrzył. Wkrótce cały otoczył się elektrycznością
i atak przeszedł na przeciwnika. Olbrzym długo się opierał temu
atakowi. Jednak po chwili zwolnił uścisk,wrzasnął przeraźliwie,
a Kurai runął na ziemie. Kiedy tylko na niej wylądował to zaczął
łapczywie łapać powietrze, trzymając się za lewy bok.
************
- Mam wrażenie jakby tam stało
się coś złego … - stwierdziła przejętym głosem Rina.
Volaure zaciągnął się, po czym
spojrzał na nią i powiedział ze stoickim spokojem:
- Spokojnie Aniołku, wszystko
jest pod kontrolą.
- Mogę zobaczyć? - stwierdziła
idąc w kierunku wielkiego okna.
W tym momencie księże zagrodził
jej drogę, przerzucił ją przez lewe ramie, uważając aby jej nie
przypalić, a następnie udał się z nią w kierunku kuchni. Rina
początkowo kopała i wierzgała, po czym spróbowała połaskotać
go pod pachami. Jednak bez większego rezultatu. W tym momencie
księże powiedział:
- Niestety Aniołku nie mam
łaskotek. Masz ochotę coś zjeść?
Po tych słowach Rina oparła się
o jego plecy, podpierając prawą ręką swoją twarz oraz ze
zrezygnowaną miną i poddając się powiedziała:
- A w sumie nawet chętnie.
************
- PODDAJ SIĘ TY MELEPETO! -
wrzasnął nagle dyszący Darkaril. Po chwili dodając – Mam już
ochotę wyżyć się na nagrodzie. Po tylu godzinach zasłużyłem na
ostrą zabawę z nagrodą. Dopilnuję aby się darła głośniej od
całego Zekeren.
Kurai przez chwile stał zgięty
opierając się o kolna, jednak na te słowa się wyprostował. Jego
wierna bestia stała za nim osłaniając go przednią łapą. Po
chwili uspokoił się oddech neczańczyka, otoczyła go elektryczna
aura która z każda sekundą robiła się coraz większa. Nagle jego
oczy stały się żółte i wręcz puste, włosy uniosły się ku
górze, a jego energia urosła wręcz do niewyobrażalnie wielkich
rozmiarów. Nie minęła nawet chwila jak aura przybrała formę
wielkiego, wężowego elektrycznego smoka z dwoma wielkimi łapami.
Cała aura jest z wszelakich piorunów błyskawic i wyładowań w
kolorach żółci, pomarańczy, czerwieni, różu i fioletu. Kiedy
tylko aura przyjęła formę ostateczną, wytworzona bestia ryknęła
głośno i groźnie, aż zadrżała nie tylko arena, ale i trybuny.
Wkoło rozpętała się potężna burza z piorunami. Demon siedzący
na swojej bestii nie spodziewał się po przeciwniku czegoś takiego.
Jednak kiedy spojrzał Elektrycznemu smokowi w oczy również
przypuścił atak i tak na arenie trwała burza z piorunami i gradem
ognistych meteorów. Wręcz istna ognista burza. Smocza aura nie dała
się im jednak przebić ani do Kronosa, ano do Kurai'a. Nagle wielki
niematerialny smok wytworzył w paszczy ogromną elektryczną kule,
którą wystrzelił w przeciwników. Marada postawił ziemną zaporę,
która nie wytrzymała tego ataku. Tarcza rozpadając się na kawałki
otworzyła otwartą drogę do demona i jego bestii. Jak tylko poraził
ich prąd to nie byli wstanie wykonać już żadnego ruchu. Wtedy
wielka elektryczna bestia uderzyła w przeciwników. Praktycznie
wleciała w nich przybijając ich tym samym do ziemi, porażając ich
nadal elektrycznością. Cała arena rozbłysła oślepiającym
światłem. Po dłuższej chwili smok znikł a Kurai upadł na
kolana, opierając się rękami po ziemi i bardzo ciężko
oddychając. Jasność jeszcze przez jakiś czas przysłaniała całą
arenę. Kiedy tylko znikło wszystko stało się jasne. Darkaril i
Marada leżeli wbici w ziemie i się nie ruszali. Obaj byli
nieprzytomni pełni ran i szram ale na szczęście nadal byli żywi.
- Proszę Państwa walkę finałową
wygrywa KURAI i smok KRONOS!
Tłumy oszalały z radości.
Trybuny zaczęły skandować imiona zwycięzców. Nasi przyjaciele
będący wśród publiczności zaczęli szaleć z radości, krzycząc,
skacząc i głośno się śmiejąc.
************
Kronos podleciał do okien loży
księcia i przysiadł na jednym z reflektorów znajdujących się po
prawo od lustrzanej ściany. Tam otworzyło się wejście do komnaty.
Neczańczyk przeszedł ostrożnie po skrzydle przyjaciela i wszedł
do komnaty. Kiedy Rina go tylko zobaczyła to rzuciła mu się
radośnie na szyję, a on ją mocno objął, natomiast księże
stojący na lewo od nich palił tylko spokojnie papierosa i
obserwował. Po chwili Kurai ukląkł, a ona wraz z nim. Kiedy tylko
oboje oparli się kolanami na podłodze to ich usta połączyły się
w namiętnym pocałunku. Trwał on przez dłuższa chwilę. Po nim
ponownie ją przytulił. W tym momencie odezwał się władca:
- Nie chcę być złośliwy i nie
miły, ale moje kochane Aniołki cała publika czeka na nagrodę.
Nikt mu nic nie odpowiedział. Po
chwili jednak Kurai wstał wziął Rine na ręce i wyniósł ja z
komnaty. Tam dosiadł swojego wiernego smoka. Rinę posadził bokiem
przed sobą. Kiedy tylko usiedli Kronos wybił się w powietrze i
wleciał ponownie na arenę. Tłumy jeszcze bardziej oszalały. Po
kilku okrążeniach wygrana drużyna podleciała do barierek przy
jednym z wyjść. Czekało tam już na nich rodzeństwo Riny,
Bliźniaki i Ery. Otachi pomógł zejść siostrze ze smoka i mocno
ja przytulił, a zaraz za nim zrobiło to ich rodzeństwo. Widownia
nadal radośnie skandowała imiona zwycięzców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz