poniedziałek, 24 listopada 2014

Epizod 57


... Burza ognia …. ”

Smocze leże. Jest w nim trochę siana, ale prześwituje przez nie kamienna posadzka. Na prawo od wejścia leży wielka sterta siana. Kronos leżał na podłodze przykuty grubymi łańcuchami. Jeden potężny łańcuch ma na szyi a drugi na prawej łapie. Takie rozwiązanie bardzo krępuje ruchy. Kurai stał przed czarną bestią i głaskał ją po pysku. Nagle do leża wpadł Volaure, złapał szybko Kurai'a za ramie i mówiąc:
- Milcz i zaufaj mi.
Rzucił go w stertę siana stojąca przy wejściu. I tak obaj leżą na sianie, neczańczyk na plecach a nad nim, okrakiem leżała tygrysia furra. Volaure opierał się na prawym ręku, zasłaniając ty samym swojego towarzysza. Oczy tygrysa były puste o żółtobiałym zabawieniu. Po chwili Volaure nachylił się bardziej. Nie trzeba było długo czekać aby ich usta stuknęły się. Tygrysia furra zahamował się na chwilę i tylko na chwilę. Po chwili bardzo namiętnie pocałował przyjaciela prosto w usta, zamykając przy tym swoje oczy. Kurai natomiast leżał bez ruchu, z otwartymi oczami i pozwalając mu na to wszystko. Minęła całkiem spora chwila jak obydwaj zaczęli bić niesamowitym blaskiem. Oślepiająca jasność spowiła całe smocze leże. Nagle rozległ się donośny krzyk:
- Kapitanie, Kapitanie!
W tym momencie światłość znikła a usta towarzyszów rozdzieliły się.
- Kapitanie, nie widziałeś może Kurai'a?
-Nie widziałem. Spadaj stąd! - odpowiedział Volaure lekko się unosząc, nadal z białymi oczami.
- Ale...
- POWIEDZIAŁEM ZJEZDZAJ STĄD! - Wykrzyknął groźnie i stanowczo kapitan.
- Stary widzisz, że kapitan jest teraz zajęty. Na pewno go nie widział. - powiedział drugi strażnik.
Kiedy obaj tylko znikli z pola widzenia, kapitan powrócił do tego co robił przed chwilą. Tym razem pocałunek bym równie namiętny lecz o wiele dłuższy. Światło powstałe przy nim było znacznie jaśniejsze od poprzedniego. Po dłuższej chwili Volaure przestał, przekręcił się przez prawe ramie, a następnie położył się na plecach tuż obok Kurai'a mówiąc:
- ŁAŁ, to było mocne.
W tym momencie neczańczyk usiadł, a Volaure powiedział:
- Stary, nie wstawaj przez chwilę. Możesz mieć zawroty głowy. Wow, jesteś pewien, że nie masz w rodzinie inkubów? Tego pocałunku na pewno żaden inkub by się nie powstydził.
Po chwili Kurai wstał i podał rękę towarzyszowi, aby pomóc mu wstać, mówiąc:
- Chyba nie to Cię do mnie sprowadza?
- Oczywiście, że. Ścigają Cie, musisz się ukryć do czasu następnej walki. Nie możemy tu dłużej zostać chodźmy do mnie, tam nie będą Cię szukać.



************


Cała arena jest teraz czarno-szara, gdyż jest nie niej gruba warstwa zastygłej lawy. Jest w niej również masę dziur i wgłębień. Zacięta walka pełna zniszczeń, ran i wszystkiego innego toczy się już kilka godzin. Żaden z przeciwników nie ma zamiaru odpuścić. Obydwa smoki nie maja już od dawna zbroi. Bestie są dodatkowo rozdrażnione przez unoszący się zapach wszechobecnej krwi. Darkaril ma kilka małych ran i siniaków, oraz parę nowych blizn, pachnących jeszcze krwią. Jego smok Marada prawie stracił oko i ma podrapane całe ciało, a z niektórych ran kapie delikatnie krew. Ich przeciwnicy są w równie złym stanie. Kronos ma szramę po lewej stronie szyi na całej jej długości, na szczęście rana nie jest głęboka, oraz masę siniaków i drobnych zadrapań. Natomiast Kurai ma masę drobnych ranek i zadrapań, oraz poważną ranę na lewym boku, która bardzo boli i utrudnia niektóre ruchy. Walka z sekundy na sekundę staje się coraz bardziej brutalna, a agresja smoków zaskakuję czasem nawet i najwierniejszą publikę. Co prawda Darkaril i Marada chcieli by być jeszcze bardziej brutalni ale ich przeciwnicy nie dają się łatwo podejść. Mimo że walka toczy się już od tak długiego czasu publiczność nadal dzielnie kibicuje swoim faworytom.


************

- Tak to było. Od tamtego czasu poluje aby skraść kolejny pocałunek od niego. I tak przerodziło się w tą naszą niewinną zabawę. - powiedział książę, szybko dodając. - Wiesz, wtedy byłem na straszliwym głodzie. Dwa dni wcześniej złapał mnie głód jednak nie miałem nawet chwili by go nasycić. Postawiłem jego dobro ponad swoje. Heh … wtedy nie zamierzałem tego robić, chciałem jedynie udawać, ale głód wygrał i nie mogłem się opanować. On musiał o tym wiedzieć inaczej by mi nie pozwolił.
- Pewnie masz racje., udało Ci się skraść później jeszcze jakiegoś? - spytała spokojnie Rina.
- Niestety nie, ale tamten pamiętam doskonale. Normalnie całe moje ciało przeszły ciepłe ciarki, które miały własne ciarki. - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
- Miłe wspomnienie?
- O tak, ale spokojnie nie musisz się niczego obawiać, nas łączy przyjaźń, w sumie jest dla mnie jak młodszy brat. Wtedy potrzebowałem energii natychmiast i dostałem ją. Wspaniała, sycącą, aksamitną i niezwykle smakowitą energie. Nigdy wcześniej ani później takiej nie „jadłem”.
- Niestety ja nie „żywię” się energią więc muszę wierzyć Ci na słowo. Ciekawa sprawa z tym biseksualizmem …. większość facetów by się strasznie obrzydziła na coś takiego … a Tobie to nie robi najmniejszej różnicy …
- Wiesz po prostu interesują mnie obie płcie i nie preferuje żadnej konkretnej. A Tobie to przeszkadza?
- Nie …. w sumie nie … nie ruszają mnie takie rzeczy … nie odstrasza mnie to … i w pełni to akceptuję ….wiesz to nic złego być biseksualistą ... a jeśli chodzi o Kurai'a to doskonale rozumiem, że byłeś wtedy na straszliwym głodzie i inaczej nie mogłeś wtedy już zdobyć energii … skoro On Ci na to pozwolił to wszystko jest w porządku. - odarła Rina uśmiechając się lekko.
- Aniołku jesteś naprawdę wspaniała. I uwierz mi na słowo nie mam zamiaru psuć tego co jest między Wami. - odpowiedział z wielkim uśmiechem Volaure.
- Dziękuję. Walka jeszcze trwa?
- Tak, trwa. Obie drużyny walczą bardzo na serio.
- Długo jakoś...
- Wiesz Aniołku to jest finał, a on może trwać naprawdę bardzo długo.
- A mogę zobaczyć chociaż fragment?
- Wybacz Aniołku, ale jeszcze nie teraz, przykro mi póki co nie pokaże Ci walki.
- No spoko. - odparła ze zrozumieniem rozczarowana Rina.



************


Wielkie ogniste meteory uderzają raz po raz w ziemie. Obie drużyny manewrują wśród nich wykonując wspaniałe akrobacje, jednocześnie atakując i unikając ataków przeciwników. To co dzieje się na arenie przypomina taniec wojenny ognia, elektryczności, lodu i ziemi przeplatany meteorami. Prawie cała arena płonie wysokim ogniem, który raz naprzemiennie jest gaszony przez wodę powstałą z lodu to podjudzany przez wiatr wywołany przez latające smoki.
- ( ta walka zaczyna mnie już porządnie wkurwiać.) TE GÓWNIARZU NADZEDŁ TWÓJ KONIEC! - wrzasnął Darkaril wykonując kolejny atak.
W tym momencie Marada wystrzelił wielką ziemistą kulę, która nagle pochłonęła przeciwników. Kiedy tylko zostali zamknięci w kuli Darkaril wystrzelił w nich wielkim promieniem lawy. Nie minęła nawet chwila kiedy cała kula była otoczona czerwoną płynna lawą.
- No to po wszystkim. I TO JA WYGRAŁEM BUAHAHAHHAHA! DAWAĆ MI TU NAGRODE!
Nagle lawowa kula eksplodowała, a po arenie rozeszła się para i wielki lodowy promień leciał w kierunku ciemnofioletowej bestii. Darkaril osłonił go ognistą zaporą. W tym momencie arena po raz kolejny została przysłonięta przez parę i mglę, przez które nagle przebił się potężny ognisty promień otoczony elektrycznością. W ostatniej chwili demon wystrzelił swój ognisty promień. Kiedy tylko promienie zetknęły się, to powstała wielka, potężna i oślepiająca eksplozja o dużej sile rażenia. Fala uderzeniowa jaka przy tym powstała zwaliła obu jeźdźców na ziemie. Obaj przetoczyli się praktycznie bezładnie po ziemi. Lecąc Darkaril wystrzelił w kierunku rywali wielka ognista kulę. Kurai w odpowiedzi wystrzelił wielką elenktyczną kulę. Kiedy te dwie kule zetknęły się ze sobą to powstała kolejna potężna eksplozja. W tym momencie Kronos osłonił Kurai'a swoimi skrzydłami. Drugi wybuch spowodował iż fala uderzeniowa zbierała swe żniwo ba arenie. Na szczęście nie dostała się na trybuny, gdyż sędziowie otoczyli je bardzo mocną barierą ochronną.


************

- Hmmm... najbardziej niezwykły smok jakiego widziałam, był wielki i złoty z srebrnymi wąsami, rogami i grzbietem, który jakoby oplatał swym wężowym ciałem księżyc. Jego łuski przepięknie błyszczały w świetle pełni... Był wprost wspaniały … - opowiedziała z zachwytem w głosie Rina.
- No no,widziałaś legendarnego smoka dusz.
- Nawet nie wiedziałam, wiesz szukałam o nim informacji w różnych książkach, jednak nic nie znalazłam.... może Ty coś o nim wiesz?
- Szczerze Aniołku wiem o nim tyle, że pokazuje się bardzo rzadko, symbolizuję równowagę, nadzieje i szczerość i ponoć tym co go widzieli przynosi szczęście i wiedzie do prawdziwej miłości. Po za tym wiem, że podczas wielkiej wojny między białymi i czarnymi aniołami, zaatakowały go wtedy białe anioły. Toczył z nimi zacięte boje. Myślałem, że został przez nich wtedy zabity. Jednak jak widać udało mu się uciec. Nie wiem czemu neczańska armia a nim walczyła tylko tyle informacji o nim jest na Zekeren. Polecam przejrzeć neczańskie podziemia i ukryte tam księgi. W bibliotece na Tochi Neko są wszystkie księgi zakazane ze wszelkich zakątków. Wtedy dowiesz się więcej.
- Hmm... kurcze zaintrygowałeś mnie … dzięki za te informacje … o ile Kurai mnie wygra …
- Spokojnie Aniołku, nawet jak nie to odzyskamy Cię w inny sposób zobaczysz. Posłuchaj Ani Kurai a ni ja nie pozwolimy na to abyś dostała się w ręce tego brutala.
- Dziękuję … Volaure a Ty jakiego najbardziej niezwykłego smoka widziałeś?
- Oj Aniołku widziałem setki tysięcy smoków. A to podczas turniejów, a to podczas przebywania na Tochi Neko, a to na innych wspaniałych smoczych legowiskach. Widziałem je we wszelkich barwach i odcieniach oraz w przeróżnych kształtach. Hmm... ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Pamiętam, że kiedyś widziałem małą białą samiczkę smoka, nie było w niej nic niezwykłego poza jej wspaniałymi oczami. Miała ona oczy w kolorach tęczy, które sprawiały wrażenie pustych.
- ŁAŁ, musiały być nadzwyczajne.
- Dokładnie, a na pewno bardzo hipnotyzujące.


************

Dyszący demon trzymał swoja wielką i potężną łapą swojego przeciwnika za gardło. Jego wielka i masywna dłoń trzyma rywala tak mocno iż nie jest prawie stanie oddychać. W tym samym czasie potężna ciemnofioletowa bestia, która ryczała dysząc, stała prawą tylną łapą na plecach drugiej bestii, wgniatając go w ziemię swoim całym ciężarem. Jednocześnie ciągnął go za skrzydła tak jakby miał je wyrwać. Czarna bestia przeraźliwie ryczała nie mogąc się nawet szamotać. Tymczasem Darkarilowi zapłonęła lewa dłoń. W tym momencie przybliżył swoją rękę do rany neczańczyka i zaczął ją przypalać. Arenę spowiła woń palonego mięsa, a Kurai straszliwie krzyczał z bólu, próbując rękami rozluźnić uścisk wroga. Demon uśmiechnął się. Nagle srebrno-biało włosy chłopak cały się za iskrzył. Wkrótce cały otoczył się elektrycznością i atak przeszedł na przeciwnika. Olbrzym długo się opierał temu atakowi. Jednak po chwili zwolnił uścisk,wrzasnął przeraźliwie, a Kurai runął na ziemie. Kiedy tylko na niej wylądował to zaczął łapczywie łapać powietrze, trzymając się za lewy bok.


************

- Mam wrażenie jakby tam stało się coś złego … - stwierdziła przejętym głosem Rina.
Volaure zaciągnął się, po czym spojrzał na nią i powiedział ze stoickim spokojem:
- Spokojnie Aniołku, wszystko jest pod kontrolą.
- Mogę zobaczyć? - stwierdziła idąc w kierunku wielkiego okna.
W tym momencie księże zagrodził jej drogę, przerzucił ją przez lewe ramie, uważając aby jej nie przypalić, a następnie udał się z nią w kierunku kuchni. Rina początkowo kopała i wierzgała, po czym spróbowała połaskotać go pod pachami. Jednak bez większego rezultatu. W tym momencie księże powiedział:
- Niestety Aniołku nie mam łaskotek. Masz ochotę coś zjeść?
Po tych słowach Rina oparła się o jego plecy, podpierając prawą ręką swoją twarz oraz ze zrezygnowaną miną i poddając się powiedziała:
- A w sumie nawet chętnie.


************

- PODDAJ SIĘ TY MELEPETO! - wrzasnął nagle dyszący Darkaril. Po chwili dodając – Mam już ochotę wyżyć się na nagrodzie. Po tylu godzinach zasłużyłem na ostrą zabawę z nagrodą. Dopilnuję aby się darła głośniej od całego Zekeren.
Kurai przez chwile stał zgięty opierając się o kolna, jednak na te słowa się wyprostował. Jego wierna bestia stała za nim osłaniając go przednią łapą. Po chwili uspokoił się oddech neczańczyka, otoczyła go elektryczna aura która z każda sekundą robiła się coraz większa. Nagle jego oczy stały się żółte i wręcz puste, włosy uniosły się ku górze, a jego energia urosła wręcz do niewyobrażalnie wielkich rozmiarów. Nie minęła nawet chwila jak aura przybrała formę wielkiego, wężowego elektrycznego smoka z dwoma wielkimi łapami. Cała aura jest z wszelakich piorunów błyskawic i wyładowań w kolorach żółci, pomarańczy, czerwieni, różu i fioletu. Kiedy tylko aura przyjęła formę ostateczną, wytworzona bestia ryknęła głośno i groźnie, aż zadrżała nie tylko arena, ale i trybuny. Wkoło rozpętała się potężna burza z piorunami. Demon siedzący na swojej bestii nie spodziewał się po przeciwniku czegoś takiego. Jednak kiedy spojrzał Elektrycznemu smokowi w oczy również przypuścił atak i tak na arenie trwała burza z piorunami i gradem ognistych meteorów. Wręcz istna ognista burza. Smocza aura nie dała się im jednak przebić ani do Kronosa, ano do Kurai'a. Nagle wielki niematerialny smok wytworzył w paszczy ogromną elektryczną kule, którą wystrzelił w przeciwników. Marada postawił ziemną zaporę, która nie wytrzymała tego ataku. Tarcza rozpadając się na kawałki otworzyła otwartą drogę do demona i jego bestii. Jak tylko poraził ich prąd to nie byli wstanie wykonać już żadnego ruchu. Wtedy wielka elektryczna bestia uderzyła w przeciwników. Praktycznie wleciała w nich przybijając ich tym samym do ziemi, porażając ich nadal elektrycznością. Cała arena rozbłysła oślepiającym światłem. Po dłuższej chwili smok znikł a Kurai upadł na kolana, opierając się rękami po ziemi i bardzo ciężko oddychając. Jasność jeszcze przez jakiś czas przysłaniała całą arenę. Kiedy tylko znikło wszystko stało się jasne. Darkaril i Marada leżeli wbici w ziemie i się nie ruszali. Obaj byli nieprzytomni pełni ran i szram ale na szczęście nadal byli żywi.
- Proszę Państwa walkę finałową wygrywa KURAI i smok KRONOS!
Tłumy oszalały z radości. Trybuny zaczęły skandować imiona zwycięzców. Nasi przyjaciele będący wśród publiczności zaczęli szaleć z radości, krzycząc, skacząc i głośno się śmiejąc.


************

Kronos podleciał do okien loży księcia i przysiadł na jednym z reflektorów znajdujących się po prawo od lustrzanej ściany. Tam otworzyło się wejście do komnaty. Neczańczyk przeszedł ostrożnie po skrzydle przyjaciela i wszedł do komnaty. Kiedy Rina go tylko zobaczyła to rzuciła mu się radośnie na szyję, a on ją mocno objął, natomiast księże stojący na lewo od nich palił tylko spokojnie papierosa i obserwował. Po chwili Kurai ukląkł, a ona wraz z nim. Kiedy tylko oboje oparli się kolanami na podłodze to ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Trwał on przez dłuższa chwilę. Po nim ponownie ją przytulił. W tym momencie odezwał się władca:
- Nie chcę być złośliwy i nie miły, ale moje kochane Aniołki cała publika czeka na nagrodę.
Nikt mu nic nie odpowiedział. Po chwili jednak Kurai wstał wziął Rine na ręce i wyniósł ja z komnaty. Tam dosiadł swojego wiernego smoka. Rinę posadził bokiem przed sobą. Kiedy tylko usiedli Kronos wybił się w powietrze i wleciał ponownie na arenę. Tłumy jeszcze bardziej oszalały. Po kilku okrążeniach wygrana drużyna podleciała do barierek przy jednym z wyjść. Czekało tam już na nich rodzeństwo Riny, Bliźniaki i Ery. Otachi pomógł zejść siostrze ze smoka i mocno ja przytulił, a zaraz za nim zrobiło to ich rodzeństwo. Widownia nadal radośnie skandowała imiona zwycięzców.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz