niedziela, 5 maja 2024

EPIZOD 258

 

Qi’ra


Otachi i Rina, która czuje się trochę lepiej, przemykają wśród klatek. Mimo chodem otwierają wszystkie pod drodze, ale jednocześnie starają się szybko dotrzeć do miejsca zaznaczonego przez Księcia.
- Aniołku, jak się czujesz? - zapytał w końcu Volaure.
- Dziękuję, lepiej… - odpowiedziała pokornie Rina, a po chwili dod
ała: - Otachi o mnie dba.
-
Doskonale. - odpowiedział Książę, a następnie dodał z zaciekawieniem: - Daleko od punktu jesteście?
- Dochodzimy, ale już widzę, że tam są trzy klaki prakt
ycznie jedna na drugiej. - odpowiedział Otachi.
- Przebadajcie wszystkie. - odpowiedział Volaure.
- Tak jest. - odpowiedział Otachi.
W tym momencie neczanie podeszli do trzech dużych klatek. W każdej z nich są minimum 2 smoki i na pierwszy rzut oka widać, że w bardzo złym stanie, jednak są wstanie plus minus się poruszać.
- Co z straszny widok. - powiedziała z zaniepokojeniem Rina.
- Chodź uwolnimy je... - odpowiedział Otachi.
- Dobrze. - odpowiedziała Rina.


************



Generał zasiada w pomieszczeniu radiostacji i dalej podsłuchuje oddział. Od czasu do czasu wypełnia raporty, czy podejmuje inne bardzo ważne decyzje.

- Hmm… Książę powiadomił elitarne jednostki, które czekają na dobry moment do ataku, smoczy jeźdźcy dobrze zajmują demonicznych braci, smoki są ratowane … ale sytuacja ogółem wygląda źle… - zamyślił się generał. - Szala tam się nie przechyla na żadną, ze stron, jedyne co będą mieli mniej smoków, a my nadal żadnego. Oby tylko wyszli z tego żywi i to już będzie sukcesem…


************



Rina z Otachim, otworzyli już wszystkie klatki znajdujące się w wskanazym miejscu. W bardzo otępiały sposób i zataczając się wyszło z nich wyszło aż siedem smoków. Nikogo nie atakowały tylko powolnym krokiem co i rusz przewracając się odeszły. W tym momencie okazało się, że w dolnej klatce leży jeszcze jeden smok, który nie ma siły nawet wstać. W tych warunkach na te chwilę ciężko stwierdzić jakiego koloru jest leżący smok. To może być każdy ciemny kolor.
- Zajrzę do niego. - powiedziała Rina, z troską w głosie.
- Dobra, a ja zajrzę, na górę czy tam żaden nie został. - odpowiedział Otachi, wspinając się na klatki umieszczone wyżej.
Po chwili wodna neczanka powoli i ostrożnie podeszła do smoka i delikatnie go dotknęła. W międzyczasie jej oczy przyzwyczaiły się do półmroku, dzięki czemu zaczęła również doskonale widzieć.
- To Kronos. - powiedziała nagle zaskoczona Rina.
-
Kronos? - zapytał Rudy.
- W jakim jest stanie? - zapytał Kurai.
- Hmmm… bardzo ciężkim, ale myślę, że jestem wstanie go uleczyć. - odpowiedziała Rina.
- To działaj. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Halo, dzieciarnia, zadałem pytanie. - wtrącił się ponownie Rudy.
-
To Nasz znajomy smok. - odpowiedziała Kiazu.
- To Mój smok. - powiedział prawie w tym samym momencie Kurai.
- A...Aha … widzę, że będę miał dużo pytań jak wrócicie. - odparł Generał.
- Wiesz tyle ile trzeba, więcej nie potrzebujesz. - odpowiedział szorstko Kurai.
-
O tym akurat to ja decyduję. - odpowiedział Rudy, z wrednym uśmiechem, który dało się wyczuć z tonu wypowiedzi.
W międzyczasie wodna neczanka swoją magią leczenia, delikatnie muskając jego ciało zaczęła leczyć dość sporego czarnego smoka.

************



Na polu bitwy panuje swego rodzaju chaos. Elitarne jednostki strzelają, jednocześnie nie do końca uważają na przemykający się neczański oddział, jak i na jeźdźców smoków. Darkaril i Hei’an atakują wszystko co się rusza, siejąc przy tym terror. Nagle ktoś z elitarnych jednostek ognistą mocą trafił prosto w bak jednego z samochodów, należących do najemników. Nie trzeba było długo czekać aby powstała niszczycielska reakcja łańcuchowa. Potężne eksplozje jedna za drugą niszczyły samochody, klatki w pobliżu jak i każdego kto był w pobliżu. Powstała tak duża fala uderzeniowa, że nawet smoki będące w powietrzu się zachwiały, a cześć obozu stanęła w majestatycznych i niszczycielskich płomieniach.
Kurai osłonił się elektryczną tarczą aby nie dostać odłamkami niesionymi przez eksplozję, jednak mimo to był na tyle blisko eksplozji, że fala uderzeniowa porwała go. Wkrótce neczanin z ogromna siłą uderzył plecami w jedna z klatek , a następnie wleciał na niego stosunkowo nie wielki kolczasty smok. Tym samym kilka grubych i długich kolców bestii wbiło mu się w prawe udo, przebijając je aż do mięśni, dostarczając przy tym niesamowitego bólu, który Kurai, dzielnie zniósł.
W innej części smoczego obozu Diuna niesiona przez podmuch wywołany eksplozjami, zatrzymała się dopiero na boku dużego zielonego smoka, który mimo swoich rozmiarów ledwo był wstanie walczyć z podmuchem. Wielka bestia nieznacznie przesuwała się do tyłu, ale nie dawała się porwać. Natomiast Kiazu znajdująca się jeszcze w zasięgu straszliwego podmuchu, akurat była w środku jednej z większych klatek w której jeszcze znajdowały się dwa dorosłe smoki, i tylko dzięki temu nie została porwana.
Reszta neczańskiego oddziału, była już dostatecznie daleko aby podmuch wiatru złagodniał za nim nich dotarł.



************



- Ten zapach … dalej go czuję … coraz intensywniej …. musi być ze mną bardzo źle skoro coraz bardziej czuję burzę … zaraz to przyjemne ciepło … wspaniałe ciepło dodające mi sił … ja je znam …. to już nie mogą być omamy ...


************



Rina powoli i sprawnie leczy smoka który z każdą chwilą czuje się lepiej. Dziewczyna i bestia znajdują się w głębi klatki, a dodatkowo Ona siedzi tyłem do wejścia. Nagle dało usłyszeć się charakterystyczny brzdęk ostrza uderzającego o inne ostrze. Wodna neczanka gwałtownie zaprzestała leczenia i odwróciła się a jej oczom ukazał się jej brat uzbrojony w dwa wietrzne sejmitary. Jego ostrza krzyżują się z ostrzami przywódcy najemników. Ma On dwa szerokie miecze, już na pierwszy rzut okna różniące się wyglądem od ostrzy Otachiego. Po chwili Qi’ra odskoczył od wietrznego neczanina, który powiedział:
- Siostra działaj dalej.

- A tak … - odpowiedziała Rina odwracając się i powracając do leczenia smoka.
- Odwalcie się od tego smoka. - krzyknął nagle Qi’ra
- Nie ma takiej opcji … - odpowiedział Otachi z uśmiechem, zastawiając sobą wejście do klatki i przyjmując pozycję obronną.



************



Kiazu przemyka między klatkami, w których znajdują się uwięzione smoki i nie zaglądając zbytnio do środka, otwiera każdą po drodze. Porusza się z dala od jeszcze płonącej części obozu. Nagle ognista neczanka zobaczyła Diunę siedzą pod jedną z klatek. Jest delikatnie obolała i ma parę siniaków, ale te rany są zbyt błahe i nie są wymówką do lenienia się. Kiazu przewróciła oczami, ale nie skomentowała tego, gdyż jej uwagę przykuły odgłosy walki na miecze, które są tak charakterystyczne, że dało się je wyłapać spośród masy innych odgłosów.
- Ktoś z Was jest blisko walczących, że komunikacja to łapie? - Zapytała dociekliwie Kiazu.
- Ja nie. - odpowiedziała Diuna siedząca prawie obok.
-
Jestem blisko, walki. - odpowiedziała Rina.
-
Uważaj tam na siebie. - dodał Hachi.

- Gdzie jesteś? Przejdę się do Ciebie. - stwierdziła Kiazu.
- Koło zielonej kropki, ale to Otachi walczy… -
odpowiedziała Rina.
- COOOOOO!? - wrzasnęła Kiazu, a następnie dodała: - To ja tu wychodzę, z siebie aby nie wdać się w walkę i robię swoje, a ten sobie od walczy, a Diuna siedzi i nic nie robi!?
W tym momencie Diuna zdobiła, klasycznego facepalm i powiedziała:
- Dzięki …
- Diuna, dobrze Ci radzę, abyś się ruszyła. - stwierdził Generał.
- Tak,
tak … - odparła Diuna.

- DLACZEGO ON WALCZY A JA NIE MOGĘ!? - irytowała się Kiazu.
- Em… leczę Kronosa i przywódca najemników Nas zaatakował … i Otachi podjął z nim walkę …
- odpowiedziała pokornie Rina.

- Obrona to bezpośredni przymus podjęcia walki. - dodał chłodno Kurai.
- Taaa … ide tam. - odpowiedziała Kiazu.
-
Nie, masz swoje zdanie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- WIEM! - odpowiedziała stanowczo Kiazu, a następnie dodała: - ALE TO JA JESTEM OD WALK! O
na jest naszą podporą ... którą ja mam bronić!
- Siora, każde z Nas będzie jej bronić. Jak drużyna. - wtrącił Otachi.

- Kiazu, uspokój się. - powiedział chłodno Generał, po chwili dodał: - Świetnie wykonujesz swoje zadnie.
- Mówisz tak tylko po to abym się uspokoiła… - odpowiedziała Kiazu.
-
Mówię tak, bo tak jest. - kontynuował twardo Rudy.
W tym momencie Kiazu z dużą siłą uderzyła z pięści w jedna z pustych klatek i tym samym zrobiła w niej duże wgniecenie.
- Kiazu, wykonując nasze zadanie, też Nas chronisz. - wtrąciła pokornie Rina, a następnie dodała: - I to Nas wszystkich… im więcej smoków uwolnimy tym bardziej osłabimy naszego przeciwnika, a to da nam przewagę.
- No ok, masz racje. - odpowiedziała już spokojniej Kiazu.
- Szybko odpuściłaś. - dodała Diuna.
-
Diuna, bo zaraz ja się przejdę do Ciebie. - wtrącił Kurai.
- Yyyy… podziękuję. - odpowiedziała Diuna.
- Rudy, nie podejmę walki, chyba ze w obronie ALE jak wrócę to chce sparing z silnymi chłopakami z obozu. - powiedziała Kiazu szczerząc kły.
- Jest to do zrobienia - odpowiedział generał, a następnie dodał: - Aha i dopilnuj aby Diuna też wykonywała swoje zadanie.
- Tak jest! - odpowiedziała Kiazu.
- O nie … - marudziła Diuna.


************



Głęboki charakterystyczny brzdęk stali roznosi się po okolicy. Starcie na miecze między Otachim a Qi’ra dalej trwa. Panowie w efektowny sposób wymieniają ciosy. Obaj walczą dwoma ostrzami i robią to bardzo dynamicznie i zaciekle. Co prawda każdy z nich walczy w zupełnie innym stylu, ale walka jest bardzo płynna, rytmiczna i nie samowita. Śmigające i ścierające się ostrza, wręcz tańczą w tym melodyjnym boju. W ten kilkanaście pocisków z wodnej energii, jeden za drugim eksplodowało nad obozem, tworząc tym samym intensywny deszcz, który szybko ugasił palącą się część obozu.

- Świetnie, nie znoszę być mokry. - powiedział nagle przemoczony Qi’ra, odskakując od przeciwnika.
- Mi tam woda nie przeszkadza. - odpowiedział równie mokry Otachi szczerząc kły.

W tym momencie Qi’ra z impetem ruszył na przeciwnika i zamachnął się jednym ze swoich ostrzy. Otachi przyjął cios na jeden ze swoich sejmików, jednocześnie atakując drugim ostrzem, to ostrze nie o włos minęło tors przeciwnika, ale drugie ostrze przywódcy najemników dostało się brzucha wietrznego neczanina, pozostawiając na jego ciele nie zbyt głęboką ranę. Otachi jednak się tym nie przejął i wyprowadził kolejny szybki cios który tym razem rozciął policzek przeciwnika a dopiero potem został sprawowany przez ostrze. Po delikatnym odskoczeniu od siebie, panowie ponownie wrócili do szybkiej wymiany i parowania ciosów ostrzami.


************



Klatka, ze smokiem w środku, spowita jasnym i intensywnym blaskiem, oznajmiającym lecznie.
- Rina … - odezwał się nagle
gruby, ciężki, surowy i charyzmatyczny głos.
- Tak? . - odpowiedziała wodna neczanka, lecząc bestie a następnie dodała: - Już kończę…
- Świetnie. - odpowiedział smok wstając.
W tym momencie jasne światło zniknęło, czarny smok wyszedł z klatki, rozprostował swoje skrzyła i głośno ryknął. Tuż za nim wyszła Rina, która z uśmiechem delikatnie pogłaskała go po grzbicie.
- Obiecuje , ze każdy uratowany przez Was smok, stanie po Waszej stronie. - powiedział smok, a po chwili dodał: - dopilnuje tego!
- Dziękuję Ci. - powiedziała przyjaźnie Rina.
- A teraz … Czas się zabawić. - powiedział Kronos, wzbijając się w powietrze.
- CO WY RZEŚCIE NAROBILI! - Krzyknął Qi’ra walczący nieopodal z Otachim.
- Nic. - odpowiedział Otachi z wrednym uśmiechem.
- Debilu, nic nie rozumiesz, to jest czarny smok, on zaraz zabije nas wszystkich. - kontynuował Qi’ra.
- E tam … nie będzie tak źle. - odpowiedział Otachi, dalej się uśmiechając.
- Nawet nie wiecie jak niszczycielską siłę wypuściliście. - naciskał Qi’ra



************



Kuśtykający i przemoczony Kurai, powoli idzie przez obozów smoków, jednocześnie uwalniając kolejne smoki. Prawdopodobnie każdy krok sprawia mu ogromny ból, jednak zupełnie tego po nim nie widać, jedyne co rzuca się w oczy to to, że nie do końca staje na zranionej nodze i stara się stać na niej jak najkrócej jest to możliwe. Ma kolce smoka głęboko w bite w trzech miejscach , na udzie. Wyjęcie ich w tym momencie grozi nawet krwotokiem. Zresztą wyjęcie ich wcale nie uśmierzyło by przeszywającego i dogłębnego bólu. Nagle elektryczny neczanin głośno zagwizdał na palcach, a następnie odezwał się:
- Volaure, jesteś?
-
Jasne, co potrzebujesz? - zapytał od razu Volaure.
- Zabierz jeźdźców.
W tym momencie tuż obok Kurai’a wylądował Kronos w pełnej okazałości. Neczanin podszedł po jego lewej stronie a następnie oparł się o niego plecami, w taki sposób aby jak najbardziej odciążyć zranioną nogę.
-
Powiedziałbym, że to głupie ale czuje, że masz jakiś plan. - odpowiedział książę.
- Jak zabierzesz jeźdźców, niech elitarne jednostki zaatakują Madara w lewe oko, najlepiej wodna energia. - odpowiedział Kurai.
-
A Ty i Kronos zadbacie aby mieli ładną linie strzału?
- Dokładnie, niech dadzą znać jak będą gotowi.

- Z Reinga to samo?
- Taaa... tuż za prawe ucho, dowolna mocą… najlepiej w tym samym czasie. Tylko niech uderzą naprawdę mocno - odpowiedział Kurai.
- Jasna sprawa … Załatwię to, dam znać.
- odpowiedział Volaure.
- Zaraz Ty …
- Do roboty. - Odpowiedział chłodno Kurai, przerywając tym samym wypowiedz Kronosa i odwracając się przodem do niego, ale dalej opierając się o niego tylko, że dłonią. Jednocześnie starając się nie stawać na prawej nodze.



************



Starcie miedzy Qi’ra i Otachim nadal trwa. Obaj panowie wykonują szybkie, zwinne i sprawne ruchy. Doskonale widać, że onaj już nie raz walczyli dwoma ostrzami. Ich ruchy są precyzyjne, szybkie jak przepełnione pasją. Co ciekawe żaden z nich nie używa swojej mocy żywiołu, mierzą się jedynie na ostrza. Jednocześnie widać, że obu to zażarte starcie sprawia wiele satysfakcji.
- Te Młody. - stwierdził nagle delikatnie dysząc Qi’ra, stojący w oddali i gotowy do kolejnego ataku.
- Dzięki, potraktuje to jako komplement. - odparł Otachi szczerząc kły i również ciężko oddychając.
- I słusznie. - odparł Qi’ra.
Następnie przywódca najemników wykonał delikatny obrót i skocznym krokiem ruszył do kolejnego ataku na neczanina. Otachi delikatnie przesunął się w prawo i prawie idealnie sparował cios przeciwnika. Jednak ten wykonał kolejny obrót i z impetem wykonał kolejny szybki atak drugim ostrzem. Wietrzny neczanin dał radę obronić się również przed tym.







wtorek, 23 kwietnia 2024

EPIZOD 257

 

Łamacz smoczych kości”


Dwa ogromne smoki latają po terenie starcia z elitarnymi jednostkami. Oba doskonale ze sobą współpracują i chronią siebie nawzajem, a jednocześnie każdy z nich walczy solo ze swoim jeźdźcem. Elitarne jednostki trzymają ich stanowczo na dystans, lecz oba smoki stanowią dla nich nie lada wyzwanie, zwłaszcza, że jeszcze po obozie kręcą się najemnicy, którzy też zostali zmuszeni do bronienia się.


************


Dumny Hei’an zasiada na swoim ogromnym smoku i demonicznie się śmiejąc co i rusz atakując kogoś z elitarnych jednostek. W ten obok wielkiego smoka przeleciały dwa mniejsze smoki.
- Co do huja!? - spytał Hei’an rozglądając się.
- Ślepy? Przecież te gówniaki tam są! - odpowiedział Darkaril podlatując do brata i pokazując z pogardą na teren na którym są jeszcze elitarne jednostki.
- Wal się, ktoś wypuszcza nasze smoki.
- Mówiłem aby nie ufać tym gówno najemnikom. - odpowiedział Darkaril, a następnie rozejrzał się po obozie i dostrzegł kogoś przemykającego w neczańskim mundurze i z pogardą powiedział: - Patrz Marada, jakieś larwy się nam zagnieździły.


************



Hachi ukradkiem przemknął między klatkami. Nagle tuż zanim ziemia zaczęła się ruszać i wyrosła ogromna ziemna i kolczasta ściana. Zdecydowanie nikt nie chciałby się na to nadziać.
- Em … właśnie mnie zobaczyli… - powiedział Hachi.
- No to przestanie iść tak łatwo. - stwierdziła Diuna

- Uważaj Morada, też potrafi używać psychomocy - wtrącił chłodno Kurai.
- Dzięki Ziom, to pocieszające … - odpowiedział Hachi uchylając się od kolejnego ziemistego ataku, który był tuż obok niego.
- Wytrzymaj zaraz porobię za przynętę. - dodał chłodno Kurai.
- Stary bez smoka nie masz szans z nimi. - stwierdził Hachi.
- Nie zamierzam się z nim lać. - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin, a po chwili dodał: - Od bezpośredniego starcia są elitarne jednostki, niech się na coś przydadzą.
- Da radę ogarnąć kontakt z nimi?
-zapytała Diuna.
- Nasłuch elitarnych jednostek, należy tylko do Ambasadora Ankary. To Oni muszą odezwać się pierwsi. -
odpowiedział spokojnie Generał.
- Lipa… - odparła Diuna.


************



Nagle
rozległ się bardzo głośny gwizd, który jakby dochodził zewsząd. Niemczański oddział słyszy go jednocześnie w słuchawkach jak poza nimi. Ten przeszywający gwizd dotarł również do uszu antagonistów jak i uszu elitarnej jednostki, które zaprzestały strzelania z broni i walczą w bezpośrednim starciu z najemnikami. Ten niespodziewany dźwięk spowodował, że Darkarill zaniechał ataków na Hachiego i zaczął nerwowo szukać źródła gwizdu. W ten równie donośny gwizd powtórzył się,a oczom demona ukazał się młody chłopak, stojący na kamieniu, o biało-srebrnych włosach i złotym kolczykiem w lewym uchu, oraz oraz głębokich fioletowo różowo, granatowych oczach. Ubrany jest On w czarny T-shirt oraz granatowe jeansy.
- TO ZNOWU TY! - wrzasnął w końcu Darkaril, patrząc złowrogo w oczy Neczanina.

- Tęskniłeś? - odpowiedział spokojnie, i głośno Kurai.

- ZABIJE CIĘ TY NĘDZNA GNIDO! - kontynuował Darkaril, wystrzeliwując wielką ognistą kulę w kierunku elektrycznego neczanina.
- Powtarzasz się. - odpowiedział Kurai, bez większego trudu odskakując od ataku.

- TY GNOJU! - kontynuował Darkarill szarżując w kierunku elektrycznego necznina.
Kurai delikatnie się elektryzując stoi gotowy do odparcia ataku, a z każdą sekundą jeździec na swym wiernym smoku zbliżają się. W ten nagle tuż przed Marada pojawiła się biało niebieska smuga, a ogromny i z dezorientowany smok, który nie zdążył wyhamować i z impetem zarył o ziemie.



************


- C
hyba przyda Wam się pomoc. - odezwał się nagle znajomy głos w słuchawkach.
- MYO! - krzyknęli uradowani Hachi i Otachi.
- Później pokażę Wam zdjęcia mojego młodego!. - dodał kolejny znajomy głos.
- REX! - krzyknęła Kiazu.
- Halo, Halo proszę nie zapominać o mnie. - dodał kolejny znajomy głos.
-DETI! - ponownie ucieszyli się neczańscy bracia.
W tym momencie rozproszeni neczanie zobaczyli na niebie sześciu smoczych jeźdźców, w tym kilku bardzo dobrze znajomych. W ten zobaczyli pięknego białego smoka z niebieskimi skrzydłami, uszami i rogami na głowie. Z dwoma jeźdźcami na grzbiecie. Jeden z nich jeździec siedzi mu na karku Ma on blond włosy z czarnymi końcówkami, które sięgają trochę za uszy. Są one w młodzieńczym nie ładzie. Ma piękne szmaragdowo zielone oczy, które doskonale pasują do jego zielonego t-shirt i ciemno zielonych krótkich spodenek. Na szyi nosi wilczy kieł. Całość jego wyglądu dopełniało ciało pokryte szaro biało czarnym futerkiem, jest On furrą lemura katta. A tuż za nim zasiada Kurai.
- Eragros wygląda bardzo okazale! - skomplementował Hachi

- Dzięki. - odpowiedział z uśmiechem Myo.

- Dzieciaki, prezent z podrwieniami od Zekeren. - wtrącił z uśmiechem Volaure.

- Takie niespodzianki to ja lubię! - odpowiedziała Kiazu szczerząc kły.



************



Zebranie Rady Sojuszu nadal trwa i raczej szybko się nie skończy. Wszyscy władcy zasiadają przy długim sole i mają na nasłuchy tylko dowódcę elitarnych jednostek. Książę Zekeren dalej rozmawia ze swoich komnat.
- Panie Ambasadorze, przybyli kolejni władcy smoków. - powiedział nagle Major.
- Jest szansa aby wrócił nam obraz? - zapytał spokojnie Ankara.
-
Na te chwilę niestety nie. Po paru wyładowaniach w okolicy dobrze, że chociaż głos działa. Ambasadorze, mamy atakować te smoki co przyleciały? - dopytywał dowódca elitarnej jednostki.
- NIE! - krzyknął Volaure na następnie, spokojniej już dodał: - To jeźdźcy smoków, a nie władcy jak coś … i to moi ludzie, więc proszę o nie atakowanie ich.
- Majorze, przybyli jeźdźcy są po naszej stronie. - powiedział spokojnie Ankara.
- Tak jest. - odpowiedział Major.
- Po co posłałeś tam cywili? Marny z Ciebie dowódca. - narzekała Sansha.
- Po pierwsze, aby wyrównać szanse, nie potrzebują tam kolejnych oddziałów wojskowych tylko ludzi, którzy znają się na walkach smoków i umieją to wykorzystać, a tak się składa, że mam takich na podorędziu. - odpowiedział spokojnie Volaure.
- Widzimy, że to dobre zagranie. Odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu. - pochwalił Ashga.
- ALE TO CYWILE, co oni mogą? - kontynuowała Sansha.
- Droga królowo, więcej niż myślisz. Ot pomogą odnaleźć słabości smoków, z którymi mierzą się nasi ludzie. - odpowiedział spokojnie Volaure.
- Nasz syn, opowiadał, że Ci co walczą w turniejach walk smoków, są bardzo spostrzegawczy i zupełnie inaczej podchodzą do walk. - dodał Ashga, a następnie dopowiedział: - Myślimy, że oni wręcz myślą inaczej niż wojownik nie jeżdżący na smokach.
- Dokładnie tak jest. - odpowiedział Voluare z uśmiechem, a następnie pochwalił : - Twój Syn doskonale wie jak to wygląda



************


- STARCZY TEGO! - wrzasnął nagle Hei’an.
Jego przeszywający krzyk spowodował, że całe pole bitwy wręcz zamarło, a wszyscy obecni skupili wzrok na demonie i jego ogromnym smoku. W ten koło nich przeleciał spory czerwony smok, którego Hei’an gołymi rękami złapał jedną ręką za gardło a drugą za skrzydło. Bestia zaczęła się szamotać i piszczeć, jednak oprawca nie miał zamiaru go puścić. Nagle demon rozerwał młodego smoka. Na żywca i gołymi rękoma wyrwał mu skrzydło i rozerwał jego ciało na pół tak, że jego wnętrzności stały się widoczne. Przeraźliwy ryk smoka rozszedł się po okolicy i zmroził nie jedną krew w żyłach. W ten Hei’an w bardzo ostentacyjny, bardzo obrzydliwy sposób, na oczach wszystkich zaczął zjadać jeszcze ciepłe i przepełnione krwią, wnętrzności smoka. Wyrwał mu między innymi jeszcze bijące serce, jak i długie jelita, które wciągał jak makaron. Na samą myśl o tym nie jednej osobie przewróciło by się w żołądku, a co dopiero tym co to mieli nieprzyjemność widzieć.
- On to zrobił gołymi łapami. - stwierdziła z przerażeniem Diuna.
- Ale jak? - dodała z niedowierzaniem Kiazu.
W międzyczasie wszyscy będący na nasłuchu na kanale Zekeren usłyszeli odgłos wymiotów, który nagle został przerwany ciszą.
- Kto wyłączył łączność? I co to za dziwne dźwięki? - spytał Generał.
- Jak pytasz, aby ukarać to ja to zrobiłem. - odpowiedział Otachi stojący obok wymiotującej Riny, a po chwili dodał: - Rina, bardzo źle się poczuła po tym przedstawieniu, a ja wyłączyłem jej łączność aby oszczędzić reszcie tych dźwięków.
- Ok, a co tam się stało? - zapytał Rudy.
- Hei’an rozerwał żywego smoka i go zjada. - powiedział Hachi.
- Bardzo papuśny widok, szkoda ze nie widzisz… - dodała ironicznie Kiazu.
- Podziękuję. - odpowiedział Generał, a po chwili dodał: - Jak Rinie przejdzie niech włączy ponownie łączność.
- Tak, jest. - odpowiedział Otachi.
- Kurai, zielona kropka. - wtrącił nagle Volaure.
- Ziom, ja i Rina jesteśmy dużo bliżej niej. - odpowiedział Otachi.
- Niech oni idą. - dodał Kurai.
-
Skoro ten świr poluje na Niego, to lepiej aby nie udawał się w ważne punkty. - dodał Rudy.
- OK. - odpowiedział Volaure.
Nagle martwe i zakrwawione ciało smoka spadło z hukiem za jedną z otwartych klatek. Upadek spowodował, że resztki nie połamanych kości bestii, połamały się, a krew rozbryzgnęła się po okolicy. Następnie szkarłatna krew zaczęła delikatnie kapać na ziemię.


************



Walki na niebie zdecydowanie przyciągają uwagę, walczący jeźdźcy o mocach wszelakich, doskonale zajmują demonicznych braci, którzy mimo wszystko nie do końca się na nich skupiają. Te walki to zupełnie co innego w porównaniu z walkami na arenie. Zero zasad, zero przepisów i nikogo kto w razie potrzeby przerwał by walkę. Są zdani na siebie, jednak pomimo tego, że się nie odzywają to nie wchodzą sobie w drogę i działają jak dobrze naoliwiona maszyna. Cześć z walczących jest również ranna, jednak nie raz gorsze rany mieli już na arenie.

************



Książę dalej zasiada w swojej komnacie, robi jednocześnie wiele rzeczy naraz. Ma kolejne raporty, słucha neczańskiego oddziału, a jednocześnie bierze udział również w zebraniu władców. W pomieszczeniu co prawda panuje delikatny półmrok, ale księciu to nie przeszkadza.
-
Volaure, jesteś? - spytał Kurai.
- Jak Ty się odzywasz do Księcia?
- zganił Rudy.
- Spokojnie Generale, jesteśmy po imieniu. I On akurat może się tak do mnie zwracać.
- odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie dodał: - Co potrzebujesz?
- Elitarne jednostki, odrzucają połączenia od nas. Powiedz im, niech strzelają u Morada w lewe oko, a u
Reinga tuż za prawe ucho. - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Luz Ziom, postaram się im przekazać. - odpowiedział Volure.
-
Dodam, że warto tez obu strzelać ogon. - dodał Deti.
-
I niech nie podchodzą za blisko. - dopowiedział Rex.
-
Elitarnym jednostką nic nie powiedzą imiona smoków. - zauważył Rudy.
- Generale ważne, że ja rozumiem o którego smoka chodzi. Im przekaże wiadomość w bardziej zrozumiałym formacie. - odpowiedział Volaure zaciągając się.
W tle słychać odgłosy walki. Nagle dało się usłyszeć przenikliwy i charakterystyczny dźwięk łamania kości, który nieprzyjemnie przeszył uszy wszystkich obecnych.
-
A to co znowu? - spytał Generał.
-
Hei’an połamał i rozszarpał gołymi rękami kogoś z elitarnej jednostki. - stwierdził Hachi.
-
A potem dał go swojemu smokowi na pożarcie. - dodała Kiazu.
-
Widać jego ksywka „łamacz smoczych kości” nie wzięła się znikąd. - powiedział Rudy.
- Weź, nie jestem byle wypierdkiem, ale jak zabijał smoka to nawet mnie przeszły ciarki. - przyznała się Kiazu, a następnie dodała: - Co nie zmienia faktu, że zamiast uwalniać smoki to chciałabym się z nim zmierzyć.
-
Wolałbym, abyś grzecznie unikała walki póki to możliwe. - odpowiedział Rudy.
-
Tak, tak … - odpowiedziała Kiazu.
- Płomyczku, również wolnym abyś przeżyła i była rozsądna. - dodał Volure.
-
Oooo jak uroczo …
- odpowiedziała Kiazu, słodko wzdychając.