poniedziałek, 23 października 2017

Epizod 235


"Dziwne rzeczy
w twierdzy
"

Piękny i słoneczny ranek szybko nastał nad okrągłą masywną i wysoką twierdzą, która ma aż osiem, uzbrojonych wież strażniczych. Szara, delikatna, poranna mgła spowija i otula cały teren twierdzy. Neczanie musieli szybko spać aby dać radę wyspać się po ostatnim dniu. Jednak na ich nieszczęście pora wstawania w twierdzy jest wcześniejsza niż można by było się spodziewać. Tym samym zaspane neczańskie rodzeństwo, ubrane już w mundury, stoi na kamienno-piaszczystym podwórku należącym do twierdzy. Przed nimi stoi neczański Generał w pełnym oficerskim mundurze.
- Dobra dzieciaki, zaczynamy poranną zabawę. - stwierdził chłodno Rudy.
- A nie może to być później? - narzekała Diuna.
- Tu akurat się zgadzam Ziom, słońce dopiero co się obudziło... - dodał Hachi.
- Właśnie poranek jeszcze długi, więc czy nie możemy działać później? - dopowiedział Otachi.
- Nie, to najlepsza pora na zabawę. - odpowiedział Rudy obserwując uważnie neczan, a po chwili dodał: - Czas na Bieg góra dół.
- Bieg góra dół?- zaciekawiła się Kiazu.
- Tak, bieg góra dół... Otóż zaczynacie tutaj, a następnie biegniecie na sam dół, po czym tu wracacie. I takich okrążeń robicie 100, a potem dostaniecie kolejne zadania.
- Świetnie... jak nic … - narzekała Diuna.
- Nie marudzić bo zwiększę ilość okrążeń, a teraz ruszać się bo zamiennię Wasz poranek w koszmar! - powiedział twardo i chłodno Rudy.
Na te słowa, neczańskie rodzeństwo nie wiele myśląc ruszyło biegiem, trasą wyznaczoną przez swojego przełożonego.
- No chodźcie będzie mega zabawa! - powiedziała entuzjastycznie Kiazu.
- Pewnie zaraz będziecie się ścigać... - dodała Diuna.
- Kto pierwszy na dole, ten zgarnia ostatnią paczę ciastek! - wykrzyknął Hachi przyspieszając.
- To ja będę pierwszy! - dopowiedział Otachi, również przyśpieszając.
- A nie mówiłam... - wymamrotała Diuna przewracając oczami, a następnie dodała: - Ej! Te ciastka będą moje!
************


Neczański generał szybko i sprawnie przedostał się przez wąską klatkę schodową i zapukał do pierwszego pokoju przy schodach. Jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi, wiec złapał za klamkę i ją nacisnął. W tym momencie Rudy ze zdziwieniem stwierdził że drzwi są otwarte. Pierwsza rzecz jaką zauważył neczanin to niesamowity gorąc który buchnął zaraz, po otwarciu drzwi, a druga to masa porozrzucanych, plastikowych butelek. Zaciekawiony oficer pewnym krokiem wszedł do pokoju, i kiedy zobaczył Kurai'a, ubranego w same bokserki leżącego na łóżku, donośnie powiedział:
- Te śpiąca królewna wstajemy!
Na te słowa elektryczny neczanin nawet się nie poruszył, więc zaniepokojony Rudy podszedł do łóżka i powiedział:
- WSTAWAJ!
Tym razem Kurai, z twarzą która jednocześnie jest blada i czerwona, z trudem się podniósł się i usiadł na łóżku. Następnie elektryczny neczanin prze dłuższą chwilę trzymał się za głowę, aż w końcu spytał:
- Czego chcesz?
- Wiedzieć czy ruszysz się na poranny trening?
- Tak.. - odparł elektryczny neczanin, biorąc pełną butelkę wody i wypijając ją prawie do dna, a następnie po chwili dodał: - Już się ubieram.
- Powiedz mi … dorwałeś się do piwnicy i ją opróżniłeś?
- Nie, brałem tylko wodę... - odpowiedział elektryczny neczanin z trudem i nie pewnie wstając.
- Hmm... to czemu się trzęsiesz? Czyżby to były, aż takie dreszcze?
- Daj mi spokój.
Nagle elektryczny neczanin, robiąc krok, osunął się na ziemię, tracąc jednocześnie świadomość. Zaniepokojony Rudy szybko podszedł do niego i go dotknął. W tym momencie okazało się że Kurai nie dość, że się elektryzuje to jednocześnie jest straszliwie gorący. Tak naprawdę to można się poparzyć od samego przebywania blisko niego.
Nie wiele myśląc oficer wziął kołdrę zawinął w nią Kurai'a i przerzucił go przez lewę ramię i wyszedł z pomieszczenia.

************

Elektryzujący się Kurai leży w nietypowej maszynie, która nie dość że go schładza, zarówno powietrzem jak i kostkami lodu, które idealnie otaczają jego ciało i topią się jak oszalałe, to jeszcze monitoruje jego stan. W tym samym pomieszczeniu znajduje się neczański generał, oraz szpakowaty, stosunkowo niski mężczyzna ubrany w długi biały fartuch.
- Doktorze co z nim? - spytał nagle chłodno Rudy obserwując elektrycznego neczanina.
- Zastanawiam się, jak On w ogóle, jeszcze żyje... ma tak wysoką temperaturę, że w życiu takiej nie widziałem.
- Został otruty przez przeciwnika.
- Rozumiem, niektóre trucizny robią z organizmu miazgę.
- Owszem.
- I tak jestem pod wrażeniem. Hmmm... Podam mu antybiotyk, coś na wzmocnie i kroplówkę, jednak przede wszystkim trzeba mu zbić tą gorączkę.
- To proszę działać.
- Postaram się, jednak to wcale nie będzie łatwe, maszyna nie nadążą z schłodzeniem, a te wyładowania są bolesne.
- Doktorze, to pan tu jest od leczenia, więc proszę się tym zająć, bo nie chciałbym panu narobić wstydu.
- Tak jest... jednak klasyczne podanie mu leków jest niemożliwe...- odpowiedział niepewnie lekarz.
- Jak to niemożliwe? - zdziwił się generał.
Na te słowa lekarz poszedł do biurka, wyjął z niego sterylnie zapakowany welfron i podszedł do Kurai'a. Następnie medyk przy generale rozpakował torebkę i dotknął elektrycznego neczanina. Niewielkie wyładowania towarzyszące mu na całym ciele nabrały na sile, jednak kiedy lekarz chciał wbić igłę w żyłę pioruny zaczęły szaleć i z dużą mocą uderzać w co popadnie. Jeden piorun trafił nawet w lampę, inny w ścianę. Dopiero kiedy medyk odsunął się od Kurai'a to wyładowania uspokoiły się.
- Panie generale jak pan sam widzi to ciężki pacjent. - powiedział lekarz wyrzucając welfron do kosza.
- Myśli Pan, że jest przytomny?
- Nie ma szans aby teraz był świadomy z tego co się dzieje. Widzi Pan, Panie generale wysoka gorączka działa też na nasze moce i przy tej naprawdę wysokiej one tez szaleją.

************

Neczańskie rodzeństwo, jest już trochę zmęczone, ale przed chwilą skończyli swoje uciążliwe bieganie. Jednak kiedy tylko zdążyli usiąść na ziemi, to generał, trzymający w ręku półtora litrową butelkę wody, wyszedł z twierdzy i stanowczo powiedział:
- Dobra rozgrzewkę macie już za sobą, to teraz …
- Aż się boje … - wtrąciła Diuna.
- Zapraszam Was na śniadanie. - kontynuował dość przyjaźnie Rudy.
- YAY! - wykrzyknęli radośnie neczanie.
- Rudy... przepraszam... ale czy wiesz może gdzie jest Kurai? - spytała nagle pokornie Rina.
- W nocy dostaliśmy informację, że jakiś smok jest w okolicy i Kurai poszedł to sprawdzić. - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Rozumiem. - odparła Rina.
- Szkoda, że nas nie zabrał ze sobą. - wtrąciła Kiazu.
- Właśnie to mogłaby być fajna przygoda! - dodał Otachi.
- A Wasze gadulstwo ściągnęło by na was kłopoty. - odparł Rudy na następnie dodał: - Sam sobie doskonale poradzi, a Wam dobrze radzę idźcie na śniadanie, bo zaraz zmienię zdanie.
- Spoko Ziom już idziemy. - odpowiedział Hachi.
Kiedy neczańskie rodzeństwo prawie weszło do twierdzy, zadzwonił telefon oficera. Rudy szybko odebrał telefon, mówiąc:
- Czego?
-
Panie Generale proszę natychmiast przyjść.
Po tym zdaniu połączenie zostało zerwane. Generał westchnął, powiedział pod nosem:
- To będzie długi dzień...
A następnie również wszedł do twierdzy.


************

Na białym, surowym, wąskim korytarzu stoi poddenerwowany lekarz, do którego wkrótce podszedł neczański generał, pytając:
- Doktorze co się dzieje?
- Proszę tam nie wchodzić! Gabinet został doszczętnie zniszczony! - odparł przerażony lekarz.
Rudy nie wiele myśląc gwałtownie otworzył drzwi do gabinetu. W tym momencie oczom generała ukazał się zniszczone pomieszczenie. Wszystkie urządzenia elektryczne są popsute, iskrzące i bardzo naelektryzowane oraz spalone. W sumie całe pomieszczenie wygląda tak jakby piorun wpadł do pomieszczenia i wszystko zniszczył. W tym chaosie do którego strach wejść na jedynej jeszcze działającej maszynie siedzi Kurai. Neczanin zasiada na jej brzegu z spuszczonymi nogami i trzyma się za głowę, jednocześnie opierając łokcie o swoje kolana.
- Chcesz wodę? - spytał Rudy ostrożnie podchodząc do towarzysza.
- Tak... - odpowiedział chłodno Kurai.
W tym momencie generał ostrożnie wręczył mu wodę. Elektryczny neczanin w mgnieniu oka wypił cała butelkę i spytał:
- Czy mogę już iść?
- O nie, najpierw musimy porozmawiać. - odpowiedział chłodno Rudy, a następnie dodał: - Co tu się wyprawia?
- Domyślam się, że to moje „dzieło” jednak nie zrobiłem tego świadomie.
- Wiesz byłeś w takim stanie, że lekarz zastanawiał się jakim cudem w ogóle żyjesz.
- Miałem tylko gorączkę...
- Tak, byłeś tylko gorącym wulkanem.
- Heh … oni wiedzą?
- Nie, powiedziałem im że poszedłeś sprawdzić informacje o smoku w okolicy, ale jeśli nie będziesz grzecznie rozmawiał to wszystko im powiem.
- Zwisa mi to.
- Wiem, jednak i tak bądź łaskaw ze mną rozmawiać. - odparł Rudy, a po chwili dodał: - A teraz opowiadaj.
- Heh … skoro już musisz wiedzieć, to już w samochodzie skakała mi temperatura... wieczorem zaczęło mnie suszyć, a głowa prawie mi wybuchła, za to resztę pamiętam już jak przez mgłę.
- To resztę opowiem ja, zaspałeś na bieganie, zemdlałeś i byłeś gorący jak wulkan. Tym sposobem trafiłeś tutaj i z powodu gorączki zdemolowałeś to pomieszczenie.
- Zdarza się. - odpowiedział chłodno Kurai wstając.
- Eh … za nim pójdziesz dalej lekarz Cie zbada. - powiedział Rudy, a następnie donośnym głosem zaprosił medyka do pomieszczenia: - Doktorze, zapraszam.

************


Przy kamiennym, sporym i masywnym stole zasiada neczańskie rodzeństwo oraz Yorokobi z Arishim na kolanach. Tym samym przy stole są jeszcze cztery miejsca wolne, które są w pełni nakryte. Wszyscy obecni zajadają się skromnym, ale aromatycznym śniadaniem. Są dostępne płatki i ciepłe mleko, jajka w koszulkach, ugotowane parówki, usmażony boczek, wędliny, sery, dżemy, szparagi, rożne sosy oraz świeże pieczywo. Każdy jest wstanie znaleźć sobie coś dobrego na śniadanie, które nie przeszkadza w rozmowach.
- I jak się Wam spało? -spytała w końcu Yorokobi.
- Dobrze, chociaż strasznie krótko. - odpowiedziała Diuna.
- Weź mi nic nie mów, z jakiegoś powodu Arishi budził się co godzinę i obudził się w nim taki niesamowity łakomczuch jak nigdy. - powiedziała Yorokobi, dając synowi przylepkę od jasnego chleba.
- Za to Hachi tak chrapał, ze przez ściany to słyszałam. - dodała Kiazu.
- Ej, ja nigdy nie chrapię. - odparł Hachi.
- Tym razem jednak chrapałeś. - powiedziała Kiazu.
- Sory, Bro ale Kiazu ma rację, chrapałeś jak dzik. - dodał Otachi.
- I to bieganie z rana … - dopowiedziała Diuna.
- Bieganie mogę wyjaśnić, Rudy stwierdził, że przed czekająca Was jazdą trochę ruchu Wam nie zaszkodzi. - odpowiedziała Yorokobi.
- Ciekawe zachowanie jak na niego. - odparła Kiazu.
- Właśnie, zwykle każe nam biegać za karę... - dodał Otachi.
- Hmmm... Jak widać dziwne rzeczy się tu dzieją. - skwitowała Diuna.

************

- To zaskakujące! System pokazuje, że w jego ciele nie ma już trucizny, a on sam ma zaledwie 37,8 stopnia! - stwierdził zaskoczony lekarz kończąc badanie.
- Czyli może wrócić do swoich zajęć? - spytał dociekliwie generał.
- Jak najbardziej. W tym tempie za jakąś godzinę powinien być już normalny. - odparł doktor.
- To mogę do nich wrócić? - spytał chłodno Kurai.
- Za pozwoleniem Panie generale, dobrze by było aby pacjent wziął jeszcze kilka witamin i coś na wzmocnienie. - odpowiedział lekarz.
- Słyszałeś? - spytał chłodno Generał.
- Słyszałem i nie potrzebuję tego, zaraz wszystko będzie ok. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie wyszedł z pokoju.
- Panie generale, naprawdę dobrze by było aby je wziął. Ja rozumiem, że on ma organizm nie do zdarcia, ale dla jego dobra powinien to wziąć. - powiedział zaniepokojony lekarz.
- Spokojnie doktorze, spokojnie. - odpowiedział Rudy.

************


Po śniadaniu i dłuższej chwili odpoczynku, Rudy ponownie wezwał neczańskie rodzeństwo do siebie. Tym samy wojskowi ponownie stoją przed wejściem do twierdzy. Jednak teraz znajduje się tam również Yorokobi, która pilnuje raczkującego syna, który z dziecięcą ciekawością zwiedza teren przed wejściem do budynku.
- Dobrze pobiegaliście, zjedliście śniadanie więc czas ponownie się Wami zając. - powiedział spokojnie Rudy.
- Mamy się bać? - spytała dociekliwie Diuna.
- Nie, no chyba, że boicie się igieł. - odpowiedział spokojnie Generał.
- Igieł? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Tak igieł, macie przyjąć obowiązkową dawkę witamin. - zarządził Rudy.
- E to luz Ziom. - odparł Hachi.
- Tyle da się zrobić. - dodała Diuna.
- Świetnie, w takim układzie zapraszam, idźcie na trzecie piętro wschodnimi schodami i tam jest „lecznica” i za godzinę, tam się spotkamy. - odpowiedział oficer.
- A Ty czemu nie idziesz z nami? - spytała Kiazu.
- Pewnie będzie zajmował się żoną. - dodała Diuna.
- Ja mam coś do załatwienia z Riną, więc Rina zapraszam ze mną do mojego gabinetu. - odpowiedział Rudy.
- Jak sobie życzysz... - odpowiedziała pokornie dziewczyna.
- No ładnie... będzie ochrzan... - stwierdziła Diuna.
Po tych słowach generał i wodna, neczanka weszli do budynku, a Hachi powiedział:
- Obstawiam prędzej, że te całe witaminy to wymysł Królowej, a tu zapewne nie ma rządnego medyka.
- Więc pewnie to ona się nami zajmie. - dodał Otachi.
- W sumie to by miało nawet sens. - odparła Diuna.