DZISIAJ PRAGNĘ WAM ŻYCZYĆ NADZIEI, WŁASNEGO CUDOWNEGO SKRAWKA NIEBA, ZADUMY NAD PŁOMIENIEM ISKRZĄCEJ SIĘ ŚWIECY, FILIŻANKI DOBREJ, AROMATYCZNEJ I PACHNĄCEJ KAWY … EWENTUALNIE KUBKA WSPANIAŁEJ, ESENCJALNEJ HERBATY … PIĘKNEJ POEZJI, PIESZCZĄCEJ ZMYSŁY MUZYKI, RADOSNYCH I POGODNYCH ŚWIĄT ZIMOWYCH, BŁOGIEGO ODPOCZYNKU, ZWOLNIENIA ZMĘCZONEGO ODDECHU. … NABRANIA DYSTANSU DO OTACZAJĄCEGO NAS SZALONEGO ŚWIATA …WSPANIAŁYCH CHWIL PRZY ROZISKRZONYCH KOLENDACH, RADOSNYM ŚMIECHEM I CUDOWNYMI WSPOMNIENIAMI … TEGO WSZYSTKIEGO I JESZCZE WIĘCEJ … ORAZ WSPANIAŁYCH ŚWIĄT W RODZINNYM GRONIE ŻYCZY KIRCIA Z RODZINĄ :*
Witaj Przybyszu, właśnie trafiłeś do nowego świata,w którym możesz odnaleźć wspaniałe przygody, dobrą zabawę i wiele przeróżnych emocji. Pragnę Ci przedstawić Kurai'a i jego piątkę towarzyszy Hachiego, Kiazu, Diunę, Rinę i Otachiego. Ich życie jest pełne wspaniałych przygód, niezwykłych stworzeń i niewiarygodnych walk, a wszystkiemu towarzyszą majestatyczne smoki. Otworzyłam przed Tobą właśnie mój niezwykły świat, proszę rozgość się w nim i baw się dobrze. :)
czwartek, 24 grudnia 2015
Merry Xmas :)
DZISIAJ PRAGNĘ WAM ŻYCZYĆ NADZIEI, WŁASNEGO CUDOWNEGO SKRAWKA NIEBA, ZADUMY NAD PŁOMIENIEM ISKRZĄCEJ SIĘ ŚWIECY, FILIŻANKI DOBREJ, AROMATYCZNEJ I PACHNĄCEJ KAWY … EWENTUALNIE KUBKA WSPANIAŁEJ, ESENCJALNEJ HERBATY … PIĘKNEJ POEZJI, PIESZCZĄCEJ ZMYSŁY MUZYKI, RADOSNYCH I POGODNYCH ŚWIĄT ZIMOWYCH, BŁOGIEGO ODPOCZYNKU, ZWOLNIENIA ZMĘCZONEGO ODDECHU. … NABRANIA DYSTANSU DO OTACZAJĄCEGO NAS SZALONEGO ŚWIATA …WSPANIAŁYCH CHWIL PRZY ROZISKRZONYCH KOLENDACH, RADOSNYM ŚMIECHEM I CUDOWNYMI WSPOMNIENIAMI … TEGO WSZYSTKIEGO I JESZCZE WIĘCEJ … ORAZ WSPANIAŁYCH ŚWIĄT W RODZINNYM GRONIE ŻYCZY KIRCIA Z RODZINĄ :*
czwartek, 17 grudnia 2015
Epizod 182
"...
Biegnij ...
nie możesz się zatrzymać! ... "
Stosunkowo
nie wielka, zielono- niebieska jaskinia, oświetlona jedynie przez
kilka świec. Jednak to w zupełności wystarcza, aby podziwiać to
wspaniałe pomieszczenie z niewielkim wodnym jeziorkiem. Przyjemny
chłodny wiaterek, orzeźwia i dostarcza świeżego powietrza. To
niezwykłe i wspaniałe miejsce, od którego aż bije spokojem i
tajemnicą, dzisiaj będzie pomieszczeniem noclegowym naszych
bohaterów.
-
Wow ... co za wspaniałe miejsce ... - podziwiała Rina robiąc
zdjęcia.
-
Niezłe luksusy ... - pochwaliła z podziwem Kiazu.
-
Świetne miejsce ... - dodała Diuna.
-
To co Ziom rozbijamy namioty czy same śpiwory? - spytał Otachi.
-
Mi to obojętne, ale pierwsze co ja idę się wykąpać. - odparła
Kiazu, a następnie dodała: - To co która idzie ze mną?
-
To oczywiste, że obie ... - stwierdziła Diuna, idąc za siostrą.
-
Rina idziesz? - spytała Kiazu.
-
Tak... już idę ... odłożę aparat i rzeczy i przyjdę. -
odpowiedziała spokojnie Rina.
-
Śpiwory starczą. - stwierdził chłodno Kurai, po czym dodał: -
Hachi, wydziel tam część prywatną
-
Spoko ziom. - odparł Hachi i energicznie tupnął nogą. W tym
momencie nie zaraz przy jeziorku wyrosła ogromna błękitna ściana,
sięgająca na 3/4 wysokości groty.
Ziemny
neczanin zrobił to w samą porę gdyż Kiazu zaczęła się już
rozbierać i szykować się do zmycia z siebie tego potwornego syfu
który znajdował się na jej ciele.
-
Świetne wyczucie Bro! - pochwalił Otachi.
-
Jasna sprawa Ziom. - dodał radośnie Hachi.
-
Pomóc Wam? - spytała pokornie Rina.
-
Luz, idź i baw się dobrze ... - stwierdził Otachi.
Na
te słowa wodna neczanka, odstawiła swoje rzezy,wzięła ręczniki i
piżamy, a następnie odprowadzana wzrokiem chłopaków, poszła nad
jeziorko kąpielowe.
************
Minęło trochę czasu i Kiazu zdążyła już z siebie zmyć odór, swąd i brud. Obecnie nagie neczanki relaksują się w aksamitnej wodzie, która samoistnie oczyściła się zaraz po kąpieli i teraz to cudowne magiczne źródło spełnia rolę kojącego i pełnego bąbelków jakuzzi.
-
Ah ... tego było mi trzeba ... - stwierdziła rozpływająca się
Kiazu.
-
To jest życie ... - dodała Diuna, a następnie dodała: -
Słuchajcie co sądzicie o tej całej Inci?
-
Ma zajebistą figurę ... oraz świetną maskę rozrywkowości i
kokieteryjności. - odparła Kiazu.
-
E tam, jest tylko trochę złośliwa... ja tam nawet ja polubiłam. -
stwierdziła Diuna.
-
Mnie ona strasznie wkurza ... - stwierdziła Kiazu, a następnie
spytała: - Rina a Ty co o niej myślisz?
-
Hmm.. nie do końca jej ufam ... jednak... mam wrażenie, że mimo
wszystko jeszcze nie pokazała nam jeszcze prawdziwej siebie ...
chociaż sądzę że ta druga maska jest bliska prawdy mimo, że nie
pokazała nam jeszcze całej siebie ... - odpowiedziała spokojnie
Rina.
-
W sumie coś w tym może być ... - stwierdziła Kiazu.
-
Phi... bezpodstawnie się jej czepiacie .. to fajna dziewczyna ... -
dodała Diuna, a następnie dopowiedziała: - Macie złą opinie o
niej, bo Ty jesteś zazdrosna, że to jego była i nie masz z nią
szans ... A Ty nie masz poczucia humoru ...
-
Nie je...
-
Oj głupoty gadasz. - wtrąciła Kiazu, przerywając wypowiedź Riny,
a następnie dodała: - Słuchaj, to Inci nie dorasta Rinie do pięt
i może się czuć się zagrożona ... Rina ma w sobie znaczniej
więcej chociażby dobra niż ona ...
-
I co z tego? - spytała Diuna.
-
To z tego, że gdyby nie liczyło się coś więcej a liczył się
tylko sexi oszałamiający wygląd i duże balony to Kurai byłby ze
mną, a nie z nią . - odpowiedziała spokojnie i pewnie Kiazu,
obejmując lekko zarumienioną wodną neczankę.
-
No dobra ... punkt dla Ciebie ...ale Twoje co z Twoimi uprzedzeniami?
- spytała Diuna.
-
Inci cały wieczór dokuczała Kiazu ... - stwierdziła pokornie
Rina.
-
To też, ale jeszcze kłamała i ogólnie jej styl bycia działa mi
na nerwy. - dodała Kiazu.
-
Ja też i jakoś mnie nie nienawidzisz ... - odparła Diuna.
-
Bo Ty jesteś spoko ... i umiesz zapomnieć o złośliwościach, a
ona tak nie bardzo - stwierdziła Kiazu.
-
Uważasz, że jestem gorsza od niej? - spytała Diuna.
-
Nie tego nie powiedziałam .. - odparła Kiazu.
Jednak
obrażona Diuna już jej nie bardzo słuchała, jedynie wyszła z
wody i szybko zaczęła się ubierać.
-
No weź ... zostań ... - stwierdziła Kiazu.
-
Nie ... - odparła Diuna wychodząc.
-
Spokojnie rano nie będzie o tym pamiętać ... - wtrąciła
nieśmiało Rina.
-
Wiem wiem ... ale tym sposobem nie będzie zazdrosna. - stwierdziła
Kiazu z uśmiechem.
-
Zazdrosna o co? - spytała z dziwieniem Rina.
-
O mizianie! - odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Bo po
miziasz mnie prawda?
-
Tak, mogę po miziać. - stwierdziła Rina z przyjaznym uśmiechem i
biorąc się do delikatnych, i subtelnych pieszczot jej szyi i
twarzy. Tak jak za każdym razem, gdy robi komuś swój unikalny
masaż.
************
W
majestatycznej, spokojnej zielono-niebieskiej jaskini w delikatnym
blasku ogniska Hachi i Otachi już dawno śpią zajmując przy tym
sporo miejsca. Diuna skulona w swym śpiworze, również śpi jednak
w porównaniu do tej dwójki nie zajmuje praktycznie wcale miejsca.
Tymczasem Kurai, siedzi na ziemi tuż przy ognisku i na chwilę
obecną nie ma zamiaru iść spać. Nagle z pomieszczenia kąpielowego
wylała się woda, która wylewając się zalała cienką warstwą
całą grotę aż do ogniska. Elektryczny neczanin bez emocjonalnie
oglądał płynącą wodę, a gdy skończyła płynąć wstał i
spokojnie podszedł do części kąpielowej, oparł się plecami o
ścianę(nie zaglądając do środka) stworzoną przez Hachiego i
powiedział:
-
Na Łaskotkową wojnę mi to nie wygląda...
-
Em ....masz racje ... - odparła pokornie Rina.
-
Mogę wejść?
-
Yyyy ... Za chwilę ... proszę ...
-
Niech zgadnę Kiazu usnęła w wodzie? ...
-
Em ... Tak ... - odparła niepewnie Rina, a następnie dodała: - W
sumie ... możesz wejść...
W
tym momencie elektryczny neczanin, wszedł do części kąpielowej.
Leżąca na ziemi i smacznie śpiąca Kiazu jest już obrana w
czerwony T-shirt i czerwone figi. Natomiast rumieniąca się Rina
okryta jest jedynie błękitnym ręcznikiem i kończy wycierać
grafitowe włosy siostry.
-
Przeniesiesz ją proszę? - spytała nieśmiało Rina, z
rozpuszczonymi fioletowo-różowymi włosami.
-
Tak ... - odparł chłodno Kurai, biorąc ognistą neczankę na ręce,
a następnie nie czekając na dalsze słowa wyszedł i bez
emocjonalnie udał się do ogniska.
W
tym samym czasie wodna neczanka ubrała się w długi zielony T-shirt
i niebieskie figi, skrywające się pod koszulką, po czym pozbierała
rzeczy i spokojnie udała się do ogniska, przy którym ponownie
zasiadał już Kurai. Kiedy wodna neczanka odłożyła rzeczy to
podeszła do ukochanego i mocno przytulając go od tyłu i przyjaźnie
powiedziała:
-
Dziękuję ...
-
Rina, Kiazu sama usnęła czy coś się wydarzyło? - spytał chłodno
Kurai.
-
Hmmm... chyba sama bo w sumie nic szczególnego się nie wydarzyło
... miziałam ją i woda zrobiła się bardzo, bardzo ciepła... i
usnęła ... - odpowiedziała Rina, nadal się tuląc.
-
Rozumiem ... - stwierdził spokojnie Kurai.
-
Em ... Kurai ... przepraszam, ale czy mogę zadać pewne pytanie? -
spytała niepewnie Rina.
-
Jeśli chodzi o moje zniknięcie to w tej chwili nie odpowiem Ci na
nie ... to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy ... - odparł
chłodno Kurai.
-
Rozumiem ... - stwierdziła smutno Rina jeszcze mocniej wtulając się
do ukochanego.
-
Porozmawiamy o tym, jak będziemy z dala od tego miejsca ... - odparł
Kurai, obejmując czule ukochaną i przytulając ją do swojej klatki
piersiowej.
-
Dobrze .. - odparła przyjaźnie Rina, a następnie powiedziała
czule, rumieniąc się: - Bardzo lubię Twoje ciepło ...
-
Wiem ... - odparł stosunkowo ciepło Kurai, z delikatnym uśmiechem
i trochę mocniej przytulając ukochaną.
************
Wczesnym
rankiem po sennym obozie, w niebiesko-zielonej grocie, krząta się
już Kurai. Elektryczny neczanin nie ma na sobie koszulki, więc jego
rozbudowany tors, kusząco świeci w blasku ogniska. Jego złocisty
wisiorek idealnie uzupełnia jego zadbaną sylwetkę. Chłopak,
granatowym ręcznikiem, wyciera swoje biało-srebrne, krótkie włosy.
-
Uuhhhh .... moja głowa ... - stwierdziła nagle Kiazu podnosząc
się, a następnie patrząc na przyjaciela stwierdziła: - No takie
widoki to mogę mieć każdego ranka ... gdyby jeszcze ta głowa tak
nie bolała ...
-
Najwidoczniej przesadziłaś z piwem ... - odpowiedział chłodno
Kurai, dalej się wycierając.
-
A wiesz, że nawet nie ... nie wypiłam nawet połowy tego co wypiłam
u Ashga ... a czuje się dużo gorzej - odparła Kiazu, ledwo
stając na nogach, a następnie dodała: - Mój mózg zaraz
eksploduje ... jakim cudem Ty żyjesz?
-
To proste ... nie piłem piwa ... - odpowiedział chłodno Kurai.
-
I wszystko jasne ... - odparła Kiazu trzymając się za głowę, a
następnie udała się w kierunku jednej ze ścian i przeszła przez
nią. Tak to była wspaniała iluzja która maskuje wejście do
toalety.
Po
dłuższej chwili, kiedy Kurai już dawno przestał się wycierać i
założył już swój czarny wojskowy T-shirt, ognista neczanka w
końcu powróciła z łazienki i przeciągając się powiedziała:
-
Buuu ... już się ubrałeś ... szkoda ... - a następnie dodała: -
Matko, moja biedna głowa zaraz mi eksploduje ... nie mógłbyś mnie
uleczyć?
-
Nie ... - odparł chłodno Kurai, zwijając swój śpiwór.
-
No nic to ja wracam do łóżka ... - stwierdziła radośnie Kiazu,
wracając pod cieplutki śpiwór.
Nagle
delikatnie zatrzęsła się ziemia i niespodziewanie podłoże w
całej grocie znikło. W tym momencie neczanie jak i cały ich obóz
zaczęli spadać w ciemną otchłań. To spowodowało, że wszyscy
gwałtownie się obudzili i w panice lecieli w dół w krętym
mrocznym tunelem.
-
NIE ZAMAWIAŁAM KARUZELI!!!! - krzyknęła Kiazu, przez paniczny
krzyki i wrzaski reszty rodzeństwa, które bezwładnie spada
uwięzione w zapiętych śpiworach.
-
Diuna, światło!. - stwierdził twardo elektryczny neczanin.
-
CHYBA ŻARTUJESZ! ZARAZ SIĘ PORZYGAM! - odparła Diuna
-
Moja głowa... dobra ja je zapale! - wtrąciła Kiazu, zapalając
swoje wspaniałe czerwono-pomarańczowo-żółte świetliki które
oświetliły szary tunel.
-
Na moje przeczucie, zbliżamy się do końca naszej podróży! -
stwierdził rozpaczliwie Hachi.
-
Otachi WSTAWAJ! - krzyknęła Diuna na śpiącego w najlepsze brata.
-
Nie ma na to czasu ... - wtrącił chłodno Kurai, a następnie z
jednego z plecaków wyciągnął tropik namiotu, umalowany w moro i
rozłożył go mówiąc: - Kiazu łap!
W
tym momencie ognista neczanka złapała za dwa końce tropiku, i tak
powstało podłoże, dla spadających neczan i ich rzeczy. Następnie
Kiazu górą odrzuciła swoje dwa rogi, tak aby jej przyjaciel mógł
je złapać. Wkrótce elektryczny neczanin, do nóg miał
przywiązane dwa dolne końce tropiku, a w rękach trzymał pozostałe
dwa, a po przeciwnej stronie stała Kiazu rozciągając materiał jak
się da. Nagle prowizoryczny i dość dziwny spadochron zadziałał i
nasi bohaterowie zaczęli spadać z znacznie mniejszą szybkością.
W ten kula materiału odbiła się od czegoś i w zbiła się w
powietrze, aby po chwili ponownie zacząć spadać i się odbić. Po
kilku takich razach neczanie w końcu bezpiecznie wylądowali na
czymś miękkim. Jednak opatuleni tropikiem nie za bardzo wiedzieli
gdzie wylądowali.
-
Rany nigdy więcej takiej pobudki ... - stwierdziła z przerażeniem
Diuna, wygrzebując się ze śpiwora i próbując wydostać się spod
tropiku.
-
Pobudka numer 8 wymiękła ... - dodał roztrzęsiony Hachi, któremu
udało się wydostać.
-
To ...to było straszne ... - dopowiedziała drżącym głosem,
zaplątana Rina, nie mogąca się wydostać z swojego śpiwora.
-
Co się tu dzieje? - spytała w końcu Diuna.
-
Też chciałbym to wiedzieć. - odparł chłodno Kurai, ściągając
ze wszystkich górą część spadochronu. W tym momencie okazało
się, że niczego nie świadomy Otachi, nadal sobie smacznie śpi w
najlepsze.
************
Niewielki
pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z
rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój
z kuchnią. Przy owym blacie na wysokim krześle zasiada młody
mężczyzna, ubrany w żółty T-shirt, zajadający płatki z
mlekiem. Ma on krótkie wiśniowe włosy z białymi kocówkami, oraz
wspaniałe, głębokie liliowe oczy zapatrzone w monitor laptopa.
-
I jak sobie dzisiaj poradziłem? - spytał pokornie młodzieniec.
-
Świetnie! Z każdym dniem jest coraz lepiej. - odparła radośnie
postać widniejąca na ekranie monitora.
-
Kie ...Kiedy wracasz?
-
Nie mam pojęcia to pieruńskie zebranie ciągnie się w
nieskończoność ... ale mam nadzieje, że nie długo ...
-
Dobrze, że znajdujesz czas na moje lekcje ...
-
Tak o nie ludzkich porannych godzinach kiedy wszyscy jeszcze śpią...
-
Dla mnie to i tak dużo ... - odparł młodzieniec uśmiechając się.
-
Wiem i dlatego to robię ...
-
Tylko dla tego? A ja myślałem, że mnie lubisz?
-
Heheheh... Oczywiście, że lubię ...
-
Też Cię lubię ... - stwierdził młodzieniec czerwieniąc się.
-
Wybacz Młody, posłańcy właśnie po mnie przyszli, narka ...
-
Rozumiem ... Do zobaczenia Książę ... - odparł młodzieniec
rozłączając się.
************
Minęła
dłuższa chwila, podczas której neczanie ochłonęli, obudzili w
końcu Otachiego i ubrali się. Czerwono-pomarańczowo-żółte
świetliki Kiazu, wspaniale oświetlają ponury, szary, kamienny
teren, oraz ogromną perłowo-białą poduszkę na której, nasi
bohaterowie bezpiecznie wylądowali.
Nagle
odezwał się metaliczny, lekko zachrypły głos, który mimo
wszystko brzmiał znajomo:
-
Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu!
-
To Selur? - spytała Diuna.
-
Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - komunikat ponowił się.
-
Nom, masz racje to on... - dodał zasłuchany Otachi.
-
NIE ZATRZYMUJCIE SIĘ! Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! -
zabrzmiał lekko zmieniony komunikat, a następnie zapanowała cisza.
-
Ciekawe o co chodzi? - spytała Diuna.
-
Nie wiem, ale ja bez śniadania się nie ruszam!- stwierdził Otachi.
-
Sory Bro, ale ja wolałbym się stąd jak najszybciej wydostać. -
dodał Hachi.
-
Mi tak łep pęka,że niczego nie przełknę ... - dopowiedziała
Kiazu.
-
O dziwo popieram Hachiego i Kiazu, nic nie przełknę. - stwierdziła
Diuna.
-
Otachi wytrzymasz? - spytał chłodno Kurai.
-
Jasne Ziom. - odparł Otachi z uśmiechem.
-
W takim układzie ruszamy. do wyjścia. - odparł chłodno Kurai,
kierując się ku jedynemu tunelowi.
Wkrótce
reszta neczan udała się za nim. Kiedy tylko przekroczyli próg
tunelu to dało usłyszeć się dziwny i niepokojący dźwięk, który
zaintrygował naszych bohaterów. Nagle, nieopodal nich pojawiła
się wielka kamienna kula, która bez ostrzeżenia zaczęła się
toczyć w ich kierunku. Neczanie nie wiele myśląc biegiem ruszyli
do panicznej ucieczki.
-
Tego jeszcze brakowało! - narzekała Diuna szybko biegnąc.
-
Nie gadaj wiej! - dodał panicznie Otachi również biegnąc.
Nasi
przyjaciele z ogromną szybkością biegną przez kręty, długi,
kamienny korytarz, jednak ogromna kula zdaje się, bez trudu
dotrzymywać im kroku, a nawet z każdą chwilą wydaje się być
coraz szybsza. Nagle Kiazu gwałtownie zahamowała, szybko odwróciła
się i wystrzeliła jedną ze swoich ognistych kul. W tym momencie
neczanie zobaczyli jaskrawy, biały i oślepiający błysk. który
zmusił ich do zamknięcia oczu. Dopiero po dłuższej chwili byli
wstanie je ponownie otworzyć. W ten ich oczom ukazała się
początkowa jaskinia, a oni sami, zdezorientowani lecz cali i zdrowi,
stali na miękkiej i ogromnej poduszce.
-
Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - odezwał się ponownie
metaliczny, zachrypły znajomy głos.
************
Nasi
bohaterowie już kilku krotnie próbowali przebiec przez długi kręty
tunel. Jednak wszystkie ich starania były bezskuteczne, gdyż za
każdym razem kiedy którekolwiek z nich zatrzymało się, to wszyscy
wracali na niezwykłe miejsce startu.
-
Mam dość ... nigdy się stąd nie wydostaniemy .. - narzekała
Diuna, leżąc na wielkiej białej poduszce.
-
To pieruńskie miejsce mnie w kurza i sprawia, że coraz bardziej
boli mnie głowa!- dodała Kiazu, odpoczywając.
-
Ziom, do kogo piszesz? - wtrącił Otachi, spoglądając na Kurai'a
zapatrzonego w swoją komórkę i stojącego pod poduszką.
-
W tej chwili do nikogo... - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie
dodał: - Opisałem to miejsce Volaure, który uważa, że to
"Hengchi order" ...
-
Co to takiego? - spytała dociekliwie Diuna.
-
To bardzo stary system szkoleniowy zajmujący się kondycją i
wytrzymałością. - odparł chłodno Kurai, chowając swój telefon
do kieszeni w spodniach.
-
To jak się stąd wydostać? - spytał Hachi.
-
A skąd Volaure to wie? - dodała Diuna.
-
Pewnie, tak, jak już się domyśliliśmy, trzeba nie zatrzymywać
się do samego końca. - wtrąciła Kiazu.
-
Dokładnie tak. - stwierdził Kurai, po czym dodał: - Volaure,
interesuje się systemami szkoleniowymi, w końcu jego ludzie pod
jego przewodnictwem tworzą nowe systemy szkoleniowe, takie jak
projekt Haliya.
-
Coś w tym jest. - odparła Diuna.
-
Po za tym on w przeciwieństwie do nas ma dostęp do różnych źródeł
informacji... - dodał Hachi.
-
Dobra wracajmy do biegu ... - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu, na
którą nie bardzo działają wszelkie proszki na bóle głowy.
-
Może świeże powietrze postawi nasz na nogi ... - dodała pokornie
Rina.
-
Dobra czyli co prawo, prawo, lewo, prawo, prosto, lewo, lewo? -
wtrącił Otachi.
-
Prawo, prawo, lewo, prawo, prosto, lewo, lewo, prosto - odparł
Kurai.
-
To jedziem z tym koksem! - dodała energicznie Kiazu.
-
Oby to był ostatni już raz! - dopowiedział Hachi.
W
tym momencie neczanie po raz kolejni szybko ruszyli długim tunelem,
a wkrótce ogromna kula ruszyła w pogoń za naszymi bohaterami,
którzy póki co doskonale radzą sobie z podziemna trasą. Po
dłuższej chwili rytmicznego biegu, skończyła się zapamiętana
przez neczan trasa. Droga, póki biegnie prosto i nie ma żadnych
skrętów. Nagle przed oczami naszych bohaterów ukazało się
niezbadane skrzyżowanie.
-
W którą teraz stronę? - spytała Diuna.
-
W lewo! - stwierdził Hachi.
-
To idziemy w prawo! - odparła Kiazu.
-
Nie biegnijmy w lewo! - upierał się Hachi.
-
Dzisiaj Twój zmysł zawodzi. - odparła Diuna.
-
Ale tym razem nie mylę się! - twardo upierał się Hachi.
-
Skręcamy w lewo! - wtrącił stanowczo Kurai.
Na
te słowa wszyscy mniej lub bardziej chętnie, bez zatrzymywania
skręcili w lewo, a następnie biegli dalej prosto,tak jak prowadziła
droga. Nasi przyjaciele uparcie i szybko, biegną, biegną i nie
widzą końca tunelu oraz swojej, trwającej już kilka godzin
męczarni. Nagle w całym tunelu rozbłysło delikatnie pomarańczowe,
kujące i oślepiające, intensywne światło, które zmusiło, nawet
najbardziej zaciętych, do zamknięcia oczu. Kiedy błysk zniknął,
a neczanie mogli już otworzyć oczy, okazało się, że nie są w
miejscu startu szaleńczego biegu, tylko zupełnie gdzie indziej.
************
Niewielki
pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z
rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój
z kuchnią. Na łóżku leży wycieńczony, zdyszany i podrapany
młodzieniec o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami,
oraz wspaniałymi, głębokimi liliowymi oczami, które wręcz
błagają o odpoczynek.
-
Te treningi mnie wykończą ... - wyszeptał młodzieniec
dysząc, a następnie zamyślił się: - Yhy ... ale
muszę przyznać, że te treningi dobrze mi robią ... a tu jest mi
tak dobrze, że mógłbym zostać tu na zawsze i w sumie bardzo bym
tego chciał ... ale już bez treningów bo moje miejsce wysiądą
... i aż czasem płaczą z bólu ... heh ... jak oni to wytrzymali?
... szkoda, że nie mogą się, ze mną ta wiedzą.... i nie mogą tu
ze mną być i mnie wspierać ... hmm... może jak odpocznę do
zadzwonię do nich i zobaczę co u nich słychać ... ale na razie
nie mam siły podnieść nawet palca ...
************
Spory
teren pokryty wysoką trawą, na którym znajduje się potężny
pagórek, na wprost którego po lewej stronie znajduje się duży
ceglany dom, bez dachu, okien i kilku ścian. Natomiast po lewej
stronie od pagórka znajduje się zniszczony mur, oraz rozpadająca
się, ceglana brama, wykończona efektownym łukiem. Na tym
opuszczonym dworku znajduje się kilka samotnych zaniedbanych
owocowych drzew, przez które prześwitują ciepłe i przyjemne
promienie słoneczne. Pośród tego notabene malowniczego i
niezwykłego krajobrazu koło pagórka stoją zdezorientowani
neczanie, którzy są oszołomieni i zaskoczeni.
-
Powierzchnia? - spytała Diuna, a następnie pewnie dodała: -
Powierzchnia!
-
Huraaaa! Wreszcie słońce. - ucieszyła się Kiazu radośnie skacząc
do góry.
-
Prześliczne miejsce... - dodała zachwycona Rina, wyciągając
aparat i robiąc zdjęcia.
-
Wreszcie powierzchnia! - dopowiedział Hachi.
-
Cieszę się, że nadszedł koniec tej naszej gry! - dodał radośnie
Otachi.
-
Dobra dobra koniec tej ekscytacji, przypominam, że Inc nie oddala
nam Kylan'a - wtrąciła Diuna.
-
Właśnie! Czas pogadać z tą wredotą. - dodała zdeterminowana
Kiazu, szukając wejścia w pagórku. Jednak neczanka nic nie mogła
znaleźć, gdyż wejścia najwidoczniej tam nie było.
-
Nie musi nam go oddawać. - wtrącił chłodno Kurai
-
Chyba żartujesz!? - stwierdziła oszołomiona Kiazu.
-
Ziom, jak to nie musi? - spytał Hachi.
-
Kiedy zniknąłem z imprezy, ukradkiem udałem się do jaski w której
trzymali Kylan. Następnie skontaktowałem się z Tirhugentoshokan,
który przez hologram przy pomocy zaklęcia "przejęcia"
odebrał swoją własność. - odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Czyli jak już mieliśmy tam nocować to już go nie było? - spytała
z pretensją Diuna.
-
Owszem. - odpowiedział elektryczny neczanin.
-
To po diabła tam nocowaliśmy? - kontynuowała psychiczna neczanka.
-
Pewnie aby nie wzbudzać podejrzeń. - odparł Otachi.
-
Dokładnie. - dodał Kurai.
-
Heh, nie mogę z Wami ... - odparła Diuna, przewracając oczami.
-
A jak dla mnie to spoko ... nie muszę się więcej użerać z tą
całą Inci. - wtrąciła Kiazu przeciągając się, a następnie
spytała: - To co czas w końcu na szamę prawda?
-
Owszem. - odparł twardo Kurai, a następnie zanim zdążył
cokolwiek dodać, Hachi powiedział:
-
Spoko Ziom, ja i Otachi pójdziemy po drewno.
-
Za to ja i Rina poszukamy wody i jedzenia. - dodała entuzjastycznie
Kiazu.
-
Heh ... a ja z Tobą uprzątniemy tu teren aby dało się zrobić
szybki obóz ... - dodała Diuna.
Wygląda
na to, że wszyscy doskonale wiedzą co mają robić i słowa dowódcy
są zbędne aby oddział chodził jak w zegarku.
-
Tylko mam jeszcze jedno pytanie, skąd wiedziałeś, że trafimy do
tej sali szkoleniowej? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Nie wiedziałem, jednak znam Inci i wiem, że jej nie można ufać. -
odparł chłodno Kurai.
-
A co za tym idzie pewnie wiedziałeś, że Ona rano nam go nie odda,
ale sprawiałeś pozory, że to jej plan jest na wierzchu a nie Twój.
- dodał Hachi.
-
Dokładnie. - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin.
czwartek, 3 grudnia 2015
Epizod 181
"....
Inci Muttu ..."
Wysoka,
obszerna jaskinia o gładkich czerwono-pomarańczowych ścianach,
który wyglądają jak ręcznie rzeźbione. Nasi bohaterowie,
otoczeni przez kilku zakapturzonych ludzi, stoją w jej środku i
podziwiają, zarówno miejsce jak i swoją gospodynię, która jest
prześliczną i stosunkowo drobną kobietą. Ma ona krótkie,
sięgające do ramion włosy, które są w szaleńczym nieładzie i
różnych odcieniach beżowego. Dodatkowo ma jedno czarne i jedno
białe pasemko tuż przy grzywce. Dodatkowo jej kładką i przyjemną,
roześmianą twarz zdobią olśniewające, kuszące i wręcz
powalające błękitne oczy. Ubrana jest ona w czarny, luźny sweter
który odkrywa jej jedno ramie, dodatkowo nosi czarne obcisłe
leginsy i czarne, cienie kozaki na grubym obcasie. Leży ona w
kuszącej pozycji na ciemno brązowym fotelu, który nie pasuje do
otoczenia, ale jest spory i wygodny.
-
Łał ... jaka ona śliczna ... -
wyszeptała oszołomiona Rina.
-
O kurcze, niezła konkurencja ... - stwierdziła
z podziwem Kiazu.
-
Co Was do mnie sprowadza? - spytała dociekliwie dziewczyna.
-
Twoi Ludzie maja coś to należy powiedzmy do nas. - Odparła Kiazu.
-
Ja? Niby co takiego? - spytała zaskoczona gospodyni.
-
Masz Kylan'a ... - dodała Diuna.
-
Tak? Phi .... weźcie go sobie. - odparła Inci
-
Wiesz zawsze możemy... że co? - stwierdziła zdezorientowana Kiazu.
-
Weźcie go! W zamian zostaniecie na wieczornej imprezie... -
odpowiedziała Inci, a następnie, z uśmiechem dodała: - W sumie
to najpierw zabawa a potem wasza sprawa.
-
Naprawdę? Przecież nawet nas nie znasz.... - stwierdziła Diuna.
-
Impreza zawsze spoko. - odparła radośnie Kiazu.
-
Nie znam? To żaden problem, ja jestem Inci, przywódca najemników
cechu Algorni. - odparła radośnie gospodyni.
-
Ja jestem Kiazu, a to Diuna, Hachi, Otachi i Rina. - odparła ognista
neczanka.
-
Oraz Kurai. - dodała przybyszka wymieniając tajemnicze i
niespokojne spojrzenia z elektrycznym neczaninem, a następnie
dodała: - A teraz zapraszam na imprezę do sali obok.
W
tym momencie beżowo-włosa dziewczyna zalotnie i kokieteryjnie idąc
udała się do kolejnej jaskini. Za nią spokojnym krokiem udali się
neczanie. Po chwili wszyscy weszli to wysokiej kilu piętrowej
jaskini, pełnej przeróżnych istot. Na samym dole trwała główna
cześć imprezy, gdzie było najwięcej ludzi. Na pozostałych
wąskich piętrach, z których doskonale było widać najniższe
piętro, sporadycznie się ktoś pojawiał.
-
Witajcie, na naszej imprezie. Czujcie się jak u siebie i bawcie się
dobrze. - stwierdziła radośnie gospodyni, a następnie podeszła do
barierki, bez zawaha przeskoczyła przez nią i tym samym zeskoczyła
trzy piętra niżej na sam środek tanecznego parkietu i zaczęła
przyjemnie i sensualnie tańczyć.
-
WOW! Nie zła jest! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu podbiegając
do barierki.
-
Szalona, ale ujdzie... to co zostajemy tutaj? - spytała Diuna.
-
No raczej! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, schodząc na dół.
-
Raczej tak. W końcu potem mamy odzyskać tego całego Kylan. -
stwierdził Hachi.
-
To pozostaje się nam dobrze bawić i poczekać. - dodał
entuzjastycznie Otachi zbiegając za siostrą.
-
Czekaj Bro! - stwierdził Hachi dołączając się.
-
Dobra ... eh a Ty co myślisz? - spytała Diuna.
-
To teraz nie istotne co ja myślę. - odparła lodowato Kurai
schodząc po schodach.
-
No świetnie ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami, a
następnie dodała: - No dobra Rina chodź, czas się dobrze zabawić.
-
Spoko ... -odparła niepewnie Rina.
************
Czas
mija, a impreza w podziemnej jaskini, należącej do najemników, z
każdą chwilą coraz bardziej się rozkręca. W tle leci stosunkowo
głośna, mocna taneczna muzyka. Kiazu tańczy na parkiecie, Hachi i
Otachi rozmawiają z najemnikami, a Rina i Diuna siedzą przy jednym,
ze stolików i również rozmawiają:
-
Kurcze od samego patrzenia na tą cała Inci można nabawiać się
kompleksów. - stwierdziła Diuna.
-
Racja ... ale patrząc na naszą Kiazu również można... - odparła
Rina.
-
Tak, ale wiesz do widoku Kiazu już przywykłam, a ona jest
oszałamiająca, chociaż to dziwnie brzmi z moich ust. - stwierdziła
Diuna.
-
Spoko ... rozumiem co masz na myśli ... jak sądzisz ona odda nam
Kylan'a?
-
Pewnie tak ... nie sądzę aby nas okłamywała ... - odpowiedziała
Diuna, i po chwili ciszy dodała: - Mnie bardziej zastanawia skąd
ona zna się z Kurai'em?
-
Niestety tego nie wiem ...
-
Może to jego była?
-
Nie sądzę ...
-
Sory Rina, ale do pięt jej nie dorastasz jeśli chodzi o urodę i
mam wrażenie, że jak się spotkali to ich uczucie odżyło ...
-
Co masz na myśli?
-
No te spojrzenia, z jego oczu nie mogę nic odczytać ... zresztą
jak zwykle ... ale jej spojrzenia do jakie do niego posyła, są
błyszczące i kokieteryjne ... no nie mów mi, że nie widziałaś?
-
Widziałam... - odparła speszona Rina, delikatnie spuszczając
głowę.
-
No nic, skoro stare uczucie w nich odżyło to Kurai pewnie tutaj
zostanie, a my ruszymy dalej...
-
Oby nie ...
-
Dziewczyno, zasługujesz na kogoś lepszego niż ten oziębły typ,
który ewidentnie sypiał ze swoją byłą, a do Ciebie się nie
dotyka ...
-
To nie prawda ... -
wyszeptała zarumieniona Rina.
-
Eh, mówię Ci nie masz z nią szans i nie masz co liczyć, że nadal
będziesz jego dziewczyną... z dwie godziny temu widziałam Kurai'a
jak się z nią kręcił i potem gdzieś razem poszli... zapewne w
wiadomym celu ... w końcu kto by się oparł takiej piękności? I
jeszcze te tajemnicze ukrywanie myśli ...
-
Przepraszam, Cię ... idę poszukać Kiazu...
-
Po co przecież tak będzie lepiej ...
-
Tak w razie co, jakby alkohol uderzył jej do głowy ... -
stwierdziła delikatnie przybita Rina, odchodząc do stolika.
-
Oj zostaw ją, niech się dobrze bawi ... - odparła Diuna popijając
swoje piwo.
W
tym samym czasie, koło Hachiego i Otachiego spokojnie, jak gdyby
nigdy nic, przeszedł Kurai.
-
Ej Ziom możemy pogadać? - spytał Hachi zatrzymując przyjaciela.
-
Nie teraz. - odparł lodowato Kurai.
-
Ziom, ale to ważne ... - nalegał Hachi.
-
Później, teraz nie mam czasu. - stwierdził chłodno Kurai.
-
Gdzie idziesz? - spytał Otachi.
-
Nie ważne ... - stwierdził lodowato Kurai, a następnie odszedł i
szybko zniknął w tłumie.
-
Spoko Bro, jestem pewny, że później z Tobą pogada. - stwierdził
Otachi.
-
Wiem Bro, ale liczyłem, że pogadamy teraz. - odparł Hachi.
-
Chyba wiem nawet o czym, luz Bro, na ten quest masz jeszcze dużo
czasu.
-
Racja! Dobra chodź idziemy poszaleć za nim nie wróci.
************
Kiazu,
szaleje na parkiecie i swoimi kocimy ruchami przykuwa spojrzenia
wszystkich mężczyzn i świetnie się przy tym bawi. Nagle to
tańczącej neczanki podeszła lepko poirytowana Inci mówiąc:
-
Czemu przykuwasz uwagę innych?
-
Bo lubię ... - odparła spokojnie Kiazu.
-
Rozumiem. - odpowiedziała Inci,a następnie przytuliła neczankę i
z wrednym uśmiechem dodała: - To uważaj na siebie, skupianie na
sobie uwagi nie jest dobre, a w końcu nie chcemy aby coś Ci się
stało...
-
Spoko... - stwierdziła Kiazu, odklejając od siebie gospodynię, po
czym dodała: - Umiem o siebie zadbać, a w tym nie ma nic złego.
-
Nie wątpię. - odparła beżowo-włosa gospodyni, a następnie jak
gdyby nigdy nic odeszła.
Tym
czasem Kiazu, wróciła do swojego wspaniałego tańca.
Nagle
między dźwiękami głośnej, rytmicznej muzyki dało się usłyszeć
przenikliwe piski, które pewnością nie były odgłosami żadnej z
obecnych istot. Ognista neczanka mimo dobrej zabawy, uważnie zaczęła
obserwować teren. Jednak nic nie widziała, a pisk dochodził zza
niej. Kiazu szybko i nerwowo odwracała się jednak niczego nie była
wstanie zobaczyć. Źródło tajemniczego dźwięku, najwyraźniej
było szybsze od niej. Wkrótce najemnicy zaczęli się śmiać z
poddenerwowanej i zażenowanej ognistej neczanki, która prawie
zaczęła się podpalać. W ten do Kiazu, zaniepokojona jej dziwnym
zachowaniem, podeszła Rina, przyjaźnie pytając:
-
Kiazu co się dzieje?
-
Nie mam pojęcia, zza moich pleców dochodzi niesamowity pisk. -
odparła ognista neczanka przystając na chwilę, tyłem do siostry,
a następnie dodała: - Nie wypiłam tak dużo, żeby mieć takie
schizy.
-
Wierze Ci ... - odparła troskliwie Rina, po czym dodała: -
Spokojnie ...
-
Jak mam być spokojna!
-
Kiazu ... oddychaj głęboko ... nic się nie dzieje .... a teraz ...
Chodź proszę ze mną na bok..
-
Ale ...
-
Spokojnie - odparła spokojnie Rina wtulając się w siostrę, a
następnie trzymając ją za dłoń pokornie poprosiła: - Chodź ze
mną ... proszę
-
Dobra ... - odparła niechętnie Kiazu, a następnie w upokarzających
odgłosach śmiechu najemników, udała się z siostrą na bok,w
jedną z mroczniejszych części tego pięta.
-
Ten piskliwy głos nadal mnie prześladuje ... - stwierdziła
Kiazu.
- Zapalisz proszę, jeden delikatny ognik? - spytała nagle Rina.
- Zapalisz proszę, jeden delikatny ognik? - spytała nagle Rina.
-
Tak jasne ...
W
tym momencie ognista neczanka przywołała jeden ze swoich
wspaniałych i unikalnych, czerwono-pomarańczowo-żółtych
płomiennych świetlików, o delikatnym świetle.
************
Wczesnym
wieczorek, na ciemnych kamiennych schodach miedzy drugim a trzecim
piętnem jaskini, z dala od wszystkich siedzi spokojnie, delikatnie
skryty w mroku Kurai. Po dłuższej chwili do elektrycznego neczanina
przyszedł Hachi, trzymający dwie szklane butelki.
-
Proszę Ziom, to Twoja cola ... - stwierdził Hachi, wręczając
przyjacielowi jedną butelkę, i zasiadając koło niego.
-
Dzięki. - odparł chłodno Kurai, odbierając butelkę i otwierając
ją.
-
Spoko Ziom ... czemu nie piwo?
-
Nie mam dzisiaj ochoty na alkohol.
-
Luz... gdzie byłeś?
-
Lepiej abyś tego w tej chwili nie wiedział ... powiem Ci jutro, jak
Twój strudzony umysł wypocznie ...
-
Może to i racja ... w sumie pewne rzeczy lepiej słyszeć na trzeźwo ... -
odparł Hachi popijając swoje piwo.
-
To o czym chciałeś pogadać? - spytał chłodno Kurai, popijając
colę.
-
A tak ... Skąd znasz Inci?
-
Dawno temu poznałem ją na Zekeren.
-
Co o niej wiesz?
-
Nie wiele .... jest przywódcą najemników cechu Algorni, jest
Zekerenką, a jej rodzina pochodzi z Bromano.... do tego jest ...
złośliwa, wredna, uporczywie dąży do celu, tak długo naciska
rozmówce do póki ten się nie zgodzi, lubi być w centrum uwagi ...
-
Ziom, na pewno rozmawiamy o tej samej osobie?
-
Owszem ... to tylko pozory ... nasza gospodyni nie pokazała jeszcze
swojej prawdziwej twarzy ...
-
Skoro tak mówisz Ziom ... coś jeszcze o niej wiesz?
-
Włada ogniem, jest stosunkowo jowialna
...
-
Jowa co?
-
Jowialna .... czyli ma
pogodne usposobienie i nieco rubaszne poczucie humoru ...
-
Rozumiem ... coś jeszcze wiesz Ziom?
- Hmmm .... Jest dobra w łóżku. - odparł bez emocjonalnie Kurai.
- Hmmm .... Jest dobra w łóżku. - odparł bez emocjonalnie Kurai.
W
tym momencie Hachi wypluł trochę piwa, jednocześnie krztusząc się
przy tym, a następnie trochę zażenowany spytał:
-
To Twoja ex?
-
Nie nigdy nie byliśmy razem. Raz się z nią przespałem. Bliższe
stosunki miała z Volaure nie zemną... - odparł chłodno i bez
emocjonalnie Kurai.
-
Nie posądził bym Cie o to ...
-
Słuchaj robiłem w życiu rożne rzeczy... z resztą sama Wam
powiedziała o nocy ze mną...
-
A no tak ...Ziom miałem w głowie słowa Volaure, że Ty nie z
takich ... i zdałem sobie sprawę, że to chodziło o gwałty i
molestowanie .... - odparł Hachi, a następnie jak gdyby nigdy nic
dodał: - Luz Ziom.... W sumie Zioom bardziej się spodziewałem, że
byliście parą, niż jedno nocną znajomością ... w końcu ona
jest taka ekstra ...
-
Pozory mylą ...
-
Jak sądzisz mam u niej szanse? - spytał Hachi czerwieniąc się.
-
Na jedną noc na pewno ... na więcej nie wiem czy jest miejsce w jej
świecie ...
-
Rozumiem ... ładna z zewnątrz a w środku takie zgniłe jabłko?
-
Coś w tym stylu ...
-
Powiedz mi ... - stwierdził Hachi upijając kolejnego łyka swojego
piwa, po czym dodał: - Czy dzisiaj jakby Inci się koło Ciebie
zakręciła to skorzystał byś? ... Tylko tak szczerze Ziom...
-
Nie ... nie skorzystał bym ... - odparł bez namysłu Kurai.
-
Naprawdę? Czy mówisz tak na odczepne?
-
Naprawdę ... przypominam, że Twoja siostra jest moją dziewczyną,
której nie zamierzam ani zdradzać... ani ranić ...
-
Wiem Ziom. - odparł Hachi a następnie zmierzył przyjaciela
delikatnie zamglonym wzrokiem, a następnie powiedział: - Wierze Ci
... i ufam ... i kończy mi się piwo ....
-
Dużo wypiłeś?
-
Trochę ... dobra dużo ... Ci najemnicy wiecznie podają nowe
butelki ... i nawet jak odmawia się im ... to wszędzie i tak
dolewają piwa ... początkowo z tym walczyłem ... teraz już mi
wszystko jedno.... - odparł Hachi z uśmiechem.
-
Rozumiem
************
Zniecierpliwiona
i poddenerwowała Kiazu, w ciemnym "kącie", skąpanym
jedynie w bladym świetliku ognistej neczanki, stoi tyłem do swojej
siostry, która bawi się jej włosami.
-
Co Ty tam w ogóle robisz? - spytała w końcu Kiazu.
-
Próbuję wydostać źródło tego pisku ... - odparła spokojnie
Rina.
-
Oświeć mnie ... co to jest?
-
Zobaczysz jak wyjmę je wszystkie ...
-
Je wszystkie? Heh ... tylko nie zniszcz mi włosów ....
-
Spoko ... postaram się ...
-
Dzięki ...
-
Już wszystkie ...- stwierdziła przyjaźnie i z ulga Rina.
W
tym momencie Kiazu odwróciła się w kierunku siostry i spytała:
-
Dobra to co wydawało ten dźwięk?
Na
te słowa wodna neczanka otworzyła dłonie, a oczom Kiazu ukazały
się bardzo małe stworzonka o skrzydłach i musisz uszach.
-
Co to za robactwo? - spytała dociekliwie Kiazu.
-
To Kiooki ... takie miniaturowe smocze nietoperze ... - odparła
Rina.
-
A to wredna małpa ... -wymamrotała Kiazu pod nosem.
-
Radzę Ci porządnie umyć głowę ... we włosach masz masę ich
odchodów, których nie jestem wstanie wyplątać ...
-
W moich włosach? No nie! - stwierdziła nerwowo Kiazu, a następnie
stanowczym i szybkim krokiem ruszyła w kierunku środka jaskini,
mówiąc: - Normalnie zatłukę ją! ...
-
Kiazu czekaj! - stwierdziła odruchowo Rina, udając się za siostrą.
-
Nie Rina ... nawet nie próbuj ...- stwierdziła twardo Kiazu.,
przemykając przez bawiących się najemników.
Wodna
neczanka bez najmniejszego trudu i wysiłku przemykała się za mocno
poddenerwowaną siostrą, która nadal szukała gospodyni. Nagle
oczom neczanek ukazała się Inci stojąca pośrodku parkietu i
nakręcająca się byciem w centrum uwagi.
-
Oooo fuuu... coś tu strasznie śmierdzi ... - stwierdziła Inci,
kiedy ognista neczanka podeszła blisko niej, a następnie chichocząc
pod nosem dodała: - Weź odejdź bo Twój niedomyty zapaszek
przejdzie na mnie.
-
Ha ha ha ... - zaśmiała się ironicznie Kiazu, po czym bawiąc się
włosami dodała: - A wiesz, że to nie jest taki głupi pomysł,
podzielę się z tobą twoim prezentem.
W
tym momencie Kiazu, podeszła jeszcze bliżej gospodyni chcąc ją
wysmarować ohydną, lepiącą się i mazistą zawartością swoich
włosów. Inci z obrazą odsunęła się.
-
Ojej ... Twoje żarty już Cię nie bawią? - spytała twardo Kiazu.
-
Idź ode mnie! - wściekła się Inci.
-
Nie! Znieważyłaś mnie i tak łatwo Ci nie odpuszczę! - odparła
nerwowo Kiazu.
Beżowo-
włosa dziewczyna zmierzyła tajemniczym spojrzeniem neczankę, a po
chwili uśmiechnęła się i podchodząc powiedziała:
-
No nic przepraszam.- a następnie Inci wyciągnęła prawą rękę do
Kiazu.
Zaskoczona
neczanka, nie dowierzając mrugnęła kilkukrotnie oczami, a po
chwili podała swoją prawą dłoń i uścisnęła rękę gospodyni.
W ten Kiazu otoczyły zielono-błękitne, iskrzące płomienie, a
sama neczanka poczuła nieprzyjemne kopnięcie prądem, które
spowodowało dziwny grymas na jej twarzy.
-
Nie za ciepło Ci? Spociłaś się i masz jakieś tiki. - stwierdziła
kąśliwie Inci, z złośliwym uśmieszkiem.
Nagle
ognista neczanka energicznie puściła dłoń gospodyni, a następnie
wzięła się w garść i śmiejąc się powiedziała:
-
HAHAHAHA! Przestań proszę...
-
No moje żarty jak zawsze górą!
-
Yyyy Nie ... - odparła twardo Kiazu, po czym dodała: - To
elektryczne wyładowanie miło łaskotało ... i tyle ... a Twoje
żarty są do kitu ...
-
E tam to Ty masz jakieś wypaczone poczucie humoru. - odparła
nonszalancko gospodyni, delikatnie odsuwając się. W tym momencie na
ognistą neczankę zostało wylane wiadro brudnej, mazistej i
śmierdzącej wody, o zielonkawo- żółtym zabarwieniu. Po chwili
Inci wybuchła nieopanowanym śmiechem, a Kiazu zacisnęła pięści
i krzyknęła:
-
WYSTARCZY!
************
Kurai
z Hachim, nadal rozmawiają na ciemnych schodach. Delikatnie
wstawiony ziemny neczanin rozmawia z przyjacielem od serca, mimo, że
rano prawdopodobnie niczego nie będzie pamiętał. Nagle rozmowa
została przerwana przez straszliwie głośną eksplozję i bliżej
niezidentyfikowane odgłosy dobiegające z najniższego piętra. W
ten obaj neczanie wstali i szybkim krokiem podeszli do barierki.
Wkrótce ich oczom ukazał się ogrom kolorowych, intensywnych
płomieni. Czerwień, pomarańcz, żółć, zieleń i błękit ognia
wręcz tańczą i hipnotyzują swoim niepowtarzalnym blaskiem.
-
Co tam się dzieje? - spytał lekko oszołomiony Hachi.
-
Kiazu wymienia poglądy z Inci... - odpowiedział chłodno Kurai,
oglądając szybkie i intensywne starcie między dziewczynami.
-
Ty rzeczywiście, to one ...
W
tym momencie zielono-błękitna ognista kula z impetem przeleciała
między stojącymi neczanami,cudem ich omijając. Jednak to był
dopiero początek, gdyż chwilę później
czerwono-pomarańczowo-żółta rozbiła się o elektryczną barierę
Kurai'a, a następnie jeszcze dwie wymieszane płomienne kule, z dużą
siłą uderzyły w ściany na poziomie tego piętra, aż zatrzęsła
się cała jaskinia.
-
Tak ...definitywnie się nie dogadały ... - stwierdził Hachi, a
następnie pokazując palcem lewe zakole sali, dodał: - Hmm... Ale
niektórzy jak widać dobrze się przy tym bawią.
Kurai
bez emocjonalnie zerknął w miejsce w pokazane przez przyjaciela. W
tym momencie jego oczom ukazała się Diuna siedząca na krześle, z
nogami na stoliku. Niby nic nadzwyczajnego. ale psychiczna neczanka
trzyma długi kij zakończony kiełbaską i pieczą ją tuż nad
płomieniami walczących. Natomiast obok niej zasiada Otachi
pałaszujący, z ogromnym apetytem pieczone, aromatyczne i chrupiące,
brązowe kiełbaski.
-
Potrzymaj mi colę... - stwierdził chłodno Kurai nie przejmując
się zobaczoną sceną, a następnie wręczył przyjacielowi swój
napój.
-
Brzmi prawie jak "potrzymaj mi piwo" ... - odparł Hachi
W
tym momencie Kurai jak gdyby nigdy nic przeskoczył przez barierkę,
a Hachi spokojnie i z opanowaniem powiedział:
-
Tak ... to dokładnie tak zabrzmiało ... - a następnie upił łyk
swojego piwa.
************
Śmierdząca,
klejąca się i zdenerwowana Kiazu, energicznie i zaciekle wymienia
ciosy z wyluzowana, złośliwą i skoczną Inci. Każdemu ich ruchowi
towarzyszą wspaniałe, majestatyczne, mieniące się kolorami
płomienie. Obie dziewczyny są zawzięte i żadna nie ma zamiaru
dopuścić, więc z każdą sekundą robi się coraz cieplej i
goręcej. Tym czasem najemnicy z uwagą obserwują starcie i
jednocześnie pilnują aby nikt przypadkiem nie dostał się w ferwor
ognistej walki.
Inci
skacze, bryka i zadaje szybkie ciosy swojej przeciwniczce, która ku
jej zaskoczeniu doskonale dotrzymuje jej tempa. Natomiast ogromna
jaskinia ledwo wytrzymuje ten spór. W ten obie z impetem ruszyły w
swoim kierunku, podsycając swoje płomienie. Z każdą sekundą
wojowniczki znajdowały się bliżej siebie. Jaskrawe płomienie
otoczyły walczące dziewczyny i doskonale skrył ich ciała. Nagle
dało się usłyszeć głośny huk połączymy i delikatnym brzdękiem
metalu, jednak jedyne co było widać to czerwono-pomarańczowo-żółte
oraz zielono-błękitne płomienie. W ten po paru chwilach wspaniałe
płomienie zaczęły znikać i tym samy zaczęły odsłaniać
tajemnicę. Wkrótce oczom wszystkich ukazał się Kurai, stający
między dziewczynami i prawą ręką blokujący wykop Kiazu.
Natomiast w lewym ręku neczanin trzymał swoją elektryczną katanę,
którą blokował płomienny sztylet o srebrnej rękojeści, należący
do Inci.
-
Kurai, nie wytrącaj się. - stwierdziła twardo Kiazu.
W
tym momencie, elektryczny neczanin nieznacznie się przesunął
ukazując oczom neczanki dwa ścierające się ostrza.
-
Sztylet? - spytała zaskoczona Kiazu, opuszczając nogę i tym samym
stając normalnie.
-
Tak. - odparła jak gdyby nigdy nic Inci, niwelując ostrze, a
następnie dodała: - Jest wspaniały, ale to nic wielkiego.
-
Jest super! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, a następnie
dodała: - Zaraz chciałaś mnie oszukać!
-
Nie, ja tylko nagięłam zasady na swoją korzyść. - odparła Inci.
-
Lekko? Miałyśmy nie używać broni! - wykrzyknęła Kiazu.
-
Proszę Cię, to tylko "wykałaczka" więc zasad nie
złamałam. - odparła pewnie gospodyni.
-
TYYY! - stwierdziła nerwowo Kiazu, idąc w kierunku przeciwniczki.
W
ten Kurai ponownie zagrodził jej drogę twardo mówiąc:
-
Kiazu skończ!
-
Ale ...
-
Nie ma "ale" skończ już. - kontynuował twardo Kurai.
-
No dobra ... - stwierdziła niezadowolona ognista neczanka.
-
HA HA! Aż tak się ... - wyśmiewała się Inci.
-
Ty też skończ! - wtrącił twardo i chłodno Kurai, celując swoim
ostrzem idealnie w gardło gospodyni.
Nagle
wszyscy najemnicy wstali i niewiarygodnie szybko przywołali swoje
bronie żywiołów i robiąc groźne miny zaczęli ostrożnie
podchodzić w kierunku swojej przywódczyni. W tym momencie do Kiazu
i Kurai'a podeszła reszta neczan.
-
No to chyba czas na wspólną frajdę ... - stwierdziła entuzjastycznie
Kiazu.
-
Pewnie dobrej zabawy nigdy dość .. - dodał radośnie Otachi.
-
Dobra Najemnicy zostawcie ich! - wtrąciła głośno Inci, delikatnie
palcem odsuwając elektryczne ostrze.
Na
te słowa słowa cały oddział najemników, zniwelował swoje
bronie i jak gdyby nigdy nic powrócił do swoich zadań, natomiast
Kurai zniwelował swoją broń.
-
Ta to ma posłuch ... - stwierdziła z delikatnym Diuna.
-
A jak! - odparła dumnie Inci.
W
tym momencie Diuna i Kiazu przewróciły oczami, a gospodyni spytała:
-
No co? Dumna jestem ze swojej pozycji...
-
Tak, tak ... eh ... to my chyba już pójdziemy... - stwierdziła
Diuna.
-
To daj nam tego całego Kylan'a i już nas nie ma ... - dodała
Kiazu.
-
Właśnie Kylan, oddam go wam rano, pod warunkiem, ze tu zostaniecie.
- stwierdziła Inci.
-
Co Ty knujesz? - spytał Hachi.
-
Ja nic, lubię gości i chce abyście zostali na noc ... - odparła
gospodyni.
-
Nie wiem jak Wy ale ja mam dość tego miejsca jak na dzisiaj ... -
stwierdziła Kiazu.
-
Mi to obojętne - dodała Diuna.
-
Ja tam mogę się zbierać. - dopowiedział Otachi.
-
Kurai Ziom, a Ty co o tym myślisz? - spytał Hachi.
-
Nie mów mi, że w takim stanie chcesz wyjść na dwór ... -
wtrąciła z pogardą Inci, pokazując palcem na ognista neczankę.
W
tym momencie Kiazu, rozejrzała się po sobie i powiedziała:
-
Dobra punkt dla Ciebie .... to co konkretnie proponujesz?
-
Najpierw przypomnę sobie stare czasy. - stwierdziła kokieteryjnie
gospodyni, po czym podeszła do elektrycznego neczanina i energicznie
złapała go za koszulkę chcąc go przyciągnąć. Jednak Kurai,
usztywnił swoje ciało i naelektryzował się, po czym chłodno
powiedział:
-
Zostaw mnie....
-
Inci to dobra rada ... - stwierdziła Diuna.
Beżowo-włosa
dziewczyna szybko odskoczyła i z niezadowoloną miną stwierdziła:
-
Trudno, nie wiesz co tracisz.
-
Hmm... ona definitywnie się boi elektryczności ... -
stwierdziła pod nosem Kiazu.
-
To jak mamy spadać czy zostać? - wtrącił Hachi.
-
Nie spoko zostańcie, zaraz ktoś Was zaprowadzi do groty w której
możecie spać ... i oczywiście wykąpać się ... - odparła
gospodyni.
-
Podejrzane .... - stwierdziła Kiazu.
-
Dobra zostaniemy, ale Ty i Twoi ludzie nie będziecie się zbliżać
do naszej groty. - wtrącił chłodno Kurai.
-
Hmmm... no dobra... - odparła nonszalancko Inci, a następnie
dodała: - Selur, zaprowadź ich do południowej wodnej groty.
-
Na rozkaz pani. - stwierdził spokojnie Selur, po czym dodał: -
Zapraszam za mną.
W
tym momencie neczanie mniej lub bardziej chętnie spokojnie ruszyli
za elfem.
-
Kurai ... nie ... nie ufam jej
... - stwierdziła cicho i spokojnie Rina.
-
Ja też nie ... - odparł chłodno Kurai.
-
To czemu zostajemy? - spytała Diuna.
-
Coś jeszcze nas tu trzyma prócz Kylan'a? - dodał Otachi.
-
Owszem, co poniektórzy muszą "odświeżyć umysł"... -
odparł chłodno Kurai.
-
A ja muszę się wykąpać! - dodała Kiazu.
-
Eh ... - westchnęła Diuna przewracając oczami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)