poniedziałek, 15 października 2018

Epizod 249




"Sposób na magika!"

- Czy mamy kontakt z odziałem ChiZ02? - spytał Moyoshi stojący w radiostacji i pijący kawę.
- Nie, Panie Kapitanie. Nadal słyszymy tylko muzykę. - odparł wojskowy zajmujący się radiostacją.
- Co z odziałem ChiZ969?
- Nie mogą się przebić przez jakąś dziwną barierę, która otacza dużą cześć terenu.
- Pomoc, z zewnątrz jak widzę jest nie możliwa. - wymamrotał Moyoshi, wychodząc z pomieszczania.
Na zewnątrz budynku pośród obozowego zgiełku, kapitan oparł się o ścianę, wyciągnął telefon z kieszeni spodni i zadzwonił.
- No co jest? - odezwał się głos w słuchawce.
- Nadal, nie wrócili. - powiedział Moyoshi z dużą, nutą niepokoju w głosie.
- Co? Przecież nie ma z nimi kontaktu już 16 godzin! Co z odziałem ratunkowym?
- Nie mogą się przebić przez jakąś tarcze, barierę czy uj wie co, co otacza dużą część terenu.
- Ten pieprzony magik jest cholernie dobry i ma kurde dużo mocy.
- Nie napawasz optymizmem.
- Mam oddział w tarapatach, psychopatę i zbrodniarza na karku i w pizdu innych spraw, a ty chcesz kurwa jeszcze optymizmu? Jestem realista! Nie ma co cieszyć się jak głupi do sera, trzeba kurwa działać i tyle.
- Tak jest. - odpowiedział pokornie kapitan.

************

- Najgorsze przedstawienie na którym byłam! Chcesz abyśmy umarli z nudów? To jesteś na dobrej drodze! - marudziła Diuna, a po chwili dodała: - Wolałabym już tortury, niż to całe show!
-
DOSYC TEGO! - wrzasnął w końcu, bardzo poddenerwowany tajemniczy głos.
W tym monnecie zamglone, oświetlone jezioro, stało się zarazem jasne jak Ci ciemne i mroczne. Ziemia delikatnie się zatrzęsła, latający wysoko smok, głośno zaryczał, a rycerz oraz blady mężczyzna, stanęli twardo na podłożu. Zamaskowany metalowy wojownik gwałtownie wbił swój miecz w ziemie, to samo zrobił drugi nieznajomy ze swoją ozdobna laską.
W ten mroczne szare niebo przeszyło kilka złocistych piorunów, oraz czerwono-pomarańczowo-żółte płomienie, sprawiające wrażenie, że chmury zaczęły płonąć żywym ogniem.
- Oho, ktoś się wkurzył. - powiedziała Kiazu, z wymownym uśmiechem.
Po chwili między rycerzem, jegomościem w cylindrze, a smokiem pojawiła się kolejna nieznajoma postać. To stosunkowo młody mężczyzna, średniego wzrostu, o krótkich brązowo-czerwo-niebieskich włosach, które mienią się różnorodnością. Dodatkowo ma on bystre zielone oczy, ozdobione okularami z białą ramką. Przybysz ubrany jest w biały prosty T-shirt oraz granatowe jeansy.
-
Zaczynamy zabawę! - powiedział poirytowany Aoife Kazaar.

************

Męska część oddziału ChiZ02, stoi po kolana w gęstej szaro-białej mgle i uważnie obserwują zarówno dziewczyny uwięzione w klatce, jak i wszystkich przeciwników i nowego przybysza.
Nagle oczy przybysza zaświeciły się, tymczasem jegomość w cylindrze efektownie uderzył swoja laską o ziemię. W tym momencie magiczna klatka wraz z dziewczynami znikła.
- Ej! Co jest! - krzyknął zaskoczony Otachi.
Przeciwnik jednak się tym absolutnie nie przejął, jedynie kontynuował swoje show. Wkrótce na polu bitwy pojawił się wielki telewizor z śnieżącym obrazem, podzielonym na trzy równe części. Zaraz po pstryknięciu palcami przez Aoife, ekran włączył się. Na pierwszej części widać Rinę uwięzioną w wysokim słoiku wypełnionym prawie po brzegi wodą, tak że dziewczyna z trudem łapie powietrze pod samą nakrętką. W środkowej części ekranu widać Kiazu, która również jest uwięziona w słoiku wypełnionym wodą. W ostatniej części widać Diunę, która uwięziona jest dokładnie w ten sam sposób, co jej siostry. Nagle przy kolejnym pstryknięciu palcami dno każdego ze słoików, zaczęło się wypełniać inna ciekawą zawartością, która powoli zaczęła zmierzać ku górze szklanego pojemnika. U Riny pojawiły się pioruny, u Kiazu kwas czy inna trucizna, natomiast u Diuny lawa.
-
Czas na prawdziwą zabawę. HAHAHHAAH! - zaśmiał się magik.
W ten rycerz, smok, i jegomość w cylindrze z impetem ruszyli do ataku.
************

- Wyślijcie armię, co najmniej cztery oddziały do walki z tym zbrodniarzem. - powiedziała stanowczo neczańska Królowa rozmawiająca, przez wideokonferencję ze swym wiernym generałem.
- Tak, Pani. - odpowiedział spokojnie i bez większego namysłu Rudy, siedzący na tylnym siedzeniu swojego wypasionego auta.
- Nie waż się tam wysyłać oddziału rodzeństwa Ryu! Oni nie mogą mierzyć się z tak potężnym przeciwnikiem jak
Aoife Kazaar.
- Oczywiście pani, jak sobie życzysz. - kontynuował generał jak gdyby nigdy nic.


************

Neczanki, zamknięte w wodnych słoikach, jednocześnie łapczywie łapią powietrze i nurkują próbując się wydostać. Jednak ich moce w tym niezwykłym więzieniu nie działają, więc szybko muszą wymielić coś innego. Kiazu nurkując i rozpędzając się w wodzie, próbuje siłą rozbić słoik od środka. Diuna, stara się odkręcić wieko od środka. Niestety oba te działania przynoszą póki coś mizerne skutki. Natomiast Rina, zachowuje się zupełnie inaczej niż siostry. Wodna neczanka w miarę spokojnie unosi się tuż pod powierzchnią wody, niczym syrena bez rybiego ogona. Dotyka szkła i trzyma się z daleka od elektrycznej mocy znajdującej się na dnie słoika. Zupełnie jakby nie miała absolutnie żadnego pomysłu aby się z niego wydostać, a może to część strategii przetrwania w tym niecodziennym więzieniu. Jednak w każdym naczyniu z każdą chwilą, robi się coraz mniej bezpiecznej przestrzeni.
************

Męska cześć oddziału sprawnie walczy z oponentami, niestety ich męczące starcie zdaje się nie mieć końca, a ich przeciwnicy zdają się nawet nie męczyć. Nagle Panowie, parując ciosy wrogich wojowników, wymienili ze sobą wymowne i bardzo szybkie spojrzenia.
W tym momencie zaczął wiać silny wiatr, a wkrótce pole bitwy zostało otoczone psychiczno-wiatrowo-elektyczną bariera, przez która tak naprawdę nie wiele widać. Tym sposobem walczący zostali oddzieleni od nowo przybyłego przeciwnika w okularach, który dość mocno poirytował się tym faktem. Biegiem podbiegł do bariery i bardzo mocno zamachnął się, jednak w momencie kiedy uderzył o nią pięścią to jej siła odrzuciła go spory kawałek dalej.
- Cholera! - powiedział zdenerwowany Aoife Kazaar, kopiąc nie duży kamień.

************

Diuna zrezygnowała już z próbowania odkręcenia magicznego słoika. Teraz neczanka skupiła swoją całą uwagę na utrzymaniu się na wodzie oraz trzymaniu się z dala gorącej lawy, która z każdą sekundą zajmuje coraz większą część słoika. Niestety długie pływanie, nie jest jej mocna stroną, więc siłą rzeczy dziewczyna słabnie.
Nagle ogromny słój został od tak przecięty w połowie, a jego zawartość wraz z neczanką wylała się na zamglone otoczenie. Diuna kaszląc, i łapczywie łapiąc powietrze siedzi na ziemi, skąpana w całkiem gęstej, szarej mgle.
- W porządku? - odezwał się znajomy głos.
- Ehu ehu ...Tak. - odpowiedziała Diuna delikatnie kaszląc.
- Chodź pomogę Ci wstać. - kontynuował Skauti podając neczance dłoń.
- Dzięki, poradziłabym sobie. - odparła Diuna, a po chwili, zaskoczona dodała – Zaraz, skoro Wy to to magik już pokonany?
- Nie zupełnie. - odpowiedział Skauti.
- Dowiesz się w swoim czasie. - dodał chłodno Kurai, niwelując swoją elektryczną katanę.
************

Wewnątrz zamkniętej bańki, stworzonej z psychiczno-wiatrowo-elektyczną bariery, nadal toczy się zażarte starcie. Odgłosy wydobywające się z wnętrza są groźne, przerażające i bardzo agresywne. Niestety absolutnie nic nie widać z tego co stoi za mrożącymi krew w żyłach odgłosami. Po chwili młody mężczyzna, średniego wzrostu, o krótkich brązowo-czerwo-niebieskich włosach, które mienią się różnorodnością, ciosami fizycznymi próbuje rozwalić bańkę.
-
Są tam, jestem tego pewien. Cholera muszę się tam dostać. - zamyślił się, młodzieniec, a po chwili na głos dodał: - TEGO NIE BYŁO W PLANIE!

************

Zmęczona i delikatnie zrezygnowana Kiazu, nie poddaje się i dalej tłucze w szklany słoik, który od środka jest nie do rozbicia. Mokra neczanka jest bardzo uparta, nawet jak jej działania nie przynoszą większego skutku. Po dosłownie chwili odpoczynku, kiedy już ponad połowa słoika została wypełniona już kwasem czy trucizną, dziewczyna zebrała się w sobie i po raz kolejny z impetem uderzyła w szklaną ścianę. W tym momencie stoik pękł i roztrzaskał się na drobne kawałki.
- Ha! Tak to się robi! - krzyknęła radośnie Kiazu, kucając na ziemi, a po chwili, podnosząc się z determinacją dodała: - A teraz czas skopać 4 litery temu całemu
Aoife i jego bandzie!
- Nie tak szybko. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Zaraz a wy co tu robicie? - spytała zaskoczona Kiazu, obserwując Diunę, Kurai'a i Skautiego.
- O tym potem. Teraz idziemy dalej. - odpowiedział Skauti.
- Ale... - próbowała zaprotestować ognista neczanka.
- Nie ma ale idziemy. - wtrącił chłodno Kurai.
Po tych słowach Panowie, oraz Diuna ruszyli dalej.
- Chodź, jedyne co mi powiedzieli to to, że nasza energia musi być z dala od miejsca walki, tak to skubańcy nic a nic nie chcą mi powiedzieć. - powiedziała Diuna, przechodząc koło siostry.
- Ale tam jest walka! - krzyknęła Kiazu.
- Taaa... z dwojga złego wole iść za nimi niż w niej uczestniczyć.
Kaziu zacisnęła mocno pięści, ledwo powstrzymując nerwy. Po dłuższej chwili, z ulgą wypuściła powietrze, otworzyła dłonie i poirytowana ruszyła za resztą oddziału. Na to zachowanie Diuna wzruszyła ramionami i również udała się w dalszą drogę.
************


Na zewnątrz bańki w której toczy się bitwa, panuje dość nerwowa atmosfera i sroga cisza przez z tłumione odgłosy agresywnej walki. Nagle coś zaatakowało rozproszonego młodzieńca i ten szybko obezwładniony znalazł się na ziemi.
- I co panie magik? - spytał Hachi, szczerząc kły i dociskając przeciwnika do podłoża.
- Ale jak? Skąd wiedzieliście, że to ja? - zadawał szybko pytania oszołomiony magik.
- My to na co dzień robimy w pracy. - odpowiedział Otachi, mierzą ostrzem swoich sejmitary w obezwładnionego przeciwnika.
- Jesteście głupsi niż myślałem. - stwierdził
Aoife, z wrednym uśmiechem, a po chwili dodał: - Mam moc o której Wam się nawet nie śniło!
- Jakąś moc tam masz, ale większość tego show to jedynie magicznie sztuczki. - stwierdził Hachi.
- Dobra Ziomek, a teraz zmierzmy się w prawdziwej walce. - dodał Otachi szczerząc kły.


************

Rina zanurzona cała w wodzie, unosi się tuż pod samą nakrętką słoika, który prawie cały wypełnił się już elektrycznością, a wraz z tym nie ma już komory do oddychania. Dziewczyna jest spokojna i jeszcze ma powietrze w płucach, jednak wkrótce może się robić naprawę gorąco. Niebezpieczna elektryczność z każdą chwilą jest coraz wyżej i wyżej. Wystraszona neczanka aby zachować spokój zamknęła oczy. Nagle Rina poczuła leci w dół, aby po bardzo szybkiej chwili poczuć uderzenie. W tym momencie wystraszona dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy i odruchowo gwałtownie zachłysnęła się powietrzem.
- Dziękuje. - powiedziała pokornie Rina, która była trzymana w powietrzu w delikatnej psychicznej kuli.
- Dobry refleks. - pochwaliła Diuna, używająca swej psychicznej mocy.
- Mogę powiedzieć to samo. - odpowiedział Skauti, który również używał swojej psychicznej mocy.
- Nie wiedziałam, że władasz psychomocą. - powiedziała zaskoczona Kiazu.
- Mam podwójną moc, władam zarówno wiatrem jak i mocami psychicznymi... i może wiatru mam silniejsze... - odpowiedział zwiadowca, odstawiając wodna neczankę bezpiecznie na ziemię.
- No nie źle. - powiedziała z dumą Kiazu, a następnie dodała: - Idziemy pomóc chłopakom? W końcu jest 4 na dwóch...
- Hmm... ogólnie mamy jednego przeciwnika a nie czterech. - powiedział Skauti.
- Jak to? - zapytała zaskoczona Diuna.
- Prawdziwy był ten ostatni typ co przyszedł, reszta była mieszanką psychomocy i iluzji. - odpowiedział Skauti, a po chwili dodał: - A skoro ten słoik znikł sam, to Hachi i Otachi wykonali swoje zdanie.
- Nie do końca, reszta iluzji nadal jest obecna. - dodał chłodno Kurai.

- To co idziemy im pomóc? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Tak teraz już tak. - odpowiedział chłodno Kurai.
- TAK! - krzyknęła radośnie Kiazu z szerokim uśmiechem.

************

Chłodne powietrze, otulające skąpane wspaniałe i bezkresne jezioro, stoi. Gęsta, szara mgła opada coraz niżej i niżej. Wydaje się jakby z każda minuta gęstniała co raz bardziej i otaczała świat swoją nieprzejednaną mocą... niepewność, strach ... cisza ... po zniknięciu wojowników, bariery ochronnej jak i znacznej części iluzji, nie słychać odgłosów walki czy odgłosów przyrody. Wszystko zamarło, pogrążone w nieopisanej gęstwinie. Patrząc przed siebie nie jest się wstanie zobaczyć tafli jeziora, a tym bardziej jego drugiego brzegu, Widać jedynie blade zarysy cudownego otoczenia. A może mgła jest tak gęsta, że tylko podświadomie wiadomo, że gdzieś tam znajduje się woda i las, doszczętnie skąpane w szarej i tajemniczej mgle? Drzewa nawet nie drgają. Wraz z mglą wydaje się być i zimniej, o dziwo powietrze orzeźwia swoim chłodem. Podczas oddechu czuć jak zimne powietrze doszczętne przenika aż do jeszcze ciepłych płuc ... spokój, a zarazem nieokiełznana niepewność opatula chłodne, wystraszone serce nie tylko magika.
Hachi i Otachi nadal przyciskają przeciwnika do ziemi, a na teren starcia wróciła właśnie reszta oddziału. W tym mokre dziewczyny, otulone dodatkowym chłodem, jednak ich mundury dają radę zadbać, aby w tych nie sprzyjających warunkach było im ciepło.
- No no Pan groźny Aoife leży pokonany na ziemi. - stwierdziła Kiazu kokieteryjne podchodząc.
- JESZCZE WAM POKARZĘ! ZAPŁACICIE MI ZA TO! - darł się Aoife, kiedy tylko zobaczył resztę udziału.
Magik jest wyraźnie zmęczony i teraz leży na plecach. Widać, że Hachi i Otachi bawią się z nim jak kot z myszą. Nagle Kurai podszedł do unieruchomionego przeciwnika i jednym szybkim uderzeniem rękojeści miecza od tak skutecznie ogłuszył go.
- I po zabawie. - stwierdził Hachi, zaplatając ręce na karu.
W tym momencie otoczenie zmieniło się nie do poznania. Piękne, krystaliczne i niesamowicie lazurowe jezioro, wyłoniło się drastycznie znikającej mgły i delikatnie skryło się w liściastym lesie, skąpanym w jesiennych intensywnych barwach. Fantastyczne widoki, mienią się w iskrzącym południowym słońcu, wzbogacone o delikatnie ciepły, przyjemny wiatr, oraz wręcz biały piasek na plaży.
- Od razu lepiej. - powiedział Skauti z ulgą obserwując okolicę.
- Dobra, dobra a teraz od początku, ktoś mi wyjaśni o co chodzi? - wtrąciła Diuna.
- Był magik i nie ma magika. - odpowiedział Hachi dumnie szczerząc kły.
- Też mi wyjaśnienie... - powiedziała Diuna, przewracając oczami.
- Cały ten świat był mistrzowskim połączeniem iluzji, jak i psychicznych mocy. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Widzisz, ten smok, rycerz i jegomość w meloniku to były tylko iluzje wzmocnione psychiczną mocą dzięki temu, marnowały naszą energię, zajmowały czas i dezorientowały. - dodał Skauti.
- A skąd wiedzieliście, że ten jest prawdziwy? - zainteresowała się i Kiazu.
- Zachowywał się zupełnie inaczej. - stwierdził Hachi.
- Dokładnie Bro. - pochwalił Otachi a po chwili dodał: - Siora, na co dzień pracujemy w kasynie i obserwujemy takich delikwentów na co dzień, no nie do końca na taka scalę ale jednak.
- Ma się o oko. - dodał Hachi mrugając okiem.
- A jak zrobiliście pułapkę? - zapytała Diuna.
- A Kurai zauważył, że ten prawdziwy magik musi utrzymywać kontakt wzrokowy z swoimi marionetkami, a potem wraz ze Skautim wpadliśmy na ten pomysł. - odpowiedział dumnie Otachi.
- Wymyśliliśmy aby oddzielić go od marionetek, i wykorzystać to ze przeciągaliśmy bitwy tak długo jak się dało przy minimalnym z użyciu mocy. - dodał Hachi szczerząc kły.
- Ładny plan. - pochwaliła Kiazu.

************

Pomieszczenie radiowe w neczańskim obozie, gdzie przed radiową konsolą siedzi trzech wojskowych w słuchawkach na uszach.
-
QRV odezwał się męski głos w słuchawkach.
- QSL, meldujcie. - odparł jeden z radiowców.
- Odział ChiZ02, melduje, że zadanie zostało wykonane. - odpowiedział chłodno męski głos.
-
Sprawdź, kim on jest a ja idę po generała. - powiedział cicho jeden z radiowców, a następnie odłożył słuchawki i wybiegł z pokoju.
- Z kim mam przyjemność? - zapytał radiowiec, który pozostał w pomieszczeniu.
- Skończyłem, z wami rozmawiać. Przekaż generałowi: An Khan, un mat adlen. - odpowiedział chłodno rozmówca rozłączając się.
W tym momencie do pomieszczenia wparował drugi radiowiec, jeden z kapitanów oraz generał, który stanowczo spytał od samego wejścia:
- Jesteście pewni, że to oni?
- Panie generale osoba która zgłosiła wykonanie misji, nie chciała się przedstawić.
- To mógłby każdy... - odparł poirytowany Rudy.
- A Panie generale osoba, kazała przekazać „ An Khan, un mat adlen” czy coś takiego...
- Hmmm... An Khan, un mat adlen … - zamyślił się generał powtarzając słowa, a po dłuższej chwili powiedział na głos: - To jest prawdziwy oddział ChiZ02, Amis przygotujcie wszystko na ich powrót.
- Tak jest! - odparł Amis wychodząc z pomieszczenia.
- Z całym szacunkiem Panie generale, co znaczy ta wiadomość? - zapytał radiowiec.

-
I tak Wam nic to nie powie, jednak te słowa znaczą „Trucizna, która czyni szalonym” - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - A jaki związek to z nimi to już nie Wasz interes.