piątek, 8 grudnia 2017

Epizod 238



"Uriea dziewczyna z Moleko... "


Czas mija szybko, więc wkrótce nastał wczesny wieczór. Przepiękne, gwieździste niebo spowiło najbliższa okolicę jadących maszyn bojowych. Nagle neczanie na horyzoncie zobaczyli światła, sugerujące, że gdzieś niedaleko w tym pustynnym terenie znajdują się zabudowania.
- Hachi, co to za miejsce? - spytał chłodno Kurai, przez łączność.
-
Hmm.. Ziom … Według mapy to Moleko, pustynna wojska, z Bromano, więc powinni być przyjaźni. - odpowiedział Hachi.
- W takim układzie, nie zmieniamy planów, jedziemy dalej. - odparł chłodno Kurai.
-
Ej, a nie możemy przespać się w wiosce? - zaprotestowała Kiazu.
- Nie. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
No weź … - dołączyła się Diuna.
- Nie potrzebujemy wioski do noclegu. - kontynuował Kurai.
-
Kurai, no proszę zgódź się. - nalegała Kiazu.
- Wymieńcie trzy dobre powody. - odpowiedział w końcu elektryczny neczanin.
-
Poznamy nowych ludzi i spędzimy milszą noc niż pod namiotami. - odpowiedziała Kiazu
-
Dziewczyny nie będą Ci marudzić i truć czterech liter. - wtrącił Otachi.
-
Hmm... będzie łatwiej odbyć warty i nie będziemy generować dodatkowego światła. - dodał Hachi.
- Dobrze, zatem jedziemy do wioski. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
YAY! - krzyknęli radośnie pozostali.
- Nie cieszcie się tak, zostaniemy tam o ile władze wioski na to pozwolą.
W tym momencie wszystkie tytany z pełną szybkością ruszyli w kierunku iskrzących się, jasnych świateł. Ciche maszyny bez trudu pokonują ten trudny i nieprzystępny teren i dzięki temu neczanie bardzo szybko dotarli pod wioskę, gdzie czekał już mały tłum zaciekawionych ludzi. Wkrótce neczanie zaparkowali i wysiedli z maszyn, a Kurai chłodno powiedział:
- Macie jakiegoś dowódce?
- Tak sołtys Indon jest u siebie. - odparł ktoś z tłumu.
- Czy mogę z nim pomówić? - spytał chłodno Kurai.
- Tak, ja Cie zaprowadzę. - odpowiedział starszy mężczyzna o lekko siwych włosach i brązowych oczach, a po chwili dodał: - Dobrze Ci radze weź kogoś milszego od siebie.
Elektryczny neczanin nie wiele myśląc, samym spojrzeniem dał znać Rinie aby poszła z nim. Wodna neczanka bez słowa podeszła do Kurai'a, i oboje wraz z przewodnikiem ruszyli na spotkanie z sołtysem. W tym samym czasie tłum w ciszy rozszedł się do swoich domostw.
- To chyba tyle jeśli chodzi o poznanie kogoś nowego. - stwierdził Hachi.
- Starsi tak mają. - odezwał się nieznajomy kobiecy głos.
W tym momencie neczanie rozejrzeli się po okolicy i wśród żółtych domów z piaskowca, koło studni zobaczyli dziewczynę o krótkich czerwonych włosach i fioletowych oczach. Jest ona ubrana w krótkie czarne szorty, oraz biały obcisły T-shirt z dość sporym dekoltem.
- Mam na imię Uriea, a Wy? - powiedziała nieznajoma podchodząc do neczan.
- Ja jestem Hachi, a to Kiazu, Diuna i Otachi. - odpowiedział ziemny neczanin.
- A ta dwójka co poszła do sołtysa to Kurai i Rina. - dodała Kiazu, a po chwili dopowiedziała z uśmiechem : - Miło Cie poznać.
- Jest tu jeszcze jakaś młodzież? - spytał Hachi.
- A co moje towarzystwo Wam nie wystarcza? - spytała Uriea.
- Wystarcza. - stwierdził Hachi z uśmiechem.
- Po prostu zwykle w wioskach jest zróżnicowane towarzystwo. - wtrąciła Diuna.
- Są w gospodzie, tam się jak to określiliście „młodzież” się zbiera. - odpowiedziała Uriea.
- Ciekawe. - Stwierdziła Diuna.
- Jak sołtys pozwoli abyście zostali, to zaprowadzę Was tam. - powiedziała Uriea z uśmiechem.
************

Nie duży gabinet, o ścianach z białej cegły. Po środku niego stoi drewniane biurko, za którym jest drewniana rama z półek która jest idealnie wpasowana w ścianę z oknem. Przed czarnym biurkiem stoją dwa stylowe czarne fotele, na których siedzą neczanie, a za biurkiem zasiada mężczyzna o średniej długości kasztanowych włosach, spokojnych lawendowych oczach.
- Dobry wieczór, Pan Indon jak dobrze myślę? - spytała pokornie Rina.
- Tak młoda damo,
Każdą razą bądź co sprowadza was pewnie noclegownia? - odpowiedział Indon.
- Hmm... Tak, jeśli byłby Pan tak miły to chcielibyśmy przenocować w pańskiej wiosce.

- Może'ta, tylko jak kur słon'eko u'obudzi to wy od'jechać i pojedz'im dalej.
Rina zrobiła delikatnie zakłopotaną minę, a Kurai, który do tej pory milczał, spokojnie powiedział:
- Pan mówi, że możemy tu przenocować, ale jak słonce wstanie to mamy ruszyć dalej.
- Dobrze, jak pan sobie życzy. - odpowiedziała pokornie Rina.
- A tera idz'iem wy, a tera nie duż głowy. Pako. - odpowiedział Indon wskazując drzwi.
- Mówi, abyśmy już sobie poszli i nie zawracali mu głowy, oraz pożegnał nas. - przetłumaczył chłodno Kurai.
- Dziękujemy i dobranoc Panu. - powiedziała pokornie Rina, wstając i udając się do drzwi, za ukochanym.
-
Au'adna dziewoja, an modzeli na rencach ni ma i ni gawotna. Ić nie naszoja. - wymamrotał pod nosem sołtys, a po chwilo głośno dodał: - Dziewoja stoju na zeksa?
- Tak, ta ładna dziewczyna stoi na warcie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Dobr'a … O, Patrz, żeb szczun ucho zapuszu. - odparł Indu.
- Am ni szczun, am dobr'e 'uch, a ta dziewoja an wojenka, taka adekwatna. - odpowiedział chłodno Kurai.
- O ja widzu' że u wojacki gwarowni ucz'uli. Za'dwalony ja idz'ta i wypoczywajta. - stwierdził sołtys zamykając za gośćmi drzwi.
- Czy mogę wiedzieć o czym rozmawialiście? - spytała pokornie Rina.
- Pod nosem powiedział, że jesteś ładną dziewczyną, ale nie masz odcisków na rękach, ani nie mówisz gwarą, więc widać że nie jesteś z wioski. Potem spytał czy stoisz na warcie.
- I wtedy odpowiedziałeś mu że stoję, a co potem? - zaciekawiła się Rina.
- Przytaknął i powiedział coś w stylu „ Szczyl usłyszał co mówiłem”, a co mu odpowiedziałem, że nie jestem „szczylem” i że mam dobry słuch, a potem powiedziałem, że jesteś wojskowym i że umiesz znaleźć się w każdej sytuacji. - odpowiedział chłodno Kurai, a po chwilo dodał: - Na koniec sołtys stwierdził, że jest zadowolony, że w wojsku uczą gwary, i kazał nam iść i wypoczywać.
- Rozumiem … a skąd znasz tą gwarę?
- Pamiętasz takie wielkie książki co dostaliśmy od Rudego do przeczytania?
- Tak... Hachi albo Otachi wyrzucił je do kosza...
- Tam znajdował się słownik podstawowych gwar. Wystarczyło przeczytać.
- Rozumiem. - odpowiedziała spokojnie, speszona Rina.
************

Neczańskie rodzeństwo dobrze się bawi w towarzystwie mieszkanki tej pustynnej wioski. Dziewczyna jest bardzo kontaktowa i bardzo wesoła, więc bardzo dobrze dogaduje się z naszymi bohaterami. Wkrótce do rozchichotanych neczan siedzących na maskach pojazdów, podszedł Kurai, wraz z Riną, mówiąc:
- Sołtys pozwolił nam zostać do świtu.
- Tylko do świtu? Czemu tak? - spytała Diuna.
- Pewnie dlatego, że to pustynia i wciągu dnia wypijalibyśmy dodatkowe racje wody. - odparł Kurai.
- W ciągu dnia jest tu bardzo gorąco, i obcy nie radzą sobie z naszym klimatem, więc sołtys jak już pozwala zostać w wiosce to tylko do świtu. - wtrąciła Uriea.
- Dobra, w sumie logiczne. - odparła Diuna.
- Przepraszam, kim jesteś? - spytała zaciekawiona Rina.
- A tak, ja jestem Uriea, a wy to Rina i Kurai. - odpowiedziała mieszkanka wioski a następnie dodała: - To co idziemy do gospody?
- Pewnie! - odpowiedział radośnie Hachi.
- Dobra! - dodały radośnie Diuna i Kiazu.
- To zapraszam. - odpowiedziała Uriea, idąc w kierunku gospody i delikatnie wtulając się w Hachiego, szepcząc mu: -
Chłodno się robi.
-
Spokojnie ogrzeję Cię. - odparł Hachi.
-
Na to liczę. - odpowiedziała mieszkanka wioski z uśmiechem.
W tym momencie wszyscy ruszyli w drogą za Uriea i Hachim, a już po paru chwilach wszyscy dotarli pod piętrowy budynek zbudowany z piaskowca. Wygląda tak jakby miał liczne pokoje i dużą przestrzeń do imprezowania, a swoją stylizacją przypomina średniowieczne karczmy.
- Ciekawe miejsce. - stwierdziła Kiazu.
- Ciekawie to jest dopiero w środku. - odpowiedziała Uriea wpuszczając gości do środka.
Głośna muzyka i dużo bawiącej się młodzieży to coś co rzuca się w oczy zaraz po otwarciu drzwi.
- Tylko nie siedźcie za długo, o wschodzie słońca ruszamy dalej. - powiedział chłodno Kurai, odchodząc w mrok pustyni.
- Spoko Ziom! - odparli zgodnie neczańscy bracia.
- Nie psuj nam zabawy. - dodała Kiazu mrugając okiem.
- My nie siedzimy do bardzo późna, zwłaszcza że rano każdy z nas ma jakieś obowiązki. - dopowiedziała Uriea
************


Piękne nocne, bezkresne i przepełnione miliardem gwiazd nocne niebo. Na chłodnym białym piasku, błyszczącym w świetle nocy siedzi Kurai, patrzący w przestrzeń. Jego aspołeczna, chłodna, natura samotnika pozwala mu napawać się takimi sytuacjami, podczas których jest tylko sam ze sobą i swoim wszechświatem. Wkrótce elektryczny neczanin wstał i udał się w dalsza samotna podróż po magicznej, otulonej nocnym płaszczem pustyni. W ten Kurai, dostał SMS, którego spokojnie przeczytał i odwonił, a kiedy nawiązał połączenie, chłodno powiedział:
- Zgadzam się na niego.
Po tych słowach neczanin rozłączył się, schował telefon do kieszeni i uważnie obserwując pustynię ruszył dalej przed siebie.


************

W rogu gospody, na drewnianej ławie siedzi Hachi z wtulającą się w niego Uriea. Dziewczyna kokieteryjnie go zaczepia. W tym samym czacie Kiazu i Diuna rozmawiają przy barze, Otachi tańczy na parkiecie z nieznajomą dziewczyną, a Rina jak zwykle robi zdjęcia.

- Dzisiaj zamieniałaś się rolą z Hachim czy co? - spytała Diuna.
- Nie ma tu nikogo na kim można by było zaczepić oko. - odpowiedziała Kiazu, a po chwili z delikatnym uśmiechem dodała: - Jak dla mnie ta noc może należeć do Hachiego.
- Ciekawe, że nie mają tu alkoholu...
- Z tego co widzę to przesiaduje to młodzież w różnym wieku, zobacz tamta grupka...O tam ma niewiejącej niż 9-10 lat …
- Niby tak, ale znaczna większość jest w naszym wieku...
- Owszem, ale nie ma tu „dorosłego” więc nikt by ich nie upilnował...
- Racja... - odparła Diuna, a następnie dopowiedziała: - Jak sądzisz tak by wyglądało nasze życie jakbyśmy nie stracili pamięci i żyli swoim dawnym życiem?
- Któż to wie... ciężko wyczuć kim byliśmy wcześniej...
- W sumie z Twoim zacieniem to mogłabyś być jakimś wojskowym czy rycerzem...
- Heheheh … to co Ty byłabyś wielka damą?
- Może...
- Rozmyślasz o tymczasem?
- W sumie tak … ciekawi mnie kim wtedy byliśmy i czemu jesteśmy aż tak rożni...
- Przyznaję, że ciekawie byłoby się w końcu tego dowiedzieć.
- Hmm... Kto mógł nam przybliżyć naszą historię?
- Hmm.... najprędzej Królowa Neko, ale ona z nami gadać nie będzie... zwłaszcza, że teraz otaczają nas ważniejsze zdarzenia. - odpowiedziała Kiazu popijając swoją kolę.
- Taaa....
************

Minęło sporo czasu, Otachi, chodzi po pomieszczeniu jednak młodzież zaczęła się już wykruszać, a ci co zostali nie bardzo chcą rozmawiać z neczanami. Więc wietrzny neczanin nie wiele myśląc dosiadł się do Kiazu i Diuny pytając:
- I co tam dziewczyny?
- W sumie powiem Ci, że całkiem nudno... - odpowiedziała Kiazu, a po chwili dodała: - Jestem rozrywkowa, i próbowałam ich rozkwiecić, ale to jakieś sztywniaki co połknęły kije od szczotek.
- Taaa... wyjątkiem jest Uriea, ale ona gada tylko z Hachim. - dodała Diuna.
- Myślicie, że Hachi znalazł sobie tu dziewczynę? - spytał Hachi.
- Ciężko stwierdzić, ale wiem, jedno ona nie zachowuje się tak jakby chciała być z nim na stałe. - odpowiedziała Kiazu.

- Jak nie na stałe to jak? - spytała Diuna.

- No wiesz ona zachowuje się tak jakby chciała go jedynie na jedną noc. - odparła Kiazu.
- Amis też miał być na jedną noc? - zapytał Otachi.
- Nie, z Amisem było inaczej … To była miłość od pierwsze zerknięcia, a to że już kilka godzin po pierwszym spotkaniu wylądowaliśmy razem w łóżku to zupełnie inna historia. - odpowiedziała Kiazu.
- Dobrze to teraz powiedz, mi dlaczego u Hachiego nie może być tak samo? - zapytała Diuna.
- Jej inaczej z oczu patrzy … mam wrażenie jakby chciała się sprawdzić czy może wyrwać go na jedną noc. - odpowiedziała Kiazu.
- W sumie, patrząc na Ciebie to, to nie jest złe... - skwitowała Diuna.
- Czyli myślisz, że to przelotne? - dodał Otachi.
- Tak, tak myślę. - odparła Kiazu.


************

Rina chodzi po praktycznie pustym pomieszczeniu i robi klimatyczne zdjęcia, wykorzystujące urokliwe światło i nietypowe pomieszczenie gospody, która jest pięknym pomieszaniem ciemnego drewna i piaskowca. Tym czasem jej rodzeństwo wstało właśnie od batu i ruszyło w kierunku schodów na piętro. Nagle do neczańskiego rodzeństwa podeszła kobieta, która na oko wygląda na jakieś 30-35 lat. Ma ona rozpuszczone, czerwono-beżowe włosy do ramion oraz fioletowych oczach.
- Przepraszam, widzieliście gdzieś może taką dziewczynę o krótkich czerwonych włosach, fioletowych oczach i bardzo ładną? - spytała zaniepokojona kobieta.
- Hmm... pyta Pani o Uriea? - zapytała Kiazu.
- Tak, dokładnie widzieliście ją? - pytała dalej kobieta.
- Tak, ona nas tutaj przyprowadziła i jeszcze jakiś czas temu tu była. - odpowiedział Otachi.
- Teraz nie wiemy gdzie jest. - dodała Diuna.
-
Ta dziewoja to szczun, ni dziewoja... kaj on'a j'est? … Ana zalatywać tu na chwile, a i'j ni ma... - powiedziała przybyszka do siebie.
- Przepraszam, co Pani powiedziała? - spytała dociekliwie Diuna.
- To po naszemu, zastanawiam się gdzie ona jest bo miała tu przyjść na chwilę, a jej nie ma. - odpowiedziała zaniepokojona kobieta.
- Proszę, poczekać. - stwierdziła Kiazu, a następnie głośno zawołała: - Rina, podejdź proszę.
Na te słowa wodna neczanka podeszła do rodzeństwa i nieznajomej kobiety i pokornie spytała:
- Tak słucham?
- Widziałaś może gdzieś Uriea? Ta pani jej szuka.- odpowiedział Otachi.
- Hmm... z półgodziny temu wyszła z Hachim... ale nie wiem gdzie poszli. - odpowiedziała pokornie Rina.
W tym momencie przybyszka cała z bladła i rozbiło jej się słabo. Neczanie szybko posadzili ją na jednej z ław i przynieśli szklankę wody.
- Jesteś pewna? - spytała kobieta.
- Tak, mogę nawet zdjęcia pokazać... - odpowiedziała pokornie Rina.
- Nie musisz... ale .. To źle bardzo źle... - zaczęła mówić bardzo poddenerwowana kobieta.
- Dlaczego? Nawet jak nie poszli tylko na spacer to nic złego … - spytała Kiazu.
- Ty nic nie rozumiesz … ona ma ...

************

Nie duży klimatyczny pokoik, o żółtych ścianach, w którym znajduje się jedynie duże łózko, przykryte zieloną pościelą. Natomiast jedynym zapalonym oświetleniem są lampy znajdujące się w zagłowiu łóżka, które dają niesamowicie przyjemny klimat. Na brzegu łóżka siedzi Hachi bez koszuli i T-shirt, dzięki temu jego zgrabne umięśnione ciało, ładnie współgra z przytłumionym światłem. Dodatkowo neczanin ma rozpuszczone swoje białe włosy, w czarne kropki, które są delikatnie kręcone i sięgają mu do ramion. Na jego kolanach zasiada Uriea ubrana już jedynie tylko w szorty i biały koronkowy staniczek. Para namiętnie się całuje jednocześnie dopieszczając swoje podniecone ciała, przyjemnym dotykiem. Rozkoszne chwile pełne uniesienia, nakręcają się z każdą sekundą. Po dłuższej chwili całusów i pieszczot Hachi rozpiął biustonosz dziewczyny, która automatycznie zdjęła go do końca, odsłaniając tym samym swój nie za duży i nie za mały krągły i jędrny biust. Ziemny neczanin położył prawą dłoń na lewej piersi dziewczyny i zaczął ją przyjemnie całować i delikatnie podgryzać, przynosząc tym samym partnerce dużo rozkoszy.
W tym monecie do pokoju wparowała Kiazu, która głęboko i szybko oddychając krzyknęła:
- Hachi powariowałeś do reszty!?
Ne te słowa, Hachi schował głowę w biust dziewczyny, jednocześnie załamując się. Następnie po chwili podniósł głowę i patrząc na siostrę, stanowczo powiedział:
- Kiazu wyjdź stąd!
- To Twoja dziewczyna? - wtrąciła Uriea.
- Nie to moja, siostra.. - odpowiedział Hachi, a następnie dodał: - No dalej wynoś się!
- NIE! Zrozum wy nie możecie...
- Bo co!? - wtrącił Hachi, przerywając wypowiedź siostry i zdejmując z kolan dziewczynę, a następnie zanim Kiazu cokolwiek zdążyła powiedzieć, kontynuował:
- Tobie wolno, ale mi już nie!?
- To nie o to chodzi!
- To co!? Zazdrosna jesteś bo ja dziś mogę się zabawić a TY nie!? - odkrzaczał Hachi.
- Jesteś jeszcze głupszy niż myślałam! - krzyknęła Kiazu, a następnie dodała:- A Ty mała szujo co stoisz i śmiejesz się pod nosem?
- Ej zostaw ją dobrze?! To sprawa między Tobą, a mną! - krzyknął Hachi.
- Nie! - krzyknęła Kiazu.
- Wiesz co?! Zazdrość zżera twoje sucze ego! - wykrzyczał Hachi.
- Odwołaj to kretynie jeden! - kontynuowała Kiazu.
- Wal się na ryj! - odparł Hachi zbierając swoje rzeczy, a następnie ,mocno poddenerwowany wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami.
Na ten gest śmiejąca się pod nosem Uriea, również chciała wyjść z pokoju, ale Kiazu zagrodziła jej drogą mówiąc:
- O nie! Ty nigdzie nie idziesz! Najpierw pogadasz ze mną!
- Po co mam z Tobą rozmawiać? Nie czuję takiej potrzeby.
- To zaraz poczujesz, Twoja matka jest na dole.
- Oj...
- No właśnie oj... a teraz siadasz i rozmawiasz.
Na te słowa dziewczyna w miarę potulnie usiadła na łóżku.

************


Rina, Otachi oraz Diuna, siedzą na ławie i krzesłach koło roztrzęsionej kobiety, który poprosiła ich o pomoc.
- Myślicie, że ich znajdzie zanim coś się stanie? - spytała kobieta.
- Powinna, tych pokoi nie jest tu aż tak dużo. - odpowiedziała Diuna.
- Co tutaj się dzieje? - wtrącił chłodno Kurai, który przyszedł do pomieszczenia.
- Ta Pani, to Mama Uriea... - powiedziała pokornie Rina.
- Mówcie mi Sabina. - wtrąciła kobieta.
- I Sabina szuka Uriea. - dodała Diuna.
- Ziom, a Hachi z nią poszedł na stronę. - dopowiedział Otachi.
- Takie rzeczy to nic nadzwyczajnego i z reguły nie wywołują u kogoś takiego stanu. Więc obstawiam, że coś jest na rzeczy. - odpowiedział spokojnie i chłodno Kurai.
- Widzisz ona jest nieletnia.... - powiedziała Diuna.
- Moja Uriea ma zaledwie 12 lat … - dodała Sabina.
- To grubo... - odparł chłodno Kurai, a następnie powiedział: - Czemu ich nie szukacie?
- Kiazu ich szuka, tu jest tylko 20 pokoi... - odpowiedziała pokornie Rina.
- Rozumiem. - odparł Kurai.
W tym momencie do gospody wszedł wkurzony Hachi, który po drodze zdążył się już ubrać.
- Bro jesteś! Powiedź że Kiazu znalazła Was w porę? - spytał Otachi.
- W porę?! Nie no kurwa Bro Ty też!? - odpowiedział Hachi.
- Ej... naprawdę nie rozumiesz powagi sytuacji Bro? - kontynuował Otachi.
- A dajcie wy mi kurde wszyscy święty spokój! - wykrzyczał Hachi, po czym jeszcze bardziej wściekły wyszedł z gospody ponownie trzaskając drzwiami.
- Hachi czekaj! - krzyknęła Rina, ruszając za bratem.
Jednak Kurai, złapał ja za rękę i zatrzymał ją, chłodno mówiąc:
- Daj mu spokój, dzisiaj nie będzie chciał rozmawiać.