piątek, 14 lipca 2017

Epizod 227




"Egzamin na prawo jady"


Mocne, oślepiające i bardzo gorące popołudniowe słonce, świeci nad obozem maszyn. Jednak pomału czuć już chłód w powietrzu, ale to nie przeszkadza nikomu. Obóz żyje własnym życiem. Tym czasem koło torów szkoleniowych w dwóch równych rzędach stoi sześć potężnych maszyn. które wyglądają jak wyprofilowane samochody na wysokich kołach. Mają one po dwa spore działa umieszczone zamiast lusterek. Wszystkie te maszyny mają również kolce w środkach opon oraz wyglądają zarówno masywnie jak i delikatnie. Całości dopełniają czarne szyby, oraz umalowanie w piaszczyste moro. Tak to maszyny bojowe typu „Tytan” zatankowane i gotowe do działania czekają, na rozpoczęcie lekcji.
- Jak widzicie nasze maszyny są już gotowe do działania. - stwierdził spokojnie Kashai.
- Widzimy. - odparła Diuna.
- To co zaczynamy egzamin? - spytała podekscytowana Kiazu.
- Co taka niecierpliwa? - zainteresował się Kashai.
- E tam ona niecierpliwi się nie bardziej niż zwykle. - wtrąciła Diuna.
- Miałam już trzy warty teraz została jeszcze jedna i chciałabym się na nią wyrobić. - powiedziała spokojnie Kiazu.
- Nadal odrabiasz warty za dzień wolny? - spytał Kashai.
- Tak, to też. Możemy już zaczynać? - naciskała niecierpliwie Kiazu.
- Tak zaczynamy. - odpowiedział Kashai, a po chwili zaskoczony dodał: - Zaraz skąd wiecie o egzaminie?
- A słyszało się tu i ówdzie. - odparł Hachi.
- Rozumiem. - stwierdził Kashai z wrednym uśmiechem.
- Co się tak szczerzysz? - spytał Syale podchodząc.
- A tak sobie. - odpowiedział Kashai.
- Już im powiedziałeś? No nie mogłeś poczekać na mnie? - odparł rozczarowany Syale.
- Nie wiedza jeszcze wszystkiego. - stwierdził Kashai, a po chwili dodał: - Ferajna, jak już wiecie macie dzisiaj egzamin, jednak jeszcze nie wiecie, że macie aż trzech egzaminatorów.
- Ciebie, Syale i kogo jeszcze? - zapytała dociekliwie Diuna.
- Saren Tajhal. - dodał Syale.
- To zapowiada się ciekawie. - dopowiedział Hachi.
- Raczej upierdliwie. - stwierdziła Diuna, przewracając oczami.
- Zapobiega stronniczości. - wtrącił Syale.
- I co trzy pary oczu to nie jedna. - dodał radośnie Kashai.
- Lubicie nas męczyć? - spytała Diuna.
- Jak najbardziej, zwłaszcza że właśnie zapraszam Was na egzamin teoretyczny. - stwierdził Syale śmiejąc się pod nosem.
- Ziom chyba żartujesz! - narzekał Hachi.
- Nie żartuję. No już idziemy. - odpowiedział Syale.
- No świetnie … - wymamrotała Diuna.
- A właśnie Diuna, Ty jutro masz dodatkowy egzamin. - dodał Syale.
-Jak to? - zdziwiła się Diuna.
- Hahahaha wymagasz więcej egzaminów. - naśmiewał się Hachi.
- Nie wiem o co chodzi, wiem tylko że jutro masz się zgłosić do Ojca na egzamin i tyle. - kontynuował Syale.
- Jak mus to mus, ale to musi być jakiś błąd. - narzekała Diuna.
- Heheheh... widać potrzebujesz większej uwagi. - nabijał się Hachi.
- Odczep się, bo Tobie też załatwię dodatkowe egzaminy. - odparła Diuna.
- Podziękuję, starczą mi dzisiejsze egzaminy. - odpowiedział Hachi szczerząc kły.
- Nie znasz się, wiesz ja bardzo chętnie się zamienię. - kontynuowała Diuna.
- A ja nie... - odparł Hachi.
************

Książę Zekeren zasiada w swoim gabinecie nad stertą papierów, oraz laptopem. Władca jest bardzo zapracowany, jednak już na pierwszy rzut oka doskonale widać, że doskonale wie co robi. Nagle do przestronnego gabinetu rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdził Volaure, odrywając wzrok od ekranu komputera.
- Cześć Volaure. - stwierdził przyjaźnie Skauti wchodząc do pokoju.
- Witam … Wiem, wiem co chcesz powiedzieć. Pamiętam o tym i już prawie zadzwoniłem we wszystkie miejsca. - odpowiedział szybko władca.
- Czytasz w myślach czy jak?
- Taaa.... czasem mi się zdarza …
- Czyli nie zapomniałeś?
- Oczywiście, że nie zapomniałem, jednak mam tez inne obowiązki a Ty dobrze o tym wiesz …
- Wiem,ale pilnuje abyś dotrzymał słowa.
- Dotrzymam, zawsze dotrzymuje.
- W sumie to wiem, ale nie mogę się doczekać …
- Rozumiem, jednak musisz uzbroić się w cierpliwość
- Dobrze poczekam
- No ja myślę. - odparł Książę mrugając okiem.

************

W sali szkoleniowej skończył się już egzamin teoretyczny przygotowany przez jednego z szkoleniowców. Zatem Syale siedzi przy swoim biurko i skrupulatnie sprawdza prace. Ineveeńczyk ma problem z rozczytaniem niektórych pism, ale stara się za wszelką cenę je przeczytać i ocenić.
Po dłuższej chwili mężczyzna wstał, otworzył drzwi do sali i gestem zaprosił do środka, zgromadzonych, przed pomieszczeniem, neczan.
- Mam już wyniki Waszego egzaminu. - powiedział Syale zasiadając za swoim biurkiem.
- Świetnie! - wykrzyknęli neczańscy bracia.
- To co możemy iść dalej? - spytała dociekliwie Diuna.
- Spokojnie po kolei. - odpowiedział Syale, a następnie dodał: - Cieszcie się, że to ja sprawdzałem prace a nie Tajhal.
- Niby czemu? - zdziwiła się Diuna.
- Ponieważ niektórzy z Was mają tak straszliwie nie wyraźne pismo, że nasz Saren po prostu przekreślił by odpowiedź i nie zaliczył testu z powodu nieczytelnego pisma. - odparł Syale, a po chwili dopowiedział: - Za to ja przeczytałem każdą odpowiedź.
- Brawo Ty! - stwierdził Hachi, z wrednym uśmieszkiem.
- Ha, Ha, Ha … aż mnie kusi aby następnym razem nie zaliczyć ci testu, właśnie za pismo. - powiedział lekko zirytowany Syale, a następnie kontynuował: - Wszyscy zdaliście egzamin pisemny, z tym, że najsłabiej wypadli Hachi, Otachi i Kiazu, którzy zdobyli około 65% punktów przewidzianych za test. Co za tym idzie na egzaminie praktycznym będę miał Was na oku.
- Na to liczę. - odparła kokieteryjnie Kiazu.
- Spoko Ziom, damy z siebie wszystko. - dodał Otachi.
- Dobra a kto miał najwięcej punktów? - spytała dociekliwie Diuna.
- Kurai i co mnie zaskakuje Ty … - odpowiedział zaskoczony Syale.
- Widzisz, też umiem zaskoczyć. - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: - Testy to moja mocna strona.
- Zauważyłem, że nie masz problemów z przyswajaniem teorii. - powiedział z podziwem Syale.
- Dobra to lecimy na egzamin praktyczny! - wtrącił radośnie Hachi.
- Tak, tak, zobaczymy czy sobie poradzicie. - odpowiedział Syale wstając.
- Hehehe, pewnie, że sobie poradzimy. - dopowiedział Otachi szczerząc kły.

************

Kashai i Tajhal stoją na dachu jednego z Tytanów szkoleniowych, który stoi zaparkowany na górce zaawansowanej trasy szkoleniowej. Dzisiaj jest piękna słoneczna i bezchmurna pogoda. Jedynie delikatny wiatr nieznacznie targa włosy mężczyzn. Dzięki temu z tej wspaniałej góry widać dokładnie cały tor szkoleniowy, a później da możliwość obserwowania poczynań wszystkich kierowców.
- Kashai, jesteś gotowy? - spytał Saren, paląc papierosa.
- Pewnie, a w sumie to nie mogę się już doczekać. - odpowiedział uradowany Kashai.
- Jesteś szalony, ja bym nie odważył się na jazdę z nowicjuszami.
- E tam zaraz szalony. Po prostu lubię swoją pracę. - stwierdził Kashai szczerząc kły.
W tym momencie do egzaminatorów podszedł Syale, mówiąc:
- Wszyscy zdali egzamin, więc możemy zaczynać.
- Świetnie. - uradował się Tajhal, a po chwili dodał: - Kashai wiesz co masz robić.
- Tak, tak. - odpowiedział Kashai z uśmiechem zeskakując z maszyny bojowej.
- Kashai, tylko ich nie nakręcaj. - dodał Syale.
- Spokojna głowa. - odpowiedział Kashai odchodząc.
************

Przed jedną z maszyn bojowych zwanych „Tytan” luzacko stoi Ineveeńczyk, ubrany w mundur. Ma on pomarańczowo-czerwono-czarne krótkie włosy oraz przyjemne zielone oczy. Dodatkowo trzyma jakieś papiery. Wkrótce do wojskowego podeszli neczanie.
- Dobra ferajna czas zacząć egzamin praktyczny. - powiedział z uśmiechem Kashai.
- Taaa... może powiesz nam coś więcej? - zapytała Diuna.
- W sumie nie musicie wiele wiedzieć. - odpowiedział Kashai, a po chwili dodał: - Tajhal i Syale obserwują Was z naszej górki obserwacyjnej. A wy pojedynczo jedziecie ze mną i wykonujecie polecenia.
- Brzmi prosto. - stwierdził Hachi.
- Dobra, dobra a co dalej? - dopytywała Diuna.
- Hmm... każdy z nas stawia punkty, które sumujemy … Hmm... co jeszcze? … hmm... każdy kto zdobędzie minimum 22.5 punkta zdaje egzamin. - odpowiedział spokojnie Kashai.
- Czyli każdy z Was może przyznać maksymalnie 10 punktów tak? - kontynuowała Diuna.
- Dokładnie. Każdy z nas może wystawić od 0 do 10 punktów. - powiedział Kashai z uśmiechem.
- Brzmi rozsądnie. - zauważył Otachi.
- Spoko, to ja chce pierwsza. - wtrąciła entuzjastycznie i twardo Kiazu.
- Hmm... według zaleceń Syale pierwsza ma iść Diuna. - odparł Kashai.
- Kashai, ale ja mam zaraz warte, i He... Aluf mnie zabije jak się na niej nie stawie. - naciskała Kiazu.
- Jak dla mnie może iść pierwsza. - wtrąciła Diuna.
- Dobra płomyczku zobaczę co się da zrobić. - powiedział Kashai, a po chwili dodał do mikrofonu łączności: - Panowie Startujemy pierwsza jedzie Kiazu.
- W sugestii jest Diuna. - odpowiedział Tajhal.
- Owszem, ale Kiazu ma niedługo wartę, a Ty Tajhal wiesz, że warty od tak nie da się przełożyć, a Ojciec nie będzie zadowolony jak ją opuści. - kontynuował Kashai.
- Hmm... sprawdziłem, rzeczywiście tak jest... dobrze zatem niech Kiazu jedzie pierwsza. - zarecytował Saren.
- Kiazu, zapraszam do „Tytana”. - powiedział radośnie Kashai, który jednocześnie szarmanckim gestem zaprosił neczankę do maszyny.
- YAY! - krzyknęła entuzjastycznie Kiazu, radośnie rzucając się egzaminatorowi na szyję.
- Hehehe cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział Kashai z uśmiechem.
- Możemy zacząć? - spytał zniecierpliwiony Hachi.
- Em... tak, tak... - powiedział Kashai.

************

Minęło sporo czasu. Słońce zaczęło się już zniżać ku zachodowi, do którego została mniej więcej godzina. Jest chłodniej i przyjemniej, chociaż ciepłe promienie jeszcze dają się we znaki. Egzamin neczan nie dawno się skończył, więc nie pełny oddział ChiZ02, stoi na wprost swoich egzaminatorów i mniej lub bardziej cierpliwie czeka na wyniki.
- Dobrze, mamy już wyniki. - powiedział dumnie Saren, który po chwili dodał: - Syale, bądź łaskaw je przeczytać.
- Tak jest. - odpowiedział Syale, a następnie dodał: - Kiazu 23 punkty, Diuna 24 punkty...
- Syale, powiedz nam tylko czy zdaliśmy czy nie. - wtrącił zniecierpliwiony Hachi.
Na te słowa Syale przewrócił oczami, a Kashai z uśmiechem powiedział:
- Wszyscy zdaliście.
- Hura! - wykrzyknęli radośnie neczańscy bracia.
- Przekażcie Kiazu, że zdała. - wtrącił Tajhal.
- Oczywiście. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Dobrze, jutro rano prawo jazdy na maszyny bojowe zostanie wgrane na Wasze symbole. - kontynuował Saren, a następnie dodał: - A teraz uciekajcie do swoich zajęć.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie, rozchodząc się.
- Rina czekaj!- zawołał Kashai.
Wodna neczanka na te słowa zatrzymała się i odwróciła się w kierunku przełożonego, mówiąc pokornie:
- Tak słucham?
- Czy mogłabyś to przekazać Kiazu? - spytał Kashai, trzymając nie dużą karteczkę.
- Tak, jasne. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Dzięki. - powiedział radośnie Kashai odchodząc.
- Rina, pozwól na chwilę. - wtrącił chłodno Kurai, stojący nieopodal.
- Słucham? - odpowiedziała spokojnie i delikatnie Rina.
- Za 20 minut u Was przed drzwiami. - powiedział Kurai.
- Dobrze. - stwierdziła pewnie neczanka z uśmiechem.
- Tylko przebież się w coś wygodnego. - dodał neczanin.
- Em .. nie można chodzić bo obozie nie w mundurze...
- Wiem, biorę to na siebie, więc zrób to o co proszę i jak chcesz weź aparat. - powiedział chłodno i stanowczo Kurai, odchodząc.
- Jak sobie życzysz... - odpowiedziała pokornie Rina, z uśmiechem.