poniedziałek, 28 maja 2018

Epizod 245




"Nowy członek zespołu"


Spora sala konferencyjna, urządzona w prostym surowym i twardym klimacie. Ma ona jasne ściany i duże okna, przez które wpada bardzo dużo światła. W tym prostym pomieszczeniu znajduje się nanczański generał, który stara się pić kawę, która już dawno się skończyła, oraz pracuje na laptopie, skrytym wśród ogromnej ilości dokumentów. Po chwili rozległo się mocne i głośne pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedział Rudy.
Na te słowa drzwi otworzyły się, a do pokoju weszło neczańskie rodzeństwo, wraz z swoim dowódcą, który zaraz po wejściu chłodno powiedział:
- Chciałeś nas widzieć.
- Tak chciałem, i dobrze, że już jesteście – odpowiedział generał, z nutą radości w głosie.
- Oho, chyba masz pomysł jak pozbyć się nas z obozu. - stwierdziła Diuna.
- Tak, mam dla Was pewną misję. - powiedział dowódca, z wrednym uśmieszkiem.
- To opowiadaj. - wtrąciła Kiazu, z nutą ekscytacji w głosie.
- Na wchodzie znajduje się jezioro, niby nic szczególnego, ale już dwa oddziały ludzi stamtąd nie wróciły i nie wiadomo co się tam dzieje. - powiedział w końcu Rudy.
- To brzmi jak misja dla nas! - stwierdził radośnie Otachi.
- To kiedy ruszamy? - dodała entuzjastycznie Kiazu.
- Ruszacie wieczorem, zabierzecie tylko to co najpotrzebniejsze i przede wszystkim pełna łączność, przez cały czas. Rozumiemy się? - odpowiedział twardo Rudy.
- Luz, brzmi dobrze. - powiedział Hachi z zadziornym uśmiechem.
- To skoro tyle, to mogę wracać już do miłego dnia? - spytała Diuna.
- To jeszcze nie koniec. - odpowiedział twardo generał.
- O co masz jeszcze dla nas? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Zabawne, że o to pytasz. - zaśmiał się Rudy, a następnie dodał: - Od dzisiaj Wasz odział, przez jakiś czas będzie liczył siedem osób.
- O jakiś nowy ziomek? - zapytał Otachi z uśmiechem godnym chochlika.
- Owszem. Przyda Wam się dobry zwiadowca. - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie szybko dodał: - Co prawda jednego zwiadowce już macie, ale myślę, że Wasz dowódca będzie miał również inne rzeczy na głowie niż tylko zwiad.
- Spoko. - odpowiedział Otachi.
- Ta, ta … - dodała Diuna.
- Dobra, kto to jest? - spytała dociekliwie Kiazu.
************

Wysoki całkiem przystojny młodzieniec o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami, uczesanymi delikatnie zadziornie oraz o wspaniałych, głębokich liliowych oczach i ubrany w pełny męski neczański mundur, delikatnie nerwowo chodzi po wąskim pokoju którym znajduje się jedynie biała kanapa. Widać nie może się już doczekać tego jak wyjdzie z pomieszczenia.
-
To moja chwila prawdy! Musze dać z siebie absolutnie wszystko! - zamyślił się młodzieniec.

************

- Dobra, kto to jest? - spytała dociekliwie Kiazu, z entuzjazmem patrząc w oczy generała.
- Moi mili pragnę przestawić Wam osobistego adiutanta samego księcia Zekeren. - powiedział Rudy, a następnie głośno dodał: - Młody, możesz wejść.
W tym momencie do pokoju, pewnym a zarazem niepewnym krokiem wszedł młodzieniec o wiśniowych włosach, z białymi końcówkami. Na jego widok neczanom rozpromieniały buzie, a oczy zabłysnęły z radości.
- Skauti! - krzyknęło zgodnie i radośnie neczańskie rodzeństwo.
- Miło Was widzieć. - odpowiedział przybysz z promiennym uśmiechem.
Po tych słowach wszyscy prócz Kurai'a podeszli do zwiadowcy i przywitali się z nim.
- Zadowoleni z niespodzianki? - spytał Rudy.
- Pewnie! Taki słodziak w oddziale zawsze w cenie. - stwierdziła Kiazu, mrugając okiem.
- Ziom, jeszcze pytasz? - dodał ucha-hany Hachi.
- Hahaha. - zaśmiał się generał, a następnie dodał: - Do 19 macie czas na „zapoznanie” się z nowym członkiem zespołu, o 19:30 widzę Was na odprawie przy wschodniej bramie obozu.
- Tak jest! - odpowiedzieli zgodnie neczanie.
************

Wieje przyjemny, ciepły wiatr, świeci słońce, ale nie jest ani gorąco ani duszno. Neczański oddział,
wraz ze swoim nowym nabytkiem siedzą na na jednym z dachów w obozie i rozmawiają.
- Skauti, wstąpiłeś do neczańskiej armii? - spytał dociekliwie Hachi.
- Nie, nie. - odpowiedział z uśmiechem Skauti, a następnie dodał: - Po ostatnich wydarzeniach, zmieniłem armię z Bromano, na armie Zekeren, a tam zostałem fligeladiutantem Volaure i mam dość ciepłą wojskową posadkę.
- Kim jest fligeladiutant? - zapytała Diuna.
- Hmm... to taki osobisty adiutant, czyli żołnierz pomocniczy... panującego lub wyższego wojskowego. - odpowiedział Skauti.
- No chłopie to powiem Ci, że masz wysoki stopień. - powiedział Otachi.
- Ładnie to, niezły awans. - dodał Hachi, z podziwem.
- Nie tylko to się zmieniło teraz znacznie lepiej wyglądasz, i nawet promieniejesz. - dodała Kiazu z uśmiechem.
- No, trochę się pozmieniało, ale przede wszystkim moje otoczenie się zmieniło i dzięki temu znacznie lepiej się czuję. - odpowiedział Skauti.
- A jak przekonałeś generała, aby przydzielił Cie do nas? - zapytała Diuna.
- Hmm... Szczerze to Volaure, za jedna przysługę załatwił mi przydzielenie do waszego udziału i z tego co wiem Kurai, zgodził się na moją obecność. - powiedział zwiadowca.
- Ej, wiedziałeś i nic nam nie powiedziałeś? - spytała z wyrzutem Kiazu.
- Wiedziałem, ale nie musicie o wszystkim wiedzieć. - odpowiedział chłodno Kurai.

- Ziom, od kiedy to uzgadnialiście? - zapytał Hachi.
- Właśnie kiedy już wiedziałeś, że Skauti do nas dołączy? - dodała Diuna.
- Heh … Dowiedziałem się jak byliśmy w Moleko, więcej nie musicie wiedzieć. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Zajmijcie się Skautim, a nie mną.
- Właśnie, a co u Was? Trochę wieści co prawda dochodzi na Zekeren, ale bardziej takie ogólne, niż poświęcone poszczególnym oddziałom. - wtrącił Skauti.
- Kurai, ostatnio miał epickie starcie! - pochwalił Otachi.
- Stary, dał takiego czadu, że ciężko będzie to przebić! - dodał Hachi.
- Nom to było super! Oglądaliśmy to z Volaure z balkonów na Zekeren! - odparł entuzjastycznie zwiadowca, a po chwili odchrząknął i dodał: - Jednak, zmieńmy temat, byliśmy proszeni aby nie zajmować się kimś.
- Nie przejmuj się nim, on to przeżyje. - odpowiedziała Diuna, machając ręką.
W tym momencie, Kurai zeskoczył z dachu i poszedł gdzieś, w tylko sobie znanym kierunku.
- Teraz można rozmawiać o wszystkim. - powiedziała Diuna z uśmiechem.
- On nadal nie przepada za towarzystwem? - zapytał Skauti.
- Taaa … i tak dobrze, że z nami przebywa... - odpowiedziała Kiazu, a po chwili, z kokieteryjnym uśmiechem, dodała: - Będziemy tu tak nudnie siedzieć, czy wykorzystamy czas na zabawę i nadrabianie zaległości.
- Widziałem, Basen nieopodal obozu. - stwierdził Skauti.
- Brzmi nie źle. - odparli Hachi, Otachi i Kiazu.
- Ej... ale później mamy iść nad jezioro, to nie za dużo tej wody? - dodała Diuna.
- Hmm... w sumie jedna jest dla zabawy a druga to nasza praca … - wtrąciła pokornie Rina.
- No dobra niech będzie … - powiedziała Diuna z obojętnością.
- Dobra to Rina i Skauti idą pogadać z Rudym, ja idę naładować sobie dzień. - powiedziała Kiazu po chwili ciszy.
- Co za plan. Popisałaś się. - dodał Hachi głupkowato się śmiejąc.
- Chodź Hachi idziemy ogarnąć trochę rzeczy. - dopowiedział Otachi mrugając okiem.
- Dobra. - odpowiedział Hachi z uśmiechem chochlika.


************

Betonowy surowy gabinet, o szarych ścianach pośrodku którego znajduje się jedynie czarne biurko oraz brązowe krzesło. Dodatkowo na blacie leży otwarty laptop obok którego spoczywa telefon komórkowy. Po chwili do pomieszczenia przyszedł neczański generał z stosem dokumentów.
- Zostań wojskowym mówili, będziesz miał ciekawe życie mówili … a tu co? Wieczne wypełnianie raportów... - stwierdził na głos Rudy rzucając dokumenty na biurko, a następnie, patrząc wymownie na biurko dodał: - Hmm... dawno niczego paliłem …
W tym momencie do gabinety rozległo się stonowane pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałem donośnie generał siadając na biurku.
Po tych słowach do gabinety weszli Skauti i Rina.
- Co Was do mnie sprowadza? Mieliście już odprawę, a ruszacie wieczorem.
- Szanowny Generale.... - zaczęła pokornie Rina.
- Dobra stop, szanuję protokół... bla bla bla i tak dalej … ale rozmawiaj dzisiaj ze mną normalnie, co jest? - wtrącił Rudy podnosząc się.
- Pan Generał, dzisiaj nie w humorze? - zapytał Skauti.
- To zależy z czym przychodzicie. - odpowiedział spokojnie Rudy, jednocześnie wymownie patrząc na wodną neczankę.
- Widzisz, tu w okolicy jest basen … - ponownie zaczęła pokornie Rina.
- Jest, jest … chcecie iść? - zapytał Rudy.
- Jeśli to możliwe, to chcielibyśmy... - wtrącił Skauti.
- Dobra idźcie, tylko 18:30 widzę Was w obozie. - odpowiedział Rudy, zasiadając za biurkiem.
- Naprawdę? - spytał zaskoczony zwiadowca.
- Tak, tak, ale jak mnie wkurzycie to zaraz znajdę Wam zajęcie. - odpowiedział twardo generał.

- Dziękujemy. - wtrąciła pokornie Rina, delikatnie kłaniając się.
- Dobra, idźcie już, bo zmienię zdanie... - powiedział rozkazującym tonem Rudy.


************

Neczańskie rodzeństwo razem z Bromiańczykiem, ubrani w neczańskie mundury, obładowani ręcznikami i dmuchanymi zabawkami, idą przez las w kierunku odkrytego basenu. Wspaniała pogoda im dopisuje, więc szykuje się im miły dzień nad wodą.
- Strasznie szybko przekonaliście Rudego aby nas pościł. - powiedziała zaskoczona Diuna.
- Ma się ten dar i siłę argumentu. - odpowiedziała Kiazu delikatnie śmiejąc się pod nosem.
- U Ciebie i owszem, ale Rina i Skauti? Nie wiem jak oni to zrobili. - kontynuowała Diuna.
- Miał dobry dzień. - wtrącił Skauti z nieznacznym usmiechem na twarzy.
- Słuchajcie, a czy to ważne? Aż do misji mamy wolny dzień nad wodą i to się liczy. - odpowiedział Hachi z uśmiechem chochlika.
- Jestem przekonana, że coś knujecie... - powiedziała Diuna, uważnie obserwując braci.
- My? Skądże znowu... - odpowiedział Otachi, z przenikliwym uśmiechem.
- Kurai, nie chce mieć wolnego z wami? - zapytał Skauti.
- On chodzi swoimi drogami. - odpowiedziała Kiazu.
- Nie zdziwiłabym się, jakby wziął sobie jakąś wartę czy inne coś. - dodała Diuna.
- Może do nas przyjdzie potem, albo spotkamy się z nim dopiero jak będziemy ruszać na misje. Z tym Ziomkiem nigdy nie wiadomo. - dopowiedział Hachi.
- Nic się nie zmieniło, chociaż byłem pewien, że spędza z Wami więcej czasu. - powiedział Skauti, po chwili namysłu.
- Hmm... jest jak zawsze … - powiedziała Diuna.
- Długo z Wami nie przebywałem, założyłem, że coś się zmieniło. - odparł zwiadowca.
- To w tej kwestii raczej nie wiele się zmieni. - odpowiedziała Kiazu.
- Za to Wy trzymacie się razem bez względu ma wszystko. - powiedział Skauti.
- W końcu jesteśmy rodzeństwem, to jesteśmy skazani na siebie. - odparła Diuna.
- Tak nie jest, zawsze mogli by Was rozrzucić po rożnych oddziałach. Zawsze moglibyście się znienawidzić. Nie jesteście skazani na siebie, to czy podróżujecie i jesteście razem, na dobra sprawę zależy tylko i wyłącznie od Was... - odpowiedział Skauti.
- I przełożonych. - dodała Diuna.
- Ich też, ale w momencie jakbyście nie współpracowali ze sobą to bardzo szybko rozwiązaliby Wasz oddział, bez zawahania. Zwykle dla przełożonych dobre funkcjonowanie wojska i misje są ważniejsze niż pokrewieństwo. - odparł zwiadowca.
- Dobra punkt dla Ciebie. - powiedziała psychiczna neczanka.
************

W przestronnej, dużej i rozległej sali treningowej znajduje się Kurai, oraz kilkanaście kukieł, o przeróżnej wielkości i maści, oraz wyglądzie. Elenktyczny neczanin na rękach ma zaplecione dwa łańcuchy o delikatnie beżowym odcieniu. Nagle Kurai, naładował swoją broń elektrycznością i zaczął, uderzać w marionetki. Cześć ciosów była niezwykle trafna, jednak spora część ciosów wyprowadzanych w ruchu była chybiona.
-
W zależności od napięcia ich ciężar oraz zachowanie zmienia się. - zamyślił się Kurai, obserwując swoje szybkie i zwinne ruchy oraz zachowanie łańcuchów. Jednocześnie nie zaprzestając treningu.

************

Spory płaski teren,gdzie znajdują się dwa rozległe baseny. Jeden jest zdecydowanie płytszy, jednak oba są wypełnione delikatnie niebieską wodą. Przy głębszym ze zbiorników znajduje się kilka małych skoczni do wody oraz jedna wysoka, sportowa skoczna. W koło wody znajdują się betonowe uliczki oraz dużo intensywnie zielonej trawy. W tym spokojnym miejscu, które jest delikatnie nadgryzione przez ząb czasu, pod jednym z nielicznych drzew rozłożony się duży, brązowy koc, na którym można zaznać i chłodnego cienia i przyjemnego słońca.
Kiazu, Hachi i Otachi rywalizują między sobą w skokach do wody z najwyższej wierzy, jednocześnie popisując się przy tym co niemiara. Tymczasem Skauti i Rina, robiąca zdjęcia, siedzą na brzegu głębokiego basenu i mocząc nogi podziwiają niesamowite popisy. Natomiast Diuna opala się, leżąc na kocu i jednocześnie bawi się swoją psychiczną kostką.
Dziewczyny ubrane są w czarne, jednoczęściowe kostiumy, połączone z krótkimi spodenkami. Natomiast panowie mają na swoje luźnie kąpielówki w moro.
Nagle Otachi wykonując kilka szybkich salt i efektowny obrotów wskoczył do wody.
- To było świetne! - pochwalił Skauti.
- Dzięki. - odpowiedział Otachi, podpływając do kibicujących, a następnie dodał: - Siorka, masz już sporo dobrych zdjęć?
- Pewnie tak, ale jeszcze pocykam trochę. - odpowiedziała, z uśmiechem i pokornie Rina, jednocześnie fotografując skaczącą do wody Kiazu.
- Ej, czy też mogę skoczyć? - zapytał nagle Skauti.
- Jak dla mnie spoczko. - odpowiedziała Kiazu wynurzając się z wody, tuż przy siedzących.
- Luz Ziom, skacz. - dodał Otachi.
Na te słowa zwiadowca wstał i raz dwa wspiął się na sam szczyt wysokiej wierzy. Widok z niej jest cudowny i zabierający dech w piersiach, i takie odczucia wywoływał nie tylko widok w dół, ale i najbliższej okolicy. Wkrótce Skauti stanął na skraju skoczki, zwiał głęboki oddech i skoczył. Bromiańczyk wykonał dwa dopracowane i stosunkowo efektowne salta i z pluskiem wpadł do wody.
- No, No Ziom, jak na pierwszy raz to spoko. - stwierdził Hachi.
- Był lepszy od Ciebie. - wtrąciła Diuna podchodząc do reszty.
- Okulary Ci zaparowały, albo wypaliło je słońce, że nie widziałaś. - powiedział Hachi.
- O nie dobrze widziałam, Skauti przebił Twój każdy skok o głowę. - odpowiedziała Diuna.
- Ah TAK!? Czekaj, pokażę Ci taki skok, że oko Ci zbieleje! - odwarknął Hachi, który zdeterminowanym krokiem udał się na skoczne.
- Rina, szykuj aparat, będzie na co popatrzeć. - wtrąciła Kiazu, uśmiechając się pod nosem.
- Oj, będą dobre zdjęcia. - dodał z podziwem Otachi.


************

W przestronnej, dużej i rozległej sali treningowej, w której jest duża ilość zgliszczy pozostałych po niezliczonych ilościach kukieł, o przeróżnej wielkości i maści, oraz wyglądzie, pod jedna z ścian siedzi Kurai. Popija on wodę, jednak nie widać po nim większego zmęczenia.
- Nadal rozwalasz cenny sprzęt? - stwierdził nagle Amis wchodząc, do sali treningowej.
- Jak widać. - odparł chłodno Kurai, popijając wodę.
- Lepiej odpocznij, nie długo ruszacie na misje.
- Odpoczywam, nie widać?
- Ta, ta... to rozkaz Rudego, dzisiaj masz zakaz treningu, musisz odpocząć przed misją.
Elektryczny neczanin, jednak nie odezwał się nawet słowem, więc kapitan kontynuował:
- Generał wysyłając Was na misje, oczekuje pełnej sprawności bojowej, nawet od Ciebie.
Kurai, na te słowa, jedynie wstał i bezceremonialnie pozbierał swoje łańcuchy.
- Ej! Mówię do Ciebie!
- Tak, tak … zrozumiałem. - odpowiedział chłodno Kurai, wstając i wychodząc z pomieszczenia.
- Co za typ. - stwierdził Amis do siebie, przecierając oczy jedną dłonią.

************

Betonowy surowy gabinet, o szarych ścianach, który jest generalskim biurem, teraz ma trochę osmolone ściany, a na podłodze leżą jakieś spopielone zgliszcza. Tym czasem za drewnianym biurkiem zasiada Rudy, który robi coś na laptopie. W ten do pomieszczenia rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść! - powiedział twardo generał nie odrywając się od pracy.
- Widzę, że robota pali ci się w rękach.
- Jak zawsze... - odparł Rudy, po czym dodał: - Moyoshi, co dla mnie masz?
- Kolejnych parę raportów do przeczytania....
- Fantastycznie, jakoś tutaj chłodno się zrobiło.
- Te chyba są ważne, podsumowują kilka misji...
- Kurde, a już myślałem, że się ogrzeje... - odpowiedział sarkastycznie, a następnie dodał: - Dobra zostaw to gdzieś w koncie z dala ode mnie i dla swego dobra sprawdź czy nie ma Cię w magazynie.
- Także tego … to ja idę zobaczyć czy nie ma mnie w magazynie... - odparł Moyoshi z trudem przełykając ślinę.

************


Dobra zabawa na terenie odkrytego basenu, trwa w najlepsze. Obecnie wszyscy znajdują się w mniejszym basenie i śmiejąc się chlapią się wodą.
- Dobra zbierać się. - odezwał się nagle znajomy chłodny głos, który bez trudu przebił się odgłosy zabawy.
- Aha, to tyle z naszej zabawy. - odpowiedziała z wyrzutem Kiazu.
- Jak zwykle musisz wszystko popsuć? - dorzuciła Diuna.
- Zaraz mamy misje, idziemy. - odpowiedział chłodno i bez emocjonalnie Kurai.
- Tak, tak idziemy … - odparła zniechęcona Kiazu.
- Twój zespół chyba nie lubi, kiedy przerywasz im zabawę. - powiedział Skauti przypalając papierosa i podchodząc do przełożonego.
- Mogą sobie nie lubić, jest ta a nie inna godzina idziemy na misję i koniec tematu. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Spokojnie Ziom, my się tylko z nim droczymy. - wtrącił Hachi klepiąc zwiadowce, po ramieniu i mrugając okiem.
- On wie, że my tak z miłości. - dodała Kiazu, mrugając okiem.
- Albo złośliwości, jak zwał tak zwał. - dopowiedziała Diuna.