piątek, 13 stycznia 2017

Epizod 212



"Cwany plan 
i drobna pułapka"


Płonące obozowisko, dzielnie odpiera atak dużych smoków. Masakryczny hałas, dym i ogromy ogień spowijają praktycznie cały obóz maszyn i nikomu tej nocy nie pozwalają spać spokojnie. Tymczasem nieopodal głównego pola walki toczy się kolejna bitwa w której neczanie starają się zając przywódcę agresorów. Przerażające sceny, prawie jak z najmroczniejszych horrorów, stały się dzisiaj rzeczywistością.

************

Ogromne ciemnofioletowe smoczysko stanęło na tylnych pałach i delikatnie schylając się groźnie ryknęła. Głośny i donośny wściekły głos bestii bez trudu położył i połamał wszystkie drzewa znajdujące się w koło pola bitwy. Wszystkie one z hukiem runęły na ziemię, zgniatając wszystko co znalazło się w ich zasięgu.
Przerażeni i zdezorientowani neczanie e popłochu uciekają przed spadającymi drzewami, oraz atakami ognistego Darkaril'a który na oślep co i rusz uderza kolejną, co raz to potężniejszą czerwono-żółto-pomarańczową płomienną kulką. Potężna eksplozja za eksplozją, nie daje neczanom nawet chwili wytchnienia i sprawia, że nasi bohaterowie z trudem, walczą o swoje życia. W końcu dwie wściekłe bestie to nie przelewki.

************


Obóz maszyn broni się przed atakami ognistych bestii. Dzielni kierowcy maszyn bojowych klasy Tytan strzelają do bestii, aby ludzie Gearno mogli założyć maszynę generującą dźwięki odstraszające smoki. Jednak jeźdźcy świetnie panują nad swoimi stworami i te mimo nękania nadal zaciekle atakują wszystko co się rusza.
Nagle jeden z najeźdźców jednym ruchem ogona przewrócił cały budynek, a drugi swoim ognistym oddechem bez większego trudu wysadził jedną maszynę bojową. Dwie mocne eksplozje szybko zostały zagłuszone przez przeszywające ryki bestii.
- Kurai zgłoś się. - stwierdził nagle Hetto ukryty w bezpiecznym miejscu.
- trzrzrz... Jestem.... trzzz.... - odparł Kurai.
- Jeźdźcy panują nad smokami i nasze łaskotki nic im nie robią, zupełnie jakby nie były atakowane
- Coś jest z nimi nie tak ... trzrzrzrz.... posz...trzrzrz ... słabych... tzrzrz...
- Powtórz..
- trzrzrz... poszukajcie słabych punktów..... trzrzrzrz .... one są dumnie i pewne więc ..trzrzrz ... nie zdają sobie sprawy, żę mają takie punkty ... trztrzrzrz ....
- One nie mają słabych punktów! Strzelaliśmy wszędzie! Duża ilość naszych ataków spływa po nich jak po kaczce!
- trzrzrz.... ten czerwono-zielony smok nie ma trzrzrzzrrzrrz... kilku łusek trzrzrz ... między oczami ... trzrzrzrzrrz ...
- Skąd to wiesz?
- Trzrrzrz... trzrz ... lata praktyki .... trzrrzrzrzz. ...trzrz... muszę iść ....
- Kurai! Kurai! ....
- Trzrzr....... (cisza, pusta cisza)
- Do diabła...

************

Kiazu swoją ognistą barierą całkiem dobrze stara się bronić przed atakami Darkaril'a, tym czasem Hachi rzuca w przeciwnika kamieniami, próbując zmówić uwagę demona na siebie. Za to Otachi i Diuna skaczą po całym terenie, próbując zdezorientować napastników, którzy w tej sekundzie skupiają się na ognistej neczanie, nie dając się tym samym atakować.
Nagle ciemnofioletowy smok zamachnął się swoim masywnym ogonem i jednym szybkim ruchem powalił Diunę i Otachiego. Szybko okazało się, że oboje zostali najpierw przygnieceni przez ogon, a następnie spadło na nich drzewo. W tym momencie Hachi i Kiazu porzucili swoje zadania i pobiegli do rodzeństwa. Darkaril nie odpuszcza takich okazji, więc z wrednym uśmiechem z impetem ruszył na czwórkę neczańskiego rodzeństwa. Ogromna bestia wyciągnęła swoje ostre pazury w celu złapania Hachiego i Kiazu. Potężny potwór był coraz bliżej neczan którzy próbują wyciągnąć Diuna i Otachiego z pod wielkiego i grubego drzewa.
Nagle rozległ się potężny huk, oraz przenikliwe warknięcie smoka. W tym momencie okazało się, że w ostatniej chwili Kurai otoczył swoich towarzyszy elektryczną tarczą. Bestia uderzyła w barierę i porażona prądem odleciała delikatnie dalej, tym samym chwilowo rezygnując z ataku.
Całe to zdarzenie obserwowała Rina, niezauważona przez nikogo skryła się nieopodal. Nagle przerażona dziewczyna, odwróciła się i zaczęła biec, prosto w ciemność.

************

Tytan ustawiony niedaleko wierzy ciśnień jest stosunkowo widoczny, ale nie atakuje latających i szalejących bestii, które ogromnymi czerwono-pomarańczowymi płomieniami bez trudu podpalają obóz maszyn i bardzo dobrze pilnują aby nikt za długo nie kręcił się w okolicy.
- Kashai zaczynamy. - odezwał się nagle głos w słuchawkach kierowcy maszyny bojowej, do tej pory nie atakowała potwora.
- Robi się. - odparł Kashai z wrednym uśmiechem.
W tym momencie ukryty Tytan wystrzelił w otwartą paszczę czerwono-zielonego smoka. Bestia z niesmakiem w paszczy zamknęła się, a następnie potężnie ryknęła i zaczęła szarżować w kierunku tytana, który przed chwilą przeprowadził atak. Wielkie smoczysko zbliża się do stojącej maszyny bojowej, a w swej paszczy gromadzi płomień, do wystrzelenia kolejnej kuli ognia. Paszcza stwora z każdą sekundą otwiera się coraz bardziej i bardziej, a w tej sekundzie maszyna bojowa nie ma już manewru aby uciec czy obronić się.
Nagle bestia z straszliwym rykiem wystrzeliła w powietrze ogromną ognistą kulę, a następnie przeleciała tuż nad tytanem i budynkami za nim i hukiem runęła na jeden z torów szkoleniowych.
- Chcesz zapasowe spodnie? - stwierdził nagle Syale.
- Nie dzięki, wiedziałem że dasz rade. - odparł Kashai z uśmiechem, a następnie dodał: - Ojciec o jedną bestie mniej!
- Przyjąłem. - odparł Hetto, a po chwili dodał: - Luber zajmijcie się jeźdźcem.
- Tak jest! - odparł głos w słuchawkach.

Okazuje się że Syale przyczajony na dachu budynku, wystrzelił z działa energii w miejsce wskazane przez elektrycznego neczanina i masywna bestia została zabita jednym, celnym strzałem.
************

Na łóżku, w przyciemnionym, lekko mrocznym pokoju leży rozanielona i kompletnie naga i piękna dziewczyna. Jest przykryta jasno niebieskim kocem i leży na brzuchu. Pod pachami ma zwinięta poduszkę dzięki temu leży lekko uniesiona i ma zakryte swoje wszelkie ponętne kobiece wdzięki. Ma ona długie zielone włosy troszkę w nieładzie oraz piękne i błyszczące brązowe oczy o butelkowym odcieniu. Do tego ma długie spiczaste uszy i skórę w kolorze pięknej opalenizny. Jej uroda wskazuje na to iż jest leśna elfką albo w jej żyłach płynie ich krew.
Po chwili dziewczyna poczuła jak ktoś pieszczotliwymi pocałunkami, zaczepia ją do dalszej zabawy. Wkrótce okazuje się, że osobą, która delikatnie całuje jej plecy jest dobrze zbudowany mężczyzna. Ma on czarne krótkie włosy w lekkim nie ładzie, przepiękne zielone oczy w odcieniach wody z pionowymi źrenicami. Dodatkowo zdobią go tygrysie uszy, mały koci nosek oraz ciało pokryte miłym tygrysim futerkiem. Jego podgardle i wspaniałego, umięśnionego torsu, są śnieżno białe. Natomiast reszta jego wspaniałego i urzekającego ciała jest brązowo rude w czarne paski.
- Jeszcze masz ochotę? - spytała aksamitnym i jedwabistym głosikiem dziewczyna. O maślanych oczach.
- Mogę mieć... - powiedział kusząco mężczyzna.
W tym momencie telefon komórkowy położony na białej szafce nocnej zaczął wibrować i dzwonić. Para zajęta sobą przerwała zaczepianie się, a skoczna melodia gra i ktoś ewidentnie nie odpuszcza.
Po chwili mężczyzna wziął do reki swój telefon, zobaczył kto dzwoni i szybko odebrał:
- Hej Aniołku..
- Hejka Volaure, przepraszam, że przeszkadzam ale potrzebuję Twojej pomocy. - odparła osoba w słuchawce.
- Co się stało?
- Obóz maszyn został zaatakowany .... i ...
W tle cały czas słychać wybuchy i odgłosy walki oraz jakieś niepokojące dźwięki.
- Czekaj, Aniołku nie ma mnie w tej chwili przy komputerze. Za pięć minut oddzwonię do Ciebie... to pogadamy... Masz przy sobie łączność?
- Tak …
-Dobrze ustaw ją na kanał 2.0.1.3.5.0 a ja zaraz tam będę. - stwierdził książę rozłączając się, a następnie wychodząc z łóżka powiedział:
- Chiki...
- Tak wiem .. i tak wiem wrócisz do mnie... - odparła zawiedziona elfka.
- Grzeczna dziewczynka. - stwierdził pochwalnie Volaure pieszczotliwie całując swoją partnerkę w usta, a następnie dodał: - Lece ...
- No leć leć ... - odparła elfka z delikatnym uśmiechem, a po chwili na odchodne dodała: - Myślałam, że już nie "Anioł-kujesz"
- Bo nie "Anioł-kuję" ... od dawna mam tak tylko do niej ... - odparł pośpiesznie książę, a następnie wybiegł z pokoju.

************

Marada stoi na skraju zniszczonej polany i groźnie warczy. Tym czasem Darkaril rzuca wyzwiska i obelgi, donośnie się przy tym śmiejąc. Diuna, Hachi, Otachi i Kiazu siedzą na ziemi i z trudem łapią oddech. Są oni spoceni i bardzo zmęczeni, a to masakryczne starcie wysysa z nich całe pokłady energii. Między nimi a smokiem i jego jeźdźcem stoi Kurai, który obdarza przeciwnika chłodnym spojrzeniem.
- Zrobiliście swoje, a teraz wracajcie do obozu. - stwierdził nagle chłodno elektryczny neczanin.
- Ha ha ha, bardzo śmiesznie ... skopie mu cztery litery! - odparła zdeterminowana Kiazu.
- Ja tam chętnie pójdę. - wtrąciła Diuna.
- Nie już wystarczy... - odparł chłodno Kurai.
- Gnoju pozwól jej! Marada robi się głodny i chętnie pożre takiego śmiecia! - wtrącił Darkaril.
- EJ! Nie pozwalaj sobie! - odparła Kiazu.
- Kiazu skończ! - stwierdził stanowczo Kurai, a po chwili bardzo stanowczo dodał: - Powiedziałem wracajcie do obozu!
- Tak Ziom... - odparli zgodnie ale nie do końca chętnie, neczańscy bracia.
- NIE! - odparła Kiazu
- Tak i koniec dyskusji. - odparł stanowczo Kurai, a po chwili dodał: - Otachi zabierzcie ją stąd.
- Spoko Ziom. - odparł Otachi.
Niestety Darkaril znudził się czekaniem i na swoim wiernym smoku ruszył do kolejnego ataku. W tym momencie elektryczny neczanin przywołał swoją wspaniałą elektryczną katanę, naelektryzował się cały, a następnie twardo powiedział:
- Wynocha! No już!
************

Rina podąża szybkim krokiem przez ciemny, mroczny, nocny las. Na szczęście jej oczy szybko przywykły do ciemności i dziewczyna doskonale widzi ścieżkę którą podąża. (Co prawda wszystko jest w odcieniach szarości, ale lepsze takie widzenie, niżeli żadne)
- Aniołku jesteś tam? - spytał nagle Volaure.
- Tak ... - odparła spokojnie i nie pewnie Rina.
- Dobra Aniołku co jest?
- Powiedz mi czy gdzieś nie daleko mnie jest jakiś smok?
- Jesteś koło obozu maszyn? Hmmm... system pokazuje mi jakieś smoki w okolicy w tym... o siet ... parę praktycznie w samym obozie...
- Emm... bo widzisz ... Obóz maszyn został zaatakowany przez smoczych jeźdźców ...
- Że co?
- Nom... em ... walczymy z smokami ... a jest jakiś smok poza obozem?
- Jest, ale zaraz co Ty knujesz?
- Em... wydaje mi się, że Kurai potrzebuje smoka ...
- Aniołku, Kurai potrafi sobie w takiej walce poradzić i bez smoka ...
- No ... wiem ... ale... Jeden z nich ma jakiegoś ogromnego smoka, i strasznie nienawidzi Kurai'a ...
- Czekaj czy smok jest ciemnofioletowy a jeździec wielki, łysy i z bliznami?
- Nom... yhy ...
- No dobra to smok mógłby się przydać ....
- To pomożesz mi?
- Być może.... Aniołku mój brat wie, że szukasz smoka?
- Yyyyy.... Nie ...
- Nie no super pomysł ... wiesz, że smok może Cię zabić?
- Em... wiem... ale jak nie znajdę smoka to oni wszyscy mogą zginąć....
- Eh.. dobra, niech będzie pomogę Ci ... najwyżej Kurai mnie zabije... Posłuchaj, po za tymi smokami w obozie ... w tej okolicy są jeszcze dwa .... hmmm.... poprowadzę Cie do mniejszego z nich ...
- Dziękuję.... jesteś Kochany... - stwierdziła radośnie Rina.
- Ale Aniołku, obiecaj mi, że będziesz ostrożna!
- Dobrze .... obiecuję ...
- Eh ... dobra to idź na północny zachód ...
- Dobrze ...
- A w miedzy czasie opowiedz mi wszystko ...

- Hmm... to tak ...