czwartek, 24 listopada 2016

Epizod 207



"Wyładowania,
 pełne tajemnic "


Gearno, wręczył Kurai'owi jeden z wytworzonych przez siebie, masywnych młotów. Po chwili obaj panowie odsunęli się od masywnej, betonowej i popękanej ściany. Wkrótce Kurai i Gearno stanęli w delikatnym rozkroku, i wymownie spojrzeli się na siebie. Następnie, po paru chwilach mocno zamachnęli się i z dużą siłą oraz impetem uderzyli w naruszoną ścianę, która szybko runęła z hukiem. Szary kurz,szybko uniósł się w górę, a za razem równie szybko opadł.
- No i tyle z betonowej ściany. - stwierdził z uśmiechem Gearno.
- Szybko poszło. - dodał spokojnie Kurai, a po chwili dodał: - Wzmocniłeś młoty prawda?
- Owszem. Widzisz prócz mocy władania metalem potrafię władać również ziemią. A przez lata nauczyłem wytwarzać ciekawą mieszankę, posiadającą cechy obydwu moich mocy.
- A to ciekawe. - stwierdził Kurai, oglądając uważnie młot.
- Jestem pewien, że Ty tez jesteś pełen niespodzianek. - odparł Gearno, a następnie dodał: - To co wchodzimy?
- Pewnie.

************

Nie duża, metalowa sala do ćwiczeń o przyjemnych beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Kiazu ubrana jedynie w krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top, stoi oparta o jedną z bieżni i niecierpliwie czeka. Oprócz niej w pomieszczeniu jest również Otachi, Hachi i Diuna, którzy są równie mocno zniecierpliwieni. Wkrótce do pomierzenia wszedł Gamb z nowym kolegą. Jest to stosunkowo niski mężczyzna o krótkich, blond włosach, które wyglądają jakby piorun uderzył w szczypiorek, oraz o szkarłatnych, głębokich oczach. Dodatkowo ubrany jest on w obcisły a zarazem elastyczny podkoszulek, w kolorze zielonym i krótkie, niebieskie spodenki. Już na pierwszy rzut oka wyglądają na sportowe. Dokładnie tak jak wytrenowane ciało przybysza.
- No na reszcie, ile można czekać? - stwierdziła głośno Kiazu.
- Aż tak nie możesz doczekać się porażki? - odparł nieznajomy przybysz.
- Kiazu, to Murlane, czyli Twój rywal. - wtrącił Gamb.
- Siema. - odparli zgodnie neczanie.
- Dobra, idziemy się ścigać. Gotowa? - odparł Murlane.
- Ja jestem zawsze gotowa! - odpowiedziała entuzjastycznie Kiazu.


************

Spore pomieszczenie, wypełnione elektroniką, maszynami, komputerami, ekranami i niezliczoną ilością przeróżnych kabli. Całe pomieszczenie jest w kolorach zielonych i niebieskich, ponieważ całe oświetlenie potężnej elektrowni jest właśnie w tych kolorach. Panuje tutaj niesamowity klimat wypełniony drobnymi i niegroźnymi wyładowaniami elektronicznymi. Kurai i Gearno ostrożnie i powoli chodzą wąskimi przejściami, tak aby nie deptać po kablach i nie dotykać urządzeń.
- Powinniśmy sprawdzić komputer główny. - stwierdził Saren.
- Na Twoim miejscu nie dotykał bym niczego. - odparł Kurai.
- Kolego, same te wyładowania mi to podpowiadają. - odpowiedział Gearno, a następnie dodał: - Zajmuje się, elektroniką, robotyką i maszynami od czasów gdy chodziłem w pieluchach. I już wtedy wiedziałem, kiedy czegoś nie dotykać.
- Skoro tak mówisz ...
- Mnie za to strasznie intrygują te poszarpane i porwane kable...
- Też je zauważyłem. - odparł chłodno Kurai, a następnie biorąc jeden z poszarpanych kabli do ręki, dodał: - Spójrz to nie wygląda na zniszczenia, ze starości.
- Pokarz ... - odparł Saren, a następnie nacisnął swoje skrzydlate słuchawki,
W tym momencie z prawego skrzydła wysunął się mechaniczny mikroskop, o dużym powiększeniu. Dzięki temu Saren był wstanie dokładnie obejrzeć kabel trzymany przez towarzysza.
- Tak teraz widzę znacznie lepiej. - stwierdził Gearno, podziwiając poszarpaną końcówkę kabla, a następnie powiedział: - Dzięki mojej wspaniałej lupie jubilerskiej, którą zmodyfikowałem i przerobiłem, aby pomagała mi w pracy już wiem że te kable zostały ....

************

Kiazu wraz z Murlane biegnie na dwóch osobnych bieżniach o tych samych ustawieniach. Oboje są spoceni, ale mężczyzna wydaje się być znacznie mniej zmęczony niż ognista neczanka, która za wszelką cenę chce pierwsza dotrzeć do mety.
- KIAZU! KIAZU! - rozlegały się radosne wiwaty rodzeństwa.

************

- Tak teraz widzę znacznie lepiej. - stwierdził Gearno, podziwiając poszarpaną końcówkę kabla, a następnie powiedział: - Dzięki mojej wspaniałej lupie jubilerskiej, którą zmodyfikowałem i przerobiłem, aby pomagała mi w pracy już wiem że te kable zostały ....
W tym momencie rozległo się głośne i nieznośne skrobotanie.
- Przegryzione ... - dodał chłodno i spokojnie Kurai.
- Myślisz o tym samym co ja? - spytał Saren, chowając mikroskop.
Nagle dało się usłyszeć przenikliwy skrobot oraz warczący pisk. W tym momencie Zarówno Kurai jak i Gearno otoczyli siebie przezroczystą barierą ochroną. Dzięki temu w ostatniej chwili uchronili się przed długimi pazurami i kwadratowymi zębami.
- Dobry refleks - pochwalił Saren.
- Twój też jest niczego sobie. - odparł Kurai.
- To co przyjacielu, zabieramy się do pracy?
- Pewnie

************

Nie duża, metalowa sala do ćwiczeń o przyjemnych beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Przepocona i mocno zmęczona Kiazu ubrana jedynie w krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top siedzi na jednej z bieżni i łapczywie pije wodę. Tymczasem jej przeciwnik spokojnie jak gdyby nigdy nic stoi oparty o drugą bieżnie i spokojnie pije wodę. Co prawda jest zlany potem, ale jego oddech jest znacznie spokojniejszy od oddechu ognistej neczanki.
- Kiazu dałaś czasu. - stwierdził Hachi kucający przy siostrze.
- Dobrze Ci poszło! - dodał Otachi.
- Ta oczywiście ... dała się pokonać takiemu leszczowi ... - dopowiedziała Dina przewracając oczami.
- Zamknij się, Ty ptasi móżdżku. - stwierdził Hachi.
- Ktoś tu nie umie przegrywać. - wtrącił Murlane.
- Ty to stul dziób, bo nieznacznie wygrałeś! - stwierdził Hachi wstając.
- Ty mi każesz? Bo co dziewczyneczka nie umie bronić się sama. - kontynuował Murlane.
W tym momencie zła mocno poddenerwowana Kiazu wstała, podeszła do przeciwnika i sprzedała mu siarczysty cios w policzek. Był on tak silny, że Murlane aż upadł na ziemie. Następnie ognista neczanka wywarzała:
- Potrafię się bronić.
A po chwili Kiazu z hukiem wyszła z sali treningowej.

************

Minęło trochę czasu, a na terenie obozu maszyn, zaczęło się bardzo powoli wypogadzać. Przestało już padać, jednak mimo przebijających się bladych promieni słońca nadal błyska się i grzmi.
W metalowej, całkiem skromnej i sporej komnacie o wspaniałych żółtych ścianach, w której za czarnym masywnym biurkiem, zawalonym stosem papierów, siedzi spokojnie Hetto, wypełniający różne wojskowe dokumenty i rozmawiający przez telefon. Nagle w gabinecie Aluf'a rozległo się głośne pukanie do drzwi uprzedzone dziwnym jazgotem.
- Proszę. - stwierdził zaintrygowany oficer, odkładając telefon.
W tym momencie do gabinetu wszedł Gearno oraz Kurai trzymający metalową, na elektryzowaną klatkę z dziwnym nerwowym stworzeniem.
- Cześć Ojciec. - stwierdził Gearno.
- Kurai, Gearno co to ma znaczyć!? - spytał zdziwiony Hetto.
- Kurai, wyłącz barierę elektryczną, niech ojciec sam zobaczy. - stwierdził Gearno z uśmiechem.
Na te słowa neczanin odstawił klatkę na biurko przełożonego i z niwelował swoją elektryczną moc. W tym momencie oczom wszystkich ukazało się dziwaczne stworzenie. Ma ono głowę lisa i ostre kwadratowe zęby. Ciało ma długie i delikatnie zaokrąglone, przednie łapy krótsze za to tylne łapy należą do kangura. Dodatkowo zwierze ma długi lwi ogon, biały brzuch i brązoworude włochate ciało.
- To przecież Kablogryz. - stwierdził zaskoczony Hetto uważnie oglądający zwierzaka, który próbuje przegryźć pręty klatki.
- Owszem ... - stwierdził spokojnie Kurai.
- To zwiadowca czy mamy inwazję z królową? - spytał Hetto.
- Spokojnie Ojciec wszystko pod kontrolą. - odparł Gearno.
- Całe stado tych szkodników, jest w elektrowni pod psiarnią. -odparł spokojnie Kurai.
- I to ma być pod kontrolą? Przecież te elektroniczne szkodniki zjedzą nam cała bazę! - denerwował się Aluf.
- Spokojnie Ojciec, słuchaj są tylko w tej elektrowni pod psiarnia i nie mają stamtąd żadnego wyjścia. Mam podejrzenie, że ta stara elektrownia z Anegelis w momencie jak została opanowana przez Kablogryz'y została odcięta od reszty świata, a te zdziczałe osobniki żyły tam latami. - odparł Saren.
- Zaraz, teraz mi się przypomniało. Kashai zgłaszał, że jeden z quadów miał przegryziony piorunochron. - odparł Hetto
- Owszem, jednak porównaliśmy pogryziony kabel z tymi które znaleźliśmy w elektrowni. Są zupełnie inne. - Odparł Gearno.
- Możesz mi je pokazać? - spytał Aluf.
- Oczywiście. - odparł Gearno, a następnie wyjął z kieszeni dwa pogryzione kable i pokazał je swojemu przełożonemu, a po chwili dodał: - Ojciec, po prawo jest kabel z elektrowni, a po lewo jest ten z uszkodzonego quadu.
Hetto, wziął oba do ręki i bardzo uważnie im się przyjrzał. Kable zostały bardzo dokładnie i uważnie obejrzane i skontrolowane, przez spostrzegawcze oko Aluf'a, który jednocześnie jest weterynarzem.
- Tak, zdecydowanie jeden kabel został pogryziony przez Kablogryz'a, za to drugi został zniszczony przez inciki i jestem tego w stu procentach pewien. - stwierdził spokojnie Hetto oddając kable.
- Co za oko. - pochwalił Saren.
- Dziękuję. - odparł Aluf.
- A właśnie ... Ojciec Kablogryz'y jednak zrobiły kilka szkód i w obozie - odparł Gearno.
- Aluf'ie to właśnie one powodowały te dziwne burze i wyładowania. - wtrącił Kurai.
- Co masz na myśli? Mają królową i "łowczego" prawda? - spytał zaciekawiony Hetto.
-Tak, mają.... Widzisz kable w elektrowni są pogryzione przez co tworzą się dodatkowe wyładowania , a królowa i "łowczy" ściąga burze, dzięki temu całe stado, korzysta z tego pożywiając się elektrycznością, z burz i zagubionych wy ładowań... - odparł Kurai.
- Hmm... to bardzo prawdopodobne... spryciarze ... a Wasze teorie wydają się być słuszne. - stwierdził Hetto z podziwem, a następnie dodał: - Gearno, dopilnuj aby te szkodniki nie opuściły starej elektrowni i zabezpieczcie wszystkie kable w bazie, a ja niezwłocznie dzwonię po terminatorów.
- Tak jest, moi zaufani ludzie się tym zajmą. - odparł pewnie Saren.
- Świetnie. - odparł Aluf, a następnie dodał: - Kurai, świetna robota, wiedziałem, że sobie poradzisz.
- Dzięki. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał:- Może się z nimi rozprawić?
- Nie, nie muszą zająć się tym profesjonaliści. - odparł twardo Hetto, wybierając numer, a po chwili dodał: - Dziękuję Panowie, możecie odejść.
- Tak jest! - odparli zgodnie niżsi oficerowie, a następnie wyszli z gabinetu, swojego przełożonego.
Kiedy panowie tylko wyszli, zaczęli luźna rozmowę między sobą:
- To jedna sprawa z głowy, a my zasłużyliśmy na wczesna kolację. - stwierdził zadowolony z siebie Gearno.
- Zdecydowanie.. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie wyciągając prawą dłoń, powiedział: - Dziękuję za pomoc.
- Proszę. - odparł Gearno w uśmiechem, a po chwili odwdzięczając uścisk dłoni, powiedział: - Za to jutro po Twoim szkoleniu u Syale, liczę, że się odwdzięczysz.
- Masz moje słowo.
- W razie czego wiem gdzie Cię szukać.

************

Ciemno szare, wieczorne niebo, spowite resztkami prawie czarnych chmur oraz czerwonym, zachodem słońca, który już prawie skrył się w mroku. Ten wspaniały widok ogląda Kiazu, ubrana jak podczas biegania, która siedzi na dachu jednego z budynków w strefie mieszkalnej. Jej grafitowe włosy delikatnie falują na wietrze, a jej oczy wyrażają jedynie wściekłość. Znajduje się ona z dala od krawędzi oraz w sporej odległości od wejścia, a w słuchawkach ognistej neczanki, leci głośna i ostra muzyka.
Nagle Kiazu poczuła jakiś dotyk w okolicach swoje szyi. Neczanka, odruchowo złapała to co ją dotykało i jednam szybkim ruchem przerzuciła sobie nad głową. Kiedy tylko to zrobiła, dziewczyna spostrzegła, że przerzuciła swoją wodną siostrę.
- Rina, co Ty tu robisz? - stwierdziła Kiazu puszczając siostrę oraz wyjmując słuchawki z uszy.
- Przyszłam pogadać ... - odparła niepewnie Rina.
- Nie mam nastroju na pogaduszki ...
- A .... mogę się poprzytulać? ...
- Jak chcesz ... - stwierdziła Kiazu wkładając słuchawki do uszu.

Po chwili wodna neczanka podniosła się z ziemi, usiadła koło siostry, a następnie mocno się do niej przytuliła.

************

Diuna, Hachi i Otachi znajdują się w pokoju dziewczyn. Bracia uskuteczniają zapasy i siłowanie się między sobą. Tym czasem Diuna siedzi i ogląda jakiś film na laptopie, jednak nie na słuchawkach. Nagle rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
- Proszę ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami.
W tym momencie drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł Kurai. Tym czasem neczańscy bracia nadal przewracają się i radośnie się siłują.
- Siema Ziom. - stwierdzili Hachi i Otachi, jednocześnie nie przerywając zabawy.
- Cześć, nie ma Riny możesz już sobie iść. - wtrąciła Diuna.
- Co za radość... - stwierdził chłodno Kurai.
- Diuna zawrzyj dziób .... - dodał Hachi.
- Taa.... mówią, że wszyscy faceci to rycerze ... hmm... to prawda ... w końcu każdy z Was ma zakuty łeb. - odparła Diuna.
- Gdzie Rina i Kiazu? - spytał chłodno Kurai.
- Kiazu założyła słuchawki na uszy i gdzieś poszła. - stwierdził Otachi.
- Po tym jak przegrała starcie. - dodała Diuna
- A Rina tylko wpadła i wypadła. - kontynuował Otachi.
- Pewnie poszła do tego kolesia z psiarni. - dodała Diuna.
- Sama byś chciała do tego kolesia z psiarni. - odparł Hachi.
- E tam ... nawet go nie znam. - odparła Diuna.
- A szkoda, może zagonił by Cię do zadań specjalnych. - stwierdził złośliwie Hachi.
- A dziewczyny może są u Marsui. - dopowiedział Otachi, a po chwili zaskoczony dodał: - Kurai?
W tym momencie wszyscy rozejrzeli się uważnie po pomieszczeniu, jednak nigdzie nie zauważyli elektrycznego przyjaciela.
- O nie ma go ... - stwierdziła zaskoczona Diuna.

************

Ciemno granatowo-szare, późnowieczorne niebo, spowite kilkoma, sporymi, prawie czarnymi chmurami. Gdzieniegdzie w tym mroku widać błyszczące i migoczące gwiazdy. Dwie neczańskie siostry wtulone w siebie i siedzące na dachu jednego z budynków, podziwiają ten widok, który zabiera dech w piersiach. Po dłuższej chwili Kiazu wyjęła w końcu słuchawki z uszy i spytała:
- Nie jest Ci zimno?
- Nie, spokojnie ... jest przyjemnie ... - odparła delikatnie i spokojnie Rina z uśmiechem.
- To dobrze...
- Piękna noc co?
- Owszem ..
- Byłaś na quadach z Marsui?
- Nie, jej Saren dał jej popalić i umówiłyśmy się na jutro.
- Rozumiem, to fajnie. - odparła Rina z uśmiechem.
- Rina? - stwierdziła spokojnie Kiazu.
- Tak?
- Wiesz to nie tak, że się poddałam ...
- Jak się nie poddałaś to co zrobiłaś? - wtrącił nagle Kurai wchodzący, na dach budynku.
- Oj, weź ... rozmawiam z siostrą a nie z Tobą ... - odparła Kiazu.
- Odpowiedź na pytanie. - kontynuował jak gdyby nigdy nic Kurai, podchodząc bliżej.
- Wkurzyłam się i tyle ... - odparła Kiazu.
- I poddałaś się...
- Nie ... -wtrąciła Kiazu, przerywając wypowiedź elektrycznego neczanina.
- Teraz ja mówię a Ty słuchasz! - odparł twardo i stanowczo Kurai, a następnie dodał: - Nie wiele Ci brakowało do wygranej, a Ty zamiast zebrać się w sobie i pokazać swoją determinację to przyszłaś tutaj. Zawiodłaś mnie. Odpuściłaś wygraną i to bez walki.
- Nie prawda! - stwierdziła Kiazu podnosząc się z ziemi, a po chwili dodała: - A co miałam mu dokopać i od razu ścigać się z nim jeszcze raz!?
- W sumie prawie to zrobiłaś. - odparł chłodno Kurai.
- A Ty skąd o tym wiesz?
- Mam swoje sposoby. - odparł Kurai.
- Heh ... masz racje przywaliłam mu i uwierz mi, że chciałam od razu wyzwać na następny wyścig, ale coś we mnie powiedziało mi, że jeśli zrobię to od razu to nic nie osiągnę i przyszłam tutaj aby wymyślić jak podnieść swoje możliwości. - odparła pewnie Kiazu.
- Rozumiem, w takim układzie chodź za mną. - odparł chłodno Kurai.
- Nie ma mowy, nie pozwolę sobie na kazanie o tym jaka jestem beznadziejna! - stwierdziła twardo Kiazu, a następnie z determinacją dodała: - NIE PODDAŁAM SIĘ! I jak wzmocnie siebie to wygram zobaczysz!
Kurai jednak nic jej już nie odpowiedział. W pełnym milczeniu podszedł do ognistej neczanki i omijając kilka jej ciosów, zarzucił ją na ramię i mocno trzymając udał się w kierunku zejścia z dachu.
- ZOSTAW MNIE! - krzyknęła Kiazu, szamocząc się.
- Kiazu... - stwierdził chłodno Kurai.
- Czego!? - odparła nerwowo neczanka.
- Kiazu, wiesz kto jest najsilniejszym wojownikiem? - spytał Kurai.
-Ten jest wstanie pokonać każdego. - odpowiedziała Kiazu bez zawahania.
- Nie, jest nim ten kto pokonał siebie i swoje słabości. - odparł spokojnie elektryczny neczanin.
- Każdego dnia pokonuje swoje słabości! I byle biegacz mnie nie pokona! - odparła Kiazu.
- Jesteś pewna? - spytał Kurai.
- Tak! Ja się nie poddaje, a swoje słabości zjadam na śniadanie. - odparła stanowczo, ale spokojnie ognista neczanka.
Kiazu, uspokoiła się zupełnie, a w jej wspaniałych czerwonych oczach, pojawiły się płomienie, przepełnione determinacją i wolą walki oraz niewiarygodną siłą. Dodatkowo od ognistej neczanki, biła doskonała aura, wyrażająca jej chęć do zdobycia nowego szczytu.
- Dobrze, zatem zmieniam zdanie, jestem zadowolony z Ciebie i pomogę Ci podnieść szybko formę. - odparł Kurai.
- Eeeeeee??? Że co?... - zdziwiła się Kiazu.
- Nadal masz w sobie determinację i uspokoiłaś się. Jeszcze trochę i będziesz jeszcze większym wojownikiem niż jesteś w tej chwili. - odparł Kurai zatrzymując się.
- Naprawdę? - odparła Kiazu która w pełni przestała się wyrywać.
- Nie zwykłem kłamać. Chociaż pewnie w dużej mierze to zasługa Ignis, a nie Twoja. - odparł chłodno Kurai.
- Ej! PHI! Na pewno nie! - odparła mocno Kiazu.
- Kurai ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Jak chcesz możesz iść z nami. - odparł chłodno Kurai wychodząc z dachu, z Kiazu, nadal przerzuconą przez pawie ramię.
Na te słowa wodna neczanka uśmiechnęła się i szybkim krokiem udała się za pozostałymi.

************

Późnym wieczorem Diuna, wraz z braćmi siedzi w pokoju dziewczyn. Hachi i Otachi uważnie obserwują Diunę bawiącą się sporą metalową kulą.
- Co robisz? - spytał w końcu Hachi.
- Nic co zrozumie Twój zakuty łep.. - odparła Diuna nie odrywając się od kuli.
- Haha ha ... no bardzo śmieszne... - stwierdził Hachi.
- A skąd to masz? - kontynuował Otachi.
- I znowu źle ... - odparła zrezygnowana Diuna rzucając kulę na łózko, a po chwili dodała: - Jak Wam powiem to sobie już pójdziecie i dacie mi się tym zająć w spokoju.
Na te słowa Hachi i Otachi zmierzli się wzrokiem, a następnie z wrednymi uśmiechami zgodnie odpowiedzi:
-Hmm... tak ...
- No dobra ... To kula "Ahales", która jest swego rodzaju zagadką logiczną ... - odparła Diuna, a następnie szybko dodała: - Dostałam ją od Hetto, abym mogła swobodnie szlifować swoją nową moc.
- No dobra, ale jakiś czas temu cieszyłaś się, że "coś się udało"... - stwierdził Otachi.
- To nie chodziło o tę kulkę? - dodał Hachi.
- Chodziło, bo ją ułożyłam, ale ta kula "zmienia się" ... - odparła Diuna.
- Jak o zmienia się? - zaciekawił się Otachi.
- No bo, po każdym jej ułożeniu zagadka rozwija się i robi się coraz trudniejsza i podobnież jakiś Saren ... Gearno ma chyba na imię wraz z jeszcze jednym Saren'em władający psycho-mocą ... zaprogramowali ją tak aby ta uczyła się na moich ruchach ... i tak aby po każdym rozwiązaniu dawała mi nowe trudniejsze wyzwania ... - odpowiedziała Diuna, w miarę spokojnie, chociaż z lekką irytacją.
- Bardzo fajna zabawka! - stwierdził Otachi.
- Ciekawy sprzęt. - dodał Hachi.
- Tak, ale teraz nie mogę jej rozgryźć, bo nie dajecie mi się skupić! - odparła Diuna.
- Spoko to my już idziemy. - stwierdził Otachi udając się do wyjścia.
- Jasne idziemy ... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Wiesz, że w rzeczywistości nie będziesz miała czasu na skupienie prawda?
- Teraz masz zamiar bawić się w Kurai'a? - odparła Diuna wstając.
- Nie, ale kilka gwoździ można Ci wbić - odparł Hachi.
- Gwoździ? Proszę Cię tego nawet szpilą nazwać nie można. - odparła Diuna.
- Może dlatego, że ....
- Oj cicho siedź! ... - odparła Diuna, jednocześnie przerywając wypowiedź brata i zatrzaskując drzwi za rodzeństwem.
Następnie po dłuższej chwili psychiczna neczanka powróciła do zabawy metalową złocistą kulą.




czwartek, 17 listopada 2016

Epizod 206




"Ukryte pomieszczenie 
pełne elektryczności"


Nie duży metalowy pokój o dużych oknach i brązowo-pomarańczowych, jasnych ścianach. W koło wszystkich ścian, na beżowej wykładzinie stoją połączone ze sobą białe, proste biurka o dużej ilości szuflad. Dodatkowo przed każdym z biurek znajduje się czarny wygodny fotel. Takich prostych a zarazem niezwykłych stanowisk jest osiem. Przy jednym z takich stanowisk, dokładnie na wprost wejścia, zasiada Kurai, który odprowadził już Rinę, oraz odwiedził Hetto i spokojnie czyta raporty o burzach jak, o budowie obozu oraz o ataku dzikich smoków. Niestety jako, że oficerowie muszą robić bardzo dokładne raporty, neczanin ma ogrom rzeczy do przeczytania, z których nie wszystkie dotyczą interesujących go faktów. Nagle drzwi od pomieszczania otworzyły się.
- O uszanowanie, nie spodziewałem się tu żadnego oficera o tej porze ...- odezwał się znajomy głos.
- Witaj Gearno (czyt. Gierno) . - odparł chłodno Kurai odwracając się.
W tym momencie oczom neczanina ukazał się wysoki Saren, ubrany w pełny mundur oficerski. Przybysz ma krótką czarną brodę i bardzo krótkie czarne włosy. Dodatkowo jego fryzurę zdobią okulary przeciw słoneczne, o jasnych szkłach oraz metalowe, fantazyjne skrzydła przyczepione do jego uszu. Całości dopełnia duży czarny zeszyt, trochę papierów trzymane w rękach oraz długopis za prawym uchem.
- Jak widzę papierkowa robota, zniesiesz towarzystwo? - spytał Gearno.
- Zobaczymy. - odparł chłodno Kurai.
- Dobra. - stwierdził Saren, rozkładając swoje papiery i siadając w prawym rogu pomieszczenia.
Po dłuższym czasie ciszy, przerywanej jedynie przez grzmoty i szelest kartek, jeden z szeregowców przyjął Saren'owi dwie grube białe teczki z dodatkowymi papierami.
- Świetnie.. - stwierdził Gearno, zamykając drzwi, a następnie dodał:- Twoja praca ubywa, a moja przybywa ...
- Zajmuję się starą sprawą a Ty nowymi .. - odparł chłodno Kurai.
- Tak, to wiele tłumaczy. - odparł Gearno, a po chwili dodał: - Ptaszki śpiewały, że badasz nasze burze.
- Dobrze Ci śpiewały...- odparł chłodno Kurai, a następnie opierając się o oparcie krzesła dodał: - Masz jakieś informacje dla mnie?
- Słuchaj, mam informacje, pomoc i wiedzę o obozie, oraz mogę streścić większość raportów, gdyż sam je pisałem ... jednak jestem uwięziony z tą papierkową robotą...
- Wiem do czego zmierzasz ... niech będzie ... pomogę Ci, jeśli Ty pomożesz Mi... - odparł chłodno i bez emocjonalnie Kurai.
- Wiedziałem, że się dogadamy. - stwierdził z uśmiechem Gearno, a następnie podszedł do elektrycznego neczanina i powiedział: - Zostaw te papiery, znam miejsce które na pewno Cię zainteresuje.

************

Nie duża, metalowa sala do ćwiczeń o przyjemnych beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Kiazu ubrana jedynie w krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top, wytrwale biega na bieżni, dając z siebie wszystko. Jej delikatnie spocone, ponętne, kształtne i wyrzeźbione ciało, doskonale przyciąga uwagę pozostałych ćwiczących, którzy nie omieszkują komentować.
- Łał... ale zgrabna laska ...
-Myślicie że nas słyszy?
- Pewnie nie ... ma słuchawki w uszach..
- Hehehe to możemy sobie pozwolić ..
- Ciekawe czy dałaby rade z Murlane?
- Żartujesz?!
- Panowie co by nie mówić, ciało ma niezłe...
- O tak ...

************

Deszczowa pogoda daje się wszystkim we znaki i większość obozu maszyn, jeśli nie musi to nie wychodzi z budynków. Jednak są i tacy co na tę okropną burzę, wychodzą sami z własnej nie przymuszonej woli. Do takich szalonych jednostek należy Kurai i Gearno, którzy mimo, że są przemoczeni do suchej nitki to szybkim krokiem podążają po przez labirynty metalowych domów i hangarów.
- Idziemy w kierunku "psiarni", co tam może mnie mnie zaciekawić?
- Ha! Przyjacielu na końcu psiarni jest klapa i zejście do podziemnych pomieszczeń obozu, w tym elektrowni. - odparł z uśmiechem Gearno.
- W raportach czytałem, że macie nadziemną elektrownię.
- Owszem mamy, lecz ta elektrownia nie została wybudowana przez nas i myślę, że nie znajdziesz o niej informacji w starych raportach.
- Niech zgadnę, nowe znalezisko.
- Tak całkiem świeże, w sumie ja i moi mechanicy znaleźliśmy ją dwa dni temu. - stwierdził spokojnie Gearno, a następnie dodał: - Widzisz w podziemiach mamy magazyny cennych części zamiennych, a że wejście ukryte jest w psiarni to nikt się tam ich nie spodziewa i dzięki temu są bezpieczne.
- Rozumiem, jednak przyznaj, że to dziwne, że nie znaleźliście jej wcześniej.
- Elektrownia była ukryta za grubą ścianą, którą rozebraliśmy dopiero kiedy chcieliśmy powiększyć nasze magazyny.
- Hmm... To wiele tłumaczy ...
- Powiedz mi czemu nasze burze tak Cię interesują?
W tym momencie w elektrycznego neczanina uderzył szybki, potężny, biało-żółty piorun, który swoim niesamowitym blaskiem rozświetlił cały obóz skryty pod ciemnymi, burzowymi chmurami. Saren, towarzyszący Kurai'owi, odruchowo założył nawet swoje okulary przeciwsłoneczne i z nie dowierzaniem oglądał zaistniałą sytuację. Po chwili kiedy piorun i blask znikły szybciej niż się pojawiły, delikatnie naelektryzowany Kurai stał jak gdyby nigdy nic a zaskoczony Gearno powiedział:
- Uznajmy, że nie było pytania.

************

Ogromne, przestronne metalowe pomieszczenie o ciemnoszarych ścianach i jasno szarej kafelkowej podłodze, która jest doskonała do szybkiego utrzymania w czystości. Po prawo od wejścia znajduje się kilka dużych, sięgających ludziom do pasa, misek, a po lewe znajdują się koce i inne posłania. Natomiast w prawym rogu, w głębi pomieszczenia jest rozbudowane stanowisko do szorowania ogromnych inuma. Znajdują się tam szlauchy, mydła, szczotki i wysokie metalowe podesty umożliwiające dostanie się w każdy zakamarek majestatycznych bestii.
W tej przyjemnej i zadbanej psiarni prócz dwóch opiekunów, znajdują się jedynie dwa dorosłe inuma, oraz osiem szczeniaków. Oba starcze Inuma są właśnie w czasie kąpieli. Ogromny, kudłaty, czarno-brązowy samiec bestii ma aż trzysta dwadzieścia centymetrów w kłębie, ale mokrzy opiekunowie dają rade go wykąpać. Natomiast samica ma zaledwie dwa metry w kłębie i jest biało-beżowa i grzecznie siedzi koło stanowiska kąpielowego. Tym czasem różnokolorowe metrowe szczeniaki, bawią się i harcują po całym pomieszczeniu.
- Dobrze sobie radzisz z Nieszkiem. - stwierdził pochwalnie młody i przemoczony chłopak ubrany w podstawowy mundur z Ineeven. Ma on ciemno brązowe oczy oraz sterczące, nie za długie, niebiesko czerwone włosy i zieloną bandamkę zawiązaną na czole.
- Dziękuję Kabarte. - odparła nieśmiało, przemoczona Rina, siedząca na grzbiecie wielkiego samca i szorująca go wielką z pienioną gąbkom.
Nagle wszystkie szczeniaki zaprzestały zabawy i radośnie jazgocząc energicznie podbiegły do masywnych drzwi, które szybko otworzyły się. W tym momencie dało się usłyszeć padający deszcz, grzmoty oraz do pomieszczenia weszli, przemoczeni Kurai oraz Gearno. Młode Inuma radośnie napadły przybyszy.
- MIEJSCE! - rozległ się głośny krzyk z końca pomieszczenia.
Inuma jednak nadal skakały i cieszyły się na widok gości. W tym momencie rozległ się donośny gwizd, który bez trudu zwrócił uwagę bestii.
- MIEJSCE! - powtórzył bardziej stanowczo Kabarte, podchodząc.
Tym razem wszystkie młode inuma, podkuliły merdające ogony i wróciły na posłania.
- Nadal próbują. - stwierdził Gearno.
- Niedługo nie będą. Melduję posłusznie, że niedługo będą dostatecznie wyszkolone. - odparł Kabarte.
- Oczywiście. - odparł Saren.
- Rina, przynieś im ręczniki. - stwierdził Kabarte, a następnie spytał: - Panie Saren'ie, co Pana dzisiaj do nas sprowadza?
- My do magazynu.- odparł Saren.
- Rozumiem. A to nowy nabytek? - odparł pokornie Kabarte.
- Nie, to neczański kapitan, który pomaga mi w pewnym projekcie.- odparł Gearno.
- Oczywiście, przepraszam Panie Kapitanie. - odparł pokornie Kabarte.
- Nie szkodzi .. - odparł chłodno Kurai.
- Proszę ... - wtrąciła nieśmiało i pokornie Rina wręczając przybyszom długie białe ręczniki.
- Dzięki. - odparł chłodno Kurai.
- Dziękuję. - odparł spokojnie i przyjaźnie Gearno, a następnie dodał: - Kabarte to ciężkiej pracy dziewczynę zatrudniasz?
- Panie Saren'ie ona ma talent i rękę do zwierząt. Zresztą sam Ojciec ją nominował na ten dyżur. - odparł Kabarte.
- Chyba że tak. - odparł Saren z uśmiechem, a następnie dodał: - My tu gadu gadu a sprawy czekają.
-A panie Saren'ie. - kontynuował Kabarte.
- No co jest? - odparł Gearno.
- Pompy i myjki siadły, i teraz szorujemy je ręcznie. - powiedział Kabarte.
- Przecież umiesz je naprawić. - odparł Saren.
- Tym razem to coś poważniejszego. - stwierdził Kabarte.
- Skoro tak mówisz. -odparł Saren, a następnie odchodząc dodał: - Zadzwoń do Monkre i powiedz mu aby przyszedł i rzucił okiem.

- Tak jest! - odparł Kabarte.

************

Na siłownię na której dzielnie ćwiczy Kiazu, przyszli Hachi, Otachi i Diuna. Jedni aby trochę po trenować inny aby pokibicować. Jednak wszyscy zainteresowali się kolesiami, którzy siedzą w rogu siłowni i podnosząc ciężary rozmawiają ze sobą.
- Może namówimy ją na wyścig z Murlane? - stwierdził rozbudowany, obcięty na bardzo krótko (włos około minimetr) mężczyzna o pomarańczowo - zielonych oczach.
- Nie, pewnie nie da rady... - odparł brązowo włosy chłopak z czarnymi okularami na nosie.
- Byłoby zabawnie. - dodał chłopak o zielonych długich włosach spiętych w wysokiego kucyka i pistacjowe oczy.
- No co tam Panowie? - stwierdził Hachi.
- Jakoś leci. - stwierdził brązowo włosy chłopak.
- Podoba Wam się Kiazu, że tak na nią patrzycie? - dodał Otachi.
- Pewnie. - stwierdził krótko obcięty chłopak.
- Jestem Hachi, a to Otachi i Diuna. - stwierdził ziemny neczanin.
- Miło, ja jestem Miron, a to Gamb i Rengo. - odparł krótko obcięty chłopak, pokazując najpierw na chłopaka w okularach przeciwsłonecznych, a potem na kolegę w kucyku.
- To co tam knujecie? - spytała Diuna.
- A zastanawiamy się czy ta laska dałaby rade wyścigu z naszym czempionem. - odparł Miron.
- Zaciekawiłeś mnie, mów dalej. - odparł Hachi.
- Widzicie organizujemy tu czasem pewne wyścigi, a Murlane jest naszym mistrzem. - odparł Gamb.
- To śmiało, ona lubi wyzwania. - odparł Otachi z uśmiechem godnym chochlika.
- Ta, ale wyścig polega na przebiegnięciu 250 kilometrów. - odparł Rengo.
- I co? Założę się, że ona biegnie już 300 kilometr. - stwierdziła Diuna.
- Tak, ale trzeba to przebiec na najwyższych ustawieniach maszyny i to w bardzo szybkim tempie. A to proste nie jest i uwierzcie, że dużo ich wymięka. - stwierdził Miron.
- A to ciekawe .. - odparła Diuna.

************

Długi, dobrze oświetlony, stosunkowo wąski korytarz. Ma on podłogę z czarno białych płytek ułożonych w karo, oraz mocne, grube betonowe, szare ściany. Gearno i Kurai, wolnym, spokojnym krokiem zmierzają w kierunku odkrytej elektrowni.
- Wiesz, że niewiele z tego co tu widzisz, było tutaj za nim wybudowaliśmy obóz? Resztę wybudowaliśmy własnymi siłami. - stwierdził Gearno.
- Rozumiem, jednak lepiej opowiedz mi o samej elektrowni. - odparł chłodno Kurai.
- Wiem, że jest i wydaje się być spora. Dodatkowo według pomiarów, wychodzi na to, że to bezzałogowa wersja elektrowni.
- To już naświetla trochę sytuację.
- A właśnie będę miał do Ciebie jeszcze jedną sprawę, ale to już po za naszą umową.
- Hmm... jakie?
- Książę Volaure podesłał nam parę nagrań, i moi ludzie pracują nad nimi aby je wyostrzyć, nasycić i przyśpieszyć. W związku z tym oraz z moim zaufaniem w Twoją wiedzę, chciałbym abyś zerkną, na ich prace i wybrał najlepsze nagranie.
- Nie ma problemu, a skąd to zaufanie?
- A tak jakoś przyszło. - odparł Saren mrugając okiem a następnie dodał: - Wiesz, sam książę Volaure daje rekomendacje Twojej wiedzy i mówi, że jeśli chodzi o smoki to należy Ci ufać.
- Rozumiem... jednak wolałbym aby moja wiedza obroniła się sama.
- Myślę, że będziesz miał okazję, zaszpanować ją.

************

Na siłowni spocona i delikatnie zmęczona Kiazu, zainteresowała się głośnymi rozmowami rodzeństwa i innych bywalców sali treningowej.
- O czym tak dyskutujecie? - spytała z ciekawością Kiazu, podchodząc i wycierając się ręcznikiem.
- Chłopaki chcą rzucić Ci wyzwanie. - stwierdziła Diuna z wrednym uśmiechem.
- Z tym, że uważają, że nie dasz rady. - dodał Hachi.
- Dobra, dobra ... co to za wyzwanie? - spytała Kiazu.
- Taki tam wyścig z ich mistrzem, na 250 kilometrów. - odpowiedział Otachi.
- Phi banał. Kiedy ten wyścig? - odparła Kiazu.
- Kiedy chcesz, ale nie dasz rady bo ... - odparł Rengo.
- Ty Kochanieńki, nie takie rzeczy się rodziło. - odparła Kiazu mrugając okiem, a następnie dodała: - Dajcie mi godzinę, na regeneracje i mogę biegać.
- Dobra to ja dzwonie po Murlane i ustawiam Was na wyścig. - odparł Gamb.
- Spoko. - odparła energicznie i radosna Kiazu.

************

Gearno i Kurai,, nadal idą przez długi, dobrze oświetlony, stosunkowo wąski korytarz, na którego końcu widać już ścianę z ogromną dziurą. Wkrótce obaj oficerowie doszli do oświetlonej dziury w ścianie. Otwór ten jest na tyle szeroki aby móc swobodnie zajrzeć do środka, a jednocześnie jest za małe aby ktoś mógł wejść nim do środka.
- Przyjacielu to tam właśnie jest ta elektrownia. - stwierdził Gearno, a następnie dodaj: - Tylko uważaj, ściana ledwo się trzyma, a tam do podłogi bardzo daleko.
- Rozumiem, możemy tam wejść? - spytał chłodno Kurai, ostrożnie zaglądając do środka.
- Jasne. -odparł Saren, tworząc dwa spore metalowe młoty, a następnie dodał: - Chcesz się przyłączyć?
- Pewnie. - odparł Kurai, biorąc do ręki jeden z ciężkich i masywnych młotów.
Po chwili obaj panowie odsunęli się od ściany, stanęli w delikatnym rozkroku, a następnie mocno zamachnęli się i z dużą siłą oraz impetem uderzyli w naruszoną ścianę, która szybko runęła. Natomiast ich oczom ukazała się ...





czwartek, 10 listopada 2016

Epizod 205


"Przyłapani? 
A może nie... któż to wie"


Otachi wraz z Riną, szybko i sprawnie dotarli do obozowego pokoju dziewczyn, gdzie Hachi i Kiazu czekali na rodzeństwo, a Diuna poszła spać. Przemoknięci neczanie wody i wiatru szybko przebrali się w suche ubrania, a następnie zjedli ciepłą kolację. Jednak nie wiele opowiadali o tym co się wydarzyło, gdyż zmęczenie dało im się mocno we znaki. Wkrótce Hachi położył się na łóżku Kiazu, a Kiazu poszła spać do jednego łózka razem z trzęsącą się siostrą, aby dodać jej otuchy, a dziewczyną towarzyszył Otachi. Wtulone rodzeństwo, mimo szalejącej jeszcze burzy, szybko pogrążyło się w błogim śnie, a na opowieści o "przygodach" będzie czas rano.
Tym czasem Kurai i Kashai udali się do głównego oficera, aby odbyć z nim rozmowę. Hetto pomimo bardzo później pory, przyjął wojskowych u siebie w gabinecie.
- O rany! Dlaczego jesteś taki naelektryzowany?. - spytał zaskoczony Hetto, wpuszczając wojskowych do swojego gabinetu.
- Ojciec, pioruny w niego waliły jeden za drugim. - odparł Kashai.
- Potrzebujesz pomocy? - spytał Hetto.
- Nie, nic mi nie jest. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Panie Aluf'ie czemu nie uprzedziłeś nas, że nękają ten obóz takie potężne burze?
- Posłuchaj, już pomijając fakt, że w Sekai Dagaal, jest światem pełnym niesowitych anomalii, to dla nas te burze część życia codziennego, na no już nie zwracamy uwagi, jednak do czego pijesz?
- Anomalie anomaliami, lecz pioruny które nie uderzają w istoty oraz mają tak ogromną siłę wykraczają ponad stwierdzenie "anomalia" - odparł chłodno Kurai.
- Ojciec, on wypytywał o te burze i powiedziałem mu, że burze nasiliły się po pierwszym ataku smoków i to jeszcze przed wybudowaniem obozu. - wtrącił Kashai.
- Rozumiem. - odparł Hetto.
- Ojciec mogę już iść? Rano mam zajęcia ... - wtrącił ponownie Kashai.
- Prosiłbym aby został, gdyż mamy jeszcze jedną sprawę. To nie zajmie długo. - odparł Kurai.
- Dobrze, zatem słucham. - odparł Hetto.
- Świetnie to mam przejebane ... - stwierdził pod nosem Kashai przewracając oczami.
- Na wstępie chciałbym oficjalnie podziękować Kashai, za nieocenioną pomoc w poszukiwaniach członka mojego udziału. - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Jego znajomość obozu, oraz pomoc znacznie przyśpieszyła naszą akcję, która była powodem mojego wyjścia z zebrania oficerów.
Kashai stał jak wryty, a Hetto spytał:
- To prawda?
- Tak, tak! - odparł zaskoczony Kashai, a potem szybko spytał: - Kurai jest oficerem?
- Tak, jest neczańskim kapitanem, jednak nie rozpowiadaj o tym. - odparł Hetto.
- Tak jest! - odparł stanowczo Kashai, a po chwili dodał: - Hmm... mogę już iść?
- Owszem. - odparł Hetto.
Na te słowa Kashai, uradowany i zaskoczony wyszedł z pokoju, a kiedy tylko wyszedł Hetto powiedział:
- Sprytnie to sobie wymyśliłeś i muszę przyznać, że masz gadane, lecz ja bym chciał więcej informacji.
- Skoro musisz wiedzieć Rina, bardzo boi się burzy i podczas szkolenia schowała się przed nią, a Otachi, Kashai i ja szukaliśmy jej ... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Bądź łaskaw opowiedzieć mi o pierwszym ataku smoków i tych burzach.
- Twoja charyzma i stanowczość są godne podziwu. - odparł Hetto, a następnie dodał: - No ale skoro ma mi to wyjaśnić do czego pijesz to dobrze opowiem.
- Prosiłbym ... - odparł Kurai.
- Na początku wojny kiedy budowaliśmy ten obóz, burze co prawda były w tym miejscu, ale nie były aż tak silne i długo trwałe. Jednak któregoś dnia zaatakowało nas kilka dzikich smoków. - stwierdził Hetto, a następnie dodał: - W sumie to szybko uciekły, a potem burze nasiliły się.
- Hmmm... dziwne smoki od tak nie porzucają walki... coś się wtedy wydarzyło?
- Ciężko stwierdzić, one nas atakowały, a następnie nagle uciekły i nigdy nie wróciły.
- Bardzo dziwne zachowanie, zwłaszcza, że smoki bankowo miały nad Wami przewagę...
- Miały i to ogromną.
- Bardzo zastanawiające ...
- Czyżbyś szukał wyjaśnienia tych burzowych anomalii?
- Tak, powiedzmy, że to mnie intryguje ...
- Chcesz dokumenty z tamtych okresów i "pozwolenia" na wchodzenie w każdy zakamarek obozu oraz na rozmowy ze wszystkimi?
- Tak poproszę. - odparł chłodno Kurai.
- Dobrze, od dzisiaj oficjalnie masz misję, a ja załatwię Ci odpowiednie pozwolenia i dostarczę papiery, zwłaszcza, że sam jestem ciekaw czy coś odkryjesz.
- Dzięki.
- A jak nic nie odkryjesz to będziesz miał przynajmniej zajęcie . - odparł Hetto, a następnie po chwili namysłu dodał: - Wpadnij do mnie po śniadaniu.
- Jak sobie życzysz. - odparł chłodno Kurai.

************

Wczesnym rankiem nawet władcy nie śpią, tylko debatują w spaniałej komnacie. Poruszają oni dużo ważnych tematów, ale i kilka które wydają się być błahe. Tym razem debatują na temat nowej flagi, pod którą mieliby walczyć wszyscy po stronie Ankary.
- Flaga jest nam stanowczo nie potrzebna! - stwierdziła Królowa Sansha.
- My uważamy, że flaga zjednoczy nasze wojska. - odparł Król Ashga.
- Nowa flaga jak najbardziej może być tylko jaka? - wtrąciła Ambasador Kana.
- Połączenie naszych obecnych flag nie wchodzi w rachubę, gdyż wywoła jedynie bałagan i zbędne kłótnie. - odpowiedział spokojnie Ambasador Ankara, który jak zwykle skrywa twarz za maską.
- A może tak jakaś flaga z braterstwem i ziomalstwem? - wtrącił książę Volaure.
- Oszalałeś? Nie jesteśmy infantylnymi dzieciakami. - odparła oburzona Sansha.
- Straszny wstyd. - dodał Król Eta.
- A ja uważam, że taka flaga, która pokazuje, że dążymy do pojednania i jesteśmy zgrani, byłaby czymś naprawdę mocnym. - dodała ambasador Kana.
- Ciekawa propozycja. - stwierdził Ankara.
W tym momencie rozległo się głośne, stanowcze i delikatnie niecierpliwe pukanie do drzwi.
- Proszę. - odparł Ankara.
- Panie! Smok! - wykrzyczał spanikowany sługa, który wszedł do komnaty.
- Jak to smok? Tutaj!? to nie możliwe! - odparła Sansha.
- Mów o co chodzi z tym smokiem. - stwierdził stanowczo Ankara.
- Panie, wielki smok, otoczony jakąś tarczą lata nad pałacem i trzyma coś w łapach i nikogo nie atakuje. - odparł pokornie sługa.
- A co z jego jeźdźcem? - spytał Volaure.
- No właśnie on nie ma jeźdźca. - odparł sługa.
- Trzeba to sprawdzić! - stwierdził Ankara wstając od stołu.
- Panie! Nie możesz iść! - odparła Kana.
- Panie My pójdziemy! To może być pułapka! - zaproponował Ashga.
- Spokojnie poradzi sobie. - stwierdził spokojnie Ambasador Elinar.
- Dziękuję za wiarę przyjacielu. - odparł Ankara.
- Jednakowoż Ty Młody idź z nim i w razie co nadstawiaj za niego karku. - kontynuował Elinar pokazując palcem na Volaure.
- Jak dla mnie luz. - stwierdził Volaure podnosząc się.
- Dobrze, zatem prowadź. - odparł Ankara do sługi.
-Tak jest Panie! - odpowiedział sługa.

************

Ranek w obozie maszyn nastał niesłychanie szybko, jednak szalejąca w nim burza wcale się nie uspokoiła, a wręcz nabrała delikatnie na sile. Mimo tak wczesnej pory Kurai już przechadza się uliczkami metalowego obozu i całkiem uważnie wszystko obserwuje. Nagle podbiegł do niego Kashai krzycząc:
- Ej Kolego czekaj!
- Czego chcesz? - odparł chłodno Kurai.
- Słuchaj wczoraj coś odkryłem, o czym myślę, że powinieneś wiedzieć.
- Hmm.. odkryłeś, że nie powiedziałem "Ojcu" wszystkiego?
- To też, już wczoraj, ale ja nie o tym. - odparł Kashai, a następnie dodaj: - Słuchaj oglądałem wczoraj ten quad, i jak był zabłocony coś mi w nim nie pasowało.
- Do rzeczy...
- Tak, tak już ... słuchaj odprowadziłem go, umyłem i zajrzałem do niego i okazało się, że ...


************

Duży biały taras, oświetlony przez wspaniałe poranne słońce. Nad tym przyjemnym sielskim, pałacowym tarasem lata bardzo doży czerwono-zielony smok, który nagle, kiedy tylko Ankara wraz z Volaure wyszli na balkon, zrzucił coś na taras, a po chwili o tak sobie odleciał. Ambasador uważnie obserwował bestie, a tym czasem Volaure ostrożnie podszedł do ładunku zrzuconego przez smoka.
- O kurde ... - stwierdził mocno zdziwiony Volaure.
- Co się stało? - spytał Ankara odwracając się.
W tym momencie oczom Ambasadora ukazało się zdewastowane, nagie ciało. Które jest tak strasznie zmasakrowane, że nie można rozpoznać czyje to ciało.
- Ankara, te resztki ciała nie zginęły od smoka, co prawda są tu ślady jego pazurów, jednak powstały przy transporcie ciała tutaj. - stwierdził Volaure oglądając uważnie zwłoki.
- To straszne i obawiam się, że spotkała go znacznie gorsza śmierć niż można przypuszczać. - odparł Ankara.
W tym momencie na balkon powrócił smok, który przyniósł ciało i wylądował przed samym ambasadorem. Volaure bez zawahania stanął między bestią a Ankarą. Smok warknął groźnie, i chociaż było widać, że każda komórka jego ciała chciała zaatakować, to bestia grzecznie stała i trzymała coś w pysku. Zaniepokojony, ale gotowy do obrony książę, niepewnie wyciągnął dłoń i wyjął coś z pyska bestii. Po chwili warczenia ogromny smok, nie robiąc nikomu krzywdy odleciał na dobre.
- Anki to jakiś list, zaadresowany do Ciebie. - stwierdził Volaure, podając kopertę ambasadorowi.
Nagle na balkon wbiegli uzbrojeni po zęby wojskowi, a Ankara powiedział:
- Spokojnie, już po wszystkim... możecie odejść.
Na te słowa zdezorientowane jednostki, opuściły broń a następnie odeszli z tarasu. Natomiast Ankara ostrożnie otworzył kopertę.
- " Już wiesz czyje to ciało. Twoje może być następne." - Przeczytał na głos Ankara, a następnie wyjął z koperty nieśmiertelnik.
- Panie, kto to jest? - spytał Volaure.
- To zaginiony Saren Ankoda Guela. - odparł przerażony Ankara.

************

W obozie maszyn w pokoju neczanek wszyscy pomału budzą się z błogiego snu. Diuna uroczo przeciąga się, Hachi z przyjemnym torsem na wierzchu wyciera głowę. Otachi leży rozwalony na łóżku Kiazu, a pozostałe dwie siostry leżą na jednym łóżku.
- Dobra to co się stało, ze spaliście z nami? - spytała Diuna.
- Nie chciało nam się moknąć. - odparł Hachi.
- Diunka dziękuję za bąbelek anty dźwiękowy. - wtrąciła pokornie Rina.
- Spoko i tak chciałam się wyspać. - odparła Diuna, a następnie dodała: - Te grzmoty były już denerwujące.
- Dzięki temu wszystkim nam spało się przyjemniej. - odparła radośnie Kiazu.
W tym momencie do rozleniwionego i wygłuszonego pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Pukania nie wyciszyłaś? - stwierdził złośliwie Hachi.
- Ha ha ha ... cały dom jest pod bańką ... - odparła Diuna.
- Proszę. - stwierdził spokojnie Otachi.
Na te słowa drzwi od pokoju otworzyły się, a do pomieszczenia spokojnym krokiem wszedł Kurai.
- Hej Ziom. - stwierdził Hachi.
- Dobrze, że to ja nie jakiś inny oficer. - odparł chłodno Kurai.
- Heh ... przyszedł i już się czepia... - odparła Diuna.
- Ciebie tez miło widzieć. - dodała Kiazu.
- Ostatnio nie przychodzisz do nas przed śniadaniem, więc co Cie sprowadza? - spytała dociekliwie Diuna.
- Chciałem usłyszeć co się wydarzyło wczoraj. - odparł chłodno Kurai siadając na łóżku koło Riny i Kiazu.
W tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunku zarumienionej i speszonej wodnej neczanki, która skulona usiadła na swoim łóżku.
- W sumie dobre pytanie. - stwierdziła zaciekawiona Diuna, a następnie dodała: - Opowiadaj!
- Em ... podczas jeżdżenia jeden z piorunów uderzył tuż koło mnie ... wy ... wystraszyłam się ... i straciłam równowagę ... po ... potem pioruny biły jeden za drugim ... i ... - wyszeptała z trudem Rina.
- I co dalej? - naciskała Diuna.
- Quad ściągał wyładowania ... - odparła już zaniepokojona Rina.
- Rina, zdejmij bluzkę. - odparł twardo Kurai.
- Chory zboczeniec... - stwierdziła Diuna.
Tymczasem Rina zarumieniła się i jeszcze bardziej się skuła.
- Ziom, może wyjdziemy? - spytał Hachi.
- Nie... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Domyślam się co starasz się ukryć.
- Ej, może wezmę ją na stronę. - zaproponowała Kiazu.
- Jak chcecie, jednak wolałbym sam to ocenić. - odparł chłodno Kurai.
- Nie ... spokojnie ... zdejmę ją... - odparła niepewnie Rina, a następnie odsłoniła brzuch.
W tym momencie oczom wszystkich ukazały się czerwone rozwidlone ślady, rozciągające się po całym brzuchu i klatce piersiowej dziewczyny.
- Co to u Diabła jest? - spytał przerażony Otachi.
- To ślady od pioruna, który w nią uderzył i był znacznie silniejszy od któregokolwiek który wczoraj uderzył we mnie. - odparł chłodno Kurai.
- T...tak ... - odparła Rina z łzami w oczach, a po chwili dodała: - Kiedy uderzył ... po... poczułam rozszywający ból a potem nie pamiętam nic ... i nie wiem jak trafiłam do groty ...
- Siostra czemu nie powiedziałaś? - spytał Otachi.
- Nie chciałam się Was niepokoić ... i nie chciałam aby Kashai miał problemy prze ze mnie ... - odparła delikatnie zawstydzona Rina.
- Chodź ze mną - stwierdził chłodno Kurai wstając i wyciągając prawą dłoń w kierunku neczanki.
Na te słowa Rina ufnie podała dłoń ukochanemu i wstała.
- Ziom tylko nie bądź dla niej z byt surowy. - stwierdził Hachi.
- Nie będę. - odparł chłodno Kurai, otwierając drzwi do łazienki.
- Mówiłam, że zboczeniec ... - stwierdziła Diuna.
- Diuna skończ. - stwierdziła Kiazu.
- Skoro czujesz się nie dowartościowana to zapraszam, ale gwarantuję, że to Ty będziesz się wstydzić a nie ja. - odparł chłodno Kurai, wpuszczając Rinę do łazienki.
Te stanowcze słowa spowodowały, że Diuna zarumieniła się, a następnie obrażona odwróciła się na pięcie i udawała, że nic nie słyszy, a Kurai z Riną weszli do łazienki.
- Hehehe ... chyba to nie jest miejsce dla Ciebie. - stwierdził Hachi.
- Oj cicho siedź ... - odparła Diuna.
- Obstawiam, że Kurai chce ją uleczyć, albo sprawić aby sama się wyleczyła. - stwierdziła Kiazu.
- Tak, akurat w łazience za zamkniętymi drzwiami. - odparła Diuna.
- Czepiasz się ... - stwierdził Hachi.
- Po pierwsze w łazience jest woda, która może być pomocna. - dodał Otachi.
- A po drugie, drzwi są uchylone. - dopowiedział Hachi.
- A po trzy nawet jak miał inny plan to ma do tego prawo, w końcu są parą. - dodała Kiazu.
- No dobra macie racje. - stwierdziła Diuna.

************

Rina, ubrana w samą niebieską bieliznę, leży w sporej białej wannie, a poziom wody sięga jej aż po samą szyję. Tym czasem Kurai klęczy koło niej i widocznie na coś czeka.
- I co teraz? - spytała zarumieniona Rina.
- Zacznij się leczyć, a następnie zaufaj mi. - odparł chłodno Kurai.
- Dobrze. - odparła ufnie i pewnie Rina, a następnie zamknęła oczy i zaczęła się leczyć.
W tym momencie Kurai włożył naelektryzowane dłonie do wody.
- To łaskocze ... - stwierdziła Rina delikatnie się wiercąc.
Na te słowa Kurai jedynie delikatnie uśmiechnął się pod nosem, a po dłuższej chwili stwierdził:
- Powinno wystarczyć. - a następnie dodał: - Wstań proszę.
- Dobrze. - stwierdziła Rina podnosząc się.
W tym momencie oczom elektrycznego neczanina ukazało się delikatne i gładkie ciało, bez żadnych blizn czy śladów.
- Dziękuję. - stwierdziła radośnie Rina, przytulając się do ukochanego, który nic jej nie odpowiedział a jedynie ją czule objął.
-Otachi! - zawołał nagle stanowczo Kurai, opatulając ukochaną ręcznikiem.
- Co jest Ziom? - spytał Otachi wchodząc do łazienki.
- Zaopiekuj się nią, a ja idę załatwiać pewne sprawy. - odparł chłodno Kurai wychodząc z łazienki.
- Luz Ziom. - odparł delikatnie zmieszany Otachi.
- Gdzie idziesz? - spytała Diuna.
- Załatwić pewne sprawy. - odparł chłodno Kurai, wychodząc z pokoju.
- Jak sądzicie co ma na myśli? - spytała Diuna.
- Kto go tam wie ... - odparł Hachi.
- Jego tajemniczość też ma swoje tajemnice. - dodał Otachi z uśmiechem.
- Bardzo trafne. - stwierdziła Diuna.
- To co szykujemy się na jakąś przygodę? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Jak dla mnie brzmi świetnie! - odparł radośnie Otachi.

************

Kurai z rękami w kieszeniach powoli schodzi po metalowych, delikatnie stromych schodach umieszczonych w zielonym kontenerze. Na parterze tej klatki schodowej nie ma pokoi mieszkalnych. Elektryczny neczanin zmierza w kierunku masywnego wyjścia z budynku mieszkalnego.
- Kurai! - rozległo się znajome wołanie, a następnie neczanin poczuł delikatne uderzenie, a następnie delikatnie dłonie oplotły jego tors.
Na ten gest neczanin zatrzymał się, a po chwili powiedział:
- Już się stęskniłaś?
-Mhmm ... - odparła delikatnie zarumieniona i przytulona Rina, ubrana jedynie w czarny T-shirt, sięgający do połowy jej ud.
- Niech zgadnę Hachi i Diuna dokuczają sobie na wzajem, a Kiazu i Otachi rywalizują ze sobą.
- Też ... - odparł Rina a następnie dodała: - Masz może ... jeszcze kilka chwil wolnego?
Na te słowa neczanin odwrócił się przodem do ukochanej i powiedział:
- Hmm... może znajdę jeszcze chwilę ... co potrzebujesz?
- Zaraz mam się zająć Inuma w jednym z hangarów ... i ... i czy mógłbyś mnie odprowadzić?
- Boisz się, że piorun ponownie w Ciebie uderzy?
- Tak ... - odparła nieśmiało Rina.
- To co Cię spotkało to była jedna i niepowtarzalna "przygoda" ... Jest tu masa piorunochronów, które bez trudu Cię ochronią, dodatkowo jestem tu ja, więc dopilnuję aby wszystkie zabłąkane pioruny należały do mnie. - odparł chłodno Kurai.
- Rozumiem. - stwierdziła delikatnie speszona neczanka, chowając głową w silnych ramionach neczanina, a następnie smutna zaczęła wchodzić po schodach.
Nagle Kurai złapał ukochaną za jej lewą rękę, a następnie mocno i stanowczo przyciągnął ją do siebie mówiąc:
- Skąd ten smutek? Przecież nie powiedziałem, że Cię nie odprowadzę.
W tym momencie drzwi wejściowe z hukiem otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł przemoczony Kashai, który pierwsze co zobaczył zaraz po wejściu to zaczerwieniona Rina, w objęciach elektrycznego neczanina.
- Hetto będzie wściekły. - stwierdziła pod nosem, mocno niepewna i zaniepokojona Rina.
- Spokojnie... - odparł chłodno Kurai.
- O cześć Wam. - stwierdził jak gdyby nigdy nic uśmiechnięty Kashai,a następnie za nim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć, mrugając okiem dodał: - Biegłaś po schodach? To już wiesz Maleńka, że po tych schodach się nie biega, bynajmniej na początku.
- Dobrze... - odparła speszona Rina, odklejając się do od ukochanego.
- Spokojnie Maleńka, te schody to udręka. Nie Ty pierwsza i nie ostatnia. - kontynuował Kashai.
- Pewnie masz racje. - odparła zaniepokojona Rina, a następnie zaczęła wchodzić na górę.
- Rina, poczekam. - stwierdził chłodno Kurai.
- Dziękuję. - odparła radośnie neczanka wchodząc na górę.
- Uwielbiam damski sektor, chociaż przyznaję, że piękne nogi to rzadkość. Głownie dlatego, że większość w tym rejonie jest już w mundurach. - stwierdził Kashai obserwując śliczne nagie nogi wodnej neczanki, wchodzącej po schodach, a gdy znikła zupełnie podekscytowany dodał: - Ah... no prześliczne...
- Chciałeś coś czy wpadłeś podglądać?
- Chciałem, chciałem od Twoich ludzi, a piękne nogi wpadły mi oczy przypadkiem. - odparł z uśmiechem Kashai.
- Nie jaraj się tak, bo zaraz zapomnisz co od nich chciałeś.
- Oj przestań, uwielbiam kobiece nogi i nic na to nie poradzisz, a do jarania się jeszcze mi daleko. - odparł Kashai, a następnie dodał: - Żebyś widział nogi Marsui ... matko są tak piękne, że można oszaleć z miłości.
- Nie miałeś czegoś zrobić?
- A tak dzięki Kolego! - odparł radośnie Kashai udając się na górę.

************

Rina wparowała do swojego pokoju i szybko schowała się za Otachim, który siłował się z Kiazu na rękę. W tym czasie Diuna i Hachi prowadzą mocną wymianę zdań, jaką oni tylko potrafią. Jednak wkrótce wszyscy zainteresowali się nietypowym zachowaniem siostry.
- Ej Rina co jest? - spytał Otachi.
- Kashai idzie ... - odparła zarumieniona Rina.
- Super! - dodała Kiazu.
- I on spowodował, że aż tak się zachowujesz? No bez przesady, bo pomyślę, ze coraz gorzej z Tobą a nie lepiej - stwierdziła Diuna.
- Ej Zostaw ją ... ze mną sobie nie radzisz to atakujesz słabszych? - odparł Hachi.
- em ... On ma fioła na punkcie kobiecych nóg ... - wtrąciła Rina.
- Aha ... i wszystko jasne.. - dodała Diuna.
- Oooo! To załatwię mu takie widoki, że Twoich nogach szybko zapomni. - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie z czerwonego T-shirt zrobiła sobie swego rodzaju staniczek, poprawiła swoje figi i tak wyeksponowała swoje piękne i długie nogi.
- No Siostra, chcesz chyba aby Ziomek oszalał dzisiaj. - odparł z podziwem Hachi.
W tym samym czasie Rina cicho rozmawia z Otachim, tak by nikt inny nie słyszał ani nie zwracał na nich uwagi.
- Coś jeszcze się stało? - spytał Otachi.
- Kashai prawie nas przyłapał ... - wyszeptała niepewnie Rina z rumieńcem na twarzy.
- Grubo ...
- Na szczęście uważa, że spadłam z tych stromych schodów przy wejściu... ale ...
- Ale i tak się speszyłaś ... Spoko siostra przypału nie ma to nie ma się czym przejmować. - odparł Otachi z uśmiechem, a następnie mrugając okiem dodał: - Dodatkowo Kiazu zaraz tak mu wypierze mózg, że zapomni o całym świecie ... gwarantuje
- W sumie masz racje. - odparła z uśmiechem Rina wychodząc zza Brata i idąc się szybko przebrać.
Wtem rozległo się głośne i energiczne pukanie do drzwi, na które ognista neczanka szybko podbiegła do drzwi i w kokieteryjny sposób otworzyła je mówiąc:
- Hej Kashai.
- Cześć Kiazu. - odparł Kashai z uśmiechem, który szybko obejrzał Kiazu, i zawiesił oko na jej seksownych i wspaniałych nogach, a następnie radośnie powiedział: - O kochana, co za wspaniałe nogi.
- Wchodzisz? - odparła kokieteryjnie Kiazu, delikatnie odchodząc i eksponując swoje nogi.
Jednak Kashai zamiast odpowiedzieć, z błyszczącymi oczami oglądał nogi ognistej neczanki.
- Ej Ziom, wchodzisz? - spytał Hachi.
- A tak tak ... - odparł Kashai zafascynowany nogami.
- Chyba dzisiaj oszalejesz z radości. - stwierdziła Diuna.
- Oszaleje jak zaproszę Was na plażę i będzie jeszcze Marsui i parę innych dziewczyn. - odparł Kashai, nie spuszczając oczu z nóg Kiazu nawet na chwile.
Natomiast ognista neczanka robiła wszystko aby tak pozostało, jednak robiła to kokieteryjnie i ze smakiem, a to jeszcze bardziej nakręcało Kashai.
- Że też zwykłe nogi tak go kręcą... - stwierdziła Diuna.
- Są różne fetysze ... - dodał Hachi.
- W sumie póki tylko patrzy to nie jest tak źle ... ale mógłby trochę ochłonąć... - odparła Diuna.
- Oj nie przesadzaj i tak świruje za Kiazu... - dodał Otachi.
- Nie masz co się łudzić, nie przebijesz tego zainteresowania. - dopowiedział Hachi.
- Nawet nie mam zamiaru... - odparła Diuna.