poniedziałek, 28 stycznia 2019

Epizod 251




"Spotkanie w wodzie"

Wyznaczony czas na przygotowanie się do wyrudzenia udziału, minął bardzo szybko. Co za tym idzie neczański oddział w pełni gotowy do wymarszu stawił się na głównym dziedzińcu obozu, gdzie zgodnie ze słowami głównodowodzącego oficera.
- Musicie się sprężać, jeszcze dzisiaj w nocy macie przekroczyć kanion. - powiedział Rudy, stojący przed maszynami bojowymi, a po chwili dodał: - Kiedy go przekroczycie możecie rozbić gdzieś obóz i po przespaniu się ruszyć dalej, aha i ustawcie autopilota w maszynach bojowych, aby w kolejnej nocy same wróciły do obozu.
- Tak jest. - odpowiedział stanowczo Kurai.
- Dlaczego musimy drałować dalej pieszo? - zapytała Diuna.
- W dużej mierze dla bezpieczeństwa. - odpowiedział Rudy, a po chwili dodał: - Mimo wszystko bez maszyn jesteście bardziej mobilni, niezależni, trudniejsi do wykrycia oraz bardziej praktyczni i skuteczni.
- To ma sens. - powiedziała Diuna, a następnie dodała: - Ale przyznam, że wygodniej byłoby jechać.
- Wam nie ma być wygodniej! Wy macie być skuteczni! - zganił twardo Generał.
- Tak, jest. - odpowiedziała nie chętnie Diuna przewracając oczami.
************

Szeroki, kamienny kanion, który wydaje się nie mieć końca. Pod osłona nocy, otulone w srebrzystym blasku księżyca, szybko, a za razem cicho poruszają się trzy maszyny bojowe. Pozostawiają za sobą praktycznie nie widoczne tumany kurzu, oraz kilometry nie przyjaznej nawierzchni, wyschniętego kamiennego rowu.
Sama trasa przebiegła bez problemów i stosunkowo spokojnie. Wczesnym ranem, kiedy słońce jeszcze się nie zbudziło, a nastała najchłodniejsza część nocy, neczanie dotarli na drugą stronę wąwozu, gdzie pod wysokim urwiskiem, postanowili spędzić noc w ciepłych, i całkiem wygodnych maszynach bojowych.
Ranek i pora wymarszu nadeszły bardzo szybko, a wręcz zdecydowanie za szybko. Na szczęście neczanie szybko regenerują siły, więc zmęczenia jako takiego nie odczuwają, jedyne co to czują skutki delikatnego nie wyspania się. Jednoczenie, nie przeszkadza im to w stosunkowo normalnym funkcjonowaniu.
- Zieeeeeew … naprawdę musimy tak wcześnie ruszać? - narzekała delikatnie Diuna.
- Musimy. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie odchodząc od aut, dodał: - Hachi, Otachi ustawcie autopilota i dogońcie nas.
- Tak, jest! - powiedzieli, ochoczo neczańscy bracia, zasiadając do maszyn.
- Im się chyba to nigdy nie znudzi. - powiedziała Diuna.
- Maja dobry sposób na spożytkowanie swojej energii. - odpowiedziała Kiazu, a po chwili dodała: - lepiej tak niż jakby z nudów i braku konsoli, chodzili by i marudzili.
- W sumie coś w tym jest. - dodała Diuna.
- Zdecydowanie, jedna maruda stanowczo nam wystarczy. - dopowiedziała Kiazu z wymownym i wrednym uśmiechem.
- Ej!
Próbowała zaprotestować Diuna, ale chłodne spojrzenie dowódcy, skutecznie i szybko zaprowadziło porządek w jego oddziale. Tym samym wszelkie narzekania, ustały.
- Uwielbiam ten chłód … - powiedziała Diuna, przewracając oczami i potulnie idąc za reszta oddziału.
- Mega jest! Nie wiedzieć czemu zawsze działa. - odpowiedziała Kiazu, radośnie szczerząc kły.
- Coś w tym jest... - westchnęła Diuna.
Ognista neczanka uraczyła siostrę wymownym uśmiechem, i cicho rechocząc pod nosem bez słowa udała się dalej.
************

Biały długi korytarz, oświetlony jaskrawym i intensywnym blaskiem lamp. Książę Volaure stoi po jego środku i widać, że w biegu podpisuje jakieś dokumenty. Po chwili do władcy podszedł młodzieniec o wiśniowych włosach, z białymi końcówkami.
- O wróciłeś już. - powiedział zaskoczony władca, a następnie dodał: - W twoim pokoju są dokumenty i inne czekające na Ciebie obowiązki.
- A, aha .. zaraz się tym zajmę. - odpowiedział pokornie Skauti, odchodząc.
- Skauti...
- Tak? - odpowiedział zwiadowca odwracając się.
- Dobrze, że jesteś i ciesze się, że wróciłeś. - odpowiedział książę, a następnie szybko dodał: - Przyjdę do Ciebie po zebraniu z radą.
- Dobrze. - odparł Skauti z uśmiechem.

************

Neczanie podróżują po odległej nieznanej krainie, przepełnionej rajską, tropikalną i bardzo kolorową roślinnością. W tym lesie jest gorąco, a powietrze jest straszliwie wilgotne, do tego stopnia, że nawet jakby spadł deszcz to nie dałby rady schłodzić podróżników, a nawet wręcz sprawiłby, iż stałoby się im jeszcze bardziej gorąco.
- Rany co za pogoda …upał nie z tej ziemi. - narzekała Diuna, idąc i wachlując się.
- E tam, jest tylko przyjemnie ciepło. - odpowiedziała Kiazu, spokojnie idąc.
- Jak dla Ciebie będzie za gorąco, to ja chyba będę ciekłą plamą. - odparła Diuna.
- Optymistka... kiedy jej będzie za gorąco to my zmienimy się już w parę wodą, albo spalimy się na popiół. - dodał Hachi.
- Dobra punkt dla Ciebie. - odpowiedziała Diuna.
- Hachi, daj mapę. - wtrącił w końcu chłodno Kurai.
- Luz Ziom. - odpowiedział Hachi, a następnie wyjął z plecaka mapę, i rozłożył ją, a następnie spytał: - To czego szukamy Ziom?
- Dużego zbiornika wodnego. - stwierdził Kurai zapatrzony w mapie.
- To tu na wschód jest jakiś mały strumień, a za nim jest jeszcze całkiem spore jezioro. - odpowiedział Hachi pokazując dwa nieduże punkty na mapie.
- To prowadź nad jezioro, tam odpoczniemy. - Odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak jest Ziom. - odpowiedział radośnie Hachi, po czym wyznaczył stosowny kurs i zaczął iść w wyznaczonym kierunku.
- Myślicie, że tam już przenocujemy? - zapytała Diuna.
- Zobaczymy. - odpowiedział Kurai.
- Dojdziemy tam jakoś dobrze po południu. - Dodał Hachi obserwując mapę, po czym spojrzał na zmęczone rodzeństwo i dodał: - Jak nie wczesnym wieczorem...
- Aż tyle będziemy iść? - narzekała Diuna.
- Zawsze możesz tu zostać i zginąć marnie. - wtrącił stanowczo i chłodno Kurai.
- Nie dzięki, już wole maszerować. - odparła Diuna, grzecznie maszerując dalej.
************

Stosunkowo nie duży, pół okrągły pokój. Po środku jest spore, podwójne łóżko nad którym jest ogromne okno z widokiem na bezkresna galaktykę. Po prawo od niego znajduje się blat, krzesło, a po lewo jest szafa wnękowa, która dzieli fragment pomieszczenia. Reszta mebli jest ładnie wyprofilowana i dostosowana do półkolistego pokoju. Na krześle przed laptopem zasiada Skauti, który zajadając ze smakiem płatki, ogląda jakiś film. Z jego perspektywy widać, że całe do pomieszczenie jest kołem, gdzie sprytnie jest wpasowana kuchnia, łazienka i sypialnio – biuro. To pomieszczenie to świetna kawalerka wpisana w koło.
Nagle do tego całkiem nie zwyczajnego pomieszczenia rozległo głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
- Proszę. - odpowiedział Skauti, odkładając miskę na blat, pauzując film i odwracając się w prawo w kierunku drzwi.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł delikatnie zmęczony władca Zekeren.
- Jednak udało Ci się przyjść. - powiedział uradowany Skauti.
- Mówiłem, że przyjdę, chociaż nie sądziłem, że mi się zejdzie, aż tak w pizdu długo. - odpowiedział Volaure zdejmując buty i wchodząc do pokoju. Następnie z wyskoku położył się na łóżku pytając: - Jak zabawy na Sekai Dagaal?
- Dobrze, strasznie dobrze się z nimi bawiłem, chociaż było niebezpiecznie.
- Słyszałem, że mieliście przyjemność spotkać się z magikiem.
- Skąd wiesz? Już Ci opowiadali?
- Nie, jednakowoż potrafię dobrze i poprawnie czytać raporty...
- Aaaaa... w sumie racja, ale pewnie za dużo nie wiesz?
- Owszem, neczański generał pisze stosunkowo ubogie raporty, które zawierają głównie to co chce usłyszeć neczańska Królowa...
- Na swój sposób to sprytne i przebiegłe...- odpowiedział Skauti, a następnie szybko dodał: - hmmm... to chcesz posłuchać?
- Jasne. - odpowiedział książę z uśmiechem i rozciągając się na łóżku.
- Koleś władał mocą psychiczną i wyobraź sobie, że był tak silny, że utrzymywał jednocześnie masę rożnych iluzji, jak i ogromny wydzielony kawał terenu! - powiedział z ekscytacją zwiadowca.
- Zacny przeciwnik.
- I wymagał od nas sporo sprytu i energii aby go pokonać!
Nagle rozległo się delikatne, a jednocześnie bardzo stanowcze pukanie do drzwi. Skauti wstał z krzesła przy komputerze i otworzył drzwi. Tym czasem książę został na łóżku i walczy ze zmęczeniem.
-
Proszę. Jesteś moja jedyną nadzieją. - powiedział nagle trochę stłumiony kobiecy głos.
- Dobrze. - odpowiedział Skauti.
-
Dzięki, odwdzięczę się. Po chwili zwiadowca wrócił do pokoju z małym dzieckiem na rękach, oraz wypchaną torbą.
Małe dziecko ma krótkie włosy, które płynnie przechodzą od rudego na czubku głowy po śliczny zielony kolor na końcach. Ubrane jest on w czerwony T-shirt z rysunkiem samochodu oraz krótkie czarne spodenki.
- O masz Arishi'ego, czyżby Yorokobi nie miała już go z kim zostawić? - zapytał książę, leżąc na łóżku.
- Tak, odkąd mnie poleciłeś to czasem go u mnie zostawia.
- Do usług. - odpowiedział Volaure z delikatnie wrednym usmiechem, a po chwili dodał: - Aż tyle zabawek?
- Nie, jego zabawki mam w szafie, to pieluchy coś do przebrania, jakieś jedzenie... dużo tego przynosi abym nie musiał o tym myśleć.
- Przezorna jak zawsze.
- Właśnie, mówiłeś ze to stara znajoma, ale nie miałem okazji spytać skąd się z nacie?
- Nie pamiętam dokładnie, spotkaliśmy się raz i drugi w nie za ciekawych okolicznościach. Początkowo nie pałała do mnie sympatią. Jednak kiedy zobaczyła mnie z „matką” postanowiła zacząć mnie tolerować, a potem samo poszło.
- Sumi? No tak ona była niebezpiecznym koksem.
- Dokładnie Ona.
- Nie za ciekawych okolicznościach? Co masz na myśli?
- Widzisz, Yorokobi jest starszą siostrą mojego brata.
- Zaraz jest jego siostra rodzoną czy taka siostrą jak Ty bratem?
- Sadzisz, że Kurai od tak miałby siostrę? - zapytał stanowczo Volaure, a następnie nie czekając na odpowiedź dodał: - To jego rodzona siostra, zresztą tak jak Hashi.
- O kurka wodna, to ciekawych masz znajomych.
- Skauti, Ty jeszcze nie widziałeś moich „ciekawych” znajomych. - odpowiedział książę z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Już się ich boje...
- Powinieneś …

- Swoją drogą, nie wiedziałem, że Kurai ma prawdziwe rodzeństwo.
- Nie chwali się tym, jednakowoż owszem ma. Widzisz, mój brat dość mocno ceni sobie prywatność.
- W sumie zdążyłem to już zauważyć, ale że nawet nie „przyznaje się” do rodziny?
- Powiedzmy, że nie każdy musi o nich wiedzieć. Każda informacja o kimś może być jego słabością do wykorzystania.
- Na dobrą sprawę masz rację...

************

Neczański oddział w końcu dodarł, nad wspaniałe błękitu-lazurowe jezioro o ciemno zielonym poblasku. Wysokie drzewa, obrośnięte winoroślami jak i różnymi pnączami. Korzenie wszelkiej roślinności na brzegu wchodzą prosto do spokojnej wody, a iskrzące promienie wieczornego słońca doskonale nadają kojący i przyjazny klimat.
- Pięknie tu! - powiedziała zachwycona Rina.
- Powiedź, że tu zostajemy? - wtrąciła Diuna.
- Jak rozbijecie sprawnie obóz, to możemy tutaj zostać. - powiedział chłodno Kurai.
- Doba Ziom, to my po drewno, dziewczyny obóz i tak dalej. - powiedział Hachi szczerząc kły.
- Zatem postanowione, ZOPSTAJEMY! - dodała ochoczo i radośnie Kiazu.
- Heh, szkoda że bez pracy się nie da, no ale niech będzie układ mi pasuje. - dopowiedziała Diuna wzruszając ramionami.

************

Przyjemny półokrągły pokój. Na krześle przy komputerze zasiada Skauti i ogląda jakiś serial. Tym czasem na wyprofilowanym łóżku śpi władca Zekeren, wraz z wtulonym w siebie małym dzieciakiem. Jest już późno, ale zwiadowca nie czuje zmęczenia ani potrzeby snu. Nagle do pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Wkrótce Skauti wstał aby otworzyć drzwi.
- Już myślałam, że mnie nigdy nie wypuści. - powiedziała Yorokobi wchodząc do środka.
- Też Cię miło wiedzieć. - odpowiedział zwiadowca zamykając drzwi.
- Nie widziałeś gdzieś Volaure? Nie idzie się do niego dodzwonić... od razu poczta głosowa.
- W sumie widziałem, i to co mówisz tłumaczy czemu ma spokój...
- To gdzie jest? - zapytała bogini a następnie weszła do półokrągłego pokoju.
W tym momencie jej oczom ukazał się śpiący książę, a Yorokobi szybko dopowiedziała: - Dobra nie ważne … długo tu jest?
- Przyszedł może z 10 minut przed Twoim przyjściem z młodym …
- To będzie koło 5h … że też nikomu nie przyszło do głowy aby go szukać tutaj...
- Bardzo go szukają?
- Sama neczańska królowa dzwoniła do niego z pięć razy, sama również dzwoniłam...
- Hmm... mówił, że przyszedł prosto z zebrania...
- Zapewne przyszedł, ale to nie miało nic wspólnego z zebraniem, nie za wcześnie na drzemkę?
- Trwa turniej, więc zapewne w nocy mało spał, a potem siedział na zebraniu.
- Fakt, on ma masę obowiązków poza radą, w przeciwieństwie do innych członków sojuszu.
- Dokładnie... heh … Zaraz go obudzę, tylko zrobię kawę … też się napiszesz? - odpowiedział Skautki wlewając wodę do elektrycznego czajnika.
- A nawet chętnie...


************

Jest już gwieździsty wieczór, w bogacony delikatnym przyjemnym wiatrem. Obóz neczan jest ładnie rozstawiony i zajmuje nie wiele miejsca w tej tropikalnej przestrzeni i dość dobrze maskuje się w niej. W najbliższej okolicy, znajduje się sporo świetlistych i iskrzących iskierek. Kiazu, Hachi i Otachi szaleją w spokojnej dotąd tafli jeziora. Diuna siedzi na pieńku i ogląda jakiś film na laptopie. Rina stoi przy ognisku i szykuje strawę dla całego oddziału. Natomiast Kurai wygodnie siedzi na rozłożystej i mocnej gałęzi, jednego z pobliskich drzew i z uwagą obserwuje teren.
- Ciebie nie ciągnie dzisiaj do wody? - spytała nagle Diuna.
- W sumie jakoś nie … - odpowiedziała Rina, z nuta niepewności w głosie.
- Niby czemu? Przecież uwielbiasz wodę...
- Wiem, ale jakoś tak nie mam dzisiaj ochoty...
- Dziwna jesteś, normalnie nie można Cię wygonić z wody, a dzisiaj nawet nie chcesz tam podejść...
- Nie wiem jak to ująć … ale ta woda mnie nie ciągnie …

************

Yorokobi siedzi na białej szafce, o czarnym blacie, w stosunkowo szerokiej półokrągłej kuchni i popija czarną kawę. Natomiast na wprost niej na krześle dość luźno siedzi Skauti, który pije białą kawę.
- Zostawisz młodego na noc, czy pomóc zanieść Ci go do domu? - spytał Skauti.
- Zobaczymy, ale jestem za powrotem z nim do domu. - odpowiedziała Yorokobi.
- Dobra. - odpowiedział spokojnie zwiadowca, a po chwili zmieniając temat dodał: - Jak długo znasz się z Volaure?
- Bardzo długo, chociaż przy pierwszym spotkaniu pokonał mnie samą aurą.
- Jak to pokonał? - zapytał zdziwiony Skauti.
- Normalnie... nie udawaj, że Ci nie opowiadał.
- Mówił, że nie pamięta jak się poznaliście i że to było to w „nie za ciekawych okolicznościach”
- Heh, byłam z Niemczańską Królową w delegacji na Zekeren. Zarówno ja jak i Hashi byłyśmy jej przybocznymi i zabierała nas wszędzie gdzie się dało. - odpowiedziała bogini, a po chwili zaczęła opowiadać dalej: - W tamtych czasach Zekeren było rządzone przez księcia Dossaka, a na moim rodzonym bracie ciążył wyrok śmierci...
- Wyrok śmierci? - powróżył, że zdziwieniem zwiadowca.
- Tak wyrok, nie ważne to akurat najmniej istotę...
- Rozumiem, w takim układzie kontynuuj.
- Trwał turniej walk smoków w którym brał udział mój brat. Mniejsza o większość, po rundzie wraz z siostrą udałyśmy się go pojąć. Jednak przeszkodził Nam Volaure, który przy pomocy samej aury porozstawiał nas po kątach.
- Grubo …
- Przy kolejnym spotkaniu, okazało się, że jest kapitanem i miałyśmy potężne nie przyjemności, z racji faktów jakie przedstawił swojemu władcy.
- Ściemniał?
- Nie, powiedział prawdę. Od zawsze miał gadane, a to plus jego wysoka pozycja to potężna kombinacja.
- To rzeczywiście nie za ciekawe okoliczności.
- Później wcale lepiej nie było, ale potem się jakoś potoczyło. Jednak nigdy nie był i nadal nie jest mi bliski.
- Rozumiem... a co sądzisz o dziewczynie swojego brata?
- Lubie ją, chociaż strasznie mnie intryguje. Jestem prawie pewna, że gdzieś już widziałam równie, niesamowite oczy.
- Może kiedyś przypadkiem spotkałaś ja na mieście i jedyne co zapamiętałaś to oczy?
- Nie wykluczone.

************


Spokojne i ciche obozowisko neczan. Praktycznie cały oddział śpi i odpoczywa. Pierwsza warta tym razem należy do Riny, która spokojnie siedzi na pieńku koło ogniska. Nagle neczanka usłyszała bliżej nie określony plusk. Zaciekawiona, a zarazem delikatnie zaniepokojona podeszła do uśpionego jeziora. Wspaniała woda, delikatnie podmywa brzeg, a przyjemny ciepły wiatr rozwiewa włosy dziewczyny. Wkrótce Rina, po raz pierwszy w tym dniu podeszła do jeziora na tyle blisko, aby woda sięgała jej do kostek. W tym momencie, niespodziewanie coś wyłoniło się z jeziora i stanęło przed osłupiałą neczanką.