Witaj Przybyszu, właśnie trafiłeś do nowego świata,w którym możesz odnaleźć wspaniałe przygody, dobrą zabawę i wiele przeróżnych emocji. Pragnę Ci przedstawić Kurai'a i jego piątkę towarzyszy Hachiego, Kiazu, Diunę, Rinę i Otachiego. Ich życie jest pełne wspaniałych przygód, niezwykłych stworzeń i niewiarygodnych walk, a wszystkiemu towarzyszą majestatyczne smoki. Otworzyłam przed Tobą właśnie mój niezwykły świat, proszę rozgość się w nim i baw się dobrze. :)
czwartek, 4 grudnia 2014
Sezon IV - "Wojna światów" (epizody 146 - x)
=> Wielka wojna, która przyniesie nowe oblicze świata...
Epizod 145
"Rytuał
Gaikei -ra"
Nieduże
pomieszczenie z widokiem na bezkresny kosmos, oraz stolikami i
niewielką biała tablicą, do której przyczepiony jest wielki
schematyczny rysunek.
-
Słuchajcie... podrzucę Was jak najbliżej się da ... przy
teleportacji zerujcie moc abyście byli nie wyczuwalni ... nie róbcie
zbędnego zamieszania...jest Was mało więc macie szanse dostać się
do pałacu Chifuina ... gdzie będziecie zdani już tylko na siebie
... Życzył bym sobie aby Panowie wojskowi zostali tu na Zekeren...
-
Książę, z całym szacunkiem nie zgadzam się! - wtrącił Amis
wstając
-
Posłuchaj w razie potrzeby muszę mieć dobrą ekipę ratunkową aby
ich wydostać stamtąd... Może się wydarzyć wszystko i dobrych
wojskowych wole mieć u siebie na pokładzie a nie stracić ich przy
pierwszym lepszym starciu! - odparł twardo Volaure, po czym
stanowczo dodał: - A teraz siadaj i nie przeszkadzaj w naradzie!
-
Tak panie ... - odparł delikatnie niezadowolony kapitan.
-
Dobrze ... a teraz wróćmy do tematu... - stwierdził książę
przypalając papierosa, a następnie zaciągnął się i dodał: -
Według mojego informatora musicie dotrzeć do komnaty w centrum
pałacu jakieś dwa może trzy piętra pod ziemią....
-
I co te niekompletne dane mają nam starczyć?- spytała arogancko
Diuna.
-
Owszem ... - odparł Volaure
-
To i tak duże informacje jak na czas w którym zostały zdobyte ...
- stwierdził Amis.
-
Najprawdopodobniej im będziecie bliżej tym będzie się zwiększać
liczba straży - dodał Moyoshi.
-
Od razu widać, że mam do czynienia z wojskowymi... - odparł książę
z delikatnym uśmiechem a następnie dodał: - Posłuchajcie ...
Ambasador Ankara daje Wam wolną rękę ... więc możecie szaleć i
pójść na całość... ale pamiętajcie dopiero jak odzyskacie
Yuri...
-
Przepraszam książę, z tego co widzę jedyną drogą którą można
dostać się do pałacu to lewe skrzydło, tam gdzie znajduje się
wysypisko śmieci, pod wulkanem .... - stwierdził Amis, uważnie
oglądając schemat.
-
Doskonałe oko, drogi kapitanie i też myślałem, że to najlepsza
droga do pałacu.... - odpowiedział książę podchodząc do
schematu, i zaznaczając czerwonym markerem miejsce koło wulkanu
idealnie na prost centralnej części pałacu, a następnie
powiedział: - Długo szukałem tej drogi, to nieczynna wentylacja
wulkanu, która według planów dociera, aż do tuneli wulkanu, które
znajdują się niżej niż poziom pałacu...
-
Genialne ... to miejsce daje idealny dostęp do pałacu, pod
warunkiem, że prze-teleportujecie się tam nie zauważenie i nie
będziecie rzucać się w oczy ... to to idealne wejście do pałacu
... - pochwalił Moyoshi.
-
Zgadzam się ... to jest perfekcyjne wejście ... gdyż nie mogę ani
tego zatkać ani ustawić dużej ilości strażników, o ile to
miejsce w ogóle jest chronione ... - dodał Amis z podziwem.
-
Świetnie, zatem Kochani Wy idziecie się przebrać w coś
wygodniejszego niż kreacje wieczorowe, a Panowie Kapitanowie
pozostają w gotowości.... - stwierdził twardo książę, gasząc
papierosa.
-
TAK JEST! - odparli zgodnie wszyscy.
************
Czerwone,
zadymione zbocze wysokiego wulkanu. W tym nieprzyjaznym miejscu
wylądowali właśnie neczanie, ubrani w wygodne ubrania które noszą
na co dzień. Otachi wywoła delikatny wiatr aby pośród tego dymu
dało się w ogóle oddychać.
-
Tylko nie szalej Bro ... w końcu nie mamy zwracać na siebie
uwagi... - stwierdził Hachi.
-
Luz Bro ...- odparł Otachi.
-
Hmmm chyba znalazłam wejście .... - stwierdziła Diuna, pokazując
na metalowy szeroki wywietrznik przykryty metalową kratą.
-
Dobra jeden ognisty atak i po kłopocie ... - stwierdziła Kiazu
podchodząc do rury wywietrznika.
-
Nie! - stwierdził stanowczo Kurai, po czym dodał: - Zdejmiemy ją
po cichu...
-
Buuu.... nie umiesz się bawić ... - stwierdziła rozczarowana
Kiazu, a następnie dodała: - Niech będzie ...
W
tym momencie cała szóstka stanęła w koło wywietrznika. Po chwili
neczanie złapali kratę i bezszelestnie podnieśli ją do góry, a
następnie odstawili kratę na ziemię, a Diuna rzuciła jednego
świetlika w tunel i powiedziała:
-
Wygląda na cały ... i straszliwie głęboki.
-
E tam ... bywało gorzej ... - odparła Kiazu.
-
To jak wchodzimy? - spytał Hachi.
-
Ja pójdę przodem, za mną Ty Hachi, potem Otachi, Kiazu, Rina i
Diuna- zarządził Kurai.
-
Ej ... Czemu tak?! - zaprotestowała Kiazu.
-
Bo tak zadecydowałem ... - stwierdził chłodno Kurai wchodząc do
pionowego wywietrznika, następnie oparł plecy o jedną ze ścian, a
po przeciwnej stronie oparł swoje stopy i pomału zaczął się
zsuwać w głąb tunelu. Tuz za nim ruszył Hachi.
-
Eh ... bardzo wyjaśniające ... - stwierdziła Kiazu.
-
Nie marudź ... nie mamy czasu na pogaduszki ... - odparł Otachi
wślizgując się do wywietrznika.
************
-
Mam nadzieje drogi książę, że oni zdają sobie sprawę, że jeśli
się spóźnimy to Nyxana powróci do naszego świata...
-
Ambasadorze... myślę, że doskonale o tym wiedzą i jestem pewien,
że zrobią wszystko aby temu zapobiec ...
-
Wiem książę ... jednak jesteśmy przygotowani na najgorsze ...
wolę poczuć ulgę kiedy najczarniejszy scenariusz się nie ziści
... niż smutek i rozczarowanie kiedy okazało by się że wojna
jednak wybuchła ...
-
Rozumiem ... to bardzo klarowne myślenie ... co się nie wydarzy i
tak będziemy walczyć do samego końca i tak łatwo się nie
poddamy!
************
Ciemny,
wąski tunel wywietrznika nie jednego przyprawiłby o co najmniej
klaustrofobiczne lęki. Jednak neczanie dzielnie, zwinnie i powoli
zsuwają się coraz niżej i niżej, w głąb nieznanego tajemniczego
tunelu. Nagle Kurai zatrzymał się.
-
Ej ... co jest? - spytał Hachi.
-
Dalej nie zejdziemy... niżej czuję sypką ziemię ...- odpowiedział
spokojnie i chłodno Kurai.
-
Czyli co? - spytał Otachi.
-
Jak to co wpadamy robimy łubudu i wchodzimy do środka. - dodała
entuzjastycznie Kiazu i nie czekając na jakąkolwiek reakcję Kiazu
wysadziła tunel wentylacyjny i jednym szybkim energicznym skokiem
wkroczyła do wnętrza pałacu.
-
Ej ... chyba nie o to chodziło! - stwierdziła Diuna.
-
Trudno ... teraz nie mamy wyjścia ... - odparł Hachi.
-
Czas ruszyć za nią.... - dodał Otachi.
************
Mroczne,
duże pomieszczenie o ścianach i suficie w intensywnym czarnym
kolorze. Jedynym oświetleniem tej komnaty jest podłoga z płynącą,
gorącą lśniącą, czerwono-pomarńczowo-żółta lawa. Nad
jeziorem lawy znajduje się wisząca , czarna platforma w kształcie
"karo" do której prowadzą ciemne mroczne ceglane schody.
Na mrocznej platformie stoi ambasador Chifuin, który w rękach
trzyma złotą klatkę z uwięzionym małym białym koto-smokiem.
-
Już nie długo moja kochana ... - napalał się władca.
W
ten do pomieszczenia wpadł przerażony i poddenerwowany sługa
wrzeszcząc:
- PANIE! PANIE!
- PANIE! PANIE!
-
JAK ŚMIESZ MI PRZESZKADZAĆ! - odparł stanowczo Chifuin.
-
Przepraszam Panie ... Neczanie są w pałacu i próbują się tu
dostać! - odparł roztrzęsiony sługa.
-
To zatrzymajcie ich! ... Nie mogą się tu dostać do póki nie
skończę rytuału! - odparł groźnie Ambasador, a następnie
stanowczo dodał: - A teraz wynocha czas odprawić rytuał.
-
Tak Panie ...
************
Czas
nieubłaganie płynie, a właściwie to gna do przodu. Volaure stoi w
jednej ze swoich prywatnych komnat i zapatrzony bezkresne kosmiczne
niebo pali papierosa. Czerwony żar, z papierosa z każdym
zaciągnięciem zarży się coraz intensywniej. W oddali na kanapie
siedzą dwaj neczańscy kapitanowie.
-
Eh .. to czekanie mnie zabija ... - stwierdził Amis.
-
Spokojnie Amis ... - odarł Moyoshi.
-
Jako wojskowi to my powinniśmy ja odzyskać! A nie oni! - stwierdził
nerwowo Amis.
-
Naprawdę Kapitanie? Ja jednak uważam, że wysłanie ich było
dobrym pomysłem - wtrącił książę.
-
Niby czemu? - spytał twardo Amis.
-
Hmm... powiedzcie mi jaka kara by was spotkała jeśli ta misja by
się nie powiodła? - spytał Volaure.
-
Hmmm .... Znając nasza Królową to by nas zdegradowała i wyrzuciła
z armii... -odpowiedziała Moyoshi po chwili namysłu.
-
A teraz powiedzcie mi czy lepiej mieć zdegradowanych wojskowych,
którzy nie mają czego szukać w armii ... czy lepiej mieć cywilów,
którzy najwyżej nie dostaną wstępu do armii swojej planety, ale
mają zapewnione inne wojsko, które przyjmie ich z otwartymi
ramionami?
-
Niby kto ich przyjmie? - spytał Amis.
-
Pomijając Ambasadora Ankarę, to chociażby ja ... i myślę nawet,
że Król Ashga by nimi nie pogardził ... - odparł Volaure
zaciągając się.
-
A nas nie? - spytał Moyoshi.
-
Wojskowy z urażoną dumą, który ma przeświadczenie, że zawiódł
nie jest pożądanym wojownikiem, gdyż przynosi więcej problemu niż
pożytku ... i tak naprawdę za nim stanęli byście do boju najpierw
musielibyście sobie wybaczyć i pogodzić się z tym co się stało
...
-
Zwracam honor Książę, Twoja decyzja rzeczywiście była słuszna
... w momencie zdegradowania mój honor nie zniósłby tego faktu, a
dodatkowo, żadna armia nie chciałaby mieć w swoich szeregach
zdegradowanego wojskowego który zawiódł i dopuścił do wybuchu
wojny ... - stwierdził z lekkim niezadowoleniem Amis.
-
Kolejny punkt dla Ciebie, książę ... - dodał Moyoshi.
************
W
mrocznym, lawowym pomieszczeniu, na czarnej ociekającej brunatną
krwią platformie stoi śmiejący się ambasador Chifuin,umazany
jeszcze ciepłą krwią. Na podłodze leży wielki, wężowy złoty
smok o błyszczących srebrnych wąsach, rogach i grzbietem, który
ma wiele głębokich, krwawiących ran. Władca skupił się i
podniósł do góry, ociekające krwią ręce. W tym momencie drzwi
od komnaty zostały wysadzone, a władca zaprzestał rytuału. Szary
dym spowił cała komnatę, skutecznie ograniczając pole widzenia.
Kiedy pony dym opadł oczom zaskoczonego władcy ukazała się
szóstka neczan, która trzyma w rękach swoje bronie żywiołów i
jest gotowa do starcia. Niecierpliwa Kiazu bez zawahania ruszyła
prosto na Chifuina, który głośno wrzasnął:
-STRAŻE
DO MNIE!
W
tym momencie w ostatniej sekundzie przed Ambasadorem pojawił się
strażnik ubrany zupełnie jak starożytni samurajowie, który swoim
ostrym i błyszczącym srebrnym mieczem skontrował cios Kiazu.
Następnie w całym pomieszczeniu zaczęli pojawiać się strażnicy,
a pozostali neczanie ruszyli do boju. Pędząca po schodach Diuna
nadepnęła na coś, co na pewno nie było stopniem. Kiedy psychiczna
neczanka spojrzała pod nogi to zdębiała i nie wierzyła własnym
oczom.
-
Co tam? - spytała Rina odwracając się do siostry.
Wodna
neczanka jak tylko zobaczyła co spoczywa na mrocznych schodach,
bardzo szybko rozpłakała się i padła na kolana. Na schodach
leżało nieruchome ciało Yuri, które nie było już białe tylko
szkarłatne od brunatnej kwi. Zapłakana Rina, ze strachem w oczach
przytuliła martwe ciało smoka. W tym momencie Diuna, z łzami w
oczach obroniła siostrę od ciosu strażnika i ruszyła do boju.
Przenikliwy brzdęk stali rozchodził się po pomieszczeniu, a
straszliwe odgłosy walki chwilowo skutecznie zdekoncentrowały
władcę.
************
Starcie
neczan z strażnikami władcy Desteoms przedłuża się. Sami
walczący sprawiają wrażenie jakby władali nie okiełznaną
niszczycielska siła, przed która trzeba mieć szacunek. Kujące w
oczy błyski broni, które natrafiają na blask gorącej lawy za
każdym razem grają zupełnie innym nieodgadnionym rytmem, który
idealnie podkreśla siłę i intensywność starcia. Śliska,
cuchnąca, brunatna krew, która znajduje się na podłodze,
momentami przybiera intensywny szkarłatny odcień i utrudnia
poruszanie się. Kiazu i pozostali dzielnie walczą i próbują za
wszelką cenę dostać się do Chifuina. W pewnym momencie Kurai
podszedł do Riny położył jej prawą dłoń na ramieniu i
powiedział:
-
Przykro mi, ale jej życia już nie zwrócisz ...
-
Wiem ... - odparła zapłakana Rina wtulając się w ukochanego.
-
Posłuchaj wiem, że to bolesne ... jednak musisz być silna ...
nasze starcie nadal się toczy ... a tam na górze leży ciężko
ranny smok dusz, który jeszcze żyje ....
-
Dobrze ... po... pomogę mu ... - odparła drżącym głosem,
szlochająca neczanka, odkładając nieruchome ciało smoka.
W
tym momencie oboje udali się do wielkiego smoka, przerażona Rina od
razu zaczęła leczyć bestię, a Kurai zaczął ich ochraniać od
ataków strażników.
W
między czasie Chifuin zdoła się skoncentrować i udało mu się
przywołać wspaniały fioletowo liliowy portal, który wygląda jak
lśniąca, pionowa tafla wody i otoczony złotą owalna ramą.
-
TAK! TAK! TAK! - wykrzyknął radośnie ambasador.
Nagle
cały podest zadrżał a gorąca lawa zabulgotała. Po chwili z
jeziora lawy wystrzeliło kilka masywnych lawowych kolumn sięgających
aż do sufitu i plujących lawa w każdym możliwym kierunku, a z
portalu wyłoniła się zgrabna naga kobieca lewa noga. W ten Kiazu
mocniej ścisnęła swoją halabardę i jak oszalała ruszyła w
kierunku portalu. Kiedy ognista neczanka przebiegała koło siostry
stwierdziła:
-
Przepraszam....
-Kiazu
.... KIAZU ... - wykrzyknęła wodna neczanka.
Jednak
Kiazu,głucha na wołania siostry i zgrabnie przemykająca śród
pozostałych walczących bez zawahania rzuciła się na wychodząca
kobiecą postać. Neczanka ogromnym impetem wpadła na Nyxane i tym
samym uniemożliwiła jej wyjście z portalu i sprawiła, że obie
zostały wchłonięte przez owalny portal, który nagle nikł, a w
pomieszczeniu zapanowała głucha nieznośna i przenikliwa cisza.
-
NIEEEEEEEEEEEEE!!!! - wykrzyknął Chifuin padając na kolana i
uderzając pięścią w podłogę.
-
KIAAAZZZUUUUUUUU! - krzyknęli w tym samym czasie zdezorientowani
neczanie z łzami w oczach, odrywając się od swoich dotychczasowych
zajęć.
Pierwszy
raz neczan i ambasadora połączył straszliwy ból nie do opisania
oraz poczucie bezradności. Chifuin był już tak bliski odzyskania
swojej ukochanej, a rodzeństwo neczan, przez poświęcenie stracili
siostrę. Na tym polu bitwy nie pozostało już nic prócz dotkliwego
i przenikliwego cierpienia. Natomiast przyszłość stała się jedną
wielką niemadową.
-
To już koniec ... - stwierdziła oszołomiona i zdołowana Diuna z
łzami w oczach, opadając na ziemię.
Epizod 144
"Przyciągające
wzrok ... Marzenie ..."
Minęło
kilka spokojnych dni podczas których Kiazu nadal nie zdobyła
bestii. Jednak nie poddaje się i nadal jest wesoła, chociaż
głęboko w sercu pragnie mieć już swoją bestie. W końcu nadszedł
ten wielki dzień, w którym już od samego rana czuć weselny
klimat. Nasi bohaterowie oraz ich osoby towarzyszące, już od
bladego świtu znajdują się na Angelis i obecnie podróżują
trzeba stylowymi vehiculo do jednej z rezydencji rodziny Cusan,
która by zapewnić bezpieczeństwo weselnym gościom wybrała
posiadłość która leży najdalej od wszelkich miejsc
teleportacyjnych. Dzięki temu nawet z najbliższego z miejsca gdzie
działa teleport, podróż vehiculo zajmuje kilka godzin, już nie
wspominając o innych środkach transportu. Dzięki długiej podróży,
mimo zabierających dech w piersiach widoków nasi przyjaciele mają
czas na odespanie, porannej pobudki i napranie sił przed przed
całonocną zabawą. Po kilku godzinach woźnicy odezwali się,
donośnymi głosami:
-
Szanowni Państwo dolatujemy właśnie do Willi Chateau Cusan.
Na te słowa wszyscy podróżujący zaczęli się przebudzać, przeciągać i wyglądać przez okna. To co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Zobaczyli bowiem biały, ogromny zamek, który był idealną mieszanką renesansu i gotyku, a swoją konstrukcją przypomina średniowieczną twierdzę. Posiada on aż sześć potężnych wież i jest zbudowany na planie ogromnego prostokąta. Głównym akcentem konstrukcyjnym tego olśniewającego pałacu jest budynek centralny na bazie kwadratu. Budynek centralny wtapia się jednym bokiem w większą budowlę i to połączenie stanowi fasadę główną zamku. Czerwone szpiczaste dachy wspaniałe wpasowują się w nietuzinkowy urok zamku. W środku widać również intensywnie zielony zadbany ogród rozciągający się przez całe zamkowe podwórze. Natomiast przed pałacem znajduje się wielkie błękitne jezioro, o delikatnym lazurowym zabawieniu. To wspaniałe i niewiarygodne miejsce z pewnością jest wstanie pomieścić ogrom wszelakich istot.
- ŁAŁ! ... co za niezwykłe miejsce! - stwierdziła mile zaskoczona Diuna.
Na te słowa wszyscy podróżujący zaczęli się przebudzać, przeciągać i wyglądać przez okna. To co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Zobaczyli bowiem biały, ogromny zamek, który był idealną mieszanką renesansu i gotyku, a swoją konstrukcją przypomina średniowieczną twierdzę. Posiada on aż sześć potężnych wież i jest zbudowany na planie ogromnego prostokąta. Głównym akcentem konstrukcyjnym tego olśniewającego pałacu jest budynek centralny na bazie kwadratu. Budynek centralny wtapia się jednym bokiem w większą budowlę i to połączenie stanowi fasadę główną zamku. Czerwone szpiczaste dachy wspaniałe wpasowują się w nietuzinkowy urok zamku. W środku widać również intensywnie zielony zadbany ogród rozciągający się przez całe zamkowe podwórze. Natomiast przed pałacem znajduje się wielkie błękitne jezioro, o delikatnym lazurowym zabawieniu. To wspaniałe i niewiarygodne miejsce z pewnością jest wstanie pomieścić ogrom wszelakich istot.
- ŁAŁ! ... co za niezwykłe miejsce! - stwierdziła mile zaskoczona Diuna.
-
O kurcze, ale wielka posiadłość! - dodała zafascynowana Kiazu.
-
Ładne znajomości macie ... słyszałem, że do tej willi mają
wstęp nieliczni ... - dodał Moyoshi.
-
Za pozwoleniem, to rodowa posiadłość rodziny Cusan, w której
głowa rodu jak i jego rodzeństwo, spędzali swoje dzieciństwo. -
wtrącił woźnica.
- A potem ich potomkowie również ... to jest ich pierwsza rezydencja ... od której wszystko się zaczęło ... i tak naprawdę każdy Cusan wywodzi się z tej rezydencji ... - dodał Amis.
- A potem ich potomkowie również ... to jest ich pierwsza rezydencja ... od której wszystko się zaczęło ... i tak naprawdę każdy Cusan wywodzi się z tej rezydencji ... - dodał Amis.
-
Ma pan rację ... - skomplementował woźnica, szykując smoka do
lądowania.
Im smocze karety z chodziły niżej tym było widoczne więcej straży otaczającej pałac. Wszystkie vehiculo wylądowały na lśniącej tafli jeziora, na której stał już Kutaro, wraz z kilkoma innymi sługami. Kiedy wszystkie smoki już wylądowały Kutaro donośnym głosem, pokornie powiedział:
Im smocze karety z chodziły niżej tym było widoczne więcej straży otaczającej pałac. Wszystkie vehiculo wylądowały na lśniącej tafli jeziora, na której stał już Kutaro, wraz z kilkoma innymi sługami. Kiedy wszystkie smoki już wylądowały Kutaro donośnym głosem, pokornie powiedział:
-
Witam Państwa w Willi Chateau Cusan, proszę się nie obawiać
obecnie znajdujemy się na krystalicznej tafli gdzie można
bezpiecznie wysiąść. Służba zajmie się państwa
bagażem.
Następnie Kiedy wszyscy już wyszli, część służby zabrała bagaże a cześć podeszła do przybyszy z bransoletkami Kahm Meh Nehl umieszczonymi na czerwonych poduszkach, a Kutaro zakładając wszystkim bransoletki wyciszające moc, kontynuował swój monolog:
Następnie Kiedy wszyscy już wyszli, część służby zabrała bagaże a cześć podeszła do przybyszy z bransoletkami Kahm Meh Nehl umieszczonymi na czerwonych poduszkach, a Kutaro zakładając wszystkim bransoletki wyciszające moc, kontynuował swój monolog:
-
Najmocniej państwa przepraszam, jednak ze względów bezpieczeństwa
wszyscy goście weselni przybywający z poza Willi, są zobligowani
do noszenia Kahm Meh Nehl podczas całego pobytu tutaj.
-
Super ... i co wojskowych to też dotyczy? - spytał chłodno Amis.
-
Owszem... - odparła pokornie Kutaro
-
No trudno ... przeżyje .. - odpowiedział Amis.
-
Cieszy mnie to Panie ... - odparł pokornie Kutaro, po czym, kiedy
wszyscy mieli już założone bransoletki, dodał: - A teraz
zapraszam Państwa do posiadłości. Pan Sachiner i Panienka Ery
czekają już na Państwa.
-
Jej przy tej ogromnej willi czuje się maleńka ... - stwierdziła
Hyacin z podziwem.
************
- Ale ogromne miejsce .... - stwierdziła z podziwem Diuna.
-
Kutaro, dostaniemy jakąś mapę?- spytała Kiazu.
-
Pani wybaczy, zapomniałem wspomnieć, że podczas pobytu w Willi
Chateau Cusan, będę Państwa przewodnikiem i sługą. -
odpowiedział pokornie Kutaro.
- SUPER! - odparło zgodnie rodzeństwo.
- Swoją drogą ...Ciekawe jak się mają Yuri i Neko? .... - zastanawiała się Rina, podążając za Kutaro.
- SUPER! - odparło zgodnie rodzeństwo.
- Swoją drogą ...Ciekawe jak się mają Yuri i Neko? .... - zastanawiała się Rina, podążając za Kutaro.
-
Pewnie dobrze ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Dobrze
wiesz, że Bromano było jedynym wyjściem ... Łowcy Chifuina pewnie
już doskonale się wywiedzieli, że Yuri przebywa głownie na
Ineeven ... a to oznacza, że byliśmy zmuszeni zostawić je w
zupełnie nowym miejscu …
- No wiem ... ale są same w obcym miejscu ... - odparła Rina.
- No wiem ... ale są same w obcym miejscu ... - odparła Rina.
-
Poradzą sobie ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem, po czym dodała:
- Pojechały tam we dwie ... więc mają coś znajomego w tej
odległej podróży i jestem przekonana, że wytrzymają tam przez
okres naszego pobytu na Angelis ... a potem bardzo ucieszą się na
nasz widok.
- Macie racje ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Macie racje ... - odparła Rina z uśmiechem.
-
Pewnie, że mamy... - dodała Diuna.
-
I nie zamartwiaj się! ... My będziemy się dobrze bawić tutaj a
one na Bromano - dopowiedziała radośnie Kiazu.
-
Mnie bardziej interesuje dlaczego Sachiner w tak ważnym dla siebie
dniu oddał nam swojego ulubionego sługę? - zastanawiała się
Diuna.
-
Mój Pan uważa, powierzył mi odpowiedzialność za Państwa,
właśnie dlatego, że jestem jego najbardziej zaufanym sługą.
Dzięki temu może mieć pewność, że Państwo nie przysporzą mu
kłopotów. - odpowiedział pokornie sługa.
-
Hmm... a wiesz, że jak się nad tym zastanowić to nawet ma sens...
- odparła Diuna z uśmiechem.
************
Duża,
przestronna, pałacowa komnata o lśniąco białych ścianach i
urządzana w lekko starym stylu. Na prawo od wejścia znajduję się
duża drewniana, nierozkładana sofa z ciemno brązową ramą i
brązowo-beżowym obiciem. Na wprost niej pod jednym z trzech dużych
okien stoi drewniany stów w ciemnym drewnianym kolorze. Natomiast w
lewym górnym rogu soi spore narożne biurko, na którym stoi biała
lampa, a przy nim stoi skórzane brązowe krzesło. Całości
dopełnia ciemno brązowa drewniana podłoga i puszysty czerwony
dywan oraz wspaniałe obrazy na ścianach. W tym ekskluzywnym pokoju
stoi Sachiner i popija swoje ulubione wino. W ten w komnacie rozległo
się głośne pukanie do drzwi.
-
Proszę ... - odpowiedział chłodno inkub odstawiając kieliszek
wina na stół.
-
Przepraszam Panie, przyprowadziłem kolejnych gości. - odparł
pokornie Kutaro wpuszczając do komnaty dziewiątkę gości.
-
Witajcie w Willi Chateau Cusan, miło mi Was widzieć. - stwierdził
szarmancko inkub, podchodząc do przybyszy.
-
Cześ ... Sachiner pozwól to jest Hyacin. - stwierdził Otachi
przedstawiając demonicę.
-
Sachiner Cusan miło pi poznać. - odparł inkub całując przybyszkę
w dłoń, a następnie w tym samym gestem przywitał się z resztą
dam. A panom podał prawą dłoń.
-
Pan pozwoli ... Jestem Kapitan Amis Yangryu. - wtrącił Amis stając
na baczność i wyciągając prawą dłoń.
-
A ja jestem ...Kapitan Moyoshi Utaryu ... - dopowiedział szybko
drugi wojskowy.
-
Sachiner Cusan ... Wystarczy jak będziecie mi mówi Sachiner -
odparł inkub podając swoją prawą dłoń, obydwu kapitanom, a
następnie dodał: - Zatem skoro formalności mamy już za sobą to
póki moja wspaniała pamięć raczy w swojej nieskończonej
łaskawości pamiętać o tak błahej sprawie ... Moja droga Kiazu,
moja wapniała Narzeczona życzy sobie, abyś w raz z siostrami
niezwłocznie się do niej udała.
-
Spoko luz ... - odpowiedziała Kiazu.
- Jeśli pozwolisz ... chciałybyśmy wziąć ze sobą Hyacin dobrze? - wtrąciła nieśmiało i pokornie Rina.
- Jeśli pozwolisz ... chciałybyśmy wziąć ze sobą Hyacin dobrze? - wtrąciła nieśmiało i pokornie Rina.
-
Tak tak niech idzie... Kutaro zaprowadź Panie. - stwierdził
arogancko inkub.
-
Tak Panie jak sobie życzysz. - odpowiedział pokornie sługa,
następnie poprosił Panie ze sobą i wkrótce wszyscy wyszli.
-
To dla nas zaszczyt, że możemy uczestniczyć w tak wielkim dniu. -
wypalił nagle Moyoshi.
-
Musisz się jeszcze wiele nauczyć ... Ustalmy coś na wstępnie, nie
znoszę jawnego podlizywania się... a wręcz denerwuje mnie takie
zachowanie... - odparł szorstko i arogancko inkub, podchodząc do
stolika.
-
Przepraszam - odparł Moyoshi.
-
Nie przepraszaj tylko więcej tego nie rób - odpowiedział arogancko
Sachiner, popijając swoje ulubione wino, po czym zaproponował: -
Napijecie się czegoś?
-
Dziękujemy, na chwilę obecną, jeśli pozwolisz chcielibyśmy udać
się do swoich pokoi. - odpowiedział Amis.
-
Oczywiście, znajcie moją łaskawość …
W ten rozległo się stanowcze i nerwowe pukanie do drzwi
- Proszę ... - stwierdził Sachiner przerywając swoją wypowiedź.
W ten rozległo się stanowcze i nerwowe pukanie do drzwi
- Proszę ... - stwierdził Sachiner przerywając swoją wypowiedź.
-
Panie Książę Volaure za chwile przybędzie ... - odrapał pokornie
poddenerwowany sługa.
-
Panowie wybaczą, obowiązki wzywają ... Kle zaprowadź panów, do
ich komnat. - odparł twardo i arogancko Sachiner, po czym wyszedł z
komnaty.
-
Tak Panie .. - odpowiedział pokornie sługa przepuszczając inkuba w
drzwiach, po czym dodał: - Panowie pozwolą za mną.
************
Stosunkowo
nie duża, a zarazem przestronna komnata, z jednym ogromnym oknem
które zajmuje całą ścianę, po lewo od wejścia. Pozostałe
ściany są czerwono-białe o wspaniałych złotych zdobieniach. W
tej komnacie znajduje się tak naprawdę jedynie kilka foteli i kanap
o lazurowo-turkusowym kolorze obić, idealnie wkomponowanych w złote
ramy oraz kamienny kominek, znajdujący się na wprost okna i
zbudowany z szarych gładkich kamieni. Dodatkowo o pomieszczenie
zdobią czarne zasłony splecione złotymi sznurami oraz biały
puszysty dywan, zakrywający cała podłogę. W tym luksusowym i
ekskluzywnym małym salonie na jednej z kanap siedzi Ery, ubrana w
obcisła, idealnie dopasowaną, beżową sukienkę, sięgająca jej
do połowy ud i mająca tak zwaną łezkę , która doskonale
uwydatnia rowek między piersiami sukuba, oraz czarne zdobienie przy
dekolcie, które łączy się z leską. Dodatkowo dziewczyna ma na
sobie miętowe wygodne szpilki, a całości dopełniają
rozpuszczone, lśniące i zadbane włosy Ery, które delikatnie
spływają na jej ramiona, kark i plecy oraz delikatna bransoletka,
którą sukub dostała na oświadczyny. W ten przez uchylone drzwi do
pomieszczenia wszedł Kutaro mówiąc:
-
Panienka wybaczy, przyprowadziłem gości.
-
Dzięki Kutaro - odpowiedziała Ery wstając, a następnie radośnie
udała się do przybyłych koleżanek w celu przywitania się z nimi.
Eryakana wszystkie przytuliła i dała im buziaki w policzek mówiąc:
Eryakana wszystkie przytuliła i dała im buziaki w policzek mówiąc:
-
Cześć Kochane dobrze, że jesteście.
-
Hej Ery ... przepięknie wyglądasz - odparła radośnie Kiazu.
-
Cześć, ta sukienka jest obłędna ... - dodała Diuna.
-
Siemka, Ciebie też miło widzieć. - dopowiedziała Rina.
-
Heja ... - wtrąciła Hyacin.
-
O Hej .. Ty pewnie jesteś Hyacin, prawda? - stwierdziła Ery z
uśmiechem, po czym radośnie dodała: - Jestem Ery bardzo miło Cię
poznać.
- Mi również - odpowiedziała Hyacin z uśmiechem.
- Kutaro, dziękuję możesz odejść. - stwierdziła Ery.
- Tak Pani ... Pani kolejni goście nadal przybywają. - odparł pokornie sługa.
- Mi również - odpowiedziała Hyacin z uśmiechem.
- Kutaro, dziękuję możesz odejść. - stwierdziła Ery.
- Tak Pani ... Pani kolejni goście nadal przybywają. - odparł pokornie sługa.
-
Dobrze Kutaro dziękuję... zostaw nas same ... - odparł sukub.
-
Tak Pani jak sobie życzysz - odparł pokornie sługa wychodząc.
- Przepraszam, za to powiem... ale wiesz, chciałabym Cię ostrzec, że wychodzisz za inkuba. który pewnie będzie tylko wysysał Twoją energię …- wtrąciła Hyacin.
- Wiem, spokojnie nie będzie ze mnie wysysał energii i wiem co robię... - odpowiedziała Eryakana, po czym z uśmiechem dodała: - Wiesz, sama jestem sukubem, i znam mojego przyszłego męża od wielu, wielu lat i doskonale wiem na co się piszę ... i wiem również, że mnie kocha, a ja kocham jego.
- Przepraszam, za to powiem... ale wiesz, chciałabym Cię ostrzec, że wychodzisz za inkuba. który pewnie będzie tylko wysysał Twoją energię …- wtrąciła Hyacin.
- Wiem, spokojnie nie będzie ze mnie wysysał energii i wiem co robię... - odpowiedziała Eryakana, po czym z uśmiechem dodała: - Wiesz, sama jestem sukubem, i znam mojego przyszłego męża od wielu, wielu lat i doskonale wiem na co się piszę ... i wiem również, że mnie kocha, a ja kocham jego.
-
Rozumiem ... przepraszam jeśli Cie uraziłam - odparła Hyacin.
-
Oj tam spoko, nic się nie stało ... - odparła Ery mrugając okiem,
a następnie radośnie dodała: - dobra dziewczynki czas zrobić się
na bóstwo...
- Powiedziała ta która wygląda jak bogini ... - odparła Kiazu.
- Powiedziała ta która wygląda jak bogini ... - odparła Kiazu.
-
Owszem, ale dzisiaj mam wyglądać nie jak bogini, ale jak
najdoskonalsze marzenie boga ... a boginiami będziecie Wy ... -
odpowiedziała Ery z uśmiechem.
-
Panienko Ery, przepraszam, że przeszkadzam jednak właśnie doszły
mnie słuchy, że książę Zekeren przybył już do willi. - wtrącił
pokornie Kutaro, ponownie wchodząc do salonu.
-
Volaure już jest? Super zaraz przyjdziemy się przywitać. -
odpowiedziała radośnie Ery.
-
Tak Pani. - stwierdził pokornie sługa po czym ponownie wyszedł z
salonu.
-
Volaure tez zaprosiliście - stwierdziła radośnie Kiazu.
-
Tak - odparła Ery, po czym dodała: - U nas zwyczajem jest że panna
młoda jest prowadzona przez głowę rodu, przed oblicze władcy ...
a z racji tego, że nie mam ojca, ani innej głowy rodu to poprosiłam
o zgodę aby Książę Volaure mógł dostąpić tego zaszczytu ....
no i ... i zarówno ambasador Kana jak i rodzina Cusan przystali na
to … i sam książę też się zgodził ...
- Łał To trafiła mu się bardzo zaszczytna rola - stwierdziła z podziwem Diuna.
- Łał To trafiła mu się bardzo zaszczytna rola - stwierdziła z podziwem Diuna.
-
WOW! Ambasador Kana i książę Zekeren będą na ślubie? Słyszałam,
że rodzina Cusan jest bardzo szanowana, ale żeby aż tak ... -
wtrąciła oszołomiona Hyacin.
- Hmm... W sumie książę Zekeren jest zaproszony tylko dlatego, że jest moim przyjacielem ... A Ambasador Kana udziela nam ślubu ... jednak na ślubie jako goście będzie również Ambasador Ankara i Król Ashga ... - odpowiedziała spokojnie Ery.
- Hmm... W sumie książę Zekeren jest zaproszony tylko dlatego, że jest moim przyjacielem ... A Ambasador Kana udziela nam ślubu ... jednak na ślubie jako goście będzie również Ambasador Ankara i Król Ashga ... - odpowiedziała spokojnie Ery.
-
WOOOW! Czuje się jak szara myszka ... która tutaj nie pasuje ... -
stwierdziła Hyacin.
-
Oj tam oj tam nie przesadzaj ... poznasz ich i będzie git - odparła
Kiazu.
-
Hyacin nie przejmuj się jesteś dla mnie równie ważnym gościem -
dodała z uśmiechem Ery, przytulając demonicę.
-
Rozkręcimy tą imprezę. - dopowiedziała Kiazu.
-
Na to liczę... - dodała Ery z uśmiechem.
-
No już Hyacin rozchmurz się, w tym ekskluzywnym świecie masz
jeszcze nas - dopowiedziała Rina.
-
Z wami dziewczyny każda impreza zapowiada się super! - odparła
radośnie Hyacin, a po chwili zaniepokojona dodała: - A co jeśli
któryś z gości będzie potrzebował energii?
-
Spokojnie zadbaliśmy o to ... jesteście bezpieczne - odparła
spokojnie Ery, po czym dodała z uśmiechem: - Gdybyście nie miały
być tutaj bezpieczne to nie zaprosiłabym Was, aby oszczędzić Wam
przykrych przeżyć ... a skoro tutaj jesteście to nie musicie się
bać
-
Uffff.... to mnie uspokoiłaś ... - stwierdziła z ulgą demonica.
-
Hmmm... a za swojego przyszłego mężulka też ręczysz? - spytała
Diuna.
-
Tak... możesz być spokojna ...nie ruszy Ciebie ... - odpowiedział
sukub.
-
Bardzo mnie to cieszy ... - odpowiedziała Diuna z uśmiechem.
************
Duży
okrągły salon bez okien, o wspaniałym zdobionym niebieskim dachu
oraz czerwonych ścianach, z złotymi zdobieniami oraz czarnej
błyszczącej podłodze. Prowadzi do niego jedynie wąski, otwarty
korytarz. Ta komnata jest unikalnym przejściem, prowadzącym do
pięciu sypialni, ukrytych za czarnymi masywnymi drzwiami.
Ekskluzywne białe kanapy, fotele i małe stoliki idealnie komponują
się z wyglądem całego pomieszczenia i pięknie je rozjaśniają.
Dodatkowo cały salon oświetlony jest przez duży kryształowy
żyrandol, który w cudowny sposób mieni się intensywnymi i
błyszczącymi kolorami. W tej wspaniałej komnacie siedzą sobie
Hachi, Otachi Amis i Moyoshi i rozmawiając oglądając jednocześnie
telewizję.
-
Dziewczyn już strasznie długo nie ma ... - zauważył Amis.
-
E tam ... zapewne robią się na bóstwo ... - odparł Otachi.
-Eh
... my potrzebujemy max 15 minut aby zrobić się ogarnąć ...
wliczając w to prysznic ... a one potrzebują na to ogrom czasu ...
- narzekał Amis.
-
Swoją drogą ... Nie boicie się, że w tej willi pełnej kubów coś
im się stanie? - spytał Moyoshi.
-
Nie luz ... nasi gospodarze na pewno zadbali o ten aspekt i nic nam
nie grozi... - odparł Hachi.
-
Strasznie ufacie tym Kubom .... - zauważył Amis.
-
W sumie ufamy Ery ... a Sachinerowi chociaż to dziwnie zabrzmi ...
to ufa tylko Rina ... - odparł Otachi.
-
Myślę, że jakby nam tu groziło jakiekolwiek niebezpieczeństwo,
to Ery by nas po prostu nie zaprosiła .. a tak skoro tu jesteśmy to
możemy się czuć w pełni bezpiecznie ... - dodał Hachi.
-
Skoro tak mówicie ... ale w tam świecie kubów stanowczo wolałbym
mieć swoją moc ... - odparł Amis dotykając bransoletki, a
następnie dodał: - Rozumiem, że to dzięki nim nie wysyłamy
sygnałów o posiadanej mocy, ale nie lubię czuć się bezbronny ...
to strasznie nie komfortowe ...
-
Zgadzam się ... - dodał Moyoshi, a następnie dopowiedział: -
Swoją drogą dziwny też nasz gospodarz ... zazwyczaj bogacze są
łasi na komplementy i podlizywanie się ...
-
Nie wiem, jak z jego Braćmi i resztą rodziny ... ale z tego co mi
wiadomo jego Ojciec też tego nie lubi ... - odparł Otachi.
-
Dobrze wiedzieć ... jedna wpadka na dzisiaj stanowczo wystarczy ...
- odparł Amis.
-
A Ery jest tak samo sztywna i wyniosła jak on? - spytał Moyoshi.
-
Nie ... Na szczęście Ery jest zupełnie inna ... jest rozrywkowa
... szalona ... sympatyczna i bardzo wyluzowana ... - stwierdził
Hachi.
-
W sumie są swoimi przeciwieństwami ... - dodał Otachi.
-
Rozumiem... - odparł Moyoshi.
-
Zapowiada się dziwny ślub... - dopowiedział Amis.
************
Niewielka
drewniana karczma, wypełniona rożnymi nieciekawymi typami. Przy
parze siedzi kobieca postać skrywająca głowę pod kapturem.
-
Barman najmocniejszy trunek - zażyczyła sobie przybyszka.
-
Zły dzień? - spytał wysoki barman o zielonych włosach, różowych
oczach i czarnej opasce na prawym oku.
-
Weź nawet nie pytaj ... - odparła nieznajoma, a następnie wypiła
duszkiem postawiony przed nią trunek. Kiedy odstawiła szklankę,
spuściła głowę i usłyszała rozmowę dwóch pijących istot
siedzących za nią przy stoliku. Przybyszka bawiąc się szklanką
mimochodem słuchała rozmowy nieznajomych mężczyzn, aby zaprzątnąć
myśli czymś innym niż swoimi problemami.
-
Stary widziałeś szczura jaki przybył do pałacu? - stwierdził z
pogardą jeden z mężczyzn.
-
Mówisz o tym białym latającym paskudztwie co wczoraj wieczorem
przywieźli?
-
Tak ... nie wiem po kiego Ambasadorowi taki szczurek? ...
-
Nie wiem ... ale dzisiaj pilnowałem tego czegoś ... i wiem jedno ma
straszliwie dziwne puste oczy ... normalnie ciary przechodzą ...
-
Ble ... takiego to tylko wypatroszyć i dać psu na obiad ...
-
Stary szkoda psa ... przecież to może być jakaś magiczna trutka
na smoki czy coś ...
-
Masz racje .. w końcu naturalnie nie mogło się zrodzić coś tak
paskudnego ... to musi być dzieło jakieś istoty …
************
W
sporej garderobie pełnej rożnych ubrań znajduje się duża czarna
wygodna kanapa, oraz lustra i setki ubrań. Na wygodnej kanapie
siedzą pięknie ubrane neczanki oraz demonica. Dziewczyny są
olśniewające i gotowe na wesele. Najbardziej po lewej stronie
siedzi Diuna z rozpuszczonymi, krótkimi włosami, ubrana jest w
elegancką, błyszczącą zieloną sukienkę, sięgającą jej do
połowy ud, która ma jedno ramiączko i jest wspaniale dopasowana do
drobnego ciała neczanki. Całości dopełniają niebieskie szpilki
oraz torebka. Cała ta kreacje idealnie komponuje się z
morsko-niebieskimi, krótkimi włosami dziewczyny, oraz jej
wspaniałymi pomarańczowymi oczami. Obok niej siedzi Kiazu, ubrana w
krótką czerwoną sukienkę, na cieniutkich ramiączkach oraz
głębokim dekoltem. Jest ona obcisła, a zarazem bardzo wygodna.
Całości dopełniają czarne szpilki na wysokim obcasie i włosy
upięte ozdobną frotką, w wysokiego eleganckiego kucyka. Dalej
siedzi rozluźniona i wesoła Hyacin, która ubrana jest w lekka i
zwiewną, fioletową, sięgającą do kolan, sukienkę, z dekoltem w
szpic, zaakcentowanym perełkami i cekinami i połączonym z ozdobnym
pasem, który wspaniale eksponuje talie demonicy. Dodatkowo ma złoty
wisiorek z łezką, który podkreśla jej śliczne oczy oraz różowe
szpilki. Najbardziej po prawo na kanapie siedzi Rina trzymająca w
dłoni aparat, która ma na sobie błękitną sukienkę z dość
głębokim dekoltem, na cienkich ramiączkach, zdobioną żółtym
pasem podkreślającym talię i odcinającym biust od reszty zwiewnej
sukienki sięgającej prawie do kolan. Całości dopełnia żółte
obcisłe bolerko, na krótki rękaw, sięgający do połowy ramienia,
oraz żółte wygodne buty na obcasie. Natomiast jej długie
fioletowo różowe włosy upięte są w wysokiego kucyka który
odsłania uszy neczanki i swobodnie opada na jej kark i plecy.
-
Kiazu pozwolisz na chwilę? - spytała Ery ukryta za wieszakami z
ubraniami.
-
Jasne ... - odparła energicznie Kiazu wstając i udając się do
przyjaciółki.
-
Zaraz się Wam pokarzę. - stwierdziła Ery.
-
Spoko czekamy ... - odparła Diuna.
-
A potem, ja muszę iść już do Volaure ... a Wami się zajmie
Kutaro dobrze? - kontynuowała Ery.
-
Oki doki ... - odparła Hyacin z uśmiechem, po czym spytała: - Rina
po co Ci to bolerko? ... Bez niego wyglądałabyś jeszcze bardziej
jak bogini...
-
Właśnie dla tego ... wolę być małą boginią, która zniknie w
tłumie wspaniałych bogiń ... - odpowiedziała Rina z delikatnym
uśmiechem.
-
Ona nie lubi się rzucać w oczy .... i najchętniej przyszła by w
T-shircie i jeansach ... - dodała Diuna.
-
Rozumiem, ja tez nie ... ale czasem mam ochotę się odstawić i stać
się czyim marzeniem.... to taka fajna odmiana ... - odparła Hyacin.
-
Ale i tak jest odlotowo jak na nią ... uwierz mi ... i według mnie
i tak wygląda super ... - wtrąciła Kiazu zza wieszaków.
-
W sumie masz racje ... i nawet jeśli my jesteśmy piękniejsze ...
i ona zniknie w tłumie ... to jak jest wielki progres w jej ubiorze
... - dodała Diuna z uśmiechem.
- Aha Rina, Kutaro dał Ci już pozwolenie na robienie zdjęć? - spytała Ery.
- Aha Rina, Kutaro dał Ci już pozwolenie na robienie zdjęć? - spytała Ery.
-
Tak ... już dał ... mam ja zakodowaną na wisiorku ... -
odpowiedziała Rina z uśmiechem.
-
To super ... wiesz każdy by chciał mieć zdjęcia z ślubu w
rodzinie Cusan.... prześlesz je nam prawda? - kontynuowała Ery.
-
Oczywiście, że tak ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
-
Dobra kochane podziwiajcie o to nasza panna młoda. - stwierdziła
radośnie Kiazu przestawiając wieszak z ubraniami.
-
WOW! - stwierdziły zgodnie dziewczyny siedzące na kanapie.
************
Wczesnym
wieczorem weselni, wystrojeni goście skąpani w świetle ledwo
tlącego się, zachodzącego słońca, siedząc na białych
krzesłach, umieszczonych w spaniałym intensywnie zielonym ogrodzie
czekają na pojawienie się państwa młodych. Przed wszystkimi, pod
łukiem z biało-złotych róż stoi uśmiechnięta kobieta w
długiej, białej, eleganckiej szacie, z czerwonymi wstawkami. Ma ona
bardzo długie, lśniące kruczoczarne włosy, upięte w wysokiego i
sztywnego kucyka, oraz lekko nie obecne, ale zarazem przyjazne
seledynowe błyszczące, pełne skupienia oczy. Po jej prawej stronie
stoi olśniewająca Kiazu, a po lewej stronie Ambasadorki stoi
Shubarnes ubrany w granatowy garnitur, biała koszulę i fioletowy
krawat. Nasi neczanie siedzą delikatnie z tyłu ale doskonale pole
widzenia, zresztą jak każdy z gości. Najbliżej brzegu siedzi
Rina, obok niej siedzi Kurai ubrany w czarne jeansowe spodnie i żółtą
koszulę z krótkim rękawem, która jest nie do końca zapięta,
gdyż ma odpięte dwa pierwsze guziki, oraz jest niezakasana w
spodnie. Elektryczny neczanin wygląda zarówno elegancko a za razem
bardzo na luzie. Obok niego siedzą Amis i Moyoshi ubrany w
eleganckie dopasowane, stylowe galowe mundury, które dodają im nie
tylko uroku ale też szyku. Następnie siedzi Diuna, Hyacin, Otachi,
ubrany w czarne garniturowe spodnie i fioletową koszulę na krótki
rękaw oraz Hachi, ubrany w ciemne garniturowe spodnie i jaskrawe,
pomarańczową koszulę na krótki rękaw. W ten do wspaniałego,
pachnącego ogrodu przyszedł Sachiner ubrany w bardzo szykowny i
elegancki czarny frak z ciemno szarymi wstawkami, wyprasowane w kant
czarne garniturowe spodnie, idealnie pasujące do marynarki fraka,
oraz intensywnie białą, a dokładniej lekko wpadającą w delikatny
róż koszulę. Całości jego wyglądu dopełniają, jak zawsze
ulizane i zadbane blond włosy oraz muszka w płomiennym kolorze. Po
paru chwilach nagle zaczęła grać przyjemna muzyka, a środkiem
miedzy siedzeniami rozwinął się czerwony dywan prowadzący aż pod
łuk z kwiatów, a na drugim końcu, w olśniewającej, obcisłej,
białej, z lekko różowymi refleksami, sięgającej do połowy ud
sukni pojawiła się Ery. Jej blond włosy upięte w koka i ozdobione
płomienną dalią idealnie pasują do reszty kreacji, która w brew
pozorom jest bardzo szykowna. Obok niej stoi książę Zekeren,
ubrany w czarny garnitur, koszulę w kolorze sukni panny młodej,
oraz fioletowy krawat, który idealnie zgrywa się z goglami Volaure,
które zwykł nosić na głowie. Tygrysia fura spojrzał w błyszczące
oczy sukuba i wziął damę pod rękę. W tym momencie przyjemna
muzyka zmieniła się w marsz weselny, w którego rytm książę
odprowadził pannę młodą pod obliczę ambasadorki.
-
Pani Ambasador - zaczął książę, delikatnie i płytko się
kłaniając, oddając tym samym honory władczyni, a następnie
biorąc sukuba za prawą dłoń, dodał:- Sachiner, mam zaszczyć
oddać Ci rękę Ery i jednocześnie daję Wam swoje
błogosławieństwo.
Następnie
wręczył dłoń Ery inkubowi, który z delikatnym pokłonem
powiedział:
-
Dziękuję, to dla mnie wielki honor.
W
ten Volaure uśmiechnął się promiennie, pocałował Ery w policzek
i odszedł, zajmując miejsce w pierwszym rzędzie. W tym momencie
wszyscy licznie zgromadzeni wstali, a Ambasador Kana powiedziała:
-
Mam
zaszczyt powitać wszystkich Państwa, którzy zechcieli przybyć do
Willi
Chateau Cusan
Szczególnie serdecznie witam państwa młodych, najważniejszych
uczestników dzisiejszej uroczystości.... Na wstepnie pragnę spytać
wszystkich obecnych czy ktoś ma
coś przeciw temu małżeństwu? Jeśli tak niech powie to teraz
albo zamilknie na wieki.
Zapanowała
głucha, nurtująca cisza w której umilkła nawet muzyka. Po
dłuższej chwili Ambasador kontynułowa: - Zatem skoro nikt nie
wyraża sprzeciwy, to przejdzmy do meritum sprawy ...
************
Średniego
wzrostu, zakapturzona postać ukrywa się w cieniu jednej z
pałacowych wierz. Przechodzący obok strażnicy ubrani w w lekkie,
srebrzyste zbroje, nie są wstanie jej wypatrzeć i nawet nie zdają
sobie sprawy z jej obecności. kobieca postać szybko i
niepostrzeżenie dostała się do pałacu.
-
Łatwizna ... to było prawie tak proste jak zabranie dziecku
cukierka ... jednak mimo wszystko nadal najtrudniejsze jest jeszcze
przed mną ... ukryję się gdzieś i przeczekam aż większość
istot położy się spać ... wtedy będzie najlepszy moment ...
************
Ogromna,
mocno oświetlona komnata o białych ścianach i olśniewającym
złotym, półkolistym sklepieniu. Wszyscy zgromadzeni na wspaniałym
ślubie już zjedli ciepły posiłek a para Młoda już dawno
zatańczyła pierwszy wspólny taniec,a co za tym idzie orkiestra gra
i zabawia gości, których cześć rozmawia przy syto zastawionych
okrągłych stołach, o kremowych obrusach, przy których stoją
półokrągłe czerwone kanapy z złotymi zdobieniami. Inna część
gości tańczy na parkiecie, część podpiera ściany z kieliszkami
w dłoniach. Każdy się bawi tak jak jemu wygodniej. Ery tańczy
wraz z Kiazu po środku parkietu, a w koło szalejących dziewczyn
tańczą Hyacin, Otachi, Hachi, Amis, Diuna, Moyoshi, parę innych
osób oraz Volaure, który po chwili w kroczył do środka kółeczka
wziął obie damy za ręce i zaczął z nimi energicznie tańczyć. W
tym samym czasie Rina chodzi i lekko podrygując robi zdjęcia
wszystkim bawiącym się gościom, a przede wszystkim naszym
przyjaciołom. Po kilku szybkich piosenkach wodna neczanka podeszła
do stolika, przy którym siedział Kurai, usiadła obok niego i
odkładając aparat napiła się soku i zamykając oczy, wtuliła się
w ukochanego.
-
Przepraszam, czy obrazisz się jak tańcem umilę czas Twojej damie?
- odezwał się nagle znajomy głos.
-
Spoko ... jak się zgodzi to nie mam nic przeciwko ... - odpowiedział
chłodno Kurai.
W
tym momencie Rina otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą Sachinera
z wyciągnięta prawą dłonią, który szarmancko spytał:
- Moja Droga czy zechciałabyś ze mną zatańczyć?
- Moja Droga czy zechciałabyś ze mną zatańczyć?
-
Hmm... tak ... - odpowiedziała nieśmiało, rumieniąca się Rina
podając inkubowi lewą dłoń i podnosząc się.
Kiedy
inkub z neczanką odeszli do stolika, to koło Kurai'a usiadł Hachi
mówiąc:
-
Przyznam, że nie spodziewałem się, że na to pozwolisz ... hmmm...
prezent z okazji ślubu?
-
Powiedzmy - odparł chłodno Kurai.
-
Dobra a teraz czas przejrzeć telefon - wtrącił Volaure podchodząc
do stolika i siadając.
-
To nie masz wolnego? - spytał Hachi.
-
Oczywiście, że nie ... władca nigdy nie ma wolnego ... a na
Zekeren trwa obecnie turniej Młodzików ... - odparł książę,
przeglądając telefon.
-
Spoko rozumiem ... ale i tak w razie co będziesz mógł wrócić na
Zekeren dopiero po kilku godzinach od wiadomości ... - odparł
Hachi.
-
Hmm... nie ... w razie co jestem w domu w przeciągu kilku sekund
.... - odparł książę odkładając telefon.
-
Jakim cudem? - zdziwił się Hachi.
- Widzisz .... od nie dawna Zekeren jest wyposażone w potężny system teleportujący ... i tuż przed weselem podpisałem traktat z Angelis, na mocy którego pokładowy, mechaniczny teleport Zekeren działa swobodnie na całej planecie ... gdyż jest skalibrowany z systemem ochronnym tej planety ... a co za tym idzie ... umożliwia mi to teleportację w dowolne miejsce na planecie, pod warunkiem, że znam jego koordynaty ... - odpowiedział spokojnie Volaure, przypalając papierosa.
- Widzisz .... od nie dawna Zekeren jest wyposażone w potężny system teleportujący ... i tuż przed weselem podpisałem traktat z Angelis, na mocy którego pokładowy, mechaniczny teleport Zekeren działa swobodnie na całej planecie ... gdyż jest skalibrowany z systemem ochronnym tej planety ... a co za tym idzie ... umożliwia mi to teleportację w dowolne miejsce na planecie, pod warunkiem, że znam jego koordynaty ... - odpowiedział spokojnie Volaure, przypalając papierosa.
-
Wow ... a masz jakieś ograniczenia np. w licznie osób? - spytał
Hachi.
-
Nie nie mam ... o w sumie mogę Was zgarnąć, ze sobą jak się
przydarzy, że będziemy wracać w jednym czasie ... - odpowiedział
książę z uśmiechem i zaciągając się.
-
Super ... - odparł Hachi.
-
Stary widziałeś, że Sachiner, gdzieś prowadzi Twojego Aniołka? -
wtrącił Volaure, ponownie się zaciągając.
-
Widziałem ... - odpowiedział spokojnie i chłodno Kurai.
-
Twoje zaufanie do tego typa czasem mnie przeraża .... chociaż i tak
pewnie pójdziesz rozprostować nogi ... - dodał Hachi.
-
Możliwe ... - odparł Kurai podnosząc się.
-
Heh ... Jadnak dzisiaj ufa mu znacznie mniej ... - stwierdził Hachi.
-
Hmmm... już pomijając fakt, że ograniczone zaufanie w tym
przypadku jest bardzo dobre .. to ja myślę, że to, że jeszcze
ktoś się tym zainteresował ... zaowocowało spacerem ... inaczej
chyba by odpuścił ... - dodał książę paląc
-
Mówisz? ... W sumie ...może nawet masz racje ... ciekawe czego tym
razem może od niej chcieć?
-
A może to ona sprawę do niego?
-
Nie chyba nie ... chociaż czekaj ... tylko mi niemów, że chce
poprosić go o to co myślę? ..
-
Hmm... znając ją to raczej tak ...
-
No to dobrze ... że Kurai poszedł się przejść ...
************
Średniej
wielkości gabinet, oświetlony jedynie przez jedną przyciemnioną
lampę. Dzięki temu panuje tam przyjazny półmrok. Po środku
pomieszczenia stoi ciemne, brązowe, masywne biurko, na którym stoi
zielona biurowa lampa. Za nim stoi stylowy zielony fotel. W głębi
stoją , skryte w mroku szafy. Ostatnim widocznym elementem jest
zielona kanapa znajdująca się po lewo od wejścia. Po chwili drzwi
do tej komnaty otworzyły się, a do pomieszczenia wpadł przenikliwy
wiaterek, zaraz za którym wszedł Sachiner idący z Riną pod rękę.
Inkub zostawił delikatnie uchylone drzwi i prowadząc neczankę do
biurka, mówiąc:
-
Moja droga pozwól ze mną ...
-
Ale....
-
Moja droga zamilcz i poddaj się mojej woli... - odparł stanowczo
Sachiner, sadzając mocno wystraszoną neczankę na biurku, także
była ona tyłem do wejścia.
Następnie
inkub stanowczo nachylił się do niej, oparł dłonie na jej
ramionach jednym i stanowczym ruchem zsunął jej bolerko do połowy
rąk i zaczepił ją o lampę. Co spowodowało, że dziewczyna
została skrępowana i nie miała już jak uciec.
-
Moja Droga ufasz mi? -
wyszeptał szarmancko inkub zarumienionej i przestraszonej
dziewczynie na ucho.
-
T... tak ... - wydukała Rina.
-
To milcz i pozwól mi działać... - odparł stanowczo inkub.
Ciepłe
dłonie mężczyzny, przyjemnie i delikatnie dotykały szyi, karku i
ramion Riny. Następnie nieznacznie musnęły talie dziewczyny, a
następnie inkub nachylił się nad neczanką, zupełnie jakby miał
zamiar całować jej wystraszone i drżące ciało. Jednak mimo
dzielących go milimetrów, nie robił tego. Jedynie wolno i
subtelnie przesuwał się w okolicach jej twarzy, szyi i ramion
robiąc doskonałe złudzenie, że jest właśnie w trakcie
przyjemnej gry wstępnej. W ten drzwi od gabinetu zatrzasnęły się.
Sachiner uśmiechnął się pod nosem, następnie lewą ręką objął
neczankę w pasie i mocno przycisnął do siebie. W tym samym czasie
drugą rękę oswobodził Rinę z bolerka zaplątanego w lampę i
rzucił je na podłogę. Po chwili przytulania się inkub jak gdyby
nigdy nic puścił wystraszoną i zdezorientowaną neczankę i udając
się w kierunku kanapy powiedział:
-
Moja droga pozwolisz, że usiądę?
-
Tak... - odpowiedziała nieśmiało,mocno czerwona Rina z siadając z
biurka.
-
Spokojnie Moja droga ... może i jestem ... hmm... "zmęczony"...
ale panuję nad sobą ... -
stwierdził spokojnie Sachiner.
-
Wiesz .... że ... ktoś nas widział? ... - wydukała niepewnie i
wodna neczanka.
-
Wiem, moja droga ... i to bardzo dobrze, że widział ... skoro
musisz wiedzieć to szedł za nami mój szanowny Ojciec ... i dzięki
temu wspaniałemu i przyjemnemu zagraniu mamy trochę spokoju ... i
możemy spokojnie porozmawiać... bo nikt nie ośmieli się nam
przeszkadzać ... - odpowiedział spokojnie inkub.
-
Sprytne ...
-
Moja droga to o czym chciałaś pozmawiać?
-
Hmm... w sumie... to .... - jąkała się Rina.
-
Proszę moja droga - wtrącił Sachiner wręczając neczance swoją
komórkę, a następnie dodał: - Napisz te swojego kochasia i
powiedz mu gdzie jesteś ... jak masz takie życzenie to nawet może
tu przyjść ... Jego obecność nie będzie mi przeszkadzać ... a
Ty jak mniemam będziesz się czuła lepiej.
-
Dziękuję... - odparła nieśmiało ale z uśmiechem neczanka i
zaczęła pisać SMS.
-
Moja droga napijesz się czegoś?
-
Jeśli to nie problem to poproszę o cole....
-
KUTARO ... - zawołał głośniej Sachiner.
W
tym momencie drzwi od gabinetu otworzyły się i dało się wyczuć
kolejny podmuch wiatru.
-
Tak Panie? - spytał pokornie sługa.
-
Dla mnie wino, dla Pani Cola ...
-
Jak sobie życzysz Panie...
-
Aha... Kutaro jak przyjdzie Kurai, to wpuść go ...
-
Z całym szacunkiem Panie, Pański ojciec zabronił wpuszczać tutaj
kogokolwiek....
-
Wiem wiem ... a ja mam taki kaprys, że on może wejść ...
ROZUMIESZ!?
-
Tak Panie ... przepraszam, za moją zuchwałość ... będzie jak
sobie życzysz ... - odparł bardzo pokornie Kutaro wychodząc.
-Dziękuję
... - wtrąciła Rina oddając telefon.
-
Proszę moja droga... - stwierdził spokojnie Sachiner.
W
tym momencie wrócił Kutaro z zamówionymi trunkami, które szybko i
sprawnie wręczył, pokłonił się i pośpiesznie wyszedł.
-
Siadaj Moja Droga ... nie lubię jak kobieta stoi gdy ja siedzę
...Swoją drogą jak mam być szczery to bez tego bolerka wyglądasz
o niebo lepiej ....- stwierdził Sachiner nieznacznie się
uśmiechając.
-
Dziękuję ... - odparła Rina rumieniąc się i siadając na
kanapie, a następnie próbowała coś powiedzieć, ale inkub
przerwał jej mówiąc:
-
Moja droga niech zgadnę ... chciałaś jedynie przytulić moja
wspaniałą osobę...?
W
ten rozległo się pukanie do drzwi po którym od razu wszedł Kutaro
mówiąc:
-
Panie .... Pan Kurai przyszedł.
Oraz
jednocześnie wpuszczając elektrycznego neczanina do gabinetu.
-
Dziękuję Kutaro, a teraz wynocha ....
-
Oczywiście Panie ... - odparł pokornie sługa wychodząc.
-
Kurai ... - stwierdziła radośnie Rina podchodząc do ukochanego i
wtulając się w niego.
-
Masz moje słowo, że jej nie tknąłem ... Nawet jeśli mój
Wspaniały Ojciec mówi co innego ... jestem "zmęczony"
ale kontroluje siebie ... - stwierdził chłodno na wstępie
Sachiner.
-
Domyślam się ... inaczej byś mnie tu nie zapraszał ... - odparł
chłodno Kurai.
-
Właśnie moja przystojna twarz, pragnie pozostać wspaniała i nie
tknięta ... więc nie robi niczego co by mogło ją uszkodzić ... -
odpowiedział Sachiner, a następnie dodał: - Wracając do tematu
moja droga ... mam rację?
-
Trochę tak ... - odparła speszona Rina.
-
To bardzo dobrze Moja Droga, gdyż przez chwilę miałem dziwne
wrażenie, że przeszła Ci przez głowę myśl aby stać się
jednorazowym dawca Energy drinka i w ten sposób dać mi swoją wodną
energię? - wtrącił dumnie Sachiner popijając wino, a następnie
dodał: - To bardzo bolesny proces, w którym nie pozwoliłbym Tobie
uczestniczyć ... Taki pomysł moja droga byłby bardzo dobry za
kilka lat kiedy osiągniemy pewne jeszcze wyższe standardy
wytwarzania energii drinków ... a teraz to czysta głupota ... co
prawda wspaniałomyślna, lecz nadal głupota.... a ja nie potrzebuje
Twojej energii aby Cię "lubić" i szanować .... i uwierz
mi na słowo, że Twoje towarzystwo jest dla mnie bardzo mile
widziane ... a dodatkowo nie mam Cię tam gdzie plecy kończą swoją
szlachetną nazwę ... wręcz przeciwnie ... jesteś dla mnie ważna
i bez energii ...
************
Ciemna,
malownicza noc już dawno nastała, w długim utrzymanym w brązie
korytarzu o lekko przytłumionym świetle przy drzwiach do jednej z
komnat stoi ubrany w lekką skórzaną zbroję strażnik. W ten
strażnik nagle upad na ziemię, z nienaturalnie odwrócona głową,
a następnie został wciągnięty do mrocznego cienia. Po chwili z
ciemności wyłoniła się zakapturzona postać. Z pod kapra,
połączonego z peleryną wydać zgrabne kobiece ciało ozdobione
czarno-czerwony gorsetem w stylu gotyckim, idealnie podkreślającym
biust i ciało tajemniczej istoty, oraz czarne, lateksowe i obcisłe
spodnie zapięte na biodrach. Całości jej jakże kuszącego wyglądu
dopełniają czarne, długie rękawiczki, sięgające aż do ramion,
oraz długi, brązowy, iście smoczy ogon zakończony dwoma
szpiczastymi ostrzami. Łotrzyca bez trudu otworzyła drzwi komnaty
i weszła do środka. Po chwili tajemnicza postać wyszła z komnaty
i przenikliwie się śmiejąc uciekła w mrok.
************
Piękne
słońce,niebawem wzejdzie, huczna zabawa weselna jeszcze trwa w
najlepsze. Zaniepokojony Ambasador Akara rozgląda się po sali, i
bardzo uważnie kogoś szuka.
-
Ambasadorze, coś się stało? - spytał Volaure podchodząc do
władcy.
-
Potrzebuję neczan ... natychmiast ... - odparł twardo Ankara.
-
Hmm... Tam siedzą z Panną Młodą i zajadają się ciastami ... -
stwierdził książę pokazując na jeden z stolików obstawiony
ciastami.
-
Książę pozwól ze mną. Przyda nam się Twoja pomoc... -
odpowiedział Ankara.
-
Jak sobie życzysz .... - odparł podejrzliwie książę.
W
tym momencie obaj władcy podeszli do stolika, gdzie zostali ciepło
powitani.
-
Ery słońce moje, możemy przeprosić abyś zobaczyła czy nie ma
Cię u boku męża? - stwierdził książę z uśmiechem.
-
Oczywiście - odpowiedziała Ery, mierząc przenikliwym wzrokiem
księcia, a następnie wstała i odeszła do stolika.
-
Anki coś się stało?
-
Owszem ... - odparł władca, a następnie szybko dodał:- Yuri
została uprowadzona!
-
ŻE CO?! - wykrzyknęła Kiazu.
-
Ludzie Chifuina jakimś cudem dowiedzieli się gdzie znajduje się
Yuri i w tej chwili mam nadzieję, że jeszcze mamy szanse uratować
świat ... Musicie jak najszybciej dostać się na Desteoms.
-
Jasne ... tyle, że już mamy tyły ... a jeszcze czeka nas kilku
godzinna podróż do miejsca teleportu... - odparła spokojnie Diuna.
-
Tu ja mogę pomóc ... i w ciągu paru minut możemy być na Zekeren,
które jest nie daleko, z stamtąd. - wtrącił Książę.
-
A to sprawia, że mimo wszystko jesteśmy bliżej Desteoms niż
porywać, więc macie szanse dogonić złoczyńce i go powstrzymać.
- dodał książę.
-
Dobra nie ma co gadać ruszajmy! - stwierdziła stanowczo Kiazu.
-
Kochanie moje przypominam Ci, że mamy jeszcze te głupie bransoletki
... - wtrącił Amis.
-
To nie problem, na Zekeren zostaną wam one zdjęte. - odparł
Volaure.
-
Ruszajmy szkoda czasu! - kontynuowała nerwowo Kiazu.
-
Tu akurat nawet i ja się zgodzę!- dodała Diuna.
-
My też chcemy jechać! - dodali twardo kapitanowie.
-
Wyrażam zgodę ... - odparł Ankara.
-
Przepraszam a co ze mną? - spytała nieśmiało Hyacin.
-
Jeśli Volaure się zgodzi to póki co zostawiłbym Cię na Zekeren
... - odpowiedział Otachi.
-
Oczywiście nie ma problemu... możesz zostać na Zekeren... - odparł
Volaure z uśmiechem.
-
Diuna a Tonie się coś śniło? - spytał Hachi.
-
Hmm... w sumie nic szczególnego mi si nie śniło ... - odparła
Diuna.
-
A co Ci sie na przykład śniło? - dopytywał się Otachi.
-
Tuż przed weselem śniła mi się Kiazu która zapalała znicz
olimpijski ... - odpowiedziała Diuna.
-
Dobrze Kochani ruszajcie, szkoda czasu na rozmowy ... wszystko w
Waszych rękach .... - wtrącił stanowczo Ankara.
Subskrybuj:
Posty (Atom)