czwartek, 4 grudnia 2014

Sezon IV - "Wojna światów" (epizody 146 - x)

=> Wielka wojna, która przyniesie nowe oblicze świata... 

Epizod 145

"Rytuał Gaikei -ra"

Nieduże pomieszczenie z widokiem na bezkresny kosmos, oraz stolikami i niewielką biała tablicą, do której przyczepiony jest wielki schematyczny rysunek.
- Słuchajcie... podrzucę Was jak najbliżej się da ... przy teleportacji zerujcie moc abyście byli nie wyczuwalni ... nie róbcie zbędnego zamieszania...jest Was mało więc macie szanse dostać się do pałacu Chifuina ... gdzie będziecie zdani już tylko na siebie ... Życzył bym sobie aby Panowie wojskowi zostali tu na Zekeren...
- Książę, z całym szacunkiem nie zgadzam się! - wtrącił Amis wstając
- Posłuchaj w razie potrzeby muszę mieć dobrą ekipę ratunkową aby ich wydostać stamtąd... Może się wydarzyć wszystko i dobrych wojskowych wole mieć u siebie na pokładzie a nie stracić ich przy pierwszym lepszym starciu! - odparł twardo Volaure, po czym stanowczo dodał: - A teraz siadaj i nie przeszkadzaj w naradzie!
- Tak panie ... - odparł delikatnie niezadowolony kapitan.
- Dobrze ... a teraz wróćmy do tematu... - stwierdził książę przypalając papierosa, a następnie zaciągnął się i dodał: - Według mojego informatora musicie dotrzeć do komnaty w centrum pałacu jakieś dwa może trzy piętra pod ziemią....
- I co te niekompletne dane mają nam starczyć?- spytała arogancko Diuna.
- Owszem ... - odparł Volaure
- To i tak duże informacje jak na czas w którym zostały zdobyte ... - stwierdził Amis.
- Najprawdopodobniej im będziecie bliżej tym będzie się zwiększać liczba straży - dodał Moyoshi.
- Od razu widać, że mam do czynienia z wojskowymi... - odparł książę z delikatnym uśmiechem a następnie dodał: - Posłuchajcie ... Ambasador Ankara daje Wam wolną rękę ... więc możecie szaleć i pójść na całość... ale pamiętajcie dopiero jak odzyskacie Yuri...
- Przepraszam książę, z tego co widzę jedyną drogą którą można dostać się do pałacu to lewe skrzydło, tam gdzie znajduje się wysypisko śmieci, pod wulkanem .... - stwierdził Amis, uważnie oglądając schemat.
- Doskonałe oko, drogi kapitanie i też myślałem, że to najlepsza droga do pałacu.... - odpowiedział książę podchodząc do schematu, i zaznaczając czerwonym markerem miejsce koło wulkanu idealnie na prost centralnej części pałacu, a następnie powiedział: - Długo szukałem tej drogi, to nieczynna wentylacja wulkanu, która według planów dociera, aż do tuneli wulkanu, które znajdują się niżej niż poziom pałacu...
- Genialne ... to miejsce daje idealny dostęp do pałacu, pod warunkiem, że prze-teleportujecie się tam nie zauważenie i nie będziecie rzucać się w oczy ... to to idealne wejście do pałacu ... - pochwalił Moyoshi.
- Zgadzam się ... to jest perfekcyjne wejście ... gdyż nie mogę ani tego zatkać ani ustawić dużej ilości strażników, o ile to miejsce w ogóle jest chronione ... - dodał Amis z podziwem.
- Świetnie, zatem Kochani Wy idziecie się przebrać w coś wygodniejszego niż kreacje wieczorowe, a Panowie Kapitanowie pozostają w gotowości.... - stwierdził twardo książę, gasząc papierosa.
- TAK JEST! - odparli zgodnie wszyscy.

************

Czerwone, zadymione zbocze wysokiego wulkanu. W tym nieprzyjaznym miejscu wylądowali właśnie neczanie, ubrani w wygodne ubrania które noszą na co dzień. Otachi wywoła delikatny wiatr aby pośród tego dymu dało się w ogóle oddychać.
- Tylko nie szalej Bro ... w końcu nie mamy zwracać na siebie uwagi... - stwierdził Hachi.
- Luz Bro ...- odparł Otachi.
- Hmmm chyba znalazłam wejście .... - stwierdziła Diuna, pokazując na metalowy szeroki wywietrznik przykryty metalową kratą.
- Dobra jeden ognisty atak i po kłopocie ... - stwierdziła Kiazu podchodząc do rury wywietrznika.
- Nie! - stwierdził stanowczo Kurai, po czym dodał: - Zdejmiemy ją po cichu...
- Buuu.... nie umiesz się bawić ... - stwierdziła rozczarowana Kiazu, a następnie dodała: - Niech będzie ...
W tym momencie cała szóstka stanęła w koło wywietrznika. Po chwili neczanie złapali kratę i bezszelestnie podnieśli ją do góry, a następnie odstawili kratę na ziemię, a Diuna rzuciła jednego świetlika w tunel i powiedziała:
- Wygląda na cały ... i straszliwie głęboki.
- E tam ... bywało gorzej ... - odparła Kiazu.
- To jak wchodzimy? - spytał Hachi.
- Ja pójdę przodem, za mną Ty Hachi, potem Otachi, Kiazu, Rina i Diuna- zarządził Kurai.
- Ej ... Czemu tak?! - zaprotestowała Kiazu.
- Bo tak zadecydowałem ... - stwierdził chłodno Kurai wchodząc do pionowego wywietrznika, następnie oparł plecy o jedną ze ścian, a po przeciwnej stronie oparł swoje stopy i pomału zaczął się zsuwać w głąb tunelu. Tuz za nim ruszył Hachi.
- Eh ... bardzo wyjaśniające ... - stwierdziła Kiazu.
- Nie marudź ... nie mamy czasu na pogaduszki ... - odparł Otachi wślizgując się do wywietrznika.

************

- Mam nadzieje drogi książę, że oni zdają sobie sprawę, że jeśli się spóźnimy to Nyxana powróci do naszego świata...
- Ambasadorze... myślę, że doskonale o tym wiedzą i jestem pewien, że zrobią wszystko aby temu zapobiec ...
- Wiem książę ... jednak jesteśmy przygotowani na najgorsze ... wolę poczuć ulgę kiedy najczarniejszy scenariusz się nie ziści ... niż smutek i rozczarowanie kiedy okazało by się że wojna jednak wybuchła ...
- Rozumiem ... to bardzo klarowne myślenie ... co się nie wydarzy i tak będziemy walczyć do samego końca i tak łatwo się nie poddamy!

************

Ciemny, wąski tunel wywietrznika nie jednego przyprawiłby o co najmniej klaustrofobiczne lęki. Jednak neczanie dzielnie, zwinnie i powoli zsuwają się coraz niżej i niżej, w głąb nieznanego tajemniczego tunelu. Nagle Kurai zatrzymał się.
- Ej ... co jest? - spytał Hachi.
- Dalej nie zejdziemy... niżej czuję sypką ziemię ...- odpowiedział spokojnie i chłodno Kurai.
- Czyli co? - spytał Otachi.
- Jak to co wpadamy robimy łubudu i wchodzimy do środka. - dodała entuzjastycznie Kiazu i nie czekając na jakąkolwiek reakcję Kiazu wysadziła tunel wentylacyjny i jednym szybkim energicznym skokiem wkroczyła do wnętrza pałacu.
- Ej ... chyba nie o to chodziło! - stwierdziła Diuna.
- Trudno ... teraz nie mamy wyjścia ... - odparł Hachi.
- Czas ruszyć za nią.... - dodał Otachi.

************

Mroczne, duże pomieszczenie o ścianach i suficie w intensywnym czarnym kolorze. Jedynym oświetleniem tej komnaty jest podłoga z płynącą, gorącą lśniącą, czerwono-pomarńczowo-żółta lawa. Nad jeziorem lawy znajduje się wisząca , czarna platforma w kształcie "karo" do której prowadzą ciemne mroczne ceglane schody. Na mrocznej platformie stoi ambasador Chifuin, który w rękach trzyma złotą klatkę z uwięzionym małym białym koto-smokiem.
- Już nie długo moja kochana ... - napalał się władca.
W ten do pomieszczenia wpadł przerażony i poddenerwowany sługa wrzeszcząc:
- PANIE! PANIE!
- JAK ŚMIESZ MI PRZESZKADZAĆ! - odparł stanowczo Chifuin.
- Przepraszam Panie ... Neczanie są w pałacu i próbują się tu dostać! - odparł roztrzęsiony sługa.
- To zatrzymajcie ich! ... Nie mogą się tu dostać do póki nie skończę rytuału! - odparł groźnie Ambasador, a następnie stanowczo dodał: - A teraz wynocha czas odprawić rytuał.
- Tak Panie ...

************

Czas nieubłaganie płynie, a właściwie to gna do przodu. Volaure stoi w jednej ze swoich prywatnych komnat i zapatrzony bezkresne kosmiczne niebo pali papierosa. Czerwony żar, z papierosa z każdym zaciągnięciem zarży się coraz intensywniej. W oddali na kanapie siedzą dwaj neczańscy kapitanowie.
- Eh .. to czekanie mnie zabija ... - stwierdził Amis.
- Spokojnie Amis ... - odarł Moyoshi.
- Jako wojskowi to my powinniśmy ja odzyskać! A nie oni! - stwierdził nerwowo Amis.
- Naprawdę Kapitanie? Ja jednak uważam, że wysłanie ich było dobrym pomysłem - wtrącił książę.
- Niby czemu? - spytał twardo Amis.
- Hmm... powiedzcie mi jaka kara by was spotkała jeśli ta misja by się nie powiodła? - spytał Volaure.
- Hmmm .... Znając nasza Królową to by nas zdegradowała i wyrzuciła z armii... -odpowiedziała Moyoshi po chwili namysłu.
- A teraz powiedzcie mi czy lepiej mieć zdegradowanych wojskowych, którzy nie mają czego szukać w armii ... czy lepiej mieć cywilów, którzy najwyżej nie dostaną wstępu do armii swojej planety, ale mają zapewnione inne wojsko, które przyjmie ich z otwartymi ramionami?
- Niby kto ich przyjmie? - spytał Amis.
- Pomijając Ambasadora Ankarę, to chociażby ja ... i myślę nawet, że Król Ashga by nimi nie pogardził ... - odparł Volaure zaciągając się.
- A nas nie? - spytał Moyoshi.
- Wojskowy z urażoną dumą, który ma przeświadczenie, że zawiódł nie jest pożądanym wojownikiem, gdyż przynosi więcej problemu niż pożytku ... i tak naprawdę za nim stanęli byście do boju najpierw musielibyście sobie wybaczyć i pogodzić się z tym co się stało ...
- Zwracam honor Książę, Twoja decyzja rzeczywiście była słuszna ... w momencie zdegradowania mój honor nie zniósłby tego faktu, a dodatkowo, żadna armia nie chciałaby mieć w swoich szeregach zdegradowanego wojskowego który zawiódł i dopuścił do wybuchu wojny ... - stwierdził z lekkim niezadowoleniem Amis.
- Kolejny punkt dla Ciebie, książę ... - dodał Moyoshi.

************

W mrocznym, lawowym pomieszczeniu, na czarnej ociekającej brunatną krwią platformie stoi śmiejący się ambasador Chifuin,umazany jeszcze ciepłą krwią. Na podłodze leży wielki, wężowy złoty smok o błyszczących srebrnych wąsach, rogach i grzbietem, który ma wiele głębokich, krwawiących ran. Władca skupił się i podniósł do góry, ociekające krwią ręce. W tym momencie drzwi od komnaty zostały wysadzone, a władca zaprzestał rytuału. Szary dym spowił cała komnatę, skutecznie ograniczając pole widzenia. Kiedy pony dym opadł oczom zaskoczonego władcy ukazała się szóstka neczan, która trzyma w rękach swoje bronie żywiołów i jest gotowa do starcia. Niecierpliwa Kiazu bez zawahania ruszyła prosto na Chifuina, który głośno wrzasnął:
-STRAŻE DO MNIE!
W tym momencie w ostatniej sekundzie przed Ambasadorem pojawił się strażnik ubrany zupełnie jak starożytni samurajowie, który swoim ostrym i błyszczącym srebrnym mieczem skontrował cios Kiazu. Następnie w całym pomieszczeniu zaczęli pojawiać się strażnicy, a pozostali neczanie ruszyli do boju. Pędząca po schodach Diuna nadepnęła na coś, co na pewno nie było stopniem. Kiedy psychiczna neczanka spojrzała pod nogi to zdębiała i nie wierzyła własnym oczom.
- Co tam? - spytała Rina odwracając się do siostry.
Wodna neczanka jak tylko zobaczyła co spoczywa na mrocznych schodach, bardzo szybko rozpłakała się i padła na kolana. Na schodach leżało nieruchome ciało Yuri, które nie było już białe tylko szkarłatne od brunatnej kwi. Zapłakana Rina, ze strachem w oczach przytuliła martwe ciało smoka. W tym momencie Diuna, z łzami w oczach obroniła siostrę od ciosu strażnika i ruszyła do boju. Przenikliwy brzdęk stali rozchodził się po pomieszczeniu, a straszliwe odgłosy walki chwilowo skutecznie zdekoncentrowały władcę.

************

Starcie neczan z strażnikami władcy Desteoms przedłuża się. Sami walczący sprawiają wrażenie jakby władali nie okiełznaną niszczycielska siła, przed która trzeba mieć szacunek. Kujące w oczy błyski broni, które natrafiają na blask gorącej lawy za każdym razem grają zupełnie innym nieodgadnionym rytmem, który idealnie podkreśla siłę i intensywność starcia. Śliska, cuchnąca, brunatna krew, która znajduje się na podłodze, momentami przybiera intensywny szkarłatny odcień i utrudnia poruszanie się. Kiazu i pozostali dzielnie walczą i próbują za wszelką cenę dostać się do Chifuina. W pewnym momencie Kurai podszedł do Riny położył jej prawą dłoń na ramieniu i powiedział:
- Przykro mi, ale jej życia już nie zwrócisz ...
- Wiem ... - odparła zapłakana Rina wtulając się w ukochanego.
- Posłuchaj wiem, że to bolesne ... jednak musisz być silna ... nasze starcie nadal się toczy ... a tam na górze leży ciężko ranny smok dusz, który jeszcze żyje ....
- Dobrze ... po... pomogę mu ... - odparła drżącym głosem, szlochająca neczanka, odkładając nieruchome ciało smoka.
W tym momencie oboje udali się do wielkiego smoka, przerażona Rina od razu zaczęła leczyć bestię, a Kurai zaczął ich ochraniać od ataków strażników.
W między czasie Chifuin zdoła się skoncentrować i udało mu się przywołać wspaniały fioletowo liliowy portal, który wygląda jak lśniąca, pionowa tafla wody i otoczony złotą owalna ramą.
- TAK! TAK! TAK! - wykrzyknął radośnie ambasador.
Nagle cały podest zadrżał a gorąca lawa zabulgotała. Po chwili z jeziora lawy wystrzeliło kilka masywnych lawowych kolumn sięgających aż do sufitu i plujących lawa w każdym możliwym kierunku, a z portalu wyłoniła się zgrabna naga kobieca lewa noga. W ten Kiazu mocniej ścisnęła swoją halabardę i jak oszalała ruszyła w kierunku portalu. Kiedy ognista neczanka przebiegała koło siostry stwierdziła:
- Przepraszam....
-Kiazu .... KIAZU ... - wykrzyknęła wodna neczanka.
Jednak Kiazu,głucha na wołania siostry i zgrabnie przemykająca śród pozostałych walczących bez zawahania rzuciła się na wychodząca kobiecą postać. Neczanka ogromnym impetem wpadła na Nyxane i tym samym uniemożliwiła jej wyjście z portalu i sprawiła, że obie zostały wchłonięte przez owalny portal, który nagle nikł, a w pomieszczeniu zapanowała głucha nieznośna i przenikliwa cisza.
- NIEEEEEEEEEEEEE!!!! - wykrzyknął Chifuin padając na kolana i uderzając pięścią w podłogę.
- KIAAAZZZUUUUUUUU! - krzyknęli w tym samym czasie zdezorientowani neczanie z łzami w oczach, odrywając się od swoich dotychczasowych zajęć.
Pierwszy raz neczan i ambasadora połączył straszliwy ból nie do opisania oraz poczucie bezradności. Chifuin był już tak bliski odzyskania swojej ukochanej, a rodzeństwo neczan, przez poświęcenie stracili siostrę. Na tym polu bitwy nie pozostało już nic prócz dotkliwego i przenikliwego cierpienia. Natomiast przyszłość stała się jedną wielką niemadową.
- To już koniec ... - stwierdziła oszołomiona i zdołowana Diuna z łzami w oczach, opadając na ziemię.





Epizod 144

"Przyciągające wzrok ... Marzenie ..."

Minęło kilka spokojnych dni podczas których Kiazu nadal nie zdobyła bestii. Jednak nie poddaje się i nadal jest wesoła, chociaż głęboko w sercu pragnie mieć już swoją bestie. W końcu nadszedł ten wielki dzień, w którym już od samego rana czuć weselny klimat. Nasi bohaterowie oraz ich osoby towarzyszące, już od bladego świtu znajdują się na Angelis i obecnie podróżują trzeba stylowymi vehiculo do jednej z rezydencji rodziny Cusan, która by zapewnić bezpieczeństwo weselnym gościom wybrała posiadłość która leży najdalej od wszelkich miejsc teleportacyjnych. Dzięki temu nawet z najbliższego z miejsca gdzie działa teleport, podróż vehiculo zajmuje kilka godzin, już nie wspominając o innych środkach transportu. Dzięki długiej podróży, mimo zabierających dech w piersiach widoków nasi przyjaciele mają czas na odespanie, porannej pobudki i napranie sił przed przed całonocną zabawą. Po kilku godzinach woźnicy odezwali się, donośnymi głosami:
- Szanowni Państwo dolatujemy właśnie do Willi Chateau Cusan.
Na te słowa wszyscy podróżujący zaczęli się przebudzać, przeciągać i wyglądać przez okna. To co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Zobaczyli bowiem biały, ogromny zamek, który był idealną mieszanką renesansu i gotyku, a swoją konstrukcją przypomina średniowieczną twierdzę. Posiada on aż sześć potężnych wież i jest zbudowany na planie ogromnego prostokąta. Głównym akcentem konstrukcyjnym tego olśniewającego pałacu jest budynek centralny na bazie kwadratu.
Budynek centralny wtapia się jednym bokiem w większą budowlę i to połączenie stanowi fasadę główną zamku. Czerwone szpiczaste dachy wspaniałe wpasowują się w nietuzinkowy urok zamku. W środku widać również intensywnie zielony zadbany ogród rozciągający się przez całe zamkowe podwórze. Natomiast przed pałacem znajduje się wielkie błękitne jezioro, o delikatnym lazurowym zabawieniu. To wspaniałe i niewiarygodne miejsce z pewnością jest wstanie pomieścić ogrom wszelakich istot.
- ŁAŁ! ... co za niezwykłe miejsce! - stwierdziła mile zaskoczona Diuna.
- O kurcze, ale wielka posiadłość! - dodała zafascynowana Kiazu.
- Ładne znajomości macie ... słyszałem, że do tej willi mają wstęp nieliczni ... - dodał Moyoshi.
- Za pozwoleniem, to rodowa posiadłość rodziny Cusan, w której głowa rodu jak i jego rodzeństwo, spędzali swoje dzieciństwo. - wtrącił woźnica.
- A potem ich potomkowie również ... to jest ich pierwsza rezydencja ... od której wszystko się zaczęło ... i tak naprawdę każdy Cusan wywodzi się z tej rezydencji ... - dodał Amis.
- Ma pan rację ... - skomplementował woźnica, szykując smoka do lądowania.
Im smocze karety z chodziły niżej tym było widoczne więcej straży otaczającej pałac. Wszystkie vehiculo wylądowały na lśniącej tafli jeziora, na której stał już Kutaro, wraz z kilkoma innymi sługami. Kiedy wszystkie smoki już wylądowały Kutaro donośnym głosem, pokornie powiedział:
- Witam Państwa w Willi Chateau Cusan, proszę się nie obawiać obecnie znajdujemy się na krystalicznej tafli gdzie można bezpiecznie wysiąść. Służba zajmie się państwa bagażem.
Następnie Kiedy wszyscy już wyszli, część służby zabrała bagaże a cześć podeszła do przybyszy z bransoletkami Kahm Meh Nehl umieszczonymi na czerwonych poduszkach, a Kutaro zakładając wszystkim bransoletki wyciszające moc, kontynuował swój monolog:
- Najmocniej państwa przepraszam, jednak ze względów bezpieczeństwa wszyscy goście weselni przybywający z poza Willi, są zobligowani do noszenia Kahm Meh Nehl podczas całego pobytu tutaj.
- Super ... i co wojskowych to też dotyczy? - spytał chłodno Amis.
- Owszem... - odparła pokornie Kutaro
- No trudno ... przeżyje .. - odpowiedział Amis.
- Cieszy mnie to Panie ... - odparł pokornie Kutaro, po czym, kiedy wszyscy mieli już założone bransoletki, dodał: - A teraz zapraszam Państwa do posiadłości. Pan Sachiner i Panienka Ery czekają już na Państwa.
- Jej przy tej ogromnej willi czuje się maleńka ... - stwierdziła Hyacin z podziwem.

************


- Ale ogromne miejsce .... - stwierdziła z podziwem Diuna.
- Kutaro, dostaniemy jakąś mapę?- spytała Kiazu.
- Pani wybaczy, zapomniałem wspomnieć, że podczas pobytu w Willi Chateau Cusan, będę Państwa przewodnikiem i sługą. - odpowiedział pokornie Kutaro.
- SUPER! - odparło zgodnie rodzeństwo.
- Swoją drogą ...Ciekawe jak się mają Yuri i Neko? .... - zastanawiała się Rina, podążając za Kutaro.
- Pewnie dobrze ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Dobrze wiesz, że Bromano było jedynym wyjściem ... Łowcy Chifuina pewnie już doskonale się wywiedzieli, że Yuri przebywa głownie na Ineeven ... a to oznacza, że byliśmy zmuszeni zostawić je w zupełnie nowym miejscu …
- No wiem ... ale są same w obcym miejscu ... - odparła Rina.
- Poradzą sobie ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem, po czym dodała: - Pojechały tam we dwie ... więc mają coś znajomego w tej odległej podróży i jestem przekonana, że wytrzymają tam przez okres naszego pobytu na Angelis ... a potem bardzo ucieszą się na nasz widok.
- Macie racje ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Pewnie, że mamy... - dodała Diuna.
- I nie zamartwiaj się! ... My będziemy się dobrze bawić tutaj a one na Bromano - dopowiedziała radośnie Kiazu.
- Mnie bardziej interesuje dlaczego Sachiner w tak ważnym dla siebie dniu oddał nam swojego ulubionego sługę? - zastanawiała się Diuna.
- Mój Pan uważa, powierzył mi odpowiedzialność za Państwa, właśnie dlatego, że jestem jego najbardziej zaufanym sługą. Dzięki temu może mieć pewność, że Państwo nie przysporzą mu kłopotów. - odpowiedział pokornie sługa.
- Hmm... a wiesz, że jak się nad tym zastanowić to nawet ma sens... - odparła Diuna z uśmiechem.


************

Duża, przestronna, pałacowa komnata o lśniąco białych ścianach i urządzana w lekko starym stylu. Na prawo od wejścia znajduję się duża drewniana, nierozkładana sofa z ciemno brązową ramą i brązowo-beżowym obiciem. Na wprost niej pod jednym z trzech dużych okien stoi drewniany stów w ciemnym drewnianym kolorze. Natomiast w lewym górnym rogu soi spore narożne biurko, na którym stoi biała lampa, a przy nim stoi skórzane brązowe krzesło. Całości dopełnia ciemno brązowa drewniana podłoga i puszysty czerwony dywan oraz wspaniałe obrazy na ścianach. W tym ekskluzywnym pokoju stoi Sachiner i popija swoje ulubione wino. W ten w komnacie rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Proszę ... - odpowiedział chłodno inkub odstawiając kieliszek wina na stół.
- Przepraszam Panie, przyprowadziłem kolejnych gości. - odparł pokornie Kutaro wpuszczając do komnaty dziewiątkę gości.
- Witajcie w Willi Chateau Cusan, miło mi Was widzieć. - stwierdził szarmancko inkub, podchodząc do przybyszy.
- Cześ ... Sachiner pozwól to jest Hyacin. - stwierdził Otachi przedstawiając demonicę.
- Sachiner Cusan miło pi poznać. - odparł inkub całując przybyszkę w dłoń, a następnie w tym samym gestem przywitał się z resztą dam. A panom podał prawą dłoń.
- Pan pozwoli ... Jestem Kapitan Amis Yangryu. - wtrącił Amis stając na baczność i wyciągając prawą dłoń.
- A ja jestem ...Kapitan Moyoshi Utaryu ... - dopowiedział szybko drugi wojskowy.
- Sachiner Cusan ... Wystarczy jak będziecie mi mówi Sachiner - odparł inkub podając swoją prawą dłoń, obydwu kapitanom, a następnie dodał: - Zatem skoro formalności mamy już za sobą to póki moja wspaniała pamięć raczy w swojej nieskończonej łaskawości pamiętać o tak błahej sprawie ... Moja droga Kiazu, moja wapniała Narzeczona życzy sobie, abyś w raz z siostrami niezwłocznie się do niej udała.
- Spoko luz ... - odpowiedziała Kiazu.
- Jeśli pozwolisz ... chciałybyśmy wziąć ze sobą Hyacin dobrze? - wtrąciła nieśmiało i pokornie Rina.
- Tak tak niech idzie... Kutaro zaprowadź Panie. - stwierdził arogancko inkub.
- Tak Panie jak sobie życzysz. - odpowiedział pokornie sługa, następnie poprosił Panie ze sobą i wkrótce wszyscy wyszli.
- To dla nas zaszczyt, że możemy uczestniczyć w tak wielkim dniu. - wypalił nagle Moyoshi.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć ... Ustalmy coś na wstępnie, nie znoszę jawnego podlizywania się... a wręcz denerwuje mnie takie zachowanie... - odparł szorstko i arogancko inkub, podchodząc do stolika.
- Przepraszam - odparł Moyoshi.
- Nie przepraszaj tylko więcej tego nie rób - odpowiedział arogancko Sachiner, popijając swoje ulubione wino, po czym zaproponował: - Napijecie się czegoś?
- Dziękujemy, na chwilę obecną, jeśli pozwolisz chcielibyśmy udać się do swoich pokoi. - odpowiedział Amis.
- Oczywiście, znajcie moją łaskawość …
W ten rozległo się stanowcze i nerwowe pukanie do drzwi
- Proszę ... - stwierdził Sachiner przerywając swoją wypowiedź.
- Panie Książę Volaure za chwile przybędzie ... - odrapał pokornie poddenerwowany sługa.
- Panowie wybaczą, obowiązki wzywają ... Kle zaprowadź panów, do ich komnat. - odparł twardo i arogancko Sachiner, po czym wyszedł z komnaty.
- Tak Panie .. - odpowiedział pokornie sługa przepuszczając inkuba w drzwiach, po czym dodał: - Panowie pozwolą za mną.

************

Stosunkowo nie duża, a zarazem przestronna komnata, z jednym ogromnym oknem które zajmuje całą ścianę, po lewo od wejścia. Pozostałe ściany są czerwono-białe o wspaniałych złotych zdobieniach. W tej komnacie znajduje się tak naprawdę jedynie kilka foteli i kanap o lazurowo-turkusowym kolorze obić, idealnie wkomponowanych w złote ramy oraz kamienny kominek, znajdujący się na wprost okna i zbudowany z szarych gładkich kamieni. Dodatkowo o pomieszczenie zdobią czarne zasłony splecione złotymi sznurami oraz biały puszysty dywan, zakrywający cała podłogę. W tym luksusowym i ekskluzywnym małym salonie na jednej z kanap siedzi Ery, ubrana w obcisła, idealnie dopasowaną, beżową sukienkę, sięgająca jej do połowy ud i mająca tak zwaną łezkę , która doskonale uwydatnia rowek między piersiami sukuba, oraz czarne zdobienie przy dekolcie, które łączy się z leską. Dodatkowo dziewczyna ma na sobie miętowe wygodne szpilki, a całości dopełniają rozpuszczone, lśniące i zadbane włosy Ery, które delikatnie spływają na jej ramiona, kark i plecy oraz delikatna bransoletka, którą sukub dostała na oświadczyny. W ten przez uchylone drzwi do pomieszczenia wszedł Kutaro mówiąc:
- Panienka wybaczy, przyprowadziłem gości.
- Dzięki Kutaro - odpowiedziała Ery wstając, a następnie radośnie udała się do przybyłych koleżanek w celu przywitania się z nimi.
Eryakana wszystkie przytuliła i dała im buziaki w policzek mówiąc:
- Cześć Kochane dobrze, że jesteście.
- Hej Ery ... przepięknie wyglądasz - odparła radośnie Kiazu.
- Cześć, ta sukienka jest obłędna ... - dodała Diuna.
- Siemka, Ciebie też miło widzieć. - dopowiedziała Rina.
- Heja ... - wtrąciła Hyacin.
- O Hej .. Ty pewnie jesteś Hyacin, prawda? - stwierdziła Ery z uśmiechem, po czym radośnie dodała: - Jestem Ery bardzo miło Cię poznać.
- Mi również - odpowiedziała Hyacin z uśmiechem.
- Kutaro, dziękuję możesz odejść. - stwierdziła Ery.
- Tak Pani ... Pani kolejni goście nadal przybywają. - odparł pokornie sługa.
- Dobrze Kutaro dziękuję... zostaw nas same ... - odparł sukub.
- Tak Pani jak sobie życzysz - odparł pokornie sługa wychodząc.
- Przepraszam, za to powiem... ale wiesz, chciałabym Cię ostrzec, że wychodzisz za inkuba. który pewnie będzie tylko wysysał Twoją energię …- wtrąciła Hyacin.
- Wiem, spokojnie nie będzie ze mnie wysysał energii i wiem co robię... - odpowiedziała Eryakana, po czym z uśmiechem dodała: - Wiesz, sama jestem sukubem, i znam mojego przyszłego męża od wielu, wielu lat i doskonale wiem na co się piszę ... i wiem również, że mnie kocha, a ja kocham jego.
- Rozumiem ... przepraszam jeśli Cie uraziłam - odparła Hyacin.
- Oj tam spoko, nic się nie stało ... - odparła Ery mrugając okiem, a następnie radośnie dodała: - dobra dziewczynki czas zrobić się na bóstwo...
- Powiedziała ta która wygląda jak bogini ... - odparła Kiazu.
- Owszem, ale dzisiaj mam wyglądać nie jak bogini, ale jak najdoskonalsze marzenie boga ... a boginiami będziecie Wy ... - odpowiedziała Ery z uśmiechem.
- Panienko Ery, przepraszam, że przeszkadzam jednak właśnie doszły mnie słuchy, że książę Zekeren przybył już do willi. - wtrącił pokornie Kutaro, ponownie wchodząc do salonu.
- Volaure już jest? Super zaraz przyjdziemy się przywitać. - odpowiedziała radośnie Ery.
- Tak Pani. - stwierdził pokornie sługa po czym ponownie wyszedł z salonu.
- Volaure tez zaprosiliście - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Tak - odparła Ery, po czym dodała: - U nas zwyczajem jest że panna młoda jest prowadzona przez głowę rodu, przed oblicze władcy ... a z racji tego, że nie mam ojca, ani innej głowy rodu to poprosiłam o zgodę aby Książę Volaure mógł dostąpić tego zaszczytu .... no i ... i zarówno ambasador Kana jak i rodzina Cusan przystali na to … i sam książę też się zgodził ...
- Łał To trafiła mu się bardzo zaszczytna rola - stwierdziła z podziwem Diuna.
- WOW! Ambasador Kana i książę Zekeren będą na ślubie? Słyszałam, że rodzina Cusan jest bardzo szanowana, ale żeby aż tak ... - wtrąciła oszołomiona Hyacin.
- Hmm... W sumie książę Zekeren jest zaproszony tylko dlatego, że jest moim przyjacielem ... A Ambasador Kana udziela nam ślubu ... jednak na ślubie jako goście będzie również Ambasador Ankara i Król Ashga ... - odpowiedziała spokojnie Ery.
- WOOOW! Czuje się jak szara myszka ... która tutaj nie pasuje ... - stwierdziła Hyacin.
- Oj tam oj tam nie przesadzaj ... poznasz ich i będzie git - odparła Kiazu.
- Hyacin nie przejmuj się jesteś dla mnie równie ważnym gościem - dodała z uśmiechem Ery, przytulając demonicę.
- Rozkręcimy tą imprezę. - dopowiedziała Kiazu.
- Na to liczę... - dodała Ery z uśmiechem.
- No już Hyacin rozchmurz się, w tym ekskluzywnym świecie masz jeszcze nas - dopowiedziała Rina.
- Z wami dziewczyny każda impreza zapowiada się super! - odparła radośnie Hyacin, a po chwili zaniepokojona dodała: - A co jeśli któryś z gości będzie potrzebował energii?
- Spokojnie zadbaliśmy o to ... jesteście bezpieczne - odparła spokojnie Ery, po czym dodała z uśmiechem: - Gdybyście nie miały być tutaj bezpieczne to nie zaprosiłabym Was, aby oszczędzić Wam przykrych przeżyć ... a skoro tutaj jesteście to nie musicie się bać
- Uffff.... to mnie uspokoiłaś ... - stwierdziła z ulgą demonica.
- Hmmm... a za swojego przyszłego mężulka też ręczysz? - spytała Diuna.
- Tak... możesz być spokojna ...nie ruszy Ciebie ... - odpowiedział sukub.
- Bardzo mnie to cieszy ... - odpowiedziała Diuna z uśmiechem.


************

Duży okrągły salon bez okien, o wspaniałym zdobionym niebieskim dachu oraz czerwonych ścianach, z złotymi zdobieniami oraz czarnej błyszczącej podłodze. Prowadzi do niego jedynie wąski, otwarty korytarz. Ta komnata jest unikalnym przejściem, prowadzącym do pięciu sypialni, ukrytych za czarnymi masywnymi drzwiami. Ekskluzywne białe kanapy, fotele i małe stoliki idealnie komponują się z wyglądem całego pomieszczenia i pięknie je rozjaśniają. Dodatkowo cały salon oświetlony jest przez duży kryształowy żyrandol, który w cudowny sposób mieni się intensywnymi i błyszczącymi kolorami. W tej wspaniałej komnacie siedzą sobie Hachi, Otachi Amis i Moyoshi i rozmawiając oglądając jednocześnie telewizję.
- Dziewczyn już strasznie długo nie ma ... - zauważył Amis.
- E tam ... zapewne robią się na bóstwo ... - odparł Otachi.
-Eh ... my potrzebujemy max 15 minut aby zrobić się ogarnąć ... wliczając w to prysznic ... a one potrzebują na to ogrom czasu ... - narzekał Amis.
- Swoją drogą ... Nie boicie się, że w tej willi pełnej kubów coś im się stanie? - spytał Moyoshi.
- Nie luz ... nasi gospodarze na pewno zadbali o ten aspekt i nic nam nie grozi... - odparł Hachi.
- Strasznie ufacie tym Kubom .... - zauważył Amis.
- W sumie ufamy Ery ... a Sachinerowi chociaż to dziwnie zabrzmi ... to ufa tylko Rina ... - odparł Otachi.
- Myślę, że jakby nam tu groziło jakiekolwiek niebezpieczeństwo, to Ery by nas po prostu nie zaprosiła .. a tak skoro tu jesteśmy to możemy się czuć w pełni bezpiecznie ... - dodał Hachi.
- Skoro tak mówicie ... ale w tam świecie kubów stanowczo wolałbym mieć swoją moc ... - odparł Amis dotykając bransoletki, a następnie dodał: - Rozumiem, że to dzięki nim nie wysyłamy sygnałów o posiadanej mocy, ale nie lubię czuć się bezbronny ... to strasznie nie komfortowe ...
- Zgadzam się ... - dodał Moyoshi, a następnie dopowiedział: - Swoją drogą dziwny też nasz gospodarz ... zazwyczaj bogacze są łasi na komplementy i podlizywanie się ...
- Nie wiem, jak z jego Braćmi i resztą rodziny ... ale z tego co mi wiadomo jego Ojciec też tego nie lubi ... - odparł Otachi.
- Dobrze wiedzieć ... jedna wpadka na dzisiaj stanowczo wystarczy ... - odparł Amis.
- A Ery jest tak samo sztywna i wyniosła jak on? - spytał Moyoshi.
- Nie ... Na szczęście Ery jest zupełnie inna ... jest rozrywkowa ... szalona ... sympatyczna i bardzo wyluzowana ... - stwierdził Hachi.
- W sumie są swoimi przeciwieństwami ... - dodał Otachi.
- Rozumiem... - odparł Moyoshi.
- Zapowiada się dziwny ślub... - dopowiedział Amis.

************

Niewielka drewniana karczma, wypełniona rożnymi nieciekawymi typami. Przy parze siedzi kobieca postać skrywająca głowę pod kapturem.
- Barman najmocniejszy trunek - zażyczyła sobie przybyszka.
- Zły dzień? - spytał wysoki barman o zielonych włosach, różowych oczach i czarnej opasce na prawym oku.
- Weź nawet nie pytaj ... - odparła nieznajoma, a następnie wypiła duszkiem postawiony przed nią trunek. Kiedy odstawiła szklankę, spuściła głowę i usłyszała rozmowę dwóch pijących istot siedzących za nią przy stoliku. Przybyszka bawiąc się szklanką mimochodem słuchała rozmowy nieznajomych mężczyzn, aby zaprzątnąć myśli czymś innym niż swoimi problemami.
- Stary widziałeś szczura jaki przybył do pałacu? - stwierdził z pogardą jeden z mężczyzn.
- Mówisz o tym białym latającym paskudztwie co wczoraj wieczorem przywieźli?
- Tak ... nie wiem po kiego Ambasadorowi taki szczurek? ...
- Nie wiem ... ale dzisiaj pilnowałem tego czegoś ... i wiem jedno ma straszliwie dziwne puste oczy ... normalnie ciary przechodzą ...
- Ble ... takiego to tylko wypatroszyć i dać psu na obiad ...
- Stary szkoda psa ... przecież to może być jakaś magiczna trutka na smoki czy coś ...
- Masz racje .. w końcu naturalnie nie mogło się zrodzić coś tak paskudnego ... to musi być dzieło jakieś istoty …

************

W sporej garderobie pełnej rożnych ubrań znajduje się duża czarna wygodna kanapa, oraz lustra i setki ubrań. Na wygodnej kanapie siedzą pięknie ubrane neczanki oraz demonica. Dziewczyny są olśniewające i gotowe na wesele. Najbardziej po lewej stronie siedzi Diuna z rozpuszczonymi, krótkimi włosami, ubrana jest w elegancką, błyszczącą zieloną sukienkę, sięgającą jej do połowy ud, która ma jedno ramiączko i jest wspaniale dopasowana do drobnego ciała neczanki. Całości dopełniają niebieskie szpilki oraz torebka. Cała ta kreacje idealnie komponuje się z morsko-niebieskimi, krótkimi włosami dziewczyny, oraz jej wspaniałymi pomarańczowymi oczami. Obok niej siedzi Kiazu, ubrana w krótką czerwoną sukienkę, na cieniutkich ramiączkach oraz głębokim dekoltem. Jest ona obcisła, a zarazem bardzo wygodna. Całości dopełniają czarne szpilki na wysokim obcasie i włosy upięte ozdobną frotką, w wysokiego eleganckiego kucyka. Dalej siedzi rozluźniona i wesoła Hyacin, która ubrana jest w lekka i zwiewną, fioletową, sięgającą do kolan, sukienkę, z dekoltem w szpic, zaakcentowanym perełkami i cekinami i połączonym z ozdobnym pasem, który wspaniale eksponuje talie demonicy. Dodatkowo ma złoty wisiorek z łezką, który podkreśla jej śliczne oczy oraz różowe szpilki. Najbardziej po prawo na kanapie siedzi Rina trzymająca w dłoni aparat, która ma na sobie błękitną sukienkę z dość głębokim dekoltem, na cienkich ramiączkach, zdobioną żółtym pasem podkreślającym talię i odcinającym biust od reszty zwiewnej sukienki sięgającej prawie do kolan. Całości dopełnia żółte obcisłe bolerko, na krótki rękaw, sięgający do połowy ramienia, oraz żółte wygodne buty na obcasie. Natomiast jej długie fioletowo różowe włosy upięte są w wysokiego kucyka który odsłania uszy neczanki i swobodnie opada na jej kark i plecy.
- Kiazu pozwolisz na chwilę? - spytała Ery ukryta za wieszakami z ubraniami.
- Jasne ... - odparła energicznie Kiazu wstając i udając się do przyjaciółki.
- Zaraz się Wam pokarzę. - stwierdziła Ery.
- Spoko czekamy ... - odparła Diuna.
- A potem, ja muszę iść już do Volaure ... a Wami się zajmie Kutaro dobrze? - kontynuowała Ery.
- Oki doki ... - odparła Hyacin z uśmiechem, po czym spytała: - Rina po co Ci to bolerko? ... Bez niego wyglądałabyś jeszcze bardziej jak bogini...
- Właśnie dla tego ... wolę być małą boginią, która zniknie w tłumie wspaniałych bogiń ... - odpowiedziała Rina z delikatnym uśmiechem.
- Ona nie lubi się rzucać w oczy .... i najchętniej przyszła by w T-shircie i jeansach ... - dodała Diuna.
- Rozumiem, ja tez nie ... ale czasem mam ochotę się odstawić i stać się czyim marzeniem.... to taka fajna odmiana ... - odparła Hyacin.
- Ale i tak jest odlotowo jak na nią ... uwierz mi ... i według mnie i tak wygląda super ... - wtrąciła Kiazu zza wieszaków.
- W sumie masz racje ... i nawet jeśli my jesteśmy piękniejsze ... i ona zniknie w tłumie ... to jak jest wielki progres w jej ubiorze ... - dodała Diuna z uśmiechem.
- Aha Rina, Kutaro dał Ci już pozwolenie na robienie zdjęć? - spytała Ery.
- Tak ... już dał ... mam ja zakodowaną na wisiorku ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- To super ... wiesz każdy by chciał mieć zdjęcia z ślubu w rodzinie Cusan.... prześlesz je nam prawda? - kontynuowała Ery.
- Oczywiście, że tak ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Dobra kochane podziwiajcie o to nasza panna młoda. - stwierdziła radośnie Kiazu przestawiając wieszak z ubraniami.
- WOW! - stwierdziły zgodnie dziewczyny siedzące na kanapie.

************

Wczesnym wieczorem weselni, wystrojeni goście skąpani w świetle ledwo tlącego się, zachodzącego słońca, siedząc na białych krzesłach, umieszczonych w spaniałym intensywnie zielonym ogrodzie czekają na pojawienie się państwa młodych. Przed wszystkimi, pod łukiem z biało-złotych róż stoi uśmiechnięta kobieta w długiej, białej, eleganckiej szacie, z czerwonymi wstawkami. Ma ona bardzo długie, lśniące kruczoczarne włosy, upięte w wysokiego i sztywnego kucyka, oraz lekko nie obecne, ale zarazem przyjazne seledynowe błyszczące, pełne skupienia oczy. Po jej prawej stronie stoi olśniewająca Kiazu, a po lewej stronie Ambasadorki stoi Shubarnes ubrany w granatowy garnitur, biała koszulę i fioletowy krawat. Nasi neczanie siedzą delikatnie z tyłu ale doskonale pole widzenia, zresztą jak każdy z gości. Najbliżej brzegu siedzi Rina, obok niej siedzi Kurai ubrany w czarne jeansowe spodnie i żółtą koszulę z krótkim rękawem, która jest nie do końca zapięta, gdyż ma odpięte dwa pierwsze guziki, oraz jest niezakasana w spodnie. Elektryczny neczanin wygląda zarówno elegancko a za razem bardzo na luzie. Obok niego siedzą Amis i Moyoshi ubrany w eleganckie dopasowane, stylowe galowe mundury, które dodają im nie tylko uroku ale też szyku. Następnie siedzi Diuna, Hyacin, Otachi, ubrany w czarne garniturowe spodnie i fioletową koszulę na krótki rękaw oraz Hachi, ubrany w ciemne garniturowe spodnie i jaskrawe, pomarańczową koszulę na krótki rękaw. W ten do wspaniałego, pachnącego ogrodu przyszedł Sachiner ubrany w bardzo szykowny i elegancki czarny frak z ciemno szarymi wstawkami, wyprasowane w kant czarne garniturowe spodnie, idealnie pasujące do marynarki fraka, oraz intensywnie białą, a dokładniej lekko wpadającą w delikatny róż koszulę. Całości jego wyglądu dopełniają, jak zawsze ulizane i zadbane blond włosy oraz muszka w płomiennym kolorze. Po paru chwilach nagle zaczęła grać przyjemna muzyka, a środkiem miedzy siedzeniami rozwinął się czerwony dywan prowadzący aż pod łuk z kwiatów, a na drugim końcu, w olśniewającej, obcisłej, białej, z lekko różowymi refleksami, sięgającej do połowy ud sukni pojawiła się Ery. Jej blond włosy upięte w koka i ozdobione płomienną dalią idealnie pasują do reszty kreacji, która w brew pozorom jest bardzo szykowna. Obok niej stoi książę Zekeren, ubrany w czarny garnitur, koszulę w kolorze sukni panny młodej, oraz fioletowy krawat, który idealnie zgrywa się z goglami Volaure, które zwykł nosić na głowie. Tygrysia fura spojrzał w błyszczące oczy sukuba i wziął damę pod rękę. W tym momencie przyjemna muzyka zmieniła się w marsz weselny, w którego rytm książę odprowadził pannę młodą pod obliczę ambasadorki.
- Pani Ambasador - zaczął książę, delikatnie i płytko się kłaniając, oddając tym samym honory władczyni, a następnie biorąc sukuba za prawą dłoń, dodał:- Sachiner, mam zaszczyć oddać Ci rękę Ery i jednocześnie daję Wam swoje błogosławieństwo.
Następnie wręczył dłoń Ery inkubowi, który z delikatnym pokłonem powiedział:
- Dziękuję, to dla mnie wielki honor.
W ten Volaure uśmiechnął się promiennie, pocałował Ery w policzek i odszedł, zajmując miejsce w pierwszym rzędzie. W tym momencie wszyscy licznie zgromadzeni wstali, a Ambasador Kana powiedziała:
- Mam zaszczyt powitać wszystkich Państwa, którzy zechcieli przybyć do Willi Chateau Cusan Szczególnie serdecznie witam państwa młodych, najważniejszych uczestników dzisiejszej uroczystości.... Na wstepnie pragnę spytać wszystkich obecnych czy ktoś ma coś przeciw temu małżeństwu? Jeśli tak niech powie to teraz albo zamilknie na wieki.
Zapanowała głucha, nurtująca cisza w której umilkła nawet muzyka. Po dłuższej chwili Ambasador kontynułowa: - Zatem skoro nikt nie wyraża sprzeciwy, to przejdzmy do meritum sprawy ...

************

Średniego wzrostu, zakapturzona postać ukrywa się w cieniu jednej z pałacowych wierz. Przechodzący obok strażnicy ubrani w w lekkie, srebrzyste zbroje, nie są wstanie jej wypatrzeć i nawet nie zdają sobie sprawy z jej obecności. kobieca postać szybko i niepostrzeżenie dostała się do pałacu.
- Łatwizna ... to było prawie tak proste jak zabranie dziecku cukierka ... jednak mimo wszystko nadal najtrudniejsze jest jeszcze przed mną ... ukryję się gdzieś i przeczekam aż większość istot położy się spać ... wtedy będzie najlepszy moment ...

************

Ogromna, mocno oświetlona komnata o białych ścianach i olśniewającym złotym, półkolistym sklepieniu. Wszyscy zgromadzeni na wspaniałym ślubie już zjedli ciepły posiłek a para Młoda już dawno zatańczyła pierwszy wspólny taniec,a co za tym idzie orkiestra gra i zabawia gości, których cześć rozmawia przy syto zastawionych okrągłych stołach, o kremowych obrusach, przy których stoją półokrągłe czerwone kanapy z złotymi zdobieniami. Inna część gości tańczy na parkiecie, część podpiera ściany z kieliszkami w dłoniach. Każdy się bawi tak jak jemu wygodniej. Ery tańczy wraz z Kiazu po środku parkietu, a w koło szalejących dziewczyn tańczą Hyacin, Otachi, Hachi, Amis, Diuna, Moyoshi, parę innych osób oraz Volaure, który po chwili w kroczył do środka kółeczka wziął obie damy za ręce i zaczął z nimi energicznie tańczyć. W tym samym czasie Rina chodzi i lekko podrygując robi zdjęcia wszystkim bawiącym się gościom, a przede wszystkim naszym przyjaciołom. Po kilku szybkich piosenkach wodna neczanka podeszła do stolika, przy którym siedział Kurai, usiadła obok niego i odkładając aparat napiła się soku i zamykając oczy, wtuliła się w ukochanego.
- Przepraszam, czy obrazisz się jak tańcem umilę czas Twojej damie? - odezwał się nagle znajomy głos.
- Spoko ... jak się zgodzi to nie mam nic przeciwko ... - odpowiedział chłodno Kurai.
W tym momencie Rina otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą Sachinera z wyciągnięta prawą dłonią, który szarmancko spytał:
- Moja Droga czy zechciałabyś ze mną zatańczyć?
- Hmm... tak ... - odpowiedziała nieśmiało, rumieniąca się Rina podając inkubowi lewą dłoń i podnosząc się.
Kiedy inkub z neczanką odeszli do stolika, to koło Kurai'a usiadł Hachi mówiąc:
- Przyznam, że nie spodziewałem się, że na to pozwolisz ... hmmm... prezent z okazji ślubu?
- Powiedzmy - odparł chłodno Kurai.
- Dobra a teraz czas przejrzeć telefon - wtrącił Volaure podchodząc do stolika i siadając.
- To nie masz wolnego? - spytał Hachi.
- Oczywiście, że nie ... władca nigdy nie ma wolnego ... a na Zekeren trwa obecnie turniej Młodzików ... - odparł książę, przeglądając telefon.
- Spoko rozumiem ... ale i tak w razie co będziesz mógł wrócić na Zekeren dopiero po kilku godzinach od wiadomości ... - odparł Hachi.
- Hmm... nie ... w razie co jestem w domu w przeciągu kilku sekund .... - odparł książę odkładając telefon.
- Jakim cudem? - zdziwił się Hachi.
- Widzisz .... od nie dawna Zekeren jest wyposażone w potężny system teleportujący ... i tuż przed weselem podpisałem traktat z Angelis, na mocy którego pokładowy, mechaniczny teleport Zekeren działa swobodnie na całej planecie ... gdyż jest skalibrowany z systemem ochronnym tej planety ... a co za tym idzie ... umożliwia mi to teleportację w dowolne miejsce na planecie, pod warunkiem, że znam jego koordynaty ... - odpowiedział spokojnie Volaure, przypalając papierosa.
- Wow ... a masz jakieś ograniczenia np. w licznie osób? - spytał Hachi.
- Nie nie mam ... o w sumie mogę Was zgarnąć, ze sobą jak się przydarzy, że będziemy wracać w jednym czasie ... - odpowiedział książę z uśmiechem i zaciągając się.
- Super ... - odparł Hachi.
- Stary widziałeś, że Sachiner, gdzieś prowadzi Twojego Aniołka? - wtrącił Volaure, ponownie się zaciągając.
- Widziałem ... - odpowiedział spokojnie i chłodno Kurai.
- Twoje zaufanie do tego typa czasem mnie przeraża .... chociaż i tak pewnie pójdziesz rozprostować nogi ... - dodał Hachi.
- Możliwe ... - odparł Kurai podnosząc się.
- Heh ... Jadnak dzisiaj ufa mu znacznie mniej ... - stwierdził Hachi.
- Hmmm... już pomijając fakt, że ograniczone zaufanie w tym przypadku jest bardzo dobre .. to ja myślę, że to, że jeszcze ktoś się tym zainteresował ... zaowocowało spacerem ... inaczej chyba by odpuścił ... - dodał książę paląc
- Mówisz? ... W sumie ...może nawet masz racje ... ciekawe czego tym razem może od niej chcieć?
- A może to ona sprawę do niego?
- Nie chyba nie ... chociaż czekaj ... tylko mi niemów, że chce poprosić go o to co myślę? ..
- Hmm... znając ją to raczej tak ...
- No to dobrze ... że Kurai poszedł się przejść ...

************

Średniej wielkości gabinet, oświetlony jedynie przez jedną przyciemnioną lampę. Dzięki temu panuje tam przyjazny półmrok. Po środku pomieszczenia stoi ciemne, brązowe, masywne biurko, na którym stoi zielona biurowa lampa. Za nim stoi stylowy zielony fotel. W głębi stoją , skryte w mroku szafy. Ostatnim widocznym elementem jest zielona kanapa znajdująca się po lewo od wejścia. Po chwili drzwi do tej komnaty otworzyły się, a do pomieszczenia wpadł przenikliwy wiaterek, zaraz za którym wszedł Sachiner idący z Riną pod rękę. Inkub zostawił delikatnie uchylone drzwi i prowadząc neczankę do biurka, mówiąc:
- Moja droga pozwól ze mną ...
- Ale....
- Moja droga zamilcz i poddaj się mojej woli... - odparł stanowczo Sachiner, sadzając mocno wystraszoną neczankę na biurku, także była ona tyłem do wejścia.
Następnie inkub stanowczo nachylił się do niej, oparł dłonie na jej ramionach jednym i stanowczym ruchem zsunął jej bolerko do połowy rąk i zaczepił ją o lampę. Co spowodowało, że dziewczyna została skrępowana i nie miała już jak uciec.
- Moja Droga ufasz mi? - wyszeptał szarmancko inkub zarumienionej i przestraszonej dziewczynie na ucho.
- T... tak ... - wydukała Rina.
- To milcz i pozwól mi działać... - odparł stanowczo inkub.
Ciepłe dłonie mężczyzny, przyjemnie i delikatnie dotykały szyi, karku i ramion Riny. Następnie nieznacznie musnęły talie dziewczyny, a następnie inkub nachylił się nad neczanką, zupełnie jakby miał zamiar całować jej wystraszone i drżące ciało. Jednak mimo dzielących go milimetrów, nie robił tego. Jedynie wolno i subtelnie przesuwał się w okolicach jej twarzy, szyi i ramion robiąc doskonałe złudzenie, że jest właśnie w trakcie przyjemnej gry wstępnej. W ten drzwi od gabinetu zatrzasnęły się. Sachiner uśmiechnął się pod nosem, następnie lewą ręką objął neczankę w pasie i mocno przycisnął do siebie. W tym samym czasie drugą rękę oswobodził Rinę z bolerka zaplątanego w lampę i rzucił je na podłogę. Po chwili przytulania się inkub jak gdyby nigdy nic puścił wystraszoną i zdezorientowaną neczankę i udając się w kierunku kanapy powiedział:
- Moja droga pozwolisz, że usiądę?
- Tak... - odpowiedziała nieśmiało,mocno czerwona Rina z siadając z biurka.
- Spokojnie Moja droga ... może i jestem ... hmm... "zmęczony"... ale panuję nad sobą ... - stwierdził spokojnie Sachiner.
- Wiesz .... że ... ktoś nas widział? ... - wydukała niepewnie i wodna neczanka.
- Wiem, moja droga ... i to bardzo dobrze, że widział ... skoro musisz wiedzieć to szedł za nami mój szanowny Ojciec ... i dzięki temu wspaniałemu i przyjemnemu zagraniu mamy trochę spokoju ... i możemy spokojnie porozmawiać... bo nikt nie ośmieli się nam przeszkadzać ... - odpowiedział spokojnie inkub.
- Sprytne ...
- Moja droga to o czym chciałaś pozmawiać?
- Hmm... w sumie... to .... - jąkała się Rina.
- Proszę moja droga - wtrącił Sachiner wręczając neczance swoją komórkę, a następnie dodał: - Napisz te swojego kochasia i powiedz mu gdzie jesteś ... jak masz takie życzenie to nawet może tu przyjść ... Jego obecność nie będzie mi przeszkadzać ... a Ty jak mniemam będziesz się czuła lepiej.
- Dziękuję... - odparła nieśmiało ale z uśmiechem neczanka i zaczęła pisać SMS.
- Moja droga napijesz się czegoś?
- Jeśli to nie problem to poproszę o cole....
- KUTARO ... - zawołał głośniej Sachiner.
W tym momencie drzwi od gabinetu otworzyły się i dało się wyczuć kolejny podmuch wiatru.
- Tak Panie? - spytał pokornie sługa.
- Dla mnie wino, dla Pani Cola ...
- Jak sobie życzysz Panie...
- Aha... Kutaro jak przyjdzie Kurai, to wpuść go ...
- Z całym szacunkiem Panie, Pański ojciec zabronił wpuszczać tutaj kogokolwiek....
- Wiem wiem ... a ja mam taki kaprys, że on może wejść ... ROZUMIESZ!?
- Tak Panie ... przepraszam, za moją zuchwałość ... będzie jak sobie życzysz ... - odparł bardzo pokornie Kutaro wychodząc.
-Dziękuję ... - wtrąciła Rina oddając telefon.
- Proszę moja droga... - stwierdził spokojnie Sachiner.
W tym momencie wrócił Kutaro z zamówionymi trunkami, które szybko i sprawnie wręczył, pokłonił się i pośpiesznie wyszedł.
- Siadaj Moja Droga ... nie lubię jak kobieta stoi gdy ja siedzę ...Swoją drogą jak mam być szczery to bez tego bolerka wyglądasz o niebo lepiej ....- stwierdził Sachiner nieznacznie się uśmiechając.
- Dziękuję ... - odparła Rina rumieniąc się i siadając na kanapie, a następnie próbowała coś powiedzieć, ale inkub przerwał jej mówiąc:
- Moja droga niech zgadnę ... chciałaś jedynie przytulić moja wspaniałą osobę...?
W ten rozległo się pukanie do drzwi po którym od razu wszedł Kutaro mówiąc:
- Panie .... Pan Kurai przyszedł.
Oraz jednocześnie wpuszczając elektrycznego neczanina do gabinetu.
- Dziękuję Kutaro, a teraz wynocha ....
- Oczywiście Panie ... - odparł pokornie sługa wychodząc.
- Kurai ... - stwierdziła radośnie Rina podchodząc do ukochanego i wtulając się w niego.
- Masz moje słowo, że jej nie tknąłem ... Nawet jeśli mój Wspaniały Ojciec mówi co innego ... jestem "zmęczony" ale kontroluje siebie ... - stwierdził chłodno na wstępie Sachiner.
- Domyślam się ... inaczej byś mnie tu nie zapraszał ... - odparł chłodno Kurai.
- Właśnie moja przystojna twarz, pragnie pozostać wspaniała i nie tknięta ... więc nie robi niczego co by mogło ją uszkodzić ... - odpowiedział Sachiner, a następnie dodał: - Wracając do tematu moja droga ... mam rację?
- Trochę tak ... - odparła speszona Rina.
- To bardzo dobrze Moja Droga, gdyż przez chwilę miałem dziwne wrażenie, że przeszła Ci przez głowę myśl aby stać się jednorazowym dawca Energy drinka i w ten sposób dać mi swoją wodną energię? - wtrącił dumnie Sachiner popijając wino, a następnie dodał: - To bardzo bolesny proces, w którym nie pozwoliłbym Tobie uczestniczyć ... Taki pomysł moja droga byłby bardzo dobry za kilka lat kiedy osiągniemy pewne jeszcze wyższe standardy wytwarzania energii drinków ... a teraz to czysta głupota ... co prawda wspaniałomyślna, lecz nadal głupota.... a ja nie potrzebuje Twojej energii aby Cię "lubić" i szanować .... i uwierz mi na słowo, że Twoje towarzystwo jest dla mnie bardzo mile widziane ... a dodatkowo nie mam Cię tam gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę ... wręcz przeciwnie ... jesteś dla mnie ważna i bez energii ...


************

Ciemna, malownicza noc już dawno nastała, w długim utrzymanym w brązie korytarzu o lekko przytłumionym świetle przy drzwiach do jednej z komnat stoi ubrany w lekką skórzaną zbroję strażnik. W ten strażnik nagle upad na ziemię, z nienaturalnie odwrócona głową, a następnie został wciągnięty do mrocznego cienia. Po chwili z ciemności wyłoniła się zakapturzona postać. Z pod kapra, połączonego z peleryną wydać zgrabne kobiece ciało ozdobione czarno-czerwony gorsetem w stylu gotyckim, idealnie podkreślającym biust i ciało tajemniczej istoty, oraz czarne, lateksowe i obcisłe spodnie zapięte na biodrach. Całości jej jakże kuszącego wyglądu dopełniają czarne, długie rękawiczki, sięgające aż do ramion, oraz długi, brązowy, iście smoczy ogon zakończony dwoma szpiczastymi ostrzami. Łotrzyca bez trudu otworzyła drzwi komnaty i weszła do środka. Po chwili tajemnicza postać wyszła z komnaty i przenikliwie się śmiejąc uciekła w mrok.

************

Piękne słońce,niebawem wzejdzie, huczna zabawa weselna jeszcze trwa w najlepsze. Zaniepokojony Ambasador Akara rozgląda się po sali, i bardzo uważnie kogoś szuka.
- Ambasadorze, coś się stało? - spytał Volaure podchodząc do władcy.
- Potrzebuję neczan ... natychmiast ... - odparł twardo Ankara.
- Hmm... Tam siedzą z Panną Młodą i zajadają się ciastami ... - stwierdził książę pokazując na jeden z stolików obstawiony ciastami.
- Książę pozwól ze mną. Przyda nam się Twoja pomoc... - odpowiedział Ankara.
- Jak sobie życzysz .... - odparł podejrzliwie książę.
W tym momencie obaj władcy podeszli do stolika, gdzie zostali ciepło powitani.
- Ery słońce moje, możemy przeprosić abyś zobaczyła czy nie ma Cię u boku męża? - stwierdził książę z uśmiechem.
- Oczywiście - odpowiedziała Ery, mierząc przenikliwym wzrokiem księcia, a następnie wstała i odeszła do stolika.
- Anki coś się stało?
- Owszem ... - odparł władca, a następnie szybko dodał:- Yuri została uprowadzona!
- ŻE CO?! - wykrzyknęła Kiazu.
- Ludzie Chifuina jakimś cudem dowiedzieli się gdzie znajduje się Yuri i w tej chwili mam nadzieję, że jeszcze mamy szanse uratować świat ... Musicie jak najszybciej dostać się na Desteoms.
- Jasne ... tyle, że już mamy tyły ... a jeszcze czeka nas kilku godzinna podróż do miejsca teleportu... - odparła spokojnie Diuna.
- Tu ja mogę pomóc ... i w ciągu paru minut możemy być na Zekeren, które jest nie daleko, z stamtąd. - wtrącił Książę.
- A to sprawia, że mimo wszystko jesteśmy bliżej Desteoms niż porywać, więc macie szanse dogonić złoczyńce i go powstrzymać. - dodał książę.
- Dobra nie ma co gadać ruszajmy! - stwierdziła stanowczo Kiazu.
- Kochanie moje przypominam Ci, że mamy jeszcze te głupie bransoletki ... - wtrącił Amis.
- To nie problem, na Zekeren zostaną wam one zdjęte. - odparł Volaure.
- Ruszajmy szkoda czasu! - kontynuowała nerwowo Kiazu.
- Tu akurat nawet i ja się zgodzę!- dodała Diuna.
- My też chcemy jechać! - dodali twardo kapitanowie.
- Wyrażam zgodę ... - odparł Ankara.
- Przepraszam a co ze mną? - spytała nieśmiało Hyacin.
- Jeśli Volaure się zgodzi to póki co zostawiłbym Cię na Zekeren ... - odpowiedział Otachi.
- Oczywiście nie ma problemu... możesz zostać na Zekeren... - odparł Volaure z uśmiechem.
- Diuna a Tonie się coś śniło? - spytał Hachi.
- Hmm... w sumie nic szczególnego mi si nie śniło ... - odparła Diuna.
- A co Ci sie na przykład śniło? - dopytywał się Otachi.
- Tuż przed weselem śniła mi się Kiazu która zapalała znicz olimpijski ... - odpowiedziała Diuna.
- Dobrze Kochani ruszajcie, szkoda czasu na rozmowy ... wszystko w Waszych rękach .... - wtrącił stanowczo Ankara.