"Tajemniczy region ...
z którego nikt jeszcze nie wrócił"
Bardzo
wczesny, chłodny i ponury blady świt. Nasi bohaterowie z trudem
wstali o tak wczesnej godzinie. Największe problemy z rozbudzeniem
się ma zaspana Diuna, która nawet w drodze na spotkanie z generałem
przysypiała, przy każdym nawet chwilowym zatrzymaniu się.
-
Diunka co się stało? - spytała zaniepokojona Rina.
-
Nic... Zieeew ... miałam tylko jakiś dziwny i chory sen.... Zieeew
- odparła Diuna ziewając.
-
Jaki sen? - Spytał dociekliwie Otachi.
-
Hmm... ogólnie było tam takie dziwne pomieszczenie wypełnione
dymowymi lampami ... nic szczególnego ... ale to pomieszczenie
przyprawiało o ciarki ... potem do tego pomieszczenia wpadła Kiazu,
która była przerażona ... i za każdym razem jak mrugała to
dyniowe łapmy były coraz bliżej niej... aż w końcu chyba ją
zjadły czy coś ... - odpowiedziała Diuna
-
Dziwny ten Twój sen ... Kiazu przerażona? Dobre żarty ... -
stwierdził Hachi.
-
Strasznie nie realny ten Twój sen ... - dodała Kiazu.
-
Tak wiem ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Jak widać
moja podświadomość ma wybujałą wyobraźnie ... nie ma się co
przejmować ...
-
No raczej, to było tak nie wiarygodne, że na pewno się nie wydarzy
... - odparła Kiazu.
-
Też ak myślę, mimo tego że dla mnie podczas spania ten sen był
bardzo realistyczny, no ale proszę Was ... Kiazu i strach, banie się
czy cokolwiek takiego? ... Phi ... to jest nie realne ... już
bardziej by mi pasowało jak przyśniła mi się Rina czy ja to wtedy
bym, rzeczywiście zaczęła się martwić.. a tak to nie ma się
czym przejmować ... - odpowiedziała Diuna, a następnie dodała: -
Hmm... to pewnie przez tą obrzydliwą zupę dyniowa na która była
na kolacje ...
-
Możliwe, że to ona zalegała Ci na żołądku i wywołała ten
dziwny nie realny sen... mnie po niej strasznie brzuch bolał ... a
ja jestem wszystkożerna... - stwierdziła Kiazu.
-
Rina a Ty nie pomagałaś przy kolacji? - spytał Hachi.
-
Niestety .. najpierw byłam z Wami na sparingu a później sprzątałam
obóz ... - odparła nieśmiało Rina.
-
No tak ... faktycznie ... to wiele tłumaczy ... - stwierdził Hachi.
-
Myślałem, że w wojsku gotują lepiej. - dodał Otachi.
-
Oj tam, ważne, że żyjemy. - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
A gdzie się podział Kurai? - spytał dociekliwie Otachi.
-
Jeszcze przed chwilą tu był ... - odpowiedziała Kiazu rozglądając
się w koło.
-
Normalka ... pewnie spotka się z nami już u generała ... - dodała
trochę olewczo Diuna.
-
W sumie pewnie masz rację ... - stwierdził Otachi.
-
Nie ma co się przejmować... - dodała Kiazu z uśmiechem.
************
-
Masz szczęście, że to może okazać się ważne i
że to Ty dzwonisz ... - stwierdził chłodno i zaspanym
głosem Volaure.
-
Zatem ... Sprawdzisz mi to?
- Spoko, za chwilę się tym zajmę …
- Dzięki …
- Luz, mam trochę czasu, potem w razie co łapać Cię na komórkę czy kontaktować się z jednostką?
- Spoko, za chwilę się tym zajmę …
- Dzięki …
- Luz, mam trochę czasu, potem w razie co łapać Cię na komórkę czy kontaktować się z jednostką?
-
I tu i tu ...
-
Wymagający jesteś Ziom, ale luz dla Ciebie jestem
wstanie to zrobić ...
-
Dobra łaskawco, muszę lecieć ... generał czeka ...
-
Jasna sprawa Ziom ... Pozdrów proszę Aniołka i resztę
rodzeństwa...
-
Jak sobie życzysz …
- Aha, dawaj znać jak się czegoś dowiesz bo te informacje są bardzo szczątkowe ...i mogą nie być prawdziwe ...
- Aha, dawaj znać jak się czegoś dowiesz bo te informacje są bardzo szczątkowe ...i mogą nie być prawdziwe ...
-
Wiem, ale to Ty masz dostęp do wszystkich ksiąg ...
-
Tak tak ... ale pamiętaj że to może się okazać błahe ...
- Owszem, lecz sprawdzić nie zaszkodzi ... Na mnie już czas ... - stwierdził chłodno Kurai rozłączając się.
- Owszem, lecz sprawdzić nie zaszkodzi ... Na mnie już czas ... - stwierdził chłodno Kurai rozłączając się.
************
W
generalskim namiocie, który prócz stałego wyposażenia ma
dodatkowo kilka monitorów oraz stację radiową, trwa ostatnia
narada naszych bohaterów z dowodzącymi.
-
Wszystko jasne? - spytał dociekliwie generał.
-
Pewnie ... póki co bardziej jaśniej nie może być ... - odparła
Kiazu.
-
Pamiętajcie nie wiemy z czym mamy do czynienia więc musicie
zachować szczególną ostrożność ... aha i bądźcie gotowi na
wszystko... - stwierdził chłodno Rudy.
-
Spoko ... nie denerwuj się tak ... - stwierdził Otachi.
-
Nie jesteśmy już dziećmi ... poradzimy sobie ... - dodała
spokojnie Diuna.
-
Rozumiem, jednak to ja, jako Wasz dowódca, za Was odpowiadam -
odpowiedział chłodno Rudy.
-
Och jaki troskliwy TATUŚ ... no ja nie mogę ... - stwierdziła
Diuna.
-
Wrzuć na luz Rudy poradzimy sobie ... Nie masz co się tak o nas bać
... - dodała beztrosko Kiazu.
-
W końcu jak coś nam się stanie to pozbędziesz się problemu i
tyle - dopowiedziała Diuna.
-
Nie nawalimy Ziom ... - stwierdził Hachi z uśmiechem chochlika.
-
Domyślam się, jednak odgórny rozkaz jest taki, że wraz z wami
idzie jeszcze sześcioosobowy oddział wojsk bromiańskich z
kapitanem Uamuzi Cagada, na czele .. - odparł lekko nie zadowolony
głównodowodzący oficer.
-
Jakoś nie pałasz z tego powodu radością. - stwierdziła Kiazu.
-
Owszem, nie pałam do niego sympatią, jednak to moja prywatna opinia
do której nie będę Was przekonywał... - odpowiedział spokojnie
generał.
-
Aha ... - odparła Diuna
-
To kiedy przyjdą? - spytał Hachi.
-
Nie przyjdą. - odpowiedział Moyoshi.
-
Czekają na was na granicy mapy. - dodał Amis.
-
No spoko .... - odparła Kiazu.
-
Ich też macie na podsłuchu? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Tam, mamy - odpowiedział Moyoshi.
-
Dobra dzieciaki szkoda czasu... pamiętajcie o manierach ...
ruszajcie i powodzenia. - rozkazał Rudy.
-
Spoko do zobaczenia ... - stwierdził Otachi.
Tymczasem
Kiazu podeszła do Amis'a, a następnie stanowczo złapała go za
marynarkę i jednym szybkim ruchem przyciągnęła go do siebie, w
celu uraczenia kapitana płomiennym, siarczystym i głębokim
pocałunkiem prosto w usta. Zaskoczony oficer nie protestował, a
nawet bardzo szybko wkręcił się wte pieszczoty. Po dłuższej
chwili tego spontanicznego, przyjemnego i gorącego uniesienia Kiazu
puściła Amis'a a następnie ponętnie odchodząc, powiedziała
słodkim głosikiem:
-
Ciao Kotku ...
W
tym momencie cały odział ChiZ02, który w dużej części
chichotał pod nosem, ruszył w drogę w kierunku niezbadanego
terenu. Nasi bohaterowie zaraz po wyjściu z generalskiego namiotu
udali się na złoto-zieloną polanę na której odbywały się
otrzęsiny, a następnie udali się dalej prosto w nieznane,
wypatrując drugiej drużyny.
************
W
chłodnym cieniu wysokiego liściastego drzewa, o rozłożystej
intensywnie zielonej koronie, stoi szóstka wojskowych, w tym pięciu
ubranych jest w klasyczne mundury Bromańskie, czyli w cienkie,
przylegające do ciała, granatowe kurtki. które są dopasowane do
ich sylwetek i ozdobione karmazynowymi wyłogami i sztywnym stojącym
kołnierzem. Ich talie zdobi gruby brązowy pas, a czarne wysokie
wojskowe buty idealnie pasują do śnieżnobiałych spodni, których
nogawki ukryte są w obuwiu. Wszelkie szwy i guziki w tych mundurach
są srebrne. Ostatni mężczyzna stoi delikatnie z tylu i pali
papierosa. Ubrany jest on w klasyczny mundur kapitański w barwach
Ambasadora Ankary. Pan kapitan ma delikatnie groźne, amarantowe oczy
oraz krótkie blond włosy w nieładzie, które przysłaniają mu
lewe oko.
-
Panie Kapitanie idą ... - stwierdził nagle jeden z wojskowych.
-
Nareszcie. - odburknął kapitan rzucając papierosa na ziemie, a
następnie go przydeptał i jednocześnie uważnie obserwował
zbliżających neczan. Kapitan po chwili ciszy i obserwacji
powiedział: - No Skauti o ile dobrze widzę, to niepotrzebnie
wydałeś kasę na zdjęcie ten modelki co masz na tapecie telefonu.
-
Panie Kapitanie co masz na myśli? - spytał dociekliwie młody
mężczyzna, o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami,
oraz wspaniałych, głębokich liliowych oczach, siedzący pod
drzewem.
-
Na moje oko jedna z dziewczyn, która tu idzie jest łudząca podobna
to tej modelki u Ciebie na telefonie ... - odpowiedział chłodno
kapitan.
-
Panie Kapitanie to niemożliwe, co modelka by robiła na wojnie? -
odparł niedowierzający Skauti.
-
I pomyśleć, że to Ty jesteś zwiadowcą... - odpowiedział kapitan
przewracając oczami.
W
tym momencie młodzieniec oniemiał i stał z wielkimi oczami,
otwartą buzią, nie dowierzając własnym oczom.
-
Witam panowie - wtrąciła radośnie ognista neczanka z mega
promiennym uśmiechem, a następnie dodała: - Ja mam na imię Kiazu,
a to Diuna …
- Hej ... - wtrąciła Diuna
- Hej ... - wtrąciła Diuna
-
Rina ... - kontynuowała Kiazu
- Dzień dobry ... - stwierdziła nieśmiało, ale przyjaźnie wodna neczanka.
- Dzień dobry ... - stwierdziła nieśmiało, ale przyjaźnie wodna neczanka.
-
Hachi i Otachi. - dodała szybko Kiazu
- Siemka! - odparli bracia z uśmiechem.
- Siemka! - odparli bracia z uśmiechem.
-
Oraz Kurai - stwierdziła ognista neczanka, kończą tym samym
przedstawianie.
-
Witam. - stwierdził chłodno, a wręcz ozięble Kurai.
-
Powiało chłodem ... - stwierdził złośliwie
kapitan pod nosem a następnie głośno dodał: - Ja żołnierze
jestem kapitan Uamuzi Cagada.
-
Ja jestem Kriger. - stwierdził smukły mężczyzna, o mocnych rysach
twarzy, długich, rozpuszczonych i sięgających do połowy pleców,
cynamonowych włosach oraz ostrych, przenikliwych cynobrowych oczach.
-
Medyk Daktari, do waszych usług. - powiedział spokojnym i dostojnym
głosem kolejny nieznajomy o krótkich, ładnie ułożonych włosach
w kolorze ecru i uważnych ciemnych oczach.
-
Jam Gynimas. - wtrącił dumnie wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna
o krótkich czarnych włosach i krystalicznych niebieskich oczach.
-
Pozwólcie neczanie, ja jestem Vaatleja. - dodał dostojnie i z klasą
niski mężczyzna o brązowych włosach sięgających mu do ramion,
spiętych w sztywnego wysokiego kucyka i trochę nie obecnych
marchewkowych oczach.
-
A ten słodziak, z otworzoną buzią to kto? - spytała dociekliwie
Kiazu.
-
To nasz marny zwiadowca - Skauti. - odpowiedział wyniośle kapitan.
-
E tam za raz marny, na Kiazu często faceci tak reagują. - dodała
mimochodem Diuna.
-
Po pierwsze nie masz prawa oceniać moich ludzi. - stwierdził
groźnie kapitan jeżąc się nad Diuną, a następnie dodał: - A po
drugie skoro ja mówię, że ktoś jest marny to znaczy, że tak
jest!
-
Ta jasne ... - odparła Diuna, patrzą kapitanowi w oczy.
-
A po trzecie. - kontynuował Uamuzi - Ja tu jestem prawem! Pamiętaj
o tym.
Nastała
chwila przenikającej i niezręcznej ciszy.
-
Ojej .... miałam się teraz wystraszyć i skulić ogon i uciec ... -
stwierdziła nagle Diuna, a następnie z wrednym uśmieszkiem dodała:
- Popatrz nie wyszło ...
W
tym momencie bromiański kapitan jeszcze bardziej się najeżył,
lecz za nim cokolwiek zrobił odezwał się Hachi:
-
Luz Panie Kapitanie, rozumiemy gdzie jest nasze miejsce ...
-
Diuna, czasem za dużo mówi... nie ma co się przejmować... -
wtrąciła kokieteryjnie Kiazu, jednocześnie posyłając zalotnie
spojrzenie.
-
Ptu - splunął kapitan, a następnie twardo powiedział: - Skoro
zasady już znacie, czas ruszać, mamy misję. Zatem ja i mój odział
idziemy przodem.
W
ten wszyscy bromiańczycy szybko zebrali się i ruszyli w drogę za
swoim dowódcą, no prawie wszyscy oniemiały Skauti nadal stał.
Tymczasem Diuna wreszcie odetchnęła z ulgą.
-
No ładnie siostra, ale myślałem, że twardsza jesteś. -
stwierdził złośliwie Hachi.
-
Nic nie było widać. - dodał Otachi.
- Weźcie przestanie, nie jestem płochliwą myszą, ale bije od niego chłodem. - odparł lekko przerażona Diuna.
- Weźcie przestanie, nie jestem płochliwą myszą, ale bije od niego chłodem. - odparł lekko przerażona Diuna.
-
I tak pięknie go załatwiłaś - dodała radośnie Kiazu, a
następnie dumnie dodała: - Moja szkoła!
-
Ba! W końcu nie będę się bała byle kogo. - odparła Diuna z
uśmiechem.
Nagle
do neczan wrócił Kriger, który bez słowa podszedł do swojego
oniemiałego towarzysza, a następnie bardzo mocno popchnął
zwiadowcę, mówiąc:
-
Wstawaj! Czas Ruszać!
-
Co? ... A tak ... tak ... - stwierdził wybudzony z transu zwiadowca,
leżąc na ziemi.
-
Podnoś się, nie będziemy na ciebie czekać. - stwierdził chłodno
Kriger, a następnie udał się za swoją jednostką.
-
W porządku? - spytała nieśmiało Rina z uśmiechem.
-
Tak, jasne. - odpowiedział Skauti, podnosząc się z ziemi.
-
Cieszy mnie to. - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
W
tym momencie zwiadowca zarumienił się i dukając spytał:
-
Czy ... czy Ty jesteś ... Kiazu Ryu?
-
Owszem, skąd mnie znasz? - spytała Kiazu.
-
Szłaś w pokazie Uso "Anyo" Utahime, prawda? - spytał
oszołomiony Skauti.
-
Dokładnie - odparła Kiazu z promiennym uśmiechem.
-
WOOW ... czyli to naprawdę Ty! - odparł radośnie zwiadowca.
-
Żołnierze, albo się zaraz ruszycie, albo osobiście na kopach,
zaproszę Was do misji. - odezwał się nagle głos
kapitana w słuchawkach.
-
Chciałabym to zobaczyć ... - wymamrotała Kiazu pod nosem.
-
Słucham?! - stwierdził
Uamuzi.
-
Spoko Panie Kapitanie .... Już idziemy. - odparł Hachi przewracając
oczami.
-
Zapowiada się długi dzień. - stwierdziła
Diuna pod nosem i zasłaniając delikatnie mikrofon.
************
-
Zapowiada się długi dzień, jakieś przypuszczenia co to może być?
- spytał Moyoshi.
-
Niestety nie ... - odparł Amis.
-
Czy kapitan Uamuzi Cagada nie jest zbyt głęboką wodą dla
nowicjuszy? - spytał Moyoshi.
-
Heh ...w sumie też się o nich martwię - dodał Amis.
-
Myślę, że nie potrzebnie, ich charakterki i to, że nie są
prawdziwymi żołnierzami może sprawić, że to oni będą wyzwaniem
dla pana kapitana. - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie
dodał: - Mnie bardziej zastanawia to na nich czeka w tamtym rejonie?
-
Zobaczymy, będzie dobrze .... Przynajmniej są na stałym podsłuchu
więc cokolwiek się nie wydarzy to będziemy o tym wiedzieć. -
odpowiedział Moyoshi.
-
Tiaa to zapewni nam wspaniałą rozrywkę, szkoda, że popcornu nie
ma. - stwierdził Amis.
-
To da się załatwić. - odparł Generał z delikatnym, lekko wrednym
uśmiechem.
-
Nie kuś, nie kuś ...- stwierdził Amis.
-
Oj tam ... do Twojej kusicielki to się nie umywam. Brakuje mi
pewnych argumentów nie do przebicia - odparł generał mrugając
okiem.
-
No jej nie dasz rady przebić. - odparł spokojnie Amis.
-
Nawet nie będę próbował. - stwierdził Rudy z uśmiechem.
-
I dobrze, do mnie przemawiają tylko kobiety. - odpowiedział dumnie
Amis z uśmiechem.
-
Stary jesteś nie możliwy. - dodał Moyoshi.
-
Dobra panowie wynocha na obchód. - zarządził twardo generał.
-
Tak, panie generale. - odparli zgodnie kapitanowie.
************
Dwunastoosobowy
oddział pod dowództwem kapitana Uamuzi Cagada w względnej ciszy i
z trudem idzie przez wąski, wysoki przesmyk, umiejscowiony między
dwoma kamiennymi ścianami, porośniętymi bordowymi lianami, który
wydaje się nie mieć końca. Wiatr hula tu jak opętany, we
wszystkich możliwych kierunkach, a miejsce to jest bardzo
niespokojne.
-
Kurai, czy przodem nie powinien ruszyć zwiad? -
spytał cicho Otachi.
-
Powinien. - stwierdził chłodno Kurai.
W
tym momencie do neczan podszedł Skauti i przysłaniając mikrofon
powiedział:
-
Nie zostanie wysłany zwiad. Pan kapitan uważa, że zwiadowcy to
tylko leniuchują i są niepotrzebną jednostką w armii.
-
Hmm... to dlatego Cię nie szanują? - spytała Diuna, również
przysłaniając mikrofon.
-
Na pierwszy rzut oka może to tak wyglądać, ale jako człowieka
mnie szanują nie szanują jedynie mojej specjalizacji... -
odpowiedział Skauti.
-
Rozumiem, chociaż to strasznie dziwne podejście... - odparła
Diuna.
-
Dziwne nie dziwne, dzisiaj to on rządzi ... - odparł spokojnie i
chłodno Kurai.
-
Niestety masz racje ... eh ... i póki co mamy nudny spacerek. -
stwierdziła Kiazu.
-
Przepraszam, Kiazu czy mogę mieć do Ciebie małą prośbę? -
spytał nie pewnie Skauti delikatnie się rumieniąc.
-
Jaką? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
-
Czy ... czy .... proszę czy zrobiłabyś sobie ze mną zdjęcie? -
spytał niepewnie zwiadowca.
-
Pewnie. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: -
Nawet wiem kto może nam zrobić zdjęcie.
-
Siostra Ty tu za pozujesz bez problemu, ale myślę, że dla kolegi
to za wysokie progi- wtrącił Hachi.
-
Spokojnie jak wyjdziemy z tej wąskiej przestrzeni to bardzo chętnie
zrobię. - odpowiedziała nieśmiało Rina z uśmiechem.
-
Dobra nie ma problemu. - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie
dodała: - Pasuje Ci?
-
Pewnie, że tak! - odparł radośnie Skauti, a następnie dodał: -
Szczerze myślałem, że się nie zgodzisz ...
-
Niby czemu? - spytała dociekliwie Kiazu.
-
No modelka idąca w pokazie u samego Uso "Anyo" Utahime,
jest mega gwiazdą ... a takie mają swoje wymogi... - odpowiedział
zwiadowca.
-
Ja mega gwiazdą? ... Coś Ty.... jestem zwyczajną dziewczyną. -
odparła Kiazu.
-
Nie zapominaj, że jesteś wojownikiem. - stwierdziła Diuna.
-
Wojownikiem? ... Wow, modelka i wojownik w jednym? - wtrącił
niedowierzający Skauti.
-
Ba! Lubię łączyć to co kocham. - odpowiedziała radośnie Kiazu.
-
Aha ... - odparł zaskoczony i oszołomiony zwiadowca.
-
Państwo neczanie oraz pan zwiadowca słuchajcie
uważnie opóźniacie nasz marsz. Macie natychmiast ruszyć swoje
cztery litery inaczej was tu zostawię i oskarżę o dezercję.
- wtrącił stanowczo dowodzący misją.
-
Lepiej się ruszmy, bo wojna skończy się dla nas szybciej niż się
zaczęła. - stwierdziła Skauti.
-
Tak jest panie kapitanie ... spinamy się i się ruszamy ... -
odpowiedział Hachi do słuchawek.
************
Zekeren
jako jedyna planeta, mimo połączenia planet, pozostała
niezmieniona, a co za tym idzie wszystkie pomieszczenia są w swojej
wspaniałej pierwotnej formie. Książę Volaure znajduje się
właśnie w niewielkim pomieszczeniu, bez okien, gdzie wszystkie
ściany są pokryte tapetą, która symuluje półki przepełnione
książkami. Władca siedzi przed komputerem i wyraźnie czegoś
szuka.
Nagle
rozległ się głośny dzwonek telefonu, który książę bez wahania
i patrzenia kto dzwoni odebrał, mówiąc:
-
Książę Volaure słucham?
-
Witaj książę, Ambasador Ankara z tej strony. Czy
jesteś wstanie rozmawiać? - odezwał się przyjazny głos
w słuchawce.
-
Oczywiście Ambasadorze, dla Ciebie zawsze mam czas...
-
Znalazłeś już coś drogi książę?
-
Szczerze to nie za wiele ...
-
Rozumiem.
-
Coś Cię dręczy drogi Ambasadorze?
-
Owszem, mam bardzo złe przeczucia, w związku z tym
miałbym prośbę... Drogi Księże czy mógłbyś mieć w gotowości
zespół ratowników oraz kapsułę?
-
Jak najbardziej, zaraz wydam stosowne rozkazy...
-
Dziękuję, mam nadzieje, że chociaż to mnie
uspokoi ...
-
Nie denerwuj się Ambasadorze, są na stałym posłuchu i niebawem
powinni dostarczyć nam dodatkowych informacji, które ułatwią
identyfikację tego co tam się dzieje.
-
Wiem Książę, jednak mam nieodparte wrażenie, że
czeka tam na nich zło wcielone, o którym dawno, zapomnieliśmy i
przestało wywoływać lęk w naszych sercach, a teraz obudziło się
i przypomina o swoim mrocznym istnieniu, oraz na nowo zasiewając
strach i niepewność w naszych sercach.
-
Hmm... Ambasadorze postaram się wykorzystać Twoje przeczucie w
swoich poszukiwaniach i może to rzuci nowe światło na tą
sprawę... a ja tak szczerze to też się martwię, że coś im się
stanie ...
-
Pomijając fakt, że obaj bardzo ich lubimy to dodatkowo dla Ciebie
,w tej niebezpiecznej wyprawie bierze udział Twój Brat drogi książę
...
-
Co racja to racja ... jednak uwierz mi na słowo Drogi Ambasadorze,
że jego nie da się tak łatwo pozbyć .... Dobra, wybacz
Ambasadorze ja wracam do pracy i będę dawać znać jak się
czegokolwiek dowiem.
-
Dobrze, będę czekać na wieści Książę...
************
Łączony
oddział pod dowództwem kapitana Uamuzi, dość swobodnie a zarazem
uważnie podróżuje przez stosunkowo gęsty, zielony, las. Mocne
słońce, prawie nie przedostaje się przez masywne korony drzew,
jednak w lesie mimo wszystko jest jasno i przyjemnie, a wszystko
dzięki złocistemu mchowi, który szczętnie pokrywa który drzew i
emanuje przyjaznym żółto-białym blaskiem. W tym niezwykłym
lesie słychać śpiew ptaków oraz unosi się delikatnie cukierkowy
zapach, przypominający momentami owocową gumę do żucia.
-
No ja nie wiem, taki przyjemny las, a podobnież nikt stąd nie
wrócił? - stwierdził kąśliwie Vaatleja.
-
Zakładam, że nasza obecność jest tu zbędna, a neczanie po prostu
zdezerterowali i słuch o nim zaginął, no ale cóż tak to jest jak
ma się takiego nie odpowiedzialnego generała. - odpowiedział
pogardliwie Uamuzi, a następnie szybko dodał: - Gdyby nie rozkaz,
na pewno nie traciłbym tu czasu, na uganianie się za
nieodpowiedzialnymi neczańskimi wojskowymi.
W
tym samym czasie, lekko zarumieniony i bardzo szczęśliwy Skauti,
dumnie idzie i wpatruje się swoją nową tapetę w telefonie, na
której jest on wraz ze swoją ulubioną modelką.
-
Panie Kapitanie, przepraszam, że przerywam proszę spojrzeć na
granicę lasu. - wtrącił doniośle Vaatleja.
W
tym momencie wszyscy, nawet Skauti, spojrzeli na granice lasu, i na
pierwszy rzut oka zobaczyli jedynie zieloną, delikatnie przykrytą
puszystym, białym śniegiem polanę. Dopiero po chwili żołnierze
dostrzegli wysoki, ceglany czerwono pomarańczowy mur, po środku
którego znajdowała się masywna, czarna, żeliwna, lekko uchylona
brama i dwie boczne furtki, znajdujące się miedzy parą smukłych
ośmiobocznych, ceglanych filarów, które zwieńczone są gzymsami i
masywnymi głowami smoków (po jednej na każdym z filarowych boków).
-
Wow wspaniała brama ... - stwierdziła nieśmiało i z fascynacją
Rina.
-
Robi wrażenie... - dodał Otachi.
-
Brama, jak brama ... podniecacie się nie wiadomo czym. - wtrącił
wyniośle kapitan.
-
Jaka brama? - wtrącił dociekliwie
generał.
-
Już prawie zapomniałem, że jesteśmy na podsłuchu..
- zamyślił się kapitan na następnie beztrosko dodał: - Nic
szczególnego szanowny generale, brama jak każda inna ... trochę
żeliwa,trochę rdzy nic godnego uwagi i im bliżej niej jesteśmy
tym jest coraz brzydsza ...to tyle w temacie szanowny generale.
-
Rozumiem, jednak chciałbym ją zobaczyć...
- odparł stanowczo generał, a następnie dodał: - Rina...
-
Tak panie generale ... za chwilę wyślę kilka zdjęć bramy. -
odparła nieśmiało wodna neczanka wyjmując swój telefon.
-
No nie ... nie mówcie, że to
fotograf ... kurna ... tego mi jeszcze brakowało - zamamrotał
pod nosem kapitan Uamuzi, przewracając oczami i jednocześnie kryjąc
niezadowolenie.
-
Świetnie w takim układzie czekam na zdjęcia. -
odparł neczański generał.
-
Szanowny generale, na prawdę szkoda czasu na takie błahostki. -
wtrącił wyniośle bromiański oficer.
-
Przypominam kapitanie, że to ja decyduje co jest
błahe a co nie i skoro życzę sobie zobaczyć tę bramę to Waszym
obowiązkiem jest mi ją pokazać! - odparł twardo Rudy.
-
Tak jest szanowny generale. - odparł chłodno, wyraźnie nie
zadowolony Uamuzi.
-
Zatem ja czekam na zdjęcia, a Wy macie mnie na bieżąco informować
... Aha i koniecznie dajcie mi znać jak przekroczycie bramę. -
stwierdził twardo generał.
- Na rozkaz szanowny generale. - odparł kapitan, a następnie twardo powiedział do swoich żołnierzy, którzy są w zasięgu jego głosu: - Dobra ślamazary ruszać się, idziemy do bramy!
- Tak panie kapitanie ...- rozległ się pojedynczy przytłumiony odzew.
- Na rozkaz szanowny generale. - odparł kapitan, a następnie twardo powiedział do swoich żołnierzy, którzy są w zasięgu jego głosu: - Dobra ślamazary ruszać się, idziemy do bramy!
- Tak panie kapitanie ...- rozległ się pojedynczy przytłumiony odzew.
W
tym momencie wszyscy przyśpieszyli kroku i po chwili przekroczyli
czarną, żeliwną bramę.
-
Szanowny generale brama została przekroczona. - stwierdził
mimochodem Uamuzi.
-
Przyjąłem. Zachowajcie czujność. -
odparł generał.
-
Tak, Tak szanowny generale ... - odpowiedział pogardliwie bromiański
kapitan.
************
Rudy
przebywający w swoim generalskim namiocie, odebrał właśnie
zdjęcia bramy przez którą przeszli jego ludzie. Dowódca uważnie
obejrzał zdjęcia, jednocześnie czytając raporty z relacji
poprzednich oddziałów, które badały tamten tajemniczy rejon. Po
chwili obserwacji generał zamyślił się:
-
Hmmm... ta brama wygląda zupełnie jak jedna z bram prowadząca
do ogrodów łowieckich w Deskeros ... więc najprawdopodobniej to
tylko zwykła brama ... hmm... oba oddziały również o niej
meldowały jednak nie została jeszcze naniesiona na nasze mapy ...
trzeba o tym pamiętać przy nanoszeniu szczegółów na nasze mapy
... hmmm... niebawem powinni minąć wąski strumień ... właściwie
to powinni rozbić tam obóz ... co prawda może to i deko za
wcześnie ... ale mam wrażenie, że to ostanie bezpieczne miejsce na
obóz ... jednak nie będę się w to wtrącać i zostawię decyzję
kapitanowi ... hmmm.... znając Uamuzi gdzie by nie rozbili obozu to
zapowiada im się nietypowa nocna warta ... Z tego co widzę Kurai i
reszta dużo milczą ... na swój sposób to dobrze bo nie wywołują
niepotrzebnych awantur z panem kapitanem ... dobry żołnierz musi
mieć trochę pokory, jednak bez przesady .... dobra mniejsza o to
... co dalej ich czeka? .... według raportów dalej, niestety w
dużej mierze meldunki urywają się ... heh ... mam nadzieje, że
tym razem się nie urwą... hmmm.... jednak te co dochodziły są już
nie zrozumiałe i chaotyczne ... a i ten przeklęty komunikat od
Szeptuna ... kurcze a może tam są smoki? ... w sumie jeszcze żaden
z patroli nie natrafił na legowiska smoków, które zresztą są nam
potrzebne w boju ...hmmm... nikt na nie nie trafił i nie każdy jest
wstanie podejść do stada smoków ...i z tego co wiem to smoki
bywają bardzo nerwowe .... to by tłumaczyło znikniecie jednostek,
które dostały się na teren jakieś smoczego stada ... tak smoki
tłumaczą wszystko ... wszystko prócz tego przeklętego szeptuna,
odzywającego się przez sprzęt należący do jednego z moich ludzi
... to jest element do którego nic nie pasuje ...