niedziela, 7 grudnia 2014

Epizod 154


"Tajemniczy region ...
 z którego nikt jeszcze nie wrócił"

Bardzo wczesny, chłodny i ponury blady świt. Nasi bohaterowie z trudem wstali o tak wczesnej godzinie. Największe problemy z rozbudzeniem się ma zaspana Diuna, która nawet w drodze na spotkanie z generałem przysypiała, przy każdym nawet chwilowym zatrzymaniu się.
- Diunka co się stało? - spytała zaniepokojona Rina.
- Nic... Zieeew ... miałam tylko jakiś dziwny i chory sen.... Zieeew - odparła Diuna ziewając.
- Jaki sen? - Spytał dociekliwie Otachi.
- Hmm... ogólnie było tam takie dziwne pomieszczenie wypełnione dymowymi lampami ... nic szczególnego ... ale to pomieszczenie przyprawiało o ciarki ... potem do tego pomieszczenia wpadła Kiazu, która była przerażona ... i za każdym razem jak mrugała to dyniowe łapmy były coraz bliżej niej... aż w końcu chyba ją zjadły czy coś ... - odpowiedziała Diuna
- Dziwny ten Twój sen ... Kiazu przerażona? Dobre żarty ... - stwierdził Hachi.
- Strasznie nie realny ten Twój sen ... - dodała Kiazu.
- Tak wiem ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Jak widać moja podświadomość ma wybujałą wyobraźnie ... nie ma się co przejmować ...
- No raczej, to było tak nie wiarygodne, że na pewno się nie wydarzy ... - odparła Kiazu.
- Też ak myślę, mimo tego że dla mnie podczas spania ten sen był bardzo realistyczny, no ale proszę Was ... Kiazu i strach, banie się czy cokolwiek takiego? ... Phi ... to jest nie realne ... już bardziej by mi pasowało jak przyśniła mi się Rina czy ja to wtedy bym, rzeczywiście zaczęła się martwić.. a tak to nie ma się czym przejmować ... - odpowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Hmm... to pewnie przez tą obrzydliwą zupę dyniowa na która była na kolacje ...
- Możliwe, że to ona zalegała Ci na żołądku i wywołała ten dziwny nie realny sen... mnie po niej strasznie brzuch bolał ... a ja jestem wszystkożerna... - stwierdziła Kiazu.
- Rina a Ty nie pomagałaś przy kolacji? - spytał Hachi.
- Niestety .. najpierw byłam z Wami na sparingu a później sprzątałam obóz ... - odparła nieśmiało Rina.
- No tak ... faktycznie ... to wiele tłumaczy ... - stwierdził Hachi.
- Myślałem, że w wojsku gotują lepiej. - dodał Otachi.
- Oj tam, ważne, że żyjemy. - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- A gdzie się podział Kurai? - spytał dociekliwie Otachi.
- Jeszcze przed chwilą tu był ... - odpowiedziała Kiazu rozglądając się w koło.
- Normalka ... pewnie spotka się z nami już u generała ... - dodała trochę olewczo Diuna.
- W sumie pewnie masz rację ... - stwierdził Otachi.
- Nie ma co się przejmować... - dodała Kiazu z uśmiechem.


************

- Masz szczęście, że to może okazać się ważne i że to Ty dzwonisz ... - stwierdził chłodno i zaspanym głosem Volaure.
- Zatem ... Sprawdzisz mi to?
- Spoko, za chwilę się tym zajmę …
- Dzięki …
- Luz, mam trochę czasu, potem w razie co łapać Cię na komórkę czy kontaktować się z jednostką?
- I tu i tu ...
- Wymagający jesteś Ziom, ale luz dla Ciebie jestem wstanie to zrobić ...
- Dobra łaskawco, muszę lecieć ... generał czeka ...
- Jasna sprawa Ziom ... Pozdrów proszę Aniołka i resztę rodzeństwa...
- Jak sobie życzysz …
- Aha, dawaj znać jak się czegoś dowiesz bo te informacje są bardzo szczątkowe ...i mogą nie być prawdziwe ...
- Wiem, ale to Ty masz dostęp do wszystkich ksiąg ...
- Tak tak ... ale pamiętaj że to może się okazać błahe ...
- Owszem, lecz sprawdzić nie zaszkodzi ... Na mnie już czas ... - stwierdził chłodno Kurai rozłączając się.


************

W generalskim namiocie, który prócz stałego wyposażenia ma dodatkowo kilka monitorów oraz stację radiową, trwa ostatnia narada naszych bohaterów z dowodzącymi.
- Wszystko jasne? - spytał dociekliwie generał.
- Pewnie ... póki co bardziej jaśniej nie może być ... - odparła Kiazu.
- Pamiętajcie nie wiemy z czym mamy do czynienia więc musicie zachować szczególną ostrożność ... aha i bądźcie gotowi na wszystko... - stwierdził chłodno Rudy.
- Spoko ... nie denerwuj się tak ... - stwierdził Otachi.
- Nie jesteśmy już dziećmi ... poradzimy sobie ... - dodała spokojnie Diuna.
- Rozumiem, jednak to ja, jako Wasz dowódca, za Was odpowiadam - odpowiedział chłodno Rudy.
- Och jaki troskliwy TATUŚ ... no ja nie mogę ... - stwierdziła Diuna.
- Wrzuć na luz Rudy poradzimy sobie ... Nie masz co się tak o nas bać ... - dodała beztrosko Kiazu.
- W końcu jak coś nam się stanie to pozbędziesz się problemu i tyle - dopowiedziała Diuna.
- Nie nawalimy Ziom ... - stwierdził Hachi z uśmiechem chochlika.
- Domyślam się, jednak odgórny rozkaz jest taki, że wraz z wami idzie jeszcze sześcioosobowy oddział wojsk bromiańskich z kapitanem Uamuzi Cagada, na czele .. - odparł lekko nie zadowolony głównodowodzący oficer.
- Jakoś nie pałasz z tego powodu radością. - stwierdziła Kiazu.
- Owszem, nie pałam do niego sympatią, jednak to moja prywatna opinia do której nie będę Was przekonywał... - odpowiedział spokojnie generał.
- Aha ... - odparła Diuna
- To kiedy przyjdą? - spytał Hachi.
- Nie przyjdą. - odpowiedział Moyoshi.
- Czekają na was na granicy mapy. - dodał Amis.
- No spoko .... - odparła Kiazu.
- Ich też macie na podsłuchu? - spytała dociekliwie Diuna.
- Tam, mamy - odpowiedział Moyoshi.
- Dobra dzieciaki szkoda czasu... pamiętajcie o manierach ... ruszajcie i powodzenia. - rozkazał Rudy.
- Spoko do zobaczenia ... - stwierdził Otachi.
Tymczasem Kiazu podeszła do Amis'a, a następnie stanowczo złapała go za marynarkę i jednym szybkim ruchem przyciągnęła go do siebie, w celu uraczenia kapitana płomiennym, siarczystym i głębokim pocałunkiem prosto w usta. Zaskoczony oficer nie protestował, a nawet bardzo szybko wkręcił się wte pieszczoty. Po dłuższej chwili tego spontanicznego, przyjemnego i gorącego uniesienia Kiazu puściła Amis'a a następnie ponętnie odchodząc, powiedziała słodkim głosikiem:
- Ciao Kotku ...
W tym momencie cały odział ChiZ02, który w dużej części chichotał pod nosem, ruszył w drogę w kierunku niezbadanego terenu. Nasi bohaterowie zaraz po wyjściu z generalskiego namiotu udali się na złoto-zieloną polanę na której odbywały się otrzęsiny, a następnie udali się dalej prosto w nieznane, wypatrując drugiej drużyny.


************

W chłodnym cieniu wysokiego liściastego drzewa, o rozłożystej intensywnie zielonej koronie, stoi szóstka wojskowych, w tym pięciu ubranych jest w klasyczne mundury Bromańskie, czyli w cienkie, przylegające do ciała, granatowe kurtki. które są dopasowane do ich sylwetek i ozdobione karmazynowymi wyłogami i sztywnym stojącym kołnierzem. Ich talie zdobi gruby brązowy pas, a czarne wysokie wojskowe buty idealnie pasują do śnieżnobiałych spodni, których nogawki ukryte są w obuwiu. Wszelkie szwy i guziki w tych mundurach są srebrne. Ostatni mężczyzna stoi delikatnie z tylu i pali papierosa. Ubrany jest on w klasyczny mundur kapitański w barwach Ambasadora Ankary. Pan kapitan ma delikatnie groźne, amarantowe oczy oraz krótkie blond włosy w nieładzie, które przysłaniają mu lewe oko.
- Panie Kapitanie idą ... - stwierdził nagle jeden z wojskowych.
- Nareszcie. - odburknął kapitan rzucając papierosa na ziemie, a następnie go przydeptał i jednocześnie uważnie obserwował zbliżających neczan. Kapitan po chwili ciszy i obserwacji powiedział: - No Skauti o ile dobrze widzę, to niepotrzebnie wydałeś kasę na zdjęcie ten modelki co masz na tapecie telefonu.
- Panie Kapitanie co masz na myśli? - spytał dociekliwie młody mężczyzna, o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami, oraz wspaniałych, głębokich liliowych oczach, siedzący pod drzewem.
- Na moje oko jedna z dziewczyn, która tu idzie jest łudząca podobna to tej modelki u Ciebie na telefonie ... - odpowiedział chłodno kapitan.
- Panie Kapitanie to niemożliwe, co modelka by robiła na wojnie? - odparł niedowierzający Skauti.
- I pomyśleć, że to Ty jesteś zwiadowcą... - odpowiedział kapitan przewracając oczami.
W tym momencie młodzieniec oniemiał i stał z wielkimi oczami, otwartą buzią, nie dowierzając własnym oczom.
- Witam panowie - wtrąciła radośnie ognista neczanka z mega promiennym uśmiechem, a następnie dodała: - Ja mam na imię Kiazu, a to Diuna …
- Hej ... - wtrąciła Diuna
- Rina ... - kontynuowała Kiazu
- Dzień dobry ... - stwierdziła nieśmiało, ale przyjaźnie wodna neczanka.
- Hachi i Otachi. - dodała szybko Kiazu
- Siemka! - odparli bracia z uśmiechem.
- Oraz Kurai - stwierdziła ognista neczanka, kończą tym samym przedstawianie.
- Witam. - stwierdził chłodno, a wręcz ozięble Kurai.
- Powiało chłodem ... - stwierdził złośliwie kapitan pod nosem a następnie głośno dodał: - Ja żołnierze jestem kapitan Uamuzi Cagada.
- Ja jestem Kriger. - stwierdził smukły mężczyzna, o mocnych rysach twarzy, długich, rozpuszczonych i sięgających do połowy pleców, cynamonowych włosach oraz ostrych, przenikliwych cynobrowych oczach.
- Medyk Daktari, do waszych usług. - powiedział spokojnym i dostojnym głosem kolejny nieznajomy o krótkich, ładnie ułożonych włosach w kolorze ecru i uważnych ciemnych oczach.
- Jam Gynimas. - wtrącił dumnie wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o krótkich czarnych włosach i krystalicznych niebieskich oczach.
- Pozwólcie neczanie, ja jestem Vaatleja. - dodał dostojnie i z klasą niski mężczyzna o brązowych włosach sięgających mu do ramion, spiętych w sztywnego wysokiego kucyka i trochę nie obecnych marchewkowych oczach.
- A ten słodziak, z otworzoną buzią to kto? - spytała dociekliwie Kiazu.
- To nasz marny zwiadowca - Skauti. - odpowiedział wyniośle kapitan.
- E tam za raz marny, na Kiazu często faceci tak reagują. - dodała mimochodem Diuna.
- Po pierwsze nie masz prawa oceniać moich ludzi. - stwierdził groźnie kapitan jeżąc się nad Diuną, a następnie dodał: - A po drugie skoro ja mówię, że ktoś jest marny to znaczy, że tak jest!
- Ta jasne ... - odparła Diuna, patrzą kapitanowi w oczy.
- A po trzecie. - kontynuował Uamuzi - Ja tu jestem prawem! Pamiętaj o tym.
Nastała chwila przenikającej i niezręcznej ciszy.
- Ojej .... miałam się teraz wystraszyć i skulić ogon i uciec ... - stwierdziła nagle Diuna, a następnie z wrednym uśmieszkiem dodała: - Popatrz nie wyszło ...
W tym momencie bromiański kapitan jeszcze bardziej się najeżył, lecz za nim cokolwiek zrobił odezwał się Hachi:
- Luz Panie Kapitanie, rozumiemy gdzie jest nasze miejsce ...
- Diuna, czasem za dużo mówi... nie ma co się przejmować... - wtrąciła kokieteryjnie Kiazu, jednocześnie posyłając zalotnie spojrzenie.
- Ptu - splunął kapitan, a następnie twardo powiedział: - Skoro zasady już znacie, czas ruszać, mamy misję. Zatem ja i mój odział idziemy przodem.
W ten wszyscy bromiańczycy szybko zebrali się i ruszyli w drogę za swoim dowódcą, no prawie wszyscy oniemiały Skauti nadal stał. Tymczasem Diuna wreszcie odetchnęła z ulgą.
- No ładnie siostra, ale myślałem, że twardsza jesteś. - stwierdził złośliwie Hachi.
- Nic nie było widać. - dodał Otachi.
- Weźcie przestanie, nie jestem płochliwą myszą, ale bije od niego chłodem. - odparł lekko przerażona Diuna.
- I tak pięknie go załatwiłaś - dodała radośnie Kiazu, a następnie dumnie dodała: - Moja szkoła!
- Ba! W końcu nie będę się bała byle kogo. - odparła Diuna z uśmiechem.
Nagle do neczan wrócił Kriger, który bez słowa podszedł do swojego oniemiałego towarzysza, a następnie bardzo mocno popchnął zwiadowcę, mówiąc:
- Wstawaj! Czas Ruszać!
- Co? ... A tak ... tak ... - stwierdził wybudzony z transu zwiadowca, leżąc na ziemi.
- Podnoś się, nie będziemy na ciebie czekać. - stwierdził chłodno Kriger, a następnie udał się za swoją jednostką.
- W porządku? - spytała nieśmiało Rina z uśmiechem.
- Tak, jasne. - odpowiedział Skauti, podnosząc się z ziemi.
- Cieszy mnie to. - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie zwiadowca zarumienił się i dukając spytał:
- Czy ... czy Ty jesteś ... Kiazu Ryu?
- Owszem, skąd mnie znasz? - spytała Kiazu.
- Szłaś w pokazie Uso "Anyo" Utahime, prawda? - spytał oszołomiony Skauti.
- Dokładnie - odparła Kiazu z promiennym uśmiechem.
- WOOW ... czyli to naprawdę Ty! - odparł radośnie zwiadowca.
- Żołnierze, albo się zaraz ruszycie, albo osobiście na kopach, zaproszę Was do misji. - odezwał się nagle głos kapitana w słuchawkach.
- Chciałabym to zobaczyć ... - wymamrotała Kiazu pod nosem.
- Słucham?! - stwierdził Uamuzi.
- Spoko Panie Kapitanie .... Już idziemy. - odparł Hachi przewracając oczami.
- Zapowiada się długi dzień. - stwierdziła Diuna pod nosem i zasłaniając delikatnie mikrofon.


************

- Zapowiada się długi dzień, jakieś przypuszczenia co to może być? - spytał Moyoshi.
- Niestety nie ... - odparł Amis.
- Czy kapitan Uamuzi Cagada nie jest zbyt głęboką wodą dla nowicjuszy? - spytał Moyoshi.
- Heh ...w sumie też się o nich martwię - dodał Amis.
- Myślę, że nie potrzebnie, ich charakterki i to, że nie są prawdziwymi żołnierzami może sprawić, że to oni będą wyzwaniem dla pana kapitana. - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Mnie bardziej zastanawia to na nich czeka w tamtym rejonie?
- Zobaczymy, będzie dobrze .... Przynajmniej są na stałym podsłuchu więc cokolwiek się nie wydarzy to będziemy o tym wiedzieć. - odpowiedział Moyoshi.
- Tiaa to zapewni nam wspaniałą rozrywkę, szkoda, że popcornu nie ma. - stwierdził Amis.
- To da się załatwić. - odparł Generał z delikatnym, lekko wrednym uśmiechem.
- Nie kuś, nie kuś ...- stwierdził Amis.
- Oj tam ... do Twojej kusicielki to się nie umywam. Brakuje mi pewnych argumentów nie do przebicia - odparł generał mrugając okiem.
- No jej nie dasz rady przebić. - odparł spokojnie Amis.
- Nawet nie będę próbował. - stwierdził Rudy z uśmiechem.
- I dobrze, do mnie przemawiają tylko kobiety. - odpowiedział dumnie Amis z uśmiechem.
- Stary jesteś nie możliwy. - dodał Moyoshi.
- Dobra panowie wynocha na obchód. - zarządził twardo generał.
- Tak, panie generale. - odparli zgodnie kapitanowie.


************

Dwunastoosobowy oddział pod dowództwem kapitana Uamuzi Cagada w względnej ciszy i z trudem idzie przez wąski, wysoki przesmyk, umiejscowiony między dwoma kamiennymi ścianami, porośniętymi bordowymi lianami, który wydaje się nie mieć końca. Wiatr hula tu jak opętany, we wszystkich możliwych kierunkach, a miejsce to jest bardzo niespokojne.
- Kurai, czy przodem nie powinien ruszyć zwiad? - spytał cicho Otachi.
- Powinien. - stwierdził chłodno Kurai.
W tym momencie do neczan podszedł Skauti i przysłaniając mikrofon powiedział:
- Nie zostanie wysłany zwiad. Pan kapitan uważa, że zwiadowcy to tylko leniuchują i są niepotrzebną jednostką w armii.
- Hmm... to dlatego Cię nie szanują? - spytała Diuna, również przysłaniając mikrofon.
- Na pierwszy rzut oka może to tak wyglądać, ale jako człowieka mnie szanują nie szanują jedynie mojej specjalizacji... - odpowiedział Skauti.
- Rozumiem, chociaż to strasznie dziwne podejście... - odparła Diuna.
- Dziwne nie dziwne, dzisiaj to on rządzi ... - odparł spokojnie i chłodno Kurai.
- Niestety masz racje ... eh ... i póki co mamy nudny spacerek. - stwierdziła Kiazu.
- Przepraszam, Kiazu czy mogę mieć do Ciebie małą prośbę? - spytał nie pewnie Skauti delikatnie się rumieniąc.
- Jaką? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Czy ... czy .... proszę czy zrobiłabyś sobie ze mną zdjęcie? - spytał niepewnie zwiadowca.
- Pewnie. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Nawet wiem kto może nam zrobić zdjęcie.
- Siostra Ty tu za pozujesz bez problemu, ale myślę, że dla kolegi to za wysokie progi- wtrącił Hachi.
- Spokojnie jak wyjdziemy z tej wąskiej przestrzeni to bardzo chętnie zrobię. - odpowiedziała nieśmiało Rina z uśmiechem.
- Dobra nie ma problemu. - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Pasuje Ci?
- Pewnie, że tak! - odparł radośnie Skauti, a następnie dodał: - Szczerze myślałem, że się nie zgodzisz ...
- Niby czemu? - spytała dociekliwie Kiazu.
- No modelka idąca w pokazie u samego Uso "Anyo" Utahime, jest mega gwiazdą ... a takie mają swoje wymogi... - odpowiedział zwiadowca.
- Ja mega gwiazdą? ... Coś Ty.... jestem zwyczajną dziewczyną. - odparła Kiazu.
- Nie zapominaj, że jesteś wojownikiem. - stwierdziła Diuna.
- Wojownikiem? ... Wow, modelka i wojownik w jednym? - wtrącił niedowierzający Skauti.
- Ba! Lubię łączyć to co kocham. - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Aha ... - odparł zaskoczony i oszołomiony zwiadowca.
- Państwo neczanie oraz pan zwiadowca słuchajcie uważnie opóźniacie nasz marsz. Macie natychmiast ruszyć swoje cztery litery inaczej was tu zostawię i oskarżę o dezercję. - wtrącił stanowczo dowodzący misją.
- Lepiej się ruszmy, bo wojna skończy się dla nas szybciej niż się zaczęła. - stwierdziła Skauti.
- Tak jest panie kapitanie ... spinamy się i się ruszamy ... - odpowiedział Hachi do słuchawek.


************

Zekeren jako jedyna planeta, mimo połączenia planet, pozostała niezmieniona, a co za tym idzie wszystkie pomieszczenia są w swojej wspaniałej pierwotnej formie. Książę Volaure znajduje się właśnie w niewielkim pomieszczeniu, bez okien, gdzie wszystkie ściany są pokryte tapetą, która symuluje półki przepełnione książkami. Władca siedzi przed komputerem i wyraźnie czegoś szuka.
Nagle rozległ się głośny dzwonek telefonu, który książę bez wahania i patrzenia kto dzwoni odebrał, mówiąc:
- Książę Volaure słucham?
- Witaj książę, Ambasador Ankara z tej strony. Czy jesteś wstanie rozmawiać? - odezwał się przyjazny głos w słuchawce.
- Oczywiście Ambasadorze, dla Ciebie zawsze mam czas...
- Znalazłeś już coś drogi książę?
- Szczerze to nie za wiele ...
- Rozumiem.
- Coś Cię dręczy drogi Ambasadorze?
- Owszem, mam bardzo złe przeczucia, w związku z tym miałbym prośbę... Drogi Księże czy mógłbyś mieć w gotowości zespół ratowników oraz kapsułę?
- Jak najbardziej, zaraz wydam stosowne rozkazy...
- Dziękuję, mam nadzieje, że chociaż to mnie uspokoi ...
- Nie denerwuj się Ambasadorze, są na stałym posłuchu i niebawem powinni dostarczyć nam dodatkowych informacji, które ułatwią identyfikację tego co tam się dzieje.
- Wiem Książę, jednak mam nieodparte wrażenie, że czeka tam na nich zło wcielone, o którym dawno, zapomnieliśmy i przestało wywoływać lęk w naszych sercach, a teraz obudziło się i przypomina o swoim mrocznym istnieniu, oraz na nowo zasiewając strach i niepewność w naszych sercach.
- Hmm... Ambasadorze postaram się wykorzystać Twoje przeczucie w swoich poszukiwaniach i może to rzuci nowe światło na tą sprawę... a ja tak szczerze to też się martwię, że coś im się stanie ...
- Pomijając fakt, że obaj bardzo ich lubimy to dodatkowo dla Ciebie ,w tej niebezpiecznej wyprawie bierze udział Twój Brat drogi książę ...
- Co racja to racja ... jednak uwierz mi na słowo Drogi Ambasadorze, że jego nie da się tak łatwo pozbyć .... Dobra, wybacz Ambasadorze ja wracam do pracy i będę dawać znać jak się czegokolwiek dowiem.
- Dobrze, będę czekać na wieści Książę...


************

Łączony oddział pod dowództwem kapitana Uamuzi, dość swobodnie a zarazem uważnie podróżuje przez stosunkowo gęsty, zielony, las. Mocne słońce, prawie nie przedostaje się przez masywne korony drzew, jednak w lesie mimo wszystko jest jasno i przyjemnie, a wszystko dzięki złocistemu mchowi, który szczętnie pokrywa który drzew i emanuje przyjaznym żółto-białym blaskiem. W tym niezwykłym lesie słychać śpiew ptaków oraz unosi się delikatnie cukierkowy zapach, przypominający momentami owocową gumę do żucia.
- No ja nie wiem, taki przyjemny las, a podobnież nikt stąd nie wrócił? - stwierdził kąśliwie Vaatleja.
- Zakładam, że nasza obecność jest tu zbędna, a neczanie po prostu zdezerterowali i słuch o nim zaginął, no ale cóż tak to jest jak ma się takiego nie odpowiedzialnego generała. - odpowiedział pogardliwie Uamuzi, a następnie szybko dodał: - Gdyby nie rozkaz, na pewno nie traciłbym tu czasu, na uganianie się za nieodpowiedzialnymi neczańskimi wojskowymi.
W tym samym czasie, lekko zarumieniony i bardzo szczęśliwy Skauti, dumnie idzie i wpatruje się swoją nową tapetę w telefonie, na której jest on wraz ze swoją ulubioną modelką.
- Panie Kapitanie, przepraszam, że przerywam proszę spojrzeć na granicę lasu. - wtrącił doniośle Vaatleja.
W tym momencie wszyscy, nawet Skauti, spojrzeli na granice lasu, i na pierwszy rzut oka zobaczyli jedynie zieloną, delikatnie przykrytą puszystym, białym śniegiem polanę. Dopiero po chwili żołnierze dostrzegli wysoki, ceglany czerwono pomarańczowy mur, po środku którego znajdowała się masywna, czarna, żeliwna, lekko uchylona brama i dwie boczne furtki, znajdujące się miedzy parą smukłych ośmiobocznych, ceglanych filarów, które zwieńczone są gzymsami i masywnymi głowami smoków (po jednej na każdym z filarowych boków).
- Wow wspaniała brama ... - stwierdziła nieśmiało i z fascynacją Rina.
- Robi wrażenie... - dodał Otachi.
- Brama, jak brama ... podniecacie się nie wiadomo czym. - wtrącił wyniośle kapitan.
- Jaka brama? - wtrącił dociekliwie generał.
- Już prawie zapomniałem, że jesteśmy na podsłuchu.. - zamyślił się kapitan na następnie beztrosko dodał: - Nic szczególnego szanowny generale, brama jak każda inna ... trochę żeliwa,trochę rdzy nic godnego uwagi i im bliżej niej jesteśmy tym jest coraz brzydsza ...to tyle w temacie szanowny generale.
- Rozumiem, jednak chciałbym ją zobaczyć... - odparł stanowczo generał, a następnie dodał: - Rina...
- Tak panie generale ... za chwilę wyślę kilka zdjęć bramy. - odparła nieśmiało wodna neczanka wyjmując swój telefon.
- No nie ... nie mówcie, że to fotograf ... kurna ... tego mi jeszcze brakowało - zamamrotał pod nosem kapitan Uamuzi, przewracając oczami i jednocześnie kryjąc niezadowolenie.
- Świetnie w takim układzie czekam na zdjęcia. - odparł neczański generał.
- Szanowny generale, na prawdę szkoda czasu na takie błahostki. - wtrącił wyniośle bromiański oficer.
- Przypominam kapitanie, że to ja decyduje co jest błahe a co nie i skoro życzę sobie zobaczyć tę bramę to Waszym obowiązkiem jest mi ją pokazać! - odparł twardo Rudy.
- Tak jest szanowny generale. - odparł chłodno, wyraźnie nie zadowolony Uamuzi.
- Zatem ja czekam na zdjęcia, a Wy macie mnie na bieżąco informować ... Aha i koniecznie dajcie mi znać jak przekroczycie bramę. - stwierdził twardo generał.
- Na rozkaz szanowny generale. - odparł kapitan, a następnie twardo powiedział do swoich żołnierzy, którzy są w zasięgu jego głosu: - Dobra ślamazary ruszać się, idziemy do bramy!
- Tak panie kapitanie ...- rozległ się pojedynczy przytłumiony odzew.
W tym momencie wszyscy przyśpieszyli kroku i po chwili przekroczyli czarną, żeliwną bramę.
- Szanowny generale brama została przekroczona. - stwierdził mimochodem Uamuzi.
- Przyjąłem. Zachowajcie czujność. - odparł generał.
- Tak, Tak szanowny generale ... - odpowiedział pogardliwie bromiański kapitan.

************

Rudy przebywający w swoim generalskim namiocie, odebrał właśnie zdjęcia bramy przez którą przeszli jego ludzie. Dowódca uważnie obejrzał zdjęcia, jednocześnie czytając raporty z relacji poprzednich oddziałów, które badały tamten tajemniczy rejon. Po chwili obserwacji generał zamyślił się:
- Hmmm... ta brama wygląda zupełnie jak jedna z bram prowadząca do ogrodów łowieckich w Deskeros ... więc najprawdopodobniej to tylko zwykła brama ... hmm... oba oddziały również o niej meldowały jednak nie została jeszcze naniesiona na nasze mapy ... trzeba o tym pamiętać przy nanoszeniu szczegółów na nasze mapy ... hmmm... niebawem powinni minąć wąski strumień ... właściwie to powinni rozbić tam obóz ... co prawda może to i deko za wcześnie ... ale mam wrażenie, że to ostanie bezpieczne miejsce na obóz ... jednak nie będę się w to wtrącać i zostawię decyzję kapitanowi ... hmmm.... znając Uamuzi gdzie by nie rozbili obozu to zapowiada im się nietypowa nocna warta ... Z tego co widzę Kurai i reszta dużo milczą ... na swój sposób to dobrze bo nie wywołują niepotrzebnych awantur z panem kapitanem ... dobry żołnierz musi mieć trochę pokory, jednak bez przesady .... dobra mniejsza o to ... co dalej ich czeka? .... według raportów dalej, niestety w dużej mierze meldunki urywają się ... heh ... mam nadzieje, że tym razem się nie urwą... hmmm.... jednak te co dochodziły są już nie zrozumiałe i chaotyczne ... a i ten przeklęty komunikat od Szeptuna ... kurcze a może tam są smoki? ... w sumie jeszcze żaden z patroli nie natrafił na legowiska smoków, które zresztą są nam potrzebne w boju ...hmmm... nikt na nie nie trafił i nie każdy jest wstanie podejść do stada smoków ...i z tego co wiem to smoki bywają bardzo nerwowe .... to by tłumaczyło znikniecie jednostek, które dostały się na teren jakieś smoczego stada ... tak smoki tłumaczą wszystko ... wszystko prócz tego przeklętego szeptuna, odzywającego się przez sprzęt należący do jednego z moich ludzi ... to jest element do którego nic nie pasuje ...



Epizod 153


"... Odział ChiZ02 ... "

Stosunkowo wczesny i chłodny ranek. Blade promienie słońca próbują przedrzeć się przez delikatne, puszyste szare chmury. Jednak w neczańskim obozie, mimo wieczornej imprezy która trawa do późna, tętni już intensywne życie. Zaraz po śniadaniu generał wezwał do siebie naszych bohaterów aby z nimi spokojnie porozmawiać. Zatem lekko niewyspane rodzeństwo i Kurai, zaraz po sytym i wartościowym posiłku udali się do namiotu głównodowodzącego, który przywitał ich stosunkowo miło:
- Witajcie... wyspani?
- Hej ... żartujesz? - stwierdziła Diuna.
- Siema ... wyspani? ... dobry żart ... ale ja tam jestem pełna energii. - dodała Kiazu z uśmiechem.
- Świetnie, cieszy mnie to. - odparł Rudy z lekko złośliwym uśmieszkiem, a następnie z poważniał i szybko dodał: - Domyślacie się po co Was tu wezwałem?
- Pewnie masz dla nas jakieś fajnie zadanie! - stwierdził z entuzjazmem Hachi.
- Albo coś jeszcze bardziej entuzjastycznego! - dodała napalona Kiazu.
- Hmm... nie do końca ... chciałem z Wami porozmawiać o wczorajszym dniu. - odparł Rudy, a po chwili dodał: - Jak zapewne już wiecie pierwsza część otrzęsin nie była na poważnie.
- Skoro nie była na poważnie to po co była? - spytała dociekliwie Diuna.
- Bardzo dobre pytanie, widzisz ona była nam potrzebna aby zgromadzić informacje o naszych żołnierzach, a następnie podzielić ich na najlepsze możliwe oddziały.
- Aha ... to pewnie wezwałeś nas bo masz dla nas wyniki ... tak? - odparła Diuna.
- Owszem, początkowo myślałem, że rozdzielenie Was to najlepszy możliwy pomysł, gdyż każde z Was ma zupełnie inne predyspozycje ... -stwierdził spokojnie generał, a następnie dodał: - I tak Kiazu widzę w oddziale szturmowym, Hachiego i Otachiego widziałem wśród maszyn bojowych, Diunę widzę w oddziale wsparcia, Rinę widzę w oddziale medycznym a Kurai'a w zwiadowcach. Jednak...
- Ej... zaraz Ty chcesz nas rozdzielić? - wtrąciła zbulwersowana Kiazu.
- Super, świetny pomysł ... to gdzie można się wypisać z woja? - dodała niezadowolona Diuna.
- Chwila, chwila moje Panie, dajcie mi dokończyć ... - przerwał stanowczo i ostro Rudy, a gdy zapadła cisza dopowiedział: - Jednak podczas otrzęsin uważnie Was obserwowałem i doszedłem do wniosku, że podzielenie Was byłoby największym błędem jaki bym popełnił na tej wojnie.
- Zatem nie rozdzielasz nas? - spytał dociekliwie Hachi.
- Tak dokładnie, zostawiam Was jako sześcioosobową drużynę do "zadań specjalnych", która będzie działać delikatnie na uboczu, tak aby Pewna Wysoko Postawiona Pani, za szybko się o Was nie dowiedziała. Jednak nie pójcie się wrażeń Wam nie zabraknie ... - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Skoro tak mówisz, to się ciesze! - odparła Kiazu.
- No to w takim składzie chętne zostanę. - dodała Diuna.
- Spoko, to była Twoja najlepsza decyzja. - dopowiedział Hachi.
- No ja myślę, że nie będę żałował tej decyzji. - odparł generał.
- Nie będziesz- stwierdził radośnie Otachi.
- Dobrze zatem zajmijcie się czymś w obozie, zobaczcie gdzie potrzebna jest pomoc i bądźcie w gotowości. - stwierdził twardo, a jednocześnie w miarę przyjaźnie Rudy.
- Tak Jest! - odparli zgodnie i radośnie neczanie.
- Aha Kurai, chciałbym porozmawiać z Tobą na osobności. - stwierdził nagle i stanowczo generał.
W tym momencie rodzeństwo bez większego marudzenia wyszło z namiotu neczańskiego generała, który zaraz po ich wyjściu powiedział:
- Kurai, musimy o czymś porozmawiać...
- Jeśli chcesz mi powiedzieć to o czym myślę, to po pierwsze nie odnoszę się z takimi rzeczami, po drugie to moja sprawa, a po trzecie dobrze wiesz, że niebawem będą się tu działy takie rzeczy, że to co dotyczy mnie będzie mało istotne. - wtrącił twardo i chłodno Kurai, a następnie dodał: - A teraz jeśli pozwolisz to zajmę się czymś pożytecznym.
- Możesz odejść. - stwierdził wyraźnie zadowolony Rudy z uśmiechem.

************

Nasi bohaterowie zgodnie z rozkazem rozeszli się po obozie w poszukiwaniu jakieś konstruktywnego zajęcia. Wkrótce Kiazu, Diuna, Hachi i Otachi dołączyli do grupy trenującej, gdzie podczas sparingów mogli poznać swoich towarzyszy broni, jak i dobrze się zabawić. Obecnie nasze rodzeństwo stoi w kręgu i czekając na swoją kolej, gorąco kibicuje obecnym walczącym. Natomiast Kurai i Rina udali się do kuchni polowej i zaczęli pomagać przy gotowaniu obiadu dla całego obozu. Każde z nich robi coś zarówno pożytecznego jak i potrzebnego.

************

- PANIE GENERALE! - krzyczał jeden z pułkowników wpadając do namiotu generalskiego.
- Co jest? - spytał twardo Rudy zasiadając nad stosem map i innych papierzysk.
- Odział GammaA4 jeszcze nie wrócił!
- I co z tego to oddział zwiadowczy, ich głównym zadaniem jest przebywanie poza obozem i zdobywanie informacji. - odparł spokojnie Rudy.
- Ja rozumiem Panie Generale, lecz to ta drużyna która od dwóch dni nie reaguje na wezwania, nie dają znaku życia.
- Hmm... No tak, już pamiętam i pamiętam również, że został do nich wysłany inny odział.
- Tak, ale oddział KappaZ3 przed chwilą zameldował coś niepokojącego ...
- Przejdź do rzeczy. - zarządził twardo generał.
- Ich wiadomość została przerwana krzykami, dziwnymi odgłosami, a następnie wszystko zamilkło i nie mamy już z nimi kontaktu.
- To zmienia postać rzeczy...
- Panie Generale tam na pewno dzieje się coś złego. Pewnie wróg zorganizował tam pułapkę, trzeba tam wysłać kilka oddziałów najsilniejszych wojowników, aby pomścili naszych! - stwierdził twardo lekko roztrzęsiony pułkownik, a następnie dodał: - Trzeba natychmiast działać im więcej ludzi tam wyślemy tym lepiej! To ja idę przekazać rozkazy.
W tym momencie Rudy stanowczo uderzył pięścią w stół, a następnie podszedł do młodszego rangą oficera i z chłodnym spojrzeniem, powiedział mu prosto w twarz:
- Po pierwsze nie pozwalaj sobie... - następnie generał wyjął zza marynarki sztylet który przyłożył do gardła drugiego oficera i powiedział: - Po drugie to ja tutaj rządzę i wydaje rozkazy. Rozumiemy się?
- T... tak jest panie Generale ... - wydukał lekko wystraszony pułkownik.
- Skoro się już rozumiemy to po trzecie uspokój się i nie waż się wydawać rozkazów bez mojej wiedzy...
- T... ta ... tak jest … Panie Generale. - odparł mocno wystraszony pułkownik, z trudem przełykając ślinę.
- A teraz wynoś się, muszę pomyśleć! - stwierdził twardo generał odchodząc od przerażonego oficera.

************

Po sytym i różnorodnym obiedzie, wojskowi ponownie rozeszli się po obozie. Część z nich poszło pełnić wartę, cześć udało się zmywać, cześć poszło sprzątać obóz, cześć zajęła się treningiem i zabawą na sparingach, a pozostali gdzieś się rozeszli, zarówno po obozie jak i za jego granicami.
Nasi bohaterowie przez chwilę byli w grupie sprzątającej, a następnie całą grupą przenieśli się do grupy sparingowej. Rina i Diuna siedzą wygodnie na ziemi, obok nich kucają Hachi i Otachi, a za nimi stoi Kurai. Natomiast Kiazu bierze właśnie udział w starciu, właściwie to rozsiewa delikatną płomienną burzę. Ognista neczanka świetnie się bawi podczas swojego sparingu z innym ognistym neczaninem. Czerwono-pomarańczowo-żółty ogień wydaje się być wszędzie i przyciąga swym niesamowitym magnetyzmem. Jednak zapatrzona i dopingująca publiczność jest bezpieczna, gdyż walczący otoczeni są delikatnym i cienkim, nie dźwiękoszczelnym polem ochronnym.
- DALEJ KIAZU! - dopingował entuzjastycznie Otachi.
- SIOSTRA DAJESZ! - dodał optymistycznie Hachi.
- KIAZU POKAŻ MU GDZIE RAKI ZIMUJĄ! - kibicowała Diuna.
Ognista neczanka uśmiechając się pod nosem z gracją unika i kontruje ciosy przeciwnika, który również wkręcił się w starcie. Przystojny przeciwnik Kiazu, jest jej wzrostu i ma długie włosy w kolorze podpalanej czerni i spięte w luźnego kucyka. Dodatkowo ma bystre, uwodzące, jasnobrązowe oczy i podobnie jak Kiazu, ubrany jest w klasyczny neczański mundur, tyle że męskim. Sparingowe starcie trwa już dłuższą chwilę i nie jest na poważnie, to emocje zamiast opadać to z każdą chwilą coraz bardziej rosną. W ten ognista neczanka stojąc tuż przed rywalem zrobiła, lewą nogą, krok na przód i jednocześnie zaatakowała przeciwnika, płomiennym lewym sierpowym wycelowanym w tułów mężczyzny. Zwykle ten precyzyjny cios jest bardzo skuteczny, jednak nie tym razem. Ognisty neczanin, lewą ręką złapał swoją przeciwniczkę, za rękę wyprowadzającą cios, mocno pociągnął, sprawił, że Kiazu zrobiła pełny obrót, a następnie objął neczankę swoim silnym ramieniem i nadal trzymając jej lewą rękę spojrzał dziewczynie głęboko w zdeterminowane i zaskoczone oczy.
************

- Piękna akcja... - stwierdził z pasją Hachi, obserwujący starcie.
- Swobodne zagranie pełne chemii... - dodał Otachi.
- E tam ... Stawiam deser, że to źle się dla niego skończy... - stwierdziła Diuna.
- Co Ty ... Kiazu lubi takie klimaty ... zaraz owinie go sobie w koło palca, i będzie siarczysty buziak... - stwierdził Hachi.
- To co stawiasz deserek? - ciągnęła Diuna.
- Jasne i przygotuj się na utratę deseru! - odpowiedział zdeterminowany Hachi podając siostrze prawą dłoń.
W tym momencie Diuna również podała prawą dłoń, a Otachi radośnie, szczerząc kły przeciął zakład rodzeństwa.

************

Przez dłuższą chwilę przystojny przeciwnik Kiazu, wpatrywał się jej głęboko w oczy i uwodził swoim powalającym spojrzeniem. W ten wojownik zaczął się jednoznacznie zbliżać do rozpalonych ust neczanki. Z każdą chwilą usta przeciwników zbliżały się. Nagle ognisty neczanin poczuł przeszywający ból w kroczu. W tym momencie bez zawahania puścił dziewczynę i bardzo wysokim plikiem upadł na kolana i zaczął się zwijać z bólu. Po chwili Kiazu seksownym kokieteryjnym krokiem podeszła do swojego przeciwnika, podniosła jego głowę i patrząc w wykrzywioną twarz przeciwnika, powiedziała słodziutkim i namiętnym głosikiem:
- Dobre zagranie słodziaku, ale aby skraść mi całusa musisz się bardziej postarać.
Następnie Kiazu, pozostawiła na ziemi swojego przeciwnika i kręcąc biodrami odeszła z pola walki.

************

- Ale jak to? ... Przystojniak ... taka okazja ... to musiało się skończyć pocałunkiem! - stwierdził zaskoczony i niedowierzający Hachi.
- Czyżby to przez to, że gdzieś tu kręci się Amis? - spytał dociekliwie Otachi.
- Nie do końca... Kiazu jest wojownikiem, który umie oddzielić pieszczoty od walki. - odparła Diuna.
- Dokładnie ... a dodatkowo chodzi o opinię. - wtrąciła Kiazu podchodząc do rodzeństwa, a następnie dodała: - Nie mogę sobie wyrobić opinii łatwiej, bo co noc w namiocie będę miała gości ... co prawda lubię pieszczoty, ale nie mogę pozwolić sobie na opinię puszczalskiej.
- Przyznaj ... Twoja "dominacja" nie pozwala Ci być uległą? - dodał Hachi.
- To też. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Swoją drogą piękne zagrane, koleś się tego nie spodziewał... brawo sprytna dziewczynka. - dodała dumnie Diuna.
- Ktoś musi zaskakiwać, a ja lubię być nieprzewidywalna. - odparła Kiazu, mrugając okiem.

************

Neczański generał stoi gdzieś w obozie i sprawdza coś na tablecie, jednocześnie spacerują. Nagle do Rudego podszedł jeden z pułkowników, mówiąc pokornie i lekko roztrzęsionym głosem.
- Panie Generale, proszę ze mną pozwolić. To pilne!
- Dobrze, oby to było ważne. - stwierdził Rudy.
- Jest ważne. - stwierdził pułkownik, a następnie pośpiesznie zaprowadził generała do jednego z namiotów, w którym stał rozbudowany sprzęt radiowo-monitorujący.
- Dobra co tam? - spytał twardo i dociekliwie Rudy.
- Panie generale, odzyskaliśmy łączność z oddziałem KappaZ3, a właściwie z kimś kto znalazł ich słuchawki. - odparł radiowiec, a następnie wręczając generałowi swoje duże słuchawki mówiąc:- Ta jedna wiadomość powtarza się w kółko, a osoba nie reaguje na nasze wezwania. Podejrzewam, że sprzęt nawala.
W tym momencie generał z ciekawością założył duże czarne słuchawki i zaczął nasłuchiwać komunikatu:
- Jestem Szeptunem, który wpadł do podziemnej jaskini. Złamałem nogę i oczekuję na pomoc, żadnego żołnierza nie widziałem. ...
Następnie chłodna, przeszywająca wiadomość zaczęła się powtarzać, zupełnie jakby została nagrana, Jednak z każdą chwilę wiadomość ta coraz bardziej przenikała w głąb umysłu.
- Panie Generale? - odezwał się pułkownik.
Zamyślony generał szybko się otrząsnął, oddał słuchawki operatorowi radia i powiedział:
- Wiemy skąd pochodzi wiadomość?
- Owszem Panie Generale, i to jest bardzo dziwne, bo wiadomość co prawda pochodzi z sektora w którym zaginął oddział KappaZ3, ale wszelkie parametry wskazują, że jest on w sporej odległości od miejsca w którym ostatnio pojawił się sygnał. - odpowiedział dyżurujący radiowiec.
- Zastanawiające ... - stwierdził Generał pod nosem.
- Panie Generale tam jest niebezpiecznie trzeba jak najszybciej zabrać stamtąd tego Szeptuna!- stwierdził pułkownik.
W tym momencie generał groźnie spojrzał na drugiego oficera mówiąc:
- Mówiłem Ci już coś...
- Ta... tak ... Panie generale przepraszam ... - odparł struchlały pułkownik
- Co robimy Panie Generale? - spytał radiowiec.
- Nasłuchujcie dalej i informujcie mnie o wszystkim. - odparł spokojnie a zarazem twardo Rudy.
- Na rozkaz, Panie Generale.- odparł radiowiec.
- Bardzo zastanawiająca sytuacja... czas podjąć odpowiednie kroki... - zamyślił się Generał.

************

Minęło kilka godzin i nastał już późny wieczór. Po kolacji, na która wbrew pozorom trzeba było zapracować, zresztą jak na każdy posiłek w armii, neczański Generał siedział u siebie w namiocie i rozmyślał nad stertą papierów. Wojna to okres kiedy Rudy ma znacznie więcej obowiązków niż zazwyczaj. W ten ktoś wszedł do namiotu, a generał ozięble powiedział:
- Mam nadziej, że to będzie ważne...
- No skoro nas wezwałeś to chyba tak.... - odparł znajomy kobiecy głos.
W tym momencie Rudy podniósł głowę z nad papierów, a jego oczom ukazali się nasi bohaterowie. Po chwili niezręcznej ciszy oficer powiedział:
- Ja zawsze wzywam w ważnej sprawie...
- Spoko ... to co masz dla nas? - spytała z ciekawością Kiazu.
- Posłuchajcie mam dla Was dwie wieści, po pierwsze od tej chwili jesteście oddziałem o nazwie ChiZ02 ... -odpowiedział spokojnie Rudy.
- WOW SUPER! - stwierdzili radośnie Hachi i Otachi.
- Czad! - dodała entuzjastycznie Kiazu
- Dobra ... odział nie dostaje nazwy od tak ... więc ta druga wiadomość jest zapewne jakimś ważnym zadaniem ... - wtrącił chłodno Kurai.
- Owszem, nie mylisz się - odpowiedział Rudy, a następnie szybko, dodał: - Jednak zacznijmy od początku. W skrócie sprawa przedstawia się następująco: w pewnym regionie nieodkrytego terenu zaginął nam najpierw oddział zwiadowców, a następnie jeden z oddziałów ratunkowych. Następnie z tamtego regionu przez nasz system radiowy dostaliśmy wiadomość od Szeptuna, która jest bardzo dziwna ...
- Przepraszam ... kto to jest szeptun? - wtrąciła nieśmiało i dociekliwie Rina.
- Szeptun to ktoś w rodzaju czarownika, tyle, że włada on białą i czystą magią jak leczenie, światłość itp. itd. oraz jest oddany bóstwom - odpowiedział spokojnie oficer.
- Hmm... To taki miszmasz Kapłana i Paladyna? - spytał Otachi.
- Tak, to w sumie dobre określenie Szeptuna. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ekstra! - stwierdził z podziwem Hachi.
Rudy nie do końca wiedział o czym mówią jego ludzie, a Diuna dociekliwie spytała:
- Co w tej misji jest dziwnego? Mamy przyprowadzić tu tego szeptuna i znaleźć zaginione odziały ...
- Masz rację, jednak musicie jeszcze coś wiedzieć ... Oddziały, które od tak zniknęły bez śladu tylko w jednym regionie i z dala od oddziałów wroga jest bardzo zastanawiające, dodatkowo ów Szeptun przesyła nam wiadomość o następującej treści "Jestem Szeptunem, który wpadł do podziemnej jaskini. Złamałem nogę i oczekuję na pomoc, żadnego żołnierza nie widziałem." Co dziwniejsze wiadomość ta jest powtarzana w kółko oraz znajduje się z dala od miejsca gdzie ostatnio mieliśmy kontakt z oddziałem ratunkowym. - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Może ktoś mu dostarczył sprzęt ... a żołnierze od tak zdezerterowali ... - stwierdziła Diuna.
- Prawdopodobne, jednak ja mam nieodparte wrażenie, że w tym regionie grasuje jakaś bestia czy coś co stoi za zniknięciem moich ludzi oraz, że rolą kogoś kto podaje się za Szeptuna ma tylko ściągnąć kolejne ofiary. - odpowiedział generał.
- Obie wersje są prawdopodobne ... czyli co? Mamy tylko zbadać ten teren? - spytała Kiazu z delikatnym rozczarowaniem.
- Wasze zadanie jest znacznie bardziej rozbudowane, po pierwsze macie zbadać ten teren, po dwa macie dowiedzieć się co się stało z dwoma oddziałami, po trzecie macie zgodę na zwalczenie zagrożenia, a po czwarte macie dowiedzieć się czegoś o szeptunie, który jeśli jest prawdziwy to będzie doskonałą pomocą. - stwierdził stanowczo generał.
- No to brzmi już lepiej. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Zapowiada się fajna misja. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
- Wreszcie jakieś zajęcie. - dodał entuzjastycznie Hachi.
- Zatem zaopatrzeni w tę skromną wiedzę wyruszycie jutro o świcie, do tego tajemniczego regionu, z którego jeszcze nikt nie powrócił ... więc dla Waszego bezpieczeństwa każdy z Was dostanie słuchawki i będziemy w stałym kontakcie radiowym, a to oznacza, że mamy słyszeć każdą waszą rozmowę i wszystko to co się dzieje, rozumiecie? - powiedział stanowczo Rudy.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.
- A co na to królowa? - spytała Diuna.
- Królowa ma bardzo podobne zdanie do Twojego, więc nie ma sensu rozwodzić się na ten temat i marnować czas... - odpowiedział tajemniczo oficer.
- Wie o nas? - spytał Hachi.
- Nie jeszcze nie wie ... mamy tylu żołnierzy, że nasza wspaniała Królowa nie musi wiedzieć konkretnie który oddział został wysłany, w końcu nie zna każdego żołnierza. - odpowiedział Rudy.
- Kto będzie słuchał naszych rozmów? - spytał chłodno Kurai.
- Tylko ja i kapitanowie. - odpowiedział spokojnie generał.
- Rozumiem... - odparł Kurai.

************

W tajemniczym, ciemnym, półmrocznym pokoju w którym dominuje czerń oraz pomarańcz, jedynym oświetleniem są wydrążone latarnie z dyń, z których każda ma inna przerażającą minę. Wszystkie meble w tym strasznym i mrocznym pomieszczeniu zdają się być czarne, wszystko dzięki intensywnie pomarańczowemu światłu, które jest wspaniałą, hipnotyzującą, swoistą maską tego niewielkiego pomieszczenia. Nagle do tego niezwykłego i dziwnego pomieszczenia wpadła zdyszana i mocno przerażona Kiazu, która z ogromną szybkością zatrzasnęła za sobą drzwi i z ulgą się o nie oparła. W ten za drzwiami dało się słyszeć głośne kroki, które przeszły tuż koło drzwi za którymi ukrywała się dziewczyna i poszły dalej. Tym czasem ciężko oddychająca neczanka, otworzyła oczy i zobaczyła te wszystkie straszliwie wyglądające dyniowe latarnie. Kiazu zbladła, a jej przerażone, piękne czerwone oczy, które w panującym świetle mają uroczy płomienny odcień, zrobiły się ogromne, a samą dziewczynę sparaliżował strach. Ognista neczanka bała się nawet mrugnąć, kiedy te wszystkie przeraźliwe dynie patrzyły na nią swym pustym wzrokiem. Bezdźwięczny, głuchy pokój, sam w sobie sprawia, że po całym ciele, przechodzą chłodne ciarki a każdy kto przebywa w tym miejscu zalewa się zimnym potem. Po paru pełnych napięcia i strachu chwilach, oczy Kiazu zaczęły łzawić i domagać się zamknięcia, jednak neczanka uparcie walczyła ze sobą aby pod żadnym pozorem nie zamknąć oczu. Mimo wszystko, przerażona dziewczyna w końcu szybko mrugnęła. W tym momencie okazało się, że wszystkie dyniowe lampy znajdują się tuż przy płaczącej z przerażenia neczance i wyglądają jakby chciały ją pożreć. Puste chłodne wnętrze dyń, dostarczało kolejnej straszliwej dawki przerażenia. W ten Kiazu przywołała ogromną czerwono-pomarańczowo-żółtą falę płomieni która spowiła całe pomieszczenie, paląc wszystko co wpadło w jej zasięg. Czy aby na pewno? Po chwili okazało się, że przerażające dyniowe latarnie nadal czyhają na przerażoną neczankę.
- Nie ... to nie możliwe ... - stwierdziła z trudem, przerażona Kiazu z łzami w oczach.
Nagle Kiazu po kolejnej długiej walce z samą sobą, mrugnęła. W tym momencie zapanowała mroczna, nieprzenikniona, upiorna ciemność...


Epizod 152


"Otrzęsiny"

Popołudniowe słonce, nieśmiało przedziera się przez różnokolorowe jesienne liście i dociera do kwiecistej ściółki, pełnej intensywnie zielonych traw i wspaniałych cudownie pachnących kwiatów. Neczanie, ubrani w swoje mundury, spokojnie maszerują przez ten oszałamiający wiosenno-jesienny las, a ich serca przepełniają się nieopisaną radością i entuzjazmem. Nagle oczom wszystkim pojawiła się polana usiana wielkimi wojskowymi namiotami, w czarno-biało-szare moro. Pośród gęstego mrowia wielkich, pół okrągłych namiotów widać kilka sporych, kwadratowych namiotów z szpiczastymi dachami. Wszędzie kręcą się przeróżni żołnierze, którzy zajmują się przeróżnymi rzeczami.
- No to wychodzi na to, że dotarliśmy na miejsce. - stwierdziła radośnie Kiazu, oglądając się za wojskowymi.
- Na to wygląda ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - To co szukamy Rudego?
- Chyba bardziej wypada szukać generała - odparł Hachi.
- Mniejsza o większość ... i tak przydałoby się go znaleźć. - odpowiedziała Diuna.
- O cześć Wam - wtrącił nagle męski znajomy głos.
Rodzeństwo przez chwile, uważnie się rozglądało aby zlokalizować właściciela znajomego głosu. W ten zobaczyli wysokiego neczańskiego kapitana, ubranego w błękitną koszulę, dopasowaną, granatową marynarkę z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych guzikach i cienkim srebrnym łańcuszku przymocowanym do drugiego guzika od góry. Jest on luźno puszczony i połączony z lewa kieszenią. Dodatkowo ma on czarne jeansowe spodnie i czarne wojskowe buty. Po chwili rodzeństwu rzuciły się średnio długie, blond włosy upięte w kitkę oraz tablet trzymany w lewej dłoni.
- Siemasz Moyoshi! - odparli zgodnie przybysze.
- Słuchajcie później pogadamy ... idźcie zameldować się Generałowi ...jest w kwadratowym namiocie ze złoto czerwoną flagą ... znajduje się on w środku obozu i nie sposób do niego nie trafić ... - odparł szybko kapitan, a następnie dodał: - Ja lecę muszę jeszcze ogarnąć to i owo .. widzimy się później....
Następnie Moyoshi, zajmując się swoimi sprawami, pospiesznie znikł w odmętach obozu. Tymczasem neczańskie rodzeństwo wraz z Kurai'em weszło do obozu w poszukiwaniu generalskiego namiotu. Masa namiotów i ogrom ludzi, wprowadza delikatny chaos i sprawia, że ciężko się odnaleźć w tym nieznanym obozie, który jest wręcz swego rodzaju miastem w czarno-szaro-białe moro.
- Wow ... normalnie można tu dostać oczopląsu ... - stwierdził z podziwem i lekkim niedowierzaniem Hachi.
- Kolorystycznie ... Ponuro i smętnie ... normalnie super obóz ... - dodała Diuna.
- Ale wojskowi niczego sobie .... - wtrąciła kokieteryjne Kiazu, uważnie obserwując mijanych wojskowych.
- Dziewczyny też niczego sobie... - dodał Hachi z uśmiechem, zawieszając oko na nielicznych paniach w mundurach.
Rozbudowany, tętniący życiem, wojskowy obóz wydaje się być labirynt bez wyjścia. Po dłuższej chwili marszu nasi bohaterowie dotarli pod duży, kwadratowy namiot obok którego stał maszt, na którym wisiała spora, złota flaga. Z jednej strony ów namiot, przed którym paliło się wielkie, barwne ognisko, nie wyróżniał się z tłumu, a z drugiej strony biła od niego nieopisana siła, która wyróżniała go na tle innych.
- Co za dziwne miejsce ... - stwierdziła z fascynacją Diuna, a następnie dodała: - Z jednej strony namiot jak każdy inny a z drugiej strony bije od niego "coś" co go wyróżnia na tle pozostałych ... bardzo ciekawe i nie co codzienne zjawisko ...
- Dokładnie ... z jednej strony czuje delikatną bezradność i pokorę ... z drugiej strony ogromną nieopisaną siłę ... - dodała Kiazu z fascynacją.
- To co wchodzimy? - spytał ochoczo Hachi.
- Jasne... - odparła Kiazu z uśmiechem, a następnie energicznie otworzyła wejście do namiotu.


************

Mroczny, ciemny pałac, który jest idealną mieszanką stylu gotyckiego i chińskiego, otoczony gorącą, przyciągającą, intensywnie czerwono-pomarańczowo-żółtą lawą, która nadaje niepowtarzalny klimat temu pozornie zwykłemu miejscu. Ciemne szaro-czarne chmury skrywając całe niebo, a padający siarczysty deszcz, nie dociera do gorącej jałowej ziemi, otaczającej budynek. Jednak nieopodal pałacu umiejscowionego na czarnej, jeszcze nie do końca zastygłej, wulkanicznej skale roztacza się intensywnie zielony, gęsty las, w którym obecnie trwa iście tropikalna ulewa. Na jednym z pałacowych balkonów stoi delikatnie przygarbiony starszy, średniego wzrostu mężczyzna. Jego twarz zdobi wspaniała i zadbana, biała szpiczasta broda i cienkie, długie wąsy, które sięgają, aż do jego klatki piersiowej i idealnie pasuje do jego klasycznego, a zarazem dostojnego, intensywnie czerwonego kimona oraz czarnego, długiego płaszcza zarzuconego na plecy mężczyzny. Dodatkowo ma on poważne, bladoniebieskie oczy, które przepełnione są chłodem i doświadczeniem, i wydają się być bardzo stanowcze i surowe. Całości dopełnia jego wysokie, pomarszczone czoło i dostojny, biały kok. Po mimo całej klasy otaczającej starcza widać po nim zmęczenie.
- Panie, z całym szacunkiem ... - odezwał się nagle głos z wnętrza komnaty.
- Spokojnie Damu, kiedy Ankara i jego sojusznicy bawią się w najlepsze, moja siła i nienawiść z każdą chwilą rosną, chociaż póki co skryte są w najciemniejszym mroku... - wtrącił stanowczo i spokojnie Chifuin patrząc w niebo.
- Rozumiem Panie ... jednak prosiłbym abyś się nie przemęczał, gdyż nie odzyskałeś jeszcze pełni sił po odprawieniu wojennego rytuału ...
- Co Ty wygadujesz Damu, jestem w pełni sił!
- Panie ... - odparł przybysz podchodząc do władcy. W tym momencie Chifuin odwrócił się, a jego zmęczonym oczom ukazał się młody, poważny, dobrze zbudowany, mężczyzna, który ma około 35-40 lat. Ma on krótkie, zadbane ciemnofioletowe włosy i poważne żółte oczy. Ubrany jest w dopasowaną, purpurową marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i guzikach oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru dopełniają czarne, wysokie wojskowe byty, czerwony pas oraz złote grube paski wieńczące rękawy. Dodatkowo mężczyzna trzyma w ręku purpurową wojskową rogatywkę.
- Damu czyżbyś kwestionował moje słowa? - spytał chłodno Chifuin.
- Oczywiście, że nie Panie ... jednak z całym szacunkiem Panie, Twa potęga jest ogromna, jednak widziałam jak któregoś dnia rzuciłeś zaklęcie, po którym nic się nie stało. Zapewne to wina tego nowego świata, ale myślę że parę dni odpoczynku nie zaszkodzi Ci Panie, jedynie wzmocni Twą potęgę. - odpowiedział pokornie wojskowy.
- Niech będzie drogi Damu, od odpoczynku jeszcze nikt nie zginął.
- Panie, twa potęga jest ogromna a za kilka dni, jak wrócisz do pełni sił będziesz nie do pokonania... Niech nasi przeciwnicy myślą, że jesteś słaby, dzięki temu zaczną nas nie doceniać, a to będzie ich największą słabością.
- W sumie nie mam już nic do stracenia, moja zemsta i tak się dokona.
- Oczywiście Panie.
- Ambasador zużył ogrom mocy przy rytuale Gaikei - ra, i chociaż ma już swoje lata przez co wolniej się regeneruje to nadal jest potężnym władcą ... hmmm... obserwując Ambasadora podczas rzucania ostatniego zaklęcia, dałbym sobie głowę uciąć, że zadziałało ... ta moc ... ta siła ... ta uciekająca energia ... każda cząstka ciała Ambasadora krzyczała, że zaklęcie się powiodło ... eh ... dobrze, że nie powiedziałem tego w tedy bo dzisiaj chodziłbym bez głowy, bo najwidoczniej mój Pan odczuwa jeszcze utratę mocy po rytuale ... to nic ... któregoś dnia wróci do pełni sił, a wtedy Ankara może zacząć się bać.... bo mój Pan mimo swych lat, nadal jest potęgą ... a młodzi nie dorastają mu do pięt ... - zamyślił się Damu, odprowadzając Chifuina do jego łózka.


************

Prostokątne pomieszczenie o przyjemnie zielonych ścianach i suficie oraz z czarną podłogą, pośrodku którego stoi spory jasnobrązowy, drewniany stół, na którym leżą porozrzucane różne papiery oraz granatowa rogatywka. W tym niepozornym, wręcz surowym wnętrzu namiotu znajduje się neczański generał, ubrany w mundur i rozmawiający z Hachim, Kiazu, Diuną, Otachim, Riną i Kurai'em.
- Skoro już jesteście, czas Was przywitać w wojskowym stylu. - stwierdził nagle Rudy uśmiechając się delikatnie pod nosem.
- A pan generał to co ma na myśli? - spytała dociekliwie Diuna.
- Jakąś zabawę? - dodał Hachi.
- Zabawę? Jesteście w wojsku a nie na wakacjach... ale mogę obiecać, że wrażeń Wam nie zabraknie. - odpowiedział delikatnie złośliwym tonem generał.
- Intrygujesz mnie... - odparła Kiazu szczerząc kły.
- I dobrze, reszty się dowiecie na godzinę na apelu. - stwierdził dowodzący, a następnie dodał: - Zakładam, że go macie... lecz wolę się upewnić... Macie namiot?
- Tak mamy ... - odpowiedział Otachi.
- Świetnie to rozbijcie się gdzieś w obozie i za godzinę widzimy się na polanie za drzewami za moim namiotem. - odparł twardo generał.
- Luz ... jak sobie życzysz ... - odparła Kiazu przewracając oczami.
- Ostatnio strasznie tajemniczy jesteś ... - zauważyła Diuna.
- Widzicie w wojsku musicie być przygotowanym na wszystko, a dodatkowo musicie umieć ocenić sytuacje ... ba nawet musicie działać i podejmować decyzje... czasem mając do dyspozycji jedynie szczątkowe informacje... - odparł spokojnie Generał, a następnie dodał: - Od Waszej dociekliwości, umiejętności dedukcji i sprytu zależy to ile wiecie, ale pamiętajcie skupiając się jedynie na informacjach daleko nie zajedziecie. Natomiast zdobywając informacje i działając, możecie osiągnąć bardzo wiele ... Pole bitwy jest nieprzewidywalne, więc zawsze trzeba się spodziewać wszystkiego, nawet czegoś co nie miało prawa się wydarzyć. Rozumiecie?
- Hmm... wchodzi na to że pole bitwy na wojnie jest nie logiczne ... - stwierdził Hachi.
- Bardziej chodzi o to, że wojna jest zbiorowiskiem różnych istot ... gdzie każda reaguje inaczej na to samo zjawisko ... - odparła zamyślona Diuna.
- A co za tym idzie mimo rozkazów to każdy żołnierz, mimochodem wypełni dany rozkaz odrobinę inaczej i po swojemu - dodał Otachi.
- Dokładnie tak ... - stwierdził wyraźnie zadowolony Generał, a następnie dodał: - Dodatkowo mogę Wam powiedzieć, że w pewnych sytuacjach sami żołnierze podejmują decyzje o tym co dalej zrobić... gdyż np. rozkazy nie dojdą na czas albo nie będzie czasu aby zameldować dowódcy o tym co się dzieje ... Różne rzeczy się dzieją, a Wy musicie umieć działać w każdej sytuacji.
- Spoko, damy rade ... w końcu nie walczymy pierwszy raz ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Wiem ... i wiem również, że szybko się przekonacie, że walki jakie stoczycie podczas wojny będą się różnić od walk jakie do tej pory stoczyliście... i będą wymagać czasem zaskakujących rozwiązań... - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Ciekawe skąd Ty to wszystko wiesz? - spytała dociekliwie Diuna.
- Chociażby z doświadczenia, w końcu od "tak" nie zostaje się generałem. Nie wystarczy tylko siła, ale również wiele innych aspektów takich jak wiedza, doświadczenie, umiejętność dowodzenia i tak dalej... - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Dobra dzieciaki uciekajcie rozbić namiot i przygotujcie się do naszego kolejnego spotkania, a ja wracam do pracy ...


************

- Hej Amis, Generał wzywa wszystkich kapitanów do siebie.
- Coś się stało czy niedługo zaczynamy "otrzęsiny"?
- Otrzęsiny, ostatni ludzie już dotarli ...
- Świetnie, mam dzisiaj zły dzień więc bardzo chętnie pokaże im gdzie ich miejsce - odparł Amis z wrednym uśmiechem.
- Hehehe ... to już zaczynam współczuć Twojej grupie ...
- Moyoshi, tylko wiesz trzeba ich ładnie przycisnąć ... w końcu potem jeszcze coś na nich czeka...
- Wiem wiem ... pamiętam ... dobra Stary chodźmy ... bo zaraz stawimy się jako ostatni...


************

- Jak sądzicie co nas czeka? - spytała dociekliwie Diuna przeciągając się przed namiotem.
- Może jakieś fajne sparingi? - stwierdziła Kiazu.
- E tam ... pewnie dostaniemy swoich dowódców i zostaną przydzielone nam zadania... - dodał Hachi.
- A może będą jakieś testy sprawnościowe? - dopowiedział Otachi.
- Hmm... zobaczymy za chwilę ... to już prawie czas na nas ... - wtrąciła delikatnie Rina.
- Spoko, nie mogę się już doczekać. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Na Twoim miejscu nie cieszyłbym się tak ... wtrącił chłodno Kurai.
- Oj weź ... - marudziła Kiazu.
- Ziom spodziewasz się czegoś? - spytał Hachi
- Tak .... Myślę ze czekają na nas Otrzęsiny ....- odpowiedział chłodno Kurai.
- Ziom ... Co to są "otrzęsiny"? - spytał dociekliwie Otachi.
- To taka "rytualna inicjacja", która zamierzeniu ma na celu integrację nowego członka z grupą, a wtedy otrząsana osoba zwykle staje się pełnoprawnym członkiem danej grupy ... w naszym przypadku oznaczałaby stanie się pełnoprawnym wojskowym ... - odpowiedział chłodno Kurai
- Brzmi całkiem przyjemnie. - stwierdziła Kiazu.
- Owszem, jednak musicie wiedzieć że otrzęsiny często polegają na nękaniu, znęcaniu oraz upokarzaniu niższych hierarchią osób. - odpowiedział Kurai.
- Ta jasne ... proszę Cię w wojsku nie będą się bawić w coś takiego, w końcu Mamy być drużyną a nie obawiać się swoich przełożonych ... - stwierdziła Diuna.
- Jestem pewna ze wymyślili coś fajniejszego dla nas - dodała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - W końcu gnębienie swoich ludzi nie ma najmniejszego sensu...
- Właśnie ... Kiazu ma racje nie zrobią nam czegoś takiego. - dodał Hachi.


************

Spora zielono-złocista polana z delikatnym wzniesieniem tuż przy linii drzew. Wśród zielono-żółtych, błyszczących traw stoi spora ilość neczańskich żołnierzy, w tym nasi bohaterowie. Natomiast na ziemnym wzniesieniu stoi generał wraz z kilkunastoma kapitanami.
- Czołem koty! - stwierdził donośnym głosem generał, a następnie dodał: - Większość Was doskonale wie co się teraz wydarzy, zwłaszcza, że koledzy trochę starsi stażem, na pewno już Wam powiedzieli co się święci.
- Tak Panie Generale! - rozległ się donośny odzew żołnierzy.
- Świetnie, zatem przejdźmy do konkretów, na wstępnie informuję, że od niedawna mamy trzy stopnie oficerskie, najniżsi stopniem oficerowie to porucznicy, obecnie jest ich 18 ... wyżej są dwaj kapitanowie a następnie ja, czyli generał.... Skoro to już wiecie to za chwile zostaniecie podzieleni na dwadzieścia, sześcioosobowych grup, które dostaną po się pod rozkazy jednego z poruczników lub kapitanów. - stwierdził spokojnie Rudy a następnie twardo dodał: - Kapitanowie i porucznicy natomiast zadbają o to abyście się nie nudzili. Zwłaszcza, że niektórzy oficerowie są dzisiaj ewidentnie nie w sosie, a wy macie spełniać ich rozkazy.
- Za chwilę, porucznicy, przejdą się miedzy Wami i losowo wybiorą sobie po sześć osób, które dzisiaj będą skazani na nich. Ja i Drugi kapitan przejdziemy się na końcu. Pamiętajcie nasze decyzje są niepodważalne i nie podlegają dyskusji. - stwierdził donośnie Amis.
- TAK JEST! - odkrzyknęli wojskowi.
- Skoro wszystko jasne, to ja zostawiam Was pod opieką swoich zaufanych ludzi. ... Powodzenia Koty! - stwierdził donośnie generał z lekko wrednym uśmiechem.
- Dziękujemy Panie Generale! - odparli zgodnie żołnierze.


************

Nasi bohaterowie, zostali rozdzieleni i trafili do zupełnie różnych, oddalonych od siebie grup, w których mniej lub bardziej się odgadują. Lekko poddenerwowany Hachi nosi ciężkie i wielkie wiadra wody, które jego przełożony szczetne wylewa i krzyczy na niego, że nic nie potrafi zrobić. Ziemny neczanin zaciska zęby i wykonuje swoje zadanie, chociaż zaczyna mieć już dosyć. Otachi, ma w jednym uchu słuchawkę i poleruje buty swojego oficera, który wybrzydza i wiecznie jest niezadowolony. Wietrzny neczanin podobnie jak swój brat również zaczyna mieć już serdecznie dosyć tego co się dzieje. Tym czasem Diuna stara się lenić gdzieś na boku, jednak jej przełożony skutecznie ją odnajduje i twardo się z nią awanturuje starając się zniszczyć ją psychicznie. Wystraszona Rina grzecznie wykonuje wszystkie polecenia swojego przełożonego, chociaż wydaje się być zagubiona i bardzo zestresowana. Płomienna Kiazu dzielnie trzyma swoja ognista osobowość na wodzy, jednak z każdą chwilą staje się coraz trudniejsze, gdyż jej przełożony za jej niesubordynacje dotkliwie karze kogoś innego, a to sprawia, że Kiazu warcząc i psiocząc pod nosem mniej lub bardziej pokornie wykonuje polecenia. Natomiast Kurai nie wykonuje swoich zadań, tylko trzyma się gdzieś w pobliżu swojej ukochanej i z ukrycia pilnuje aby się nic nie stało. Przez to nie wchodzi w drogę swojemu pułkownikowi, który z powodu nieobecności swojego podopiecznego nie ma możliwości gnębienia go.


************

Generał Rudy zasiada przy stole w swoim zielono-czarnym namiocie i przegląda jakieś dokumenty. W ten do namiotu wszedł Amis, a głównodowodzący powiedział:
- Tego nie znoszę w namiotach ... domra mniejsza o to ... jak przedstawia się sytuacja?
- Całkiem nieźle, chociaż niektóre sprawy się komplikują ...
- Rozumiem, chyba nadszedł czas na druga część planu.
- Jesteś pewien? To już nie wygląda za kolorowo.
- Tak jestem pewien, muszę koniecznie coś sprawdzić...
- Dobra Ty tu rządzisz ...

************

Stu dwudziestu żołnierzy zdążyło już przywyknąć do swoich opiekunów, a otrzęsiny w ich wykonaniu nie robią już na nikim wrażenia. Tym samym nadszedł czas na ponowne wymieszanie grup i przydzielenie ich innym przełożonym. Obecne przemieszanie przebiegło bardziej pomyślnie, gdyż nasi bohaterowie trafili do jednej grupy pod opiekę bardzo wysokiego wojskowego o krótko ostrzyżonych włosach o kolorze kawy z mlekiem i pociągających i błyszczących niebieskich oczach. Jego smukła, przystojna, blada twarz, wydaje się być wyjątkowo wredna i zawistna. Ubrany jest on w mundur bardzo podobny do generalskiego czy kapitańskiego, ale nie posiada on żadnych zdobień i dodatków. Poprzednia grupa, którą dowodził ów porucznik, zdążyła już rozpowiedzieć po obozie, że jest on wyjątkowo wrednym i zawistnym typem. Jednak nasi bohaterowie wydają się tym nie przejmować. Każde z nich spokojnie wykonuje polecenia, a obelgi i wymogi porucznika spływają po nich jak po kaczce. Co prawda nadal pozostali sobą, jednak pracują znacznie sprawniej i wydajniej niż jeszcze jakiś czas temu.


************

Minął jakiś czas i nastał już wczesny, delikatnie chłodny wieczór. Na rozległej polanie ponownie zostali zgromadzeni żołnierze. Są zmęczeni i zmieszani, ale dzielnie przetrwali ten długi i wymagający dzień.
- Czołem Żołnierze! - stwierdził donośnym głosem generał.
- Czołem Panie Generale - padła zbiorowa i zgodna odpowiedź.
- Oficjalne otrzęsiny się powiodły i od tej pory każde z Was stało się pełnoprawnym członkiem naszej wojskowej rodziny. - kontynuował Rudy, a po chwili oddał: - Jednak jeśli myślicie, że to koniec to się grubo mylicie...
W tym momencie wśród żołnierzy rozległo się marudzenie i stękanie.
- CISZA! - stwierdził donośnie Moyoshi.
- Dziękuję Kapitanie. - odparł spokojnie generał, a następnie dodał: - Wedle naszej wojskowej tradycji czekają na Was jeszcze te właściwe "otrzęsiny". Nie wiem czy wiecie ale "otrzęsiny" to również impreza iteracyjna, która zaczyna się teraz.
W ten w koło polany zapaliły się światła, które oświetliły kilka syto zastawionych szwedzkich stołów jak i cały trawiasty teren, a z głośników zaczęła lecieć skoczna muzyka.
- Żołnierze, bawcie się dobrze! - stwierdził generał do mikrofonu, a muzyka sama automatycznie się na ten czas ściszyła.
- TAK JEST PANIE GENERALE! - odparli głośno i radośnie żołnierze.


************

- Skoro to są te właściwe "otrzęsiny" to po co było to sponiewieranie w ciągu dnia? - spytała dociekliwie Diuna popijając napój przez słomkę.
- Dziwny dzień, ta impreza ma nam wynagrodzić sponiewieranie czy co? - dodała zaintrygowana Kiazu.
- Myślę, że to "gnębienie" było celowym i przemyślanym działaniem, które miało na celu sprawdzić jak poszczególne jednostki odnoszą się do przełożonych i rozkazów oraz jak radzą sobie ze stresem. - odparł spokojnie Kurai.
- Skąd ten wniosek Ziom? - spytał Hachi zajadając się smakołykami.
- Porucznicy niby nas gnębili, ale mimo wszystko nie przeginali i trzymali jakiś poziom, oraz nie przekraczali pewnych granic ... a w momencie jak kogoś rozgryźli to dawali mu spokój... jestem pewien, że gdyby te pierwsze otrzęsiny nie byłyby zabawą to by znacznie ostrzej by nas traktowali ... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Hmm... jak o tym mówisz to rzeczywiście tak było... - stwierdziła Diuna rozmyślając.
- W sumie też muszę się z tym zgodzić ... chociaż to było trochę wredne ... - dodała Kiazu.
- Czyli wychodzi na to że pod pretekstem "otrzęsin" chcieli sprawdzić nasze reakcje na różne czynniki ... hmmm... Kurcze to nawet sprytne... - stwierdził z podziwem Otachi.
- I ekspresowe - dodał Hachi.
- Dobra my tu gagu gadu a impreza się toczy ... czas się zabawić! - stwierdziła radośnie Kiazu ruszając do tańca.
- Dobry pomysł czas wynagrodzić sobie dzień! - dodał entuzjastycznie Hachi.


************

- A jednak Twój szalony plan przyniósł świetne rezultaty - stwierdził z podziwem Amis.
- Moje plany zawsze są nie zawodne ... - odparł spokojnie Rudy.
- Co teraz? - spytał Moyoshi.
- Teraz niech oni się nadal bawią, a my zajmiemy się pracą. - odpowiedział generał.
- No tak ... na nas czeka jeszcze robota .. - skwitował rozczarowany Amis.
- Szybko skończymy i skoczycie się jeszcze zabawić... - odparł Rudy mrugając okiem.
- Ja znam te Twoje szybko, ale niech będzie i tak ... - stwierdził Amis.
- Lepsze coś nic nic ... zważając na to że to by była już nasza ósma impreza tego typu w ostatnim czasie ... - dodał Moyoshi, a następnie dodał: - Odział Aa7 dochodzi już do docelowego miejsca, a zwiadowcy mają się odezwać rano...
- Świetnie, a co z pozostałymi oddziałami? - spytał generał.
- Również dochodzą w wyznaczone miejsca ... aha odział AlfaB7 natrafił na jednostki króla Ashga i proszą o pozwolenie na transfer map. - odpowiedział Amis.
- Udzielić zgody, na tym etapie trasery mam są bardzo istotne. - stwierdził poważnie Rudy.
- Rozumiem, zaraz przekaże im te rozkazy. - stwierdził Amis.
- Właśnie, dwóch pułkowników powinno za chwilę dostarczyć do nas zaległe raporty. - wtrącił Moyoshi.
- Dobrze ... - odparł generał.