piątek, 26 czerwca 2015

Epizod 168


"Podziemne atrakcje...."


- Wow to było niesamowite... - stwierdził entuzjastycznie Skauti siedzący po kolana w wodzie.
- dzię ... dziękuję ... - odparła delikatnie drżącym głosem, skulona Rina, jednocześnie uśmiechając się.
- Proszę to Twoje ... - stwierdził Skautki wręczając neczance jej koszulę, a następnie z troską w głosie dodał: - Dobrze się czujesz?
- Tak ... póki co tak ... - odparła z speszona Rina, ubierając koszulę od swojego munduru.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Kurai, do którego wodna neczanka pośpiesznie się przytuliła. Tym czasem elektryczny neczanin chłodnym wzrokiem zlustrował całe pomieszczenie.
- Ku.... Kurai to ...to nie tak jak myślisz ... - wydukał przerażony Skauti.
Kurai jednak nic mu nie odpowiedział, delikatnie a zarazem stanowczo odsunął od siebie ukochaną, następnie twardym krokiem udał się w kierunku zamrożonego wejścia na zaplecze. Następnie jednym szybkim, elektrycznym i bardzo precyzyjnym atakiem, bez trudu rozbił lodową barierę, na drobne, krystaliczne, iskrzące się w świetle, różnokształtne kawałki. Po chwili Kurai wszedł do środka, podszedł do skulnego w koncie Uamuzi, a następnie dość stanowczo wyrzucił wystraszonego kapitana prosto do pokoju zabiegowego.
- Co masz mi do powiedzenia? - spytał twardo i stanowczo Kurai.
- JA!? Nic... pytaj się tych dwoje co nie chcieli mnie chronić! - odparł siedzący na ziemi i oparty o jedną z szafek kapitan.
W tym momencie elektryczny neczanin, kopnął kilka lodowych odłamków, które precyzyjnie i z dużą siłą uderzyły w nieopodal twarzy bromiańskiego kapitana i jednocześnie roztrzaskały szafkę, o którą opierał się kapitan. Przestraszony kapitan skulił się na ziemi i modlił się aby żaden odłamek mebla nie trafił w niego.
- Poszedłem na górę, bo stamtąd dobiegało wołanie o pomoc... tam były tylko dziwne pomniki i Pisaca ... uciekłem .... chyba tylko część z nich za mną przyszła ... - wymamrotał drżącym głosem Uamuzi.
W ten do pomieszczenia wbiegli Hachi, Otachi, Diuna oraz Kiazu, która od razu powiedziała:
- Oba skrzydła oczyszczone!
- Ej wiecie, że z kierunku dachu słychać jakieś kroki? - wtrącił Skauti.
- Ziom co robimy? - dodał Hachi.
- Wynosimy się stąd. - odparł chłodno Kurai, na następnie dodał: - Kierujemy się do ewakuacyjnego, we wschodnim skrzydle.
Na te słowa wszyscy pośpiesznie się zabrali i czym prędzej wybiegli z gabinetu zabiegowego i udali się za swoim liderem.
-Zaraz, przecież tam nie ma wyjścia ... na planie było zaznaczone, że wyjście ewakuacyjne jest w zachodnim skrzydle .... - stwierdziła nagle Diuna.
- Właśnie dla tego udamy się na wschodnie skrzydło ... - odparł stanowczo Kurai.


************
Neczański generał zasiada niedaleko radiostacji umieszczonej w swoim namiocie. Tak właściwie to siedzi koło niej, przy dostawionym stole, z nogami ułożonymi na nim. Jednocześnie Rudy bardzo uważnie przegląda jakieś papiery, je kanapki oraz sporadycznie popija kawę. Tym czasem przy samej radiostacji zasiada Amis, który uważnie nasłuchuje ciszy w swoich słuchawkach, próbując poprawić zasięg radiostacji. W ten do namiotu wszedł kapitan Moyoshi.
- Co tam dla mnie masz Moyoshi? - spytał generał nie unosząc wzroku znad papierów.
- Na pewno mnóstwo raportów ... - dodał Amis.
- Moyoshi jak masz dla mnie kolejne raporty to już możesz wychodzić i więcej nie pokazuj mi się na oczy ... - dopowiedział Rudy.
W ten Moyoshi bez słowa odwrócił się na pięcie i zaczął kierować się do wyjścia.
- Dobra dawaj je ... im szybciej się nimi zajmę tym lepiej...- stwierdził Rudy siadając normalnie przy stole.
- Wiedziałem, że i tak je weźmiesz. - odparł Moyoshi wręczając generałowi kolejny stos papierów, a następnie dodał: - Złapaliśmy łączność?
- Niestety ... czas płynie a my nawet nie wiemy czy żyją ... - odparł Amis.
- Taaa.... Super ... może żyją ... - odparł Moyoshi.
- Głupoty ... Głupoty ... jeszcze większe głupoty .... - stwierdził znudzony generał a następnie dodał: - Muszą żyć bo jak nie żyją to znajdę ich wskrzeszę i zabiję ich gołymi rękoma ...
- Nie wiem jak oni, ale ja wolałbym żyć niż mieć konfrontacje z Tobą ... - odparł Amis.
- Co nowego w raportach? - spytał z zaciekawieniem Moyoshi.
- Eh ... raport o wybudowaniu kolejnego stałego obozu .... raport o zapchanych latrynach w jednym z tymczasowych obozów ... hmm... raport o naprawie kuchni polowej ... i tak dalej ... - odparł mocno znudzony generał.
- Dostajesz raporty o wszystkim? Przecież do tej pory dostawałeś jedynie o rzeczach ważnych ...- odparł Moyoshi.
- Odgórny rozkaz, aby każde działanie oddziału było poparte raportem ... tak naprawdę to wszystko ma być poparte raportem ... potem ja mam to selekcjonować i co ważniejsze sprawy przesyłać Królowej ... - odparł zniechęcony Rudy.
- Katorga z tymi raportami ... - stwierdził Amis.
- Owszem, ale to ma jeden plus ... to ja decyduje co dociera do Królowej Sanshy, a co dociera do samego Ambasadora Ankary... - odparł Rudy popijając kawę, a następnie dodał: - Jednak to nie zmienia faktu, że zamiast zajmować się papierami wiałbym działać ...
- Nie wątpię ... - odparł Amis.

************
Neczańsko-bromiański oddział przebywający w opuszczonym szpitalu, biegnie przez obskurne i zaniedbane korytarze, rodem z najgorszego horroru. Narzekający kapitan trzyma się lekko z tyłu, nieopodal niego biegnie Diuna oraz Hachi, reszta oddziału jest nieznacznie z przodu. Nagle za naszymi bohaterami zaczęła biec oszalała i wygłodniała chmara Pisaca, które mimo wszystko pozostają w znacznej odległości od oddziału.
- Za szybko nas znaleźli ... - stwierdził chłodno Kurai.
- Dowodzisz jak ciota ... to nas znaleźli ... - odparł arogancko Kapitan.
W tym momencie elektryczny neczanin zatrzymał się. Niestety Uamuzi nie zauważył tego i wpadł na Kurai'a, który odwrócił się do bromiańczyka i zmierzył go lodowym spojrzeniem.
- Dobra już nic nie mówię tylko nie daj mnie pożreć ... - skamlał kapitan, zasłaniając się rekami.
W ten neczanie spostrzegli niewielkie zadrapanie, z zaschłą krwią, na wewnętrznej części, lewej dłoni bromiańczyka.
- I wszystko jasne ... - stwierdziła Diuna.
- Ziom, nie łaska było powiedzieć, że masz zadrapanie? - dodał Otachi.
- Myślałem, że ten panikarz jak tylko się zadrapie to będzie robił cyrk, że umiera ... - dopowiedział Hachi.
- Ja mam zadrapanie? Co wy za głupoty gadacie! - odparł kapitan, a następnie z przerażaniem obejrzał swoje dłonie i nawet po dłuższej chwili niczego nie zauważył: - Kłamiecie tu nic nie ma ...
- Mniejsza o to ... - stwierdził Hachi przewracając oczami.
- Podnoś się i idziemy dalej. - wtrącił chłodno Kurai.
Wkrótce cały odział pośpiesznie ruszył dalej, jednak wygłodniałe wampiry nie miały zamiaru dopuścić, zwłaszcza, że gnały prowadzone wspaniałym zapachem krwi, który tylko pobudził ich rozszalałe zmysły. Nagle korytarz, którym biegł oddział skończył. Ślepa uliczka bez drzwi, zakończona jedynie oknem.
- I co teraz? - spytał Otachi.
- No pięknie wystawiłeś nas! - dodał Uamuzi.
- Skaczemy przez okno... - stwierdził chłodno Kurai, ignorując kapitana.
- Oszalałeś? Połamiemy się! - protestował kapitan.
- Otachi, Diuna wraz z Skautim skaczecie pierwsi. - odparł Kurai.
- Jasna sprawa Ziom- stwierdził entuzjastycznie Otachi a następnie z radosnym okrzykiem wyskoczył przez okno.
Tuż za nim wyskoczyła Diuna i mocno wystraszony Skauti, który z przerażenia zamknął nawet oczy. W tym momencie rozległo się przeraźliwe, mrożące krew w żyłach wycie, zwiastujące nadejście wampirów. Nie trzeba było długo czekać jak spanikowany kapitan sam wyskoczył z okna. Tuż za nim wyskoczył Hachi wraz z Riną. Niepokojące dźwięki z każdą sekundą stawały się coraz głośniejsze i bardziej przerażające. Po paru chwilach z okna wyskoczyła Kiazu, a tuż za nią Kurai. Automatycznie Otachi otoczył swoich sojuszników powietrza poduszką, która sprawiła, że skaczący powili opadali na ziemie. Natomiast Kiazu odwróciła się w kierunku szpitala i z wrednym uśmiechem wystrzeliła ogromną, czerwono-żółto-pomarańczową kulę ognia, która bez trudu wysadziła w powietrze znaczną część wschodniego skrzydła opuszczonego szpitala. Efektowna eksplozja na dłuższa chwilę rozświetliła całe podziemne sklepienie.
- To było zbędne. - stwierdził chłodno Kurai, lądując na ziemi.
- Oj tam ... przesadzasz. - odparła Kiazu z promiennym uśmiechem.
- Wybuch w pięknym stylu. - dodał Hachi szczerząc kły.
- Tak jasne wszystko pięknie, z jednej strony rozwalony płonący szpital, a z drugiej kamienna ściana no lepiej już być nie może! - narzekał kapitan.
- Panie Kapitanie, jeszcze mamy szanse - odparł niepewnie Skauti.
- CO TY BREDZISZ!? ZARAZ WSZYSCY ZGINIEMY! - wrzasnął oburzony Uamuzi.
- Hachi, wytwórz nam tunel w tej skale. - wtrącił chłodno Kurai.
- Robi się. - odparł entuzjastycznie Hachi, energicznie przystępując do działania.
- Jesteście chorzy ... - marudził Kapitan.
- Diuna, oświetlisz nam drogę... Otachi zadbasz o świeże powietrze. - kontynuował Kurai, nie przejmując się kapitanem.
- Czyli klasyczny tunel z zasypanym wejściem ... spoko ... - odparła Diuna.
- Luz Ziom, to da się zrobić. - dopowiedział Otachi, delikatnie przeciągając się.
- Zabijesz nas wszystkich ... - skwitował niezadowolony Uamuzi.

************
Minęło trochę czasu, kiedy oddział ratunkowy wszedł w ukryty, podziemny tunel, który w całości powstał dzięki ziemnej mocy Hachiego. Brązowo-szary, kamienny, okrągły korytarz z dużą dawką świeżego, delikatnie chłodnego powietrza i oświetlony przez masę świetlików jest urokliwy a zarazem tajemniczy. Zapewne gdyby nie został stworzony przez neczan, to mógłby być doskonałą pułapką bez wyjścia. Na czele stawki podążał Hachi oraz Kiazu, tuż za nimi idą Otachi i Kurai, natomiast dalej jest Diuna wraz z kapitanem. Natomiast na samiutkim końcu, dość mocno z tyłu jest Rina, która bardzo powoli zmierza, za resztą oddziału, oraz Skauti, który idzie nieco przed neczanką.
- Rina w porządku? - zainteresował się bromiański zwiadowca.
- Tak ... chyba tak ... - odparła blada neczanka.
- Trzymaj ... - stwierdził Skauti wręczając koleżce butelkę wody.
Wodna neczanka z ogromną chęcią, przyjęła ją i praktycznie od razu wypiła prawie całą zawartość plastikowej butelki.
- Co się dzieje? - wtrącił nagle chłodno Kurai.
- Yyyyyyy..... ten no.... ja już chyba pójdę ... - odparł przestraszony i zdezorientowany Skauti, odbiegając i doganiając resztę oddziału, który był już kawałek dalej, lecz nadal pozostawał w zasięgu wzroku.
- Jesteś cała rozpalona. - stwierdził Kurai dotykając czoła neczanki, która po chwili spuściła głowę i bez słowa odsłoniła ramie z zaczerwienionym ugryzieniem.
W tym samym czasie oburzony i zbulwersowany kapitan chodził w koło i niecierpliwie czekał wraz z resztą udziału.
- Przestań tak chodzić, bo zaraz wydepczesz drugi tunel. - stwierdziła lekko poirytowana Kiazu.
- Ty się lepiej czepiaj tej co opóźnia nasz marsz! Ta skończona idiotka powinna już dawno zostać zjedzona! - odparł złośliwie kapitan.
- Ej! Nie pozwalaj sobie! - stwierdził Otachi.
- Bo co mi zrobisz? - spytał pewnie i wyniośle Uamuzi.
- Nie chcesz wiedzieć... - odpowiedział Hachi.
- Bajki opowiadasz, ja jestem nietykalny! - odparł kapitan.
- Tak tak ... jasne ... - skwitowała Diuna, przewracając oczami.
- Rozbijcie obóz ... - stwierdził twardo i głośno Kurai.
- Robi się Ziom. - odparł Hachi.
- Spoko. - odparła zgodnie reszta neczan i Skauti.
- Phi... - stwierdził Kapitan zasiadając na lodowym tronie.
- Uamuzi, jak im nie pomożesz to nie dostaniesz kolacji. - wtrącił Kurai.
- Dobra ... dobra ... - odparł kapitan bardzo niechętnie podnosząc się
W ten Hachi tupnął mocniej w ziemie i w mgnieniu oka powstała wspaniała, duża i okrągła komnata, która idealnie nadawała się na rozbicie podziemnego koczowiska. Tym czasem reszta, w mniej lub bardziej chętnie zajęła się rozbijaniem tymczasowego obozu oraz rozmową.
- Ciekawe czy się tutaj dostaną? - spytał zaciekawiony Skauti.
- Raczej nie ma szans ... - odparła Diuna.
- A jeśli nawet to możesz być pewien, że będę o tym wiedział pierwszy. - dodał z uśmiechem Hachi.

************

Rozszalałe i wygłodniałe wampiry, podążające za zapachem krwi szybko dotarły granic podziemnego miasta. Kuszący i aromatyczny zapach krwi dobiegający zza kamiennej ściany, sprawił, że Pisaca zaczęły długimi pazurami drapać w ziemna ścianę. Jednak mimo swojej determinacji i zaparcia nie mogły tym sposobem przebić się przez ziemie i kamienie, ale mimo wszystko oszalałe wampiry zacięcie próbowały dalej. Tym czasem ich przerażające i przenikliwe piszczenie szybko rozległy się po całym mieście, ściągając tym samym coraz więcej Pisaca.

************

- I ... i to tak było ... - stwierdziła rozpalona i delikatnie drżącym głosem Rina, stojąca w półmroku jaskrawych świetlików Diuny.
- Rozumiem. - odparł chłodno Kurai, wręczając ukochanej kolejna butelkę wody.
Rina, która jest jednocześnie blada i rozpalona, a jej spierzchnięte i wysuszone usta łapczywie pragną wilgoci, z chęcią przyjęła wodę i od razu trochę jej wypiła.
- Pilnuj abyś się nie odwodniła i informuj mnie o swoim samopoczuciu.... - stwierdził twardo Kurai.
- Dobrze ... - odparła Rina, a następnie skruszonym i potulnym głosem dodała: - Przepraszam, że nie powiedziałam wcześniej...
Kurai jednak nic już nie odpowiedział i z rękami w kieszeni odszedł od smutnej i rozpalonej ukochanej.
- Kurai! ... - odezwała się nagle Rina, której serce wydawało się być przepełnione poczuciem winy, przerażeniem i bezsilnością. Dodatkowo dziewczyna zdecydowanie, nie czuła się najlepiej.
- Kurai proszę ... nie gniewaj się ani ... - z trudem kontynuowała neczanka, z przerwą na picie.
W ten elektryczny neczanin odwrócił się bez słowa, podszedł do wodnej neczanki i nie wyjmując rąk z kieszeni stosunkowo pocałował ukochaną w rozpalone, zatroskane i spragnione usta. Następnie jak gdyby nigdy nic Kurai odwrócił się, odszedł i zaczął pomagać przy rozstawianiu obozu. Jednak to wystarczyło aby neczanka uspokoiła się, a nawet się uśmiechnęła.
- Otachi, pozwól na chwile. - stwierdził chłodno Kurai.
- Co tam Ziom? - odparł Otachi, podchodząc.
- Co rozpieszczonej damulce nie chce się pracować? - wtrącił kapitan, który niczego nie zauważył.
- Rozpieszczony to jesteś Ty! - stwierdziła Kiazu.
- Nie twój interes. - odparł twardo Kurai, odpowiadając na pytanie Uamuzi, a następnie powiedział coś Otachiemu na ucho.
- Luz Ziom. - odparł Otachi.
- Co Wy tam knujecie? - dociekał Uamuzi.
- Już było powiedziane, że to nie twój interes... - wtrąciła Kiazu.
- Rany nie sądziłam, że to powiem ale przez tego kretyna tęsknie za Sachinerem ... - wymamrotała pod nosem Diuna, przewracając oczami.
- Prawda? Aż się sobie dziwie ale muszę przyznać Ci racje. - odparł Hachi.
-Sachiner w porównaniu do niego jest "super" kolegą ... - dodała Kiazu przewracając oczami.

************

- Co te parszywe dzieciaki knują? Muszę się tego dowiedzieć i wykorzystać to przeciwko nim... i to najlepiej zanim odzyskamy łączność... o ile ją w ogóle odzyskamy ... dla mnie byłoby lepiej jakbyśmy jej już nie odzyskali ... wtedy miałbym swobodę działania ... - zamyślił się kapitan szykując sobie lodowe posłanie oraz tron, a następnie zasiadając na błyszczącym siedzisku powiedział: - Ty leniwy i durny zwiadowco, książka!
- Tak, panie kapitanie ... - odparł pokornie zwiadowca, szukając książki w swoim plecaku.
- Daj spokój Skauti, niech sam sobie sięga. - wtrąciła Kiazu.
- Ziom nie dawaj mu tej książki. - dodał Hachi.
- Do diaska o co Wam chodzi ?! Pomogłem przy obozie mam prawo do przeczytania książki! - denerwował się Kapitan.
- Nie ładnie się odzywasz. - odparła Diuna.
- Co? Przecież mówię normalnie! - bronił się kapitan.
- On ma imię - dodał Hachi.
- Jak ja was nienawidzę. - wymamrotał kapitan a następnie z trudem powiedział: - Skauti, książka już!
- A ...a...a ... mówi się coś jeszcze. - dodała Kiazu powstrzymując wystraszonego bromiańskiego zwiadowce.
- Niech cię ognie piekielne pochłoną, ty wredna szmato... - wymamrotał delikatnie nie wyraźnie pod nosem Uamuzi.
- Co powiedziałeś? - spytał twardo i chłodno Kurai.
- Nic nic ... odparł wymijająco kapitan, a następnie przez zęby powiedział: - Skauti, poproszę książkę.
W tym momencie neczanie uśmiechnęli się, a Kiazu pozwoliła Skautiemu dojść do zdenerwowanego Uamuzi, siedzącemu na lodowym tronie, i wręczyć mu książkę.
- Kulturka Kochany ...Kulturka przede wszystkim - stwierdziła ognista neczanka, szczerząc złośliwie kły.
- Nie pozwalaj sobie! - odwarknął nie zadowolony kapitan.
- Kiazu, starczy. - wtrącił chłodno Kurai.
- Dobra, dobra ...- odparła od niechcenia Kiazu dając spokój kapitanowi.


************
Minęło kilka spokojnych godzin, podczas których cały odział najadł się, oraz pierwszy raz od jakiegoś czasu może sobie pozwolić na spokojną drzemkę. Hachi dzięki swojej mojej ziemnej mocy, tak zamknął tunel, że jeżeli ktoś by się przebił. przez twardą skałę, to on pierwszy by o tym wiedział. Przez ten mały myk można plus minus odetchnąć. Co za tym idzie wszyscy mogli spokojne spać i tak było. No może nie do końca gdyż Rinę męczyła wysoka gorączka, która z każdą sekundą coraz bardziej rosła. Dziewczyna majaczyła i wierciła się mają iście niespokojny sen. Tak na prawdę to wysoka gorączka nie dawała jej spać. Co gorsza wodna neczanka nie była wstanie nawet delikatnie się podnieść z ziemi, oraz niestety chłodny wiatr Otachiego przestał już wystarczać. Stękanie rozpalonej dziewczyny przebudziło Kurai'a, który wstał podał ukochanej wodę oraz pomógł się jej napić, wody, która w zaistniałej sytuacji jest niczym wspaniałe ukojenie.
- Dziękuję ... - wyszeptała zmęczonym głosem dziewczyna, oparta o ścianę.
Elektryczny neczanin nic jej nie odpowiedział, jednak szybko i uważnie rozejrzał się po wydrążonej komnacie i spostrzegł, że kapitan, śpiący na swoim lodowym łóżku, nie zniszczył swojego oziębłego i mroźnego tronu. Nie wiele myśląc Kurai wziął swoją ukochaną na ręce i zaniósł na zamrożone siedzisko.
- Kurai ... Uamuzi się wścieknie ... - stwierdziła z trudem wodna neczanka.
- Ciiii.... biorę to na siebie ... - odparł Kurai, kładąc Rinę, na tronie i przykrywając ją śpiworem.
W ten dziewczynę przeszyło niesamowite zimno, które zdawało się być niczym w porównaniu do rosnącej gorączki. Lodowy tron nieznacznie roztopił się pod wpływem ciepła wydzielanego przez neczankę. Jednak mimo wszystko, w pewnym momencie iskrzące, wręcz krystaliczne siedzisko przestało się roztapiać, a schłodzona Rina w końcu poczuła ulgę i spokojnie zasnęła.
- Też nie możesz spać? - spytał nagle nie śmiało, zaniepokojony Skauti, nerwowo przypalający papierosa.
- Nie pal tutaj... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Skoro już musisz palić, to rób to z dala od śpiących...
- Słucham? a tak jasne ... - odparł lekko nie obecny Skauti,a następnie odchodząc, niepewnie spytał: - Pójdziesz ze mną?
Elektryczny reczanin nic mu nie odpowiedział, tylko udał się za nim do głównego tunelu, gdzie bromiański zwiadowca rozkoszował się swoim papierosem. Wkrótce Kurai z rękami w kieszeniach, bez emocjonalnie oparł się o kamienną ścianę.
- Dzie ... dzięki ... - stwierdził Skauti zaciągając się, a po chwili ciszy spytał: - Ja...Jak ona się czuje?
- Nie najlepiej, gorączka szybko postępuje. - odparł chłodno i spokojnie Kurai.
- To ... to nie dobrze .... - odparł nerwowo Skauti, a następnie po dłuższej, niezręcznej i przenikliwej chwili ciszy pokornie dodał: - Ja wiem, że jesteś na mnie zły ... i masz do tego pełne prawo ... nawaliłem ...
- Nic takiego nie powiedziałem.... heh ... jakbyś jeszcze nie zauważył to aby mnie zdenerwować to trzeba się postarać ...a z tego co wiem, to byłeś w równie beznadziejnej sytuacji...
- No może ... ale mam wrażenie, że gniewasz się .. złościsz się czy coś ...?
- Nic z tych rzeczy, wyszło tak a nie inaczej... trudno się mówi ... - odparł bez emocjonalnie i lodowato Kurai.
- Za przeproszeniem jesteś dziwny ... przepraszam ... - stwierdził bromiański zwiadowca z trudem przełykając ślinę, a następnie dodał: ale ... z jednej strony jesteś oziębły, bez emocjonalny i aspołeczny, zawsze mówisz co myślisz ... o ile w ogóle coś mówisz ... jesteś twardy, stanowczy i opanowany ...
W tym momencie po raz kolejny zapanowała kolejna niezręczna cisza, którą ponownie przerwał Skauti mówiąc:
- A z drugiej strony ... Twój odział bardzo Cię lubi ... szanuje i nade wszystko ufa ...
- Jedne moje cechy nie wykluczają drugich ... - odparł lodowato Kurai.
- Czasem, aż się boje jak tak mówisz ...
- Jeszcze nie masz powodu aby się mnie bać ... - odparł chłodno Kurai odchodząc.
- Ej... czekaj... nie zostawiaj mnie tu... - stwierdził przerażony Skauti gasząc peta i biegnąc na neczaninem.

 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Epizod 167


"Pożar, lód i powódź ... "


Spowite mroczną ciemnością pomieszczenie, od którego biło przenikliwym zimnem i nieznośnym zapachem starości, wkrótce zostało oświetlone przez jaskrawe, biało-żółte świetliki Diuny. W ten oczom całego oddziału ukazało się niewielkie, nagryzione śladem czasu zaplecze. Po prawo od wejścia znajduje się jedna lodówka bez drzwi, z której wydobywał się mroźny chłód a środku niej widnieje znaczna warstwa warstwa lodu. Natomiast na prost niej znajduje się kamienny blat, a nad nim wisi poszarzała, delikatnie zardzewiała szafka, która jako jedyna jest zamknięta na kłódkę. Po chwili Otachi, odruchowo chciał zapalić światło w pomieszczeniu, pstryknął parę razy włącznikiem i powiedział:
- Kurcze, nie działa ...
- Idiota nawet światła nie umie zapalić ... - stwierdził pogardliwie kapitan.
- To sam spróbuj ... - odparł Otachi.
- Pewnie wysługuj się mną! Ty Matole skoro lodówki działają, to światło też musi działać! - odparł Ubożony i zbulwersowany Uamuzi.
- Eh ... Ziom ... uwielbiam Cie ... - odpowiedział pod nosem Otachi przewracając oczami.
- Zapewne są na osobnym zasilaniu, które do dzisiejszego dnia się nie wyczerpało. - wtrącił spokojnie Kurai podchodząc do zamkniętej szafki.
- Osobne zasilanie? Co Ty za głupoty wygadujesz! Po co szpitalowi dwa zasilania?- odparł obrażony kapitan.
- Dla bezpieczeństwa, a skoro tego nie rozumiesz to Twój problem. - odpowiedział elektryczny neczanin, który delikatnym napięciem, szybko i bez problemu wysadził kłódkę.
- Ziom, w szpitalu masz respiratory i inne maszyny lecznicze... w razie jakiejkolwiek awarii muszą mieć drugie zalizanie aby istoty obecne w szpitalu nie zginęły... - dodał Hachi.
- Bzdury ... - odpowiedział Uamuzi.
- Tak jasne bo wszystko co Tobie nie odpowiada to bzdura...- stwierdziła Diuna.
W tym momencie Kurai z zamkniętej szafki, która okazała się być lodówką, wyjął spore, skórzane, czarne, prostokątne pudełko. Elektryczny neczanin bez zawahania delikatnie otworzył pudełko. W ten oczom bohaterów ukazało się sześć, świecących niebiesko-czerwonym blaskiem fiolek, z dekoracyjnymi korkami, ułożonych pięknie w wyściełanym wnętrzu pudełka.
- Surowica! - stwierdziła uradowana Kiazu.
- Tak ... - stwierdził chłodno Kurai, wychodząc z pudełkiem do głównego pomieszczenia, w którym na jednym z blatów postawił "walizkę" z fiolkami, a po chwili wyjął z niej białą kartkę, którą rozłożył i zaczął czytać.
- To ta cała surowica? - zainteresował się Uamuzi.
- A nie widać? - odparła Diuna.
- Jest ich tylko sześć, więc to jasne, że tylko ja dostanę surowicę! - odparł Kapitan.
- Nie pozwalaj sobie ... to starczy na pewno dla sześciu osób ... - stwierdziła Kiazu.
- Ładnie wyglądają ... - wtrącił zafascynowany Skauti, oglądając z bliska jedną z majestatycznych fiolek, a następnie dodał. - Na pierwszy rzut oka delikatnie przypominają eliksiry Kubów, ale jest znacznie gęściejsze i nie czuć od tego energii.... hmmm... podobne, lecz tak na prawdę straszliwie różne ...
- Wspaniałe i hipnotyzujące ... - dodała zafascynowana Diuna.
Nagle kapitan jednym szybkim ruchem wyrwał bromiańskiemu zwiadowcy fiolkę, nieznacznie się odsunął i rozpił fiolkę tuż pod swoimi nogami. Wszystko to wydarzyło się tak szybko, że nikt nie zareagował, a kiedy gęsta, przypominająca kisiel ciecz rozlała się na podłogę, kapitan zaśmiał się dumnie:
- HAHAHAHA! - a następnie zuchwale powiedział: - Cała dostała się mi! A moje ciało będzie chronione.
- Swoją drogą wiesz, że je trzeba podać dożylnie i to, że rozbiłeś ją to ci nic nie da? - dodała Kiazu.
- Ziom, zmarnowałeś fiolkę... - dopowiedział Hachi.
- Zajebiście .. - skwitował Otachi.
- Już popisałeś się swoją wybitną głupotą? Lepiej? - spytał twardo Kurai.
- Ej... czemu nikt nie zareagował? - narzekała Diuna.
- Bo nie było takiej potrzeby.... powiedzmy, że ta jedna fiolka została wliczona w koszty przebywania z kapitanem.... - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin, a następnie spokojnie dodał: - Dobra to teraz czas na szczepienia i spokojnie, surowicy i tak wystarczy dla wszystkich.
- Jesteś pewien? - spytała Kiazu.
- Tak, jestem. - odparł spokojnie Kurai, a po chwili zabierając szczepionki dodał: - Rina, pozwól ze mną na zaplącze ...
- A co z nami? - wtrąciła Kiazu.
- Poszukajcie alkoholu, strzykawek i igieł ... - odparł spokojnie Kurai, zabierając wodną neczankę na zaplecze.
- No proszę dowódca alkoholik .... świetnie ... - stwierdził Uamuzi.
- Mówisz o sobie? ... - stwierdziła Diuna a następnie dociekliwie dodała: Po co Ci alkohol?
- Do sterylizacji ewentualnych narzędzi, czy miejsca "szczepienia"... - odparł bez emocjonalnie Kurai, a następnie dodał: - No chyba, ze życzysz sobie aby tego nie robić, to znajdę najbrudniejszy sprzęt w całym szpitalu i osobiście zrobię Ci nim "szczepionkę" ....
- Ohyda ... ja podziękuję za takie atrakcje ... - odparł obrażony kapitan delikatnie odchodząc.
- No to nie narzekaj ... bo on jest jest do tego zdolny ... - dodała Diuna.

************
- Damu jest wierny, zresztą zawsze był wierny. Jednak ostatnio targają nim wątpliwości... wątpliwości zasiane przez tych łajdaków. Teraz nam absolutną pewność jego wierności i oddania. ... w końcu jego dusza jest moja ... A Ci łachmaniarze jeszcze zobaczą, że to ja będę górą! Niebawem wszyscy zapłacą za mój ból i cierpienie oraz ciągłe awantury, jeszcze trochę, jeszcze tylko trochę a cześć mojej duszy znajdzie ukojenie a część dostanie nowej mocy i determinacji do dalszego działania! Już niedługo moja kochana pomszczę Cie! - Zamyślił się Chifuin zasiadający na swoim tronie.


************

Odział specjalny szybko i sprawnie znalazł jednorazowe strzykawki oraz igły, które dzięki szczelnemu zamknięciu, przetrwały lata i są gotowe do użycia. W razie co jednak nasi bohaterowie urządzili im kąpiel w 96% spirytusie szpitalnym, który przez lata zamknięcia nabrał dodatkowej mocy, więc nie było nawet najmniejszej mowy aby jakiekolwiek bakterie przeżyły. Następnie na zapleczu gabinetu, urządzili prowizoryczny punkt szczepień, gdzie Rina, po przeczytaniu instrukcji ochoczo zajęła się wstrzykiwaniem surowicy, która (według instrukcji) jest odporna na spirytus i inne odmiany alkoholu, w swoich przyjaciół. Pierwszą dawkę dostał Kurai, jednak nie dlatego bo obecnie jest liderem grupy który prowadzi swój oddział na przód, lecz aby sprawdzić czy to bezpiecznie i w razie co być gotowym do ewentualnej obrony oddziału oraz aby mus swobodnie pilnować porządku przy szczepieniu surowicą. Teraz przyszła pora na niecierpliwą Kiazu, która wręcz już nie mogła się doczekać aby dostać surowicę.
- Wreszcie ja! Wreszcie ja!- powtarzała entuzjastycznie Kiazu, opierając się o jedną z bardziej stabilnych szafek i dając swoją lewą rękę siostrze.
- Kiazu proszę ... uspokój się ... - odparła spokojnie Rina.
- Spoko już. - odpowiedziała z uśmiechem Kiazu, a następnie dodała: - Jesteście pewni, że 5 fiolek starczy dla wszystkich?
- Tak. - odparła Rina z przyjaznym uśmiechem, a następnie wpijając igłę w żyłkę z której zazwyczaj pobiera się krew i robiąc zastrzyk z kolorowej surowicy, dodała: - W instrukcji jest napisane, że spokojnie wystarczy połowa takiej fiolki aby wszystko było ok. Potem w razie potrzeby trzeba dostać jeszcze coś co jest ładnie nazwane "Serum potestatem"...
- A co to takiego? - spytała Kiazu.
- Z tego co czytałam to taka podrasowana surowica, która jeśli jest podana przed wymiotami z krwią, to niweluje wszystkie objawy i hmmm... leczy ... - odparła Rina, a następnie z uśmiechem dodała: - I już, po zastrzyku.
- Rozumiem, to luz. - odparła Kiazu radośnie odchodząc.
- Ciekawe czy oddział który czeka na nas ma czekać będzie miał taki specyfik? - spytała dociekliwie Diuna.
- Całkiem, możliwe, przeszukując rzeczy trafiłem na adnotację, że duże zapasy tego specyfiku znajdowały się kiedyś na Zekeren, aby dbać "o nagrody" .... cokolwiek to oznacza... - odpowiedział Hachi.
- Zapewne Pisaca były nagrodami i potrzebowali smoczej dawki szczepionki aby głownie książę był bezpieczny.... Ewentualnie zostały złupione jako nagroda w turnieju. - odparł chłodno Kurai stojący, oparty o ścianę z założonymi rękami, przed wejściem do zaplecza.
- To ma nawet sens. - odparła Otachi.
- Tak jasne bo akurat Ty na pewno się na tym znasz, pewnie nigdy nawet tam nie byłeś... - wtrącił oburzony kapitan, a następnie dodał: - To co piszą to pewnie jakaś ściema, dla naiwnych aby wierzyli w cuda.
- Eh ... szkoda mi słów na Ciebie. - odparła Kiazu.
- I już po zastrzyku. - Stwierdziła Rina.
- Szybko i nawet nie bolało. - odparła radosna Diuna.
- Teraz JA!- wtrącił stanowczo Uamuzi, a następnie dodał: - Żądam całej fiolki! Bo w końcu moje bezpieczeństwo jest najważniejsze!
- A ten znowu swoje ... - stwierdził Otachi.
- Mnie już głowa boli od niego ... - dodała zniesmaczona Diuna.
- Każdy dostanie po równo. - stwierdziła Kiazu.
- Ale pół fiolki na mnie nie wystarczy, chcecie mnie zabić! Poskarżę się wykończycie mnie, będziecie się tłumaczyć przed samym Królem Bromano! Wspaniałych i wszechmocnym Elinarem! To ja tu jestem najważniejszy! - wykłócał się kapitan.
- Zamknij się bo zaraz ręcznie cię uciszę! - stwierdziła nerwowo Kiazu.
W ten rozległ się przeszywający hurgot, który szybko rozszedł się po opustoszałym szpitalu i brzmiał zupełnie jakby gdzieś zawaliła się podłoga, a następnie rozległy się krzyki bólu i rozpaczy.
- Co to było? - spytał przestraszony Skauti.
- Pisaca? - dodał Otachi.
- Dźwięk dobiega z wschodniego skrzydła. - odparł chłodno Kurai.
- Sprawdzę co to! - stwierdziła Entuzjastycznie Kiazu.
- Kurai, Ty idź .... idź i z giń... - namawiał Kapitan.
- Nie wtrącaj się! - stwierdziła twardo Kiazu, a następnie namawiając dodała: - Kurai ja chce iść! Będę uważać! Daj mi się wykazać i dobrze zabawić!
- Dobrze niech będzie... Kiazu, Diuna idzie zobaczyć co to ... a jeśli to Pisaca to nie pozwólcie im tutaj dotrzeć ... - stwierdził po chwili spokojnie Kurai.
- YAY! SUPER! - odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Chodź Diuna mamy zadanie do wykonania.
- Ale mam warunek włączycie łączność.- kontynuował Kurai.
- Nieee.... tam jest to durne nagranie ... - stwierdziła Kiazu.
- Moje biedne uszy tego nie zniosą ... - dodała Diuna.
- Tak naprawdę wszyscy włączymy łączność. - stwierdził chłodno elektryczny neczanin.
- Ziooom za jakie grzechy? - spytał rozczarowany Hachi.
- Zaraz po wejściu w strefę dominacji nagrania, zauważyłem, że co prawda nie mamy łączności z generałem, ale łączność między nami plus minus działa... - odparł spokojnie Kurai, a następnie dodał: - A co za tym idzie w zaistniałeś sytuacji lepiej być w takiej łączności niż w żadnej....
- Niestety rozsądne .... - odparł Otachi.
- No ale to nagranie ... - marudziła Diuna i Hachi.
- Jak włączymy łączność to będziemy mogły iść? - spytała nagle Kiazu.
- Tak ... - odparł twardo i chłodno Kurai.
- No dobra to niech będzie ... - odparła niezadowolona Kiazu włączając swoją łączność.
Po chwili mniej lub bardziej chętnie pozostali również włączyli łączność.
- EJ! Ja nadal czekam! - wtrącił niecierpliwie kapitan.
- To sobie czekaj ... - odparła Kiazu.
- Uważajcie na siebie.... - wtrąciła Rina.
W tym momencie obie neczanki, uśmiechnęły się tylko, wybiegły z gabinetu zabiegowego i pośpiesznie udały się w kierunku z którego dochodził hałas.
- To dobry pomysł? - spytał Skauti.
- Tak, poradzą sobie... - odpowiedział Kurai.
- Kiazu jest narwana ale Diuna w razie co ją ogarnie i wycofają się jak będzie trzeba ... - dodał uspokajająco Hachi.
- No proszę, a jednak wysługujesz się ludźmi. Brawo! Jak miło, że wreszcie zaczynasz zachowywać się tak jak przystało na dowódce. - wtrącił Uamuzi.
Kurai jednak nic mu nie odpowiedział, podszedł jedynie do poszarzałej ściany, w której znajdowało się gniazdko oraz puszka elektryczna, położył na niej dłonie i wywołał bardzo silne napięcie elektryczne. W ten światło w gabinecie mrugnęło kilka razy, a następnie na dobre się zapaliło.
- A to po co? - spytał zaskoczony Skauti, obserwujący jednocześnie świetliki Diuny.
To pytanie jednak również okazało się głuche i pozostało bez odpowiedzi. Tym czasem elektryczny neczanin przywołał kolejne niepięcie, które spowodowało, że nagle w całym szpitalu, a właściwie wszędzie gdzie się dało, zapaliło się światło.
- Co żeś narobił Ty idioto! - wykrzyknął oburzony Uamuzi, a następnie dodał: - Teraz mają nas jak na widelcu!
- Właśnie, że nie.... do tej pory światło było tylko tam gdzie my byliśmy, a teraz światło pali się praktycznie w całym szpitalu ... - odparł chłodno Kurai.
- Hmmm... W tej chwili dla nich jesteśmy wszędzie. - stwierdził Hachi.
- Spytane to ich ładnie zdezorientuje, bo teraz za żadne skarby nie będą wiedzieć gdzie dokładnie jesteśmy. - dodał z podziwem Otachi.
- Już rozumiem .... ciekawy plan! - dopowiedział radośnie Skauti.
- Beznadziejny ... - skwitował kapitan, a następnie dodał: - No daj mi w końcu te surowicę!
- Yyy .. tak .. już ... - odparła delikatnie wystraszona Rina.

************

Diuna i Kiazu uważnie biegną przez wąskie i ciemne korytarze starego szpitala, wypatrując tego co spowodowało wcześniejszy hałas. Nagle w korytarzu zaczęło mrugać światło, aż w końcu rozpaliło zapaliło się, ukazując tym samym opłakany stan korytarza, jak i całego szpitala.
- Światło? Hmm... Kurai czy Pisaca? - zaciekawiła się Diuna.
- Raczej Kurai .... - odparła dość pewnie Kiazu, a następnie dodała- Nie powiem, że wolałam ciemność bo my widzimy w ciemnościach a oni nie ...
- Hmm... w sumie to światło powinno zdezorientować Pisaca ...
- Coś w tym jest ...
- Heh oby surowica działała ...
- Musi działać, a jak nie to i tak sobie poradzimy. - odparła entuzjastycznie Kiazu, a następnie z ciekawością dodała: - Ciekawe czy hałas będzie Wampirami czy tylko starym budynkiem?
- Nie wiem ... ale niestety obawiam się, że niebawem się dowiemy...
- E tam niestety! - odparła Kiazu mrugając okiem.

************

W gabinecie zabiegowym, Rina wczepiła surowicę Uamuzi, który dla świętego spokoju dostał całą fiolkę, oraz Otachiemu. Teraz wodna neczanka szykuje kolejną dawkę surowicy, tym razem dla Hachiego. Nagle w głuchym szpitalu dało usłyszeć się głośne szmery przypominające rozmowy i docierające zupełnie z innego kierunku, niż pobiegły dziewczyny.
- Kolejny hałas? - spytał z lekkim niedowierzaniem Skauti.
- Tak ... i tym razem to raczej Pisaca... - odparł Hachi.
- Próbują nas otoczyć.. - dodał chłodno Kurai, a następnie dodał: - Otachi, Hachi wyjdziecie im na przeciw ...
- Jasna sprawa Ziom. - odparł Otachi.
- Nie ma problemu... tylko coś mnie jeszcze tu trzyma... - stwierdził Hachi
- Gotowe ... - wtrąciła Rina z uśmiechem.
- O dzięki. - odparł radośnie Hachi, a następnie dodał: - Dobra Ziom jestem gotowy!
- Nie marnujcie więcej czasu i idźcie. - stwierdził chłodno Kurai.
- A co z sygnałem SOS? - spytał Uamuzi.
- Nic. - odparł spokojnie Kurai, a następnie dodał: - Hachi Otachi zabierzcie Uamuzi ze sobą.
- Nigdzie nie idę! - stwierdził stanowczo Uamuzi.
- Idziesz i koniec. - stwierdził twardo Kurai, mierząc kapitana przeszywającym i lodowatym spojrzeniem.
- Dobra ... - odparł kapitan.
- Eh ... spoko ... - odparł Hachi.

W tym momencie neczańscy bracia oraz bromiański kapitan pośpiesznie wyszli z gabinetu zabiegowego.
************
Kiazu i Diuna na swej drodze, nagle natrafiły na sporą ilość oszalałych wampirów, które za wszelką cenę próbują wypić ich krew. Psychiczna neczanka na sam widok wygłodniałych wampirów, postawiła barierę ochronną, która skutecznie powstrzymała przeciwników.
- O shit ... - stwierdziła Diuna.
- Jest ich ogrom! - stwierdziła entuzjastycznie, zaskoczona Kiazu.
- Trzyt ... Przytrzymajcie ich trochę i starajcie się nie zabijać...- wtrącił chłodno Kurai.
- Słyszałaś? - spytała Diun.
- Ledwo ... - stwierdziła Kiazu, delikatnie się podpalając, a następnie dodała:- Czas na zabawę!
W ten Kiazu cała pokryła się iskrzącym, czerwono-żółto-pomarańczowym płomieniem, a wampiry znajdujące się za barierą Diuny, co prawda nadal się dobijały, lecz mniej intensywnie. Nagle psychiczna neczanka zwolniła tarczę, a jej siostra zaatakowała wielką kulą ognia. Zdezorientowane Pisaca, w popłochu zaczęły uciekać i chować się we wszelkich możliwych kątach i pomieszczeniach. W tym czasie gorące płomienie podpaliły zdezelowany korytarz, a Diuna przy pomocy swoich mocy kontrolowała rozprzestrzenianie się ognia.
- Normalnie jesteś jak "Bogini Zagłady" - stwierdziła z podziwem Diuna.
- A dziękuję. - odparła radośnie Kiazu, z uśmiechem i szykując się do kolejnego ognistego ataku.

************
W gabinecie zabiegowym, panuje dość napięta atmosfera, więc wodna neczanka z delikatnie drżącymi rękami wykonała kolejny zastrzyk z surowicy, zaniepokojonemu Skautiemu.
- Myślicie, że stad wyjdziemy? - spytał zaniepokojony i nerwowy Skauti.
- Myślę, że raczej tak ... - odparł równie zaniepokojona Rina.
Nagle w szpitalu rozległ się wysoki i nieznośny sprzęt alarmu.
- Co to? - spytał zaciekawiony delikatnie zaciekawiony Skauti.
-... Brzmi jak alarm pożarowy ... - stwierdził chłodno Kurai.
- Hmm... Chyba Kiazu daje czadu ... - dodała po chwili namysłu Rina.
- Halo Ziom....trzrzrz... tu jest masakra ... trzyt ... nie dajemy rady .... trzrzrz.... - wtrącił delikatnie przerażony Hachi, który nagle zamilkł.
- Hachi? - spytała przestraszona Rina.
Jednak w słuchawkach nie licząc powtarzającego się nagrania, panowała cisza. Nikt nie odpowiadał na wezwania, nawet dziewczyny. Chociaż przy próbie wywołania neczanek było słychać trzaski i jakieś szmery.
- Idę do nich. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodał: - Zostańcie tutaj, a jakby coś tu przyszło uciekajcie w kierunku wschodniego skrzydła.
- Tylko uważaj na siebie - stwierdziła zatroskana Rina.
- Będę. - odparł chłodno Kurai.
W ten elektryczny neczanin bardzo pośpiesznie wybiegł z pośpiesznie wybiegł z pomieszczenia.
- Ładnie nas otoczyli ... - stwierdził Skauti.
- Tak ... ale my się tak łatwo nie damy ... - odparł z niepokojem w głosie Rina.
- Na tyle ile Was poznałem to jestem wstanie to uwierzyć ...
-Zrobisz mi proszę zastrzyk?
- Chciałbym, ale po raz nie potrafię .. a po dwa ręce tak mi się trzęsą, że boje się, że coś Ci zrobię ...
- Spoko ...
W tym momencie mocno zaczerwieniona i zawstydzona Rina westchnęła, a następnie zdjęła koszulę od swojego munduru i położyła ja na jednym z blatów.
- Ej... co Ty robisz? - stwierdził przerażony Skauti nieznacznie rumieniąc się, podnosząc jej koszulę i chowając się za neczanką.
- Spokojnie.. ja ..ja tylko potrzebuje łatwiejszego dostępu do swojego ciała... aby swobodnie robić sobie za....
Nagle wodna neczanka zmieniła się w błyszczącą i krystaliczną lodową statuę, która nie miała lodu jedynie na lewym ramieniu.
- O nie ... - stwierdził przerażony Skauti, chowający się za zamrożoną Riną.
Nie minęła nawet chwila a skulony bromiański zwiadowca, również zmienił się w przepiękną bryłę lodu. A do gabinetu zabiegowego wszedł zdyszany Uamuzi.
- No proszę ... - odezwał się ciężko oddychający kapitan, a następnie dodał: - Jak widzę sprzyja mi szczęście ... Yhy ... uh ... Pójście na dach było nietrafionym pomysłem, było tam pełno jakiś dziwnych posągów które ruszyły tu za mną.... yhm .... no ja tu gadu gadu a czas się zabezpieczyć.
W tym momencie kapitan udał się na zaplecze pokoju zabiegowego i szczelnie zamroził wejście.

************

Kurai szybko i sprawnie dobiegł do Hachiego i Otachiego, oraz ogromnego mrowia wampirów, które plus minus dobrze sobie radzą z zaporą chłopaków. Wiatr i ziemia co prawda stanowią dla nich wyzwanie, ale jest ich tak straszliwie dużo, że obie obrony prędzej czy później pękają.
- Jak sytuacja? - spytał nagle elektryczny neczanin.
- Ziom świetnie, że jesteś. - stwierdził Otachi wywołując kolejny wietrzny atak.
- Jest zajebiście Ziom ... nie widać? - dodał Hachi przywołując kamienną zaporę.
- Gdzie Uamuzi? - spytał Kurai.
- A bo ja wiem .... - odpowiedział Hachi.
- Odłączył się od nas i nawet tu nie dotarł ... - dodał Otachi.
Elektryczny neczanin nic nie odpowiedział, jedynie wywołał potężne wyładowanie elektryczne i dołączył tym samym do trwającej walki.

************

- Ty patrz wycwanili się! skołowali gaśnice. - stwierdziła Diuna, odpychając Pisaca, psychicznym promieniem i oślepiając kującym światłem.
- Co Ty nie powiesz... - odparła Kiazu strzelając kulami ognia, jednocześnie co i rusz coś podpalając.
- Czy tylko ja mam takie wrażenie, czy ich przybywa?
- Też masz takie wrażenie?- odparła Kiazu, a następnie z iskrą w oku dodała: - Im ich więcej tym lepiej! Moje płomienie tylko czekają!
- Czasem jesteś straszna ...
- Tylko czasem? ... Kurcze opuszczam się ...
- No czas popracować nad prezencją ...
- To co powiesz na to? - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu podpalając się i szykując się do kolejnego ataku.


************

Unieruchomieni Rina i Skauti, są niczym posąg. Wystraszony, żywy i zdezorientowany posąg. W ten do pomieszczenia weszły cztery rzeźby, o ludzkim wyglądzie i przerażającym wyglądzie, które gdy tylko znalazły się w obrębie pola widzenia neczanki, zamarły bez ruchu, a po dłuższej chwili za nimi weszło kilka odrobinę młodszych Pisaca, o ciemnych włosach i w większości czerwonych, przepełnionych szaleństwem oczach. Oboje uwięzieni najchętniej uciekli by stamtąd jak najdalej, ale niestety lodowe, krystaliczne więzienie jest skuteczną blokadą. Wszystkie wampiry bez zawahania rzuciły się na lodową statuę i drapiąc ja chciały się dostać do nieruchomych ciał. W ten jeden z wygłodniałych Pisaca znalazł odsłonięte i nie zamrożone ramie Riny. Oczy krwiożerczej bestii aż błysnęły z radości i po chwili jego wspaniałe, białe kły wbiły się w unieruchomione ciało dziewczyny. Wspaniała, soczysta krew szybko sprawiła, że krwiopijcy, zaczęli się przepychać i rywalizować ze sobą o prawo zatopienia kłów w zdobyczy. Nagle neczanka otoczyła siebie i Skautiego wodną aurą, która z każdą sekundą rosła w siłę. Po paru chwilach nawet twardy jak skała lód, zaczął pękać i kruszyć się, jednak zajęte sobą Pisaca nawet nie zwróciły na to uwagi. W ten przez lodowe szczeliny zaczęła wydobywać się woda, która szybko i sprawnie zniszczyła lodowe więzienie, a powstała potężna fala bez trudu zmyła wszystkie zaskoczone oraz zdezorientowane wampiry i popłynęła dalej. Niestety Rina nie zaprzestała ataku i wodny bicz jeszcze przez dłuższą chwilę znajdował ujście, niszcząc wszystko co znajdowało się w gabinecie. Dodatkowo wszelkie szczątki szafek spływały wraz z potężnym nurtem i nawet przez chwile gabinet zabiegowy po sam sufit wypełniony był wodą. Biedny Skauti w ostatniej chwili zdążył zaczerpnąć powietrza aby wstrzymać oddech. Nagle cała krystaliczna, błękitna woda wypłynęła z pomieszczenia, a dziewczyna skuliła się, w ostatkach wody, na ziemi, jednocześnie skrywając w dłoni ślad po ugryzieniu.

************

Hachi i Otachi już dzielnie sobie radzą we dwóch. Wiatr i ziemia wreszcie dają radę opanować przybywające wampiry. W ten nagle rozległ się straszliwy dźwięk spadającego sufitu i potężnego uderzenia.
- Trzyt.... uwaga woda ....trzyt... - odezwał się nagle ledwo słyszalny Kurai.
-Co? .. Woda jaka woda? - spytał zdezorientowany Hachi zamurowując kamieniami korytarz.
- O shit to woda! - odparł Otachi, pokazując gestem bratu aby ten się odwrócił.
W tym momencie Hachi zobaczył ogromną falę, niosącą ze sobą różne śmieci, która niebezpiecznie szybko zbliżała się do braci.
- Bro chodź ... -stwierdził Otachi.
- Tylko gdzie? ... czekaj nad nami jest wentylacja! - odparł Hachi.
- Dobra podsadź mnie!
W ten ziemny neczanin podsadził brata to kratki wentylacyjnej, a po chwili sam został wciągnięty na górę. Kiedy obaj neczańscy bracia byli już bezpieczni w szybie wentylacyjnym, Hachi zniwelował kamienną zaporę i cała ta woda swobodnie popłynęła dalej. Niczego niespodziewające się Pisaca nawet nie zdążyły się ukryć i zostały porwane przez narowisty prąd. Wkrótce znaczna część wampirów, wraz z wodą znalazła się na zewnątrz starego szpitala. Po dłuższej chwili, kiedy to woda opadła do znośnego poziomu, bracia wyskoczyli z bezpiecznej kryjówki, zadowoleni z siebie przybili sobie radosnego żółwika i wycofali się na górę.

************

- Trzyt.... uwaga woda ....trzyt... - odezwał się nagle ledwo słyszalny Kurai.
- Woda? Dobry żart ...- stwierdziła Diuna.
W ten zanim dziewczyny rozwinęły się w temacie wody na horyzoncie pojawiła się wysoka fala. Neczanki niewiele myśląc postanowiły przetrać tę powódź. Kiazu roztopiła podłogę, a Diuna otoczyła je psychiczną barierą. Nagle woda niosąca przeróżne elementy wystroju szpitala z niewiarygodną siłą uderzyła w ochronę neczanek i zmywając wszystkie wampiry spływała dalej, jednak ogrom wody spowodował, że siostry były zmuszone nadal skrywać się w bezpiecznym miejscu.
- Hehehe- zaśmiała się donośnie Kiazu a następnie radośnie dodała: - Chcieliście wodę to ją macie!
- Nie da się ukryć ... - odparła Diuna.
W ten granatowa woda opadła, dziewczyny opuściły schronienie i postanowiły udać się na górę.