„ Qi’ra”
Otachi
i Rina, która czuje się trochę lepiej, przemykają
wśród
klatek. Mimo chodem otwierają wszystkie pod drodze, ale jednocześnie
starają się szybko dotrzeć do miejsca zaznaczonego przez Księcia.
-
Aniołku, jak się czujesz?
- zapytał w końcu Volaure.
- Dziękuję, lepiej… -
odpowiedziała pokornie Rina, a po chwili dodała:
- Otachi o mnie dba.
- Doskonale.
- odpowiedział Książę, a następnie dodał z zaciekawieniem: -
Daleko
od punktu
jesteście?
-
Dochodzimy, ale już widzę, że tam są trzy klaki praktycznie
jedna na drugiej. - odpowiedział Otachi.
-
Przebadajcie wszystkie. -
odpowiedział Volaure.
- Tak jest. - odpowiedział Otachi.
W
tym momencie neczanie podeszli do trzech dużych klatek. W każdej z
nich są minimum 2 smoki i na pierwszy rzut oka widać, że w bardzo
złym stanie, jednak są wstanie plus minus się poruszać.
- Co
z straszny widok. - powiedziała z zaniepokojeniem Rina.
- Chodź
uwolnimy je... - odpowiedział Otachi.
- Dobrze. - odpowiedziała
Rina.
************
Generał
zasiada w pomieszczeniu radiostacji i dalej podsłuchuje oddział. Od
czasu do czasu wypełnia raporty, czy podejmuje inne bardzo ważne
decyzje.
-
Hmm… Książę powiadomił elitarne jednostki, które czekają na
dobry moment do ataku, smoczy jeźdźcy dobrze zajmują demonicznych
braci, smoki są ratowane … ale sytuacja ogółem wygląda źle…
-
zamyślił się generał. -
Szala tam się nie przechyla na żadną, ze stron, jedyne co będą
mieli mniej smoków, a my nadal żadnego. Oby tylko wyszli z tego
żywi i to już będzie sukcesem…
************
Rina
z Otachim, otworzyli już wszystkie klatki znajdujące się w
wskanazym miejscu. W bardzo otępiały sposób i zataczając się
wyszło z nich wyszło aż siedem smoków. Nikogo nie atakowały tylko
powolnym krokiem co i rusz przewracając się odeszły. W tym
momencie okazało się, że w dolnej klatce leży jeszcze jeden smok,
który nie ma siły nawet wstać. W tych warunkach na te chwilę
ciężko stwierdzić jakiego koloru jest leżący smok. To może być
każdy ciemny kolor.
- Zajrzę do niego. - powiedziała Rina, z
troską w głosie.
- Dobra, a ja zajrzę, na górę czy tam
żaden nie został. - odpowiedział Otachi, wspinając się na klatki
umieszczone wyżej.
Po chwili wodna neczanka powoli i ostrożnie
podeszła do smoka i delikatnie go dotknęła. W międzyczasie jej
oczy przyzwyczaiły się do półmroku, dzięki czemu zaczęła
również doskonale widzieć.
- To Kronos. - powiedziała nagle
zaskoczona Rina.
- Kronos?
-
zapytał Rudy.
-
W jakim jest stanie? -
zapytał Kurai.
- Hmmm… bardzo ciężkim, ale myślę, że
jestem wstanie go uleczyć. - odpowiedziała Rina.
-
To działaj.
- odpowiedział chłodno Kurai.
- Halo,
dzieciarnia, zadałem pytanie. -
wtrącił się ponownie Rudy.
- To
Nasz znajomy smok.
- odpowiedziała Kiazu.
-
To Mój smok.
- powiedział prawie w tym samym momencie Kurai.
-
A...Aha … widzę, że będę miał dużo pytań jak wrócicie.
- odparł Generał.
-
Wiesz tyle ile trzeba, więcej nie potrzebujesz. -
odpowiedział szorstko Kurai.
-
O tym akurat to ja decyduję.
- odpowiedział Rudy, z wrednym uśmiechem, który dało się wyczuć
z tonu wypowiedzi.
W
międzyczasie wodna neczanka swoją magią leczenia, delikatnie
muskając jego ciało zaczęła leczyć dość sporego czarnego
smoka.
************
Na
polu bitwy panuje swego rodzaju chaos. Elitarne jednostki strzelają,
jednocześnie nie do końca uważają na przemykający się neczański
oddział, jak i na jeźdźców smoków. Darkaril i Hei’an atakują
wszystko co się rusza, siejąc przy tym terror. Nagle ktoś z
elitarnych jednostek ognistą mocą trafił prosto w bak jednego z
samochodów, należących do najemników. Nie trzeba było długo
czekać aby powstała niszczycielska reakcja łańcuchowa. Potężne
eksplozje jedna za drugą niszczyły samochody, klatki w pobliżu jak
i każdego kto był w pobliżu. Powstała tak duża fala uderzeniowa,
że nawet smoki będące w powietrzu się zachwiały, a cześć obozu
stanęła w majestatycznych i niszczycielskich płomieniach.
Kurai
osłonił się elektryczną tarczą aby nie dostać odłamkami
niesionymi przez eksplozję, jednak mimo to był na tyle blisko
eksplozji, że fala uderzeniowa porwała go. Wkrótce neczanin z
ogromna siłą uderzył plecami w jedna z klatek , a następnie
wleciał na niego stosunkowo nie wielki kolczasty smok. Tym samym
kilka grubych i długich kolców bestii wbiło mu się w prawe udo,
przebijając je aż do mięśni, dostarczając przy tym niesamowitego
bólu, który Kurai, dzielnie zniósł.
W innej części
smoczego obozu Diuna niesiona przez podmuch wywołany eksplozjami,
zatrzymała się dopiero na boku dużego zielonego smoka, który mimo
swoich rozmiarów ledwo był wstanie walczyć z podmuchem. Wielka
bestia nieznacznie przesuwała się do tyłu, ale nie dawała się
porwać. Natomiast Kiazu znajdująca się jeszcze w zasięgu
straszliwego podmuchu, akurat była w środku jednej z większych
klatek w której jeszcze znajdowały się dwa dorosłe smoki, i tylko
dzięki temu nie została porwana.
Reszta neczańskiego
oddziału, była już dostatecznie daleko aby podmuch wiatru
złagodniał za nim nich dotarł.
************
-
Ten zapach … dalej go czuję … coraz intensywniej …. musi być
ze mną bardzo źle skoro coraz bardziej czuję burzę … zaraz to
przyjemne ciepło … wspaniałe ciepło dodające mi sił … ja je
znam …. to już nie mogą być omamy ...
************
Rina
powoli i sprawnie leczy smoka który z każdą chwilą czuje się
lepiej. Dziewczyna i bestia znajdują się w głębi klatki, a
dodatkowo Ona siedzi tyłem do wejścia. Nagle dało usłyszeć się
charakterystyczny brzdęk ostrza uderzającego o inne ostrze. Wodna
neczanka gwałtownie zaprzestała leczenia i odwróciła się a jej
oczom ukazał się jej brat uzbrojony w dwa wietrzne sejmitary. Jego
ostrza krzyżują się z ostrzami przywódcy najemników. Ma On dwa
szerokie miecze, już na pierwszy rzut okna różniące się wyglądem
od ostrzy Otachiego. Po chwili Qi’ra odskoczył od wietrznego
neczanina, który powiedział:
- Siostra działaj dalej.
-
A tak … - odpowiedziała Rina odwracając się i powracając do
leczenia smoka.
- Odwalcie się od tego smoka. - krzyknął
nagle Qi’ra
- Nie ma takiej opcji … - odpowiedział Otachi z
uśmiechem, zastawiając sobą wejście do klatki i przyjmując
pozycję obronną.
************
Kiazu
przemyka między klatkami, w których znajdują się uwięzione smoki
i nie zaglądając zbytnio do środka, otwiera każdą po drodze.
Porusza się z dala od jeszcze płonącej części obozu. Nagle
ognista neczanka zobaczyła Diunę siedzą pod jedną z klatek. Jest
delikatnie obolała i ma parę siniaków, ale te rany są zbyt błahe
i nie są wymówką do lenienia się. Kiazu przewróciła oczami, ale
nie skomentowała tego, gdyż jej uwagę przykuły odgłosy walki na
miecze, które są tak charakterystyczne, że dało się je wyłapać
spośród masy innych odgłosów.
- Ktoś z Was jest blisko
walczących, że komunikacja to łapie? - Zapytała dociekliwie
Kiazu.
- Ja nie. - odpowiedziała Diuna siedząca prawie obok.
-
Jestem
blisko, walki. -
odpowiedziała Rina.
- Uważaj
tam na siebie. -
dodał Hachi.
-
Gdzie jesteś? Przejdę się do Ciebie. - stwierdziła Kiazu.
-
Koło zielonej kropki, ale to Otachi walczy… - odpowiedziała
Rina.
-
COOOOOO!? - wrzasnęła Kiazu, a następnie dodała: - To ja tu
wychodzę, z siebie aby nie wdać się w walkę i robię swoje, a ten
sobie od walczy, a Diuna siedzi i nic nie robi!?
W tym momencie
Diuna zdobiła, klasycznego facepalm i powiedziała:
- Dzięki …
-
Diuna, dobrze Ci radzę, abyś się ruszyła. -
stwierdził Generał.
-
Tak, tak
… - odparła Diuna.
-
DLACZEGO ON WALCZY A JA NIE MOGĘ!? - irytowała się Kiazu.
-
Em… leczę Kronosa i przywódca najemników Nas zaatakował … i
Otachi podjął z nim walkę …
- odpowiedziała pokornie Rina.
-
Obrona to bezpośredni przymus podjęcia walki.
- dodał chłodno Kurai.
- Taaa … ide tam. - odpowiedziała
Kiazu.
- Nie,
masz swoje zdanie. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- WIEM! - odpowiedziała stanowczo
Kiazu, a następnie dodała: - ALE TO JA JESTEM OD WALK! Ona
jest naszą podporą ... którą ja mam bronić!
-
Siora, każde z Nas będzie jej bronić. Jak drużyna. -
wtrącił Otachi.
-
Kiazu, uspokój się. -
powiedział chłodno Generał, po chwili dodał: - Świetnie
wykonujesz swoje zadnie.
-
Mówisz tak tylko po to abym się uspokoiła… - odpowiedziała
Kiazu.
- Mówię
tak, bo tak jest. -
kontynuował twardo Rudy.
W tym momencie Kiazu z dużą siłą
uderzyła z pięści w jedna z pustych klatek i tym samym zrobiła w
niej duże wgniecenie.
-
Kiazu, wykonując nasze zadanie, też Nas chronisz.
- wtrąciła pokornie Rina, a następnie dodała: - I
to Nas wszystkich… im więcej smoków uwolnimy tym bardziej
osłabimy naszego przeciwnika, a to da nam przewagę.
-
No ok, masz racje. - odpowiedziała już spokojniej Kiazu.
-
Szybko odpuściłaś. - dodała Diuna.
- Diuna,
bo zaraz ja się przejdę do Ciebie.
- wtrącił Kurai.
- Yyyy… podziękuję. - odpowiedziała
Diuna.
- Rudy, nie podejmę walki, chyba ze w obronie ALE jak
wrócę to chce sparing z silnymi chłopakami z obozu. - powiedziała
Kiazu szczerząc kły.
-
Jest to do zrobienia -
odpowiedział generał, a następnie dodał: -
Aha i dopilnuj aby Diuna też wykonywała swoje zadanie.
-
Tak jest! - odpowiedziała Kiazu.
- O nie … - marudziła
Diuna.
************
Głęboki
charakterystyczny brzdęk stali roznosi się po okolicy. Starcie na
miecze między Otachim a Qi’ra dalej trwa. Panowie w efektowny
sposób wymieniają ciosy. Obaj walczą dwoma ostrzami i robią to
bardzo dynamicznie i zaciekle. Co prawda każdy z nich walczy w
zupełnie innym stylu, ale walka jest bardzo płynna, rytmiczna i nie
samowita. Śmigające i ścierające się ostrza, wręcz tańczą w
tym melodyjnym boju. W ten kilkanaście pocisków z wodnej energii,
jeden za drugim eksplodowało nad obozem, tworząc tym samym
intensywny deszcz, który szybko ugasił palącą się część
obozu.
-
Świetnie, nie znoszę być mokry. - powiedział nagle przemoczony
Qi’ra, odskakując od przeciwnika.
- Mi tam woda nie
przeszkadza. - odpowiedział równie mokry Otachi szczerząc kły.
W
tym momencie Qi’ra z impetem ruszył na przeciwnika i zamachnął
się jednym ze swoich ostrzy. Otachi przyjął cios na jeden ze
swoich sejmików, jednocześnie atakując drugim ostrzem, to ostrze
nie o włos minęło tors przeciwnika, ale drugie ostrze przywódcy
najemników dostało się brzucha wietrznego neczanina, pozostawiając
na jego ciele nie zbyt głęboką ranę. Otachi jednak się tym nie
przejął i wyprowadził kolejny szybki cios który tym razem rozciął
policzek przeciwnika a dopiero potem został sprawowany przez ostrze.
Po delikatnym odskoczeniu od siebie, panowie ponownie wrócili do
szybkiej wymiany i parowania ciosów ostrzami.
************
Klatka,
ze smokiem w środku, spowita jasnym i intensywnym blaskiem,
oznajmiającym lecznie.
- Rina … - odezwał się nagle gruby,
ciężki, surowy i charyzmatyczny głos.
-
Tak? . - odpowiedziała wodna neczanka, lecząc bestie a następnie
dodała: - Już kończę…
- Świetnie. - odpowiedział smok
wstając.
W tym momencie jasne światło zniknęło, czarny smok
wyszedł z klatki, rozprostował swoje skrzyła i głośno ryknął.
Tuż za nim wyszła Rina, która z uśmiechem delikatnie pogłaskała
go po grzbicie.
- Obiecuje , ze każdy uratowany przez Was smok,
stanie po Waszej stronie. - powiedział smok, a po chwili dodał: -
dopilnuje tego!
- Dziękuję Ci. - powiedziała przyjaźnie
Rina.
- A teraz … Czas się zabawić. - powiedział Kronos,
wzbijając się w powietrze.
- CO WY RZEŚCIE NAROBILI! -
Krzyknął Qi’ra walczący nieopodal z Otachim.
- Nic. -
odpowiedział Otachi z wrednym uśmiechem.
- Debilu, nic nie
rozumiesz, to jest czarny smok, on zaraz zabije nas wszystkich. -
kontynuował Qi’ra.
- E tam … nie będzie tak źle. -
odpowiedział Otachi, dalej się uśmiechając.
- Nawet nie
wiecie jak niszczycielską siłę wypuściliście. - naciskał Qi’ra
************
Kuśtykający
i przemoczony Kurai, powoli idzie przez obozów smoków, jednocześnie
uwalniając kolejne smoki. Prawdopodobnie każdy krok sprawia mu
ogromny ból, jednak zupełnie tego po nim nie widać, jedyne co
rzuca się w oczy to to, że nie do końca staje na zranionej nodze i
stara się stać na niej jak najkrócej jest to możliwe. Ma kolce
smoka głęboko w bite w trzech miejscach , na udzie. Wyjęcie ich w
tym momencie grozi nawet krwotokiem. Zresztą wyjęcie ich wcale nie
uśmierzyło by przeszywającego i dogłębnego bólu. Nagle
elektryczny neczanin głośno zagwizdał na palcach, a następnie
odezwał się:
- Volaure, jesteś?
- Jasne,
co potrzebujesz? -
zapytał od razu Volaure.
- Zabierz jeźdźców.
W
tym momencie tuż obok Kurai’a wylądował Kronos w pełnej
okazałości. Neczanin podszedł po jego lewej stronie a następnie
oparł się o niego plecami, w taki sposób aby jak najbardziej
odciążyć zranioną nogę.
-
Powiedziałbym,
że to głupie ale czuje, że masz jakiś plan.
- odpowiedział książę.
- Jak zabierzesz jeźdźców, niech
elitarne jednostki zaatakują Madara w lewe oko, najlepiej wodna
energia. - odpowiedział Kurai.
- A
Ty i Kronos zadbacie aby mieli ładną linie strzału?
-
Dokładnie, niech dadzą znać jak będą gotowi.
-
Z Reinga
to samo?
-
Taaa... tuż za prawe ucho, dowolna mocą… najlepiej w tym samym
czasie. Tylko niech uderzą naprawdę mocno - odpowiedział Kurai.
-
Jasna sprawa … Załatwię to, dam znać. -
odpowiedział Volaure.
- Zaraz Ty …
- Do roboty. -
Odpowiedział chłodno Kurai, przerywając tym samym wypowiedz
Kronosa i odwracając się przodem do niego, ale dalej opierając się
o niego tylko, że dłonią. Jednocześnie starając się nie stawać
na prawej nodze.
************
Starcie
miedzy Qi’ra i Otachim nadal trwa. Obaj panowie wykonują szybkie,
zwinne i sprawne ruchy. Doskonale widać, że onaj już nie raz
walczyli dwoma ostrzami. Ich ruchy są precyzyjne, szybkie jak
przepełnione pasją. Co ciekawe żaden z nich nie używa swojej mocy
żywiołu, mierzą się jedynie na ostrza. Jednocześnie widać, że
obu to zażarte starcie sprawia wiele satysfakcji.
- Te Młody.
- stwierdził nagle delikatnie dysząc Qi’ra, stojący w oddali i
gotowy do kolejnego ataku.
- Dzięki, potraktuje to jako
komplement. - odparł Otachi szczerząc kły i również ciężko
oddychając.
- I słusznie. - odparł Qi’ra.
Następnie
przywódca najemników wykonał delikatny obrót i skocznym krokiem
ruszył do kolejnego ataku na neczanina. Otachi delikatnie przesunął
się w prawo i prawie idealnie sparował cios przeciwnika. Jednak ten
wykonał kolejny obrót i z impetem wykonał kolejny szybki atak
drugim ostrzem. Wietrzny neczanin dał radę obronić się również
przed tym.