"Pożar,
lód i powódź ... "
Spowite
mroczną ciemnością pomieszczenie, od którego biło przenikliwym
zimnem i nieznośnym zapachem starości, wkrótce zostało oświetlone
przez jaskrawe, biało-żółte świetliki Diuny. W ten oczom całego
oddziału ukazało się niewielkie, nagryzione śladem czasu
zaplecze. Po prawo od wejścia znajduje się jedna lodówka bez
drzwi, z której wydobywał się mroźny chłód a środku niej
widnieje znaczna warstwa warstwa lodu. Natomiast na prost niej
znajduje się kamienny blat, a nad nim wisi poszarzała, delikatnie
zardzewiała szafka, która jako jedyna jest zamknięta na kłódkę.
Po chwili Otachi, odruchowo chciał zapalić światło w
pomieszczeniu, pstryknął parę razy włącznikiem i powiedział:
-
Kurcze, nie działa ...
-
Idiota nawet światła nie umie zapalić ... - stwierdził
pogardliwie kapitan.
-
To sam spróbuj ... - odparł Otachi.
-
Pewnie wysługuj się mną! Ty Matole skoro lodówki działają, to
światło też musi działać! - odparł Ubożony i zbulwersowany
Uamuzi.
-
Eh ... Ziom ... uwielbiam Cie ... - odpowiedział
pod nosem Otachi przewracając oczami.
-
Zapewne są na osobnym zasilaniu, które do dzisiejszego dnia się
nie wyczerpało. - wtrącił spokojnie Kurai podchodząc do
zamkniętej szafki.
-
Osobne zasilanie? Co Ty za głupoty wygadujesz! Po co szpitalowi dwa
zasilania?- odparł obrażony kapitan.
-
Dla bezpieczeństwa, a skoro tego nie rozumiesz to Twój problem. -
odpowiedział elektryczny neczanin, który delikatnym napięciem,
szybko i bez problemu wysadził kłódkę.
-
Ziom, w szpitalu masz respiratory i inne maszyny lecznicze... w razie
jakiejkolwiek awarii muszą mieć drugie zalizanie aby istoty obecne
w szpitalu nie zginęły... - dodał Hachi.
-
Bzdury ... - odpowiedział Uamuzi.
-
Tak jasne bo wszystko co Tobie nie odpowiada to bzdura...-
stwierdziła Diuna.
W
tym momencie Kurai z zamkniętej szafki, która okazała się być
lodówką, wyjął spore, skórzane, czarne, prostokątne pudełko.
Elektryczny neczanin bez zawahania delikatnie otworzył pudełko. W
ten oczom bohaterów ukazało się sześć, świecących
niebiesko-czerwonym blaskiem fiolek, z dekoracyjnymi korkami,
ułożonych pięknie w wyściełanym wnętrzu pudełka.
-
Surowica! - stwierdziła uradowana Kiazu.
-
Tak ... - stwierdził chłodno Kurai, wychodząc z pudełkiem do
głównego pomieszczenia, w którym na jednym z blatów postawił
"walizkę" z fiolkami, a po chwili wyjął z niej białą
kartkę, którą rozłożył i zaczął czytać.
-
To ta cała surowica? - zainteresował się Uamuzi.
-
A nie widać? - odparła Diuna.
-
Jest ich tylko sześć, więc to jasne, że tylko ja dostanę
surowicę! - odparł Kapitan.
-
Nie pozwalaj sobie ... to starczy na pewno dla sześciu osób ... -
stwierdziła Kiazu.
-
Ładnie wyglądają ... - wtrącił zafascynowany Skauti, oglądając
z bliska jedną z majestatycznych fiolek, a następnie dodał. - Na
pierwszy rzut oka delikatnie przypominają eliksiry Kubów, ale jest
znacznie gęściejsze i nie czuć od tego energii.... hmmm...
podobne, lecz tak na prawdę straszliwie różne ...
-
Wspaniałe i hipnotyzujące ... - dodała zafascynowana Diuna.
Nagle
kapitan jednym szybkim ruchem wyrwał bromiańskiemu zwiadowcy
fiolkę, nieznacznie się odsunął i rozpił fiolkę tuż pod swoimi
nogami. Wszystko to wydarzyło się tak szybko, że nikt nie
zareagował, a kiedy gęsta, przypominająca kisiel ciecz rozlała
się na podłogę, kapitan zaśmiał się dumnie:
-
HAHAHAHA! - a następnie zuchwale powiedział: - Cała dostała się
mi! A moje ciało będzie chronione.
-
Swoją drogą wiesz, że je trzeba podać dożylnie i to, że
rozbiłeś ją to ci nic nie da? - dodała Kiazu.
-
Ziom, zmarnowałeś fiolkę... - dopowiedział Hachi.
-
Zajebiście .. - skwitował Otachi.
-
Już popisałeś się swoją wybitną głupotą? Lepiej? - spytał
twardo Kurai.
-
Ej... czemu nikt nie zareagował? - narzekała Diuna.
-
Bo nie było takiej potrzeby.... powiedzmy, że ta jedna fiolka
została wliczona w koszty przebywania z kapitanem.... -
odpowiedział chłodno elektryczny neczanin, a następnie spokojnie
dodał: - Dobra to teraz czas na szczepienia i spokojnie, surowicy i
tak wystarczy dla wszystkich.
-
Jesteś pewien? - spytała Kiazu.
-
Tak, jestem. - odparł spokojnie Kurai, a po chwili zabierając
szczepionki dodał: - Rina, pozwól ze mną na zaplącze ...
-
A co z nami? - wtrąciła Kiazu.
-
Poszukajcie alkoholu, strzykawek i igieł ... - odparł spokojnie
Kurai, zabierając wodną neczankę na zaplecze.
- No proszę dowódca alkoholik .... świetnie ... - stwierdził Uamuzi.
- No proszę dowódca alkoholik .... świetnie ... - stwierdził Uamuzi.
-
Mówisz o sobie? ... - stwierdziła Diuna a następnie dociekliwie
dodała: Po co Ci alkohol?
-
Do sterylizacji ewentualnych narzędzi, czy miejsca "szczepienia"...
- odparł bez emocjonalnie Kurai, a następnie dodał: - No chyba, ze
życzysz sobie aby tego nie robić, to znajdę najbrudniejszy sprzęt
w całym szpitalu i osobiście zrobię Ci nim "szczepionkę"
....
-
Ohyda ... ja podziękuję za takie atrakcje ... - odparł obrażony
kapitan delikatnie odchodząc.
-
No to nie narzekaj ... bo on jest jest do tego zdolny ... - dodała
Diuna.
************
-
Damu jest wierny, zresztą zawsze był wierny. Jednak ostatnio
targają nim wątpliwości... wątpliwości zasiane przez tych
łajdaków. Teraz nam absolutną pewność jego wierności i
oddania. ... w końcu jego dusza jest moja ... A Ci łachmaniarze
jeszcze zobaczą, że to ja będę górą! Niebawem wszyscy zapłacą
za mój ból i cierpienie oraz ciągłe awantury, jeszcze trochę,
jeszcze tylko trochę a cześć mojej duszy znajdzie ukojenie a część
dostanie nowej mocy i determinacji do dalszego działania! Już
niedługo moja kochana pomszczę Cie! - Zamyślił
się Chifuin zasiadający na swoim tronie.
************
Odział
specjalny szybko i sprawnie znalazł jednorazowe strzykawki oraz
igły, które dzięki szczelnemu zamknięciu, przetrwały lata i są
gotowe do użycia. W razie co jednak nasi bohaterowie urządzili im
kąpiel w 96% spirytusie szpitalnym, który przez lata zamknięcia
nabrał dodatkowej mocy, więc nie było nawet najmniejszej mowy aby
jakiekolwiek bakterie przeżyły. Następnie na zapleczu gabinetu,
urządzili prowizoryczny punkt szczepień, gdzie Rina, po
przeczytaniu instrukcji ochoczo zajęła się wstrzykiwaniem
surowicy, która (według instrukcji) jest odporna na spirytus i inne
odmiany alkoholu, w swoich przyjaciół. Pierwszą dawkę dostał
Kurai, jednak nie dlatego bo obecnie jest liderem grupy który
prowadzi swój oddział na przód, lecz aby sprawdzić czy to
bezpiecznie i w razie co być gotowym do ewentualnej obrony oddziału
oraz aby mus swobodnie pilnować porządku przy szczepieniu surowicą.
Teraz przyszła pora na niecierpliwą Kiazu, która wręcz już nie
mogła się doczekać aby dostać surowicę.
-
Wreszcie ja! Wreszcie ja!- powtarzała entuzjastycznie Kiazu,
opierając się o jedną z bardziej stabilnych szafek i dając swoją
lewą rękę siostrze.
-
Kiazu proszę ... uspokój się ... - odparła spokojnie Rina.
-
Spoko już. - odpowiedziała z uśmiechem Kiazu, a następnie dodała:
- Jesteście pewni, że 5 fiolek starczy dla wszystkich?
-
Tak. - odparła Rina z przyjaznym uśmiechem, a następnie wpijając
igłę w żyłkę z której zazwyczaj pobiera się krew i robiąc
zastrzyk z kolorowej surowicy, dodała: - W instrukcji jest napisane,
że spokojnie wystarczy połowa takiej fiolki aby wszystko było ok.
Potem w razie potrzeby trzeba dostać jeszcze coś co jest ładnie
nazwane "Serum potestatem"...
-
A co to takiego? - spytała Kiazu.
-
Z tego co czytałam to taka podrasowana surowica, która jeśli jest
podana przed wymiotami z krwią, to niweluje wszystkie objawy i
hmmm... leczy ... - odparła Rina, a następnie z uśmiechem dodała:
- I już, po zastrzyku.
-
Rozumiem, to luz. - odparła Kiazu radośnie odchodząc.
-
Ciekawe czy oddział który czeka na nas ma czekać będzie miał
taki specyfik? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Całkiem, możliwe, przeszukując rzeczy trafiłem na adnotację, że
duże zapasy tego specyfiku znajdowały się kiedyś na Zekeren, aby
dbać "o nagrody" .... cokolwiek to oznacza... -
odpowiedział Hachi.
-
Zapewne Pisaca były nagrodami i potrzebowali smoczej dawki
szczepionki aby głownie książę był bezpieczny.... Ewentualnie
zostały złupione jako nagroda w turnieju. - odparł chłodno Kurai
stojący, oparty o ścianę z założonymi rękami, przed wejściem
do zaplecza.
-
To ma nawet sens. - odparła Otachi.
-
Tak jasne bo akurat Ty na pewno się na tym znasz, pewnie nigdy nawet
tam nie byłeś... - wtrącił oburzony kapitan, a następnie dodał:
- To co piszą to pewnie jakaś ściema, dla naiwnych aby wierzyli w
cuda.
-
Eh ... szkoda mi słów na Ciebie. - odparła Kiazu.
-
I już po zastrzyku. - Stwierdziła Rina.
-
Szybko i nawet nie bolało. - odparła radosna Diuna.
-
Teraz JA!- wtrącił stanowczo Uamuzi, a następnie dodał: - Żądam
całej fiolki! Bo w końcu moje bezpieczeństwo jest najważniejsze!
-
A ten znowu swoje ... - stwierdził Otachi.
-
Mnie już głowa boli od niego ... - dodała zniesmaczona Diuna.
-
Każdy dostanie po równo. - stwierdziła Kiazu.
-
Ale pół fiolki na mnie nie wystarczy, chcecie mnie zabić! Poskarżę
się wykończycie mnie, będziecie się tłumaczyć przed samym
Królem Bromano! Wspaniałych i wszechmocnym Elinarem! To ja tu
jestem najważniejszy! - wykłócał się kapitan.
-
Zamknij się bo zaraz ręcznie cię uciszę! - stwierdziła nerwowo
Kiazu.
W
ten rozległ się przeszywający hurgot, który szybko rozszedł się
po opustoszałym szpitalu i brzmiał zupełnie jakby gdzieś zawaliła
się podłoga, a następnie rozległy się krzyki bólu i rozpaczy.
-
Co to było? - spytał przestraszony Skauti.
-
Pisaca? - dodał Otachi.
-
Dźwięk dobiega z wschodniego skrzydła. - odparł chłodno Kurai.
-
Sprawdzę co to! - stwierdziła Entuzjastycznie Kiazu.
-
Kurai, Ty idź .... idź i z giń... - namawiał Kapitan.
-
Nie wtrącaj się! - stwierdziła twardo Kiazu, a następnie
namawiając dodała: - Kurai ja chce iść! Będę uważać! Daj mi
się wykazać i dobrze zabawić!
-
Dobrze niech będzie... Kiazu, Diuna idzie zobaczyć co to ... a
jeśli to Pisaca to nie pozwólcie im tutaj dotrzeć ... -
stwierdził po chwili spokojnie Kurai.
-
YAY! SUPER! - odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: -
Chodź Diuna mamy zadanie do wykonania.
-
Ale mam warunek włączycie łączność.- kontynuował Kurai.
-
Nieee.... tam jest to durne nagranie ... - stwierdziła Kiazu.
-
Moje biedne uszy tego nie zniosą ... - dodała Diuna.
-
Tak naprawdę wszyscy włączymy łączność. - stwierdził chłodno
elektryczny neczanin.
-
Ziooom za jakie grzechy? - spytał rozczarowany Hachi.
-
Zaraz po wejściu w strefę dominacji nagrania, zauważyłem, że co
prawda nie mamy łączności z generałem, ale łączność między
nami plus minus działa... - odparł spokojnie Kurai, a następnie
dodał: - A co za tym idzie w zaistniałeś sytuacji lepiej być w
takiej łączności niż w żadnej....
-
Niestety rozsądne .... - odparł Otachi.
-
No ale to nagranie ... - marudziła Diuna i Hachi.
-
Jak włączymy łączność to będziemy mogły iść? - spytała
nagle Kiazu.
-
Tak ... - odparł twardo i chłodno Kurai.
-
No dobra to niech będzie ... - odparła niezadowolona Kiazu
włączając swoją łączność.
Po
chwili mniej lub bardziej chętnie pozostali również włączyli
łączność.
-
EJ! Ja nadal czekam! - wtrącił niecierpliwie kapitan.
-
To sobie czekaj ... - odparła Kiazu.
-
Uważajcie na siebie.... - wtrąciła Rina.
W
tym momencie obie neczanki, uśmiechnęły się tylko, wybiegły z
gabinetu zabiegowego i pośpiesznie udały się w kierunku z którego
dochodził hałas.
-
To dobry pomysł? - spytał Skauti.
-
Tak, poradzą sobie... - odpowiedział Kurai.
-
Kiazu jest narwana ale Diuna w razie co ją ogarnie i wycofają się
jak będzie trzeba ... - dodał uspokajająco Hachi.
-
No proszę, a jednak wysługujesz się ludźmi. Brawo! Jak miło, że
wreszcie zaczynasz zachowywać się tak jak przystało na dowódce. -
wtrącił Uamuzi.
Kurai
jednak nic mu nie odpowiedział, podszedł jedynie do poszarzałej
ściany, w której znajdowało się gniazdko oraz puszka elektryczna,
położył na niej dłonie i wywołał bardzo silne napięcie
elektryczne. W ten światło w gabinecie mrugnęło kilka razy, a
następnie na dobre się zapaliło.
-
A to po co? - spytał zaskoczony Skauti, obserwujący jednocześnie
świetliki Diuny.
To
pytanie jednak również okazało się głuche i pozostało bez
odpowiedzi. Tym czasem elektryczny neczanin przywołał kolejne
niepięcie, które spowodowało, że nagle w całym szpitalu, a
właściwie wszędzie gdzie się dało, zapaliło się światło.
-
Co żeś narobił Ty idioto! - wykrzyknął oburzony Uamuzi, a
następnie dodał: - Teraz mają nas jak na widelcu!
-
Właśnie, że nie.... do tej pory światło było tylko tam gdzie my
byliśmy, a teraz światło pali się praktycznie w całym szpitalu
... - odparł chłodno Kurai.
-
Hmmm... W tej chwili dla nich jesteśmy wszędzie. - stwierdził
Hachi.
-
Spytane to ich ładnie zdezorientuje, bo teraz za żadne skarby nie
będą wiedzieć gdzie dokładnie jesteśmy. - dodał z podziwem
Otachi.
-
Już rozumiem .... ciekawy plan! - dopowiedział radośnie Skauti.
-
Beznadziejny ... - skwitował kapitan, a następnie dodał: - No daj
mi w końcu te surowicę!
-
Yyy .. tak .. już ... - odparła delikatnie wystraszona Rina.
************
Diuna
i Kiazu uważnie biegną przez wąskie i ciemne korytarze starego
szpitala, wypatrując tego co spowodowało wcześniejszy hałas.
Nagle w korytarzu zaczęło mrugać światło, aż w końcu rozpaliło
zapaliło się, ukazując tym samym opłakany stan korytarza, jak i
całego szpitala.
-
Światło? Hmm... Kurai czy Pisaca? - zaciekawiła się Diuna.
-
Raczej Kurai .... - odparła dość pewnie Kiazu, a następnie
dodała- Nie powiem, że wolałam ciemność bo my widzimy w
ciemnościach a oni nie ...
-
Hmm... w sumie to światło powinno zdezorientować Pisaca ...
-
Coś w tym jest ...
-
Heh oby surowica działała ...
-
Musi działać, a jak nie to i tak sobie poradzimy. - odparła
entuzjastycznie Kiazu, a następnie z ciekawością dodała: -
Ciekawe czy hałas będzie Wampirami czy tylko starym budynkiem?
-
Nie wiem ... ale niestety obawiam się, że niebawem się dowiemy...
-
E tam niestety! - odparła Kiazu mrugając okiem.
************
W
gabinecie zabiegowym, Rina wczepiła surowicę Uamuzi, który dla
świętego spokoju dostał całą fiolkę, oraz Otachiemu. Teraz
wodna neczanka szykuje kolejną dawkę surowicy, tym razem dla
Hachiego. Nagle w głuchym szpitalu dało usłyszeć się głośne
szmery przypominające rozmowy i docierające zupełnie z innego
kierunku, niż pobiegły dziewczyny.
-
Kolejny hałas? - spytał z lekkim niedowierzaniem Skauti.
-
Tak ... i tym razem to raczej Pisaca... - odparł Hachi.
-
Próbują nas otoczyć.. - dodał chłodno Kurai, a następnie dodał:
- Otachi, Hachi wyjdziecie im na przeciw ...
-
Jasna sprawa Ziom. - odparł Otachi.
-
Nie ma problemu... tylko coś mnie jeszcze tu trzyma... - stwierdził
Hachi
-
Gotowe ... - wtrąciła Rina z uśmiechem.
-
O dzięki. - odparł radośnie Hachi, a następnie dodał: - Dobra
Ziom jestem gotowy!
-
Nie marnujcie więcej czasu i idźcie. - stwierdził chłodno Kurai.
-
A co z sygnałem SOS? - spytał Uamuzi.
-
Nic. - odparł spokojnie Kurai, a następnie dodał: - Hachi Otachi
zabierzcie Uamuzi ze sobą.
-
Nigdzie nie idę! - stwierdził stanowczo Uamuzi.
-
Idziesz i koniec. - stwierdził twardo Kurai, mierząc kapitana
przeszywającym i lodowatym spojrzeniem.
-
Dobra ... - odparł kapitan.
-
Eh ... spoko ... - odparł Hachi.
W
tym momencie neczańscy bracia oraz bromiański kapitan pośpiesznie
wyszli z gabinetu zabiegowego.
************
Kiazu
i Diuna na swej drodze, nagle natrafiły na sporą ilość oszalałych
wampirów, które za wszelką cenę próbują wypić ich krew.
Psychiczna neczanka na sam widok wygłodniałych wampirów, postawiła
barierę ochronną, która skutecznie powstrzymała przeciwników.
-
O shit ... - stwierdziła Diuna.
-
Jest ich ogrom! - stwierdziła entuzjastycznie, zaskoczona Kiazu.
-
Trzyt ... Przytrzymajcie ich trochę i starajcie się
nie zabijać...- wtrącił chłodno Kurai.
-
Słyszałaś? - spytała Diun.
-
Ledwo ... - stwierdziła Kiazu, delikatnie się podpalając, a
następnie dodała:- Czas na zabawę!
W
ten Kiazu cała pokryła się iskrzącym,
czerwono-żółto-pomarańczowym płomieniem, a wampiry znajdujące
się za barierą Diuny, co prawda nadal się dobijały, lecz mniej
intensywnie. Nagle psychiczna neczanka zwolniła tarczę, a jej
siostra zaatakowała wielką kulą ognia. Zdezorientowane Pisaca, w
popłochu zaczęły uciekać i chować się we wszelkich możliwych
kątach i pomieszczeniach. W tym czasie gorące płomienie podpaliły
zdezelowany korytarz, a Diuna przy pomocy swoich mocy kontrolowała
rozprzestrzenianie się ognia.
-
Normalnie jesteś jak "Bogini Zagłady" - stwierdziła z
podziwem Diuna.
-
A dziękuję. - odparła radośnie Kiazu, z uśmiechem i szykując
się do kolejnego ognistego ataku.
************
W
gabinecie zabiegowym, panuje dość napięta atmosfera, więc wodna
neczanka z delikatnie drżącymi rękami wykonała kolejny zastrzyk z
surowicy, zaniepokojonemu Skautiemu.
-
Myślicie, że stad wyjdziemy? - spytał zaniepokojony i nerwowy
Skauti.
-
Myślę, że raczej tak ... - odparł równie zaniepokojona Rina.
Nagle
w szpitalu rozległ się wysoki i nieznośny sprzęt alarmu.
-
Co to? - spytał zaciekawiony delikatnie zaciekawiony Skauti.
-...
Brzmi jak alarm pożarowy ... - stwierdził chłodno Kurai.
-
Hmm... Chyba Kiazu daje czadu ... - dodała po chwili namysłu Rina.
-
Halo Ziom....trzrzrz... tu jest masakra ... trzyt ... nie dajemy rady
.... trzrzrz....
- wtrącił
delikatnie przerażony Hachi, który nagle zamilkł.
-
Hachi? - spytała przestraszona Rina.
Jednak
w słuchawkach nie licząc powtarzającego się nagrania, panowała
cisza. Nikt nie odpowiadał na wezwania, nawet dziewczyny. Chociaż
przy próbie wywołania neczanek było słychać trzaski i jakieś
szmery.
-
Idę do nich. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodał: -
Zostańcie tutaj, a jakby coś tu przyszło uciekajcie w kierunku
wschodniego skrzydła.
-
Tylko uważaj na siebie - stwierdziła zatroskana Rina.
-
Będę. - odparł chłodno Kurai.
W
ten elektryczny neczanin bardzo pośpiesznie wybiegł z pośpiesznie
wybiegł z pomieszczenia.
-
Ładnie nas otoczyli ... - stwierdził Skauti.
-
Tak ... ale my się tak łatwo nie damy ... - odparł z niepokojem w
głosie Rina.
-
Na tyle ile Was poznałem to jestem wstanie to uwierzyć ...
-Zrobisz
mi proszę zastrzyk?
-
Chciałbym, ale po raz nie potrafię .. a po dwa ręce tak mi się
trzęsą, że boje się, że coś Ci zrobię ...
-
Spoko ...
W
tym momencie mocno zaczerwieniona i zawstydzona Rina westchnęła, a
następnie zdjęła koszulę od swojego munduru i położyła ja na
jednym z blatów.
-
Ej... co Ty robisz? - stwierdził przerażony Skauti nieznacznie
rumieniąc się, podnosząc jej koszulę i chowając się za
neczanką.
-
Spokojnie.. ja ..ja tylko potrzebuje łatwiejszego dostępu do
swojego ciała... aby swobodnie robić sobie za....
Nagle
wodna neczanka zmieniła się w błyszczącą i krystaliczną lodową
statuę, która nie miała lodu jedynie na lewym ramieniu.
-
O nie ... - stwierdził przerażony Skauti, chowający się za
zamrożoną Riną.
Nie
minęła nawet chwila a skulony bromiański zwiadowca, również
zmienił się w przepiękną bryłę lodu. A do gabinetu zabiegowego
wszedł zdyszany Uamuzi.
-
No proszę ... - odezwał się ciężko oddychający kapitan, a
następnie dodał: - Jak widzę sprzyja mi szczęście ... Yhy ... uh
... Pójście na dach było nietrafionym pomysłem, było tam pełno
jakiś dziwnych posągów które ruszyły tu za mną.... yhm .... no
ja tu gadu gadu a czas się zabezpieczyć.
W
tym momencie kapitan udał się na zaplecze pokoju zabiegowego i
szczelnie zamroził wejście.
************
Kurai
szybko i sprawnie dobiegł do Hachiego i Otachiego, oraz ogromnego
mrowia wampirów, które plus minus dobrze sobie radzą z zaporą
chłopaków. Wiatr i ziemia co prawda stanowią dla nich wyzwanie,
ale jest ich tak straszliwie dużo, że obie obrony prędzej czy
później pękają.
-
Jak sytuacja? - spytał nagle elektryczny neczanin.
-
Ziom świetnie, że jesteś. - stwierdził Otachi wywołując kolejny
wietrzny atak.
-
Jest zajebiście Ziom ... nie widać? - dodał Hachi przywołując
kamienną zaporę.
-
Gdzie Uamuzi? - spytał Kurai.
-
A bo ja wiem .... - odpowiedział Hachi.
-
Odłączył się od nas i nawet tu nie dotarł ... - dodał Otachi.
Elektryczny
neczanin nic nie odpowiedział, jedynie wywołał potężne
wyładowanie elektryczne i dołączył tym samym do trwającej walki.
************
-
Ty patrz wycwanili się! skołowali gaśnice. - stwierdziła Diuna,
odpychając Pisaca, psychicznym promieniem i oślepiając kującym
światłem.
-
Co Ty nie powiesz... - odparła Kiazu strzelając kulami ognia,
jednocześnie co i rusz coś podpalając.
-
Czy tylko ja mam takie wrażenie, czy ich przybywa?
-
Też masz takie wrażenie?- odparła Kiazu, a następnie z iskrą w
oku dodała: - Im ich więcej tym lepiej! Moje płomienie tylko
czekają!
-
Czasem jesteś straszna ...
-
Tylko czasem? ... Kurcze opuszczam się ...
-
No czas popracować nad prezencją ...
-
To co powiesz na to? - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu podpalając
się i szykując się do kolejnego ataku.
************
Unieruchomieni
Rina i Skauti, są niczym posąg. Wystraszony, żywy i
zdezorientowany posąg. W ten do pomieszczenia weszły cztery
rzeźby, o ludzkim wyglądzie i przerażającym wyglądzie, które
gdy tylko znalazły się w obrębie pola widzenia neczanki, zamarły
bez ruchu, a po dłuższej chwili za nimi weszło kilka odrobinę
młodszych Pisaca, o ciemnych włosach i w większości czerwonych,
przepełnionych szaleństwem oczach. Oboje uwięzieni najchętniej
uciekli by stamtąd jak najdalej, ale niestety lodowe, krystaliczne
więzienie jest skuteczną blokadą. Wszystkie wampiry bez zawahania
rzuciły się na lodową statuę i drapiąc ja chciały się dostać
do nieruchomych ciał. W ten jeden z wygłodniałych Pisaca znalazł
odsłonięte i nie zamrożone ramie Riny. Oczy krwiożerczej bestii
aż błysnęły z radości i po chwili jego wspaniałe, białe kły
wbiły się w unieruchomione ciało dziewczyny. Wspaniała, soczysta
krew szybko sprawiła, że krwiopijcy, zaczęli się przepychać i
rywalizować ze sobą o prawo zatopienia kłów w zdobyczy. Nagle
neczanka otoczyła siebie i Skautiego wodną aurą, która z każdą
sekundą rosła w siłę. Po paru chwilach nawet twardy jak skała
lód, zaczął pękać i kruszyć się, jednak zajęte sobą Pisaca
nawet nie zwróciły na to uwagi. W ten przez lodowe szczeliny
zaczęła wydobywać się woda, która szybko i sprawnie zniszczyła
lodowe więzienie, a powstała potężna fala bez trudu zmyła
wszystkie zaskoczone oraz zdezorientowane wampiry i popłynęła
dalej. Niestety Rina nie zaprzestała ataku i wodny bicz jeszcze
przez dłuższą chwilę znajdował ujście, niszcząc wszystko co
znajdowało się w gabinecie. Dodatkowo wszelkie szczątki szafek
spływały wraz z potężnym nurtem i nawet przez chwile gabinet
zabiegowy po sam sufit wypełniony był wodą. Biedny Skauti w
ostatniej chwili zdążył zaczerpnąć powietrza aby wstrzymać
oddech. Nagle cała krystaliczna, błękitna woda wypłynęła z
pomieszczenia, a dziewczyna skuliła się, w ostatkach wody, na
ziemi, jednocześnie skrywając w dłoni ślad po ugryzieniu.
************
Hachi
i Otachi już dzielnie sobie radzą we dwóch. Wiatr i ziemia
wreszcie dają radę opanować przybywające wampiry. W ten nagle
rozległ się straszliwy dźwięk spadającego sufitu i potężnego
uderzenia.
-
Trzyt....
uwaga woda ....trzyt...
- odezwał się nagle ledwo słyszalny Kurai.
-Co?
.. Woda jaka woda? - spytał zdezorientowany Hachi zamurowując
kamieniami korytarz.
-
O shit to woda! - odparł Otachi, pokazując gestem bratu aby ten się
odwrócił.
W
tym momencie Hachi zobaczył ogromną falę, niosącą ze sobą różne
śmieci, która niebezpiecznie szybko zbliżała się do braci.
-
Bro chodź ... -stwierdził Otachi.
-
Tylko gdzie? ... czekaj nad nami jest wentylacja! - odparł Hachi.
-
Dobra podsadź mnie!
W
ten ziemny neczanin podsadził brata to kratki wentylacyjnej, a po
chwili sam został wciągnięty na górę. Kiedy obaj neczańscy
bracia byli już bezpieczni w szybie wentylacyjnym, Hachi zniwelował
kamienną zaporę i cała ta woda swobodnie popłynęła dalej.
Niczego niespodziewające się Pisaca nawet nie zdążyły się ukryć
i zostały porwane przez narowisty prąd. Wkrótce znaczna część
wampirów, wraz z wodą znalazła się na zewnątrz starego szpitala.
Po dłuższej chwili, kiedy to woda opadła do znośnego poziomu,
bracia wyskoczyli z bezpiecznej kryjówki, zadowoleni z siebie
przybili sobie radosnego żółwika i wycofali się na górę.
************
-
Trzyt....
uwaga woda ....trzyt...
- odezwał się nagle ledwo słyszalny Kurai.
-
Woda? Dobry żart ...- stwierdziła Diuna.
W
ten zanim dziewczyny rozwinęły się w temacie wody na horyzoncie
pojawiła się wysoka fala. Neczanki niewiele myśląc postanowiły
przetrać tę powódź. Kiazu roztopiła podłogę, a Diuna otoczyła
je psychiczną barierą. Nagle woda niosąca przeróżne elementy
wystroju szpitala z niewiarygodną siłą uderzyła w ochronę
neczanek i zmywając wszystkie wampiry spływała dalej, jednak ogrom
wody spowodował, że siostry były zmuszone nadal skrywać się w
bezpiecznym miejscu.
-
Hehehe- zaśmiała się donośnie Kiazu a następnie radośnie
dodała: - Chcieliście wodę to ją macie!
-
Nie da się ukryć ... - odparła Diuna.
W
ten granatowa woda opadła, dziewczyny opuściły schronienie i
postanowiły udać się na górę.