poniedziałek, 1 czerwca 2015

Epizod 167


"Pożar, lód i powódź ... "


Spowite mroczną ciemnością pomieszczenie, od którego biło przenikliwym zimnem i nieznośnym zapachem starości, wkrótce zostało oświetlone przez jaskrawe, biało-żółte świetliki Diuny. W ten oczom całego oddziału ukazało się niewielkie, nagryzione śladem czasu zaplecze. Po prawo od wejścia znajduje się jedna lodówka bez drzwi, z której wydobywał się mroźny chłód a środku niej widnieje znaczna warstwa warstwa lodu. Natomiast na prost niej znajduje się kamienny blat, a nad nim wisi poszarzała, delikatnie zardzewiała szafka, która jako jedyna jest zamknięta na kłódkę. Po chwili Otachi, odruchowo chciał zapalić światło w pomieszczeniu, pstryknął parę razy włącznikiem i powiedział:
- Kurcze, nie działa ...
- Idiota nawet światła nie umie zapalić ... - stwierdził pogardliwie kapitan.
- To sam spróbuj ... - odparł Otachi.
- Pewnie wysługuj się mną! Ty Matole skoro lodówki działają, to światło też musi działać! - odparł Ubożony i zbulwersowany Uamuzi.
- Eh ... Ziom ... uwielbiam Cie ... - odpowiedział pod nosem Otachi przewracając oczami.
- Zapewne są na osobnym zasilaniu, które do dzisiejszego dnia się nie wyczerpało. - wtrącił spokojnie Kurai podchodząc do zamkniętej szafki.
- Osobne zasilanie? Co Ty za głupoty wygadujesz! Po co szpitalowi dwa zasilania?- odparł obrażony kapitan.
- Dla bezpieczeństwa, a skoro tego nie rozumiesz to Twój problem. - odpowiedział elektryczny neczanin, który delikatnym napięciem, szybko i bez problemu wysadził kłódkę.
- Ziom, w szpitalu masz respiratory i inne maszyny lecznicze... w razie jakiejkolwiek awarii muszą mieć drugie zalizanie aby istoty obecne w szpitalu nie zginęły... - dodał Hachi.
- Bzdury ... - odpowiedział Uamuzi.
- Tak jasne bo wszystko co Tobie nie odpowiada to bzdura...- stwierdziła Diuna.
W tym momencie Kurai z zamkniętej szafki, która okazała się być lodówką, wyjął spore, skórzane, czarne, prostokątne pudełko. Elektryczny neczanin bez zawahania delikatnie otworzył pudełko. W ten oczom bohaterów ukazało się sześć, świecących niebiesko-czerwonym blaskiem fiolek, z dekoracyjnymi korkami, ułożonych pięknie w wyściełanym wnętrzu pudełka.
- Surowica! - stwierdziła uradowana Kiazu.
- Tak ... - stwierdził chłodno Kurai, wychodząc z pudełkiem do głównego pomieszczenia, w którym na jednym z blatów postawił "walizkę" z fiolkami, a po chwili wyjął z niej białą kartkę, którą rozłożył i zaczął czytać.
- To ta cała surowica? - zainteresował się Uamuzi.
- A nie widać? - odparła Diuna.
- Jest ich tylko sześć, więc to jasne, że tylko ja dostanę surowicę! - odparł Kapitan.
- Nie pozwalaj sobie ... to starczy na pewno dla sześciu osób ... - stwierdziła Kiazu.
- Ładnie wyglądają ... - wtrącił zafascynowany Skauti, oglądając z bliska jedną z majestatycznych fiolek, a następnie dodał. - Na pierwszy rzut oka delikatnie przypominają eliksiry Kubów, ale jest znacznie gęściejsze i nie czuć od tego energii.... hmmm... podobne, lecz tak na prawdę straszliwie różne ...
- Wspaniałe i hipnotyzujące ... - dodała zafascynowana Diuna.
Nagle kapitan jednym szybkim ruchem wyrwał bromiańskiemu zwiadowcy fiolkę, nieznacznie się odsunął i rozpił fiolkę tuż pod swoimi nogami. Wszystko to wydarzyło się tak szybko, że nikt nie zareagował, a kiedy gęsta, przypominająca kisiel ciecz rozlała się na podłogę, kapitan zaśmiał się dumnie:
- HAHAHAHA! - a następnie zuchwale powiedział: - Cała dostała się mi! A moje ciało będzie chronione.
- Swoją drogą wiesz, że je trzeba podać dożylnie i to, że rozbiłeś ją to ci nic nie da? - dodała Kiazu.
- Ziom, zmarnowałeś fiolkę... - dopowiedział Hachi.
- Zajebiście .. - skwitował Otachi.
- Już popisałeś się swoją wybitną głupotą? Lepiej? - spytał twardo Kurai.
- Ej... czemu nikt nie zareagował? - narzekała Diuna.
- Bo nie było takiej potrzeby.... powiedzmy, że ta jedna fiolka została wliczona w koszty przebywania z kapitanem.... - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin, a następnie spokojnie dodał: - Dobra to teraz czas na szczepienia i spokojnie, surowicy i tak wystarczy dla wszystkich.
- Jesteś pewien? - spytała Kiazu.
- Tak, jestem. - odparł spokojnie Kurai, a po chwili zabierając szczepionki dodał: - Rina, pozwól ze mną na zaplącze ...
- A co z nami? - wtrąciła Kiazu.
- Poszukajcie alkoholu, strzykawek i igieł ... - odparł spokojnie Kurai, zabierając wodną neczankę na zaplecze.
- No proszę dowódca alkoholik .... świetnie ... - stwierdził Uamuzi.
- Mówisz o sobie? ... - stwierdziła Diuna a następnie dociekliwie dodała: Po co Ci alkohol?
- Do sterylizacji ewentualnych narzędzi, czy miejsca "szczepienia"... - odparł bez emocjonalnie Kurai, a następnie dodał: - No chyba, ze życzysz sobie aby tego nie robić, to znajdę najbrudniejszy sprzęt w całym szpitalu i osobiście zrobię Ci nim "szczepionkę" ....
- Ohyda ... ja podziękuję za takie atrakcje ... - odparł obrażony kapitan delikatnie odchodząc.
- No to nie narzekaj ... bo on jest jest do tego zdolny ... - dodała Diuna.

************
- Damu jest wierny, zresztą zawsze był wierny. Jednak ostatnio targają nim wątpliwości... wątpliwości zasiane przez tych łajdaków. Teraz nam absolutną pewność jego wierności i oddania. ... w końcu jego dusza jest moja ... A Ci łachmaniarze jeszcze zobaczą, że to ja będę górą! Niebawem wszyscy zapłacą za mój ból i cierpienie oraz ciągłe awantury, jeszcze trochę, jeszcze tylko trochę a cześć mojej duszy znajdzie ukojenie a część dostanie nowej mocy i determinacji do dalszego działania! Już niedługo moja kochana pomszczę Cie! - Zamyślił się Chifuin zasiadający na swoim tronie.


************

Odział specjalny szybko i sprawnie znalazł jednorazowe strzykawki oraz igły, które dzięki szczelnemu zamknięciu, przetrwały lata i są gotowe do użycia. W razie co jednak nasi bohaterowie urządzili im kąpiel w 96% spirytusie szpitalnym, który przez lata zamknięcia nabrał dodatkowej mocy, więc nie było nawet najmniejszej mowy aby jakiekolwiek bakterie przeżyły. Następnie na zapleczu gabinetu, urządzili prowizoryczny punkt szczepień, gdzie Rina, po przeczytaniu instrukcji ochoczo zajęła się wstrzykiwaniem surowicy, która (według instrukcji) jest odporna na spirytus i inne odmiany alkoholu, w swoich przyjaciół. Pierwszą dawkę dostał Kurai, jednak nie dlatego bo obecnie jest liderem grupy który prowadzi swój oddział na przód, lecz aby sprawdzić czy to bezpiecznie i w razie co być gotowym do ewentualnej obrony oddziału oraz aby mus swobodnie pilnować porządku przy szczepieniu surowicą. Teraz przyszła pora na niecierpliwą Kiazu, która wręcz już nie mogła się doczekać aby dostać surowicę.
- Wreszcie ja! Wreszcie ja!- powtarzała entuzjastycznie Kiazu, opierając się o jedną z bardziej stabilnych szafek i dając swoją lewą rękę siostrze.
- Kiazu proszę ... uspokój się ... - odparła spokojnie Rina.
- Spoko już. - odpowiedziała z uśmiechem Kiazu, a następnie dodała: - Jesteście pewni, że 5 fiolek starczy dla wszystkich?
- Tak. - odparła Rina z przyjaznym uśmiechem, a następnie wpijając igłę w żyłkę z której zazwyczaj pobiera się krew i robiąc zastrzyk z kolorowej surowicy, dodała: - W instrukcji jest napisane, że spokojnie wystarczy połowa takiej fiolki aby wszystko było ok. Potem w razie potrzeby trzeba dostać jeszcze coś co jest ładnie nazwane "Serum potestatem"...
- A co to takiego? - spytała Kiazu.
- Z tego co czytałam to taka podrasowana surowica, która jeśli jest podana przed wymiotami z krwią, to niweluje wszystkie objawy i hmmm... leczy ... - odparła Rina, a następnie z uśmiechem dodała: - I już, po zastrzyku.
- Rozumiem, to luz. - odparła Kiazu radośnie odchodząc.
- Ciekawe czy oddział który czeka na nas ma czekać będzie miał taki specyfik? - spytała dociekliwie Diuna.
- Całkiem, możliwe, przeszukując rzeczy trafiłem na adnotację, że duże zapasy tego specyfiku znajdowały się kiedyś na Zekeren, aby dbać "o nagrody" .... cokolwiek to oznacza... - odpowiedział Hachi.
- Zapewne Pisaca były nagrodami i potrzebowali smoczej dawki szczepionki aby głownie książę był bezpieczny.... Ewentualnie zostały złupione jako nagroda w turnieju. - odparł chłodno Kurai stojący, oparty o ścianę z założonymi rękami, przed wejściem do zaplecza.
- To ma nawet sens. - odparła Otachi.
- Tak jasne bo akurat Ty na pewno się na tym znasz, pewnie nigdy nawet tam nie byłeś... - wtrącił oburzony kapitan, a następnie dodał: - To co piszą to pewnie jakaś ściema, dla naiwnych aby wierzyli w cuda.
- Eh ... szkoda mi słów na Ciebie. - odparła Kiazu.
- I już po zastrzyku. - Stwierdziła Rina.
- Szybko i nawet nie bolało. - odparła radosna Diuna.
- Teraz JA!- wtrącił stanowczo Uamuzi, a następnie dodał: - Żądam całej fiolki! Bo w końcu moje bezpieczeństwo jest najważniejsze!
- A ten znowu swoje ... - stwierdził Otachi.
- Mnie już głowa boli od niego ... - dodała zniesmaczona Diuna.
- Każdy dostanie po równo. - stwierdziła Kiazu.
- Ale pół fiolki na mnie nie wystarczy, chcecie mnie zabić! Poskarżę się wykończycie mnie, będziecie się tłumaczyć przed samym Królem Bromano! Wspaniałych i wszechmocnym Elinarem! To ja tu jestem najważniejszy! - wykłócał się kapitan.
- Zamknij się bo zaraz ręcznie cię uciszę! - stwierdziła nerwowo Kiazu.
W ten rozległ się przeszywający hurgot, który szybko rozszedł się po opustoszałym szpitalu i brzmiał zupełnie jakby gdzieś zawaliła się podłoga, a następnie rozległy się krzyki bólu i rozpaczy.
- Co to było? - spytał przestraszony Skauti.
- Pisaca? - dodał Otachi.
- Dźwięk dobiega z wschodniego skrzydła. - odparł chłodno Kurai.
- Sprawdzę co to! - stwierdziła Entuzjastycznie Kiazu.
- Kurai, Ty idź .... idź i z giń... - namawiał Kapitan.
- Nie wtrącaj się! - stwierdziła twardo Kiazu, a następnie namawiając dodała: - Kurai ja chce iść! Będę uważać! Daj mi się wykazać i dobrze zabawić!
- Dobrze niech będzie... Kiazu, Diuna idzie zobaczyć co to ... a jeśli to Pisaca to nie pozwólcie im tutaj dotrzeć ... - stwierdził po chwili spokojnie Kurai.
- YAY! SUPER! - odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Chodź Diuna mamy zadanie do wykonania.
- Ale mam warunek włączycie łączność.- kontynuował Kurai.
- Nieee.... tam jest to durne nagranie ... - stwierdziła Kiazu.
- Moje biedne uszy tego nie zniosą ... - dodała Diuna.
- Tak naprawdę wszyscy włączymy łączność. - stwierdził chłodno elektryczny neczanin.
- Ziooom za jakie grzechy? - spytał rozczarowany Hachi.
- Zaraz po wejściu w strefę dominacji nagrania, zauważyłem, że co prawda nie mamy łączności z generałem, ale łączność między nami plus minus działa... - odparł spokojnie Kurai, a następnie dodał: - A co za tym idzie w zaistniałeś sytuacji lepiej być w takiej łączności niż w żadnej....
- Niestety rozsądne .... - odparł Otachi.
- No ale to nagranie ... - marudziła Diuna i Hachi.
- Jak włączymy łączność to będziemy mogły iść? - spytała nagle Kiazu.
- Tak ... - odparł twardo i chłodno Kurai.
- No dobra to niech będzie ... - odparła niezadowolona Kiazu włączając swoją łączność.
Po chwili mniej lub bardziej chętnie pozostali również włączyli łączność.
- EJ! Ja nadal czekam! - wtrącił niecierpliwie kapitan.
- To sobie czekaj ... - odparła Kiazu.
- Uważajcie na siebie.... - wtrąciła Rina.
W tym momencie obie neczanki, uśmiechnęły się tylko, wybiegły z gabinetu zabiegowego i pośpiesznie udały się w kierunku z którego dochodził hałas.
- To dobry pomysł? - spytał Skauti.
- Tak, poradzą sobie... - odpowiedział Kurai.
- Kiazu jest narwana ale Diuna w razie co ją ogarnie i wycofają się jak będzie trzeba ... - dodał uspokajająco Hachi.
- No proszę, a jednak wysługujesz się ludźmi. Brawo! Jak miło, że wreszcie zaczynasz zachowywać się tak jak przystało na dowódce. - wtrącił Uamuzi.
Kurai jednak nic mu nie odpowiedział, podszedł jedynie do poszarzałej ściany, w której znajdowało się gniazdko oraz puszka elektryczna, położył na niej dłonie i wywołał bardzo silne napięcie elektryczne. W ten światło w gabinecie mrugnęło kilka razy, a następnie na dobre się zapaliło.
- A to po co? - spytał zaskoczony Skauti, obserwujący jednocześnie świetliki Diuny.
To pytanie jednak również okazało się głuche i pozostało bez odpowiedzi. Tym czasem elektryczny neczanin przywołał kolejne niepięcie, które spowodowało, że nagle w całym szpitalu, a właściwie wszędzie gdzie się dało, zapaliło się światło.
- Co żeś narobił Ty idioto! - wykrzyknął oburzony Uamuzi, a następnie dodał: - Teraz mają nas jak na widelcu!
- Właśnie, że nie.... do tej pory światło było tylko tam gdzie my byliśmy, a teraz światło pali się praktycznie w całym szpitalu ... - odparł chłodno Kurai.
- Hmmm... W tej chwili dla nich jesteśmy wszędzie. - stwierdził Hachi.
- Spytane to ich ładnie zdezorientuje, bo teraz za żadne skarby nie będą wiedzieć gdzie dokładnie jesteśmy. - dodał z podziwem Otachi.
- Już rozumiem .... ciekawy plan! - dopowiedział radośnie Skauti.
- Beznadziejny ... - skwitował kapitan, a następnie dodał: - No daj mi w końcu te surowicę!
- Yyy .. tak .. już ... - odparła delikatnie wystraszona Rina.

************

Diuna i Kiazu uważnie biegną przez wąskie i ciemne korytarze starego szpitala, wypatrując tego co spowodowało wcześniejszy hałas. Nagle w korytarzu zaczęło mrugać światło, aż w końcu rozpaliło zapaliło się, ukazując tym samym opłakany stan korytarza, jak i całego szpitala.
- Światło? Hmm... Kurai czy Pisaca? - zaciekawiła się Diuna.
- Raczej Kurai .... - odparła dość pewnie Kiazu, a następnie dodała- Nie powiem, że wolałam ciemność bo my widzimy w ciemnościach a oni nie ...
- Hmm... w sumie to światło powinno zdezorientować Pisaca ...
- Coś w tym jest ...
- Heh oby surowica działała ...
- Musi działać, a jak nie to i tak sobie poradzimy. - odparła entuzjastycznie Kiazu, a następnie z ciekawością dodała: - Ciekawe czy hałas będzie Wampirami czy tylko starym budynkiem?
- Nie wiem ... ale niestety obawiam się, że niebawem się dowiemy...
- E tam niestety! - odparła Kiazu mrugając okiem.

************

W gabinecie zabiegowym, Rina wczepiła surowicę Uamuzi, który dla świętego spokoju dostał całą fiolkę, oraz Otachiemu. Teraz wodna neczanka szykuje kolejną dawkę surowicy, tym razem dla Hachiego. Nagle w głuchym szpitalu dało usłyszeć się głośne szmery przypominające rozmowy i docierające zupełnie z innego kierunku, niż pobiegły dziewczyny.
- Kolejny hałas? - spytał z lekkim niedowierzaniem Skauti.
- Tak ... i tym razem to raczej Pisaca... - odparł Hachi.
- Próbują nas otoczyć.. - dodał chłodno Kurai, a następnie dodał: - Otachi, Hachi wyjdziecie im na przeciw ...
- Jasna sprawa Ziom. - odparł Otachi.
- Nie ma problemu... tylko coś mnie jeszcze tu trzyma... - stwierdził Hachi
- Gotowe ... - wtrąciła Rina z uśmiechem.
- O dzięki. - odparł radośnie Hachi, a następnie dodał: - Dobra Ziom jestem gotowy!
- Nie marnujcie więcej czasu i idźcie. - stwierdził chłodno Kurai.
- A co z sygnałem SOS? - spytał Uamuzi.
- Nic. - odparł spokojnie Kurai, a następnie dodał: - Hachi Otachi zabierzcie Uamuzi ze sobą.
- Nigdzie nie idę! - stwierdził stanowczo Uamuzi.
- Idziesz i koniec. - stwierdził twardo Kurai, mierząc kapitana przeszywającym i lodowatym spojrzeniem.
- Dobra ... - odparł kapitan.
- Eh ... spoko ... - odparł Hachi.

W tym momencie neczańscy bracia oraz bromiański kapitan pośpiesznie wyszli z gabinetu zabiegowego.
************
Kiazu i Diuna na swej drodze, nagle natrafiły na sporą ilość oszalałych wampirów, które za wszelką cenę próbują wypić ich krew. Psychiczna neczanka na sam widok wygłodniałych wampirów, postawiła barierę ochronną, która skutecznie powstrzymała przeciwników.
- O shit ... - stwierdziła Diuna.
- Jest ich ogrom! - stwierdziła entuzjastycznie, zaskoczona Kiazu.
- Trzyt ... Przytrzymajcie ich trochę i starajcie się nie zabijać...- wtrącił chłodno Kurai.
- Słyszałaś? - spytała Diun.
- Ledwo ... - stwierdziła Kiazu, delikatnie się podpalając, a następnie dodała:- Czas na zabawę!
W ten Kiazu cała pokryła się iskrzącym, czerwono-żółto-pomarańczowym płomieniem, a wampiry znajdujące się za barierą Diuny, co prawda nadal się dobijały, lecz mniej intensywnie. Nagle psychiczna neczanka zwolniła tarczę, a jej siostra zaatakowała wielką kulą ognia. Zdezorientowane Pisaca, w popłochu zaczęły uciekać i chować się we wszelkich możliwych kątach i pomieszczeniach. W tym czasie gorące płomienie podpaliły zdezelowany korytarz, a Diuna przy pomocy swoich mocy kontrolowała rozprzestrzenianie się ognia.
- Normalnie jesteś jak "Bogini Zagłady" - stwierdziła z podziwem Diuna.
- A dziękuję. - odparła radośnie Kiazu, z uśmiechem i szykując się do kolejnego ognistego ataku.

************
W gabinecie zabiegowym, panuje dość napięta atmosfera, więc wodna neczanka z delikatnie drżącymi rękami wykonała kolejny zastrzyk z surowicy, zaniepokojonemu Skautiemu.
- Myślicie, że stad wyjdziemy? - spytał zaniepokojony i nerwowy Skauti.
- Myślę, że raczej tak ... - odparł równie zaniepokojona Rina.
Nagle w szpitalu rozległ się wysoki i nieznośny sprzęt alarmu.
- Co to? - spytał zaciekawiony delikatnie zaciekawiony Skauti.
-... Brzmi jak alarm pożarowy ... - stwierdził chłodno Kurai.
- Hmm... Chyba Kiazu daje czadu ... - dodała po chwili namysłu Rina.
- Halo Ziom....trzrzrz... tu jest masakra ... trzyt ... nie dajemy rady .... trzrzrz.... - wtrącił delikatnie przerażony Hachi, który nagle zamilkł.
- Hachi? - spytała przestraszona Rina.
Jednak w słuchawkach nie licząc powtarzającego się nagrania, panowała cisza. Nikt nie odpowiadał na wezwania, nawet dziewczyny. Chociaż przy próbie wywołania neczanek było słychać trzaski i jakieś szmery.
- Idę do nich. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodał: - Zostańcie tutaj, a jakby coś tu przyszło uciekajcie w kierunku wschodniego skrzydła.
- Tylko uważaj na siebie - stwierdziła zatroskana Rina.
- Będę. - odparł chłodno Kurai.
W ten elektryczny neczanin bardzo pośpiesznie wybiegł z pośpiesznie wybiegł z pomieszczenia.
- Ładnie nas otoczyli ... - stwierdził Skauti.
- Tak ... ale my się tak łatwo nie damy ... - odparł z niepokojem w głosie Rina.
- Na tyle ile Was poznałem to jestem wstanie to uwierzyć ...
-Zrobisz mi proszę zastrzyk?
- Chciałbym, ale po raz nie potrafię .. a po dwa ręce tak mi się trzęsą, że boje się, że coś Ci zrobię ...
- Spoko ...
W tym momencie mocno zaczerwieniona i zawstydzona Rina westchnęła, a następnie zdjęła koszulę od swojego munduru i położyła ja na jednym z blatów.
- Ej... co Ty robisz? - stwierdził przerażony Skauti nieznacznie rumieniąc się, podnosząc jej koszulę i chowając się za neczanką.
- Spokojnie.. ja ..ja tylko potrzebuje łatwiejszego dostępu do swojego ciała... aby swobodnie robić sobie za....
Nagle wodna neczanka zmieniła się w błyszczącą i krystaliczną lodową statuę, która nie miała lodu jedynie na lewym ramieniu.
- O nie ... - stwierdził przerażony Skauti, chowający się za zamrożoną Riną.
Nie minęła nawet chwila a skulony bromiański zwiadowca, również zmienił się w przepiękną bryłę lodu. A do gabinetu zabiegowego wszedł zdyszany Uamuzi.
- No proszę ... - odezwał się ciężko oddychający kapitan, a następnie dodał: - Jak widzę sprzyja mi szczęście ... Yhy ... uh ... Pójście na dach było nietrafionym pomysłem, było tam pełno jakiś dziwnych posągów które ruszyły tu za mną.... yhm .... no ja tu gadu gadu a czas się zabezpieczyć.
W tym momencie kapitan udał się na zaplecze pokoju zabiegowego i szczelnie zamroził wejście.

************

Kurai szybko i sprawnie dobiegł do Hachiego i Otachiego, oraz ogromnego mrowia wampirów, które plus minus dobrze sobie radzą z zaporą chłopaków. Wiatr i ziemia co prawda stanowią dla nich wyzwanie, ale jest ich tak straszliwie dużo, że obie obrony prędzej czy później pękają.
- Jak sytuacja? - spytał nagle elektryczny neczanin.
- Ziom świetnie, że jesteś. - stwierdził Otachi wywołując kolejny wietrzny atak.
- Jest zajebiście Ziom ... nie widać? - dodał Hachi przywołując kamienną zaporę.
- Gdzie Uamuzi? - spytał Kurai.
- A bo ja wiem .... - odpowiedział Hachi.
- Odłączył się od nas i nawet tu nie dotarł ... - dodał Otachi.
Elektryczny neczanin nic nie odpowiedział, jedynie wywołał potężne wyładowanie elektryczne i dołączył tym samym do trwającej walki.

************

- Ty patrz wycwanili się! skołowali gaśnice. - stwierdziła Diuna, odpychając Pisaca, psychicznym promieniem i oślepiając kującym światłem.
- Co Ty nie powiesz... - odparła Kiazu strzelając kulami ognia, jednocześnie co i rusz coś podpalając.
- Czy tylko ja mam takie wrażenie, czy ich przybywa?
- Też masz takie wrażenie?- odparła Kiazu, a następnie z iskrą w oku dodała: - Im ich więcej tym lepiej! Moje płomienie tylko czekają!
- Czasem jesteś straszna ...
- Tylko czasem? ... Kurcze opuszczam się ...
- No czas popracować nad prezencją ...
- To co powiesz na to? - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu podpalając się i szykując się do kolejnego ataku.


************

Unieruchomieni Rina i Skauti, są niczym posąg. Wystraszony, żywy i zdezorientowany posąg. W ten do pomieszczenia weszły cztery rzeźby, o ludzkim wyglądzie i przerażającym wyglądzie, które gdy tylko znalazły się w obrębie pola widzenia neczanki, zamarły bez ruchu, a po dłuższej chwili za nimi weszło kilka odrobinę młodszych Pisaca, o ciemnych włosach i w większości czerwonych, przepełnionych szaleństwem oczach. Oboje uwięzieni najchętniej uciekli by stamtąd jak najdalej, ale niestety lodowe, krystaliczne więzienie jest skuteczną blokadą. Wszystkie wampiry bez zawahania rzuciły się na lodową statuę i drapiąc ja chciały się dostać do nieruchomych ciał. W ten jeden z wygłodniałych Pisaca znalazł odsłonięte i nie zamrożone ramie Riny. Oczy krwiożerczej bestii aż błysnęły z radości i po chwili jego wspaniałe, białe kły wbiły się w unieruchomione ciało dziewczyny. Wspaniała, soczysta krew szybko sprawiła, że krwiopijcy, zaczęli się przepychać i rywalizować ze sobą o prawo zatopienia kłów w zdobyczy. Nagle neczanka otoczyła siebie i Skautiego wodną aurą, która z każdą sekundą rosła w siłę. Po paru chwilach nawet twardy jak skała lód, zaczął pękać i kruszyć się, jednak zajęte sobą Pisaca nawet nie zwróciły na to uwagi. W ten przez lodowe szczeliny zaczęła wydobywać się woda, która szybko i sprawnie zniszczyła lodowe więzienie, a powstała potężna fala bez trudu zmyła wszystkie zaskoczone oraz zdezorientowane wampiry i popłynęła dalej. Niestety Rina nie zaprzestała ataku i wodny bicz jeszcze przez dłuższą chwilę znajdował ujście, niszcząc wszystko co znajdowało się w gabinecie. Dodatkowo wszelkie szczątki szafek spływały wraz z potężnym nurtem i nawet przez chwile gabinet zabiegowy po sam sufit wypełniony był wodą. Biedny Skauti w ostatniej chwili zdążył zaczerpnąć powietrza aby wstrzymać oddech. Nagle cała krystaliczna, błękitna woda wypłynęła z pomieszczenia, a dziewczyna skuliła się, w ostatkach wody, na ziemi, jednocześnie skrywając w dłoni ślad po ugryzieniu.

************

Hachi i Otachi już dzielnie sobie radzą we dwóch. Wiatr i ziemia wreszcie dają radę opanować przybywające wampiry. W ten nagle rozległ się straszliwy dźwięk spadającego sufitu i potężnego uderzenia.
- Trzyt.... uwaga woda ....trzyt... - odezwał się nagle ledwo słyszalny Kurai.
-Co? .. Woda jaka woda? - spytał zdezorientowany Hachi zamurowując kamieniami korytarz.
- O shit to woda! - odparł Otachi, pokazując gestem bratu aby ten się odwrócił.
W tym momencie Hachi zobaczył ogromną falę, niosącą ze sobą różne śmieci, która niebezpiecznie szybko zbliżała się do braci.
- Bro chodź ... -stwierdził Otachi.
- Tylko gdzie? ... czekaj nad nami jest wentylacja! - odparł Hachi.
- Dobra podsadź mnie!
W ten ziemny neczanin podsadził brata to kratki wentylacyjnej, a po chwili sam został wciągnięty na górę. Kiedy obaj neczańscy bracia byli już bezpieczni w szybie wentylacyjnym, Hachi zniwelował kamienną zaporę i cała ta woda swobodnie popłynęła dalej. Niczego niespodziewające się Pisaca nawet nie zdążyły się ukryć i zostały porwane przez narowisty prąd. Wkrótce znaczna część wampirów, wraz z wodą znalazła się na zewnątrz starego szpitala. Po dłuższej chwili, kiedy to woda opadła do znośnego poziomu, bracia wyskoczyli z bezpiecznej kryjówki, zadowoleni z siebie przybili sobie radosnego żółwika i wycofali się na górę.

************

- Trzyt.... uwaga woda ....trzyt... - odezwał się nagle ledwo słyszalny Kurai.
- Woda? Dobry żart ...- stwierdziła Diuna.
W ten zanim dziewczyny rozwinęły się w temacie wody na horyzoncie pojawiła się wysoka fala. Neczanki niewiele myśląc postanowiły przetrać tę powódź. Kiazu roztopiła podłogę, a Diuna otoczyła je psychiczną barierą. Nagle woda niosąca przeróżne elementy wystroju szpitala z niewiarygodną siłą uderzyła w ochronę neczanek i zmywając wszystkie wampiry spływała dalej, jednak ogrom wody spowodował, że siostry były zmuszone nadal skrywać się w bezpiecznym miejscu.
- Hehehe- zaśmiała się donośnie Kiazu a następnie radośnie dodała: - Chcieliście wodę to ją macie!
- Nie da się ukryć ... - odparła Diuna.
W ten granatowa woda opadła, dziewczyny opuściły schronienie i postanowiły udać się na górę.



Dzień Dziecka :)

SZCZĘŚLIWEGO I RADOSNEGO 
DNIA DZIECKA :D