poniedziałek, 5 marca 2018

Epizod 242




"
Burza, burzy nierówna"

Jasne, przyjemne wieczorne niebo, nagle przysłoniły ciemne, masywne, granatowo-czarne deszczowe chmury. Dodatkowo w ziemię tuż nieopodal neczańskiego obozu uderzyły dwa iskrzące się pioruny, oślepiające pioruny, które narobiły bardzo dużo hałasu.
- Ten foch nie był potrzeby. - powiedział Generał.
- To nie moje dzieło. - odpowiedział chłodno Kurai, odwracając się w kierunku nadchodzącej burzy i delikatnie elektryzując się.
Na te słowa Rudy również gwałtownie odwrócił się, a następnie przez łączność stanowczo powiedział:
- Ogłoście alarm bojowy.
-
TAK JEST! - odpowiedział nieznajomy głos, a w całym obozie rozległy się głośne i przeszywające syreny alarmowe.
- Tyle zamieszania z powodu burzy? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- To nie jest zwykła burza. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dość szybko ruszył w kierunku z którego przyszła burza.
- Dobra, a nie zatrzymasz go bo? - spytała Diuna.
- Nie widzę takiej potrzeby. - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie dodał: - No dalej idźcie za nim.
Na te słowa neczańskie rodzeństwo wymieniło między sobą kilka wymownych spojrzeń, po czym radośnie i z ogromnym zaciekawieniem ruszyli za swoim przywódcą.
************

Ogromny, kamienno-ziemny rów, a właściwie kanion, dzielący Sekai Dagaal na dwie równe połowy. Wyjałowione, rozległe pustkowie które jest doskonałym miejscem na ewentualne starcia obydwu ze stron. To już niepokojące i chłodne miejsce dzisiaj nabrało jeszcze bardziej mrocznego i niesamowitego klimatu.
Kurai stoi na brzegu klifu i delikatnie elektryzując się, ogląda szalejącą burzę i pioruny, które co i rusz uderzające w przeróżne osłony.
- Ziom, no wreszcie. - stwierdził Hachi dobiegając.
- Ta burza jest tylko w plus minus okolicach naszego obozu. - dodała Kiazu, rozglądając się.
- Czemu ta burza jest taka dziwna? - spytała dociekliwie Diuna.
- Mają po swojej stronie, kogoś kto włada elektrycznością i doskonale wie jak się nią posługiwać. - powiedział chłodno Kurai.
- Czekaj, ktoś na mówił, że mają tam generała co włada elektrycznością. - stwierdził błyskotliwie Otachi.
- Racja! Było coś takiego! Nawet przekomarzaliśmy się kto ma z nim walczyć! - dodał entuzjastycznie Hachi.
- On jest mój. - powiedział chłodno Kurai, a następnie cały się naelektryzował.


************


Na jednym z klifów wielkiego kanionu stoi
wysoki młody, poważny, dobrze zbudowany, mężczyzna, który ma około 35-40 lat. Ma on krótkie, zadbane ciemnofioletowe włosy i poważne żółte oczy. Ubrany jest w dopasowaną, purpurową marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i guzikach oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru dopełniają czarne, wysokie wojskowe byty, czerwony pas oraz złote grube paski wieńczące rękawy. Dodatkowo mężczyzna ma założoną purpurową wojskową rogatywkę, w taki sposób, że widać mu zarówno cześć włosów jak i jej daszek nie zasłania mu twarzy. Całości jego wyglądu dopełnia masa niewielkich wyładowań elektrycznych.
- Nic ich nie ochroni przed potęgą mojej burzy. Nie mają z nią szans! - napawał się generał z Desteoms.
Nagle na niebie pojawiły się znacznie ciemniejsze i elektryzujące się burzowe chmury, które wzbudziły ogromne zainteresowanie demona.
- A to co do cholery?


************

Na pochmurnym niebie, wkoło burzowych chmur krążą dwa spore fioletowo niebieskie pioruny. Otaczają one wszystkie chmury jakie są na niebie i zbijają je w ścisłe koło. Te niezwykłe wyładowania elektryczne pokrążyły chwile, kiedy nagle między nimi na chmurami pojawiła wielka czerwono-żółto-pomarańczowa ognistą kula, z pięknym płomiennym ogonem. Jest ona znacznie szybsza od piorunów. Wkrótce wyładowania znikły i została jedynie kula ognia, która z każdą sekunda kręciła się coraz szybciej i szybciej. Nagle płomienna kula z impetem uderzyła w burzowe chmury. Dzięki temu powstała niesamowicie piękna i głośna eklezja, która z pewnością była słyszalna z bardzo wielu kilometrów. W tym momencie całe niebo spowiło się czerwono-pomarańczowo-żółtą poświatą, a już po chwili zarówno chmury jak i poświata zniknęły, a z nieba spadł deszcz nie wielkich, żółtych i niebieskich, iskrzących się wyładowań. Całe to podniebne przestawnie wyglądało jednocześnie groźnie jak niesamowicie.
************

Zaskoczony Demoni generał stoi nad urwiskiem i nie dowierza własnym oczom, które jeszcze analizują wspaniałą eksplozję.
- A więc podleli walkę. Dobrze, dobrze... teraz Damu się zabawi.
W jego oczach widać determinację, charyzmę i ogromną pewność siebie i samym tym spojrzeniem, nie jednego można byłoby zdominować.
************


Neczanie również obserwują całe, podniebny popis mocy.
- I po kłopocie. - stwierdziła z dumą Kiazu otrzepując ręce.
- Ładna akcja! - pochwalił radośnie Otachi.
- Mieliście się nie wtrącać. - stwierdził chłodno i stanowczo Kurai.
- E tam czepiasz się szczegółów. - odpowiedziała Kiazu.
- Ziom, razem burze nam nie straszne. - dodał Hachi z uśmiechem.
- To jeszcze nie koniec. - powiedział chłodno Kurai.


************

Przez chwilę zmęczone, wieczorne niebo stało się jasne jak za dnia, a przede wszystkim nie było na nim ani jednej chmurki. Nagle znikąd zaczęły się pojawiać się szaroczarne chmury, które co chwila iskrzyły się na złowrogi odcień czerwonego. Wkrótce chmurzyska przyjęły postać wiru, który z każdą sekundą stawał się coraz wyraźniejszym i szybszym, wirującym lejem. Ten zabierający dech w piersiach widok, walce nie był przyjazny. Wręcz przeciwnie, całe to zdarzenie aż ocieka mrokiem. W ten zrobiło się z powrotem potwornie ciemno, a już po chwili w sam środek leja,z dużą siłą uderzył potężny żółto-biały piorun, który ponownie na chwilę oświetlił całe niebo. W tym momencie ziemia zatrzęsła się, a burczący i warczący pogłos skutecznie rozszedł się po całej okolicy i nie tylko.
************

- No to pojechałeś... - stwierdziła Diuna zapatrzona w niebo.
- Dopiero mogę pojechać. - odpowiedział Kurai elektryzując się.
- Koleś, po przeciwnej stronie rzuca Ci rękawice Ziom. - dodał Hachi.
- Z przyjemnością ja podniosę. - odparł chłodno Kurai.
- Mówisz moim językiem. - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
Wkrótce Kiazu cała zapłonęła i zdecydowanie była gotowa na to co ma niebawem nadejść. W tym momencie Kurai otoczył się kilkoma biało-żółtymi piorunami, jednak ognista neczanka w ogóle się nie przejęła, tylko nadal szykowała się do starcia.


************

Dudniące i przeszywające odgłosy burzy, rozchodzą się po całej okolicy i wywołują chłodne dreszcze, które doszczętnie przeszywają rozgrzane ciała obserwujących ludzi. Z każdą sekunda bojowe niebo zmieniało się i przyjmowało coraz to bardziej niebezpieczną formę.
Nagle z urokliwej a zarazem przerażającej mieszanki ciemnych chmur i piorunów powstał ogromny burzowy golem. Jego wirujące ciało pokrywają żółte pioruny, błyszczące czerwone oczy są żadne zabijania, a potężne łapy, są stworzone tylko i wyłącznie z samych wyładowań.
Powstała bestia ryknęła donośnie i zamaszyście zamachnęła się. Tym samym bez trudu wyryła głębokie bruzdy, na ubitej ziemi kanionu.
************

- Co do u diabła jest!? - spytała zaskoczona i niedowierzająca Diuna.
- Nie wiem, ale to coś jest moje! - odpowiedziała podekscytowana Kiazu podpalając się.
- Zapomnij. - wtrącił twardo Kurai.
- Nie mów mi, że chcesz z tym walczyć sam? - spytała nerwowo Kiazu.
- Chce i to zrobię, a wy wracajcie do obozu. - odpowiedział Kurai, dość intensywnie elektryzując się
- Ziom żartujesz? - spytał Hachi.
W tym momencie kilka złocistych piorunów uderzyło w podłożę tuż przed neczańskim rodzeństwem.
- Dobra Ziom, jak sobie chcesz. - stwierdził Otachi, zgarniając swoje rodzeństwo.
- Ja zostaje! - krzyknęła poirytowana Kiazu.
- NIE! - warknął stanowczo i lodowato Kurai, zapatrzony w szalejącego potwora, a po chwili powiedział: - Macie natychmiast wrócić do obozu i wykonywać polecenia Rudego!
- Tak jest Ziom! - powiedzieli zgodnie neczańscy bracia, zabierając siostry.

Jednak mocno nie zadowolona ognista neczanka, stała i nie miała zamiaru ruszyć się dalej.
- Kiazu, chodź … w obozie pewnie jest dla nas jakieś zadnie … - stwierdziła pokornie Rina, delikatnie trzęsąc się i wtulając się w Otachiego.
- ALE JA CHCE WALCZYC! - wykrzyknęła donośnie Kiazu.
- A może też tam toczy się walka? - kontynuowała Rina.
- Chodź siostra, jak w obozie będzie nudno to wrócimy tutaj. - dodał Otachi.
- Heh … no dobra. - odpowiedziała niechętnie Kiazu, po dłuższej chwili milczenia.


************

W neczańskim obozie wszyscy uwijają się jak w ukropie. Ten rozległy obóz przepełniony masą budynków, które tworzą istny labirynt, wbrew pozorom jest bardzo dobrze zorganizowany i działa jak dobrze naoliwiona maszyna. Rudy wraz z swoimi dwoma kapitanami stoi na dachu jednego z budynków. Panowie bardzo uważnie obserwują szalejącego, burzowego potwora, który bezlitosne niszczy wszystko wkoło siebie.
- Przeciwnik mocno pogrywa. - stwierdził Amis obserwując niebo.
- Beongae, książę piorunów to nie byle co … - dodał Moyoshi.
- Co robimy z przyjemniaczkiem? - spytał Amis.
- Bronimy teraz i obóz przed piorunami, a w miedzy czasie szykujemy klatkę energii. - odpowiedział Rudy.
- Żartujesz? Przecież to w życiu nie zadziała. - odparł zaskoczony Amis.
- Do tego trzeba albo dobra przynętę albo dobry plan A, a my nie mamy planu A. - dodał Moyoshi
- Mamy bardzo dobry plan A. - odpowiedział Rudy z uśmiechem.
************

Szalejący burzowy stwór z każdą sekundą rośnie w swej potędze i niszczy coraz więcej rzeczy.
Kurai stoi na skraju skarpy i doskonale widzi zarówno bestię jak i znaczną część kanionu Po chwili jego oddech stał się przejrzysty i spokojny, natomiast jego ciało otoczyła, błyszcząca elektryczna aura. Nagle jego oczy stały się żółte i wręcz puste, włosy uniosły się ku górze, a na niebie zaczęło się dziać coś czego burzowy potwór, na pewno się nie spodziewał. Burzowe, ponure i ciemne niebie zrobiło się jeszcze bardziej mroczne. Wkrótce żółto-białe świetliste pioruny zaczęły przeszywać chmury i okolicę. Nie minęła nawet chwila jak pioruny przybrały formę wielkiego, wężowego elektrycznego smoka z dwoma wielkimi łapami, który swoją wielkością dorównuje stojącemu przed nim golemowi. Całe smoczysko jest z wszelakich piorunów, błyskawic i wyładowań w kolorach żółci, pomarańczy, czerwieni, bieli, różu i fioletu. Kiedy tylko nowa bestia przyjęła formę ostateczną, ryknęła głośno i groźnie, aż zadrżała nie tylko najbliższa okolica. Masywny golem. Kiedy tylko ujrzał swojego przeciwnika również głośno zaryczał i swoją postawą wyraził gotowość do nadchodzącego starcia.

************

Neczański Generał nadal rozmawia z swoimi dwoma kapitanami i obserwuje starcie dwóch ogromnych elektrycznych bestii.
- Skoro Panowie poznali już plan A, to teraz ruszyć dupę do swoich zadań. - stwierdził dumnie i stanowczo Rudy.
- Ten twój plan A ma kilka wad. - stwierdził Amis.
- Zwłaszcza jak Jego odział tam został. - dodał Moyoshi.
- Amis, zdaję Ci się, na tę chwilę to najlepszy możliwy plan. A jego oddział właśnie wchodzi do naszego obozu. - odparł spokojnie Rudy, a następnie twardym tonem dodał: - A teraz dupy w troki i szykować klatkę.
- Tak jest! - odparło pokornie kapitanowie.
- Aha i znajdzie im jakieś zajęcie. - dodał Generał na odchodne.
- Tak jest! - odpowiedział Moyoshi.
Następnie obaj kapitanowie udali się w kierunku zejścia z dachu, a Rudy został sam i dalej obserwował to nie codzienne starcie.

************

Dwie ogromne elektryczne bestie, wręcz na równi mierzą się i walczą o dominację. Smok owija przeciwnika swoim naelektryzowanym ciałem, a ten w wielkich łapach trzyma jego wielką paszczę. Pioruny i inne wyładowania intensywnie rozświetlają nocne niebo spowite mrokiem.
Nagle wielki niematerialny smok wytworzył w paszczy potężną elektryczną kule, którą wystrzelił prosto w przeciwnika. Jednak ten atak został skontrowany przez golema który jak gdyby nigdy nic pochłoną elektryczną, iskrzącą się kulę. Po chwili dało się usłyszeć mocną eksplozję a po całym kanionie rozeszły się wyładowania elektryczne.
************


Neczańskie rodzeństwo, wraz z kilkunastoma innymi wojownikami, ukrytkiem przemykają między skałami i kamieniami wielkiego kanionu, jednocześnie zachowując w miarę bezpieczną odległość od walczących elektrycznych bestii. Każde z biegnących, trzyma masę dziwnych części i mimo postawionych tarcz poczuło wyładowanie rozchodzące się piaszczystej ziemi.
- Uważajcie aby sprzęt nie dotkną ziemi! - krzyknął jeden z poruczników dowodzących akcją.
- Tak jest! - odparli żołnierze, którzy z trudem utrzymywali równowagę po ataku bestii.
Następnie ziemia ponownie zatrzęsła się, a kanion w tym momencie zdecydowanie nie jest bezpiecznym miejscem.