poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Epizod 243




"Potęga elektryczności!"


Dwie ogromne elektryczne bestie, mimo upływającego czasu dalej ze sobą walczą. Błyskawice, pioruny i inne wyładowania elektrycznie oraz donośne ryki doszczętnie przeszywają cały kanion i najbliższą okolicę. Ziemia trzęsie się przy każdym najmniejszym ruchu obydwu kolosów. Dodatkowo te dwa szalejące żywioły nie maja zamiaru ustąpić, a z każdą sekundą to starcie robię się coraz bardziej niebezpiecznie i niesamowite za razem. Potężne naładowane stwory są nie lada wyzwaniem dla samych siebie, a co dopiero dla malutkich ludzi i istot wkoło.

************

Trwająca już kilka godzin potężna burza, będąca wynikiem niesamowitego i niecodziennego starcia dwóch elektrycznych bestii. Pioruny, wszelakich barw i natężeń, z ogromną siłą co i rusz uderzają o ziemie i dają magiczny i przerażający popis mocy. Z pewnością to widowisko doskonale jest widoczne nie tylko na przestrzeni tysięcy kilometrów, ale również w kosmosie. Książę Zekeren paląc papierosa, stoi oparty o okno, przez które uważnie obserwuje zarówno całe Sekai Dagaal jak i starcie które toczy się na terenie doskonale widocznego kanionu.
- Bardzo ciekawe starcie, w którym ani jeden ani drugi na pewno nie odpuści. Dają do pieca tak bardzo, że nawet tu ich moc jest wręcz namacalna, a ja sam jestem wstanie jej praktycznie dotknąć. No, no Bracie piękny pokaz mocy, a Ty rozwinąłeś się, a oni dodają Ci skrzydeł. - zamyślił się władca.
Nagle do tej niewielkiej komnaty, w której znajduje się jedynie duży, czarny, stylizowany fotel oraz brązowe, dębowe, proste biurko z laptopem i ogromem dokumentów, rozległo się stanowcze pukanie do drzwi.
- Wejść. - powiedział głośno książę nie odrywając wzroku od starcia.
W tym momencie drzwi do pomieszczenia otworzyły się.
- Nie mieliśmy już jechać? - spytał znajomy głos.
- Tak, tak … wypalę papierosa i już jedziemy. - odpowiedział Volaure nie odwracając się do przybysza.


************

Elektryczne starcie, pełne wyładowań i grozy nadal trwa, i toczy się na równym poziomie od dłuższego czasu. Jednak walczący sprawiają wrażenie jakby starcie dopiero się rozpoczęło. Dwie siłujące się bestie stanowczo walczą o dominację i pokazują swoje niesamowitą i nie obliczalną potęgę. Iskrzące pioruny i błyskawice uderzają zarówno w walczące istoty, to w ziemie, to po prostu przeszywają ciemne nocne niebo. Neczański oddział w dużej mierze rozkłada pułapkę energii ryzykując przy tym bardzo wiele. Rina ma duże słuchawki, które szczelnie zakrywają jej uszy i doszczętnie wyciszają otoczenie. Dzięki temu wodna neczanka, aż tak bardzo nie boi się szalejącej wkoło burzy, minusem jest to, że dziewczyna może rozmawiać z sojusznikami jedynie przez łączność. Reszta jej rodzeństwa i oddziału znacznie lepiej znosi burzę panująca wkoło.
- Rozstawcie ten sprzęt tam i trzymajcie go mocno. - powiedział porucznik dowodzący całą akcją.
Ma On na sobie oficerski mundur,
w skład którego wchodzi dopasowana, niebieska marynarka, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinana z boku, o czarnych guzikach, dodatkowo są to czarne jeansowe spodnie i wysokie czarne wojskowe buty. Ta wersja mundury najniższego ranga oficera, nie ma zdobień, ani dodatków, co za tym wygląda on bardzo skromnie w porównaniu do mundurów oficerów z wyższą rangą. Ten konkretny porucznik jest bardzo wysoki, często jego głowa wystaje ponad głowami jego oddziału, a jaskrawe fioletowo-niebieskie włosy i piwne oczy, doskonale uzupełniają jego stosunkowo chłodny wizerunek.
- Ostrożnie z tym sprzętem! - kontynuował dowodzący porucznik.

************

Elektryczny f
erwor walki jest odczuwalny nawet w białym pałacu, niosąc ze sobą nerwową i pełną napięcia atmosferę. Po krętych korytarzy idzie mocno wkurzona kobieta, o wspaniałych czarnych włosach upiętych w dostojnego koka i ubrana piękną żółtą suknię. Tak to neczańska królowa, której stanowczo się coś nie podoba. Po dłuższej chwili władczyni dotarła do masywnych drzwi i hukiem je otworzyła, stanowczo i bestialsko krzycząc:
- CO ON ROBI W ARMII!?
- Moja droga królowo, dobre maniery nakazują zapukać do nie swojej komnaty i poczekać na zaproszenie, aby móc wejść do środka. - odpowiedział spokojnie ambasador Ankara, zasiadający za stylizowanym, masywnym brązowym biurkiem.
Królowa zacisnęła pięści, nerwowo wypuściła powietrze, a następnie wyszła z pomieszczenia i z irytacja zapukała do drzwi.
- Proszę. - odpowiedział Ankara, a następnie szybko dodał: - Siadaj proszę i powiedz co Cię do mnie sprowadza.
Sansha dostojnie usiadła na krześle i zaczęła mówić:

- Dobrze wiesz co mnie sprowadza. Co on robi w armii!?
- Moja Droga, to, że bierze udział w starciu wcale nie oznacza, że jest wojskowym. - odpowiedział spokojnie Ankara, który skrywa swoją twarz za maską od samego początku spotkania.
- Owszem, jednak mój generał miał go nie dopuszczać do boju, zresztą jak to rodzeństwo które z nim się trzyma. Jestem pewna, że nie pozwoliłby walczyć! NO CHYBA, ŻE DOSTAŁ ROZKAZ OD CIEBIE!
- Po pierwsze moja droga, byłbym rad jakbyś zeszła z tego nieprzyjemnego tonu. Po drugie wojownik to wojownik i lepiej dla nas, że Damu, zajmuje się potyczką z nim, a nie niszczy świat. Jednak to nie oznacza, że jest wojskowym.
- Owszem nie oznacza, jednak jestem pewna, że skoro jest na polu bitwy to jest wojskowym.
W tym momencie Ankara wpisał coś na klawiaturze, odwrócił monitor w kierunku królowej i powiedział:
- Szanowna Królowo jak widać czarno na białym, Kurai jest wojskowym.
- Już nie długo, zaraz zadzwonię do Generała aby usunął go z armii.
- Hmm... Nie możesz tego zrobić.
- Jak to nie? Mogę wyrzucić każdego wojskowego kiedy tylko chce.
- Owszem, pod warunkiem, że wojskowy nie jest oficerem.
- A on jest oficerem? - odpowiedziała z niedowierzaniem zaskoczona Sansha.
- Tak, ma rangę kapitana, nadana osobiście przez Ciebie. Wszystkie dokumenty jego awansu podpisane są Twoją ręką, więc od samego początku wiedziałaś, że jest w armii, a teraz próbujesz zrobić z tego aferę. Co chcesz tym osiągnąć?
-
To nie możliwe... ale podpisy rzeczywiście są moje i sama to podpisałam … Kurde i co teraz … przecież nie powiem mu, że nie wiem co podpisuje … moja opinia runie w gruzach... - zamyśliła się Królowa, patrząc w prosto w oczy ambasadora.
- Królowo, czekam na odpowiedz. - stwierdził Ankara po dłuższej chwili, nie zręcznej ciszy.
- Chciałabym go zdegradować i wyrzuć z armii, za wywołanie tego elektrycznego piekła które toczy się na polu bitwy. - odpowiedziała w końcu Sansha.
- Przykro mi jednak to niemożliwe. Dobrze wiesz, że aby zdegradować oficera, potrzebne jest zebranie naszej rady.
- Wiem i jestem pewna, że rada mnie poprze.
- Moja Królowo, według dokumentacji, którą przeglądam On i jego oddział zrobili wiele dobrego dla sojuszu.
- Ta akurat, niby co takiego?
- Hmmm... Zdobyli maszyny bojowe, zamknęli więzienie wampirów, a teraz toczy walkę z przeciwnikiem i ochrania nasze życia. Myślę że rada doceni jego zasługi i kto wie może nawet da mu awans.
- Nie! … znaczy nie potrzeba mu awansu, zwłaszcza, że te domniemane zasługi nic nie znaczą.
- Moja Droga powiem w prost. Mają po swojej stronie więcej władców sojuszy niż myślisz, a te ich „domniemane zasługi” jak to określiłaś jedynie umocnią ich pozycję. - odpowiedział twardo Ankara, a następnie dodał: - W zaistniałej sytuacji każdy wojownik chcący walczyć dla nas jest na wagę złota. Nie pozwolę abyś dla własnego kaprysu usuwała dobrych ludzi, nawet ze swojej armii. Dobro naszego świata, jest ważniejsze niż Twoje osobiste pobudki, aby przetrwać potrzebujemy do walki ludzi, a jeden człowiek może zaważyć o naszej wygranej bądź przegranej.
- Em... Masz rację, ich miejsce jest w armii, niech tam walczą o naszą przyszłość. - odpowiedziała Królowa, z sztuczną pokora w głosie. Następnie wstała, bez słowa wyszła z pokoju i kiedy tylko zamknęła drzwi, w jej głowie zrodziła się pewna myśl.
-
Miałam trzymać ich z daleka od mocy i naszego świata, a teraz walczą w wielkiej wojnie, dając popis swoich możliwości … Eh … Lepiej dla nas, aby oni nie zginęli, bo ich śmierć przyniesie zagładę i to nie tylko Tochi Neko i mojej koronie, ale całemu naszemu sojuszowi.


************

Dwie potężne bestie powstałe z elektryczności, nadal siłują się i walczą z ogromną siłą. Groźne, donośne warknięcia i przeraźliwe ryki skutecznie przeszywają całą okolicę. Wielki wężowy smok, z delikatnie zwiniętym ciałem jest gotowy to wyprowadzenia kolejnego ataku. W tym samym czasie wielki golem, nieznacznie przykucnął, dając tym samym znać, że jest gotowy na przyjęcie kolejnego ciosu i, że nie ma zamiaru od tak się poddać.
Nagle zatrzęsła się ziemia i znikąd pojawiły się ogromne srebrne łańcuchy, które doszczętnie spętały oba potwory. Smok i golem, przeraźliwie ryknęli, magiczne więzy zdecydowanie zadawały im ogromny ból. Wkrótce z każdym kolejnym ruchem stworzeń, mocne łańcuchy, zaciskały się coraz bardziej i bardziej.
- Dobra obie bestie poskromione. - powiedział dumnie i pewnie porucznik dowodzący akcją.
- Miała być poskromiona jedna bestia a nie obie! - odparła Kiazu podchodząc do dowódcy.
- Nie wtrącaj się. - odpowiedział porucznik.
W tym momencie za nim ognista neczanka zdążyła cokolwiek powiedzieć, dało się usłyszeć przeszywający trzask, co spowodowało że wszyscy unieśli swoje spojrzenia i spojrzeli na poskromione bestie. W ten okazało się, że oczy obydwu potworów intensywnienie świecą się na czerwono, a one same emanują ogromną energią. Pioruny, błyskawice i inne wyładowania spowiły całe niebo jak i okiełznane stworzenia. Nagle łańcuchy od tak pękły i roztrzaskały się w drobny mak. Oślepiająca światłość przykryła swoim blaskiem cały świat Sekai Dagaal i dała znać o szalejącej potędze. Chwilę później bestie przenikliwie rycząc rozpłynęły się, a cała atmosfera znikła szybciej niż się pojawiła.
************


Damu, klęczy i opiera się rękami na ziemi. Jest on cały zdyszany, spocony i bardzo mocno zmęczony. Tym czasem Kurai, równie mocno wycieńczony opiera się o jedno z drzew i głośno duszy. Ciała obydwu walczących nieznacznie elektryzują się. To starcie, w którym elektryczność pokazała swoją niepodważalną i nieokiełznaną potęgę, skutecznie wymęczyło obydwu wojowników, którzy z pewnością będą potrzebować czasu, aby dość do siebie. Jednak obaj z pewnością udowodnili, że z elektrycznością, się nie zadziera i że każdy wojownik, władający elektrycznością jest potęgą, z którą należy się liczyć.
-
Następne nasze starcie, nie pozwolę aby zakończyło się remisem. Szykuj się bo to ja jestem prawdziwą potęgą elektryczności! - stwierdził demon w swoich skołatanych i rozszalałych myślach.

************

Minęło trochę czasu, i część emocji związanych z wielogodzinną walką zdążyło już delikatnie opaść. Uradowani żołnierze, zbierają części pułapki energii i „sprzątają” powstały przy starciu bałagan. Porucznik dowodzący całą akcją stoi na jednym z kamieni i obserwuje poczynania swoich ludzi.
- Dumny z siebie jesteś? - spytała nagle Kiazu stając pod kamieniem, dokładnie na wprost oficera.
- Zadanie zostało wykonane. Bestie zostały pokonane. - odpowiedział pewnie porucznik, a po chwili dumnie dodał: - Oczywiście, że jestem, to była doskonała akcja.
- Mieliśmy złapać w pułapkę jedną bestie anie dwie! - powiedziała stanowczo Kiazu, delikatnie zaciskając pięści.
- Jedna, dwie... co to za różnica obie stanowiły dla nas zagrożenie.
- Ten smok był po naszej stronie!
- A ta dalej swoje... mówiłem, nie wtrącaj się i daj już spokój. - odpowiedział oficer, a następnie szybko dodał: - Jak masz tak przezywać każdy rozkaz, to nie nadajesz się na wojskowego.
- Nie Tobie o tym decydować czy się nadaje czy nie!
- Widzisz, i tu się mylisz... jestem Porucznik, prawie kapitan Ahayn D'lahayn, a Ty jesteś zwykłym szeregowcem, więc w każdej chwili mogę Cię wyrzucić z armii...
- Ta, akurat. Może to zrobić jedynie mój bezpośredni przełożony lub oficer wyższy ranga od niego.
- Jestem prawie kapitanem, a to oznacza, że jestem wyższy stopniem od każdego porucznika w obozie.
- Kiazu, daj spokój... - stwierdził Otachi łapiąc siostrę za ramię.
- Otachi, wiesz że mam rację! - odpowiedziała Kiazu, zrzucając rękę brata, ze swojego ramienia.
- Nikt nie powiedział, że nie masz … każdy z nas przeżywa tą decyzję... jednak rozmowa z panem porucznikiem prawie kapitanem tutaj na polu bitwy nie jest w tej chwili istotna … chodź mamy jeszcze trochę sprzątania.... a rozmowę dokończycie w obozie ... - wtrąciła pokornie Rina stając przed poddenerwowaną siostrą.
- Heh … no dobra masz rację. - odparła Kiazu, rozluźniając pięści i odchodząc z obrażoną miną.

************

Przejrzyste, rozgwieżdżone niebo, i rześki delikatny wiatr, doskonale ukrywają fakt, że jeszcze tak nie dawno toczył się pojedynek dwóch bestii. Jeśli ktoś go przespał, to pogoda nie zdradzi mu nic o wydarzeniach minionych godzin. Bardzo późną nocną porą zmęczony oddział w końcu trafił do neczańskiego obozu. Porucznik, dowodzący całą akcją, pomimo takiej a innej pory udał się prosto do generała, w celu zdania raportu z całej akcji. W związku z tym szybko i sprawnie udał się do jego gabinetu, skrytego w jednym z centralnych budynków. Wkrótce, oficer dodarł pod ciemne drewniane drzwi do których bez zawahania stanowczo zapukał.
- Wejść. - odezwał się stanowczy i donośny głos, z zamkniętego pomieszczania.
Na te słowa oficer stosunkowo gwałtownie otworzył drzwi. Pierwsze, co ukazało się jego oczom, zaraz po wejściu to generał siedzący za swoim biurkiem, który od razu spytał:
- Już skończyliście?
- Tak Panie Generale, skończyliśmy. Cały odział już w obozie, a po pułapce nie ma śladu. - odparł oficer.
- Dobrze, pisemny raport z akcji, chce widzieć na rano.
W tym momencie do gabinetu znowu rozległo się pukanie do drzwi. Jak widać mimo późnej pory u dowódcy panuje dość duży ruch.
- Wejść. - stwierdził Rudy.
Po tych chłodnych słowach, do gabinetu wszedł spokojny, ale trochę elektryzujący się Kurai, który nie odezwał się nawet słowem tylko wszedł do gabinetu.
- Dobrze, że jesteś. - powiedział Rudy, a następnie dodał: - Ahayn, to....
- Byłeś za blisko walki? - wtrącił porucznik, obserwując przybysza i przerywając wypowiedź generała.
- Nie Twój interes. - odpowiedział chłodno Kurai.
- On brał w niej udział. - dodał Rudy.
- Panie Generale to nie możliwe, chyba, że moje informacje są fałszywe. - obruszył się porucznik.
- Niech stracę, słucham dlaczego? - powiedział Rudy.
- Panie Generale, według moich informacji z Generałem Damu walczył jakiś oficer, a nie pierwszy lepszy szeregowiec co nawet nie szanuje munduru. - odpowiedział Ahayn.
- HAHAHAH! Słyszałeś to? Czy ja już nie dosłyszę? HAHHA.. - roześmiał się głośno Rudy, a następnie po dłuższej chwili dodał: - Ty mu powiesz czy ja mam to zrobić?

- Zwisa mi to, po to mnie wezwałeś? - spytał chłodno, a wręcz ozięble Kurai.
- Nie, nie mam sprawę. Dobra to ja powiem. - powiedział Generał, a następnie dodał: - Ahayn, Kurai jest kapitanem.
- To niby czemu nie ma mundur oficerskiego? - odparł mocno zdziwiony porucznik.
- Dla bezpieczeństwa oddziału. On i jego odział bardzo dużo działają w terenie, gdzie działają inne prawa i metody działania niż w obozie. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Ahayn, to tyle. Na rano chce mieć raport a teraz zostaw nas samych.
- Em... tak jest! - odparł pokornie porucznik, a następnie wyszedł.

************

W skromnym pokoju wtórym znajdują się tylko trzy łóżka o pościeli w moro, oraz jedna wysoka dwudrzwiowa szafa. W tym pomieszczeniu zmęczone neczańskie siostry leżą na łóżkach i nie mogąc zasnąć rozmawiają.
- Ładne powitanie w obozie. - stwierdziła Kiazu.
- Zbyt intensywne jak dla mnie. - odpowiedziała Diuna.
- Zawsze mogłoby być gorzej... - dodała Rina.
- Dla mnie mogłoby być jeszcze bardziej szałowe powitanie. - powiedziała Kiazu.
- Właśnie nie spędzasz nocy z Amisem? - spytała Diuna.
- Mogłabym spytać prawie o to samo... - odpowiedziała Kiazu.
- Jutro, dzisiaj mi się nie chce. - powiedziała Diuna, leniwie się rozciągając się.
- Hahaha, wiesz że nie musiałaś odpowiadać? - zaśmiała się Kiazu.
- Tak, tak wiem że jesteś w temacie. - dodała Diuna.
-
W końcu znam Cię nie od dzisiaj to wiem jak jest. - odpowiedziała Kiazu, mrugając okiem.
- Właśnie Rina,a ten Twój kochaś to wrócił w ogóle do obozu? - spytała Diuna.
- Wrócił... - odpowiedziała krótko Rina.
- O własnych siłach? - zainteresowała się Kiazu.
- Tak, chodził w sumie normalnie. - odpowiedziała spokojnie Rina.
- To dobrze, to nawet bardzo dobrze. - powiedziała Kiazu.
- Ty nadal pijesz do tego, że nasz porucznik prawie kapitan „spętał” dwie bestie a nie jedną? - zapytała Diuna.
- Też, chciałam z nim pogadać. - odpowiedziała Kiazu.
- Z nim pogadać? A niby o czym? - bardzo zainteresowała się Diuna.
- Mam kilka pytań o bestie żywiołu. - odpowiedziała Kiazu, wstając.
- Kiazu.. nie masz co teraz iść. Widziałam jak po po powrocie poszedł prosto do Rudego, więc możliwe, że jeszcze rozmawiają. - wtrąciła pokornie Rina.
- No dobra to ogarnę go rano. - odparła Kiazu, ponownie rzucając się na łóżko.
- A o co chciałaś pytać? - zainteresowała się Diuna.
- Zobaczysz jutro, jak pójdziesz ze mną. - odpowiedziała Kiazu wtulając się w poduszkę.
- Jak mi się zachce to pójdę. - dodała Diuna, przymykając oczy.

************


- Rozumiemy się? - spytał twardo Rudy.
- Tak, tak. - odpowiedział chłodno Kurai, opierający się o ścianę.
- Po śniadaniu widzę Was, na odprawie.
Elektryczny neczanin jednak nic już nie odpowiedział, a generał jedynie uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
- Tylko nie nawal, bo od teraz bardzo uważnie będziesz obserwowany.
- Wiem. - powiedział twardo Kurai, udając się w kierunku drzwi.
- A rano widzę, na biurku raport.
Jednak Kurai, ponownie nic nie odpowiedział, jedynie wyszedł z pomieszczenia.