poniedziałek, 23 stycznia 2017

Epizod 213



"Niespodziewany sojusznik"


Nocny spowity krwią obóz maszyn, w którym wcale nie jest ciemno. Praktycznie wszędzie gdzie się da płonie żywy ogień. Co prawda w samym obozie pozostał już jeden szalejący smok, ale nawet on jeden robi porządne spustoszenie. Z jego kolegą oraz jeźdźcem, ludzie Aluf'a rozprawili się znacznie szybciej, niż z tym paskudnym osobnikiem. Snajperzy uzbrojeni w snajperki energetyczne i poukrywani na terenie całego obozu uważnie obserwują potężną czerwono-żółto-niebieską bestię, uważnie przeglądają każdy milimetr smoka i szukają jego słabego punktu.
Tym czasem maszyny bojowe ostrzeliwują przeciwnika i starają się aby nie przeszkadzał mechanikom w instalacji maszyny na szczycie wieży ciśnień. To nie jest łatwe zadnie, gdyż szalejący smok daje się mocno we znaki, chociaż widać już u niej zmęczenie.

************

Neczanie dotarli do płonącego obozu maszyn, gdzie nie gdzie widać przelaną krew, gdzie nie gdzie widać dym, żar i ledwo tlące się zarzewia ognia.
- He... Aluf'ie pomóc coś? - spytała nagle Kiazu.
- Jesteście w obozie? - zdziwił się oficer.
- Tak ... - odparła Diuna.
- Mniejsza, masz dla nas zadanie? - dodała Kiazu.
- Idźcie pod wieże ciśnień, i pilnujcie aby jeździec nie zobaczył snajperów. - odparł spokojnie Hetto.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.
- Dla mnie bomba! - odparła Kiazu.
- Tak myślałem, ale już ruszajcie się nie ma czasu na pogaduszki! - delikatnie zganił oficer.

************

Po dłuższej chwili bardzo szybkiego kroku, Rina wychodzi z granicy lasu na otwartą przestrzeń, gdzie jest wysoka trawa.
- Dobra Aniołku, według systemu powinnaś go zobaczyć. - stwierdził nagle Volaure.
- Nie...Nie widzę go ... - stwierdziła neczanka, uważnie się rozglądając.
- Aniołku, ale mimo wszystko poruszaj się bardzo ostrożnie... jestem pewien, że on gdzieś tam jest...
- Eh... może go zawołam? - spytała nieśmiało Rina.
-Możesz, ale pamiętaj, że wtedy on może zareagować różnie.

- Ok ... - odparła Rina, następnie dodała: - Witam Szanowny Smoku, nie mam złych zamiarów ... chcę tylko porozmawiać ...

************

W tym momencie smoczysko otworzyło swoje zaspane oczy i delikatnie warcząc spojrzał przed siebie. Po chwili zobaczył ciemno zielona trawę, ciemne drzewa oraz kobiecą postać. Bestia warknęła i doskonale czuła zapach intruza, który przeszkadza mu w odpoczynku, jednak póki co spora bestia nie zdradzała swojej pozycji.
- Wiem, że takie wspaniałe i inteligentne stworzenie jak Ty, doskonale rozumie mój język ... bardzo proszę wyjdź do mnie ...
Nagle głodna bestia bezszelestnie ruszyła do ataku, potęgą swojego ciała przewróciła neczankę na ziemię. I kiedy smok miał ugryźć jej właśnie głowę, coś go tknęło. Tym sposobem nagle smok w ostatniej chwili zrezygnował i z zniesmaczony zaczął odchodzić ...

************

- Szefie maszyna za pięć minut będzie zamontowana. - odezwał się jeden z mechaników.
- Świetnie. - odparł Aluf skryty w bezpiecznym miejscu.
- Ojciec ... mam znalazłem jego słaby punkt jest na jego grzbiecie koło siodła! - stwierdził Syale.
- Doskonale, jeśli urządzenie nie zadziała to strzelaj tam przy pierwszej nadarzającej się okazji! - Odparł Hetto.
- Tak jest! - odparł snajper na pozycji.
- Kiazu odciągnijcie uwagę przeciwnika od Syale.
- Robi się! - odparła entuzjastycznie Kiazu.

************

Wystraszona Rina, z szaleńczo bijącym sercem i lekko trzęsącym się ciałem szybko wstała z ziemi i przyjaznym głosem powiedziała:
- Szanowny smoku, proszę nie odchodź ...
Na te słowa smok o dziwo odwrócił się i z góry i ogromną pogardą spojrzał na dziewczynę, powarkując przy tym groźnie.
- Aniołku ... - stwierdził Volaure, ale sam z siebie uciął swoje słowa.
- Proszę szanowny smoku, wysłuchaj mnie ... - kontynuowała spokojnie i nieśmiało Rina, a po chwili dodała: - Tam... tam nie opodal toczy się walka ... i proszę czy w swojej wspaniałej łaskawości chciałbyś nam pomóc?
Na te słowa smok prychnął z pogardą, zmierzył neczankę ostrym spojrzeniem, a na koniec ochrypniętym, przenikliwym głosem odezwał się:
- Nie poznajesz mnie prawda? Masz szczęście, że ja poznałem Ciebie...
- Znam ten głos ... - stwierdził Volaure.
- Wybacz szanowny smoku ... - odparła pokornie Rina.
- Mój Pan urwał by mi głowę, gdybym coś Tobie zrobił ... - wy-warczała bestia.
- Mishel ... - wyszeptała radośnie i spontanicznie Rina, a następnie dodała: - Przepraszam, że śmiałam nie poznać Cię od razu...
- Tym razem wybaczam... - odparł groźnie smok.
- Dziękuję, wspaniały smoku. - odparła pokornie Rina.
- Aniołku, czuj się zaszczycona, Mishel gardzi rozmową z ludźmi ... zresztą jak każdy smok rozmawia tylko z tym kim zechce ... - stwierdził spokojnie i z podziwem Volaure.
- Mówiłaś coś o walce, jednak walka u boku kogoś kto nie umie walczyć na smoku mnie nie interesuje.... - stwierdziła bestia.
- Em ... szanowny Smoku chciałam abyś w swojej nieskończonej łaskawości pomógł w walce Kurai'owi ... - stwierdziła pokornie Rina.
- CO!? nie ma mowy ... - odparł smok.
- Proszę ... walczy on z jakimś Darkarilem... i bardzo potrzebuje pomocy ... i obiecuję szanowny smoku, że po wszystkim zabierzemy Cię do domu do Sachinera..
- Kosząca propozycja, ale wiem, że zrobisz to bez nawet jeśli odmówię pomocy, więc nie masz mi nic do zaoferowania... - odparł pogardliwie smok, a następnie odwracając się powiedział: - A teraz idź sobie, nie lubię towarzystwa...
- Dobrze jak sobie życzysz ... - odparła pokornie wodna neczanka.
- Ej Aniołku! ... przekonaj go... no weź Aniołku ...nie poddawaj się tak łatwo ... - wtrącił Volaure słuchający wszystkiego przez łączność.
- Em ... Mishel ...
- Nie pozwalaj sobie! - odparł smok gwałtownie odwracając się.
- Bardzo przepraszam, za moją zuchwałość... i ... Szanowny smoku ...
- Czego chcesz? - odparł groźnie smok.
- Przepraszam... ale zauważyłam, że nie stawiasz na ziemi tylnej prawej łapy ...
- Uszkodziłem ją sobie i to nie Twój zakichany interes. - odparł mocno arogancko smok.
- Em ... Szanowny wspaniały smoku ... czy mogę na nią spojrzeć?...
- Jedyny weterynarz który ma prawo mnie dotykać do doktor Hetto Afero. - odparł poirytowany smok.
- Aniołku balansujesz na cienkiej linii ... - wtrącił Volaure.
- Rozumiem wspaniały smoku, jednak myślę, że taki dostojny smok z klasą chciałby być sprawny kiedy wróci do siebie ...aby z dumą oznajmić swój wielki powrót ... - stwierdziła pokornie Rina.
- Mówisz całkiem z sensem, niech będzie, ale jak coś złego mi zrobisz to urwę Twoja głowę ...
- Rozumiem ... i obiecuję, że nic złego nie zrobię ....
- Dobrze, a zaraz potem wynoś się! - odparł groźnie Mishel.
- Jak sobie życzysz... - odparła pokornie neczanka podchodząc do smoka.

************

Neczanie strzelają w demona który ujeżdża smoka, podczas gdy maszyny bojowe strzelają w bestię. Dzięki temu obaj są bardzo skutecznie rozpraszani i przestali zwracać uwagę. W między czasie mechanicy w niewidocznym miejscu, na wierzy ciśnień zainstalowali maszynę emitująca hiperdźwięki.
- Szefie maszyna do włączenia! - stwierdził spokojnie jeden z mechaników.
- Dobrze. Wszyscy ludzie bez maszyn bojowych, którzy nie są snajperami odsunąć się! - odparł twardo Hetto a następnie dodał: - Nie wiemy jak smok zareaguje.
- My też się mamy wycofać? - spytała Kiazu.
- Tak ale bądźcie w pobliżu, jakby spadł jeździec to przejmiecie go. - stwierdził Hetto
- Jasna sprawa! - odparł energicznie Kiazu.
- Syale bądź w gotowości. - stwierdził Aluf.
- Tak jest! - odparł Syale.
- Mechanicy włączyć naszą zabawkę! - stwierdził twardo Aluf.
- Tak jest! - odparł jeden z mechaników, a następnie włączył maszynę.

************

Rina uleczyła wspaniałego smoka i zniwelowała mu wszystkie rany. Co prawda kosztowało ją to sporo energii i wysiłku, ale udało się jej.
- Uff.... proszę wspaniały smoku ... - odparł pokornie Rina, spokojnie i powoli odchodząc.
- Nie mam zamiaru ci za to płacić... - odparł Mishel.
- Wiem ... spokojnie ... nie chcę zapłaty ... - odparła wodna neczanka odchodząc.
- Pamiętaj wrócić po mnie i zabrać do mojego Pana. - stwierdził smok na odchodne.
- Wrócę ... - stwierdziła pokornie i spokojnie Rina, a następnie zniknęła między drzewami.

************

- Zaprzestańcie ataków! - stwierdził twardo Hetto.
Na te słowa cały płonący obóz zaprzestał atakowania smoka. Co prawda nikt nic nie słyszał, (nic poza łopotem skrzydeł smoka, płonących płomieni czy tez trzaskających budynków) jednak ogromna bestia zatrzymała się w powietrzu i zaczęła powarkiwać. A po chwili potwór zaczął potrząsać głową, zupełnie jakby coś nie przyjemnego wpadało mu do uszu. W ten smok w popłochu starał się uciec z obozu, jednak jego jeździec twardo starał się utrzymać groźną bestię, która po chwili zaczęła straszliwie warczeć i szaleć. Nagle smok zaczął latać jak oszalały, szybko, nie zwracając uwagi na nic i uderzając swoim jeźdźcem o wszystko co popadnie.
- He... Aluf'ie ten smok oszalał. - stwierdził Otachi.
- To uważajcie na siebie - rozkazał oficer
W tym momencie masywny jeździec spadł z swojego smoka. Jednak jego lewa stopa utknęła w strzemię. Smok jednak nie zatrzymał się tylko skręcając ciągle w lewo nadal uderzał o wszystko swoim nie przytomnym jeźdźcem.
- Snajperzy zestrzelcie strzemię! - rozkazał Hetto, któremu za oknem przeleciała rozszalała bestia.
- Tak jest! - odparli zgodnie snajperzy.
Nie trzeba było długo czekać, jak jeden z snajperów, swoją snajperką energetyczną perfekcyjnie strzelił w strzemię. W tym momencie jeździec z hukiem runął na ziemie, a oszalały smok w popłochu uciekł z obozu maszyn.
- Smok uciekł! - stwierdziła donośnie Kiazu, a w tle było słychać okrzyki radości i wrzawę.
- Cieszy mnie to, a teraz zajmiecie się gaszeniem obozu. - odparł Hetto.
- A co z Kurai'em? - spytał Otachi.
- Według procedur ... jak nie wróci za 30 minut to wyśle po niego ludzi. - odparł spokojnie Hetto.
- Rozumiem ... - odparł Otachi.

************

Marada stoi na polanie, a siedzący na nim Darkaril wręcz płonie żywym ogniem. Tym czasem Kurai powoli podnosi się z ziemi trzyma się za prawy bok. Po chwili okazuje się, że elektryczny neczanin chwieje się na nogach i mocno trzyma się za swój bok, który jak widać bardzo go boli.
- No ruszaj się melepeto! Mam ochotę się jeszcze tobą pobawić. - stwierdził nagle Darkaril, a następnie dodał: - Długo się trzymasz jak na taką nędzną mrówkę!
- Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. - odparł chłodno Kurai, który stanął prosto na nogach.
-HAHAHA! Zabawny jesteś! - odparł Darkaril a następnie wystrzelił dwie ogniste kule.
Jednak tuż przed Kurai'em pojawiła się niebiesko-błękitna bariera, która pochłonęła płomienny atak.
- Co się dzieje? - stwierdził zaskoczony Darkaril.
- Co tu robisz? - spytał zaskoczony Kurai, odwracając się.
Na te słowa Rina stojąca za Kurai'em zarumieniła się i nic nie odpowiedziała, tylko nie pewnie podeszła do ukochanego.
- Prosiłem, abyś stąd poszła! - stwierdził twardo Kurai.
- No, no dostarczasz mi nową zabawkę, z którą chętnie się zabawie. - wtrącił Darkaril z wrednym uśmiechem.
- Po moim Trupie! - odparł chłodno Kurai, zasłaniając Rinę, własnym ciałem.
- To da się załatwić! - odpowiedział Darkaril, a następnie stanowczym ruchem nóg kazał ruszyć się swojemu smokowi.
Marada wzbił się delikatnie w powietrze, i szybując nieznacznie nad ziemią z impetem ruszył w kierunku neczan.
W tym momencie rozległ się głośny ryk, i tuż przed neczanami pojawił się wielki czerwony smok z czarnymi wstawkami, który ma pozbawione blasku łuski i spojrzenie pełne pogardy. Przybyła bestia osłoniła neczan własnym ciałem i wystrzelił ogromną ognistą, czerwono-żółto-pomarańczową kulę. która trafiła prosto w oczy znacznie większego Marada. To posunięcie spowodowało że ogromna ciemno fioletowa bestia gwałtownie zahamowała i przewróciła się na plecy. Darkaril w ostatniej chwili zeskoczył ze swojej bestii, która zaczęła tarzać się po ziemi i trzeć oczy.
- Mishel ... - stwierdził zaskoczony Kurai, z chłodnym spojrzeniem i bez emocjonalnym wyrazem twarzy.
- Szanowny smoku przyszedłeś!- dodała uradowana Rina.
Mishel otoczył siebie i neczan potężną tarczą, która spokojnie wytrzymuje ogniste ataki Darkaril'a, a po chwili powiedział powiedział:
- Mój Pan nie darowałby mi jakby coś ci się stało.
- I jesteś tutaj tylko aby Sachiner nie złoił Ci skóry? - odparł chłodno Kurai.
- Nie twój interes. - odparł groźnie smok, warcząc.
W tym momencie Rina stanęła między ukochanym, a smokiem i pokornie powiedziała:
- Szanowny, wspaniały smoku pomożesz nam?
- Tpu ... - Mishel splunął lawą, a po chwili powiedział: - Niech stracę, pomogę, ale WY odstawicie mnie do domu.
- Oczywiście, jak sobie życzysz wspaniały smoku. - odparła Rina.
- Biało-czarny aniele w drodze wyjątku możesz mnie dosiąść. - stwierdził Mishel, patrząc Kurai'owi głęboko w oczy.
- Czuje się zaszczycony. - odparł chłodno Kurai, kładąc prawą dłoń na smoku, a następnie wsiadł na niego, a po chwili powiedział: - Rina, powiedź Aluf'owi, aby nikogo tu nie przysyłał.
- Dobrze ... - odparła pokornie Rina.
W tym momencie czerwony smok, rozprostował skrzydła, głośno ryknął i powiedział:
- Ty woda ... możesz mówić mi Mishel.
Na te słowa Rina uśmiechnęła się, a bestia zniwelowała osłonę i Kurai'em na grzbiecie ruszyła do boju.
- Biało-czarny aniele masz szczęście. - stwierdził groźnie smok.
- Wiem. - odparł chłodno Kurai.

************

W pewnym ukrytym pomieszczeniu zasiada Aluf Hetto i za pomocą radiostacji koordynuje działania swoich ludzi oraz nerwowo patrzy na zegarek.
- Aluf'ie jesteś tam? - odezwał się kobiecy głos w radiostacji.
- Rina? Tak jestem gdzie Ty jesteś? - stwierdził Hetto.
- Z Kurai'em .... on nadal walczy...- stwierdziła pokornie wodna neczanka.
- Rozumiem, potrzebujecie pomocy?- kontynuował Hetto.
- Nie ... mamy niespodziewanego sojusznika .... i Kurai prosi abyś nie wysyłał tu ludzi....
- Mam rozumieć, że sobie poradzicie?
- Tak mi się zdaje ...
- No dobrze, niech będzie zaufam Wam.

************

Walka między Darkarilem a Kurai'em wzniosła się na zupełnie nowy poziom. Dwa smoki latają wysoko na nocnym niebie i strzelają w siebie ognistymi kulami i rozświetlają tym samym ciemne niebo. Dzięki temu ich starcie jest doskonale widoczne zarówno z obozu maszyn jak i z Zekeren.
Tam sam książę, stoi na jednym, ze swoich szklanych balkonów i paląc papierosa ogląda powietrzne starcie.
- No proszę Aniołku, przekonałaś go aby Wam pomógł i to w stylu jakim nakłoniłabyś Sachinera. Jestem pod wrażeniem, jednak Mishel prawie Cię nie zjadł ... Masz dar do futrzaków, ale mojemu bratu nie jesteś w stanie dorównać w poskramianiu smoków, chociaż przyznaję, że dzisiejszy wyczyn był naprawdę niesamowity... Dalej Kurai skop dupę temu Lamusowi! - stwierdził książę, pogrążony w odmętach swojego umysłu.



piątek, 13 stycznia 2017

Epizod 212



"Cwany plan 
i drobna pułapka"


Płonące obozowisko, dzielnie odpiera atak dużych smoków. Masakryczny hałas, dym i ogromy ogień spowijają praktycznie cały obóz maszyn i nikomu tej nocy nie pozwalają spać spokojnie. Tymczasem nieopodal głównego pola walki toczy się kolejna bitwa w której neczanie starają się zając przywódcę agresorów. Przerażające sceny, prawie jak z najmroczniejszych horrorów, stały się dzisiaj rzeczywistością.

************

Ogromne ciemnofioletowe smoczysko stanęło na tylnych pałach i delikatnie schylając się groźnie ryknęła. Głośny i donośny wściekły głos bestii bez trudu położył i połamał wszystkie drzewa znajdujące się w koło pola bitwy. Wszystkie one z hukiem runęły na ziemię, zgniatając wszystko co znalazło się w ich zasięgu.
Przerażeni i zdezorientowani neczanie e popłochu uciekają przed spadającymi drzewami, oraz atakami ognistego Darkaril'a który na oślep co i rusz uderza kolejną, co raz to potężniejszą czerwono-żółto-pomarańczową płomienną kulką. Potężna eksplozja za eksplozją, nie daje neczanom nawet chwili wytchnienia i sprawia, że nasi bohaterowie z trudem, walczą o swoje życia. W końcu dwie wściekłe bestie to nie przelewki.

************


Obóz maszyn broni się przed atakami ognistych bestii. Dzielni kierowcy maszyn bojowych klasy Tytan strzelają do bestii, aby ludzie Gearno mogli założyć maszynę generującą dźwięki odstraszające smoki. Jednak jeźdźcy świetnie panują nad swoimi stworami i te mimo nękania nadal zaciekle atakują wszystko co się rusza.
Nagle jeden z najeźdźców jednym ruchem ogona przewrócił cały budynek, a drugi swoim ognistym oddechem bez większego trudu wysadził jedną maszynę bojową. Dwie mocne eksplozje szybko zostały zagłuszone przez przeszywające ryki bestii.
- Kurai zgłoś się. - stwierdził nagle Hetto ukryty w bezpiecznym miejscu.
- trzrzrz... Jestem.... trzzz.... - odparł Kurai.
- Jeźdźcy panują nad smokami i nasze łaskotki nic im nie robią, zupełnie jakby nie były atakowane
- Coś jest z nimi nie tak ... trzrzrzrz.... posz...trzrzrz ... słabych... tzrzrz...
- Powtórz..
- trzrzrz... poszukajcie słabych punktów..... trzrzrzrz .... one są dumnie i pewne więc ..trzrzrz ... nie zdają sobie sprawy, żę mają takie punkty ... trztrzrzrz ....
- One nie mają słabych punktów! Strzelaliśmy wszędzie! Duża ilość naszych ataków spływa po nich jak po kaczce!
- trzrzrz.... ten czerwono-zielony smok nie ma trzrzrzzrrzrrz... kilku łusek trzrzrz ... między oczami ... trzrzrzrzrrz ...
- Skąd to wiesz?
- Trzrrzrz... trzrz ... lata praktyki .... trzrrzrzrzz. ...trzrz... muszę iść ....
- Kurai! Kurai! ....
- Trzrzr....... (cisza, pusta cisza)
- Do diabła...

************

Kiazu swoją ognistą barierą całkiem dobrze stara się bronić przed atakami Darkaril'a, tym czasem Hachi rzuca w przeciwnika kamieniami, próbując zmówić uwagę demona na siebie. Za to Otachi i Diuna skaczą po całym terenie, próbując zdezorientować napastników, którzy w tej sekundzie skupiają się na ognistej neczanie, nie dając się tym samym atakować.
Nagle ciemnofioletowy smok zamachnął się swoim masywnym ogonem i jednym szybkim ruchem powalił Diunę i Otachiego. Szybko okazało się, że oboje zostali najpierw przygnieceni przez ogon, a następnie spadło na nich drzewo. W tym momencie Hachi i Kiazu porzucili swoje zadania i pobiegli do rodzeństwa. Darkaril nie odpuszcza takich okazji, więc z wrednym uśmiechem z impetem ruszył na czwórkę neczańskiego rodzeństwa. Ogromna bestia wyciągnęła swoje ostre pazury w celu złapania Hachiego i Kiazu. Potężny potwór był coraz bliżej neczan którzy próbują wyciągnąć Diuna i Otachiego z pod wielkiego i grubego drzewa.
Nagle rozległ się potężny huk, oraz przenikliwe warknięcie smoka. W tym momencie okazało się, że w ostatniej chwili Kurai otoczył swoich towarzyszy elektryczną tarczą. Bestia uderzyła w barierę i porażona prądem odleciała delikatnie dalej, tym samym chwilowo rezygnując z ataku.
Całe to zdarzenie obserwowała Rina, niezauważona przez nikogo skryła się nieopodal. Nagle przerażona dziewczyna, odwróciła się i zaczęła biec, prosto w ciemność.

************

Tytan ustawiony niedaleko wierzy ciśnień jest stosunkowo widoczny, ale nie atakuje latających i szalejących bestii, które ogromnymi czerwono-pomarańczowymi płomieniami bez trudu podpalają obóz maszyn i bardzo dobrze pilnują aby nikt za długo nie kręcił się w okolicy.
- Kashai zaczynamy. - odezwał się nagle głos w słuchawkach kierowcy maszyny bojowej, do tej pory nie atakowała potwora.
- Robi się. - odparł Kashai z wrednym uśmiechem.
W tym momencie ukryty Tytan wystrzelił w otwartą paszczę czerwono-zielonego smoka. Bestia z niesmakiem w paszczy zamknęła się, a następnie potężnie ryknęła i zaczęła szarżować w kierunku tytana, który przed chwilą przeprowadził atak. Wielkie smoczysko zbliża się do stojącej maszyny bojowej, a w swej paszczy gromadzi płomień, do wystrzelenia kolejnej kuli ognia. Paszcza stwora z każdą sekundą otwiera się coraz bardziej i bardziej, a w tej sekundzie maszyna bojowa nie ma już manewru aby uciec czy obronić się.
Nagle bestia z straszliwym rykiem wystrzeliła w powietrze ogromną ognistą kulę, a następnie przeleciała tuż nad tytanem i budynkami za nim i hukiem runęła na jeden z torów szkoleniowych.
- Chcesz zapasowe spodnie? - stwierdził nagle Syale.
- Nie dzięki, wiedziałem że dasz rade. - odparł Kashai z uśmiechem, a następnie dodał: - Ojciec o jedną bestie mniej!
- Przyjąłem. - odparł Hetto, a po chwili dodał: - Luber zajmijcie się jeźdźcem.
- Tak jest! - odparł głos w słuchawkach.

Okazuje się że Syale przyczajony na dachu budynku, wystrzelił z działa energii w miejsce wskazane przez elektrycznego neczanina i masywna bestia została zabita jednym, celnym strzałem.
************

Na łóżku, w przyciemnionym, lekko mrocznym pokoju leży rozanielona i kompletnie naga i piękna dziewczyna. Jest przykryta jasno niebieskim kocem i leży na brzuchu. Pod pachami ma zwinięta poduszkę dzięki temu leży lekko uniesiona i ma zakryte swoje wszelkie ponętne kobiece wdzięki. Ma ona długie zielone włosy troszkę w nieładzie oraz piękne i błyszczące brązowe oczy o butelkowym odcieniu. Do tego ma długie spiczaste uszy i skórę w kolorze pięknej opalenizny. Jej uroda wskazuje na to iż jest leśna elfką albo w jej żyłach płynie ich krew.
Po chwili dziewczyna poczuła jak ktoś pieszczotliwymi pocałunkami, zaczepia ją do dalszej zabawy. Wkrótce okazuje się, że osobą, która delikatnie całuje jej plecy jest dobrze zbudowany mężczyzna. Ma on czarne krótkie włosy w lekkim nie ładzie, przepiękne zielone oczy w odcieniach wody z pionowymi źrenicami. Dodatkowo zdobią go tygrysie uszy, mały koci nosek oraz ciało pokryte miłym tygrysim futerkiem. Jego podgardle i wspaniałego, umięśnionego torsu, są śnieżno białe. Natomiast reszta jego wspaniałego i urzekającego ciała jest brązowo rude w czarne paski.
- Jeszcze masz ochotę? - spytała aksamitnym i jedwabistym głosikiem dziewczyna. O maślanych oczach.
- Mogę mieć... - powiedział kusząco mężczyzna.
W tym momencie telefon komórkowy położony na białej szafce nocnej zaczął wibrować i dzwonić. Para zajęta sobą przerwała zaczepianie się, a skoczna melodia gra i ktoś ewidentnie nie odpuszcza.
Po chwili mężczyzna wziął do reki swój telefon, zobaczył kto dzwoni i szybko odebrał:
- Hej Aniołku..
- Hejka Volaure, przepraszam, że przeszkadzam ale potrzebuję Twojej pomocy. - odparła osoba w słuchawce.
- Co się stało?
- Obóz maszyn został zaatakowany .... i ...
W tle cały czas słychać wybuchy i odgłosy walki oraz jakieś niepokojące dźwięki.
- Czekaj, Aniołku nie ma mnie w tej chwili przy komputerze. Za pięć minut oddzwonię do Ciebie... to pogadamy... Masz przy sobie łączność?
- Tak …
-Dobrze ustaw ją na kanał 2.0.1.3.5.0 a ja zaraz tam będę. - stwierdził książę rozłączając się, a następnie wychodząc z łóżka powiedział:
- Chiki...
- Tak wiem .. i tak wiem wrócisz do mnie... - odparła zawiedziona elfka.
- Grzeczna dziewczynka. - stwierdził pochwalnie Volaure pieszczotliwie całując swoją partnerkę w usta, a następnie dodał: - Lece ...
- No leć leć ... - odparła elfka z delikatnym uśmiechem, a po chwili na odchodne dodała: - Myślałam, że już nie "Anioł-kujesz"
- Bo nie "Anioł-kuję" ... od dawna mam tak tylko do niej ... - odparł pośpiesznie książę, a następnie wybiegł z pokoju.

************

Marada stoi na skraju zniszczonej polany i groźnie warczy. Tym czasem Darkaril rzuca wyzwiska i obelgi, donośnie się przy tym śmiejąc. Diuna, Hachi, Otachi i Kiazu siedzą na ziemi i z trudem łapią oddech. Są oni spoceni i bardzo zmęczeni, a to masakryczne starcie wysysa z nich całe pokłady energii. Między nimi a smokiem i jego jeźdźcem stoi Kurai, który obdarza przeciwnika chłodnym spojrzeniem.
- Zrobiliście swoje, a teraz wracajcie do obozu. - stwierdził nagle chłodno elektryczny neczanin.
- Ha ha ha, bardzo śmiesznie ... skopie mu cztery litery! - odparła zdeterminowana Kiazu.
- Ja tam chętnie pójdę. - wtrąciła Diuna.
- Nie już wystarczy... - odparł chłodno Kurai.
- Gnoju pozwól jej! Marada robi się głodny i chętnie pożre takiego śmiecia! - wtrącił Darkaril.
- EJ! Nie pozwalaj sobie! - odparła Kiazu.
- Kiazu skończ! - stwierdził stanowczo Kurai, a po chwili bardzo stanowczo dodał: - Powiedziałem wracajcie do obozu!
- Tak Ziom... - odparli zgodnie ale nie do końca chętnie, neczańscy bracia.
- NIE! - odparła Kiazu
- Tak i koniec dyskusji. - odparł stanowczo Kurai, a po chwili dodał: - Otachi zabierzcie ją stąd.
- Spoko Ziom. - odparł Otachi.
Niestety Darkaril znudził się czekaniem i na swoim wiernym smoku ruszył do kolejnego ataku. W tym momencie elektryczny neczanin przywołał swoją wspaniałą elektryczną katanę, naelektryzował się cały, a następnie twardo powiedział:
- Wynocha! No już!
************

Rina podąża szybkim krokiem przez ciemny, mroczny, nocny las. Na szczęście jej oczy szybko przywykły do ciemności i dziewczyna doskonale widzi ścieżkę którą podąża. (Co prawda wszystko jest w odcieniach szarości, ale lepsze takie widzenie, niżeli żadne)
- Aniołku jesteś tam? - spytał nagle Volaure.
- Tak ... - odparła spokojnie i nie pewnie Rina.
- Dobra Aniołku co jest?
- Powiedz mi czy gdzieś nie daleko mnie jest jakiś smok?
- Jesteś koło obozu maszyn? Hmmm... system pokazuje mi jakieś smoki w okolicy w tym... o siet ... parę praktycznie w samym obozie...
- Emm... bo widzisz ... Obóz maszyn został zaatakowany przez smoczych jeźdźców ...
- Że co?
- Nom... em ... walczymy z smokami ... a jest jakiś smok poza obozem?
- Jest, ale zaraz co Ty knujesz?
- Em... wydaje mi się, że Kurai potrzebuje smoka ...
- Aniołku, Kurai potrafi sobie w takiej walce poradzić i bez smoka ...
- No ... wiem ... ale... Jeden z nich ma jakiegoś ogromnego smoka, i strasznie nienawidzi Kurai'a ...
- Czekaj czy smok jest ciemnofioletowy a jeździec wielki, łysy i z bliznami?
- Nom... yhy ...
- No dobra to smok mógłby się przydać ....
- To pomożesz mi?
- Być może.... Aniołku mój brat wie, że szukasz smoka?
- Yyyyy.... Nie ...
- Nie no super pomysł ... wiesz, że smok może Cię zabić?
- Em... wiem... ale jak nie znajdę smoka to oni wszyscy mogą zginąć....
- Eh.. dobra, niech będzie pomogę Ci ... najwyżej Kurai mnie zabije... Posłuchaj, po za tymi smokami w obozie ... w tej okolicy są jeszcze dwa .... hmmm.... poprowadzę Cie do mniejszego z nich ...
- Dziękuję.... jesteś Kochany... - stwierdziła radośnie Rina.
- Ale Aniołku, obiecaj mi, że będziesz ostrożna!
- Dobrze .... obiecuję ...
- Eh ... dobra to idź na północny zachód ...
- Dobrze ...
- A w miedzy czasie opowiedz mi wszystko ...

- Hmm... to tak ...


niedziela, 1 stycznia 2017

Epizod 211


"Obóz maszyn w niebezpieczeństwie"


Nastał wczesny wieczór, w którym szaroniebieskie niebo próbuje z dominować całe niebo, a przyjemny wiatr doskonale działa na zmysły. Jednak w obozie maszyn nie ma czasu na podziwianie wieczornego nieba, gdyż obóz właśnie został zaatakowany. Wszędzie słychać krzyki, przeraźliwe ryki, a sami żołnierze, biegają jak oszalali próbując uniknąć potężnych ognistych ataków. Kurai z Riną wybiegli z budynku i zaczęli oglądać panujący chaos. Oboje, zresztą tak jak każdy żołnierz mają zakryte twarze.
- Gdzie jesteście? - spytał Kurai, do łączności.
- Jesteśmy pod maszynownią. - odparł Otachi.
- Jestem przed salą do gier. - dodała Kiazu.
- Jestem u nas w pokoju. - dopowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Widzieliście co lata po obozie?
- Nie ... - stwierdził Hachi.
- O Zioom patrz!. - dodał Otachi.
- Em ... już tak... - dodał Hachi.
- Widzimy się za pięć minut pod trasą szkoleniową. - wtrącił Kurai.
- Już idziemy! - stwierdził Otachi.
- Będę nawet szybciej! - dodała Kiazu.
- Dobra idę. -dopowiedziała Diuna.
-Ziom a co z Riną? - spytał Otachi.
- Jest ze mną. - odparł chłodno Kurai, a następnie wyciszył mikrofon i powiedział: - Chodź idziemy.
- D... dobrze ... - odparła przerażona Rina, widzą chaos panujący w obozie.

************

Płomienie, głośne eksplozje, huki, krzyki i masa dymu i kurzu. Tak teraz wygląda obóz maszyn, który jest pod ostrzałem wroga. To już nie jest spokojne miejsce teraz to miejsce które musi walczyć o własne przeżycie. Będący pod ostrzałem neczanie szybko i sprawnie dotarli na umówione miejsce spotkania. Nagle wielkie czerwono-zielone smoczysko przeleciało tuż nad głowami zaskoczonych neczan, a następnie zawróciło i wystrzeliło wielką ognistą kulą dokładnie między naszych bohaterów. W ostanie j chwili odskoczyli oni i chowając się w dole po ataku rozmawiają ze sobą.
- Co za wielki smok! - stwierdził Hachi.
- Nie tylko smok, to smok i jeździec. -dodał Kurai.
- Nie no... to robi się coraz bardziej kolorowo. - stwierdził Otachi.
- Gearno, jak się ma maszyna? - stwierdził Kurai włączając mikrofon łączności.
- Jest gotowa ale moi ludzie nie zdążyli jej zawiesić a teraz dwa smoki bardzo pilnują terenu przy wierzy ciśnień i na tę chwilę nie wyślę tam ludzi. - odparł nerwowo Gearno.
- Rozumiem. - odparł Kurai.
- I co teraz? - spytała Diuna.
- Chodźcie spróbujemy zając smoki. - odparł chłodno Kurai.
- ALE TO SMOKI!!! - odparła Diuna.
- A my to wojownicy! - odpowiedziała Kiazu ruszając w najbardziej zagrożona strefę obozu.
- Idziemy! - stwierdził Kurai ruszając za nią.
Wkrótce wszyscy neczanie ruszyli do boju, z nieokiełznanymi bestiami.

************

Trzy wielkie smoki atakują obóz i sieją w nim istny pogrom, i nawet działa maszyn bojowych nie są im wstanie wiele zrobić. Wyszkolone bestie i ich jeźdźcy doskonale zajmują się sianiem chaosu. Nagle olbrzymi ciemnofioletowy smok z brązowymi rogami i skrzydłami oraz czarnym brzuchem , z delikatnym trudem przeleciał przez wąskie uliczki obozu, złapał jednego z szeregowych wojskowych i rozszarpał na oczach wszystkich. Tryskająca, czerwono-brunatna krew tryskała na wszystkie strony i szybko zniknęła w ogniu i dumie, które spowijają obóz. Tymczasem straszliwa i ogromna bestia ruszyła dalej aby siać grozę.
Dwie pozostałe bestie są znaczne mniejsze od tego bezlitosnego smoka, ale i tak są ogromne. Jeden z nich jest czerwono-zielony, a drugi jest czerwono-żółto-niebieski i sieją równie mocny strach.

************

W pewnym ukrytym pomieszczeniu zasiada Aluf Hetto i za pomocą radiostacji koordynuje działania swoich ludzi.
- Wycofajcie ludzi z obrębu torów. - stwierdził Hetto.
- Tak jest! - odparł głos po drugiej stronie.
- Luber, zostańcie na obwodzie. - kontynuował Hetto.
- Tak jest!
- Co za chaos. - stwierdził Hetto bardziej do siebie niż do kogokolwiek.

************

Ogromna siejąca postrach, ciemnofioletowa bestia upolowała swoją koleją ofiarę. Tym razem jest to jeden z Sarenów. Tym razem smok jedynie naderwał mu prawie ramie. Krew wręcz sikała jak woda, a przeraźliwy krzyk oficera, było słychać chyba w całym obozie. Następnie smok wrzucił swoja ofiarę na grzbiet i uniósł się wysoko w górę. Nagle jego Pan siedzący mu na grzbiecie złapał Saren'a za głowę i głośno krzyknął.
- EJ!
W tym momencie straszliwa bitwa została przerwana, a wszystkie oczy zwróciły się w górę. Neczanie również to widzą i nawet są nieopodal całego zdarzenia. Po chwili oczom wszystkim prócz ogromnego smoka ukazał się bardzo wysoki mężczyzna o wielkich mięśniach, które nie są przerośnięte tylko dobrze wytrenowane i ukształtowane. Z przodu wydaje się być łysy, z tyłu ma jednak długi dość cienki, czarny warkocz. Jego ciało zdobią liczne blizny, które wydają się być jego dumą. Ma na sobie obcisłą białą sportową koszulkę bez rękawów, oraz czarne spodnie i ciężkie wojskowe buty. Przybysz stoi na swoim unoszącym się smoku i wielką łapą trzyma głowę poważnie poranionego Saren'a.
- Widzicie to? - mówił donośnym głosem smoczy jeździec, a następnie roztrzaskał czaszkę oficera, po czym całe ciało oficera zaczęło płonąć. I tak tkanka po tkance znikało z powierzchni ziemi. Tym samy przybysz bez trudu spopielił jego ciało Saren'a.
- To samo zrobię z każdym Saren'em, Kapitanem czy innym durnym oficerzyną jaki wejdzie mi w drogę! - stwierdził głośno uradowany napastnik.
A po chwili donośny demoniczny śmiech spowił cały obóz maszyn, pogrążony w dalszej walce.



************

- Do wszystkich oficerów, nie wychylać się! Powtarzam nie wychylać się! - stwierdził Hetto.
- Tak jest! - rozległ się donośny krzyk większości oficerów.
- Gearno zamontowaliście już urządzenie? - spytał nagle Kurai.
- Nie jeszcze nie ... nie możemy tam się dostać. - odparł Gearno.
- A nie można tej piekielnej maszyny podłączyć gdziekolwiek? - spytał nerwowo Hetto.
- Nie radzę, zamontowanie jej w złym miejscu może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. - odparł Kurai, a po chwili dodał: - Mam jednak pomysł.
- Słucham jaki? - stwierdził Aluf.
- Trzeba odciągnąć największego smoka. - odparł Kurai.
- Łatwo powiedzieć, jego ściągnie jedynie oficer a ich nie poświęcę. - odparł Hetto.
- Ja go odciągnę. - odparł Kurai.
- Zwariowałeś? Nie masz nawet oficerskiego munduru on w życiu nie uwierzy, że jesteś oficerem i pomyśli, że to podstęp. - stwierdził Hetto.
- Aluf'ie,porozmawiajmy na osobnym kanale. - stwierdził chłodno Kurai.
- Ojciec pozwól mu, ja mu ufam. - stwierdził Gearno.
- Ojciec wysłuchanie nie zaszkodzi. -dodał Tajhal.
- Dobra, zgadzam się. tylko szybko. Przejdź dwa kanały wyżej. - odparł Hetto.
- Jestem. - odpowiedział Kurai z nowego kanału.
- Jesteśmy sami co wymyśliłeś? - odparł poirytowany Hetto.
- My go odciągniemy.
- Przerabialiśmy już to niee...
-HETTO! Posłuchaj ten typ to Darkaril! Znam go z turnieju...Od lat mamy ze sobą na pieńku i jestem pewien, że nie odpuści takiej okazji! Odciągniemy go a Wy bez problemu poradzicie sobie z tymi mniejszymi.
- Nie puszczę Was na pewną śmierć!
- Posłuchaj albo my albo cały obóz! Hetto poradzimy sobie!
- No nie wiem!
- Hetto my tu gadu gadu a ten świr rozpierdala Ci obóz! Zaufaj nam!
- Dobra, odciągnijcie go, ale uważajcie na siebie.
- Tak jest.... aha pozostałym strzelajcie w nasadę skrzydeł i paszcze.
- Dobrze, wiesz że tam mają grubą skórę.
- Tak wiem, ale te osobniki są młode i strzelanie w te miejsca podrażni je i będzie dla nich niesamowicie nieprzyjemne.
- W takim układzie to dobrze odwróci ich uwagę.... Kurai? - stwierdził Hetto, a po chwili dodał: - No i sobie poszedł ...heh..
Następnie Aluf przełączył kanał i powiedział:
- Słuchajcie strzelajcie smokom w nasadę skrzydeł i paszcze.
- Tak jest! - odparli oficerowie.
- Gearno, a między czasie niech Twoi ludzie umocują urządzenie!
- Tak jest! - odparł Gearno.

************

Ciemne niebo spowite gęstym dymem, zwiastuje, że znaczna część obozowiska plonie. Wielkie ciemnofioletowe smoczysko leci już nad obozem strzelając ognistymi kulami. Nagle rozległ się donośny gwizd, który doskonale przebił się między odgłosami walki. Marada, postawił uszy i groźnie zawarczał. W tym momencie gwizd rozległ się ponownie. Tym razem masywna bestia wraz ze swoim panem gwałtownie odwróciła się w kierunku, z którego dochodził dźwięk.
Po chwili oczom Darkaril'a i jego wiernego smoka ukazał się stojący na dachu chłopak, ubrany w podstawowy mundur z Ineeven.
- Ile można czekać! - stwierdził żołnierz stojący na dachu.
- Nie marnuje czasu na śmiecie. - stwierdził Darkaril podlatując nieznacznie bliżej.
- Na mnie zmarnujesz!
- Co za debili mają w tym sojuszu ... - odparł Darkaril a następnie, odwracając się dodał: - Nie jesteś oficerem, więc mnie nie interesujesz.
- Tak to spójrz na mnie jeszcze raz!
Na te słowa okrutny demon odwrócił się, bardziej z chęci rozerwania kogoś, kto mu napatoczył się pod ręce niż z ciekawości. W ten jego oczom ukazał się ów żołnierz, ale z odsłoniętą twarzą. Ma on biało-srebrne włosy, złocisty kolczyk w lewym uchu oraz poważne różowo-fioletowo-niebieskie oczy.
- TO TY! ZABIJE CIE! - zawarczał groźnie Darkaril.
- Najpierw musisz mnie złapać.- odparł spokojnie Kurai.
W tym momencie oszalały Marada zaatakował dach, na którym stał neczanin. Kurai w ostatniej chwili zeskoczył z dachu i omijając ognistych ataków demona. Część metalowego budynku runęła w gruzach, a potężny smok ruszył w pościg za swoją ofiarą.

************

Potężne maszyny bojowe typu Tytan, ostrzeliwują dwa wielkie smoki. Działa energetyczne strzelają raz po raz robią przy tym ogrom hałasu i znacznie dokuczają szalejącym bestią. Jednak stwory nadal wykonują polecenia swoich jeźdźców i atakują wszystko co się rusza, w płonącym obozie maszyn.
************

Marada leci za elektrycznym neczaninem po za granicę obozu maszyn, gdzie znajdują się liczne drzewa. Po dłuższej chwili bestia wpadła na sporą polanę i zaczęła węszyć za swoim celem. Jednak pośród tysiąca rożnych zapachów, smok nie był wstanie odizolować tego jednego zapachu.
- Nie ukryjesz się przede mną! - stwierdził groźnie Darkaril.
Nagle demon został oblany zimna falą która pojawiła się tuż nad jego głowa. Tuż po tym zdarzeniu Darkaril oraz jego smok zapłonęli jaskrawym czerwono-żółto-pomarańczowym, przepełnionym nienawiścią płomieniem. Następnie bestia wraz ze swoim panem zostali zamknięci w wielkiej kuli, co spowodowało, że intensywny płomień zgasł. Ten stan nie trwał za długo, gdyż wkurzony demon jednym szybkim atakiem bez problemów zniszczył swoje dotychczasowe więzienie.
************

Kiedy neczańskie rodzeństwo ukryte w lesie skutecznie odwraca uwagę Darkaril'a i jego smoka, Kurai podbiegł do Riny i chłodno powiedział:
- Rina, lepiej idź stąd.
- Ale ... - próbowała wydukać przestraszona Rina.
- Nie ma ale ... widziałaś co zrobił z tym oficerem?
- Tak ....
- To samo może zrobić Tobie, a jak sobie przypomni kim jesteś to będzie jeszcze gorzej... lepiej będzie jak stąd pójdziesz...
- Wiem ... ale z Wami też może ....
- Może, za nim to zrobi włączą maszynę...
- M... może zostanę ...
- Nie! - odparł stanowczo Kurai, a następnie osłonił swoją ukochaną od ognistego ataku smoka, który strzela już gdzie popadnie.
Wystraszona neczanka wtuliła się w Kurai'a, który po chwili delikatnie odsunął ją od siebie i chłodno powiedział:
- Idź już.
Na te słowa wodna neczanka spuściła głowę i przemykając między płonącymi gdzieniegdzie drzewami, uciekła z miejsca bitwy.
Tym czasem neczańskie rodzeństwo oraz Kurai, pilnowali aby Darkaril skupił swoją uwagę, właśnie na nich.