"Nie
taki wampir straszny jak o nim mówią ... czy aby na pewno?"
-
Mamo, intruzi zmierzają do szpitala ...
-
Tyle to my wiemy ... nagranie ich tam ciągnie
-
Idą od strony psiego parku ...
-
Skąd wiesz?
-
Na spacerze z psem, przebiegali niedaleko nas ..
-
Tam na granicy?
-
Tak ...
-
Dziękuję Kochanie ... My Pisaca musimy trzymać się razem ...
-
Chyba wolę określenie Wampiry ...
-
Jak sobie chcesz ... Aha nie wrócimy na noc ...
-
Domyślam się ... i tak zjem kolacje ...
-
Moje grzeczne maleństwo ...
-
Mamooo ...
-
No już już ...
-
Ivo bardzo się wystraszył obcych?
-
Tak ... ale już go mam i niosę do domu ...
-
Dobrze, Kochanie ja muszę już kończyć bo posiłek mi ucieka...
************
Jeszcze
bardziej marudzący kapitan, nie chętnie wlecze się za oddziałem,
głośno wyrażając swoje niezadowolenie. Jednak wędrująca
drużyna, przestała zwracać uwagi na poczynania Uamuzi i traktując
go w dużej mierze jak powietrze spokojnie szła dalej, nadając dość
szybkie tempo, aby wygłodniałe Pisaca ich nie dorwały.
-
Ej! Rozkazuje Wam się zatrzymać! - stwierdził twardo Uamuzi,
jednak pozostali wojskowi nic sobie z tego nie robili, a kapitan
kontynuował: - Przestańcie mnie ignorować! Ja rozkazuje Wam zrobić
przerwę!
-
Przypominam, że nie Ty tu dowodzisz ... - stwierdziła mimochodem
Kiazu.
-
A nasz obecny dowódca prowadzi nas dalej ... - dodała Diuna.
-
Nie interesuje mnie to! Ja chce przerwę! - odpowiedział twardo
kapitan.
W
ten Kurai zatrzymał się, energicznie odwrócił się na pięcie i
twardym krokiem, z rękami w kieszeniach, podszedł do kapitana i
patrząc mu lodowym spojrzeniem prosto w oczy, chłodno powiedział:
-
Masz coś jeszcze do powiedzenia?
-
Yye...Nie ... - odparł kapitan znacznie schodząc z tonu.
-
Tak myślałem, a teraz ruszaj się! - odpowiedział Kurai odchodząc.
-
Ta... Tak jest! - odparł bardzo nie chętnie i całkiem pokornie
Uamuzi.
W
ten pośród odgłosów wygłodniałych i rządnych krwi łowców,
dało się usłyszeć delikatne i rozpaczliwe skomlenie, które
zainteresowało cały oddział.
-
A to co? - spytał zaintrygowany Hachi.
-
Czyżby coś dorwały? - dodał Otachi.
-
Tylko niby co mogli dorwać? Przecież prócz nas nie mają tu raczej
żadnego posiłku wypchanego krwią ... - dopowiedziała Diuna.
-
Może pożarły się miedzy sobą? - dodał Skauti.
-
Hmmm ... podejrzewam, że to coś innego... -
wtrąciła nieśmiało i cicho Rina.
-
Co masz na myśli? - zainteresował się Otachi.
-
Hmm.... najpierw chciałabym to sprawdzić... - odpowiedziała
niepewnie Rina, a następnie spytała: - Kurai mogę iść?
-
Możesz... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Kiazu idź
z nią ..
-
Tak jest! - odparła energicznie i radośnie ognista neczanka.
W
tym momencie obie neczanki znikły w ciemnościach w poszukiwaniu
źródła piszczenia.
-
Phi i Ty im na to pozwalasz?! Przecież gonią nas Pisaca! - narzekał
kapitan.
-
Po raz to piszczenie jest nie daleko ... inaczej byś go nie słyszał.
- odparł stanowczo Kurai, a następnie chłodno dodał: - A po dwa
masz swoją przerwę, więc zamknij się i nie marnuj energii na
marudzenie.
-
Przepraszam a to bezpiecznie? - spytał dociekliwie Skauti.
-
Tak, obie dadzą radę. - odparła Diuna.
-
O tak jedna durna i zmęczona po starciu, a druga nie wiem jaka, ale
to to normalnie idealny duet do naszej klęski... - wtrącił
Uamuzi.
-
Mylisz się Ziom .. - odparł Hachi.
-
Słuchaj Ziom, to że Ty jesteś zmęczony po starciu to nie znaczy,
że ona również... - dodał Otachi.
-
Nie pozwalajcie sobie! Nie życzę sobie takiej poufałości! A ona
ledwo dyszy! - odparł stanowczo Uamuzi.
-
Uamuzi, nie schlebiaj sobie. Kiazu w przeciwieństwie do Ciebie jest
pełna energii. Ty masz moc i nic więcej, a tym starciem udowodniłeś
jedynie, że nigdy wcześniej nie walczyłeś i nie masz
doświadczenia w starciach. Natomiast Kiazu ma i dzięki temu ona ma
moc a Ty nie. - odpowiedział stanowczo i chłodno Kurai.
-
Już pomijając fakt, że obie są lepsze od Ciebie. - dodała
mimochodem Diuna.
W
ten oburzony i obrażony kapitan przypalił papierosa, a następnie
usiadł na ziemi, gdyż po starciu z Kiazu, rzeczywiście nie miał
już za wiele energii, nawet nie ma jej wystarczająco na wytworzenie
swojego lodowego fotela. Jednak niezadowolony Uamuzi gra nawet sam
przed sobą, że nie robi swojego lodowego fotela z najzwyklejszego
lenistwa, które ogarnęło go po wyczerpującej wymianie poglądów
z ognistą neczanką. Tym czasem reszta rozmawiając i śmiejąc się
usiadła w koło i korzystając z chwili przerwy relaksowała się.
Nawet nieśmiały i zagubiony Skauti wkręcił się w miłą
atmosferę i nieznacznie rozluźnił się.
************
-
Jak sądzisz co może wydawać do skomlenie? - spytała dociekliwie
Kiazu uważnie rozglądająca się po okolicy i przeglądając
wszelkie szczeliny.
-
Pewnie jakiś zwierzak ... - odparła Rina zaglądając w różne
zakamarki.
-
Zwierzak tutaj? Nie sądzę aby mieli tu zwierzaki ...
-
Pewnie mają ... w sumie już w dziwniejszych miejscach coś żyło
..
-
W sumie masz rację... - odparła Kiazu, a następnie dociekliwie
stwierdziła: - Jednak ja mam nie odparte wrażenie, że ...
-
O mam - wtrąciła radośnie Rina, podnosząc coś z ziemi i biorąc
to na ręce.
-
Co tam masz? - spytała Kiazu podchodząc do siostry i obserwując na
jej rękach wystraszoną, czarną, puszystą kulkę.
-
To jest pies ... wabi się Ivo ... - odpowiedziała pewnie Rina.
-
Aha luz ... zaraz ... a skąd to wiesz??
-
No ... emh ... później Ci opowiem ... - odpowiedziała łamiącym
się głosem wodna neczanka.
W
tym momencie oczy Kiazu spoważniały.
-
Kiazu NIE! - krzyknęła oszołomiona wodna neczanka odwracając się.
Jednak
Kiazu z kamienną twarzą i bez zawahania wystrzeliła ognistą kulę,
która z impetem przeleciała tuż koło Riny i trafiła w budynek
stojący w znacznej odległości o nich. Betonowy budynek stał jak
stał, jednak powstał gęsty szary dym, który spowił okolicę.
-
I po kłopocie ... - stwierdziła jak gdyby nigdy nic Kiazu
otrzepując dłonie, a następnie szybko dodała: - Dobra wynośmy
się stąd.
Jednak
Rina, ze zwierzeń ciem na rękach podbiegła w stronę eksplozji.
-
EJ RINA! - stwierdziła Kiazu bez zastanowienia ruszając za siostrą.
W
ten szary mglisty dym szybko opadł, a oczom ognistej neczanki
ukazała się błękitno-zielona znajoma tarcza.
-
Sian w porządku? - stwierdziła wystraszona Rina, niwelując tarczę.
W
tym momencie oczom neczanek ukazała się, siedząca wystraszona
postać ubrana w zwykły ciemnozielony, luźny T-shirt, czarne
bojówki, intensywne różowo-czerwone, zdezorientowane oczy,
nienaturalnie bladą cerę, szpiczaste uszy, oraz czarne, krótkie
włosy w nieładzie. Całości dopełnia srebrny kolczyk w lewej
brwi.
-
Tak spoko ... jest ok ... - stwierdziła postać, podnosząc się z
ziemi i otrzepując.
-
Przepraszam ... za to ... - odparła niepewnie Rina, a następnie
oddając psa wampirowi, z przyjaznym uśmiechem dodała: - Proszę o
to Ivo...
-
Dzięki, ten łobuziak bardzo Cię polubił. - odparł przybysz.
-
Zaraz Wy się znacie? - wtrąciła zdezorientowana Kiazu.
-
W sumie tak ... - odparła Rina delikatnie się rumieniąc, a
następnie dodała: - Kiazu to Sian ... Sian to moja siostra Kiazu.
-
Miło mi poznać. - stwierdziła pogodnie, a jednocześnie ostrożnie
ognista neczanka wyciągając rękę. Przybysz podał jej swoją
prawą dłoń mówiąc:
-
Cześć, cała przyjemność po mojej stronie.
-
Przystojny Pisaca z Ciebie. - odparła kokieteryjnie Kiazu, mrugając
okiem.
-
A z Ciebie jest piękna neczanka, i masz czym oddychać.-
odpowiedział Sian.
-
Dzięki! - stwierdziła Kiazu.
-
Przepraszam ... Kiazu wracajmy już ... - wtrąciła niepewnie Rina.
-
Mogę iść z Wami? - spytał dociekliwie Sian.
-
No nie wiem ... - odpowiedziała niepewnie Rina.
-
A nie zjesz nas? - spytała Kiazu.
-
Posłuchaj gdybym miał to zrobić to zrobił bym to już dawno ... -
odparł wampir.
-
W sumie ... - odparła Kiazu, a następnie podejrzliwie dodała: - A
czemu na nas nie polujesz?
-
To proste, jestem z pokolenia Pisaca, które nigdy nie żywiło się
krwią, więc nie znam jej smaku i nie czuje potrzeby jej zdobywania.
- odpowiedział spokojnie Sian.
-
Hmmm ... Rina jak sądzisz? - spytała cicho
Kiazu.
-
Ja mu wierzę ... - odpowiedziała Rina.
-
No dobra chodź z nami ... - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu.
Ogarnianie domu Sian poszło bardzo szybko i sprawnie, więc wszyscy po skończeniu swoich zadań spotkali się ponownie w rozrywkowej części piwnicy.
W między czasie, w wampirzej kuchni elektryczny neczanin przyrządził kapitanowi kolację i w ciszy towarzyszył mu podczas jego upragnionego posiłku. Uamuzi łapczywie jadł swoją porcję kolacji. W ten do kuchni wszedł zszokowany Sian, który po chwili stwierdził:
- I jak się spawy mają? - spytał dociekliwie Amis.
************
Odpoczywający
oddział, mimo jednorazowej eksplozji, która chwilowo zerwała
łączność między nimi, nadal czeka na dwie neczanki, chociaż
niektórzy, mają pewne obawy. Po dłuższej chwili w blasku
świetlików Diuny pojawiły się śmiejące się Kiazu i Rina.
-
I jak dziewczyny? - spytał Hachi.
W
ten zanim którakolwiek z neczanek zdążyła odpowiedzieć, w jasnym
świetle zabłysły różowo-czerwone oczy.
-
Ej Uważajcie za Wami jest Pisaca! - stwierdził Otachi.
W
tym samym czasie wszyscy zerwali się na równe nogi i z pełna
gotowością do ewentualnej walki obserwowali nieznajomego. Natomiast
Rina zasłoniła sobą przybysza, a Kiazu uspokajająco powiedziała:
-
Luz on jest swój ...
-
No wiedziałem, że są głupie, ale żeby aż tak aby sprowadzać
wroga do obozu?! To szczyt wszystkiego! - stwierdził pogardliwie
kapitan.
-
Tym razem nawet ja się zgodzę... co Wam odbiło? - dodała
zdziwiona i zniesmaczona Diuna.
-
To nie wróg! - zaprotestowała stanowczo Kiazu.
-
Sian gdyby miał nas zaatakować to zrobiłby już dawno ... - dodała
nieśmiało Rina.
-
Chyba, że jest szpiegiem, który ma na celu osłabić naszą
czujność aby w najmniej oczekiwanym momencie doprowadzić do nas
swoich współbraci. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
To nie w moim stylu. - odpowiedział Sian.
-
Zamiast gadać z tym Pisaca powinniśmy go zabić! - wtrącił
stanowczo kapitan.
-
Tknij go a będę pierwsza która Ci przyłoży! - odparła stanowczo
Kiazu.
-
Yyy... dobra luz ... to ja wracam do domu ...ale wiecie w tej chwili
wszystkie starsze Pisaca zmierzają w kierunku szpitala ... a ja wiem
gdzie możecie przeczekać tę falę.... - wtrącił Sian.
-
Bujasz. Niby skąd wiedza, że tam zwierzamy? - spytał Kapitan.
-
To logiczne, zmierzamy do surowicy a jedyna jest w szpitalu, więc
one doskonale o tym wiedzą. Wystarczy deko myśleć aby wpaść na
taki pomysł ... - odpowiedziała Diuna.
-
A skąd mamy wiedzieć, że nie wypijesz naszej krwi jak tylko
stracimy czujność? - spytał Skauti.
-
Heh ... jestem z pokolenia wampirów, które nigdy nie żywiło się
krwią, więc nie znam jej smaku i nie czuje potrzeby jej zdobywania
i nie wariuje na jej punkcie ... - odpowiedział spokojnie Sian.
-
Co możesz nam zaoferować? - spytał chłodno Kurai.
-
Nocleg... widzicie w moim rodzinnym domu jak i w sąsiednich
domostwach nikogo w tej chwili nie ma ... bo wszyscy są na polowaniu
i zmierzają w kierunku szpitala ... o na pewno przez noc nie wrócą
... - odpowiedział pewnie wampir, a następnie dodał: - Więc ja
mogę dać Wam ciepłe i bezpieczne schronienie, w którym nikt nie
będzie Was szukał.
-
Tak jasne... - stwierdził Uamuzi.
-
Mówisz, że sąsiadów nie będzie czyli co jesteś jedynym wampirem
który nie pije krwi? - spytała Diuna.
-
Nie nie jestem jedyny jest nas trochę, ale jesteśmy porozrzucani po
całym mieście. Widzicie to jest tak, że duża ilość wampirów po
zamknięciu nas tutaj nie chciała mieć już dzieci ... - odparł
Sian, a następnie dodał: - Co za tym idzie par które mimo wszystko
zdecydowało się na powiększenie rodzin w tych trudnych czasach
jest bardzo niewiele i dlatego moich rówieśników jest bardzo
mało...
-
No nie wiem ... - odparła Diuna.
-
A mnie on przekonał. - stwierdził Hachi.
-
Sian jest spoko. - dodała Kiazu.
-
Generale, a co Ty o tym myślisz? - spytał Otachi.
-
Ciężko stwierdzić, w sumie to może być pułapka. - odpowiedział
Rudy przysłuchujący się rozmowie, a następnie dodał: -
Z drugiej strony, może mówić prawdę ... Nie będąc przy Was
ciężko podjąć jakąkolwiek decyzję która byłaby dobra w 100%
... Pozostawiam decyzję Waszemu dowódcy... chociaż jak dla mnie w
tej sytuacji na chwilę obecną nie ma dobrej decyzji ...
-
Możemy zaryzykować... - odpowiedział bardzo chłodno Kurai.
-
W takim układzie bądźcie bardzo ostrożni i nie dajcie się
omotać... -
wtrącił generał.
-
Zatem zapraszam do siebie. - odparł Sian z uśmiechem.
-
Dobrze Ci radzę ziom nic nie kombinuj.... - stwierdził mimochodem
Hachi.
-
Jasne ... - odparł wampir jak gdyby nigdy nic.
-
DOŚĆ TEGO! TY KRETYNIE OSZALAŁEŚ? - wściekł się Kapitan.
-
Już dawno...- odparł chłodno Kurai, ruszając za wampirem, a
następnie lodowatym tonem dodał: - A teraz ruszaj się!
-
Nie mam zamiaru! - odparł kapitan
-
Heh ...i znowu się
zaczyna ... - wtrąciła mimochodem Diuna.
W
ten Kurai gwałtownie odwrócił się, stanowczym krokiem podszedł
do kapitana i patrząc mu w oczy, chłodno powiedział:
-
Przypominam, że to ja tutaj dowodzę ... więc albo natychmiast się
ruszysz albo zginiesz, bo w pojedynkę nie masz szans ...
Lekko
przerażony Uamuzi z trudem przełknął ślinę, a jego stanowczość
rozpłynęła się jak kamfora. Mroźne, stanowcze i pewne siły
spojrzenie elektrycznego neczanina, nie jednego już wystraszyło i
bromiański kapitan nie stanowi wyjątku.
-
Już idę ... - stwierdził niechętnie, obrażonym i zbulwersowanym
tonem Uamuzi.
************
-
Jesteś pewien, że w tej sytuacji "wolna ręka" i to dobra
decyzja? - spytał Amis.
-
Już mówiłem, ten sytuacji nie da się dobrze i trafnie ocenić
sprawy stojąc z boku i nie biorąc bezpośrednio w niej udziału ...
- odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Posłuchaj zdaje sobie
sprawę, że udanie się za tym całym Pisaca może być zgubne i
bolesne, ale oni będąc na miejscu wiedzą znacznie więcej i są
wstanie lepiej ocenić sytuacje ...
-
Rozumiem, ale nadal uważam decyzję Kurai'a za nierozsądną ...
-
Może, jedno jest pewne dowiemy się tego dopiero za jakiś czas …-
odparł Rudy, a następnie dodał - Pewien jestem również tego, że
ten Pisaca jest jakiś dziwnie normalny ...
-
Co masz na myśli?
-
To, że nie jest rządną krwi bezmyślną bestią tylko "zwykłym"
młokosem ...
-
Wychodzi na to, że jego opowieść może być prawdziwa...
-
Wiesz coś musiało być prawdziwe, aby zdobyć zaufanie ... pytanie
brzmi ile w niej było prawdy?
-
Obstawiam, że nie wiele ....
-
Hmmm... niebawem się przekonamy ...
-
Heh ... tylko oby przeżyli to "spotkanie" ...
************
W
przyjemnym pomarańczowym półmroku, na delikatnym wzgórzu
obrośniętym niewysokimi drzewami, wyłonił się spory,
kamienno-drewniany, piętrowy dom. Pierwszy w oczy rzuca się zadbany
ogród, oświetlony przez parę intensywnych lamp. Natomiast w
ciemnościach rysuje się prosta bryła z dwuspadowym dachem,
zadaszonym drewnianym tarasem z głębokim podcieniem oraz ściany
wykończone kamieniem. To urokliwe miejsce wydaje się być zadbane i
stosunkowo nowe w porównaniu do innych podziemnych obiektów w
których mieli okazję przebywać nasi bohaterowie.
-
Łał! On jest ogromny! - stwierdził z podziwem Hachi.
-
No nie wiem, w mieście jest sporo większych domów... ale jakby nie
patrzeć my mamy świetną i niezwykłą piwnicę. - odparł
spokojnie Sian otwierający drzwi.
-
Piwnicę? Co niezwykłego jest w piwnicy? - spytała Diuna.
-
Jest duża, podzielona na dwie części ... jedna jest przystosowana
do oglądania filmów imprez i ogólnie dobrej zabawy a druga to
taka typowa spiżarnia ... - odpowiedział Sian, wpuszczając
towarzyszy do środka mieszkania, a następnie dodał: - Proponuję
abyśmy później poszli właśnie do wyciszonej piwnicy, aby nikt o
Was nie wiedział ...
-
Niech będzie ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
-
Aby nas tam zamknął i zjadł? Nigdy! - stwierdził obrażony
kapitan.
-
Przestań już ... - odparł Hachi, przewracając oczami.
-
Pewnie jesteście głodni, chętnie udostępnię Wam kuchnię -
wtrącił wampir, a następnie, zapalając światło w typowym
przedsionku, dodał: - Na szczęście nie umiem gotować ... więc
nie oskarżycie mnie o zatrute jedzenie ...
-
Ja chętnie coś ugotuję.... - zgłosiła się nieśmiało i
radośnie Rina.
-
Ja w sumie chętnie pomogę. - dodał Skauti.
-
Też mogę. - dopowiedział ochoczo Otachi.
-
W takim układzie zapraszam Was najpierw do Kuchni. - odpowiedział
Sian z uśmiechem, po czym dodał: - Aha, nie zdejmujcie butów ...
myślę, że mieszkanie to przeżyje, a przedsionek nie będzie
wzbudzał podejrzeń ...
-
Dobrze myślisz Ziom ... - Odparł Hachi.
************
-
Co za idioci! Tak łatwo dali się podejść, zupełnie jak
rozpieszczone dzieciaki! ... Ale ja nie będę im tyłków ratował,
sam ucieknę a ich zostawię na obiad tym paskudnym bestią ... nie
wiem po jaką cholerę przyszli tutaj za tym zwierzęciem!? ... w
życiu nie przypuszczałem, że spotkam tak głupie istoty ... i że
też ten durny generał oddał władzę takiemu idiocie! ... Nie
wierzę, normalnie nie wierzę i nie jestem wstanie tego zdzierżyć
... i jeszcze z nim rozmawiają jak gdyby nigdy nic no jak oni tak w
ogóle śmią! .. i jeszcze ten dzieciuch który podważa moje
nieskończone pokłady mojej osobowości! Jakim w ogóle cudem on w
ogóle chce mnie przyćmić ?! Przecież mój blask jest nie
skończony, więc i tak mu się to nie uda! ... ale jestem głodny
... te ślamazary mogłyby się bardziej streszczać ... -
rozmyślał obrażony i oburzony Uamuzi siedzący przy kuchennym,
kamiennym stole.
W
tym samym czasie Rina, Skauti oraz Otachi krzątają się po kuchni,
urządzonej w przyjemnym starym stylu, i kończą gotować wspaniałą,
aromatyczną kolację. Natomiast pozostali siedzą przy stole i
rozmawiając czekają na sytą strawę.
-
Mieszkasz tu sam? - spytał Hachi.
-
Z rodzicami, dwoma starszymi siostrami i psem. - odparł spokojnie
Sian.
-
A gdzie oni teraz są? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Hmmm ... heh ... jakby to powiedzieć ... Rodzice oraz najstarsza
siostra są z pełno prawnego pokolenia Pisaca, więc mają parcie na
krew ... A druga siostra urodziła się tuż po naszym zniewoleniu
ale próbowała krwi ... więc też nie pogardzi waszą krwią...
więc uganiają się za Wami po mieście ... - odpowiedział trochę
niechętnie wampir.
-
Jasne pewnie dałeś im już znać i lada chwila tu będą! - wtrącił
oschle kapitan.
-
Jeśli bym do nich zadzwonił to już dawno by tu byli ... - odparł
Pisaca.
-
Daj mu spokój ... raczej nas nie zje ... - dodała Diuna.
-
Mniejsza o to Sian ile masz lat? - spytała dociekliwie i
kokieteryjnie Kiazu.
-
Szczerze nie liczę... 118 może 119 coś koło tego ... - odparł
Sian.
-
Sporo ... - stwierdził zaskoczony Skauti.
-
Czy ja wiem ... jesteśmy długowieczni ... wiecie moja jedna babcia
ma 750 a druga będzie jakoś miała prawie 900 czy coś takiego ...
- odparł Wampir.
-
O kurcze niezły wiek ... - stwierdził z podziwem Hachi.
-
Zamiast was zamykać powinni was
powybijać ... - wymamrotał pod nosem niezadowolony kapitan.
-
Przepraszam Sian ... gdzie znajdę talerze? - wtrąciła nieśmiało
Rina.
-
Już Ci podaję. - odparł Sian z uśmiechem, wstając od stołu i
udając się do wysokich białych szafek, a następnie, wyjmując
talerze dodał: - Ile nas jest? dwa... cztery ..cześć ... dziewięć
...
-
Do jedzenia ośmioro ... Uamuzi nie będzie jadł ... - wtrącił
chłodno Kurai.
-
Będę jadł! Nie możesz mi tego zabronić! - odparł zbulwersowany
kapitan uderzając w stół.
-
Po pierwsze uspokój się, bo nie jesteś u siebie i powinieneś
szanować gospodarza ... a po drugie myślę, że rano wyraziłem
się jasno.. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Tak, ale ...
-
Nie ma żadnego "ale" ... nie szanujesz jedzenia to dla
Ciebie kolacji nie ma ... - stwierdził Kurai przerywając wypowiedź
urażonego Uamuzi.
Na
te słowa nabuzowany i mocno niezadowolony kapitan zamilkł, ale
widać po nim, że to jeszcze nie koniec. Uamuzi podniósł się i z
góry przeszywającym wzrokiem patrzył na Kurai'a, który również
się podniósł.
-
Ej ... poco ta afera? ... - spytał Sian.
-
Pan kapitan pogardził śniadanie i je wyrzucił ... a Kurai'owi się
to nie spodobało... - odpadł Skauti.
-
Nie wiem jak jest u Was ale u Nas uczy się szacunku do jedzenia od
najmłodszych lat i wyrzucanie jedzenia nie wchodzi w rachubę ... -
odparł Pisaca.
-
No nas też ... - stwierdził Otachi.
-
Ale Uamuzi postanowił się popisać ... - dodała Diuna.
************
-
Ciekawe który tym razem ulegnie? - spytał Amis.
-
Pewnie Kurai, w końcu go nie może zagłodzić... po za tym myślę,
że Rina może coś zadziałać i Kurai ulegnie ... - odpowiedział
Moyoshi
-
Pewnie niebawem się przekonamy... - dodał Rudy, przysłuchując się
rozmowie w głośnikach.
-
JESTEŚ SZALONY! NIE MOŻESZ
MNIE GŁODZIĆ! - wykrzyczał Uamuzi w słuchawkach.
-
Sam do tego doprowadziłeś,
więc przestań robić cyrki i ogarnij się. - odparł
spokojnie i chłodno Kurai.
-
NIE! - wykrzyczał kapitan.
W
tym momencie dało się usłyszeć delikatny i nieznaczny huk, po
którym nastała chłodna i przenikliwa cisza.
-
Co się dzieje? - spytał Amis, po dłuższej chwili pustej ciszy.
-
Może powinniśmy ich wywołać? - dodał zaniepokojony Moyoshi.
-
Albo zainterweniować? - dodał Amis.
-
Cisza ... - stwierdził twardo Rudy uważnie nasłuchując.
Minęło
kilka niepewnych chwil, przepełnionych przeszywającym milczeniem.
-
Co tam się dzieje? - spytał w końcu neczański generał.
-
Jakby to powiedzieć .. -
odparł Skauti.
-
W sumie nic ... -
dodała Diuna.
-
Konkrety proszę... -
stwierdził twardo generał.
-
Nic się nie dzieje ... Kurai
spokojnie zgasił dumę kapitana ... - odparła Kiazu.
-
Luz generale obyło się bez
rękoczynów i słów ... i jest ok ... - dopowiedział
Hachi.
-
Sytuacja opanowana ... - dodał Otachi.
-
Dobra ... niech Wam będzie nie wnikam ... - odpowiedział Rudy.
************
Duże,
a wręcz ogromne pomieszczenie podzielone kolorystycznie na różne
strefy. Do tego niecodziennego pokoju prowadzą białe schody,
wbudowane w kremowe ściany. Po prawo od wejścia znajduje się cześć
biblioteczna. Są tam dwa ogromne regały wypchane książkami.
ciemnozielona sofa, czarny wysoki i nie duży stolik oraz wspaniały
przyjemnie zielony dywan. Tymczasem na prost wejścia jest
gigantyczna czarna kanapa w kształcie "[". Prowadzi do
niej jasnobrązowy parkiet, a idąc do niej mija się wysoki regał z
płytami CD, ciemnobrązowe drewniane drzwi, prowadzące do
pomieszczenia z przetworami, oraz stosunkowo wysoką białą szafkę
na której stroi wieża muzyczna. Ściany w tej części
pomieszczenia są czerwono zielone a z sufitu zwisa dyskotekowa kula,
która odbija światło na wszystkie kolory tęczy. Tuż za tą
strefą są jasno brązowe drzwi do łazienki, klasyczny stół
bilardowy i kolejny wysoki regał, który wraz z jednym z regałów
wypchanym książkami, tworzą "ścianę", za którą
znajduje się strefa kinowa oraz siłownia. Minęło wiele czasu,
więc w tym niezwykle klimatycznym, urządzonym ze smakiem
podziemnym pomieszczeniu znajdują się neczanie, dwaj bromiańczycy
oraz wampir. Wszyscy oni zasiadają w strefie muzycznej, słuchają
przyjemnej oraz nie za głośnej muzyki i rozmawiają ze sobą.
-
Tak właściwie to co Was do nas sprowadza? - spytał dociekliwie
Sian.
-
Hmm... pewne wezwanie o pomoc ... - stwierdził Skauti.
-
Można powiedzieć, że jesteśmy drużyna ratunkową. - dodał
Hachi.
-
To macie odpowiedzialne zadanie... - odparł Wampir.
-
Bardzo, ale jak dla mnie to wspaniała przygoda. - powiedziała z
radością Kiazu.
-
Gdzie w tej norze jest miejsce do naszego spania? - wtrącił bardzo
obrażony kapitan.
-
Hmm... proponuję spiżarnię tam za ciemnymi drzwiami... jest na
uboczu i nikt nie proszony tam nie wejdzie ... - odpowiedział Sian.
-
Taaa... jak wygodnie ... jak nas zabijesz to przynajmniej będziemy już
w odpowiednim miejscu - odparł zbulwersowany Uamuzi udając się do
ciemnych drewnianych drzwi.
Następnie
kapitan otworzył drzwi, po czym stanowczo nimi trzasnął.
-
Uuuu... urażona duma poszedł spać .... - stwierdziła Diuna.
-
Yay będzie można być bardziej swobodnym- dodała radośnie Kiazu
przeciągając się.
-
Swoją drogą w spiżarni za szafą, jest ciemny tunel ... - wtrącił
mimochodem Sian.
-
Wow ... Dzięki za info ziom... - odparł zaskoczony Otachi.
-
A Wy nie chcecie już odpocząć? - spytał interesownie wampir.
-
Nie spoko Ziom, my możemy jeszcze posiedzieć. - odpowiedział
entuzjastycznie Hachi.
-
Może chcecie coś do picia i jakieś przekąski? - spytał Pisaca.
-
A wiesz, że nawet chętnie Ziom. - odpowiedział Hachi z uśmiechem.
-
Może być ... - dodała Diuna.
-
Dobry pomysł Ziom. - dopowiedział radośnie Otachi.
-
Świetnie! Rina pomożesz mi? - spytał Sian z uśmiechem.
-
Tak ... jasne... - odparła nieśmiało Rina, nieznacznie się
rumieniąc.
-
Cieszy mnie to... -
odparł delikatnie pod nosem Sian, uśmiechając się.
Po
chwili oboje, spokojnym krokiem udali się na górę, a reszta, kiedy
tylko drzwi od piwnicy zamknęły się, ponownie zaczęła ze sobą
rozmawiać.
-
Hmm... nurtuje mnie pewne pytanie ... ufacie temu całemu Sian? -
spytał dociekliwie Skauti.
-
Ja w sumie nie wiem, wydaje się być przyjazny ale to Pisaca. -
odpowiedziała Diuna.
-
Dla mnie wydaje się być spoko, ale jest w nim coś ...hmm...
tajemniczego? - dodała Kiazu.
-
Tajemniczego? - spytał Skauti.
-
No nie umiem go rozgryźć ... mam wrażenie, że coś przed nami
ukrywa... - odpowiedziała Kiazu.
-
Ja w sumie mu ufam ... - dopowiedział Otachi.
-
Na dobrą sprawę połowicznie mu ufam, ale z jakiegoś powodu się
go obawiam.- dodał Hachi.
-
Rozumiem, ja sam nie wiem w sumie się go bardzo boje ... - odparł
Skauti, na następnie dociekliwie spytał: - Kurai a Ty mu ufasz?
-
Nie ... - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin.
-
Brr... powiało chłodem ... - odparł Skauti.
-
To co Wy tu robicie? -
spytał Amis.
-
Ukrywamy się ... - odparł chłodno i bez emocjonalnie Kurai.
************
Dobrze
oświetlona kuchnia, urządzona w przyjemnym starym stylu. Szare,
kamienne ściany, wspaniale uwydatniają ciemnobrązowe, drewniane
meble i biały sprzęt gospodarstwa domowego. Rina sprawnym ruchem,
szybko kroi warzywne przekąski, pod jej nogami kręci się,
merdający ogonem Ivo, a Sian ogarnia inne przekąski takie jak
chipsy czy paluszki, oraz napoje. Oboje radośnie i przyjacielsko
rozmawiają ze sobą.
-
Łał ale szybko kroisz ... - stwierdził z podziwem Sian.
-
Dziękuję ... to nic trudnego ... - odparła Rina nieznacznie się
rumieniąc.
-
Jasne, mówisz tak bo zapewne robisz to od dawna ... dla takiego
laika jak ja wygląda to jak czarna magia ...
-
Robię to oddawana to fakt ... ale to na prawdę nie jest trudne ...i
jestem pewna, że też dasz radę... - odparła Rina z uśmiechem.
-
Spoko, może spróbuję ... tak nawiasem dużo podróżujecie?
-
Hmm... w sumie to bardzo dużo ... z rzadka jesteśmy w domu ...
-
Fajnie, też bym chciał podróżować - rozmarzył się Sian, a
następnie dodał: - No ale jakbyśmy nie byli więźniami tego
miasta to zapewne polowałbym teraz na jakiś krwisty posiłek ... a
nie marzył o podróżach ...
-
Rozumiem ...
-
Spoko, do wszystkiego da się przywyknąć i mimo wszystko cieszę
się, że mam rodzinę i przyjaciół z którymi na barak wrażeń
nie mogę narzekać... - odparł Sian mrugając okiem.
-
To dobrze ... - stwierdziła Rina uśmiechając się.
-
Hmm... słuchaj rodzice opowiadali mi, że kiedyś żyły istoty
żywiące się energią, czy one również zostały zamknięte?
-
Pewnie chodzi Ci o Kuby ... żyją one do dzisiaj i nie są zamknięte
...
-
Możesz mi wytłumaczyć dla czego? Przecież krew i energia są
odnawialne ...
-
Hmm... owszem ... nie wiem jak to do końca jest ... ale słyszałam,
że wampiry nie nasycały się krwią i mogły ja wypijać do cna i
zawsze chcieć więcej ... a kuby "zjedzą" cześć
energii i potem przez jakiś czas jej nie potrzebują ...
-
W sumie mogło tak być i możesz mówić prawdę .. widziałem
rodziców kiedy przybyli poprzedni goście, byli wręcz oszalali ...
i zachowywali się jak dzikie wygłodniałe bestie ... a ich chęć
krwi tylko wzrosła i bardzo chętnie by was zjedli...
-
To straszne ...
-
Ups powiedziałem to na głos?... przepraszam ja tylko głośno
myślę. - odparł Sian z sztucznym uśmiechem.
-
Nie szkodzi ...
W
tym monecie Sian złapał Rinę za prawą rękę, jednym szybkim
ruchem przyciągnął do siebie i jednocześnie patrząc głęboko w
oczy objął neczankę w pasie, dociekliwie spytał:
-
Może pokreślimy ten wieczór czymś przyjemniejszym?...
Serce
wystraszonej i zdezorientowanej dziewczyny zaczęło bić jak
oszalałe, a przepiękne, żółte oczy stały się wręcz
kryształowe, gdyż podeszły delikatnymi łzami.
-
Nie musisz się bać ... z naszej przygody nie będzie konsekwencji
... - kontynuował Sian.
-
Prze ... przepraszam ... ale nie ... - odparła niepewnym drżącym
głosem, wystraszona Rina.
-
Bo co? Bo jestem WAMPIREM! - odparł poirytowany Sian.
-
Nie ... to nie o to chodzi ...
-
TO O CO CHODZI!?
-
Mam ...mam chłopaka ... którego bardzo kocham ... - odparła w
końcu przestraszona Rina.
-
Pewnie go tu nawet nie ma ... no weź nie dowie się ...
-
On jest bliżej niż myślisz ... - wtrącił znajomy chłodny głos.
W
ten zdezorientowany wampir wypuścił przestraszoną dziewczynę, a
po chwili pustej i głuchej ciszy powiedział:
-
Dobry dowódca jak zawsze na swoim miejscu ... skąd tu się wziąłeś
tak niepostrzeżenie?
-
Mam swoje sposoby... - odparł chłodno Kurai, z rękami w
kieszeniach.
-
Sian ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Słucham? - odparł zniesmaczony wampir.
-
Po ...posłuchaj ... jesteś naprawdę fajny, a ja bardzo Cię lubię
... lecz jedynie mogę być Twoim przyjacielem ... na którego zawsze
możesz liczyć ... - odpowiedziała spokojnie i przyjaźnie Rina, a
następnie dodała: - Jednak kissingfriend to nie jest rodzaj
przyjaźni dla mnie ...
-
Masz tak wspaniałe hipnotyzujące oczy, piękne ciało, przyjazne
nastawienie i super ugodowy charakter, że byłabyś świetną
kissingfriend ... - odparł spokojnie, delikatnie zawiedziony Sian, a
następnie dodał: - No ale rozumiem, nic na siłę ... w końcu na
siłę to ani zabawa ani przyjemność, przyjaźń? O ile przeżyjecie
to zaraz po wyjściu stąd zapomnisz o mnie.
-
Nie .. właśnie, że nie ... - odparła Rina, a następnie dodała:
- Chciałam dać Ci swój numer telefonu, abyś mógł być ze mną
kontakcie ...
-
Naprawdę? - odparł zaskoczony Sian.
-
Tak ... - odparła Rina rumieniąc się.
-
Masz coś takiego w oczach, co sprawia, że nią da Ci się nie ufać
... - odparł mimochodem Sian.
-
Czemu wyłączyłaś łączność? - spytał chłodno Kurai.
-
Powiedział ten, który w ogóle nie ma łączności ... - wtrącił
Sian.
-
Po pierwsze ja to ja a po drugie nie wtrącaj się. - odpowiedział
chłodno i spokojnie Kurai.
-
Dobra to ja idę do łazienki ... nie będę się wtrącać w
reprymendę oziębłego dowódcy który na dokładkę jest hipokrytą
... - stwierdził Sian wzruszając ramionami i wychodząc z kuchni.
- Więc czemu wyłączyłaś łączność? - ponownie spytał chłodno Kurai.
- Więc czemu wyłączyłaś łączność? - ponownie spytał chłodno Kurai.
-
Nie ... nie chciałam przeszkadzać innym .... ciężkie jest
rozmawianie i słuchanie w tle kolejnej rozmowy i ewentualnie naszych
przełożonych .... - odpowiedziała spokojnie i przyjaźnie Rina,
delikatnie drżącym głosem.
-
A co z Twoim bezpieczeństwem? - kontynuował Kurai podchodząc do
neczanki.
-
Hmm... ufałam, że w razie co będziesz przy mnie ... oraz
wierzyłam, że Sian mi nic nie zrobi ... i w sumie nie myliłam się
...
-
Owszem ... ale zostawić Cię na chwilę samą i już podrywasz
innych ...
-
Nie podrywam ... ja ... ja jestem tylko sobą ... - odpowiedziała
łamiącym się głosem Rina.
-
Przecież wiem ... - odparł spokojnie Kurai, z delikatnym uśmiechem
i jeszcze bardziej podchodząc do rumieniącej się dziewczyny,
patrzącej dużymi, szklanymi i niesamowicie pięknymi oczami.
Następnie Kurai, nie wyjmując rąk z kieszeni, przyjemnie i dość
stanowczo pocałował ukochaną prosto w wystraszone, a zarazem
radosne usta.
W
miedzy czasie Sian zaszył się w wnęce korytarza i niecierpliwie,
nerwowo oraz z pewnym poirytowaniem wybierał jakiś numer w swojej
komórce. Wampir robił to z taką wprawą i łatwością, ze od razu
widać, że numer ten zna od lat.
-
No dalej odbierz ... -
powiedział cicho Pisaca.
- Co chcesz Kochanie? - odezwał się pobudzony kobiecy głos.
- Co chcesz Kochanie? - odezwał się pobudzony kobiecy głos.
-
Słuchaj Mamo ...
************
Minęło
trochę czasu, wspaniała chłodna noc upajała się mrocznym
podziemnym miastem, a nasi bohaterowie miło spędzają czas w
wampirzej piwnicy, w której gra skoczna muzyka i powstaje masę
zdjęć. Nawet zagubiony i zdezorientowany Skauti oraz poddenerwowany
i delikatnie nie obecny Sian dali się wciągnąć w wir dobrej
zabawy.
-
Sian ... - odezwała się niepewnie Rina.
-
Tak? ...- odparł wampir.
-
Proszę to mój numer ... jakoś nie było okazji Ci go wcześniej
podać ... - odpowiedziała nieśmiało Rina, wręczając Pisaca,
złożoną kartkę.
-
Dzięki... -odparł sian chowając ją do kieszeni, a następnie
szybko z uśmiechem dodał: Rina zrobisz sobie ze mną selfie?
-
Jasne .. - odparła pogodnie neczanka.
W
tym momencie Sian, wyjął z kieszeni telefon, stanął koło Riny i
zrobił z nią sobie uśmiechnięte i przyjacielskie zdjęcie, a
następnie powiedział:
-
Dzięki... Miałem już zdjęcia z praktycznie wszystkimi prócz
Ciebie.
-
Spoko.... - odpowiedziała przyjaźnie i niepewnie neczanka.
-
Rina Rina, zrobisz nam wszystkim grupowe zdjęcie? - wtrąciła
entuzjastycznie Kiazu.
-
Jasne ustawcie się. - odparła Rina z uśmiechem i szykując swój
aparat.
Po
chwili wszyscy usiedli na kanapie, a wodna neczanka zrobiła zdjęcie
z kilku ujęć a następnie postawiła aparat na muzycznej wierzy i
włączyła samowyzwalacz i dołączyła do reszty. Tuż po trzecim
zdjęciu z samowyzwalacza, drzwi od spiżarni otworzyły się i
wyszedł z niej Uamuzi.
-
A ten czego tu? ... - spytała Diuna.
-
Eh ... a było tak miło ... - dodał Hachi przewracając oczami.
-
Kurai, chce z Tobą pogadać... - wtrącił stanowczo kapitan, nie
podchodząc do bawiących się.
- Ciekawe czego chce? - spytała dociekliwie Diuna.
Tymczasem elektryczny neczanin chłodnym i przenikliwym wzrokiem, zmierzył Uamuzi, a następnie wstał z kanapy i podszedł do niego. Następnie obaj zniknęli za drzwiami spiżarni.
- Ciekawe czego chce? - spytała dociekliwie Diuna.
Tymczasem elektryczny neczanin chłodnym i przenikliwym wzrokiem, zmierzył Uamuzi, a następnie wstał z kanapy i podszedł do niego. Następnie obaj zniknęli za drzwiami spiżarni.
-
Heh ... chyba się nie pozabijają ... - stwierdziła Kiazu.
-
Swoją drogą Ci dwaj się chyba nie lubią ... - stwierdził Sian.
-
Dodaj jeszcze do tego, że obaj to dominanci i będziesz miał pełny
obraz ... - odparł Skauti.
-
Ciekawi kolesie. - skwitował Sian śmiejąc się pod nosem.
-
Fajnie się gada i w ogóle ale chyba czas abyśmy się jakoś kładli
... - stwierdziła Diuna.
-
W sumie racja ... ale oczywiście pomożemy Ci posprzątać. - dodał
Skauti przeciągając się.
-
Oj tam narzekacie ... młoda godzina jeszcze! - dopowiedziała
entuzjastycznie i radośnie Kiazu.
-
Właśnie! ja tam mogę jeszcze. - dodał Otachi z uśmiechem.
-
Posiedźmy jeszcze! - dopowiedział Hachi.
W
ten do pokoju wrócił Kurai, wraz z obrażonym kapitanem, który
wydawał się być zupełnie inny niż dotychczas. Sprawiał wrażenie
spokojnego i przede wszystkim pokornego.
-
Słuchajcie teraz. Sprzątamy i udajemy się na spoczynek. -
stwierdził chłodno Kurai.
-
Eh ... przyszedł "ojciec" i już po zabawie ... -
stwierdziła Kiazu wstając.
-
No wreszcie ktoś po naszej stronie ... - stwierdziła Diuna leniwie
przeciągając się.
-
Diuna i Skauti zajmiecie się naczyniami w kuchni. - kontynuował
twardo Kurai.
-
Tak jest! - odparł ochoczo Skauti.
-
No niech będzie. - dodała zniechęcona Diuna.
-
Hachi, Otachi wy poznosicie naczynia i posprzątacie kuchnie. Rina,
przygotujesz nam nocleg w spiżarni. Kiazu, Uamuzi, Sian i ja
sprzątniemy ten pokój. - powiedział twardo Kurai, dalej rozdając
zadnia.
-
Luz Ziom, robi się. - stwierdzili zgodnie bracia.
-
Ej .... - próbował wydukać Sian.
-
Nie ma "ej", spinasz się, pomagasz i koniec. - odparł
stanowczo i chłodno elektryczny neczanin.
-
Uamuzi też będzie sprzątał? A to nowość ... - stwierdziła
złośliwie Kiazu.
-
Milcz, nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. - odparł Uamuzi.
-
Nie wiem co on w sobie ma, ale nawet moja Matka nie jest
wstanie zagonić mnie do sprzątania ... dobrze, że ona tego nie
widzi. - wtrącił pod nosem Sian.
-
Dobra skoro każdy wie co robić to do roboty. - skwitował ozięble
Kurai.
Nie
trzeba było nikomu drugi raz powtarzać, cały odział stosunkowo
ochoczo ruszył do powierzonych mu zadań. Po chwili sprzątanie
ruszyło sprawną i zgraną parę, gdyż nawet bromiański kapitan
schował dumę w buty i pomimo obrażenia pokornie oraz solidnie
sprzątał.
************
Ogarnianie domu Sian poszło bardzo szybko i sprawnie, więc wszyscy po skończeniu swoich zadań spotkali się ponownie w rozrywkowej części piwnicy.
-
Zadania wykonane - stwierdził entuzjastycznie Skauti.
-
Cieszy mnie to, teraz idźcie już spać - odparł chłodno Kurai.
-
Tak tak ... - odparła Diuna a następnie wchodząc do spiżarni
dodała.: - Dobrej nocy Sian.
-
Dobrej Ziom... - Stwierdził Hachi.
-
Pamiętasz o mnie? - wtrącił Uamuzi.
-
Owszem pamiętam i zapraszam, ze mną. - stwierdził ozięble Kurai,
a następnie dodał: - Persza warta ja i kapitan, a potem się
zobaczy.
-
Spoko Ziom. - stwierdził Otachi.
W
tym momencie obaj panowie wyszli z piwnicy i udali się na górę.
-
Ciekawe co się dzieje? - spytał Skauti.
-
Otachi zgarnij Skautiego ... - wyszeptała Kiazu, bratu na
ucho.
-
Nie wiem, ale wolę nie pytać. Nie zajmuj się tym czas odpocząć -
odparł Otachi,
-
Eh .. w sumie masz racje ... - odparł Skauti.
Po
chwili Otachi, Rina i Skauti życząc wampirowi przyjemnej nocy
weszli do spiżarni, tym czasem Kiazu przymknęła za nimi drzwi
izolując się tym samym od pozostałych. Następnie korzystając z
nadarzającej się okazji, podeszła do Sian i jednym szybki i pewnym
ruchem namiętnie i gorąco pocałowała wampira w usta.
Zdezorientowany Pisaca początkowo chciał odepchnąć neczankę,
jednak wkrótce poddał się nieopisanej rozkoszy i wspaniałej
przyjemności. Po dłuższej chwili płomiennego pocałunku,
spragnione i rozpieszczone usta pary rozdzieliły się, a następnie
Kiazu, odchodząc, kokieteryjnym słodkim głosikiem powiedziała:
-
Sian ... Jak byś się zajął odpowiednia siostra to teraz miałbyś
miły wieczór ... a tak to musisz się zadowolić buziakiem...
-
Zaraz ... czekaj - odparł zaskoczony Sian.
-
Kochaniutki, nie dostaniesz nic więcej. - stwierdziła zalotnie
Kiazu.
-
Yyyy... poczekaj ... dojdziemy do tego ... teraz powiedz mi kiedy
Rina zdążyła Ci powiedzieć, że ją podrywałem?
-
Nie musiała mi nic mówić, znam ją wystarczająco długo aby z jej
zachowania czytać z niej jak z otwartej księgi ... Już pomijając
fakt, że widziałam jak jesteś w nią zapatrzony...
-
E tam ...
-
Heh posłuchaj, wiem, że Ci się podobam, ale wystartowałeś do
mojej siostry a nie do mnie ... swoją drogą powinieneś się
cieszyć, że jej chłopak sobie to zlał i rozmawiasz teraz ze mną
a nie z nim ... z całym szacunkiem trochę egoistycznie i samolubnie
do tego podszedłeś ...
-
Zarzucasz mi coś? W końcu to WY macie coś do Wampirów!
-
Eh właśnie o tym mówię ... posłuchaj my naprawdę nie mamy nic
do Pisaca ... mój brat ma nawet dziewczynę która jest demonem ...
moi bracia za przyjaciół mają fury ... a ja przyjaźnie się z
sukubem ... Zrozum wreszcie, że dla nas nie liczy się Twoja rasa
tylko to jaką istotą jesteś ... i tak się składa, że Cie lubimy
...
-
To prześpisz się ze mną? - spytał dociekliwie Sian.
-
Gdybyś nie startował do mojej siostry z egoistycznych pobudek typu
"lubię ją to niech się ze mną prześpi" i jak byś ją
nie okłamał to bardzo chętnie bym to zrobiła, a tak to masz ode
mnie karę abyś przemyślał swoje zachowanie ...
-
Skąd wiesz, że ją okłamałem?
-
Kochaniutki, słyszałam co jej powiedziałeś tuż przed zrobieniem
sobie z nią zdjęcia. Takie zdjęcie masz tylko z nią bo tylko ją
polubiłeś, a do nas masz dystans.
-
Nie ...
-
Nie zaprzeczaj Sian, widzę jaki jesteś ...
-
To co nie mogę jej lubić?
-
Możesz oczywiście, że możesz i nawet mnie to cieszy, w końcu mam
wrażenie, że ja jako jedyną zaakceptowałeś i polubiłeś ...
tylko wiesz przyjaźń to obustronne uczucie i poświęcenie, a nie
tylko jednostronne czerpanie z korzyści Przemyśl to i spójrz
czasem na innych a nie tylko dla na siebie...
-
Nie prawda ....
-
Tiaa ... wiesz ja mam wrażanie, że ty ją "lubisz" tylko
dla tego że chciałeś zaciągnąć ją do łózka i nic więcej ...
bo tak zakładał Twój idealny plan ...
-
Jak bym nie był wampirem to byś tego nie po....
W
tym momencie Kiazu jednym stanowczym ruchem przyciągnęła Sian do
siebie i po raz kolejny głęboko pocałowała go w zadufane w sobie
usta, jednocześnie przerywając jego pogardliwą wypowiedź. Długi
gorący, a wręcz ognisty pocałunek aż kipiał rozkoszą, sympatia
i namiętnością, jednak kiedy Sian za bardzo się w niego wkręcił,
ognista neczanka, stanowczo odtrąciła go i powiedziała:
-
Po raz nie nie pozwalaj sobie, a po dwa zacznij myśleć.
-Ale...
-
Ciiiii.... - wtrąciła Kiazu kładąc palec na ustach Pisaca, a
następnie szybko odeszła mówiąc:
-
Dobranoc Sian.
Po
tych chłodnych słowach ognista neczanka udała się na miejsce
noclegu, a zdezorientowany i oszołomiony Sian został sam z swoimi
galopującymi myślami.
************
W między czasie, w wampirzej kuchni elektryczny neczanin przyrządził kapitanowi kolację i w ciszy towarzyszył mu podczas jego upragnionego posiłku. Uamuzi łapczywie jadł swoją porcję kolacji. W ten do kuchni wszedł zszokowany Sian, który po chwili stwierdził:
-
Myślałem, że kolega ma zakaz jedzenia ...
-
Nic ci do tego ... - odparł Uamuzi.
-
Mam swoje powody, że on dostał kolacje. - wtrącił chłodno Kurai
-
Eh ... jesteś ciężki do rozgryzienia ... - odparł Sian, a następnie
olewczo dodał: - Dobra nie interesuje mnie to ... dobranoc ...
Pozostali
Panowie przemilczeli słowa wampira. Wkrótce kapitan zjadł i nawet
pozmywał po sobie, a następnie wszyscy, nawet pełniący wartę
udali się na zasłużony odpoczynek w różnej formie, zależnej od
nocnej funkcji.
************
- I jak się spawy mają? - spytał dociekliwie Amis.
-
Jak by to powiedzieć stary .... - odparł Moyoshi.
-
No dawaj ...
-
Dobra .... Kiazu przylizała się znaczy się całowała się z tym
całym Sian ...
-
No i? - odparł beztrosko Amis wzruszając ramionami, który zdawał
się nie rozumieć czemu jego przyjaciel jest taki poddenerwowany.
-
Ale ale .... - dukał Moyoshi.
-
Uamuzi zjadł kolacje. - wtrącił Rudy, popijając kawę.
-
Co? Chyba żartujesz! Kurai się złamał czy ktoś mu dał kolacje
wbrew rozkazom? - zaciekawił się Amis.
-
Kurai mu dał. - stwierdził Moyoshi.
-
O kurcze ... nie sądziłem, że się złamie. - stwierdził
niedowierzający Amis.
-
Ciężko powiedzieć, że się złamał ... kapitan poprosił o
kolacje ... - odparł Moyoshi.
-
WOW! Poprosił? To nie wiarygodne! - odpowiedział Amis.
-
Tak poprosił i w skrócie Kurai, stwierdził, że musi zasłużyć
na kolacje i Uamuzi sam z siebie spytał czy jeśli pomoże przy
sprzątaniu to zasłuży na kolacje? No i Kurai się zgodził ... -
wtrącił Rudy.
-
O kurka wodna niesłychane! Kurai jednak potrafi postawić na swoim!
- podziwiał Amis.
-
Ciekawe czy kapitan na dłużej zostanie taki "przyjazny"?
- spytał Moyoshi.
-
Myślę, że już rano będziemy mogli się o tym przekonać ... -
odpowiedział Rudy.