poniedziałek, 24 listopada 2014

Sezon III - "Zdobywcy wiedzy" (epizody 62 - 145)

=> w tej serii nasi bohaterowie zajmą się pracą, życiem osobistym, zdobywaniem przeróżnych informacji w różnych dziwnych miejscach …jednak to nie oznacza, że ich życie stanie się nudne ... 

Epizod 61


Żółte oczy strachu”


Bardzo wcześnie rano, słońce nawet jeszcze nie wstało, jednak niektórzy są już na nogach. Tak jak na przykład nasi Panowie. Otachi cicho otworzył drzwi od mieszkania dziewczyn. Zaraz po wejściu zauważył, iż drzwi od pokoju Riny są uchylone i wydobywa się z nich blade światło. Niewiele myśląc Otachi postanowił zajrzeć do niej. Po chwili jego oczom ukazała się jego siostra siedząca przed komputerem, który dawał jedyne światło, a zza nią znajdowały się jakby żółte oczy pełne straszliwego blasku. Otachi wycofał się z pokoju, a następnie jak dotarło do niego co zobaczył ponownie zajrzał do pokoju. Jednak oczu już nie było.
- Stanowczo za wcześnie wstałem. - stwierdził pod nosem Otachi. A potem dodał głośniej, lecz nie za głośno – Hej Rina skoro już nie spisz to może zjesz z nami śniadanie?
Dziewczyna jednak nic nie odpowiedziała, w tym momencie podszedł do niej Kurai. Kliknął coś na komputerze po czym oparł Rine o siebie, wziął ja na ręce i delikatnie położył do łóżka. Kiedy tylko to zrobił wyłączył jej komputer, wyszedł z pokoju zamykając drzwi.
- Zasnęła nad kompem? - spytał Otachi.
Kurai nic mu nie odpowiedział jedynie kiwnął potakująco głową.
- Heh przynajmniej nie ma takich zwidów jak ja, normalnie za wcześnie dzisiaj wstałem. - odparł Otachi.
- Nie mów mi że miałeś większą schizę niż ja któregoś dnia jak myślałem, że zalewa mnie morze czekolady a okazało się, że to sterta ciuchów na mnie spadła? - powiedział Hachi.
- Hehehe, tego nic nie przebije, ja jak pierwsze zajrzałem do Riny to wydawało mi się, że widzę wielkie złowrogie żółte ślepia. - odpowiedział Otachi.
- Stary za dużo gier stanowczo za dużo. Zwłaszcza W „Evil or Evil”... - odparł Hachi.


************

- Kto w ogóle wymyślił aby chodzić do pracy na piątą rano. - stwierdził dobitym głosem Otachi.
- Tiaaa … a Tobie Kurai chciało się tylko po to wstawać? - wtrącił Hachi.
- Wiesz w końcu nasze towarzystwo z rana to jak śmietana nie? - odparł z uśmiechem Otachi.
Kurai nic im nie odpowiedział, a panowie nadal rozmawiali jedząc śniadanie w kuchni dziewcząt.
- Dopiero robi się szarówka a my już kończymy śniadanie. - stwierdził Hachi.
- Pomijając fakt, że zdążyliśmy się już zmęczyć … - odparł Otachi.


************

Słonko już świeci, a cichy i spokojny wiaterek, który wpada do mieszkania przez otwarty balkon, delikatnie bawi się firankami. Daje on bardzo miłe orzeźwienie. Rina jeszcze śpi na brzuszku w swoim łóżku. Po chwili jednak obudziła się. Otworzyła delikatnie oczy po czym z powrotem je zamknęła. Po chwili wtuliła się w leżącego obok Kurai'a. Kiedy tylko to zrobiła to drzwi od jej pokoju zostały wyważone magią i wparowała tam bardzo zła Diuna, krzycząc:
- GDZIE ONE SĄ!?
- Diunka, ale kto? - spytała Rina, przerywając przytulanie się.
- TE MAŁE PASKUDY! A TU SĄ! - odparła Diuna otaczając swoją psychiczną mocą, Yuri, Neko i kociaki. Po czym szybko wyszła trzaskając drzwiami. Rina wybiegła za nią pytając:
- Czekaj, co się stało?
- DOBRA, KTÓRE Z WAS TO ZROBIŁO!? - spytała zdenerwowana dziewczyna trzymając zwierzaki nad podłogą. Wszystkie stworzonka patrzyły na nią przerażonym wzrokiem który mówił, że one w ogóle nie widzą o co jej chodzi.
- Diunka spokojnie, powiedz mi proszę co się stało?
- Któraś z tych małych paskud zaszczała nie dość że prawie całą podłogę w korytarzu to jeszcze moje buty. - odparła w miarę na spokojnie.
Rzeczywiście, podłoga w przedpokoju jest oblana jakby przezroczystą cieczą o drażniącym zapachu. Na parkiecie wyglądało to zupełnie jak by było nasiusiane.
- Diunka, to nie mogło być żadne z nich. Cały czas były u mnie w pokoju.
- Widziałam Kurai'a, którego wieczorem nie było więc przyszedł później i pewnie wypuścił te małe potworki i one nabałaganiły.
- Słuchaj pomyśl, tego jest bardzo dużo. Żadne z nich nie ma takiego pęcherza. Poza tym, że Yuri mamy już oddawana i jest dobrze wychowana, tak samo kociaki. Neko bywa złośliwa w stosunku do Ciebie ale myślę, że nie zniżyłaby się do tego.
- To co sugerujesz?
- Nie wiem może ktoś rano wylał jakiś sok i tego nie zauważył? … Puść już maluchy i idź zmyj to z butów i siebie a ja to posprzątam.
- Buty są do wywalenia.
- Może uda się je uratować zobacz w środku są suche … mokre są jedynie na czubku i obcasie … no już nie ociągaj się spróbuj to zmyć... zobaczysz pewnie będą jak nowe...
- No dobra spróbuje. - odparła zrezygnowana Diuna wchodząc do łazienki.
Po chwili Rina poszła do kuchni po wiadro z mopem i zaczęła wycierać. Ciecz przybrała oleistą i bardzo nieciekawą formę.
- Fuj, co oni znowu wylali? Widziałeś może? ... Eh ...i gotowe. - powiedziała w końcu zadowolona.
W tym momencie woda w wiadrze stała się czarno beżowa. Co prawda Kurai nic jej nie odpowiedział, ale ona wcale się tym nie przejęła.


************

Średniej wielkości pomieszczenie pełne monitorów. Jest ich ta strasznie dużo iż blask od nich jest wstanie całkiem przyzwoicie rozświetlić pomieszczenie. Na krzesłach siedzą Hachi i Otachi no i uważnie oglądają to co dzieje się na monitorach. Ubrani są oni bardzo elegancko. Mają na sobie czarne dopasowane garnitury, które nie krępują ruchów. Pod spodem mają czarne koszule na krótki rękaw i jaskrawo pomarańczowe krawaty. Kiedy kasyno jest otwarte doskonale mieszają się w tłumie i stają się nie widoczni. Teraz jednak pilnują aby nikt go nie okradł oraz innych pracowników, którzy przychodzą do pracy tuż przed otwarciem kasyna.
- Ale nudy dzisiaj. - stwierdził nagle Hachi.
- Nooo... i na dodatek nie wzięliśmy drugiego śniadania. - odparł Otachi.
- Jesteśmy normalnie jak małe dzieci, co trzy godziny papu bo inaczej marudzimy. - stwierdził Hachi.
- Może zadzwonimy do Riny aby coś dobrego nam przyniosła? - spytał nagle Otachi.
- Dobra myśl, ale chyba ktoś czyta nam w myślach. Zobacz tam przy bocznym wejściu numer 3 idzie Rina, pewnie zaraz zadzwoni. - odpowiedział Hachi.
- Ty pacz za nią na dachu jest coś dziwnego. - zmienił temat Otachi.
- Tak coś tam się dziwnie błyszczy. - odparł Hachi.


************


Rina podeszła do bardzo nie pozornych drzwi i zadzwoniła domofonem. Jednak przez dłuższą chwilę nikt się nie zgłaszał. Dziewczyna jednak nie zraziła się tym i spokojnie czekała. Nagle znalazła się w środku bardzo szybko wirującego tornada. Po chwili dało się usłyszeć brzdęk jakby coś metalowego uderzyło o kamienną ścianę. W tym momencie cyklon znikł, a oczom Riny ukazali się bracia i jakaś czarna postać łudząco przypominająca cienie, z jakimi mieli już przyjemność walczyć. Nie trzeba było czekać na kolejny dziwny atak. W kierunku całej trójki zaczęło coś lecieć. Otachi stanowczo machnął i pojawił się dość silny podmuch wiatru który zwiał zielono-fioletowe coś co leciało w ich kierunku. W tym momencie ponownie dało się usłyszeć dźwięk uderzenia metalu o kamienną ścianę. Po chwili okazało się iż to co leciało w ich kierunku to były shurikeny z metalu, ale w dziwnym odcieniu zieleni i fioletu.
- Te kim jesteś? - spytał nagle stanowczo Hachi.
Niestety nie dostał jednak odpowiedzi. W tym momencie Hachi wystrzelił w przeciwnika parę kamiennych włóczni, które zostały wyminięte w popisowy sposób.
- Emanuje od niego spora energia.. pomóc Wam? - spytała nagle Rina.
- Nie siostra nie mieszaj się, pilnuj naszego jedzonka. - odparł Otachi, puszczając oko do siostry i wręczając jej zdjętą marynarkę. Hachi również oddał jej swoją marynarkę.


************

W kierunku naszych bohaterów leci oleista żółto-biało-pomarańczowa kilku metrowa fala. Otachi skierował swój wietrzny atak aby fala zawróciła w kierunku przeciwnika. W tym samym czasie Hachi wystrzelił kilka ziemistych włóczni, które bez problemu przebiły się przez fale. Jednak przeciwnik nie dał się złapać w pułapkę tego ataku. Cień przemykał zwinnie i prawie niezauważalnie. Jego ruchy są bardzo płynne. Nawiązała się nie łatwa walka, jednak nasi bohaterowie dawali rade i całkiem nieźle sobie radzili. Przez całą walkę było słychać syczące odgłosy jakby walczyli z wężem.
Nagle przeciwnik ponownie zaatakował swoimi dziwnymi shurikenami. Hachi wystrzelił drobne kamyczki które bez trudy trafiały w latające gwiazdy odbijając je. Po chwili Otachi wywołał tak silny wiatr iż oponent uniósł się wysoko w powietrze, a następnie zmienił kierunek wiatru i wbił swoim atakiem przeciwnika w ziemie. Hachi dorzucił do tego ataku potężny karmień, który z dużą siłą uderzył w miejsce upadku przeciwnika. Uniosła się wielka chmura piasku, a fala uderzeniowa dotarła nawet do Riny.
Kiedy piasek opadł nastała cisza. Nasi panowie podeszli do wielkiego głazu i Hachi uniósł go do góry. W tym momencie okazało się iż dziura po wspólnym ataku chłopaków jest zupełnie pusta.


************

- No to po wszystkim. - stwierdził dumnie Hachi.
- Dziwny typek. - odparł Otachi.
- Brawo, dobra robota … A co z kamerami … one nagrały wszystko …? -wtrąciła Rina.
- Spoko siostra zanim tu przyszliśmy wyłączyliśmy wszelkie kamery od tej strony budynku. - odpowiedział Hachi.
- JEDZENIE! - krzyknął nagle entuzjastycznie Otachi dopierając się do koszyka, który przyniosła Rina.


************

Eh... dobrze, że postanowiłem jak zwykle sam zbierać informacje. Ta sytuacja po raz kolejny dowodzi iż nie można nikomu ufać. Mógłbym wykonać zadanie już dzisiaj, ale po co skoro mogę im dać pozory iż mnie pokonali. Wkrótce stracą czujność i wtedy uderzę. Moje obserwacje przyniosły mi znacznie więcej wiedzy niż Ci cali nic nie warci informatorzy. Już wiem jak się z nimi zabawić aby mieć najwięcej przyjemności z tego zadania. Moje polowanie dopiero się zaczyna, jednak się jeszcze z nimi zabawie. Zagramy w pojawianie i znikanie....


************

Nasi bohaterowie siedzą przy stole w kuchni dziewcząt i najadają się kolacją.
- Dzisiaj był dziwny dzień … - stwierdziła Rina.
- O tak najpierw ten mój dziwny sen na jawie. - odparł Otachi.
- Później afera z wylanym olejem czy czymś... - wtrąciła Diuna.
- A potem ten cały dziwny demon. - dopowiedział Hachi.
- Dziwny demon? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Tak, dziwny był, zaatakował nas dzisiaj w kasynie. Wyglądał jak jeden z cieni którymi już walczyliśmy. - odpowiedział Otachi.
- I co gdzie on jest? Na co czekamy czas skopać mu cztery litery. - odparła podekscytowana Kiazu.
- Przestał istnieć, pokonaliśmy go. - stwierdził Hachi.
- Hachi nie żartuj. Pewnie był kolejnym snem na jawie. Powinniście pracować a nie spać na służbie. - wtrąciła z niedowierzaniem Diuna.
- Kurcze przyłapałaś mnie. A myślałem że mam dobrą opowieść. A Ty nie sypiasz w pracy?- odparł Hachi.
- Ale ….
- Nie, ja w wolnych chwilach mam znacznie bardziej wyrafinowane rozrywki. -odparła Diuna, przerywając Rinie.
- Takie jak granie w pasjansa i oglądanie filmów? - odgryzł się Hachi.
- Tak, ale przynajmniej nie śpię. - odparła Diuna.

************

Noc minęła spokojnie i bardzo szybko. Jest piękny słoneczny dzień, więc zaraz po śniadaniu Rina postanowiła zabrać Yuri i kociaki oraz laptopa, by po pracować, na piaszczystą i białą plażę jeziora. Wspaniałe orzeźwiające powietrze, szum wody i śpiew ptaków sprawiały iż dziewczynie bardzo dobrze się pracowało na świeżym powietrzu. Praca szła jej całkiem szybko więc postanowiła zrobić sobie przerwę i trochę popływać. Nie miała kostiumu kąpielowego, więc pływała w swoich czarnych rybaczkach i ciemno niebieskiej koszulce na krótki rękaw. Wspaniała sielska atmosfera, zwierzaki śpią na kocu a Rina moczy się zadowolona w wodzie.
Nagle coś dziwnego oplotło się w okół jej prawej kostki i wciągało pod wodę. Stało się tak szybko, że dziewczyna nie miała czasu na reakcje. Po chwili to coś co ją złapało podniosło ja ponad poziom wody. Kiedy wisiała tak do góry nogami nad wodą zobaczyła dziwna postać stojąca na plaży. Z postury wychodziło na to iż to mężczyzna w czarnym stroju z zielonymi wstawkami. Ma on zakrytą kawałkiem materiału twarz. Jedyne co widać wyraźne to duże żółte złowrogie oczy oraz bardzo, bardzo długi demoni ogon, który opata nogę Riny.
- KIM JESTEŚ? - wykrzyknęła uwięziona dziewczyna.
- Jestem Twoją zgubą. - odparła chłodno postać, uderzając swoją zdobyczą o tafle wody.
Dziewczyna obrywała raz po raz. Nagle uderzyła w przeciwnika potężnym wodnym biczem. Atak ten spowodował, jedynie że demon przesunął się trochę do tyłu. W tym momencie ninja rozbujał Rinę i uderzał nią o drzewa. Po chwili wielka wodna fala przykryła demona i w ciągła go do wody. Nagle oboje znaleźli się pod wodą. Rina nie dawała wypłynąć przeciwnikowi, który nadal ją trzymał za nogę i tym samy bronił jej dostępu do powierzchni. Po dłuższej chwili woda rozstąpiła się i oboje znaleźli się na odkrytym dnie jeziora. W tym momencie demon jednym szybkim skokiem wylądował ponownie na suchej plaży i uderzył swoją ofiarą o ziemie. Woda się połączyła,a ninja dostał wiadomość. Po chwili wyjął coś w rodzaju telefonu i uderzał Riną raz o wodę,raz o ziemie a raz o drzewa. Jednocześnie unikając bąbelkowych i wodnych ataków ofiary.
- Ciekawe, zaiste bardzo ciekawe. A na pewno warte wypróbowania. - powiedział sobie ninja w myślach, po czym uderzył nią ponownie o ziemie. Po chwili zaczął rzucać w nią shurikenami, które jeszcze bardziej zniszczyły ubranie Riny. Tym razem były one zwykłe, o metalicznym połysku. Nie minęła nawet chwila jak jej bluzka znikła i została w samym żółtym biustonoszu i poszarpanych czarnych rybaczkach. Ostre shurikeny raniły również jej ciało, jednak nie były to głębokie rany. Nagle atak demona ustał a dziewczyna zobaczyła iż prawie nie ma na sobie ubrania, więc zaczęła się zasłaniać. W tym momencie ninja wykonał kolejny szybki atak, który spowodował iż resztki biustonosza Riny spadły na ziemie. Dziewczyna kurczowo się zasłoniła i skuliła nadal wisząc do góry nogami. Niestety przestała tez atakować.
- No proszę, tylko tyle. Ha! Cała jej waleczność właśnie się skończyła. No czas kończyć zadanie.
W tym momencie ninja ponownie uderzył nią o ziemie. Nagle wielka, błyszcząca i żółto-biała błyskawica uderzyła w ogon demona, co spowodowało, że wypuścił swoja ofiarę. Przerażona Rina uklękła na kolanach, szczelnie zasłaniając swoja nagą klatkę piersiową. Zza dziewczyny wyszedł Kurai. Szedł on wolnym krokiem a w jego prawym ręku pojawiła się elektryczna katana, która czubkiem ostrza rysowała linie na piasku. W odpowiedzi ninja wyjął swój wspaniały miecz. Jest on krótszy od katany ale jest podobnie cienki, wygięty i bardzo ostry.

************

Otachi wyszedł na na balkon w mieszkaniu dziewczyn popijając jakiś zimny napój. Oparł się o barierkę i podziwiał piękną pogodę. Nagle na balkon wpadła Yuri z kociakami w pyszczku. Kiedy je tylko odstawiła zaczęła się bardzo dziwnie zachowywać. Piszczała i ciągle pokazywała na las. Gdy Otachi ją zauważył to głośno zawołał:
- Hej chodźcie tu wszyscy!
- Co tam Bro pali się? - odparł Hachi wchodząc na taras.
- Zobaczcie na Yuri, dziwnie się zachowuje..- odpowiedział Otachi.
- Wygląda jakby pokazywała tamto miejsce. - stwierdził Hachi pokazując palcem przed siebie.
- No tam jest lasek.... i jezioro … i masę innych rzeczy. - wtrąciła Diuna.
W tym momencie wszyscy zobaczyli jakieś błyski i wyładowania za lasem.
- Coś się dzieje na plaży. - stwierdziła Kiazu.
- Rina zostawiła kartkę, że idzie pracować nad plaże i chyba jeszcze nie wróciła. - odparł Hachi.
- Kurcze co tam się dzieje? - spytała Diuna.
- Nie wiem ale myślę, że powinniśmy to sprawdzić te błyski wcale nie są przyjazne. - odpowiedziała Kiazu.
- Oj przestań … to pewnie Kurai trenuje albo coś. - odparła Diuna.
- Czuję jak przez mgłę dwie aury. - odparł Otachi.
- No ledwo je czuje ale masz racje chyba są dwie. - potwierdził Hachi.
- Dajcie spokój … jedna aura to pewnie Kurai a druga to Rina wielkie mi rzeczy. - wtrąciła Diuna.
- Jak chcesz to zostań w domu, ale my idziemy. - stwierdziła Kiazu wybiegając z tarasu.
Tuż za nią wybiegli panowie.
- Ej czekajcie na mnie! - wykrzyknęła w końcu Diuna.

************

Dwa wspaniałe ostrza ścierały się ze sobą raz za razem, aż leciały iskry. Każdy z wojowników wykonywał bardzo szybkie i precyzyjne ruchy. Brzęk ostrzy, aż drażnił uszy. Za każdym ruchem katany tworzyła się elektryczna smuga, natomiast na ninja-to(miecz ninja) pozostawiał zielono-fioletową smugę, a co któreś zetknięcie się ostrzy powstawała niewielka eksplozja. Demon nacierał na Kurai'a szybkimi mocnymi ciosami. Neczańczyk odpierał każdy atak ostrza lekko się cofając. Po chwili ninja spróbował wbić przeciwnikowi ostrze w głowę. Jednak srebrno-biało włosy chłopak uchylił się zgrabnie od każdego ataku. Nagle Kurai unikając kolejnego ciosu obrócił się i wymierzył swoim ostrzem prosto w demona. Na jego szczęście zdążył zablokować ten cios własnym mieczem. W tym momencie ponownie zaczęła się bardzo szybka walka na ostrza. Obaj walczą bardzo zajadle, wymieniając naprawdę silne ciosy. Po chwili ninja odepchnął przeciwnika siłą uderzenia miecza pomieszaną z aurą. Kurai przejechał na znaczną odległość po piasku, jednak od razu kiedy się zatrzymał to ruszył do kolejnego ataku. Piasek się wydawał latać niesiony aurą walczących, a powietrze zrobiło się gęste.
Nagle kiedy Kurai szykował się do kolejnego ataku to demon znikł, chociaż moc jego aury nadal była wyczuwalna w powietrzu. Po dłużej chwili wroga aura zaczęła stopniowo znikać, jednak powietrze nadal było gęste, w tym momencie elektryczna katana znikła z dłoni neczańczyka, a on podszedł bez słowa do Riny. Po czym wyciągnął prawą dłoń, a dziewczynę otoczyła niewielka biała kula. Nie minęła nawet chwila jak kula znikła, a Rina nie miała już żadnych zadrapań, siniaków czy czego kol wiek. W tym momencie Kurai podszedł do niej, mimo że jest ona wystraszona i czerwona jak burak. Nadal zasłania swoje kobiece krągłości i klęczy na ziemi. Po chwili srebrno-biało włosy chłopak zdjął swoja bluzę i opatulił nią swoją ukochaną, także mogła ją swobodnie założyć bez pokazywania swojej nagości. Kiedy jej obie ręce były już w rękawach, Kurai zasunął suwak od bluzy, patrząc jej oczy.
- HA! Mówiłam, że nic złego się nie dzieje! - powiedziała głośno i radośnie Diuna.
- Ale dziwne powietrze. Strasznie ciężko tu oddychać.- wtrąciła Kiazu.
- O patrz Kiazu koc, chodź idziemy się poopalać. - odparła jak gdyby nigdy nic Diuna.
- W sumie to słońce jest takie kuszące, powietrze w sumie też robi się lżejsze, dobra namówiłaś mnie. - powiedziała radośnie Kiazu.

************

- Co tu się stało? - spytał Otachi.
- Zaatakował mnie jakiś demon. - odpowiedziała Rina.
- Kurcze to już drugi demon w ciągu dwóch dni. Tak często jeszcze nigdy nie atakowały. - odparł Hachi.


************


Kurcze dawno tak dobrze się …. hmmm... nie bawiłem … dziwne słowo, ale chyba pasuje … wspaniale było powalczyć z kimś na miecze … i znowu dowiedziałem się czegoś zupełnie nowego …nigdzie nie czytałem ani nie słyszałem aby Kurai walczył mieczem … .... przyznaję że dobrze mi zrobił ten mały sparing niestety ekstaza szybko minęła i poczułem się znudzony tą walką... jednak moja taktyka działa doskonale... teraz nie będą wiedzieli czego się spodziewać … aż w końcu będzie już za późno na cokolwiek… teraz pora na drugą część planu … w końcu nie mogę się za bardzo nudzić … prawda? ...


************


Minęło kilka słonecznych i pracowitych dni, jednak nie działo się w nich nic nadzwyczajnego. Atmosfera po ostatnich wydarzeniach zdążyła już opaść. Spotykamy naszych bohaterów oglądających jakiś film i jedzących kolacje.
- Hmm... jutro wszyscy mamy wolne nie? - spytała nagle Kiazu.
Po pokoju rozległy się potakujące słowa i gesty, a Kiazu kontynuowała:
- To może zrobimy coś czego damno nie robiliśmy?
- Trening?- wtrąciła żartem Diuna.
- Nie … dawno nie byliśmy w górach, a ja nabrałam chęci pojechania w góry co Wy na to? - odparła Kiazu.
- Dobra myśl, a na pewno lepsza niż trening bo go nie potrzebujemy. - odpowiedziała Diuna.
- Spoko. - odparli zgodnie Hachi i Otachi.
- To będzie miła odmiana od codzienności. - powiedziała Rina.
- Świetnie to jutro rano idziemy w góry. - odpowiedziała bardzo radośnie Kiazu.


************

Piękny i mglisty poranek w wysokich górach. Słońce nieśmiało zagląda przez szczyty, a wspaniałe i trochę chłodne powietrze doskonale orzeźwia. Nasi przyjaciele powoli wędrują po kamienistej i krętej drodze. Każde z nich ma wygodne buty do chodzenia, nawet Kiazu założyła dzisiaj różowe adidasy, a poza nimi ma jeszcze długie różowe spodnie oraz czerwoną bluzę na długi rękaw. Włosy ma spięte w kucyk, a nie wielki czerwono żółty plecak, który zmieścił na pewno wszystko co potrzebne. Diuna ma na sobie żółtą bluzę i brązowe spodnie oraz buty. Ponadto ma brzoskwiniowy plecak i dwa kucyki. Rina ubrana jest podobnie do sióstr tyle że jej zestaw jest zielono niebieski a plecak jest czarny i ma zaplecione dwa warkocze. Panowie natomiast w ciemno szaro i czarnych kolorach. Po dłuższej chwili doszli do wspaniałej cienistej doliny otoczonej górami. Miejscami nie dochodziło do niej światło słońca, jednak pośrodku niej znajduje się piękna jasna polana i doskonale oświetlony przesmyk.
- Kto ostatni na polanie ten zmywa przez tydzień!- wykrzyknęła Kiazu ruszywszy ku dołowi.
- Ej czekaj! - odparł Otachi biegnący za siostrą.
Po chwili wszyscy ruszyli na polane. Nawet Diuna, która zrobiła to dość nie chętnie, ale uznała, że w końcu to może być jakaś forma zabawy.
Początkowo Kiazu miała całkiem sporą przewagę jednak wkrótce się to zmieniło. Wszyscy biegną ile sił w nogach, mijając wspaniałe widoki oraz drzewa i kamienie. Przebiegli nawet przez niewielki strumień płynący wolno i leniwie na ich drodze. Ostatecznie pierwszy na polane dobiegł Kurai, tuż za nim w miarę jednocześnie na polane wpadli Hachi i Otachi. Następnie wbiegła Rina, Kiazu i Diuna.
- No Diuna, zmywasz przez tydzień. - stwierdziła zdyszana Kiazu.
- Dobra.... - odparła równie zdyszana Diuna.
O dziwo panowie oddychali w miarę spokojnie, troszkę mniej zmęczona była jeszcze Rina, ale i ona oddychała ciężko.

************

Piknik trwa w najlepsze, wszyscy siedzą na wielkim kocu, jedzą, pija i rozmawiają. Nagle Otachi powiedział pokazując na gęste drzewa przed nim:
- Patrzcie tam są żółte ślepia!
- Jasne Stary …. Ty no rzeczywiście. - zauważył po chwili Hachi.
W tym momencie wszyscy spojrzeli, tam gdzie pokazywał Otachi. Jednak niczego tam nie było. Jedyne co powietrze zrobiło się cięższe.
- Znowu graliście przez całą noc w te wasze „Evil coś tam”? - spytała Diuna.
- Nie, ale chyba za krótko spaliśmy. - odparł Hachi.
W tym momencie Kurai gdzieś znikł bez słowa, a Rina wstała i pozbierała wszystkie puste butelki i powiedziała:
- Idę do strumienia po zimna i czystą wodę.
- Świetny pomysł Siostra. - odparł Hachi.
- Wiesz co siostra pójdę z Tobą, tych butelek jest sporo. - wtrącił Otachi wstając.

************

- O kurcze ale wspaniała woda. - stwierdził Otachi pijąc świeżo nabraną wodę.
- Powoli, bo zaraz nie będziesz mógł mówić. - odparła z uśmiechem Rina.
- Swoją droga obiło mi się o uszy, że będziesz rozwieszać ogłoszenia adopcyjne?
- Chyba tak … wiesz praktycznie trzeba by było znaleźć naszym podopiecznym nowy dom tak jak się go znajduje zwykłym kociakom.
- A co dyrektor się nie zgadza na jeszcze dwa kociaki?
- W sumie nie rozmawiałam z nim na ten temat.... ale wiesz Yuri w razie co może lecieć z nami … Neko może zawsze wpaść na Ineeven … kociaki w sumie też by mogły ale wiesz … dwa rozszalałe kociaki wymagają naprawdę wiele uwagi a Hetto i Ankara na pewno mają wiele innych obowiązków … to by było raczej nadużywanie ich gościnności podrzucając im ciągle całą trójkę …
- W sumie masz racje …
W tym momencie z okolic obozowiska dało się usłyszeć mocna eksplozje i dźwięk łamanych drzew. Po chwili wszyscy rzucili to co aktualnie robili i szybko popieli w kierunku wybuchu. Nagle ich oczom ukazały się wielkie żółte i złowrogie ślepia. Od samego patrzenia na nie lodowate ciarki przechodziły po całym ciele. Było w nich pełno zła i straszliwego mroku. Widoczność jest tak marna iż widać tylko ślepia, reszta polany przykrywa gęsta szara mgła.
- Kim jesteś? - spytała nagle Kiazu.
- Moje imię i tak Ci nic nie powie. - odparł chłodny i bez emocjonalny głos.
- Pewnie jesteś jakimś wyleniałym demonem. Któremu zaraz ostro przetrzepiemy skórę. - wtrąciła stanowczo i pewnie Diuna.
W tym momencie koło Riny pojawił się Kurai, a pozostałe dziewczyny zaatakowały przeciwnika. Kiazu otoczyła oczy ogniem, a Diuna zamknęła je wraz z płomieniami w wielkim półokrągłym księżycu.
- I to było na tyle. - odparła dumnie Kiazu.
- Szybko nam poszło. - wtrąciła radośnie Diuna.
Nagle zza ich pleców dało się usłyszeć uderzający o coś metal. Kiedy dziewczyny się odwróciły to zobaczyły Hachiego, który bardzo szybko obraca wielką kamienną włócznia. To właśnie od niej odbijają się kawałki metalu które potem giną we mgle. Po czym po raz kolejny usłyszały jakieś dziwne dźwięki zza pleców. Jak się tylko odwróciły to ich oczom ukazał się Otachi i wręcz morze skaczących niewielkich piłek które co chwila odbijały coś skacząc...

************

Czas się rozerwać .. oby dostarczyli mi rozrywki na dłużej … potem wystarczy tylko zabrać to co moje i wykonać bez problemu zadanie …. wiem podniosę nawet stawkę … w końcu skoro tak im wszystkim na niej zależy to znaczy że jej życie musi mieć znacznie większą cenę niż podałem zleceniodawcy … każde życie ma swoja cenę... a tą trzeba podnieść … Darkaril zapłaci mi każdą kwotę za jej życie.... a to że przy okazji się zabawie to wcale nie obniża mojej stawki ….a wręcz ją podnosi …

************

Nagle szara mgła zaczęła przybierać dziwny zielono fioletowy odcień i po chwili stała się nawet wręcz dusząca. Po chwili zaczął wiać naprawdę silny wiatr. Ma się wrażenie iż dochodzi on zewsząd. Nie minęła nawet chwila kiedy cała dziwna mgła została rozwiana na wszystkie strony świata. W tym momencie wydarta siła polana stała się w pełni widoczna. Na jej granicy leża połamane drzewa i o dziwo dochodzą tu jakie kol wiek promienie słońca. Mimo iż mgła znikła bez śladu to wiatr nadal wiał jednak z dużo mniejszą siłą. Zniknięcie mgły odsłoniło dziwną postać, która wygląda trochę jak cień. Po lepszym przyjrzeniu okazuje się iż postać ma czarny strój zakrywający nawet twarz, z zielonymi wstawkami. Dodatkowo jedyne co widać to spore żółte oczy oraz czarne krótkie włosy. Właściwie to te straszliwe i mrożące krew w żyłach ślepia skupiają całą uwagę.
- Kurcze on wygląda jak te postacie z tej waszej głupkowatej gry. - stwierdziła nagle Kiazu.
- Po stroju wnioskuję, że to jakiś samurai czy coś. - odparła Diuna.
- Raczej Ninja … - wtrącił Hachi.
- Mniejsza, jeden pies …. i tak go zaraz załatwimy. - odpowiedziała Diuna.
- Pewnie, nie wygląda na mocnego. Chwila moment i go pokonamy. - wtrąciła Kiazu.
- Może się nam przestawisz? Lubie wiedzieć kogo pokonujemy. - odparła Diuna.
- Tokage Aneisoen. - odpowiedział spokojnie chłodny głos.
- Dziewczyny Wy tu gadu gadu i pogadanki … a my jesteśmy w środku walki. - wtrącił Otachi.
- Nie czujesz, że rymujesz.... dobra czas wziąć się do dzieła … - odparł Hachi.

************

Walka toczy się całkiem zacięcie już jakiś czas. W końcu Kiazu wystrzeliła wielkie ogniste serce w kierunku przeciwnika, które rozbiło się o jego barierę ochronną. Po czym upadła na ziemię i przejechała po niej brzuchem, a następnie uniosła się w powietrze wisząc do góry nogami. W tym momencie okazało się iż demon bez trudu złapał ją za lewą kostkę. Bez większego wysiłku uderzył nią kilkukrotnie o ziemie, po czym wyrzucił ją prosto na Diunę szykującą się do ataku, tak że obie leżały już na ziemi. Kiedy Kiazu leciała to demon został przykryty wielka wodą falą, po czym został zamknięty wraz z całą wodą w gwieździe. Jednak swobodnym ogonem złapał Rinę za pas i wciągnął ją do środka gwiazdy, a sam z niej wyszedł pozostawiając przeciwniczkę w środku.
- Nie wtrącaj się, nie chciałbym cie przypadkiem zabić, bo wtedy nie dostanę zapłaty. - powiedział spokojnie i chłodno demon.
W tym momencie woda w gwieździe zrobiła się żółto-pomarańczowa, a Rina zwolniła swój atak, krztusząc się i mówiąc cicho:
- Ehuehu …. no tak zostawiłam ogon....
- Kiazu on jest dla nas za silny już po nas … - przyznała w końcu zadyszana Diuna leżąca na ziemi.
- Kurcze nie mam już siły się podnieść … Rina a Ty dasz rade walczyć?- odparła równie zadyszana i zmęczona Kiazu.
- Nie wiem …. kręci mi się w głowie i mi odrobinę nie dobrze.... ale postaram się pomóc … - odpowiedziała Rina.
- No to mamy jedną średnio walcząca … no to po nas … - odparła Diuna.
- Nie zapomniałyście o kimś? - wtrącił Hachi.
- Dobra, przede wszystkim to Kurai ma jeszcze jakąś szanse - odparła sapiąc Kiazu.
- A My? - spytał Otachi.
- Proszę Cie … my jesteśmy silniejsze od Was i nie dałyśmy rady … to wy tym bardziej nie dacie … - odpowiedziała złośliwie Diuna.
- W takim układzie patrz … - odparł Hachi uśmiechając się pod nosem.
W tym momencie zerwał się silny wiatr, a Hachi wystrzelił masę kamiennych włóczni, które niesione przez wiatr dotarły naprawdę daleko. Tuż przed przeciwnikiem kamienny atak zmienił się, gdyż podzielił się na mniejsze kawałki przypominające wykałaczki. Demon ominął je bez trudu. Kiedy nagle wiatr zmienił kierunek. Ziemiste wykałaczki atakowały przeciwnika bez końca. Niektórym nawet udawało się go zadrapać. Nagle ninja otoczył się swoją aurą i odepchnął atak przeciwników.

************

Tokage walczy na ostrza z Kurai'em. Różnokolorowe iskry lecą, a brzdęk metalu przeszywał cisze doliny. Przeciwnicy co i rusz nacierają na siebie. Nagle srebrno-biało włosy chłopak odepchnął mocno demona, robiąc przy tym efektowne salto w tył. To jednak nie zraziło ninja, praktycznie od razu po zatrzymaniu się ponownie ruszył w kierunku wrogów. W tym momencie zza Kurai'a wyskoczył Hachi z wielką i długa kamienną włócznią w ręce. Nie trzeba było praktycznie czekać na atak. Ziemisty neczańczyk szybko poruszał swoja bronią próbując nadziać na nią przeciwnika i utrzymać go tym samym na pewien dystans. Demon z gracją i z nie lada zręcznością unikał ciosów. Nagle potężny piorun uderzył nieopodal dziewczyn, które aż podskoczyły do góry, a ninja uderzył swoim ogonem Hachiego odpychając go do siebie, na znaczną odległość. W tym momencie zerwał się silny wiatr, a w demona zaczęły lecieć niewielkie odbijające się kulki. Niektóre są niesione przez wiatr, a inne odbijają się od ziemi, co najmniej tak jakby były z kauczuku. Tokage zręcznie odbijał je swoim mieczem, jednak one odbijały się od drzew, ziemi i wszystkiego co się dało i wracały jak bumerang. Nagle Otachi sprawił iż wiatr stał się jeszcze silniejszy, a Hachi już wiedział co ma robić. W wietrze ukrył drobinki piasku i niewielkie kamienie, aby one dodatkowo raniły przeciwnika. Zielono fioletowa mgła nie mogła się zagęścić przez wiejący wiatr i ciągła wymianę powietrza.

************

- Kiazu czy TY TO WIDZISZ!? - spytała z wielkim zdziwieniem Diuna.
- Tak i nie wierze własnym oczom … to na pewno są nasi panowie? - odparła równie mocno zdziwiona Kiazu.
- Wiesz no … po Kurai'u jeszcze można się było tego spodziewać, ALE ONI!?
- Nie dość, że się zgrali to jeszcze używają ataków jakich nigdy nie widziałam. Nigdy wcześniej tak nie walczyli.
- To nie może być Hachi i Otachi. To niemożliwe....!

************

Wielka oślepiająca eksplozja z potężną fala uderzeniową. Tokage przewrócił się z hukiem na plecy. Kiedy tylko dotknął plecami ziemi to przy jego gardle znalazło się elektryczne ostrze wymierzone do ataku. W tym momencie okazało się iż nad nindżą stoją jego przeciwnicy.
- Chyba przegrałeś – stwierdził z nutką pewności w głosie Hachi stojący na ogonie demona.
- To co Stary odczepisz się od nas? - spytał Otachi.
- Mam zlecenie, i nic innego mnie nie interesuje. - odparł chłodno i bez emocjonalnie demon.
- A ten znowu swoje, co mamy zrobić abyś odpuścił co? - ciągnął dalej Hachi.
- Zapłacić. Bardzo dużo zapłacić. - odpowiedział ninja.
- Twoje życie za jej życie. - wtrącił Kurai dociskając lekko ostrze do gardła przeciwnika.
Wielkie żółte i złowrogie oczy nawet nie drgnęły. Nie było w nich widać żadnej reakcji na propozycje. Chłodne i bez emocjonalne spojrzenie nie chciało nic zdradzić z tego co chodzi po głowie demona.
- Dobra. - odparł po dłuższej chwili namysłu Tokage.
W tym momencie Kurai odsunął ostrze od przeciwnika, który zaraz potem zniknął.

************

- Rany to niemożliwe! - stwierdziła Kiazu.
- Jak wam się to udało leniuchy? - odparła z niedowierzaniem Diuna.
- Ej siostra jak się czujesz?- spytał Otachi.
- Mdli mnie … i jakoś tak dziwnie mi … - odparła Rina.
- Alo pytałam o coś... - wtrąciła Diuna.
- Jesteś strasznie blada, Kurai możesz ją uleczyć? - spytał Hachi.
- Ej! Nie olewajcie mnie pytam się Was o coś! - ponownie wtrąciła Diuna.
- Została lekko potruta, to nic groźnego. Tokage nie chciał jej zabić. Otachi przynieś proszę dwie butelki wody ze strumienia, jak najbardziej zimne zdołasz.
- Jasna sprawa już biegnę - odparł Otachi.
- HACHI! - wrzasnęła w końcu Diuna.
- Słyszałem Cie już za pierwszym razem, nie musisz krzyczeć. Najpierw pozbędziemy się trucizny, a później pogadamy. - odparł Hachi.
W tym momencie Otachi wręczył Kurai'owi obie butelki, a on podał jedną Rinie mówiąc:
- Wypij to jednym haustem.
- Dobrze … - odparła niepewnie Rina.
Po czym zrobiła to o co została poproszona i wypiła butelkę prawie tak „łapczywie” jak wcześniej pił ją Otachi. Nagle kiedy tylko wypiła cała butelkę odwróciła się i zwymiotowała czymś czarno-beżowym.
- O FUJ! - stwierdziła Kiazu.
- No weź siostra nie przy ludziach, - wtrąciła Diuna.
Nie czekając dłużej obie dziewczyny odeszły na bok. Rina wyrzucała tą ciecz jeszcze przez chwile z siebie. W tym momencie Kurai podał jej drugą butelkę wody, którą wypiła tak jak poprzednią. Po chwili ponownie zaczęła wymiotować. Początkowo to co zwracała było czarno beżowe jednak szybko zmieniło się w żółto pomarańczowe aż w końcu było już to tylko wodą. I nie minęła nawet chwila jak dziewczyna nabrała kolorków i wszelkie dolegliwości ustąpiły.
- Lepiej się czujesz? - spytał Kurai.
- Tak dzięki... o wiele lepiej. - odparła z uśmiechem Rina.


Epizod 60



Shurkiami”

Krople deszczu delikatnie uderzają o okno, szumiąc i sprawiając, że pierwszy poranek na ziemi jest strasznie usypiający. Nagle po całym mieszkaniu dziewcząt rozległo się głośnie stukanie. Tak głośnie, że nadawało spać. Nie minęła nawet chwila jak zaspane dziewczyny weszły do pokoju. Pośrodku salonu stał niewysoki stary mężczyzna z długą białą brodą i pokrytą zmarszczkami twarz wzbogaconą wspaniałymi zielono szafirowych oczami, które lśniły różnorodną zielenią. Miał on długą szatę zakrywającą jego ciało. Natomiast w prawym ręku trzymał długą laskę (większą od niego) zakończoną srebrną głową geparda o błyszczących niebieskich oczach.
- Siemasz Dae Cheetah. - stwierdziła Kiazu ziewając.
- Więcej szacunku do starszych, młoda damo.
- Wybacz, witaj czcigodny Dae Cheetah. - wtrąciła Rina.
- Tak, lepiej. To gdzie jest ta mała kotka?
- Już ją przynoszę, zechciej chwile poczekać. - odparła Rina udając się do swojego pokoju.
- A nie chciałbyś zobaczyć wszystkich? - wtrąciła Diuna.
- Nie sadzę, już wcześniej mówiłem, że dwa pozostałe koty są bez mocy.
W tym momencie Rina weszła do pokoju z mała czarno-białą kotką. Szaman podszedł do niej i wziął mała za grzbiet. Dokładnie się jej przypatrzył, następnie zdjął jej opaskę.
- Nieee.... - krzyknęła Kiazu.
Nagle całe pomieszczenie wypełniło się białym rażącym światłem i zapanowała dziwna pusta cisza. Po chwili biały pokój zaczął wypełniać się dźwiękiem.
- INETE KE RAMONE DUBI KASKARIKANE MOTARE ETO....
Po chwili jakby wiatr zdmuchnął jasność. Kiedy dziewczyny otworzyły oczy okazało się, że koło szamana stoi mała dziewczynka z zamkniętymi oczami oraz biało-czarnymi, lekko falowanymi włosami sięgającymi jej do ramion. Na sobie ma prostą sukienkę do ziemi. Tak na oko kilkuletnia.
- Kim ona jest? - spytała dociekliwie Diuna.
- To Shurkiami. - odparł Dae Cheetah.
W tym momencie mała dziewczynka otworzyła oczy, które już nie były puste. Teraz są bursztynowo-złote z refleksami w barwie brązowego szkła. Bił od nich niesamowity blask.
- Przecudne. - stwierdziła z podziwem Kiazu.
- Nadaję ci imię Dae Shurkiami i od tej pory jestem twoim mistrzem – stwierdził szaman.
- Tak mistrzu. - odparła słodkim ale trochę piszczącym głosem dziewczynka.
- Czym ona jest? - spytała nagle Diuna.
- Raczej KIM młoda damo. To dziecko ma moce takie same jak ja. Ona jest szamanem i od dzisiaj będę ją szkolił do tej roli.
- Ale jakim cudem? Co zresztą dzieciaków? - pytały zaskoczone dziewczyny.
- Widocznie jej ojcem jest ktoś silny, lecz to tylko jeden z powodów. Znaczenie też ma data urodzenia, ustawienie planet jak i to że już nadszedł czas na to abym zaczął szkolić swojego następce. Po 6 tysiącach lat w końcu przydałaby mi się jakaś pomoc. Ona jest równowagą tworząca ten świat. Jej rodzeństwu spokojnie możecie znaleźć ziemski dom jak i zatrzymać róbcie z nimi co chcecie, są bez najmniejszej wartości.
- Przepraszam mistrzu za swoją zuchwałość, ale czy mogę zostać z nimi jeszcze trochę? - wtrąciła Shurkiami.
- Dobrze możesz zostać na ziemi do wieczora i ani chwili dłużej rozumiesz?
- Tak Mistrzu.
- Pamiętaj, kiedy słońce zajdzie przyjdę po Ciebie.
- Czcigodny szamanie może zechciałbyś z nami zjeść śniadanie?- wtrąciła nieśmiało Rina.
- Nie dziękuję, ale miło że pomyślałaś o starym człowieku.



************

- Cześć dziewczyny Wy już na nogach? - spytał beztrosko zmęczonym głosem Otachi wchodzący do mieszkania.
- Tak jakoś wyszło, a Wy ledwo co wstaliście i już jesteście zmęczeni. - odpowiedziała Diuna.
- A może tak najpierw śniadania a docinki później? - odparł Hachi.
- Zaraz Wam coś przygotuje.
- Ciociu czy mogę Ci pomóc przy śniadaniu? - stwierdziła radośnie Dae, podbiegając do Riny.
- Oczywiście …
- A to kto? - spytał zdziwiony Otachi.
- Rinka skończyłaś już moje portfolio? - przerwała jej Kiazu, wchodząca do łazienki.
- To Shurkiami. - odparła Diuna.
- Zaraz Ci przyniosę to sama ocenisz dobrze? - odpowiedziała Rina.
- Żartujesz?! -wtrącił Hachi.
- Jasne. - odparła Kiazu.
- Nie nie żartuje … później Wam opowiemy. - odpowiedziała Diuna.
- Eh … szybko załatwię te sprawę i zajmiemy się śniadaniem dobrze?
- No dobrze …
- No chyba, że nakłonisz wujków i ciocie.
- O nie ja ich nie wpuszczę do kuchni – wtrąciła protestująca Diuna.
- No weź jesteśmy głodni. - odparł Hachi.
- No dobra skoro nie możecie poczekać 5 minut, to zrobię Wam to śniadanie. - odpowiedziała Diuna.


************


- Świetne siostra. Dzięki Tobie mogę iść bez obaw do pracy. O a to jest boskie,a to super. - powiedziała bardzo radośnie Kiazu oglądając zdjęcia w portfolio.
- Dzięki.
- Swoją drogą spędziłaś noc z chłopakami?
- Nie … skąd ten wniosek?
- Wyglądasz równie zmarnowanie co oni.
- Przypadek....
- Pracujesz dzisiaj?
- Mam trochę raportów i innych papierów do wypełnienia dla Hetto, ale jestem w domu.


************

- Diunka szybciej, jesteśmy bardzo głodni. - narzekał Hachi.
- Nie marudź bo wcale nie będzie. - odpowiedziała Diuna.
- Ciociu myślę, że wujkowie mieli ciężką noc. - wtrąciła Shurkiami z braćmi na ramionach.
- O tak na pewno, śniło im się że od miesięcy głodują.
- Kurcze ten sen miał być tajemnicą. Skąd wiedziałaś? - spytał Hachi.
- Znam Was leniuchy..
- Pracowita mróweczka się odezwała. - odciął się Hachi.
- Nie drąż przecież robię Wam Śniadanie. Zauważyliście, że zrobiło się nagle ciepło?
- Może … - stwierdził Otachi.


************

- Ciociu, Ciociu mogę iść z Tobą do pracy?
- Nie, wybacz mam taka prace, że nie mogę Cię wziąć. - odpowiedziała Diuna wychodząc do pracy.
- Jak się nie zanudzisz to możesz iść ze mną jak chcesz. - wtrąciła z uśmiechem Kiazu.
- Super będę modelką! - odparła bardzo radośnie Dae.
- Tak skarbie, będziesz modelką. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Na pewno nie będziesz miała przez to kłopotów? - spytała Rina, po czym dodała. - Wiesz nie ma problemu aby została ze mną w domu. Co prawda chłopaki śpią w salonie, ale u mnie w pokoju może się swobodnie bawić...
- Spoko Siostra, tu się puści oczko tam się zakręci biodrami, będzie dobrze. Wiesz w końcu Mała jest ostatni dzień na ziemi nie?- odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i puszczając oko, potem dodała – wiesz wyszło piękne słońce to pewnie będziemy mieli jakąś sesje na dworze.


************

Plener sesja fotograficzna. Kiazu jest ubrana w zwykłą białą sukienkę. Siedzi na trawie obok niej bawią się dwa kociaki i mała dziewczynka. Shurkiami zrobiła wielkie wrażenie na fotografie i obsłudze planu. Więc zrobili dzisiaj specjalne sesje o motywach matka z córką, siostry, zabawa i wielu innych. Mała się doskonale bawi i robi nie lada furorę. Pogoda zresztą też robiła. Momentami było nadzwyczajnie gorąco, a słońce wydawało się wręcz palić, a momentami padał deszcz o delikatnych i ciepłych kroplach, które mile koją i pieszczą zmysły. Wspaniałe zapachy kwiatów, deszczu i słońca mieszały się nie ustanie, odurzając i orzeźwiając jednocześnie.
- Świetna sesja! Doskonale! Dziewczyny tylko tak dalej! Kiazu jesteś świetna, bez błędnie hipnotyzujesz i przyciągasz samym spojrzeniem. Brawo! - stwierdził entuzjastycznie fotograf.


************

- Cześć Wszystkim!
- Siemasz Kiazu wróciłyście w sam raz na obiad. - odparła Diuna.
- Wiecie co ta mała jest fantastyczna, skoda, że nie mogłaby zmami zostać na zawsze. - odparła bardzo radośnie Kiazu.
- Po obiedzie wracasz do pracy? - spytała nagle Rina.
- Nie dzisiaj, mam już wolne. Więc mogę spędzić z Wami popołudnie w jakiś bardzo miły sposób. -odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.



************

W salonie dziewczyn jest istna i niesamowita zabawa. Kociaki, Yuri oraz Hachi, Otachi i Shurkiami pod postaciami kotów szaleją. Siłują się, ganiają i biegają za piłką. Jest otwarty balkon więc doskonale widać jak pogoda nadal wariuje w zrozumiały tylko dla siebie sposób.
Wszyscy bawią się na równi i bardzo intensywnie. W tym czasie dziewczyny siedza na kanapie i pijąc soki rozmawiają.
- Może pod wieczór zrobimy sobie piknik na plaży nad jeziorem? - spytała nagle Kiazu.
- Fajna myśl, można by pójść tam wcześniej i skąpać się jeszcze w promieniach słońca, a potem zrobić wielkie ognisko. Tyle że chciałabym wcześniej zrobić zakupy. - odpowiedziała Diuna.
- O zakupy też mogą być fajne idę z Tobą. W sumie mała też możemy z nami zabrać, jak będzie chciała iść. Ale jezioro też jest fajna myślą.- odparła promiennie Kiazu.
- To może wy pójdziecie na zakupy jak mała się skończy bawić, a ja z chłopakami urządzimy imprezę na plaży w naszym miejscu. Nie wiem za jakieś 2-3 godziny byśmy się tam spotkali. - wtrąciła Rina.
- Mówisz o tej małej zatoczce? - dopytała Diuna.
- Tak, tak gdzie jest taki piękny wręcz biały piasek. - odpowiedziała Rina.
- Tam jest zajebiście. Ja jestem jak najbardziej zza! - wtrąciła Kiazu.
- Mi też to pasi. Tylko żeby pogoda nam tego nie popsuła.- odparła Diuna.
- Co prawda wariuje, ale na dworze jest bardzo przyjemnie. - odpowiedziała Kiazu.


************

Piękna biała plaża, o błękitno-lazurowej wodzie. Delikatny orzeźwiający wiaterek, prawie nie zauważalnie porusza liśćmi pobliskich drzew. Cichy szum wody, nie dość iż uspokaja i koi to jeszcze zachęca do odpoczynku nad wodą. Hachi i Otachi chodzą po lesie, lecz w miarę nie daleko obozowiska i zbierają gałęzie, patyki i chrust potrzebne do rozpalenia ogniska. W tym czasie Rina rozłożyła wielki koc mogący pomieścić całą drużynę, oraz rozpakowywała kosz piknikowy. Nagle pojawił się Kurai, który podszedł do Riny dając jej małego całusa w usta na powitanie.
- Już po pracy?
- Można tak powiedzieć...
- Chciałbyś zjeść teraz czy poczekasz na piknik? Chłopaki zbierają opał na ognisko, czekamy jeszcze na Kiazu, Diunę i Shurkiami. Powinny być w miarę nie długo ...
- Poczekam … Na długo została?
- Do zachodu słońca, znaczy jak tylko słońce zajdzie to Dae Cheetah po nią przybędzie.
- Łaskawy się zrobił na stare lata …
- O siema Kurai. - wtrącił radośnie Otachi.
Po chwili obaj panowie podeszli do niego i przywitali się z nim powitaniem z Zekeren. Nie trzeba było długo czekać i cały piknik był już przygotowany. Jednak dziewczyn nadal nie było. Otachi postanowił zadzwonić do Kiazu.
- Siemasz siostra no to my czekamy …. aha …. dobra spoko …. ok … dobra …
- I co? - spytał Hachi.
- Zajrzały jeszcze do domu zostawić rzeczy, ale już idą. - odpowiedział Otachi.


************

Wszyscy siedzą swobodnie na kocu, co i rusz coś podjadając oraz rozmawiając.
- Strasznie długi ten dzisiejszy dzień nie? - Zauważyła nagle Diuna.
- No masz racje, czas jakoś wolno płynie. Mam wrażenie jakby było już znacznie później, a słońce jeszcze całkiem wysoko. - odpowiedział Hachi.
- Hmmm... nie mam zegarka ale słońce już chyba powinno zachodzić … wtrącił Otachi.
Nagle nad wodą pojawił się oślepiający blask. Kiedy światło znikło oczom wszystkich ukazał się lewitujący Dae Cheetah, który po chwili powiedział groźnie:
- DAE SHURKIAMI.
- Tak mistrzu? - odparła dziewczynka chowając się za Riną.
- Natychmiast oddaj słońce...
- Nie wiem o czym mówisz mistrzu …..
- Chcesz z nimi zostać na zawsze, prawda? Uwięziłaś słońce wysoko na niebie, tak aby nigdy już nie zaszło. W ten sposób chciałabyś odwlec moje przybycie. Mam racje?
- Tak mistrzu … - odparła cichutko spłoszona dziewczynka.
- Uwolnij słońce.
W tym momencie słońce zaczęło zachodzić, praktycznie zachód się już pomału kończył i wreszcie zapadła mrok.
- Tak lepiej młoda Szaman. A teraz Twoja kara.
- Ej, Starcze zostaw ja co? To jeszcze dziecko … - wtrąciła się, stanowczym głosem Kiazu.
- Młoda damo dla własnego dobra nie wtrącaj się. Młoda Szaman zasłużyła na kare. - odparł Dae Cheetah który swoja magią uniósł spłoszone dziewczę do góry. Po chwili Shurkiami została otoczona wielka świetlistą kulą. Nie minęła nawet chwila jak szamanka skryła się za światłem i zaczęła nie miłosiernie krzyczeć.
- ZOSTAW JĄ! - krzyknęła nagle Kiazu.
Dae Cheetah bez emocjonalnie robił dalej swoje, w ogóle nie przejmując się otoczeniem. Kiazu i reszta niby próbowali coś zrobić jednak gęsta aura szamana uniemożliwiała im użycie mocy.
- PRZEPRASZAM! MISTRZU PRZEPRASZAM!
W tym momencie światło znikło, jednak szamanka nadal pozostawała w kuli. Po chwili okazało się iż jest ona cała zapłakana.
- Mistrzu przepraszam. Przepraszam z całego serca. Nigdy więcej Ci się nie sprzeciwie. - powiedziała szczerym piskliwym głosikiem.
Po dłuższej chwili ciszy czar prysł a Szaman powiedział:
- Dobrze, dam Ci jeszcze jedną szanse, ale już ostatnią.
- Nie zawiodę Cię mistrzu.
Nagle oboje znikli, atmosfera rozluźniła się a wspaniałe ognisko dawało już jako jedyne światło. Uwolnione słońce zdążyło już w pełni zajść.


************

- Dziwaczny typ, jak on w ogóle tak śmiał! - stwierdziła nagle poirytowana Kiazu.
- Do diabła jak on mógł być taki brutalny w stosunku do dziecka? - dopowiedziała zła Diuna.
- On jeszcze nie był brutalny. - wtrącił spokojnie Kurai.
- Aha to jeszcze nie było brutalne? Pogięło Cię? - odpowiedziała mu Diuna.
- Świat szamanów jest bardzo rygorystyczny. Pierwszego swojego następcę zabił bez słowa wyjaśnienia. Następną następczynię zamienił w kocią furre, do której nikt przy zdrowych zmysłach się nie zbliża. Kolejnego następce oślepił za kare, a jej nic nie zrobił jedynie nastraszył. Ona zrozumiała swój błąd i szczerze go przeprosiła i obiecała posłuszeństwo, to ja uratowało. Trzeba się słuchać swojego mistrza i nie można wykorzystywać mocy dla swoich korzyści. - odparł chłodno Kurai.
- A co tamci zrobili? - spytał dociekliwie Otachi.
- Dużo gorsze rzeczy, nie myście o tym. Ogromna moc to nie tylko dar ale i obowiązek nad którym trzeba panować. Ona stała się równowaga świata i musi ponosić konsekwencje swoich czynów. To była próba. Każde z nich przechodziło próbę czy są godni miana szamana, Shurkiami ją zdała więc ma bardzo duże szanse przejąć pałeczkę po Dae Cheetah. A to wielki zaszczyt. - odpowiedział Kurai.
- I tak uważam że koleś mocno przesadził. - odparła Diuna.
- A mi będzie jej po prostu bardzo brakowało. - wtrąciła Rina.