=> w
tej serii nasi bohaterowie zajmą się pracą,
życiem osobistym, zdobywaniem przeróżnych informacji w różnych
dziwnych miejscach …jednak to nie oznacza, że ich życie stanie
się nudne ...
Witaj Przybyszu, właśnie trafiłeś do nowego świata,w którym możesz odnaleźć wspaniałe przygody, dobrą zabawę i wiele przeróżnych emocji. Pragnę Ci przedstawić Kurai'a i jego piątkę towarzyszy Hachiego, Kiazu, Diunę, Rinę i Otachiego. Ich życie jest pełne wspaniałych przygód, niezwykłych stworzeń i niewiarygodnych walk, a wszystkiemu towarzyszą majestatyczne smoki. Otworzyłam przed Tobą właśnie mój niezwykły świat, proszę rozgość się w nim i baw się dobrze. :)
poniedziałek, 24 listopada 2014
Epizod 61
„Żółte
oczy strachu”
Bardzo
wcześnie rano, słońce nawet jeszcze nie wstało, jednak niektórzy
są już na nogach. Tak jak na przykład nasi Panowie. Otachi cicho
otworzył drzwi od mieszkania dziewczyn. Zaraz po wejściu zauważył,
iż drzwi od pokoju Riny są uchylone i wydobywa się z nich blade
światło. Niewiele myśląc Otachi postanowił zajrzeć do niej. Po
chwili jego oczom ukazała się jego siostra siedząca przed
komputerem, który dawał jedyne światło, a zza nią znajdowały
się jakby żółte oczy pełne straszliwego blasku. Otachi wycofał
się z pokoju, a następnie jak dotarło do niego co zobaczył
ponownie zajrzał do pokoju. Jednak oczu już nie było.
-
Stanowczo za wcześnie wstałem. - stwierdził pod nosem Otachi. A
potem dodał głośniej, lecz nie za głośno – Hej Rina skoro już
nie spisz to może zjesz z nami śniadanie?
Dziewczyna
jednak nic nie odpowiedziała, w tym momencie podszedł do niej
Kurai. Kliknął coś na komputerze po czym oparł Rine o siebie,
wziął ja na ręce i delikatnie położył do łóżka. Kiedy tylko
to zrobił wyłączył jej komputer, wyszedł z pokoju zamykając
drzwi.
-
Zasnęła nad kompem? - spytał Otachi.
Kurai
nic mu nie odpowiedział jedynie kiwnął potakująco głową.
-
Heh przynajmniej nie ma takich zwidów jak ja, normalnie za wcześnie
dzisiaj wstałem. - odparł Otachi.
-
Nie mów mi że miałeś większą schizę niż ja któregoś dnia
jak myślałem, że zalewa mnie morze czekolady a okazało się, że
to sterta ciuchów na mnie spadła? - powiedział Hachi.
-
Hehehe, tego nic nie przebije, ja jak pierwsze zajrzałem do Riny to
wydawało mi się, że widzę wielkie złowrogie żółte ślepia. -
odpowiedział Otachi.
-
Stary za dużo gier stanowczo za dużo. Zwłaszcza W „Evil or
Evil”... - odparł Hachi.
************
-
Kto w ogóle wymyślił aby chodzić do pracy na piątą rano. -
stwierdził dobitym głosem Otachi.
-
Tiaaa … a Tobie Kurai chciało się tylko po to wstawać? - wtrącił
Hachi.
-
Wiesz w końcu nasze towarzystwo z rana to jak śmietana nie? -
odparł z uśmiechem Otachi.
Kurai
nic im nie odpowiedział, a panowie nadal rozmawiali jedząc
śniadanie w kuchni dziewcząt.
-
Dopiero robi się szarówka a my już kończymy śniadanie. -
stwierdził Hachi.
-
Pomijając fakt, że zdążyliśmy się już zmęczyć … - odparł
Otachi.
************
Słonko
już świeci, a cichy i spokojny wiaterek, który wpada do mieszkania
przez otwarty balkon, delikatnie bawi się firankami. Daje on bardzo
miłe orzeźwienie. Rina jeszcze śpi na brzuszku w swoim łóżku.
Po chwili jednak obudziła się. Otworzyła delikatnie oczy po czym z
powrotem je zamknęła. Po chwili wtuliła się w leżącego obok
Kurai'a. Kiedy tylko to zrobiła to drzwi od jej pokoju zostały
wyważone magią i wparowała tam bardzo zła Diuna, krzycząc:
-
GDZIE ONE SĄ!?
-
Diunka, ale kto? - spytała Rina, przerywając przytulanie się.
-
TE MAŁE PASKUDY! A TU SĄ! - odparła Diuna otaczając swoją
psychiczną mocą, Yuri, Neko i kociaki. Po czym szybko wyszła
trzaskając drzwiami. Rina wybiegła za nią pytając:
-
Czekaj, co się stało?
-
DOBRA, KTÓRE Z WAS TO ZROBIŁO!? - spytała zdenerwowana dziewczyna
trzymając zwierzaki nad podłogą. Wszystkie stworzonka patrzyły na
nią przerażonym wzrokiem który mówił, że one w ogóle nie widzą
o co jej chodzi.
-
Diunka spokojnie, powiedz mi proszę co się stało?
-
Któraś z tych małych paskud zaszczała nie dość że prawie całą
podłogę w korytarzu to jeszcze moje buty. - odparła w miarę na
spokojnie.
Rzeczywiście,
podłoga w przedpokoju jest oblana jakby przezroczystą cieczą o
drażniącym zapachu. Na parkiecie wyglądało to zupełnie jak by
było nasiusiane.
-
Diunka, to nie mogło być żadne z nich. Cały czas były u mnie w
pokoju.
-
Widziałam Kurai'a, którego wieczorem nie było więc przyszedł
później i pewnie wypuścił te małe potworki i one nabałaganiły.
-
Słuchaj pomyśl, tego jest bardzo dużo. Żadne z nich nie ma
takiego pęcherza. Poza tym, że Yuri mamy już oddawana i jest
dobrze wychowana, tak samo kociaki. Neko bywa złośliwa w stosunku
do Ciebie ale myślę, że nie zniżyłaby się do tego.
-
To co sugerujesz?
-
Nie wiem może ktoś rano wylał jakiś sok i tego nie zauważył? …
Puść już maluchy i idź zmyj to z butów i siebie a ja to
posprzątam.
-
Buty są do wywalenia.
-
Może uda się je uratować zobacz w środku są suche … mokre są
jedynie na czubku i obcasie … no już nie ociągaj się spróbuj to
zmyć... zobaczysz pewnie będą jak nowe...
-
No dobra spróbuje. - odparła zrezygnowana Diuna wchodząc do
łazienki.
Po
chwili Rina poszła do kuchni po wiadro z mopem i zaczęła wycierać.
Ciecz przybrała oleistą i bardzo nieciekawą formę.
-
Fuj, co oni znowu wylali? Widziałeś może? ... Eh ...i gotowe. -
powiedziała w końcu zadowolona.
W
tym momencie woda w wiadrze stała się czarno beżowa. Co prawda
Kurai nic jej nie odpowiedział, ale ona wcale się tym nie przejęła.
************
Średniej
wielkości pomieszczenie pełne monitorów. Jest ich ta strasznie
dużo iż blask od nich jest wstanie całkiem przyzwoicie rozświetlić
pomieszczenie. Na krzesłach siedzą Hachi i Otachi no i uważnie
oglądają to co dzieje się na monitorach. Ubrani są oni bardzo
elegancko. Mają na sobie czarne dopasowane garnitury, które nie
krępują ruchów. Pod spodem mają czarne koszule na krótki rękaw
i jaskrawo pomarańczowe krawaty. Kiedy kasyno jest otwarte doskonale
mieszają się w tłumie i stają się nie widoczni. Teraz jednak
pilnują aby nikt go nie okradł oraz innych pracowników, którzy
przychodzą do pracy tuż przed otwarciem kasyna.
-
Ale nudy dzisiaj. - stwierdził nagle Hachi.
-
Nooo... i na dodatek nie wzięliśmy drugiego śniadania. - odparł
Otachi.
-
Jesteśmy normalnie jak małe dzieci, co trzy godziny papu bo inaczej
marudzimy. - stwierdził Hachi.
-
Może zadzwonimy do Riny aby coś dobrego nam przyniosła? - spytał
nagle Otachi.
-
Dobra myśl, ale chyba ktoś czyta nam w myślach. Zobacz tam przy
bocznym wejściu numer 3 idzie Rina, pewnie zaraz zadzwoni. -
odpowiedział Hachi.
-
Ty pacz za nią na dachu jest coś dziwnego. - zmienił temat Otachi.
-
Tak coś tam się dziwnie błyszczy. - odparł Hachi.
************
Rina
podeszła do bardzo nie pozornych drzwi i zadzwoniła domofonem.
Jednak przez dłuższą chwilę nikt się nie zgłaszał. Dziewczyna
jednak nie zraziła się tym i spokojnie czekała. Nagle znalazła
się w środku bardzo szybko wirującego tornada. Po chwili dało się
usłyszeć brzdęk jakby coś metalowego uderzyło o kamienną
ścianę. W tym momencie cyklon znikł, a oczom Riny ukazali się
bracia i jakaś czarna postać łudząco przypominająca cienie, z
jakimi mieli już przyjemność walczyć. Nie trzeba było czekać na
kolejny dziwny atak. W kierunku całej trójki zaczęło coś lecieć.
Otachi stanowczo machnął i pojawił się dość silny podmuch
wiatru który zwiał zielono-fioletowe coś co leciało w ich
kierunku. W tym momencie ponownie dało się usłyszeć dźwięk
uderzenia metalu o kamienną ścianę. Po chwili okazało się iż to
co leciało w ich kierunku to były shurikeny z metalu, ale w dziwnym
odcieniu zieleni i fioletu.
-
Te kim jesteś? - spytał nagle stanowczo Hachi.
Niestety
nie dostał jednak odpowiedzi. W tym momencie Hachi wystrzelił w
przeciwnika parę kamiennych włóczni, które zostały wyminięte w
popisowy sposób.
-
Emanuje od niego spora energia.. pomóc Wam? - spytała nagle Rina.
-
Nie siostra nie mieszaj się, pilnuj naszego jedzonka. - odparł
Otachi, puszczając oko do siostry i wręczając jej zdjętą
marynarkę. Hachi również oddał jej swoją marynarkę.
************
W
kierunku naszych bohaterów leci oleista żółto-biało-pomarańczowa
kilku metrowa fala. Otachi skierował swój wietrzny atak aby fala
zawróciła w kierunku przeciwnika. W tym samym czasie Hachi
wystrzelił kilka ziemistych włóczni, które bez problemu przebiły
się przez fale. Jednak przeciwnik nie dał się złapać w pułapkę
tego ataku. Cień przemykał zwinnie i prawie niezauważalnie. Jego
ruchy są bardzo płynne. Nawiązała się nie łatwa walka, jednak
nasi bohaterowie dawali rade i całkiem nieźle sobie radzili. Przez
całą walkę było słychać syczące odgłosy jakby walczyli z
wężem.
Nagle
przeciwnik ponownie zaatakował swoimi dziwnymi shurikenami. Hachi
wystrzelił drobne kamyczki które bez trudy trafiały w latające
gwiazdy odbijając je. Po chwili Otachi wywołał tak silny wiatr iż
oponent uniósł się wysoko w powietrze, a następnie zmienił
kierunek wiatru i wbił swoim atakiem przeciwnika w ziemie. Hachi
dorzucił do tego ataku potężny karmień, który z dużą siłą
uderzył w miejsce upadku przeciwnika. Uniosła się wielka chmura
piasku, a fala uderzeniowa dotarła nawet do Riny.
Kiedy
piasek opadł nastała cisza. Nasi panowie podeszli do wielkiego
głazu i Hachi uniósł go do góry. W tym momencie okazało się iż
dziura po wspólnym ataku chłopaków jest zupełnie pusta.
************
-
No to po wszystkim. - stwierdził dumnie Hachi.
-
Dziwny typek. - odparł Otachi.
-
Brawo, dobra robota … A co z kamerami … one nagrały wszystko …?
-wtrąciła Rina.
-
Spoko siostra zanim tu przyszliśmy wyłączyliśmy wszelkie kamery
od tej strony budynku. - odpowiedział Hachi.
-
JEDZENIE! - krzyknął nagle entuzjastycznie Otachi dopierając się
do koszyka, który przyniosła Rina.
************
Eh...
dobrze, że postanowiłem jak zwykle sam zbierać informacje. Ta
sytuacja po raz kolejny dowodzi iż nie można nikomu ufać. Mógłbym
wykonać zadanie już dzisiaj, ale po co skoro mogę im dać pozory
iż mnie pokonali. Wkrótce stracą czujność i wtedy uderzę. Moje
obserwacje przyniosły mi znacznie więcej wiedzy niż Ci cali nic
nie warci informatorzy. Już wiem jak się z nimi zabawić aby mieć
najwięcej przyjemności z tego zadania. Moje polowanie dopiero się
zaczyna, jednak się jeszcze z nimi zabawie. Zagramy w pojawianie i
znikanie....
************
Nasi
bohaterowie siedzą przy stole w kuchni dziewcząt i najadają się
kolacją.
-
Dzisiaj był dziwny dzień … - stwierdziła Rina.
-
O tak najpierw ten mój dziwny sen na jawie. - odparł Otachi.
-
Później afera z wylanym olejem czy czymś... - wtrąciła Diuna.
-
A potem ten cały dziwny demon. - dopowiedział Hachi.
-
Dziwny demon? - spytała dociekliwie Kiazu.
-
Tak, dziwny był, zaatakował nas dzisiaj w kasynie. Wyglądał jak
jeden z cieni którymi już walczyliśmy. - odpowiedział Otachi.
-
I co gdzie on jest? Na co czekamy czas skopać mu cztery litery. -
odparła podekscytowana Kiazu.
-
Przestał istnieć, pokonaliśmy go. - stwierdził Hachi.
-
Hachi nie żartuj. Pewnie był kolejnym snem na jawie. Powinniście
pracować a nie spać na służbie. - wtrąciła z niedowierzaniem
Diuna.
-
Kurcze przyłapałaś mnie. A myślałem że mam dobrą opowieść. A
Ty nie sypiasz w pracy?- odparł Hachi.
-
Ale ….
-
Nie, ja w wolnych chwilach mam znacznie bardziej wyrafinowane
rozrywki. -odparła Diuna, przerywając Rinie.
-
Takie jak granie w pasjansa i oglądanie filmów? - odgryzł się
Hachi.
-
Tak, ale przynajmniej nie śpię. - odparła Diuna.
************
Noc
minęła spokojnie i bardzo szybko. Jest piękny słoneczny dzień,
więc zaraz po śniadaniu Rina postanowiła zabrać Yuri i kociaki
oraz laptopa, by po pracować, na piaszczystą i białą plażę
jeziora. Wspaniałe orzeźwiające powietrze, szum wody i śpiew
ptaków sprawiały iż dziewczynie bardzo dobrze się pracowało na
świeżym powietrzu. Praca szła jej całkiem szybko więc
postanowiła zrobić sobie przerwę i trochę popływać. Nie miała
kostiumu kąpielowego, więc pływała w swoich czarnych rybaczkach i
ciemno niebieskiej koszulce na krótki rękaw. Wspaniała sielska
atmosfera, zwierzaki śpią na kocu a Rina moczy się zadowolona w
wodzie.
Nagle
coś dziwnego oplotło się w okół jej prawej kostki i wciągało
pod wodę. Stało się tak szybko, że dziewczyna nie miała czasu na
reakcje. Po chwili to coś co ją złapało podniosło ja ponad
poziom wody. Kiedy wisiała tak do góry nogami nad wodą zobaczyła
dziwna postać stojąca na plaży. Z postury wychodziło na to iż
to mężczyzna w czarnym stroju z zielonymi wstawkami. Ma on zakrytą
kawałkiem materiału twarz. Jedyne co widać wyraźne to duże żółte
złowrogie oczy oraz bardzo, bardzo długi demoni ogon, który opata
nogę Riny.
-
KIM JESTEŚ? - wykrzyknęła uwięziona dziewczyna.
-
Jestem Twoją zgubą. - odparła chłodno postać, uderzając swoją
zdobyczą o tafle wody.
Dziewczyna
obrywała raz po raz. Nagle uderzyła w przeciwnika potężnym wodnym
biczem. Atak ten spowodował, jedynie że demon przesunął się
trochę do tyłu. W tym momencie ninja rozbujał Rinę i uderzał nią
o drzewa. Po chwili wielka wodna fala przykryła demona i w ciągła
go do wody. Nagle oboje znaleźli się pod wodą. Rina nie dawała
wypłynąć przeciwnikowi, który nadal ją trzymał za nogę i tym
samy bronił jej dostępu do powierzchni. Po dłuższej chwili woda
rozstąpiła się i oboje znaleźli się na odkrytym dnie jeziora. W
tym momencie demon jednym szybkim skokiem wylądował ponownie na
suchej plaży i uderzył swoją ofiarą o ziemie. Woda się
połączyła,a ninja dostał wiadomość. Po chwili wyjął coś w
rodzaju telefonu i uderzał Riną raz o wodę,raz o ziemie a raz o
drzewa. Jednocześnie unikając bąbelkowych i wodnych ataków
ofiary.
-
Ciekawe, zaiste bardzo ciekawe. A na pewno warte wypróbowania. -
powiedział
sobie ninja w myślach, po czym uderzył nią ponownie o ziemie. Po
chwili zaczął rzucać w nią shurikenami, które jeszcze bardziej
zniszczyły ubranie Riny. Tym razem były one zwykłe, o metalicznym
połysku. Nie minęła nawet chwila jak jej bluzka znikła i została
w samym żółtym biustonoszu i poszarpanych czarnych rybaczkach.
Ostre shurikeny raniły również jej ciało, jednak nie były to
głębokie rany. Nagle atak demona ustał a dziewczyna zobaczyła iż
prawie nie ma na sobie ubrania, więc zaczęła się zasłaniać. W
tym momencie ninja wykonał kolejny szybki atak, który spowodował
iż resztki biustonosza Riny spadły na ziemie. Dziewczyna kurczowo
się zasłoniła i skuliła nadal wisząc do góry nogami. Niestety
przestała tez atakować.
-
No
proszę, tylko tyle. Ha! Cała jej waleczność właśnie się
skończyła. No czas kończyć zadanie.
W
tym momencie ninja ponownie uderzył nią o ziemie. Nagle wielka,
błyszcząca i żółto-biała błyskawica uderzyła w ogon demona,
co spowodowało, że wypuścił swoja ofiarę. Przerażona Rina
uklękła na kolanach, szczelnie zasłaniając swoja nagą klatkę
piersiową. Zza dziewczyny wyszedł Kurai. Szedł on wolnym krokiem a
w jego prawym ręku pojawiła się elektryczna katana, która
czubkiem ostrza rysowała linie na piasku. W odpowiedzi ninja wyjął
swój wspaniały miecz. Jest on krótszy od katany ale jest podobnie
cienki, wygięty i bardzo ostry.
************
Otachi
wyszedł na na balkon w mieszkaniu dziewczyn popijając jakiś zimny
napój. Oparł się o barierkę i podziwiał piękną pogodę. Nagle
na balkon wpadła Yuri z kociakami w pyszczku. Kiedy je tylko
odstawiła zaczęła się bardzo dziwnie zachowywać. Piszczała i
ciągle pokazywała na las. Gdy Otachi ją zauważył to głośno
zawołał:
-
Hej chodźcie tu wszyscy!
-
Co tam Bro pali się? - odparł Hachi wchodząc na taras.
-
Zobaczcie na Yuri, dziwnie się zachowuje..- odpowiedział Otachi.
-
Wygląda jakby pokazywała tamto miejsce. - stwierdził Hachi
pokazując palcem przed siebie.
-
No tam jest lasek.... i jezioro … i masę innych rzeczy. - wtrąciła
Diuna.
W
tym momencie wszyscy zobaczyli jakieś błyski i wyładowania za
lasem.
-
Coś się dzieje na plaży. - stwierdziła Kiazu.
-
Rina zostawiła kartkę, że idzie pracować nad plaże i chyba
jeszcze nie wróciła. - odparł Hachi.
-
Kurcze co tam się dzieje? - spytała Diuna.
-
Nie wiem ale myślę, że powinniśmy to sprawdzić te błyski wcale
nie są przyjazne. - odpowiedziała Kiazu.
-
Oj przestań … to pewnie Kurai trenuje albo coś. - odparła
Diuna.
-
Czuję jak przez mgłę dwie aury. - odparł Otachi.
-
No ledwo je czuje ale masz racje chyba są dwie. - potwierdził
Hachi.
-
Dajcie spokój … jedna aura to pewnie Kurai a druga to Rina wielkie
mi rzeczy. - wtrąciła Diuna.
-
Jak chcesz to zostań w domu, ale my idziemy. - stwierdziła Kiazu
wybiegając z tarasu.
Tuż
za nią wybiegli panowie.
-
Ej czekajcie na mnie! - wykrzyknęła w końcu Diuna.
************
Dwa
wspaniałe ostrza ścierały się ze sobą raz za razem, aż leciały
iskry. Każdy z wojowników wykonywał bardzo szybkie i precyzyjne
ruchy. Brzęk ostrzy, aż drażnił uszy. Za każdym ruchem katany
tworzyła się elektryczna smuga, natomiast na ninja-to(miecz ninja)
pozostawiał zielono-fioletową smugę, a co któreś zetknięcie się
ostrzy powstawała niewielka eksplozja. Demon nacierał na Kurai'a
szybkimi mocnymi ciosami. Neczańczyk odpierał każdy atak ostrza
lekko się cofając. Po chwili ninja spróbował wbić przeciwnikowi
ostrze w głowę. Jednak srebrno-biało włosy chłopak uchylił się
zgrabnie od każdego ataku. Nagle Kurai unikając kolejnego ciosu
obrócił się i wymierzył swoim ostrzem prosto w demona. Na jego
szczęście zdążył zablokować ten cios własnym mieczem. W tym
momencie ponownie zaczęła się bardzo szybka walka na ostrza. Obaj
walczą bardzo zajadle, wymieniając naprawdę silne ciosy. Po chwili
ninja odepchnął przeciwnika siłą uderzenia miecza pomieszaną z
aurą. Kurai przejechał na znaczną odległość po piasku, jednak
od razu kiedy się zatrzymał to ruszył do kolejnego ataku. Piasek
się wydawał latać niesiony aurą walczących, a powietrze zrobiło
się gęste.
Nagle
kiedy Kurai szykował się do kolejnego ataku to demon znikł,
chociaż moc jego aury nadal była wyczuwalna w powietrzu. Po dłużej
chwili wroga aura zaczęła stopniowo znikać, jednak powietrze nadal
było gęste, w tym momencie elektryczna katana znikła z dłoni
neczańczyka, a on podszedł bez słowa do Riny. Po czym wyciągnął
prawą dłoń, a dziewczynę otoczyła niewielka biała kula. Nie
minęła nawet chwila jak kula znikła, a Rina nie miała już
żadnych zadrapań, siniaków czy czego kol wiek. W tym momencie
Kurai podszedł do niej, mimo że jest ona wystraszona i czerwona jak
burak. Nadal zasłania swoje kobiece krągłości i klęczy na ziemi.
Po chwili srebrno-biało włosy chłopak zdjął swoja bluzę i
opatulił nią swoją ukochaną, także mogła ją swobodnie założyć
bez pokazywania swojej nagości. Kiedy jej obie ręce były już w
rękawach, Kurai zasunął suwak od bluzy, patrząc jej oczy.
-
HA! Mówiłam, że nic złego się nie dzieje! - powiedziała głośno
i radośnie Diuna.
-
Ale dziwne powietrze. Strasznie ciężko tu oddychać.- wtrąciła
Kiazu.
-
O patrz Kiazu koc, chodź idziemy się poopalać. - odparła jak
gdyby nigdy nic Diuna.
-
W sumie to słońce jest takie kuszące, powietrze w sumie też robi
się lżejsze, dobra namówiłaś mnie. - powiedziała radośnie
Kiazu.
************
-
Co tu się stało? - spytał Otachi.
-
Zaatakował mnie jakiś demon. - odpowiedziała Rina.
-
Kurcze to już drugi demon w ciągu dwóch dni. Tak często jeszcze
nigdy nie atakowały. - odparł Hachi.
************
Kurcze
dawno tak dobrze się …. hmmm... nie bawiłem … dziwne słowo,
ale chyba pasuje … wspaniale było powalczyć z kimś na miecze …
i znowu dowiedziałem się czegoś zupełnie nowego …nigdzie nie
czytałem ani nie słyszałem aby Kurai walczył mieczem … ....
przyznaję że dobrze mi zrobił ten mały sparing niestety ekstaza
szybko minęła i poczułem się znudzony tą walką... jednak moja
taktyka działa doskonale... teraz nie będą wiedzieli czego się
spodziewać … aż w końcu będzie już za późno na cokolwiek…
teraz pora na drugą część planu … w końcu nie mogę się za
bardzo nudzić … prawda? ...
************
Minęło
kilka słonecznych i pracowitych dni, jednak nie działo się w nich
nic nadzwyczajnego. Atmosfera po ostatnich wydarzeniach zdążyła
już opaść. Spotykamy naszych bohaterów oglądających jakiś film
i jedzących kolacje.
-
Hmm... jutro wszyscy mamy wolne nie? - spytała nagle Kiazu.
Po
pokoju rozległy się potakujące słowa i gesty, a Kiazu
kontynuowała:
-
To może zrobimy coś czego damno nie robiliśmy?
-
Trening?- wtrąciła żartem Diuna.
-
Nie … dawno nie byliśmy w górach, a ja nabrałam chęci
pojechania w góry co Wy na to? - odparła Kiazu.
-
Dobra myśl, a na pewno lepsza niż trening bo go nie potrzebujemy. -
odpowiedziała Diuna.
-
Spoko. - odparli zgodnie Hachi i Otachi.
-
To będzie miła odmiana od codzienności. - powiedziała Rina.
-
Świetnie to jutro rano idziemy w góry. - odpowiedziała bardzo
radośnie Kiazu.
************
Piękny
i mglisty poranek w wysokich górach. Słońce nieśmiało zagląda
przez szczyty, a wspaniałe i trochę chłodne powietrze doskonale
orzeźwia. Nasi przyjaciele powoli wędrują po kamienistej i krętej
drodze. Każde z nich ma wygodne buty do chodzenia, nawet Kiazu
założyła dzisiaj różowe adidasy, a poza nimi ma jeszcze długie
różowe spodnie oraz czerwoną bluzę na długi rękaw. Włosy ma
spięte w kucyk, a nie wielki czerwono żółty plecak, który
zmieścił na pewno wszystko co potrzebne. Diuna ma na sobie żółtą
bluzę i brązowe spodnie oraz buty. Ponadto ma brzoskwiniowy plecak
i dwa kucyki. Rina ubrana jest podobnie do sióstr tyle że jej
zestaw jest zielono niebieski a plecak jest czarny i ma zaplecione
dwa warkocze. Panowie natomiast w ciemno szaro i czarnych kolorach.
Po dłuższej chwili doszli do wspaniałej cienistej doliny otoczonej
górami. Miejscami nie dochodziło do niej światło słońca, jednak
pośrodku niej znajduje się piękna jasna polana i doskonale
oświetlony przesmyk.
-
Kto ostatni na polanie ten zmywa przez tydzień!- wykrzyknęła Kiazu
ruszywszy ku dołowi.
-
Ej czekaj! - odparł Otachi biegnący za siostrą.
Po
chwili wszyscy ruszyli na polane. Nawet Diuna, która zrobiła to
dość nie chętnie, ale uznała, że w końcu to może być jakaś
forma zabawy.
Początkowo
Kiazu miała całkiem sporą przewagę jednak wkrótce się to
zmieniło. Wszyscy biegną ile sił w nogach, mijając wspaniałe
widoki oraz drzewa i kamienie. Przebiegli nawet przez niewielki
strumień płynący wolno i leniwie na ich drodze. Ostatecznie
pierwszy na polane dobiegł Kurai, tuż za nim w miarę jednocześnie
na polane wpadli Hachi i Otachi. Następnie wbiegła Rina, Kiazu i
Diuna.
-
No Diuna, zmywasz przez tydzień. - stwierdziła zdyszana Kiazu.
-
Dobra.... - odparła równie zdyszana Diuna.
O
dziwo panowie oddychali w miarę spokojnie, troszkę mniej zmęczona
była jeszcze Rina, ale i ona oddychała ciężko.
************
Piknik
trwa w najlepsze, wszyscy siedzą na wielkim kocu, jedzą, pija i
rozmawiają. Nagle Otachi powiedział pokazując na gęste drzewa
przed nim:
-
Patrzcie tam są żółte ślepia!
-
Jasne Stary …. Ty no rzeczywiście. - zauważył po chwili Hachi.
W
tym momencie wszyscy spojrzeli, tam gdzie pokazywał Otachi. Jednak
niczego tam nie było. Jedyne co powietrze zrobiło się cięższe.
-
Znowu graliście przez całą noc w te wasze „Evil coś tam”? -
spytała Diuna.
-
Nie, ale chyba za krótko spaliśmy. - odparł Hachi.
W
tym momencie Kurai gdzieś znikł bez słowa, a Rina wstała i
pozbierała wszystkie puste butelki i powiedziała:
-
Idę do strumienia po zimna i czystą wodę.
-
Świetny pomysł Siostra. - odparł Hachi.
-
Wiesz co siostra pójdę z Tobą, tych butelek jest sporo. - wtrącił
Otachi wstając.
************
-
O kurcze ale wspaniała woda. - stwierdził Otachi pijąc świeżo
nabraną wodę.
-
Powoli, bo zaraz nie będziesz mógł mówić. - odparła z uśmiechem
Rina.
-
Swoją droga obiło mi się o uszy, że będziesz rozwieszać
ogłoszenia adopcyjne?
-
Chyba tak … wiesz praktycznie trzeba by było znaleźć naszym
podopiecznym nowy dom tak jak się go znajduje zwykłym kociakom.
-
A co dyrektor się nie zgadza na jeszcze dwa kociaki?
-
W sumie nie rozmawiałam z nim na ten temat.... ale wiesz Yuri w
razie co może lecieć z nami … Neko może zawsze wpaść na
Ineeven … kociaki w sumie też by mogły ale wiesz … dwa
rozszalałe kociaki wymagają naprawdę wiele uwagi a Hetto i Ankara
na pewno mają wiele innych obowiązków … to by było raczej
nadużywanie ich gościnności podrzucając im ciągle całą trójkę
…
-
W sumie masz racje …
W
tym momencie z okolic obozowiska dało się usłyszeć mocna
eksplozje i dźwięk łamanych drzew. Po chwili wszyscy rzucili to co
aktualnie robili i szybko popieli w kierunku wybuchu. Nagle ich oczom
ukazały się wielkie żółte i złowrogie ślepia. Od samego
patrzenia na nie lodowate ciarki przechodziły po całym ciele. Było
w nich pełno zła i straszliwego mroku. Widoczność jest tak marna
iż widać tylko ślepia, reszta polany przykrywa gęsta szara mgła.
-
Kim jesteś? - spytała nagle Kiazu.
-
Moje imię i tak Ci nic nie powie. - odparł chłodny i bez
emocjonalny głos.
-
Pewnie jesteś jakimś wyleniałym demonem. Któremu zaraz ostro
przetrzepiemy skórę. - wtrąciła stanowczo i pewnie Diuna.
W
tym momencie koło Riny pojawił się Kurai, a pozostałe dziewczyny
zaatakowały przeciwnika. Kiazu otoczyła oczy ogniem, a Diuna
zamknęła je wraz z płomieniami w wielkim półokrągłym księżycu.
-
I to było na tyle. - odparła dumnie Kiazu.
-
Szybko nam poszło. - wtrąciła radośnie Diuna.
Nagle
zza ich pleców dało się usłyszeć uderzający o coś metal. Kiedy
dziewczyny się odwróciły to zobaczyły Hachiego, który bardzo
szybko obraca wielką kamienną włócznia. To właśnie od niej
odbijają się kawałki metalu które potem giną we mgle. Po czym po
raz kolejny usłyszały jakieś dziwne dźwięki zza pleców. Jak się
tylko odwróciły to ich oczom ukazał się Otachi i wręcz morze
skaczących niewielkich piłek które co chwila odbijały coś
skacząc...
************
Czas
się rozerwać .. oby dostarczyli mi rozrywki na dłużej … potem
wystarczy tylko zabrać to co moje i wykonać bez problemu zadanie ….
wiem podniosę nawet stawkę … w końcu skoro tak im wszystkim na
niej zależy to znaczy że jej życie musi mieć znacznie większą
cenę niż podałem zleceniodawcy … każde życie ma swoja cenę...
a tą trzeba podnieść … Darkaril zapłaci mi każdą kwotę za
jej życie.... a to że przy okazji się zabawie to wcale nie obniża
mojej stawki ….a wręcz ją podnosi …
************
Nagle
szara mgła zaczęła przybierać dziwny zielono fioletowy odcień i
po chwili stała się nawet wręcz dusząca. Po chwili zaczął wiać
naprawdę silny wiatr. Ma się wrażenie iż dochodzi on zewsząd.
Nie minęła nawet chwila kiedy cała dziwna mgła została rozwiana
na wszystkie strony świata. W tym momencie wydarta siła polana
stała się w pełni widoczna. Na jej granicy leża połamane drzewa
i o dziwo dochodzą tu jakie kol wiek promienie słońca. Mimo iż
mgła znikła bez śladu to wiatr nadal wiał jednak z dużo mniejszą
siłą. Zniknięcie mgły odsłoniło dziwną postać, która wygląda
trochę jak cień. Po lepszym przyjrzeniu okazuje się iż postać ma
czarny strój zakrywający nawet twarz, z zielonymi wstawkami.
Dodatkowo jedyne co widać to spore żółte oczy oraz czarne krótkie
włosy. Właściwie to te straszliwe i mrożące krew w żyłach
ślepia skupiają całą uwagę.
-
Kurcze on wygląda jak te postacie z tej waszej głupkowatej gry. -
stwierdziła nagle Kiazu.
-
Po stroju wnioskuję, że to jakiś samurai czy coś. - odparła
Diuna.
-
Raczej Ninja … - wtrącił Hachi.
-
Mniejsza, jeden pies …. i tak go zaraz załatwimy. - odpowiedziała
Diuna.
-
Pewnie, nie wygląda na mocnego. Chwila moment i go pokonamy. -
wtrąciła Kiazu.
-
Może się nam przestawisz? Lubie wiedzieć kogo pokonujemy. -
odparła Diuna.
-
Tokage Aneisoen. - odpowiedział spokojnie chłodny głos.
-
Dziewczyny Wy tu gadu gadu i pogadanki … a my jesteśmy w środku
walki. - wtrącił Otachi.
-
Nie czujesz, że rymujesz.... dobra czas wziąć się do dzieła …
- odparł Hachi.
************
Walka
toczy się całkiem zacięcie już jakiś czas. W końcu Kiazu
wystrzeliła wielkie ogniste serce w kierunku przeciwnika, które
rozbiło się o jego barierę ochronną. Po czym upadła na ziemię i
przejechała po niej brzuchem, a następnie uniosła się w powietrze
wisząc do góry nogami. W tym momencie okazało się iż demon bez
trudu złapał ją za lewą kostkę. Bez większego wysiłku uderzył
nią kilkukrotnie o ziemie, po czym wyrzucił ją prosto na Diunę
szykującą się do ataku, tak że obie leżały już na ziemi. Kiedy
Kiazu leciała to demon został przykryty wielka wodą falą, po czym
został zamknięty wraz z całą wodą w gwieździe. Jednak swobodnym
ogonem złapał Rinę za pas i wciągnął ją do środka gwiazdy, a
sam z niej wyszedł pozostawiając przeciwniczkę w środku.
-
Nie wtrącaj się, nie chciałbym cie przypadkiem zabić, bo wtedy
nie dostanę zapłaty. - powiedział spokojnie i chłodno demon.
W
tym momencie woda w gwieździe zrobiła się żółto-pomarańczowa,
a Rina zwolniła swój atak, krztusząc się i mówiąc cicho:
-
Ehuehu …. no tak zostawiłam ogon....
-
Kiazu on jest dla nas za silny już po nas … - przyznała w końcu
zadyszana Diuna leżąca na ziemi.
-
Kurcze nie mam już siły się podnieść … Rina a Ty dasz rade
walczyć?- odparła równie zadyszana i zmęczona Kiazu.
-
Nie wiem …. kręci mi się w głowie i mi odrobinę nie dobrze....
ale postaram się pomóc … - odpowiedziała Rina.
-
No to mamy jedną średnio walcząca … no to po nas … - odparła
Diuna.
-
Nie zapomniałyście o kimś? - wtrącił Hachi.
-
Dobra, przede wszystkim to Kurai ma jeszcze jakąś szanse - odparła
sapiąc Kiazu.
-
A My? - spytał Otachi.
-
Proszę Cie … my jesteśmy silniejsze od Was i nie dałyśmy rady …
to wy tym bardziej nie dacie … - odpowiedziała złośliwie Diuna.
-
W takim układzie patrz … - odparł Hachi uśmiechając się pod
nosem.
W
tym momencie zerwał się silny wiatr, a Hachi wystrzelił masę
kamiennych włóczni, które niesione przez wiatr dotarły naprawdę
daleko. Tuż przed przeciwnikiem kamienny atak zmienił się, gdyż
podzielił się na mniejsze kawałki przypominające wykałaczki.
Demon ominął je bez trudu. Kiedy nagle wiatr zmienił kierunek.
Ziemiste wykałaczki atakowały przeciwnika bez końca. Niektórym
nawet udawało się go zadrapać. Nagle ninja otoczył się swoją
aurą i odepchnął atak przeciwników.
************
Tokage
walczy na ostrza z Kurai'em. Różnokolorowe iskry lecą, a brzdęk
metalu przeszywał cisze doliny. Przeciwnicy co i rusz nacierają na
siebie. Nagle srebrno-biało włosy chłopak odepchnął mocno
demona, robiąc przy tym efektowne salto w tył. To jednak nie
zraziło ninja, praktycznie od razu po zatrzymaniu się ponownie
ruszył w kierunku wrogów. W tym momencie zza Kurai'a wyskoczył
Hachi z wielką i długa kamienną włócznią w ręce. Nie trzeba
było praktycznie czekać na atak. Ziemisty neczańczyk szybko
poruszał swoja bronią próbując nadziać na nią przeciwnika i
utrzymać go tym samym na pewien dystans. Demon z gracją i z nie
lada zręcznością unikał ciosów. Nagle potężny piorun uderzył
nieopodal dziewczyn, które aż podskoczyły do góry, a ninja
uderzył swoim ogonem Hachiego odpychając go do siebie, na znaczną
odległość. W tym momencie zerwał się silny wiatr, a w demona
zaczęły lecieć niewielkie odbijające się kulki. Niektóre są
niesione przez wiatr, a inne odbijają się od ziemi, co najmniej tak
jakby były z kauczuku. Tokage zręcznie odbijał je swoim mieczem,
jednak one odbijały się od drzew, ziemi i wszystkiego co się dało
i wracały jak bumerang. Nagle Otachi sprawił iż wiatr stał się
jeszcze silniejszy, a Hachi już wiedział co ma robić. W wietrze
ukrył drobinki piasku i niewielkie kamienie, aby one dodatkowo
raniły przeciwnika. Zielono fioletowa mgła nie mogła się zagęścić
przez wiejący wiatr i ciągła wymianę powietrza.
************
-
Kiazu czy TY TO WIDZISZ!? - spytała z wielkim zdziwieniem Diuna.
-
Tak i nie wierze własnym oczom … to na pewno są nasi panowie? -
odparła równie mocno zdziwiona Kiazu.
-
Wiesz no … po Kurai'u jeszcze można się było tego spodziewać,
ALE ONI!?
-
Nie dość, że się zgrali to jeszcze używają ataków jakich nigdy
nie widziałam. Nigdy wcześniej tak nie walczyli.
-
To nie może być Hachi i Otachi. To niemożliwe....!
************
Wielka
oślepiająca eksplozja z potężną fala uderzeniową. Tokage
przewrócił się z hukiem na plecy. Kiedy tylko dotknął plecami
ziemi to przy jego gardle znalazło się elektryczne ostrze
wymierzone do ataku. W tym momencie okazało się iż nad nindżą
stoją jego przeciwnicy.
-
Chyba przegrałeś – stwierdził z nutką pewności w głosie Hachi
stojący na ogonie demona.
-
To co Stary odczepisz się od nas? - spytał Otachi.
-
Mam zlecenie, i nic innego mnie nie interesuje. - odparł chłodno i
bez emocjonalnie demon.
-
A ten znowu swoje, co mamy zrobić abyś odpuścił co? - ciągnął
dalej Hachi.
-
Zapłacić. Bardzo dużo zapłacić. - odpowiedział ninja.
-
Twoje życie za jej życie. - wtrącił Kurai dociskając lekko
ostrze do gardła przeciwnika.
Wielkie
żółte i złowrogie oczy nawet nie drgnęły. Nie było w nich
widać żadnej reakcji na propozycje. Chłodne i bez emocjonalne
spojrzenie nie chciało nic zdradzić z tego co chodzi po głowie
demona.
-
Dobra. - odparł po dłuższej chwili namysłu Tokage.
W
tym momencie Kurai odsunął ostrze od przeciwnika, który zaraz
potem zniknął.
************
-
Rany to niemożliwe! - stwierdziła Kiazu.
-
Jak wam się to udało leniuchy? - odparła z niedowierzaniem Diuna.
-
Ej siostra jak się czujesz?- spytał Otachi.
-
Mdli mnie … i jakoś tak dziwnie mi … - odparła Rina.
-
Alo pytałam o coś... - wtrąciła Diuna.
-
Jesteś strasznie blada, Kurai możesz ją uleczyć? - spytał Hachi.
-
Ej! Nie olewajcie mnie pytam się Was o coś! - ponownie wtrąciła
Diuna.
-
Została lekko potruta, to nic groźnego. Tokage nie chciał jej
zabić. Otachi przynieś proszę dwie butelki wody ze strumienia, jak
najbardziej zimne zdołasz.
-
Jasna sprawa już biegnę - odparł Otachi.
-
HACHI! - wrzasnęła w końcu Diuna.
-
Słyszałem Cie już za pierwszym razem, nie musisz krzyczeć.
Najpierw pozbędziemy się trucizny, a później pogadamy. - odparł
Hachi.
W
tym momencie Otachi wręczył Kurai'owi obie butelki, a on podał
jedną Rinie mówiąc:
-
Wypij to jednym haustem.
-
Dobrze … - odparła niepewnie Rina.
Po
czym zrobiła to o co została poproszona i wypiła butelkę prawie
tak „łapczywie” jak wcześniej pił ją Otachi. Nagle kiedy
tylko wypiła cała butelkę odwróciła się i zwymiotowała czymś
czarno-beżowym.
-
O FUJ! - stwierdziła Kiazu.
-
No weź siostra nie przy ludziach, - wtrąciła Diuna.
Nie
czekając dłużej obie dziewczyny odeszły na bok. Rina wyrzucała
tą ciecz jeszcze przez chwile z siebie. W tym momencie Kurai podał
jej drugą butelkę wody, którą wypiła tak jak poprzednią. Po
chwili ponownie zaczęła wymiotować. Początkowo to co zwracała
było czarno beżowe jednak szybko zmieniło się w żółto
pomarańczowe aż w końcu było już to tylko wodą. I nie minęła
nawet chwila jak dziewczyna nabrała kolorków i wszelkie
dolegliwości ustąpiły.
-
Lepiej się czujesz? - spytał Kurai.
-
Tak dzięki... o wiele lepiej. - odparła z uśmiechem Rina.
Epizod 60
„Shurkiami”
Krople
deszczu delikatnie uderzają o okno, szumiąc i sprawiając, że
pierwszy poranek na ziemi jest strasznie usypiający. Nagle po całym
mieszkaniu dziewcząt rozległo się głośnie stukanie. Tak głośnie,
że nadawało spać. Nie minęła nawet chwila jak zaspane dziewczyny
weszły do pokoju. Pośrodku salonu stał niewysoki stary mężczyzna
z długą białą brodą i pokrytą zmarszczkami twarz wzbogaconą
wspaniałymi zielono szafirowych oczami, które lśniły różnorodną
zielenią. Miał on długą szatę zakrywającą jego ciało.
Natomiast w prawym ręku trzymał długą laskę (większą od niego)
zakończoną srebrną głową geparda o błyszczących niebieskich
oczach.
-
Siemasz Dae Cheetah. - stwierdziła Kiazu ziewając.
-
Więcej szacunku do starszych, młoda damo.
-
Wybacz, witaj czcigodny Dae Cheetah. - wtrąciła Rina.
-
Tak, lepiej. To gdzie jest ta mała kotka?
-
Już ją przynoszę, zechciej chwile poczekać. - odparła Rina
udając się do swojego pokoju.
-
A nie chciałbyś zobaczyć wszystkich? - wtrąciła Diuna.
-
Nie sadzę, już wcześniej mówiłem, że dwa pozostałe koty są
bez mocy.
W
tym momencie Rina weszła do pokoju z mała czarno-białą kotką.
Szaman podszedł do niej i wziął mała za grzbiet. Dokładnie się
jej przypatrzył, następnie zdjął jej opaskę.
-
Nieee.... - krzyknęła Kiazu.
Nagle
całe pomieszczenie wypełniło się białym rażącym światłem i
zapanowała dziwna pusta cisza. Po chwili biały pokój zaczął
wypełniać się dźwiękiem.
-
INETE KE RAMONE DUBI KASKARIKANE MOTARE ETO....
Po
chwili jakby wiatr zdmuchnął jasność. Kiedy dziewczyny otworzyły
oczy okazało się, że koło szamana stoi mała dziewczynka z
zamkniętymi oczami oraz biało-czarnymi, lekko falowanymi włosami
sięgającymi jej do ramion. Na sobie ma prostą sukienkę do ziemi.
Tak na oko kilkuletnia.
-
Kim ona jest? - spytała dociekliwie Diuna.
-
To Shurkiami. - odparł Dae Cheetah.
W
tym momencie mała dziewczynka otworzyła oczy, które już nie były
puste. Teraz są bursztynowo-złote z refleksami w barwie brązowego
szkła. Bił od nich niesamowity blask.
-
Przecudne. - stwierdziła z podziwem Kiazu.
- Nadaję ci imię Dae Shurkiami i od tej pory jestem twoim mistrzem – stwierdził szaman.
- Nadaję ci imię Dae Shurkiami i od tej pory jestem twoim mistrzem – stwierdził szaman.
-
Tak mistrzu. - odparła słodkim ale trochę piszczącym głosem
dziewczynka.
-
Czym ona jest? - spytała nagle Diuna.
-
Raczej KIM młoda damo. To dziecko ma moce takie same jak ja. Ona
jest szamanem i od dzisiaj będę ją szkolił do tej roli.
-
Ale jakim cudem? Co zresztą dzieciaków? - pytały zaskoczone
dziewczyny.
-
Widocznie jej ojcem jest ktoś silny, lecz to tylko jeden z powodów.
Znaczenie też ma data urodzenia, ustawienie planet jak i to że już
nadszedł czas na to abym zaczął szkolić swojego następce. Po 6
tysiącach lat w końcu przydałaby mi się jakaś pomoc. Ona jest
równowagą tworząca ten świat. Jej rodzeństwu spokojnie możecie
znaleźć ziemski dom jak i zatrzymać róbcie z nimi co chcecie, są
bez najmniejszej wartości.
-
Przepraszam mistrzu za swoją zuchwałość, ale czy mogę zostać z
nimi jeszcze trochę? - wtrąciła Shurkiami.
-
Dobrze możesz zostać na ziemi do wieczora i ani chwili dłużej
rozumiesz?
-
Tak Mistrzu.
-
Pamiętaj, kiedy słońce zajdzie przyjdę po Ciebie.
-
Czcigodny szamanie może zechciałbyś z nami zjeść śniadanie?-
wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Nie dziękuję, ale miło że pomyślałaś o starym człowieku.
************
-
Cześć dziewczyny Wy już na nogach? - spytał beztrosko zmęczonym
głosem Otachi wchodzący do mieszkania.
-
Tak jakoś wyszło, a Wy ledwo co wstaliście i już jesteście
zmęczeni. - odpowiedziała Diuna.
-
A może tak najpierw śniadania a docinki później? - odparł Hachi.
-
Zaraz Wam coś przygotuje.
- Ciociu czy mogę Ci pomóc przy śniadaniu? - stwierdziła radośnie Dae, podbiegając do Riny.
- Ciociu czy mogę Ci pomóc przy śniadaniu? - stwierdziła radośnie Dae, podbiegając do Riny.
-
Oczywiście …
-
A to kto? - spytał zdziwiony Otachi.
-
Rinka skończyłaś już moje portfolio? - przerwała jej Kiazu,
wchodząca do łazienki.
-
To Shurkiami. - odparła Diuna.
-
Zaraz Ci przyniosę to sama ocenisz dobrze? - odpowiedziała Rina.
-
Żartujesz?! -wtrącił Hachi.
-
Jasne. - odparła Kiazu.
-
Nie nie żartuje … później Wam opowiemy. - odpowiedziała
Diuna.
- Eh … szybko załatwię te sprawę i zajmiemy się śniadaniem dobrze?
- Eh … szybko załatwię te sprawę i zajmiemy się śniadaniem dobrze?
-
No dobrze …
-
No chyba, że nakłonisz wujków i ciocie.
- O nie ja ich nie wpuszczę do kuchni – wtrąciła protestująca Diuna.
- O nie ja ich nie wpuszczę do kuchni – wtrąciła protestująca Diuna.
-
No weź jesteśmy głodni. - odparł Hachi.
-
No dobra skoro nie możecie poczekać 5 minut, to zrobię Wam to
śniadanie. - odpowiedziała Diuna.
************
-
Świetne siostra. Dzięki Tobie mogę iść bez obaw do pracy. O a to
jest boskie,a to super. - powiedziała bardzo radośnie Kiazu
oglądając zdjęcia w portfolio.
-
Dzięki.
-
Swoją drogą spędziłaś noc z chłopakami?
- Nie … skąd ten wniosek?
- Wyglądasz równie zmarnowanie co oni.
- Nie … skąd ten wniosek?
- Wyglądasz równie zmarnowanie co oni.
-
Przypadek....
-
Pracujesz dzisiaj?
-
Mam trochę raportów i innych papierów do wypełnienia dla Hetto,
ale jestem w domu.
************
-
Diunka szybciej, jesteśmy bardzo głodni. - narzekał Hachi.
-
Nie marudź bo wcale nie będzie. - odpowiedziała Diuna.
- Ciociu myślę, że wujkowie mieli ciężką noc. - wtrąciła Shurkiami z braćmi na ramionach.
- Ciociu myślę, że wujkowie mieli ciężką noc. - wtrąciła Shurkiami z braćmi na ramionach.
-
O tak na pewno, śniło im się że od miesięcy głodują.
-
Kurcze ten sen miał być tajemnicą. Skąd wiedziałaś? - spytał
Hachi.
-
Znam Was leniuchy..
-
Pracowita mróweczka się odezwała. - odciął się Hachi.
-
Nie drąż przecież robię Wam Śniadanie. Zauważyliście, że
zrobiło się nagle ciepło?
-
Może … - stwierdził Otachi.
************
-
Ciociu, Ciociu mogę iść z Tobą do pracy?
-
Nie, wybacz mam taka prace, że nie mogę Cię wziąć. -
odpowiedziała Diuna wychodząc do pracy.
-
Jak się nie zanudzisz to możesz iść ze mną jak chcesz. -
wtrąciła z uśmiechem Kiazu.
-
Super będę modelką! - odparła bardzo radośnie Dae.
-
Tak skarbie, będziesz modelką. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Na pewno nie będziesz miała przez to kłopotów? - spytała Rina,
po czym dodała. - Wiesz nie ma problemu aby została ze mną w domu.
Co prawda chłopaki śpią w salonie, ale u mnie w pokoju może się
swobodnie bawić...
-
Spoko Siostra, tu się puści oczko tam się zakręci biodrami,
będzie dobrze. Wiesz w końcu Mała jest ostatni dzień na ziemi
nie?- odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i puszczając oko, potem
dodała – wiesz wyszło piękne słońce to pewnie będziemy mieli
jakąś sesje na dworze.
************
Plener
sesja fotograficzna. Kiazu jest ubrana w zwykłą białą sukienkę.
Siedzi na trawie obok niej bawią się dwa kociaki i mała
dziewczynka. Shurkiami zrobiła wielkie wrażenie na fotografie i
obsłudze planu. Więc zrobili dzisiaj specjalne sesje o motywach
matka z córką, siostry, zabawa i wielu innych. Mała się doskonale
bawi i robi nie lada furorę. Pogoda zresztą też robiła. Momentami
było nadzwyczajnie gorąco, a słońce wydawało się wręcz palić,
a momentami padał deszcz o delikatnych i ciepłych kroplach, które
mile koją i pieszczą zmysły. Wspaniałe zapachy kwiatów, deszczu
i słońca mieszały się nie ustanie, odurzając i orzeźwiając
jednocześnie.
-
Świetna sesja! Doskonale! Dziewczyny tylko tak dalej! Kiazu jesteś
świetna, bez błędnie hipnotyzujesz i przyciągasz samym
spojrzeniem. Brawo! - stwierdził entuzjastycznie fotograf.
************
-
Cześć Wszystkim!
- Siemasz Kiazu wróciłyście w sam raz na obiad. - odparła Diuna.
- Siemasz Kiazu wróciłyście w sam raz na obiad. - odparła Diuna.
-
Wiecie co ta mała jest fantastyczna, skoda, że nie mogłaby zmami
zostać na zawsze. - odparła bardzo radośnie Kiazu.
-
Po obiedzie wracasz do pracy? - spytała nagle Rina.
-
Nie dzisiaj, mam już wolne. Więc mogę spędzić z Wami popołudnie
w jakiś bardzo miły sposób. -odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
************
W
salonie dziewczyn jest istna i niesamowita zabawa. Kociaki, Yuri oraz
Hachi, Otachi i Shurkiami pod postaciami kotów szaleją. Siłują
się, ganiają i biegają za piłką. Jest otwarty balkon więc
doskonale widać jak pogoda nadal wariuje w zrozumiały tylko dla
siebie sposób.
Wszyscy
bawią się na równi i bardzo intensywnie. W tym czasie dziewczyny
siedza na kanapie i pijąc soki rozmawiają.
-
Może pod wieczór zrobimy sobie piknik na plaży nad jeziorem? -
spytała nagle Kiazu.
-
Fajna myśl, można by pójść tam wcześniej i skąpać się
jeszcze w promieniach słońca, a potem zrobić wielkie ognisko. Tyle
że chciałabym wcześniej zrobić zakupy. - odpowiedziała Diuna.
-
O zakupy też mogą być fajne idę z Tobą. W sumie mała też
możemy z nami zabrać, jak będzie chciała iść. Ale jezioro też
jest fajna myślą.- odparła promiennie Kiazu.
-
To może wy pójdziecie na zakupy jak mała się skończy bawić, a
ja z chłopakami urządzimy imprezę na plaży w naszym miejscu. Nie
wiem za jakieś 2-3 godziny byśmy się tam spotkali. - wtrąciła
Rina.
-
Mówisz o tej małej zatoczce? - dopytała Diuna.
-
Tak, tak gdzie jest taki piękny wręcz biały piasek. -
odpowiedziała Rina.
-
Tam jest zajebiście. Ja jestem jak najbardziej zza! - wtrąciła
Kiazu.
-
Mi też to pasi. Tylko żeby pogoda nam tego nie popsuła.- odparła
Diuna.
-
Co prawda wariuje, ale na dworze jest bardzo przyjemnie. -
odpowiedziała Kiazu.
************
Piękna
biała plaża, o błękitno-lazurowej wodzie. Delikatny orzeźwiający
wiaterek, prawie nie zauważalnie porusza liśćmi pobliskich drzew.
Cichy szum wody, nie dość iż uspokaja i koi to jeszcze zachęca do
odpoczynku nad wodą. Hachi i Otachi chodzą po lesie, lecz w miarę
nie daleko obozowiska i zbierają gałęzie, patyki i chrust
potrzebne do rozpalenia ogniska. W tym czasie Rina rozłożyła
wielki koc mogący pomieścić całą drużynę, oraz rozpakowywała
kosz piknikowy. Nagle pojawił się Kurai, który podszedł do Riny
dając jej małego całusa w usta na powitanie.
-
Już po pracy?
-
Można tak powiedzieć...
-
Chciałbyś zjeść teraz czy poczekasz na piknik? Chłopaki zbierają
opał na ognisko, czekamy jeszcze na Kiazu, Diunę i Shurkiami.
Powinny być w miarę nie długo ...
-
Poczekam … Na długo została?
-
Do zachodu słońca, znaczy jak tylko słońce zajdzie to Dae Cheetah
po nią przybędzie.
-
Łaskawy się zrobił na stare lata …
-
O siema Kurai. - wtrącił radośnie Otachi.
Po
chwili obaj panowie podeszli do niego i przywitali się z nim
powitaniem z Zekeren. Nie trzeba było długo czekać i cały piknik
był już przygotowany. Jednak dziewczyn nadal nie było. Otachi
postanowił zadzwonić do Kiazu.
-
Siemasz siostra no to my czekamy …. aha …. dobra spoko …. ok …
dobra …
-
I co? - spytał Hachi.
-
Zajrzały jeszcze do domu zostawić rzeczy, ale już idą. -
odpowiedział Otachi.
************
Wszyscy
siedzą swobodnie na kocu, co i rusz coś podjadając oraz
rozmawiając.
-
Strasznie długi ten dzisiejszy dzień nie? - Zauważyła nagle
Diuna.
-
No masz racje, czas jakoś wolno płynie. Mam wrażenie jakby było
już znacznie później, a słońce jeszcze całkiem wysoko. -
odpowiedział Hachi.
-
Hmmm... nie mam zegarka ale słońce już chyba powinno zachodzić …
wtrącił Otachi.
Nagle
nad wodą pojawił się oślepiający blask. Kiedy światło znikło
oczom wszystkich ukazał się lewitujący Dae Cheetah, który po
chwili powiedział groźnie:
-
DAE SHURKIAMI.
-
Tak mistrzu? - odparła dziewczynka chowając się za Riną.
-
Natychmiast oddaj słońce...
-
Nie wiem o czym mówisz mistrzu …..
-
Chcesz z nimi zostać na zawsze, prawda? Uwięziłaś słońce wysoko
na niebie, tak aby nigdy już nie zaszło. W ten sposób chciałabyś
odwlec moje przybycie. Mam racje?
-
Tak mistrzu … - odparła cichutko spłoszona dziewczynka.
-
Uwolnij słońce.
W
tym momencie słońce zaczęło zachodzić, praktycznie zachód się
już pomału kończył i wreszcie zapadła mrok.
-
Tak lepiej młoda Szaman. A teraz Twoja kara.
-
Ej, Starcze zostaw ja co? To jeszcze dziecko … - wtrąciła się,
stanowczym głosem Kiazu.
-
Młoda damo dla własnego dobra nie wtrącaj się. Młoda Szaman
zasłużyła na kare. - odparł Dae Cheetah który swoja magią
uniósł spłoszone dziewczę do góry. Po chwili Shurkiami została
otoczona wielka świetlistą kulą. Nie minęła nawet chwila jak
szamanka skryła się za światłem i zaczęła nie miłosiernie
krzyczeć.
-
ZOSTAW JĄ! - krzyknęła nagle Kiazu.
Dae
Cheetah bez emocjonalnie robił dalej swoje, w ogóle nie przejmując
się otoczeniem. Kiazu i reszta niby próbowali coś zrobić jednak
gęsta aura szamana uniemożliwiała im użycie mocy.
-
PRZEPRASZAM! MISTRZU PRZEPRASZAM!
W
tym momencie światło znikło, jednak szamanka nadal pozostawała w
kuli. Po chwili okazało się iż jest ona cała zapłakana.
-
Mistrzu przepraszam. Przepraszam z całego serca. Nigdy więcej Ci
się nie sprzeciwie. - powiedziała szczerym piskliwym głosikiem.
Po
dłuższej chwili ciszy czar prysł a Szaman powiedział:
-
Dobrze, dam Ci jeszcze jedną szanse, ale już ostatnią.
-
Nie zawiodę Cię mistrzu.
Nagle
oboje znikli, atmosfera rozluźniła się a wspaniałe ognisko dawało
już jako jedyne światło. Uwolnione słońce zdążyło już w
pełni zajść.
************
-
Dziwaczny typ, jak on w ogóle tak śmiał! - stwierdziła nagle
poirytowana Kiazu.
-
Do diabła jak on mógł być taki brutalny w stosunku do dziecka? -
dopowiedziała zła Diuna.
-
On jeszcze nie był brutalny. - wtrącił spokojnie Kurai.
-
Aha to jeszcze nie było brutalne? Pogięło Cię? - odpowiedziała
mu Diuna.
-
Świat szamanów jest bardzo rygorystyczny. Pierwszego swojego
następcę zabił bez słowa wyjaśnienia. Następną następczynię
zamienił w kocią furre, do której nikt przy zdrowych zmysłach się
nie zbliża. Kolejnego następce oślepił za kare, a jej nic nie
zrobił jedynie nastraszył. Ona zrozumiała swój błąd i szczerze
go przeprosiła i obiecała posłuszeństwo, to ja uratowało. Trzeba
się słuchać swojego mistrza i nie można wykorzystywać mocy dla
swoich korzyści. - odparł chłodno Kurai.
-
A co tamci zrobili? - spytał dociekliwie Otachi.
-
Dużo gorsze rzeczy, nie myście o tym. Ogromna moc to nie tylko dar
ale i obowiązek nad którym trzeba panować. Ona stała się
równowaga świata i musi ponosić konsekwencje swoich czynów. To
była próba. Każde z nich przechodziło próbę czy są godni miana
szamana, Shurkiami ją zdała więc ma bardzo duże szanse przejąć
pałeczkę po Dae Cheetah. A to wielki zaszczyt. - odpowiedział
Kurai.
-
I tak uważam że koleś mocno przesadził. - odparła Diuna.
-
A mi będzie jej po prostu bardzo brakowało. - wtrąciła Rina.
Subskrybuj:
Posty (Atom)