poniedziałek, 11 lutego 2019

Epizod 252




"Roris"

Spokojne i ciche obozowisko neczan, w którym to zmęczony odział śpi i odpoczywa. Regenerowanie sił to podstawa kiedy nie wiadomo co przyniesie, ze sobą kolejny dzień. Tym razem pierwsza nocna warta należy do Riny, która spokojnie siedzi na pieńku koło ogniska i nasłuchuje oraz obserwuje cały teren. Nagle nocna cisza została przerwana dźwiękiem, który zdecydowanie nie jest dźwiękiem nocy. Kiedy neczanka usłyszała ten bliżej nie określony i tajemniczy plusk to szybko wstała. Następnie zaciekawiona, a zarazem delikatnie zaniepokojona podeszła do uśpionego, spokojnego jeziora. Wspaniała, jeszcze ciepła woda delikatnie podmywa brzeg, a przyjemny ciepły wiatr, nieznacznie rozwiewa włosy dziewczyny. Wkrótce Rina, po dłuższej chwili walki z samą sobą, po raz pierwszy w tym dniu podeszła do jeziora na tyle blisko, aby woda sięgała jej do kostek i delikatnie muskała jej zaniepokojone ciało.
- Hmm... całkiem przyjemna ta woda... - powiedziała spokojnie pod nosem wodna neczanka, spokojnie pluskając prawą noga w wodzie.
W tym momencie, niespodziewanie coś wyłoniło się z jeziora i stanęło przed osłupiałą neczanką. Wkrótce jej oczom ukazała się smukła, kobieca postać, która miała granatowy rybi ogon i ciemnoniebieskie łuski oplatające jej biust. Tajemnicza przybyszka ma stosunkowo jasną karnację, śnieżnobiałe, długie włosy o niebieskim połysku oraz poważne i stanowcze zielone oczy, które wydają się być puste.
- Syreni smok …. – odezwała się nieznajoma postać, zaskoczonym i pociągającym głosem.


************

Wspaniała, prosta, stylowa sypialnia z dużym łożem utrzymana w minimalistycznych klimatach oraz w kolorystyce czerwieni, brązu i bieli. Na szerokim łóżku siedzi delikatnie przygarbiony starszy mężczyzna, którego twarz zdobi wspaniała i zadbana, biała szpiczasta broda i cienkie, długie wąsy, które sięgają, aż do jego klatki piersiowej. Dodatkowo ma on poważne, bladoniebieskie oczy, które przepełnione są chłodem i doświadczeniem, i wydają się być bardzo stanowcze i surowe. Całości dopełnia jego wysokie, pomarszczone czoło i dostojny, biały kok.
- Siły sojuszu na wielu frontach stawiają czynny opór... wkrótce udowodnię sojuszowi, że to moje wojska wiodą prym w tej wojnie! Już nie długo...

************

Wkrótce nieznajoma istota podpłynęła do wodnej neczanki, a następnie z dużym zaciekawieniem, zaczęła ją oglądać. Po chwili położyła nawet dłonie na policzkach, wystraszonej i nie wierzącej własnym oczom neczanki.
- Ki...Kim jesteś? - spytała nie pewnie Rina.
- Jestem syreną. - odpowiedziała, bez zawahania, pociągającym głosem nieznajoma, a po chwili nie zmieniając tonu głosu dopowiedziała: - Nie masz łusek, ani wężowego ciała, ani błon usznych... za to masz powalające, bystre i niesamowicie piękne żółte oczy … nie wyglądasz mi na syreniego smoka, ale czuje, że nim jesteś...
- On... jest we mnie …
- W Tobie powiadasz...
- Kim jesteś i czego od niej chcesz? - wtrącił chłodno Kurai, wychodząc wraz zresztą oddziału z namiotu.
- Mówiłam, jestem syreną. Mam na imię Roris. - odpowiedziała nadal ponętnym głosem, nieznajoma, następnie zrobiła salto w tył, zanurzyła się w wodzie, a kiedy ponownie stała się widoczna powiedziała: - Zainteresował mnie ten syreni smok... gdzie on jest?
- Jej broń żywiołu jest syrenim smokiem. - powiedział Otachi.
- W sumie mieszka w jej duszy. - dodał Hachi.
- Rozumiem. - odpowiedziała mocno zaciekawiona syrena, a po chwili delikatnie pluskając ogonem i bardzo uważnie obserwując Kurai'a powiedziała w myślach: -
hmmm … Awalinzi....

************

- Właśnie, a jak Ty poznałeś Volaure i mojego brata? - zapytała w końcu Yorokobi, popijając herbatę w półokrągłej kuchni zwiadowcy.
- Hmm... widzisz Mój ówczesny oddział został wybrany do trudnej i delikatnej misji, podczas której miałem przyjemność współpracowania z oddziałem Twojego brata.
- Wojskowa nudna misja, a co z Volaure? Bo znając mojego brata nie musisz znać od razu i jego...
- Hmm.. miałem pewne problemy i nie mogłem wrócić, ani do swojego oddziału, ani do ojczystej armii i w skrócie Volaure zaopiekował się mną i przyjął do armii Zekeren i zadbał aby moje problemy się skończyły. - kontynuował Skauti.
- Rozumiem. Wydaje mi się, że to dobry materiał na znaczącego znajomego. Wbrew pozorom, on może bardzo wiele. Nie wiem nawet czy nie więcej niż Dossak.
- Nie wiem, nie było mi dane poznać poprzedniego władcy Zekeren, ani w sumie innych władców.
- Zwykły szary człowiek zwykle nie ma takich znajomości, dobrze trafiłeś.
- Nic nie zwykłego, znajomi jak znajomi.
- Dobre podejście.


************

Bardzo tajemnicza syrena spokojnie obserwuje neczan, a jednocześnie w delikatnie znudzony sposób bawi się swoimi wspaniałymi mokrymi włosami.
- Czego od nas chcesz? - zapytała twardo Kiazu.
- Od Was niczego. - opowiedziała ponętnym głosem syrena, a po chwili dodała: - Potrzebuje syreniego smoka.
- Do czego? - zaciekawiła się Diuna.
- Hmm... niczego konkretnego... potrzebuje otworzyć drzwi do domu. - odpowiedziała Roris.
- Nie rozumiem. - odparła Diuna.
- Nie musisz, ale my syreny żyjemy żyjemy na całym świecie, jednak nasze miasta chronione są magia. - kontynuowała przybyszka.
- Co ma do tego syreni smok? - zapytał Hachi.
- Nie za dużo chcecie wiedzieć? - spytała u kąśliwie syrena, nie schodząc z ponętnego tonu.
- Nie gniewaj się ale jak mamy Ci pomoc to chcemy wiedzieć jak najwięcej. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Bariery otaczające miasta powariowały i otwiera się tylko przed syrenim smokiem. - odpowiedziała niechętnie syrena, robiąc obrażoną minę.
- Dziwne... ale w sumie nie takie rzeczy się tu dzieją. - powiedziała Diuna rozmyślając, a następnie dodała: - Gdzie jest haczyk?
- Nie ma. Smok otworzy drzwi, a ja udam się do domu. Proste. - odpowiedziała nie chętnie ale dalej ponętnie syrena.
- Chętnie bym pomogła... - powiedziała stosunkowo nie pewnie Rina.
- Dasz nam się zastanowić? - spytał Otachi.
- Nie rozumiem nad czym, ale skoro tego potrzebujecie, to poczekam. - odpowiedziała Roris, a następnie zniknęła w wodnych odmętach.

************


Volaure śpi w swoim łóżku i łapie każdą nawet najnadobniejsza chwilę odpoczynku. Nagle naładowany już telefon władcy zaczął dzwonić. Zaspany książę, nie patrząc nawet kto dzwoni odebrał telefon.
- Hallo? - powiedział jeszcze nie rozbudzony Volaure.
-
Masz się jutro stawić na zebraniu. - odpowiedział damski głos.
- Taaak Tak...
-
Odpowiadał byś z szacunkiem.
- Powiedziałbym to samo, ale wole iść dalej spać. - odpowiedział Volaure, następnie odłożył słuchawkę i ponownie udał się na spoczynek.


************

- To co robimy? - zapytała Diuna.
- Jak już mówiłam, chce jej pomoc … - odpowiedziała nie pewnie Rina, a po chwili wyszeptała: -
Ale coś we mnie się przed tym broni... tak jak przed wejściem do wody... - Jak nie chcesz nie musisz tego robić. - powiedział chłodno Kurai.
- Wiem...i chce … nawet bardzo … ale to dziwne bo jakaś część mnie strasznie się przed tym buntuje … - kontynuowała Rina.
- Czy bestie żywiołu mają na nas wpływ? - zapytała Diuna.
- Owszem mają. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Przecież mieliśmy już tego dowody, że ona potrafią na nas wpływać. - dodał Otachi.
- Pojednanie współpraca i tak dalej. Skoro my możemy przejmować kontrolę nad nimi to one nad nami również. - dopowiedział Hachi.
- Wiec, możliwe, że to syreni smok nie chce w tym brać udziału. - skwitowała Diuna.
- Nie chce robić czegoś wbrew niemu, ale nie chce również robić czegoś wbrew sobie... - powiedziała bardzo nie pewnie Rina, a po dłuższej chwili milczenia dodała: - Muszę to przemyśleć.
Następnie wodna neczanka usiadła w samotności pod jednym z drzew.
Wkrótce do wodnej neczanki, podeszła Kiazu, która usiadła koło niej i spytała:
- Nadal się wahasz?
- Tak, chociaż mam wrażenie, że syreni smok zaakceptuje każdą moją decyzję... - odpowiedziała pokornie Rina.
- Skąd ten wniosek?
- Ponieważ w sumie nie naciska, chociaż czuję, że pomoc jej nie za bardzo mu się podoba.
- Rozumiem, ciężka sprawa co?
- No a no …
- Nic złego się nie stanie
- W sumie najwyżej stracę moc, ale to akurat dla mnie nie jest straszne …
- Samo w sumie dla Ciebie nie, i tak będziesz pomagać i w niczym Ci to nie przeszkodzi, ale myślę, że nie stracisz. Hmm... raczej każdy przypadek jest zupełnie inny zwłaszcza, że Twoja bestia żywiołu jest w stanie zaakceptować każda Twoja decyzję. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.

************

Skauti niesie małego Arishi na rękach i idzie gdzieś białymi korytarzami Zekeren. Obok nich idzie Yorokobi, która niesie ze sobą torbę.
- Twój Brat pomaga Ci czasem? - zapytał Skauti.
- Zależy co uważasz za pomoc. On nie przejawia uczyć, jest bardzo chłodny i nie przystępny. Więc jeśli za pomoc uważasz, że będzie siedział z moim dzieckiem czy będzie od tak „opiekował się mną” i był na każde moje skinienie, to nie nie pomaga mi. - odpowiedziała Yorokobi, a po chwili dodała: - Ale kiedy zadzwonię do niego w wyjątkowej sprawie to przyjdzie i pomoże.
- Na przykład?
- Hmm... pomagał mi w przeprowadzce.... a kiedy chodziłam w ciąży potrzebowałam załatwić wiele spraw, zadzwoniłam powiedziałam, przyjechał. Robił, za kierowcę, tragarza nawet do porodu mnie zawiózł.- odparła Yorokobi, a następnie dopowiedziała: - Chociaż nie powiedziałabym, że obdarza mnie jakimkolwiek głębszym uczuciem. Uznał to za stosowne to to zrobił i jak mam być szczera, to często mogę na niego mogę bardziej liczyć niż na Hashi.
- Hashi?
- To nasza siostra, jest najstarsza z nas. Ze mną ma całkiem dobry jak nie bardzo dobry kontakt, ale z Kurai'em nie dogadują się praktycznie wcale. Ciężko nawet powiedzieć czy w ogóle tolerują swoją obecność.
- Czemu są tak bardzo wrogo do siebie nastawieni?
- Hmm... powiedziałabym, że Hashi jest starsza i zapewne wie znacznie więcej niż ja i zupełnie inaczej odbiera wszystko co się w naszym życiu wydarzyło.
- Co masz na myśli?
- W sumie nie znamy się aż tak dobrze, abym opowiadała Ci o całym naszym życiu, ale myślę, że Hashi obwinia go za pewne wydarzenia.
- Rozumiem, w takim układzie nie naciskam.


************

Przepięknie ubrana Ery zasiada przy barze. Ma ona założoną nogę na nogę, a plecami opiera się o blat baru. Aksamitna, Jedwabna kruczoczarna suknie z ponętnym dekoltem z pewnością sięga do ziemi. Sukub spokojnie popija jakiegoś kolorowego drinka. Gdzieś w tle na sporej kanapie zasiada Sachiner otoczony rożnymi kobietami, które są wręcz zachwycone jego towarzystwem. Inkub potrafi zabawiać damy. To dość duża impreza pełna przeróżnych istot, to zaskakujące kiedy podczas wojny bogaci od tak mogą bawić się w najlepsze. Nagle Ery usłyszała odgłos tłuczonego szkła. Kiedy kobieta spojrzała w kierunku z którego pochodził dźwięk, jej oczom ukazała się wściekła dziewczyna, o długich niebieskich włosach i krótkiej zielonej sukience, która właśnie w dłoni roztrzaskała swój kieliszek i mamrotała coś pod nosem.
- Szkoda drinka... - powiedziała spokojnie Ery, popijając swojego.
- Tyle inkubów, a żaden nie zwraca na mnie uwagi. - odpowiedziała nieznajoma.
- Wiesz, skoro nie zwracają uwagi na Ciebie, to może czas abyś to Ty zwróciła ich uwagę na siebie?
- Próbowałam, ale tamten sexy blondyn w ogóle nie zwraca na mnie uwagi.
- Hmm... Tamten na kanapie otoczony panienkami czy co tańczy z właścicielka klubu? - zapytała Ery rozglądając się po okolicy.
- Ten na kanapie. - odparła zdenerwowanym głosem nieznajoma.
Sukub westchnęła, przewróciła oczami a następnie jak gdyby nigdy nic powiedziała:
- Typowy prosty w obsłudze inkub. Nic nadzwyczajnego.
- Mówisz tak, bo pewnie dał Ci kosza, zresztą nie zdziwiło by mnie to, bo to Cusan.
- Heh … potrzymaj mi drinka. - powiedziała Ery wstając.
Po chwili sukub poprawiła swoją sukienkę i tym samym idealnie poprawiła swój nienaganny wygląd. A następnie kobiecym krokiem podeszła do Sachinera, po czym wyszeptała mu na ucho:
- Chciałabym zatańczyć.
- Jestem wstanie spełnić to życzenie moja droga. - odpowiedział Inkub, a następnie wstając dodał: - Panie wybaczą.
Nieznajoma przy barze otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Po chwili z zazdrości roztrzaskała kolejny kieliszek.

************

Neczanie podeszli do wody, aby wkrótce spotkać się z tajemniczą syreną. Kiedy tylko Rina weszła do wspaniałej wody, to przybyszka ponownie się ukazała, i zniecierpliwiona powiedziała:
- Nareszcie …
- Pomożemy Ci... i otworzymy drzwi do domu. - powiedziała nadal niepewnie Rina.
- Dobra, to dajcie smoka i idziemy. - odpowiedziała ponętnym głosem syrena.
- Gdzie mam z Tobą iść? - zapytała Rina.
- No tak ukrywasz gdzieś tego smoka. - powiedziała Roris przewracając oczami, a po chwili dodała: - Musimy zanurkować bardzo głęboko, zaprowadzę. Aha, mogę zabrać tylko smoka, reszta nie ma prawa przebywać pod miastem, a co dopiero wejść do miasta.
- Dobrze... - odpowiedziała Rina wchodząc do wody, aż po pas.
- Chcesz ja puścić samą? - zapytała Diuna.
- Niech idzie. - odpowiedział chłodno Kurai, odchodząc od wody.
- Nigdy go nie zrozumiem. - powiedziała Diuna, wzruszając ramionami.


************

Wczesnym rankiem władcy sojuszu mają kolejne zebranie, dotyczące różnych spraw bieżących. Wszyscy oni zasiadają w sporej jasnej sali, do której wpada bardzo wiele porannego, przyjemnego światła, które jednocześnie daje sporo ciepła. Jednak ta wspaniała pogoda nie sprawia, że władcy mają dobry humor.
- Panie, wojskowi z różnych regionów świata zgłaszają coraz to dziwniejsze i niepokojące anomalie. - powiedziała Królowa Sansha.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Jednak od samego początku wiedzieliśmy, że ten świat nie jest stabilny i nigdy nie będzie. - odpowiedział spokojnie Ankara, a po chwili dodał: - Każda planeta to zupełnie inne środowisko, warunku atmosferyczne czy chociażby powietrze. A teraz to wszystko tworzy jedna całość, która zmuszona jest koegzystować wspólnie.
- Z tego co mówisz to będzie tylko gorzej. - odpowiedziała Sansha.
- Nie zupełnie, nasi naukowcy już opracowują system aby świat się ustabilizował na tyle aby anomalie nie zabijały żołnierzy po żadnej ze stron. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Śmierć paru żołnierzy to nie problem, zwłaszcza po stronie wroga, póki nasze życia nie są zagrożone to te anomalia niech sobie będą. - powiedziała Sansha.
- Jesteśmy nie zadowoleni, z Twojego braku szacunku do ludzi. - wtrącił chłodno Ashga.
- To sobie bądź, ale taka jest prawda, żołnierze są po to aby ginąc za władców. - kontynuowała Królowa.

************

W blasku porannego słońca syrena wzięła Rinę za rękę i szybko wciągnęła ja pod wodę, nie zastanawiając się nawet czy neczanka jest wstanie oddychać pod woda czy nie. W ostatniej chwili wodna neczanka zaczerpnęła duży haust powietrza i z ograniczona doża zaufania popłynęła z Roris, w głębiny.