czwartek, 27 listopada 2014

Epizod 100


"Zapomniany szlak"

Piękny słoneczny i sympatyczny poranek. Ciepłe promienie słoneczne leniwie wpadają do mieszkania dziewczyn, a delikatny wiaterek który wpada przez otwarty balkon nieznacznie rusza firankami. Z radia leci jakaś muzyczka, Rina krząta się po kuchni robiąc śniadanie, a przy stole w kuchni siedzi reszta jej rodzeństwa. Nagle do kuchni weszła Neko mówiąc:
- Siema wszystkim ....stanowczo wole Ineeven.
- Cześć Neko ... - odparła reszta, a Diuna dopowiedziała:
- To się tam przeprowadź na stałe...
- E tam tęskniłabyś ... - odparła Neko.
- Za Tobą? .... Phi ... pomogę Ci się nawet spakować ... - odpowiedziała Diuna szczerząc kły.
- Dobrze. - stwierdziła Neko z lekkim fochem i wychodząc arogancko.
- Oj przestań Neko ... ona żartuje. - wtrąciła chichocząca Kiazu.
- No właśnie... chodź do nas. - dodał śmiejąc się Otachi.
W tym momencie rozległo się głośne pukanie do drzwi, a Hachi stwierdził:
- Dobra ja otworze.
Jak powiedział tak zrobił. Poszedł do przedpokoju otworzyć drzwi.
- To jakie plany na dzisiaj? - spytała entuzjastycznie Diuna.
- Może Tochi Neko? - odparła Kiazu.
- O jedziecie do domu fajnie. - wtrąciła wchodząca dziewczyna. Jest ona brunetą o zadziornych, zielonych oczach. Ubrana jest w białą sukienkę na ramiączka.
- Cześć Trehe... - stwierdzili zmieszanie neczanie.
- Siema siema... kurcze nigdy nie byłam w w Tochi Neko, ponoć jest ono nad jeziorem w górach i ma stare kamienice i jakiś ośrodek turystyczny. Heh fajnie fajnie ... - stwierdziła przybyszka, siadając i biorąc Neko na kolana.
- A co Cię do nas sprowadza? - zapytała Diuna.
- A tak wpadłam na chwile, a gdzie Wasza druga kotka? Ta taka biała? - odparła Trehe.
- Któż to wie ... - odparł Hachi.
- Dobra to szykujcie się na wyjazd do domu, wpadnę kiedy indziej. - odpowiedziała brunetka, po czym wstała i wyszła krzycząc- Na razie.
- Narka ... - odparli zgodnie neczanie.
Po chwili Hachi, który zamknął za nią drzwi wrócił do kuchni mówiąc:
- Szalone dziewczę...
- Ona mnie irytuje ... - odpowiedziała Kiazu.
- Tiaa ... dobrze, że uznała że Tochi Neko to miasto. - dodała Diuna.
- Hmm... bo jest ... - wtrąciła Rina podając śniadanie.
- No rzeczywiście, od początku nie ukrywaliśmy, że jesteśmy z Tochi Neko. - odparł Otachi.
- Czekajcie. - wtrąciła Kiazu wybiegając z kuchni.
Po bardzo krótkiej chwili ognista neczanka wróciła do kuchni z laptopem. Wpisała w niego hasło "Tochi Neko" i przejrzała wyniki, a następnie powiedziała:
- Słuchajcie to tylko jakieś 6-7 godzin pociągiem stąd i jest tak jak mówiła Trehe.
- To może pojedziemy dzisiaj tam, w końcu mamy wolny weekend. - odparła Diuna.
- W sumie czemu nie. - dodał Hachi.
- No to postanowione dzisiaj jedziemy do Tochi Neko. - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Ale najpierw pyszne śniadanie! - skwitował z uśmiechem Otachi.
- Dobra to w między czasie zarezerwuje jakiś nocleg dla nas i kupie bilety na pociąg. - wtrąciła Rina przejmując laptopa.
- Świetna myśl - dodała Diuna.

************

- Otachi, mogę na chwile klucze do Waszego mieszkania? - zapytała Rina.
- Przecież je masz... - odparł Otachi szczerząc kły, po czym dodał - A co chcesz iść sama w te czeluści?
- Tak, chce na chwilę wejść do pokoju Kurai'a .... - odparła nieśmiało Rina.
- Liścik?
- Nom ...
- No spoko, ale lepiej będzie jak pójdę z Tobą, w końcu nie wiadomo co się kryje w naszym pokoju.
- No to prowadź mój obrońco ...
- Tat ta ra dam ... Otachi super bohater wkracza do akcji. - odparł neczanin z wyciągniętą prawą ręką wysoko do przodu i udając lecącego super bohatera, a następnie "wyleciał" z mieszkania dziewczyn. Po chwili Rina śmiejąc się pod nosem wyszła za nim. Na korytarzu akademika Otachi złożył ręce tak by udawały pistolet, którym mierząc i się skradając sprawdzał czy teren jest czysty.

************

Nasi bohaterowie już od dłuższego czasu jadą pociągiem, Zajmują cały przedział. W otwartym oknie stoją Hachi i Otachi radośnie się przekrzykując i pokazując widoki za oknem. Na jednym z wygodnych siedzeń śpi Neko zwinięta w kłębek. Obok niej leży sobie leniwie Diunie. Na wprost niej siedzi sobie Rina, obok której leży Kiazu, mająca głowę na kolanach siostry i robiącą coś na laptopie. W tle cały czas słychać sympatyczna muzykę, która nie zagłusza rozmów.
- Patrz sarna! - Wykrzyknął nagle Hachi.
-Gdzie?- zapytał Otachi.
- No tam....jeszcze ją widać - odpowiedział ziemisty neczanin.
- No rzeczywiście... - odparł Otachi.
- Plus dwa?
- Tak plus dwa, ale zobaczysz to ja wygram.
- Znowu gracie w "spostrzegawczość na punkty"? - wtrąciła Kiazu.
- Tak! - odpali radośnie Bracia, po czym Otachi stwierdził:
- A tam jest koń!
- Jak dzisiaj liczą się punkty? - spytała Diuna.
- Hmm... wszystkie zwierzęta plus jeden, sarna plus dwa ... - odparła Rina...
- I coś niezwykłego plus pięć - wtrącił Otachi.
- Heh, na to ostatnie nie liczyłabym na ziemi. - odparła Kiazu.
- Oj tam Oj tam ... wystarczy, że spojrzymy na Was ... - dopowiedział Hachi szczerzą kły.
- Ha Ha Ha ... bardzo śmieszne - skwitowała Diuna.
- Normalnie ubaw po pachy. - dodała Kiazu.

************

Po długich godzinach jazdy nasi przyjaciele w końcu dotarli na miejsce. Stoją oni na niewielkiej stacji, która przypomina bardziej ubitą ziemie niż stację kolejkową jaką znamy. Po środku peronów znajdują się jedynie tablice z napisem "Tochi Neko", a w koło nich znajduje się mieszany las, dzięki temu zaraz po wyjściu z pociągu w podróżnych uderza świeży i wspaniały leśny zapach.
- Łał piękny las, ale to wygląda na okolice gdzie diabeł mówi dobranoc. - stwierdziła Diuna.
- E tam ... nie mówi bo tu jeszcze nie trafił. - dodał Hachi.
- No jak się rozbijacie po takich fajnych miejscach to chyba muszę zacząć jeździć z Wami. - wtrąciła Neko przeciągając się.
- Zapomnij... - odparła Twardo Diuna, po czym dodała - swoją drogą a gdzie reszta?
- Rozmawiają z jakimś staruszkiem o tam... - odparł Hachi pokazując ręką.
Rzeczywiście w miejscu gdzie pokazywał Stała Rina, Kiazu i Otachi wraz z niewielkimi walizkami na kółkach i rozmawiają z lekko siwawym mężczyzną o dość zadziornym wyglądzie.
- A tak ... musicie iść tędy przez las tą ubitą drogą ... a na rozwidleniu skręcić w prawo... na końcu tej drogi znajduje się VillaDeMorena. - odpowiedział grubiańskim głosem mężczyzna.
- Dziękujemy panu za pomoc. - odparła Rina.
- Proszę. - odpowiedział rozmówca a następnie pośpiesznie odszedł.
- Hej! Chodźcie już wiemy jak iść. -zawołał głośno i donośnie Otachi.
W tym momencie Hachi, Diuna i Neko podeszli do reszty, a następnie wszyscy ruszyli drogą wskazaną przez mieszkańca z okolicy.

************

Neczanie idą i idą i dość nie mogą. Hachi z Otachim ganiają się po lesie w polu widzenia. Natomiast dziewczyny idą ścieżką z dodatkowymi dwoma walizkami.
- Idziemy już z godzinę ... chyba się zgubiliśmy. - narzekała Diuna.
- Heh ... no to żadnego diabła na pewno tam nie ma. - dodała Kiazu.
- Dobra nie narzekajcie tak już, dajcie te walizki. - stwierdził Hachi z uśmiechem, po czym przejął z bratem wszystkie walizki.
- Nie sądzisz, że coś knują? - spytała szeptem Diuna.
- No pewnie już nie daleko, albo coś chcą nabroić. - odpowiedziała szeptem Kiazu.
- Musimy ich mieć na oku. - odparła podejrzliwie Diuna.
W między czasie Rina zwolniła na chwilę podeszła do pobliskiego i rozłożystego drzewa. Następnie podskoczyła i złapała się najniższej gałęzi, na której można się rozkręciła i wskoczyła na wyższe partie drzewa. Potem już już było łatwo wdrapać się praktycznie na szczyt.
- Już nie daleko, widać czarno-czerwony dach i góry. - powiedziała nagle głośno Rina.
- No tak i wszystko jasne czemu zabrali wszystkie walizki. - stwierdziła Kiazu.
- Eh, wiedziałam, że za tym musiało się coś kryć. - dodała Diuna.

************

W końcu po długiej podróży nasi przyjaciele dotarli na miejsce. Zaraz po wyjściu z lasu ich oczom ukazał się duży piętrowy dom, ze spiczastymi czerwonoczarnymi daszkami oraz wspaniałymi białymi ścianami. Na parterze ganek zdobiony jest przez klimatyczne drewniane łuki oraz latarenki jakby z innej epoki. Całość wygląda zadbanie, wyniosło a jednocześnie bardzo domowo. Zaraz za tym sporym budynkiem piękne szare kamienne góry pną się wysoko do chmur, a przed nim znajduje się spora i czytelna tablica z napisem VillaDeMorena.
- No to opłacało się tu dotrzeć - stwierdziła Kiazu.
- Taaa, ale cały dzień na podróży. - dodała Diuna.
- E tam, narzekasz jak zawsze. - odparł Hachi.
- Nie wiem jak Wy ale ja chętnie bym coś zjadł. - wtrącił Otachi szczerząc kły.
- Dobra! - odpowiedzieli radośnie wszyscy.
Następnie udali się do recepcji. Po wejściu ich oczom ukazało się ciepłe drewniane pomieszczenie w jasnych odcieniach brązu, z czerwonym dywanem po środku. Na lewo od wejścia są dwa fotele przykryte puchatymi białymi skórami. Natomiast po lewo znajduje się recepcja lekko ukryta za drewnianą, ciemnobrązową ścianką, a tam przy biurku siedzi młoda kobieta o krótkich, kręconych żółto-pomarańczowych włosach i o błękitno-zielonych oczach. Ubrana jest w czerwony mundurek z złotymi wstawkami.
- Witam Państwa w VillaDeMorena, czym mogę państwu służyć? - zapytała recepcjonistka.
- Witam, jestem Rina Ryu ... robiłam dzisiaj rano rezerwacje dla 5 osób i kota ... - odparła nieśmiało wodna neczanka.
- A tak, pamiętam Państwo Ryu. proszę za mną. - odparła recepcjonista wstając za biurka.
Następnie poprowadziła gości schodami na aż na samą górę domu i otworzyła jedynie drzwi na poddaszu. W tym momencie oczom wszystkich ukazał się przestronny ale nie za duży pokój, w którym po prawo od wejścia znajduje się kominek obudowany kamieniem, stojący między parą czarnych drzwi,na wprost którego znajdują się dwa fotele przykryte fioletowym obiciem, stojące na skórze jakiegoś zwierzaka. Natomiast po środku znajduje się duża biała kanapa z fioletowymi poduszkami, zwrócona w lewą stronę pomieszczenia. A tam, dokładnie na wprost znajduje się duży czarny płaski telewizor, obudowany czarnym regałem z książkami. wszystkie ściany wpadają w delikatny fiołkowy kolor, a podłoga wydaje się być w lekko różowawym odcieniu.
- O to Wasz pokój. Tu na wprost wejścia jest jeszcze wyjście na taras. Obok drzwi wejściowych znajduje się łazienka. Drzwi obok kominka prowadzą do dwóch sypialni. Czy odpowiada państwu ten pokój?
- A czy można zobaczyć sypialnie? - spytała Kiazu.
- Ależ oczywiście proszę. - odparła recepcjonista otwierając drzwi do jednej z sypialni.
Tuż po otwarciu drzwi oczom wszystkich ukazał się spory pokój o pomarańczowych ścianach. Na lewo od wejścia znajdują się trzy drewniane szerokie łózka oddzielone od siebie szafkami nocnymi, na których stoją lampki. po prawo natomiast jest wielka szafa zajmująca całą ścianę. Wszystkie meble są utrzymane w ciernym brązie a podłoga jest sympatycznie żółta.
- O to i ona, druga jest bliźniacza tyle że posiada dwa łóżka. Czy odpowiada Państwu ten pokój?
- Tak, jak najbardziej. - odparła Diuna.
- Dobrze, zatem ja jestem Wiktoria i jeśli będą państwo czegoś potrzebować to wystarczy zadzwonić. - odpowiedziała recepcjonista, wręczając klucze i wychodząc.

************

- To co robimy? - zapytał Otachi.
- No właśnie dziewczyny chyba nie przyjechaliśmy taki kawał tylko po to aby siedzieć w pokoju? - dodał Hachi.
- Może pójdziemy się przejść po okolicy? - zaproponowała Rina.
- Ja jestem za, może znajdziemy jakiś sklep czy coś. - odpowiedziała Kiazu.
- No dobra niech Wam będzie, ale zaraz będzie ciemno, jest w końcu koło 20:00 - dodała Diuna.
- Oj tam Wiktoria mówiła że tu nie daleko jest miejsce przygotowane na ogniska, zawsze możemy tam pójść, a zwiedzać rano. - odparł Otachi.
- No i to brzmi już lepiej. - odpowiedziała Diuna.

************

W mieszkaniu dziewczyn w akademiku dało się usłyszeć otwieranie zamka. Po chwili ktoś wszedł do mieszkania i zapalił światło w przed pokoju. W tym momencie okazało się już Kurai wrócił do domu. Mała Yuri latała po całym mieszkaniu, jednak nie znalazła w nim nikogo. Neczanin zdjął buty i udał się do kuchni, a tam podszedł do lodówki i zobaczył przyczepiona do jej drzwi kartkę. Jednak najpierw Kurai nakarmił małego koto smoka, a dopiero później wziął kartkę w rękę i zaczął czytać:
- Kurai! W sobotę koło południa pojechaliśmy do Tochi Neko (tego miasta na ziemi...) i planujemy wrócić w nocy z niedzieli na poniedziałek ... planowo na dworcu głównym w Mizurian będziemy koło 4:00 rano ... (tak nawiasem pewnie jesteś głodny ... w lodówce na dole zostawiłam coś smacznego dla Ciebie...)
W tym momencie neczanin wyjął sobie jedzenie, odgrzał je i jedząc czytał dalej:
- Pewnie skorzystałeś z posiłku więc smacznego .... Jak coś Neko pojechała z nami ... aha jak byś wrócił wcześniej to u mnie w pokoju na biurku leży bilet na pociąg ... odjeżdża z dworca głównego o 21 z minutami a na miejsce dociera koło 2:00 ... hmmm .... a tak zatrzymaliśmy się w pensjonacie VillaDeMorena....
Po chwili Kurai założył buty, wziął Yuri i bardzo pośpiesznie wyszedł z mieszkania.

************

Wielkie migoczące, żółto- pomarańczowo-czerwone ognisko po środku zielonej polany jest widoczne z daleka. Neczanie siedzą sobie wygodnie przy ognisku i wesoło rozmawiają. Neko natomiast ciągle chodzi w koło i nie może sobie znaleźć miejsca. Co chwila podnosi się obrażona i przenosi się na inne miejsce. W końcu wskoczyła na kolana Diuny i spytała z pretensją:
- Dobrze się bawisz?
- Ale co? W sensie na ognisku? Tak dobrze ....- odpowiedziała Diuna.
- A możesz mi przestać dokuczać?
- JA? Przecież Ci nic nie robię.
- Jak to nie co chwila mnie trącasz, kopiesz w cztery litery, targasz pod włos i inne takie!
- Co? - odparła z mocnym zdziwieniem Diuna.
- No wiesz co siostra, my wiemy, że jej lubisz dokuczać ale dzisiaj to mogłabyś jej odpuścić co? - wtrącił Otachi.
- I jeszcze niewiniątko udaje, siostra wszyscy dobrze wiemy, że nie musisz się podnosić aby jej dokuczać - dodał Hachi.
- Ale ja naprawdę jej nic nie zrobiłam...- odrapała zdziwiona Diuna.
W między czasie Neko odeszła od Diuny i usiadła nieopodal ogniska i myjąc się powiedziała groźnie:
- Jasne! Jeszcze raz a zoba.... miaaaaaaaaaaaaaaaaaaauuuu .....
W tym momencie Neko z płonącym ogonem uciekła w las.
- NEKO CZEKAJ! - wykrzyknęła Rina ruszając za Neko.
- DIUNA OSZALAŁAŚ!? - stwierdziła Kiazu.
- Nie no siostra przegięłaś, gaś ten ogień trzeba ją znaleźć. - dodał Otachi.
- Ale ja nic ...
- Jasne jasne, dobra ja zgaszę. - wtrącił Hachi zalewając ognisko wodą z pojemników i zasypując ją ziemią.
Kiedy ognisko zgasło, reszta neczan ruszyła za siostrą i burą kotką.

************
Wiktoria siedzi przy swoim biurku i wypełnia jakieś papiery.
- Hmmm ... chyba się zasiedzieli przy tym ognisku ... a niech siedzą ... oby mi tylko lasu nie spalili ...

************

Nasi przyjaciele biegną przez ciemny las, który sam w sobie jest jest w miarę rzadki w tej okolicy to na dworze jest już noc. Piękny księżycowy rogal świeci wysoko na niebie.
-RINA!?
-NEKO!?
Wołają na zmianę neczanie poszukując i siostry i kotki. Po dłuższej chwili Diuna wpadła na pomysł aby przywołać świetlne świetliki,aby oświetlały drogą. Ich plus jest taki iż wyglądają znacznie naturalniej niż ogniki Kiazu.
- Brawo Diuna! - stwierdziła nagle Kiazu.
- A dziękuje. - odarła dumnie Diuna.
- No rzeczywiście masz być z czego dumna. - dodał Hachi.
- Ej patrzcie! - krzyknęła nagle Kiazu stojąco na jakieś krawędzi.
Wszyscy pośpiesznie tam podbiegli, ich oczom ukazała się głęboka dziura. A kiedy świetliki w nią wleciały to okazało się również, że jest bardzo głęboka. Nagle dało się usłyszeć przytłumione krzyki:
- DIUNA! .... KIAZU! .... HACHI! .... OTACHI!
- To chyba dziewczyny. - stwierdziła Diuna nasłuchując.
W tym momencie świetliki wreszcie dotarły na dno, a oczom wszystkich ukazała się Rina z Neko na rękach, stojąca na jakiś torach. a obok nich szalały poprzerywane kable z których, aż się iskrzy.
- RINA, DOBRZE SIĘ CZUJESZ? - spytał Otachi.
- TAK, ALE NIE DAM RADY WYJŚĆ! NEKO JEST NIEPRZYTOMNA!- odparła Rina.
- TRZYMAJ SIE IDZIEMY DO CIEBIE! - dodał Hachi.
Panowie szybko ogarnęli linę ze swoich symboli,której jeden koniec spuścili w dół a drugi przywiązali do pobliskiego drzewa. Pierwszy zaczął schodzić Otachi, tuż zanim Kiazu, Diuna i Hachi.
- UWAŻAJCIE NA PRZEWODY! - stwierdziła Rina.
- SPOKO! - odkrzyknął Otachi.
Nagle lina puściła i wszyscy zaczęli spadać z dużą prędkością w dół. Otachi w ostatniej chwili zrobił poduszkę z powietrza, która zamortyzowała upadek neczan.
- No to na górę już nie wrócimy. - stwierdził Hachi z wyrzutem.
- Myślałam, że wasza lina jest mocniejsza... - odparła złośliwie Diuna.
- Bo jest ... ktoś ją przeciął... - stwierdził Hachi pokazując jeden koniec liny.
- Ale przecież do tego trzeba użyć albo mocy albo symbolu. - stwierdziła Kiazu.
- To znaczy, że to był sabotaż... - wtrąciła Diuna.
- Dobra tym zajmiemy się później, czas się stąd wydostać. - stwierdził Otachi.
- Ciekawe gdzie jesteśmy? - zapytała Kiazu.
- To mi wygląda na jakiś tunel stary tunel pociągu ... albo starą linie metra .... - wtrąciła Rina.
- Możesz mieć racje, instalacja ... tory ... - odparł Hachi.
- Dobra to w którą stronę? - spytała Diuna.
- Pomyślmy ... jedna strona zawalona trochę kamieniami z elektrycznymi kablami pod napięciem...
- Ci słyszeliście to? - wtrącił Otachi.
- Jakby warczenie ... - dodał Hachi.
- Z tego lekko zawalonego tunelu... - dopowiedział Otachi.
W tym momencie neczanie zamilkli i zaczęli nasłuchiwać. Przez chwilę rzeczywiście było słychać jakieś dziwne odgłosy warczące odgłosy. Jednak szybko zamilkły.
- E wydawało się Wam - stwierdziła Diuna.
Nagle zaczęło delikatnie kropić, a już po chwili naprawdę mocno lać. Nie wiele myśląc nasi przyjaciele schowali się w głębiej w tunelu. Udali się w drugi możliwy tunel.
- No to decyzja podjęta. - stwierdziła Kiazu, ruszając przodem.


************

W okrągłym tunelu panuje delikatny i przyjemny dla oka półmrok. Wystarcza do tego zaledwie parę świetlików, a neczanie mogą w miarę swobodnie widzieć to co ich otacza. Idą oni po torach sugerujących ich jednak poruszają się w metrze, gdyż tory mają dodatkową szynę w mocnym i jaskrawym pomarańczowym kolorze. Betonowe grube ściany są otoczone kablami i rurami. Przed neczanami jak i za nimi jest głęboka przeszywająca mroczna ciemność. Minuty ciągnęły się w nieskończoność... W nieprzeniknionej ciszy uśpionego metra dało się słyszeć jedynie oddalające się echo dudniącej ulewy. Rina zostawała dość mocno z tyłu. Po chwili Otachi zatrzymał się i kiedy siostra do niego doszła to zapytał:
- Rina w porządku?
Wodna neczanka jednak nic nie odpowiedziała. W tym momencie Otachi złapał jednego świetlika i przyświecał na siostrę, aby dokładnie ją obejrzeć. Okazuje się iż wodna neczanka ma krwawiącą pionową ranę pod lewym kolanem.
- Rina czemu nic nie powiedziałaś? - zapytał Otachi z wyrzutem.
- Bo nie chciałam abyście się martwili. - odpowiedziała speszona neczanka.
Na te słowa neczanin wytworzył swój symbol, piłka doskonale objęła całe kolano dziewczyny i szybko dopasowała się do jej nogi (zarówno kształtem jak i w miarę kolorem), usztywniła ją, a przede wszystkim zatamowało płynącą krew.
- Powinno starczyć do powrotu do domu i jest mało widoczne.... A teraz chodźmy. - stwierdził Otachi zabierając Neko z rąk Riny. Po czym dodał znacznie głośniej. - Ej poczekajcie chwile!
- Dziękuje .... - stwierdziła Rina.
W tym momencie reszta się zatrzymała i poczekała na resztę rodzeństwa.

************

Kurai siedzi sobie wygodnie w pociągu. Ma cały przedział dla siebie. Yuri zwinięta w kłębek śpi mu na kolanach, a on założonymi rękami ogląda przesuwające się nocne krajobrazy. Nagle drzwi przedziału otworzyły się. Neczanin odwrócił się i zobaczył ubranego na niebiesko mężczyznę.
- Dobry wieczór, bilety do kontroli. - stwierdził konduktor.
- Proszę... - stwierdził Kurai wyciągając swój bilet z tylnej kieszeni.
- O Tochi Neko, rzadko jeżdżą tam turyści, zazwyczaj tylko miejscowi. .... Polecam nową część miasta.... W starej pozostała już tylko VillaDeMorena i pięknie zarośnięta okolica ... eh, to była straszna katastrofa ... ale za to w nowej części jest co zwiedzać. Jak bym miał polecić nocleg to polecił bym właśnie VillaDeMorena, chociaż stamtąd jest wszędzie daleko, ale naprawdę warto odwiedzić to miejsce. No nic inni pasażerowie czekają. Dobrej nocy życzę. - odparł konduktor wychodząc i zamykając za sobą drzwi przedziału.

************

Ciemny mroczny tunel, w prześwicie na powierzchnię widać dziwne podłużne cienie, które delikatnie i dość cicho poruszają się. Wydają się jakby węszyć i nasłuchiwać. Nagle jeden z tajemniczych cieni warknął, na następnie jakby całe stado cieni zerwało się do biegu i z nikło w ciemnym, wręcz czarnym tunelu metra.

************

- Hmm... przez chwilę naprawdę srogo lało ... pewnie moi przybysze nadal się dobrze bawią na ognisku ... swoją drogą dziwny są ... niby neczanie a zupełnie nic nie wiedzą o tym miejscu... widać niczego już nie uczą młodych ... heh ... nie mój cyrk nie moje małpy ...

************

Czarny, mroczny i ciemny tunel z każdą kolejna chwilą wydaje się nie mieć końca. W nieprzeniknionej ciszy uśpionego metra dało się słyszeć jedynie echo kroków, które przenikają przez głuchy bez dźwięk tego pomieszczenia. Nagle jedyne źródło światła od tak znikło i zrobiło się przenikliwie ciemno.
- Ej no Dina co Ty wyprawiasz? - stwierdził Hachi.
- Nie wiem co się dzieje one powinny świecić ... - odpowiedziała zdziwiona Diuna.
- Dobra mniejsza ... - wtrąciła Kiazu, przywołując swoje ogniki.
Pojawił się jeden, drugi trzeci ognik. Z każdym robiło się przyjemnie jasne. Nagle płomyczki Kiazu gasły, zupełnie jak ktoś by je zdmuchiwał czy jak kol wiek inaczej gasił. Aż wkrótce ostał się tylko jeden malutki, dzięki któremu panował dość mocny półmrok. Natomiast ognista neczanka nie była wstanie przywołać już następnego, gdyż od razu znikał. Po chwili nawet ten jeden ostatni znikł zupełnie. Znów zapanowała ciemność.
- Diuna dobrze się bawisz? - spytała z pretensją Kiazu.
- Ale to nie ja ... - broniła się Diuna.
- Dobra dziewczyny uspokójcie się, damy radę i w ciemności. - wtrącił Otachi.
- Właśnie, teraz trzeba stąd wyjść ... a ciemność to nie problem nasze oczy szybko się do niej przyzwyczają. - dodała Rina.
- W sumie racje ... -odparła Kiazu ruszając do przodu.
Rzeczywiście ich oczy szybko zaczęły się przyzwyczajać do ciemności i początkowo mogli dostrzec niewielkie zarysy swoich rąk. Wkrótce jednak mrok stał się niczym teatr cieni bez światła. Neczanie bez trudu zaczęli widzieć delikatne kształty siebie czy tego co ich otacza. Byli wstanie widzieć, choć wszystko co widzieli było podrostu różnymi odcieniami czarnego. Zapełnię jakby ktoś pokolorował metro na różne odcienie mroku. I tak ciemność czarna jak najczarniejsza noc stała się wręcz ich sprzymierzeńcem. Po dłuższej chwili marszu w zupełnych ciemnościach dotarli jakby do stacji. Po ich lewej stronie pojawił się zarys peronu, dość mocno zniszczonego przez czas.
- Hmmm.... chyba to metro od bardzo dawna jest nie czynne ... - stwierdziła Kiazu.
- To mi przypominana jakaś stację, może wejdziemy na górę i zobaczymy czy da się nią wyjść. - dodała Diuna.
- A wiesz, że to całkiem dobry pomysł. - odparł Hachi wspinając się na stację.
Po chwili wszyscy się na niej znaleźli i udali się w kierunku mocno poobijanych schodów, a następnie udali się na górę. Kiedy weszli na górę to okazało się iż całe metro jest zasypane, kamieniami i ziemią.
- No to trzeba iść dalej metrem. - stwierdził Otachi.
- Poczekajcie postaram się coś z tym zrobić.- odparł Hachi.
Następnie skupił się, zamykając przy tym oczy. Jego włosy delikatnie zaczęły się targać zupełnie jakby wiatr bawił się jego łaciatymi włosami. Po chwili kamienie zaczęły rozchodzić się na boki i dzięki temu powoli zaczynało się tworzyć przejście.

************

Nagle echo krzyków przetoczyło się po cichej stacji i rozeszło się po tunelach. Był to dźwięk mrożący krew w żyłach. Coś się tym bardzo zainteresowało i pędem pobiegło, przed siebie.

************

Stacja na której są nasi przyjaciele spowiła się duszącym gęstym pyłem. Przysłaniającym skutecznie widok.
-Ehu ...Ehu ... Ehu .... wszyscy cali? - spytała głośno Rina, kaszląc i klęcząc na kamiennej posadzce.
- Tak! - odparli zgodnie wszyscy.
Po chwili cały dym i kurz opadł i wszystko znów było "widoczne". Okazuje się iż całe schody są zawalone ziemią, która aż się wlewa na stację.
- To się chyba nazywa zawał ... - stwierdził Otachi.
- Dokładnie. - odparł Hachi.
- No to chyba tędy nie przejdziemy. - wtrąciła Diuna.
- A no nie... i co teraz? - spytała Kiazu.
- Hmm... chyba czas na to aby pójść dalej w tunel. Może uda się nam wydostać jakimś pracowniczym przejściem czy czymś.... - odpowiedziała Rina.
- To chyba najlepszy pomysł jak dotąd ... - odparła Kiazu wstając i wytrzepując się.
Po chwili ognista neczanka poczuła coś mokrego i śliskiego na swojej łydce. Nieprzyjemny dotyk szedł po woli do góry.
- Diuna to nie pora na takie żarty. - stwierdziła nagle Kiazu, jakby strzepując to co ją dotykało.
- Ale ...
- Wrrrrrau ...
- "Wrau"? - spytał zdziwiony Hachi.
W między czasie Kiazu odwróciła się gwałtownie. Jej oczom ukazały się błyszczące czerwone ślepia oraz jakiś podłużny cień, sprawiający wrażenie, że to coś czworonożnego z ogonem. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje neczanka wystrzeliła w to co ją zaczepiało, swoją ognistą kulą. Na dosłownie chwile zrobiło się jasno. Oponent spadł z piskiem z peronu. W tym momencie na peron wskoczyło znacznie więcej tych dziwnych cieni.
- Diuna przestań się bawić i gasić moje płomienie, to nie pora na to. - wtrąciła stanowczo Kiazu, próbująca wykrzesać płomienie.
Nagle udało się. Ognista neczanka przywołała sporo swoich ogników. Natomiast Diuna przywołała swoje świetliki. Nagle na stacji stało się jasno, a oczom wszystkich ukazały się dziwne warczące stworzenia. Czarno-szare, średniej wielkości stworki o czerwonych oczach i niespotykanych rozdziawionych paszczach, długich językach i ogonach, poruszające się na dwóch łapach, szczelnie otaczają neczan. Mordy tych bestii przypominają spory równoramienny trójkąt pięknie wykończony ostrymi zębami. Przy dwóch dolnych szczękach są dodatkowe jakby pazury. Bestie szybko otoczyły neczan i groźnie warczały.
- Co to u diabła jest? - spytał nagłe przerażony Hachi.
- Nie wiem ale to nie wygląda przyjaźnie. - stwierdziła Kiazu.
- A może jednak są przyjazne ... w końcu jeden Cie nawet polizał. - odparła Diuna.
- Fuuuuu.... no właśnie dla tego przyjazne nie są. - odpowiedziała Kiazu drżąc.
Nagle jeden potwór rzucił się na ognistą neczankę. W ostatniej chwili Rina odrzuciła go swoim wodnym atakiem. W tym momencie Kiazu otoczyła siebie i swoje rodzeństwo wysoką i grupą ścianą ognia mówiąc:
- Dzięki... jakieś pomysły co dalej?

************

Ciepły i jasny pokój utrzymany w żółciach i pomarańczach. Jest w nim pełno książek, regałów, pali się w nim nawet kominek i wygląda jak taki domowy salonik. Wiktoria siedzi sobie w wygodnym czerwonym fotelu przykryta brązowym kocem i popijając wino czyta jakąś książkę. Natomiast koło niej, na ziemi, leży duży brązowo-żółty pies o pomarszczonej i mocno pofalowanej skórze. Spokojnie mógł startować na miano najbrzydszego psa na świecie. Nagle zwierze uniosło głowę i wyraźnie czegoś nasłuchiwało. W tym momencie recepcjonistka spojrzała na swojego pupila. Jego smoczy pysk wydaje się być bardzo skupiony, a jego lekko położone, spiczaste uszy delikatnie drżały, a cudowne zielone oczy patrzyły nieruchomo w przestrzeń. Po chwili stworzenie to wstało i zaczęło się domagać wyjścia.
- Co jest Koira? - spytała Wiktoria, a kiedy zwierze zaczęło delikatnie drapać w drzwi, zaczęła mówić dalej. - Zwykle sama nie chcesz wychodzić.... Jednak skoro chcesz to Cię wypuszczę ... Tylko uważaj Ci nowi pensjonariusze są jacyś dziwnie nie skumani.

************

Neczanie dzielnie walczą z atakującymi ich bestiami. Każde z nich urywając swoich ataków stara się trzymać potwory na odległość. Jednak te stworzenia po wszystkich, nawet tych bardzo silnych atakach najzwyklej w świecie stają na nogi, otrzepują się i dalej uparcie atakują.
- Skubane szybkie są. - stwierdziła nagle Kiazu wypuszczając kolejną kulę ognia.
- I zwinne. - dodała Diuna chowająca się za swoją tarczą.
- I normalnie nie do zabicia. - dopowiedział Hachi, krojąc mieczem jednego z napastników.
- Wredne skubane paskudy. - odparł Otachi walczący, plecami do również walczącej Riny.
Wietrzny neczanin z wodną neczanką dobrze współpracują ze sobą broniąc siebie na wzajem. Rina, która ma nieprzytomną kotkę na rękach oraz usztywnione jedno kolano, dobrze daje rade i o dziwo nadal ma "opatrunek" zdobiony przez brata. Widać nie znikł bo, ktoś nie wiedział, że jest w ogóle założony.
Po dłużej chwili wszyscy schronili się pod ognisto-psychiczną tarczą.
- Beznadzieja. - stwierdziła Kiazu.
- I to jaka.... -dodał Otachi, wywołując silny wiatr który porozrzucał bestie po dosłownie całej stacji, ale daleko od nich.
- Szkoda że nasze ataki zupełnie nic im nie robią. - dodał Hachi.
- Może odrzucimy je i pobiegniemy w tunel? - zaproponowała Diuna.
- I co dalej? ... Nie wiadomo co nasz czeka w tym tunelu, a dodatkowo Hachi i ja nie będziemy mogli już w ogóle używać mocy ... - odpowiedziała Kiazu.
- W sumie racja - odparła Diuna.
W tym momencie bestie ponowiły atak, całe stado strasznych dwunożnych potworków wskoczyło na półokrągłą barierę Następnie zaczęły w nią drapać swoimi ostrymi pazurami. Otachi ponownie odepchnął stwory tak daleko jak tylko się dało, a Hachi i Rina dodatkowo wzmocnili tarczę. Dobrze, że to zrobili, bestie bardzo szybko wróciły i próbują się wśliznąć pod tarcze. Teraz są znacznie bardziej agresywne i bardziej agresywne, niż dotychczas.

************

W jednym wagonie pociągu, w wąskim korytarzu rozmawiają dwaj pracownicy kolei.
- Słuchaj zatrzymujemy się dzisiaj na Tochi Neko? - spytał nagle jeden.
- Tak, raczej tak. Ani Wiktoria ani Ukhilavi nie dzwonili, że odbywa się coś co uniemożliwia nam zatrzymanie się tam. - odparł spokojnie drugi.
- A to dobrze, tym pociągiem jedzie z nami koleś, który jedzie właśnie do Tochi Neko.
- Wiktoria zazwyczaj uprzedza o gościach, a ja nic nie słyszałem o kolesiu w nocnym. Słyszałem że rano jechała tam do niej piątka turystów, którzy chyba nie wiedzą co i jak i wybrali "milej" usytuowany pensjonat, więc dzisiaj się nic nie odbywa. A ten pewnie jedzie do nowej części Tochi Neko, jakby nie patrzeć nowa część miasta jest dobrym miejscem turystycznym.
- Rozumiem, ale w razie co jak będziemy się zbliżać do terenu starego Tochi Neko, wypuszczę Contego i umieszczę po jednym w każdym wagonie.
- Dobry pomysł, ale mów ciszej o Contego. W tym przedziale pali się światło więc ktoś tam jest.
- Spokojnie światło jest przytłumione więc pewnie tam śpią. A co do Contego to i tak nie będą wiedzieli co to.
- Racja Stary.

************

- I co teraz? - spytała Diuna.
- Nie wiem, ale te bestie zrobiły się tak zażarte, że tarcza zaraz padnie. - stwierdził Hachi.
- A nasze Ataki nic nie dają. - dodał Otachi.
- Normalnie już po nas. Zakończymy żywot rozszarpani przez jakieś dziwne bestie w ciemnym tunelu metra. - dopowiedziała dość poważnie Kiazu.
Z każą sekundą bariera słabła, może nawet nie z braku sił tylko z poczynań rozwścieczonych i wygłodniałych stworzeń, które wręcz rozrywały tarcze na kawałki. Pole energii już po raz kolejny wygląda jak potłuczone lustro, które lada chwila rozpadnie się w drobny mak. Nagle stała się przeciwna rzecz. Rozwścieczone bestie zaprzestały ataku i jak oszalałe zaczęły kręcić głowami skowycząc jak by kto je ze skóry obdzierał.
- Co jest? - spytali zgodnie neczanie.
W tym momencie na stacje wparowało duże ciemnie stworzenie, które w panującym półmroku przypominało dużego psa. Zwierze szybko stanęło przed tarczą i zaczęło warczeć. Nagle to co przybyło wydało z ciebie potężne grube i donośne warknięcie, po czym rozdziawiło paszczę. Atakujące do tej pory zwierzęta, zaczęły jeszcze bardziej przeraźliwie piszczeć, po czym w panice i pośpiechu uciekły ze stacji. Kiedy ostatnie wrogie stworzenie, uciekło dostatecznie daleko przybyłe stworzenie z pocieszną min usiadło przodem do tarczy.
- A to co tym razem? - spytała z mocnym zdziwieniem Diuna.
- Jakiś pies ...- odparł Otachi.
- Wygląda dziwnie jak na psa - dodała Kiazu oświetlając stworzenie.
W tym momencie oczom wszystkich ukazała się brązowo-żółta bestia o smoczym, ale dość przyjaznym pysku. Stworzenie swym wyglądem przypomina dużego psa o pofałdowanej skórze.
- Pierwszy raz widzę tak brzydkiego psa... - stwierdziła z pogardą Diuna.
- Trzymaj... - wtrąciła nagle Rina, wręczając siostrze nieprzytomną Neko.
Następnie wodna neczanka zwolniła swoją tarcze i podeszła do tarczy. Po chwili Hachi i Otachi zwolnili też swoje bariery, a Diuna powiedziała z pretensją:
- Zwariowaliście? Przecież nie wiemy co to ...
- Oj przestań w końcu nas ocaliło... - odparła Kiazu opuszczając swoja tarcze.
- Heh ... -westchnęła Diuna niwelując również swoją obronę.
Natomiast Rina zrobiła wolne, ale spokojne dwa kroki a następnie stanęła. Po chwili zaczęła zachęcać przybysza aby sam do niej podszedł. Nie trzeba było długo czekać jak zwierzak wstał, podszedł do niej i zaczął ją obwąchiwać. Neczanka pozwalała mu na to, i po paru minutach zaczęła delikatnie głaskać ową bestie po jej klatce piersiowej. Nagle stworzenie otwarcie zaczęło się przymilać i domagać wszelakich pieszczot.
- Spoko jest przyjazna .... - wkrótce stwierdziła Rina z uśmiechem.
- Uff... to dobrze... - odparł Hachi.
- Szkoda, że ten Twój zwierzęcy magnetyzm nie zadziałał na tamte bestie... - odparła Diuna z dezaprobatą a jednocześnie podziwiając jak nie znajoma bestia leży na plecach i domaga głaskania się po brzuchu wesoło merdając. Nagle zwierzak wstał i nadal radośnie merdając zaczął zachowywać się dziwnie, odbiegał na pewną odległość a potem wracał i tak w koło.
- Dobra, mam wrażenie że to chce abyśmy poszli za nim.... - stwierdziła Kiazu.
- Bo chce ... chodźmy za nim.... - odparła Rina idąc za zwierzakiem.
- Bez obrazy ale chcesz zaufać obcemu potworkowi i chcesz abyśmy za nim poszli? - wtrącił zaskoczony Hachi.
- W sumie nie mamy lepszego wyjścia niż udać się za tym zwierzakiem ... - odpowiedziała Kiazu, udając się za siostrą.
- Skoro Rina mu ufa to ja też. - dodał Otachi, który również zaczął iść.
Wkrótce wszyscy z powrotem udali się w ciemny tunel, delikatnie go oświetlając. Wszyscy oni ruszyli w przeciwnym kierunki niż ten z którego przyszli.

************

Przy biurku w recepcji siedzi sobie luzacko jakiś chłopaczek o żółto-niebieskich włosach sięgających zapewne do ramion, upiętych w sztywnego kucyka i o wręcz oliwkowych oczach. Dodatkowo ma on lekko opaloną skórę i mimo delikatnej cery bez trudu można odgadnąć jego płeć.
- O już jesteś to dobrze. - stwierdziła nagle Wiktoria z lampką wina w dłoni.
- Już od dawna jestem... - odparł chłopaczek.
- Spoko, ja idę spać .... aha moja mała gdzieś biega, była dzisiaj bardzo niespokojna ... a no tak przyjechała dzisiaj piątka gości, zameldowałam ich w dachówce ...
- Tak tak widziałem ... wszystko inne też widziałem ... zaraz Koira biega?
- No tak ... pewnie poszła do ogniska i przywitać się z naszymi gośćmi ... aha oni wydają się być nie kumaci tego miejsca ... chociaż są neczanami ... heh ... trzeba będzie z nimi pogadać jak zostaną na dłużej ...
- To oni nic nie wiedzą? - spytał lekko speszony chłopaczek.
- Tak i niech na razie tak zostanie.
- Spoko ....
- AAaaa no tak dzwonił jeszcze kierownik nocnego, jakiś typek jedzie po nas. Weź któregoś Contego i wyjdź po niego na stacje ...i zaprowadź tam gdzie będzie chciał... zresztą sam dobrze wiesz jak działać przy nocnym....
- Tak wiem ... pociąg będzie o 1-2?
- Mają być o pierwszej ...
- To ja się będę zbierał...
- Tak tak ...

************

Po dłuższej wędrówce przez tunel nasi przyjaciele dotarli to dużego prostokątnego pomieszczenia. Kiedy Diuna i Kiazu trochę lepiej je rozświetliły to się okazało iż nasi bohaterowie dotarli do ogromnej zajezdni, w której na torach stoi parę długich, brudnych i docelowo białych wagonów metra. Niektóre maja powybijania światła i są w dość opłakanym stanie, inne wyglądają trochę bardziej przyjaźnie. Jednak ale całe to pomieszczenie wygląda bardzo mrocznie, gdyż zdarzają się nawet pajęczyny i inne ponure rzeczy.
- Straszna ta zajezdnia.... - stwierdziła Diuna.
- Normalnie jak z horroru jakiegoś.- dodała Kiazu.
- Dobra to co teraz? - spytał dociekliwie Hachi.
- Ten psismok chce abyśmy szli dalej. - odpowiedziała spokojnie Rina.
Rzeczywiście brązowo-żółta bestia szła miedzy wagonami pokazując drogę dalej. Nagle Neko delikatnie uchyliła swoje oczy, potem je ponownie zamknęła. Po dłuższej chwili obudziła się wreszcie i z przerażeniem zaczęła wbijać pazury w Diunę, aż w końcu wyszarpała się i schowała się pod koszulką Hachiego. To co zobaczyła nie było miłe. Brudna, szara szyba spowita półmrokiem a w niej zniekształcone odbicia naszych bohaterów.
- Spokojnie Neko, to tylko stary pociąg. - stwierdził Hachi, wyciągając przerażoną kotkę spod swojego T-shirt.
W pewnym momencie dało się słyszeć odległy trzask metalu. Po cichej zajezdni i tunelu rozległ się niesamowity i mrożący krew w żyłach hurgot. Wszyscy momentalnie podskoczyli. Natomiast maksymalnie wystraszona Neko drapiąc zaczęła się wręcz wbijać w brzuch Hachiego, co sprawiały mu sporo bólu. Jednak sam nie był wstanie jej wyjąc.
- Neko spokojnie ... - stwierdziła spokojnie i cicho Rina, chociaż serce waliło jej jak oszalałe to musiała zachować spokój. Po chwili neczanka podeszła do brata i delikatnie zaczęła wyciągać kotkę nadal uspokajając ją swoim głosem - Ciiiii .... spokojnie ... Nekusia nie denerwuj się ... nic się nie dzieje ... to stara zajezdnia ... może po prostu odpadł jakiś fragment blachy odpadł ... no już ...
- Albo znowu wróciły tamte potwory.... - wtrąciła Diuna.
- Siostra nie pomagasz ... - odparł Hachi.
Kiedy Rina już prawie wyjęła przerażoną kotkę, Diuna za pomocą swoich mocy uniosła Neko w powietrze mówiąc:
- Dobra koniec tego cyrku idziemy dalej ...
Po dłuższej chwili zupełnej ciszy, w której każdy najcichszy krok wydawał się być hałasem, nasi przyjaciele po przez istny labirynt zajezdni dotarli pod białe drzwi z niewielką klamką. W przeciwieństwie do wszystkiego innego ona wydają się być niewiarygodnie czyste.
- Hmm... i co teraz? - spytała Diuna.
- Zwierzak pokazuje abyśmy szli dalej.... - odparła Rina.
- Tyle, że one są zamknięte - stwierdził Hachi ciągnąć za klamkę.
W tym momencie bestia niespodziewanie warknęła groźnie. Nagle dało się usłyszeć jak zamek w drzwiach się otwiera. Hachi ponownie pociągnął na klamkę, a drzwi otworzyły się. Niespodziewanie w otartym pomieszczeniu panował przyjemny dla oka półmrok. Po chwili neczanie dostrzegli, że to pomieszczenie jest długim i wąskim korytarzem, w którym mogły swobodnie minąć się dwie osoby. Jedyne źródło światła dobiegało z otwartych drzwi, z prawej strony. Na ścianie po lewej, wisiały trzy korkowe tablice z ogłoszeniami. Smuga światła z otwartego pomieszczenia padała prosto na środkową z nich. Pozostałe z nich pozostawały w półmroku. Kujący wręcz bez dźwięk został brutalnie przerwany przez buczenie jarzeniówki.
- No proszę światło ... - stwierdziła odkrywczo Diuna.
- To dziwne.... ale nasze świetliki również się przydadzą ... - dodała Kiazu.

************

Ciemna ale gwieździsta noc. Wszędzie w koło jest zupełnie ciemno. Mroczne, czarne zarysy drzew delikatnie uginają się pod naciskiem wiatru. W tle słychać przyjemne i kojące odgłosy nocy. Gdzieś zahuczy sowa ... gdzieś grają koniki polne... gdzieś nawet jest szemrząca woda delikatnie zagłuszana przez rechot żab. Nagle wszystkie te dźwięki zostały zagłuszone przez głośny turkot, a po chwili na horyzoncie pojawiły się wręcz oślepiające światła.
- O już jedzie ... - stwierdziła osoba stojąca na stacji.
Nie trzeba było długo czekać, aż wielka maszyna wtoczyła się na stacje. Przenikliwy pisk hamulców, mocno drażnił uszy. Pociąg stanął, a na stacji zapanował delikatny półmrok. Z wielkiej maszyny wysiadł młody mężczyzna o biało srebrnych włosach, z workowatym plecakiem i jakimś białym zwierzakiem na ramieniu. Natomiast osoba czekająca na stacji podeszła bliżej mówiąc:
- Witaj przybyszu, pozwól że ... Ku ... Ku ... Ku ...
W tym momencie rozległ się głośny gwizd pociągu gotowego do odjazdu, a ociężała maszyna ruszyła i szybko odjechała zabierając jedyne źródło światła.
- Ku ... Ku ....
- No wykrztuś to wreszcie! - wtrącił stanowczo neczanin.
- KURAI! Ty jesteś Kurai! - wydusiła wreszcie stojąca na stacji.
-Yuri ... światło ... - stwierdził spokojnie i w miarę uprzejmie Kurai.
Na te słowa mały biały koto-smok, rozbłysł intensywnym, białym ale nie oślepiającym światłem. Yuri bez trudu oświetliła zarówno swojego towarzysza jak okolice. To spowodowało, że oczom neczanina ukazał się mężczyzna o żółto-niebieskich włosach, spiętych w sztywnego kucyka, o takim samym wzroście co elektryczny neczanin.
- Ty jesteś poszukiwany i skazany na wyrok śmierci! - prawie wykrzyczał wystraszony czekający.
- Już od dawna nie. - odparł spokojnie Kurai.
- Jasne akurat Ci uwierzę...
- To zadzwoń do Generała Rudego ... albo nie lepiej od razu zadzwoń do samej królowej i się zapytaj.... W końcu każdy inny może kłamać....
- Yyyyyyy... no dobra póki co Ci uwierzę ... ale rano to sprawdzę ...
- Jak sobie chcesz Ukhilavi ... widzę, że nadal prowadzicie "kursy przetrwania".... - odparł spokojnie Kurai spoglądając na dziwnego psa z pofałdowaną skóra.
- Nie sądziłem, że mnie jeszcze pamiętasz ...
- Mam lepszą pamięć niż myślisz....
Ukhilavi głośno przełkną ślinę, a następnie z lekkim przerażeniem powiedział:
- Dobrze ... to co przyjechałeś tu na "kurs"?
- Szukam VillaDeMorena ...
- To... To nasz ośrodek ... teraz nosi taką wymyślną nazwę ...
- Rozumiem ... to prowadź ... - odparł chłodno Kurai głaszcząc psowatego zwierzaka.
- Tak spoko ...

************

Diuna i Otachi znajdują się w pomieszczeniu które z całą pewnością jest szatnią. Pod ścianami stają rzędy pozamykanych, metalowych szafek. Po środku stoi kilka drewnianych ławek. Wszystko wygląda zupenie jak stereotypowa szatnia. Psychiczna neczanka rozsiadła się wygodnie na jednej z twardych ławek, natomiast Otachi przeszukiwał pomieszczenie. Nagle zauważył iż jedna jest otwarta. Niewiele myśląc wietrzny neczanin zaczął przeglądać jej zawartość.
- Co robisz? - spytała Diuna.
- A oglądam co jest w otwartej szafce... - odparł Otachi.
- Od dzisiaj będę zamykać swój pokój na klucz, aby Twoja ciekawość tam nie dotarła.
- Oj tam ... oj tam ...
- Dobra jest tam coś ciekawego?
- I kto tu jest ciekawy? ... Hmmm... znalazłem zielone, materiałowe spodnie, na oko to mój rozmiar,
ale okropne i plakietkę z napisem "Oskar"... to już chyba wolę te zielone spodnie.
- Hehehe .... no to skarby jak się patrzy ... - naśmiewała się Diuna.
- O! są jeszcze szlugi ...
- Fajnie szkoda tylko, że nie palę...
- Oj tam nie narzekaj...
- Nie mów mi, że zabrałeś te śmieci?
- A po co mi one? Byłem tylko ciekawy co jest w środku. - odparł Otachi szczerząc kły i przymykając szafkę.

************

- A co tam u Hashi i Yorokobi? Nadal są na służbie u królowej? Wiktoria dawno ich nie widziała, ja zresztą też ... - stwierdził nagle Ukhilavi idąc ciemną drogą, oświetloną jedynie przez Yuri.
- Tak, nadal są ... Hashi ma teraz dużo na głowie a Yorokobi jeszcze więcej ... - odparł Kurai.
- Heh ... Słyszałem, że Yorokobi wyszła za mąż ...
- Jak wiesz to po co pytasz?... - odparł chłodno i stanowczo Kurai
- Spokojnie ... nie lubię siedzieć w ciszy kiedy z kimś idę ... Pokoje zarezerwowane, ale mamy tylko piątkę ... no teraz szóstkę... o ile tamci jeszcze żyją ... heheh ...
- Co masz na myśli? - zaciekawił się Kurai.
- A są w tunelach naszego metra ...
- Sami tam weszli?
- Taaak.... - odparł niepewnie Ukhilavi.
- Ukhilavi coś przede mną ukrywasz, nie lubię tego.
Żółto-niebiesko włosy chłopak gwałtownie, głośno i z przerażeniem połknął ślinę a następnie powiedział:
- No wiesz ... dotarli się do linii metra ... myślałem, że po to tu przyjechali ... nie dawno się dowiedziałem, że jednak nie powinni ... więc miałem wyjść z Castle po turystę ... odstawić go w bezpieczne miejsce a potem miałem zajrzeć do metra ...
- To właśnie Twój plan uległ zmianie, teraz idziemy do metra. - odparł stanowczo Kurai.
- Skoro, tak stawiasz sprawę. - odpowiedział przerażony Ukhilavi wyciągając telefon. Kiedy go już włączył i wszedł w odpowiednią aplikacje to powiedział:
- Hmm... są tutaj ... możemy wyjść po nich tutaj ... ale to linia numer 2 ... nie mam zamiaru tam wchodzić ...
- Ależ oczywiście, że masz zamiar ... idziesz tam ze mną i koniec.
- Ale ... heheh ...tam jest .... - wydukał nerwowo Ukhilavi
W tym momencie Kurai delikatnie się naelektryzował. Cienkie pioruny otoczyły całe jego ciało, a lodowe spojrzenie wręcz mroziło krew w żyłach.
- A nic takiego ... spokojnie ... wdech wydech ... luzik Stary ... spokojnie... oczywiście że z Tobą tam wejdę.... - Na te słowa cała elektryczność znikła, a Ukhilavi mówił dalej - heheh .... Słuchaj myślałem, że Ciebie nikt nie obchodzi ...
- To moi przyjaciele ... dawaj ruszaj - odparł stanowczo Kurai.
- Przyjaciele? ...heheh ... mam przejebane ....
- Mówiłeś coś? ...
- Nie nic .... - stwierdził bardzo nerwowo Ukhilavi ruszający szybkim tempem ścieżką prowadzącą w las.

************

W tym samym czasie Rina(z Neko na rękach), Hachi i Kiazu stoją przed już dobrze oświetlonymi korkowymi tablicami i bardzo uważnie je oglądają. Na dwóch skrajnych tablicach widnieją dwie duże cyfry. po lewo jest to 5 a po prawo 2. Oprócz tego wisi naprawdę sporo dziwnych rzeczy. Jest na przykład kolorowy plan całego metra z zaznaczonymi stacjami, liniami i jakimiś czerwonymi punktami.
- To już wiemy, że na pewno jesteśmy metrze. - stwierdził Hachi.
- Gdzieś między linią numer 5 a 2 ... hmm... pewnie tu ... - dodała Kiazu pokazując palcem na podłużną "stację" która łączy ze sobą właśnie te dwie linie z napisem "Giełda".
- To ma nawet sens... intrygują mnie te czerwone punkty - odarł Hachi.
- Hmmm... to chyba są zaznaczone wyjścia ... - wtrąciła Rina.
- Może ... - odpowiedziała niepewnie Kiazu.
- W sumie to mogłoby mieć ręce i nogi. Zobaczcie jedna czerwona kropka jest zaraz za stacją "Krasnoludków" .... - odparł Hachi.
- To długo nam zajął taki kawałek, ale w sumie mieliśmy starcie z tymi dziwnymi stworkami. - stwierdziła Kiazu.
- Tak patrzę, że "najbliższa czerwona kropka jest na stacji "Giełda samochodowa". - odparł Hachi.
- E to wystarczy iść tędy w górę na "Foksia" a potem już prosto na giełdę. - dodała Kiazu uśmiechając się.
- Ej patrzcie tam jest rysunek przedstawiający naszego przewodnika. - stwierdziła Rina pokazując zdjęcie na którym znajdowało się kilka takich dziwnych zwierząt, podpisane jako "Contiego".
- Contiego? - spytała Kiazu.
- To przyjazne stworzenia obronne, które doskonale znają metro... - odpowiedziała Rina.
- Siostra a niby skąd to wiesz? - zapytał Hachi.
- Przeczytałam o tutaj... - odparła Rina pokazując na niewielką urwaną kartkę z boku tablicy.
- Hmmm.... znają metro. Nasze osobniki wabią się Koira ... - czytał Hachi.
- Wof .... - szczeknęło nagle zwierze.
- Tak wiec ten słodziak ma na imię Koira. Niestety więcej się o nich nie dowiemy. - dodała Rina.
- Patrze to co nas goniło na linii numer 5 nosi nazwę "Zniwe" - wtrąciła Kiazu.
- "Bla bla bla ... Stworki średniej wielkości. Mają bardzo dobry słuch – potrafią usłyszeć najmniejszy szmer z odległości jednej stacji. Bardzo szybkie. Polują w niewielkich stadach. Przyciąga je hałas. bla bla "... to dlatego nas napadły po tym rumorze który narobiliśmy. - dodał Hachi.
- Raczej, który Ty zrobiłeś ... - powiedziała Kiazu.
- Dobrze ja zrobiłem. Ale Ty też gadałaś... - odparł Hachi.
- Heh ... więcej informacji nie zdobędziemy ... reszta kartek albo jest podarta .. albo pozostało po nich tylko puste jasne miejsce.... - wtrąciła Rina.
- Potworki jakie potworki? - spytała nagle Neko.
- Spokojnie ... z nami Ci nic nie grozi ... - odparła spokojnie Rina.

************

- Wejdziemy przez giełdę. Mam nadzieje, że są sprytniejsi niż mówi Wiktoria i pójdą w kierunku tej stacji. Jak nie to misja ratunkowa zajmie naprawdę wiele czasu .... A wolałbym aby Wiki się nie dowiedział, że buszowaliśmy w metrze .... Tak będzie lepiej ...
- Chyba dla Ciebie ...
- Jasne, że dla mnie ... ale spoko spoko ... będę z Tobą współprac... Ciebie boję się tylko odrobinę bardziej od Wiktorii ....

************

Rodzeństwo wyszło z przejścia pracowniczego na linię numer 2 , a następnie udało się w lewo. Prosto na stację "Foksia". Mroczny długi tunel zdaje się jakby nie miał mieć końca. Zaraz po wyjściu Diuna przywołała zaledwie pięć świetlików, które nie oślepiały swoim blaskiem, tylko dawały przyjazne światło.
- No dobra to ruszamy. - wyszeptała dziarsko Kiazu.
- Myślę, że Koira nas obroni przed tymi całymi "Zniwe" więc możemy rozmawiać normalnie. - odparł Hachi.
- No w sumie.... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Hmm.. tu machnie zupełnie inaczej niż w tamtych zaduszonych pomieszczeniach. - wtrąciła nagle Diuna.
Rzeczywiście stęchły zapach korytarzy metra znikł, a zastąpił go delikatny, słodki zapachem, który neczanom skojarzył się z ich ulubionymi perfumami....
- Zdecydowanie wole ten zapach ... - dodał Otachi rozpływając się od unoszącego się zapachu.
- Możemy już iść? - wtrąciła niepewnie Neko.
- Tak .. Tak ... - odparła Diuna w błogostanie.

************

- Wiedziałeś że do wszystkich naszych punktów są wydeptane ścieżki? Tak często odwiedzamy te miejsca, a czasem nawet w większych grupach. Naprawdę mam nadzieje, że ta piątka jeszcze żyje ... heheh ... a tak na serio to czemu Ci na nich zależy?
- Mówiłem to moi przyjaciele ...
- Jasne, z dziewczyn to nawet niezłe dupy. Dossak byłby zadowolony mając je na turnieju.
W tym momencie Kurai naelektryzowaną pięścią uderzył w drzewo tuż przed nosem towarzysza, który aż zamarł ze strachu. Nagle wielkie drzewo z hukiem runęło na ziemie, łamiąc gałęzie kilku pobliskich drzew.
- Heheh ... - zaśmiał się bardzo nerwowo Ukhilavi.
- Po pierwsze, nie obrażaj moich przyjaciół... po drugie nie wtrącaj się w turniej nie znając go od wewnątrz ... a po trzecie teraz grzecznie mi powiesz wszystko co wiesz!- stwierdził chłodno, wręcz lodowato oraz stanowczo i spokojnie Kurai.
- Ja ... heheh ... a nie powinniśmy się spieszyć?
- Ukhilavi! - warknął Kurai, z nadal elektryzującą się pięścią.
- Dobrze, dobrze powiem wszystko ... tylko mnie nie krzywdź ... Ta piątka przyjechała tutaj pod wieczór ... myślałem ze oni przyjechali to na nasz "kurs" bo po cóż by innego tu przyjeżdżali ... najpierw dokuczałem takiej burej grubej kotce, która przyjechała z nimi ... wtedy dowiedziałem się, że jedna z dziewczyn ma moce podobne do moich .... wszyscy myśleli że to ona ... heheh ... ta bura kotka im uciekła a oni pobiegli za nią ... naprawdę myślałem ze oni migają się od wejścia do metra....heheh ....
- Do rzeczy ... - wtrącił lodowato ale spokojnie Kurai.
- Tak, tak ... już ...za pomocą swoich mocy wrzuciłem te burą kotkę do dziury prowadzącej do tunelu metra.... Ta taka z długimi włosami skoczyła za nią ... potem przybiegła reszta ... cykali się wejść w końcu zrzucili linę z symboli .... którą przeciąłem kiedy wszyscy na niej byli aby narobili hałasu i znaleźli się w miejscu docelowym ... potem chwile im jeszcze podokuczałem hamując moce aby nie mogli sobie rozświetlić pomieszczenia ... a potem lekko skłóconych zostawiłem ich tam a sam wróciłem do VillaDeMorena i naprawdę nie wiem co więcej się z nimi działo i co teraz się dzieje.... błagam nie bij ... - odparł rozpaczliwie Ukhilavi zasłaniając się rękami i kucając.
- Nie zamierzam... wsiadaj... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Wsiadaj? - zapytał zdziwiony Ukhilavi.
W tym momencie jego oczom ukazał się neczanin siedzący na swoim biały motorze.
- Ale maszyna ....
- Nie gadaj tylko wsiadaj ...
- Dobra ... widzę, że pamiętasz, że teleport w starej części Tochi Neko nie działa. Jedź prosto a przy takiej spiczastej skale skręć w prawo....

************

Półmroczne metro w którym nasi przyjaciele powoli podążają do przodu. Wszędzie nadal się unosi przyjemny i delikatny zapach. Nagle świetliki przywołane przez Diunę znikły. Ciemność spowiła cały wielki tunel jak i neczan.
- Heh ... bardzo śmieszne Diuna ... to już stało się z lekka nudne... - stwierdził nagle Hachi.
- Właśnie ... nawet nie będę zapalać swoich płomyczków ... nie będę marnować energii na taką zabawę.... nasze oczy szybko ogarną te ciemność... - dodała Kiazu.

************

Niewielka polana otoczona mrocznymi i bujającymi się drzewami. Po środku niej znajduje się zaparkowany motocykl, oparty o niego Kurai z Yuri na ramieniu. Obok nich siedzi lekko zdyszane Contego. Przed nimi kuca Ukhilavi i rysuje coś na ziemi.
- Tak wiem nie przypomina to stacji ... wejście jest ukryte aby nikt sam tam nie wlazł. Co prawda całe metro znajduje się w tak zwanej starej części miasta ale bezpieczeństwa nigdy za wiele. Gdzie nigdzie są ruiny tam znacznie łatwiej się ukrywa wejścia. - stwierdził beztrosko Ukhilavi.
Kiedy dziwny znak pełen fal i kół był już gotowy, recepcjonista wyjął z pod swojej zielonej koszulki neczański symbol w kształcie ostro zakończonego latawca i przyłożył go do ziemi. W tym momencie cześć ziemi się odsunęła i odsłoniła tym samym mroczne schody w dół.
- Gotowe... o to i zejście na stacje Giełda Samochodowa... słuchaj ... za nim tam wjedziemy musisz wiedzieć że na tej stacji zbiegają się dwie linie metra 8 i 2 ... My mamy zejść do dwójki i udać się w kierunku krańca "Złota" ... na ósemce jest wielki nazwijmy to wąż ... mniejsza o niego .. to co spotkamy w interesującej nas linii jest nie wyobrażalne ... to chyba jedno z najgorszych stworzeń, które żyje w naszym metrze... Tam na dole musisz zaufać Castle ... i modlić się abyśmy dali rade przeżyć ... te bestie potrafią ...

************

Głuche, mroczne i nieprzeniknione metro. Delikatne kroki stawiane przez neczan wydają się być wręcz bezdźwięczne. Nagle po ciemnym tunelu rozniósł się przeraźliwe krzyki. Jakby kogoś co najmniej obdzierano ze skóry. Był to dźwięk mrożący krew w żyłach. Przestraszeni neczanie, aż podskoczyli do góry, a ich serca zaczęły walić jak oszalałe. W nieprzeniknionej ciszy uśpionego metra dało się jednak usłyszeć jedynie oddalające się echa przenikliwych krzyków. Po chwili oczom bohaterów ukazały się szybkie poruszające się cienie.
- Co to jest? - spytała mocno wystraszona Rina.
- Nie wiem ... ale sobie już poszło ... - dodała lekko drżącym głosem Diuna.
- Coś dziwnego dzieje się w tym metrze. Co tam mogło się stać? Te krzyki ... - wtrącił łamiącym się głosem Hachi.
Neczanin jednak nie uzyskał odpowiedzi. Minuty zdawały się ciągnąć w nieskończoność... a z każdą sekundą nasi bohaterowie zdawali się być coraz bardziej nerwowi i niespokojni.

************

- Jak ciemno... Tunel przede mną jest taki ciemny i ciasny... Jak duszno, nie mogę oddychać... Ledwo udaje mi się złapać oddech... Tylko spokojnie Ukhilavi, tylko spokojnie. Nie ma się co denerwować. To tylko zwykły tunel, którym nic nie ma..... Nie ma co panikować ... To wcale nie jest straszny, ciemny korytarz, w którym nie widać na metr a na dodatek dochodzą do nas dziwne dźwięki... ale spokojnie Castle jest z Tobą ... nie ma co się bać ... - przerażony i spanikowany Ukhilavi rozmawia do siebie na głos w ciemnym tunelu metra.
- Irytujesz mnie ... - wtrącił spokojnie Kurai z rękami w kieszeniach spodni i z lekko jarzącą się Yuri na ramieniu.
TRZASK ...
- Hyyy ... co to było? - wymamrotał przerażony recepcjonista, chowający się za Kurai'em.
- Pewnie nic ... opanuj się trochę w końcu pracujesz tu na co dzień.... a my nie weszliśmy jeszcze do tunelu....
- Linie numer 2 omijam szerokim łukiem ... panicznie się boje nawet jak mam kilka Contego przy sobie.... swoją drogą ten elektryczny łańcuch jest potrzebny?
- Owszem, bez niego już dawno byś zwiał.
- Ja? Skądże znowu ... bez niego nawet był tu nie wszedł ... Nie boisz się tego miejsca?
- Hmm... nie ... tu jest wręcz całkiem przyjemnie ... no może po za tym intensywnym zapachem ... no ruszaj się ... którędy teraz?
- Dziwny jesteś.... W prawo ...

************

Wokół panowała ciemność. O dziwo jedynie w głębi tunelu majaczyła delikatna poświata dochodząca z terenu stacji. Jedyny odgłos, jaki słyszeli, to wzmocnione przez echo odgłosy ich kroków. Ta cisza była wręcz nienaturalna, jakby w każdym cieniu czaił się coś, co mógłby ich zaatakować. Rodzeństwo neczan pełne nerwów zbliżało się do peronu, gdzie wciąż włączone było delikatne światło z jednej palącej się lampy.
- Dziwne tam jest światło ... - stwierdził Otachi.
- Lepiej dla nas ... - odparła Kiazu.
Ten etap był najgorszy, tutaj mogli zostać łatwo dostrzeżeni i zaatakowani przez coś co mogło nadal się kryć w ciemnościach. Gdy pomału i po cichu wchodzili na zrujnowany peron, serca podchodziły im do gardeł. Każdy cień wydawał się czyhającym na nich potworem. Ciemne, surowe kafelki tworzyły w ciemności wzory, od których mógł się włos zjeżyć na głowie. Po chwili bardzo ostrożnie wdrapali się na peron i przekradli na ciemne schody. Tutaj panowała już nieprzenikniona ciemność. Nawet gdyby coś się tu znajdowało, i tak by go w porę nie dostrzegli. Nagle okazało się iż i ta stacja jest zasypana grubą warstwą ziemi.
- Tu też zawalone ... - stwierdziła Diuna.
- Chyba pomyliliśmy stacje i musimy iść dalej. - dodała Kiazu.
- No chyba tak... - odparł Hachi.
Cała rozmowa toczyła się dość bez emocjonalnie. Po chwili cienie na stacji zaczęły się poruszać zupełnie jakby coś tam było. Nagle straszliwy potwór skoczył na naszych przyjaciół. Wystraszeni neczanie krzyknęli. W tym momencie okazało się, że nic ich jednak nie zaatakowało.

************

Ukhilavi z zamkniętymi oczami grzecznie podąża za Kurai'em. Same przerażające dźwięki go przerażają, więc kolega nawet nie ma zamiaru ich otwierać. Nagle recepcjonista wpadł na elektrycznego neczanina i przewrócił się na ziemie.
- Ej co jest? ... - zapytał Ukhilavi otwierając oczy.
W tym momencie zobaczył elektryzującego się Kurai'a, którego nawet Yuri się bała, ba nawet Castle schował się za swoim panem i trząsł się ze strachu. Wyładowania wywoływane przez neczanina strzelały po całym dostępnym tunelu. Metalowe tory i rury są doskonałym nośnikiem tej mocy.
- Ale intensywny zapach....na szczęście to nie ma mnie póki co na celowniku. Pewnie dlatego że miałem zamknięte oczy i boje się totalnie wszystkiego ... chyba nie jestem dla niego wyzwaniem ... to dobrze ale po nim przyjdzie kolej na mnie... - stwierdził drugi neczanin zatykając nos i osłaniając się niebiesko-fioletową tarczą.
Po dłuższej chwili Kurai ruszył stanowczo do przodu, ciągnąc za sobą towarzysza przerażonego i mocno spanikowanego towarzysza.
- Ej .. stój ...
Nagle coś trzasło a z sufitu zaczęła lecieć woda. Po chwili wszystkie postacie były przemoczone do suchej nitki. Kurai przestał się elektryzować, a dziwny zapach zupełnie znikł. W tym momencie okazało się, że Contego przebiło jedną z rur doprowadzających wodę.
- Świetna robota Castle - stwierdził rozdygotany Ukhilavi, a następnie zapytał - Kurai w porządku?
- Tak ... - odparł spokojnie Kurai.
- Nie wiem co zobaczyłeś, ale mam wrażenie że wszyscy w koło bali się bardziej niż Ty ...
- Życie ...
- Na prawdę mnie przerażasz ... zacząłem się nawet zastanawiać czy nie bardziej niż ta linia ...
- To dobrze, bo może dzięki temu w końcu się ruszysz ...
- Ruszam się ruszam ... strach mnie paraliżuje wiesz o tym? ... Nie ... nawet nie próbuj nic robić ... już wstaje ... Ale ciemno tam w oddali ...
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA - głośny i przeraźliwy krzyk rozniósł się po głuchym metrze.
- To musi być prawdziwe ....ała ... stój ... daj mi chociaż wstać.... ała ...

************

Przeraźliwa, spowita w półmroku człekokształtna bestia z długimi pazurami, chudym szaro-fioletowym ciałem, jaszczurczym ogonem, dużych czarnych oczach i strasznej mordzie. Siedzi ona na dużym brązowo-szarym kamieniu. Prawej szponiastej dłoni trzyma głowę przestraszonej Riny, natomiast drugą trzyma tak jakby mierzył szponami prosto w gardło neczanki, a każdy najdrobniejszy ruch miałby się skończyć przeszyciem jej na wylot.
- RINA! - krzyknęła Kiazu robiąc krok ze swoją halabardą.
- Stój... - stwierdził Otachi łapiąc siostrę za ramie
W tym momencie maszkara fuknęła groźnie i prawie wbiła swoje szpony w ciało przerażonej neczanki.
- Jak się zbliżymy to to zrobi jej krzywdę...- powiedział Hachi.
- Ale musimy coś zrobić. - odparła Kiazu.
Nagle potwór niczym z najczarniejszych otchłani koszmarów, swoim długim, mokrym i obślizgłym językiem przejechał po karku i szyi swojej ofiary. Zupełnie jakby chciał ją zjeść. Kiedy wodna neczanka bała się już nawet pisnąć, a jej wielkie przestraszone oczy prawie z niej wyskoczyły, stwór dotarł językiem pod sam jej policzek. Następnie swoimi ostrymi jak brzytwa zębami "delikatnie przegryzł jej skórę tuż za kością policzkową. Wystraszona i zapłakana dziewczyna aż podskoczyła, lecz to był dopiero początek. Bestia wbiła swoje zęby mocniej i zaczęła powoli i drastycznie ciągnąć za fragment skóry. Tym samym odsłoniła mięśnie dziewczyny a z jej napiętej szyi zaczęła cieć czerwona krew. Wodna neczanka przeraźliwie krzyknęła. Zadany jej ból wręcz rozrywał ją od środka. Nagle maszkara oderwała sobie spory fragment jej skóry i zjadła ze smakiem. W tym momencie rozszalała Kiazu ruszyła do ataku głośno krzycząc:
- ZOSTAW JĄ!
O dziwo bestia odrzuciła swoją ofiarą o ścianę. Następnie fuknęła, warknęła groźnie i stanęła do walki. Ognista halabarda wręcz rozpalona do czerwoności z dużą szybkością uderzała w potwora, a raczej ścierała się z jego długi pazurami. Powstały przy tym brzęk roznosi się po głuchym metrze.

************

- Miło że się zatrzymałeś.... ciężko mi było trzymać mokrą chusteczkę kiedy mnie ciągnąłeś ... - stwierdził przerażony Ukhilavi podnosząc się z podłogi tunelu metra.
Kiedy tylko wstał to ukradkiem stanął obok Kurai'a z świecącą Yuri na ramieniu i spojrzał na peron. W tym momencie zobaczył jak czwórka z piątki neczan walczy ze sobą broniami żywiołów, a dzięki ognistej halabardzie na stacji panuje dość mocny półmrok.
- Heheh ... jeszcze żyją ... ale sierdo się do nich dopadł ... - powiedział z lekką ulgą Ukhilavi, po czym dodał - pewnie ta piąta już nie żyje ... nie widzę jej jakoś ...
W tym momencie Castle wskoczył na peron i wbiegł w ciemność, a Kurai, który dokładnie rozglądał się po stacji spytał:
- Ta lampa na środku peronu działa?
- Tak, ale nie dostaniesz się do włącznika, jest on na górze schodów ... a aby tam się dostać musiał byś przejść zarówno koło tych walczących jak i koło sierdo które na bank gdzieś tu są ... ej co jest?
Nagle duża lampa zaczęła błyskać aż w końcu rozbłysła jasnym światłem. Dzięki temu cała stacja była oświetlona.
- No tak ... Ty akurat nie musisz podchodzić...
Gdy światło w pełni rozbłysło na peronie oczom przybyszów ukazał się ciemny dotąd kąt stacji. Znajdowała się tam leżąca na ziemi, trzymająca się za gardło, płacząca Rina. Neko która szarpała neczanką i coś do niej mówiła, dwa Contego stojące przed nimi i warczące na trzy człekokształtne stworzenia o długich pazurach i czerwonych oczach, które są zbyt zajęte aby zauważyć półmrok.
- Ukhilavi przyda się na coś i ....
- Ale tam są aż trzy sierdo ... heheh .... - wtrącił wystraszony Ukhilavi...
- Słuchaj zrobimy tak ...

************


Przerażona Neko chowa się za wodną neczanką i szturcha ją mówiąc:
- Co tu się dzieje wszyscy powariowali, Rina wstawaj koniec tych żartów! Rina rusz się ... te bestie zaraz nas pożrą no dalej wstań i walcz. Rina no nie wygłupiaj się ...
Nagle na stacji opustoszałego metra, między odgłosami walczenia, warczeniami i fukami dało się usłyszeć nieprzyjemny pisk podobny do dźwięku jaki wydają paznokcie jeżdżące po tablicy, tyle że znacznie gorszy i na wyższych falach. Wszystkie stworzenia zaczęły wyć i zatykać uszy. W tym momencie okazało się iż Kurai czubkiem swojego elektrycznego ostrza jeździł po kafelkach, na ścianie. Za nim podążał przerażony Ukhilavi, który szybko dostał się do węża strażackiego i powiedział:
- W razie potrzeby zbić szybkę .... tak to jest chyba odpowiednia potrzeba.
Następnie zbił szybkę i oblał wodną neczankę, Neko, Contego, sierdo i fragment peronu... i w tym momencie zabrakło wody w wężu.
- Ups ...
- Heh ..

************

Zapłakana i oszołomiona wodna neczanka, otworzyła swoje przerażone i zamglone oczy. Za pierwszym razem gdy je otworzyła ujrzała ujrzała rozmywające się postać ciemnego potwora. Pisnęła. Po chwili poczuła mocne pluśnięcie wodą w twarz i z przerażeniem otworzyła oczy po raz drugi. W tym momencie zobaczyła nad sobą chłopaka o srebrno-biało włosach, cudownych oczach, wręcz nie do opisania i złotym kolczykiem w jego lewym uchu.
- Kurai... - stwierdziła pewnie od razu dziewczyna po czym dodała łamiącym się i roztrzęsionym głosem, łapiąc się za szyję. - Jakiś potwór obdarł ... o nie obdarł .. sen? ... dała bym ...
- Cii... jestem przy Tobie ...- odparł spokojnie Kurai obejmując ukochaną.
Wodna neczanka z ulgą wtuliła się w jego ramiona.
- Heheh ... normalnie mam omamy .... za dużo gazu ... sorry ale czy ktoś mógł by mi pomóc? - wtrącił przerażony Ukhilavi utrzymujący niebiesko-fioletową tarcze nad wszystkimi neczanami i przyjaznymi stworzeniami, a rozwścieczone sierdo próbują rozerwać ją na strzępy.
W tym momencie Kurai wspomógł jego tarcze swoją energia.
- Kto to jest? ... Co .. co to ...to mnie jadło! - wykrzyknęła przerażona Rina.
- Jakby jadło to byś z nami nie rozmawiała to była halucynacja ... - odparł nerwowo Ukhilavi.
- Rina, zalej wodą wnętrze drugiej tarczy i spaw aby na stacji padał deszcz... - wtrącił stanowczo Kurai.
- Ale tam jest moje rodzeństwo ... zaraz oni ze sobą walczą ....- odparła zdezorientowana Rina.
- Proszę!
Na te stanowcze słowa dziewczyna mocno się speszyła, ale zrobiła to co miała. Nie trzeba było długo czekać a wnętrze drugiej tarczy po szczyt wypełniło się wodą, i na całej stacji zaczął padać deszcz. W tym momencie zatopiona bariera dosłownie na chwilę znikła, lecz nie było jej na tyle długo że woda z niej wylała się na peron jak i na tory metra. Natomiast neczanie klęczeli na ziemi i się krztusili. Po dłuższej chwili delikatny zapach znikł zupełnie a powietrze zrobiło się świeże, a wszystkie omamy znikły.
- Co się dzieje? - zapytała oszołomiona Kiazu.
- Pamiętam, że byliśmy w jakimś zamkniętym metrze.. - dodał Hachi.
- I że ....
- Rina została rozszarpana przez jakąś bestie. - wtrącił z przerażeniem Otachi.
W tym momencie rodzeństwo nerwowo zaczęło się rozglądać po stacji.
-Tam! - stwierdziła Diuna pokazując na drugą barierę która jest atakowana przez trzy przerażające bestie, znacznie różniące się od tych które spotkali w poprzedniej linii metra. Nagle obie psychiczne bariery zostały połączone wodnym tunelem. Rodzeństwo bez wahania przebiegło przez nią i wpadło Rinie w ramiona.
- Rina, jak dobrze że jesteś.... - stwierdził Otachi.
- A to kto? - spytała podejrzliwie Diuna.
- heheh ... wybacz Złotko przyjemności potem ... teraz czas pokonać te bestie ... - odpowiedział nerwowo nieznajomy.
- Myślałem, że te stwory boją się Contego.. - wtrącił Hachi.
- Bo boją się ... długa historia ... tu aby się ich bały musiało by być ich tyle co neczan.... heheh ... teraz czeka nas walka ... - odparł bardzo zestresowany Ukhilavi.

************

Neczanie bardzo długo nie mieli żadnego pomysłu na jaką kol wiek walkę. Napastnicy w pewnym momencie przestali atakować jedynie siedzieli w koło swoich ofiar i cierpliwie czekali. Każde nawet najmniejsze osłabnięcie tarczy obronnej zwracało ich uwagę. Ukhilavi szczętnie wyciszył tarczę, dzięki temu do jej środka nie dobiegają przerażające odgłosy sierdo, ale i bestie nie słyszą naszych bohaterów.
- Heheh ... już po nas ... a nawet jak wyjdziemy z tego żywi to Wiktoria mnie zabije ... heheh... nie no muszę ich jakoś wyciągnąć z tego ... - mamrotał przerażony recepcjonista pod nosem.
- Jak sobie z nimi radzicie jako strażnicy? - spytał nagle Kurai.
- heheh ...- zaśmiał się nerwowo Ukhilavi, a następnie powiedział - ja sobie z nimi nie radze ... nigdy nie wchodzę tu sam... zawsze idzie z nami co najmniej cztery Contego.... ja się panicznie ich boje ... nasze bestie je przeganiają ... a czasem jak któryś za bardzo kozaczy to Wiki twardo uderza takowego młotem przez łeb i uciekają ... ale to się zdarza rzadko, zazwyczaj do nas nie podchodzą ...
- Zaraz ...czekaj co powiedziałeś? - wtrąciła Kiazu.
- Że to się zdarza rzadko, zazwyczaj do nas nie podchodzą ...
- Wcześniej ...
- No że Wiki uderza je swoim młotem przez głowę... - odpowiedział Ukhilavi.
- To nie będzie łatwe ale chyba mam pewien pomysł.... - odparła Kiazu z uśmiechem małej kombinatorki.

************

Hachi, Otachi i Kiazu jeden na jednego walczą z trzema straszliwymi potworami. Ostrza ich broni żywiołów co chwila ścierają się z długimi pazurami sierdo. Obie walczące strony są bardzo zdeterminowane. Z każdym kolejnym ciosem starcie się robi coraz bardziej zajadłe. Rina stoi lekko z boku, schowana w półmroku i pilnuje aby na stacji panował wilgotny klimat, aby stwory nie mogły korzystać, że wszystkich swych mocy. Razem z nią jest Neko oraz Yuri otaczająca całą trojkę tarczą. Natomiast w przeciwnym ciemnym koncie Ukhilavi i Diuna trzymają Contego aby póki co nie wtrącały się do walki.
- Tym ona powinna się zajmować a nie ja ... - stwierdziła nagle Diuna.
- Mówisz o tym fajnym płomyczku czy o tej uroczej kropelce? - zapytał z ciekawością Ukhilavi.
- No o jak to mówisz "Kropelce", a o kim by innym... a swoją drogą widziałam, że obserwujesz je obie...
- Pomyliłaś się nie obserwuje ich obu ...tylko wszystkie trzy damy ...
- Mnie też?
- No tak ...
- TY ŚWINIO!
- EJ ... jestem facetem ... po za tym żadna z Was nie jest w moim typie... ale lubię sobie popatrzeć.
- Świnia ... czekaj już wiem tak naprawdę pewnie boisz się podejść i zagadać...
- Nie z tym akurat nie mam problemu, boję się tylko sierdo... no i Wiki .. i Kurai'a...
- Sranie w banie, na pewno nie zarwiesz to "Kropelki"
- Wolałbym płomyczka ...
- E tam ... płomyczek to łatwizna, po za tym ma chłopaka ... a kropelka jest za nieśmiała ...i wolna ... więc to dopiero jest wyzwanie .... ale Ty i tak nawet do niej nie podejrzysz.... nie odważysz się ... nawet założę się że nie podejdziesz do niej a tym bardziej nie zrobisz czegoś więcej...
- Phi to będzie banalne... z spłoszoną dziewczyną jest znacznie łatwiej niż z tymi temperamentnymi ... Już Ty byłabyś większym wyzwaniem niż kropelka....

************

Neczanie już dość długo walczą z rozwścieczonymi koszmarami. Rozpalona do czerwoności halabarda jest świetna do starcia z potworami. Nie dość że je pali to jeszcze doskonale trzyma je na odległość. Ani sierdo ani Kiazu nie zamierzali sobie dać spokoju i odpuścić. Bracia neczanki również sobie dawali nieźle rade. Chociaż dla wszystkich było tu już bardzo męczące starcie. Nagle na pole walki wparowały contego łapiąc dwie z trzech bestii za karki i mocnymi szarpnięciami, przechyliły sierdo do tyłu także przerażające bestie zderzyły się bardzo mocno swoimi głowami. Obie te bestie złapały się za swoje głowy i z przeraźliwym piskiem uciekły ze stacji. W tym czasie Hachi i Otachi uśmiechając się przybili sobie "piątkę". Natomiast stwór z którym walczył Kiazu nadal nie odpuszczał. Nagle coś go uderzyło mocno w tył głowy. W ten sposób zdezorientowana bestia upadła na ziemie. W tym momencie okazało się Kurai uderzył ją rękojeścią od swojej katany.
- Szybko poszło. - stwierdziła dumnie Diuna.
- I dobrze... - stwierdziła Kiazu.
- Dobra zmywajmy się stąd póki ich nie ma. - wtrącił przerażony Ukhilavi.

************

Miedzy Contego, neczanie idą ostrożnie przez tunel metra. Kilka świetlików dawała niewiele światła i cały czas byli otoczeni przez ciemność. Każde z nich doskonale zdaje sobie sprawę, że muszą stąd szybko wyjść. Nagle w głębi tunelu ujrzeli nikłe światełko. Błyszczało przez jakiś czas, przemieszczało się powoli, po czym znikło równie nagle, jak się pojawiło.
- Widzieliście to? ... - zapytał Otachi.
- Chyba powinniśmy przyśpieszyć. One nas chyba śledzą.... - odparł przerażony Ukhilavi idący na końcu stawki.
- Chłopak dobrze gada, dobrze by było wreszcie wyjść. - dodał Hachi.

************
Mroczna stacja o okrągłym, podniszczonym suficie i zdemolowanych schodach na górę. Zmęczeni neczanie wchodzą powoli po schodach. Nagle Ukhilavi źle stanął, zachwiał się i poleciał do tyłu, łapiąc się wszystkiego w zasięgu ręki. Po chwili z hukiem upadł na ziemi i dało się usłyszeć również głośne:
- Ała ....
W tym momencie Diuna, Hachi i Otachi zaczęli się śmiać. Natomiast Kiazu odwróciła się, a jej oczom ukazał się nieznajomy towarzysz leżący na Rinie.
- Przepraszam Złotko... zrobiłaś sobie coś? - spytał Ukhilavi lekko się podnosząc.
Zarumieniona wodna neczanka nic mu nie odpowiedziała, tylko pokręciła przecząco głową, nie patrząc mężczyźnie w oczy. Ten nagle uśmiechając się pod nosem zaczął się delikatnie zbliżać do leżącej nie ruchomo dziewczyny. Z każdą sekundą był coraz bliżej i bliżej. Było widać po nim, że doskonale wie czego chce. Nagle Ukhilavi poczuł mocne szarpnięcie do tyłu, które mocno i stanowczo go odciągnęło. W tym momencie za jego pleców do Riny podszedł Kurai, który pomógł jej wstać, przepościł przodem, a następnie ukucnął przed siedzącym na ziemi kolegą i powiedział chłodno:
- Nawet nie próbuj...
- Ale czemu przecież jest wolna ... - odparł trzęsący się jak osika Ukhilavi.
- Skąd ten wniosek?
- Ta dziewczyna od świetlików mi tak powiedziała ...
W tym momencie Kurai spojrzał chłodno na Diunę, pokręcił lekko i z dezaprobatą głową i powiedział:
- Oszukała Cię... Dobrze Ci radzę zostaw to dziewczę w spokoju... rozumiesz?
- T...T... tak ... - wydukał przerażony Ukhilavi.

************

Po dłuższej chwili dość szybkiej ucieczki z metra nasi przyjaciele w końcu wyszli na przejrzyście zieloną, niewielką polankę, która otoczona jest wspaniałymi wysokimi drzewami. Do uszy wszystkich dociera przepiękny śpiew ptaków a słońce, które raczej stosunkowo niedawno wstało, ogrzewa ich twarze przemiłym ciepłem. Orzeźwiający zapach lasu idealnie dopełnia świat jakże inny od tego gdzie neczanie spędzili ostatnie kilkanaście godzin.
- Ach wreszcie słoneczko - powiedziała szczęśliwa Kiazu przeciągać się w ciepłych promieniach.
- O tak ... szkoda, że prawdopodobnie je prześpimy. - dodała Diuna ziewając.
- Wreszcie z dala od sierdo... - stwierdził Ukhilavi szczerze się uśmiechając.
- A właśnie Ziom, kim jesteś? - wtrącił Hachi.
- Jak się nazywasz? - dodał z zaciekawieniem Otachi.
- Skąd znasz Kurai'a? - dopowiedziała Diuna.
- Ej ... spoko ... powoli .... Nazywam się Ukhilavi Darajiryu ...
- Ja jestem Kiazu, to Diuna, Hachi, Otachi i Rina.... - przedstawiła wszystkich ognista neczanka.
- Miło mi Was poznać ... podobnie jak Wy jestem neczaninem ... a Kurai'a z nam z dawnych lat ... i głownie ze słyszenia, bądź widzenia ... Jedna z moich sióstr przyjaźni się z jego najstarszą siostrą ... chodziły nawet razem do szkoły ... Z reszta ja też znam ją lepiej niż jego ... Mieszkam w VillaDeMorena i jestem jednym ze strażników tego metra ... moja rodzina od wieków robi w nim powiedzmy kursy i szkolenia dla wojowników czy po prostu niegrzecznych dzieci ...
- Ok, to wiele wyjaśnia ... - odparł Otachi.
- A my byliśmy "niegrzecznymi dziećmi"? - wtrąciła Kiazu.
- Nie ... wy byliście moją pomyłką.... - odparł Ukhilavi.
- POMYŁKĄ? - wykrzyknęli neczanie.
- To że mało nie zginęliśmy porównujesz tylko do pomyłki?!- odparła zirytowana Kiazu.
- Heheh ... daj mi wytłumaczyć dobrze? ... - spytał nerwowo Ukhilavi.

************

- Bardzo Was przepraszam, że tak wyszło ... - powiedział Ukhilavi.
- Heh no trudno nic na to nie poradzimy - odparła Kiazu.
- A czemu widzieliśmy takie dziwne rzeczy? - spytał Otachi.
- Sierdo wytwarzają zagęszczony gaz halucynogenny ... one tak naprawdę żywią się głownie strachem ... co prawda uwielbiają również mięso ale strach to główny ich pokarm ... jednak są naprawdę straszliwie łakome ... Więc jeśli widzieliście jakieś dziwne rzeczy to przez nie ...
- Rozumiem ... To naprawdę wiele wyjaśnia ... - odparła Diuna.
- Osobiście linię numer 2 nazywam zapomnianym szlakiem .... aha i błagam Wiktoria nie może się o tym dowiedzieć. - odpowiedział Ukhilavi.
- O czym nie mogę się dowiedzieć? - spytała Wiktoria stojąca w drzwiach wilii.
- O niczym.. - wymamrotał Ukhilavi.
- Aha ... Zaraz Ty tam z tyłu nie pamiętam Cię z wczoraj. Pokaż się... - stwierdziła stanowczo Wiktoria.
W tym momencie jej oczom ukazał się elektryczny neczanin z małym białym koto-smokiem na ramieniu.
- Rozumiem, planowałeś ukrywać tego przestępcę pod moim dachem? Zaraz wezwę straże, nie wywiniesz się! - stwierdziła właścicielka VillaDeMorena wyciągając telefon z kieszeni.
- Ej ... Wiktoria, on został uniewinniony ... - wtrąciła Kiazu
- Mnie nie oszukasz ... - odparła Wiktoria wybierając numer, następnie przystawiła komórkę do ucha i po chwili powiedziała: Witam, z tej strony Wiktoria Darajiryu pilnie proszę z generałem....
- Heh ... nie wiem jak wy ale ja idę się zdrzemnąć ... - stwierdził Otachi wchodząc do budynku.
- Czekaj idę z Tobą ... - dodał Hachi.
Diuna i Kiazu też weszły do budynku, a Wiktoria dopiero została połączona:
- Generał Rudy? .... (no tak) ... W ośrodku VillaDeMorena mam skazańca.... (niby kogo?)... Kurai Nozaryu ... (Wiki żartujesz prawda? on od bardzo dawna jest uniewinniony...) ... Naprawdę? ... (Naprawdę, heh i tylko po to dzwonisz do sztabu tak wcześnie rano?) ... - speszona dziewczyna nic już jednak nie odpowiedziała tylko szybko się rozłączyła. Następnie krzyknęła i spytała: - Ekh .... to co tam u Hashi?
- Dobrze, ma dużo na głowie ... - odparł chłodno Kurai, po czym dodał - Czy mogę się w końcu zameldować?
- Yyyyyyy... tak oczywiście ... zapraszam ... - odpowiedziała Wiktoria serdecznie zapraszając gości do środka.
Następnie usiadła za swoim biurkiem w recepcji i zajrzała do komputera.
- Hmmm ... tak mam ostatnią jedynkę ... na drugim piętrze ... Ukhilavi Cię zaprowadzi... - powiedziała nagle recepcjonistka.
- Dobra i tak mam po drodze ... a potem idę spać! - odparł Ukhilavi.
- Jak zawsze ...- odpowiedziała ze znudzeniem Wiktoria. Po czym dodała - Aha Pani Rino, mam jeszcze z panią parę formalności do wykonania ...
W tym monecie zarówno wodna neczanka jak i Kurai zatrzymali się.
- Tak słucham? ... - odparła lekko zdezorientowana Rina.
- Proszę podejść to zajmie parę minut ... Ukhilavi co tak stoisz zaprowadź gościa do pokoju.
Na te słowa Rina podeszła do recepcjonistki, a pozostali dwaj neczanie udali się na górę.
- Tak?
- Dobrze to proszę mi powiedzieć ...

************

Długi korytarz ozdobiony drewnianą boazerią i czerwonym dywanem z duża ilością drzwi. Ukhilavi prowadzi przez niego Kurai'a i z stara się z nim rozmawiać.
- Biedna dziewczyna ... Obawiam się że Wiktoria szybko jej nie puści ... słuchaj będziesz łaskaw mi powiedzieć co widziałeś pod wpływem gazu? ... - powiedział dość pokornie Ukhilavi.
- Wystarczy, że ja wiem ... - odparł stanowczo Kurai.
- Dobra luz ... to tutaj... - odparł recepcjonista, otwierając czarne drzwi. Na końcu korytarza.
W tym momencie ich oczom ukazał się średniej wielkości pokoik o jasnych kremowo-żółtych ścianach. Po lewej stronie od wejścia stoi rozłożone łóżko przykryte niebiesko-fioletową pościelą. natomiast po prawej stronie stoi biała sofa z poduszkami w kolorze pościeli a przy niej drewniany stolik i szafka. W górnym rogu nad kanapą znajduje się płaski telewizor. Na ścianie gdzie są drzwi wejściowe stoi duża dwudrzwiowa szafa oraz drzwi do prowadzące do łazienki. Całości dopełniają pomarańczowe zasłony i szara wykładzina na całej powierzchni pokoju.
- Tak więc prezentuje się Twój pokój ... w łazience jest wanna ... co więcej? ... posiłki dla naszych gości są w restauracji na dole za recepcją w cenie pokoju ... a o to klucz ... hmmm... to chyba wszystko ... - powiedział Ukhilavi po dłuższej chwili milczenia, wręczając Kurai'owi klucz do pokoju.
Natomiast Yuri zleciała z ramienia elektrycznego neczanina i wygodnie się ułożyła na poduszce, lezącej na łózko
- Spoko ... - odparł elektryczny neczan wchodząc do pokoju i rzucając swój plecak na łóżko.
- Kurai, no weź myślałem, że na robię w gacie ze strachu. Co wtedy zobaczyłeś?
- Żegnam ... - odparł Kurai wręcz trzaskając drzwiami przed nosem Ukhilavi.
A następnie zdjął koszulkę, rzucił ją na łóżko i udał się do łazienki, rozpinając pasek od spodni.

************

Zmęczeni całonocną przygodą w opuszczonym metrze, neczanie smacznie śpią. Jedynie Wiktoria pracuje w recepcji pracuje w recepcji, oraz Kurai, stojący u siebie na balkonie. Jest on w samych spodniach, kończący się wycierać po kąpieli, a dokładniej zielonym ręcznikiem wyciera swoje srebrno-białe włosy. Ciepłe promienie słoneczne grzeją jego nagi umięśniony tors, a złoty i jeszcze mokry symbol pioruna pięknie błyszczy w południowym słońcu. Nagle w jego pokoju rozległo się delikatne, a zarazem głośne pukanie do drzwi. Po chwili elektryczny neczanin wszedł do pokoju, rzucił ręcznik na swoje łóżko i poszedł je otworzyć. Kiedy tylko to robił jego oczom ukazała się Rina, ubrana w luźnego żółtego T-shirt oraz krótkie czarne spodenki, które kończą się mniej więcej z długą koszulką. Dodatkowo dziewczyna jest boso i z rozpuszczonymi włosami.
- Hej ... mam nadzieje, że Cię nie obudziłam ... i że nie przeszkadzam ... - powiedziała Rina, lekko ziewając i czerwieniąc się, po czym nieśmiało dodała - eem ... jakoś nie mogę usnąć ... kiedy tylko ...
W tym momencie Kurai złapał wodną neczankę za jej lewą rękę, szybko wciągnął do swojego pokoju, zamknął drzwi, a następnie oparł ją o nie i bardzo namiętnie pocałował. Serce dziewczyny bije jak oszalałe. Neczanin zrobił to bardzo stanowczo i zdecydowanie, lecz za razem delikatnie. Po dłuższej chwili ich usta rozłączyły się, a neczanin delikatnie oparł się swoim czołem o jej czoło, puszczając jednocześnie jej rękę.
- Kurai ... - wyszeptała z błyszczącymi oczami neczanka.
- Nie bój się ... jestem przy Tobie ... przy mnie nic Ci nie grozi... - odpowiedział spokojnie Kurai, delikatnie głaszcząc ukochaną po policzku i patrząc jej głęboko w oczy.
************

Hachi i Dina siedzą na dużej białej kanapie z fioletowymi poduszkami i oglądają telewizję.
- Reszta dziewczyn jeszcze śpi? - spytał nagle Hachi lekko ziewając.
- Kiazu tak, Rina nie wiem gdzie jest. - odparła Diuna.
- Co mnie obgadujecie? - wtrąciła Kiazu ziewając i wychodząc z sypialni.
- A nic zastanawiałem się czy prześpisz cały piękny dzień czy jeszcze uda nam się gdzieś pójść. - odparł Hachi.
- Hmmm... Czyżby Otachi i Rina znowu gdzieś razem zniknęli? - spytała Kiazu z ciekawością.
- Albo .... albo zarywa do Wiktorii ... chyba ma wielka słabość do niej... - odpowiedziała Diuna.
- Czy musicie tak hałasować? - zapytał Otachi ziewając i wychodząc z sypialni.
- To skoro wszyscy wstaliśmy to chyba czas na śniadanie. - stwierdził Hachi.
- Śniadanie? Raczej obiad. - odparła Kiazu.
- Mniejsza o większość ... jedzenie .... - dodał radośnie Otachi.
- Dobra to kto idzie po Rinę? - spytała Diuna.
- Sama przyjdzie ... - odparła Kiazu.
- Dobra to ja pójdę. - odparła Diuna wychodząc.
- Ale Diuna...
Trzask drzwi przerwał wypowiedź Otachiego.
- Heh ... - westchnęli zgodnie wszyscy.
************

Diuna bardzo szybko wywiedziała się w recepcji, gdzie znajduje się pokój Kurai'a. Bez trudy odnalazła wskazy pokój. W ten kiedy prawie podeszła pod odpowiednie drzwi, usłyszała dziwne dźwięki i rozpaczliwe krzyki, dochodzące z pokoju do którego zmierzała.
- To strasznie boli ... chyba jest za głęboko ... proszę nie tak mocno ....
Psychiczna neczanka niewiele myśląc z hukiem wyważyła czarne drzwi i wtargnęła do pokoju. W tym momencie jej oczom ukazała się leżąca na kanapie Rina, twarzą do okna i na brzuchu, oraz kucającego Kurai'a koło jej lewej nogi, która ma sporą, pionową i ropiejącą ranę pod kolanem.
- CO TU SIĘ DZIEJE!? - zapytała stanowczo Diuna.
- Po pierwsze kultura nakazuje zapukać ... - odparł chłodno Kurai.
- Ni....
- JASNE! PRZYŁAPAŁAM CIĘ! - wtrąciła krzycząca Diuna.
- Po drugie albo przestań krzyczeć albo wyjdź. - kontynuował chłodno neczanin, a następnie spokojnie dodał - Proszę gotowe, tylko nie nadwyrężaj jej póki co.
- Dziękuję ... - odparła Rina podnosząc się.
- On CI zdobił KRZYWDĘ a TY MU jeszcze DZIĘKUJESZ? - wtrąciła zła Diuna.
- Ale....
- Nie ma ALE! ... zabieram Cię stąd! - powiedziała Diuna łapiąc siostrę za rękę.
Kurai bez trudy jednym szybkim ruchem wyrwał Rinę z rąk neczanki. W tym momencie do pokoju wszedł Otachi.
- Heh ... dobrze, że za Tobą poszedłem ... - stwierdził Otachi, a następnie dodał - Diuna nie krzycz tak, w całym pensjonacie Cię słychać ... chcesz aby nas stąd wyrzucili czy co?
- Nie wtrącaj się, on jej zrobił krzywdę ... - odparła Diuna.
- W takim układzie powiedz co takiego jej robiłem. - wtrącił chłodno Kurai.
- No coś strasznego ... słyszałam jej krzyki, które wskazywały że próbowałeś ją co najmniej wykorzystać a potem widziała te straszliwą ropiejącą ranę. - odparła ze złością Diuna.
- Jeśli chodzi o ranę pod kolanem to Rina rozwaliła sobie kolano, jak spadała do metra, wiem bo sam ją opatrywałem... - wtrącił Otachi.
- No dobra a te krzyki? - spytała Diuna.
- W nodze utknął mi jakiś kawałek metalu przez który rana zaczęła się paskudzić ... Kurai, aby móc mnie uleczyć musiał wyjąć najpierw to ustrojstwo ... a to bolało... - odpowiedziała speszona Rina.
- Widzisz siostra najpierw rozpoznaj się w sytuacji a potem działaj... - stwierdził Otachi.
- No dobra... jeszcze Wam udowodnię że on ją krzywdzi.- odparła zła Diuna a następnie wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami.
- Ehm ... sory za nią ... chyba ma trudne dni ... i jest jakaś dziwnie nerwowa .... nie przejmuj się tym ... - stwierdził zdołowany Otachi, a następnie optymistycznie dodał uśmiechając się - Chodźcie ... śniadanko wzywa...
************

Diuna siedzi samotnie na swoim łóżku w sypialni. Reszta neczan jest na śniadano-objedzie w restauracji na dole. Nagle do sypialni weszła Rina, zawahała się chwile na progu, a następnie wzięła głęboki oddech, następnie podeszła do siostry i usiadła koło niej.
- Heh ... tak wiem pewnie uważasz mnie za dziwną.... - powiedziała w końcu Diuna.
- Wcale nie ... wiesz na Twoim miejscu pewnie zrobiła bym to samo ... - odpowiedziała bardzo przyjaźnie i spokojnie Rina.
- Jasne wyważyłabyś drzwi i nawrzeszczała na Moyoshiego ...
- Hmm... jeśli chodziło by o Twoje bezpieczeństwo to tak ... wiesz ... myślę że jakbym miała stanąć w waszej obronie to stanęłabym bez zawahania ... jesteście dla mnie najważniejsi na świecie i bardzo Was kocham ...
- Może ... ale zrobiłam z siebie idiotkę ...
- Nie prawda ... nie zważając na nich chciałaś się poświęcić dla mnie ... i stanąć w mojej obronie ...bo troszczysz się o mnie i mnie kochasz ... i pewnie zrobiłabyś to też dla reszty ...
- O nie Hachiego nie kocham ... niech spada ... dureń jeden ...
- Uwierz mi na słowo jego też kochasz ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Mówisz?
- Tak jestem tego pewna ...
- Wiesz ... to powiem Ci, że nawet możesz mieć racje ...
- No widzisz ....
- Ale to nie zmienia faktu że głupio podstąpiłam .. kto wie jakby się to skończyło gdyby nie przyszedł Otachi ... ja naprawdę myślałam że on Ci robi coś strasznie złego ...
- Domyślam się ... moje krzyki mogły sprawiać takie wrażenie ... ale on mnie nie skrzywdzi ... jestem tego bezgranicznie pewna ...
- Skąd to wiesz?
- Wiesz ja mu po prostu ufam ... i chodź peszy mnie jego stanowczość i czerwienie się często ... to wiem, że mnie nie skrzywdzi ...
- A co jeśli któregoś dnia to zrobi?
- Nie zrobi ....
- Ale jakby to co wtedy?
- To wtedy na pewno mnie obronicie ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem i przytulając się do siostry.
- Na mnie możesz liczyć... hmmm ... postaram się mu zaufać ... chociaż o nie będzie łatwe ... gdyż chyba w ogóle go nie znam ... swoja dragą ciekawie by było jak by tam wpadła Kiazu a nie ja.
- Hmmm.... chyba spaliłaby pół pensjonatu ....
- E tam cały ....
- Hmmm... zakładam optymistycznie, że połowę udałoby nam się uratować ...
- Hehehe i tak byśmy nie mogli się tu więcej pokazać.... ale byłoby znacznie zabawniej ... heheh ... następnym razem wyśle Kiazu ... będzie lepiej ... narwana Kiazu będzie znacznie lepsza niż ja... w demolowaniu - odparła Diuna z uśmiechem.
************

Neczanie siedzą przy prostokątnym i długim stole restauracyjnym i kończą jeść. Nagle do restauracji wszedł Ukhilavi wziął krzesło z sąsiedniego stolika, i usiadł na nim przodem do oparcia i spytał ziewając:
- Już się wyspaliście?
- Ciebie można spytać o to samo - stwierdził Hachi.
- Wiesz przyjechaliśmy pozwiedzać miasto ... więc zamierzamy iść do nowej części Tochi Neko... - wtrąciła Kiazu.
- To w sumie mogę Wam posłużyć za przewodnika i tak nie mogę spać ... - odparł Ukhilavi.
- Niby czemu? - zainteresował się Otachi.
- Powiedzmy, że moja wredna siostra postarała się o to aby nasz "Uszak" nie dał mi spać. - odpowiedział Ukhilavi.
- Ke? ...
- Eh, mamy królika, urocze stworzenie, jednak jeśli moja siostra go nie wygłaszcze wieczorem to ona potem rano nie daje mi spać domagając się jej zainteresowania. - stwierdził Ukhilavi.
- Heheh ... dobre ... zaczynam ja lubić... - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Pewnie byście się świetnie dogadywały ... a właśnie gdzie światełko i kropelka?
- Diuna szybko zjadła i gdzieś poszła, a Rina poszła za nią. - odparł Otachi.
************

Ziemskie Tochi Neko jest niezwykle malownicze i bardzo niezwykłe na swój prosty sposób. Wąsie uliczki otoczone kolorowymi kamienicami, które na parterze mogą się popisać różnorodnością, knajp, restauracji czy też sklepów. Każda z nich posiada również po dwa balkony na pierwszym jak i na drugim piętrze. Wszystkie one porośnięte są różnorodnymi kwiatami i wszelaką zielenią. Utrzymane są one w lekko gotyckim stylu, ale są przyjemne dla oczu. Przez środek miasteczka płynie niewielka rzeczka o przejrzystej wodzie, a w samym centrum miasta, w środku okrągłego rynku, natrafia na drewniane i bardzo starodawne młyńskie koło, które powoli obraca się, pchane przez wodę. Przez liczne okoliczne lasy, rzeczkę i pobliskie morze powietrze wydaje się być świeże, a wręcz nawet oczyszczające. Nasi przyjaciele siedzą w cieniu dużych błękitnych parasoli, na białych, finezyjnych, metalowych krzesłach dwóch okrągłych stolikach, utrzymanych w tym samym stylu co krzesła. Jest tak gorąco, że dziewczyny ubrane są w przewiewne sukienki na ramiączka. U Kiazu jest ona czerwona i kończy się zaraz za jej pupą, a dopełniają ją czarne szpilki i torebka. Diuna ma zieloną sukienkę do połowy ud oraz buty na obcasie i torebkę w przyjemnym fioletowym kolorze, którzy dobrze pasuje do reszty. A co do Riny to ma błękitną sukienkę do kolan oraz sandałki i torebkę w nie jaskrawym żółtym kolorze. Natomiast panowie w połowie mają na sobie krótkie spodenki i w połowie jeansy na długą nogawkę a do tego mają zwykłe T-shirt. Hachi ma zieloną koszulkę i niebieskie spodenki, a Otachi dokładnie na odwód. Ukhilavi ma granatowe jeansy i fioletową koszulkę, a Kurai ma i jedno i drugie w ciemnym granatowym kolorze. Wszyscy oni wesoło rozmawiają i dobrze się bawią w swoim towarzystwie. Nagle Dina zobaczyła dużego motyla, o skrzydłach w pięknym pomarańczowym kolorze i uroczych białych kropkach.
- Woow ale duży motyl. - stwierdziła Diuna z podziwem i fascynacją.
- Widziałam go ... od dłuższego czasu poluje na niego i czekam jak usiądzie na czymś fajnym. - odparła Rina obserwując motyla z przygotowanym aparatem.
w tym momencie wspaniały motyl, jak gdyby nigdy nic usiadł między palcem wskazującym a kciukiem, prawej dłoni Kiazu, która dopiero wtedy go zauważyła, ale nie ruszała się aby go nie spłoszyć. Wodna neczanka nie czekała ani chwili i zaczęła robić mu zdjęcia. Najpierw samemu motylowi a następnie zrobiła Kiazu i jemu mała sesje zdjęciową. Po dłuższych pary minutach motylek odleciał sobie.
- Swoją drogą Płomyczku mam nie odparte wrażenie, że skądś Cię znam... - wtrącił dociekliwie Ukhilavi uważnie przyglądając się Kiazu.
- Jestem pewna, że Cię nie spotkałam wcześniej ... - odpowiedziała Kiazu.
- Hmmm... a może widział gdzieś Twoje zdjęcie? - dodała Diuna.
- No to by było prawdopodobne ... w końcu jesteś w różnych pismach i innych rzeczach. - dopowiedział Otachi.
- Gazetach? Jesteś celebrytką? - docieka Ukhilavi
- Hmm... nie do końca jestem modelką.... - odparła dumnie Kiazu.
- Czad! Mogę sobie zrobić z Tobą zdjęcie? - zapytał z entuzjazmem i uśmiechając się Ukhilavi.
- No pewnie.... - odparła Kiazu z uśmiechem, po czym przesiadła się bliżej recepcjonisty.
Rina zrobiła im zdjęcie zarówno swoim aparatem jak i telefonem psychicznego neczanina.
- O wielkie dzięki... - stwierdził uśmiechnięty Ukhilavi, oglądając zdjęcie.
- Spoko nie ma problemu... - odparła uśmiechnięta Kiazu.
- Swoją drogą co Wy na to aby wyjechać stąd dopiero rano? - zapytał Otachi.
- W sumie można, chyba większość z Nas ma jeszcze wolne. - odparła Diuna.
- A Ty Rina? - zapytał Hachi.
- Ja mam trochę raportów więc równie dobrze mogę zrobić je wieczorem. - odparła wodna neczanka.
- Świetnie! - odparła Kiazu.
************

- Płomyczku, od pewnej istotki słyszałem, że masz chłopaka... - stwierdził Ukhilavi idąc obok Kiazu malowniczymi uliczkami Tochi Neko.
- Tak, mam ....
- Nie jest on zazdrosny o Twoją prace?
- Nie ... on mi pozwala na dużo większe odchyły niż praca jako modelka ...
- A to ciekawe, a mogę wiedzieć kto jest Twoim wybrankiem?
- Pewnie, to żadna tajemnica... on ma na imię Amis Youngryu i jest ...
- Kapitanem neczańskich wojsk ...
- O widzę, że go znasz....
- No proste, akurat z racji wykonywanego zawodu znam większość wyższych wojskowych różnych krain ... chociażby ze słyszenia ... no powiem Ci dziewczyno,że wysoko mierzysz ...
- E tam zawsze dałoby się wyżej.... - odparła Kiazu pół żartem pół serio i śmiejąc się.
- No w sumie racja ...
- Słuchaj Ukhilavi, czemu tak zależy Ci abyśmy zostali to do wieczora? Wiesz no miejsce jest spoko i w ogóle ale jakoś nie chce mi się chodzić bez celu.... - wtrąciła Diuna.
- W Tuż za miastem jest most który tuż po zmroku staje się naprawdę warty zobaczenia. - odparł Ukhilavi.
- Jakiś Ty tajemniczy... - odparła Diuna.
- E tam ...po prostu nie chce abyśmy za szybko uciekli. - dodała Kiazu śmiejąc się.
************

Nasi przyjaciele podczas zachodu słońca udali kawałek za miasto. Tam zobaczyli szeroką i dość spokojnie płynącą rzekę i most łączący oba jej brzegi. Już na pierwszy rzut oka widać że jest to most inny niż normalnie, gdyż jest on sprytnie połączony z wodospadem. Sam ten widok już jest niezwykły, jednak od razu gdy zaszło słońce to okazało się iż w nocy jest on podświetlony dużą ilością kolorowych świateł. Co daje zapierający dech w piersiach widok. Cienkie strugi kolorowej wody pięknie wyglądają już nawet w szarym niebie nocy.
- Śliczne... - stwierdziła Diuna z podziwem.
- Czadowe, nie sądziłem, że zwykły most może być czymś tak niezwykłym - dodał Otachi.
- Zaskakujące ... - dopowiedział Hachi.
- Rina może zrobisz mi tutaj sesje do portfolio? - spytała nagle Kiazu.
- No spoko ... - odparła zafascynowana Rina.
- Super! - odparła radośnie Kiazu.
- Hej Kropelko czy mogę po pozować z nią? - wyszeptał Ukhilavi Rinie na ucho.
Wodna neczanka się lekko speszyła i odpowiedziała na głos:
- Spytaj się proszę Kiazu ... to od niej zależy ...
- No dobra ... Płomyczku mogę z Tobą po pozować? - ponowił pytania Ukhilavi.
- Jasne, ale też chce parę zdjęć solo. - odpowiedziała Kiazu.
- Diunka, użyczyłabyś mi proszę parę Twoich wspaniałych świetlików? - spytała nagle nieśmiało i z trochę łamiącym się głosem Rina.
- No spoko, skoro są wspaniałe to chętnie je przywołam. - odparła Diuna.
************

- Czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że kolega recepcjonista próbuje zaimponować dziewczyną? - spytał nagle Hachi siedzący obok brata pod drzewem.
- Na to wychodzi ... - odparł Otachi.
- On jest bawi Damkiem, dobrze się czuje w towarzystwie kobiet i wydaje mu się że jest niczym Casanowa - wtrącił Kurai siedzący na drzewie.
- Niczym? Chyba dobrze mu idzie.... - stwierdził Hachi.
- Tyle, że nawet Kiazu się mało co interesuje jego zalotami i wyczynami. - odparł Kurai.
- W sumie racja, Kiazu - kociak na facetów, dobrze się z nim bawi ale nie interesuje się nim jak obiektem pożądania - dodał Otachi.
- Teraz jak o tym mówisz, to nawet jestem skłony przyznać iż macie racje. - dopowiedział Hachi.
- Heh... a ja bym zjadł kolacje i poszedł spać ... - zmienił temat Otachi.
- Zabiorę Was w jedno miejsce, gdzie można się napić i zjeść a potem wrócimy do pensjonatu. - wtrącił Ukhilavi.
- A Ty nie powinieneś iść do pracy? - zapytał dociekliwie Hachi.
- Nie dzisiaj siedzi tam, mój ojciec ... - odpowiedział Ukhilavi.
- No skoro tak to prowadź Wać Pan jak Panie skończą... - odparł Otachi.
************

Nasi przyjaciele odwiedzili jedna z knajpek w nowej części miasta. Tam najedli się i trochę wypili,a co poniektórzy trochę za dużo, chociaż przy zmęczeniu nie wiele trzeba by odpłynąć. W tej chwili podążają oświetlonym przez świetliki ścieżką w lesie prowadzącą prosto do VillaDeMorena. Kiazu, Ukhilavi i Diuna idą na czele pod ręce i wyśpiewując wesołe piosenki. Kiedy w końcu doszli pod pensjonat, wcale nie było tak późno jak mogłoby się wydawać.
- No dziewczyny ... Mam wyborny "Montreklasiw" .... więc może dacie się zaprosić jeszcze na jakieś wino u mnie? - spytał nagle pewnie Ukhilavi.
- Kuszące, ale ja pasuje przystojniaczku. Te nie grzeczne dziewczynki już powinny udać się na spoczynek. - odparła Kiazu, wchodząc do pensjonatu.
- A ja całkiem chętnie. - wypaliła Diuna.
- Jasne, jasne ... takie diablice jak Ty tym bardziej już dawno grzeją łóżko - wtrącił Hachi ciągnąc siostrę do domu.
- Ale to moje ulubione wino... - odparła wyrywająca się Diuna.
- Oj ... jak mi przykro ... - stwierdził Hachi zamykając drzwi i dalej ciągnąc siostrę.
-Heh, a gdzie Kropelka? - spytał po chwili Ukhilavi.
- Jakiś czas temu między pozostałymi dziewczynami weszła do pensjonatu z Kurai'em ... ja też będę leciał ... dobranoc Ukhilavi.
************

- Kurai ... czy .... czy mogę ... - dukała Rina.
- Oczywiście ... - wtrącił Kurai, całując ukochaną w czoło, a następnie zabrał do swojego pokoju w pensjonacie.
************

Noc minęła dość szybko i spokojnie. O dziwo nawet wystraszona Rina przespała cała noc. Rano nasi przyjaciele wstali całkiem wypoczęci, niektórzy na lekkim kacu, jednak to wcale im nie przeszkadza w zjedzeniu ogromnego śniadania. Więc neczanie siedzą przy prostokątnym i długim stole restauracyjnym, który przykryty jest pięknym śnieżnobiałym obrusem i jedzą zupę mleczną oraz kanapki i inne śniadaniowe rarytasy.
- Ale tu jest wspaniale ... - stwierdziła Kiazu rozkosznie się przeciągając.
- Szkoda, że nie możemy zostać tu na dłużej... - dodała Diuna.
- No my jutro mamy już zaplanowane całe popołudnie w odmętach czterech ścian kasyna. - stwierdził Otachi.
- Swoją drogą, Hachi co mi wczoraj zrobiłeś? - spytała nagle Diuna.
- Ja? Absolutnie nic... - odparł Hachi.
- To dziwne dam sobie głowę uciąć że coś mi zrobiłeś i to wrednego ... Odebrałeś mi jakąś wielką przyjemność tylko nie mogę skojarzyć jaką ... - kontynuowała dociekliwie Diuna.
- Za dużo gadasz, jak na kogoś kto ma tak mało do powiedzenia ... a po za tym jakbym zobił coś tak wrednego to uwierz mi pamiętałbym o tym aby móc Cię gnębić. - odparł Hachi, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Otachi również zaczął szczerzyć radośnie kły.
- Ej ... co mi żeście zrobili? - spytała w panice Diuna.
- Nic absolutnie nic ... nie mamy pojęcia o czym możesz mówić ... - odpowiedział Otachi.
- Siostra popadasz już w paranoje ... to dobrze ale nadal jest stanowczo za mała. - dodał Hachi.
- HA HA HA, bardzo śmieszne... - odparła Diuna, wracając do jedzenia śniadania.
Zaraz po śniadaniu neczanie wraz z Yuri i Neko poszli na pociąg powrotny do domu. Ich podroż była długa, szalona, pełna śmiechu i muzyki. Hachi i Otachi znowu grali w swoją wspaniałą grę podróżną. Kiedy tylko przekroczyli próg pokoju dziewczyn, wiedzieli że ich weekendowy wypad właśnie dobiegł końca i trzeba będzie wrócić do normalnego życia. Jednak na pewno nigdy nie zapomną tego co przeżyli i czego doświadczyli.