niedziela, 23 lipca 2017

Epizod 228



"Kontrastowa randka"


Rina znajduje się w swoim pokoju, który dzieli z swoimi siostrami. Wodna neczanka kończy właśnie zaplatać swoje długie różowo-fioletowe włosy w dobieranego warkocza. Ubrana jest ona w najzwyklejsze granatowe jeansy oraz zielony T-shirt. Tymczasem Kiazu ubrana w stylową czerwoną, krótką sukienkę na delikatnych czarnych ramiączkach, przy otwartych drzwiach, maluje się przy lustrze w łazience.
- Hmm... Kiazu co planujesz na wieczór? - spytała zaciekawiona Diuna chodząc po pokoju i obserwując siostry.
- Mam randkę z Kasai. - odparła Kiazu nie przerywając make up.
- Rina, a Ty? - kontynuowała zaciekawiona Diuna.
- Sama nie wiem co planuję... - odpowiedziała Rina.
- Ale wychodzisz nie? - dociekała dalej Diuna.
- Szykowała aparat, więc pewnie idzie gdzieś porobić jakieś zdjęcia. - wtrąciła Kiazu
- Tak. - powiedziała pokornie Rina, a następnie zabrała swój aparat i z uśmiechem wyszła z pokoju.
- Świetnie. - uradowała się Diuna.
- Masz minę zadowolonego kota, jestem pewna że coś knujesz. - wtrąciła Kiazu nadal się malując.
- Powiedzmy, że potrzebuję wolnego pokoju na jakiś czas. - odpowiedziała tajemniczo Diuna.
- Hmm... pewnie masz „randkę z Moyoshim” prawda?
- Tak, ma dzisiaj dzwonić.
- Wiedziałam. - powiedziała Kiazu z uśmiechem, a po chwili, mrugając okiem dodała: - Spokojnie zaraz się ogarnę i wychodzę.
- Dzięki.
************


Nie duży skromny pokój, w którym znajduje się jedynie niski, drewniany biały stolik oraz pościelona, niebieska wersalka, przykryta białą pościelą. Wszystko to idealnie pasuje do błękitnego dywanu praz zielonych metalowych ścian. Po chwili do tego pomieszczenia weszli Hachi i Otachi. Obaj neczanie mają laptopy i torby wypełnione drobnymi przekąskami i napojami.
- Kurai ma nocną wartę, że pozwolił nam tu być? - spytał Hachi, kładąc swoje rzeczy na stoliku.
- Podobnież nie ma, ale powiedział, że możemy tu być. - odpowiedział Otachi, kładąc laptopa, na stoliku oraz torby na podłodze.
- To super, dzięki temu możemy spokojnie pograć.
- Pewnie, tylko Bro mamy zostawić tu porządek.
- Luz. - stwierdził Hachi, a po chwili dodał: - Hyacin też będzie?
- Tak, jak się podłączymy to mamy dać jej znać to też wpadnie do gry.
- Spoko, to zapowiada się, że będziemy mieli dobry team.
- O tak i będzie można pograć rankery.
- Dobra myśl, Bro.

************

Po spokojnym, żółto-pomarańczowym lesie, przepełnionym delikatnymi promieniami zachodzącego słońca i przyjemnym orzeźwiającym wiatrem, spaceruje Kurai, ubrany w jeansy i swoją urodzinową bluzę, wraz z swoją ukochaną.
- Kurai, dokąd idziemy? - spytała przyjaźnie Rina robiąc w międzyczasie kilka zdjęć lasu, skąpanego w złocie.
- W pewne ciekawe miejsce. - odpowiedział chłodno Kurai, nieznacznie przyśpieszając kroku.
Wodna neczanka szybko dogoniła ukochanego, który mimo wszystko dbał aby dziewczyna nie została za bardzo z tyłu. Wkrótce oboje dotarli na skraj lasu, a ich oczom ukazało się nie wielkie jezioro, na którego przeciwległym brzegu znajdują się nie średniej wielkości pagórki. Wspaniałe jaskrawe, żółto-biało-czerwone, zachodzące słońce jeszcze króluje nad wzniesieniem.
- Co za wspaniały widok. - stwierdziła z podziwem Rina szybko robiąc zdjęcie.
- Wspaniałość i magia zaczyna się tutaj. - odpowiedział chłodno Kurai, pokazując neczance niebo nad nimi.
W tym momencie Rina delikatnie otworzyła buzie z zachwytu, a jej przyjazne żółte oczy aż rozbłysły przepełnione radością. Wszystko to spowodował niesamowity i nie codzienny widok bowiem tuż nad zachodem słońca widać kilka kolorowych chmur oraz niewiarygodne niebo pokryte gwiazdami, i kilkoma planetami. Takiego niezwykłego kontrastu nie można by się spodziewać w najśmielszych snach, jednak świat Sekai Dagaal jest pełen niespodzianek, które w żadnym innym świecie nie mogły by mieć miejsca.
- Łał. - wyszeptała z ogromnym podziwem Rina, robiąc kolejne majestatyczne zdjęcie.
- Wiedziałem, że to miejsce Ci się spodoba. - powiedział zapatrzony w niebo Kurai, z delikatnym uśmiechem.
- Nigdy wcześniej, nie widziałam jednocześnie tak pięknej nocy i schyłku dnia. To niesamowite!
- Owszem.
- Kurai, a co to za zielona planeta, która wyłania się zza chmur? - spytała zafascynowana Rina, pokazując palcem całkiem sporą planetę, której nigdy wcześniej nie widziała na nocnym niebie.
- To Zekeren w nowej odsłonie, Volaure stwierdził, że od czasu do czasu będą udawać skażoną planetę.
- A to ciekawe. - odpowiedziała spokojnie i przyjaźnie Rina, patrząc w bezkresne i niesamowite niebo.

************


Nie duże pomieszczenie, które zajmuje nie więcej miejsca niż jeden metalowy kontener. Znajduje się w nim prosta, granatowa, rozkładana wersalka w starym stylu, szafka na której stoi telewizor, oraz nie duży stół z dwoma krzesłami. W tym pokoju o jasnych ścianach znajduje się Kashai oraz Kiazu. Oboje siedzą na kanapie i oglądają telewizję. Ognista neczanka, która eksponuje swoje wspaniałe nogi rozmawia z kolegą, który prawie się ślini.
- Hmm... a więc mówisz, że lubisz kobiece nogi? - spytała kokieteryjnie Kiazu, kładąc swoje nogi na kolanach Kashai.
- Tak, zwłaszcza jeśli są piękne. - odpowiedział Kashai, delikatnie miziając nogi neczanki.
- Tak jak nogi Marsui...
- Hmm.... tak jak też Twoje.
- Jasne, jasne bo nie masz lepszych pod ręką – stwierdziła Kiazu, spokojnie i kuszącą podnosząc lewą nogę.
- Nawet tak nie żartuj, dobrze wiesz, że Twoje cudowne nogi doprowadzają mnie do szaleństwa. - odpowiedział Kashai pieszczotliwie muskając ustami uniesioną nogę neczanki.
- Umiesz się podlizywać. - powiedziała uwodzicielsko Kiazu, zwinnym ruchem wsuwając się na kola przyjaciela, a następnie namiętnie i gorąco pocałowała go prosto w usta.

************

Wesoła i radosna Diuna leży na swoim łóżku i rozmawia przez telefon.
-
Strasznie tęsknie. - powiedział Moyoshi.
- Też tęsknie … hmm... powiedz mi czy będzie w obozie do którego mamy dostarczyć maszyny bojowe?
-
Istnieje duża szansa, że tak. W sumie Rudy mówi, że nie widzi przeszkód.
- To super! To niebawem się spotkamy.
-
O tak … hmmm ... Bardzo broicie?
- Wiesz jak jak jest, nie jesteśmy typowymi wojskowymi.
-
Wiem, wiem, a Kurai nie sprawia problemów?
- Chyba nie, nie wiem … ciągle załatwia jakieś sprawy i pisze raporty czy coś podpisuje, ale nawet jak wydaje mi się, że dostanie bure to jej nie dostaje …
-
Wiesz niektórzy wysocy oficerowie wyznają zasadę, że nie dają bury swoim podwładnym przy wszystkich. Słyszałam, że Aluf Afero wyznaje właśnie taką zasadę.
- To by się nawet zgadzało, Hetto często go zaprasza do siebie, więc może zbiera trochę ochrzanów.
-
Może, a może mają jakieś sprawy do obgadania. Kochanie on jest oficerem więc ma też ogrom obowiązków z których musi się wywiązać.
- Taaa... mnie uszczęśliwia myśl, że dostaje burę.
-
Można i tak.
- A Was Rudy bardzo męczy?
-
To zależy od dnia i jego humoru.
- Czyli klasycznie.
-
Tak, ale wiesz on ma ogrom rozkazów i innych rzeczy do ogarnięcia.
- Jego problem a nie mój …
-
Co racja to racja, ale ja się ciesze, że jestem tylko kapitanem.
- Może po wojnie dostaniesz awans czy coś?
-
Kto wie, jednak ja bym nie chciałbyś pod bezpośrednim komandem Królowej.
- No tak... prawie o niej zapomniałam... Królowa i jej humorki … heh... to lepiej zostań kapitanem i niech Rudy się nią zajmuje …
-
Tak, tak będzie najlepiej.
************

Otachi siedzi przy nie dużym stoliku, przy laptopie oraz przy otwartej paczce czipsów.
-
Chłopaki jestem... - stwierdziła Hyacin w słuchawkach.
- To miło. - odpowiedział Otachi, uśmiechając się do monitora, a po chwili dodał: - Jeden z Sarenów dzwonił i chciał aby któryś z nas mu pomógł więc Hachi z nim poszedł.
-
Czyli z grą czekamy na niego?
- Tak, to nie zajmie mu długo.
-
A ja tam się trochę cieszę, no dzięki temu mam Ciebie tylko dla siebie.
- Pod tym względem i ja się cieszę.
-
Hmm... powiedz mi czy jest szansa, że przyjecie?
- Dobre pytanie, wszystko zależy od góry.
-
No tak...
- Słuchaj też tęsknie, ale wiesz mamy zadanie do wykonania … hmm... niedługo powinniśmy spotkać się z naszym generałem. Pogadam z nim może mnie puści.
-
Naprawdę? Byłoby super.- O tak.
- Misiu …
- Co tam?
- Dasz mi proszę namiary na Rinę?
- Spoko zaraz wyślę Ci jej numer...
- Dzięki.
- Ciekawość, po co Ci?
- Hmm... robimy nową ulotkę w spa i chciałabym aby oceniła zdjęcia.
- Niech zgadnę Twoja szefowa się waha i chcesz zapulsować?
- Dokładnie tak
- Spoko, spoko to jutro uprzedzę ją że będziesz się odzywać.
- Dzięki Misiu.
- Nie ma sprawy.
************

Późnym wieczorem, pod niesamowitym gwieździstym niebem, które samo w sobie zabiera dech w piersiach spokojnie spacerują Kurai, idący z rękami w kieszeniach, oraz Rina trzymająca ukochanego pod rękę. Delikatne, chłodne i przyjemne powietrze pieszczotliwie orzeźwia i nadaje temu wieczorowi dodatkowego uroku. Zakochani rozmawiają ze sobą i mile spędzając ze sobą czas, jednocześnie ciesząc się swoim towarzystwem.
- Co za niesamowity wieczór. - wyszeptała radośnie Rina.
- Może być. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Hmm... powtórzymy to kiedyś?
- Chętnie, jednak aby ten wieczór zachował swoją magię to nie może powtarzać się za często.
- Wiem... wiem … ale przyznaj że jest miło. - powiedziała neczanka wtulając się ukochanego.
- Przyznaję jest miło. - odpowiedział Kurai z delikatnym uśmiechem.




piątek, 14 lipca 2017

Epizod 227




"Egzamin na prawo jady"


Mocne, oślepiające i bardzo gorące popołudniowe słonce, świeci nad obozem maszyn. Jednak pomału czuć już chłód w powietrzu, ale to nie przeszkadza nikomu. Obóz żyje własnym życiem. Tym czasem koło torów szkoleniowych w dwóch równych rzędach stoi sześć potężnych maszyn. które wyglądają jak wyprofilowane samochody na wysokich kołach. Mają one po dwa spore działa umieszczone zamiast lusterek. Wszystkie te maszyny mają również kolce w środkach opon oraz wyglądają zarówno masywnie jak i delikatnie. Całości dopełniają czarne szyby, oraz umalowanie w piaszczyste moro. Tak to maszyny bojowe typu „Tytan” zatankowane i gotowe do działania czekają, na rozpoczęcie lekcji.
- Jak widzicie nasze maszyny są już gotowe do działania. - stwierdził spokojnie Kashai.
- Widzimy. - odparła Diuna.
- To co zaczynamy egzamin? - spytała podekscytowana Kiazu.
- Co taka niecierpliwa? - zainteresował się Kashai.
- E tam ona niecierpliwi się nie bardziej niż zwykle. - wtrąciła Diuna.
- Miałam już trzy warty teraz została jeszcze jedna i chciałabym się na nią wyrobić. - powiedziała spokojnie Kiazu.
- Nadal odrabiasz warty za dzień wolny? - spytał Kashai.
- Tak, to też. Możemy już zaczynać? - naciskała niecierpliwie Kiazu.
- Tak zaczynamy. - odpowiedział Kashai, a po chwili zaskoczony dodał: - Zaraz skąd wiecie o egzaminie?
- A słyszało się tu i ówdzie. - odparł Hachi.
- Rozumiem. - stwierdził Kashai z wrednym uśmiechem.
- Co się tak szczerzysz? - spytał Syale podchodząc.
- A tak sobie. - odpowiedział Kashai.
- Już im powiedziałeś? No nie mogłeś poczekać na mnie? - odparł rozczarowany Syale.
- Nie wiedza jeszcze wszystkiego. - stwierdził Kashai, a po chwili dodał: - Ferajna, jak już wiecie macie dzisiaj egzamin, jednak jeszcze nie wiecie, że macie aż trzech egzaminatorów.
- Ciebie, Syale i kogo jeszcze? - zapytała dociekliwie Diuna.
- Saren Tajhal. - dodał Syale.
- To zapowiada się ciekawie. - dopowiedział Hachi.
- Raczej upierdliwie. - stwierdziła Diuna, przewracając oczami.
- Zapobiega stronniczości. - wtrącił Syale.
- I co trzy pary oczu to nie jedna. - dodał radośnie Kashai.
- Lubicie nas męczyć? - spytała Diuna.
- Jak najbardziej, zwłaszcza że właśnie zapraszam Was na egzamin teoretyczny. - stwierdził Syale śmiejąc się pod nosem.
- Ziom chyba żartujesz! - narzekał Hachi.
- Nie żartuję. No już idziemy. - odpowiedział Syale.
- No świetnie … - wymamrotała Diuna.
- A właśnie Diuna, Ty jutro masz dodatkowy egzamin. - dodał Syale.
-Jak to? - zdziwiła się Diuna.
- Hahahaha wymagasz więcej egzaminów. - naśmiewał się Hachi.
- Nie wiem o co chodzi, wiem tylko że jutro masz się zgłosić do Ojca na egzamin i tyle. - kontynuował Syale.
- Jak mus to mus, ale to musi być jakiś błąd. - narzekała Diuna.
- Heheheh... widać potrzebujesz większej uwagi. - nabijał się Hachi.
- Odczep się, bo Tobie też załatwię dodatkowe egzaminy. - odparła Diuna.
- Podziękuję, starczą mi dzisiejsze egzaminy. - odpowiedział Hachi szczerząc kły.
- Nie znasz się, wiesz ja bardzo chętnie się zamienię. - kontynuowała Diuna.
- A ja nie... - odparł Hachi.
************

Książę Zekeren zasiada w swoim gabinecie nad stertą papierów, oraz laptopem. Władca jest bardzo zapracowany, jednak już na pierwszy rzut oka doskonale widać, że doskonale wie co robi. Nagle do przestronnego gabinetu rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdził Volaure, odrywając wzrok od ekranu komputera.
- Cześć Volaure. - stwierdził przyjaźnie Skauti wchodząc do pokoju.
- Witam … Wiem, wiem co chcesz powiedzieć. Pamiętam o tym i już prawie zadzwoniłem we wszystkie miejsca. - odpowiedział szybko władca.
- Czytasz w myślach czy jak?
- Taaa.... czasem mi się zdarza …
- Czyli nie zapomniałeś?
- Oczywiście, że nie zapomniałem, jednak mam tez inne obowiązki a Ty dobrze o tym wiesz …
- Wiem,ale pilnuje abyś dotrzymał słowa.
- Dotrzymam, zawsze dotrzymuje.
- W sumie to wiem, ale nie mogę się doczekać …
- Rozumiem, jednak musisz uzbroić się w cierpliwość
- Dobrze poczekam
- No ja myślę. - odparł Książę mrugając okiem.

************

W sali szkoleniowej skończył się już egzamin teoretyczny przygotowany przez jednego z szkoleniowców. Zatem Syale siedzi przy swoim biurko i skrupulatnie sprawdza prace. Ineveeńczyk ma problem z rozczytaniem niektórych pism, ale stara się za wszelką cenę je przeczytać i ocenić.
Po dłuższej chwili mężczyzna wstał, otworzył drzwi do sali i gestem zaprosił do środka, zgromadzonych, przed pomieszczeniem, neczan.
- Mam już wyniki Waszego egzaminu. - powiedział Syale zasiadając za swoim biurkiem.
- Świetnie! - wykrzyknęli neczańscy bracia.
- To co możemy iść dalej? - spytała dociekliwie Diuna.
- Spokojnie po kolei. - odpowiedział Syale, a następnie dodał: - Cieszcie się, że to ja sprawdzałem prace a nie Tajhal.
- Niby czemu? - zdziwiła się Diuna.
- Ponieważ niektórzy z Was mają tak straszliwie nie wyraźne pismo, że nasz Saren po prostu przekreślił by odpowiedź i nie zaliczył testu z powodu nieczytelnego pisma. - odparł Syale, a po chwili dopowiedział: - Za to ja przeczytałem każdą odpowiedź.
- Brawo Ty! - stwierdził Hachi, z wrednym uśmieszkiem.
- Ha, Ha, Ha … aż mnie kusi aby następnym razem nie zaliczyć ci testu, właśnie za pismo. - powiedział lekko zirytowany Syale, a następnie kontynuował: - Wszyscy zdaliście egzamin pisemny, z tym, że najsłabiej wypadli Hachi, Otachi i Kiazu, którzy zdobyli około 65% punktów przewidzianych za test. Co za tym idzie na egzaminie praktycznym będę miał Was na oku.
- Na to liczę. - odparła kokieteryjnie Kiazu.
- Spoko Ziom, damy z siebie wszystko. - dodał Otachi.
- Dobra a kto miał najwięcej punktów? - spytała dociekliwie Diuna.
- Kurai i co mnie zaskakuje Ty … - odpowiedział zaskoczony Syale.
- Widzisz, też umiem zaskoczyć. - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: - Testy to moja mocna strona.
- Zauważyłem, że nie masz problemów z przyswajaniem teorii. - powiedział z podziwem Syale.
- Dobra to lecimy na egzamin praktyczny! - wtrącił radośnie Hachi.
- Tak, tak, zobaczymy czy sobie poradzicie. - odpowiedział Syale wstając.
- Hehehe, pewnie, że sobie poradzimy. - dopowiedział Otachi szczerząc kły.

************

Kashai i Tajhal stoją na dachu jednego z Tytanów szkoleniowych, który stoi zaparkowany na górce zaawansowanej trasy szkoleniowej. Dzisiaj jest piękna słoneczna i bezchmurna pogoda. Jedynie delikatny wiatr nieznacznie targa włosy mężczyzn. Dzięki temu z tej wspaniałej góry widać dokładnie cały tor szkoleniowy, a później da możliwość obserwowania poczynań wszystkich kierowców.
- Kashai, jesteś gotowy? - spytał Saren, paląc papierosa.
- Pewnie, a w sumie to nie mogę się już doczekać. - odpowiedział uradowany Kashai.
- Jesteś szalony, ja bym nie odważył się na jazdę z nowicjuszami.
- E tam zaraz szalony. Po prostu lubię swoją pracę. - stwierdził Kashai szczerząc kły.
W tym momencie do egzaminatorów podszedł Syale, mówiąc:
- Wszyscy zdali egzamin, więc możemy zaczynać.
- Świetnie. - uradował się Tajhal, a po chwili dodał: - Kashai wiesz co masz robić.
- Tak, tak. - odpowiedział Kashai z uśmiechem zeskakując z maszyny bojowej.
- Kashai, tylko ich nie nakręcaj. - dodał Syale.
- Spokojna głowa. - odpowiedział Kashai odchodząc.
************

Przed jedną z maszyn bojowych zwanych „Tytan” luzacko stoi Ineveeńczyk, ubrany w mundur. Ma on pomarańczowo-czerwono-czarne krótkie włosy oraz przyjemne zielone oczy. Dodatkowo trzyma jakieś papiery. Wkrótce do wojskowego podeszli neczanie.
- Dobra ferajna czas zacząć egzamin praktyczny. - powiedział z uśmiechem Kashai.
- Taaa... może powiesz nam coś więcej? - zapytała Diuna.
- W sumie nie musicie wiele wiedzieć. - odpowiedział Kashai, a po chwili dodał: - Tajhal i Syale obserwują Was z naszej górki obserwacyjnej. A wy pojedynczo jedziecie ze mną i wykonujecie polecenia.
- Brzmi prosto. - stwierdził Hachi.
- Dobra, dobra a co dalej? - dopytywała Diuna.
- Hmm... każdy z nas stawia punkty, które sumujemy … Hmm... co jeszcze? … hmm... każdy kto zdobędzie minimum 22.5 punkta zdaje egzamin. - odpowiedział spokojnie Kashai.
- Czyli każdy z Was może przyznać maksymalnie 10 punktów tak? - kontynuowała Diuna.
- Dokładnie. Każdy z nas może wystawić od 0 do 10 punktów. - powiedział Kashai z uśmiechem.
- Brzmi rozsądnie. - zauważył Otachi.
- Spoko, to ja chce pierwsza. - wtrąciła entuzjastycznie i twardo Kiazu.
- Hmm... według zaleceń Syale pierwsza ma iść Diuna. - odparł Kashai.
- Kashai, ale ja mam zaraz warte, i He... Aluf mnie zabije jak się na niej nie stawie. - naciskała Kiazu.
- Jak dla mnie może iść pierwsza. - wtrąciła Diuna.
- Dobra płomyczku zobaczę co się da zrobić. - powiedział Kashai, a po chwili dodał do mikrofonu łączności: - Panowie Startujemy pierwsza jedzie Kiazu.
- W sugestii jest Diuna. - odpowiedział Tajhal.
- Owszem, ale Kiazu ma niedługo wartę, a Ty Tajhal wiesz, że warty od tak nie da się przełożyć, a Ojciec nie będzie zadowolony jak ją opuści. - kontynuował Kashai.
- Hmm... sprawdziłem, rzeczywiście tak jest... dobrze zatem niech Kiazu jedzie pierwsza. - zarecytował Saren.
- Kiazu, zapraszam do „Tytana”. - powiedział radośnie Kashai, który jednocześnie szarmanckim gestem zaprosił neczankę do maszyny.
- YAY! - krzyknęła entuzjastycznie Kiazu, radośnie rzucając się egzaminatorowi na szyję.
- Hehehe cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział Kashai z uśmiechem.
- Możemy zacząć? - spytał zniecierpliwiony Hachi.
- Em... tak, tak... - powiedział Kashai.

************

Minęło sporo czasu. Słońce zaczęło się już zniżać ku zachodowi, do którego została mniej więcej godzina. Jest chłodniej i przyjemniej, chociaż ciepłe promienie jeszcze dają się we znaki. Egzamin neczan nie dawno się skończył, więc nie pełny oddział ChiZ02, stoi na wprost swoich egzaminatorów i mniej lub bardziej cierpliwie czeka na wyniki.
- Dobrze, mamy już wyniki. - powiedział dumnie Saren, który po chwili dodał: - Syale, bądź łaskaw je przeczytać.
- Tak jest. - odpowiedział Syale, a następnie dodał: - Kiazu 23 punkty, Diuna 24 punkty...
- Syale, powiedz nam tylko czy zdaliśmy czy nie. - wtrącił zniecierpliwiony Hachi.
Na te słowa Syale przewrócił oczami, a Kashai z uśmiechem powiedział:
- Wszyscy zdaliście.
- Hura! - wykrzyknęli radośnie neczańscy bracia.
- Przekażcie Kiazu, że zdała. - wtrącił Tajhal.
- Oczywiście. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Dobrze, jutro rano prawo jazdy na maszyny bojowe zostanie wgrane na Wasze symbole. - kontynuował Saren, a następnie dodał: - A teraz uciekajcie do swoich zajęć.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie, rozchodząc się.
- Rina czekaj!- zawołał Kashai.
Wodna neczanka na te słowa zatrzymała się i odwróciła się w kierunku przełożonego, mówiąc pokornie:
- Tak słucham?
- Czy mogłabyś to przekazać Kiazu? - spytał Kashai, trzymając nie dużą karteczkę.
- Tak, jasne. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Dzięki. - powiedział radośnie Kashai odchodząc.
- Rina, pozwól na chwilę. - wtrącił chłodno Kurai, stojący nieopodal.
- Słucham? - odpowiedziała spokojnie i delikatnie Rina.
- Za 20 minut u Was przed drzwiami. - powiedział Kurai.
- Dobrze. - stwierdziła pewnie neczanka z uśmiechem.
- Tylko przebież się w coś wygodnego. - dodał neczanin.
- Em .. nie można chodzić bo obozie nie w mundurze...
- Wiem, biorę to na siebie, więc zrób to o co proszę i jak chcesz weź aparat. - powiedział chłodno i stanowczo Kurai, odchodząc.
- Jak sobie życzysz... - odpowiedziała pokornie Rina, z uśmiechem.







 

niedziela, 2 lipca 2017

Epizod 226


"Uparciuch... i plotki"


Ruln, oraz mocno spoceni Hachi i Otachi stoją pod jednym z metalowych hangarów.
- Nie powinniście iść już na egzamin? - spytał Ruln.
- O to my dzisiaj mamy egzamin? - spytał Hachi.
- A to Kashai i Syale Wam nie powiedzieli? No nic to już wiecie. - odpowiedział Ruln.
- Miło wiedzieć. - stwierdził Otachi, a po chwili powiedział: - Do zajęć mamy jeszcze sporo czasu i chcemy zamienić kilka słów z Kurai'em.
- Hmm... powinien niebawem skończyć, o ile nie poprosi o kolejne tankowanie. - powiedział spokojnie Ruln.
- Spoko Ziom poczekamy. - odparł Hachi.
- Wiecie zawsze mogę Wam dać swoje słuchawki i możecie z nim teraz pogadać. - stwierdził Ruln.
- Luz, chyba możemy poczekać. - odpowiedział Otachi.
- Heh … - westchnął Ruln, a następnie powiedział do łączności: - Kurai, Hachi i Otachi mają jakąś sprawę do Ciebie …
-
Zaraz kończę... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Powiedział, że zaraz kończy. - stwierdził Ruln do neczan.
- Spoko Ziom. - dodał Hachi.
Wkrótce wielki metaliczny smok wylądował tuż obok mechanika i neczan.
- I jak jazda? - spytał Ruln.
- Dobrze, podczas lądowania hamulec nie dał się dociągnąć do końca. - odpowiedział chłodno Kurai zsiadając z smoka.
- Zapisałem. - powiedział mechanik, a następnie przeglądając krótką listę powiedział: - Widzę, że dzisiaj wykryłeś jedynie drobne zabiegi.
- Widać uważnie słuchacie i szybko naprawiacie. - odparł elektryczny neczanin, a po chwili dodał do swoich podopiecznych : - Dobra to co chcecie?
- Chcemy pogadać, w miarę możliwości sami. - odpowiedział Hachi.
- Em … Dobra, ja zabieram smoka na mały retusz, więc mną się nie przejmujcie. - wtrącił Ruln, a następnie dopowiedział: - A chłopaki chyba coś przeskrobali...
- Coś tak jakby... - odpowiedział Otachi szczerząc kły.
- To ja wole nie być przy ochrzanie … na razie … - stwierdził mechanik odchodząc.
- Do zobaczenia Ziom. - stwierdzili zgodnie neczańscy bracia.
- A teraz przejdźcie do rzeczy … - wtrącił lodowatym tonem Kurai.
- Bo widzisz Ziom … - zaczął niepewnie Otachi.
************

Pewna nieduża, jasna siłownia, na której Kiazu ubrana w swój idealnie dopasowany strój do ćwiczeń, i ćwiczy z stosunkowo ciężkimi hantlami. Nagle do pomieszczenia wszedł Kashai, który obserwując neczankę usiadł na jednej z ławek do wyciskania i powiedział:
- Dużo ćwiczysz...
- Pewnie. - stwierdziła dumnie Kiazu z uśmiechem, a po chwili dodała: - Lubię dbać o siebie.
- Większość dziewczyn które znam, za „dbanie o siebie” biorą tonę tapety na twarz …
- Hmm... też lubię się malować, jednak uważam że zadbane ciało jest o wiele piękniejsze i strasznie lubię rozwijać się...
- To bardzo dobrze...
- Chcesz coś czy przyciągnęły Cię moje nogi? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Twoje nogi przyciągają mnie zawsze, chociaż przyznaję, że nogi Marsui są dla mnie piękniejsze....
- Wiem, wiem …
- Ale Twoje też są wspaniałe … - stwierdził z błyszczącymi oczami Kashai, uważnie obserwując neczankę.
Na te słowa Kiazu odłożyła swoje hantle, a następnie bardzo kokieteryjnym krokiem podeszła do przyjaciela i nachyliła nad nim, spojrzała mu głęboko w oczy i prawie całując go w usta pieszczotliwie powiedziała:
- Kashai, zacznij mnie już podrywać kiedy przestaną nas łączyć sprawy zawodowe.
Po tych słowach ognista neczanka, kręcąc biodrami wyszła z siłowni.
- Gorąca jest... - stwierdził zlany potem Kashai z uśmiechem.

************

Ogromne, przestronne metalowe pomieszczenie o ciemnoszarych ścianach i jasno szarej kafelkowej podłodze, która jest doskonała do szybkiego utrzymania w czystości. Po środku tego dużego hangaru znajdują się dwa ogromne biało-brązowe inuma, które leżą na ziemi i są szczotkowane przez Rinę oraz Kabarte, który rozmawiają ze sobą.
- Z tego futra można można by zrobić kolejnego inuma. - zaśmiała się radośnie Rina, czyszcząc szczotkę z sierści puchatego zwierzęcia.
- Zobaczysz, jak skończymy to wyjdą ze trzy … - odpowiedział Kabarte, a następnie dodał: - Słyszałem, że masz kogoś...
- Tak, mam … - odparła Rina delikatnie się rumieniąc.
- Nie sądzisz, że powinien być przy Tobie, a nie gdzieś tam hen nie wiadomo gdzie?
- Jest przy mnie …
- Ciekawe … gdyż nawet do Ciebie nie przyjechał, a ja myślę, że zasługujesz na kogoś lepszego.
- On jest najlepszy …
- Tak, tak … tak się mówi … jednak może chciałabyś przeżyć chociaż przygodę o której on się nie dowie? - spytał nagle Kabarte, przysuwając się do neczanki i łapiąc jej prawą dłoń.
W tym momencie Rina gwałtownie upuściła szczotkę i raptownie cofnęła rękę, a na koniec cała czerwona odpowiedziała:
- Nie .. nie chcę …
- Chcesz, widzę to w Twoich wspaniałych wystraszonych oczach... - stwierdził Kabarte jeszcze bardziej zbliżając się do zaniepokojonej neczanki.
Rina odsunęła się trochę i powiedziała:
- Proszę przestań … lubię Cię ale nie chce nic więcej …
- Hmm... zaraz zmienisz zdanie … - odparł Kabarte łapiąc dziewczynę za ramiona i przyciągając do siebie.
Nagle kiedy ich usta prawie się zetknęły, odezwał się znajomy chłodny głos:
- Widzę, że uparty jesteś …
Tym samym Kabarte odruchowo puścił neczankę, a Rina szybko odsunęła się od kolegi oraz od psów. Po czym wstała i podeszła do swojego ukochanego.
- To nie Twoja sprawa … - powiedział Kabarte przewracając oczami.
- Moja. - skwitował twardo Kurai, a po chwili dopowiedział: - Rina idziemy.
- Ej zostaw ją … ma jeszcze dyżur... a my nic nie robimy … - stwierdził Kabarte.
- Tak, a ja oślepłem … - powiedział lodowato Kurai.
- Słuchaj ja wiem, że jesteś jej przełożonym, a ona jest z bratem Księcia Zekeren, ale jego tu nie ma więc ona może robić wszystko co ze chce... - odpowiedział Kabarte.
- Porozmawiajmy sami, na zapleczu. - zaproponował neczanin, patrząc lodowatym i przeszywającym spojrzeniem.
- Dobra, ale wiedz, że się Ciebie nie boję .. - odpowiedział Kabarte.
- Jeszcze zobaczymy. - odparł spokojnie neczanin, odchodząc w głąb pomieszczenia.
Na te słowa Kabarte bez słowa wstał i udał się za Kurai'em.


************

- Straszny uparciuch z tego Kabarte. - stwierdził Hachi maszerując po obozie.
- Albo rzeczywiście zakochany, albo szalony. - odpowiedział Otachi, idąc koło brata.
- Moim zdaniem, on chce się zabawić i tyle.
- Może … ale wtedy chyba bardziej startowałby do Kiazu …
- W sumie racja, ale koleś sam w sobie jest bardzo dziwny …
- O tak tu się zgodzę …
- Myślisz, że Kurai go przekona aby się odpierwiastkował?
- Bro, jak on tego nie dokona to nie wiem kto …
 


************

Nieduży składzik na zapleczu wielkiej psiarni, w którym znajduje się masa narzędzi i jedno nie wielkie biurko, na którym luźno siedzi Kabarte. Natomiast przed nim stoi Kurai.
- Dobra tylko szybko bo mam jeszcze wiele pracy. - stwierdził Kabarte.
- Bądź łaskaw ją zostawić. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak, wiem ma chłopaka, to brat samego księcia, przerabialiśmy już to … ona zasługuje na kogoś lepszego niż koleś który od tak puszcza ją na wojnę i w ogóle się nią nie interesuje... zastanawiam się czy nawet istnieje, a nie jest tylko przykrywką, aby odstraszyć adoratorów...
- Nie znasz jej ani jej otoczenia, ale jak widzę Ty wiesz lepiej
- Pewnie, że wiem i jeszcze chwila i ją zdobędę.
- Nie zdobędziesz, i ponownie dobrze Ci radzę zostaw ją...
- Bo co?
W tym momencie Kurai przysunął się Kabarte, oparł się o ścianę za nim i patrząc mu, lodowatym spojrzeniem w oczy, powiedział:
- Bo zrobię z Tobą to samo co Ty zrobisz z nią...
- Ta jasne … żartujesz … - odparł delikatnie zaniepokojony Kabarte.
- Jesteś pewien? - spytał chłodno neczanin przybliżając się do wystraszonego już kolegi i gładząc go po policzku.
W tym momencie prawie robiący w spodnie Kabarte, odepchnął neczanina i wykrzyczał:
- Jesteś chory!
- Być może, jednak to moje ostatnie ostrzeżenie, abyś ją zostawił... no chyba, że chcesz przeżyć niezapomniane chwile ...
- Dobra, dobra zostawię ją … nie uśmiecha mi się „randka z facetem” … - odpowiedział porządnie wystraszony Kabarte, wzdrygając się.
- A teraz wynoś się...
Na te słowa Kabarte w panice i popłochu uciekł z pokoju. Tym czasem Kurai wsadził ręce do kieszeni i spokojnie wyszedł z pomieszczenia.
************

Spanikowany Kabarte przebiegł przez psiarnię i straszliwie szybko wybiegł z niej. W tym samym czasie zdezorientowana Rina, stojąc pod ścianą uważnie obserwowała to co się dzieje.
- W porządku? - spytał Kurai, wychodząc z składziku.
- Tak. - odpowiedziała uradowana Rina, a po chwili spytała: - Kurai co mu zrobiłeś?
- Nic szczególnego.
- Wyglądał na przerażonego....
W tym momencie neczanin podszedł do ukochanej, oparł się o ścianę, za nią i spokojnie powiedział jej do ucha:
-
Skutecznie zadbałem aby dał Ci spokój …
- Czy będziesz miał przez to kłopoty? - zapytała zaniepokojona Rina.
- Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą … - wyszeptał Kurai, delikatnie bawiąc się włosami neczanki, oraz patrząc jej głęboko w oczy.
- Dobrze … ufam Ci …
W tym momencie elektryczny neczanin objął ukochaną w pasie, przyciągnął do siebie i namiętnie, pieszczotliwie i rozkosznie pocałował ją w słodkie usta.
- Idziemy na trasy szkoleniowe? - stwierdził chłodno Kurai, kiedy tylko usta kochanków rozdzieliły się.
- Mam jeszcze dyżur... - odpowiedziała spokojnie Rina, a po chwili pokornie spytała: - Kurai, pomożesz mi proszę z szczotkowaniem inuma?
- Tak. - skwitował Kurai, delikatnie odchodząc w kierunku wielkich psowatych bestii.
Wodna neczanka uśmiechnęła się i podążyła za swoim kapitanem.
************

Kiazu, Diuna, Hachi i Otachi zmierzają na zajęcia z maszyn bojowych. Neczanie są pełni ekscytacji, gdyż jak im dobrze pójdzie, w końcu dostaną pozwolenie na samodzielne korzystanie z maszyn bojowych, a to pozwoli w końcu wykonać misję.
- Jak sądzicie Kashai nas przepuści? - spytała Diuna.
- Pewnie tak. - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Jasne, zwłaszcza, że już dawno mówił, że nadajemy się na kierowców. - dodał Otachi.
- Ta, to było za nim rozwaliliście maszynę, czy przed? - spytała dociekliwie i złośliwie Diuna.
- Oj cicho siedź wypadki się zdarzają. - odparł Hachi.
- O tak, zwłaszcza jak za kierownicą zasiadają wariaci. - stwierdziła Diuna, a po chwili dodała: - Mam nadzieję, że Wy akurat nie zdacie egzaminu.
- Phi, Kasai lubi ten styl jazdy więc zdamy. - powiedział Hachi.
W tym momencie neczanie przeszli koło psiarni, z której właśnie wyszli Kurai wraz z Riną.
- To tu się ukrywacie. - stwierdziła Diuna.
- Nie ukrywamy się … - odparła nieśmiało Rina, a po chwili dodała: - Miałam dyżur …
- Ta … tak się mówi. - odpowiedziała Diuna.
- Diuna weź się ogarnij! - nakazał Hachi.
- To, że Ty nie brudzisz sobie rąk pracą to nie oznacza, że inni tego nie robią. - wtrącił chłodno Kurai.
- Ej … - wyjąkała Diuna, jednocześnie nie wiedząc co odpowiedzieć.
- I jak gotowi na zajęcia? - spytał nagle Kashai, który właśnie podszedł do neczan.
- Pewnie! - odparli radośnie Hachi, Otachi i Kiazu.
- To świetnie. - odpowiedział Kashai z uśmiechem, a następnie dodał: - Aha Kurai, Ojciec prosi abyś pilnie przyszedł do niego bo ma jakąś ważną sprawę.
- Spoko... - stwierdził Kurai odchodząc.
- A resztę zapraszam za mną. - dopowiedział Kashai, szczerząc kły.
************

Aluf siedzi w swoim gabinecie i na osobności rozmawia z elektrycznym neczaninem, który stoi z splecionymi rękami.
- Słyszałem, że nabroiłeś … - stwierdził spokojnie Hetto, pijąc napój który wygląda jak herbata.
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale widzę że będziesz cieszył się jak wyjadę, chyba że melisa to nie z mojego powodu? - odpowiedział Kurai.
- Melisa między innymi z Twojego i tak będę się cieszył... - powiedział Hetto, a po chwilo dodał: - Słyszałem, że korzystając z swojego stanowiska zastraszasz mi ludzi.
- Nie robię tego. - odpowiedział pewnie i chłodno Kurai.
- Dobrze, to powiedz mi zastraszyłeś Kabarte? - spytał dociekliwe Hetto.
- Tak, jednak nie wykorzystywałem do tego swojej pozycji.
- Ok, czyli nie powiedziałeś mu, że ma się Ciebie słuchać bo jesteś kapitanem i jak nie pójdzie z Tobą do łóżka to wyrzucisz go z wojska?
- Nie. - stwierdził chłodno Kurai, a po chwili dodał: - I widzę, że bez tłumaczeń się nie obejdzie.
- Owszem, gdyż mam dwie sprzeczne historie.
- Wziąłem go na stronę i powiedziałem mu, że jak się nie odczepi to zrobię z nim to samo co on zrobi z Riną.
- A co on jej robił?
- Podrywał.
- To trzeba mu było powiedzieć, aby ją zostawił.
- Volaure mu powiedział, że Rina ma kogoś, Hachi i Otachi też mu mówili aby się od niej odczepił. Jednak mimo wszystko Kabarte próbował dalej ją poderwać, więc w końcu to ja z nim porozmawiałem.
- Strasząc go pozycją?
- Nie straszyłem go swoją pozycją. Jak już mówiłem powiedziałem mu, że jak się nie odczepi to zrobię z nim to samo co on zrobi z Riną.
- Hmm... to już wiem czemu opowiada, że jesteś gejem psycholem.
- Jego problem nie mój …
- W takim układzie zaspokój moją ciekawość, jesteś bi seksualny?
- Nie, nie jestem. Pociągają mnie jedynie kobiety.
- Hmm... to co będzie jak będziesz musiał dotrzymać słowa?
- Nic... zrobię z nim to co on Robi z Riną …
- Ale powiedziałeś, że jesteś hetero …
- Eh … powiem tak … nie raz widziałem jak się to robi tak aby zadziałało, na obrzydzenie. Dla większości facetów to zło, obrzydzenie oraz ciary na plecach i wystarczy jedynie dobrze odegrać rolę, a Ci będą się bali zaryzykować...
- Dobrze, rozumiem to … w sumie jestem wstanie uwierzyć, że możesz być przekonujący, a co jak to nie zadziała?
- To zrobię to co powiedziałem, widzisz ja mam to gdzieś i nie rusza mnie to … czynność jak każda inna, a co za tym idzie to on będzie miał traumę a nie ja …
- Czasem naprawdę boję się tego co siedzi w Twojej głowie …
- To nie zadawaj pytań, to to co siedzi w mojej głowie tam pozostanie …
- A wiesz, że to nie jest taki głupi pomysł...
- To mogę już iść?
- Czekaj, niech wszystko ułożę. Nastraszyłeś Kabarte, jednak dlatego gdyż ten sobie zasłużył i nie wykorzystywałeś do tego swojej pozycji.
- Owszem, a skoro mi nie do końca wierzysz to pogadaj z Hachim, Otachim i Riną, oni Cię nie okłamią …
- Kurai wierzę Ci, Kabarte to największy plotkarz całego obozu i nie od dzisiaj tworzy historie. Jednak jestem pod wrażeniem tego jak bardzo tym razem podkolorował całą historię.
- Rozumiem.
- Powiedz mi jeszcze, naprawdę Tobie „zwisa” to czy miałbyś pocałować innego faceta czy nie?
- Owszem. - stwierdził twardo Kurai, a po chwili dodał: - To nic nie znaczący drobiazg w porównaniu z niektórymi rzeczy jakie przeżyłem czy widziałem.
- Dobra idź już bo mnie przerażasz …