czwartek, 20 października 2016

Epizod 204



"Piorun, piorunowi nie równy"


Kurai stoi w wąskim kremowym korytarzu, tuż przy oknie i oglądając szalejącą burzę, przepełnioną wspaniałymi błyskawicami, rozmawia przez telefon.
- Tak słucham ... - stwierdził chłodno Kurai.
- Ziom, co robisz? - spytał delikatnie nerwowo Otachi.
- Jestem na zebraniu oficerów ... co jest?
- Em .... dobra nie będę owijał w bawełnę ... czy gdzieś koło Ciebie jest Rina?
- Nie ma ...
- Kurcze ...
- Przejdź do rzeczy ...
- Widzisz Ziom, jeździliśmy na quadach jednak kiedy zbieraliśmy się z toru to jej tam nie było ... dodatkowo nie ma jej w pokoju .. a ni nie ma jej z dziewczynami ... ani na żadnym dyżurze ... no normalnie zapadła się pod ziemię ...
- Kashai nie doliczył się, że kogoś brakuje?
- Em ... Kashai był z nami jedynie podczas jeżdżenia ... mieliśmy swego rodzaju wyścigi a po nich każdy jeździł swoim tempem ... kiedy puszczał nas z zajęć rozmawiał jedynie z Kiazu i ze mną ... a potem pojechał, a my mieliśmy przekazać reszcie, że się zbieramy ...
- Rozumiem ...
- Ziom szukałem jej wszędzie i nigdzie jej nie ma ... a zbliża się pora późnej kolacji ... Ziom i szczerze, zaczynam się martwić ... zakładam, że jest gdzieś na torze, bo nie oddała maszyny .. ale sam nie dam rady przeczesać całego terenu...
- Otachi idź po Kashai i za 10 minut widzimy się przy wjeździe na tor szkoleniowy.
- Tak jest Ziom! - odparł energicznie Otachi, a następnie rozłączył się.
Tymczasem Kurai wrócił na zebranie oficerów, którzy nadal rozmawiali na ważne tematy.
- Przepraszam, Aluf'ie mogę poprosić na słowo? - spytał Kurai.
- Możesz poczekać do końca zebrania? - odparł Hetto.
- To nie może czekać. - odparł chłodno neczanin.
- Dobrze, Panowie 5 minut przerwy. - stwierdził Hetto podchodząc do neczanina, a następnie obaj bez słowa, wyszli z sali zebrań.
- Co się stało? - spytał Hetto.
- Wychodzę z zebrania.
- Posłuchaj prywatnie lubimy się, ale nie możesz od tak wyjść z zebrania, jako Kapitan masz pewne obowiązki...
- Jako kapitan muszę dbać również o swoich ludzi, a skoro w tym momencie mnie potrzebują, to z całym szacunkiem są dla mnie ważniejsi od zebrania ...
- Ta rozmowa nie ma sensu... niech będzie idź ... i tak nie mam takiej mocy aby zatrzymać Cię na zebraniu ... - odparł Hetto, przewracając oczami.
Na te słowa Kurai po prostu odszedł.
- Powiedź mi chociaż co się dzieje? - naciskał Hetto.
- Później ... - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Reszcie możesz powiedzieć, że poszedłem się naładować ...czy coś ... jestem pewien, że coś wymyślisz.
- Tak, tak .. na pewno ... masz do mnie później przyjść ...
- Jak sobie życzysz ... - odparł chłodno Kurai, odchodząc na dobre.

************

Wykąpana Diuna wygodnie leży na swoim łóżku i mając słuchawki na uszach ogląda jakiś film na laptopie. Neczanka nie przejmuje się szalejąca burzą. Hachi siedzi wraz z Syale na warcie w hangarze maszyn. Z powodu pogody Panowie nie mają za wiele do pracy, więc grają sobie w karty. Tymczasem Kiazu jest w magazynie żywności i wraz z inną żołnierką robi remanent. Towarzyszka neczanki ma długie brązowe włosy, spięte wysokiego kucyka, oraz błyszczące niebieskie oczy. Dodatkowo ma długie białe kolczyki i intensywnie czerwoną frotkę.
- Marsui, czemu remanent zawsze robią kobiety? - spytała Kiazu.
- Oficjalnie, bo nie nadajemy się do innych zadań. - odparła towarzyszka neczanki.
- Tiaa... a nie oficjalnie?
- Jesteśmy w tym po prostu lepsze ... w większości mamy podzielną uwagę i liczymy te magazyny znacznie szybciej i dokładniej niż faceci. - odparła Marsui z uśmiechem.
- Hehehehe ...
- Przeszkadza Ci to?
- Nie, nie spoko. - odparła Kiazu z uśmiechem a następnie dodała: - Obudziła się we mnie jedynie ciekawość.
- Rozumiem, idziemy później na quady?
- Pewnie!
- Wiedziałam, że ten pomysł Ci się spodoba.
- Bo wiesz co dobre. - odparła Kiazu mrugając okiem.
- Heheh... masz w oczach fascynujący płomień, który zdradza co lubisz.
- Hmm... powiedź, że jak byłaś młodsza to też tak miałaś.
- Rozgryzłaś mnie. - odparła Marsui z promiennym uśmiechem.
- Co sprawiło, że się uspokoiłaś?
- Wstąpiłam do wojska i mój Saren mnie utemperował ... - odparł Marsui, a następnie dodała: - Dobra magazyn suchy policzony, chodź idziemy do chłodni i mroźni.
- Dobra.... - odparła Kiazu ruszając za koleżanką, a następnie spytała: - Jak mu się to udało?
- W sumie sama nie wiem, ma jakąś dziwną charyzmę która sprawia, że się uspokoiłam. Jednak to nie oznacza, że nie lubię zaszaleć. - odparła Marsui mrugając okiem.
- Heheheh ... to w sumie dobrze....
- Pewnie, że dobrze. - odparła Marsui z uśmiechem, a następnie dodała: - Pamiętaj uspokoić się wcale nie oznacza zmienić się.

************

Mocna burza, wypełniona wyładowaniami, nadal trwa w obozie maszyn. Strugi intensywnego deszczu mocno utrudniają poruszanie się, ale nie bardziej niż błoto. Kurai, Otachi i Kashai na piechotę przechodzą przez tory szkoleniowe, aby odnaleźć zgubę.
- Otachi zaufałem Wam ... - stwierdził Kashai.
- Ziom, ale to nie tak ... nie zostawiliśmy jej specjalnie na torze ...- odparł Otachi.
- To czemu nie skończyła treningu z Wami? - kontynuował Kashai.
- Weź się uspokój, Ona boi się burzy i zapewne gdzieś się schowała jeszcze podczas zajęć, tylko nikt tego nie zauważył bo sam teren jest ogromny. - wtrącił chłodno Kurai.
- Tego nie wiedziałem i rzeczywiście nie wydało mi się to podejrzane ...- odparł Kashai, a następnie dodał: - Sory Otachi, ale dbanie o Wasze bezpieczeństwo to część mojej pracy, więc na przyszłość wcześniej mi mówicie o takich niespodziankach.
- Spoko Ziom. - odparł Otachi.
- Kashai, znasz te trasy... gdzie można się na nich schować? - spytał chłodno Kurai.
- Zakładając, że nie udała się na najtrudniejsze trasy, to na średnio zaawansowanej są dwa takie miejsca a na trasie szkoleniowej jest jedno. - odparł Kashai, a następnie dodał: - Proponuję zacząć od jaskini na torze szkoleniowym.
- Prowadź ... - odparł chłodno Kurai.
- Zapraszam za mną. - odparł Kashai.


************

Diuna nadal leży na swoim łóżku i ogląda kolejny film. Nagle do spokojnego pokoju wparowała Kiazu z Hachim. Jednak psychiczna neczanka nie przejęła się nimi. Nagle Kiazu postawiła siostrze gorący termos na brzuchu. Diuna aż podskoczyła do góry, wyjęła słuchawki z uszu i z oburzeniem powiedziała:
- Ej gdzie mi z tym gorącym?
- Jakbyś przyszła na kolacje to nie musiałabym tego robić. - odparła Kiazu.
- Kolacja już? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- Tak i ciesz się, że to Kiazu Ci ją dawała a nie ja ... bo tak przyjemnie by nie było ... - wtrącił Hachi.
- Jasne, a co może wylałbyś ją na mnie? - odparła Diuna.
- E tam szkoda jedzenia. - odparł Hachi.
- Skoro nie byłaś na kolacji to może wiesz gdzie reszta? - spytała Kiazu.
- W sumie nie wiem, Otachi wpadł na chwile ... coś tam gadał ... zadzwonił gdzieś i wyszedł ... a reszty nie widziałam . - odpowiedziała Diuna zasiadając do kolacji.
- Aha .. - odparła Kiazu.
- Możliwe, że burza coś niszczy i poszli pomagać... - stwierdził Hachi.
- To całkiem możliwe, że są tam gdzie są potrzebni. - odparła Kiazu.

************

Po paru krótkich chwilach panowie dotarli do niewielkiej ziemnej jaskini, której nie widać z trasy toru. Tak naprawdę ta jaskinia wygląda bardziej jak jama jakiegoś dużego zwierzęcia.
- To tutaj. - stwierdził doszczętnie przemoczony Kashai.
- Wow! nawet nie wiedziałem o jej istnieniu. - stwierdził Otachi wchodząc do środka.
- Nie jest zamieszkała i początkowo prowadziła aż na szlak zaawansowany, ale Ojciec postanowił ją zakopać i pozostało po niej jedynie to wejście. - stwierdził Kashai.
Kurai nic mu jednak nie odpowiedział, za to po chwili z wnęki wyszedł Otachi mówiąc:
- Pusto nie ma jej tam.
- Kurcze sądziłem, że będzie tutaj. - odparł Kashai, a następnie dodał: - pozostałe dwa miejsca nie są tak dobre jak to.
- Co masz na myśli? - spytał Otachi.
- Pozostałe dwa miejsca znajdują się na torze, a nie na jego uboczu. - odparł Kashai.
- To idziemy dalej. - stwierdził chłodno Kurai.
- Dobra, to zapraszam za mną. - odparł Kashai, ruszając do przodu.
Panowie dziarskim krokiem przemierzają trasy szkoleniowe, a przy okazji bardzo uważnie je obserwują. Wojskowi po dłuższej chwili marszu dotarli na delikatnie wzniesienie, z którego widać sporą część tras. Nagle jaskrawy, żółto-biały piorun, z ogromnym impetem uderzył prosto w Kurai'a. Oślepiająca, jaskrawa poświata spowiła całą okolicę. Otachi i Kashai musieli się odwrócić inaczej z pewnością by oślepli. Świetlisty rozbłysk z pewnością rozszedł się po dosłownie całym obozie, oświetlając go na kilka sekund.
- Kurai! - krzyknął nagle Kashai odwracając się.
W tym momencie spostrzegł, że neczanin stoi jak gdyby nigdy nic.
- Idziemy dalej? - spytał jak gdyby nigdy nic Kurai.
- Ta ... tak ... - odparł zaskoczony Kashai, a następnie dodał: - Chłopie w porządku?
- W jak najlepszym. - odparł chłodno Kurai.
- Ziom, jemu nic nie będzie, On włada elektrycznością. - wtrącił uspokajająco Otachi,a po chwili dodał: - Dla niego to były pewnie jedynie łaskotki.
- Co za kolo, ale to wiele tłumaczy. - odparł Kashai.
- Ej Kashai, idź przodem i prowadź. - wtrącił chłodno Kurai.
- Spoko, już pędzę. - odparł Kashai wyprzedzając neczan i podążając na czele.


************

- Będziecie musieli wytłumaczyć się swojemu oficerowi. - stwierdził Kashai przedzierając się przez padający deszcz i wiejący wiatr.
- Spoko ... nasz oficer to spoko Ziomek ... - odparł przemoczony Otachi.
- Ojciec też jest spoko, ale lepiej nie wywijać takich numerów. - odparł Kashai.
- Taaa.... daleko jeszcze? - spytał Otachi.
- Już nie daleko, o tam za tym zniesieniem. - odparł Kashai.
Po długich kilku chwilach ekipa poszukiwawcza z trudem wdrapała się na zabłocone, śliskie i niebezpieczne zbocze.
- Tam zobaczcie! - wykrzyknął Kashai, pokazując na zbocze góry, gdzie coś ewidentnie leży.
- To quad! - stwierdził Otachi, przypatrując się wywróconej do góry kołami maszynie.
Nie wiele myśląc wszyscy panowie zjechali po błocie i w mgnieniu oka znaleźli się tuż przy wywróconej maszynie.
-Nie ma jej tu... - stwierdził z rozczarowaniem Otachi.
- Gdzieś tu musi być ... - odparł chłodno Kurai.
W tym momencie biało-żółto-różowy piorun z wielkim impetem i niewiarygodną siłą uderzył prosto w elektrycznego neczanina, powodując przy tym mała eksplozję o rozległej fali uderzeniowej. Tym razem nie tylko światło, lecz i również błoto i woda przemieściły się i doszczętnie ochlapały Otachiego, Kashai, quad oraz wszystko to co znajduje się w najbliższej okolicy.
- Tak ... zdecydowanie było mi mało błota ... - stwierdzi Otachi odsłaniając oczy i podnosząc się z ziemi.
- Koleś w porządku? - spytał delikatnie zaniepokojony Kashai, z przerażeniem parząc na elektrycznego neczanina, któremu tym razem biało-srebrne włosy delikatnie się uniosły i zrobiły się nieznacznie sztywne. Dodatkowo jego całe ciało otaczają niewielkie wyładowania elektryczne, o przeszywającym biało-żółtym zabarwieniu.
- Tak. - odparł chłodno Kurai, zupełnie jakby nic się nie stało, a następnie dodał: - Często macie burze?
- Hmm ... w sumie bardzo często ... i zwykle są bardzo intensywne ... jednak pioruny zwykle nie trafiają w ludzi ... - odparł delikatnie przerażony Kashai.
- Te burze są od początku istnienia obozu? - spytał Kurai.
- W sumie tak, ale te najbardziej intensywne zaczęły się po pierwszym ataku smoków, który odbył się za nim obóz był skończony. - odparł Kashai.
- Rozumiem ... - stwierdził Kurai, a po chwili dodał: - To gdzie jest ta kryjówka?
- Tuż za Tobą, tam gdzie ścieka ta rzeka błota. - odparł Kashai.
- Otachi dasz rade zawrócić jej bieg tak aby odsłoniła wejście? - spytał nadal naelektryzowany Kurai.
- Spróbuję Ziom, ale to nie będzie łatwe. - odparł Otachi, a stanął przed rzeką błota, mocno zaparł się na ziemi, zamknął oczy i zaczął działać.
Wkrótce zaczął wiać silny, chłodny wiatr, który z każdą sekundą coraz bardziej nabiera na sile. Nagle wodospad z błota zatrzymał się a po kolejnych paru minutach w końcu zawrócił, a po następnych kilku minutach odsłonił niewielką wnękę.
- Kolego Ty wyglądasz jak naładowana elektrownia, ja tam wejdę. - stwierdził Kashai, wchodząc do wąskiego przejścia.
Kurai nic mu nie odpowiedział jedynie pozwolił mu wejść, do środka.


************

Mroczna, niewielka, skąpana w błocie i wodzie jaskinia przepełniona cichym szlochaniem. W tym miejscu jest tak ciemno, że jedynie szalejące na zewnątrz pioruny i błyskawice dają chwilowe przebłyski światła.
- Hej Laleczko jesteś tutaj?
- T... t ... tak ... -wydukała z ogromnym trudem przerażona Rina.
- Świetnie, o teraz wychodź. - odparł Kashai.
- B ... B... Bo... Boj.. je ... - wydukała Rina.
- No chodź! ...
W tym momencie rozległ się ogłuszający huk, dający znać że kolejny piorun gdzieś uderzył. Na ten odgłos, wodna neczanka wsunęła się jeszcze głębiej w niewielką jaskinie.


************

W tym samym czasie Otachi dzielnie powstrzymuje błoto i stara się rozmawiać z towarzyszem.
- Ziom, czemu pozwoliłeś mu iść? - spytał Otachi
- Kashai ma syndrom, rycerza na białym koniu i z jakiegoś powodu kiedy może, to chce kogoś ratować. - odparł Kurai.
- Sądzisz, że to nie jest tylko odpowiedzialność?
- Tak, myślę, że kieruje nim coś więcej.
W ten, po długich rozmowach, z jaskini wyszedł zrezygnowany Kashai mówiąc:
- Ona nie wyjdzie ... tak straszliwie boi się piorunów, że póki trwa burza nie da się jej uratować.
- Zobaczymy. - odparł chłodno naelektryzowany Kurai wchodząc do jaskini.
- Szkoda, że Twój wysiłek pójdzie na marne. - stwierdził Kashai.
- Nie pójdzie ...- odparł pewnie Otachi.
- Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.
- Wiem Ziom ... - odparł Otachi, a następnie spytał: - Chcesz coś powiedzieć?


************

Wreszcie w mrocznej, niewielkiej, skąpanej w błocie i wodzie jaskini jest spora ilość światła. Naelektryzowany doskonale oświetla ponure pomieszczenie, oraz wystraszoną, przemoczoną i brudną neczankę.
- B ... b... bo... bo ... boj.. b ... o ... je ... - wydukała Rina.
- Wiem ... - odparł Kurai wyciągając prawą dłoń w kierunku neczanki.
- E ... el... elek ...
- Ciii.... tak ... ale nie przejmuj się tym ... - wtrącił spokojnie Kurai.
Na te słowa Rina niepewnie i bardzo nieśmiało wyciągnęła trzęsącą się rękę w kierunku neczanina. W tym momencie kolejny silny piorun uderzył gdzieś niedaleko. Przerażona dziewczyna, ponownie się cofnęła, jednak tym razem neczanin, w ostatniej chwili, szybko i energicznie złapał ją za rękę po czym mocno przyciągnął do siebie, a następnie objął elektryzującymi się ramionami.
- Złapałem i już Cię nie wypuszczę ... - stwierdził Kurai, obejmując ukochaną.
- A ... a.... ja nie chce uciekać... - odparła Rina, mocno wtulając się.
- Wychodzimy?
- N ...nie .. nniew...
W tym momencie elektryczny neczanin, przerwał wypowiedź ukochanej dając jej wspaniały, namiętny i gorący pocałunek prosto w delikatnie wyziębione usta.


************

N
iesamowita, silna i pełna wyładowań burza nadal trwa. Mimo bardzo później pory i padającego deszczu, przemoczony Otachi stoi nieopodal jaskini, i dzięki swojej wietrznej mocy powstrzymuje błotnistą lawinę, aby jego przyjaciel i siostra mogli bezpiecznie opuścić to przemoczone miejsce.
- Chciałbyś mi o czymś opowiedzieć? - spytał nagle Otachi.
- Nie Kolego teraz nic nie powiem ale innym razem i przy dobrej kawie, albo fantastycznym piwie, bardzo chętnie opowiem ... - odparł Kashai z uśmiechem, oraz podchodząc do wywróconej, kołami do góry, maszyny i oglądając ją, a następnie się zamyślił.
- Hmmm... nie wiele widać w tych ciemnościach ...
- Hej Kashai, jaką mocą władasz? - spytał nagle Otachi.
- Ogniem ... i ziemią, a co pomóc Ci? - odparł Kashai.
- Ziom Byłoby miło bo to błocko mi ucieka.
Na te słowa Kashai podszedł do wietrznego neczanina i skupiając się przywołał ziemną barierę która dodatkowo łapała spływające błoto.
- Dzięki Ziom. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
- Spoko, co prawda to nie jest moja dominująca moc, ale podstawowe rzeczy potrafię. - odparł Kashai.
Po dłuższej chwili z mrocznej jaskini wyszedł naelektryzowany neczanin, wraz z swoją trzęsącą się ukochaną na rękach.
- Rina! - stwierdził radośnie Otachi podbiegając do zakochanych, jednocześnie niwelując swoją moc.
- H... he .... Hej Otachi. - odparła Rina z uśmiechem.
W tym samym momencie Kashai, który sam nie był wstanie utrzymać błota również zniwelował swoją moc, a następnie podszedł do wszystkich mówiąc:
- No Laleczko chyba masz mi coś do powiedzenia?
- Emm....
- Ziom pogadamy w budynku ... - wtrącił Otachi.
- W sumie dobry pomysł - odparł Kashai.
- Otachi weź ją, z Tobą będzie bezpieczniejsza. - wtrącił chłodno Kurai.
- Jasna sprawa Ziom. - odparł entuzjastycznie Otachi, a następnie biorąc siostrę na plecy powiedział: - No siostra tylko trzymaj się mocno.
- B... bez... bezpieczniejsza? - spytała niepewnie i z trudem Rina.
- Laleczko, on nie jest dobrą pomocą dzisiaj. - stwierdził Kashai.
- Później Ci powiem, chociaż niebawem słowa staną się zbędne ... - odparł chłodno Kurai.
- D ...dobrze .. - odparła zdziwiona i zdezorientowana Rina.
W ten nagle w elektrycznego neczanina uderzył kolejny piorun. Jednak Tym razem, nie powstała żadna fala uderzeniowa, a ni nic, a sam Kurai stał jak gdyby nigdy nic.
- Właśnie dlatego dzisiaj to ja jestem Twoim rumakiem. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
- Otachi, otocz Was tarczą i zaprowadź ją do pokoju, a ja i Kashai pójdziemy do Aluf'a. - wtrącił chłodno Kurai.
- Jasne Ziom! - stwierdził Otachi.
- A po co ja mam tam iść? - spytał Kashai.
- Musimy pogadać. - odparł Kurai, delikatnie odchodząc.
- Em ... no dobra .. chociaż wolałbym łóżko, a nie pogadankę z Ojcem. -odparł Kashai ruszając za Kurai'em.




 

niedziela, 9 października 2016

Epizod 203



"Pomysł na obronę... "


Minęło kilka dni podczas których neczanie wdrażali się w życie obozu, między innymi poprzez rożne warty i dyżury. Z różnych przyczyn nie zawsze odbywały się szkolenia Kashai, a co za tym idzie nasi bohaterowie jazdy na maszynach bojowych mają jeszcze przed sobą, podobnie jak podopieczni Syale, który z pozytywnymi wynikami ukończyli już teoretycznie szkolenie i w końcu mogą przystąpić do działania. Jednak dzisiaj od samego rana pada bardzo intensywny deszcz. Mimo wszystko neczanie udali się na spotkanie z swoimi mentorami od maszyn bojowych. Przemoknięty Kashai siedząc na quadzie, już czeka na swoich podopiecznych, którzy brodząc w wodzie, która nie bardzo chce wsiąkać w twardą ziemię, radośnie idą.
- Hej Kashai! - wykrzyknęli radośnie neczanie.
- To co dzisiaj maszyny bojowe? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Nie laleczko, przy takiej pogodzie nie wpuszczę Was na maszyny bojowe, ale pojeździmy sobie na quadach. - odparł Kashai z uśmiechem.
- Znowu quady? - narzekała Diuna.
- Dziecinko nie narzekaj, jeszcze nie jeździliście quadami w takich warunkach. - odparł Kashai, a następnie dodał: - To będzie dla Was doskonała zaprawa, zresztą wskakujcie na maszyny i zobaczcie sami.
- Pewnie Ziom. - odparł Hachi.
- Hmm... coś powinniśmy wiedzieć za nim ruszymy? - spytała Diuna, zasiadając na quadzie.
- Może tylko tyle, że maszyny Was zaskoczą. - stwierdził Kashai ruszając.
- Ten to potrafi zaintrygować. - odparła entuzjastycznie Kiazu odpalając maszynę.
- No to jedziemy! - dopowiedzieli radośnie neczańscy bracia.

************

Tym czasem Syale w ogóle nie wypuścił swoich ludzi na tor. Jedynie przyszykował dla nich całodniowy test sprawdzający ich wiedzą z całego szkolenia. Wszyscy jego podopieczni siedzą już grzecznie w ławkach i czekają jak prowadzący rozda kartki.
- Dobrze panowie, miałem darować Wam ten fantastyczny test kończący, ale pogoda ewidentnie domaga się aby sprawdzić Waszą wiedzę. - stwierdził Syale rozdając kartki.
- Moglibyśmy iść chociaż na quady. - zaproponował Midrawog.
- To nie jest dobry pomysł, według prognoz później zapewne przyjdzie burza, a to oznacza, że dzisiaj jest doskonały dzień na test. - odparł Syale z uśmiechem.
- Jak się szybko napisze to można wyjść wcześniej? - spytał Midrawog.
- Nie bardzo, chyba, że stanie się coś nadzwyczajnego. - odparł Syale.

************

Minęło kilka długich godzin, podczas których neczanie wesoło szaleli w błocie i wodzie, a ich koledzy pisali test. Kurai już dawno skończył pisać i luźno siedzi na krześle, a
Midrawog widać, że kończy pisać, jednak robi to bardzo wolno aby wytracić jak najwięcej czasu. Natomiast reszta piszących, nadal męczy się z długim testem prowadzącego.
- Kurai, robisz sobie przerwę? - spytał Syale.
- Już skończyłem. - odparł chłodno Kurai, chłodno patrząc na prowadzącego.
- Rozumiem ... w takim układzie pozwalam Ci patrzeć przez okno. - odparł Syale.
- Łaskawiec ... - odparł Kurai.
W ten do sali wykładowej rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdził odruchowo Syale.
W tym momencie do pomieszczenie wszedł oficer ubrany w mundur kapitana, który ma niesymetryczną fryzurę. Wojskowy po prawej stronie ma krótkie postrzępione włosy, o czarnych końcówkach, a po lewej stronie ma krótkie centymetrowe włosy w pomarańczowym kolorze. Dodatkowo ma poważne turkusowe oczy i czarne gogle, które służą mu jako opaska.
- O Saren Tajhal. - stwierdził Syale, a następnie dodał: - Co Pana Saren'a sprowadza na moje zajęcie.
- Witaj Syale, przyszedłem po oficerów. Ojciec chce ich widzieć. - odparł spokojnie oficer.
- Rozumiem. Midrawog dokończ test i możesz iść. - odparł Syale.
- A Kurai jest bardzo w tyle z testem? - spytał Tajhal
- Kurai już dawno skończył ... ale sam Pan Saren mówił, że Ojciec wzywa do siebie tylko oficerów... - odparł Syale.
- Nie powiedziałem mu ... - wtrącił Kurai, oddając swój test.
- To wiele wyjaśnia... - stwierdził Tajhal przewracając oczami a następnie dodał: - Syale, Kurai ma stopień kapitana, a to oznacza, że idzie ze mną.
- Tak jest. - odparł pokornie Syale.
- A jednak wychodzimy wcześniej. - dodał Midrawog z uśmiechem.
- Tak, jednak tak ... - stwierdził Syale.

************

Neczanie wraz z Kashai szaleją na średnio-zaawansowanym, zabłoconym torze. Co prawda wszyscy są cali brudni, ale uśmiech nie schodzi im z twarzy. W końcu "brudne dzieci to szczęśliwe dzieci". Kashai uważnie obserwuje swoich podopiecznych, którzy sobie świetnie radzą, w końcu jest za nich odpowiedzialny.
- No Ferajna świetnie sobie radzicie! - pochwalił Kashai swoich towarzyszy, którzy jadą koło niego, a po chwili z zadowoleniem dodał: - Nie sądziłem, ze tak dobrze poradzicie sobie z maszynami w tym niesprzyjających warunkach.
- HA! My też potrafimy zaskoczyć! - odparła entuzjastycznie Kiazu.
- Widzę! - stwierdził Kashai z uśmiechem, a następnie dodał: - Macie do tego dryg,a zwłaszcza Wasi panowie mają do tego dryg.
- Ziom bo to łatwe jest! - odparł Hachi.
- BA! Z maszynami pójdzie nam równie dobrze, zobaczysz! - dodał Otachi.
- Hehehe ... chciałbym to zobaczyć... - stwierdził Kashai z uśmiechem, a po chwili dodał: - Dobra ferajna robimy sobie wyścigi, dwadzieścia okrążeń po dwóch najsłabszych trasach!
- Dobra. - stwierdziła z determinacją Kiazu.
- Tylko ferajna nie wyjeżdżać mi na zaawansowaną trasę! Was interesuje tylko trasa średnio-zaawansowana i szkoleniowa. Rozumiemy się!? - odparł Kashai.
- Jasna sprawa Ziom. - stwierdził Hachi.
- Dobra to ferajna START! - powiedział nagle Kashai.
W tym momencie wszyscy dali gazu i wydając radosne okrzyki, szybko ruszyli w szalony pościg za prowadzącym szkolenie.

************

Spory, podwójny kontener o oliwkowych ścianach i niewielkich oknach, w którym pośrodku znajduje się długi prostokątny, biały stół, przy którym znajduje się aż dziewięć miejsc. W tym pomieszczeniu, podczas gdy za oknami szaleje ulewa, trwa właśnie zebranie Aluf'a, siedmiu Sarenów, oraz jednego kapitana.
- Jak widzicie stanęliśmy już na nogi po ostatnim ataku. - stwierdził Hetto.
- Nie tylko się podnieśliśmy ale również wróciliśmy do dawnej formy. - dodał Tajhal.
- To świetnie jednak martwi mnie, że kolejny atak może ponownie zniszczyć nasz obóz. W związku z tym trzeba podjąć jakieś poważne kroki, które nas przed tym uchronią. - stwierdził Hetto.
- Panie Aluf'ie ... Ja i moi mechanicy montujemy nowe zabezpieczenia budynków. - odparł jeden z Sarenów, o krótkiej czarnej brodzie i bardzo krótkich czarnych włosach. Dodatkowo ma okulary przeciw słoneczne, o jasnych szkłach oraz metalowe fantazyjne skrzydła przyczepione do jego uszu.
- Bardzo mnie to cieszy Gearno(czyt. Gierno) to na pewno nam bardzo pomoże. - pochwalił Hetto, a następnie na stole włączył hologram całego obozu i powiedział: - Rozumiem, że zabezpieczenia obejmują cały teren, a nie tylko teren warsztatów i magazynów.
- Oczywiście. - odparł Gearno.
- Doskonale.- odparł radośnie Hetto.
- Hmm... co to za wieża pośrodku warsztatów? - spytał dociekliwie Kurai.
- To wieża ciśnień. - odparł spokojnie Tajhal.
- Kurai, o czym myślisz? - spytał zaintrygowany Hetto.
- O maszynie generującej hiperdźwięki. - odparł chłodno Kurai.
- To te durne bestie słyszą takie rzeczy? - spytał Inkerem.
- Tak słyszą. - odparł Hetto.
- Mniejsza o to ... Wybudowanie takiej maszyny to nie problem, więc kapitanie przejdź do rzeczy. - wtrącił dociekliwie Gearno.
- Myślę, że gdyby zdobyć nagranie dużego rozszalałego smoka, a następnie znacznie je przyśpieszyć i przerobić je na hiperdźwięki, to smoki zdecydowanie trzymałyby się od tego miejsca z daleka. - odparł Kurai.
- Czemu tak uważasz? - spytał Tajhal.
- Ten dźwięk byłby dla nich bardzo irytujący i wręcz nie do zniesienia, więc siłą rzeczy smoki unikały by tego miejsca. - odpowiedział Kurai.
- Ciekawy pomysł. - pochwalił Hetto, a następnie dodał: - Gearno, ile Ci zajmie stworzenie takiej maszyny?
- Takie zabawki robiłem jeszcze w pieluchach. Potrzebuje maksymalnie 3-4 godziny, ale musiałbym mieć takie nagranie. A ono drodzy Panowie jest nie do zdobycia. - odparł Gearno.
- Zapominasz o Zekeren. - odparł Hetto.
W tym momencie za oknem rozpętała się burza. Jednak wojskowi zdają się nią w ogóle nie przejmować.
- Aluf'ie pamiętam, że Zekeren to smoki i te sprawy, jednak wątpię aby oni mieli takie nagranie. - stwierdził Gearno.
- Jestem pewien, że książę Volaure posiada takie nagranie. - wtrącił chłodno Kurai.
- Jeszcze dzisiaj postaram się skontaktować z Księciem i zapytam czy posiada takie nagrania. - odparł Hetto, a następnie dodał: - Kurai masz jakieś wytyczne do tej maszyny?
- Chwila, dlaczego to on ma dawać wytyczne, skoro to Gearno jest mechanikiem? - wtrącił jeden z pozostałych Sarenów.
- Widzisz, Kurai zna się na smokach i posiada wiedzę, której nam niestety brakuje. - odparł Hetto, a następnie dodał: - Co prawda ja również się na nich znam i potrafię je leczyć, jednak nie wiem o nich wszystkiego i jestem wstanie przyznać się, że Kurai wie o nich więcej niż ja.
- Ta ciekawe skąd. - wyburczał pod nosem jeden z Sarenów.
- Słuchaj ta maszyna to nie problem i ja jestem ciekaw jak zadziała w praktyce, więc chętnie zaryzykuję i ją zbuduję. - Wtrącił wyraźnie zaciekawiony Gearno, a następnie dodał: - Kapitanie, są jakieś wytyczne?
- W sumie są tylko dwie, urządzenie nie może być widoczne i musi być z bardzo mocnego materiału. - odparł Kurai.
- Da się zrobić. - odparł Gearno z uśmiechem.
- Świetnie, może to chociaż trochę uchroni nasz obóz, przed atakami smoków. - odparł Hetto, a po chwili dodał: - Jednak zanim za bardzo się nakręcimy to czas zadzwonić do Księcia Volaure i spytać o nagrania.

************

Pomimo szalejącej burzy mokrzy i przemoczeni neczanie, wraz z Kashai nadal jeżdżą quadami po podmokłym i ciężko dostępnym terenie. Koło nauczyciela jadą jedynie Kiazu i Otachi, reszta natomiast szalej gdzieś w innych rejonach toru.
- Hej Kashai kończymy na dzisiaj? - spytał nagle Otachi.
- Kto jak kto, ale Ty masz już dosyć? - odparł Kashai.
- Nie mam dosyć. - odparł Otachi.
- Kashai super zabawa, ale ja mam za chwilę wartę w magazynie, a chciałabym się jeszcze wykąpać. - dodała Kiazu.
- Ah no tak, wy już macie obowiązki. - odparł Kashai a następnie dodał: - Dobra to jedźcie do myjni i odstawcie maszyny do garażu.
- Dzięki Ziom! - odparł Otachi.
- Spoko, znajdziecie resztę czy ja mam im o tym powiedzieć? - spytał Kashai.
- My powiemy!- stwierdził ochoczo Otachi.
- Hahahaha, wiedziałem, że Wy tak łatwo nie odpuszczacie. - zaśmiał się Kashai, a następnie dodał: - To ja jadę, w razie co wiecie gdzie mnie szukać.
- Spoko! - odparła Kiazu.
W tym momencie Kashai odjechał a Kiazu powiedziała:
- To co Ty im powiesz? Ja muszę już lecieć.
- Luz Siostra jedź. - odparł Otachi z uśmiechem.
- Dzięki! Tylko nie jeździjcie za długo! - stwierdziła Kiazu, odjeżdżając.

************

Przy poważnych rozmowach czas płynie jak szalony. Okazało się, że książę Volaure posiada potrzebne nagrania i niezwłocznie wysłał je do obozu maszyn. Jednak na tym spotkanie oficerów nie skończyło się.
- Dobrze, to co nam jeszcze zostało? - spytał spokojnie Hetto.
- Hmm... a tak owoce, jeszcze nie dotarły. - odparł Tajhal, a po chwili dodał: - Jednak mam informacje, że niebawem dotrą do naszego obozu.
- Rozumiem, a co spowodowało ich opóźnienie? - spytał Hetto.
- Jagody Shuiwa - odparł Tajhal.
- To wiele wyjaśnia, chociaż spodziewałem się ze to jagody Dialinwa będą problemem. - odparł Hetto.
- Nie mamy ich na zamówieniu. - odparł Tajhal.
- Aha ... to będę musiał z kimś porozmawiać ... - odparł Hetto, delikatnie do siebie.
- Ja bym chciał odpowiedź na pytanie jakim cudem ten młodzik wie więcej o smokach niż nasz Aluf, który zresztą jest weterynarzem i szefem kliniki. - wtrącił jeden z Sarenów.
- Miał więcej z nimi do czynienia. - odparł Hetto, a następnie dodał: - Przypominam, że smoki nie chorują za często i mimo ogromnej ilości pacjentów, smoki są zdecydowaną rzadkością.
- Pewnie dlatego, że to bezmyślne maszyny do zabijania. - odparł jeden z Sarenów.
- Gdyby było tak jak mówisz, to ujeżdżać mógłby je każdy. - wtrącił chłodno Kurai.
- Punkt dla Ciebie kolego, w końcu nawet zapaleńcy maszyn wiedzą, że na smokach nie może jeździć każdy. - odparł Gearno z uśmiechem.
- Może kolega opowiedziałby nam coś o smokach? - spytał jeden z Sarenów.
- To całkiem niezły pomysł. - stwierdził Hetto.
- W sumie mogę, jednak stanowczo wolałbym przeprowadzać pogadankę o smokach w ich towarzystwie, a nie na sucho ... - odparł chłodno Kurai.
- Czyli nasz kurs "jak postępować ze smokami" musi poczekać. - odparł Tajhal.
- Jednak mimo wszystko mamy kogoś kto ma chęć nas nauczyć. - dodał Hetto.
- Wychodzi szkolenie za szkolenie. - zaśmiał się delikatnie Inkerem.
- Dobra zmieńmy temat. - wtrącił jeden z Sarenów.
W tym momencie w kieszeni Kurai'a zaczął wibrować, a po długości wibracji można wywnioskować, że ktoś do niego dzwoni. Elektryczny neczanin wyjął telefon i po chwili milczenia przerwał dyskusję towarzyszy mówiąc:
- Przepraszam Panowie, muszę odebrać.
- Oczywiście. - odparł Hetto.
Na te słowa Kurai wyszedł z pomieszczenia, a pozostali oficerowie wrócili do zebrania i omawiania ważnych spraw obozu.