czwartek, 24 grudnia 2015

Merry Xmas :)



DZISIAJ PRAGNĘ WAM ŻYCZYĆ NADZIEI, WŁASNEGO CUDOWNEGO SKRAWKA NIEBA, ZADUMY NAD PŁOMIENIEM ISKRZĄCEJ SIĘ ŚWIECY, FILIŻANKI DOBREJ, AROMATYCZNEJ I PACHNĄCEJ KAWY … EWENTUALNIE KUBKA WSPANIAŁEJ, ESENCJALNEJ HERBATY … PIĘKNEJ POEZJI, PIESZCZĄCEJ ZMYSŁY MUZYKI, RADOSNYCH I POGODNYCH ŚWIĄT ZIMOWYCH, BŁOGIEGO ODPOCZYNKU, ZWOLNIENIA ZMĘCZONEGO ODDECHU. … NABRANIA DYSTANSU DO OTACZAJĄCEGO NAS SZALONEGO ŚWIATA …WSPANIAŁYCH CHWIL PRZY ROZISKRZONYCH KOLENDACH, RADOSNYM ŚMIECHEM I CUDOWNYMI WSPOMNIENIAMI … TEGO WSZYSTKIEGO I JESZCZE WIĘCEJ … ORAZ WSPANIAŁYCH ŚWIĄT W RODZINNYM GRONIE ŻYCZY KIRCIA Z RODZINĄ :*

czwartek, 17 grudnia 2015

Epizod 182




"... Biegnij ... 
nie możesz się zatrzymać! ... "


Stosunkowo nie wielka, zielono- niebieska jaskinia, oświetlona jedynie przez kilka świec. Jednak to w zupełności wystarcza, aby podziwiać to wspaniałe pomieszczenie z niewielkim wodnym jeziorkiem. Przyjemny chłodny wiaterek, orzeźwia i dostarcza świeżego powietrza. To niezwykłe i wspaniałe miejsce, od którego aż bije spokojem i tajemnicą, dzisiaj będzie pomieszczeniem noclegowym naszych bohaterów.
- Wow ... co za wspaniałe miejsce ... - podziwiała Rina robiąc zdjęcia.
- Niezłe luksusy ... - pochwaliła z podziwem Kiazu.
- Świetne miejsce ... - dodała Diuna.
- To co Ziom rozbijamy namioty czy same śpiwory? - spytał Otachi.
- Mi to obojętne, ale pierwsze co ja idę się wykąpać. - odparła Kiazu, a następnie dodała: - To co która idzie ze mną?
- To oczywiste, że obie ... - stwierdziła Diuna, idąc za siostrą.
- Rina idziesz? - spytała Kiazu.
- Tak... już idę ... odłożę aparat i rzeczy i przyjdę. - odpowiedziała spokojnie Rina.
- Śpiwory starczą. - stwierdził chłodno Kurai, po czym dodał: - Hachi, wydziel tam część prywatną
- Spoko ziom. - odparł Hachi i energicznie tupnął nogą. W tym momencie nie zaraz przy jeziorku wyrosła ogromna błękitna ściana, sięgająca na 3/4 wysokości groty.
Ziemny neczanin zrobił to w samą porę gdyż Kiazu zaczęła się już rozbierać i szykować się do zmycia z siebie tego potwornego syfu który znajdował się na jej ciele.
- Świetne wyczucie Bro! - pochwalił Otachi.
- Jasna sprawa Ziom. - dodał radośnie Hachi.
- Pomóc Wam? - spytała pokornie Rina.
- Luz, idź i baw się dobrze ... - stwierdził Otachi.
Na te słowa wodna neczanka, odstawiła swoje rzezy,wzięła ręczniki i piżamy, a następnie odprowadzana wzrokiem chłopaków, poszła nad jeziorko kąpielowe.

************

Minęło trochę czasu i Kiazu zdążyła już z siebie zmyć odór, swąd i brud. Obecnie nagie neczanki relaksują się w aksamitnej wodzie, która samoistnie oczyściła się zaraz po kąpieli i teraz to cudowne magiczne źródło spełnia rolę kojącego i pełnego bąbelków jakuzzi.
- Ah ... tego było mi trzeba ... - stwierdziła rozpływająca się Kiazu.
- To jest życie ... - dodała Diuna, a następnie dodała: - Słuchajcie co sądzicie o tej całej Inci?
- Ma zajebistą figurę ... oraz świetną maskę rozrywkowości i kokieteryjności. - odparła Kiazu.
- E tam, jest tylko trochę złośliwa... ja tam nawet ja polubiłam. - stwierdziła Diuna.
- Mnie ona strasznie wkurza ... - stwierdziła Kiazu, a następnie spytała: - Rina a Ty co o niej myślisz?
- Hmm.. nie do końca jej ufam ... jednak... mam wrażenie, że mimo wszystko jeszcze nie pokazała nam jeszcze prawdziwej siebie ... chociaż sądzę że ta druga maska jest bliska prawdy mimo, że nie pokazała nam jeszcze całej siebie ... - odpowiedziała spokojnie Rina.
- W sumie coś w tym może być ... - stwierdziła Kiazu.
- Phi... bezpodstawnie się jej czepiacie .. to fajna dziewczyna ... - dodała Diuna, a następnie dopowiedziała: - Macie złą opinie o niej, bo Ty jesteś zazdrosna, że to jego była i nie masz z nią szans ... A Ty nie masz poczucia humoru ...
- Nie je...
- Oj głupoty gadasz. - wtrąciła Kiazu, przerywając wypowiedź Riny, a następnie dodała: - Słuchaj, to Inci nie dorasta Rinie do pięt i może się czuć się zagrożona ... Rina ma w sobie znaczniej więcej chociażby dobra niż ona ...
- I co z tego? - spytała Diuna.
- To z tego, że gdyby nie liczyło się coś więcej a liczył się tylko sexi oszałamiający wygląd i duże balony to Kurai byłby ze mną, a nie z nią . - odpowiedziała spokojnie i pewnie Kiazu, obejmując lekko zarumienioną wodną neczankę.
- No dobra ... punkt dla Ciebie ...ale Twoje co z Twoimi uprzedzeniami? - spytała Diuna.
- Inci cały wieczór dokuczała Kiazu ... - stwierdziła pokornie Rina.
- To też, ale jeszcze kłamała i ogólnie jej styl bycia działa mi na nerwy. - dodała Kiazu.
- Ja też i jakoś mnie nie nienawidzisz ... - odparła Diuna.
- Bo Ty jesteś spoko ... i umiesz zapomnieć o złośliwościach, a ona tak nie bardzo - stwierdziła Kiazu.
- Uważasz, że jestem gorsza od niej? - spytała Diuna.
- Nie tego nie powiedziałam .. - odparła Kiazu.
Jednak obrażona Diuna już jej nie bardzo słuchała, jedynie wyszła z wody i szybko zaczęła się ubierać.
- No weź ... zostań ... - stwierdziła Kiazu.
- Nie ... - odparła Diuna wychodząc.
- Spokojnie rano nie będzie o tym pamiętać ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Wiem wiem ... ale tym sposobem nie będzie zazdrosna. - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Zazdrosna o co? - spytała z dziwieniem Rina.
- O mizianie! - odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Bo po miziasz mnie prawda?

- Tak, mogę po miziać. - stwierdziła Rina z przyjaznym uśmiechem i biorąc się do delikatnych, i subtelnych pieszczot jej szyi i twarzy. Tak jak za każdym razem, gdy robi komuś swój unikalny masaż.



************

W majestatycznej, spokojnej zielono-niebieskiej jaskini w delikatnym blasku ogniska Hachi i Otachi już dawno śpią zajmując przy tym sporo miejsca. Diuna skulona w swym śpiworze, również śpi jednak w porównaniu do tej dwójki nie zajmuje praktycznie wcale miejsca. Tymczasem Kurai, siedzi na ziemi tuż przy ognisku i na chwilę obecną nie ma zamiaru iść spać. Nagle z pomieszczenia kąpielowego wylała się woda, która wylewając się zalała cienką warstwą całą grotę aż do ogniska. Elektryczny neczanin bez emocjonalnie oglądał płynącą wodę, a gdy skończyła płynąć wstał i spokojnie podszedł do części kąpielowej, oparł się plecami o ścianę(nie zaglądając do środka) stworzoną przez Hachiego i powiedział:
- Na Łaskotkową wojnę mi to nie wygląda...
- Em ....masz racje ... - odparła pokornie Rina.
- Mogę wejść?
- Yyyy ... Za chwilę ... proszę ...
- Niech zgadnę Kiazu usnęła w wodzie? ...
- Em ... Tak ... - odparła niepewnie Rina, a następnie dodała: - W sumie ... możesz wejść...
W tym momencie elektryczny neczanin, wszedł do części kąpielowej. Leżąca na ziemi i smacznie śpiąca Kiazu jest już obrana w czerwony T-shirt i czerwone figi. Natomiast rumieniąca się Rina okryta jest jedynie błękitnym ręcznikiem i kończy wycierać grafitowe włosy siostry.
- Przeniesiesz ją proszę? - spytała nieśmiało Rina, z rozpuszczonymi fioletowo-różowymi włosami.
- Tak ... - odparł chłodno Kurai, biorąc ognistą neczankę na ręce, a następnie nie czekając na dalsze słowa wyszedł i bez emocjonalnie udał się do ogniska.
W tym samym czasie wodna neczanka ubrała się w długi zielony T-shirt i niebieskie figi, skrywające się pod koszulką, po czym pozbierała rzeczy i spokojnie udała się do ogniska, przy którym ponownie zasiadał już Kurai. Kiedy wodna neczanka odłożyła rzeczy to podeszła do ukochanego i mocno przytulając go od tyłu i przyjaźnie powiedziała:
- Dziękuję ...
- Rina, Kiazu sama usnęła czy coś się wydarzyło? - spytał chłodno Kurai.
- Hmmm... chyba sama bo w sumie nic szczególnego się nie wydarzyło ... miziałam ją i woda zrobiła się bardzo, bardzo ciepła... i usnęła ... - odpowiedziała Rina, nadal się tuląc.
- Rozumiem ... - stwierdził spokojnie Kurai.
- Em ... Kurai ... przepraszam, ale czy mogę zadać pewne pytanie? - spytała niepewnie Rina.
- Jeśli chodzi o moje zniknięcie to w tej chwili nie odpowiem Ci na nie ... to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy ... - odparł chłodno Kurai.
- Rozumiem ... - stwierdziła smutno Rina jeszcze mocniej wtulając się do ukochanego.
- Porozmawiamy o tym, jak będziemy z dala od tego miejsca ... - odparł Kurai, obejmując czule ukochaną i przytulając ją do swojej klatki piersiowej.
- Dobrze .. - odparła przyjaźnie Rina, a następnie powiedziała czule, rumieniąc się: - Bardzo lubię Twoje ciepło ...

- Wiem ... - odparł stosunkowo ciepło Kurai, z delikatnym uśmiechem i trochę mocniej przytulając ukochaną.



************

Wczesnym rankiem po sennym obozie, w niebiesko-zielonej grocie, krząta się już Kurai. Elektryczny neczanin nie ma na sobie koszulki, więc jego rozbudowany tors, kusząco świeci w blasku ogniska. Jego złocisty wisiorek idealnie uzupełnia jego zadbaną sylwetkę. Chłopak, granatowym ręcznikiem, wyciera swoje biało-srebrne, krótkie włosy.
- Uuhhhh .... moja głowa ... - stwierdziła nagle Kiazu podnosząc się, a następnie patrząc na przyjaciela stwierdziła: - No takie widoki to mogę mieć każdego ranka ... gdyby jeszcze ta głowa tak nie bolała ...
- Najwidoczniej przesadziłaś z piwem ... - odpowiedział chłodno Kurai, dalej się wycierając.
- A wiesz, że nawet nie ... nie wypiłam nawet połowy tego co wypiłam u Ashga ... a czuje się dużo gorzej - odparła Kiazu, ledwo stając na nogach, a następnie dodała: - Mój mózg zaraz eksploduje ... jakim cudem Ty żyjesz?
- To proste ... nie piłem piwa ... - odpowiedział chłodno Kurai.
- I wszystko jasne ... - odparła Kiazu trzymając się za głowę, a następnie udała się w kierunku jednej ze ścian i przeszła przez nią. Tak to była wspaniała iluzja która maskuje wejście do toalety.
Po dłuższej chwili, kiedy Kurai już dawno przestał się wycierać i założył już swój czarny wojskowy T-shirt, ognista neczanka w końcu powróciła z łazienki i przeciągając się powiedziała:
- Buuu ... już się ubrałeś ... szkoda ... - a następnie dodała: - Matko, moja biedna głowa zaraz mi eksploduje ... nie mógłbyś mnie uleczyć?
- Nie ... - odparł chłodno Kurai, zwijając swój śpiwór.
- No nic to ja wracam do łóżka ... - stwierdziła radośnie Kiazu, wracając pod cieplutki śpiwór.
Nagle delikatnie zatrzęsła się ziemia i niespodziewanie podłoże w całej grocie znikło. W tym momencie neczanie jak i cały ich obóz zaczęli spadać w ciemną otchłań. To spowodowało, że wszyscy gwałtownie się obudzili i w panice lecieli w dół w krętym mrocznym tunelem.
- NIE ZAMAWIAŁAM KARUZELI!!!! - krzyknęła Kiazu, przez paniczny krzyki i wrzaski reszty rodzeństwa, które bezwładnie spada uwięzione w zapiętych śpiworach.
- Diuna, światło!. - stwierdził twardo elektryczny neczanin.
- CHYBA ŻARTUJESZ! ZARAZ SIĘ PORZYGAM! - odparła Diuna
- Moja głowa... dobra ja je zapale! - wtrąciła Kiazu, zapalając swoje wspaniałe czerwono-pomarańczowo-żółte świetliki które oświetliły szary tunel.
- Na moje przeczucie, zbliżamy się do końca naszej podróży! - stwierdził rozpaczliwie Hachi.
- Otachi WSTAWAJ! - krzyknęła Diuna na śpiącego w najlepsze brata.
- Nie ma na to czasu ... - wtrącił chłodno Kurai, a następnie z jednego z plecaków wyciągnął tropik namiotu, umalowany w moro i rozłożył go mówiąc: - Kiazu łap!
W tym momencie ognista neczanka złapała za dwa końce tropiku, i tak powstało podłoże, dla spadających neczan i ich rzeczy. Następnie Kiazu górą odrzuciła swoje dwa rogi, tak aby jej przyjaciel mógł je złapać. Wkrótce elektryczny neczanin, do nóg miał przywiązane dwa dolne końce tropiku, a w rękach trzymał pozostałe dwa, a po przeciwnej stronie stała Kiazu rozciągając materiał jak się da. Nagle prowizoryczny i dość dziwny spadochron zadziałał i nasi bohaterowie zaczęli spadać z znacznie mniejszą szybkością. W ten kula materiału odbiła się od czegoś i w zbiła się w powietrze, aby po chwili ponownie zacząć spadać i się odbić. Po kilku takich razach neczanie w końcu bezpiecznie wylądowali na czymś miękkim. Jednak opatuleni tropikiem nie za bardzo wiedzieli gdzie wylądowali.
- Rany nigdy więcej takiej pobudki ... - stwierdziła z przerażeniem Diuna, wygrzebując się ze śpiwora i próbując wydostać się spod tropiku.
- Pobudka numer 8 wymiękła ... - dodał roztrzęsiony Hachi, któremu udało się wydostać.
- To ...to było straszne ... - dopowiedziała drżącym głosem, zaplątana Rina, nie mogąca się wydostać z swojego śpiwora.
- Co się tu dzieje? - spytała w końcu Diuna.
- Też chciałbym to wiedzieć. - odparł chłodno Kurai, ściągając ze wszystkich górą część spadochronu. W tym momencie okazało się, że niczego nie świadomy Otachi, nadal sobie smacznie śpi w najlepsze.

************

Niewielki pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój z kuchnią. Przy owym blacie na wysokim krześle zasiada młody mężczyzna, ubrany w żółty T-shirt, zajadający płatki z mlekiem. Ma on krótkie wiśniowe włosy z białymi kocówkami, oraz wspaniałe, głębokie liliowe oczy zapatrzone w monitor laptopa.
- I jak sobie dzisiaj poradziłem? - spytał pokornie młodzieniec.
- Świetnie! Z każdym dniem jest coraz lepiej. - odparła radośnie postać widniejąca na ekranie monitora.
- Kie ...Kiedy wracasz?
- Nie mam pojęcia to pieruńskie zebranie ciągnie się w nieskończoność ... ale mam nadzieje, że nie długo ...
- Dobrze, że znajdujesz czas na moje lekcje ...
- Tak o nie ludzkich porannych godzinach kiedy wszyscy jeszcze śpią...
- Dla mnie to i tak dużo ... - odparł młodzieniec uśmiechając się.
- Wiem i dlatego to robię ...
- Tylko dla tego? A ja myślałem, że mnie lubisz?
- Heheheh... Oczywiście, że lubię ...
- Też Cię lubię ... - stwierdził młodzieniec czerwieniąc się.
- Wybacz Młody, posłańcy właśnie po mnie przyszli, narka ...
- Rozumiem ... Do zobaczenia Książę ... - odparł młodzieniec rozłączając się.

************

Minęła dłuższa chwila, podczas której neczanie ochłonęli, obudzili w końcu Otachiego i ubrali się. Czerwono-pomarańczowo-żółte świetliki Kiazu, wspaniale oświetlają ponury, szary, kamienny teren, oraz ogromną perłowo-białą poduszkę na której, nasi bohaterowie bezpiecznie wylądowali.
Nagle odezwał się metaliczny, lekko zachrypły głos, który mimo wszystko brzmiał znajomo:
- Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu!
- To Selur? - spytała Diuna.
- Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - komunikat ponowił się.
- Nom, masz racje to on... - dodał zasłuchany Otachi.
- NIE ZATRZYMUJCIE SIĘ! Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - zabrzmiał lekko zmieniony komunikat, a następnie zapanowała cisza.
- Ciekawe o co chodzi? - spytała Diuna.
- Nie wiem, ale ja bez śniadania się nie ruszam!- stwierdził Otachi.
- Sory Bro, ale ja wolałbym się stąd jak najszybciej wydostać. - dodał Hachi.
- Mi tak łep pęka,że niczego nie przełknę ... - dopowiedziała Kiazu.
- O dziwo popieram Hachiego i Kiazu, nic nie przełknę. - stwierdziła Diuna.
- Otachi wytrzymasz? - spytał chłodno Kurai.
- Jasne Ziom. - odparł Otachi z uśmiechem.
- W takim układzie ruszamy. do wyjścia. - odparł chłodno Kurai, kierując się ku jedynemu tunelowi.
Wkrótce reszta neczan udała się za nim. Kiedy tylko przekroczyli próg tunelu to dało usłyszeć się dziwny i niepokojący dźwięk, który zaintrygował naszych bohaterów. Nagle, nieopodal nich pojawiła się wielka kamienna kula, która bez ostrzeżenia zaczęła się toczyć w ich kierunku. Neczanie nie wiele myśląc biegiem ruszyli do panicznej ucieczki.
- Tego jeszcze brakowało! - narzekała Diuna szybko biegnąc.
- Nie gadaj wiej! - dodał panicznie Otachi również biegnąc.
Nasi przyjaciele z ogromną szybkością biegną przez kręty, długi, kamienny korytarz, jednak ogromna kula zdaje się, bez trudu dotrzymywać im kroku, a nawet z każdą chwilą wydaje się być coraz szybsza. Nagle Kiazu gwałtownie zahamowała, szybko odwróciła się i wystrzeliła jedną ze swoich ognistych kul. W tym momencie neczanie zobaczyli jaskrawy, biały i oślepiający błysk. który zmusił ich do zamknięcia oczu. Dopiero po dłuższej chwili byli wstanie je ponownie otworzyć. W ten ich oczom ukazała się początkowa jaskinia, a oni sami, zdezorientowani lecz cali i zdrowi, stali na miękkiej i ogromnej poduszce.
- Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - odezwał się ponownie metaliczny, zachrypły znajomy głos.


************

Nasi bohaterowie już kilku krotnie próbowali przebiec przez długi kręty tunel. Jednak wszystkie ich starania były bezskuteczne, gdyż za każdym razem kiedy którekolwiek z nich zatrzymało się, to wszyscy wracali na niezwykłe miejsce startu.
- Mam dość ... nigdy się stąd nie wydostaniemy .. - narzekała Diuna, leżąc na wielkiej białej poduszce.
- To pieruńskie miejsce mnie w kurza i sprawia, że coraz bardziej boli mnie głowa!- dodała Kiazu, odpoczywając.
- Ziom, do kogo piszesz? - wtrącił Otachi, spoglądając na Kurai'a zapatrzonego w swoją komórkę i stojącego pod poduszką.
- W tej chwili do nikogo... - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Opisałem to miejsce Volaure, który uważa, że to "Hengchi order" ...
- Co to takiego? - spytała dociekliwie Diuna.
- To bardzo stary system szkoleniowy zajmujący się kondycją i wytrzymałością. - odparł chłodno Kurai, chowając swój telefon do kieszeni w spodniach.
- To jak się stąd wydostać? - spytał Hachi.
- A skąd Volaure to wie? - dodała Diuna.
- Pewnie, tak, jak już się domyśliliśmy, trzeba nie zatrzymywać się do samego końca. - wtrąciła Kiazu.
- Dokładnie tak. - stwierdził Kurai, po czym dodał: - Volaure, interesuje się systemami szkoleniowymi, w końcu jego ludzie pod jego przewodnictwem tworzą nowe systemy szkoleniowe, takie jak projekt Haliya.
- Coś w tym jest. - odparła Diuna.
- Po za tym on w przeciwieństwie do nas ma dostęp do różnych źródeł informacji... - dodał Hachi.
- Dobra wracajmy do biegu ... - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu, na którą nie bardzo działają wszelkie proszki na bóle głowy.
- Może świeże powietrze postawi nasz na nogi ... - dodała pokornie Rina.
- Dobra czyli co prawo, prawo, lewo, prawo, prosto, lewo, lewo? - wtrącił Otachi.
- Prawo, prawo, lewo, prawo, prosto, lewo, lewo, prosto - odparł Kurai.
- To jedziem z tym koksem! - dodała energicznie Kiazu.
- Oby to był ostatni już raz! - dopowiedział Hachi.
W tym momencie neczanie po raz kolejni szybko ruszyli długim tunelem, a wkrótce ogromna kula ruszyła w pogoń za naszymi bohaterami, którzy póki co doskonale radzą sobie z podziemna trasą. Po dłuższej chwili rytmicznego biegu, skończyła się zapamiętana przez neczan trasa. Droga, póki biegnie prosto i nie ma żadnych skrętów. Nagle przed oczami naszych bohaterów ukazało się niezbadane skrzyżowanie.
- W którą teraz stronę? - spytała Diuna.
- W lewo! - stwierdził Hachi.
- To idziemy w prawo! - odparła Kiazu.
- Nie biegnijmy w lewo! - upierał się Hachi.
- Dzisiaj Twój zmysł zawodzi. - odparła Diuna.
- Ale tym razem nie mylę się! - twardo upierał się Hachi.
- Skręcamy w lewo! - wtrącił stanowczo Kurai.
Na te słowa wszyscy mniej lub bardziej chętnie, bez zatrzymywania skręcili w lewo, a następnie biegli dalej prosto,tak jak prowadziła droga. Nasi przyjaciele uparcie i szybko, biegną, biegną i nie widzą końca tunelu oraz swojej, trwającej już kilka godzin męczarni. Nagle w całym tunelu rozbłysło delikatnie pomarańczowe, kujące i oślepiające, intensywne światło, które zmusiło, nawet najbardziej zaciętych, do zamknięcia oczu. Kiedy błysk zniknął, a neczanie mogli już otworzyć oczy, okazało się, że nie są w miejscu startu szaleńczego biegu, tylko zupełnie gdzie indziej.

************

Niewielki pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój z kuchnią. Na łóżku leży wycieńczony, zdyszany i podrapany młodzieniec o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami, oraz wspaniałymi, głębokimi liliowymi oczami, które wręcz błagają o odpoczynek.
- Te treningi mnie wykończą ... - wyszeptał młodzieniec dysząc, a następnie zamyślił się: - Yhy ... ale muszę przyznać, że te treningi dobrze mi robią ... a tu jest mi tak dobrze, że mógłbym zostać tu na zawsze i w sumie bardzo bym tego chciał ... ale już bez treningów bo moje miejsce wysiądą ... i aż czasem płaczą z bólu ... heh ... jak oni to wytrzymali? ... szkoda, że nie mogą się, ze mną ta wiedzą.... i nie mogą tu ze mną być i mnie wspierać ... hmm... może jak odpocznę do zadzwonię do nich i zobaczę co u nich słychać ... ale na razie nie mam siły podnieść nawet palca ...

************

Spory teren pokryty wysoką trawą, na którym znajduje się potężny pagórek, na wprost którego po lewej stronie znajduje się duży ceglany dom, bez dachu, okien i kilku ścian. Natomiast po lewej stronie od pagórka znajduje się zniszczony mur, oraz rozpadająca się, ceglana brama, wykończona efektownym łukiem. Na tym opuszczonym dworku znajduje się kilka samotnych zaniedbanych owocowych drzew, przez które prześwitują ciepłe i przyjemne promienie słoneczne. Pośród tego notabene malowniczego i niezwykłego krajobrazu koło pagórka stoją zdezorientowani neczanie, którzy są oszołomieni i zaskoczeni.
- Powierzchnia? - spytała Diuna, a następnie pewnie dodała: - Powierzchnia!
- Huraaaa! Wreszcie słońce. - ucieszyła się Kiazu radośnie skacząc do góry.
- Prześliczne miejsce... - dodała zachwycona Rina, wyciągając aparat i robiąc zdjęcia.
- Wreszcie powierzchnia! - dopowiedział Hachi.
- Cieszę się, że nadszedł koniec tej naszej gry! - dodał radośnie Otachi.
- Dobra dobra koniec tej ekscytacji, przypominam, że Inc nie oddala nam Kylan'a - wtrąciła Diuna.
- Właśnie! Czas pogadać z tą wredotą. - dodała zdeterminowana Kiazu, szukając wejścia w pagórku. Jednak neczanka nic nie mogła znaleźć, gdyż wejścia najwidoczniej tam nie było.
- Nie musi nam go oddawać. - wtrącił chłodno Kurai
- Chyba żartujesz!? - stwierdziła oszołomiona Kiazu.
- Ziom, jak to nie musi? - spytał Hachi.
- Kiedy zniknąłem z imprezy, ukradkiem udałem się do jaski w której trzymali Kylan. Następnie skontaktowałem się z Tirhugentoshokan, który przez hologram przy pomocy zaklęcia "przejęcia" odebrał swoją własność. - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Czyli jak już mieliśmy tam nocować to już go nie było? - spytała z pretensją Diuna.
- Owszem. - odpowiedział elektryczny neczanin.
- To po diabła tam nocowaliśmy? - kontynuowała psychiczna neczanka.
- Pewnie aby nie wzbudzać podejrzeń. - odparł Otachi.
- Dokładnie. - dodał Kurai.
- Heh, nie mogę z Wami ... - odparła Diuna, przewracając oczami.
- A jak dla mnie to spoko ... nie muszę się więcej użerać z tą całą Inci. - wtrąciła Kiazu przeciągając się, a następnie spytała: - To co czas w końcu na szamę prawda?
- Owszem. - odparł twardo Kurai, a następnie zanim zdążył cokolwiek dodać, Hachi powiedział:
- Spoko Ziom, ja i Otachi pójdziemy po drewno.
- Za to ja i Rina poszukamy wody i jedzenia. - dodała entuzjastycznie Kiazu.
- Heh ... a ja z Tobą uprzątniemy tu teren aby dało się zrobić szybki obóz ... - dodała Diuna.
Wygląda na to, że wszyscy doskonale wiedzą co mają robić i słowa dowódcy są zbędne aby oddział chodził jak w zegarku.
- Tylko mam jeszcze jedno pytanie, skąd wiedziałeś, że trafimy do tej sali szkoleniowej? - spytała dociekliwie Diuna.
- Nie wiedziałem, jednak znam Inci i wiem, że jej nie można ufać. - odparł chłodno Kurai.
- A co za tym idzie pewnie wiedziałeś, że Ona rano nam go nie odda, ale sprawiałeś pozory, że to jej plan jest na wierzchu a nie Twój. - dodał Hachi.
- Dokładnie. - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin.



 

czwartek, 3 grudnia 2015

Epizod 181



".... Inci Muttu ..."


Wysoka, obszerna jaskinia o gładkich czerwono-pomarańczowych ścianach, który wyglądają jak ręcznie rzeźbione. Nasi bohaterowie, otoczeni przez kilku zakapturzonych ludzi, stoją w jej środku i podziwiają, zarówno miejsce jak i swoją gospodynię, która jest prześliczną i stosunkowo drobną kobietą. Ma ona krótkie, sięgające do ramion włosy, które są w szaleńczym nieładzie i różnych odcieniach beżowego. Dodatkowo ma jedno czarne i jedno białe pasemko tuż przy grzywce. Dodatkowo jej kładką i przyjemną, roześmianą twarz zdobią olśniewające, kuszące i wręcz powalające błękitne oczy. Ubrana jest ona w czarny, luźny sweter który odkrywa jej jedno ramie, dodatkowo nosi czarne obcisłe leginsy i czarne, cienie kozaki na grubym obcasie. Leży ona w kuszącej pozycji na ciemno brązowym fotelu, który nie pasuje do otoczenia, ale jest spory i wygodny.
- Łał ... jaka ona śliczna ... - wyszeptała oszołomiona Rina.
- O kurcze, niezła konkurencja ... - stwierdziła z podziwem Kiazu.
- Co Was do mnie sprowadza? - spytała dociekliwie dziewczyna.
- Twoi Ludzie maja coś to należy powiedzmy do nas. - Odparła Kiazu.
- Ja? Niby co takiego? - spytała zaskoczona gospodyni.
- Masz Kylan'a ... - dodała Diuna.
- Tak? Phi .... weźcie go sobie. - odparła Inci
- Wiesz zawsze możemy... że co? - stwierdziła zdezorientowana Kiazu.
- Weźcie go! W zamian zostaniecie na wieczornej imprezie... - odpowiedziała Inci, a następnie, z uśmiechem dodała: - W sumie to najpierw zabawa a potem wasza sprawa.
- Naprawdę? Przecież nawet nas nie znasz.... - stwierdziła Diuna.
- Impreza zawsze spoko. - odparła radośnie Kiazu.
- Nie znam? To żaden problem, ja jestem Inci, przywódca najemników cechu Algorni. - odparła radośnie gospodyni.
- Ja jestem Kiazu, a to Diuna, Hachi, Otachi i Rina. - odparła ognista neczanka.
- Oraz Kurai. - dodała przybyszka wymieniając tajemnicze i niespokojne spojrzenia z elektrycznym neczaninem, a następnie dodała: - A teraz zapraszam na imprezę do sali obok.
W tym momencie beżowo-włosa dziewczyna zalotnie i kokieteryjnie idąc udała się do kolejnej jaskini. Za nią spokojnym krokiem udali się neczanie. Po chwili wszyscy weszli to wysokiej kilu piętrowej jaskini, pełnej przeróżnych istot. Na samym dole trwała główna cześć imprezy, gdzie było najwięcej ludzi. Na pozostałych wąskich piętrach, z których doskonale było widać najniższe piętro, sporadycznie się ktoś pojawiał.
- Witajcie, na naszej imprezie. Czujcie się jak u siebie i bawcie się dobrze. - stwierdziła radośnie gospodyni, a następnie podeszła do barierki, bez zawaha przeskoczyła przez nią i tym samym zeskoczyła trzy piętra niżej na sam środek tanecznego parkietu i zaczęła przyjemnie i sensualnie tańczyć.
- WOW! Nie zła jest! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu podbiegając do barierki.
- Szalona, ale ujdzie... to co zostajemy tutaj? - spytała Diuna.
- No raczej! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, schodząc na dół.
- Raczej tak. W końcu potem mamy odzyskać tego całego Kylan. - stwierdził Hachi.
- To pozostaje się nam dobrze bawić i poczekać. - dodał entuzjastycznie Otachi zbiegając za siostrą.
- Czekaj Bro! - stwierdził Hachi dołączając się.
- Dobra ... eh a Ty co myślisz? - spytała Diuna.
- To teraz nie istotne co ja myślę. - odparła lodowato Kurai schodząc po schodach.
- No świetnie ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami, a następnie dodała: - No dobra Rina chodź, czas się dobrze zabawić.
- Spoko ... -odparła niepewnie Rina.


************
Czas mija, a impreza w podziemnej jaskini, należącej do najemników, z każdą chwilą coraz bardziej się rozkręca. W tle leci stosunkowo głośna, mocna taneczna muzyka. Kiazu tańczy na parkiecie, Hachi i Otachi rozmawiają z najemnikami, a Rina i Diuna siedzą przy jednym, ze stolików i również rozmawiają:
- Kurcze od samego patrzenia na tą cała Inci można nabawiać się kompleksów. - stwierdziła Diuna.
- Racja ... ale patrząc na naszą Kiazu również można... - odparła Rina.
- Tak, ale wiesz do widoku Kiazu już przywykłam, a ona jest oszałamiająca, chociaż to dziwnie brzmi z moich ust. - stwierdziła Diuna.
- Spoko ... rozumiem co masz na myśli ... jak sądzisz ona odda nam Kylan'a?
- Pewnie tak ... nie sądzę aby nas okłamywała ... - odpowiedziała Diuna, i po chwili ciszy dodała: - Mnie bardziej zastanawia skąd ona zna się z Kurai'em?
- Niestety tego nie wiem ...
- Może to jego była?
- Nie sądzę ...
- Sory Rina, ale do pięt jej nie dorastasz jeśli chodzi o urodę i mam wrażenie, że jak się spotkali to ich uczucie odżyło ...
- Co masz na myśli?
- No te spojrzenia, z jego oczu nie mogę nic odczytać ... zresztą jak zwykle ... ale jej spojrzenia do jakie do niego posyła, są błyszczące i kokieteryjne ... no nie mów mi, że nie widziałaś?
- Widziałam... - odparła speszona Rina, delikatnie spuszczając głowę.

- No nic, skoro stare uczucie w nich odżyło to Kurai pewnie tutaj zostanie, a my ruszymy dalej...
- Oby nie ...
- Dziewczyno, zasługujesz na kogoś lepszego niż ten oziębły typ, który ewidentnie sypiał ze swoją byłą, a do Ciebie się nie dotyka ...
- To nie prawda ... - wyszeptała zarumieniona Rina.
- Eh, mówię Ci nie masz z nią szans i nie masz co liczyć, że nadal będziesz jego dziewczyną... z dwie godziny temu widziałam Kurai'a jak się z nią kręcił i potem gdzieś razem poszli... zapewne w wiadomym celu ... w końcu kto by się oparł takiej piękności? I jeszcze te tajemnicze ukrywanie myśli ...
- Przepraszam, Cię ... idę poszukać Kiazu...
- Po co przecież tak będzie lepiej ...
- Tak w razie co, jakby alkohol uderzył jej do głowy ... - stwierdziła delikatnie przybita Rina, odchodząc do stolika.
- Oj zostaw ją, niech się dobrze bawi ... - odparła Diuna popijając swoje piwo.
W tym samym czasie, koło Hachiego i Otachiego spokojnie, jak gdyby nigdy nic, przeszedł Kurai.
- Ej Ziom możemy pogadać? - spytał Hachi zatrzymując przyjaciela.
- Nie teraz. - odparł lodowato Kurai.
- Ziom, ale to ważne ... - nalegał Hachi.
- Później, teraz nie mam czasu. - stwierdził chłodno Kurai.
- Gdzie idziesz? - spytał Otachi.
- Nie ważne ... - stwierdził lodowato Kurai, a następnie odszedł i szybko zniknął w tłumie.
- Spoko Bro, jestem pewny, że później z Tobą pogada. - stwierdził Otachi.
- Wiem Bro, ale liczyłem, że pogadamy teraz. - odparł Hachi.
- Chyba wiem nawet o czym, luz Bro, na ten quest masz jeszcze dużo czasu.
- Racja! Dobra chodź idziemy poszaleć za nim nie wróci.


************

Kiazu, szaleje na parkiecie i swoimi kocimy ruchami przykuwa spojrzenia wszystkich mężczyzn i świetnie się przy tym bawi. Nagle to tańczącej neczanki podeszła lepko poirytowana Inci mówiąc:
- Czemu przykuwasz uwagę innych?
- Bo lubię ... - odparła spokojnie Kiazu.
- Rozumiem. - odpowiedziała Inci,a następnie przytuliła neczankę i z wrednym uśmiechem dodała: - To uważaj na siebie, skupianie na sobie uwagi nie jest dobre, a w końcu nie chcemy aby coś Ci się stało...
- Spoko... - stwierdziła Kiazu, odklejając od siebie gospodynię, po czym dodała: - Umiem o siebie zadbać, a w tym nie ma nic złego.
- Nie wątpię. - odparła beżowo-włosa gospodyni, a następnie jak gdyby nigdy nic odeszła.
Tym czasem Kiazu, wróciła do swojego wspaniałego tańca.
Nagle między dźwiękami głośnej, rytmicznej muzyki dało się usłyszeć przenikliwe piski, które pewnością nie były odgłosami żadnej z obecnych istot. Ognista neczanka mimo dobrej zabawy, uważnie zaczęła obserwować teren. Jednak nic nie widziała, a pisk dochodził zza niej. Kiazu szybko i nerwowo odwracała się jednak niczego nie była wstanie zobaczyć. Źródło tajemniczego dźwięku, najwyraźniej było szybsze od niej. Wkrótce najemnicy zaczęli się śmiać z poddenerwowanej i zażenowanej ognistej neczanki, która prawie zaczęła się podpalać. W ten do Kiazu, zaniepokojona jej dziwnym zachowaniem, podeszła Rina, przyjaźnie pytając:
- Kiazu co się dzieje?
- Nie mam pojęcia, zza moich pleców dochodzi niesamowity pisk. - odparła ognista neczanka przystając na chwilę, tyłem do siostry, a następnie dodała: - Nie wypiłam tak dużo, żeby mieć takie schizy.
- Wierze Ci ... - odparła troskliwie Rina, po czym dodała: - Spokojnie ...
- Jak mam być spokojna!
- Kiazu ... oddychaj głęboko ... nic się nie dzieje .... a teraz ... Chodź proszę ze mną na bok..
- Ale ...
- Spokojnie - odparła spokojnie Rina wtulając się w siostrę, a następnie trzymając ją za dłoń pokornie poprosiła: - Chodź ze mną ... proszę
- Dobra ... - odparła niechętnie Kiazu, a następnie w upokarzających odgłosach śmiechu najemników, udała się z siostrą na bok,w jedną z mroczniejszych części tego pięta.
- Ten piskliwy głos nadal mnie prześladuje ... - stwierdziła Kiazu.
- Zapalisz proszę, jeden delikatny ognik? - spytała nagle Rina.
- Tak jasne ...
W tym momencie ognista neczanka przywołała jeden ze swoich wspaniałych i unikalnych, czerwono-pomarańczowo-żółtych płomiennych świetlików, o delikatnym świetle.


************

Wczesnym wieczorek, na ciemnych kamiennych schodach miedzy drugim a trzecim piętnem jaskini, z dala od wszystkich siedzi spokojnie, delikatnie skryty w mroku Kurai. Po dłuższej chwili do elektrycznego neczanina przyszedł Hachi, trzymający dwie szklane butelki.
- Proszę Ziom, to Twoja cola ... - stwierdził Hachi, wręczając przyjacielowi jedną butelkę, i zasiadając koło niego.
- Dzięki. - odparł chłodno Kurai, odbierając butelkę i otwierając ją.
- Spoko Ziom ... czemu nie piwo?
- Nie mam dzisiaj ochoty na alkohol.
- Luz... gdzie byłeś?
- Lepiej abyś tego w tej chwili nie wiedział ... powiem Ci jutro, jak Twój strudzony umysł wypocznie ...
- Może to i racja ... w sumie pewne rzeczy lepiej słyszeć na trzeźwo ... - odparł Hachi popijając swoje piwo.
- To o czym chciałeś pogadać? - spytał chłodno Kurai, popijając colę.
- A tak ... Skąd znasz Inci?
- Dawno temu poznałem ją na Zekeren.
- Co o niej wiesz?
- Nie wiele .... jest przywódcą najemników cechu Algorni, jest Zekerenką, a jej rodzina pochodzi z Bromano.... do tego jest ... złośliwa, wredna, uporczywie dąży do celu, tak długo naciska rozmówce do póki ten się nie zgodzi, lubi być w centrum uwagi ...
- Ziom, na pewno rozmawiamy o tej samej osobie?
- Owszem ... to tylko pozory ... nasza gospodyni nie pokazała jeszcze swojej prawdziwej twarzy ...
- Skoro tak mówisz Ziom ... coś jeszcze o niej wiesz?
- Włada ogniem, jest stosunkowo jowialna ...
- Jowa co?
- Jowialna .... czyli ma pogodne usposobienie i nieco rubaszne poczucie humoru ...
- Rozumiem ... coś jeszcze wiesz Ziom?
- Hmmm .... Jest dobra w łóżku. - odparł bez emocjonalnie Kurai.
W tym momencie Hachi wypluł trochę piwa, jednocześnie krztusząc się przy tym, a następnie trochę zażenowany spytał:
- To Twoja ex?
- Nie nigdy nie byliśmy razem. Raz się z nią przespałem. Bliższe stosunki miała z Volaure nie zemną... - odparł chłodno i bez emocjonalnie Kurai.
- Nie posądził bym Cie o to ...
- Słuchaj robiłem w życiu rożne rzeczy... z resztą sama Wam powiedziała o nocy ze mną...
- A no tak ...Ziom miałem w głowie słowa Volaure, że Ty nie z takich ... i zdałem sobie sprawę, że to chodziło o gwałty i molestowanie .... - odparł Hachi, a następnie jak gdyby nigdy nic dodał: - Luz Ziom.... W sumie Zioom bardziej się spodziewałem, że byliście parą, niż jedno nocną znajomością ... w końcu ona jest taka ekstra ...
- Pozory mylą ...
- Jak sądzisz mam u niej szanse? - spytał Hachi czerwieniąc się.
- Na jedną noc na pewno ... na więcej nie wiem czy jest miejsce w jej świecie ...
- Rozumiem ... ładna z zewnątrz a w środku takie zgniłe jabłko?
- Coś w tym stylu ...
- Powiedz mi ... - stwierdził Hachi upijając kolejnego łyka swojego piwa, po czym dodał: - Czy dzisiaj jakby Inci się koło Ciebie zakręciła to skorzystał byś? ... Tylko tak szczerze Ziom...
- Nie ... nie skorzystał bym ... - odparł bez namysłu Kurai.
- Naprawdę? Czy mówisz tak na odczepne?
- Naprawdę ... przypominam, że Twoja siostra jest moją dziewczyną, której nie zamierzam ani zdradzać... ani ranić ...
- Wiem Ziom. - odparł Hachi a następnie zmierzył przyjaciela delikatnie zamglonym wzrokiem, a następnie powiedział: - Wierze Ci ... i ufam ... i kończy mi się piwo ....
- Dużo wypiłeś?
- Trochę ... dobra dużo ... Ci najemnicy wiecznie podają nowe butelki ... i nawet jak odmawia się im ... to wszędzie i tak dolewają piwa ... początkowo z tym walczyłem ... teraz już mi wszystko jedno.... - odparł Hachi z uśmiechem.
- Rozumiem


************

Zniecierpliwiona i poddenerwowała Kiazu, w ciemnym "kącie", skąpanym jedynie w bladym świetliku ognistej neczanki, stoi tyłem do swojej siostry, która bawi się jej włosami.
- Co Ty tam w ogóle robisz? - spytała w końcu Kiazu.
- Próbuję wydostać źródło tego pisku ... - odparła spokojnie Rina.
- Oświeć mnie ... co to jest?
- Zobaczysz jak wyjmę je wszystkie ...
- Je wszystkie? Heh ... tylko nie zniszcz mi włosów ....
- Spoko ... postaram się ...
- Dzięki ...
- Już wszystkie ...- stwierdziła przyjaźnie i z ulga Rina.
W tym momencie Kiazu odwróciła się w kierunku siostry i spytała:
- Dobra to co wydawało ten dźwięk?
Na te słowa wodna neczanka otworzyła dłonie, a oczom Kiazu ukazały się bardzo małe stworzonka o skrzydłach i musisz uszach.
- Co to za robactwo? - spytała dociekliwie Kiazu.
- To Kiooki ... takie miniaturowe smocze nietoperze ... - odparła Rina.
- A to wredna małpa ... -wymamrotała Kiazu pod nosem.
- Radzę Ci porządnie umyć głowę ... we włosach masz masę ich odchodów, których nie jestem wstanie wyplątać ...
- W moich włosach? No nie! - stwierdziła nerwowo Kiazu, a następnie stanowczym i szybkim krokiem ruszyła w kierunku środka jaskini, mówiąc: - Normalnie zatłukę ją! ...
- Kiazu czekaj! - stwierdziła odruchowo Rina, udając się za siostrą.
- Nie Rina ... nawet nie próbuj ...- stwierdziła twardo Kiazu., przemykając przez bawiących się najemników.
Wodna neczanka bez najmniejszego trudu i wysiłku przemykała się za mocno poddenerwowaną siostrą, która nadal szukała gospodyni. Nagle oczom neczanek ukazała się Inci stojąca pośrodku parkietu i nakręcająca się byciem w centrum uwagi.
- Oooo fuuu... coś tu strasznie śmierdzi ... - stwierdziła Inci, kiedy ognista neczanka podeszła blisko niej, a następnie chichocząc pod nosem dodała: - Weź odejdź bo Twój niedomyty zapaszek przejdzie na mnie.
- Ha ha ha ... - zaśmiała się ironicznie Kiazu, po czym bawiąc się włosami dodała: - A wiesz, że to nie jest taki głupi pomysł, podzielę się z tobą twoim prezentem.
W tym momencie Kiazu, podeszła jeszcze bliżej gospodyni chcąc ją wysmarować ohydną, lepiącą się i mazistą zawartością swoich włosów. Inci z obrazą odsunęła się.
- Ojej ... Twoje żarty już Cię nie bawią? - spytała twardo Kiazu.
- Idź ode mnie! - wściekła się Inci.
- Nie! Znieważyłaś mnie i tak łatwo Ci nie odpuszczę! - odparła nerwowo Kiazu.
Beżowo- włosa dziewczyna zmierzyła tajemniczym spojrzeniem neczankę, a po chwili uśmiechnęła się i podchodząc powiedziała:
- No nic przepraszam.- a następnie Inci wyciągnęła prawą rękę do Kiazu.
Zaskoczona neczanka, nie dowierzając mrugnęła kilkukrotnie oczami, a po chwili podała swoją prawą dłoń i uścisnęła rękę gospodyni. W ten Kiazu otoczyły zielono-błękitne, iskrzące płomienie, a sama neczanka poczuła nieprzyjemne kopnięcie prądem, które spowodowało dziwny grymas na jej twarzy.
- Nie za ciepło Ci? Spociłaś się i masz jakieś tiki. - stwierdziła kąśliwie Inci, z złośliwym uśmieszkiem.
Nagle ognista neczanka energicznie puściła dłoń gospodyni, a następnie wzięła się w garść i śmiejąc się powiedziała:
- HAHAHAHA! Przestań proszę...
- No moje żarty jak zawsze górą!
- Yyyy Nie ... - odparła twardo Kiazu, po czym dodała: - To elektryczne wyładowanie miło łaskotało ... i tyle ... a Twoje żarty są do kitu ...
- E tam to Ty masz jakieś wypaczone poczucie humoru. - odparła nonszalancko gospodyni, delikatnie odsuwając się. W tym momencie na ognistą neczankę zostało wylane wiadro brudnej, mazistej i śmierdzącej wody, o zielonkawo- żółtym zabarwieniu. Po chwili Inci wybuchła nieopanowanym śmiechem, a Kiazu zacisnęła pięści i krzyknęła:
- WYSTARCZY!

************

Kurai z Hachim, nadal rozmawiają na ciemnych schodach. Delikatnie wstawiony ziemny neczanin rozmawia z przyjacielem od serca, mimo, że rano prawdopodobnie niczego nie będzie pamiętał. Nagle rozmowa została przerwana przez straszliwie głośną eksplozję i bliżej niezidentyfikowane odgłosy dobiegające z najniższego piętra. W ten obaj neczanie wstali i szybkim krokiem podeszli do barierki. Wkrótce ich oczom ukazał się ogrom kolorowych, intensywnych płomieni. Czerwień, pomarańcz, żółć, zieleń i błękit ognia wręcz tańczą i hipnotyzują swoim niepowtarzalnym blaskiem.
- Co tam się dzieje? - spytał lekko oszołomiony Hachi.
- Kiazu wymienia poglądy z Inci... - odpowiedział chłodno Kurai, oglądając szybkie i intensywne starcie między dziewczynami.
- Ty rzeczywiście, to one ...
W tym momencie zielono-błękitna ognista kula z impetem przeleciała między stojącymi neczanami,cudem ich omijając. Jednak to był dopiero początek, gdyż chwilę później czerwono-pomarańczowo-żółta rozbiła się o elektryczną barierę Kurai'a, a następnie jeszcze dwie wymieszane płomienne kule, z dużą siłą uderzyły w ściany na poziomie tego piętra, aż zatrzęsła się cała jaskinia.
- Tak ...definitywnie się nie dogadały ... - stwierdził Hachi, a następnie pokazując palcem lewe zakole sali, dodał: - Hmm... Ale niektórzy jak widać dobrze się przy tym bawią.
Kurai bez emocjonalnie zerknął w miejsce w pokazane przez przyjaciela. W tym momencie jego oczom ukazała się Diuna siedząca na krześle, z nogami na stoliku. Niby nic nadzwyczajnego. ale psychiczna neczanka trzyma długi kij zakończony kiełbaską i pieczą ją tuż nad płomieniami walczących. Natomiast obok niej zasiada Otachi pałaszujący, z ogromnym apetytem pieczone, aromatyczne i chrupiące, brązowe kiełbaski.
- Potrzymaj mi colę... - stwierdził chłodno Kurai nie przejmując się zobaczoną sceną, a następnie wręczył przyjacielowi swój napój.
- Brzmi prawie jak "potrzymaj mi piwo" ... - odparł Hachi
W tym momencie Kurai jak gdyby nigdy nic przeskoczył przez barierkę, a Hachi spokojnie i z opanowaniem powiedział:
- Tak ... to dokładnie tak zabrzmiało ... - a następnie upił łyk swojego piwa.

************

Śmierdząca, klejąca się i zdenerwowana Kiazu, energicznie i zaciekle wymienia ciosy z wyluzowana, złośliwą i skoczną Inci. Każdemu ich ruchowi towarzyszą wspaniałe, majestatyczne, mieniące się kolorami płomienie. Obie dziewczyny są zawzięte i żadna nie ma zamiaru dopuścić, więc z każdą sekundą robi się coraz cieplej i goręcej. Tym czasem najemnicy z uwagą obserwują starcie i jednocześnie pilnują aby nikt przypadkiem nie dostał się w ferwor ognistej walki.
Inci skacze, bryka i zadaje szybkie ciosy swojej przeciwniczce, która ku jej zaskoczeniu doskonale dotrzymuje jej tempa. Natomiast ogromna jaskinia ledwo wytrzymuje ten spór. W ten obie z impetem ruszyły w swoim kierunku, podsycając swoje płomienie. Z każdą sekundą wojowniczki znajdowały się bliżej siebie. Jaskrawe płomienie otoczyły walczące dziewczyny i doskonale skrył ich ciała. Nagle dało się usłyszeć głośny huk połączymy i delikatnym brzdękiem metalu, jednak jedyne co było widać to czerwono-pomarańczowo-żółte oraz zielono-błękitne płomienie. W ten po paru chwilach wspaniałe płomienie zaczęły znikać i tym samy zaczęły odsłaniać tajemnicę. Wkrótce oczom wszystkich ukazał się Kurai, stający między dziewczynami i prawą ręką blokujący wykop Kiazu. Natomiast w lewym ręku neczanin trzymał swoją elektryczną katanę, którą blokował płomienny sztylet o srebrnej rękojeści, należący do Inci.
- Kurai, nie wytrącaj się. - stwierdziła twardo Kiazu.
W tym momencie, elektryczny neczanin nieznacznie się przesunął ukazując oczom neczanki dwa ścierające się ostrza.
- Sztylet? - spytała zaskoczona Kiazu, opuszczając nogę i tym samym stając normalnie.
- Tak. - odparła jak gdyby nigdy nic Inci, niwelując ostrze, a następnie dodała: - Jest wspaniały, ale to nic wielkiego.
- Jest super! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała: - Zaraz chciałaś mnie oszukać!
- Nie, ja tylko nagięłam zasady na swoją korzyść. - odparła Inci.
- Lekko? Miałyśmy nie używać broni! - wykrzyknęła Kiazu.
- Proszę Cię, to tylko "wykałaczka" więc zasad nie złamałam. - odparła pewnie gospodyni.
- TYYY! - stwierdziła nerwowo Kiazu, idąc w kierunku przeciwniczki.
W ten Kurai ponownie zagrodził jej drogę twardo mówiąc:
- Kiazu skończ!
- Ale ...
- Nie ma "ale" skończ już. - kontynuował twardo Kurai.
- No dobra ... - stwierdziła niezadowolona ognista neczanka.
- HA HA! Aż tak się ... - wyśmiewała się Inci.
- Ty też skończ! - wtrącił twardo i chłodno Kurai, celując swoim ostrzem idealnie w gardło gospodyni.
Nagle wszyscy najemnicy wstali i niewiarygodnie szybko przywołali swoje bronie żywiołów i robiąc groźne miny zaczęli ostrożnie podchodzić w kierunku swojej przywódczyni. W tym momencie do Kiazu i Kurai'a podeszła reszta neczan.
- No to chyba czas na wspólną frajdę ... - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu.
- Pewnie dobrej zabawy nigdy dość .. - dodał radośnie Otachi.
- Dobra Najemnicy zostawcie ich! - wtrąciła głośno Inci, delikatnie palcem odsuwając elektryczne ostrze.
Na te słowa słowa cały oddział najemników, zniwelował swoje bronie i jak gdyby nigdy nic powrócił do swoich zadań, natomiast Kurai zniwelował swoją broń.
- Ta to ma posłuch ... - stwierdziła z delikatnym Diuna.
- A jak! - odparła dumnie Inci.
W tym momencie Diuna i Kiazu przewróciły oczami, a gospodyni spytała:
- No co? Dumna jestem ze swojej pozycji...
- Tak, tak ... eh ... to my chyba już pójdziemy... - stwierdziła Diuna.
- To daj nam tego całego Kylan'a i już nas nie ma ... - dodała Kiazu.
- Właśnie Kylan, oddam go wam rano, pod warunkiem, ze tu zostaniecie. - stwierdziła Inci.
- Co Ty knujesz? - spytał Hachi.
- Ja nic, lubię gości i chce abyście zostali na noc ... - odparła gospodyni.
- Nie wiem jak Wy ale ja mam dość tego miejsca jak na dzisiaj ... - stwierdziła Kiazu.
- Mi to obojętne - dodała Diuna.
- Ja tam mogę się zbierać. - dopowiedział Otachi.
- Kurai Ziom, a Ty co o tym myślisz? - spytał Hachi.
- Nie mów mi, że w takim stanie chcesz wyjść na dwór ... - wtrąciła z pogardą Inci, pokazując palcem na ognista neczankę.
W tym momencie Kiazu, rozejrzała się po sobie i powiedziała:
- Dobra punkt dla Ciebie .... to co konkretnie proponujesz?
- Najpierw przypomnę sobie stare czasy. - stwierdziła kokieteryjnie gospodyni, po czym podeszła do elektrycznego neczanina i energicznie złapała go za koszulkę chcąc go przyciągnąć. Jednak Kurai, usztywnił swoje ciało i naelektryzował się, po czym chłodno powiedział:
- Zostaw mnie....
- Inci to dobra rada ... - stwierdziła Diuna.
Beżowo-włosa dziewczyna szybko odskoczyła i z niezadowoloną miną stwierdziła:
- Trudno, nie wiesz co tracisz.
- Hmm... ona definitywnie się boi elektryczności ... - stwierdziła pod nosem Kiazu.
- To jak mamy spadać czy zostać? - wtrącił Hachi.
- Nie spoko zostańcie, zaraz ktoś Was zaprowadzi do groty w której możecie spać ... i oczywiście wykąpać się ... - odparła gospodyni.
- Podejrzane .... - stwierdziła Kiazu.
- Dobra zostaniemy, ale Ty i Twoi ludzie nie będziecie się zbliżać do naszej groty. - wtrącił chłodno Kurai.
- Hmmm... no dobra... - odparła nonszalancko Inci, a następnie dodała: - Selur, zaprowadź ich do południowej wodnej groty.
- Na rozkaz pani. - stwierdził spokojnie Selur, po czym dodał: - Zapraszam za mną.
W tym momencie neczanie mniej lub bardziej chętnie spokojnie ruszyli za elfem.
- Kurai ... nie ... nie ufam jej ... - stwierdziła cicho i spokojnie Rina.
- Ja też nie ... - odparł chłodno Kurai.
- To czemu zostajemy? - spytała Diuna.
- Coś jeszcze nas tu trzyma prócz Kylan'a? - dodał Otachi.
- Owszem, co poniektórzy muszą "odświeżyć umysł"... - odparł chłodno Kurai.
- A ja muszę się wykąpać! - dodała Kiazu.
- Eh ... - westchnęła Diuna przewracając oczami.