piątek, 18 sierpnia 2017

Epizod 230


"Dodzwonić się do oficera to istna udręka"


Po nocnym deszczu, górski szklak otulony sekwojowym lasem, parującym w porannym, jeszcze nie do końca obudzonym słońcu. W powietrzu czuć intensywny zapach kwiatów oraz mokrych liści, a w tle słychać śpiew ptaków i ryk jakiś dużych stworzeń żyjących w okolicy. Późną, deszczową nocą neczanie który rozbili obóz w jednej z dużych i przestronnych jaskiń, nie mieli okazji podziwiać okolicy. Kurai już od dawna jest na nogach, ubrany jest w granatowe jeansy, czarny dopasowany T-shirt oraz rozpiętą koszulę w moro z podwiniętymi rękawami. Elektryczny neczanin stoi w wejściu do groty, opiera się o kamienną ścianę i popija poranną kawę, jednocześnie uważnie obserwując teren, który dopiero co budzi się do życia.
- Siema Ziom. - stwierdził zaspany Otachi, ubrany jedynie w zielone bokserki oraz żółty T-shirt.
- Dzień dobry. - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Zaraz po śniadaniu ruszamy w drogę.
- Luz Ziom, zaraz obudzę resztę. - odpowiedział Otachi ciesząc się wiatrem i udając się w kierunku krzaków.
Wkrótce wietrzny neczanin wrócił do obozu i obudził resztę rodzeństwa. Po paru dłuższych chwilach wszyscy neczanie byli już po śniadaniu przebrani w wojskowe mundury czekali na wyruszenie w dalszą drogę.
Tym sposobem Hachi i Otachi, mają na sobie luźne, długie spodnie w moro oraz czarne, dość dopasowane T-shirt. Kiazu ma na sobie krótką spódniczkę w moro oraz czarny top. Dodatkowo całości jej ubioru dopełnia wysoko upięty kucyk. Diuna uczesana w dwa kucyki, podobnie jak siostra ma na sobie spódniczkę w moro, czarny top oraz odpiętą koszulkę w moro z krótkim rękawem. Natomiast Rina ma włosy upięte w dwa warkocze, a ubrana jest podobnie jak Diuna tyle, że dodatkowo ma na sobie jeszcze czarne leginsy-rybaczki. Ponadto wszyscy mają czarne wygodne obuwie oraz nieśmiertelniki ukryte w stylizacji wojskowych.
- Dobrze Hachi pokaż mapę, czas ustalić trasę. - zarządził chłodno Kurai.
- Tak jest Ziom! - odpowiedział radośnie Hachi rozkładając dużą mapę na masce jednego z pojazdów.
- Po co to wszystko? - spytała Diuna, a następnie pokazując palcem na rów zaznaczony na mapie powiedziała: - Mamy dotrzeć tutaj do obozu Rudego i to tyle w temacie.
- Może dla Ciebie. - odparł Hachi, a następnie dopowiedział: - Nie idziemy pieszo więc musimy wybrać taką trasę aby te maszyny były wstanie przejechać.
- Hachi, a co to za dziwne plamy na mapie? - zapytała dociekliwie Kiazu.
- To są zaznaczone miasta, wsie, kurorty oraz pojedyncze domki. - odpowiedział Hachi.
- Tajhal sprezentował mu najdokładniejszą mapę Sekai Dagaal jaka obecnie istnieje. - dopowiedział Otachi.
- Kurai, a co Ty na to aby przejechać asfaltowymi drogami? Dzięki temu zaoszczędzimy masę czasu. - zaproponował Hachi.
- W tym szaleństwie może być metoda jednak jedynie po zmroku. W ciągu dnia unikałbym miast i dróg. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak, lepiej wszystkich obudzić wtedy na pewno przejedziemy niezauważeni. - narzekała Diuna.
- Siora te maszyny są tak ciche, że nie ma mowy aby ktokolwiek nas usłyszał. - powiedział Otachi.
- No dobra to jak podróżujemy za dnia? - spytała Kiazu.
- Hmm... proponuję lasami tędy do tego miasta, a następnie tam skierować się prosto na rów. - zaproponował Hachi.
- Hmm... ta trasa wydaje się być prosta. - zauważyła Diuna.
- I taka jest. Nie chce za bardzo wałęsać się po nieznanym terenie z ciężkimi maszynami u boku. - odparł Hachi.
- Dobrze, Hachi to wgraj tą trasę w maszyny, a reszta zbiera obóz i ruszamy. - zarządził chłodno Kurai.
- Ja mam jeszcze pytanie, dzielimy się tak samo? - spytała Diuna.
- Owszem, Hachi jedzie z Kiazu, Otachi z Tobą, a ja z Riną. Tak będzie najbardziej efektywnie. - odpowiedział lodowato Kurai.
- Luz Ziom. - dodał Otachi.
- Dobra ruszać się, czas nas goni. - powiedział Kurai.
-Tak jest! - odparło zgodnie neczańskie rodzeństwo.
************

Jedna z wielu komnat na Zekeren, w której mocno zaspany Volaure, ubrany jedynie w czarne bokserki, pije poranną kawę i siedzi przed laptopem. Zebranie władców skończyło się bardzo późno w nocy, a od rana Książę, ma masę swoich obowiązków, które nie mogą czekać.

W ten komórka Volaure zaczęła wibrować. Jednak władca nawet nie zobaczył kto dzwoni i nawet na chwile nie oderwał się od pracy. Wkrótce telefon na zmianę wibrował i milczał, tym sposobem po długich paru minutach książę w końcu zobaczył kto próbował się do niego dobić. Volaure szybko przejrzał połączenia i SMS, a następnie wybrał numer i czekał na połączenie.
-
Halo? - odparł nagle zaspany głos w słuchawce.
- Hej … Słuchaj zaraz wyślę Ci adres, udasz się pod niego i zrobisz to o co zostaniesz poproszony. - odparł książę.
-
Mogę jak się obudzę?
- Nie Skauti, masz się tam udać teraz. Już napisałem, że przyjdziesz za kwadrans.
-
Dzięki … uwielbiam jak tak robisz …
- Nie marudź poradzisz sobie i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz... w końcu został mi jeden telefon do załatwienia.
-
Heh … powiedz mi pracowałeś całą noc i teraz też pracujesz?
- Mniej więcej.

-
To nie dyskutuję … za kwadrans tam będę...- I bardzo dobrze. Narka.
- Na razie ...
Po tych słowach władca zakończył rozmowę, a następnie po dłuższej chwili namysłu wybrał kolejny numer i ponownie zaczął czekać na połączenie. Tym razem jednak nikt nie odebrał, więc Volaure odłożył telefon i wrócił do swojej pracy.

************

Neczanie przez cały ranek aż do południa jechali, bez żadnej przerwy. Jednak w momencie kiedy Hachi znalazł ciekawe miejsce na przerwę, ta została zarządzona. Tym sposobem oddział ChiZ02, ukrył maszyny bojowe w lesie i ma czas na odpoczynek, szybką przekąskę i nabranie sił na dalszą jazdę. Do prowizorycznego obozu nie dociera zbyt dużo słońca, gdyż gęsta korona drzew, skutecznie je hamuje. Dzięki temu tytany nie są widoczne z powietrza.
- Może zostaniemy tu na dłużej co? - spytała dociekliwie Diuna siedząca na masce jednego z aut.
- Nie. - odpowiedział chłodno i stanowczo Kurai, oparty o jednego z Tytanów.
- Hmm... a ja myślałam, że nie możesz się już doczekać abyśmy trafili do obozu. - wtrąciła Kiazu.
- No niby tak, ale nie chce mi się dzielić auta z Otachim. - odparła Diuna.
- Wiesz zawsze możesz dzielić auto z Hachim. - dodał Kurai.

- Podziękuję, wole Otachiego i to zdecydowanie. - powiedziała Diuna.
- Właśnie Ziom, mam dwa fajne miejsca i w związku z tym mam pytanie gdzie nocujemy? - spytał Hachi podchodząc do przywódcy z mapą.
- Pokarz. - odpowiedział Kurai, kładąc wręczoną mapę na maskę maszyny.
- Zobacz Ziom jedno miejsce jest tutaj koło tego miasta, albo dopiero tu w górach. - stwierdził Hachi pokazując oba miejsca na mapie.
- Myślę, że koło tego miasta będzie dobrze i w górach również. - odpowiedział Kurai.
- Czyli mamy postój tu koło miasta, a potem w górach, potem gdzieś tam jeszcze a na koniec w obozie? - wtrącił Otachi.
- Tak. - powiedział elektryczny neczanin.
- Skoro mamy dotrzeć do obozu w trzy dni to musimy jechać jakieś 16 godzin na dobę – dodała Diuna.
- Jak dla mnie to nie problem. - dopowiedziała Kiazu.
- Myślę, że jesteśmy wstanie to zrobić. - odparł chłodno Kurai.
- Ale to męczące. - narzekała Diuna.
- E tam to będzie fajna zabawa! - odpowiedzieli radośnie neczańscy bracia.
- Dobra, koniec zabawy zbieramy się i jedziemy dalej. - powiedział lider.
- Tak, tak... - stwierdziła Diuna przewracając oczami.
- Luz Ziom. - dodali Hachi i Otachi.

************

Betonowy surowy gabinet, o szarych ścianach pośrodku którego znajduje się jedynie czarne biurko oraz brązowe krzesło. Dodatkowo na blacie leży otwarty laptop obok którego spoczywa telefon komórkowy, który od dłuższego czasu ciągle wibruje. Jednak nikogo nie ma w tym pomieszczeniu, ani w okolicy, aby móc go odebrać. Głuchy telefon nie odpowiada, jednak dzwoniący ciągle próbuje się dodzwonić.
************


Piękne popołudniowe słońce, skrywa się delikatnie za szaro-białymi chmurami, które pragną zdominować błękitno, granatowe niebo. Dwanaście maszyn bojowych jedzie w konwoju poprzez złociste pola zbóż. Kurai prowadzi jednego z tytanów, a obok siebie ma swoją ukochaną i pomimo że siedzą w ciszy, to w pojeździe słychać różnie głosy. Okazuje się, że pojazdy mają połączone ze sobą radia, dzięki temu w każdym z aut doskonale słychać co się dzieje u innych.
Nagle telefon elektrycznego neczanina zaczął wibrować. Kurai nieco odchylił się i wkrótce wyjął telefon z kieszeni spodni. Następnie, wyłączył łączność w pojeździe i jeszcze dzwoniącą komórkę wręczył neczance mówiąc:
- Odbierz, proszę.

Rina wzięła telefon w dłonie, po czym odebrała pokornie mówiąc:
- Tak słucham?
-
Kurai? - odezwał się zaniepokojony kobiecy głos w słuchawce.
- Nie … Rina … - odpowiedziała speszona dziewczyna.
-
Daj mi go! - kontynuował stanowczo, poddenerwowany głos.
- Em... nie mogę …
-
JAK TO NIE MOŻESZ! -wykrzyknęła nerwowo osoba po drugiej stronie tak głośno, że Rina musiała odsunąć telefon od uszu aby nie ogłuchnąć.
Kiedy Kurai kątem oka zobaczył ten gest, chłodno powiedział:
- Daj na głośnik.
Na te słowa Rina pokornie włączyła telefon na tryb głośno mówiący, a pierwsze co się dało usłyszeć to głośne, zdenerwowane kobiece krzyki:
-
DAJ MI GO DO TELEFONU!!
- Nie drzyj się. - odpowiedział chłodno i spokojnie Kurai, dalej prowadząc.