piątek, 8 marca 2019

Epizod 253




"Coś za coś – nie ma nic za darmo"

Szara, ponura i stosunkowo niezwykła plaża z wulkanicznego pyłu, nad którą w głębi lądu znajdują cię czarne błyszczące kamienie, tworzące nie wielkie góry. W koło tej niecodziennej wyspy znajduje się bulgoczący ocean żółto-pomarańczowo-czerwonej lawy, do którego wpadają cztery ogromne lawo-spady. Dość spora wyspa w ogromie bezkresnego oceanu lawy wydaje się być zaledwie nic nie znaczącym ziarenkiem piasku. Gdzieś na tej wyspie na sporym srebrzystym, kamiennym tronie, zasiada niezwykle piękna i urodziwa kobieta. Na oko ma ona około 30-35 lat i o dziwo jest bardzo zadbana. Ubrana jest w skórzaną, jaskrawo czerwoną, obcisłą sukienkę, która ledwo zakrywa jej bieliznę i wygląda bardziej jak trochę dłuższy gorset niż jak sukienka. Kreacja ta doskonale podkreśla jej krągłe kobiece kształty. Dodatkowo ma czarne rękawiczki bez palców sięgające ponad łokieć i wysokie czarne glany z czerwonymi sznurowadłami, które sięgają prawie do kolan. Całości dopełniają długie burgundowe włosy upięte w wysokiego koka z wpuszczona grzywką, oraz wspaniałe, błyszczące, pogardliwe limonkowe oczy. Wojowniczka w lewym ręku trzyma długi, ładnie wyszlifowany miecz z złotą rękojeścią w kształcie głowy smoka. Owa kobieta siedzi i obserwuje delikatne i niewielkie fioletowo-burtynowo-liliowe „zadrapania” rozsiane na lawowym niebie.
- Anomalie Sekai Dagaal jak dobrze, że jesteście. Róbcie to dalej i szerzcie się dalej, a któregoś dnia stanę się największą anomalią nowego świata. - powiedziała na głos kobieta.


************

Czas mija i powoli płynie do przodu, zrobiło się nawet wczesne popołudnie, a ani Rina, ani syrena nie wróciły jeszcze do obozu neczan. Jednak reszta oddziału nie próżnowała, tylko robiła mniej lub bardziej pożyteczne rzeczy takie jak planowanie dalszej drogi, czy sprawdzanie ekwipunku.
- Coś długo nie wraca... - powiedział nagle Otachi patrząc w wodę.
- Myślicie, że utopiła się? - zapytała Diuna.
- Hmmm.. nie … chyba … wyczuwam jej energię, ale bardzo słabo.. - odpowiedział Hachi.
- Zakładam, że ta syrena potrzebuje jej żywej a nie martwej. - dodał chłodno Kurai.
- Idziemy po nią? - zapytała ochoczo Kiazu.
- Zobaczymy. - odpowiedział stanowczo i chłodno Kurai.
- Nawet ja nie zlewam tego tak bardzo jak Ty to zlewasz … - wtrąciła Diuna.
- Wiesz, że to że nie reaguje teraz, to wcale nie oznacza, że to zlewa? - odpowiedziała Kiazu.
- Może, a może jest w tym lepszy ode mnie. - odpowiedziała z wrednym uśmiechem Diuna.
- Nie przeginaj Siora, jeszcze to zachowanie zemści się na Tobie. - wtrącił Otachi.
- E tam, na bank nie. - odpowiedziała spokojnie i pewnie Diuna.

************

Gdzieś pośród szumiących drzew przemyka młodzieniec o czerwono- żółtych, krótkich włosach i zadziornych pomarańczowych oczach. Ma on w rękach dwa długie i szerokie miecze. Ubrany jest w normalne ubrania, ma na sobie jeansy oraz zwykły czarny T-shirt. Nieznajomy biegnie bardzo szybko i bezszelestnie, zupełnie jakby przed czymś uciekał. Doskonałe bezgłośne ruchy i wyrównany oddech zdecydowanie pomagają mu w byciu niewidocznym.

************

Neczański oddział, otoczony przezroczystymi bańkami płynie wspaniałymi chłodnymi wodnymi głębinami.
- I po co ja marudziłam... - narzeka Diuna, rozmawiając zresztą przez łączność.
- Masz nauczkę. - stwierdził Otachi z wrednym usmiechem.
- Dobrze jest! - krzyknęła radośnie Kiazu.
- Ziom myślisz, że ją znajdziemy w tej wodzie? - zapytał Hachi.
- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai.

************


Nieznajomy młodzieniec o czerwono- żółtych, krótkich włosach i zadziornych pomarańczowych oczach walczy z ogromnym potworem, który swoim wyglądem przypomina przerośniętego barana na dwóch nonach z kozią bródką. Jest on w kilku odcieniach czarnego i czerwonego, oraz jest co najmniej trzy razy większy od tajemniczego nieznajomego, który dzielnie walczy dwoma szerokimi mieczami. Młodzieniec zadaje bardzo szybkie i precyzyjne ciosy. Błyszczące ostrze, zdecydowanie mają problem, aby przeciąć się przez grubą skórę bestii. Nagle barani potwór zamachnął się potężnym kopytem. Nieznajomy w ostatniej chwili, skrzyżowanymi ostrzami, zablokował cios i powiedział:
- Twardy jesteś. - Następnie splunął na ziemie i z wrednym uśmieszkiem dopowiedział: - Twoje poroże i tak będzie moje.


************

Skryte w podwodnych odmętach, stosunkowo mroczne miejsce, pełne wysokiej, zielonej roślinności. Wśród tego tajemniczego świata, znajduje się ogromna złota błyszcząca brama, która doskonale komponuje się z błyszczącą i przezroczystą wodą o wspaniałym granatowym odcieniu. Tuż przy otwartych wrotach znajduje się Rina uwięziona w klatce. Jest ona związana, szerokimi wodorostami i jest nie przytomna.
W oddali w podwodnych krzakach skryty jest Hachi, Otachi i Kurai
- Ziom czemu odesłałeś dziewczyny? - zapytał Hachi.
- Moc Kiazu pod wodą jest bezużyteczna, a dodatkowo w razie co ma skontaktować się z chociażby z Ankarą. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Dobra Ziom, a Diuna? - kontynuował Hachi.
- Dostała nauczkę, to teraz może pilnować obozu. - powiedział Kurai.
- Spryciarz. - wtrącił Otachi, z uśmiechem godnym chochlika, a następnie spytał: - Czemu Rina jest nie przytomna i emanuje energią?
- Widzisz, to specyficzny stan uśpienia, musi emanować energią inaczej nie mogłaby być „kluczem”, a jednocześnie nie potrzebują jej w stanie aktywnym. - odpowiedział Kurai.
- To co robimy? - zapytał Hachi.
- Walka, wykradnięcie? - dodał Otachi.
- Wykradnięcie to mega dobry pomysł. - pochwalił Hachi.
- Jedno i drugie jest bez sensu. - odpowiedział Kurai.
- Ej! Jak to tak? - zdziwił się Hachi.
- Hmm... Walka ponieważ armia syren, na sprzyjającym im terenie będzie potężnym wyzwaniem, nawet dla armii z powierzchni. - wtrącił zastanawiając się Otachi.
- To akurat było jasne od samego początku, ale cicha kradzież? - dodał Hachi.
- W wodzie zawsze będziemy wolniejsi od nich. Nie damy rady uciec wystarczająco daleko, za nim zauważą jej brak. - odpowiedział chłodno Kurai.

************

Diuna leży na hamaku i delikatnie bujając się na boki ogląda jakiś film na laptopie. Tym czasem Kiazu wyprowadza ciosy i uniki, dzięki temu nie nudzi się i może rozładować swoje emocje. Nagle komórka ognistej neczanki zaczęła wibrować i głośno dzwonić. W tym momencie Kiazu przerwała swoje zmagania, spojrzała na swój telefon, a kiedy zobaczyła kto dzwoni to uśmiechnęła się radośnie i odebrała komórkę, pytając:
- Co tam słodziaku, tęskniłeś?
- Za Tobą zawsze moja droga. - odpowiedział znajomy głos w słuchawce, a po chwili dodał: - Widziałaś gdzieś mojego brata? Nie odbiera telefonu.
- Tak myślałam, że szukasz Kurai'a. - odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Jest, pod woda razem z Hachim i Otachim.
-
Co on tam robi?
- Ratują Rinę.
-
Co, jak to? Co się dzieje?
- Spokojnie Volaure, to było tak jakaś Syrena, wyczuła, że w Rinie jest Syreni smok, a on był potrzebny jej aby wrócić do domu, jednak sprawy się pokomplikowały.
-
Tak ich miasta są chronione przez zabezpieczenia, które może otworzyć tylko syreni smok. Hmm.... Niech zgadnę, syreny teraz nie mają zamiaru oddawać Riny?
- Tak, w dużym skrócie tak.
-
Dobra, to zrobimy tak zaprowadzę Cię w jedno miejsce, ale przekonasz Diunę aby ściągnęła mojego brata i chłopaków na powierzchnie.
- Już ja ją przekonam. - odparła Kiazu z delikatnie złośliwym uśmiechem.
- Chętnie popatrzę. - odpowiedział spokojnie Książę.
- To zapraszam. - powiedziała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Dobra oddzwonię za chwilę tylko pogadam z Diuną.

************

Diuna bardzo nie chętnie wskoczyła do wody i udała się pod miasto syren. Tym czasem Kiazu triumfalnie otrzepała ręce.
- Wspaniała akcja.
Na te słowa Kiazu gwałtownie odwróciła się do tyłu, a jej oczom ukazała się tygrysia fura w całej soje okazałości.
- Zaraz a co Ty tutaj robisz? - odpowiedziała, mocno zdziwiona Kiazu, rzucając się władcy na szyję.
- Przecież mówiłem, że chce to zobaczyć. - powiedział spokojnie Volaure.
- Tak i miałeś mnie gdzieś zaprowadzić. - odparła Kiazu.
- Miałem i zapraszam moja droga za mną. - powiedział książę uśmiechając się.

************

Płynąca Diuna, napotkała po drodze swoich towarzyszy. Psychiczna neczanka szybko przekazała reszcie wieści z powierzchni.
- Hmm... ciekawe co wymyślił Volaure? - zapytał dociekliwie Hachi.
- Ma potężną technologię więc pewnie majstruje jakieś zwariowane urządzenie, które pozwoli nam odzyskać Rinę. - odparła Diuna.
- Co by nie mówić, pewnie wpadł na jakiś pomysł który nam totalnie nie przyszedł do głowy. - dodał Otachi.

************

Kiazu wraz z Volaure idą spokojnie gęstym i zielonym lasem, który mieni się złocistych promieniach zachodzącego słońca.
- Hmm... dobra to gdzie mnie prowadzisz? - zapytała Kiazu.
- Do Syreniego smoka. - odpowiedział spokojnie książę, patrząc w telefon.
- To po co Ci ja? Smoki i ja się nie dogadujemy.
- I o to chodzi
- Jak to? Myślałam że chcesz aby on nam pomógł a nie zginął w walce.
- Nie schlebiaj sobie, do miana zabójcy smoków Ci jeszcze daleko, a chodzi o to aby ktoś zajął się smokiem. - powiedział Volaure, a po chwili z wrednym uśmieszkiem dodał: - No nie mów mi, że nie wkurzysz smoka? I nie sprawisz, że to będzie najbardziej epicka walka na świecie?
- Za kogo Ty mnie masz? To będzie pikuś. Dawaj mi tego smoka! - odpowiedziała Kiazu z determinacją i siłą.
- No to ja rozumiem! - powiedział Książę z zawadiackim uśmiechem.

************

Nieznajomy młodzieniec o czerwono- żółtych, krótkich włosach i zadziornych pomarańczowych oczach siedzi na wielkiej bestii przypomina przerośniętego barana, o obciętym porożu.
- Mówiłem, że Twoje poroże będzie moje. - powiedział przybysz trzymając w dłoniach ogromne poroże stwora.

************

Nad brzegiem jednej z rzek toczy się zaciekłe i niesamowite starcie między ognistą neczanka a ogromnym wodnym smokiem. Ma on długi i masywny pysk, uszy w postaci wyrostów i naprawdę bardzo długie, niebiesko-morskie oraz turkusowo-zielone ciało, a całości jego wyglądu dopełniają wielkie przerażające, okrągłe, żółte ślepia z pionowymi źrenicami, które bardzo uważnie obserwują swojego neczańskiego przeciwnika.
- Co jest przerośnięty wężu? Nie potrafisz nawet we mnie trafić? - krzyknęła nagle Kiazu.
Na te słowa bestia straszliwie zaryczała, tak, że zatrzęsła się ziemia. Wkrótce bestia wystrzeliła potężny wodny promień, który wyrył w ziemi ogromne wgłębienia, jednak Kiazu od tak uskoczyła i uniknęła ciosu smoka. Następnie wystrzeliła w niego swoją ognistą kulę, która bez trudu trafiła w ogromne ciało stwora.

************


Wczesnym wieczorem Hachi, Otachi, Kurai i Diuna znajdują się w obozowisku i czekają na powrót Kiazu.
- Myślicie, że Ona jeszcze żyje? - zapytała w końcu Diuna.
- Tak, syreny nie mogą sobie pozwolić na to aby była martwa. - odparł chłodno Kurai.
- Martwa Rina równa się bark przejścia więc jest bez użyteczna. - dodał Otachi.
- A to nie muszą się spieszyć. - odparła Diuna.
Nagle oczom wszystkim ukazała się Kiazu, idącą wraz księciem.
- Ej! Szkoda, że tego nie widzieliście! Dałam czadu! - powiedziała bardzo entuzjastycznie Kiazu podbiegając do swoich towarzyszy.
- Tak zdecydowanie pokazała klasę. - dodał Volaure witając się zresztą neczan.
- Opowiadaj! - powiedzieli podekscytowani Hachi i Otachi.
- Najpierw pójdziemy po Rinę. - wtrącił chłodno Kurai.
- Dobry pomysł. - pochwalił książę, a następnie wręczył bratu spory brązowy worek.
- Co to? - zainteresowała się Diuna.
- Nic wielkiego, parę łusek z syreniego smoka. Myślę, że wystarczą na wymianę. - odpowiedział dumnie Volaure.
- Czad! - dodał Otachi z podziwem.
- To ruszamy! - powiedział Hachi.
- Idźcie, a ja muszę porozmawiać, ze swoim bratem. - powiedział Volaure przypalając papierosa.
- No tak, chciałeś coś od Kurai'a. - stwierdziła Kiazu, a po chwili dodała: - Hmmm... No dobra to my popłyniemy po Rinę, a Wy sobie pogadajcie.


************

- Myślicie, że syreny oddadzą nam Rinę, za te łuski? - zapytała Diuna płynąc pod wodą.
- Jak nie to pokażemy im gdzie ich miejsce. - odpowiedziała Kiazu płynąca obok.
- Właśnie jak zdobyliście łuski syreniego smoka? - zapytał Hachi.
- Miałam epicka walkę ze smokiem, i pokazałam mu gdzie jego miejsce! - odpowiedziała Kiazu.
- Pokonałaś smoka! - dodał z podziwem Otachi.
- Nie do końca, miałam odwrócić jego uwagę i zmusić do ruchu, kiedy smok walczył i ocierał się o skały i kamienie... - odpowiedziała Kiazu.
- I tak gubił łuski. - dopowiedziała Diuna.
- Tak, więc jak ja walczyłam ze smokiem to Volaure cierpliwie zbierał łuski, skrupulatnie wybierając tylko te całe. - dodała Kiazu.
- I jak walczyło się ze smokiem? - zapytał Hachi.
- To było mega! I chętnie stoczyłabym jeszcze raz! - odpowiedziała radośnie i entuzjastycznie Kiazu.
- Dobra, a skąd Volaure wiedział, że tam jest syreni smok? Przecież system pokazywał tylko liczebność smoków. - zastanowiła się Diuna.
- Mówił, że ulepszyli system i cześć gatunków smoków są wstanie rozpoznać, mimo że system jeszcze nie jest super dokładny, to jak widać tyle wystarczyło. - odpowiedziała Kiazu.
- Widać Volaure i jego ludzie bardzo ciężko pracują aby system działał w 100% tak jak należy. - powiedziała Diuna.
- Jego ludzie nie walczą w bezpośrednich starciach, za to są wstanie wspomagać nas technologią, więc jej poświęcają czas i energie aby działała jak najlepiej się da. - dodał Otachi.
- Dobrze gadasz Bro! - pochwalił Hachi.

************

- Mogłeś zadzwonić a nie fatygować się tutaj. - powiedział chłodno Kurai.
- Dzwoniłem, to postanowiłeś sobie popływać. - odpowiedział Volaure, paląc papierosa, a po chwili dodał: - Zresztą, tak i tak jest łatwiej się skontaktować.
- Chyba nie przybyłeś tu tylko po to aby zdobyć kilka łusek.
- Oczywiście, że nie, mam dla Was kila informacji o skupisku smoków.
- Dobrze wiesz, że nie lubię przeciągania, przejdź do rzeczy. - zganił stanowczo i chłodno Kurai.
- Najpierw coś mi daj. - powiedział książę zbliżając się do swojego brata, w wiadomym celu. Jednak elektryczny neczanin, jedynie się nie znacznie odsunął się, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie życzy sobie tego.
- Trudno. - powiedział władca wzruszając ramionami, a po chwili dodał: - Po pierwsze, te smoki są w tym skupisku od dłuższego czasu, a ich liczba nie zmienia się.
- Hmm... chcesz mi powiedzieć, że nie polują?
- Tak, na to wychodzi.
- Ogromne skupisko smoków potrzebuje ogrom jedzenia, skoro nie polują to może oznaczać, że albo są zbyt słabe aby polować, albo w okolicy brakuje jedzenia.
- Obstawiam bardziej, że są zbyt słabe, zwłaszcza, że nie obserwujemy w ogóle ich ruchów.
- Ciekawie.
- Prawda, ale to nie wszystko.
- Mów...
- Udało nam się wyodrębnić kilka zupełnie różnych gatunków smoków, oraz część z nich nie ma prawa żyć na lądzie, a tam nie ma skupiska wody. - odpowiedział Volaure, zaciągając się, a następnie dodał: - Aby jeszcze bardziej nakreślić Ci obraz sytuacji dodam, że to stado jest ogromne a zajmuje mały teren. Wręcz stanowczo za mały jak na tak dużo osobników.
- Coś mi to przypomina.
- Tak myślałem, że dojdziemy do podobnych wniosków.

************

Czas spokojnie płynął i z każdą chwilą robiło się coraz później. Piękne iskrzące się gwiazdy zdobią ciemnoniebieskie niebo. Tym czasem przyjemny nocny wiatr doskonale orzeźwia i daje bardzo dużo przyjemności. Kurai spokojnie siedzi na jednym z drzew w pobliżu obozu i uważnie obserwuje błyszcząca wodę. Po dłuższej chwili, z wody wyszła doszczętnie przemoczona reszta oddziału. Otachi, niesie nieprzytomną Rinę, którą wtula w swoje ramiona.
- Udało się! - powiedział radośnie Hachi.
- Ze mną u boku nie mogło się nie udać! - chwaliła się entuzjastycznie Kiazu.
- Taaa... dobrze, że pod woda płomienie nie działają tak jak powinny, bo inaczej sama spaliłabyś połowę syren, bo te na nas naskoczyły. - dodała Diuna.
- Oj tam oj tam, należało im się. - odpowiedziała Kiazu z mina zadowolonego kota.
- Naskoczyły? - zainteresował się chłodno Kurai.
- Ziom, Syreny jak zobaczyły łuski, to, że tak powiem zagalopowały się. - wtrącił spokojnie Otachi.
- Stary, a Kiazu pokazała im gdzie ich miejsce i wszystko gładko poszło. - dodał Hachi z mina godną chochlika.
- I wszystko jasne. - powiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - z Samego rana ruszamy w drogę. Straciliśmy wystarczająco dużo czasu.
- Tak jest! - odpowiedziała zgodnie reszta.

************

Podczas nocnej warty Hachi i Otachi spokojnie zasiadają przy iskrzącym się, jaskrawym ognisku.
- Bro co robisz? - zapytał Otachi, spoglądając na brata studiującego mapę.
- Kurai, kazał mi znaleźć najbardziej nie oczywista droga jaką się da. - odpowiedział Hachi, przeglądając mapę.
- Po co? Mamy zaskoczyć smoki?
- Kurai mówi, że chce abyśmy niezauważenie dostali się jak najbliżej do tego stara smoków i najlepiej drogą którą normalnie człowiek by nie przeszedł.
- Dziwne, ciekawe co mu powiedział Volaure?
- Nie mam pojęcia Bro, ale wiem, że wejście tą drogą na pyrkę odpada.
- W takim układzie otwarty teren działa na naszą niekorzyść.
- Owszem, a tego nie otwartego jest tam bardzo nie wiele, a sam też nie mam pojęcia jak wygląda dokładnie teren. Najprędzej znajdę trasę aby podprowadzić nas jak najbliżej się da, a potem jakiś zwiad czy co …
- Chyba o to mu tez mogło chodzić.
- Tak, raczej zdecydowanie tak, bo nie ma bata abym nas od tak wprowadził na ten otwarty teren abyśmy byli niezauważeni.
- Bro a znalazłeś chociaż to?
- Jeszcze nie, ale do rana jestem pewien, że znajdę.

************


Mroczne ciemne miejsce, bez jakiegokolwiek blasku, ale jednocześnie wszystko jest tutaj dokładnie widoczne. Górzysty ogromny teren, przepełniony jest zakrwawionymi skrzydlatymi bestiami o ozdobnych rogach. Widać te stwory przed chwilą upolowały sobie jakiś mięsny posiłek z jakiegoś nieszczęśnika, który postawił zapuścić się w te rejony. Krew, szkarłatna krew jest dosłownie wszędzie, a skrzydlate stworzenia wydają się być niesamowite zdziczałe i nadal bardzo wygłodniałe.




poniedziałek, 11 lutego 2019

Epizod 252




"Roris"

Spokojne i ciche obozowisko neczan, w którym to zmęczony odział śpi i odpoczywa. Regenerowanie sił to podstawa kiedy nie wiadomo co przyniesie, ze sobą kolejny dzień. Tym razem pierwsza nocna warta należy do Riny, która spokojnie siedzi na pieńku koło ogniska i nasłuchuje oraz obserwuje cały teren. Nagle nocna cisza została przerwana dźwiękiem, który zdecydowanie nie jest dźwiękiem nocy. Kiedy neczanka usłyszała ten bliżej nie określony i tajemniczy plusk to szybko wstała. Następnie zaciekawiona, a zarazem delikatnie zaniepokojona podeszła do uśpionego, spokojnego jeziora. Wspaniała, jeszcze ciepła woda delikatnie podmywa brzeg, a przyjemny ciepły wiatr, nieznacznie rozwiewa włosy dziewczyny. Wkrótce Rina, po dłuższej chwili walki z samą sobą, po raz pierwszy w tym dniu podeszła do jeziora na tyle blisko, aby woda sięgała jej do kostek i delikatnie muskała jej zaniepokojone ciało.
- Hmm... całkiem przyjemna ta woda... - powiedziała spokojnie pod nosem wodna neczanka, spokojnie pluskając prawą noga w wodzie.
W tym momencie, niespodziewanie coś wyłoniło się z jeziora i stanęło przed osłupiałą neczanką. Wkrótce jej oczom ukazała się smukła, kobieca postać, która miała granatowy rybi ogon i ciemnoniebieskie łuski oplatające jej biust. Tajemnicza przybyszka ma stosunkowo jasną karnację, śnieżnobiałe, długie włosy o niebieskim połysku oraz poważne i stanowcze zielone oczy, które wydają się być puste.
- Syreni smok …. – odezwała się nieznajoma postać, zaskoczonym i pociągającym głosem.


************

Wspaniała, prosta, stylowa sypialnia z dużym łożem utrzymana w minimalistycznych klimatach oraz w kolorystyce czerwieni, brązu i bieli. Na szerokim łóżku siedzi delikatnie przygarbiony starszy mężczyzna, którego twarz zdobi wspaniała i zadbana, biała szpiczasta broda i cienkie, długie wąsy, które sięgają, aż do jego klatki piersiowej. Dodatkowo ma on poważne, bladoniebieskie oczy, które przepełnione są chłodem i doświadczeniem, i wydają się być bardzo stanowcze i surowe. Całości dopełnia jego wysokie, pomarszczone czoło i dostojny, biały kok.
- Siły sojuszu na wielu frontach stawiają czynny opór... wkrótce udowodnię sojuszowi, że to moje wojska wiodą prym w tej wojnie! Już nie długo...

************

Wkrótce nieznajoma istota podpłynęła do wodnej neczanki, a następnie z dużym zaciekawieniem, zaczęła ją oglądać. Po chwili położyła nawet dłonie na policzkach, wystraszonej i nie wierzącej własnym oczom neczanki.
- Ki...Kim jesteś? - spytała nie pewnie Rina.
- Jestem syreną. - odpowiedziała, bez zawahania, pociągającym głosem nieznajoma, a po chwili nie zmieniając tonu głosu dopowiedziała: - Nie masz łusek, ani wężowego ciała, ani błon usznych... za to masz powalające, bystre i niesamowicie piękne żółte oczy … nie wyglądasz mi na syreniego smoka, ale czuje, że nim jesteś...
- On... jest we mnie …
- W Tobie powiadasz...
- Kim jesteś i czego od niej chcesz? - wtrącił chłodno Kurai, wychodząc wraz zresztą oddziału z namiotu.
- Mówiłam, jestem syreną. Mam na imię Roris. - odpowiedziała nadal ponętnym głosem, nieznajoma, następnie zrobiła salto w tył, zanurzyła się w wodzie, a kiedy ponownie stała się widoczna powiedziała: - Zainteresował mnie ten syreni smok... gdzie on jest?
- Jej broń żywiołu jest syrenim smokiem. - powiedział Otachi.
- W sumie mieszka w jej duszy. - dodał Hachi.
- Rozumiem. - odpowiedziała mocno zaciekawiona syrena, a po chwili delikatnie pluskając ogonem i bardzo uważnie obserwując Kurai'a powiedziała w myślach: -
hmmm … Awalinzi....

************

- Właśnie, a jak Ty poznałeś Volaure i mojego brata? - zapytała w końcu Yorokobi, popijając herbatę w półokrągłej kuchni zwiadowcy.
- Hmm... widzisz Mój ówczesny oddział został wybrany do trudnej i delikatnej misji, podczas której miałem przyjemność współpracowania z oddziałem Twojego brata.
- Wojskowa nudna misja, a co z Volaure? Bo znając mojego brata nie musisz znać od razu i jego...
- Hmm.. miałem pewne problemy i nie mogłem wrócić, ani do swojego oddziału, ani do ojczystej armii i w skrócie Volaure zaopiekował się mną i przyjął do armii Zekeren i zadbał aby moje problemy się skończyły. - kontynuował Skauti.
- Rozumiem. Wydaje mi się, że to dobry materiał na znaczącego znajomego. Wbrew pozorom, on może bardzo wiele. Nie wiem nawet czy nie więcej niż Dossak.
- Nie wiem, nie było mi dane poznać poprzedniego władcy Zekeren, ani w sumie innych władców.
- Zwykły szary człowiek zwykle nie ma takich znajomości, dobrze trafiłeś.
- Nic nie zwykłego, znajomi jak znajomi.
- Dobre podejście.


************

Bardzo tajemnicza syrena spokojnie obserwuje neczan, a jednocześnie w delikatnie znudzony sposób bawi się swoimi wspaniałymi mokrymi włosami.
- Czego od nas chcesz? - zapytała twardo Kiazu.
- Od Was niczego. - opowiedziała ponętnym głosem syrena, a po chwili dodała: - Potrzebuje syreniego smoka.
- Do czego? - zaciekawiła się Diuna.
- Hmm... niczego konkretnego... potrzebuje otworzyć drzwi do domu. - odpowiedziała Roris.
- Nie rozumiem. - odparła Diuna.
- Nie musisz, ale my syreny żyjemy żyjemy na całym świecie, jednak nasze miasta chronione są magia. - kontynuowała przybyszka.
- Co ma do tego syreni smok? - zapytał Hachi.
- Nie za dużo chcecie wiedzieć? - spytała u kąśliwie syrena, nie schodząc z ponętnego tonu.
- Nie gniewaj się ale jak mamy Ci pomoc to chcemy wiedzieć jak najwięcej. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Bariery otaczające miasta powariowały i otwiera się tylko przed syrenim smokiem. - odpowiedziała niechętnie syrena, robiąc obrażoną minę.
- Dziwne... ale w sumie nie takie rzeczy się tu dzieją. - powiedziała Diuna rozmyślając, a następnie dodała: - Gdzie jest haczyk?
- Nie ma. Smok otworzy drzwi, a ja udam się do domu. Proste. - odpowiedziała nie chętnie ale dalej ponętnie syrena.
- Chętnie bym pomogła... - powiedziała stosunkowo nie pewnie Rina.
- Dasz nam się zastanowić? - spytał Otachi.
- Nie rozumiem nad czym, ale skoro tego potrzebujecie, to poczekam. - odpowiedziała Roris, a następnie zniknęła w wodnych odmętach.

************


Volaure śpi w swoim łóżku i łapie każdą nawet najnadobniejsza chwilę odpoczynku. Nagle naładowany już telefon władcy zaczął dzwonić. Zaspany książę, nie patrząc nawet kto dzwoni odebrał telefon.
- Hallo? - powiedział jeszcze nie rozbudzony Volaure.
-
Masz się jutro stawić na zebraniu. - odpowiedział damski głos.
- Taaak Tak...
-
Odpowiadał byś z szacunkiem.
- Powiedziałbym to samo, ale wole iść dalej spać. - odpowiedział Volaure, następnie odłożył słuchawkę i ponownie udał się na spoczynek.


************

- To co robimy? - zapytała Diuna.
- Jak już mówiłam, chce jej pomoc … - odpowiedziała nie pewnie Rina, a po chwili wyszeptała: -
Ale coś we mnie się przed tym broni... tak jak przed wejściem do wody... - Jak nie chcesz nie musisz tego robić. - powiedział chłodno Kurai.
- Wiem...i chce … nawet bardzo … ale to dziwne bo jakaś część mnie strasznie się przed tym buntuje … - kontynuowała Rina.
- Czy bestie żywiołu mają na nas wpływ? - zapytała Diuna.
- Owszem mają. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Przecież mieliśmy już tego dowody, że ona potrafią na nas wpływać. - dodał Otachi.
- Pojednanie współpraca i tak dalej. Skoro my możemy przejmować kontrolę nad nimi to one nad nami również. - dopowiedział Hachi.
- Wiec, możliwe, że to syreni smok nie chce w tym brać udziału. - skwitowała Diuna.
- Nie chce robić czegoś wbrew niemu, ale nie chce również robić czegoś wbrew sobie... - powiedziała bardzo nie pewnie Rina, a po dłuższej chwili milczenia dodała: - Muszę to przemyśleć.
Następnie wodna neczanka usiadła w samotności pod jednym z drzew.
Wkrótce do wodnej neczanki, podeszła Kiazu, która usiadła koło niej i spytała:
- Nadal się wahasz?
- Tak, chociaż mam wrażenie, że syreni smok zaakceptuje każdą moją decyzję... - odpowiedziała pokornie Rina.
- Skąd ten wniosek?
- Ponieważ w sumie nie naciska, chociaż czuję, że pomoc jej nie za bardzo mu się podoba.
- Rozumiem, ciężka sprawa co?
- No a no …
- Nic złego się nie stanie
- W sumie najwyżej stracę moc, ale to akurat dla mnie nie jest straszne …
- Samo w sumie dla Ciebie nie, i tak będziesz pomagać i w niczym Ci to nie przeszkodzi, ale myślę, że nie stracisz. Hmm... raczej każdy przypadek jest zupełnie inny zwłaszcza, że Twoja bestia żywiołu jest w stanie zaakceptować każda Twoja decyzję. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.

************

Skauti niesie małego Arishi na rękach i idzie gdzieś białymi korytarzami Zekeren. Obok nich idzie Yorokobi, która niesie ze sobą torbę.
- Twój Brat pomaga Ci czasem? - zapytał Skauti.
- Zależy co uważasz za pomoc. On nie przejawia uczyć, jest bardzo chłodny i nie przystępny. Więc jeśli za pomoc uważasz, że będzie siedział z moim dzieckiem czy będzie od tak „opiekował się mną” i był na każde moje skinienie, to nie nie pomaga mi. - odpowiedziała Yorokobi, a po chwili dodała: - Ale kiedy zadzwonię do niego w wyjątkowej sprawie to przyjdzie i pomoże.
- Na przykład?
- Hmm... pomagał mi w przeprowadzce.... a kiedy chodziłam w ciąży potrzebowałam załatwić wiele spraw, zadzwoniłam powiedziałam, przyjechał. Robił, za kierowcę, tragarza nawet do porodu mnie zawiózł.- odparła Yorokobi, a następnie dopowiedziała: - Chociaż nie powiedziałabym, że obdarza mnie jakimkolwiek głębszym uczuciem. Uznał to za stosowne to to zrobił i jak mam być szczera, to często mogę na niego mogę bardziej liczyć niż na Hashi.
- Hashi?
- To nasza siostra, jest najstarsza z nas. Ze mną ma całkiem dobry jak nie bardzo dobry kontakt, ale z Kurai'em nie dogadują się praktycznie wcale. Ciężko nawet powiedzieć czy w ogóle tolerują swoją obecność.
- Czemu są tak bardzo wrogo do siebie nastawieni?
- Hmm... powiedziałabym, że Hashi jest starsza i zapewne wie znacznie więcej niż ja i zupełnie inaczej odbiera wszystko co się w naszym życiu wydarzyło.
- Co masz na myśli?
- W sumie nie znamy się aż tak dobrze, abym opowiadała Ci o całym naszym życiu, ale myślę, że Hashi obwinia go za pewne wydarzenia.
- Rozumiem, w takim układzie nie naciskam.


************

Przepięknie ubrana Ery zasiada przy barze. Ma ona założoną nogę na nogę, a plecami opiera się o blat baru. Aksamitna, Jedwabna kruczoczarna suknie z ponętnym dekoltem z pewnością sięga do ziemi. Sukub spokojnie popija jakiegoś kolorowego drinka. Gdzieś w tle na sporej kanapie zasiada Sachiner otoczony rożnymi kobietami, które są wręcz zachwycone jego towarzystwem. Inkub potrafi zabawiać damy. To dość duża impreza pełna przeróżnych istot, to zaskakujące kiedy podczas wojny bogaci od tak mogą bawić się w najlepsze. Nagle Ery usłyszała odgłos tłuczonego szkła. Kiedy kobieta spojrzała w kierunku z którego pochodził dźwięk, jej oczom ukazała się wściekła dziewczyna, o długich niebieskich włosach i krótkiej zielonej sukience, która właśnie w dłoni roztrzaskała swój kieliszek i mamrotała coś pod nosem.
- Szkoda drinka... - powiedziała spokojnie Ery, popijając swojego.
- Tyle inkubów, a żaden nie zwraca na mnie uwagi. - odpowiedziała nieznajoma.
- Wiesz, skoro nie zwracają uwagi na Ciebie, to może czas abyś to Ty zwróciła ich uwagę na siebie?
- Próbowałam, ale tamten sexy blondyn w ogóle nie zwraca na mnie uwagi.
- Hmm... Tamten na kanapie otoczony panienkami czy co tańczy z właścicielka klubu? - zapytała Ery rozglądając się po okolicy.
- Ten na kanapie. - odparła zdenerwowanym głosem nieznajoma.
Sukub westchnęła, przewróciła oczami a następnie jak gdyby nigdy nic powiedziała:
- Typowy prosty w obsłudze inkub. Nic nadzwyczajnego.
- Mówisz tak, bo pewnie dał Ci kosza, zresztą nie zdziwiło by mnie to, bo to Cusan.
- Heh … potrzymaj mi drinka. - powiedziała Ery wstając.
Po chwili sukub poprawiła swoją sukienkę i tym samym idealnie poprawiła swój nienaganny wygląd. A następnie kobiecym krokiem podeszła do Sachinera, po czym wyszeptała mu na ucho:
- Chciałabym zatańczyć.
- Jestem wstanie spełnić to życzenie moja droga. - odpowiedział Inkub, a następnie wstając dodał: - Panie wybaczą.
Nieznajoma przy barze otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Po chwili z zazdrości roztrzaskała kolejny kieliszek.

************

Neczanie podeszli do wody, aby wkrótce spotkać się z tajemniczą syreną. Kiedy tylko Rina weszła do wspaniałej wody, to przybyszka ponownie się ukazała, i zniecierpliwiona powiedziała:
- Nareszcie …
- Pomożemy Ci... i otworzymy drzwi do domu. - powiedziała nadal niepewnie Rina.
- Dobra, to dajcie smoka i idziemy. - odpowiedziała ponętnym głosem syrena.
- Gdzie mam z Tobą iść? - zapytała Rina.
- No tak ukrywasz gdzieś tego smoka. - powiedziała Roris przewracając oczami, a po chwili dodała: - Musimy zanurkować bardzo głęboko, zaprowadzę. Aha, mogę zabrać tylko smoka, reszta nie ma prawa przebywać pod miastem, a co dopiero wejść do miasta.
- Dobrze... - odpowiedziała Rina wchodząc do wody, aż po pas.
- Chcesz ja puścić samą? - zapytała Diuna.
- Niech idzie. - odpowiedział chłodno Kurai, odchodząc od wody.
- Nigdy go nie zrozumiem. - powiedziała Diuna, wzruszając ramionami.


************

Wczesnym rankiem władcy sojuszu mają kolejne zebranie, dotyczące różnych spraw bieżących. Wszyscy oni zasiadają w sporej jasnej sali, do której wpada bardzo wiele porannego, przyjemnego światła, które jednocześnie daje sporo ciepła. Jednak ta wspaniała pogoda nie sprawia, że władcy mają dobry humor.
- Panie, wojskowi z różnych regionów świata zgłaszają coraz to dziwniejsze i niepokojące anomalie. - powiedziała Królowa Sansha.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Jednak od samego początku wiedzieliśmy, że ten świat nie jest stabilny i nigdy nie będzie. - odpowiedział spokojnie Ankara, a po chwili dodał: - Każda planeta to zupełnie inne środowisko, warunku atmosferyczne czy chociażby powietrze. A teraz to wszystko tworzy jedna całość, która zmuszona jest koegzystować wspólnie.
- Z tego co mówisz to będzie tylko gorzej. - odpowiedziała Sansha.
- Nie zupełnie, nasi naukowcy już opracowują system aby świat się ustabilizował na tyle aby anomalie nie zabijały żołnierzy po żadnej ze stron. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Śmierć paru żołnierzy to nie problem, zwłaszcza po stronie wroga, póki nasze życia nie są zagrożone to te anomalia niech sobie będą. - powiedziała Sansha.
- Jesteśmy nie zadowoleni, z Twojego braku szacunku do ludzi. - wtrącił chłodno Ashga.
- To sobie bądź, ale taka jest prawda, żołnierze są po to aby ginąc za władców. - kontynuowała Królowa.

************

W blasku porannego słońca syrena wzięła Rinę za rękę i szybko wciągnęła ja pod wodę, nie zastanawiając się nawet czy neczanka jest wstanie oddychać pod woda czy nie. W ostatniej chwili wodna neczanka zaczerpnęła duży haust powietrza i z ograniczona doża zaufania popłynęła z Roris, w głębiny.






poniedziałek, 28 stycznia 2019

Epizod 251




"Spotkanie w wodzie"

Wyznaczony czas na przygotowanie się do wyrudzenia udziału, minął bardzo szybko. Co za tym idzie neczański oddział w pełni gotowy do wymarszu stawił się na głównym dziedzińcu obozu, gdzie zgodnie ze słowami głównodowodzącego oficera.
- Musicie się sprężać, jeszcze dzisiaj w nocy macie przekroczyć kanion. - powiedział Rudy, stojący przed maszynami bojowymi, a po chwili dodał: - Kiedy go przekroczycie możecie rozbić gdzieś obóz i po przespaniu się ruszyć dalej, aha i ustawcie autopilota w maszynach bojowych, aby w kolejnej nocy same wróciły do obozu.
- Tak jest. - odpowiedział stanowczo Kurai.
- Dlaczego musimy drałować dalej pieszo? - zapytała Diuna.
- W dużej mierze dla bezpieczeństwa. - odpowiedział Rudy, a po chwili dodał: - Mimo wszystko bez maszyn jesteście bardziej mobilni, niezależni, trudniejsi do wykrycia oraz bardziej praktyczni i skuteczni.
- To ma sens. - powiedziała Diuna, a następnie dodała: - Ale przyznam, że wygodniej byłoby jechać.
- Wam nie ma być wygodniej! Wy macie być skuteczni! - zganił twardo Generał.
- Tak, jest. - odpowiedziała nie chętnie Diuna przewracając oczami.
************

Szeroki, kamienny kanion, który wydaje się nie mieć końca. Pod osłona nocy, otulone w srebrzystym blasku księżyca, szybko, a za razem cicho poruszają się trzy maszyny bojowe. Pozostawiają za sobą praktycznie nie widoczne tumany kurzu, oraz kilometry nie przyjaznej nawierzchni, wyschniętego kamiennego rowu.
Sama trasa przebiegła bez problemów i stosunkowo spokojnie. Wczesnym ranem, kiedy słońce jeszcze się nie zbudziło, a nastała najchłodniejsza część nocy, neczanie dotarli na drugą stronę wąwozu, gdzie pod wysokim urwiskiem, postanowili spędzić noc w ciepłych, i całkiem wygodnych maszynach bojowych.
Ranek i pora wymarszu nadeszły bardzo szybko, a wręcz zdecydowanie za szybko. Na szczęście neczanie szybko regenerują siły, więc zmęczenia jako takiego nie odczuwają, jedyne co to czują skutki delikatnego nie wyspania się. Jednoczenie, nie przeszkadza im to w stosunkowo normalnym funkcjonowaniu.
- Zieeeeeew … naprawdę musimy tak wcześnie ruszać? - narzekała delikatnie Diuna.
- Musimy. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie odchodząc od aut, dodał: - Hachi, Otachi ustawcie autopilota i dogońcie nas.
- Tak, jest! - powiedzieli, ochoczo neczańscy bracia, zasiadając do maszyn.
- Im się chyba to nigdy nie znudzi. - powiedziała Diuna.
- Maja dobry sposób na spożytkowanie swojej energii. - odpowiedziała Kiazu, a po chwili dodała: - lepiej tak niż jakby z nudów i braku konsoli, chodzili by i marudzili.
- W sumie coś w tym jest. - dodała Diuna.
- Zdecydowanie, jedna maruda stanowczo nam wystarczy. - dopowiedziała Kiazu z wymownym i wrednym uśmiechem.
- Ej!
Próbowała zaprotestować Diuna, ale chłodne spojrzenie dowódcy, skutecznie i szybko zaprowadziło porządek w jego oddziale. Tym samym wszelkie narzekania, ustały.
- Uwielbiam ten chłód … - powiedziała Diuna, przewracając oczami i potulnie idąc za reszta oddziału.
- Mega jest! Nie wiedzieć czemu zawsze działa. - odpowiedziała Kiazu, radośnie szczerząc kły.
- Coś w tym jest... - westchnęła Diuna.
Ognista neczanka uraczyła siostrę wymownym uśmiechem, i cicho rechocząc pod nosem bez słowa udała się dalej.
************

Biały długi korytarz, oświetlony jaskrawym i intensywnym blaskiem lamp. Książę Volaure stoi po jego środku i widać, że w biegu podpisuje jakieś dokumenty. Po chwili do władcy podszedł młodzieniec o wiśniowych włosach, z białymi końcówkami.
- O wróciłeś już. - powiedział zaskoczony władca, a następnie dodał: - W twoim pokoju są dokumenty i inne czekające na Ciebie obowiązki.
- A, aha .. zaraz się tym zajmę. - odpowiedział pokornie Skauti, odchodząc.
- Skauti...
- Tak? - odpowiedział zwiadowca odwracając się.
- Dobrze, że jesteś i ciesze się, że wróciłeś. - odpowiedział książę, a następnie szybko dodał: - Przyjdę do Ciebie po zebraniu z radą.
- Dobrze. - odparł Skauti z uśmiechem.

************

Neczanie podróżują po odległej nieznanej krainie, przepełnionej rajską, tropikalną i bardzo kolorową roślinnością. W tym lesie jest gorąco, a powietrze jest straszliwie wilgotne, do tego stopnia, że nawet jakby spadł deszcz to nie dałby rady schłodzić podróżników, a nawet wręcz sprawiłby, iż stałoby się im jeszcze bardziej gorąco.
- Rany co za pogoda …upał nie z tej ziemi. - narzekała Diuna, idąc i wachlując się.
- E tam, jest tylko przyjemnie ciepło. - odpowiedziała Kiazu, spokojnie idąc.
- Jak dla Ciebie będzie za gorąco, to ja chyba będę ciekłą plamą. - odparła Diuna.
- Optymistka... kiedy jej będzie za gorąco to my zmienimy się już w parę wodą, albo spalimy się na popiół. - dodał Hachi.
- Dobra punkt dla Ciebie. - odpowiedziała Diuna.
- Hachi, daj mapę. - wtrącił w końcu chłodno Kurai.
- Luz Ziom. - odpowiedział Hachi, a następnie wyjął z plecaka mapę, i rozłożył ją, a następnie spytał: - To czego szukamy Ziom?
- Dużego zbiornika wodnego. - stwierdził Kurai zapatrzony w mapie.
- To tu na wschód jest jakiś mały strumień, a za nim jest jeszcze całkiem spore jezioro. - odpowiedział Hachi pokazując dwa nieduże punkty na mapie.
- To prowadź nad jezioro, tam odpoczniemy. - Odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak jest Ziom. - odpowiedział radośnie Hachi, po czym wyznaczył stosowny kurs i zaczął iść w wyznaczonym kierunku.
- Myślicie, że tam już przenocujemy? - zapytała Diuna.
- Zobaczymy. - odpowiedział Kurai.
- Dojdziemy tam jakoś dobrze po południu. - Dodał Hachi obserwując mapę, po czym spojrzał na zmęczone rodzeństwo i dodał: - Jak nie wczesnym wieczorem...
- Aż tyle będziemy iść? - narzekała Diuna.
- Zawsze możesz tu zostać i zginąć marnie. - wtrącił stanowczo i chłodno Kurai.
- Nie dzięki, już wole maszerować. - odparła Diuna, grzecznie maszerując dalej.
************

Stosunkowo nie duży, pół okrągły pokój. Po środku jest spore, podwójne łóżko nad którym jest ogromne okno z widokiem na bezkresna galaktykę. Po prawo od niego znajduje się blat, krzesło, a po lewo jest szafa wnękowa, która dzieli fragment pomieszczenia. Reszta mebli jest ładnie wyprofilowana i dostosowana do półkolistego pokoju. Na krześle przed laptopem zasiada Skauti, który zajadając ze smakiem płatki, ogląda jakiś film. Z jego perspektywy widać, że całe do pomieszczenie jest kołem, gdzie sprytnie jest wpasowana kuchnia, łazienka i sypialnio – biuro. To pomieszczenie to świetna kawalerka wpisana w koło.
Nagle do tego całkiem nie zwyczajnego pomieszczenia rozległo głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
- Proszę. - odpowiedział Skauti, odkładając miskę na blat, pauzując film i odwracając się w prawo w kierunku drzwi.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł delikatnie zmęczony władca Zekeren.
- Jednak udało Ci się przyjść. - powiedział uradowany Skauti.
- Mówiłem, że przyjdę, chociaż nie sądziłem, że mi się zejdzie, aż tak w pizdu długo. - odpowiedział Volaure zdejmując buty i wchodząc do pokoju. Następnie z wyskoku położył się na łóżku pytając: - Jak zabawy na Sekai Dagaal?
- Dobrze, strasznie dobrze się z nimi bawiłem, chociaż było niebezpiecznie.
- Słyszałem, że mieliście przyjemność spotkać się z magikiem.
- Skąd wiesz? Już Ci opowiadali?
- Nie, jednakowoż potrafię dobrze i poprawnie czytać raporty...
- Aaaaa... w sumie racja, ale pewnie za dużo nie wiesz?
- Owszem, neczański generał pisze stosunkowo ubogie raporty, które zawierają głównie to co chce usłyszeć neczańska Królowa...
- Na swój sposób to sprytne i przebiegłe...- odpowiedział Skauti, a następnie szybko dodał: - hmmm... to chcesz posłuchać?
- Jasne. - odpowiedział książę z uśmiechem i rozciągając się na łóżku.
- Koleś władał mocą psychiczną i wyobraź sobie, że był tak silny, że utrzymywał jednocześnie masę rożnych iluzji, jak i ogromny wydzielony kawał terenu! - powiedział z ekscytacją zwiadowca.
- Zacny przeciwnik.
- I wymagał od nas sporo sprytu i energii aby go pokonać!
Nagle rozległo się delikatne, a jednocześnie bardzo stanowcze pukanie do drzwi. Skauti wstał z krzesła przy komputerze i otworzył drzwi. Tym czasem książę został na łóżku i walczy ze zmęczeniem.
-
Proszę. Jesteś moja jedyną nadzieją. - powiedział nagle trochę stłumiony kobiecy głos.
- Dobrze. - odpowiedział Skauti.
-
Dzięki, odwdzięczę się. Po chwili zwiadowca wrócił do pokoju z małym dzieckiem na rękach, oraz wypchaną torbą.
Małe dziecko ma krótkie włosy, które płynnie przechodzą od rudego na czubku głowy po śliczny zielony kolor na końcach. Ubrane jest on w czerwony T-shirt z rysunkiem samochodu oraz krótkie czarne spodenki.
- O masz Arishi'ego, czyżby Yorokobi nie miała już go z kim zostawić? - zapytał książę, leżąc na łóżku.
- Tak, odkąd mnie poleciłeś to czasem go u mnie zostawia.
- Do usług. - odpowiedział Volaure z delikatnie wrednym usmiechem, a po chwili dodał: - Aż tyle zabawek?
- Nie, jego zabawki mam w szafie, to pieluchy coś do przebrania, jakieś jedzenie... dużo tego przynosi abym nie musiał o tym myśleć.
- Przezorna jak zawsze.
- Właśnie, mówiłeś ze to stara znajoma, ale nie miałem okazji spytać skąd się z nacie?
- Nie pamiętam dokładnie, spotkaliśmy się raz i drugi w nie za ciekawych okolicznościach. Początkowo nie pałała do mnie sympatią. Jednak kiedy zobaczyła mnie z „matką” postanowiła zacząć mnie tolerować, a potem samo poszło.
- Sumi? No tak ona była niebezpiecznym koksem.
- Dokładnie Ona.
- Nie za ciekawych okolicznościach? Co masz na myśli?
- Widzisz, Yorokobi jest starszą siostrą mojego brata.
- Zaraz jest jego siostra rodzoną czy taka siostrą jak Ty bratem?
- Sadzisz, że Kurai od tak miałby siostrę? - zapytał stanowczo Volaure, a następnie nie czekając na odpowiedź dodał: - To jego rodzona siostra, zresztą tak jak Hashi.
- O kurka wodna, to ciekawych masz znajomych.
- Skauti, Ty jeszcze nie widziałeś moich „ciekawych” znajomych. - odpowiedział książę z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Już się ich boje...
- Powinieneś …

- Swoją drogą, nie wiedziałem, że Kurai ma prawdziwe rodzeństwo.
- Nie chwali się tym, jednakowoż owszem ma. Widzisz, mój brat dość mocno ceni sobie prywatność.
- W sumie zdążyłem to już zauważyć, ale że nawet nie „przyznaje się” do rodziny?
- Powiedzmy, że nie każdy musi o nich wiedzieć. Każda informacja o kimś może być jego słabością do wykorzystania.
- Na dobrą sprawę masz rację...

************

Neczański oddział w końcu dodarł, nad wspaniałe błękitu-lazurowe jezioro o ciemno zielonym poblasku. Wysokie drzewa, obrośnięte winoroślami jak i różnymi pnączami. Korzenie wszelkiej roślinności na brzegu wchodzą prosto do spokojnej wody, a iskrzące promienie wieczornego słońca doskonale nadają kojący i przyjazny klimat.
- Pięknie tu! - powiedziała zachwycona Rina.
- Powiedź, że tu zostajemy? - wtrąciła Diuna.
- Jak rozbijecie sprawnie obóz, to możemy tutaj zostać. - powiedział chłodno Kurai.
- Doba Ziom, to my po drewno, dziewczyny obóz i tak dalej. - powiedział Hachi szczerząc kły.
- Zatem postanowione, ZOPSTAJEMY! - dodała ochoczo i radośnie Kiazu.
- Heh, szkoda że bez pracy się nie da, no ale niech będzie układ mi pasuje. - dopowiedziała Diuna wzruszając ramionami.

************

Przyjemny półokrągły pokój. Na krześle przy komputerze zasiada Skauti i ogląda jakiś serial. Tym czasem na wyprofilowanym łóżku śpi władca Zekeren, wraz z wtulonym w siebie małym dzieciakiem. Jest już późno, ale zwiadowca nie czuje zmęczenia ani potrzeby snu. Nagle do pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Wkrótce Skauti wstał aby otworzyć drzwi.
- Już myślałam, że mnie nigdy nie wypuści. - powiedziała Yorokobi wchodząc do środka.
- Też Cię miło wiedzieć. - odpowiedział zwiadowca zamykając drzwi.
- Nie widziałeś gdzieś Volaure? Nie idzie się do niego dodzwonić... od razu poczta głosowa.
- W sumie widziałem, i to co mówisz tłumaczy czemu ma spokój...
- To gdzie jest? - zapytała bogini a następnie weszła do półokrągłego pokoju.
W tym momencie jej oczom ukazał się śpiący książę, a Yorokobi szybko dopowiedziała: - Dobra nie ważne … długo tu jest?
- Przyszedł może z 10 minut przed Twoim przyjściem z młodym …
- To będzie koło 5h … że też nikomu nie przyszło do głowy aby go szukać tutaj...
- Bardzo go szukają?
- Sama neczańska królowa dzwoniła do niego z pięć razy, sama również dzwoniłam...
- Hmm... mówił, że przyszedł prosto z zebrania...
- Zapewne przyszedł, ale to nie miało nic wspólnego z zebraniem, nie za wcześnie na drzemkę?
- Trwa turniej, więc zapewne w nocy mało spał, a potem siedział na zebraniu.
- Fakt, on ma masę obowiązków poza radą, w przeciwieństwie do innych członków sojuszu.
- Dokładnie... heh … Zaraz go obudzę, tylko zrobię kawę … też się napiszesz? - odpowiedział Skautki wlewając wodę do elektrycznego czajnika.
- A nawet chętnie...


************

Jest już gwieździsty wieczór, w bogacony delikatnym przyjemnym wiatrem. Obóz neczan jest ładnie rozstawiony i zajmuje nie wiele miejsca w tej tropikalnej przestrzeni i dość dobrze maskuje się w niej. W najbliższej okolicy, znajduje się sporo świetlistych i iskrzących iskierek. Kiazu, Hachi i Otachi szaleją w spokojnej dotąd tafli jeziora. Diuna siedzi na pieńku i ogląda jakiś film na laptopie. Rina stoi przy ognisku i szykuje strawę dla całego oddziału. Natomiast Kurai wygodnie siedzi na rozłożystej i mocnej gałęzi, jednego z pobliskich drzew i z uwagą obserwuje teren.
- Ciebie nie ciągnie dzisiaj do wody? - spytała nagle Diuna.
- W sumie jakoś nie … - odpowiedziała Rina, z nuta niepewności w głosie.
- Niby czemu? Przecież uwielbiasz wodę...
- Wiem, ale jakoś tak nie mam dzisiaj ochoty...
- Dziwna jesteś, normalnie nie można Cię wygonić z wody, a dzisiaj nawet nie chcesz tam podejść...
- Nie wiem jak to ująć … ale ta woda mnie nie ciągnie …

************

Yorokobi siedzi na białej szafce, o czarnym blacie, w stosunkowo szerokiej półokrągłej kuchni i popija czarną kawę. Natomiast na wprost niej na krześle dość luźno siedzi Skauti, który pije białą kawę.
- Zostawisz młodego na noc, czy pomóc zanieść Ci go do domu? - spytał Skauti.
- Zobaczymy, ale jestem za powrotem z nim do domu. - odpowiedziała Yorokobi.
- Dobra. - odpowiedział spokojnie zwiadowca, a po chwili zmieniając temat dodał: - Jak długo znasz się z Volaure?
- Bardzo długo, chociaż przy pierwszym spotkaniu pokonał mnie samą aurą.
- Jak to pokonał? - zapytał zdziwiony Skauti.
- Normalnie... nie udawaj, że Ci nie opowiadał.
- Mówił, że nie pamięta jak się poznaliście i że to było to w „nie za ciekawych okolicznościach”
- Heh, byłam z Niemczańską Królową w delegacji na Zekeren. Zarówno ja jak i Hashi byłyśmy jej przybocznymi i zabierała nas wszędzie gdzie się dało. - odpowiedziała bogini, a po chwili zaczęła opowiadać dalej: - W tamtych czasach Zekeren było rządzone przez księcia Dossaka, a na moim rodzonym bracie ciążył wyrok śmierci...
- Wyrok śmierci? - powróżył, że zdziwieniem zwiadowca.
- Tak wyrok, nie ważne to akurat najmniej istotę...
- Rozumiem, w takim układzie kontynuuj.
- Trwał turniej walk smoków w którym brał udział mój brat. Mniejsza o większość, po rundzie wraz z siostrą udałyśmy się go pojąć. Jednak przeszkodził Nam Volaure, który przy pomocy samej aury porozstawiał nas po kątach.
- Grubo …
- Przy kolejnym spotkaniu, okazało się, że jest kapitanem i miałyśmy potężne nie przyjemności, z racji faktów jakie przedstawił swojemu władcy.
- Ściemniał?
- Nie, powiedział prawdę. Od zawsze miał gadane, a to plus jego wysoka pozycja to potężna kombinacja.
- To rzeczywiście nie za ciekawe okoliczności.
- Później wcale lepiej nie było, ale potem się jakoś potoczyło. Jednak nigdy nie był i nadal nie jest mi bliski.
- Rozumiem... a co sądzisz o dziewczynie swojego brata?
- Lubie ją, chociaż strasznie mnie intryguje. Jestem prawie pewna, że gdzieś już widziałam równie, niesamowite oczy.
- Może kiedyś przypadkiem spotkałaś ja na mieście i jedyne co zapamiętałaś to oczy?
- Nie wykluczone.

************


Spokojne i ciche obozowisko neczan. Praktycznie cały oddział śpi i odpoczywa. Pierwsza warta tym razem należy do Riny, która spokojnie siedzi na pieńku koło ogniska. Nagle neczanka usłyszała bliżej nie określony plusk. Zaciekawiona, a zarazem delikatnie zaniepokojona podeszła do uśpionego jeziora. Wspaniała woda, delikatnie podmywa brzeg, a przyjemny ciepły wiatr rozwiewa włosy dziewczyny. Wkrótce Rina, po raz pierwszy w tym dniu podeszła do jeziora na tyle blisko, aby woda sięgała jej do kostek. W tym momencie, niespodziewanie coś wyłoniło się z jeziora i stanęło przed osłupiałą neczanką.