"Nudności
i szalejąca maligna"
Noc,
dość szybko ustąpiła miejsce kolejnemu dniu, który gdyby
godzinna na zegarku, w odmętach tunelu nie byłby w ogóle
dostrzegalny, ani w sumie odczuwalny. Neczanie, prócz Riny, oraz
Skauti już od jakiegoś czasu są na nogach i w większości
sprzątnęli już obóz i teraz przygotowują jakieś pożywne
śniadanie z kończących się zapasów.
-
Czemu te dwa lenie mogą jeszcze spać dzisiaj? - spytała
dociekliwie Diuna.
-
Rina, ma wysoką gorączkę. - odparł Otachi.
-
No tak ... zapomniałam... - odparła Diuna, a następnie dodała: -
A Uamuzi?
-
Hmm... w sumie nie musimy znosić jego chorych humorków .. więc się
ciesz spokojem ... zwłaszcza, że jak wstanie to będzie robił
cyrk o roztopiony "tron" ... - stwierdziła Kiazu
przewracając oczami i pokazując prawie doszczętnie roztopione
siedzisko.
-
Musi ją niezła temperatura męczyć skoro ten lód od tak się
roztapia... - stwierdziła Diuna po chwili namysłu.
-
To mnie niepokoi ... - dodał Skauti.
W
ten pół przytomna Rina obudziła się, lecz jedyne co była wstanie
wymamrotać to prośba o wodę, którą podała jej Kiazu.
-
I jak się czujesz? - spytała ognista neczanka, pomagając się
napić swojej siostrze.
-
Mhm mm... gło .. głowa mnie boli ... - odparła z trudem Rina.
-
Dasz radę iść? - spytała Diuna.
-
Postaram ... się ... - odpowiedziała niepewnie Rina.
-
Jak coś poniosę Cię i schłodzę. - dodał radośnie Otachi,
mrugając okiem.
-
Dzięki ... - odpowiedziała Rina, z delikatnym uśmiechem, opierając
się o resztki lodu.
W
tym momencie, kapitan niespodziewanie złapał wodną neczankę za
mundur i delikatnie uniósł w górę. Pawie automatycznie Kiazu i
Otachi odciągnęli od siostry, wrzeszczącego kapitana:
-
ZOSTAWCIE MNIE! JAK ONA ŚMIE SIEDZIEĆ NA MOIM TRONIE!
-
Wyluzuj Ziom. - stwierdził spokojnie Otachi, mocno trzymający
kapitana za bark.
-
Zostaw ją ... i tak przecież nie zabierzesz go na powierzchnie... -
dodała Kiazu, również powstrzymując Uamuzi.
-
ALE TA...
-
No Ziom dobrze Ci radzę lepiej uważaj na to co mówisz. - wtrącił
Otachi.
Uamuzi
niechętnie i z wielkim niezadowoleniem chwilowo przestał się
odzywać, jednak wyszarpnął się neczanom i niezadowolonym
spojrzeniem, zmierzył speszoną i rozpaloną neczankę.
-Kto
Ci w ogóle pozwolił!? - warknął w końcu zbulwersowany kapitan.
-
Ja ... - odparł chłodno Kurai, popijając kawę, a następnie
mierząc oziębłym spojrzeniem bromiańskiego kapitana, chłodno
dodał: - Masz coś do tego?
-
Yyyyyyy.... nie... - odparł naburmuszony kapitan, a następnie
obrażony poszedł na stronę.
-
Kapitan się wścieka ... to nie będzie za dobre ... - stwierdził
przerażony Skauti.
-
Hmmm... jak na moje oko to dobrze ... - odparł Hachi.
-
Jak to? - spytał zaskoczony zwiadowca.
-
Mam takie przeczucie ... - odpowiedział Hachi.
************
Mroczne
wysokie pomieszczenie, gdzie po środku zasiada ogromny mężczyzna
ubrany w białą, ozdobna togę. Ten dobrze zbudowany nieznajomy ma
szare, kręcone włosy do ramion oraz wspaniała i zadbaną, również
kręconą, brodę. Przednim składa pokłon piątka neczan ubrana w
obcisłe, różowe lateksowe stroje, które doskonale podkreślają
budowę neczańskiego rodzeństwa. Dodatkowo wraz z nimi jest
bromiański zwiadowca, który ubrany jest niczym średniowieczny
łotrzyk. Nagle głuchą cisze, przerwało donośne burczenie w
brzuchu, ogromnego mężczyzny, który donośnie powiedział:
-
Moi najlepsi słudzy, wezwałem Was abyście udali się po boskie
kurczaki, a głód mój nasycić.
-
Możemy ruszać! - stwierdziła radośnie Kiazu.
-
Zgadzam się kurczaki nas potrzebują! - dodał entuzjastycznie
Hachi.
-
Ruszamy! - dodali radośnie Otachi i Diuna.
-
No to lecimy ... może znowu uda mi się złapać kurczaka w moją
pelerynkę. - stwierdził Skauti wzruszając ramionami.
-
Kurczaki nas wzywają ... - dodała entuzjastycznie Rina.
-
Mój ogień nas poprowadzi! - stwierdziła energicznie Kiazu
podskakując, a następnie z uśmiechem dodała: - KU przygodzie!
-
Zaprawdę nie zwlekajmy. - dodał Hachi.
W
tym momencie Kiazu zaczęła uroczo niuchać noskiem i nagle
stwierdziła: - Wyczuwam je! W tę stronę!
************
Mieszany
oddział po zjedzeniu śniadania i zebraniu obozu do końca, wolnym
krokiem, dostosowanym do delikatnie zachwianego kroku wodnej
neczanki, podąża dalej przez mroczny kamienny tunel.
-
Czy my naprawdę musimy iść jej tempem? Przecież dotarcie do
wyjścia zajmie nam wieki! - narzekał kapitan.
-
Ciesz się, że w ogóle możesz iść z nami. - stwierdziła Kiazu.
-
Zgadzam się, a póki jest w stanie sama iść to lepiej dla nas. -
dodał Hachi.
-
No właśnie... - dopowiedzieli zgodnie Otachi i Diuna.
-
Lepiej się nie kłóćmy tylko ruszajmy dalej... - dodał pokornie
Skauti.
-
Kurczaki nas wzywają ... - dodała entuzjastycznie, zmieszanym
głosem Rina.
-
Co ona za głupoty pierdzieli? - spytał pogardliwie kapitan.
-
Co za kurczaki? - spytała Diuna.
-
Ziom ona ma zajebiście wysoką gorączkę. - stwierdził Otachi
dotykając czoła wodnej neczanki.
-
Majaczy - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodał: -
Prawdopodobnie ma omamy, które układają
się w niezwykle żywe wizje przypominające film, a Rina ma poczucie
uczestnictwa w wydarzeniach, które rozgrywają się przed jej
oczami...
-
Aha ... czyli lepiej je teraz nie słuchać ... - odparła Diuna.
-
Hmmm... a to chyba oznacza, że jej stan się pogarsza ... - dodała
Kiazu.
-
Owszem. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodał: - Otachi
weź ją proszę i postaraj się mocno schłodzić.
-
Jasna sprawa Ziom. - odparł Otachi, biorąc siostrę na plecy a
następnie otaczając ją mroźnym północnym wiatrem.
-
Nie lepiej ją tu zostawić? I tak się do niczego nie nadaje ... -
stwierdził kapitan.
-
A może chcesz abyśmy zostawili Ciebie!? - odparła poddenerwowana
Kiazu.
-
Nie zostawimy nikogo to nie w naszym stylu! - dodał Hachi.
-
Jasne, jasne ... zaraz ją zostawicie i zapomnicie... ta jak powinno
być. - stwierdził Uamuzi.
-
Tak, tak Ziom ... masz piękne sny ... - stwierdził Otachi.
-
No może zrobimy wyjątek dla Ciebie, chociaż to i tak byłby zbytni
szczyt łaski ... na który Ty nie zasługujesz ... - dodał Hachi.
-
JAK ŚMIESZ! - odparł stanowczo Kapitan tworząc sporą lodową
kulę, którą szybko wystrzelił w kierunku wietrznego neczanina.
Otachi uśmiechnął się szeroko, szczerząc kły i odwrócił się
plecami do ataku. Dzięki temu orzeźwiająca lodowa kula, uderzyła
w rozpaloną wodna neczankę, która poczuła błogą ulgę.
-
Heheh, dzięki Ziom. - stwierdził Otachi z wrednym uśmieszkiem i
przybijając żółwika z bratem.
-
WY! - warknął niezadowolony Uamuzi.
-
Ojej Ziom, może jednak masz w sobie coś dobrego. - dopowiedział
Hachi z uśmiechem.
-
Heheh... kto by pomyślał. - dodała Kiazu, mrugając okiem.
-
Dobra spokój ... - wtrącił twardo Kurai.
-
HAI! - stwierdzili zgodnie neczanie.
************
-
Przyjaciele, zdobycie boskich kurczaków nie będzie takie łatwe. -
Stwierdził Otachi, a następnie dodał: - Chodzą słychy, że
zastępy piekieł opanowały górę "Kain
Taut Ke",
a jej bram strzeże sam Cerber!
-
Oooo! - odparła Kiazu podskakując radośnie.
-
Co to dla nas, wiem że to zadanie jest najtrudniejsze w naszej
historii lecz mimo to nie poddamy się! - dodał Hachi.
-
Damy radę! - stwierdziła Kiazu, podwijając rękawy i wymachując
pięściami, a następnie entuzjastycznie
dodała: - Ja na pewno dam!
Horyzont
przykrył się mgłą, gdy nad naszymi bohaterami rosła wspaniała,
majestatyczna i tajemnica góra " Kain
Taut Ke". Wkrótce pod ozdobiona jońskimi kolumnami bramą,
stał ogromny, pies w kolorze popiołu, z trzema wielkimi głowami,
z paszczami najeżonymi kłami.
-
STAĆ!! Dalej nie przejdziecie! - stwierdziły zgodnie wszystkie
głowy bestii.
Kiazu,
bez zawahania zaszarżował na cerbera. W ten wszystkie paszcze
potwora rzuciły się na neczankę, która w ostatniej chwili zdążyła
odskoczyć i dzięki temu ledwo uchodzi z życiem.
-
Kiazu prowadź nas! - stwierdza Hachi z uśmiechem i zalotnie
trzepocząc rzęsami.
-
Yay! -stwierdza radośnie Otachi, a następnie wyciąga z kieszeni
pompony i zaczyna energicznie dopingować: - Dajesz Kiazu!
-
Ej! Kiazu jest moja! - stwierdził Hachi, wyciągając z kieszeni
spódniczkę i pompony, a następnie dołącza się do dopingowania.
-
Ja może się nim zajmę ... - wtrąca pewnie Skauti, którego prawa
ręka zmieniła się w intensywnie niebieski płomień.
************
Czas
wolno płynął, jednak w końcu nastało już wczesne popołudnie.
Narzekający kapitan, dawał się mocno we znaki i to stanowczo
bardziej niż majacząca Rina, która w wysokiej gorączce mówiła
same bzdury.
-
Co raz bardziej majaczy ... - stwierdził zatroskany Otachi.
-
To nie dobrze ... - odparł Hachi.
-
Kurai, co powiesz na przerwę? - spytała Diuna.
-
Ziom popieram! Mam wrażenie, że coś jest nie tak ... - dodał
Otachi.
-
Niech Wam będzie ... czas odpocząć... - stwierdził twardo Kurai.
W
tym momencie Hachi stworzył kilka wygodnych kamiennych siedzisk.
Kapitan jednak pogardził takim siedziskiem i stworzył ogromny
lodowy tron, na którym szybko zasiadł, robiąc przy tym
naburmuszoną minę.
-
Ojej ktoś nadal jest obrażony o "psikusa"... -
stwierdziła Diuna rozsiadając się wygodnie.
-
Eh... tęsknie za słońcem... - stwierdziła Kiazu, rozkosznie
przeciągając się.
W
ten Rina siedząc na fotelu zachwiała się i zaczęła wymiotować,
elektryczny neczanin podparł ukochaną pod ramionami i w ten sposób,
trzymając dziewczynę sprawił, że mogła swobodnie zwracać i nie
groziło jej utopienie się we własnych wymiocinach. Wodna neczeczanka
bardzo szybko zrobiła się niesamowicie gorąca.
-
No to zajebiście ... - stwierdziła Diuna.
-
Ble ... to obrzydliwe ... To może teraz się jej pozbędziecie? -
spytał urażony kapitan.
-
W kopa w dupę chcesz? - spytała Kiazu.
Nagle
Hachiemu zakręciło się w głowie i swobodnie upadł na jedno z
kamienno-ziemnych siedzisk.
-
Co jest Bro? - spytał dociekliwie Otachi.
-
Żle się czuje ... -odparł Hachi.
Kiazu
podeszła do brata i dotknęła jego czoła i w tym momencie okazało
się, że jej brat stopniowo robi się ciepły.
-
Hmm... chyba dostaje gorączki ... - stwierdziła Kiazu.
-
Hachi Ty ciapo, jak mogłeś dać się ugryść? - spytała złośliwie
Diuna.
-
No właśnie sam nie wiem jak to się stało ... - odparł Hachi.
Psychiczna
neczanka zaczęła się złośliwie śmiać z brata, a następnie
nagle sama zbladła. Po szybkiej obdukcji okazało się, że Diuna
również ma gorączkę.
-
Hehehe ... i co? Przygadał kocioł garnkowi? - zaśmiał się
Hachi.
-
Oj siedz cicho ... - odparła Diuna.
-
Nasza sytuacja zaczyna się pogarszać ... - stwierdził Skauti.
-
Spokojnie Ziom ... na Diunę i Hachiego działa szczepionka więc
opóźnia ich objawy ... - odparł Otachi.
-
W sumie racja ... - odparł Skauti.
-
Dadzą radę! - stwierdziła radośnie Kiazu a następnie z
ciekawością spytała: - Mnie bardziej ciekawi co rodzi się w
głowie Riny, bo te jej majaczenia są intrygujące.
-
Jestem pewien, że to nic ciekawego ... - odparł naburmuszony
Uamuzi.
************
Neczanie
i Skauti dotarli do wielkiej podziemnej komnaty wypełnionej żółtymi
i ogromnymi kurczakami, które jak oszalałe biegają po całym
pomieszczeniu.
- Eh, łatwo było. - stwierdziła Kiazu, a następnie entuzjastyczne dodała: - Czas zabrać kurczaki do naszego wspaniałego Pana!
- Eh, łatwo było. - stwierdziła Kiazu, a następnie entuzjastyczne dodała: - Czas zabrać kurczaki do naszego wspaniałego Pana!
-
Bierzmy się do roboty! Nasz Pan gdy jest głodny, potrafi wybić
całą ludzkość! - dodał Hachi.
Nagle
Kiazu złapała jednego kurczaka w zęby i z dumą, nadal trzymając
kurę w zębach, powiedziała: - Dobfffaaaa moszemy ifść!
Tymczasem
Hachi, Otachi, Diuna i Skauti w komiczny i nie kontrolowany sposób,
ganiają za rozszalałymi kurczakami. Wkrótce Diuna łapie swojego
kurczaka i pyta:
-
Wszyscy zaopatrzeni?
- TAK!
- odparli zgodnie pozostali.
-
Jednakże nasz pan nie jada surowizny! - stwierdził Skauti.
-
Musimy jeszcze zdobyć niebiańska panierkę od wiedźmy z bagien! -
dodał Hachi.
- I je
usmażyć w ogniu piekielnym ... - dopowiedział Otachi.
Natomiast
Kiazu radośnie przytaknęła reszcie nadal trzymając szamoczącą
się kurę w zębach.
- Na
przód! Zatem na bagna! - stwierdziła energicznie Diuna.
************
Przez
prawie całe popołudnie Rina, praktycznie non stop wymiotowała, na
szczęście nie były one przepełnione krwią. Ten incydent zmusił
oddział do dłuższej przerwy, po której wodna neczanka nagle
zrobiła się chłodna i praktycznie nie przytomna. Dzięki temu
Otachi był ją wstanie wziąć na plecy i ruszyć dalej. Diuna i
Hachi nie mają jeszcze bardzo wysokiej gorączki, więc są wstanie
swobodnie poruszać się sami. W ten upierdliwe nagranie w
słuchawkach ucichło i dzięki temu nastała przyjemna cisza.
-
Albo ja mam omamy albo to durne nagranie znikło ... - stwierdziła
nagle Diuna.
-
QRV ...QRV ... - stwierdził Kurai, włączając słuchawki.
-
QSL! No nareszcie! Nawet nie
wiecie jak miło Was słyszeć! Żyjecie? - odparł
Neczański generał, po chwili wywoływania.
-
Szanowny generale żyjemy, chociaż te ...
-
ŻYJEMY! - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu, przerywając wypowiedź
kapitana.
-
Cieszy mnie to, a teraz
słuchajcie Dae Cheetah kończy rytuał i ... niech no spojrzę na
zegarek... jest 16 więc macie 18-22 godziny na ucieczkę z podziemi!
Jeśli tego nie zrobicie zostaniecie zamknięci wraz z Pisaca ... -
odparł Rudy.
-
Szanowny generale to ja wychodzę sam! - odpowiedział Kapitan.
-
Jak to sam? - zaciekawił się generał.
-
Uamuzi głupoty gada ... wychodzimy wszyscy. - stwierdziła Kiazu.
-
Generale, ten czas tylko deko cienki ... ale damy rade! - dodał
Hachi.
-
Czy ktoś może mi powiedzieć
o co chodzi? - spytał dociekliwie Rudy.
-
Mamy trójkę pogryzionych... - stwierdził chłodno Kurai.
-
Hachi i Diuna dopiero dostali gorączki więc na spokojnie dadzą
radę. - stwierdziła Kiazu.
-
Mamy jeszcze Rinę, która pare godzin temu zaczęła wymiotować ...
- dodał zaniepokojony Skauti.
-
Zajebiście ... wręcz świetne wieści ... dobra ... powiadomię
oddział ratunkowy i śpieszcie się. - odparł poddenerwowany
Rudy, a następnie dodał: - Jak
daleko jesteście?
-
Potrzebujemy jakieś 24 godziny na wyjście ... - odparła Diuna.
-
To musicie się bardzo sprężać
... nie wiem jak to zrobicie ale musicie wyjść przed zakończeniem
rytuału ... - stwierdził neczański generał.
-
Spokojnie Generale, wyjdziemy! - dodała entuzjastycznie Kiazu.
-
Oby ... - odparł generał.
************
Nasi
bohaterowie na mrocznych, pokrytych zielenią bagna spotkali kobietą
w czerni, której podeszły wiek, wskazywał, że już od dawna
powinna być martwa. Hachi i Otachi łasząc się, ocierają się o
nogi dumnie stojącej Kiazu.
-
Musimy się streszczać, nasz pan już długo czeka na swój posiłek!
- stwierdziła Diuna, poprawiając to co ma najlepsze.
-
Otachi, Hachi pokażcie jak bardzo mnie kochacie i zdobądźcie dla
mnie te niebiańską panierkę! ... - stwierdziła radośnie Kiazu,
przytulając braci.
Hachi
bez słowa z impetem ruszył na wiedźmę, która jednym szybkim i
zwinnym ruchem zmroziła go. Drugi z braci nie czekając na
rozwinięcie akcji również zaatakował nieznajomą postać. Wiedźma
bez trudu zmroziła również Otachiego i tak obaj neczanie
wylądowali w brudnym bagnie. Tymczasem Diuna wybuchła śmiechem, a
po długiej chwili wiedźma rechocząc, w końcu odezwała się:
-
Tak nigdy nie zdobędziecie mojej panierki!
-Obleśne
bagnisko! Lepi się, wdziera w każdą szczelinę mojego ponętnego
ciała. - wtrąciła Kiazu.
-
Aby zdobyć niebiańską panierkę musie odpowiedzieć na moje
pytanie... - kontynuowała wiedźma.
-
O nie tylko nie testy ... nie radzę sobie z nimi ... - stwierdził
Hachi.
Natomiast
Otachi świetnie się bawi, taplając się w bagnie, radośnie
wykrzykując:
-
Nyaaaa ....!
-
Zatem zagadka brzmi ... jeszcze możecie się wycofać - odparła
wiedźma.
-
NIGDY! wykrzyknęli zgodnie Kiazu, Diuna i Hachi.
-
Zatem słuchajcie, dlaczego Waszego Pana zgarnęła policja? -
stwierdziła chłodno wiedźma.
-
Bo jechał swym rydwanem w piorunującym tempie? - odparła Kiazu ze
słodką minką.
-
Nie mogła go złapać policja bo jest za szybki! - dodała Diuna.
-
Bardzo przemyślane odpowiedzi, jestem Wam za nie wdzięczna... -
Odparła z podziwem staruszka.
************
Drużyna
najszybszym możliwym krokiem, uparcie podąża w kierunku wyjścia z
tych piekielnych i straszliwych podziemi. Hachi, Diuna a w
szczególności Rina, z każdą godziną mają się coraz gorzej i
gorzej. Otachi dzielnie stara się chłodzić resztę rodzeństwa, a
Kiazu zawodowo denerwuje bramańskiego kapitana, tak aby ten używał
swoich lodowych mocy i tym samym schładzał pogryzionych. Tymczasem
przestraszony Skauti obwiniający siebie, z to co się stało z Riną,
bez słowa podąża za Kurai'em, który od czasu do czasu doprowadza
ognistą neczankę do porządku, aby za bardzo nie przeginała.
-
Ku... Kurai ... czy to dobry pomysł tak wkurzać kapitana...? -
wyszeptał niepewnie Skauti.
-
W większości sam się wścieka o byle co ... - odparł chłodno
Kurai.
-
Ale ...
-
Ale tak chcąc nie chcąc pomaga
nam schłodzić tych co tego potrzebują ... a skoro wkurzanie go to
jedyny sposób na osiągniecie tego celu to trudno ... -
dopowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Kurcze Rina cały czas
majaczy o jakiś kurczakach i panierce ... normalnie znowu burczy mi
od tego w brzuchu.
-
Heheh ... to miło, że nie tylko my cierpimy z tego powodu ... -
odparł Otachi.
-
Popieram Bro ... - dodał Hachi.
W
ten wodna neczanka ponownie zaczęła wymiotować, a jej temperatura
stanowczo wzrosła.
-
Oby nadal bez krwi ... - stwierdził Skauti.
-
Swoją Drogą Kiazu, chyba nie dobre te kurczaki ... zauważyłaś,
że najpierw o nich majaczy a potem wymiotuje dalej niż widzi? -
stwierdziła złośliwie Diuna, trzymając torbę wypchaną lodem na
swojej głowie.
-
Jami ... - stwierdził Hachi z głupkowatą miną.
-
RUSZCIE SIĘ! NIE MAM ZAMIARU ZGINĄĆ TU PRZEZ WAS! - wtrącił
poirytowany kapitan.
-
Z luzuj Ziom i tak musimy rozbić obóz na noc ... - stwierdził
Otachi.
-
Ale zginiemy tu przez ten nocleg! - powiedział stanowczo Uamuzi.
-
Przestań panikować, musimy odpocząć. - odparł stanowczo Kurai, a
następnie dodał: - Jest 23:00 czyli pozostało nam na wyjście
jakieś 11-15 godzin, więc możemy sobie pozwolić na 4 godziny
odpoczynku ....
-
Oszalałeś! Przez Ciebie zginiemy! Trzeba iść! - odpowiedział
zbulwersowany kapitan.
-
Wszyscy jesteśmy zmęczeni... - wtrącił Hachi, którego gorączka
delikatnie zaczęła rosnąć.
-
Z tobą natręcie na czele ... - dodała Diuna, patrząc na ledwo
stojącego kapitana.
-
Dodatkowo jest już stosunkowo nie daleko ... - dopowiedział Hachi.
-
Bez dyskusji, czas na czterogodzinny odpoczynek. - rozkazał Kurai.
-
TAK! - odparli entuzjastycznie neczanie.
************
-
Kurczaki są ... Panierka jest .... ale czegoś nam jeszcze brakuje
... - stwierdziła Diuna
-
HAHAHAHA! No normalnie popłakałam się ze śmiechu! - wtrąciła
Kiazu zwijająca się ze śmiechu.
-
O tak odpowiedź wiedźmy była zacna! - stwierdził Hachi śmiejąc
się.
-
Hmm... zostało nam usmażyć kurczaki w ogniu piekielnym! -
stwierdził nagle Skauti.
-
Och nie! - odparła Kiazu, wskakując Skautiemu na plecy, a następnie
bawiąc się jego uszkiem dodała: - Obronię Cię!
Wkrótce
nasi bohaterowie podążali już po bezkresnym piekle, starając się
dostać do serca lawy. Jednak na ich drodze stanął sam władca
piekieł i podziemi, który na sam widok poszukiwaczy przygód z
niesmakiem powiedział:
-
Wy łajdaki co depczecie mi lawę! Dokąd się wybieracie?
-
Hmm.. czas ponownie użyć moich wdzięków! - stwierdziła
entuzjastycznie Kiazu poprawiając swoje kobiecie krągłości.
-
JA SIĘ TYM ZAJMĘ! - wtrącił Hachi.
-
O NIE JA SIĘ TYM ZAJMĘ! - odparł Otachi, zagradzając bratu
przejście.
W
czasie kiedy neczańscy bracia się kłócili, Kiazu podeszła do
przeciwnika i miziając go delikatnie po twarzy ponętnie
powiedziała:
-
O Panie dna, chcemy tylko przejść ...
Na
ziemistej twarzy strażnika piekieł pojawiły się wymowne rumieńce,
a po jego głowie przegalopowało stado dwuznacznych myśli. Jednak
mieszkaniec lawowej krainy szybko się otrząsnął i powiedział:
-
Nie ... nie mogę Was przepuścić...
-
Oj możesz ... - stwierdziła Kiazu, kładąc dłoń strażnika na
swojej ponętnej piersi.
-
No ... może ten jeden raz ... tylko nikomu nie mówcie... - odparł
władca lawy i podziemi, odwracając wzrok.
-
Dziękując, - odparła radośnie Kiazu, a następnie ba odchodne
chuchając w uszko strażnika, ponętnie powiedziała:- Do następnego
... ra ...zu ...
************
Cztery
godziny odpoczynku minęły straszliwie szybko, tak samo szybko
postępuje złe samopoczucie Riny. Wodna neczanka nie dość, że
nadal majaczy i wymiotuje to jeszcze przestała przyjmować płyny.
-
Jej stan się drastycznie pogarsza ... - stwierdził zaniepokojony
Skauti.
-
Nie tylko jej ... - stwierdziła Kiazu, pokazując na Diunę i
Hachiego, którym temperatura ciągle rosła.
-
Gdyby nie szczepionka to pewnie już dawno by wymiotowali albo już
mieli omdlenia. - dodał Otachi.
-
Kiazu, spraw aby Uamuzi zmienił Rine w szczelną bryłę lodu. -
wtrącił stanowczo Kurai.
-
Oszalałeś? Ona jest wodą, takie zamrożenie może ją zabić! -
odparła nerwowo Kiazu.
-
Jest osłabiona, a ja się chętnie zamrożę ... - dodała Diuna.
-
Ty jeszcze dajesz radę się poruszać, aż takie zamrożenie nie
jest Ci potrzebne. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: -
takie całkowite i potężne zamrożenie, wprowadzi ją w stan
hibernacji i dzięki temu jest szansa, że uda nam się wyjść zanim
ona zacznie wymiotować krwią.
-
Ciekawy pomysł Ziom, ale czy nie jest on zbyt ryzykowny? -
stwierdził Otachi.
-
Musimy je podjąć. - stwierdził odważnie Kurai.
-
Wiesz, że jak coś pójdzie nie tak to ona zginie? - spytała Diuna.
-
Tak samo jak nic nie zrobimy to również zginie, bo zacznie
wymiotować krwią, a wtedy już na pewno jej nie pomożemy. -
stwierdził chłodno Kurai.
-
Doba punkt dla Ciebie Ziom ... - odparł Hachi.
-
To co robimy? - spytał Skauti.
-
Kiazu zajmiesz się tym? - spytał stanowczo Kurai.
-
Jasne zostaw to mnie! - stwierdziła energicznie Kiazu, z wrednym
uśmiechem.
************
-
Rudy czemu nie zareagowałeś? - spytał Moyoshi.
-
Po raz Kurai i tak by nie posłuchał, po dwa mówił z sensem, a po
trzy również uważam, że to dobre wyjście. - odpowiedział
generał, spokojnie popijając kawę.
-
A co jeśli rzeczywiście zginie? ...
-
To przynajmniej będą wiedzieli, że zrobili wszystko co się dało
aby ją uratować. Słuchaj Moyoshi, jak nie podejmą tego ryzyka to
Ona bankowo zacznie wymiotować krwią, a to oznacza jedynie śmierć
w męczarniach.
-
W sumie ma omdlenia, majaczenie, wysoką gorączkę i wymioty i
zapewne liczne krwotoki wewnętrzne bo wydaje się być coraz słabsza
... więc rzeczywiście to może jej uratować życie ...
-
Wiesz wszyscy wiedzą, że to ogromne ryzyko, ale trzeba je podjąć
...
-
Rozumiem...
-
Chociaż przyznam, że chciałbym znać jakiegoś kuba z rozwiniętą
magie Siliana, w tedy byłbym spokojniejszy...
-
Kub potrafiący wskrzeszać to niebywała rzadkość ... Już chyba
jest większa prawdopodobieństwo na to, ze ona wyjdzie z tego cało,
niżeli my od tak spotkamy Kuba, który wskrzesza ...
-
Co racja to racja ...
-
Hmmm... odział ratunkowy wie o sytuacji?
-
Oczywiście ...
-
To dobrze ... oby Riną, zajęli się w pierwszej kolejności...
-
Moyoshi nie osłabiaj mnie, już dawno dostali taki rozkaz ... -
stwierdził Rudy, a następnie dodał: - Moyoshi idź spać i
odpocznij ...
-
Ale ...
-
To rozkaz ...
-
No dobra idę odpocząć ...
-
Ta dobrze Ci to zrobi, bo już cienko u Ciebie z myśleniem ...