wtorek, 25 listopada 2014

Epizod 70


Gorące … białe … i puszyste”


Poranek nastał o wiele za wrześnie niż powinien. Wszyscy stanowczo chcieliby dużo dłużej pospać, jednak słońce już wysoko na niebie i trzeba było się podnosić. Rina już od jakiegoś czasu krzątała się po mieszkaniu i robiła śniadanie. I jak to już było w zwyczaju kiedy wspaniałe i smakowite zapachy zaczęły rozchodzić się po mieszkaniu to dziwnym zbiegiem w mieszkaniu pojawili się Hachi i Otachi.
- Cześć siostra co dobrego dzisiaj? - zaczął wchodząc Hachi.
- Siemka …. a same dobre rzeczy …. jak wrażenia? - odparła Rina.
- Było super! A opowieści króla Ashga są niesamowite. - odpowiedział entuzjastycznie Otachi.
- Chciałbym, mieć takie historie do opowiadania. - wtrącił Hachi.
- Na swój sposób w sumie masz … te nasze wszelkie walki z demonami … myślę, że też są godne opowieści. - odpowiedziała Rina.
- No w sumie i raja, ale król Ashga wymiata no normalnie wymiata. - powiedział podekscytowany Hachi.
- Diuna i Kiazu jeszcze śpią? - spytał Otachi.
- Wyobraź sobie, że Diuna jest już od dawna w pracy, a Kiazu jeszcze śpi.... - odpowiedziała Rina.
- Nie dziwie się. Chyba pierwszy raz wżyciu trzeba było ją wnieść po imprezie. - odparł trochę złośliwie Hachi.
- Oj tam bro... - odpowiedział Otachi.


************

Kiazu otworzyła oczy, po czym z powrotem je zamknęła aby po chwili ponownie je otworzyć. Następnie przeciągła się i wstała. Jak na ostatnią noc dziewczyna miała się nadzwyczaj dobrze, chodź wydawało się, że nie pamięta za wiele. Po dłuższej chwili zaspana jeszcze Kiazu wyszła od siebie z pokoju i udała się do łazienki, przecierając jeszcze oczy i ziewając.
- Oho chyba Kiazu wstała. - zauważył Otachi siedzący w kuchni.
- No wreszcie, to nie codzienne że wstaje później od nas. - odparł Hachi.
Nagle rozległ się głośny, donośny i dźwięk dochodzący z łazienki.
- AAAAAAAAAAAAAAAA ….. trach ….
W tym momencie wszyscy wybiegli z kuchni by zobaczyć co się stało? Nagle ich oczom ukazały się otworzone na oścież drzwi i wylewająca się z nich piana. A kiedy zajrzeli do środka to zobaczyli całą łazienkę w białej i puszystej pianie, która wylewała się z chodzącej pralki. Natomiast Kiazu leżała cała zanurzona w niej, wręcz przykryta pianą a jej nogi opierały się o pralkę.
- o Matko co się stało?! - stwierdziła przerażona Rina.
- Ała … poślizgnęłam się. - odparła Kiazu.
W tym momencie Rina weszła do łazienki i poczuła że piana w większości jest ciepła a momentami wręcz gorąca.
- Nic Ci nie jest? - spytała Rina podnosząc siostrę.
W tym samym czasie Hachi i Otachi zanosili się śmiechem.
- Tak, spoko ta pralka dzisiaj oszalała czy co? Trzeba to ogarnąć – odparła Kiazu.
- Hehehehe … siostra co już koniec tańca na pianie?
- Cicho bądź Hachi.
- Oj Kiazu no weź taka mała i puszysta pianka a Ciebie powaliła? A Ty masz się za wojowniczkę a rozkłada Cię piana. - odparł Hachi śmiejąc się.
W tym momencie Kiazu skoczyła na brata, który się poślizgnął i wylądował dokładnie tak jak jego siostra przed chwilą.
- Wuuuhuuu ale jazda. - stwierdziła Kiazu po przejażdżce na bracie. Po czym cała czwórka wybuchła śmiechem. Nie trzeba było długo czekać aby śmiejąc się i chichocząc zaczęli rzucać się tą pianą niczym śnieżkami. Co rusz, ktoś się ślizgał i przewracał. Wszyscy byli mokrzy ale szczęśliwi. Mieli naprawdę przednią zabawę.


************

Rodzeństwo po dość długiej zabawie wzięło się wreszcie z sprzątanie. Zbierali pianę w rzucali ją pod prysznic i wycierali podłogę. W międzyczasie pralka przestała wypluwać też świeżą pianę.
- Masakra z tą cała pralka. - stwierdziła Rina.
- Szalona i tyle. - odparła Kiazu.
- Nie bardziej niż my. - wtrącił Otachi.
- O nie brachu ona przy nas wymiękła. - odpowiedział Hachi.
- No właśnie widzę, że wymiękła. - powiedział Otachi wyciskając mokrą gąbkę nad głową brata.
- Dzięki …. za oświecenie …
- Swoją droga Rina kiedy obiad? - zapytał nagle Otachi.
- Obiad, a gdzie śniadanie? - odpowiedziała Kiazu.
- Już dawno w brzuszku, a teraz przydałoby się jeszcze. - odparł Hachi szczerząc się.



************

- Myślę że to sprawka demona. - stwierdziła Diuna.
- Oj tam … zaraz demon … coś weszło w dziwną reakcje z proszkiem i tyle. - odparł Hachi.
- Nigdy nie widziałam czegoś takiego więc albo coś koloryzujecie albo to demon.
- Nie wszystko co się dzieje to sprawi demonów.
- Wszystko co nie wyjaśnione, jest ich sprawką. Jeszcze wspomnisz moje słowa.
- Nie sądzę chyba że coś gorącego, białego i puszystego zaatakuje mnie z lodówki a nie z pralki to wtedy uwierzę, że to nie przypadek tylko jakiś demon macał w tym palce.
- Przepraszam Diuna, ale wcale mnie nie relaksuje jak gadasz mi nad uchem … przyłóż się trochę do tego masażu – wtrąciła Kiazu.
- Jasne, jasne … - odparła Diuna.
- Ale ….
- Zamknij się.... - stanowczo przerwała Hachiemu Diuna.
- Swoją drogą dobrze wiem, że masujesz mnie mocą … Jeśli się nie ruszysz i nie zrobisz tego ręcznie to będziesz mnie masować wiecznie … - wtrąciła złośliwie Kiazu.
W tym momencie Diuna przewróciła oczami i z wielką niechęcią wstała z kanapy i podeszła do Kiazu, a następnie zaczęła masować ja ręcznie.
- No nareszcie … to się nazywa przyjemność … - powiedziała rozpływająca się Kiazu.
- POMOCY – powiedziała, bezdźwięcznie Diuna, poruszając samymi ustami.

Hachi zaśmiał się tylko i wyszedł.

Epizod 69


Wielka uczta”

Początkowo wspaniała uczta dla gości miała się odbyć w ogromnej bogato zdobionej sali z dużym okrągłym stołem pośrodku. Jednak w międzyczasie plany się stanowczo zmieniły. Teraz uczta odbywa się w dużej komnacie, która wygląda bardziej jak swego rodzaju połączenie tarasu z ogrodem. Na lekkim podwyższeniu stoją syto zastawione stoły ustawione w podkowę. Zawierają wszystko to co oferuje woda, a ze znajomych rzeczy widać jedynie ryż, krewetki i inne pospolite owoce morza. Natomiast w ogrodzie płonie wielkie ognisko nad którym piecze się zacne stworzenie upolowane przez władców. Dzięki temu unosił się bardzo mocny i apetyczny zapach. Ogród oczywiście jest ogrodzony szkłem, a taras jest utrzymany w wodnym klimacie. Gdzie nie gdzie stoją wazony pełne zielonych roślin. W całym pomieszczeniu słychać jakąś wspaniałą klimatyczną i rytmiczną muzykę. To za sprawą sześciu muzyków stojących z boku.. Trzech gra na różnej wielkości muszlach, jeden gra na gitarze, jeden na perkusji i jeden na klawiszach. Całość tworzy niepowtarzalny zabawowy klimat. Przy wielkich wrotach stał orszak sług, którzy witali i oddawali honory gościom. Po nie długiej wszyscy siedzieli już przy stole, jedli pili i dobrze się bawili czekając aż pieczeń dojdzie.


************

Nagle picie i zabawa została przerwana, gdyż okazało się iż wspaniała, zarumieniona i przepięknie pachnąca pieczeń z Jushigon była wreszcie gotowa. Dwóch kucharzy ubranych w białe kitle ze złotymi wstawkami, wraz ze służbą wnieśli na stół wielką pieczeń. Następnie kucharze długim i ostrym nożem kroili solidne kawałki mięsa i częstowali biesiadników. Każdy dostał soczysty kawałek niezwykłej pieczeni, od samego zapachu ślinka ciekła.
- Yey jaki wielki kawałek .- stwierdził radośnie Hachi, kiedy służący postawił przed nim talerz.
- Haha a mój jest większy. - odparł uradowany Otachi.
- Ej … twój jest większy … - powiedział Hachi.
- No ba mnie tu bardziej lubią. - odpowiedział pół żartem pół serio Otachi szczerząc zęby.
- Jasne, jasne jeszcze zobaczymy.


************

- Kurcze to jest pyszne. - stwierdziła Rina.
- Nom, o dziwo bardzo pyszne. - odparła Dina.
- Smakuje jak dziwne połączenie prosiaczka, kurczaczka, krewetek i czegoś mi nie znanego, ale jest przepyszne. - wtrąciła radośnie zajadająca się Kiazu.


************

Po tym jak podano już pieczeń, atmosfera kolacji się znacznie rozluźniła. Co poniektórzy tańczyli przy wspaniałej muzyce, rozmawiali i popijali jakiś alkohol. Zabawa rozkręciła się na całego, jednak podzieliła się na dwa obozy. Młodzież siedziała i bawiła się przy ognisku, a starsi biesiadowali przy stole.
- Fajna impreza.... Ciekawe gdzie podział się Chobo? … W końcu miał nam przedstawiać braci. - powiedziała interesownie Kiazu.
- Ostatnio widziałam go przy stole … Rany oni nadal się objadają? - odpowiedziała leniwie Diuna.
- Kto? - spytała Kiazu.
- No Hachi i Otachi, patrz siedzą przy ognisku i się objadają.
- I się ze mną nie dzielą? Nie no tak nie może być. - odpowiedziała Kiazu idąc do chłopaków.
Po chwili zakradła się do nich i zabrała im tace z jedzeniem.
- Ej no ale zostaw nam chodź trochę. - stwierdził Hachi.
- Nie... wszystko jest moje … buahahahah. - zaśmiała się Kiazu.
- Jasne, jasne no nie bądź taka daj nam trochę. - odpowiedział Otachi.
- Hmmm... nie... tam jest cały stół.
- No wiesz co siostra. A może jednak się z nami podzielisz? - zapytał Hachi szczerząc zęby.
- Hmm... nie … - odpowiedziała Kiazu ze złośliwym uśmieszkiem i odchodząc.
- Ej czekaj! - Wykrzyknęli panowie ruszając za siostrą i tacą pewnego jedzenia.


************

Nagle do naszych bohaterów podszedł Chobo, mówiąc:
- O tu jesteście, przyjaciele jak się bawicie?
- Fajna impreza. - odpowiedział Hachi dobierając się do kolejnego kawałka mięsiwa.
- No ba, i zajebiaszcze dobre jedzenie. - wtrącił Otachi z uśmiechem.
- Taka nietypowa. - odpowiedziała Rina.
- Sympatycznie, sympatycznie. - dodała Diuna.
- Chobo, a kiedy w końcu przedstawisz nam swoich braci. - wtrąciła Kiazu.
- Ciesze się, że dobrze się bawicie. A no właśnie chodźcie za mną. - odparł Chobo.


************

Po chwili nasi przyjaciele podeszli to trzech mężczyzn stojących w swego rodzaju półkolu na uboczu, z kuflami w dłoniach. Wszyscy są ubrani w oficjalne czarne stroje, wręcz identyczne jak nosił Chobo. Pośrodku stał wysoki dobrze zbudowany mężczyzna. Ma krótkie szpiczaste włosy w kolorze zielonym, a wręcz oliwkowym i piękne cytrynowo-pomarańczowe oczy. Całość dopełnia błękitna cera i nie wielkie błoniaste uszy oraz blada wręcz biała blizna nad lewym okiem. Po jego prawej stronie stoi nie co niższy mężczyzna, o ciemno niebieskiej cerze, brązowozielonych, wręcz ulizanych włosach i czerwonych oczach z odcieniami żółtego z inteligentnym błyskiem. Ostatni jest średniego wzrostu i ma blado niebieską cerę. Na głowie ma limonkowo-żółte włosy do ramion uplecione w eleganckiego, męskiego kucyka, a jego twarz zdobią błyszczące pomarańczowe oczy.
- Przyjaciele, poznajcie proszę to moi bracia, od lewej jest Neige, Shebon i Eira. - powiedział Chobo pokazując dłonią od tego o limonkowych włosach. Po czym dodał. - Bracia, a to moi nowy przyjaciele Kiazu, Diuna, Rina, Otachi, Hachi i Kurai.
W tym momencie książęta, pocałowali panie w dłonie a do panów dystyngowanie skinęli głową.
- Łał … ale sympatyczne ciacha. - stwierdziła pod nosem Kiazu, trzymana za ręce przez braci, aby nie zrobiła jakieś gafy. Jej oczy wręcz błyszczały, dodając jej tym samym uroku.
- Prześliczna z Ciebie dama – odezwał się wdzięcznym głosem Neira.
- Wszystkie panie mają nieodparty urok i coś niezwykłego w sobie. - dodał dystyngowanie Eira.
- Tak, jednak ten ogień w oczach jest wspaniały. Taki żywiołowy i pełen waleczności. - wtrącił Shebon.
- Ach dziękuje panowie, jesteście bardzo mili. - odpowiedziała Kiazu, mrugając okiem i subtelnie się uśmiechając.
- No nareszcie Kiazu w centrum uwagi … - stwierdził cicho Hachi.
W tym momencie książęta zabrali chichoczącą Kiazu i udali się w kierunku ogniska.
- O tak, no to mamy ją z głowy. Kiazu wreszcie jest w swoim żywiole. - powiedział Otachi. Po czym dodał szczerząc zęby. - No to jedzenie, jest całe nasze.
- No tak jedzenie! Kto ostatni przy stole ten ciapa! - stwierdził radośnie Hachi ruszając w kierunku stołu.
- Ej czekaj! - odparł Otachi goniąc za bratem.


************

- I wtedy wielka czarna bestia o pazurach niczym szable rzuciła się na nas. My zrobiliśmy unik w pięknym stylu. Czerwone ślepia patrzyły na nas czystym złem. Nikt wcześniej nie widział takiej wielkiej i krwiożerczej bestii. Nasz trójząb był w gotowości. Byliśmy gotowi w każdej chwili zadać atak przeraźliwemu potworowi. Nie jeden by już stamtąd uciekł robiąc w gacie... gul … gul … gul .. aaaaachhhh …. Jednak nie my, my jesteśmy odważni i takie wyleniałe bydle na pewno nie da nam rady. Spojrzeliśmy bestii w oczy nasze spojrzenia walczyły ze sobą o dominacje, gdy nagle maszkara rzuciła się na nas. Z całą siłą nabiła się na nasz trójząb, jednak ten nie przebił grubej skóry tego obrzydliwca. Bestia odrzuciła naszą broń i zaczęła się z nami siłować. Jej wielkie obleśne łapy splotły się w uścisku..... gul … gul …
- Wtedy maszkara próbowała mnie przewrócić, jednak ja zaparłem się i odrzuciłem … - powiedział Chobo pod nosem
- Chobo co robisz? - spytała Rina.
- Nie nic …
- Ciiii … - uciszył Hachi.
- gul...gul … aaacch …. Wtedy maszkara próbowała nas przewrócić, jednak my zaparliśmy się i odrzuciliśmy ją. Paskudna bestia poleciała prosto na twarde głazy. Kiedy tak leciała to mieliśmy czas aby odzyskać nasz trójząb. Jednak to jej nie pokonało, taka błahostka nie mogła sprawić aby ten potwór został pokonany. Do tego potrzebna była wielka siła, jaką tylko my dysponujemy … gul … gul … aaaacchhhh... Wielkie czerwone ślepia patrzyły na nas groźnie próbując nas wystraszyć. Jednak nie zmami takie numery. Po raz kolejny bestia zaszarżowała na nas … Wtedy my zamachnęliśmy się na nią i dzięki naszej sile i zaklęciu przełamaliśmy obronę bestii i tak nadzialiśmy jej rozpędzone cielsko na nasze wspaniałe ostrza. Przeszyły one one ciało potwora na wylot, a my ponieśliśmy bestie na naszym trójzębie i rzuciliśmy ja jak oszczepem gul … gul … aaaacchhhh... i tak o to pokonaliśmy Kruuukha. - powiedział bardzo dumnie Ashga.
W tym momencie rozległy się brawa i owacje, chwalące wyczyny króla.
- Łał to było mocne. Król Ashga wymiata. - stwierdził Otachi będący pod wielkim wrażeniem.
- No ba, nie dziwie się czemu to on tu rządzi. - dopowiedział Hachi.
- A słyszeliście jak pokonaliśmy wielkiego ….


************

Kiazu jest w swoim żywiole. Adoruje ją trzech na swój urokliwy sposób przystojnych mężczyzn. Praktycznie dbają o nią jak o jakąś księżniczkę. Trzeba przyznać, że książęta umieją się zachować. Siedzą niedaleko ognista i piąte przez dziesiąte docierają do nich opowieści króla. Jednak oni zajmują się sobą. Śmieją się rozmawiają i dobrze się bawią. Do tego wszystkiego książęta ciągle popijając coś z kufli. To nie koniecznie alkohol, bo służący przynoszą wspaniałe napoje, jednakowoż nie można tego wykluczyć.
W tym czasie pozostali siedzą w wianuszku słuchaczy opowieści króla i w mniejszym, bądź większym stopniu z zapałem je śledzą. Chobo wygląda co najmniej tak jakby te opowieści słyszał już setki tysięcy razy i czasem mamrocze coś pod nosem, i w miarę nie przeszkadza. Chociaż jego ojciec czasem mierzy go groźnym spojrzeniem nie przerywając opowieści.
- Wolałabym telewizje – stwierdziła cicho i leniwie Diuna.
- Cicho! Król świetnie opowiada. - zganił ja Hachi.
- No zgodze się z tym, ale telewizja byłaby ciekawsza. - odparła Diuna.
- Nikt nie każe Ci tu siedzieć, jak chcesz to idź do Kiazu, albo do ogniska. - odparł Hachi.
- E tam … nie chce mi się ruszyć …
- Siostra rób co chcesz ale daj chociaż wysłuchać innym. - wtrącił Otachi.
- Dobra … dobra … nie gorączkuj się tak …
Na pomarańczowej, miękkiej i wygodnej ławce siedzi bokiem i luźno Kurai. Jest on opary o kolumnę na skraju komnaty i ogrodu, jedną nogę ma postawioną na ziemi, a drugą ma postawioną na ławce, tak że w przerwie pod kolanem doskonale się mieszczą złączone nogi Riny, która siedzi między jego nogami tak że opiera się rękami o kolano ukochanego. Za nimi, za szybą pływają jakieś ryby, meduzy i inne żyjątka oraz kołyszą się rośliny. Na wprost nich,a właściwie lekko po skosie siedzi Chobo i chodź dochodzą do nich głosy niosące wspaniałe opowieści króla to oni ich nie słuchają.
- I tak wkręciłem się w zawody smoków. Śmiechu było co niemiara.- Stwierdził nagle Chobo śmiejąc się i kończąc swoją własną opowieść.
- Dobrze, że Cię nie zjadły. - stwierdziła Rina.
- Taaa, blisko było, ale przyznacie, że to musiało komicznie wyglądać. - odparł książę.
- Naginasz granice szczęścia... - wtrącił Kurai.
- Tak wiem i dobrze mi z tą nutką szaleństwa. - odparł radośnie Chobo.
Nagle do tej rójki podeszła Kiazu, idzie na boso i ma szklane, duże oczy i bardzo rumiane policzki. Nachyliła się ku Rinie i wyszeptała jej coś na ucho. Po chwili odsunęła się od siostry, a ta kiwnęła potakująco głową a następnie powiedziałam.
- Przepraszam Was na chwilę.
W tym momencie Kurai zastawił nogę na ziemie i tym samym Rina mogła swobodnie wstać. Następnie obie wyszły z komnaty, a panowie powrócili do rozmowy.
- Ku mojej zgrozie mam coś po ojcu. Dar do opowiadania historii. Z Tym że moich nie koloryzuje. - stwierdził radośnie Chobo. Następnie dodał – Chociaż dawno nie widziałem ojca tak szczęśliwego.
- Co masz na myśli? -spytał Kurai.
- Wiesz, on te historie już nie raz opowiadał i my wszyscy znamy je już na pamięć. Jednak wiernie ich wysłuchujemy. Bracia nie sprzeciwiają się Ojcu i nadal słuchają ich ze swego rodzaju pasją. Myślę, że ambasador też je zna na pamięć, ale on zawsze słucha ich z zainteresowaniem, co ojca bardzo cieszy. A teraz ma dwóch nowych słuchaczy, którzy z pasją w oczach i z podziwem wysłuchują każdego jego słowa. Wręcz spijają każde jego słowo prosząc ciągle o więcej i więcej. Mam wrażenie, że te historie fascynowały by ich nawet jakby słuchali by ich po raz wtóry. Są na swój sposób bardzo niezwykli. Gwarantuję Ci, że gdyby nie był zachwycony tym z jaką pasją wysłuchują jego opowieści to już dawno by nas zagonił do słuchania opowieści. Hehe, ale przyznaję że takich zafascynowanych słuchaczy to chyba jeszcze wżyciu nie miał. Podziwiam ich, że z taką pasją tego słuchają. - odpowiedział Chobo uśmiechając się.
W tym momencie do uszu rozmówców dotarła kolejna opowieść Króla, która jest opowiadana z wielką pasją i zaangażowaniem oraz uniesionym tonem.
- Rogi potwora ugrzęzły w naszych rękach. Ta maszkara, silna była skubana. Zaparliśmy się mocno a ta stwora i tak nas przesunęła. Nasze nogi wyryły dwie głębokie bruzdy w ziemi. Bestia ryczała głośnymi i dudniącymi dźwiękami a jej przekrwione ślepia świdrowały nasze spojrzenie. To za mało aby nas wystraszyć. Naprężyliśmy wszystkie swoje mięśnie, i wyrwaliśmy tej maszkarze obydwa rogi, odrzucając ja tym samym. W tym momencie ona wrzasnęła tak głośno i przeraźliwie, że nie jednego by zmroziło ze strachu, ale nie nas … Nagle po kolejnym ryku bestia ruszyła do kolejnego ataku na nas …


************

Bogato zdobiona łazienka, ze złotymi zdobieniami i srebrnymi wykończeniami. Wszystko w białych marmurach i pięknych kafelkach. Jest tam biała umywalka i wielkie, błyszczące lustro. Rina siedzi na podłodze oparta o niewielka ściankę która odgradza część łazienki.
- Książęta chcą abym tu z nimi została … mówią, że pasuje … chociaż ja nie wiem co ma woda do ognia … zwariowałabym chyba tutaj … poza tym na Tochi Neko czeka na mnie Amis … - powiedziała Kiazu, będąca za ścianką.
- Wiesz siostra … ja wiem jesteś bardzo ładna i mogli się w Tobie zakochać … ale dzisiaj nie brałabym ich za bardzo na serio … są pijani … a na moje oko nawet bardzo … a to co jest między Tobą a Amisem jest szczere i pewne … - odpowiedziała Rina.
- No ja wiem … proszę Cię pilnuj mnie dobrze?
- No spoko … będę … w sumie troszkę przeholowałaś …
- Oj przestań! … jeszcze wiem co robię … kurcze siostra myślałam trochę o tej całej sprawie z tym całym smokiem … tak mi coś wpadło niby … ach … urokliwi są Ci cali książęta … a ta jaszczurka wydaje mi się być kluczem do czegoś głębszego … a wiesz, że ten cały Shebon jest wojskowym i dowodzi arią? … uwielbiam wojskowych … są tacy wspaniali … mamy jakiegoś wspaniałego farta do władców …. coś musi być w tej jaszczurce, po co wiedzę o jakimś smoku ukrywać informacje w jakiś tam bibliotekach gdzie dostęp mają tylko nie liczni … no jakaś paranoja … ten najstarszy to słodziak … taki trochę stanowczy ale wspaniały … a jak całuje … pewnie nieźle … z takimi płucami … musi być naprawdę niezły … Ery mówiła że faceci o pojemnych płucach zajebiście całują... a ten ma niczego sobie płuca … mrrrr.... ale i tak najlepszy na świecie to był Volaure … całuje tak, że aż ciarki przychodzą … heheh … mam wrażenie że książęta zaraz się o mnie pobiją … ale … jakoś ja nie bardzo chce … - Kiazu mówiąc to wyszła zza ścianki, umyła ręce i usiadła na wprost siostry i oparła się o ścianę.
- Nie chcesz być adorowana?
- Chce … jak najbardziej chce … ale … jakoś dzisiaj nie mam nastroju na coś więcej … prócz … nazwijmy to niewinnego flirtu … jakoś dzisiaj mi nie leży aby było więcej … a oni …
- A oni są pijani … i nawet jeśli chcą czegoś więcej to dzisiaj im się to nie należy …
- No wiem … ale i tak bardzo przystojni … na dzisiaj chyba mam już dosyć … hmmm... takie ciacha … ale do Amisa się nie umywają … chciałabym sprawdzić pojemność ich płuc i to czy dobrze całują ….
- Ale obawiasz się, że to pójdzie dalej … ?
- Mniej więcej tak … proszę Cię pilnuj mnie dobrze?
- Oczywiście. .. Siostra wracamy do reszty?
- Nie, nie … pogadajmy jeszcze co? … to miejsce jest jakieś dziwne … a Ankara jest traktowany bardzo wyjątkowo … ach pojechałabym nad jakąś plaże się poopalać … i popalałabym się na jakimś wspaniałym słońcu …. i ta cała rada trzynastu czy tam czternastu … może to ma coś wspólnego z tym całym smokiem? … nie no to głupie … a wiesz że Hana została obiecana Neige? … a dokładniej trwają negocjacje … jakiś tam pakt i czynne dziwne coś … ma takie słodziutkie oczy … i takie fajne dołeczki jak uśmiecha …


************

Wielka i wspaniała uczta praktycznie dobiegała już do końca. Po pieczystym zostały praktycznie już jakieś resztki. Co prawda Król jeszcze opowiadał swoje wspaniałe historie. Jednak widać już, że nawet on ma dosyć, chodź Ankara, Hachi i Otachi nadal go słuchali. Książęta już dawno gdzieś poszli. Takie już ewidentne wypalanie się imprezy. Kurai i Chobo podchodzili do jakiś ciemnobrązowych drzwi. Po chwili neczańczyk zapukał w nie.
- Zajęte … - odezwał się uniesiony głos.
- Rina, to ja … - odpowiedział Kurai.
W tym momencie drzwi otworzyły się.
- Ciesze się, że Ciebie … Was widzę … - stwierdziła Rina. Po czym dodała – Kiazu usnęła … a nie chciałam jej ciągać …. ani zostawić samą...
Po chwili Kurai wszedł do łazienki i w miarę delikatnie wziął Kiazu na ręce, a Chobo powiedział:
- Możecie ją zanieść do jednej z komnat, w ostateczności do mojego pokoju czy od razu na statek. Wiecie Ankara pewnie za chwile będzie się zbierał na Ineeven, rzadko kiedy korzysta z komnat. Głównie z zapracowania. Chodźcie za mną, zaprowadzę Was.



Epizod 68


Niezwykłe Polowanie”


Długi szklany korytarz, przez który doskonale było widać wszelkie istoty jak i roślinność, które znajdowały się w pobliżu. Na końcu tunelu szkoło się kończyło i znajdowała się tam wodna ściana. Woda jednak nie wlewała się do środka. W oddali było widać jakieś dziwne zarysy. Po chwili Król Ashga wraz ze swoją świtą przekroczył próg wodnej ściany. Tuż za nim podążył Ambasador wraz ze swoimi żołnierzami, następnie szli nasi przyjaciele, a Chobo zamykał pochód. Wszyscy, zaraz po przekroczeniu wodnego progu zostali otoczeni cienkim, praktycznie przezroczystymi bąbelkami. Zupełnie tak jak mówił Chobo. Po niedługiej chwili powolnego marszu ich oczom ukazały się wspaniałe i niezwykłe wodne stworzenia. Długie, całkiem pulchne i szarobrązowe. Po bliższej obserwacji okazało się, że ich ciała są pomarszczone i posiadają nieliczne włosy. Mają urocze owalne i trochę spłaszczone mordki i niewielkie oczka. Z przodu maja dwie swego rodzaju płetwy, a zamiast tylnych nóg mają iście syreni ogon. Na ich grzbietach były umieszczone czarne, wyprofilowane siodła, a w mordkach trzymają uzdy, od których odchodzą lejce.
- ŁAŁ! - stwierdzili zgodnie nasi przyjaciele.
- Fantastyczne stworzenie. - stwierdziła Rina.
- Anki, co to za stworzenie?- spytał cicho Otachi.
- To są Diugonie, wspaniałe wodne rumaki, które wbrew pozorom są bardzo szybkie i zwinne. - odpowiedział Ankara.
- Nie pożrą nas? - spytała Diuna.
- Nie musicie się obawiać, są roślinożerne i żywią się głównie trawą morską. A poza tym są bardzo łagodne i pieszczotliwe. - odpowiedział Chobo głaszcząc jednego z rumaków.
- Jak na tym jeździć? - spytał Hachi.
- Hmm... Tak jak na smoku czy inumie. - odparł książę.


************

Czysta błękitna woda zapewnia doskonałą widoczność. Wielka wspaniała łąka, soczystej zielonej trawy, która lekko buja się niesiona wodą. Na horyzoncie zaczęły się pojawiać wysokie wodne rośliny, które przypominają drzewa i sięgają aż pod tafle wody. Są soczyste i zielone, jednak ich ciemny odcień wspaniale maskuje granice między nimi. Prześliczne miejsce pełne niewiarygodnego uroku i niezwykłego, niepowtarzalnego klimatu.
- Fajnie się na nich jeździ. - stwierdził radośnie Otachi.
- Tak ciekawe uczucie. - odparł równie radośnie Hachi.
- Niezwykła ta planeta. - powiedziała Rina.
- Tak, tak wszystko pięknie, ale wiesz Kiazu nasz wyjazd zbliża się do końca a Ty nadal nie poderwałaś księcia. Wychodzi na to iż ja wygram. - wtrąciła ze złośliwym uśmiechem Diuna.
- Jeszcze nie wygrałaś, mam jeszcze trochę czasu! - odparła pewna siebie Kiazu.


************

- Przepraszam książę … czy możemy porozmawiać … - spytała nieśmiało Rina.
- Jasne, co tam? - odparł Chobo.
- Widzisz chciałam przeprosić Cię za zachowanie Kiazu … odkąd się założyła nie daje Ci praktycznie spokoju....
- Nie szkodzi, wiesz dla mnie zachowuje się zupełnie normalnie. No może poza tym że wszędzie jej pełno i zaczyna mnie pomału denerwować. Za chwilę będę się bał otworzyć lodówkę, bo będę myślał, że zaraz mi z niej wyskoczy. Co masz na myśli mówiąc „założyła się”?
- Nie wiem czy powinnam mówić... ale Kiazu i Diuna założyły się, że Kiazu poderwie Cię podczas pobytu tutaj …
- Niestety to nie wykonalne … mnie się nie da poderwać …
- Wiem … jednak ona twardo twierdzi iż Ciebie poderwie … i nie daje za wygraną … stąd jej nachalność ….
- Rozumiem …. a są jakieś określone zasady?
- W sumie nie … ma Cię po prostu poderwać … Właściwie chyba wystarczy nawet samo Twoje zainteresowanie się nią.
- Hmm... - zamyślił się Chobo.
- Książę przepraszam … jesteśmy tu gośćmi a ona tak wariuje na Twoim punkcie.
- Przyjmuję przeprosiny, lecz nie przejmuj się tym. To naprawdę nie godzi we mnie, choć z boku wygląda to zupełnie inaczej. Co prawda jest denerwująca, ale da się z tym wytrzymać. Jeszcze …. - odpowiedział książę ze szczerym uśmiechem. Po czym dodał – Myślisz, że jak wygrałaby zakład to by dała mi spokój?
- Tak... myślę że tak … ale jak już sam mówiłeś to nie możliwe … Naprawdę bardzo Cie przepraszam … na co dzień jest inna … a na pewno dużo mniej nachalna …
- Mówisz … hmmm... posłuchaj ona chce wygrać zakład, a ja pragnę odzyskać spokój i odrobinę luzu. Mam pewien pomysł, ale potrzebuje Twojej pomocy …
- Co spiskujecie i knujecie tak na uboczu? - spytał nagle Kurai.
- Nie, nic … - stwierdził automatem książę.
- … nie mam przed Tobą nic do ukrycia … - wtrąciła lekko spłoszona Rina.


************

Nagle z podwodnych szuwarów wyskoczyło strasznie dziwne zwierze. Jest wielki, pulchne i z pofałdowaną skórą, z tym że jest całe pokryte gęstym, i ostrym brązowo-czarnym futrem. Na dodatek na głowie ma okrągłe stojące uszy, a z trochę kwadratowej mordy wystają mu dwa sporawe kły. Zwierzak wygląda jednocześnie groźnie i intrygująco. Kiedy tylko cała bestia stała się widoczna to Król wystrzelił w nią swoim wspaniałym trójzębem, ostrze wpiło się w grzbiet niezwykłego zwierzęcia. Cienkie strugi czerwonej krwi rozpływały się w wodzie, a stworzenie piszczało przenikliwie. W tym momencie Ankara rzucił w zwierze harpunem. Ostrze trafiło w tętnice bestii. Krew trysnęła, zalewając ciało bestii, jak i piasek w pobliżu. Po chwili król podpłynął do zwierzęcia, wyjął swój trójząb po czym zadał ostateczny cios.
- No przyjacielu, jesteś świetną asystą. - stwierdził wreszcie uśmiechnięty król.
- A Ciebie jest wyśmienity łowca. - odparł pochwalnie Ambasador.
- Udane łowy, jesteśmy zadowoleni.


************

- Nie widziałam jeszcze takiego stwożenia, co to jest? - spytała zaciekawiona Rina.
- To jest jushigon. Bardzo smaczne dzikie stworzenie. Mój ojciec poluje na nie tylko wtedy kiedy ma znakomitych gości. - odpowiedział Chobo.
- Jushigon … brzmi dziwnie i nie wygląda jak nic co znamy. - odparł Otachi.
- To swego rodzaju hybryda. Żyje tylko tutaj i na Ineeven. - odpowiedział Ankara.
- Owszem to specjalna mieszanka wyhodowana dla mojego ojca. - wtrącił książę.


************

Polowanie okazało się być bardzo udane. Świta króla wiozła sporo zaskakujących łupów.
- No nasz kucharz na pewno zrobi coś wspaniałego na kolacje. - stwierdził dumnie Ashga. Po czym dodał – i co powiesz zacny gościu o naszych polowaniach?
- Wspaniałe, niezwykłe i bardzo zacne. - odparł Ankara.


************

Nie wielka komnata przypominająca swym wystrojem przytulny salonik. Jest tam kominek z rozpalonym ogniem, wygodna wspaniała kanapa, kilka foteli i niski szklany stolik. Wszystko jest utrzymane w przytulnych, ciepłych i relaksujących kolorach. Nasi bohaterowie rozsiedli się tam wygodnie. Chwila przerwy im się w końcu należy. Kiazu siedzi lekko wtulona w Chobo. Nagle władca powiedział jej coś na ucho i wziął za rękę. Następnie prowadząc ją udał się do drzwi. W tym momencie Rina puknęła lekko Diunę w ramie i pokazała głową na Kiazu. Diuna leniwie się odwróciła głowę. Jej oczom ukazała się Kiazu wychodząca z księciem.
- To za mało aby wygrać zakład … to jeszcze o niczym nie świadczy... - stwierdziła leniwie Diuna.
- Wiesz ja myślę, że to się rozwinie. - odparła jej Rina.
- Myślisz? … kurcze dobrze by było abym poszła za nimi …. wiem Ty idź.
- Wiesz w sumie to Ty się założyłaś więc to ty powinnaś pilnować zakładu … ja mogę ewentualnie iść z Tobą....
- Jak chcesz ich dogonić to powinnaś się już ruszyć. - wtrącił Otachi.
- Poza tym, że to jakby ich sprawa ...ale powinnaś sprawdzić kto wygra … - dopowiedział Hachi.


************

Chobo zamykał drzwi w delikatnie oświetlonej komnacie, a następnie zbliżył się do Kiazu, patrząc jej w oczy. Po chwili zatrzymał się a Kiazu, zaczęła się cofać poruszając kusząco biodrami. Nagle przewróciła się i poleciała do tyłu. W tym momencie do pokoju zajrzała z ciekawością Diuna. Jej oczom ukazał się Chobo leżący na Kiazu i obejmujący ją. Taki widok w zupełności jej wystarczył, wyszła cicho zamykając za sobą drzwi i udała się do pozostałych. Tymczasem w komnacie.
- Nic Ci nie jest? - spytał książę.
- Nie nic, muszę bardziej uważać. Dzięki że osłoniłeś mi głowę. Gdyby nie to pewnie ładnie bym sobie ją rozcięła o te dziwne ostre rzeczy. - odparła Kiazu z uśmiechem. Po czym dodała – He he a jednak poleciałeś na mnie.
- A więc dopięłaś swego. Ciesze się, że nic Ci nie jest.
- Tak można powiedzieć, że dopięłam.


************

W przytulnym saloniku siedzieli nasi bohaterowie i rozmawiają z ambasadorem, który przeszedł tam w międzyczasie. Nagle do tej komnaty weszli roześmiani Kiazu i Chobo.
- Widzę, że dobrze się z bawisz książę. - stwierdził z uśmiechem Ankara.
- O tak, ciesze się, że ich poznałem. - odparł radośnie książę.
Po chwili lekko obrażona Diuna wzięła Kiazu na stronę. Reszta nadal swobodnie rozmawiała.
- Widziałam Ciebie i księcia jak się dobierał do Ciebie. - stwierdziła cicho Diuna.
- Co? -
- Spokojnie, w odpowiednim momencie wyszłam i nie podglądałam Was za długo. Przyznaje nie wiem jak tego dokonałaś ale książę poleciał na Ciebie. Gratuluję wygrałaś zakład, nagrodę odbierzesz po powrocie. Nie wracajmy już do tego. - odpowiedziała Diuna wracając do reszty towarzystwa.
- No w sumie poleciał na mnie – powiedziała sobie w myślach Kiazu uśmiechając się pod nosem.


************ 

Czas mijał. Kiazu zachowywała się zupełnie inaczej. Była sobą jednak przestała być nachalna. Nasi Bohaterowie zwiedzali jakieś ogrody i pałac. Nagle podszedł do nich jakiś sługa. Miał grafitowe w włosy w żółte pasemka. Na dodatek miał czerwono różowe oczy i prostą szatę. Wbrew pozorom wyglądał dość przyjaźnie i pokornie.
- Książę, za chwilę zacznie się uczta. - powiedział sługa kłaniając się.
- Już idziemy Ment. - odparł książę.


Epizod 67


Konware i Król Ashga”


Na luksusowym statku nasi przyjaciele są traktowani z wielkimi honorami. Ambasador Ankara podróżował wraz ze swoimi czterema strażnikami w lśniących pełnych zbrojach, które wspaniale odbijały promienie słoneczne. Są tak wspaniale wypolerowane i zadbane, że praktycznie oślepiają swym blaskiem. To taka jego standardowa świta podczas podróży do innego władcy. Nagle Hachi i Otachi przykleili się do wielkiego okna i zaczęli radośnie pokrzykiwać.
- Whoa, Patrzcie! Chodźcie szybko i Patrzcie!
W tym momencie reszta podeszła do nich. Ich oczom ukazała się wielka niebieska planeta, która świeciła blaskiem. Planeta robi naprawdę wielkie i nieopisane wrażenie.
- WOW! Książę co to? - spytała nagle Rina.
- To moja rodzinna planeta, Konware. Mamy tutaj tak czystą wodę iż widać przez nią światła z naszych miast. A przy pięknej pogodzie widać nasze miasta które znajdują się głęboko pod powierzchnią wody. - odpowiedział smutnym tonem książę.
- Mamy pewien problem, nie umiemy oddychać pod wodą.... - stwierdziła chłodno Diuna.
- Spokojnie w miastach jest powietrze, nic Wam się nie stanie. - odparł książę zapatrzony w planetę.


************

Wspaniały wysoki korytarz w którym drogę wskazują dwa rzędy kolumn. Na zmianę stoi biała i złota kolumna. Dach jest półokrągły w piaskowym odcieniu. Ściany są przeszklone i dobrze oświetlone. Widać przez nie morskie dno, przepływające ryby i inne stworzenia. Całość dopełnia biała kafelkowa podłoga pośrodku której jest czerwony dywan. Wszystko doskonale ze sobą współgra. Na końcu tego korytarza, znajdują się ogromne złoto-piaskowe wrota, które wyglądają na lżejsze niż są naprawdę. Nasi przyjaciele są pod wielkim wrażeniem, jednak nie mają zbytnio czasu na podziwianie otoczenia. Na czele idzie Chobo, między dwoma żołnierzami, tuż za nim idzie Ankara pośrodku swojej świty. Za nimi szli nasi przyjaciele w parach. Cały konwój zamykało trzech żołnierzy. Po chwili wielkie wrota otworzyły się. A oczom wszystkich ukazała się wielka szklana i dobrze oświetlona kopuła. Pośrodku której stało pięć tronów. Pośród czterech srebrnych, niskich i owalnie zakończonych tronów znajduje się jeden wysoki, złoty i ostro zakończony. Jeden tron jest pusty, natomiast na trzech mniejszych tronach siedzi trzech mężczyzn ubranych jak Chobo, a na środkowym tronie siedzi starszy mężczyzna. Ma on ładnie uczesane włosy do ramion i wysokie czoło, oraz wspaniałą brodę połączoną z wąsami. Wszystko to ma wspaniały brązowo zielony odcień i jest zdobione przez wspaniałe piwne oczy z wkradającymi się odcieniami żółci. Na sobie ma kremową szatę ze złotymi zdobieniami na bardzo krótki rękaw. Fragment jego wyrzeźbionego torsu oraz mięśnie na rękach, są doskonale widoczne i budzą respekt. Doskonale widać jego blado niebieską cerę i wspaniałe, bliżej nie określone granatowe tatuaże. W lewym ręku trzyma wielki trójząb, którego ostrza układają się w czworościan foremny. Natomiast na jego głowie jest złota korona o kształcie podobnym do jego berła. Za nimi pływały jakieś wielkie ciemne stworzenia.
- Pozdrawiam czcigodny Ojcze … Bracia … - powiedział nagle Chobo kłaniając się.
- Witaj zacny Królu. - wtrącił Ankara oddając honory.
W tym momencie król lekko skinął głową, uderzył trójzębem o ziemie i odezwał się grubym, poważnym głosem :
- Pozdrawiamy Cię Ambasadorze z Ineeven. Jesteśmy zaszczyceni Twoja obecnością. Synu, cieszymy się, że Cię widzimy, ale z Tobą porozmawiamy poza oczami gości. Słyszeliśmy, że zostałeś uratowany przez jakiś neczańczyków. To prawda?
- Tak czcigodny ojcze. O to i oni. - odpowiedział książę pokazując pokornie na naszych przyjaciół, po czym przedstawił ich. - To Diuna, Kiazu, Rina, Hachi, Kurai i Otachi. Dzięki nim mogłem powrócić do domu.
- Pozdrawiam przybysze. Jam jest Król Ashga. Dziękujemy Wam z całego serca, obiecuję sowicie Was wynagrodzić. A póki co uczyńcie nam zaszczyt i zostańcie naszymi gośćmi. Wieczorem odbędzie się wielka uczta. - odpowiedział radośnie, a zarazem chłodno król.


************

Pewna wspaniała komnata, jest nie wielka i pełna kolorowych poduch z stołem brązowym pośrodku. Tutaj ściany są w ślicznym odcieniu piasku, a jedyne niewielki okno jest na suficie. Nagle dało się usłyszeć trzaśnięcie. W tym momencie Chobo otworzył oczy. Okazało się iż jego ojciec uderzył pięścią w stół tak iż ten się złamał na kilka kawałków. Król zrobił groźną minę i powiedział:
- I co my mamy z Tobą zrobić synu? Widzisz do czego doprowadziły Cię te Twoje podróże? Następca tronu powinien siedzieć w pałacu, a nie włóczyć się po świecie!
- Masz racje Ojcze przepraszam. - odpowiedział książę z pokorą.
- Czemu nie możesz być taki jak Twoi bracia i interesować się państwem! Ile razy mamy Ci powtarzać, że z podróżowania sportu i tego całego turnieju nie da się wyżyć, a tym bardziej, że to jest nie godne następcy tronu. Po raz kolejny nas zawiodłeś synu. Masz szczęście, że Ci neczanie Cię nie zabili! Co by było jakby uznali, że to Ty jesteś demonem a nie ten co Cię opętał?
- Pozbyłbyś się problemu Ojcze.
- Synu na naszych barkach spoczywa całe królestwo, jeśli masz kiedyś przejąc tron to powinieneś w końcu brać na poważnie swoje obowiązki i uważać na swoje życie. Dokończymy tę rozmowę później. Trzeba przygotować wielką ucztę i zająć się Ambasadorem.
- Oczywiście Ojcze.... a czy mógłbym oprowadzić resztę po królestwie?
- Synu od tego jest służba, powinieneś iść na lekcje. To nie jest dobry pomysł.
- Ojcze proszę, nieznaną tu nikogo na pewno będzie im raźniej.
- Ich problem! Ty jesteś księciem i marsz na zajęcia. Nie powinieneś spoufalać się z pospólstwem.
- Ojcze...
- Chcesz mi się sprzeciwić!? I po raz kolejny zawieść?
- Nie Ojcze, nie chce, ale wiem jedno Ambasador bardzo ich lubi, czy na pewno byś chciał aby oprowadziła ich służba?
- Rzeczywiście przybyli tu z Ambasadorem, czyli muszą być bardziej wpływowi niż myślimy. W końcu Ambasadorzy nie zadają się z byle kim, w końcu to najważniejsi władcy. To może pozytywnie wpłynąć na nasze relacje. Ja jak byś i Ty się z nimi zaprzyjaźnił to by mogło zaowocować wielkim poparciem. Chobo oprowadź naszych zacnych gości, tylko nie przynieś nam wstydu i nie waż się popsuć nam reputacji.
- Ale Ojcze przecież oprowadza służba …
- Powiedziałem raz i nie będę potarzać masz oprowadzić gości!
- Jak sobie życzysz Ojcze. - odpowiedział pokornie książę, kłaniając się i uśmiechając pod nosem.


************

- Drogi Ambasadorze zechciałbyś nam towarzyszyć w przeglądzie wojsk? - spytał dostojnie i z nutką dumy król.
- Z miłą chęcią zobaczę dumę Konware. - odpowiedział Ankara.
- Zawsze dumą Państwa powinno być wspaniałe wojsko. A nasze wojsko jest najbardziej zdyscyplinowane i największe na świecie. Jesteśmy dumni z tego. Zresztą sam zobaczysz. Pozwól za nami Ambasadorze.


************

- Do wielkiej uczty zostało jeszcze masę czasu, chcecie zobaczyć mój pokój a potem zwiedzić trochę królestwo? - spytał Chobo.
- A Ty nasz oprowadzisz? - odparła słodkim głosem Kiazu.
- Tak, ja … mój Ojciec mi „kazał”
- Kazał? - zaintrygowała się Diuna.
- Wiesz Ojciec za żadne skarby by mi nie pozwolił, gdyby „sam by tego nie wymyślił” … a skoro on nie prosi tylko wydaje rozkazy … to mi kazał się Wami zająć.... nie wnikajcie … ważne że mogę z Wami spędzić trochę czasu. -odparł książę uśmiechając się.
- Dziewczyny przestańcie... dobra możemy zacząć wycieczkę? Co może być niezwykłego w komnacie? - wtrącił Hachi.
- Oj mój pokój jest na pewno warty zobaczenia... - odpowiedział Chobo.
- No skoro tak to prowadź. - odparł Otachi.
- A może najpierw Ci faceci co siedzieli obok Twojego ojca? - zmieniła lekko temat Kiazu.
- To są moi starsi Bracia, spokojnie z nimi też Was zapoznam. Jak nie w najbliższym czasie to na wieczerzy. Wiecie mają masę obowiązków.


************

Ogromny plac sięgający poza horyzont. Cały jest otoczony szkłem, za którym są hektolitry wspaniałej, błękitnej wody. Z takiej odległości widać zaledwie cienie i nic bliżej określonego. Cały teren był wypełniony żołnierzami w pięknych zadbanych zbrojach i mundurach. Mieli właśnie musztrę.
- Zobacz Ambasadorze, to zaledwie jeden z naszych wspaniałych oddziałów. - stwierdził dumnie Ashga.
- Robi wrażenie. - odparł Ankara z uśmiechem.
- O tak. Jesteśmy pewni że to najwspanialsza armia na świecie. Przepraszam, ale nawet armie ambasadorów nie mogą dorównać naszej wspaniałej armii.
- Przyznaję, tak zacnego oddziału jeszcze nie widziałem. I odnoszę wrażenie iż ten konkretny oddział jest wspanialszy od pozostałych nie mylę się, prawda?
- Masz racje wspaniały gościu, tym oddziałem dowodzi nasz najstarszy syn – Shebon.


************

Długi i wysoki korytarz w kolorze wspaniałego letniego piasku, łamany wstawkami z ciemnego drewna, a raz na jakiś czas pojawiają się drzwi z jasnego drewna, wręcz białego, z srebrnymi wzorami. Brew pozorom te dwa kolory bardzo ładnie ze sobą współgrają. Po dłuższej chwili przed naszymi bohaterami ukazały się drzwi z bardzo dziwnym napisem.
- To tutaj. - stwierdził Chobo.
- A co to za dziwny napis? - spytała z ciekawością Diuna.
- Tu jest napisane „Mój pokój, moje zasady”. Dzięki temu małemu napisowi, mój Ojciec nie może się wtrącać do tego co mam w pokoju. Zapraszam Was do środka. - odparł książę otwierając szeroko drzwi.
W pierwszym momencie ich oczom ukazała się ciemność, jednak gdy drzwi otworzyły się szerzej to światło samo się zapaliło. W tym momencie ich oczom ukazał się duży jasny pokój, pośrodku którego był podzielony jakby na dwie części. Pierwsza od wejścia miała jasno zielone, a wręcz oliwkowe ściany. Po prawej stronie od wejścia stało wielkie łóżko z błękitno-morską narzutą. Ob niego stała nie wysoka szafka nocna, oraz szafa. Naprzeciwko między dwoma wysokimi regałami wypełnionymi książkami znajdowała się wygodna, niewielka kanapa oraz szklany okrągły stolik. W tej części pokoju jest ciemno niebieski puszysty dywan, ,a wszystkie meble są w kolorze kości słoniowej. W połowie pomieszczenia znajdują się dwie odsłonięte i upięte szafirowe zasłonki, które dzielą pomieszczenie. Za nimi meble są jasno brązowe a ściany są wypełnione plakatami, a wszelkie regały są wypełnione jakimiś bibelotami. Druga cześć pokoju jest znacznie intrygująca od pierwszej i na drugi rzut oka widać tam na przykład wiszące gdzie nie gdzie medale w różnych kolorach, oraz stojące gdzie nie gdzie puchary. Po kolejnym głębszym przyjrzeniu się okazuje się, że wszystkie plakaty i bibeloty są związane z turniejem walk smoków oraz ze sportowcami rożnego typu. Wszystko jest ułożone w dobrym smaku i guście, dzięki temu nie czuje się aby to wszystko przytłaczało. Po prawej stronie tej części pokoju znajduje się wielka tablico korkowa na której okazuje się iż nie ma plakatów, tylko są zdjęcia sportowców oraz uczestników turnieju wraz z autografami.
- WOW istny raj. - stwierdził Otachi, oglądający z fascynacją drugą cześć pokoju.
- Jestem pod wielkim wrażeniem. - dopowiedział Hachi, robiący to co brat.
- Cieszy mnie to, jednak to wszystko jest latami zbierania.- wtrącił Chobo odpinający jedno zdjęcie ze ściany.
Po chwili wziął czerwony pisak i wręczył zarówno zdjęcie jak i pisak Kurai'owi pytając:
- Czy mogę liczyć na autograf na zdjęciu?
W tym momencie Kurai przejął od niego rzeczy i zobaczył na zdjęciu siebie i Kronosa, bez zawahania podpisał zdjęcie. Dość ładnym i równym pismem, po czym oddał wszystko mówiąc:
- Proszę....
- Super! Dzięki. Wreszcie mam dziewięciokrotnego zdobywcę pucharów mistrzowskich - odparł radośnie Chobo przypinając zdjęcie z powrotem na honorowym miejscu tablicy.
- Dziesięciokrotnego. - wtrąciła Kiazu.
- No proszę to wróciłeś na zawody? Super! Gratuluję zdobycia kolejnego pucharu. - odparł zaskoczony ale radosny i szczery książę.
Kurai nic mu już nie odpowiedział, jedynie podziękował gestem.
- O patrzcie tu jest Deti Myo …. oooo a tu jest Darkarill …. patrzcie a tam jest Kurai …. a tam jest Ery i Sachiner … - przekrzykiwali się radośnie zafascynowani Hachi i Otachi.
- I masa ludzi których nie znamy.... - wtrąciła Kiazu.
- Łał ile smoków … ile postaci … jestem w pozytywnym szoku … - wtrąciła Rina.
- Mam wszystkich znanych uczestników turniejów, odkąd powstał turniej. Mam też autografy wszystkich ważniejszych zawodników. - odpowiedział Chobo.
- I wszystkie je widziałeś? - spytał z fascynacją Hachi.
- Nie nie znam wszystkich, mam zaledwie 226 lat i nie byłbym wstanie widzieć wszystkich. Plakaty starszych uczestników zdobyłem na wszelakich tarach staroci czy w sieci. - odpowiedział Chobo.
- No to jesteś mocno starszy od nas, a wcale tego nie widać. - wtrącił Otachi.
- Jestem równie młody co wy … u nas ludzie żyją średnio 1000 do 1500 lat, więc procentowo jestem zapewne tak samo młody jak Wy. - odpowiedział książę z uśmiechem. Po czym dodał – tak myślałem, że mój pokój się Wam spodoba.


************

Ogromna bogato zdobiona sala, a pośrodku niej duży okrągły stół, który jest pomału zastawiany zastawą i dekoracjami. Masa ludzi przewija się przez to miejsce, a na lekkim podium ktoś stoi z wielką kartką w dłoni.
- To postawcie tam … super! … Są kwiaty?
- Zaraz przyjadą ….
- Dobrze, a gdzie są ozdobne serwety? A tam są … dobrze, trzeba je ustawić. Ruszajcie się mamy dzisiaj ważnych gości n kolacji!


************

- Chobo, Chobo a kiedy poznasz nas z Twoimi Braćmi? - spytała Kiazu biorąc księcia pod rękę.
- Najpóźniej na kolacji. Jak na trafimy na nich to zrobię to wcześniej. - odparł Chobo, pozwalając ognistej neczance iść z nim pod rękę. Jedynie co jego postawa stała się w tym momencie wyprostowana i taka bardziej z klasą.
- Łał wyglądają dostojnie. Zupełnie inaczej niż przed chwilą. - stwierdziła Diuna.
- To oznaka dobrego wychowania …. - odparł Kurai.
- No coś mówił, że ma wpojone pewne zasady i zachowania to pewne jedno z nich … kurcze jeden mały gest a z luzaka zmienił się w eleganta. - stwierdziła Rina.
- Chobo a czym się zajmują Twoi bracia? - spytała słodkim głosem Kiazu.
- Różnie … lecz każdy zajmuje się czymś godnym i zacnym … jeden jest dowódcą naszych wojsk i jest doskonałym strategiem … drugi jest doskonałym organizatorem i wręcz wzorowym synem …. a trzeci zajmuje się politykom i relacjami między nacjami … - odpowiedział spokojnie Chobo.


************

Głośnie trąbienie dudniło w uszach niczym jakiś straszliwy alarm.
- Co to takiego? - spytał Hachi zatykając uszy.
- To tylko sygnał, który oznacza zwołanie na polowanie. - odparł Chobo.
- Polowanie? - zaciekawił się Otachi.
- Tak, zapewne Ojciec zwołuje polowanie, aby umilić Ambasadorowi wizytę oraz zapewnić jakiś niepowtarzalny posiłek na wieczerze. Jak chcecie też możemy pojechać. - odpowiedział książę.
- A gdzie się ono odbywa? - spytała Kiazu.
- Poza granicami miasta, w wodnych lasach....
- To raczej nie bo nie potrafimy oddychać pod wodą. - wtrąciła Diuna.
- Nasz wody się znacznie różnią od wody którą znacie. W tej wodzie jest normalne powietrze, takie jakie jest w mieście. Ogólnie miasta są otoczone szkłem, aby woda nie wpływała do miast, gdyż wraz z nią wpływały by różne dziwne stworzenia, a nie wszystko co żyje jest bezpieczne. A tego w miastach nie chcemy. - odpowiedział Chobo.
- A co z wilgocią? Wiesz w wodzie zniszczy mi się sukienka. - stwierdziła Kiazu.
- Oj tam Kiazu, jak nie chcesz to nie idź, ale my byśmy chętnie zobaczyli takie polowanie. - wtrącił zaciekawiony Otachi.
- Spokojnie, zostaniecie otoczeni cienkimi bańkami, które nie nie pękają i nie krępują ruchów. - odpowiedział spokojnie i z uśmiechem książę.
- To jak idziemy, idziemy, idziemy? - powtarzał niecierpliwie Hachi.


************

- Przepraszam, że przeszkadzam Ojcze, lecz czy ja i moi przyjaciele możemy wziąć udział w polowaniu? - spytał pokornie Chobo.
Król spojrzał groźnie i dość podejrzliwie. W tym momencie odezwał się Ambasador:
- Za pozwoleniem Królu... Twoje podwodne polowania są równie sławne jak Twoja wspaniała armia. To wielki zaszczyt w nich uczestniczyć, a one same są wielkim powodem do dumy. Jednak myślę iż ich sława może jeszcze urosnąć i stać się kolejnym sposobem na pokazanie Twojej wspaniałej potęgi.
- Masz racje, przyjacielu nasze polowania są najwspanialsze na świecie, a w Twoich słowach jest racji. Dobrze, zgadzamy się. Możecie z nami jechać, ale macie nie przeszkadzać. - powiedział lekko zamyślony Ashga, po czym dodał groźnie - Jak popsujecie nasze polowanie to inaczej będziemy z Wami rozmawiać.

- Oczywiście Ojcze, nie zawiedziemy Cię.