"Ciekawe,
błahe pozory ... oraz płonić ... "
Godziny
nie ubłaganie mijają i późną nocą a raczej, bardzo wczesnym
rankiem trójka władców, oraz zaufani pracownicy Ambasadora Ankary
kończą już liczenie broni palnej w magazynie należącym do
Bromano. Neczańska Królowa siedzi wygodnie złotym tronie i
sporadycznie ziewa, obok niej, na identycznym tronie, dostojnie
zasiada Król Elinar, który mimo zmęczenia stara się trzymać
fason i klasę. Natomiast Ankara siedzi przy ciemnobrązowym biurku i
cierpliwie czeka aż jego pracownicy zakończą powierzone im
zadanie.
-
Panie - stwierdził nagle jeden ze sług podchodząc. - Melduję
posłusznie, że liczyliśmy kilka razy i jesteśmy pewni, że w
Bromiańskim magazynie brakuje jednego Amorti
Silaha P9M.
-
Rozumiem... - odpowiedział spokojnie Ankara odbierając raport.
-
P9M? Co to za ustrojstwo? - spytała zaspana królowa.
-
Pani, jest to broń krótka, dokładniej mówiąc pistolet kaliber
dziewięć milimetrów. - odpowiedział pokornie sługa.
-
Ha! Mówiłam, że moje wojsko jest w porządku. - odparła Królowa.
-
Nie możliwe, że czegoś brakuje! Żądam ponownego przeliczenia! -
wtrącił stanowczo Elinar.
-
Drogi królu, to zbyteczne, moli ludzi kilka razy liczyli i za każdym
razem brakuje im tej jednej sztuki. - odpowiedział spokojnie Ankara.
-
Wrr.. dobrze jestem wstanie zaakceptować i przyjąć, że to z
mojego magazynu zniknęła jedna broń, jednak to to wcale nie
oznacza to, że mój zacny kapitan pozabijał moich ludzi! - odparł
nerwowo Elinar, a następnie dodał: - To na pewno ten neczanin który
przejął władzę!
-
Wypraszam sobie to Tobie śluzie zginęła broń a nie mi! - odparła
nerwowo Sansha
-
Ty wredna gliceryno, jak śmiesz! - odpowiedział mocno poirytowany
król.
-
Dosyć tego! - wtrącił stanowczo Ambasador, a następnie dodał: -
Moi drodzy, aby neczanie mogli ukraść bromiańskiemu wojskowemu
Amorti Silaha, musieli by o nim
wiedzieć, a umówmy się, że jak się coś ukradło to się tym nie
chwali. Dodatkowo jestem przekonany, że gdyby rozeszły się głosy,
że ktokolwiek ma Amorti Silaha to Bromiański Kapitan doniósł by o
tym wykroczeniu, chyba, że wyniósł go sam. Wtedy milczał by
ukrywając ten fakt dla siebie.
-
Niby Dacja Ambasadorze, ale mógł o nim nie wiedzieć jednak
pozostaje jeszcze zwiadowca, który jest drugim Bromiańczykiem który
przeżył, więc może to on ukradł broń i trzyma to w tajemnicy? -
odparł oskarżając Elinar.
-
Możesz mieć racje Mój drogi, jednak jest coś co wyklucza, tą
wersję zdarzeń. - odpowiedział spokojnie Ankara, a następnie
szybko dodał: - Jak dobrze wiecie nie da się w ciszy użyć Amorti
Silaha, gdyż przy każdym wystrzale wydają parno nieznośny i
przenikliwy dźwięk, który myślę, że w tych podziemiach byłby
one doskonale słyszalne. A co za tym idzie, przeszkolony kapitan,
powinien bez trudu rozpoznać ich dźwięk i zgłosić ten fakt
swojemu przełożonemu.
-
I widzisz garbaty koniu, to jednak nie mój generał zawinił. -
naśmiewała się Sansha.
-
Milcz pusta purchawko! Twój nie okrzesany generał pozwolił na
przejęcie władzy w oddziale a to jest niedopuszczalne! -
odpowiedział nerwowo Elinar, który poczuł się dotkliwie
obrażony.
- Ty gniocie, jak śmiesz!
-
Dosyć tego! - wtrącił Ankara, a następnie powiedział: - Podczas
inwentaryzacji broni, dokładnie przejrzałem raporty dochodzące do
Waszych królewskich mości jak i do mnie. We wszystkich nich
przewijają się niekompetentne decyzje kapitana.
-
Jak
dla mnie były jak najbardziej na miejscu
- wymamrotała pod nosem neczańska Królowa.
-
Ale Ambasadorze, te raporty pisał tylko neczański generał. -
wtrącił pewnie Elinar.
-
Mylisz się drogi Królu, osoby przy nasłuchy radiostacji zmieniały
się, a po każdym oddaniu radiostacji w inne ręce, raport z dyżuru
wysyłany był kurierem prosto do pałacu. - odpowiedział spokojnie
Ankara, po czym dodał: - Jednak pomijając już ten fakt, to
wszystkie raporty są neutralne i nie wytykają błędów
bromiańskiego kapitana. Za to każdy z nich dokładnie opisuje każdą
decyzję Kapitana i reakcję oddziału podczas nasłuchu. Dopiero
osoba czytająca raport może ocenić czy podjęta decyzja była
dobra czy nie.
-
Wrr ... Może i tak, lecz to generał pozwolił na brutalne i
fizyczne przejęcie władzy... a nie mój pokrzywdzony kapitan!-
odpowiedział nerwowo Elinar.
-
Mylisz się Elinar'rze. Widzisz w jednym z ostatnich raportów
czytamy:"Zginął kolejny bromiański żołnierz (...)
Zakrwawione zwłoki żołnierza, sugeruje śmierć z innej przyczyny
niż spotkanie z Pisaca. To już kolejna śmierć pod rządami
bromiańskiego kapitana Uamuzi, zatem aby uniknąć wewnętrznego
rozdarcia w oddziale i pogłębiania się poczucia winy po poległych
towarzyszach, oraz w trosce o zdrowie psychiczne bromiańskiego
kapitana ja neczański generał Rudy Biryu na mocy nadanej mi przez
Ambasadora Ankarę na zgromadzeniu generałów. Niniejszym odbieram
władzę bromiańskiemu kapitanowi i przekazuje ją jednemu z moich
bezimiennych żołnierzy, należących do oddziału ChiZ02
i ręczę, że podoła powierzonemu zadaniu." - odpowiedział
spokojnie Ankara czytając na głos fragmenty raportu.
-
Hmmm ... Czyli wychodzi na to, że to nie było brutalne przejęcie
władzy tylko odgórne - odparł zamyślony Elinar.
-
HA! To znaczy, że to Twój durny kapitan nie nie umie się pogodzić
z utratą władzy! - wtrąciła Sansha, wyśmiewając się.
-MILCZ
WREDNA PODWIĄZKO! - odparł stanowczo król, a następnie dodał: -
Nie mam ochoty, słuchać tego twojego tonu.
************
Podczas
warty kapitana Amis'a przy radiostacji, neczański generał smacznie,
ale czujnie śpi w swoim namiocie, na łóżku polowym. Jego głowa
leży na złożonym w kostce kocu, a jego potargane, średnio długie,
rude włosy, delikatnie skrywają telefon komórkowy. Śpi on w
niebieskim T-shircie, bardzo podobnym do niebieskiej koszuli od
generalskiego munduru, oraz w czarnych jeansowych wygodnych
spodniach, w pozycji pozwalającej wazie potrzeby szybko zerwać się
na nogi. Nagle zaczął wibrować telefon neczanina, a po chwili
zadzwonił krótkim piskliwym sygnałem. Rudy przeciągnął się,
przetarł oczy i mało chętnie zajrzał do swojego telefonu.
Zaspanym wzrokiem zobaczył kilka niewyraźnych zdjęć, które
obecnym jego stanie wyglądają jak czaro białe zdjęcia z
niebieskimi plamami.
- Czemu wysyłasz mi
jakieś niebieskie plamy o tej porze? - odpisał
zaspany Rudy, a następnie odłożył telefon. Po chwili komórka
ponownie za wibrowała i zanim wydała z siebie dźwięk, generał
odebrał wiadomość, o następującej treści:
- Przyjrzyj
się dokładnie zdjęciom. Najlepiej na dużym ekranie ...
Rudowłosy
neczanin odłożył telefon i pryknął oczy. Jednak ciekawość i
poczucie, że to może być coś ważnego wygrało. Generał zabrał
telefon, podniósł się zarzucił marynarkę od munduru i wyszedł z
swojego prywatnej części namiotu.
-
Już wstałeś? - spytał dociekliwie Amis siedzący przy
radiostacji.
-
Jak widać, dobra przynieś mi laptopa ... - odparł Rudy.
-
Jak sobie życzysz ... - odparł kapitan, zdejmując słuchawki, a
następnie wyszedł z namiotu.
W
tym czasie Generał zajął miejsce towarzysza, i czekając na jego
powrót bawił się swoim telefonem. Neczański kapitan bardzo szybko
wrócił do namiotu.
-
Proszę ... - stwierdził Amis wręczając, przełożonemu czarnego
laptopa.
-
Dzięki. - odparł Rudy wyjmując kartę pamięci ze swojego
telefonu.
-
Co zamierzasz? - spytał zaciekawiony Amis.
-
Obejrzeć zdjęcia... - odpowiedział generał wkładając kartę
pamięci do laptopa i odpalając ją.
-
Stary chyba żartujesz... wolisz oglądać zdjęcia niż spać?
-
Taa.... to Twoja kawa?
-
Tak częstuj się ...
Po
chwili neczański generał wreszcie odpalił tajemnicze zdjęcia
które dostał parę minut temu. Obaj neczańscy oficerowie z
niedowierzaniem oglądali fotografie.
-
Co to jest? - spytał Amis pokazując coś na monitorze.
-
To mój przyjacielu to rozwiązanie moich problemów. - stwierdził
radośnie Rudy uśmiechając się pod nosem, a następnie dodał: -
Dzwoń do Ambasadora Ankary, musi to natychmiast zobaczyć!
-
Tak jest!
************
Do
pobudki w bomiańsko-neczańskim pozostało jeszcze kilka godzin.
Jedną z ostatnich wart ma Kiazu, która dość mocno się nudzi,
więc dla zabicia czasu, słuchając muzyki, tańczy i żongluje
ognistymi kulami, o intensywnym czerwono-żółto-pomarańczowym
kolorze. Wspaniałe wzorzyste smugi z pewnością, przyciągałyby
wzrok i doskonale odwracałyby uwagę, a tak są jedynie radością
dla ognistej neczanki. Po dłuższej chwili Kiazu przerwała swoją
zabawę, przeszła koło Skautiego, który nadal śpi między braćmi,
i podeszła do błogo śpiącej siostry.
-
Hej Diuna ...Diuna wstawaj zaraz Twoja warta ... - stwierdziła
Kiazu, szturchając psychiczną neczankę.
-
Hrhrh ... - odparła Diuna.
-
No weź się podnieś ... - naciskała Kiazu.
-
Oj daj pospać ...
-
No weź przejmij warte te parę minut wcześniej...
-
No dobra ... - stwierdziła Diuna podnosząc się, a następnie
dodała: - Ale tylko dlatego, że obawiam się że mnie podpalisz czy
coś …
- Jasne ...boisz się pobudki numer 8 ...
-
To też ... - odpowiedziała Diuna podnosząc się, a następnie
przeciągnęła się i dodała: - Czemu budzisz mnie wcześniej?
-
Bo potrzebuje na stronę a nie chce zostawiać obozowiska bez
warty... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i wybiegając z pokoju.
-
Heh ... - westchnęła psychiczna neczanka.
W
tym momencie Diuna zobaczyła Skautiego śpiącego w obcięciach
braci i delikatnie zniesmaczona uśmiechnęła się wrednie pod
nosem, wyjęła telefon i zrobiła panom zdjęcie. Niebawem nie
rozbudzona jeszcze neczanka rozejrzała się po pokoju i zauważyła,
że prócz Kiazu w pomieszczeniu brakuje jeszcze Kurai'a. W ten do
obozu wróciła Kiazu, radośnie podskakując.
-
Coś taka wesoła? - spytała Diuna.
-
Bo lubię i zaraz będę mogła się jeszcze na trochę położyć. -
odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Dobra ... dobra ... a gdzie Kurai?
-
Śpi w pokoju obok...
-
Heh ... włączył mu się izolator czy co?
-
A kto go tam wie ...ja nie wnikam ...
-
W sumie tak bezpieczniej ... a co z nimi? - spytała Diuna pokazując
na braci.
-
A co ma być śpią i tyle ... zostaw ich ...przecież nic złego
się nie dzieje ... - odpowiedziała beztrosko Kiazu kładąc się.
W
tym momencie gwałtownie przebudził się Skautki, zupełnie jakby
jakaś nieznana moc wyrwała go na siłę z głębokiego snu.
Zwiadowca ciężko dysząc, nerwowym spojrzeniem ogarniał pokój i
jednym szybkim gwałtownym i przerażonym ruchem wyślizgnął się z
objęcia braci i wstał na równe nogi.
-
Co Ty wyprawiasz? - spytała dociekliwie zaintrygowana Diuna.
Bromiański
zwiadowca podskoczył do góry, z szaleńczo bijącym sercem i blady
jak ściana odwrócił się w kierunku neczanki, a następnie dodał
z ulgą:
-
Nie strasz mnie tak ... Ku ... Kurai ma wartę?
-
Nie jest w pokoju obok.
-
Dzięki. - odpowiedział nerwowo Skauti udając się do wyjścia z
pokoju.
-
Skauti - stwierdziła Diuna podchodząc do bromiańczyka, a następnie
z wrednym uśmiechem, delikatnie na ucho mu dodała: - Tylko
wiesz to seme .. a prawdziwy seme nie pyta tylko gwałci ...
Zwiadowca,
z wielkimi przerażonymi oczami i intensywnymi rumieńcami z trudem
przełknął ślinę i po chwili wychodząc wydukał:
-
Za ...zaryzykuję...
-
Jak chcesz ... - odparła Diuna z uśmiechem, wyśmiewając się w
myślach.
************
-
No odbierz w końcu ... kurcze co tam się dzieje? ... Ambasador
Ankara nie odbiera telefonu ...a mail ma jakieś dziwne problemu ...
no kurka wodna te zdjęcia muszą do niego dojść i to jak
najszybciej... Jak Król Elinar i Królowa Sansha napadną na siebie
to już za ciekawie nie będzie...kurcze co am się u diabła dzieje,
że do nikogo nie można się dobić... no do diabła czemu ten durny
sprzęt jest dzisiaj przeciwko mnie! ... a jakby tego było mało to
kurierzy z meldunkami oczywiście docierają mocno spóźnieni o ile
w ogóle docierają ... - rozmyślał
poddenerwowany Rudy.
************
Ciemny
i mroczny pokój, w którym jedynym źródłem światła jest
stłumiony blask świetlika, uwięzionego na podłodze na balonie.
Dzięki temu w pomieszczeniu widać delikatne cienie, a sam pokój
nie straszy swoją mrocznością. W ten do pokoju wszedł
roztrzęsiony Skauti, który od razu w bladym świetle zobaczył
ciemną, leżącą na ziemi, śpiąca na boku postać. Zwiadowca
wziął głęboki oddech i ostrożnie podszedł do neczanina, a
następnie powiedział:
-
Ku ... Kurai ...
W
tym momencie elektryczny neczanin, przebudził się, usiadł, oparł
lewy łokieć o lewe kolano i przecierając oczy chłodno spytał:
-
Czego chcesz?
-
Przepraszam, ja... ja chciałem... porozm... porozmawiać ... -
nerwowo odpowiedział Skauti, kucający obok Kurai'a, a następnie
dodał: - Bo ... bo widzisz ... muszę ... muszę Ci .. o czymś
powie... powiedzieć ... ja ... ja oba...
W
ten Kurai jednym szybkim ruchem, prawą dłonią zasłonił zwiadowcy
usta, a następnie nieznacznie ściszonym głosem stanowczo i chłodno
powiedział:
-
Milcz!
Przerażony
Skauti drastycznie się zarumienił, a w tym samym czasie neczanin
szybko wstał i skrył się w mrocznym i zachłannym cieniu.
-
Tutaj jesteś ... - odezwał się znajomy głos.
-
O nie ... - wyszeptał, bliski zawału Skauti.
-
Myślałeś, że od tak uciekniesz przede mną?
-
Ni... niee panie ... - odparł roztrzęsiony zwiadowca odwracając
się.
-
I dobrze, w końcu to ja jestem prawem i od mojego kaprysu zależy
twoje nic nie warte życie...
-
Wi... wwwiee .... wiem panie kapitanie ...
-
Hmmm... Tego durnego zbuntowanego ordynansa nie ma w okolicy więc,
jak Cię teraz po cichu wykończę to nawet nikt nie będzie o tym
wiedział, a twoje nazwisko zniknie ze stron historii ... -
stwierdził chłodno Uamuzi, powoli podchodząc do trzęsącego się
żołnierza.
-
O nie ... już po mnie .... zarz zginę. -
pesymistyczne myśli galopowały przez umysł Skautiego, który z
każdą sekundą czuł się coraz mniej pewnie.
-
Na tę sekundę daruje Ci życie, ale jak nie wykonasz mojego planu
to już po Tobie! - Kontynuował stanowczo kapitan, po czym z dużą
siłą spoliczkował zwiadowcę i dumnie odszedł.
Niedowierzający
Skauti trzymał się za policzek, a jego szaleńczo bijące serce,
przyśpieszyło do zawrotnych szybkości, co spowodowało, że
zwiadowcy zakręciło się w głowie. Bromiańczyk na nogach z waty
dotoczył się do jednej z zimnych, betonowych ścian, która jest
oświetlona przez blade światło i oparł się o nią. Skauti ciężko
dysząc łapczywie i z niebywałym trudem łapie każdy oddech. Nagle
młodzieniec poczuł mocny podmuch wiatru i usłyszał puste
stanowcze uderzenie o ścianę. W tym momencie przerażonym i
zdezorientowanym oczom zwiadowcy ukazał się Kurai, mierzący go
lodowym, kamiennym i przeszywającym spojrzeniem i opierający się
na swojej pięści o ścianę. Zaczerwieniony Skauti z trudem
przełknął ślinę i bał się spojrzeć w oczy kolegi.
-
To ... to ...
-
W co Ty pogrywasz? - spytał stanowczo i chłodno neczanin.
-
W ... w .... w nic ... - wydukał z ogromnym trudem Skauti.
Po
paru chwilach przeszywającej ciszy Kurai zluzował pieść i oparł
się o ścianę na swoim przed ramieniu. W ten bromiańczyk zrobił
się czerwony jak burak, a jego rozpalone policzki wręcz płonęły.
-
Weź się ogarnij i gadaj czego chciałeś. - stwierdził nagle
lodowatym głosem Kurai, a następnie odszedł od zwiadowcy, który
bardzo przerażony osunął się na ziemię.
-
Łap! - powiedział elektryczny neczanin, rzucając koledze butelkę
krystalicznej wody, po czym wyszedł na balkon i oparł się o
ścianę.
Zdezorientowany
bromiańczyk z ogromnym trudem złapał ją, a następnie całą jej
zawartość wylał sobie na głowę. Zimna i mokra woda przeszyła
ciepłe gorące ciało zwiadowcy i bardzo szybko je schłodziła. Po
dłuższej chwili bromiańczyk szybko i mocno potrząsnął głową,
prawą ręką przeczesał swoje mokre, wiśniowe włosy, jednocześnie
zgarniając je z twarzy, wziął bardzo głęboki oddech, który
sprawił, że się trochę uspokoił, a następnie przypalając
papierosa, poszedł do elektrycznego neczanina.
-
Już, lepiej? - spytał chłodno Kurai.
-
Taak .... - odparł nerwowo Skauti zaciągając się i wypuszczając
szary dym.
-
To po co do mnie przyszedłeś?
-
Przyszedłem, aby prosić ... nie ... właściwie błagać o ochronę
...- odpowiedział pokornie zwiadowca.
-
Niech zgadnę widziałeś, jak kapitan zabija ludzi i boisz się, że
Ciebie też dopadnie?
-
Skąd wiedziałeś? - spytał zaskoczony Skauti.
-
Intuicja ...
-
To jest dobra ... tak właśnie jest ... tylko, że ... jeden z nich
zginął bo obronił mnie ... i mam poczucie winy ...
-
Posłuchaj to nie Twoja wina, że kapitan ich pozabijał, myślę, że
on planował zabić nas wszystkich i to bez wyjątku. - odparł
chłodno Kurai, a następnie dodał: - Uzbrojony w te wiedzę możesz
doprowadzić do ukarania Uamuzi, który obecnie nie ma Cię jak
zabić. Już pomijając fakt, że prócz zabicia niewygodnego świadka
nie zyskuje nic tylko jeszcze więcej traci.
-
No nie wiem ... teraz mówił na serio ...
-
Bo wie, że się go boisz, on bazuje na Twoim strachu i pokorze ...
pamiętaj teraz kapitan jest równy z Tobą, a to oznacza, że bez
żadnych konsekwencji możesz mu się postawić i uwierz mi, że
kiedy tylko to zrobisz to, kapitan zmięknie a jego pewność siebie
pryśnie ....
-
Może masz racje ...
-
Mam ... aha ... i nie bój się nas jest siedmioro a on jest jeden
... nikt z nas, nie pozwoli na to aby Uamuzi zrobił Ci krzywdę...
-
Dzięki ...
-
Dobra, a teraz powiedz mi w co pogrywasz z Uamuzi i o jakim planie on
mówił?
-
Nie mam pojęcia ... przysięgam, że nie wiem o czym o mówił ... -
odparł zaniepokojony Skauti.
W
ten Kurai zmierzył go lodowym i stanowczym spojrzeniem, które
doszczętnie przeszyło i tak już wystraszonego(i nadal palącego)
zwiadowce.
-
Dobra wierze Ci ... - stwierdził nagle Kurai, a następnie chłodno
dodał: - Jednak coś przede mną ukrywasz ...
-
Eee... noo .... w sumie to tak ... - odparł zmieszany Skauti,
delikatnie się rumieniąc, a następnie szybko dodał: - Ale nie
chce o tym mówić ... bo zaraz będziesz się ze mnie śmiał i
zaraz zaczną się wyzwiska i obelgi skierowane w moją stronę ... a
tego nie chce...
-
Jesteś osobą biseksualną która sobie nie radzi ze swoimi
skłonnościami ... mam rację?
-
Yyyyy... słucham?
-
Hmm... pociągają Cię zarówno Kobiety jak i Mężczyźni ...
-
Tak ... masz racje ... - odparł czerwony jak burak Skauti, a
następnie chowając twarz i oczy powiedział: - Nie wiedziałem, że
to ma nawet nazwę ... tam gdzie mieszkałem ... to zawsze był powód
do kpin, wyzwisk, szykanowania i wyśmiewania ... a skoro już wiesz
to ...dawaj zacznij się śmiać już teraz i miejmy to z głowy ...
-
Posłuchaj, nie mam zamiaru nikogo wyśmiewać i czy w jakikolwiek
sposób szykanować, za coś tak błahego ... - odparł spokojnie i
chłodno Kurai, a następnie dodał: - Według mnie to nie jest nic
złego, miłość to miłość, a płeć nie ma tu nic do rzeczy.
-
Łał ... pierwszy raz spotykam się z taką opinia ... zawsze mi
mówiono, że to jest złe chore i niepoprawne ... zawsze byłem
wyrzutkiem, kiedy ktokolwiek się o tym dowiadywał ... - powiedział
nerwowo zwiadowca a następnie dodał: - Pamiętam kiedyś taką
sytuację ... że znajomi z mojej klasy związali takiego jednego
kolesia i mnie i publicznie zmusili nas do pocałunku ... wiesz
napierali na nas siłą ... i zrobili masę zdjęć .. zdjęć na
których nie było widać naszych oprawców tylko nas ... potem te
zdjęcia rozeszły się po całej szkole a my mieliśmy przerąbane
... byliśmy nawet zmuszeni zmienić szkołę ...
-
hmm... powiem Ci tak ... zmuszanie kogoś do czegoś czego nie chce
... i publiczne "ośmieszenie" nie jest zachowaniem godnym
podziwu... słuchaj... zdaje sobie sprawę, że niektórzy się tego
nie wstydzą i radzą sobie z swoją wyjątkowością ... w końcu
to nie jest wstydliwe miłość to miłość i świata nie powinno to
obchodzić kogo kochasz ... jednak świat w koło bywa bardzo
okrutny i bardzo lubi takie sytuacje ... - stwierdził chłodno
Kurai, a następnie dodal: - Uwież mi, że ja widząc te scenę,
przerwał bym ją ...
-
Naprawdę? - odparł zaskoczony Skauti.
-
Naprawdę ... Pamiętaj nie przejmój się tym o co Tobie mówią
inni ... jesteś wyjątkowy i nie daj sobie w mówić czegoś innego
...
-
Dziękuję ... mam wrażenie, że mówisz to szczerze i że naprawdę
tak myślisz ... nigdy nie spotkałem się z takim lajtowym
podejściem do mojego ja ... ale i tak proszę ... nie rozpowiadaj
tego ... wolałbym aby reszta oddziału o tym niewiedziała ...
-
Dobrze im nic o tym nie powiem ...
-
Dziękuję ... to wiele dla mnie znaczy ...
************
Ambasador
Ankara, nadal towarzyszy kłócącym się władcom, którzy już
pomału dochodzą do porozumienia. Jednak ten stan nie wynika z
późnej,a właściwie wczesnej pory i zrezygnowania królowej i
króla, ale z bardzo ciężkiej pracy Ankary, który godzinami
rozmawiał władcami i spokojnym tonem prowadził ich negocjacje i
argumentował każde zarzuty władców, nie oskarżając przy tym
żadnej z kłócących się stron.
-
Gryzipiórku Twoje puste argumenty do mnie nie przemawiają. -
stwierdziła arogancko Sansha.
-
Są lepsze niż Twoje bycie zbędny! - ogryzł się Elinar.
-
Moi drodzy, te Wasze słowa są zbyteczne....
W
tym momencie rozległo się głośne i stanowcze pykanie do drzwi,
które skutecznie i gwałtownie przerwało wypowiedź Ambasadora.
-
Proszę! - odezwali się po raz pierwszy zgodnie wszyscy władcy.
-
Panie przepraszam, że przeszkadzam. - odezwał się znajomy głos.
-
Generale Fu Penzi, masz
dla mnie jakieś wieści? - spytał dociekliwie Ankara.
-
Tak Panie, książę Volaure prosi o audience i to jak najszybciej
jak to jest możliwe...- odpowiedział nerwowo generał.
-
Wiesz może o co chodzi? - spytał Ankara.
-
Nie panie, wiem tylko że to bardzo ważne i nie może czekać. -
odpowiedział Fu Penzi.
-
Drodzy władcy wypaczycie mi proszę na chwilę?- spytał spokojnie i
dystyngowanie Ankara.
-
Oczywiście Panie. - stwierdził z automatu Elinar.
-
Jak najbardziej Panie.- dodała Królowa.
-
Drodzy władcy nie pozabijacie się proszę podczas mojej nie
obecności i proszę nie rozchodzie się, wrócę do Was jak
najszybciej to będzie możliwe. - stwierdził spokojnie Ankara, a
następnie dodał: - Fu Penzi prowadź.
-
Tak jest Panie... - odpowiedział pokornie generał.
W
tym momencie Ankara wraz z dowódcą wyszli z pomieszczenia,a
pozostali władcy zaczęli mierzyć się lodowymi stanowczymi
spojrzeniami, a atmosfera miedzy nimi z każdą sekundą coraz
bardziej się zagęszczała. Nagle drzwi do komnaty ponowie otworzyły
się, a do pomieszczenia weszli Ambasador Ankara oraz książę
Volaure trzymający laptopa.
-
Panie z całym szacunkiem, po co wprowadzasz tutaj tego młodzika z
Zekeren? Taki młokos nie powinien mieszać się w sprawy dorosłych.
- stwierdził niepochlebnie Elinar.
-
Panie, ten nie okrzesany książę nie powinien tu przebywać. -
dodała Sansha.
-
Ja jednak myślę, że obecność księcia wyjdzie nam wszystkim na
dobre. - odpowiedział Ankara
- Mi też Was miło widzieć i
jestem przekonany, że zmienicie swoje zdanie jak coś zobaczycie. -
wtrącił spokojnie i na luzie Volaure, ubrany w blado pomarańczowe
ubrania utrzymane w jego młodzieżowym i szalonym klimacie.
-
Książę twój image władcy jest wręcz nieokrzesany. - stwierdził
Elinar.
-
Królu, z tego co pamiętam jedynym wymogiem naszego ubioru były
kolory, więc ja chodzę w tym czym mi wygodniej. - odparł Volaure
ze złośliwym uśmieszkiem otwierając laptopa.
-
Drodzy władcy zerknijcie proszę na te zdjęcia. - stwierdził
Spokojnie Ankara.
-
Niebieskie plamy, też mi fascynujące zdjęcia.. - odparła Królowa
jedynie rzucając okiem na monitor.
-
Zechciejcie się przyjrzeć bliżej. - powiedział spokojnie
Ambasador.
W
tym momencie władcy przysunęli się do jasnego ekranu laptopa, a to
co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Zarówno królowa
jak i król zrobili ogromne zaskoczone oczy, które z niedowierzaniem
patrzyły na widok na monitorze.
- To nie możliwe. - stwierdził zaskoczony i niedowierzający Elinar.
-
Możliwe drogi Królu możliwe. - odpowiedział spokojnie Ankara.
-
Skąd to masz? - wtrąciła dociekliwie królowa.
-
Mam swoje źródła, Królowo - odpowiedział Volaure szczerząc
dumnie kły.