piątek, 13 marca 2015

Sir Terry Pratchett [*]



Dzisiaj mam dla Was również "bonusowy" wpis ... heh ... jak pewnie wiecie 12 marca 2015, w wieku 66 lat zmarł Pan, a właściwie Sir Terry Pratchett... Słynny brytyjski pisarz fantasy i twórca "Świata Dysku" ... w związku z tym chciałam uczcić jego pamięć i oddać mu hołd, zarówno tym wpisem jak i artem do niego dołączonym ... ciężko mi pisać o śmierci, gdy moje krwawiące serce jeszcze się nie zagoiło ... ale wiem jedno ... jest mi straszliwie przykro z powodu Jego śmierci …

Kosiarzu o głębokich niebieskich oczach, zabrałeś swojego autora ... ojca ... a tym samym świat stracił wspaniałego autora który do ostatnich chwil życia robił to co kochał!


"W końcu, Panie Terry, musimy iść razem" - taka wiadomość pojawiła się na jego twitterowym koncie. Później wyświetliło się krótkie: "The End".

Uczcijmy jego pamięć minutą ciszy ... "Cisza, jaka nastąpiła, była niczym oklaski na stojąco" ... tak ... dokładnie tak ...

Jako, że śmierć mówi CAPSEM (caps lock) to tu macie remake:




Epizod 162



"Ciekawe, błahe pozory ... oraz płonić ... "

Godziny nie ubłaganie mijają i późną nocą a raczej, bardzo wczesnym rankiem trójka władców, oraz zaufani pracownicy Ambasadora Ankary kończą już liczenie broni palnej w magazynie należącym do Bromano. Neczańska Królowa siedzi wygodnie złotym tronie i sporadycznie ziewa, obok niej, na identycznym tronie, dostojnie zasiada Król Elinar, który mimo zmęczenia stara się trzymać fason i klasę. Natomiast Ankara siedzi przy ciemnobrązowym biurku i cierpliwie czeka aż jego pracownicy zakończą powierzone im zadanie.
- Panie - stwierdził nagle jeden ze sług podchodząc. - Melduję posłusznie, że liczyliśmy kilka razy i jesteśmy pewni, że w Bromiańskim magazynie brakuje jednego Amorti Silaha P9M.
- Rozumiem... - odpowiedział spokojnie Ankara odbierając raport.
- P9M? Co to za ustrojstwo? - spytała zaspana królowa.
- Pani, jest to broń krótka, dokładniej mówiąc pistolet kaliber dziewięć milimetrów. - odpowiedział pokornie sługa.
- Ha! Mówiłam, że moje wojsko jest w porządku. - odparła Królowa.
- Nie możliwe, że czegoś brakuje! Żądam ponownego przeliczenia! - wtrącił stanowczo Elinar.
- Drogi królu, to zbyteczne, moli ludzi kilka razy liczyli i za każdym razem brakuje im tej jednej sztuki. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Wrr.. dobrze jestem wstanie zaakceptować i przyjąć, że to z mojego magazynu zniknęła jedna broń, jednak to to wcale nie oznacza to, że mój zacny kapitan pozabijał moich ludzi! - odparł nerwowo Elinar, a następnie dodał: - To na pewno ten neczanin który przejął władzę!
- Wypraszam sobie to Tobie śluzie zginęła broń a nie mi! - odparła nerwowo Sansha
- Ty wredna gliceryno, jak śmiesz! - odpowiedział mocno poirytowany król.
- Dosyć tego! - wtrącił stanowczo Ambasador, a następnie dodał: - Moi drodzy, aby neczanie mogli ukraść bromiańskiemu wojskowemu Amorti Silaha, musieli by o nim wiedzieć, a umówmy się, że jak się coś ukradło to się tym nie chwali. Dodatkowo jestem przekonany, że gdyby rozeszły się głosy, że ktokolwiek ma Amorti Silaha to Bromiański Kapitan doniósł by o tym wykroczeniu, chyba, że wyniósł go sam. Wtedy milczał by ukrywając ten fakt dla siebie.
- Niby Dacja Ambasadorze, ale mógł o nim nie wiedzieć jednak pozostaje jeszcze zwiadowca, który jest drugim Bromiańczykiem który przeżył, więc może to on ukradł broń i trzyma to w tajemnicy? - odparł oskarżając Elinar.
- Możesz mieć racje Mój drogi, jednak jest coś co wyklucza, tą wersję zdarzeń. - odpowiedział spokojnie Ankara, a następnie szybko dodał: - Jak dobrze wiecie nie da się w ciszy użyć Amorti Silaha, gdyż przy każdym wystrzale wydają parno nieznośny i przenikliwy dźwięk, który myślę, że w tych podziemiach byłby one doskonale słyszalne. A co za tym idzie, przeszkolony kapitan, powinien bez trudu rozpoznać ich dźwięk i zgłosić ten fakt swojemu przełożonemu.
- I widzisz garbaty koniu, to jednak nie mój generał zawinił. - naśmiewała się Sansha.
- Milcz pusta purchawko! Twój nie okrzesany generał pozwolił na przejęcie władzy w oddziale a to jest niedopuszczalne! - odpowiedział nerwowo Elinar, który poczuł się dotkliwie obrażony.
- Ty gniocie, jak śmiesz!
- Dosyć tego! - wtrącił Ankara, a następnie powiedział: - Podczas inwentaryzacji broni, dokładnie przejrzałem raporty dochodzące do Waszych królewskich mości jak i do mnie. We wszystkich nich przewijają się niekompetentne decyzje kapitana.
- Jak dla mnie były jak najbardziej na miejscu - wymamrotała pod nosem neczańska Królowa.
- Ale Ambasadorze, te raporty pisał tylko neczański generał. - wtrącił pewnie Elinar.
- Mylisz się drogi Królu, osoby przy nasłuchy radiostacji zmieniały się, a po każdym oddaniu radiostacji w inne ręce, raport z dyżuru wysyłany był kurierem prosto do pałacu. - odpowiedział spokojnie Ankara, po czym dodał: - Jednak pomijając już ten fakt, to wszystkie raporty są neutralne i nie wytykają błędów bromiańskiego kapitana. Za to każdy z nich dokładnie opisuje każdą decyzję Kapitana i reakcję oddziału podczas nasłuchu. Dopiero osoba czytająca raport może ocenić czy podjęta decyzja była dobra czy nie.
- Wrr ... Może i tak, lecz to generał pozwolił na brutalne i fizyczne przejęcie władzy... a nie mój pokrzywdzony kapitan!- odpowiedział nerwowo Elinar.
- Mylisz się Elinar'rze. Widzisz w jednym z ostatnich raportów czytamy:"Zginął kolejny bromiański żołnierz (...) Zakrwawione zwłoki żołnierza, sugeruje śmierć z innej przyczyny niż spotkanie z Pisaca. To już kolejna śmierć pod rządami bromiańskiego kapitana Uamuzi, zatem aby uniknąć wewnętrznego rozdarcia w oddziale i pogłębiania się poczucia winy po poległych towarzyszach, oraz w trosce o zdrowie psychiczne bromiańskiego kapitana ja neczański generał Rudy Biryu na mocy nadanej mi przez Ambasadora Ankarę na zgromadzeniu generałów. Niniejszym odbieram władzę bromiańskiemu kapitanowi i przekazuje ją jednemu z moich bezimiennych żołnierzy, należących do oddziału ChiZ02 i ręczę, że podoła powierzonemu zadaniu." - odpowiedział spokojnie Ankara czytając na głos fragmenty raportu.
- Hmmm ... Czyli wychodzi na to, że to nie było brutalne przejęcie władzy tylko odgórne - odparł zamyślony Elinar.
- HA! To znaczy, że to Twój durny kapitan nie nie umie się pogodzić z utratą władzy! - wtrąciła Sansha, wyśmiewając się.
-MILCZ WREDNA PODWIĄZKO! - odparł stanowczo król, a następnie dodał: - Nie mam ochoty, słuchać tego twojego tonu.

************
Podczas warty kapitana Amis'a przy radiostacji, neczański generał smacznie, ale czujnie śpi w swoim namiocie, na łóżku polowym. Jego głowa leży na złożonym w kostce kocu, a jego potargane, średnio długie, rude włosy, delikatnie skrywają telefon komórkowy. Śpi on w niebieskim T-shircie, bardzo podobnym do niebieskiej koszuli od generalskiego munduru, oraz w czarnych jeansowych wygodnych spodniach, w pozycji pozwalającej wazie potrzeby szybko zerwać się na nogi. Nagle zaczął wibrować telefon neczanina, a po chwili zadzwonił krótkim piskliwym sygnałem. Rudy przeciągnął się, przetarł oczy i mało chętnie zajrzał do swojego telefonu. Zaspanym wzrokiem zobaczył kilka niewyraźnych zdjęć, które obecnym jego stanie wyglądają jak czaro białe zdjęcia z niebieskimi plamami.
- Czemu wysyłasz mi jakieś niebieskie plamy o tej porze? - odpisał zaspany Rudy, a następnie odłożył telefon. Po chwili komórka ponownie za wibrowała i zanim wydała z siebie dźwięk, generał odebrał wiadomość, o następującej treści:
- Przyjrzyj się dokładnie zdjęciom. Najlepiej na dużym ekranie ...
Rudowłosy neczanin odłożył telefon i pryknął oczy. Jednak ciekawość i poczucie, że to może być coś ważnego wygrało. Generał zabrał telefon, podniósł się zarzucił marynarkę od munduru i wyszedł z swojego prywatnej części namiotu.
- Już wstałeś? - spytał dociekliwie Amis siedzący przy radiostacji.
- Jak widać, dobra przynieś mi laptopa ... - odparł Rudy.
- Jak sobie życzysz ... - odparł kapitan, zdejmując słuchawki, a następnie wyszedł z namiotu.
W tym czasie Generał zajął miejsce towarzysza, i czekając na jego powrót bawił się swoim telefonem. Neczański kapitan bardzo szybko wrócił do namiotu.
- Proszę ... - stwierdził Amis wręczając, przełożonemu czarnego laptopa.
- Dzięki. - odparł Rudy wyjmując kartę pamięci ze swojego telefonu.
- Co zamierzasz? - spytał zaciekawiony Amis.
- Obejrzeć zdjęcia... - odpowiedział generał wkładając kartę pamięci do laptopa i odpalając ją.
- Stary chyba żartujesz... wolisz oglądać zdjęcia niż spać?
- Taa.... to Twoja kawa?
- Tak częstuj się ...
Po chwili neczański generał wreszcie odpalił tajemnicze zdjęcia które dostał parę minut temu. Obaj neczańscy oficerowie z niedowierzaniem oglądali fotografie.
- Co to jest? - spytał Amis pokazując coś na monitorze.
- To mój przyjacielu to rozwiązanie moich problemów. - stwierdził radośnie Rudy uśmiechając się pod nosem, a następnie dodał: - Dzwoń do Ambasadora Ankary, musi to natychmiast zobaczyć!

- Tak jest!

************
Do pobudki w bomiańsko-neczańskim pozostało jeszcze kilka godzin. Jedną z ostatnich wart ma Kiazu, która dość mocno się nudzi, więc dla zabicia czasu, słuchając muzyki, tańczy i żongluje ognistymi kulami, o intensywnym czerwono-żółto-pomarańczowym kolorze. Wspaniałe wzorzyste smugi z pewnością, przyciągałyby wzrok i doskonale odwracałyby uwagę, a tak są jedynie radością dla ognistej neczanki. Po dłuższej chwili Kiazu przerwała swoją zabawę, przeszła koło Skautiego, który nadal śpi między braćmi, i podeszła do błogo śpiącej siostry.
- Hej Diuna ...Diuna wstawaj zaraz Twoja warta ... - stwierdziła Kiazu, szturchając psychiczną neczankę.
- Hrhrh ... - odparła Diuna.
- No weź się podnieś ... - naciskała Kiazu.
- Oj daj pospać ...
- No weź przejmij warte te parę minut wcześniej...
- No dobra ... - stwierdziła Diuna podnosząc się, a następnie dodała: - Ale tylko dlatego, że obawiam się że mnie podpalisz czy coś …
- Jasne ...boisz się pobudki numer 8 ...
- To też ... - odpowiedziała Diuna podnosząc się, a następnie przeciągnęła się i dodała: - Czemu budzisz mnie wcześniej?
- Bo potrzebuje na stronę a nie chce zostawiać obozowiska bez warty... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i wybiegając z pokoju.
- Heh ... - westchnęła psychiczna neczanka.
W tym momencie Diuna zobaczyła Skautiego śpiącego w obcięciach braci i delikatnie zniesmaczona uśmiechnęła się wrednie pod nosem, wyjęła telefon i zrobiła panom zdjęcie. Niebawem nie rozbudzona jeszcze neczanka rozejrzała się po pokoju i zauważyła, że prócz Kiazu w pomieszczeniu brakuje jeszcze Kurai'a. W ten do obozu wróciła Kiazu, radośnie podskakując.
- Coś taka wesoła? - spytała Diuna.
- Bo lubię i zaraz będę mogła się jeszcze na trochę położyć. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Dobra ... dobra ... a gdzie Kurai?
- Śpi w pokoju obok...
- Heh ... włączył mu się izolator czy co?
- A kto go tam wie ...ja nie wnikam ...
- W sumie tak bezpieczniej ... a co z nimi? - spytała Diuna pokazując na braci.
- A co ma być śpią i tyle ... zostaw ich ...przecież nic złego się nie dzieje ... - odpowiedziała beztrosko Kiazu kładąc się.
W tym momencie gwałtownie przebudził się Skautki, zupełnie jakby jakaś nieznana moc wyrwała go na siłę z głębokiego snu. Zwiadowca ciężko dysząc, nerwowym spojrzeniem ogarniał pokój i jednym szybkim gwałtownym i przerażonym ruchem wyślizgnął się z objęcia braci i wstał na równe nogi.
- Co Ty wyprawiasz? - spytała dociekliwie zaintrygowana Diuna.
Bromiański zwiadowca podskoczył do góry, z szaleńczo bijącym sercem i blady jak ściana odwrócił się w kierunku neczanki, a następnie dodał z ulgą:
- Nie strasz mnie tak ... Ku ... Kurai ma wartę?
- Nie jest w pokoju obok.
- Dzięki. - odpowiedział nerwowo Skauti udając się do wyjścia z pokoju.
- Skauti - stwierdziła Diuna podchodząc do bromiańczyka, a następnie z wrednym uśmiechem, delikatnie na ucho mu dodała: - Tylko wiesz to seme .. a prawdziwy seme nie pyta tylko gwałci ...
Zwiadowca, z wielkimi przerażonymi oczami i intensywnymi rumieńcami z trudem przełknął ślinę i po chwili wychodząc wydukał:
- Za ...zaryzykuję...
- Jak chcesz ... - odparła Diuna z uśmiechem, wyśmiewając się w myślach.

************

- No odbierz w końcu ... kurcze co tam się dzieje? ... Ambasador Ankara nie odbiera telefonu ...a mail ma jakieś dziwne problemu ... no kurka wodna te zdjęcia muszą do niego dojść i to jak najszybciej... Jak Król Elinar i Królowa Sansha napadną na siebie to już za ciekawie nie będzie...kurcze co am się u diabła dzieje, że do nikogo nie można się dobić... no do diabła czemu ten durny sprzęt jest dzisiaj przeciwko mnie! ... a jakby tego było mało to kurierzy z meldunkami oczywiście docierają mocno spóźnieni o ile w ogóle docierają ... - rozmyślał poddenerwowany Rudy.

************

Ciemny i mroczny pokój, w którym jedynym źródłem światła jest stłumiony blask świetlika, uwięzionego na podłodze na balonie. Dzięki temu w pomieszczeniu widać delikatne cienie, a sam pokój nie straszy swoją mrocznością. W ten do pokoju wszedł roztrzęsiony Skauti, który od razu w bladym świetle zobaczył ciemną, leżącą na ziemi, śpiąca na boku postać. Zwiadowca wziął głęboki oddech i ostrożnie podszedł do neczanina, a następnie powiedział:
- Ku ... Kurai ...
W tym momencie elektryczny neczanin, przebudził się, usiadł, oparł lewy łokieć o lewe kolano i przecierając oczy chłodno spytał:
- Czego chcesz?
- Przepraszam, ja... ja chciałem... porozm... porozmawiać ... - nerwowo odpowiedział Skauti, kucający obok Kurai'a, a następnie dodał: - Bo ... bo widzisz ... muszę ... muszę Ci .. o czymś powie... powiedzieć ... ja ... ja oba...
W ten Kurai jednym szybkim ruchem, prawą dłonią zasłonił zwiadowcy usta, a następnie nieznacznie ściszonym głosem stanowczo i chłodno powiedział:
- Milcz!
Przerażony Skauti drastycznie się zarumienił, a w tym samym czasie neczanin szybko wstał i skrył się w mrocznym i zachłannym cieniu.
- Tutaj jesteś ... - odezwał się znajomy głos.
- O nie ... - wyszeptał, bliski zawału Skauti.
- Myślałeś, że od tak uciekniesz przede mną?
- Ni... niee panie ... - odparł roztrzęsiony zwiadowca odwracając się.
- I dobrze, w końcu to ja jestem prawem i od mojego kaprysu zależy twoje nic nie warte życie...
- Wi... wwwiee .... wiem panie kapitanie ...
- Hmmm... Tego durnego zbuntowanego ordynansa nie ma w okolicy więc, jak Cię teraz po cichu wykończę to nawet nikt nie będzie o tym wiedział, a twoje nazwisko zniknie ze stron historii ... - stwierdził chłodno Uamuzi, powoli podchodząc do trzęsącego się żołnierza.
- O nie ... już po mnie .... zarz zginę. - pesymistyczne myśli galopowały przez umysł Skautiego, który z każdą sekundą czuł się coraz mniej pewnie.
- Na tę sekundę daruje Ci życie, ale jak nie wykonasz mojego planu to już po Tobie! - Kontynuował stanowczo kapitan, po czym z dużą siłą spoliczkował zwiadowcę i dumnie odszedł.
Niedowierzający Skauti trzymał się za policzek, a jego szaleńczo bijące serce, przyśpieszyło do zawrotnych szybkości, co spowodowało, że zwiadowcy zakręciło się w głowie. Bromiańczyk na nogach z waty dotoczył się do jednej z zimnych, betonowych ścian, która jest oświetlona przez blade światło i oparł się o nią. Skauti ciężko dysząc łapczywie i z niebywałym trudem łapie każdy oddech. Nagle młodzieniec poczuł mocny podmuch wiatru i usłyszał puste stanowcze uderzenie o ścianę. W tym momencie przerażonym i zdezorientowanym oczom zwiadowcy ukazał się Kurai, mierzący go lodowym, kamiennym i przeszywającym spojrzeniem i opierający się na swojej pięści o ścianę. Zaczerwieniony Skauti z trudem przełknął ślinę i bał się spojrzeć w oczy kolegi.
- To ... to ...
- W co Ty pogrywasz? - spytał stanowczo i chłodno neczanin.
- W ... w .... w nic ... - wydukał z ogromnym trudem Skauti.
Po paru chwilach przeszywającej ciszy Kurai zluzował pieść i oparł się o ścianę na swoim przed ramieniu. W ten bromiańczyk zrobił się czerwony jak burak, a jego rozpalone policzki wręcz płonęły.
- Weź się ogarnij i gadaj czego chciałeś. - stwierdził nagle lodowatym głosem Kurai, a następnie odszedł od zwiadowcy, który bardzo przerażony osunął się na ziemię.
- Łap! - powiedział elektryczny neczanin, rzucając koledze butelkę krystalicznej wody, po czym wyszedł na balkon i oparł się o ścianę.
Zdezorientowany bromiańczyk z ogromnym trudem złapał ją, a następnie całą jej zawartość wylał sobie na głowę. Zimna i mokra woda przeszyła ciepłe gorące ciało zwiadowcy i bardzo szybko je schłodziła. Po dłuższej chwili bromiańczyk szybko i mocno potrząsnął głową, prawą ręką przeczesał swoje mokre, wiśniowe włosy, jednocześnie zgarniając je z twarzy, wziął bardzo głęboki oddech, który sprawił, że się trochę uspokoił, a następnie przypalając papierosa, poszedł do elektrycznego neczanina.
- Już, lepiej? - spytał chłodno Kurai.
- Taak .... - odparł nerwowo Skauti zaciągając się i wypuszczając szary dym.
- To po co do mnie przyszedłeś?
- Przyszedłem, aby prosić ... nie ... właściwie błagać o ochronę ...- odpowiedział pokornie zwiadowca.
- Niech zgadnę widziałeś, jak kapitan zabija ludzi i boisz się, że Ciebie też dopadnie?
- Skąd wiedziałeś? - spytał zaskoczony Skauti.
- Intuicja ...
- To jest dobra ... tak właśnie jest ... tylko, że ... jeden z nich zginął bo obronił mnie ... i mam poczucie winy ...
- Posłuchaj to nie Twoja wina, że kapitan ich pozabijał, myślę, że on planował zabić nas wszystkich i to bez wyjątku. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Uzbrojony w te wiedzę możesz doprowadzić do ukarania Uamuzi, który obecnie nie ma Cię jak zabić. Już pomijając fakt, że prócz zabicia niewygodnego świadka nie zyskuje nic tylko jeszcze więcej traci.
- No nie wiem ... teraz mówił na serio ...
- Bo wie, że się go boisz, on bazuje na Twoim strachu i pokorze ... pamiętaj teraz kapitan jest równy z Tobą, a to oznacza, że bez żadnych konsekwencji możesz mu się postawić i uwierz mi, że kiedy tylko to zrobisz to, kapitan zmięknie a jego pewność siebie pryśnie ....
- Może masz racje ...
- Mam ... aha ... i nie bój się nas jest siedmioro a on jest jeden ... nikt z nas, nie pozwoli na to aby Uamuzi zrobił Ci krzywdę...
- Dzięki ...
- Dobra, a teraz powiedz mi w co pogrywasz z Uamuzi i o jakim planie on mówił?
- Nie mam pojęcia ... przysięgam, że nie wiem o czym o mówił ... - odparł zaniepokojony Skauti.
W ten Kurai zmierzył go lodowym i stanowczym spojrzeniem, które doszczętnie przeszyło i tak już wystraszonego(i nadal palącego) zwiadowce.
- Dobra wierze Ci ... - stwierdził nagle Kurai, a następnie chłodno dodał: - Jednak coś przede mną ukrywasz ...
- Eee... noo .... w sumie to tak ... - odparł zmieszany Skauti, delikatnie się rumieniąc, a następnie szybko dodał: - Ale nie chce o tym mówić ... bo zaraz będziesz się ze mnie śmiał i zaraz zaczną się wyzwiska i obelgi skierowane w moją stronę ... a tego nie chce...
- Jesteś osobą biseksualną która sobie nie radzi ze swoimi skłonnościami ... mam rację?
- Yyyyy... słucham?
- Hmm... pociągają Cię zarówno Kobiety jak i Mężczyźni ...
- Tak ... masz racje ... - odparł czerwony jak burak Skauti, a następnie chowając twarz i oczy powiedział: - Nie wiedziałem, że to ma nawet nazwę ... tam gdzie mieszkałem ... to zawsze był powód do kpin, wyzwisk, szykanowania i wyśmiewania ... a skoro już wiesz to ...dawaj zacznij się śmiać już teraz i miejmy to z głowy ...
- Posłuchaj, nie mam zamiaru nikogo wyśmiewać i czy w jakikolwiek sposób szykanować, za coś tak błahego ... - odparł spokojnie i chłodno Kurai, a następnie dodał: - Według mnie to nie jest nic złego, miłość to miłość, a płeć nie ma tu nic do rzeczy.
- Łał ... pierwszy raz spotykam się z taką opinia ... zawsze mi mówiono, że to jest złe chore i niepoprawne ... zawsze byłem wyrzutkiem, kiedy ktokolwiek się o tym dowiadywał ... - powiedział nerwowo zwiadowca a następnie dodał: - Pamiętam kiedyś taką sytuację ... że znajomi z mojej klasy związali takiego jednego kolesia i mnie i publicznie zmusili nas do pocałunku ... wiesz napierali na nas siłą ... i zrobili masę zdjęć .. zdjęć na których nie było widać naszych oprawców tylko nas ... potem te zdjęcia rozeszły się po całej szkole a my mieliśmy przerąbane ... byliśmy nawet zmuszeni zmienić szkołę ...
- hmm... powiem Ci tak ... zmuszanie kogoś do czegoś czego nie chce ... i publiczne "ośmieszenie" nie jest zachowaniem godnym podziwu... słuchaj... zdaje sobie sprawę, że niektórzy się tego nie wstydzą i radzą sobie z swoją wyjątkowością ... w końcu to nie jest wstydliwe miłość to miłość i świata nie powinno to obchodzić kogo kochasz ... jednak świat w koło bywa bardzo okrutny i bardzo lubi takie sytuacje ... - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodal: - Uwież mi, że ja widząc te scenę, przerwał bym ją ...
- Naprawdę? - odparł zaskoczony Skauti.
- Naprawdę ... Pamiętaj nie przejmój się tym o co Tobie mówią inni ... jesteś wyjątkowy i nie daj sobie w mówić czegoś innego ...
- Dziękuję ... mam wrażenie, że mówisz to szczerze i że naprawdę tak myślisz ... nigdy nie spotkałem się z takim lajtowym podejściem do mojego ja ... ale i tak proszę ... nie rozpowiadaj tego ... wolałbym aby reszta oddziału o tym niewiedziała ...
- Dobrze im nic o tym nie powiem ...
- Dziękuję ... to wiele dla mnie znaczy ...
************
Ambasador Ankara, nadal towarzyszy kłócącym się władcom, którzy już pomału dochodzą do porozumienia. Jednak ten stan nie wynika z późnej,a właściwie wczesnej pory i zrezygnowania królowej i króla, ale z bardzo ciężkiej pracy Ankary, który godzinami rozmawiał władcami i spokojnym tonem prowadził ich negocjacje i argumentował każde zarzuty władców, nie oskarżając przy tym żadnej z kłócących się stron.
- Gryzipiórku Twoje puste argumenty do mnie nie przemawiają. - stwierdziła arogancko Sansha.
- Są lepsze niż Twoje bycie zbędny! - ogryzł się Elinar.
- Moi drodzy, te Wasze słowa są zbyteczne....
W tym momencie rozległo się głośne i stanowcze pykanie do drzwi, które skutecznie i gwałtownie przerwało wypowiedź Ambasadora.
- Proszę! - odezwali się po raz pierwszy zgodnie wszyscy władcy.
- Panie przepraszam, że przeszkadzam. - odezwał się znajomy głos.
- Generale Fu Penzi, masz dla mnie jakieś wieści? - spytał dociekliwie Ankara.
- Tak Panie, książę Volaure prosi o audience i to jak najszybciej jak to jest możliwe...- odpowiedział nerwowo generał.
- Wiesz może o co chodzi? - spytał Ankara.
- Nie panie, wiem tylko że to bardzo ważne i nie może czekać. - odpowiedział Fu Penzi.
- Drodzy władcy wypaczycie mi proszę na chwilę?- spytał spokojnie i dystyngowanie Ankara.
- Oczywiście Panie. - stwierdził z automatu Elinar.
- Jak najbardziej Panie.- dodała Królowa.
- Drodzy władcy nie pozabijacie się proszę podczas mojej nie obecności i proszę nie rozchodzie się, wrócę do Was jak najszybciej to będzie możliwe. - stwierdził spokojnie Ankara, a następnie dodał: - Fu Penzi prowadź.
- Tak jest Panie... - odpowiedział pokornie generał.
W tym momencie Ankara wraz z dowódcą wyszli z pomieszczenia,a pozostali władcy zaczęli mierzyć się lodowymi stanowczymi spojrzeniami, a atmosfera miedzy nimi z każdą sekundą coraz bardziej się zagęszczała. Nagle drzwi do komnaty ponowie otworzyły się, a do pomieszczenia weszli Ambasador Ankara oraz książę Volaure trzymający laptopa.
- Panie z całym szacunkiem, po co wprowadzasz tutaj tego młodzika z Zekeren? Taki młokos nie powinien mieszać się w sprawy dorosłych. - stwierdził niepochlebnie Elinar.
- Panie, ten nie okrzesany książę nie powinien tu przebywać. - dodała Sansha.
- Ja jednak myślę, że obecność księcia wyjdzie nam wszystkim na dobre. - odpowiedział Ankara
- Mi też Was miło widzieć i jestem przekonany, że zmienicie swoje zdanie jak coś zobaczycie. - wtrącił spokojnie i na luzie Volaure, ubrany w blado pomarańczowe ubrania utrzymane w jego młodzieżowym i szalonym klimacie.
- Książę twój image władcy jest wręcz nieokrzesany. - stwierdził Elinar.
- Królu, z tego co pamiętam jedynym wymogiem naszego ubioru były kolory, więc ja chodzę w tym czym mi wygodniej. - odparł Volaure ze złośliwym uśmieszkiem otwierając laptopa.
- Drodzy władcy zerknijcie proszę na te zdjęcia. - stwierdził Spokojnie Ankara.
- Niebieskie plamy, też mi fascynujące zdjęcia.. - odparła Królowa jedynie rzucając okiem na monitor.
- Zechciejcie się przyjrzeć bliżej. - powiedział spokojnie Ambasador.
W tym momencie władcy przysunęli się do jasnego ekranu laptopa, a to co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Zarówno królowa jak i król zrobili ogromne zaskoczone oczy, które z niedowierzaniem patrzyły na widok na monitorze.
- To nie możliwe. - stwierdził zaskoczony i niedowierzający Elinar.
- Możliwe drogi Królu możliwe. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Skąd to masz? - wtrąciła dociekliwie królowa.
- Mam swoje źródła, Królowo - odpowiedział Volaure szczerząc dumnie kły.