"Pożegnanie
z świętym spokojem,
czas
na powrót do woja..."
Słoneczny,
przyjemny, delikatnie chłodny i orzeźwiający poranek, przepełniony
cudownym słońcem oraz miłym spokojnym powietrzem.
Spora
i stylowa o stylowych czerwono-białych ścianach, które są
stonowane i idealnie skomponowane z złotymi zasłonami, które
przysłaniają duże okno i wejście na balkon, nie znacznie blokując
tym ciepłe promienie słońca, ale nie blokują światła. W tym
pomieszczeniu, które nie jedno już widziało, panuje delikatny
bałagan, a na wspaniałym łóżku leży elektryczny neczanin z
nagim torsem, a obok niego leży przytulona do niego wodna neczanka.
Po
dłuższej chwili Rina przeciągnęła się i zaspana uklękła na
łóżku, delikatnie odkrywając swoje nagie, dopieszczone ciało.
-
Hmm... czyżbyś chciała uciec? - spytał chłodno Kurai siadając,
i w pełni odsłaniając swój wspaniały tors.
-
Hmm... nie chcę. - odparła spokojnie Rina z promiennym uśmiechem,
a po chwili zarumieniona spytała: - Podobał Ci się prezent
urodzinowy?
-
Był najlepszy na świecie ...
W
tym momencie neczanin położył swoją prawą dłoń na karku
neczanki, a następnie delikatnie a zarazem stanowczo przyciągnął
ja do siebie i pocałował, tak namiętnie jak to tylko on potrafi.
Po
dłuższej chwili kiedy rozpieszczone usta kochanków rozdzieliły
się, Kurai powiedział:
-
Dzień dobry.
-
Dzień dobry. - odparła Rina, delikatnie szepcząc.
W
rym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Wkrótce neczanin
wstał, założył spodnie i podszedł do zdobionych drzwi, i stając
w nich otworzył je.
-
Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam. - stwierdził pokornie
Kutaro delikatnie kłaniając się i trzymając sporą paczkę.
-
Co chcesz? - odparł Kurai.
-
Pan Sachiner, zaprasza Państwa na śniadanie i kazał przynieść
Państwu stosowne stroje.
Elektryczny
neczanin nic nie odpowiedział, jedynie przejął karton, a pokorny
sługa kontynuował:
-
Śniadanie odbędzie się o 9:00 na małym tarasie, za pozwoleniem
poczekam tutaj na państwa.
-
Skoro takie masz rozkazy. - odparł chłodno Kurai, zamykając drzwi.
************
Biały,
stylowy taras z przepięknym widokiem, podsycanym wspaniałym i
olśniewającym słońcem. W tym przyjemnym miejscy, wśród kwiatów
i śpiewu ptaków, przy sporym okrągłym stole zasiada już Ery i
Kiazu. Sukub ubrana w białą, koronkową sukienkę, na cienkie
ramiączka i sięgającą jej do połowy ud, oraz białe szpilki.
Natomiast neczanka ma na sobie luźną czerwoną sukienkę na cienkie
ramiączka, z gorsetową górą. Sukienka ta sięga jej do 1/3
długości ud, a całości jej wizerunku dopełniają wysokie czarne
glany. Obie panie siedzą na półokrągłej stylizowanej i bardzo
wygodnej ławeczce.
-
Co za cudowne miejsce. - stwierdziła radośnie Kiazu, przeciągając
się.
-
To mój ulubiony taras w willi i nakłoniłam tą paskudę abyśmy
zawsze tutaj jedli śniadanie. - odparła Ery.
-
Zaskakuje mnie, że od tak się zgodził ..
-
Wiesz po raz mu to zwisa, a po dwa lubi zaspokajać "zachcianki"
kobiet które coś dla niego znaczą, nawet jeśli nie przyzna się
do tego.
-
Heheheh szarmancki dżentelmen ... w sumie to takie bardzo w jego
stylu.
W
tym momencie na taras wszedł Kutaro, który przyprowadził
uśmiechniętą wodną neczankę, oraz elektrycznego neczanina. Rina
ubrana jest w żółta sukienkę z jednym (prawym) odsłoniętym
ramieniem i rękawami jak w T-shirt. Jest ona luźna i zwiewna a w
pasie posiada gumkę która delikatnie ją ściąga. Kreacja ta sięga
jej do połowy ud i idealnie pasuje do granatowych długich leginsów
(dzięki czemu wygląda jak stylowa tunika) i butach na obcasie w
kolorze sukienki. Całości dopełniają wysoko upięte włosy. Tym
czasem Kurai ubrany jest w elegancką koszulę na krótki rękaw,
oraz granatowe jeansy.
-
HEJKA! - stwierdziła radośnie Kiazu
-
Cześć. - odparła Rina z uśmiechem.
-
Moja Droga przepięknie pachniesz. - wtrącił nagle szarmancko
inkub, ubrany w stylowy, czarny garnitur, bez krawata.
-
Łał
ale ona promienieje.
- stwierdziła dumnie Ery, pałając się świetlistością wodnej
neczanki.
-
Hmm... dawno nie była taka radosna, chyba miło spędziła czas.
- dodała Kiazu z uśmiechem.
-
Witaj. - odparła z uśmiechem Rina.
-
Kutaro, podaj śniadanie. - stwierdził twardo inkub, udając się do
stołu.
-
Sachiner, czy mogę zając Ci chwilę? - spytała pokornie Rina.
-
Oczywiście moja droga, słucham. - odparł Sachiner podchodząc do
neczanki.
-
Em ... - zająknęła się neczanka i z kieszeni sukienki wyjęła
czerwone zawiniątko i wręczyła ją inkubowi. Sachiner uśmiechnął
się o wziął od niej swój krawat.
-
To wszystko moja droga? - spytał inkub.
W
tym momencie wodna neczanka wzięła głębszy oddech stanęła
delikatnie na palcach i pocałowała inkuba w policzek mówiąc:
-
Dziękuję.
A
po chwili czerwona neczanka szybko podbiegła do stołu i usiadła
koło Kurai'a, który w między czasie usiadł przy stole, na drugiej
półokrągłej ławce.
Sachinera
bardzo zaskoczyło, to zachowanie, ale uznał je za przyjemne i z
uśmiechem, podszedł do stołu.
-
No no, co się tu stało? - spytała Kiazu.
-
Moja droga nic co powinno Cię obchodzić. - odparł Sachiner, a po
chwili dodał: - Moja droga Ropuszko, zechciałabyś poprawić mój
nienaganny wygląd?
-
W sumie mogę Paskudo. - odparła Ery wstając, a następnie
zawiązując krawat mężowi dodała: - Co Ty byś be ze mnie zrobił?
-
Dużo różnych rzeczy. - odparł inkub z wrednym uśmiechem.
-
Nie mów mi takich rzeczy Paskudo jak wiążę Ci krawat bo zawsze
mogę Cie udusić. - odparła Ery.
-
Nie zrobisz tego Moja Dżdżowniczko. - odparł inkub, a po chwili
dodał: - Dziękuję, od razu czuję się lepiej.
-
Nie umiesz, nawet zawiązać krawata? - dogryzła Kiazu.
-
Moja droga oczywiście, że umiem.- odparł inkub siadając, a
następnie szybko zmienił temat: - Dzisiaj mamy dużo pracy, Diwa
zażyczył sobie sesje zdjęciową i może się okazać, że zażyczy
sobie towarzystwa muzy na zdjęciach.
-
Spoko ja jestem zawsze gotowa. - odparła Kiazu.
-
Dobrze zaczynamy zaraz po śniadaniu. - odparł Sachiner.
************
W
obozie maszyn, w którym delikatnie pada, neczanie oraz kilku innych
wojskowych, uwijają się jak w ukropie aby przygotować jeden z
hangarów, na wielką imprezę.
-
Dlaczego musimy szykować taką wielką imprezę? Przecież on i tak
sobie stąd pójdzie.. - narzekała Diuna.
-
He...Aluf mówił, że dzisiaj przyjedzie do nas jeszcze jakiś
zespół muzyków który ma poprawić morale oddziału.- odparł
Otachi.
-
Wiem, wiem ... połączenie dwóch imprez w jedną, ale tego zachodu
jest za dużo... - odparła Diuna, a po chwili dodała: - Jeszcze On
siedzi sobie w willi u Sachinera, Dziewczyny są w buszu w jakieś
ambonie i cała praca spadła na nas.
-
Przecież wszystko idzie jak po maśle i wyrobimy się chociaż
przybyło nam pracy. - odparł Otachi.
-
Ona by wolała się polenić. - dodał Hachi.
-
Akurat nie ... wolałabym pobawić się moją zabawką. -
odpowiedziała Diuna.
-
Ojej dziecko chce zabawkę. - odparł Hachi.
-
Ej ... - stwierdziła Diuna.
-
Kup se klej i ogarnij się. - stwierdził Hachi.
************
Wspaniały
zielony ogród z delikatnie zakręcającymi, szaro-białymi
kamiennymi schodami, w przy których rosną wspaniałe krzaki o
cudownych różowych i fioletowych kwiatach. W promieniach słońca
na kamieniu dumnie stoi Anyo "Uto" Utahime, który ubrany w
typową dla niego kreację. Obok niego stoi Kiazu ubrana jak
księżniczka z snów projektanta. Ma na sobie czarną sukienkę z
białym gorsetem, i długim ogonem, z sukni który swobodnie zakrywa
duża część schodów. Całości jej wizerunku dopełnia delikatny,
kryształowy diadem oraz białe, długie glany. Wyglądają trochę
jak dwie kontrowersyjne księżniczki.
Rina
kuca nieopodal całej ten scenki i robi zdjęcia delikatnie z dołu,
koło niej stoi Kurai, oparty o jedno z bujnych drzew. Tym czasem
nieopodal nich na niedużej brązowej ławce, siedzi Ery wraz z
Sachinerem.
-
Zwykle nie siedzisz na sesjach. - stwierdziła Ery.
-
Owszem, moja droga, ale dzisiaj mam taki kaprys. - odparł Sachiner.
-
Hmm... paskudo dobrze wiem, ze przyciąga Cię ten sam zapach i ta
sama energię co mnie...
-
Moja droga ropuszko, nie po to wprowadziłem swój plan w życie, aby
z tego nic nie mieć.
-
Tak, tak ... gdzie spędziłeś noc?
-
Moja droga ropuszko, dobrze wierz, że jadłem posiłek i, że mój
wspaniały plan nie zakładał tego co przeszło Ci przez myśl...
-
No tak coś o tym wspominałeś, że ma być prezentem czy coś ...
-
Widzisz Moja Droga Ropuszko, to on miał wczoraj urodziny i od niego
bije ten sam zapach co od tej cudownej Damy ...
-
HEJ! SKOŃCZYLIŚMY! - krzyknęła radośnie Kiazu, machając.
-
Moja Droga obowiązki wzywają. - stwierdził Sachiner podnosząc
się.
-
Hmm... ja i Kiazu nie będziemy potrzebne przy zgrywaniu ? - spytała
Ery, również wstając oraz przeciągając się.
-
Moja Droga Ropuszko, nie będziecie. - odparł Sachiner.
-
Rinę też mogę porwać?
-
Wolałbym moja droga Dżdżowniczko, aby została ze mną i skoro
musisz wiedzieć zniosę Towarzystwo Twojej przyjaciółki i lubego
Riny.
-
Uuuu, to trzeba to wykorzystać i zaleźć Ci za skórę.
-
Nie dacie rady Moja Droga Ropuszko, nie dacie rady.
-
Zobaczymy. - odparła Ery z delikatnie złośliwym uśmieszkiem.
************
Darkaril,
leży szpitalnym pokoju i znajduje się pod tlenem oraz jest podpięty
do różnych maszyn pokazujących jego ciśnienie, tętno i puls.
Wkrótce demon delikatnie otwiera oczy.
-
Proszę, na nie spojrzeć... czy wie pan gdzie jest? - spytał
lekarz.
-
Oni ... mają ... smoka ... - stwierdził Darkaril, a następnie
ponownie stracił przytomność.
-
Kiedy będzie można z nim rozmawiać? - spytał Damu.
-
Do wieczora postaramy się go do końca wybudzić. - odparł jeden z
lekarzy.
-
Dobrze, i tak ma szczęście, że mamy chociaż część planów
inaczej nie bawiłbym się w ratowanie go.
************
Duże,
prostokątne pomieszczenie o granatowo-fioletowych ścianach, bez
okien i z ogromną prostokątną kanapą zajmującą trzy z czterech
ścian. Przed siedziskiem znajdują się dwa czarne okrągłe stoły,
na którym stoją rożne napoje oraz paluszki, orzeszki i tego typu
przekąski. Dodatkowo na jedynej wolnej ścianie znajduje się duży
telewizor. Na kanapie zasiada Rina, siedząca między Kurai'em, a
Sachinerem. Tym czasem Kiazu i Ery śpiewają rożne piosenki do
mikrofonów i dobrze się przy tym bawią.
-
Wczoraj przegiąłeś. - powiedział chłodno Kurai.
-
Tak, jednak dobrze wiesz, że Twój brak zaufania do mnie wymagał
nagięcia pewnych granic i zagrania na zazdrości, abyś pofatygował
się do mnie, gdyż do pewnych moich wspaniałych zachowań raczyłeś
przywyknąć.- odparł Sachiner.
"(...)Każdy
kto jest zazdrosny o moją moc
I moją urodę, nie odważy się wejść mi w drogę.
Nieważne kto jest moim przeciwnikiem:
Stawię mu czoła z powiewającym płaszczem(...)"
I moją urodę, nie odważy się wejść mi w drogę.
Nieważne kto jest moim przeciwnikiem:
Stawię mu czoła z powiewającym płaszczem(...)"
-
Wydaje mi się, Ery dopina swego. - stwierdził chłodno Kurai.
-
Nie.... jest jeszcze bardzo daleko do osiągnięcia celu. - odparł
Sachiner popijając swoje ulubione wino.
-
Aha ... a te trujące kule to tak tylko dla picu? - odparł Kurai,
popijając cole.
-
Nienawidzę Cię. - odparł Sachiner, a po chwili dodał: - Irytuje
mnie to fakt, lecz jeszcze nie zalazły mi za skórę.
"(...)Gdy
nic się nie dzieje,
Źli goście służą mi za ruchome cele
Odpręża mnie to, a ich skarby będą moje
Jak mogłabym zrezygnować z takiego życia?(...)"
W tym momencie do pomieszczania wszedł pokornie Kutaro i oddał wodnej neczance aparat. Ten gest spowodował, że Rina od razu zaczęła robić zdjęcia i sama też wkręciła się w zabawę. Natomiast śpiewające dziewczyny dostały wręcz skrzydeł i zaczęły tańczyć, wygłupiać się i jeszcze lepiej się bawić.
"(....)Ta prosta, niezobowiązująca gra
Bardzo mnie satysfakcjonuje
Esencja przerażających dni
Musi być przepyszna (...)"
Źli goście służą mi za ruchome cele
Odpręża mnie to, a ich skarby będą moje
Jak mogłabym zrezygnować z takiego życia?(...)"
W tym momencie do pomieszczania wszedł pokornie Kutaro i oddał wodnej neczance aparat. Ten gest spowodował, że Rina od razu zaczęła robić zdjęcia i sama też wkręciła się w zabawę. Natomiast śpiewające dziewczyny dostały wręcz skrzydeł i zaczęły tańczyć, wygłupiać się i jeszcze lepiej się bawić.
"(....)Ta prosta, niezobowiązująca gra
Bardzo mnie satysfakcjonuje
Esencja przerażających dni
Musi być przepyszna (...)"
-
Hej, mam pomysł! - stwierdziła radośnie Kiazu.
-
No co tam wymyśliłaś? - odparła Ery.
-
Wspólne zdjęcie pełne szaleństw. - stwierdziła Kiazu.
-
Dobra. - odparła Ery, a następnie dodała: - Kutaro popstrykaj nam
trochę fotek, proszę.
-
Tak Pani. - odparł pokornie słucha przejmując aparat.
W
tym momencie sukub przyciągnął do siebie obie neczanki i tak
powstało kila przytulających zdjęć. Następnie Kiazu i Ery
usiadły koło Sachinera, przytulając go, a po chwili wszyscy
usiedli na kanapie i powstało kilka zdjęć zbiorowych. Potem Rina
usiadła między Sachinerem, a Kurai'em którzy ją delikatnie
obieli. Wtem Kiazu położyła się na brzuchu na kolanach całej
trójki, potem dołączyła do niej Ery. I chociaż panowie nie do
końca są zadowoleni z tej "zabawy" to cierpliwie ją
znosili, gdyż paniom sprawiało to ogromną radość. Wkrótce Rina
przejęła aparat i powróciła do zajadania paluszków oraz roli w
której czuje się najlepiej.
-
No zrób to... dobrze wiem, że chcesz ... - stwierdził chłodno
Kurai.
-
Nie muszę, mieć Twojego pozwolenia... - odparł Sachiner, popijając
wino.
-
Tak oczywiście .... i wcale się nie boisz, że Ci się oberwie... -
odparł Kurai.
-
Cicho siedź! W końcu to nie mnie trzeba prowadzić jak dziecko we
mgle tylko Ciebie... - odparł dumnie Sachiner.
-
Ciebie nawet jakby prowadzić to byś się zgubił ... - stwierdził
chłodno Kurai.
-
Zrobiłeś się ostatnio bardziej cięty, czyżby zazdrość, że od
tak zaciągnąłem ją do sypialni, i przebrałem w to co chciałem?
- odparł Sachiner, z wrednym uśmiechem kołysząc kieliszkiem wina.
-
Nie schlebiaj sobie ... Twoje ego i tak już nie mieści się w tym
pokoju, nie karm go więcej bo w końcu pęknie. - odparł chłodno
Kurai.
-
Moja duma i me wspaniałe ego rozciągają się i jeszcze wiele
zniosą. A ja chętnie je powiększę. - odparł dumnie inkub.
-
Widzę,
że Kurai nam pomaga.
- stwierdziła cicho Kiazu, pozując siostrze do szalonego zdjęcia
-
Hehehhe
... jak dobrze, że oni nie przepadają za sobą.
- dodała Ery, stając koło Kiazu.
-
O tak. -
dodała Kiazu z uśmiechem.
************
-
Dobrze, że przewidziałem, że ten narwaniec zapomni po co tam
poleciał. Na szczęście przez zamieszanie nie zauważyli że
napastników było czterech a nie trzech ... co prawda przyniósł on
fotografie zaledwie tylko kilku planów, ale lepsze coś niż nic....
Hmm... muszę przyznać że Darkaril i jego smoczy jeźdźcy są
idealni do odwracania uwagi, jednak zastanawia mnie co tam się stało
na misje poleciały trzy smoki, a wrócił jeden i to bardzo mocno
poobijany i prawie zabitym wojownikiem ... hmm... Ten nie posłuszny
ciołek stwierdził, że mają smoka ... to nie możliwe aby jeden
smok bez jeźdźca zrobił taki pogrom ... phi .... nawet jak miałby
jeźdźca to sam nie pokonał by trzech smoków... Muszę porozmawiać
z Darkarilem, bo jeśli oni mają obronę przed smokami w postaci
swojego smoka to musielibyśmy zaprzestać ataków ... bynajmniej na
jakiś czas ... Nie pozwolę na to aby ta maszyno dajna krowa
przestała dawać nam profity! ... Trzeba będzie sprawdzić, jak
dobrą mają obronę przed nami, ale to na spokojnie ... niech ten
wielki pokonany się wybudzi i wszystko opowie ...
- zamyślił się Damu podążając pałacowymi korytarzami.
************
Na
krystalicznej tafli jeziora stoi duży,
granatowy smok, spokojnie dorównujący, jak nie przewyższający
rozmiarem smokowi Marada. To ogromne, skrzydlate stożenie leży
spokojnie na brzuchu, a na plecach ma wyprofilowaną, czarną, bogato
zdobioną złotem budę, w kształcie prostopadłościanu,
przymocowaną na sztywno za pomocą grubych pasów do ciała smoka.
Jeden pas zapięty jest pod brzuchem bestii, kolejny, przyczepiony
jest do szyi gada, a ostatni do jego ogona. Konstrukcja ta posiada
okna oraz
kozioł umieszczonym pod dachem, ma którym siedzi mężczyzna ubrany
we frak i cylinder, trzymający lejce, przymocowane do smoczego
pyska. Wszystko to na pierwszy rzut oka przypomina karocę, tyle że
usytuowaną na smoku. Przez otwarte drzwi widać przestronne białe,
skórzane pomieszczenie, z kanapami. Koło tej niezwykłej i
niecodziennej karocy stoi Kutaro, gotowy do niesienia pomocy przy
wsiadaniu. Tym czasem do tego wspaniałego pojazdu podchodzą
Sachiner, Ery, Kiazu, Rina oraz Kurai, którzy ubrani są już w
mundury z Ineeven.
-
Łał! A to co? - stwierdziła z podziwem zaskoczona Kiazu.
-
To Vehiculo, które w świetle dnia wygląda jeszcze piękniej! -
odparła radośnie Rina.
-
Moja droga lubię dbać o swoje rzeczy. - odparł spokojnie Sachiner.
-
Tak, potwierdzam, ta Paskuda rzeczywiście dba o swoje rzeczy i nie
tylko. - dodała Ery z uśmiechem, lekko obejmując Sachinera.
-
Hehehe ... spoko, ale smoczysko zacne! - odparła Kiazu, a po chwili
dodała: - Czemu ten smok nie bierze udziału w turnieju, a Mishel
już tak?
-
Moja Droga, ten smok został wyszkolony do transportu i co prawda w
krótkim czasie potrafi przelecieć nawet ogromne odległości to on
nie nadaje się do walki. - odparł Sachiner, a następnie dodał: -
Mishel jest dużo zwinniejszy i silniejszy, oraz znacznie lepiej
znosi trening do starć.
-
Rozumiem..czyli w sumie ten smok nie ma predyspozycji? - odparła
Kiazu.
-
Dokładnie. - odparła Ery z uśmiechem.
-
Dobrze Moi drodzy, jedzcie już, gdyż moja wapniała osoba nie może
już poświęcić Wam więcej czasu. - wtrącił Sachiner.
-
Dobra, dobra ...- odparła Kiazu, a następnie mocno przytuliła się
do swojej przyjaciółki mówiąc: - Będę bardzo tęsknić!
-
Ja też. - odparła Ery odwdzięczając mocny i przyjazny uścisk.
-
Medle zabierz państwa w kierunku obozu maszyn, a ... - stwierdził
w między czasie Sachiner.
-
NIE! - zaprotestowała Kiazu, odklejając się od przyjaciółki.
-
Moja droga możesz się nie wtrącać? - spytał zaskoczony inkub.
-
Mogę, ale widzisz, my z Riną jesteśmy na misji ... jakieś 15 km
od obozu maszyn ... - odparła Kiazu.
-
Moja droga, jestem bardziej doinformowany niż myślisz. - odparł
Sachiner, a następnie dodał: - Medle zabierz Panie, na miejsce ich
misji a następnie kiedy dotrą do obozu maszyn zabierz tam Pana.
-
Oczywiście Panie. - odparł pokornie woźnica.
-
Dzięki. - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Do widzenia, moja droga. - uciął rozmowę Sachiner, a następnie
pocałował prawą dłoń ognistej neczanki.
-
Nara. - odparła Kiazu stając koło Ery, a po chwili ponownie
przytuliła się do przyjaciółki.
W
tym samym czasie Rina i Kurai pożegnali się z Ery i ruszyli w
kierunku karocy i Sachinera, który na wstępie szarmancko,
pocałował wodną neczankę w prawą dłoń, a następnie
powiedział:
-
Do miłego zobaczenia Moja Droga.
-
Do zobaczenia - odparła Rina z przyjaznym uśmiechem, a następnie
wsiadła do karocy.
Tuż
za nią wsiadł inkub.
-
Co on kombinuje? - spytała Kiazu.
-
Nic, chce się tylko pożegnać. - odparł chłodno Kurai.
Sachiner
wsiadł do karocy z uśmiechem, po czym przyciągnął Rinę do
siebie i mocno przytulił szepcząc jej do ucha:
-
Moja
Droga, zasłużyłem sobie .... jednak nie rozpowiadaj tego, że
moje wspaniałe ja w swojej nieobliczalnej łaskawości robi takie
rzeczy.
-
Wiem... -
wyszeptała
zarumieniona neczanka, odwzajemniając przytulenie.
Po
chwili do karocy weszła Kiazu, mówiąc:
-
Mówiłeś, że nie masz czasu.
-
Moja Droga, dobrze Ci radzę, nie wtrącaj się. - odparł Sachiner
pokazując barek ukryty w jednej z ścian karocy, a następnie
powiedział: - Moja droga, Tu jest ten barek i możecie brać
wszystko na co macie ochotę.
-
Dziękuję. - odparła pokornie Rina.
-
Naprawdę? - spytała zaskoczona Kiazu.
-
Owszem. - odparł inkub wychodząc.
Następnie
inkub pożegnał się z neczaninem przez uścisk dłoni, a później
Sachiner podszedł do swojej ukochanej i objął ją. W tym momencie
drzwi od pojazdu zamknęły się. Kuby pomachały swoim gościom, a
po chwili idąc koło siebie wrócili do wspaniałej wilii.
-
To były miłe dni... - stwierdziła Ery z uśmiechem.
-
Owszem Moja Droga Ropuszko były bardzo miłe ... - odparł Sachiner.
************
-
Pomyliłeś się. - stwierdziła Kiazu siedząc na białej kanapie, a
po chwili dodała: - Wyobraź sobie, że pokazywał barek...
-
Skoro tak mówisz ... - odparł chłodno Kurai, siedzący koło Riny,
która siedzi delikatnie wtulona w ukochanego.
-
Mówię, mówię ... wiem co widziałam... - odparła Kiazu, a po
chwili radośnie dodała: - Hmm... wiecie co? to była najlepsza
misja jaką miałam!
-
Tak, było bardzo przyjemnie. - odparła Rina.
-
Kurai ... Dobrze się czujesz? - stwierdziła Kiazu, a po chwili
dodała: - Nie na co dzień daje Ci się przytulać...
-
Nic nadzwyczajnego ... - odparł chłodno Kurai.
-
Taaa.... mówi to ktoś, kto mówi że "nie lubi dotyku"
... - stwierdziła Kiazu.
-
Owszem nie lubię ... czasem jednak mogę zrobić wyjątek... nie
interesuj się. - odparł stanowczo Kurai.
-
Spoko ... baw się dobrze póki możesz. - odparła Kiazu, mrugając
okiem.
W
tym momencie zadzwonił telefon Kiazu, ognista neczanka szybko go
odebrała mówiąc:
-
Hej co tam?
-
Wracacie
już?
- odparł znajomy głos.
-
Tak Hetto wracamy
-
Świetnie,
możesz rozmawiać?
-
Pewnie. - odparła neczanka z uśmiechem.
-
Dobrze, słuchaj nie dzwonię do Riny gdyż pewnie ona nie byłaby
wstanie rozmawiać.
-
Nie mylisz się, a co tam?
-
Posłuchaj, pod ambonom będą na Was czekać Inuma.
-
SUPER!
-
Tak,
tak ... Słuchaj wracając pojedziecie do tymczasowego obozu,
poprowadzę Was i weźmiecie stamtąd jedną paczkę, która przez
przypadek trafiła do nich.
-
Spoko... nie ma problemu...
-
Potem
szybko wracajcie..
-
Luzik, ale czy się nie wyda?
-
Nie, spokojnie Inuma same do Was przyjdą, one już nie raz były pod
tą amboną.
-
Heheh... no spoko ... coś jeszcze? - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Tak
słuchaj...
W
między czasie Kurai delikatnie odchylił głowę ukochanej, która
spoczywała na jego ramieniu i cicho powiedział, jej do ucha:
-
Przytulił
Cię prawda?
-
Tak
... -
odparła delikatnie zrumieniona neczanka.
-
Wiedziałem,
że to zrobi... wreszcie zapamiętał, jak lubisz być żegnana i
witana przez bliskie Ci osoby ... chociaż i tak się do tego nie
przyzna nawet jeśli "zasłużył"...
-
Wiem
... hmm... przyznaje się przed Tobą....
-
Owszem
...
-
Kurai ... ja ....
W
tym momencie elektryczny neczanin, wziął neczankę za jej prawą
rękę, i splótł swoje palce z jej palcami, jednocześnie
następnie, subtelnie, delikatnie i namiętnie pocałował wodną
neczankę, w spokojne i ufne usta. Po chwili, kiedy usta kochanków
rozłączyły się powiedział:
-
Wiem ...
-
Co wiesz? - spytała zaciekawiona Kiazu, która do tej pory nie
zwracała uwagi na pozostałych, tylko była zajęta rozmową.
-
Zajmij się rozmową telefoniczną, a nie mną ... - odparł chłodno
Kurai.
-
Tak... tak ... mógłbyś chociaż odpowiedzieć "wiem, że ją
kocham" czy coś ... facet trochę romantyzmu ... - odparła
Kiazu.
-
Nie muszę tego mówić Tobie ... - stwierdził chłodno Kurai.
-
Kiazu,
wiesz, że nadal jestem na linii?
- wtrącił Hetto.
-
A tak sorka ... coś jeszcze? - odparła Kiazu.
-
Daj
im spokój ... ich w przeciwieństwie do Ciebie pilnuję ...może i
Ciebie powinienem zacząć?
-
Heh ... nie ma takiej potrzeby ... tak oczywiście dam ... wszystko?
-
Nie
...
-
Yhy ... to nawijaj... - odparła Kiazu, a następnie wyjęła z toby
siostry aparat i wierzyła go przed siebie. W tym momencie Kurai,
lewą dłonią zakrył obiektyw. Ognista neczanka, zrobiła
naburmuszoną minę, a następnie wymownie spojrzała na siostrę i
jej ukochanego.
-
Nie pomorze Ci ... - stwierdził chłodno Kurai wyglądając przez
okno.
-
Właśnie widzę. - odparła Kiazu, patrząc na śpiącą siostrę,w
tuloną w elektrycznego neczanina.
-
Słucham?
-
odparł Hetto do słuchawki.
-
Nie nic ... coś jeszcze? - odparła Kiazu, ponownie skupiając się
na rozmowie, a po chwili nadal rozmawiając napisała SMS do
przyjaciela.
"Nie
zrezygnuję, no chyba, że zniszczysz jej aparat... inaczej będę
próbować przez całą drogę."
Dobrze
... coś wymyślę .... - odparła Kiazu, ponownie próbując zrobić
zdjęcia.
Na
tą próbę neczanin delikatnie i chwilowo uśmiechnął się pod
nosem i tym razem było mu już wszystko jedno czy zdjęcie zostanie
zrobione czy nie. Ognista neczanka, nie omieszkała wykorzystać tej
szansy. Następnie tuż po zrobieniu zdjęcia Kurai, jednym szybkim
ruchem zabrał Kiazu aparat i położył go koło siebie.
-
Spoko, spoko zrozumiałam aluzję. - odparła Kiazu z uśmiechem.
Nagle
zaczął dzwonić telefon elektrycznego neczanina, który zobaczył
kto dzwoni i odebrał mówiąc:
-
Słucham ...
-
No
nareszcie... dodzwonić się do Ciebie to jakiś koszmar...
- odparł spokojnie przyjazny głos w słuchawce.
-
Jak dzwonisz nie w porę to nie odbieram ...
-
No
to musiały być naprawdę ważne sprawy, skoro nie odbierasz
telefonu od Brata... odparł
Volaure, a następnie dodał: --
Skoro wczoraj nie dobierałeś to dzisiaj tego wysłuchasz....
Wszystkiego najlepszego Bro, zacznij się więcej uśmiechać i aby
Aniołek był z Tobą na zawsze...
-
Dzięki. - stwierdził Kurai.
-
Chłodny
jak zawsze ... mam dla Ciebie prezent, który dostaniesz przy naszym
najbliższym spotkaniu...
-
Skoro tak mówisz ...