środa, 24 maja 2023

Neko Specjal

 

"Przypał to

nasze drugie imię"


Przepiękny, delikatnie mroźny poranek, pełen jasnych i przyjemnych promieni słonecznych, które majestatycznie błyszczą nad lodowo-śnieżnym, portowym miastem. Mimo, że całe to olśniewające miejsce, błyszczące w porannym słońcu, pokryte jest śniegiem i lodem to bije od niego przyjazne ciepło. Zdecydowanie nie tego spodziewają się podróżni bo tej mroźniej krainie, w której główna, szeroka portowa ulica prowadzi prosto w kierunku otwartej, okazałej, zdobionej bramy, znajdującej się dokładnie pośrodku lodowo-kamiennego muru łączącego dwie okrągłe, wysokie wieże, utrzymane w niezwykłym klimacie tej krainy. Za ogrodzeniem w tej iście malowniczej okolicy, znajduje się wspaniały, okazały i majestatyczny kamienno-lodowy zamek okryty śniegowym, białym puchem. Tak, niby wszędzie jedynie lód i śnieg, ale to miejsce wygląda bajecznie i niewiarygodnie i na każdym kroku zachęca do osiedlenia się. Zwłaszcza zabierający dech w piersiach pałac, w którym mimo wczesnej pory wszyscy domownicy, energicznie krzątają się po komnatach. Niezliczone ilości sług biegają, szykują, a nawet dokańczają sprzątanie. Tym czasem na pięknych, białych przestrzeniach, które są częścią przypałacowych ogrodów, nie opodal stojącego na ziemi, ubranego na biało młodzieńca o bardzo jasnych włosach, wręcz platynowych włosach z czarnymi końcówkami, spiętych w kucyka, o niezwykle delikatnej twarzy i przyjaznych jasno brązowych oczach, wylądował ogromny, czarny statek kosmiczny, przypominający swym wyglądem odrzutowiec. Po dłuższej chwili spora, metalowa klapa, wielkiej maszyny, powoli opadła na zaśnieżoną ziemię i tym samym otworzyła wejście na statek.

- Witam Anki. - stwierdził pokornie i z szacunkiem przybysz wychodzący z pojazdu.

Jest to bardzo przystojny dobrze zbudowany mężczyzna, o czarnych krótkich włosach w lekkim nie ładzie, które są ozdobione fioletowymi goglami. Dodatkowo przepiękne zielone oczy w odcieniach wody z pionowymi źrenicami. Nie wygląda z nimi groźnie, wręcz przeciwnie. Jest bardzo pociągający i intrygujący na swój sposób. Po za tym ma tygrysie uszy, mały koci nosek oraz ciało pokryte miłym tygrysim futerkiem. Jego podgardle i kawałek torsu który widać są śnieżno białe. Reszta ciała jest brązowo-ruda w czarne paski. Ubrany jest w fioletową luźną bluzę z kapturem w białe trupie czaszki. Całości dopełniają czarne bezpalcowe rękawiczki zapinane na nadgarstkach oraz czarne spodnie w stylu jeans i czarne adidasy.

- Witaj Volaure, widzę, że Wasza podróż była niezwykle długa. - odparł przyjaźnie Ankara.

- Anki wiesz jak jest, korki na mieście i te sprawy. - wtrąciła Kiazu, mrugając okiem i wychodząc z pokładu pojazdu.

- Tak myślałem. - odparł Ankara z promiennym uśmiechem.

- Hej Anki. - stwierdzili zgodnie neczanie, podchodząc do Ambasadora i się z nim przyjaźnie witając.

- Witajcie moi kochani, jak przygody? - spytał Anki.

- Świetnie, świetnie. Mamy Ci masę rzeczy do opowiedzenia. - stwierdził radośnie Hachi.

- Cieszy mnie to jednak, Wasza opowieść będzie musiała poczekać na dogodniejszą chwilę. - odpowiedział Ambasador, jednocześnie zapraszając gości do swojego pałacu.

- Aż tak zajęty jesteś? - spytała Diuna.

- No weź Anki ... zawsze masz dla nas czas. - dodała Kiazu.

- Wiem moi mili, jednak dzisiaj mamy bardzo ważnych gości dyplomatycznych, z dalekiego kraju i to im jestem zobowiązany poświęcić swój cenny czas. - odparł Anki.

- Opowiesz nam trochę o nich? - zainteresował się Otachi.

- Możemy Ci towarzyszyć? - dodała zaciekawiona Kiazu.

- Już, już spokojnie. - stwierdził Ankara, a następnie dodał: - Będzie mi bardzo miło, jak będziecie mi towarzyszyć w spotkaniu.

- Super! - odparli zgodnie neczanie.

- A opowiesz nam o nich? - domagał się Otachi.

- Oczywiście, że Wam opowiem, jednak wszystko w swoim czasie. - odparł Ankara.

- No dobra... - odparł delikatnie rozczarowany Otachi.

- Teraz musimy się śpieszyć, gdyż czas nas goni. - odparł Anki.

Po tych słowach nasi przyjaciele, bardzo przyjaźnie i pośpiesznie pożegnali się z księciem kosmicznego Zekeren i udali się za Ambasadorem śnieżnej krainy. Wkrótce Ambasador oraz neczanie doszli do ogromnej, wspaniałej. bardzo dobrze oświetlonej i niezwykle kolorowej komnaty. Na jej środku stai ogromny syto zastawiony stół, przy którym nie ma krzeseł, tylko wygodne sterty kolorowych poduch i poduszek. Doskonale dobrane barwy pomieszczenia oraz potraw i nęcące zapachy unoszące się w powietrzu w przemiłymi sposób bawią się wszystkimi zmysłami.

- Szykuje się niezła uczta. - stwierdziła z podziwem Kiazu.

- Będzie szama! - dodali radośnie neczańscy bracia.

- Owszem. - odparł Ankara z uśmiechem, a po chwili dodał: - Byłbym niezmiernie rad jakbyście przebrali się w bardziej adekwatne stroje.

- Spoko ... - odparła Diuna.

- Bądźcie łaskawi udać się do komaty obok. - kontynuował ambasador.

- Jasna sprawa. - stwierdził Hachi.

Następnie neczanie pokornie poszli się przebrać. W końcu nie chcą narobić Ambasadorowi wstydu przyjmując zacnych gości w codziennych strojach.


************


Tymczasem zaraz za wielka bramą, umieszczoną w pałacowych murach, w której znajduje się długi lodowy korytarz, pośrodku którego rozłożony jest intensywnie czerwony dywan. Natomiast po bokach wspaniałej tkaniny znajdują się przeróżne i olśniewające rzeźby z lodu, słychać głośne i rytmiczne liczne kroki dochodzące jeszcze z głównej ulicy portowego miasta, które zwiastują przybycie gości.


************


Po dłuższej chwili do gościnnej komnaty powrócili neczanie. Panowie ubrani są w czarne jeansowe spodnie i eleganckie koszule na krótki rękaw. U Hachiego luźna koszula jest pomarańczowa, u Otachiego jaskrawo żółta, a u Kurai'a niebieska. Tymczasem Diuna ubrana jest w piękną kremową sukienkę z perłowo beżowymi odcieniami, na długi rękaw. Kreacja sięgająca neczance do połowy ud, koło kołnierza ma jakby obroże z z diamentów i dwa urocze prześwity na klatce piersiowej, tak, że piersi są przykryte materiałem. Sukienka ta jest doskonale dopasowana do drobnego ciała Diuny, dzięki czemu ta bardzo stylowa i elegancka kreacja dodaje jej bardzo wiele uroku. Całości dopełniają niebiesko-morskie włosy upięte w delikatnego koka. A Kiazu ubrana jest dopasowaną, prostą sukienkę, sięgającą prawie do kolan, o przykuwającym uwagę kruczoczarnym kolorze. Kreacja ma cienkie, ramiączka które splatają się na jej szyi zamiast na ramionach, dzięki czemu sukienka ma głęboki dekolt, który doskonale uwydatnia jędrne piersi neczanki, a jednocześnie nie jest wulgarny. Całości dopełniają delikatne czerwone pończochy. które bardzo ładnie kończą się na granicy sukienki i zakończone są wspaniałą koronką, czerwony pasek podkreślający wspaniałą talię dziewczyny oraz czerwone rękawiczki do łokci. Natomiast Rina ma ona sobie krótką, błękitną sukienkę, o cienkich ramiączkach w czarnym kolorze, a całości jej skromnego a zarazem oszałamiającego i dobrze dopasowanego stroju dopełniają długie fioletowo-różowe włosy upiętego wysoko kucyka, a włosy które zwykle zakrywają jej uszy są wypuszczone i delikatnie podkreślają jej szyję.

- Teraz możecie mi godnie towarzyszyć. - stwierdził Ankara z podziwem.

- Miło to słyszeć. - odparła Kiazu z uśmiechem.

- Dobra Anki powiedź nam co to za goście? - wtrącił zainteresowany Otachi.

- Właśnie, dobre pytanie. - dodała Diuna.

- Dobrze już dobrze, słuchajcie moi goście pochodzą z odległej planety zwanej Fir'Amar. - odparł spokojnie Ambasador.

Nagle i niespodziewanie ogromne, metalowe wrota z potężnym hukiem otworzyły się, a do pomieszczenia wparował jeden z sługów, który donośnym i przejrzystym głosem oznajmił:

- Panie goście z Fir'Amar właśnie przybyli!

- Wprowadź ich. - odparł Ankara odwracając się w kierunku głównego wejścia do komnaty i zakładając swoją czarno-białą maskę.

Po krótkiej i intrygującej chwili oczom wszystkich ukazali się przybysze z dalekich stron. Jest ich pięcioro, a jako pierwszy próg komnaty przekroczył wysoki, szczupły mężczyzna o szpiczastych uszach, przyciągających uwagę błękitnych oczach i krótkich blond włosach. A całości jego tajemniczego wyglądu dopełnia intensywnie czerwona zbroja, sięgająca tuż za kolana, która wygląda jakby była zrobiona z łusek oraz dwa miecze, które nosi na swych plecach.

Tuż za nim weszło dwóch mężczyzn, którzy wyglądają jak swoje przeciwieństwa. Jeden jest niski i przy kości i ma długie, czarne włosy oraz taką samą brodę. Natomiast drugi jest bardzo wysoki i potężny, oraz ma krótkie blond włosy. Niski na plecach ma złoty topór, a wysoki ma ogromny miecz, który już na pierwszy rzut oka zdaje się być dwuręczny. Co ciekawe po krótkiej chwili przypatrywania się przybyszom można spostrzec, że właściciel topora nie ma prawego ucha.

Zaraz za nimi weszła ostatnia dwójka przybyszy. Kolejny mężczyzna oraz jedyna kobieta w tym zacnym gronie. On to niski człowiek o krótkich czarnych włosach, noszący się na czarno, którego całości mrocznego stroju dopełnia czarny, stary i poszarpany płaszcz, oraz pas. Natomiast ona również jest ubrana na czarno, ale ma kruczoczarne, długie włosy, splecione w warkocz i miecz przypięty do pasa oraz przepiękne żółte oczy o pionowych źrenicach.

- Łał ona ma super oczy... - zachwyciła się Rina, zrobiła to jednak bardzo cicho.

- Mrr... same ciacha ... - dodała równie mało słyszalnie Kiazu.

- Panie, za pozwoleniem. - stwierdził pokornie sługa, a następnie dodał: - O to lord Świetlistej Wieży - Nazar D'Vill i jego towarzysze: Książę klanu Wściekłych Toporów - Riven Wściekły Topór, książę trzynastej prowincji Marondery Breczan Łowca Kretów, Pan Rabbitus oraz Panienka Kirara.

- Czy nie powinien zacząć przedstawiać gości od kobiety? - spytała cicho, wręcz nie słyszalnie Diuna.

- Zakładam, że przedstawił ich w kolejności wejścia do komnaty. - odparł chłodno i zniżonym tonem Kurai.

- Witajcie na Ineeven. - stwierdził nagle Ambasador, rozkładając przyjaźnie ręce.

- Witaj zacny Ambasadorze Ankaro. - odparł pokornie Nazar oddając władcy należyte honory.

- Po tak długiej podróży, na pewno jesteście zmęczeni, zapraszam zatem do stołu. - odparł spokojnie Ankara zapraszając wszystkich swoich gości do stołu.

- Znowu bogacze, oby tym razem było dobre piwo i jadło bo tym razem przysięgam puszczę pełta. - stwierdził nagle Riven.

W tym momencie w pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza.

- Długouchy palnąłem to na głos prawda?

- Milcz baranie! - odparł stanowczo Nazar, a następnie pokornie dodał: - Proszę mu wybaczyć brak manier, jednak krasnoludy już tak mają.

- Spokojnie Lordzie Nazarze, znam krasnoludy, nawet te z szlachetnego rodu Wściekłych Toporów, więc wiem jacy oni są. - odparł spokojnie Ankara, a następnie dodał: - Książę Rivenie proszę się nie martwić, moi wierni słudzy zadbali aby na tym stole nie zabrakło piwa i sytej strawy.

- Hehehe to zapowiada się biesiada. - odparł radośnie krasnolud zacierając ręce, a następnie udając się w kierunku stołu powiedział: - Widzisz elfie, a tak srałeś w galoty o moją kulturę, a to nie jakaś ciemnica tu znają się na ludziach.

- Kochani, rozgośćcie się.- powiedział Ankara, zupełnie nie przejmując się słowami krasnoluda.

- Wstyd jak nie wiem. - stwierdził Nazar z zdołowaniem.

- Spokojnie Nazi, mam dobre przeczucia. - odparła spokojnie i przyjacielsko Kirara, obejmując lorda.

- Obyś miała racje. - odparł Nazar udając się do stołu.



************


Wkrótce wszyscy zasiedli do syto zastawionego stołu, który wręcz się ugina od aromatycznych dobrodziejstw. Po środku zasiadł Ankara, natomiast neczanie zasiedli po jego prawej stronie , a zacni goście po lewej.

- Zacny władco, za pozwoleniem, wydaję mi się, że nie zostaliśmy sobie przedstawieni, a chciałbym wiedzieć z kim jeszcze mamy przyjemność. - stwierdził Nazar.

- Wybacz. - stwierdził Anki a następnie zdejmując maskę stwierdził: - Na wstępnie pragnąłbym abyśmy mówili sobie po imieniu.

- Jak sobie życzysz. - odparł spokojnie Nazar, a następnie podając rękę władcy powiedział: - Nazi, a to Rivi, Breczu, Rabb i Kircy.

Następnie Ambasador odwzajemnił gest i powiedział: - Mów mi proszę Anki, a to moi przyjaciele Kiazu, Diuna, Hachi, Otachi, Kurai i Rina.

- Siemka. - odparli radośnie neczanie z uśmiechem.

- A teraz wybaczcie moi mili pewne obowiązki pilnie wzywają. A teraz zostańcie proszę pod dobrą opieką, rozkoszujcie się ucztą i bawcie się dobrze moi mili. Niebawem do Was powrócę. - wtrącił Ankara wstając od stołu i wychodząc.

- Heh ... pewne rzeczy się nie zmieniają ... - stwierdziła Kiazu.

- Domyślam się, że to dość codzienna sytuacja. - odparł Nazar.

- Ta ... można tak powiedzieć. - stwierdziła Diuna.

- Jak widzę, władcy wszędzie na świecie mają ręce pełne roboty. - odparł Nazar.

- Pewnie. - odparł Otachi.


************


Wkrótce wszyscy się wymieszali i podzieleni na grupki rozeszli się po całej komnacie. I tak Kiazu siedzi koło ucztującego Rivena i uważnie ogląda złote ostrze krasnoluda, które jest pełne przeróżnych i niezrozumiałych dla neczanki znaków.

- Fajne masz ostrze. - stwierdziła z podziwem Kiazu.

- Najlepsze. - odparł Riven zajadając się mięsem i popijając je piwem.

- Co to za znaki? - spytała ognista neczanka.

- A co ja informacja turystyczna?

- Przypominam, że miałeś być miły. - wtrącił Nazar delikatnie przez zęby.

- Oj no weź, nie bądź taki. - odparła kusząco Kiazu.

- To krasnoludzie runy i nie będę Ci ich tłumaczyć, zapomnij. - odparł Riven.

- Hehehe spoko ... przeżyję. - odparła Kiazu z uśmiechem a następnie dodała: - Hmmm... Twoja wspaniała broń wygląda solidnie i jestem pewna, że dzięki niej skopałeś już nie jeden tyłek.

- Ta ... - odparł Riven.

- No ale co się dziwić, to najlepsza broń do kopania tyłków na świecie.

- Dobrze prawisz! - krzyknął uradowany Riven.


************


Tym czasem Kurai i Nazar siedzą delikatnie na uboczu i uważnie obserwują wszystkich swoich bawiących się towarzyszy.

- Naz, strasznie nerwowo obserwujesz Brecz'a i Rabb'a szepczących i rechoczących tam pod ścianą. - stwierdził nagle spokojnie i chłodno Kurai.

- Widzisz, w porcie miałem z nimi rozmowę, aby nie przynieśli mi wstydu. - odparł delikatnym i stonowanym głosem Nazar, a po chwili dodał: - A Breczan, z głupkowatym uśmieszkiem dodał "A czy my kiedykolwiek sprawiliśmy Ci zawód?"

- Niech zgadnę, przypał to ich drugie imię?

- Dokładnie, i teraz jestem przekonany, że coś knują.

- Rozumiem.

- Swoją drogą to miejsce dziwnie wpływa na ludzi.

- Co masz na myśli?

- Widzisz przyjacielu, Kircy jest bardzo nieśmiała, a teraz rozmawia Riną, zupełnie jakby znały się od lat. - odparł zaskoczonym głosem Nazar.

- Uwierzysz, że Rina również jest nieśmiała?

- Domyśliłem się po rumieńcach i zamkniętej postawie, lecz gdybym poznał ją teraz to bym w życiu nie uwierzył.


************


- Masz przepiękne oczy... - stwierdziła Rina podczas rozmowy na uboczu sali.

- Dziękuję... - odparła spokojnie Kircy z delikatnym rumieńcem.

- Czy mogę zrobić Ci zdjęcie portretowe?

- Pewnie, chociaż uważam, że Twoje oczy są znacznie wspanialsze ...

- Hmm... dziękuje, ale moje są zwyczajne ... a Twoje są niezwykłe i takie wspaniałe ... - odparła Rina z uśmiechem, robiąc zdjęcie.

- Mam wrażenie, że mogę Ci zaufać ... jestem czarną smoczycą z klanu Smogów Gromu ... stąd te moje niecodzienne oczy ...

- Super ... do Twarzy Ci w nich i jestem pewna, że nie jedna istota jest się wstanie w nich zakochać...

- To miłe, że tak uważasz ... swoją drogą z każdą kolejną chwilą mam wrażenie jakbyśmy znały się wieczność ... zupełnie jak ja i moja przyjaciółka Nyu, która jest demonem. - stwierdziła Kircy z promiennym i przyjaznym uśmiechem.

- Miło mi. - odparła Rina z uśmiechem, a następnie dodała: - W sumie też mam bardzo podobne wrażenie.

- Hmmm... nie przeszkadza Ci moja rasa i rasa mojej przyjaciółki?

- Oczywiście, że nie ...

- Ciekawe podejście, zwykle ludzie zupełnie inaczej reagują...

- Wiesz ... mamy przeróżnych znajomych ... w tym demony, kuby i innych ...

- Fajnie, i nikt Wam nie robi z tego powodu wyrzutów?

- Czasem robią ... jednak ... w sumie to nasza sprawa z kim się przyjaźnimy ...

- Na swój sposób to całkiem prawidłowe podejście ...


************


- Mogę wypróbować Twoje ostrze? - spytała z ekscytacją Kiazu.

- Chwała Rivena

- "Chwała Rivena" naprawdę? - wtrąciła z niedowierzaniem Kiazu, a po chwili dodała: - Masz jakieś kompleksy wielkości czy co?

- Milcz babo i słuchaj - odparł stanowczo Riven, a następnie dodał: - Chwała Rivena jest moja i nikomu nie pozwolę jej używać, nikomu rozumiesz? A tym bardziej nie oddam jej niedoświadczonej babie.

- Że niby ja jestem niedoświadczoną babą!!!!?? - stwierdziła głośno Kiazu, wstając i uderzając dłońmi o stół.

- A co ja?

- Jestem lepszym wojownikiem niż TY! - odparła Kiazu.

- Co żeś powiedziała!!? - odparł Riven podnosząc się i uderzając pięściami w stół i biorą swoje wspaniałe, płonące ostrze w dłoń.

- To co słyszałeś! - stwierdziła Kiazu, która przywołała swoją ognistą halabardę.

- No wreszcie gadasz moim językiem, ale ta śmieszna zapałka nie jest bronią!

- Jest znacznie lepsza niż ta Twoja siekierka!


************


Breczan i Rabbitus zasiadają wśród kolorowych poduch i popijając piwo, śmieją się i uważnie obserwują swojego towarzysza wymieniającego ostre zdania z ognistą neczanką. Nagle do dobrze bawiących się przybyszy podeszli rozchichotani Hachi,Otachi i Diuna, którzy trzymają ogromne kubełki z prażoną kukurydzą.

- Szykuje się niezłe widowisko. - stwierdził Hachi.

- Chcecie trochę popcornu? - dodał Otachi.

- Jasne. - odparł Breczan żłopiąc piwo.

- Pewnie, chociaż Rivi szybko rozgromi tę dziewkę i wrócimy do swoich spraw. - dodał Rabb.

- E tam to Kiazu go rozgromi. - odparł Hachi z wrednym uśmieszkiem.

- Pewnie, pewnie, a świnie to zaczną latać. - odpowiedział Rabb.

- Heheh, to lepiej patrz uważnie aby Ci na głowę nie narobiły. - odparła Diuna.



************


Po dłuższej chwili, ostrej wymiany zdań Kiazu i Riven przeszli do rozmowy na znacznie wyższym poziomie. W sumie to nie trzeba było długo czekać aby płomienne ostrza tej dwój dwójki skrzyżowały się. Brzdęk stali szybko i gwałtownie przeszył całe pomieszczenie. Po kilku szybkich wymianach ciosów, podczas których oba wspaniałe ostrza co chwile krzyżowały się ze sobą z ogromną siłą, dało się usłyszeć obustronny entuzjastyczny doping. który dodatkowo nakręcał destrukcyjnych walczących. Kolorowe poduszki, pierze, skrawki materiałów, potrawy a nawet resztki zastawy latają po pomieszczeniu i niekiedy trafiają na ogniste ostrza, które doszczętnie niszczą wszystko co wpadnie w ich zasięg.


************


- No nie ten znowu swoje ... -stwierdził Nazar wstając, a następnie wyszeptał pod nosem jakieś zaklęcie, zrobił kilka gestów rękoma. Jednak za nim skończył poczuł wiatr, usłyszał piśnięcie Kircy, a następnie do jego elfich uszy dotarł huk.

Za nim ktokolwiek zorientował się to się stało to całe pomieszczenie spowiło się gęstym dymem, który na szczęście opadł równie szybko co się pojawił. W tym momencie wszyscy obecni spostrzegli, że ścierający się Riven i Kiazu, stoją na prost siebie a każde z nich jest bezbronne. Między nimi stoi delikatnie naelektryzowany Kurai, który w prawym ręku trzyma swoją wspaniałą katanę, a jej ostrzem mierzy dokładnie w gardło krasnoluda. Natomiast w lewym ręku trzyma drugie ostrze. Jest ono srebrne i ma kształt błyskawicy.

- Dobra wystarczy tego dobrego. - stwierdził chłodno i stanowczo Kurai.

W tym momencie zaskoczona i zdezorientowana Kircy zauważyła, że elektryczny neczanin używa jej elektrycznego ostrza, a lord świetlistej wieży stanął obok Kurai'a.

- Ej nie psuj zabawy. - stwierdził Breczan.

- Właśnie, w końcu "On" czuwa więc nic im nie groziło. - dodał Rabb.

- Raczej "Ona" czuwa nad nimi. - dodał Hachi.

- Riven. - stwierdził groźnie Nazar.

- Elfie, Ty się lepiej nie wtrącaj. - odparł Riven, a następnie dodał: - Oddawaj mi moją broń cieniasie!

- Kurai! Moją broń też oddaj muszę nakopać temu tam do tyłka. - dodała Kiazu.

- Obie bronie są pod sufitem. - odparł chłodno Kurai, nie opuszczając broni.

W tym momencie oczy wszystkich skierowały się ku górze. Wkrótce okazało się, że rzeczywiście, zarówno topór jak i halabarda, ostrzami wbite są w sufit.

- Żaden problem. - stwierdziła Kiazu niwelując swoją broń. Dzięki temu ostrze co prawda znikło, ale w suficie pozostała ogromna rysa i wgłębienie.

- Dobra cherlaku a teraz biegusiem śmigaj po moją broń. - stwierdził Riven.

- Zapomnij Ziom, on nie pójdzie, ale za to ja chętnie tam się wdrapie. - stwierdził Otachi przeciągając się.

- O nie ja po nią pójdę, bo Ty nawet nie dotrzesz do połowy. - odparł Rabb.


************


Szerokim, zdobionym, pałacowym korytarzem swobodnym krokiem podąża Ankara wraz z swoim wiernym Aluf'em.

- Anki z całym szacunkiem uważasz, że to był dobry pomysł zostawiać ich samych? - spytał zaniepokojony Hetto.

- Spokojnie przyjacielu, przecież nie może być aż tak źle. - odparł Ankara otwierając drzwi do komnaty, w której zostawił swoich gości.

W tym momencie oczom władcy i Aluf'a ukazał się obraz którego nie wyobrażali sobie w najskrytszych przewidywaniach. Po środku zdewastowanej komnaty stoi Kiazu z Rivenem którzy rzucają się obelgami. Między nimi stoją Nazar i Kurai, którzy próbują uspokoić to towarzystwo. Nieopodal nich stoi Hachi oraz Breczan, trzymający Diunę na barana. Cała trójka entuzjastycznie kibicuje swoim drużynom. Tym czasem Rina i Kircy zbierają, rozbitą zastawę i starają się chociaż trochę ogarnąć to miejsce. Natomiast Otachi i Rabb, trzymając rękojeść topora wbitego w sufit i wiszą, próbując go wydostać.

- Widzę, że zabawa była przednia. - stwierdził Ankara.

W tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunku głównego wejścia do komnaty, a Hetto powiedział:

- No nie jest tak źle ... w końcu jeszcze mamy sufit.

Nagle zakleszczony topór wreszcie wydostał się z szczeliny. Tym samy Rabb, Otachi i znaczna część sufitu z ogromnym hukiem runęła na ziemię. W tym momencie Kircy i Rina szybko podbiegły do zasypanych przyjaciół, a wkrótce reszta drużyn, porzuciła swoje dotychczasowe zajęcia i ruszyła na pomoc przysypanym.

- Bracie żyjesz?! - wykrzyknął Breczan odwalając ogromny kawałek sufitu.

- Bro! - dodał Hachi próbując odkopać zasypanych.

Wkrótce, po dłuższej chwili zmagań wszystkich zasypani zostali odkopani. O dziwo obaj śmiali się w najlepsze, jakby to co im się przydarzyło było niesamowitą zabawą nie wypadkiem.

- Heheheh to było dobre. - stwierdził Otachi.

- Pewnie! Idziemy jeszcze raz? - dodał entuzjastycznie Rabb.

- Zgłupiałeś do reszty? - spytał poddenerwowany Nazar.

- Wyluzuj Ziom. - odparł Otachi.

- Nazi, ja się dopiero rozkręcam. - dodał Rabb z uśmiechem.

- Dobrze Kochani, widzę, że bawiliście się lepiej niż przypuszczałem. - wtrącił Ankara podchodząc do obydwu drużyn.

- Ambasadorze, przepraszam za swoich ludzi i obiecuję, ze pokryjemy koszty remontu. - odparł pokornie Nazar.

- Nie teraz Lordzie, w końcu przybyłeś tu w zupełnie innej sprawie. - odparł spokojnie Ankara, a następnie dodał: - Nazarze, zapraszam na rozmowę.

- Tak Panie. - odparł pokornie Nazar, palący się ze wstydu za swoich towarzyszy.

- Anki świetna impreza! - stwierdził głośno Riven na odchodne.

- W przyszły weekend też wpadamy! - dodał z zadowoleniem Rabb.

Po dłuższej chwili kiedy władca i lord świetlistej wieży wyszli już z sali, to Ankara spokojnie powiedział:

- Widzę, że martwisz się zachowaniem swoich przyjaciół...

Nazar, nic nie odpowiedział, jednak jego milczenie było bardzo wymowne, więc Anki kontynuował:

- Nie przejmuj się, tu na Ineeven mamy różnych gości i przywykłem już nawet do remontów.


************


Na szczęście dla Nazara, Ankara oddziela sprawy prywatne od zawodowych, a wręcz jest wstanie odciąć się od nich zupełnie. Dzięki temu rozmowa o interesach przebiegła po myśli pana świetlistej wieży. Jednak Nazar nie mógł znieść wstydy jaki przynieśli mu jego ludzie i bladym świtem, wraz z nimi, opuścił Ineeven i udał się w drogę powrotną na Fir'Amar.