piątek, 18 sierpnia 2017

Epizod 230


"Dodzwonić się do oficera to istna udręka"


Po nocnym deszczu, górski szklak otulony sekwojowym lasem, parującym w porannym, jeszcze nie do końca obudzonym słońcu. W powietrzu czuć intensywny zapach kwiatów oraz mokrych liści, a w tle słychać śpiew ptaków i ryk jakiś dużych stworzeń żyjących w okolicy. Późną, deszczową nocą neczanie który rozbili obóz w jednej z dużych i przestronnych jaskiń, nie mieli okazji podziwiać okolicy. Kurai już od dawna jest na nogach, ubrany jest w granatowe jeansy, czarny dopasowany T-shirt oraz rozpiętą koszulę w moro z podwiniętymi rękawami. Elektryczny neczanin stoi w wejściu do groty, opiera się o kamienną ścianę i popija poranną kawę, jednocześnie uważnie obserwując teren, który dopiero co budzi się do życia.
- Siema Ziom. - stwierdził zaspany Otachi, ubrany jedynie w zielone bokserki oraz żółty T-shirt.
- Dzień dobry. - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Zaraz po śniadaniu ruszamy w drogę.
- Luz Ziom, zaraz obudzę resztę. - odpowiedział Otachi ciesząc się wiatrem i udając się w kierunku krzaków.
Wkrótce wietrzny neczanin wrócił do obozu i obudził resztę rodzeństwa. Po paru dłuższych chwilach wszyscy neczanie byli już po śniadaniu przebrani w wojskowe mundury czekali na wyruszenie w dalszą drogę.
Tym sposobem Hachi i Otachi, mają na sobie luźne, długie spodnie w moro oraz czarne, dość dopasowane T-shirt. Kiazu ma na sobie krótką spódniczkę w moro oraz czarny top. Dodatkowo całości jej ubioru dopełnia wysoko upięty kucyk. Diuna uczesana w dwa kucyki, podobnie jak siostra ma na sobie spódniczkę w moro, czarny top oraz odpiętą koszulkę w moro z krótkim rękawem. Natomiast Rina ma włosy upięte w dwa warkocze, a ubrana jest podobnie jak Diuna tyle, że dodatkowo ma na sobie jeszcze czarne leginsy-rybaczki. Ponadto wszyscy mają czarne wygodne obuwie oraz nieśmiertelniki ukryte w stylizacji wojskowych.
- Dobrze Hachi pokaż mapę, czas ustalić trasę. - zarządził chłodno Kurai.
- Tak jest Ziom! - odpowiedział radośnie Hachi rozkładając dużą mapę na masce jednego z pojazdów.
- Po co to wszystko? - spytała Diuna, a następnie pokazując palcem na rów zaznaczony na mapie powiedziała: - Mamy dotrzeć tutaj do obozu Rudego i to tyle w temacie.
- Może dla Ciebie. - odparł Hachi, a następnie dopowiedział: - Nie idziemy pieszo więc musimy wybrać taką trasę aby te maszyny były wstanie przejechać.
- Hachi, a co to za dziwne plamy na mapie? - zapytała dociekliwie Kiazu.
- To są zaznaczone miasta, wsie, kurorty oraz pojedyncze domki. - odpowiedział Hachi.
- Tajhal sprezentował mu najdokładniejszą mapę Sekai Dagaal jaka obecnie istnieje. - dopowiedział Otachi.
- Kurai, a co Ty na to aby przejechać asfaltowymi drogami? Dzięki temu zaoszczędzimy masę czasu. - zaproponował Hachi.
- W tym szaleństwie może być metoda jednak jedynie po zmroku. W ciągu dnia unikałbym miast i dróg. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak, lepiej wszystkich obudzić wtedy na pewno przejedziemy niezauważeni. - narzekała Diuna.
- Siora te maszyny są tak ciche, że nie ma mowy aby ktokolwiek nas usłyszał. - powiedział Otachi.
- No dobra to jak podróżujemy za dnia? - spytała Kiazu.
- Hmm... proponuję lasami tędy do tego miasta, a następnie tam skierować się prosto na rów. - zaproponował Hachi.
- Hmm... ta trasa wydaje się być prosta. - zauważyła Diuna.
- I taka jest. Nie chce za bardzo wałęsać się po nieznanym terenie z ciężkimi maszynami u boku. - odparł Hachi.
- Dobrze, Hachi to wgraj tą trasę w maszyny, a reszta zbiera obóz i ruszamy. - zarządził chłodno Kurai.
- Ja mam jeszcze pytanie, dzielimy się tak samo? - spytała Diuna.
- Owszem, Hachi jedzie z Kiazu, Otachi z Tobą, a ja z Riną. Tak będzie najbardziej efektywnie. - odpowiedział lodowato Kurai.
- Luz Ziom. - dodał Otachi.
- Dobra ruszać się, czas nas goni. - powiedział Kurai.
-Tak jest! - odparło zgodnie neczańskie rodzeństwo.
************

Jedna z wielu komnat na Zekeren, w której mocno zaspany Volaure, ubrany jedynie w czarne bokserki, pije poranną kawę i siedzi przed laptopem. Zebranie władców skończyło się bardzo późno w nocy, a od rana Książę, ma masę swoich obowiązków, które nie mogą czekać.

W ten komórka Volaure zaczęła wibrować. Jednak władca nawet nie zobaczył kto dzwoni i nawet na chwile nie oderwał się od pracy. Wkrótce telefon na zmianę wibrował i milczał, tym sposobem po długich paru minutach książę w końcu zobaczył kto próbował się do niego dobić. Volaure szybko przejrzał połączenia i SMS, a następnie wybrał numer i czekał na połączenie.
-
Halo? - odparł nagle zaspany głos w słuchawce.
- Hej … Słuchaj zaraz wyślę Ci adres, udasz się pod niego i zrobisz to o co zostaniesz poproszony. - odparł książę.
-
Mogę jak się obudzę?
- Nie Skauti, masz się tam udać teraz. Już napisałem, że przyjdziesz za kwadrans.
-
Dzięki … uwielbiam jak tak robisz …
- Nie marudź poradzisz sobie i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz... w końcu został mi jeden telefon do załatwienia.
-
Heh … powiedz mi pracowałeś całą noc i teraz też pracujesz?
- Mniej więcej.

-
To nie dyskutuję … za kwadrans tam będę...- I bardzo dobrze. Narka.
- Na razie ...
Po tych słowach władca zakończył rozmowę, a następnie po dłuższej chwili namysłu wybrał kolejny numer i ponownie zaczął czekać na połączenie. Tym razem jednak nikt nie odebrał, więc Volaure odłożył telefon i wrócił do swojej pracy.

************

Neczanie przez cały ranek aż do południa jechali, bez żadnej przerwy. Jednak w momencie kiedy Hachi znalazł ciekawe miejsce na przerwę, ta została zarządzona. Tym sposobem oddział ChiZ02, ukrył maszyny bojowe w lesie i ma czas na odpoczynek, szybką przekąskę i nabranie sił na dalszą jazdę. Do prowizorycznego obozu nie dociera zbyt dużo słońca, gdyż gęsta korona drzew, skutecznie je hamuje. Dzięki temu tytany nie są widoczne z powietrza.
- Może zostaniemy tu na dłużej co? - spytała dociekliwie Diuna siedząca na masce jednego z aut.
- Nie. - odpowiedział chłodno i stanowczo Kurai, oparty o jednego z Tytanów.
- Hmm... a ja myślałam, że nie możesz się już doczekać abyśmy trafili do obozu. - wtrąciła Kiazu.
- No niby tak, ale nie chce mi się dzielić auta z Otachim. - odparła Diuna.
- Wiesz zawsze możesz dzielić auto z Hachim. - dodał Kurai.

- Podziękuję, wole Otachiego i to zdecydowanie. - powiedziała Diuna.
- Właśnie Ziom, mam dwa fajne miejsca i w związku z tym mam pytanie gdzie nocujemy? - spytał Hachi podchodząc do przywódcy z mapą.
- Pokarz. - odpowiedział Kurai, kładąc wręczoną mapę na maskę maszyny.
- Zobacz Ziom jedno miejsce jest tutaj koło tego miasta, albo dopiero tu w górach. - stwierdził Hachi pokazując oba miejsca na mapie.
- Myślę, że koło tego miasta będzie dobrze i w górach również. - odpowiedział Kurai.
- Czyli mamy postój tu koło miasta, a potem w górach, potem gdzieś tam jeszcze a na koniec w obozie? - wtrącił Otachi.
- Tak. - powiedział elektryczny neczanin.
- Skoro mamy dotrzeć do obozu w trzy dni to musimy jechać jakieś 16 godzin na dobę – dodała Diuna.
- Jak dla mnie to nie problem. - dopowiedziała Kiazu.
- Myślę, że jesteśmy wstanie to zrobić. - odparł chłodno Kurai.
- Ale to męczące. - narzekała Diuna.
- E tam to będzie fajna zabawa! - odpowiedzieli radośnie neczańscy bracia.
- Dobra, koniec zabawy zbieramy się i jedziemy dalej. - powiedział lider.
- Tak, tak... - stwierdziła Diuna przewracając oczami.
- Luz Ziom. - dodali Hachi i Otachi.

************

Betonowy surowy gabinet, o szarych ścianach pośrodku którego znajduje się jedynie czarne biurko oraz brązowe krzesło. Dodatkowo na blacie leży otwarty laptop obok którego spoczywa telefon komórkowy, który od dłuższego czasu ciągle wibruje. Jednak nikogo nie ma w tym pomieszczeniu, ani w okolicy, aby móc go odebrać. Głuchy telefon nie odpowiada, jednak dzwoniący ciągle próbuje się dodzwonić.
************


Piękne popołudniowe słońce, skrywa się delikatnie za szaro-białymi chmurami, które pragną zdominować błękitno, granatowe niebo. Dwanaście maszyn bojowych jedzie w konwoju poprzez złociste pola zbóż. Kurai prowadzi jednego z tytanów, a obok siebie ma swoją ukochaną i pomimo że siedzą w ciszy, to w pojeździe słychać różnie głosy. Okazuje się, że pojazdy mają połączone ze sobą radia, dzięki temu w każdym z aut doskonale słychać co się dzieje u innych.
Nagle telefon elektrycznego neczanina zaczął wibrować. Kurai nieco odchylił się i wkrótce wyjął telefon z kieszeni spodni. Następnie, wyłączył łączność w pojeździe i jeszcze dzwoniącą komórkę wręczył neczance mówiąc:
- Odbierz, proszę.

Rina wzięła telefon w dłonie, po czym odebrała pokornie mówiąc:
- Tak słucham?
-
Kurai? - odezwał się zaniepokojony kobiecy głos w słuchawce.
- Nie … Rina … - odpowiedziała speszona dziewczyna.
-
Daj mi go! - kontynuował stanowczo, poddenerwowany głos.
- Em... nie mogę …
-
JAK TO NIE MOŻESZ! -wykrzyknęła nerwowo osoba po drugiej stronie tak głośno, że Rina musiała odsunąć telefon od uszu aby nie ogłuchnąć.
Kiedy Kurai kątem oka zobaczył ten gest, chłodno powiedział:
- Daj na głośnik.
Na te słowa Rina pokornie włączyła telefon na tryb głośno mówiący, a pierwsze co się dało usłyszeć to głośne, zdenerwowane kobiece krzyki:
-
DAJ MI GO DO TELEFONU!!
- Nie drzyj się. - odpowiedział chłodno i spokojnie Kurai, dalej prowadząc.







czwartek, 3 sierpnia 2017

Epizod 229



"Najwyższa pora
wrócić do zadań specjalnych"


Deszczowy, ciepły i bardzo rześki poranek w obozie maszyn, zapowiada dobry dzień na skutecznie działanie. Nasi bohaterowie spędzili miłą i beztroską noc, w której znalazł się nawet czas na sen. Tym sposobem podczas późniejszego śniadania neczanie mają dobry humor oraz wiele energii.
- Widzę, że dobrze się bawicie. - powiedział Tajhal podchodząc do jedzących i rozbawionych neczan.
- W przeciwieństwie do Ciebie my potrafimy się bawić. - odpowiedziała Kiazu z wrednym uśmiechem.
- Jesteś bezczelna i nie wiem jak Twój kapitan z Tobą wytrzymuje, ale na szczęście to nie mój problem. - stwierdził Tajhal, a po chwili dodał:- Diuna, Ojciec zaprasza na egzamin.
- Eh... umiesz popsuć dzień … - odpowiedziała Diuna.
- E tam, zaraz popsuć, mój dzień będzie piękny. - wtrącił Hachi szczerząc kły.
- Ha ha ha … dobrze się bawisz? - spytała retorycznie Diuna przewracając oczami, a następnie dopowiedziała: - Mam iść do biura?
- Nie. Ojciec czeka na Ciebie w innym miejscu. Zaprowadzę Cię. - poinformował Tajhal.
- Dobrze, w takim układzie prowadź mnie. - odpowiedziała Diuna.
- Połamania nóg. - dopowiedział Hachi.
- Cicho siedź! - zganiła Diuna wychodząc wraz z Saren'em.
- Czy ktoś się orientuje jaki egzamin ją czeka? - zainteresował się Otachi.
- Bro wiemy tyle co Ty. - odpowiedział Hachi.
- Hmm... ja myślę, że Kurai wie coś więcej, ale pewnie nam nic nie powie … mam rację? - dodała Kiazu.
- Masz rację, doskonale wiem jaki egzamin ją czeka. - odparł chłodno Kurai, a następnie kontynuował: - Jednak nie powiem Wam co to za egzamin. Sami musicie do tego dojść.
- Wiedziałam. - powiedziała Kiazu przewracając oczami.
- No dobra to co potrafi ona a my nie? - zaciekawił się Otachi.
- Hmm... Lenić się, więc pewnie ma egzamin z lenistwa. - rzucił Hachi.
- Nie, jednak przyznaję, że by się przydał taki egzamin. - powiedział Kurai.
- Hmmm... z tej psychicznej kulki? - wtrąciła niepewnie Rina.
- Nie nie chodzi tylko o Ahales. - odpowiedział Kurai.
- Już wiem! - wtrącił Otachi, a po chwili radośnie dopowiedział: - Diuna ma egzamin z pułapek, zasadzek i mechanizmów!
- Można tak powiedzieć. - odparł Kurai.

************


W przyciemnionym pokoju, przy białym stole, zasiada młodzieniec ubrany na biało, o bardzo jasnych włosach z czarnymi końcówkami, spiętych w kucyka. A niezwykle delikatną twarz, wręcz o kobiecej urodzie, którą zdobią jasno brązowe oczy właśnie zakrywa biało-czarna maską. Nagle ktoś niezwykle dumny wszedł do komnaty mówiąc:
- Witamy Ambasadorze Ankaro.
W tym momencie oczom Ankary ukazał się starszy mężczyzna, o ładnie uczesanych włosach do ramion i wysokim czole. Dodatkowo ma on wspaniałą i bujną brodę połączoną z wąsami. Wszystko to ma wspaniały brązowo zielony odcień a jego twarz zdobiona jest również przez wspaniałe piwne oczy z wkradającymi się odcieniami żółci. Na sobie ma kremową szatę ze złotymi zdobieniami na bardzo krótki rękaw. Fragment jego wyrzeźbionego torsu oraz mięśnie na rękach, są doskonale widoczne i budzą respekt. Doskonale widać jego blado niebieską cerę i wspaniałe, bliżej nie określone granatowe tatuaże. W lewym ręku trzyma wielki trójząb, którego ostrza układają się w czworościan foremny. Natomiast na jego głowie jest złota korona o kształcie podobnym do jego berła. Obserwując go ma się wrażenie, że ma ogromną wiedzę i doświadczenie, na podłożu wojennym.
- Witam Królu Ashga, jak zwykle przybyłeś pierwszy na nasze spotkanie. - pochwalił Ambasador, pokazując gościowi miejsce przy stole.
- Staramy się być punktualni. - odpowiedział spokojnie Ashga zasiadając przy białym stole.


************

Pod jednym z ogromnych hangarów stoją Kashai oraz Kabarte, którzy rozmawiają ze sobą. Panowie wyraźnie na kogoś czekają. Jednak widać, że czas oczekiwania nie dłuży się im.
- Swoją droga Kashai, wiesz może do kiedy neczanie zostają w naszym obozie? - spytał dociekliwie Kabarte.
- Hmmm.. dzisiaj już wyjeżdżają, ale nie wiem o której. - odpowiedział spokojnie Kashai.
- Hmm... mają coś jeszcze do zrobienia?
- Słyszałem, że mają jeszcze dzisiaj jakiś egzamin i Gearno coś jeszcze od nich chce.
- To możliwe, że wyrusza nawet wieczorem.
- Nie, chyba aż tak źle nie będzie. Wszystko zależy od tego jak poradzą sobie z zadaniami.
- Tak, tak … hmmm … biorą tylko trzy maszyny?
- Nie, z tego co mi wiadomo to biorą 12 maszyn.
- Oż, to sporo.
- Dadzą radę.
- A wiesz, że....
- Wiem, że właśnie widziałem Saren'a na którego czekamy, więc czas na nas. - wtrącił Kashai.
- Racja. - odparł Kabarte.
************

Ogromny metalowy hangar, który z pewnością został skonstruowany z ogromnej ilości srebrnych kontenerów. Wysokie i bardzo przestronne pomieszczenie przepełnione jest ludźmi ubranymi w niezwykłe stroje, ozdobione mechanicznymi, stalowymi dodatkami. Wszędzie wiszą kable, walają się narzędzia czy też przeróżne plany. Dodatkowo w kilku miejscach hali stoją przeróżne maszyny bojowe w różnym stadium produkcji. Wśród tego całego zgiełku, Gearno prowadzi Kurai'a do niepozornego pomieszczenia z boku hangaru. Tam jest udoskonalany pewien tajemniczy projekt.
- Wykorzystując, że jeszcze jesteś chciałbym abyś a coś rzucił okiem. - stwierdził spokojnie Gearno.
- Domyślam się. - odpowiedział chłodno Kurai.
Wkrótce Panowie dotarli do miejsca, w którym konturowany jest smoczy robot. Z zewnątrz maszyna wygląda jak skończona, nawet na pierwszy rzut oka projekt wygląda jak żywy smok.
- O to DSR 1.1, co o im sądzisz? - spytał dumnie Gearno.
- Wygląda jak prawdziwy smok, tylko sam się nie rusza. - odpowiedział chłodno Kurai.
- To bardzo dobrze, jednak dzisiaj chciałbym Ci pokazać CC.2.0 alfa.
- Co to za maszyna?
- To humanoid, który został tak dostosowany aby pilotować DSR 1.1.
- Rozumiem, to w czym ja mogę pomóc?
- Podobnie jak smok to tylko maszyna, jednak chcemy aby wyglądał jak prawdziwy jeździec.
- Czyli mam opracować jego wygląd a Wy go stworzycie?
- Tak, mniej więcej tak.
- Dobrze, zaczynajmy. - powiedział lodowato Kurai.


************

W przyciemnionym pokoju, przy białym stole, zasiada już Ambasador Ankara, Król Ashga oraz dwie urodziwe Panie, z których jedna jest królową a druga jest Ambasadorem.
Królowa siedzi dumnie w pięknej bogato zdobionej żółtej sukni. Jest ona bez ramiączek, i podkreśla figurę władczyni. W części torsowej ma wyhaftowany kwiatowy motyw w kolorze piaskowego złota, mieniący się jak wspaniały piasek na czystej tropikalnej plaży. Dając tym samym wspaniały blask. Na biodrach znajduje się kremowa zapaska, z kwiatowym zapięciem na wysokości pępka. Zaraz za zapaską jej suknia stopniowo się rozszerza i staje się tym samym coraz luźniejsza, sięga aż do ziemi. Sansha wygląda w niej przepięknie. Brązowo-zielone włosy ma upięte w dostojnego koka, a jej różane berło jest wspaniale wypolerowane.
Natomiast Pani Ambasador Kana, siedzi
w długiej, stosunkowo luźnej białej szacie. Ma ona bardzo długie kruczoczarne włosy, upięte w wysokiego i sztywnego kucyka. Ma ona lekko nie obecne, ale zarazem przyjazne seledynowe oczy.
- Mam na dzieje, że stary Elinar się nie pojawi. On jest tak strasznie narwanym furiatem. - stwierdziła nagle Kana.
- Mnie za to denerwuje Król Eta i ten cały Zekereński książę, od siedmiu boleści. - dodała Sansha.
- Drogie Panie, te uwagi są zbyteczne. Dobrze wiecie, że w naszych zebraniach biorą udział wszyscy władcy sojuszu. - wtrącił spokojnie Ankara.
- Według naszego zegarka wyżej wymienieni mają jeszcze czas aby się pojawić na zebraniu. Musimy być cierpliwi. - dodał Ashga.
************


Wczesnym popołudniem, kiedy deszcz przestał już padać, a wilgoć zaczęła unosić się w palącym słońcu, dwanaście maszyn bojowych klasy „tytan”, jest gotowych do opuszczenia obozu maszyn. Piękne nowe wozy, lśnią w promieniach słońca zupełnie jakby były zrobione ze złota, a nie z pewnego stopu metalu. Koło „tytanów” stoi neczańskie rodzeństwo, które niecierpliwie czeka na wyruszenie w drogę oraz Aluf, Kashai, Syale, Tajhal i Kabarte.
- Hachi, masz najnowsze mapy, prawda? - spytał Hetto.
- Tak mam i są u mnie bezpieczne. - odpowiedział Hachi z uśmiechem.
- Bardziej chodzi o to aby maszyny dotarły na miejsce ich przeznaczania. - dodał Syale.
- Dotrą, dotrą. - powiedział Hachi z uśmiechem, a po chwili dodał: - Gwarantuję zadbam aby nie zgubiły się na trasie.
- To dobrze. - odpowiedział Hetto.
- Musimy mieć jeszcze te mundury? - spytała Diuna.
- Tak, jeszcze tak, lecz jutro już wracacie do swoich mundurów. - odpowiedział spokojnie Aluf.
- No dobra. - odparła Diuna.
W tym momencie do zgromadzonych podszedł Kurai, Gearno, Ruln, Karieni oraz pewien nieznajomy mężczyzna. Ubrany jest on w mundur charakterystyczny dla Ineeven oraz granatową rękawiczkę, na lewej dłoni. Dodatkowo ma on szramę na karku, intensywne zielone oczy oraz czerwone włosy sięgające do ramion.
- Wreszcie jesteście. - powiedział Syale.
- A co to za przystojniak? - spytała kokieteryjnie Kiazu.
- Cerk. - odpowiedziała Karieni,
- Humanoid. - dodał chłodno Kurai.
- A dokładnie humanoid
CC.2.0 alfa zwany Cerk, który jest naszym jeźdźcem. - dopowiedział Gearno.
- Wow, myślałam, że to żywy człowiek. - stwierdziła zaskoczona Kiazu.
- A ja od początku wiedziałam, że to maszyna. - dodała Diuna.
- Ta, akurat. - wtrącił Hachi.
- Mniejsza, o większość. - powiedział Hetto, a po chwili dodał: - Ważne abyście dotarli do neczańskiego obozu.
- Dotrzemy. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Takie jest założenie. - stwierdził Aluf, a po chwili spytał: - Wszystko spakowaliście?
- Tak. - powiedziała Kiazu.
- Wiecie gdzie macie jechać i jaką trasą? - kontynuował Hetto.
- Pewnie Ziom. - odpowiedział Hachi.
- Jesteście gotowi? Macie wszystkie „papiery”? - dalej wypytywał Aluf.
- Tak, Tak. - stwierdziła Diuna.
- Ojciec uspokój się, poradzą sobie i są gotowi. - wtrącił Gearno.
- Sam im wgrałem wszystkie „papiery” i dopilnowałem aby spakowali się, i zostawili porządek w pokojach. - dodał Tajhal.
- Dobrze. - powiedział w końcu Hetto.
- He... Aluf'ie strasznie się przejmujesz. - dodała Diuna.
- Zupełnie jak ojciec. - dopowiedział Tajhal.

************

W przyciemnionym pokoju, przy białym stole, zasiada siedem osób. Dwie kobiety i pięciu mężczyzn. Widać iż rozmawiają oni już bardzo długo. Tak w jednej z komnat pałacu sojuszu trwa właśnie zebranie władców, którzy próbują się dogadać w kolej nurtującej kwestii.
- Czym dzisiaj będziemy się zajmować? - spytał dociekliwie król Eta.
- Ja tam wolałabym aby Twoja żona zasiadała w radzie a nie Ty, w końcu to ona rządzi całym królestwem. - odpowiedziała Sansha.
- Moja szanowna małżonka, jest tylko królową i nie rządzi u nas w kraju. - powiedział zaniepokojony Eta.
- Jasne słonko, tak sobie wmawiaj … wszyscy dobrze wiemy, że Namara naprawdę włada, a Ty jesteś jedynie pionkiem. - dodała Kana.
- Co za nie wychowane damy mamy w tych czasach. - powiedział Elinar, delikatnie narzekając.
- Dobrze, uspokójcie się. Czas zając się tematem naszego zebrania. - wtrącił stanowczo Ankara.
- Panie, popieramy i czekamy na przedstawienie nam tematu zebrania. - odpowiedział Ashga.
- Drodzy władcy, jak zapewne wszyscy dobrze wiecie. Po naszym świecie grasuje kilka bardzo brutalnych oddziałów. - kontynuował Ankara.
- To zapewne elfy albo demony szerzą swoje kręgi. - wtrąciła Kana.
- Owszem, jednak z jakiegoś powodu nie osiągają pełnej brutalności. - dodał Ambasador.
- Możliwe, że te plugawe istoty trzymają się rozkazów. - dopowiedział Ashga.
- Hmm... albo te dotychczasowe ataki były jedynie zabawą. - powiedział Elinar.
- Być może przez swoje działanie chcą odwrócić naszą uwagę od naprawdę istotnych ruchów? - wtrącił Volaure.
- Niby jakich? - spytała pogardliwie Sansha.
- Tego nie wiem, nie siedzę w ich głowach. - odpowiedział Volaure.
- Stawiamy, że takimi działaniami chcieliby ukryć coś bardziej wyrafinowanego niż bezsensowny mord. - dodał Ashga.
- Tylko od czego? - spytała Sansha, a po chwili dodała: - Hmm... Może od szpiega w naszych szeregach?
- Kogo podejrzewasz? - zapytała Kana.
- Jak to kogo, Volaure. - odpowiedziała pewnie Królowa, a następnie dopowiedziała: - Jako jedyny władca oficjalnie nie opowiedział się po żadnej stronie konfliktu oraz ciągle siedzi na Zekeren, skąd może nas obserwować bez podejrzeń. Jestem pewna, że jest szpiegiem!
- Moja droga Królowo, to by było z byt oczywiste aby to książę był szpiegiem. - odparł spokojnie Ankara, a następnie kontynuował: - Fakt nie opowiedział się za stroną konfliktu, jednak dzięki temu mamy satelitę krążącą po orbicie Sekai Dagaal, która, jak już zresztą sama Królowa zauważyła, jest doskonałym punktem obserwacyjnym.
- Chcecie mi powiedzieć, że to od początku było ukartowane? - zdziwiła się Sansha.
- Owszem. - odpowiedziała Kana.
- Jeszcze przed wojną podjęliśmy kilka działań, które teraz zaczynają owocować. - dodał Ambasador.
- Zobaczycie on jeszcze nas wszystkich zabije! - wykrzyczała królowa.
- Moja droga Królowo, ja mam od tego ludzi nie muszę się sam fatygować. - odpowiedział spokojnie Volaure.
-Widzicie! On chce nas zabić i to na śmierć! - nakręcała się dalej Sansha.
W tym samym czacie reszta władców zaczęła się mnie lub bardziej widocznie śmiać pod nosem, aż w końcu Elinar powiedział:
- Ten młokos powiedział to specjalnie Królowo.
- Prowokacja, za prowokację. - dodał Eta.
- Myślimy, że jeśli Volaure miał być zdrajcą to już dawno by to wykorzystał. - dopowiedział Ashga.
- Wracając do tematu, to możliwe, że mamy gdzieś kreta. Jednak ja uważam, że Chifuin chce osiągnąć coś więcej niż wyciągnięcie informacji. - powiedział w końcu Ankara.
- Zwłaszcza, że ma nagonkę na oficerów i poprzez tortury próbuje wyciągnąć od nich informacje. - dodał Elinar, a po chwili dopowiedział: - Mam pewne przypuszczenia, jednak moi ludzi muszą to jeszcze obadać.
- No proszę, staruszek prowadzi prywatne śledztwo. - wtrąciła zaintrygowana Kana.
- Wy młokosy nigdy nie zrozumiecie, jakie znaczenie ma dobrze przeprowadzony wywiad. - odparł Elinar.
- Owszem o ile nie kopią za głęboko. Elinar proszę uważaj. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Spokojna głowa, to wy młokosy mówicie za dużo i działacie na chybcika. A my starsi działamy spokojnie i dydaktycznie. - powiedział pewnie Elinar.

************

Po długiej rozmowie, z przełożonymi oraz zaprzyjaźnionymi mieszkańcami obozu maszyn, neczanie w końcu wrzucili swoje torby i plecaki do „tytanów” i wreszcie mogą ruszać w dalszą drogę.
- Miło było Was gościć w naszym obozie. - powiedział w końcu Hetto.
- Szkoda, że już jedziecie. - dodał Kashai.
- Najwyższa pora wrócić do naszych zadań. - odparł chłodno Kurai.
- Ale będziemy tęsknić. - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- A my nie. - odpowiedział Tajhal.
- Tak jasne, akurat. - wtrąciła Diuna.
- No nic, trzeba się żegnać za nim Ojciec znowu się rozgada. - powiedział Gearno, podając prawą dłoń Kurai'owi, a następnie powiedział: - Dzięki, za pomoc.
- Na razie. - odparł chłodno Kurai.
Po tym geście reszta obecnych również zajęła się żegnaniem i w ten powstał swego rodzaju kontrolowany chaos, podczas którego każdy chciał się dopchać do neczan aby się z nimi pożegnać. Było sporo przytulania, uśmiechów oraz podawania dłoni. Po długich paru minutach przebywania w tej przyjaznej atmosferze odział ChiZ02 wsiadł do wspaniałych maszyn bojowych, które w tym momencie stały się matowe i w ogóle nie przykuwają uwagi.
Nagle w zupełnej ciszy dwanaście sporych pojazdów ruszyło w dal, szybko zostawiając obóz maszyn daleko w tyle i w tumanach kurzu.
- Myślicie, że dotrą do obozu na skraju kanionu? - spytał nagle Syale.
- Prędzej czy później raczej dotrą, wiele zależy od tego jak opracują trasę, postoje oraz czy nie wpadną w łapy naszych oponentów. - odpowiedział Tajhal.
- To dla nich bardzo ważny egzamin, na który przygotowaliśmy ich najlepiej jak potrafiliśmy. - dodał spokojnie Hetto.

************


Deszczowy, chłodny i zdecydowanie późny wieczór. Neczanie oraz dwanaście maszyn wjechali do głębokiej jaskini, aby tam spędzić noc i nabrać sił na kolejny długi dzień. Tak kończy się odpoczynek i wygody obozu. To najwyższa pora wrócić do ważnych zadań wojskowych, zwłaszcza, że rano wszystko wróci już do normy.