poniedziałek, 23 stycznia 2017

Epizod 213



"Niespodziewany sojusznik"


Nocny spowity krwią obóz maszyn, w którym wcale nie jest ciemno. Praktycznie wszędzie gdzie się da płonie żywy ogień. Co prawda w samym obozie pozostał już jeden szalejący smok, ale nawet on jeden robi porządne spustoszenie. Z jego kolegą oraz jeźdźcem, ludzie Aluf'a rozprawili się znacznie szybciej, niż z tym paskudnym osobnikiem. Snajperzy uzbrojeni w snajperki energetyczne i poukrywani na terenie całego obozu uważnie obserwują potężną czerwono-żółto-niebieską bestię, uważnie przeglądają każdy milimetr smoka i szukają jego słabego punktu.
Tym czasem maszyny bojowe ostrzeliwują przeciwnika i starają się aby nie przeszkadzał mechanikom w instalacji maszyny na szczycie wieży ciśnień. To nie jest łatwe zadnie, gdyż szalejący smok daje się mocno we znaki, chociaż widać już u niej zmęczenie.

************

Neczanie dotarli do płonącego obozu maszyn, gdzie nie gdzie widać przelaną krew, gdzie nie gdzie widać dym, żar i ledwo tlące się zarzewia ognia.
- He... Aluf'ie pomóc coś? - spytała nagle Kiazu.
- Jesteście w obozie? - zdziwił się oficer.
- Tak ... - odparła Diuna.
- Mniejsza, masz dla nas zadanie? - dodała Kiazu.
- Idźcie pod wieże ciśnień, i pilnujcie aby jeździec nie zobaczył snajperów. - odparł spokojnie Hetto.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.
- Dla mnie bomba! - odparła Kiazu.
- Tak myślałem, ale już ruszajcie się nie ma czasu na pogaduszki! - delikatnie zganił oficer.

************

Po dłuższej chwili bardzo szybkiego kroku, Rina wychodzi z granicy lasu na otwartą przestrzeń, gdzie jest wysoka trawa.
- Dobra Aniołku, według systemu powinnaś go zobaczyć. - stwierdził nagle Volaure.
- Nie...Nie widzę go ... - stwierdziła neczanka, uważnie się rozglądając.
- Aniołku, ale mimo wszystko poruszaj się bardzo ostrożnie... jestem pewien, że on gdzieś tam jest...
- Eh... może go zawołam? - spytała nieśmiało Rina.
-Możesz, ale pamiętaj, że wtedy on może zareagować różnie.

- Ok ... - odparła Rina, następnie dodała: - Witam Szanowny Smoku, nie mam złych zamiarów ... chcę tylko porozmawiać ...

************

W tym momencie smoczysko otworzyło swoje zaspane oczy i delikatnie warcząc spojrzał przed siebie. Po chwili zobaczył ciemno zielona trawę, ciemne drzewa oraz kobiecą postać. Bestia warknęła i doskonale czuła zapach intruza, który przeszkadza mu w odpoczynku, jednak póki co spora bestia nie zdradzała swojej pozycji.
- Wiem, że takie wspaniałe i inteligentne stworzenie jak Ty, doskonale rozumie mój język ... bardzo proszę wyjdź do mnie ...
Nagle głodna bestia bezszelestnie ruszyła do ataku, potęgą swojego ciała przewróciła neczankę na ziemię. I kiedy smok miał ugryźć jej właśnie głowę, coś go tknęło. Tym sposobem nagle smok w ostatniej chwili zrezygnował i z zniesmaczony zaczął odchodzić ...

************

- Szefie maszyna za pięć minut będzie zamontowana. - odezwał się jeden z mechaników.
- Świetnie. - odparł Aluf skryty w bezpiecznym miejscu.
- Ojciec ... mam znalazłem jego słaby punkt jest na jego grzbiecie koło siodła! - stwierdził Syale.
- Doskonale, jeśli urządzenie nie zadziała to strzelaj tam przy pierwszej nadarzającej się okazji! - Odparł Hetto.
- Tak jest! - odparł snajper na pozycji.
- Kiazu odciągnijcie uwagę przeciwnika od Syale.
- Robi się! - odparła entuzjastycznie Kiazu.

************

Wystraszona Rina, z szaleńczo bijącym sercem i lekko trzęsącym się ciałem szybko wstała z ziemi i przyjaznym głosem powiedziała:
- Szanowny smoku, proszę nie odchodź ...
Na te słowa smok o dziwo odwrócił się i z góry i ogromną pogardą spojrzał na dziewczynę, powarkując przy tym groźnie.
- Aniołku ... - stwierdził Volaure, ale sam z siebie uciął swoje słowa.
- Proszę szanowny smoku, wysłuchaj mnie ... - kontynuowała spokojnie i nieśmiało Rina, a po chwili dodała: - Tam... tam nie opodal toczy się walka ... i proszę czy w swojej wspaniałej łaskawości chciałbyś nam pomóc?
Na te słowa smok prychnął z pogardą, zmierzył neczankę ostrym spojrzeniem, a na koniec ochrypniętym, przenikliwym głosem odezwał się:
- Nie poznajesz mnie prawda? Masz szczęście, że ja poznałem Ciebie...
- Znam ten głos ... - stwierdził Volaure.
- Wybacz szanowny smoku ... - odparła pokornie Rina.
- Mój Pan urwał by mi głowę, gdybym coś Tobie zrobił ... - wy-warczała bestia.
- Mishel ... - wyszeptała radośnie i spontanicznie Rina, a następnie dodała: - Przepraszam, że śmiałam nie poznać Cię od razu...
- Tym razem wybaczam... - odparł groźnie smok.
- Dziękuję, wspaniały smoku. - odparła pokornie Rina.
- Aniołku, czuj się zaszczycona, Mishel gardzi rozmową z ludźmi ... zresztą jak każdy smok rozmawia tylko z tym kim zechce ... - stwierdził spokojnie i z podziwem Volaure.
- Mówiłaś coś o walce, jednak walka u boku kogoś kto nie umie walczyć na smoku mnie nie interesuje.... - stwierdziła bestia.
- Em ... szanowny Smoku chciałam abyś w swojej nieskończonej łaskawości pomógł w walce Kurai'owi ... - stwierdziła pokornie Rina.
- CO!? nie ma mowy ... - odparł smok.
- Proszę ... walczy on z jakimś Darkarilem... i bardzo potrzebuje pomocy ... i obiecuję szanowny smoku, że po wszystkim zabierzemy Cię do domu do Sachinera..
- Kosząca propozycja, ale wiem, że zrobisz to bez nawet jeśli odmówię pomocy, więc nie masz mi nic do zaoferowania... - odparł pogardliwie smok, a następnie odwracając się powiedział: - A teraz idź sobie, nie lubię towarzystwa...
- Dobrze jak sobie życzysz ... - odparła pokornie wodna neczanka.
- Ej Aniołku! ... przekonaj go... no weź Aniołku ...nie poddawaj się tak łatwo ... - wtrącił Volaure słuchający wszystkiego przez łączność.
- Em ... Mishel ...
- Nie pozwalaj sobie! - odparł smok gwałtownie odwracając się.
- Bardzo przepraszam, za moją zuchwałość... i ... Szanowny smoku ...
- Czego chcesz? - odparł groźnie smok.
- Przepraszam... ale zauważyłam, że nie stawiasz na ziemi tylnej prawej łapy ...
- Uszkodziłem ją sobie i to nie Twój zakichany interes. - odparł mocno arogancko smok.
- Em ... Szanowny wspaniały smoku ... czy mogę na nią spojrzeć?...
- Jedyny weterynarz który ma prawo mnie dotykać do doktor Hetto Afero. - odparł poirytowany smok.
- Aniołku balansujesz na cienkiej linii ... - wtrącił Volaure.
- Rozumiem wspaniały smoku, jednak myślę, że taki dostojny smok z klasą chciałby być sprawny kiedy wróci do siebie ...aby z dumą oznajmić swój wielki powrót ... - stwierdziła pokornie Rina.
- Mówisz całkiem z sensem, niech będzie, ale jak coś złego mi zrobisz to urwę Twoja głowę ...
- Rozumiem ... i obiecuję, że nic złego nie zrobię ....
- Dobrze, a zaraz potem wynoś się! - odparł groźnie Mishel.
- Jak sobie życzysz... - odparła pokornie neczanka podchodząc do smoka.

************

Neczanie strzelają w demona który ujeżdża smoka, podczas gdy maszyny bojowe strzelają w bestię. Dzięki temu obaj są bardzo skutecznie rozpraszani i przestali zwracać uwagę. W między czasie mechanicy w niewidocznym miejscu, na wierzy ciśnień zainstalowali maszynę emitująca hiperdźwięki.
- Szefie maszyna do włączenia! - stwierdził spokojnie jeden z mechaników.
- Dobrze. Wszyscy ludzie bez maszyn bojowych, którzy nie są snajperami odsunąć się! - odparł twardo Hetto a następnie dodał: - Nie wiemy jak smok zareaguje.
- My też się mamy wycofać? - spytała Kiazu.
- Tak ale bądźcie w pobliżu, jakby spadł jeździec to przejmiecie go. - stwierdził Hetto
- Jasna sprawa! - odparł energicznie Kiazu.
- Syale bądź w gotowości. - stwierdził Aluf.
- Tak jest! - odparł Syale.
- Mechanicy włączyć naszą zabawkę! - stwierdził twardo Aluf.
- Tak jest! - odparł jeden z mechaników, a następnie włączył maszynę.

************

Rina uleczyła wspaniałego smoka i zniwelowała mu wszystkie rany. Co prawda kosztowało ją to sporo energii i wysiłku, ale udało się jej.
- Uff.... proszę wspaniały smoku ... - odparł pokornie Rina, spokojnie i powoli odchodząc.
- Nie mam zamiaru ci za to płacić... - odparł Mishel.
- Wiem ... spokojnie ... nie chcę zapłaty ... - odparła wodna neczanka odchodząc.
- Pamiętaj wrócić po mnie i zabrać do mojego Pana. - stwierdził smok na odchodne.
- Wrócę ... - stwierdziła pokornie i spokojnie Rina, a następnie zniknęła między drzewami.

************

- Zaprzestańcie ataków! - stwierdził twardo Hetto.
Na te słowa cały płonący obóz zaprzestał atakowania smoka. Co prawda nikt nic nie słyszał, (nic poza łopotem skrzydeł smoka, płonących płomieni czy tez trzaskających budynków) jednak ogromna bestia zatrzymała się w powietrzu i zaczęła powarkiwać. A po chwili potwór zaczął potrząsać głową, zupełnie jakby coś nie przyjemnego wpadało mu do uszu. W ten smok w popłochu starał się uciec z obozu, jednak jego jeździec twardo starał się utrzymać groźną bestię, która po chwili zaczęła straszliwie warczeć i szaleć. Nagle smok zaczął latać jak oszalały, szybko, nie zwracając uwagi na nic i uderzając swoim jeźdźcem o wszystko co popadnie.
- He... Aluf'ie ten smok oszalał. - stwierdził Otachi.
- To uważajcie na siebie - rozkazał oficer
W tym momencie masywny jeździec spadł z swojego smoka. Jednak jego lewa stopa utknęła w strzemię. Smok jednak nie zatrzymał się tylko skręcając ciągle w lewo nadal uderzał o wszystko swoim nie przytomnym jeźdźcem.
- Snajperzy zestrzelcie strzemię! - rozkazał Hetto, któremu za oknem przeleciała rozszalała bestia.
- Tak jest! - odparli zgodnie snajperzy.
Nie trzeba było długo czekać, jak jeden z snajperów, swoją snajperką energetyczną perfekcyjnie strzelił w strzemię. W tym momencie jeździec z hukiem runął na ziemie, a oszalały smok w popłochu uciekł z obozu maszyn.
- Smok uciekł! - stwierdziła donośnie Kiazu, a w tle było słychać okrzyki radości i wrzawę.
- Cieszy mnie to, a teraz zajmiecie się gaszeniem obozu. - odparł Hetto.
- A co z Kurai'em? - spytał Otachi.
- Według procedur ... jak nie wróci za 30 minut to wyśle po niego ludzi. - odparł spokojnie Hetto.
- Rozumiem ... - odparł Otachi.

************

Marada stoi na polanie, a siedzący na nim Darkaril wręcz płonie żywym ogniem. Tym czasem Kurai powoli podnosi się z ziemi trzyma się za prawy bok. Po chwili okazuje się, że elektryczny neczanin chwieje się na nogach i mocno trzyma się za swój bok, który jak widać bardzo go boli.
- No ruszaj się melepeto! Mam ochotę się jeszcze tobą pobawić. - stwierdził nagle Darkaril, a następnie dodał: - Długo się trzymasz jak na taką nędzną mrówkę!
- Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. - odparł chłodno Kurai, który stanął prosto na nogach.
-HAHAHA! Zabawny jesteś! - odparł Darkaril a następnie wystrzelił dwie ogniste kule.
Jednak tuż przed Kurai'em pojawiła się niebiesko-błękitna bariera, która pochłonęła płomienny atak.
- Co się dzieje? - stwierdził zaskoczony Darkaril.
- Co tu robisz? - spytał zaskoczony Kurai, odwracając się.
Na te słowa Rina stojąca za Kurai'em zarumieniła się i nic nie odpowiedziała, tylko nie pewnie podeszła do ukochanego.
- Prosiłem, abyś stąd poszła! - stwierdził twardo Kurai.
- No, no dostarczasz mi nową zabawkę, z którą chętnie się zabawie. - wtrącił Darkaril z wrednym uśmiechem.
- Po moim Trupie! - odparł chłodno Kurai, zasłaniając Rinę, własnym ciałem.
- To da się załatwić! - odpowiedział Darkaril, a następnie stanowczym ruchem nóg kazał ruszyć się swojemu smokowi.
Marada wzbił się delikatnie w powietrze, i szybując nieznacznie nad ziemią z impetem ruszył w kierunku neczan.
W tym momencie rozległ się głośny ryk, i tuż przed neczanami pojawił się wielki czerwony smok z czarnymi wstawkami, który ma pozbawione blasku łuski i spojrzenie pełne pogardy. Przybyła bestia osłoniła neczan własnym ciałem i wystrzelił ogromną ognistą, czerwono-żółto-pomarańczową kulę. która trafiła prosto w oczy znacznie większego Marada. To posunięcie spowodowało że ogromna ciemno fioletowa bestia gwałtownie zahamowała i przewróciła się na plecy. Darkaril w ostatniej chwili zeskoczył ze swojej bestii, która zaczęła tarzać się po ziemi i trzeć oczy.
- Mishel ... - stwierdził zaskoczony Kurai, z chłodnym spojrzeniem i bez emocjonalnym wyrazem twarzy.
- Szanowny smoku przyszedłeś!- dodała uradowana Rina.
Mishel otoczył siebie i neczan potężną tarczą, która spokojnie wytrzymuje ogniste ataki Darkaril'a, a po chwili powiedział powiedział:
- Mój Pan nie darowałby mi jakby coś ci się stało.
- I jesteś tutaj tylko aby Sachiner nie złoił Ci skóry? - odparł chłodno Kurai.
- Nie twój interes. - odparł groźnie smok, warcząc.
W tym momencie Rina stanęła między ukochanym, a smokiem i pokornie powiedziała:
- Szanowny, wspaniały smoku pomożesz nam?
- Tpu ... - Mishel splunął lawą, a po chwili powiedział: - Niech stracę, pomogę, ale WY odstawicie mnie do domu.
- Oczywiście, jak sobie życzysz wspaniały smoku. - odparła Rina.
- Biało-czarny aniele w drodze wyjątku możesz mnie dosiąść. - stwierdził Mishel, patrząc Kurai'owi głęboko w oczy.
- Czuje się zaszczycony. - odparł chłodno Kurai, kładąc prawą dłoń na smoku, a następnie wsiadł na niego, a po chwili powiedział: - Rina, powiedź Aluf'owi, aby nikogo tu nie przysyłał.
- Dobrze ... - odparła pokornie Rina.
W tym momencie czerwony smok, rozprostował skrzydła, głośno ryknął i powiedział:
- Ty woda ... możesz mówić mi Mishel.
Na te słowa Rina uśmiechnęła się, a bestia zniwelowała osłonę i Kurai'em na grzbiecie ruszyła do boju.
- Biało-czarny aniele masz szczęście. - stwierdził groźnie smok.
- Wiem. - odparł chłodno Kurai.

************

W pewnym ukrytym pomieszczeniu zasiada Aluf Hetto i za pomocą radiostacji koordynuje działania swoich ludzi oraz nerwowo patrzy na zegarek.
- Aluf'ie jesteś tam? - odezwał się kobiecy głos w radiostacji.
- Rina? Tak jestem gdzie Ty jesteś? - stwierdził Hetto.
- Z Kurai'em .... on nadal walczy...- stwierdziła pokornie wodna neczanka.
- Rozumiem, potrzebujecie pomocy?- kontynuował Hetto.
- Nie ... mamy niespodziewanego sojusznika .... i Kurai prosi abyś nie wysyłał tu ludzi....
- Mam rozumieć, że sobie poradzicie?
- Tak mi się zdaje ...
- No dobrze, niech będzie zaufam Wam.

************

Walka między Darkarilem a Kurai'em wzniosła się na zupełnie nowy poziom. Dwa smoki latają wysoko na nocnym niebie i strzelają w siebie ognistymi kulami i rozświetlają tym samym ciemne niebo. Dzięki temu ich starcie jest doskonale widoczne zarówno z obozu maszyn jak i z Zekeren.
Tam sam książę, stoi na jednym, ze swoich szklanych balkonów i paląc papierosa ogląda powietrzne starcie.
- No proszę Aniołku, przekonałaś go aby Wam pomógł i to w stylu jakim nakłoniłabyś Sachinera. Jestem pod wrażeniem, jednak Mishel prawie Cię nie zjadł ... Masz dar do futrzaków, ale mojemu bratu nie jesteś w stanie dorównać w poskramianiu smoków, chociaż przyznaję, że dzisiejszy wyczyn był naprawdę niesamowity... Dalej Kurai skop dupę temu Lamusowi! - stwierdził książę, pogrążony w odmętach swojego umysłu.