poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Epizod 173



"Małe i duże misje
 pełne niespodzianek"


Hachi z odsłoniętym, umięśnionym torsem, ładuje na taczkę duże białe cegły. A inny neczanin zabiera naładowaną do pełna taczkę i odjeżdża, a na jego miejsce po chwili przyjeżdża kolejny rodak z taczką. W panującym upale, zajęty Hachi nie bardzo zwraca uwagę, na to co się dzieje w koło niego, zwłaszcza, że końca pracy nadal nie widać.
- Uff... ciężka praca ... ale to fajnie przynajmniej się nie nudzę, a i przy okazji mam trening ... - zamyślił się Hachi z uśmiechem i przecierając pot z czoła.
- EJ! Mistrzu Hachi! - rozległ się nagłe donośny męski głos.
Ziemny neczanin przerwał na chwilę swoją pracę i spostrzegł wysokiego dobrze zbudowanego i bardzo szerokiego w barkach, mężczyznę, który już z daleka wygląda na co najmniej dwa razy wyższego niż Hachi. Ich oczom ukazał się facet ze dwa razy od nich wyższy z potężną klatą. Ma on krótkie brązowe włosy i delikatnie czerwonopomarańczowe oczy, których można się wystraszyć. Ziemny neczanin z dziwną miną patrzył na biegnącego kolosa.
- Mistrzu Hachi, nie sądziłem, że jeszcze Cię kiedyś spotkam! - odezwała się uradowana postać.
- Yyyy... też nie ... sadziłem, że się jeszcze zobaczymy ...- odparł nie pewnie zdezorientowany Hachi.
-Mistrzu, to ja Ing, nie poznajesz mnie?
- O ja Ing! Pewnie, że poznaje! - odparł nagle nagle Hachi z promiennym uśmiechem.
- Mistrzu dawno Cię nie widziałem! A gdzie mistrz Otachi?
- Jest na misji, ale spoko niebawem wróci...
- To musimy się spotkać!
- Pewnie!
- Swoją drogą mistrzu jak ostatnio byłem w salonie gier to jeszcze nikt nie pobił Waszego punktowego rekordu!
- Wspaniale. - odparł radośnie Hachi.
- A Mistrzu i widziałem Cię na relacji z "WindRace" weekend i Twoje piękne zwycięstwo również. Gratuluję Mistrzu. - stwierdził Ing, a następnie uścisnął prawą dłoń Hachiego.
- Hehe ... Dzięki ... - odparł skromnie Hachi szczerząc kły, a następnie dodał: - Wybacz Ziom muszę wracać do pracy, te cegły nie przerzucą się same.
- Jasna sprawa Mistrzu Hachi.
- Ing jak chcesz to wpadnij do nas wieczorem, mieszkamy w domku Rk3
- Bardzo chętnie mistrzu. - odparł Ing z uśmiechem.


************
Duże pomieszczenie o dwóch białych ścianach, oraz dwóch szklanych ścianach z widokiem na bezkresny kosmos. Po środku tej komnaty znajduje się duży, czarny, drewniany okrągłym stołem, otoczonym krzesłami w podobnym stylu. W tym wspaniałym i zabierającym dech w piersiach pomieszczeniu znajduje się Kurai, który stoi, z rękami w kieszeniach, oparty oparty o okno i obserwuje mroczną, kosmiczną przestrzeń ozdobioną licznymi, iskrzącymi się gwiazdami.
W ten drzwi od komnaty otworzyły się, i zdziwiony przybysz powiedział:
- Byłbym rad jakbyś stąd wyszedł.
W tym momencie Kurai, odwrócił się a jego oczom ukazał się stosunkowo chudy lecz przystojny mężczyzna średniego wzrostu. Ma on wspaniałe i urzekające brązowe oczy w odcieniach jasnego piwa oraz zadbane, krótkie i ulizane blond włosy i jasną cerę. Jest on ubrany w elegancki, czarny garnitur, który na pewno jest zrobiony z jakiegoś drogiego materiału.
- Sachiner, jak miło ... - odparł chłodno Kurai wyjmując ręce z kieszeni, a następnie dodał: - Czekam tu na kogoś.
- To bądź łaskaw, zmienić miejsce spotkania, mam tu umówione bardzo ważne spotkanie.
- Z kim? - spytał bezpośrednio Kurai.
- Nie powinno Cię to interesować. - odparł spokojnie Sachiner.
- Skąd wiesz może to na mnie czekasz?
- Nie schlebiaj sobie, to, że Cię toleruję to wcale nie oznacza, że chcę Cię widywać! Zwłaszcza, że nie jesteś piękną kobietą ... - odparł arogancko Sachiner, a następnie dodał: - A skoro już koniecznie musisz wiedzieć jestem tu umówiony z pewnym kapitanem na podpisanie umowy.
-Obawiam się, że go znalazłeś. - stwierdził niechętnie Kurai wyjmując swój wisiorek pioruna.
Sachiner bez słowa sprawdził czy elektryczny neczanin, rzeczywiście mówi prawdę, a następnie powiedział:
- Wiem, że nie okładałabyś mnie, jednak lubię wszystko sprawdzić.
- Rozumiem, możemy przejść do interesów?
- Oczywiście, siadaj proszę. - odparł gościnnie Sachiner, a następnie dodał: - Myślałem, że nie mieszasz się w wojskowe sprawy.
- Bo nie mieszam się ...
- Rozumiem, zatem o ile Cię znam, a znam Cię można powiedzieć dobrze, mamy do czynienia albo z przymusem bezpośrednim albo dobrym szantażem?
- To pierwsze ... - odparł chłodno i niechętnie Kurai.
- Aż trudno mi w to uwierzyć.
- Nie tylko Tobie ...
- Dobrze, zatem Kapitanie...- odparł Sachiner, otwierając laptopa i wyjmując masę papierów.
- Nie mów tak do mnie ...
- O irytuje Cię to, dobrze wiedzieć i jest mi straszliwie przykro z tego powodu...- stwierdził złośliwie i ironicznie inkub, a następnie dodał: - Powiedz mi, Twoja lepsza i wspanialsza połowa, jest również na Zekeren?
- Nie .... Została w obozie.
- Szkoda, znacznie bardziej wolałbym jej towarzysko niż Twoje. - odparł dystyngowanie Sachiner, a po chwili dodał: - Czas to pieniądz i Ty pewnie o tym wiesz, więc zobaczymy jak Tobie pójdzie, już dwóch innych kapitanów próbowało podpisać ze mną ten kontakt, jednak im się nie udało.
- Nie byli mili dla Ciebie? Czy trafili na zły dzień?
- Nie, ja nie mam złych dni, a skoro koniecznie musisz wiedzieć to tamci kapitanowie upierali się na warunkach, przez które byłbym stratny i próbowali się podlizywać, a tego jak zresztą dobrze wiesz, nie znoszę...
- I wszystko jasne ...
- Hmm.. Może od razu odrzucę nasza umowę i zażądam obecności pewnej pięknej niewiasty?
- A co boisz się, że pokonam Cię w negocjacjach?
- Mój Drogi, mnie się nie da od tak pokonać w negocjacjach i powinieneś to wiedzieć, a jeśli stawiasz mi wyzwanie to tym gorzej dla Ciebie ...- odparł twardo inkub
- Tak tak, też tęskniłem, jednak przyjemności potem, a teraz zajmijmy się kontraktem... - stwierdził chłodno Kurai rozsiadając się przy stole.
- Phi ja za Tobą? Wypraszam sobie! A co do reszty to się zgadzam, czas przejść do rzeczy i nie myśl sobie, że Ci od pusze!


************

Kiazu znajduje się w ogromnym pomieszczeniu pełnym zielonych, drewnianych skrzyń i od kilu godzin, ziewając liczy wszelką broń i sprzęt.
- Jeszcze jedna taka misja a trzasnę go .. normalnie go trzasnę ... - marudziła Kiazu pod nosem.
W ten do pokoju wszedł szedł spokojnym krokiem Amis i zamykając za sobą drzwi, spytał:
- Dobrze się bawisz?
- O tak wyśmienicie ... - odparła niezadowolona Kiazu.
- Cieszy mnie to... - stwierdził Amis z wrednym uśmiechem.
- Jeśli przylazłeś tu aby mnie po wkurzać, to dobrze Ci radze, spadaj!
- Hmm... widzę, że opornie Ci idzie
- Chcesz się pośmiać? Jeszcze Ci mało?
- Nie wiem o czym mówisz... - odparł Amis podchodząc do neczanki.
- Nie wiesz o czym mówię!? Udupiłeś MNIE w liczenie broni!
W tym momencie z delikatnie złośliwym uśmiechem Amis, namiętnie pocałował ognistą nereczkę prosto w usta, które szybko rozpaliły się w namiętności.
- Nie udobruchasz mnie ... - stwierdziła Kiazu, delikatnie odpychając partnera.
- Na pewno? Przecież widzę, że tęskniłaś...- powiedział Amis, delikatnie zaglądając w dekolt Kiazu.
- Małpa, mogłeś od razu powiedzieć dlaczego mnie tu przysłałeś. - stwierdziła uwodzicielskim głosem Kiazu.
- I popsuć sobie zabawę? Nigdy ...
- Eh Ty matole ... - stwierdziła twardo Kiazu mocno przyciągając do siebie kapitana i pieszczotliwie całując go w spragnione usta.
Amis i Kiazu bardzo szybko wkręcili się wzajemne dopieszczanie się. Ich podniecone ciała szybko stały się gorące i spragnione miłości. Wkrótce kapitan wziął ukochaną na ręce i posadził, na jednej ze skrzynek, dalej całując i miziając jej ciało. W miedzy czasie, Kiazu szybko i sprawnie pozbyła się marynarki i koszuli oficera, co spowodowało, że piękny lśniący tors, aż kusił aby go dotykać. Amis długo nie pozostał dłużny i zdjął ukochanej top i zaczął zabawiać się, jej jędrnymi, ponętnymi i rozpalonymi piersiami....
- Brakowało mi Twojego Ciała ... - stwierdził nagle pieszczotliwie Amis.
- Mi też ... mi też .... - odparła rozpalona Kiazu, smyrając partnera po plecach, a następnie kuszącym głosem dodała: - Lecz abym Ci wybaczyła liczenie broni to musisz się znacznie bardziej postarać....
- Zobaczę co da się zrobić ...
- Nie myśl sobie, że tak łatwo Ci ze mną pójdzie ...

************

Neczański generał chodzi po swoim gabinecie i popijając zimny napój czyta jakieś wojskowe dokumenty. Nagle do gabinetu bez pukania wparowała zdyszana Diuna, która bardzo szybko zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie.
- Tak ... kultura została za drzwiami? - spytał jak gdyby nigdy nic Rudy.
- Ty mnie w to wpakowałeś to teraz mnie ratuj! - odparła Diuna dysząc.
- Hmmm... zaatakowały Cię ogromne bakterie?
W ten rozległo się pukanie do drzwi.
- Ha Ha ... Jak coś Mnie tu nie ma ... - odparła Diuna chowając się pod generalskim biurkiem, tak aby nie było jej widać.
- Hmmm ... Zobaczę .... - stwierdził cicho Rudy a następnie głośno powiedział: - Proszę.
W ten do gabinetu wszedł średniego wzrostu, lekko opalony mężczyzna o miedzianolimetkowych włosach, sięgających do połowy szyi i upiętych w sztywnego, wysokiego kucyka, oraz przyciągające niebiesko-liliowe oczy. Ubrany jest on w oficerski mundur w barwach Ambasadora Ankary, bez żadnych ozdobień.
- Witam, generale... - odparł pokornie przybysz.
- Witam z kim mam przyjemność? - spytał Rudy odstawiając, dokumenty i szklankę na biurko.
- Przepraszam generale, jestem bromiańskim pułkownikiem imieniem Jolid (czyt. Żolid)
- Rozumiem, co Cię do mnie sprowadza?
- Chciałbym się zobaczyć z pewnym bromiańskim zwiadowcą, który podobnież znajduje się w Pańskim obozie.
- Niestety spóźniłeś się, dzisiaj rano wyleciał na Zekeren, aby odbyć trening.
- Rozumiem, a kiedy wraca?
- Jak skończy trening, a kiedy to się stanie to nie mam pojęcia.
- Wielka szkoda, dobrze zatem postaram się o przepustkę na Zekeren.
- Myślę, że nie powinieneś mieć z tym problemów...
- Tak raczej tak ...
- Dobrze Jolid to już wszystko?
- Nie panie ... szukam pewnej dziewczyny ... jest niska ma granatowo-morskie włosy, piękne pomarańczowe oczy oraz włada psychiczną mocą ...
- Pewnie chodzi Ci o Diunę Ryu, znam ją to jeden z moich żołnierzy ...
- Tak to dokładnie ona, Panie Generale wiesz może, gdzie się teraz podziewa?
- Zapewne jest gdzieś w obozie, wiec tam jej poszukaj... Nie jestem wstanie powiedzieć Ci w każdej sekundzie, gdzie znajduje się każdy z moich żołnierzy.
- Rozumiem i przepraszam Panie generale.
- Jeśli to wszystko, to chciałbym wrócić do pracy.
-Oczywiście Panie Generale....
- Aha, do kiedy masz zamiar zostać w moim obozie?
- Najpóźniej do 20:00 Panie Generale, o ile Pan pozwoli.
- Pozwalam, a teraz wynocha.
- Tak Generale....
- MOYOSHI! - krzyknął nagle generał.
- Tak Generale? - spytał się kapitan wchodząc do gabinetu.
- Zajmij się naszym gościem.
- Tak Panie.
Po tych słowach obaj oficerowie wyszli z generalskiego gabinetu. Natomiast Rudy podszedł do swojego biurka i zaglądając pod nie powiedział:
- Możesz już wyjść poszedł sobie...
- Dzięki ... - odparła Diuna wychodząc spod biurka, a następnie dodała: - To ja już sobie pójdę.
- Zaraz, zaraz, może mi wyjaśnisz co się dzieje?
- Poznaliśmy podczas pewnego treningu ... a potem okazało się ze jakiś wróżbita czy tam swata powiedział mu że istota władająca psychiczną mocą jest mu przeznaczona ..- odparła Diuna.
- Aha i teraz ugania się za Tobą?
- Tak w skrócie ...
- Rozumiem, to może chcesz jakieś zajęcie?
- A wiesz, że to nie głupi pomysł ... jak się gdzieś zaszyje to mnie nie znajdzie... Tylko znajdź mi coś co zajmie mnie przez najbliższe kilka godzin ...
- Poczekaj chwilę, zaraz Ci coś znajdę....


************

Tymczasem w zielonym, liściastym lesie Rina wraz jeszcze jednym żołnierzem chodzi i szuka tajemniczych stworzeń, które zagnieździły się nie daleko neczańskiego obozu.
- Widzę, je ... są prawie przede mną koło jaskiń.- stwierdził męski głos w słuchawkach.
- To inuma? - spytał Generał.
- Chyba tak ... - odparł męski głos.
W ten oczom neczanki ukazało się kilka dużych, puszystych, brązowych bestii, które mają wilcze głowo i uszy, na których spoczywają czarne rogi i smocze wąsy. Dodatkowo wszystkie one mają bujną lwią grzywę, anielskie skrzydła. Całości niezwykłego wyglądu dopełniają przednie łapy, które są wilcze oraz tynie łapy i ogon które są lwie. Jeden z osobników jest znacznie większy od pozostałych.
- Generale ... to Zhixie ... - wtrąciła Rina.
- Jesteś pewna? - spytał Rudy.
- Tak jestem ... - odparła neczanka.
- Co to te całe Zhixie? - odparł męski głos.
- Bardzo niebezpieczne bestie ... - odpowiedział generał, a następnie dodał: - Nie podchodźcie do nich tylko wracajcie do obozu.
- Tak jest! - odparł męski głos.
W tym momencie największa z bestii poruszyła uszami i zaczęła biec w kierunku towarzysza Riny, który z przeraźliwym wrzaskiem zaczął uciekać. Wodna neczanka niewiele myśląc wystrzeliła kilka wodnych ataków i zwróciła tym samym, uwagę Zhixie na siebie. W tym czasie drugi żołnierz zdążył uciec. W tym samym czasie poddenerwowany generał stoi w pokoju radiowym i stara się dowiedzieć co się dzieje. Gdyż odgłosy dochodzące do jego uszu są bardzo niepokojące, łamane gałęzie, krzyki, wodne ataki, warczenie i inne bliżej nie określone dźwięki.
- Co się tam dzieje? - spytał generał.
Jednak jedyne co usłyszał w słuchawkach to rozpaczliwe, brzmiące męsko:
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ....one mnie gonią!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaa..... - wykrzyknęła Rina, a następnie nagle zamilkła ..
- Cholera! ... Rina! RINA! RINA ODEZWIJ SIĘ! - odparł nerwowo generał, próbując przedrzeć swój głos, przez krzyki drugiego z żołnierzy. Po długich paru minutach, przepełnionych warczeniem w słuchawkach dało się usłyszeć ciche dźwięki przypominające mowę.
- Żyję ... trzrz..rz ...jest ok ..... trztzrtzrtrzrzrz ... zaufaj mi ....tzrztrztzrtzrr ... - odparła w końcu Rina
- Ale mi napędziłaś stracha ... co się stało? - odparł Rudy z ulgą.
- nic ...tzrtrzrzrzrz ... - odparł cicho neczanka.
-Wracaj jak najszybciej do obozu. - stwierdził Rudy.
- Hmmm.. ... trzrzrzrzrrz.... - odparła neczanka.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ... - dalej się darł męski głos.
W tym momencie komórka generała zaczęła wibrować. Po dłuższej chwili Rudy, odłożył słuchawki i bez patrzenia kto dzwoni odebrał telefon, mówiąc:
- Co jest?
- Rudy ...tu Rina ...
- Rina, dziecko co się dzieje?
- Moja słuchawka ...przepraszam ... hmmm... popsuła się .. - odparła nieśmiało Rina.
- Wracaj do obozu ...
- Przepraszam ... ale .... ale czy mógłbyś przyjść po mnie, proszę? - odpowiedziała bardzo niepewnie wodna neczanka.
- Oszalałaś, wyśle kogoś po Ciebie! - odparł twardo Rudy.
- Rudy .... proszę .... wiem, że jesteś generałem .... ale ... ale to ważne ... przyjdź proszę ... jestem na skraju lasu po północnej stronie obozu ... - odparła pokornie Rina , a następnie dodała: - Rudy proszę Cie jako przyjaciela ....
- Dobrze, już idę ....- odparł twardo i stosunkowo nie chętnie Rudy rozłączając się, a następnie wyjrzał przez okno i krzyknął:
- AMIS! MOYOSHI! NATYCHMIAST DO MNIE!
W przeciągu paru minut obaj kapitanowie zjawili się w pokoju radiowym.
- Tak generale? - spytał Moyoshi.
- Po raz, przyślijcie tu któregoś z pułkowników aby zasiadł przy radiostacji. - stwierdził Rudy, który w tym momencie spostrzegł że Moyoshi jest w pełnym menzurze i w nienagannym stanie, natomiast Amis jest delikatnie potargany i w rozpiętej marynarce. Generał przewrócił oczami i stwierdził: - Amis ogarnij się ... dajesz zły przykład ...
- Tak jest! - Stwierdził Amis poprawiając się.
- Wracając do spraw, ja idę się przejść, więc dowództwo w obozie należy do Was.- odparł Rudy chowając pistolet za pasek, a następnie dodał: - Tylko dobrze mi się sprawować.
- Aha na spacer, co jest grane? - spytał Amis.
- Nic... Aha i ani słowa gościowi, że mnie nie ma. - stwierdził Rudy prawie wychodząc.
- Ej, a co jak spyta o Ciebie? -spytał Moyoshi.
- Wymyślicie coś. - stwierdził twardo generał, a następnie wybiegł z pokoju radiowego.
- Wiesz może o co chodzi? - spytał Moyoshi.
- A skąd mam wiedzieć? - odparł Amis, kończąc się zapinać.
- Taa... komu pomagałeś w misji?
- Kiazu ...
- Na przyszłość ogarniaj się prędzej, bo na reprymendzie się nie skończy ...
- Wiem, wiem ... dałem się zaskoczyć ...
- Heheh... w dobrą zabawę łatwo się wkręcić ...- odparł Moyoshi mrugając okiem.
- Tak, tak ... zobaczysz następnym razem mnie nie złapie ... - stwierdził Amis z uśmiechem.


************

Wczesnym wieczorem, po bardzo ciężkim dniu Kurai i Otachi podróżują, po wąskich i białych korytarzach Zekeren.
- Ufff... trochę się nabiegałem za tym wszystkim ... - stwierdził Otachi.
- Zasłużyłeś na odpoczynek ... - odparł Kurai.
- Hehehhe... coś nam zostało na jutro?
- Tak parę rzeczy...
- Dobrze, ze jesteśmy we dwóch, tych misji jest stanowczo za dużo na jedną osobę ...
- Tak ... mam wrażenie, że coś Cię dręczy ...
- Bo widzisz ... zastanawiam się czy obrazisz się jakbym przenocował u Hyacin?
- Nie ma problemu idź...
- Dzięki Ziom, ale wiesz jak będę potrzebny to dzwon nie? W końcu nie przyjechałem tu na wakacje tylko aby wykonywać misje.
Kurai jednak nic mu nie odpowiedział, a po dłuższej chwili Otachi przerwał cisze mówiąc:
- Gdzie Cię znajdę w razie potrzeby?
- U Volaure, zapewne tam, gdzie była impreza na zakończenie turnieju.
- A już obawiałem się, że w tym dziwnym pokoju, co raz mnie prze-teleportowałeś, tam bym za chiny nie trafił.
- To jest moje mieszkanie na Zekeren ... ale brat bardzo chce spędzić ze mną trochę czasu...
- Rozumiem i nie dziwie mu się, przez tą wojnę rzadko się widujecie ...
- Wiem, dlatego przyjąłem zaproszenie ...
- Heheh ... się rozumie. - odparł Otachi mrugając okiem, a następnie stwierdził: - Heh pewnie Nasi mile sobie leniuchują...
- W obozie gdzie jest Rudy? O tak na pewno mają święty spokój ...
- W sumie masz racje Ziom ... w sumie nawet się ciesze, że mnie tam nie ma ...
- Volaure prosił,abyście wpadli na śniadanie...
- Spoko Ziom, na pewno wpadniemy ... - stwierdził radośnie Otachi, a następnie spytał: - Skauti tez będzie?
- Zapewne tak ...
- To świetnie! - ucieszył się Otachi.

************

Tymczasem w spowitym już mrokiem lesie, z dużą prędkością, przemieszcza się Rudy. Nie używa latarni gdyż jego oczy szybko przywykły do panującego wszędzie ciemności. Szaroczarny las nie zachęca aby po nim chodzić.
- Do diabła, żebym to ja po lesie chodził ... męskie latryny już na nią czekają ... - zamyślił się Rudy, potem dodał: - Hmm... czuję wodną energię ... czas za nią podążyć.
W tym momencie generał podążył, za śladem znajomej wodną energią, nagle Rudy zobaczył Rinę w otoczeniu kilkunastu Zhixie. Oficer bez zawahania zza paska wyciągnął broń i zaczął celować w warczące stworzenia. Niespodziewanie, wszystkie zostały otoczone wodną barierą, a zdezorientowany wojskowy opuścił broń.
- Rudy ... - stwierdziła radośnie neczanka podchodząc do granicy bariery.
- Co się tu dzieje? - spytał twardo generał.
- Ja... ja przepraszam ... - odparła speszona neczanka, a następnie dodała: - Chciałam aby one poznały Ciebie ...
- Poznały mnie? Co Ty gadasz?
- Schowaj proszę broń ... ja .. ja zaraz wszystko wytłumaczę....
- Cholera ... No niech będzie ... - odparł neczanin chowając broń.
- Podczas pewnego zadania, przywieźliśmy na Ineeven kilka Zhixie ...
- No, pamiętam było coś takiego ... i co to ma do rzeczy?
- em ... Chciałam Ci przedstawić "Pieszczocha" i jego stado ... - odparła nieśmiało neczanka, do której podszedł ogromny Zhixie.
- Uważaj! - wtrącił nerwowo Rudy.
- Nie nie ... spokojnie... to właśnie pieszczoch ...i ... i on nic mi nie zrobi ... Tobie również ... o ile zachowasz spokój ...
Na te słowa generał, uspokoił się trochę, a wodna neczanka zniwelowała wodną tarczę. W tym momencie największa bestia podeszła do Rudego i nie znacznie warczą obwąchała go, a następnie jak gdyby nigdy nic odeszła na bok.
- Ja... ja bardzo bardzo przepraszam ...- stwierdziła pokornie neczanka chowając głowę.
- Co Ty sobie wyobrażasz, napędziłaś mi stracha!
- Wybacz ... błagam ... ale ... ale obawiałam się ... że jak podejdę z nimi do obozu ... to ... to je zabijecie ... a to ... to moi przyjaciele ...- odparła bardzo emocjonalnie Rina.
- Eh .. dobrze ... one na pewno nic nam nie zrobią?
- Na pewno ... póki nie zostaną zaatakowane ....nie będą zbliżać się do obozu ale będą go bronić ... a skoro znają Twój zapach to w razie potrzeby staną i w Twojej obronie ...
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć ... eh ... Dobrze, wracajmy do obozu ...
- Dobrze ... - odparła pokornie Rina, a następnie odwróciła się do Zhixie i przyjaźnie powiedziała: - Pieszczoszku ... my ... my musimy już iść ...
W ten bestia podeszła do wodnej neczanki i zaczęła domagać się głaskania i pieszczot.
- To nie wiarygodne ... - stwierdził w myślach zaskoczony Rudy.
Po paru minutach łaszenia się wielkie zwierze położyło się, tak aby neczanka mogła go dosiąść. Bez zawahania Rina dosiadła stworzenia mówiąc mu:
- Pieszczoszku ... Rudy to mój przełożony .... i z szacunku jemu też należy się podwózka ... - a następnie drapiąc stworzenie za uchem przyjaźnie dodała: - On.... on jest takim przywódca mojego stada ... wiesz o czym mówię prawda?
Zhixie potrząsnął głową a następnie stanowczym i mocnym krokiem podszedł do neczańskiego generała i delikatnie zniżył się na nogach.
- On... on chyba chce abyś tez go dosiadł .... - odparła nieśmiało Rina ...
Na te słowa Rudy niepewnie zbliżył się do bestii i przy pomocy Riny zasiadł na jego puszystym grzbiecie, tuż za Riną. W tym czasie Zhixie warczał i okazywał swoje niezadowolenie, mimo którego pozwolił się dosiąść.
- Jakbym tu nie był to bym nigdy w to nie uwierzył... - stwierdził z podziwem Rudy, ukrywając zmieszanie, a następnie dodał: - Wiesz, że męskie latryny czekają na Ciebie?
- Domyślam się ...i ... i jeśli pozwolisz to zajmę się nimi rano dobrze? - odparła pokornie Rina.
- Tak, tylko najpierw przyjdź do mnie ...
- Jak sobie życzysz .... - odparła Rina, a następnie dodała: - No pieszczoszku, możemy ruszać ...
W tym momencie bestia, w mgnieniu oka ruszyła prosto przed siebie, sprawnie omijając wszelkie drzewa i krzaki.

************

Diuna leży sobie w swoim łóżku i mając jedną słuchawkę w uchu, ogląda na swoim laptopie jakiś film. W ten do pokoju wszedł Hachi, który dopiero nie dawno skończył pracę.
- Hej ... - stwierdził ziemny neczanin, ściągając buty.
- Uuuu... ktoś tu się przysmażył ... - odparła Diuna, delikatnie zerkając znad laptopa.
- Oj cicho ... - stwierdził od niechcenia Hachi, a następnie spytał: - Gdzie reszta?
- Kiazu poszła się wykąpać, a Rina jeszcze nie wróciła ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Wiesz ja tu oglądam, daj mi spokój ....
- Och jaka nie w sosie ...
- Oj weź spadłam z deszczu pod rynnę i nie mam zamiaru o tym rozmawiać ...
- Hehehhe ... czyżby jakiś Rudy dał czadu?
- Tak ... ale nie wnikaj ...
W tym momencie do pokoju wróciła Kiazu, z promiennym uśmiechem i wspaniałym nastroju. Ognista neczanka jest tak bardzo naładowana optymistyczną energią, że wręcz świeci radosnym blaskiem.
- Ooo ... a Kiazu dla odmiany aż promienieje radością. - stwierdził Hachi. szukając czegoś w swoim plecaku.
- Hmm... liczenie magazynów było aż tak fajne? - dodała Diuna.
- Taaak, okazało się, ze liczenie magazynów to całkiem fajna zabawa. - odparła radośnie Kiazu.
- Tak ... jasne ... - stwierdziła Diuna.
- Mi się wydaje, że magazyny miały dodatkowy ukryty poziom. - dodał Hachi.
- Być może, być może. - odpowiedziała Kiazu z promiennym uśmiechem i mrugając okiem.
- Heheheh ... - zaśmiał się Hachi, a następnie dodał: - Dobra siostrzyczki, ja idę pod prysznic ...
- No wreszcie będzie spokój... - odparła Diuna.
- Spoko leć. - odparła radośnie Kiazu wieszając ręcznik na ramie łózka.
- Aha, ma do mnie przyjść znajomy ... bądźcie miłe ... - stwierdził Hachi.
- No nie... jeszcze goście ... - narzekała Diuna.
- Daj spokój fajnie będzie. - dodała uradowana Kiazu.
- No mam nadzieje... - odparł Hachi wychodząc.

************

Przyjemny wieczór w neczańskim obozie, oświetlonym przez parę latarni świecących białym i przyjemnym światłem. Dwaj neczańscy kapitanowie wędrują przez obóz, aby dotrzeć do generalskiego biura.
- Już późno, nie sądzisz, że powinniśmy poszukać Rudego? - spytał nagle Moyoshi.
- Gdzie on do diabła polazł? - zastanawiał się Amis, po czym dodał: - Dajmy mu jeszcze godzinę, jak nie wróci to zorganizujemy poszukiwania.
Nagle w oddali dało się usłyszeć znajome głosy, docierające spod bramy wejściowej do obozu.
- Przyznaję to było coś ...
- Wiedziałam, że Ci się spodoba ...
- Powiedziałbym, że to było niesamowite, ładnie mnie zaskoczyłaś.
W ten kapitanowie zainteresowani i zaciekawieni głosami, podeszli do bramy, a ich oczom ukazał się generał idący obok rumieniącej się wodnej neczanki.
- No no, chyba ktoś miał miły wieczór ... - stwierdził Amis.
- I to się nazywa spacer... - dodał Moyoshi.
- Ha Ha ha ... bardzo śmiesznie ... - stwierdził poważnie Rudy.
- Pewnie ślimaki zbieraliście co? - odparł Amis.
- Skończ! -stwierdził twardo generał, a następnie dodał: - Panowie wasze żarty nie są wcale zabawne ...
- Dobra Amis zluzuj trochę ... - stwierdził Moyoshi.
- To ...ta ja może już pójdę ... - odparła nieśmiało, speszona Rina pospiesznie odchodząc.
- Amis odbiło Ci? - spytał twardo Rudy.
- Oj przestań to tylko żarty, przecież wiesz .... - odpowiedział Amis, a następnie dodał: -Jak spacer?
- Lepiej niż myślałem.. - odparł Rudy odchodząc, a następnie dodał: - Aha rano macie się stawić u mnie! Mamy do pogadania!
- Tak jest! - odparli zgodnie kapitanowie.
- Chyba mamy przerąbane ... - stwierdził Moyoshi, przyjacielowi na ucho.
- Taaa... dzisiaj nam się przegięło ... - odparł Amis z trudem przełykając ślinę.
- Nam!? raczej Tobie ...
- Szczegóły szczegóły ...
- W sumie to nie wiem co go ugryzło ... przecież pozwalał nam na "żarty" tego typu ...
- Wstał lewą nogą ... albo za mało wypił kawy...

************

Średniej wielkości pokój o słonecznożółtych ścianach, które wyglądają zupełnie jak lśniące słonce w letni przyjemny dzień. Na wprost wejścia znajduje się spore okno ozdobione niebieską zasłoną, za którym widać odmęty kosmosu. Natomiast po lewo od wejścia znajduje się jasnobrązowa szafka, na której stoi spory, płaski telewizor, do którego podpięta jest konsola. Na tej samej ścianę znajduje się również kilka czarnych regałów oraz dwie spore, białe szafy, w tym jedna z lustrem. Całości pomieszczanie dopełnia granatowa spora wersalka, stojąca na prost telewizora, szklany stolik stojący obok niej,przy którym stoją dwa metalowe krzesła z białymi obiciami, oraz ciemnobrązowe biurko, na którym spoczywa czarny laptop. Dodatkowo w cały pomieszczeniu jest zielony dywan, w przyjemnym, żywym kolorze. W tym kolorowym pokoju na podłodze leży Otachi, trzymający w rękach pada. Jest on położony na brzuchu i pod klatką piersiową ma dużą błękitną poduszkę. Natomiast na nim, w jego części lędźwiowej, siedzi Hyacin, która opiera swoje ręce o głowę partnera i również trzyma w nich pada.
- Dobrze zrozumiałam dzisiaj nocujesz u mnie? - spytała Hyacin.
- Tak.... moja piłka ... - odparł Otachi.
- Spoko wybij ją ... asekuruje Cię ...
- Świetnie, strzelaj! Brawo, punkt dla nas. - odparł radośnie Otachi przybijając piętkę z partnerką.
- Hmm... Kurai na pewno już Cię nie potrzebuje?
- Tak dzisiaj już tak ... wiesz przyjechałem tu "do pracy" a nie dla przyjemności ... to, że mogę z Tobą spędzać czas to tak naprawdę tylko dobra wola Kurai'a ... bo mamy ogrom pracy na Zekeren, a już jutro wracamy do obozu...
- Rozumiem i tak się ciesze, że mnie odwiedziłeś. - odparła Hyacin wtulając się, a następnie entuzjastycznie dodała: - To co gramy jeszcze raz?
- Pewnie! - odparł radośnie Otachi, a następnie dodał: - Hmm... Mamy zaproszenie od Volaure na śniadanie...
- Łał, zaproszenie od samego księcia ... brzmi nieźle ... ja wybijam ...
- Leć! ... e tam zaproszenie jak zaproszenie ... ja pewnie po śniadaniu będę musiał ruszyć dalej do wykonywania zadań ... aj ... idź na prawo, a ja zacznę ich gonić trzeba im zagrodzić drogę.
- Luz już pędzę ... wiesz ja nadal nie przywykłam, że książę jest Twoim przyjacielem...
- Kiedyś przywykniesz .... TAK! O to chodzi ...
- A wiesz byłam na zakupach z Ery ... Piękna akcja!
- Spoko ... dalej dawaj nie odpuszczaj im!
- Później Ci pokarze ...
- Dobra!



niedziela, 9 sierpnia 2015

Epizod 172




"Zaskoczenie Bromiańskiego
zwiadowcy na Zekeren"


Wczesny poranek spowity delikatnym chłodem i bladymi promieniami słońca, ledwo przebijających się przez białoszarą, dość rzadką mgłę. Kurai, standardowo ubrany w niebieskie jeansy i czarny T-shirt, oraz zaspany i ziewający Skauti (ubrany w mundur) stoją właśnie przed neczańskim generałem, popijającym poranną kawę i siedzącym za biurkiem pełnym papierów.
- Zwarci i gotowi do działania? - spytał generał.
- Tak ... zieeeeew ... generale ... - odparł pokornie Skauti ziewając.
- Dobrze panowie, wezwałem Was do siebie ponieważ, na Ciebie Skauti na Zekeren czeka pewne szkolenie. Kurai pojedzie tam z Tobą i będzie Twoim przewodnikiem.
- Ummmm ... Panie Generale ... przepraszam za swoją zuchwałość ... lecz czy mógłby ze mną pojechać Otachi?
- Nie... Widzisz, Kurai ma tam również kilka ważnych spraw do załatwienia, więc musi jechać. - odparł spokojnie generał a następnie dodał: - Coś nie tak? Macie między sobą jakieś starcia?
- Nie Nie ... w żadnym wypadku Panie generale ... - odparł wystraszony Skauti.
- To o co chodzi? - spytał twardo Rudy.
- Nie ...Nic ... - odparł speszony, Skauti, nieznacznie rumieniąc się z zakłopotania.
- Dobrze nie wnikam... - odparł Rudy.
- Em.... Panie Generale, a jak długo mam zostać na Zekeren?
- Tak długo jak to będzie koniecznie i tak długo jak będzie trwał Twój trening. - odparł generał, a następnie dodał: - Za chwilę przybędzie po Was statek. Skauti poczekaj na zewnątrz.
- Tak Panie Generale. - odparł pokornie Skauti a następnie wyszedł z generalskiego gabinetu. Kiedy tylko to uczynił, Rudy powiedział:
- Co do Twoich misji to trzymaj masz tu listę. - następnie generał wręczył elektrycznemu neczaninowi białą kopertę, po czym kontynuował: - Tylko załatw wszystko... A tak z ciekawości wiesz może czemu Skauti nie chce z Tobą jechać?
- Myślę, że to nie chodzi o mnie... - odparł chłodno Kurai.
- Hmm... A o co?
- Widzisz Skauti dobrze dogaduje się z Otachim i dobrze się czuje w jego towarzystwie...
- Rozumiem ...W sumie zastanawiałem się na daniu Ci pomocnika, gdyż uważam, że w niektórych zadaniach może przydać Ci się pomoc... hmmm .... no dobrze, zabierz ze sobą Otachiego niech Ci pomoże w niektórych zadaniach...
- Jesteś pewien?
- Tak jestem, i tak dla Twojego oddziału nie mam zadnia dopóki nie wrócisz, tylko Otachi ma wrócić z Tobą, za dwa dni i koniec. - odpowiedział spokojnie i twardo Rudy, a następnie dodał: - Dobra idź już statek pewnie na Was czeka.


************

Niedługo przed śniadaniem cały obóz budzi się do życia. Nasi zaspani, ubrani w piżamy i ziewający bohaterowie spostrzegli, że w ich sypialni brakuje Kurai'a, Skautiego i Otachiego.
- Ciekawe gdzie panowie się podziali? - spytała Diuna, przeciągając się.
- Hmm... Kurai pewnie już dawno na nogach i gdzieś się zaszywa. - odparła, ubrana w krótką koszulkę nocną Kiazu robiąca skrętoskłony.
- Zieeew ... Widziałem jak Kurai budził Otachiego i kazał mu się szybko zbierać. - dodał Hachi ziewając na łóżku.
- Hmm... napisałam do Otachiego ... - wtrąciła Rina.
- I co odpisał coś? - spytała Diuna.
- Tak, napisał że On, Kurai i Skauti polecieli na Zekeren ... - odparła Rina.
- Ej pojechali na Zekeren be zemnie! No normalnie obrażę się!- wtrąciła niezadowolona Kiazu.
- Na Zekeren po kiego? - spytał Hachi.
- Hmmm... Skauti ma mieć tam szkolenie, a Otachi i Kurai, mają tam do załatwienia parę wojskowych spraw ... - odparła Rina.
- Czyli wychodzi na to, że my mamy wolne? - spytała radośnie Diuna.
- Jakoś tak wychodzi. - dodał entuzjastycznie Hachi.
- Czad, to co słoneczko i odpoczynek? - odparła Diuna.
- Wiesz chyba trwa wojna. - odpowiedział Hachi.
- Oj tam Oj tam ... odpoczynek i nam się należy. - odparła Diuna.
- Mi też się podoba pomysł fajnego odpoczynki. - dodała entuzjastycznie Kiazu robiąc przysiady.
W ten w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdziła spokojnie Rina.
Na te słowa do pokoju wszedł neczański kapitan, ubrany w swój mundur oficerski i o długich fioletowych włosach spiętych w koński ogon.
- AMIS! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Cześć. - odparł radośnie kapitan, a następnie dodał: - Wy jeszcze w negliżu?
- Tak, mamy wolne. - stwierdziła Diuna.
- Wolne tak? Heheh ... mam dla Was kilka rozkazów, którymi macie się zając zaraz po śniadaniu. - odparł Amis.
- Żartujesz Ziom? - spytał Hachi.
- Nie nie żartuje... - odpowiedział Amis a następnie dodał: - I tak Diuna Ty wraz z kilkoma osobami zajmiesz się sprzątaniem pryszniców ...
- Mam sprzątać prysznice!? - odparła Diuna z niezadowoleniem.
- No zawsze, możesz sprzątać latryny ... - odparł kapitan.
- To ja wole prysznice ... - stwierdziła Diuna.
- No ja myślę ... Hachi Ty pomożesz przy budowie nowych budynków. - kontynuował Amis.
- Jasna sprawa Ziom ... - odparł Hachi przeciągając się i zrywając się na równe nogi.
- Cóż za entuzjazm cieszy mnie to. - odparł kapitan, a następnie dodał: - Kiazu policzysz zbrojownie.
- Nie masz dla mnie ciekawszego zadania? - spytała rozczarowana Kiazu.
- Nie nie mam, zajmiesz się liczeniem broni i koniec. - odparł twardo Amis.
- Nie! - odparła Kiazu.
- Nie kłóć się ze mną! Rozkaz to rozkaz! - odparł Amis.
- No dobra ... - stwierdziła niezadowolona Kiazu.
- Świetnie! Hmmm.... Rina, Ty po śniadaniu masz się zgłosić do Rudego. - stwierdził spokojnie Amis.
- Dobrze. - odparła pokornie Rina.
- To skoro już wiecie co i jak, to zbierać się i marsz na śniadanie. - stwierdził twardo kapitan.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.

************

Nowoczesne bardzo duże i przestronne pomieszczenie, które kolorystyką i arażacją jest jakby podzielone na trzy różne części. W tej, ulubionej komnacie księcia Zekeren, zaraz po lewo od wejścia, w strefie w której dominuje beż i biel, stoją dwie wielkie beżowo-kremowe kanapy tworzące otwarty okrąg. Na jednej z nich zasiada Volaure, ubrany w blado pomarańczowe ubrania utrzymane w jego młodzieżowym i szalonym klimacie. Bluza z kapturem, luźnie spodnie i zielono-fioletowe gogle na czole, są na pewno znakami rozpoznawalnymi, które czynią go wyjątkowym władcom. Na kolanach księcia, siedzi piękna i urodziwa elfka o długich, trochę potarganych zielonych włosach oraz pięknych i błyszczące brązowych oczach o przyjemnym butelkowym odcieniu. Dodatkowo ma ma ona długie spiczaste uszy i skórę w kolorze pięknej opalenizny.
- Kotku ja chce jeszcze ... - stwierdziła uwodzicielsko kobieta, całując księcia w usta i delikatnie je podgryzając.
- Chiki, wiesz że też chciałbym więcej, ale mam już plany ... - odparł spokojnie Volaure.
- Ty zawsze masz jakieś sprawy ... - odparła zawiedziona dziewczyna, a następnie dodała: -Eh.... kiedy teraz będziesz miał dla mnie czas?
- Nie wiem zdzwonimy się ...
- Hmmm.... Tygrysku .... - wymruczała dziewczyna.
- Nie gadaj tylko działaj. - odparł książę pieszczotliwie i głęboko całując Chiki, w rozpalone usta.
W ten w komnacie rozległ się głośny dzwonek do drzwi, który spowodował, że książę przestał dopieszczać dziewczynę i powiedział:
- Zejdź proszę.
- No dobrze ... - odparła dziewczyna schodząc z kolan władcy.
W tym momencie Volaure, przypalając sobie papierosa powiedział donośnym głosem:
- Proszę!
Chwilę po tych słowach, drzwi od komnaty otworzyły się, a do pokoju wszedł Otachi,Kurai i lekko wystraszony Skauti.
- Tak myślałem, że to Wy. - stwierdził radośnie książę, podnosząc się i podchodząc do przybyszy.
- Siema Volaure! - stwierdził uradowany Otachi, a następnie podał prawą dłoń władcy.
Na początku, to było zwykłe podanie ręki, jednak po chwili przerodziło się ono w przyjacielskie złapanie za nadgarstki. Następnie obaj przejechali swoją dłonią po dłoni partnera do momentu, wktórym mieli możliwość zahaczenia swoimi palcami o palce partnera, w kolejnym kroku obaj zgrabnie i szybko przeszli w pięści. Kiedy powstały już obie pięści przybili pionowymi pięściami raz od góry raz od dołu, po czym stuknęli się pionowo kosteczkami, następnie stuknęli się kosteczkami w poziomie, przybili poziomą „piątkę” wewnętrznymi dłońmi, potem przybili ja zewnętrzną stroną dłoni. Następnie pół kolistym ruchem przesunęli ręce nad swoje prawe ramiona z wyciągniętymi kciukami. Tak jakby łapali stopa. Całą tę sekwencję obaj zrobili bardzo szybko i sprawnie. Zaraz po tym przywitaniu Volaure w identyczny sposób przywitał się, z elektycznym neczanimem, tym czasem zszokowany Skauti stał jak wryty.
- O cześć Chiki! - stwierdził Otachi uśmiechając się.
- Cześć. - stwierdziła Elfa całując wietrznego neczanina w policzek.
- Chiki, sprawdź czy nie ma Cię w domu. - wtrącił Volaure.
- Tak tak ... - odparła Chiki wychodzodząc z komnaty.
- Volaure, pozwól to bromiański zwiadowca imieniem Skauti. - wtrącił nagle Kurai.
- Witaj książę. - odparł spokojnie i pokornie Skauti, kłaniając się.
- Spokojnie jesteś wśród swoich, mów mi poprostu Volaure. - odparł książe z przyjaznym uśmiechem.
- Yyyy ... tak panie ... znaczy Volaure. - odparł niepewnie zwiadowca.
- Tak lepiej. - stwierdził władca.
- Em. ... przepraszam czy mogę wiedziec co to było co zrobuliście przed chwilę? - spytał nieśmiało Skauti.
- To była szufla, graba, hak, przybicie pięściami góra dół, kufelek, żółwik, „piątka” i „backhand”- odparł Otachi a następnie dodał z uśmiechem: - Takie tutejsze przywitanie Ziomków.
- Ziomków? ... yyyy... Wy się znacie? - odparł zdezorientowany bromiańczyk.
- Owszem i to bardzo dobrze. - odparł Kurai.
- Pewnie, że się znamy. - dopowiedział Volaure, a następnie mrugając okiem dodał: - Tylko nie rozpowiadaj o tym.
- Dobrze... - odpowiedział pokornie Skauti, a następnie dodał:- Przepraszam, kiedy zacznę trening?
- Zapewne jeszcze dzisiaj... - odparł spokojnie Volaure, po czym zaciągnął się i powiedział: - Weźmiesz udział w treningu z tak zwanego "Projektu Haliya".
- O to fajna zabawa! - stwierdził entuzjastycznie Otachi.
- Projekt Haliya? ... co to takiego? - spytał speszony Skauti.
- Polega on na specyficznych walkach, które mają przygotować wojowników na spotkanie z frontem i rozwija zarówno moce jak siłę. - stwierdził Volaure.
- Walczy się z takimi fajnymi biostworkami! To fajny i przyjemny trening! - dodał radośnie Otachi.
- Skoro tak mówisz ... - odparł Skauti.
- Ej słuchajcie, czy mógłbym się odmeldować? - wtrącił Otachi.
- Tak idź ... - odpowiedział Kurai.
- Pewnie, że możesz iść. - dodał Volaure, a następnie dopowiedział z uśmiechem : - Pewna dama czeka więc leć.
- Dzięki! - odparł radośnie Otachi, a następnie wychodząc dodał: - Jak coś jestem pod telefonem.
- Idź już ... - stwierdził chłodno Kurai.
W ten wietrzny neczanin radośnie wybiegł z komnaty, a Volaure spytał:
- Generał pozwolił mu od tak przyjechać?
- Otachi i ja mamy parę spraw do załatwienia na Zekeren. - odparł Kurai.
- Rozumiem .... hmmm... Napijecie się czegoś?
- Tak, poproszę wodę. - odparł Kurai, wchodząc głębiej do pomieszczenia.
- A Ty Skauti? - spytał Volaure udając się do aneksu kuchennego.
- Poproszę wodę. - odparł w końcu zmieszany zwiadowca, a następnie gwałtownie rumieniąc się dodał: - Pa... Volaure ... czy... czy mogę ... już iść?
- Co się dzieje? - spytał Volaure.
- Nie ...nic nic ... - odpowiedział zwiadowca jeszcze bardziej się czerwieniąc.
- Hmmm.... chyba wiem co Ci jest .... i widzę Ziom, że mu nie powiedziałeś? - spytał Volaure, wręczając wodę, swoim gościom.
- Nie nie powiedziałem. - odparł Kurai, popijając wodę.
- Nie powiedział o czym? - spytał zdezorientowany Skauti.
- Powiedziałem Volaure o Twojej tajemnicy .... - stwierdził Kurai.
- Jak mogłeś... obiecałeś, że nie powiesz!- odparł Skauti.
- Obiecałem, że nie powiem ludziom z którymi byliśmy w podziemiach. Pamiętasz? Powiedziałeś:"Wolałbym aby reszta oddziału o tym nie wiedziała .." i dałem Ci słowo, że reszta nie się o tym nie dowie i nie dowiedziała się.... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Tak ... masz racje ... przepraszam ... - odparł speszony i rumieniący się zwiadowca.
- Spokojnie wiem o tym tylko ja, nikt inny, o tym nie wie. - wtrącił Volaure, po czym dodał: - Słuchaj Kurai opowiedział mi o Tobie, bo wierzy, że jestem wstanie Ci pomóc..
- Pomóc? Pewnie zaczniesz się śmiać z tego jak każdy inny ...- stwierdził speszony Skauti z łzami w oczach.
- Ja śmiać z tego? Dobry żart. - odparł książę śmiejąc się.
- Kto jak kto, ale Volaure to ostatnia osoba która mogła by się z tego śmiać.... - dodał spokojnie Kurai.
- Kurai, ja mu powiem... - odparł Volaure.
-Powiesz o czym? ... że jestem psycholem? ... że jestem pojebany!?- wykrzykiwał Skauti z łzami w oczach, a następnie dodał: - Kurai miałem Cię za przyjaciela a y od tak ....
W tym momencie Volaure stanowczym krokiem podszedł do bromiańskiego zwiadowcy, jednym szybkim ruchem złapał go, za mundur, przyciągnął do siebie i głęboko pocałował przybysza w usta, przerywając tym samym jego odpowiedź. Przerażony i czerwony jak burak Skauti, zrobił wielkie zaskoczone oczy, jednak był tak sparaliżowany tym co się stało, że nic nie zrobił. Kiedy rozpalone usta mężczyzn, rozdzieliły się, to Volaure powiedział:
- Jestem taki sam jak Ty ...
Skauti stał jak wryty i z niedowierzaniem patrzył na księcia, gaszącego papierosa.
- Książę Volaure jest biseksualny tak jak i Ty, powiedziałem mu o Tobie aby pomógł Ci poradzić sobie z Twoją "innością"... - stwierdził spokojnie Kurai.
- Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem zwiadowca ocierając łzy.
- Tak, posłuchaj pomogę Ci, a tu na Zekeren nic Ci nie grozi. - dodał książę z u uśmiechem.
- Dobra, Wy macie tutaj do pogadania, a mnie wzywają pewne sprawy. - wtrącił chłodno Kurai idąc w kierunku drzwi.
- Ale .... - próbował wydusić z siebie Skauti.
- Spokojnie, zostawiam Cię w dobrych rękach ... nie musisz się obawiać ... - stwierdził Kurai, wychodząc z komnaty.
- Nie martw się, zapewne wróci, jak załatwi swoje sprawy.- stwierdził książę z uśmiechem rozsiadając się na kanapie.
- Pa ... Volaure ... - wydukał bromiański zwiadowca.
- Tak słucham? - odparł spokojnie Volaure.
- Cze...czemu to zrobiłeś? ...
- Czemu zgodziłem się wsiąść Cię pod opiekę?
- To też .... cho... chodziło mi o ... pocałunek ...
- Pocałowałem Cię, abyś się uspokoił i zamknął ... a wziąłem Cię pod opiekę, bo jej potrzebujesz... wiele złego przeżyłeś w życiu, a ja chce Ci pokazać, że bycie biseksualnym to nie jest nic złego i można z tym swobodnie żyć, i to bez gnębienia. Oczywiście zawsze się ktoś znajdzie, kto będzie przeciwny, ale na to tez mam radę...
- Hmm... czyli w sumie czekają mnie tutaj dwa treningi?
- Owszem, można tak powiedzieć.
- Rozumiem ... chociaż mnie to przeraża i nie jestem do końca przekonany ... to chyba nie mam wyboru ... oddaje się pod Twoja opiekę Panie ... znaczy Volaure...
- Heheh ... dobrze, a teraz chodź pokarzę Ci "Projekt Haliya" - odparł książę z uśmiechem.


************

Piękne, gorące i upalne słońce oświetla betonowy obóz neczan. Hachi i kilku innych mężczyzn dzieżko pracuje na budowie, nosząc cegły, worki z betonem czy deski. Ta praca zapewni mu rozrywki na długo. Tym czasem Diuna, leniwie szoruje jedna z kabin prysznicowych. Właściwie to wygodnie siedzi, na podłodze i przy pomocy swojej psychicznej mocy wykonuje swoją pracę. Kiazu dopiero wchodzi do wielkiego magazynu broni, aby go przeliczyć. Natomiast Rina stoi w gabinecie neczańskiego generała i czeka na wytyczne.
- Rina, naprawdę Amis przysłał Ci Ciebie? - stwierdził z niedowierzaniem Rudy.
- Tak ...- odparła nieśmiało neczanka.
- Hmm... Miałaś liczyć broń w magazynach, a ja spodziewałem się Hachiego albo Kiazu.
- Pójść po Kiazu?
- A co robi?
- Liczy magazyny i Amis upierał się aby to ona to robiła.
- Amis się upierał? ... Chyba już wiem o co chodzi ... i co ja się z nim mam ... heh ... - zamyślił się Rudy, a następnie powiedział na głos: - Dobrze niech będzie, możesz być i Ty... w końcu pracowałaś jako weterynarz w klinice Ambasadora Ankary ...
- To... to co mam robić? ...
- Słuchaj niedaleko obozu, mamy kilka stworzeń, które trzeba przesiedlić ...
- Rozumiem... a co to za zwierzęta?
- Hmm... według moich informacji to jakieś psowate bestie. Zwiadowcy twierdzą, że to mogą być dzikie inuma.
- Chyba się nadam ... - odparła niepewnie Rina.
- Tak pewnie tak, ale uważaj na siebie, bo pewien wojownik łeb mi urwie. - odparł Rudy mrugając okiem.
- Nie urwie ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Pewnie, że nie żartuje tylko. - odparł Rudy mrugając okiem, po czym dodał: - Ale i tak uważaj na siebie.
- Dobrze ... - odparła pokornie Rina.


************

- Volaure, przepraszam, za swoją ciekawość... ale czy księżniczka wie o Twojej inności?
- Chiki?
- Yyyy... Tak ...
- Po pierwsze nie jest księżniczką, nie mam swoje drugiej połówki, a po drugie nie musi tego wiedzieć.
- Rozumiem ... nie odnosisz się ze swoja innością...
- To nie do końca tak, jestem otwarty i jak koś spyta to otwarcie mu odpowiem, a Chiki nie musi wiedzieć ... w sumie to nawet nigdy nie pytała.
- Przepraszam, jeśli to drażliwy temat....
- Nie jest spoko, to nie tajemnica ...
- A coś łączy Cię z Chiki?
- HEH EHE ... Podoba Ci się co?
- Tak... to też ... - odparł Skauti czerwieniąc się.
- To możesz z nią spróbować, ale nie gwarantuje, że się zainteresuje.
- Zwłaszcza, że jest z takim przystojniakiem jak Ty ..
- Posłuchaj, nie jesteśmy parą, Chiki to moja kissingfriend i w sumie łączy nas tylko zabawa.
- Przepraszam.... ja myślałem, że ... ale ja jestem głupi- odparł zwiadowca bardzo mocno się czerwieniąc.

- Spokojnie nie jesteś ... i nie ma problemu, naprawdę. - odparł książę z uśmiechem, a następnie się zamyślił: - Czeka mnie wiele pracy, zobaczymy czy będzie warto ... ale muszę przyznać, że dzieciak jest intrygujący i bardzo zastraszony ... Kurai o tym mówił, ale nie sądziłem, że to aż tak poważna sprawa ..... hmmm .... trzeba coś z tym zrobić... hmm.... chyba mam nawet pomysł co ...