niedziela, 26 lutego 2017

Epizod 216



"Pracowity czas 
w Chateau Cusan"


Głośne, zaplecze pokazu, jest wielkim pomieszczeniem o bliżej nie określonym kształcie. Na jednej z dłuższych ścian ustanowione jest aż szesnaście stanowisk z wielkimi lustrami i szerokimi blatami gdzie modelki mają przechodzić stylizację. Na wprost nich ustawione jest dwadzieścia długich wieszaków na kółkach, na których wiszą wspaniałe kreacje z poprzyczepianymi kartkami. Po lewej stronie tych stanowisk, na skośnej ścianie, znajduje się wielka tablica ze zdjęciami i imionami modelek, które pokazują kolejność kto po kim i w czym wychodzi. Dodatkowo po obu stronach tego jasnego pomieszczenia znajdują się schody na górę. Panuje tu sporo zamieszanie modelki i styliści uwijają się jak w ukropie. Natomiast niezwykła, wysoka i szczupła postać o lekko kontrowersyjnym wyglądzie, stojąca po środku dużego zaplecza wszystko obserwuje i komentuje na swój niepowtarzalny wyniosły sposób. Ta postać ubrana jest w czarne kozaki, na wysokim obcasie, sięgające do kolan i z czerwonymi zdobieniami. Złotą sukienkę, z srebrnymi zdobieniami, odkrytymi ramionami, obcisłą w talii i rozszerzającą się ku dołowi. Z przodu urokliwa suknia sięga zaledwie do kolan postaci, natomiast z tyłu sięga do samej ziemi, delikatnie po niej zamiatając. Całości dopełnia czerwony, elegancki garniturowy kapelusz z przypiętym puszystym i dużym czarnym piórem, czerwone okulary przeciwsłoneczne z czarnymi, nieprzezroczystymi szkłami, czerwony jedwabny szal szarmancko przerzucony przez szyję oraz długa, cienka, złota cygaretka. Dodatkowo z pod kapelusza gdzieniegdzie wystają postrzępione, niebiesko-pomarańczowe i ostre włosy sięgające do policzków. Wszystko do siebie idealnie pasuje i dodaje uroku postaci. W ten do pokoju wszedł Sachiner w raz z Riną z identyfikatorem na szyi i lustrzanką w dłoni oraz Kiazu i Kurai'em.
- Anyo przepraszam, że przerywam organizację, jednak przyprowadziłem Pańską muzę. - stwierdził dumnie Sachiner, podchodząc do niezwykłej postaci po środku sali.
Na te słowa kontrowersyjna postać, gwałtownie odwróciła się i gdy tylko zobaczyła Kiazu uradowana podeszła do niej mówiąc:
- Dziecko, jak dobrze, że jesteś. - następnie Utahime trzy krotnie ucałował Kiazu w policzki, i głośno dodał: - Pokaz uratowany, moja muza przybyła!
- Też miło Pana widzieć. - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Moje dziecko mów mi Anyo. - odparł projektant.
- Oczywiście - odparła nadal promienie się uśmiechając Kiazu.
- A gdzie mój uroczy fotograf? - spytał nagle Utahime, rozglądając się, a następnie podszedł do Riny i powiedział: - Urocza jak zawsze i nie potrafi przyćmić moich modelek, doskonale! Ale ten paskudy strój trzeba zmienić.
- Jak sobie pan życzy - odparła pokornie Rina rumieniąc się.
- HA! Uwielbiam ją! Tak jak współpracę z rodzina Cusan! - stwierdził mimochodem Uto.
- Bardzo miło to słyszeć. - odparł Sachiner.
- Przepraszam, państwa bardzo, podano obiad. - wtrącił nagle pokornie Kutaro, który również pojawił się na zapleczu pokazu.
************

Średniej wielkości, kwadratowa jadalnia o ciemnobeżowych ścianach i jasnobeżowym suficie oraz drewnianej ciemnobrązowej podłodze. Po środku tego pomieszczenia znajduje się czarny okrągły stół a przy nim szczęść białych stylowych krzeseł, na których zasiada 6 osób. Wszyscy jedzą z eleganckiej białej zastawy, z złotymi zdobieniami. A przy szykownym stole zasiadają Uto, Sachiner, Ery ( ubrana w różową sukienką w podobnym stylu do tej co Kiazu ma na sobie), Kiazu, Rina, Kurai oraz mężczyzna w średnim wieku, który ma długie włosy do ramion, spięte w sztywnego ulizanego kucyka, mocno zaczesanego do tyłu, oraz pełną, elegancką, ładnie ostrzyżoną i zadbaną brodę połączoną z wąsami. Wysokie czoło oraz brązowe włosy, broda i wąsy poprószone siwizną sprawiają, że mężczyzna wydaję się być bardzo przystojny. Całości dopełniają piwne, bijące doświadczeniem i budzące respekt, wspaniałe oczy oraz delikatnie kwadratową męska szczęka. Ubrany jest on w bardzo elegancki i stylowy czarny garnitur, ozdobiony złotymi spinkami do mankietów oraz czerwonym krawatem.
- Widzę synu, że podołałeś zadaniu. - stwierdził mężczyzna z kucykiem.
- Jestem wielce zadowolony, z waszej pracy. - wtrącił Anyo.
- Ojcze, Anyo dziękuję za uznanie. Jest mi niezmiernie miło. - odparł dumnie Sachiner.
- Siwentei, nie chwal go tak bo obrośnie w piórka i się opuści. - wtrąciła Ery.
- Spokojnie, moja droga mojemu synowi to nie grozi. - odparł Siwentei Cusan.
- Czas na mnie, jeśli jeszcze dłużej tu posiedzę, to te nieogarnięte modelki popsują mi moje wspaniale kreacje. - stwierdził nagle Anyo, wycierając usta i wstając od stołu, a następnie dodał: - Kiazu, dziecko pozwól ze mną, bo bez Ciebie oszaleję.
- Dobrze, Anyo jak sobie życzysz. - stwierdziła Kiazu, a następnie wstając powiedziała: - Przepraszam.
- Ah, Ty dziecko również idziesz ze mną. - powiedział Anyo pokazując na Rinę.
- Jak sobie Pan życzy. - odparła bardzo pokornie Rina, i przepraszając wstała od stołu.
Następnie światowej klasy diwa, modelka i fotograf wyszli z jadalni i udali się w kierunku zaplecza pokazu.
- Kiazu to ja rozumiem, ale po co mu Rina? - spytała Ery.
- Moja droga Ropuszko Utahime uznał, że Rina jest źle ubrana i ma się przebrać w to w czym on ją widzi. - odparł Sachiner.
- Już się tego boje. - odparła Ery.
- Spokojnie Ery, Uto brew pozorom ma dobry gust. - odparł Siwentei.
- To tak, ale zastanawiam się czy ten strój będzie funkcjonalny i czy będzie w nim mogła wykonywać swoją pracę? - stwierdziła Ery.

- Zobaczymy Dżdżowniczko, zobaczymy. - odparł Sachiner.

************

Diuna stoi w jakimś metalowym pomieszczeniu i trzymając listę ogląda kartony. Neczanka ma słuchawki na uszach i jak na nią ma bardzo dużo energii do pracy.
- To jest ... to też jest ... - mówiła Diuna na głos do siebie. - A gdzie są kubki .... o są tutaj ...
Tym czasem Hachi i Otachi ciągle donoszą coraz to nowe kartony do liczenia i przejrzenia.
- Znowu coś nowego ... ile tego jeszcze? - Narzekała Diuna wyjmując jedną słuchawkę z ucha.
- Na ciężarówce jest jeszcze ze 20 kartonów. - odparł Otachi.
- Naprawdę nie rozumiem po kiego tyle zachodu... - odparła Diuna wkładając słuchawkę do ucha.
- A ja tam myślę, że zostaniemy docenieni. - stwierdził Hachi.
- To będzie czad. - dodał Otachi.

************

Na zapleczu pokazu stoi Rina ubrana w błękitną sukienkę z dość sporym dekoltem i na krótki rękaw. Z przodu sukienka sięga dziewczynie zaledwie do kolan a z tyłu delikatnie dotyka do ziemi, ale nie zamiata po niej. Kreacja w pasie ma żółty, szeroki pasek materiału idealnie podkreślający kobiece kształty dziewczyny. Całości jej wizerunku dopełniają wysokie czarne byty sięgające do kolan, wisiorek z gwiazdą oraz identyfikator na "smyczy". Wodna neczanka ma zrobiony przyjemny delikatny makijaż, włosy upięte w wysokiego kucyka i z nieśmiertelnikiem wplecionym w gumkę we włosach. Całość wygląda szykownie elegancko, a zarazem swobodnie i kokieteryjnie.
- Moja Droga, wyglądasz wspaniale. - stwierdził szarmancko Sachiner.
- Dziękuję. - odparła zarumieniona Rina.
- Dobrze dzieci za 20 minut zaczynami pokaz! Więc ruszać się tam! - odezwał się nagle Uto.
- Chodź moja droga, zaprowadzę Cię na salę pokazu. - stwierdził inkub.

************

Późnym wieczorem Hetto spotkał się z neczanami u siebie w gabinecie.
- Kochani sprawa wygląda następująco, dzwonił Kurai i wróci dopiero po jutrze wieczorem. - stwierdził Hetto, a po chwili dodał: - Dziewczyny też ściągnę na ten dzień.
- A nie mógłbyś ich ściągnąć wcześniej? - spytała Diuna.
- Nie. Dacie rade. - odpowiedział Hetto.
- No dobra a w razie potrzeby możemy kogoś zaciągnąć do pomocy? - spytał Hachi.
- Tak możecie. - odparł spokojnie Hetto.

************

Lawowy Pałac w którym w pokoju medycznym leży Darkaril, który jest pod tlenem i zdecydowanie doszło mu kilka świeżych blizn. A nad nim Damu rozmawia z jakimś lekarzem.
- Panie Generale, nie wygląda to za dobrze, ma szczęście, że w ogóle żyje.
- Znając jego, to jego przeciwnik jest w znacznie gorszym stanie.
- Możliwe, jednak i tak miał dużo szczęścia
- Rozumiem, kiedy się wybudzi?
- Postaramy się wybudzić go jutro i jak tylko będzie można z nim porozmawiać to natychmiast Pana generała powiadomimy.
- Doskonale.
************

Wspaniały i niepowtarzalny pokaz, pełen pracy i przepełniony sławnymi gośćmi, zakończył się grubo po siódmej rano i tym samym wszystkim zostało około pięciu godzin snu.
Kiazu, jako muza projektanta wychodziła aż 26 razy i otwierała pokaz, jak i otwierała każdą kolejną tematykę niezwykłego pokazu. To wszystko tak bardzo podobało się projektantowi, że ognista neczanka dostała od niego nowy komplet bielizny i sukienkę koktajlową.
Chwila drzemki bardzo szybko minęła, i nie było czasu aby zajmować się czymkolwiek innym niż spaniem. Wszyscy wstali koło 11:00, ale mimo zmęczenia nikt nie narzekał. Kiazu i Rina spały w jednym pokoju i razem szybko się wyszykowały i trochę naładowały energią.
Neczanie, oraz Sachiner i Ery koło 12:00 zjedli szybkie śniadanie a potem przebrani w stosowne kreacje udali się do wielkiego różanego ogrodu na przyjęcie koktajlowe.
Rina i Kurai, ubrani są tak jak dnia poprzedniego, natomiast Kiazu ma na sobie śliczną, czarną seksowną i elegancką sukienkę koktajlową, w której dół kreacji jest materiałowy, rozkloszowany w postaci naszytych na siebie warstw, co bardzo ładnie i oryginalnie wygląda. Dodatkowo jest ona zapinana na szyi bez ramiączek i wygląda jakby była uszyta specjalnie dla Kiazu.
Tymczasem Ery ubrana jest w miętową prostą sukienkę do połowy ud, która ma szerokie zaokrąglone ramiączka oraz beżowy pasek tuż pod linią ponętnego biustu.
Wszystkie damy wyglądają obłędnie i wzbudzają podziw, każdego na przyjęciu. Wkrótce każdy zajął się wyznaczoną rolą, a przyjęcie koktajlowe, przepełnione znakomitymi osobistościami, szybko zaczęło się rozkręcać.






czwartek, 16 lutego 2017

Epizod 215



"Wycieczka do Cusan'ów "


Wczesnym rankiem, a właściwie bladym świtem, skrytym jeszcze na pochmurnym, szarym niebie. Mimo tak strasznie wczesnej pory Kiazu, Rina i Kurai są już w gabinecie swojego przełożonego i rozmawiają.
- Jeśli dobrze zrozumiałem, to masz odstawić Mishel'a do Sachinera, a dziewczyny maja z Tobą lecieć, gdyż odbędzie się tam pokaz mody? - stwierdził Hetto.
- Tak.. - odparł chłodno Kurai.
- Posłuchajcie, wyprawę Kurai'a jestem wstanie wyjaśnić, ale nie mogę napisać w raportach, że dziewczyny pojechały na pokaz mody, a do odstawienia smoka wystarczy chyba jedna osoba! - odparł Hetto, a po chwili dodał: - Dlatego nie zgadzam się na to.
- Ale Hetto...
- Nie! - powtórzył twardo Aluf, przerywając tym samym wypowiedź Kiazu.
- Hetto ja muszę tam jechać! To dla mnie ogromna szansa której nie mogę zmarnować! Być muzą Uso to wielkie wyróżnienie!
- Rozumiem, ale od strony wojskowej to nie istotne. - odparł Hetto, a następnie dodał: - Ja wiem, że potem dacie mi popalić w obozie i dacie mi się mocno we znaki, ale zrozumcie nie mogę Was od tak puścić.
- Hetto, mam pomysł. - wtrącił chłodno Kurai.
- Domyślam się jednak i chyba wiem co chodzi Ci po głowie. - odparł Hetto a następnie dodał: - Do Cusan'ów poleci sam Kurai ...
- Nie, nie nie! - wykrzyczała Kiazu.
- Kiazu! - ganił twardo Kurai.
- W tym czasie Ty i Rina pójdziecie do opuszczonej ambony na zachodzie i zrobicie mi spis zwierząt. - kontynuował Hetto.
- Ale to nudne! - stwierdziła Kiazu.
- Kiazu uspokój się, tak trzeba. - odparł chłodno Kurai.
- Koniec dyskusji, dziewczyny zapraszam do ambony, a Kurai'a wysyłam do willi. - dodał Hetto.

W tym momencie Kiazu spojrzała w oczy Hetto, a następnie w oczy siostry i przyjaciela. Po chwili patrzenia uśmiechnęła się pod nosem.

************

Blade słońce z trudem przebija się przez delikatnie szare chmury, które jeszcze nie dają się do końca obudzić słońcu. Po jeszcze zamglonej polanie, pogrążone w wysokiej trawie, przemykają się Kiazu i Rina. Ubrane są one w mundury z Ineeven i mają po czarnej torbie przerzuconej przez ramię.
Wkrótce, na skraju mieszanego lasu, przed naszymi bohaterkami pojawiła się prosta, wysoka zbita z pali konstrukcja z przybitą do nich drabiną oraz drewnianą budka nad ziemią.
- Według wytycznych to ta ambona. - stwierdziła pokornie Rina.
- Dobra to wchodzę tam. - odparła entuzjastycznie Kiazu.
W tym momencie zerwał się silny wiatr, który bez trudu poszargał mgłę. Wkrótce okazało się, że poryw powietrza wywołał lądujący na polanie Mishel.
- Gotowe? - spytał chłodno Kurai.
- Tak! - odparła Kiazu zeskakując z ambony.

- Świetnie to ruszamy. - odparł chłodno Kurai.

************

Obozowa stołówka jest naprawdę spora i ma nawet dwa piętra. Znajduje się w niej ogrom masywnych i długich stołów, przy których swobodnie mieszczą się 2-3 odziały. Hachi, Otachi i Diuna zasiadają na górnym piętrze, nie opodal okna, przy stosunkowo pustym stole i zajadają się aromatycznym śniadaniem. Po chwili do neczan dosiedli się Syale, Kashai oraz Ruln.
- Siema wszystkim! - stwierdzili radośnie neczańscy bracia.
- Hej. - odparł Kashai.
Wkrótce wszyscy ze wszystkimi się przywitali i powrócili do pałaszowania śniadania.
- Jakoś mało Was dzisiaj. - stwierdził Ruln.
- Kurai, poleciał zaprowadzić smoka do jego domu. - stwierdziła Diuna.
- A dziewczyny, są w jakieś tam ambonie i robią spis. - dodał Otachi.
- To ten smok należy już do kogoś? - zdziwił się Kashai.
- Tak, ten smok należy do pewnego bogacza. - odparł Hachi.
- Słyszałem, że podobnież to smok kogoś z rodu Cusan. - dodał Syale.
- Bogacze i ich zachcianki. - dodał Kashai.
- A dziewczyny chyba coś zbroiły co? - stwierdził Ruln.
- Czemu tak uważasz? - spytała Diuna.
- Ptaszki śpiewają, że pokonała w biegu Murlane. - odparł Syale.
- Ziom i za to kara tak? - stwierdził Hachi.
- Może nie kara, ale zapewnienie aby przez jakiś czas nie pokazywała się Murlane na oczy.
- Hehehe, to to tak. - dodał Otachi z uśmiechem.
- I założę się, że Kiazu wróci znudzona i oszalała. - dodała Diuna.
- Pewnie poszła bardziej w roli obstawy czy coś, wiecie różna zwierzyna tam żyje. - stwierdził Syale.
- Heheheh, to może nie będzie się tak bardzo nudzić. - stwierdził Hachi mrugając okiem.

************

Biały, ogromny zamek, który jest idealną mieszanką renesansu i gotyku, a swoją konstrukcją przypomina średniowieczną twierdzę. Posiada on aż sześć potężnych wież i jest zbudowany na planie ogromnego prostokąta. Głównym akcentem konstrukcyjnym tego olśniewającego pałacu jest budynek centralny na bazie kwadratu. Budynek centralny wtapia się jednym bokiem w większą budowlę i to połączenie stanowi fasadę główną zamku. Czerwone szpiczaste dachy wspaniałe wpasowują się w nietuzinkowy urok zamku. W środku widać również intensywnie zielony zadbany ogród rozciągający się przez całe zamkowe podwórze. Natomiast przed pałacem znajduje się wielkie błękitne jezioro, o delikatnym lazurowym zabawieniu. To wspaniałe, skąpane w południowym słońcu i niewiarygodne miejsce z pewnością jest wstanie pomieścić ogrom wszelakich istot. Po dłuższej chwili na lśniącą taflę jeziora wyszedł wysoki mężczyzna o krótkich włosach, o brązowoszarym zabarwieniu. Jest on ubrany w białą koszulę na krótki rękaw i czarne spodnie uprasowane w kant. Dodatkowo ma zielone oczy oraz cienkie czarne okulary na nosie i zdecydowanie wygląda jakby na kogoś czekał.
Nagle na krystalicznej tafli spokojnie, a zarazem pewnie wylądował spory czerwony smok z trójką pasażerów na grzbiecie
- Witam Państwa w Willi Chateau Cusan, proszę się nie obawiać obecnie znajdujemy się na krystalicznej tafli gdzie można bezpiecznie zsiąść. Służba zajmie się państwa bagażem. - stwierdził pokornie mężczyzna stojący na tafli, a po chwili dodał: - Mishel, Witaj w domu.
Smok jedynie pogardliwie warknął, a neczanie schodząc przywitali się z służącym.
- Hejka Kutaro! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Cześć Kutaro. - dodała Rina.
W tym momencie do przybyłych podeszło dwóch innych sługów, którzy zaopiekowali się smokiem i szybko zabrali go do jego boksu.
- Pan Sachiner już na państwa czeka, więc zapraszam za mną. - stwierdził pokornie Kutaro, zapraszając gości do środka ogromnej wilii.

************

Duża, przestronna, pałacowa komnata o lśniąco białych ścianach i urządzana w lekko starym stylu. Na prawo od wejścia znajduję się duża drewniana, nierozkładana sofa z ciemno brązową ramą i brązowo-beżowym obiciem. Na wprost niej pod jednym z trzech dużych okien stoi drewniany stów w ciemnym drewnianym kolorze. Natomiast w lewym górnym rogu soi spore narożne biurko, na którym stoi biała lampa, a przy nim stoi skórzane brązowe krzesło. Całości dopełnia ciemno brązowa drewniana podłoga i puszysty czerwony dywan oraz wspaniałe obrazy na ścianach. W tym ekskluzywnym pokoju przy biurku zasiada Sachiner i popijając kawę, pracuje przy komputerze. W ten w komnacie rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Proszę ... - odpowiedział chłodno inkub odstawiając filiżankę z kawą.
- Przepraszam Panie, neczanie przybyli. - odparł pokornie Kutaro wpuszczając do komnaty trójkę gości.
- Witajcie w Willi Chateau Cusan, miło mi Was widzieć. - stwierdził szarmancko inkub, podchodząc do przybyszy, a następnie Sachiner przywitał się z damami po przez pocałunek prawej dłoni, a na koniec podał rękę elektrycznemu neczaninowi.
- Strasznie długo Wam zajął przyjazd. - stwierdził Sachiner.
- Twój smok się guzdrał. - odparł chłodno Kurai.
- Dobra, dobra gdzie jest Uso? Gdzie ten pokaz? - wtrąciła podekscytowana Kiazu.
- Moja droga, wszystko w swoim czasie, po pierwsze natychmiast wszyscy idziecie się przebrać. - odparł inkub, a następnie dodał: - Nie pozwolę abyście w tych paskudnych strojach chodzili po mojej wspaniałej wilii.
- Muszę, przyznać że Twoja propozycja jest bardzo na miejscu. - odparła Kiazu.
- Kutaro, zabierz Panie do słonecznego pokoju, i dopilnuj aby wróciły odmienione. - stwierdził Sachiner.
- Jak sobie Pan życzy. - odparł pokornie Kuraro otwierając drzwi i zapraszając gestem aby panie wyszły. Wkrótce neczanki wraz z sługa opuścili pomieszczenie.
- Ty możesz się przebrać tam. - stwierdził Sachiner, pokazując drzwi za sobą, a następnie beztrosko dodał: - Nagrodę za odnalezienie Mishela przelałem już na Twoje konto.
- Dobrze wiesz, że to nie ja go znalazłem. - odparł chłodno Kurai.
- Wiem, jednak to Ty go przyprowadziłeś i to z Tobą uzgadniałem nagrodę, a nie z Twoja lepszą połową. Już pomijając fakt, że dla niej tez mam nagrodę, jednak o niej potem.
- Tak, tak ... rób jak chcesz.
-Żebyś wiedział,że zrobię i to nawet bez Twojej zgody.
W tym momencie bez słowa poszedł się przebrać. Neczanin zrobił to bardzo szybko i sprawnie, co za tym idzie już po chwili elektryczny neczanin wyszedł z dodatkowego pomieszczenia. Ubrany jest teraz w w czarne jeansowe spodnie i białą koszulę z krótkim rękawem, która jest nie do końca zapięta, gdyż ma odpięte dwa pierwsze guziki, oraz jest niezakasana w spodnie.
- Nie wierze, Kutaro dał Ci brudną koszulę czy Ty już ją ubrudziłeś? - stwierdził pogardliwie Sachiner patrząc na ciemne przebarwienie koszuli po prawej stronie neczanina.
- Koszula jest czysta. - odparł chłodno Kurai.
- Rozepnij koszule, co tam ukrywasz?
- A podobnież nie gustujesz w facetach ...
- Nie gadaj tylko rozpinaj.
- Jaki stanowczy i obsesyjny ... - stwierdził chłodno Kurai rozpinając koszulę.
- Nie na widzę Cię! Nie schlebiaj sobie stanowczo wole Kobiety! - odparł poirytowany Sachiner, a po chwili dodał: - Nie pozwolę abyś mi narobił wstydu.
- Wiem ... wiem ... - odparł chłodno Kurai i odsłaniając swojego wielkiego siniaka powiedział: - Nasz wspólny znajomy zostawił mi pamiątkę po sobie.
- I to bardzo paskudną, jednak przynajmniej to dowód, że byleś silniejszy od niego... - stwierdził Sachiner, a po chwili dodał: - Dobrze na razie załóż T-shirt , a tej pamiątki jak dobrze pójdzie pozbędziemy się do rozpoczęcia pokazu.
- Jak chcesz ... - odparł chłodno Kurai idąc się przebrać.



************

Hachi, Diuna i Otachi odbyli trening na maszynach bojowych, pograli trochę w kosza a teraz idą do maszynowni aby popracować trochę z mechanikami.
- Szkoda, że Hetto nam też nie pozwolił iść. - stwierdził Hachi.
- Może, nam coś jeszcze znajdzie. - stwierdziła Diuna.
- Póki co w sumie mamy tajna misję i mamy na nią coraz mniej czasu. - dodał Otachi.
- Tak wiem, i planowo mieliśmy wyrobić się z tym do jutra... ale wtedy było nas pięcioro, a teraz jest nas troje i musimy być gotowi na każdą chwilę ... po prostu super ... - odparła Diuna.
- No, ale teraz pomaga nam Hetto... - dodał Otachi.
- Taa.... bardziej pilnuje aby wszystko poszło dobrze... - odparła Diuna.
- Nie narzekaj, wyrobimy się. - odparł Hachi.
************

Duża, przestronna, pałacowa komnata o lśniąco białych ścianach i urządzana w lekko starym stylu. Na prawo od wejścia znajduję się duża drewniana, nierozkładana sofa z ciemno brązową ramą i brązowo-beżowym obiciem. Na wprost niej pod jednym z trzech dużych okien stoi drewniany stów w ciemnym drewnianym kolorze. Natomiast w lewym górnym rogu soi spore narożne biurko, na którym stoi biała lampa, a przy nim stoi skórzane brązowe krzesło. Całości dopełnia ciemno brązowa drewniana podłoga i puszysty czerwony dywan oraz wspaniałe obrazy na ścianach. W tym ekskluzywnym pokoju na sofie sofie zasiada Kiazu ubrana w elegancką, czarną krótką sukienkę bez ramiączek z błyszczącym białym paskiem, która sięga jej do połowy ud. Ta kreacja jest zarówno seksowna jak i elegancka i wyrafinowana. Obok niej siedzi Rina ubrana w niebieską, prostą, luźną sukienkę, z ramiączkami idącymi od środka dekoltu i oplatają szyję wodnej neczanki. Jej kreacja jest bardziej sportowa, ale jednocześnie podkreśla jej walory i sięga jej do kolan. (Rina na kolanach trzyma swój aparat) Tym czasem Kurai ubrany w czarne jeansy i czarny T-shirt, oraz czarną rozpiętą koszulę na krótki rękaw, stoi oparty o biurko, a Sachiner stoi po środku komnaty i rozmawia z swoimi gośćmi.
- Czas nas goni więc czas przejść do rzeczy. - stwierdził Sachiner, a następnie dodał: - Wasz plan dnia wygląda następująco, zaraz po naszej rozmowie, zaprowadzę Was do Ojca i tej nieznośnej Diwy, następnie zjemy wspólny obiad, a za 3 godziny zaczyna się całonocny pokaz.
- Całonocny? to dziwne ... - odparła Kiazu.
- Diwa przedstawia swoją nową kolekcje, zaczynając od bielizny a na sukniach wieczorowych kończąc. Zakładam, że będziesz miała kilka wyjść, więc nie przynieś mi wstydu. - odparł inkub.
- Jestem profesjonalna ... heh ... i co dalej? - odparła Kiazu.
- Potem możecie się przespać. Jutro o 13:00 jest przyjęcie koktajlowe, z diwą. - stwierdził Sachiner, a po chwili dodał: - Moja droga z tego spotkania również życzył bym sobie zdjęcia.
- Jak sobie życzysz. - odparła pokornie Rina.
- Dobrze, po przyjęciu i objedzie macie czas wolny, z tym że moja szanowna małżonka życzy sobie spędzić czas z Tobą Kiazu, a ja życzę sobie spędzić go Riną. - stwierdził Sachiner.
- To Ery też tu jest!? Super! - wykrzyknęła radośnie Kiazu.
- Owszem jest, aha po jutrze po śniadaniu odbędzie się mała sesja zdjęciowa samego diwy, a potem zgrywamy zdjęcia i zostaniecie odwiezieni do obozu. - odparł Sachiner, a następnie dodał: - Czy wszystko jasne?
- Tak, a Ery wie, co planujesz pod jej nosem? - odparła Kiazu.
- Moja droga, moja małżonka wie z kim chce spędzić jutrzejszy wieczór. - odparł Sachiner.
- No weź daj tej dziewczynie spokój. - stwierdziła Kiazu.
- Niech zgadnę moja droga, jesteś zazdrosna, że ktoś tak wspaniały jak ja nie interesuje się Tobą tylko Twoja siostrą? Cóż za niebywały pech moja droga. - odparł inkub z wrednym uśmiechem.
- Phi ... - prychnęła Kiazu i ucięła rozmowę.
- Ah uleciało mi, wszystkie zdjęcia masz wykonać Ty moja droga. - dodał szarmancko inkub, patrząc na zarumienioną neczankę.
- Jak sobie życzysz. - odparła pokornie Rina.




niedziela, 5 lutego 2017

Epizod 214




"Małe i duże rozmowy
w obozie maszyn "


Obóz maszyn bo ciężkich bojach i po długiej nocy pomału dochodzi do sienie. Ponownie udało się obronić obóz, jednak tym razem nie obyło się bez straty w ludziach. Hetto zarządził pochowanie poległych, a następnie po oddaniu im honorów, zarządził sprzątanie obozu do końca. Żołnierze sprzątają obóz, gaszą do końca ledwo tlące się zarzewia ognia i chociaż wszyscy mają jeszcze ogrom pracy nikt nie śmie narzekać.
- Ale to była noc ... - stwierdziła Diuna, nosząc wiadra z wodą i zalewając popiół.
- A Kurai nadal Walczy... - stwierdziła Kiazu Patrząc w niebo.
- Zazdrościsz? - spytała Diuna.
- Trochę tak i zastanawia mnie ten sojusznik... - odparła Kiazu.
- Może to Kronos? - stwierdziła Diuna.
- A wiesz, że to może być dobry strzał. - odparła Kiazu.
- Dobra siory lepiej sprzątajmy bo oficerowie dadzą nam popalić. - stwierdził Otachi.
Pełne sprzątanie obozu maszyn skończyło się koło południa. Wszyscy wojskowi są pieruńsko zmęczeni, ale jednocześnie są szczęśliwi, że to już po wszystkim. Teraz wszyscy pomału wracają już do swoich obowiązków. W tym momencie do obozu wszedł Kurai idący koło Riny. Wraz z nimi do obozu wchodzi wielki czerwony smok z czarnymi wstawkami, który ma pozbawione blasku łuski i spojrzenie pełne pogardy. Już na pierwszy rzut oka widać, że smok ma ranne skrzydło. Jednak za równo smok jak i neczanin doskonale ukrywają to, że coś im sprawia ból.
Nagle Kurai osunął się na ziemię, Rina w ostatniej chwili oparła go na swoich ramionach. Chwilę po nim na ziemię runął również wielki smok. Całe to zdarzenie nie uszło uwadze wojskowych którzy niezwłocznie powiadomili Hetto.

************

Skromny pokój, w którym znajduje się jedynie niski, drewniany biały stolik oraz niebieska wersalka, przykryta białą pościelą. Wszystko to idealnie pasuje do błękitnego dywanu praz zielonych metalowych ścian. W tym łóżku znajduje się elektryczny neczanin. W tym pokoju znajduje się również reszta neczan, którzy ewidentnie czekają na to aż Kurai się obudzi.
W końcu elektryczny neczanin z trudem otworzył oczy i powoli usiadł na łóżku. Kiedy tylko kołdra delikatnie się z niego zsunęła, oczom wszystkich ukazał się jego nagi, wyrzeźbiony tors oraz złoty wisiorek z piorunem.
- Kurai! - stwierdziła uradowana Rina przytulając się do ukochanego.
- Dzień dobry Ziom. - stwierdził Hachi.
- Wreszcie raczyłeś wstać. - dodała Diuna.
- Długo spałem? - spytał chłodno Kurai.
- Dwa dni Ziom. - odparł Otachi.
- Ta jaszczurka podniosła się parę godzin temu. - dopowiedziała Diuna.
- Rozumiem... - stwierdził chłodno Kurai, a następnie stanowczo powiedział: - Zobaczcie czy nie ma Was gdzie indziej...
- Spoko Ziom. - odparł Otachi.
- No dobra. - stwierdziła Kiazu.
Po tych słowach wszyscy zebrali się do wyjścia, w tym momencie elektryczny neczanin powiedział:
- Rina zostań...
- Uuuuu... - stwierdziła Diuna.
- Cicho siedź! - zganił ją Hachi.
Następnie wszyscy ci, co mieli wyjść wyszli z skromnego pokoju.
- Nie posłuchałaś mnie ... - stwierdził chłodno Kurai.
- Przepraszam ... chciałam dobrze ... - odparła pokornie Rina chowając twarz.
- Jak trafiłaś na Mishela? - spytał Kurai wstając.
W tym momencie okazało się, że elektryczny neczanin ma na na sobie jedynie spodnie od munduru, oraz stał się widoczny wielki siniak rozciągający się aż od prawych żeber, do pępka i znika pod linią spodni. Jest on fioletowy i intensywny oraz bardzo widoczny.
- Em ... kiedy kazałeś mi odejść odeszłam ... i .. i zadzwoniłam do Volaure ... i to on zaprowadził mnie do najbliższego smoka ...
- To było bardzo nie odpowiedzialne
- Przepraszam, ja naprawdę chciałam dobrze ...
- Jak przekonałaś Mishela, aby w ogóle się do Ciebie odezwał?
- Sa... sama nie wiem ... zaatakował mnie ... ale potem odpuścił ... i tak jakoś odezwał się do mnie ... a potem kazał mi się wynosić ...
- Jak z nim rozmawiałaś?
- Tak samo jak z Sachinerem ... szczerze ...
- Rozumiem... - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Zdajesz sobie sprawę, że mogłaś zginąć?
- Wiem... ale ... ale to wtedy nie było ... ważne ... chciałam pomóc ... i uznałam to za dobry pomysł ...
- Hmmm... to był dobry pomysł ... - stwierdził chłodno Kurai, kładąc prawą rękę na ramieniu neczanki, a następnie dodał: - Co prawda nieodpowiedzialny i ryzykowny, ale dobry.
- Naprawdę? - odparła Rina z szklistymi oczami i podnosząc głowę.
- Tak, ale to nie oznacza, że masz nie słuchać moich rozkazów...
- Wiem...
- Hmmm... to na czym skończyliśmy? - spytał chłodno Kurai, a następnie położył lewą rękę na prawym policzku dziewczyny i namiętnie, pieszczotliwie pocałował prosto w delikatnie trzęsące się usta.
W tym momencie, rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę... - stwierdził Kurai, odklejając się od ukochanej.
- Ptaszki śpiewały, że się obudziłeś. - stwierdził Hetto wchodząc.
- Jak widać. - odparł Kurai.
- Opowiadaj co z tym całym Darkarilem? - spytał Hetto.
- Został pokonany i uciekł z podkulonym ogonem. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał : - A teraz wybaczcie idę zmyć z siebie ostatnie wydarzenia.
Po tych słowach neczanin udał się do łazienki i kiedy tylko otworzył drzwi zobaczył w lustrze wielkiego siniaka.
- Z organami wewnętrznymi jest porządku, zostały szybko i sprawnie uleczone. - stwierdził Hetto zaglądając do łazienki, a po chwili dodał: - Uleczyliśmy jedynie ograny abyś mógł normalnie funkcjonować. Dwa dni temu było tylu rannych, że siniaki nie kwalifikowały się do leczenia.
- Rozumiem, nie przeszkadza mi to. - odparł chłodno Kurai zamykając za sobą drzwi.

************

- Ej... zamówiliście to? - spytała nagle Kiazu idąca przez obóz maszyn.
- Pewnie! Ma dojść za dwa dni. - odparł Hachi idący obok siostry.
- Czyli dojdzie idealnie na ten dzień. - dodał Otachi.
- Oby bo będzie straszna lipa jak nie dojdzie... - odparła Kiazu.
- Musi dojść, kazałem wysłać to expresem. - dodał Hachi.
- Nie wiem czy te nasze starania są warte zachodu... - dopowiedziała Diuna.
- Warte, warte. - odparł Hachi.
- Pewnie, że warte i myślę, że mu się spodoba. - dodała Kiazu z uśmiechem.
- Mam taką nadzieje... chociaż i tak pewnie dostaniemy zjebkę ...- odparła Diuna.
- E tam przesadzasz. - stwierdził Otachi.
- Hetto wie, że ma nic nie mówić Kurai'owi? - spytał Hachi.
- Tak, mówiłam mu to. - stwierdziła Kiazu

************

Duży metalowy hangar, w którym na wypalonym posłaniu leży wielki wybredny smok, który swoim zachowaniem domaga się bardzo luksusowego traktowania. Jest już wieczór, ale bestia ma pełną miskę jedzenia oraz miskę wody. Dodatkowo w pomieszczeniu unosi się aksamitny i przyjemny zapach aromatycznych olejków, a ogromne lampy na dachu prócz światła, również grzeją.
- Ładnie tu masz... - stwierdził chłodno Kurai,ubrany w pełny mundur bez turbanu, wchodząc do hangaru.
Smok jednak nic się nie odezwał jedynie głośno wypuścił powietrze.
- Jak się czujesz? - spytał Kurai.
- Dobrze, chociaż męczy mnie nieprofesjonalizm będących tu ludzi... - odparł Mishel.
- Słyszałem, że już kilku wojskowych pogoniłeś ... i masz swoje zachcianki
- Mam swoje standardy ...
- Tak, wpuszczasz tutaj dwie może trzy osoby .. i zachowujesz się jak primadonna z łuskami...
- No co? Należy mi się królewskie traktowanie... a oni... Niech się cieszą, że w ogóle kogoś wpuszczam, bo inaczej musieli by sprowadzać do mnie odpowiednich ludzi ... - odparł Mishel wstając i dumnie trzepocząc skrzydłami.
- Widzę, że jesteś już w formie.
- Taaaa ... dobra powiem to jesteś dobrym jeźdźcem i dobrze mi się z Tobą pracowało...
- Ty też jesteś dobrze zaprawiony i również dobrze mi się z Tobą współpracowało. - odparł chłodno Kurai, a następnie wyjmując telefon z kieszeni powiedział: - Czas zadzwonić do Sachinera.
Po chwili neczanin włączył komórkę, na system głośno mówiący i nawiązał połączenie.
- Sachiner Cusan słucham?
- Witaj Panie ... - stwierdził Mishel.
- Znalazłem Twoją zgubę... - wtrącił Kurai.
- Rozumiem. Oddzwonię później. - stwierdził Sachiner, a po chwili rozłączył się.
- Pewnie ma ważne spotkanie... - stwierdził Mishel.
- Nie zdziwiłbym się... - odparł Kurai.
- Swoją drogą już rozumiem czemu mój Pan tak uwielbia tę małą wodę ...
- Ona ma na imię Rina, w pewnych rzeczach Ty i Sachiner jesteście podobni.
- Na jej szczęście tak ... - stwierdził smok, a po chwili spytał: - Nie ma tu Kronosa, czyżby się zapodział jak ja?
- Mniej więcej ... ukrywa się gdzieś z naszym stadem... i nikt nie może go znaleźć, nawet ten system dzięki, któremu Rina znalazła Ciebie ...
- To dlatego nie miałeś wtedy wsparcia...
- Owszem ...
- W świecie ogarniętym wojną, jeździec bez smoka nic nie znaczy, powinieneś szybko odnaleźć Kronosa...
- Robię co w mojej mocy ...
- Hmmm ... Pachniesz nią ... Sachiner też nią czasem pachnie ... i początkowo drażnił mnie zapach wody ...
- A teraz?
- A teraz mi nie przeszkadza, inaczej nie rozmawiałbym z Tobą ... Hmm... my smoki mamy takie powiedzenie " odważny człowiek nie zabija smoków, odważny człowiek jeździ na nich"
- Wiem, myślisz, że dlaczego zostałem jeźdźcem? - odparł spokojnie Kurai, siadając koło smoka i opierając się o niego.
- Tak właśnie myślałem. - odparł smok szczerząc kły, a następnie dodał: - Normalnie odgryzłbym Ci głowę, ale dzisiaj pozwalam Ci tak siedzieć.
- Szanuje to ...
- Wrrr.... jesteś bardziej spoko niż myślałem przez te wszystkie lata... w związku z tym pozwolę Ci się jeszcze raz dosiąść kiedy to będziemy lecieć do mojego domu.
- To bardzo szlachetne, powiedź mi dlaczego Twój atak wypalił oczy Marada? Przecież ognisty atak nie powinien wywołać u niego takiej reakcji...
- Zanim powstał Sekai Dagaal Sachiner próbował mnie nauczyć nowego ataku, który połączył by mój ogień i jego truciznę. W ramach treningu połknąłem 5 fiolek z jego trucizną... dwie zostały strawione, jedną się podtrułem ... i jedną strzeliłem Marada w oczy.
- Sprytne i zaskakujące ... hmm... to oznacza, że w żołądku masz jeszcze jedną..
- Tak, jeszcze tam jest ...
W tym momencie telefon neczanina zaczął wibrować, a po chwili Kurai wyjął telefon i kiedy zobaczył kto dzwonił, powiedział:
- Wyjdę na chwilę.
- Spokojnie możesz zostać, nie przeszkadza mi Twoja obecność, nawet jeśli będziesz rozmawiał przez telefon. - odparł smok odwracając głowę i położył ja na ziemi, tak, że neczanin mógł swobodnie położyć na niej lewą dłoń.
Po szybkiej chwili namysłu Kurai położył swoja lewą dłoń na smoku i delikatnie go głaszcząc odebrał telefon mówiąc:
- Tak słucham?
- Widzę, że się już obudziłeś. - odezwał się głos w słuchawce.
- Ta ...
- Widziałem Waszą walkę, dałeś czadu i to bez siodła! A Sam Darkaril uciekał z podkulonym ogonem aż się za nim kurzyło. Pokazałeś mu gdzie jego miejsce!
- Ta ...
- Ale jesteś rozmowny. Stary przecież wszystko się dobrze skończyło.
- Tak, ale to było bardzo ryzykowne.
- Może, ale Ona dała rade i powinieneś być z niej dumny, że poradziła sobie w "kryzysowej" sytuacji. A jak już masz się na kogoś boczyć to bocz się na mnie. W końcu nie musiałem jej tam prowadzić.
- Volaure, na nikogo się nie "boczę", ale zdania nie zmienię. To było ryzykowne...
- Dobra, dobra było tu się zgadzam, ale przyznaj, że możesz być z niej dumny...
- Przyznaje, jestem ...
- A właśnie będziesz pojutrze w obozie maszyn?
- Trudno powiedzieć.
- Niech zgadnę Sachiner zażyczył sobie abyś Ty odstawił jego smoka do domu?
- Tak.
- To będę się dowiadywać ...
- Jak chcesz ...

************

Późnym wieczorem, w nie dużej, metalowej sali do ćwiczeń o przyjemnych beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Kiazu ubrana jedynie w krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top, stoi oparta o jedną z bieżni i niecierpliwie czeka. Oprócz niej w pomieszczeniu jest również Otachi, Hachi, Rina i Diuna, którzy są równie mocno zniecierpliwieni. Wkrótce do pomierzenia wszedł Gamb z Murlane.
- No na reszcie, czyżbyś się mnie bał? - stwierdziła głośno Kiazu.
- Ciebie? Phi nie pokonasz mnie! - Murlane.
- Zobaczymy! - odparł Kiazu z mocną determinacją w głosie.
- Jestem pewny, że po tych kilku dniach nic się nie zmieniło. - odparł Murlane wchodząc na bieżnię.
- Hehehe ... skoro tak uważasz.. - odparła Kiazu wchodząc na druga bieżnię.
- Zasady takie jak ostatnio!- stwierdził Gamb.
W tym momencie rozległa się przyjemna głośna muzyka. Po chwili okazało się, że to dzwoni komórka wodnej neczanki.
- Kiazu przepraszam ... zaraz wrócę. - stwierdziła pokornie Rina.
- Spoko, trzymaj kciuki i wróć jak skończysz. - odparła Kiazu z uśmiechem i mrugając okiem.
Na te słowa wodna neczanka przyjaźnie się uśmiechnęła, a następnie wyszła z pomieszczenia i stanęła w wąskim szarym korytarzu i spokojnie i przyjaźnie odebrała telefon:
- Hej Sachiner.
- Witaj Moja droga, miło Cię słyszeć. - odparł szarmancko głos w słuchawce.
- Ciebie również miło słyszeć. - odparła radośnie Rina.
- Moja Droga, mam nadzieje, że przyjedziesz z Twoim lubym?
- Nie wiem .. Jesteśmy teraz w obozie maszyn i chyba Kurai będzie sam leciał...
- O nie Moja Droga nie zgadzam się... Życzę sobie abyś przyleciała, w końcu Moje wspaniałe "ja" pragnie twojej obecności.
Rina zarumieniła się, i pokornie powiedziała:
- Taki wspaniały i dobrze doinformowany mężczyzna jak Ty, doskonale wie, że w obozie podlegam oficerom i to nie ja decyduję o moich losach ...a moje chce nie ma niestety żadnego znaczenia
- Wiem moja droga, jednak ja w swojej nieocenionej łaskawości jestem wstanie nazwijmy to załatwić Tobie i jednej z Twoich sióstr, która ucieszyła my moja szanowną małżonkę, 3 dniowy pobyt u nas w wilii.
- Było by bardzo miło ale ...
- Moja droga, powiedz tylko słowo, a ja będę rad spełniając Twoją prośbę. - odparł szarmancko Sachiner a po chwili dodał: - Moja droga, dobrze wierz, że ja zawsze dostaję to czego chcę.
- Wiem ... ale ... - odparła zaczerwieniona Rina.
- Moja droga, uznaję Twoje wątpliwości, za fakt że się zgadzasz i w takim układzie Moja Droga, będzie mi niezmiernie miło Cię ..znaczy się Was gościć, a teraz wybacz obowiązki wzywają.
- Rozumiem... do usłyszenia. - odparła pokornie Rina.
- Do zobaczenia Moja Droga, do zobaczenia! Nie odpuszczę spotkania z Tobą.- odparł spokojnie i dumnie inkub.
Zarumieniona Rina odłożyła telefon i oparła się o ścianę.
- Jak widzę już zadzwonił do Ciebie. - stwierdził nagle znajomy głos.
W tym momencie wodna neczanka zobaczyła, że koło niej stoi Kurai.
- Kurai ... - odparła dziewczyna z pytającym spojrzeniem.
- Przed chwilą z nim rozmawiałem i zanim przyszedłem do Was, zadzwonił już do Ciebie. Hmm.. powiedział Ci chociaż czego chce? - odparł Kurai opierając się o ścianę koło neczanki.
- W sumie nie ... stwierdził że "życzy sobie abym przyjechała" ... a potem wspomniał o Kiazu ... i ...
- Zorganizował pokaz mody w Wilii.. potrzebuje fotografa i modelki, których zażądał Uso "Anyo" Utahime.... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Jednak jestem przekonany, że zorganizował go nie tylko po to aby zaplusować w pewnych środowiskach, ale głównie po to aby ściągnąć Ciebie do Wilii.
- Jak to?
- Oboje wiemy, że masz coś w sobie co sprawia, że ten zadufany w sobie inkub tęskni za Tobą i łaknie Twojego towarzystwa, ale nie przyzna się do tego. Co za tym idzie, widział, że Utahime będzie chciał Ciebie, więc upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu...
- Rozumiem ... - odparła Rina rumieniąc się, a po chwili dodała: - a co z Hetto?
- Jutro rano z nim porozmawiamy, a teraz chodź pokibicujemy Kiazu.
- Dobrze. - odparła Rina z uśmiechem.
************

Kiazu wraz z Murlane biegnie na dwóch osobnych bieżniach o tych samych ustawieniach. Oboje są spoceni, ale mężczyzna wydaje się być znacznie bardziej zmęczony niż ognista neczanka, która tym razem prezentuje się znacznie lepszej formie.
- KIAZU! KIAZU! - rozlegały się radosne wiwaty rodzeństwa.
Tym czasem Gamb jedynie z niedowierzaniem patrzy na przebieg wyścigu.
Nagle okazało się, że ognista neczanka jako pierwsza dobiegła do mety i jest dużo mniej zmęczona od swojego przeciwnika.
- WYGRAŁAM! - stwierdziła radośnie Kiazu w biegając w objęcia rodzeństwa.
- HURA! - odparli radośnie neczanie.
W tym momencie Kiazu dała Kurai'owi buziaka w policzek, na który neczanin jej pozwolił.
- Dzięki! - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- ZARAZ! - wrzasnął zdyszany Murlane, a po chwili dodał: - TO NIE MOŻLIWE!
- Możliwe. - odparła dumnie Kiazu, a potem dodała:- A teraz Ci łyso i nie uwierz się pogodzić.
- Ziom, Kiazu po przegranej wzięła się w garść.- stwierdził Hachi.
- A co za tym idzie Ziom, rozwinęła się i pokonała swoje słabości. - dodał Otachi.
- W tak krótkim czasie! Nie możliwe.- odparł Murlane.
- Słuchaj Ty uważasz się za mistrza i nie doskonalisz się. W momencie kiedy ona trenowała Ty zbijałeś bąki, sądząc że i tak ją pokonasz. - stwierdziła Diuna.
- Spoczywasz na laurach i myślisz, że Twoja chwała będzie trwać wiecznie. - stwierdził chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Masz zadatki na dobrego biegacza, jednak zabrakło Ci rozwoju. Pamiętaj zawsze możesz trafić na kogoś silniejszego od siebie.